|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Marcus Glom
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pią 22 Cze 2018, 17:42 | |
| Też nie był wielkim fanem sytuacji w której się znaleźli i niespecjalnie miał ochotę tu być - wolałby być dosłownie gdziekolwiek indziej, nawet wbijać komuś nóż w plecy czy coś, a miał aż zbyt wielu chętnych. Nie mógł sobie jednak pozwolić na bycie gorszym od kogokolwiek, szczególnie że zebrała się tu całkiem interesująca grupa podnóżków i nieudaczników. Nie miał ochoty wyjść na jakkolwiek gorszego od kogokolwiek z nich. - Niech zgadnę, wywar z krwi jednorożca to trochę zbyt wiele? - spytał spokojnie, nie oczekując odpowiedzi. Pytanie było retoryczne, wiedział bowiem że prędzej pozwoliliby się pozjadać uczniom nawzajem, niż zarżnąć jednorożca. Pozostały więc prostsze metody. Tylko zapewne niezbyt proste - przecież nie odwaliliby takiej żenady żeby dać im banalne zadanie. Zakładał że trzeba się bardziej nakombinować. Przekartkował książkę i zatrzymał się na stronie, która na moment przykuła jego uwagę. - Antidotum na niepopularne trucizny. Nie wiem co bzyczało, ale gdyby było to popularne, to to by było zadanie dla debili. Albo co gorsza, Puchonów - mruknął w połowie do Rega, w połowie do siebie - 5 ognistych nasion, 1 kwiat ciemiernika, 2 rogi garboroga, 1 żądło żądlibąka, 5 pancerzy chropianki, 8 kwiatów stokrotki, 1 figa abisyńska - przeczytał półgłosem i na moment się zamyślił. - Cokolwiek. Brzmi jak plan. O ile nie masz lepszego, to niech tak będzie - postanowił za ich obu, bez specjalnego zaangażowania. Nie być gorszym, to fakt, zamierzał, ale nikt nie zmusi go żeby się tym jarał. |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pią 22 Cze 2018, 18:25 | |
| Kolano bolało ją niemiłosiernie, ale gdy nauczyciel zarządził przeniesienie się do cieplarni, Tanja dzielnie wstała i powiedziała Nicolasowi, że poradzi sobie sama, nie musza zmieniać par. Wyciągnęła rękę do Rubina, lecz ten nie zamierzał opuszczać przytulnych ramion Gryfona. Nawet przez moment Tanja starała się złapać futrzaka, ale moment, w którym zbliżała się do Nicolasa na mniej niż piętnaście centymetrów skutecznie odwiódł ją od dalszego łapania stwora. Odwróciła się mówiąc "zabiorę go po lekcji" i oddaliła się szybko w stronę Taneshy. Była totalnie pozbawiona wena do jakiejkolwiek nauki i pomocy choremu zwierzęciu, a dobry nastrój prysnął jak bańka mydlana. Gryfonka odetchnęła głęboko i postanowiła wrócić myślami do zadania. -I co, wiesz co się tam zadziało? -zapytała Taneshy, zmierzając do stosu z książkami i gdy miałą sięgnąć po pierwszą z góry, jakaś męska ręka zabrała jej już uchwyconą w locie knigę. Skrzywiła się wyraźnie na widok Regulusa, ale wzięła kolejne tomiszcze i zaczęła kartkować. -Napój leczący z czyraków? Niee, to nie były czyraki chyba... -Tanja mruczała pod nosem, podsuwając książkę tez pod oczy Taneshy. |
| | | Jon Morensen
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pią 22 Cze 2018, 19:03 | |
| Po zkaończeniu swojego zadania Jon i Katarina ustawili się niedaleko profesora, gotowi do wyruszenia w kierunku cieplarni numer trzy. Zanim jednak to nastąpiło, kilkoro uczniów musiało dokończyć oględziny swoich hyporyfów. Krukon wodził wzrokiem po stworzeniach i kręcących się wokół nich ludziach, rozmyślając nad tym, że nadal coś mu tu nie pasuje, nie wiedział jednak, co dokładnie. Coś przeoczyłem?... Pomyliłem? – myślał intensywnie, przesuwając spojrzenie w kierunku następnej pary. Widok, który zobaczył przerwał jednak jego ciąg palących i niespokojnych myśli. Nessy Temple. Ravenclaw. Ukłon w kącie >idealne dziewięćdziesiąt stopni<. Gdyby blondyn żył w czasach nam obecnych, jego głowę wypełniłaby pewnie dokładnie ta p i o s e n k a Moment zapomnienia minął jednak szybko. Watts wkrótce zarządził przemarsz (a właściwie wyścig) w kierunku cieplarni. Nasza Grupa Operacyjna w barwach rudo-blond znalazła się w wyznaczonym miejscu w dość krótkim czasie. Morensen, opisał Katarinie wszystko, co zaobserwował, nadal jednak coś nie dawało mu spokoju, tym bardziej gdy dziewczyna wymieniła mu ewentualnie brane pod uwagę eliksiry, dopasowane do tego, co przekazał jej na temat chorego hipogryfa. - Nie… Nie. Masz rację, to zbyt drogie składniki, zbyt trudne eliksiry… Tym bardziej, że dziś wizytacja. - zastanawiał się strapiony Jon. – Coś spieprzyłem. Pytanie tylko co… Choleraaa – jęknął, kierując oczy ku niebu. >>A żółcią trzeba potrzeć oczy człowieka, które pokryło bielmo, dmuchnąć potem na nie, na to bielmo, a oczy będą zdrowe<< Chłopak milczał, gdy Katarina tłumaczyła mu, jakie ma umiejętności w dziedzinie eliksirów. Wiedział i WIDZIAŁ już to, czego nie wiedział, a właściwie to, co przeoczył i o czym zapomniał. - Masz rację, Katarino. Brzęczenie. – potwierdził, patrząc już w kierunku Zakazanego Lasu, dokąd to oddalała się chmara czarnych jak smoła stworzonek. Katarina otworzyła już podręcznik na odpowiedniej stronie. - Mam nadzieję, że „eliksir na niepopularne trucizny” jest nieco łatwiejszy w przygotowaniu? – zapytał z nadzieją. - Aaa… Przepraszam, za mój błąd. Przez tę całą opuchliznę i ropę nie zauważyłem śladów ukąszeń… Nie pomyślałem też o tym, że infekcja nie bierze się ot tak, z powietrza. – tu nastąpiła krótka pauza. - Chociaż może w przypadku tych przeklętych bahanek jest to jednak określenie właściwe. Co one tu robią, do kroćset?
Ostatnio zmieniony przez Jon Morensen dnia Sob 23 Cze 2018, 16:48, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Castiel Horn
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pią 22 Cze 2018, 19:08 | |
| Dzień go wkurzał, delikatnie ujmując. Los postanowił sobie działać dzisiaj Castielowi na przekór i go denerwować, a niejaka Agnes dzielnie wspierała siły wyższe w osiągnięciu wyżej wymienionego celu. Z daleka było widać nastrój Castiela. Szedł spięty, z mocno zaciśniętymi zębami. Nie rozglądał się już, w obawie ujrzenia czegoś, co go doprowadzi do szewskiej pasji i co gorsza, ostrzejszych komentarzy. Wyraźnie był nabuzowany. Gdyby nie obecność urzędnika z Ministerstwa, udałby chorobę swoją/kota/potrzebę wypastowania butów/poprawienia ramy obrazy na ósmym piętrze, byleby urwać się z resztek lekcji. Żałował, że nie dane będzie mu jej ominąć. Tłok go drażnił, ociąganie się Alecto również. Nie ułatwiał fakt obecności Agnes, której nie widział oczami, a wydawało mu się, że czuje ją w pobliżu. Szedł z zaciśniętymi pięściami za sznurem uczniów. - Mogłabyś się łaskawie pospieszyć, Alecto? W twoim tempie pomagania hipogryfowi, ten padnie niż doczeka się twojej atencji. - ponaglił niecierpliwie dziewczynę i bez powitania starszej pańci żwawo ruszył do wolnego stolika, nie oglądając się na towarzyszkę. Liczył, że odciągnie jego uwagę od dnia. Liczył na ubarwienie lekcji jej błyskotliwością i ciekawymi komentarzami. Przeliczył się. Zerknął na nią z ukosa i westchnął, biorąc z agresją pergamin. - Źródło stanu zwierza to rana na szyi. Brudne, zanieczyszczone, zatrute okolice ran. Dużo ropy. Eliksir odtruwający powinien załatwić sprawę, jeśli jeszcze toto nie zdechło. Wolisz zrobić łatwiejszy czy trudniejszy? Zdecydujże szybciej, mnie obojętne. - postukał palcami o stół. Wbijał natarczywe spojrzenie w Alecto i usiłował nie rozglądać się w obawie, że natknie się na spojrzenie tej, która popsuła mu nastrój na resztę dnia. |
| | | Alecto Carrow
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pią 22 Cze 2018, 23:27 | |
| Wyraz jawnego politowania wstąpił na zazwyczaj obojętną twarz dziewczyny, a usta rozciągnęły się w delikatnie ironicznym uśmieszku. Nie mogła uwierzyć jak godna politowania Krukonka aż tak wpłynąć mogła na nastrój Castiela – Zachowujesz się gorzej niż kobieta w ciąży – stwierdziła, chciała dodać coś jeszcze na temat panienki Temple, jednak zawczasu ugryzła się w język. Nie lubiła tej małej szczebioczącej dziewczyny nawet za czasów, gdy ją i Horna łączył związek, tolerowała ją wtedy, jednak teraz nie miała zamiaru udawać, że darzy ją chociażby małą szczyptą sympatii. Z ogromną chęcią oddała chłopakowi rękawice oraz pergamin z zapisanym w nim zadaniu, nie zamierzała mu niczego ułatwiać, nawet jeśli tworzyli parę, Ślizgonkę irytował fakt, że chłopak bardziej przejmował się brunetką niż zadaniem, które mają do wykonania. Najchętniej walnęłaby go w głowę, żeby się otrząsnął i wziął w garść. Podjęta przez nią decyzja nie podlegała żadnej dyskusji, z czego Castiel doskonale zdawał sobie sprawę, dlatego też z miną cierpiętnika wziął się do pracy. - Uważaj, by ta twoja cała Temple go nie dostała - burknęła uśmiechając się do niego szeroko, jednocześnie gestem ręki zachęcając to, by podjął wyzwanie, a najlepiej mu sprostał. Uważnie obserwowała, z bezpiecznej odległości, jak Ślizgon radzi sobie ze zwierzęciem, zaś jego próba bycia opanowanym wywoływała u niej wyraźne rozbawienie. Gdy została wezwana z wolna ruszyła w jego kierunku zapisując wszystko, co powiedział. –Może podejdź do niego ciut bliżej, przecież cię nie zje – oznajmiła sama rozglądając się dookoła, jako jedyna wyrażając swoje nieznaczne zainteresowanie hipogryfami, bardziej skupiając uwagę na otoczeniu. Wszakże znajdowali się blisko Zakazanego Lasu z którego w każdej chwili mogło wyjść jakieś stworzenie lub ich większa ilość i dopaść stado –Castiel….. – zaczęła niepewnie –…może to coś na ich szyi to ugryzienie, więc trzeba dopasować ich objawy do konkretnego działa jadu stworzeń jakie są dość pospolite w pobliżu Hogwartu- dodała mając nadzieję, że chłopak zgodzi się z nią. Dlatego kiedy nauczyciel ogłosił, by udać się do cieplarni postanowiła w drodze ustalić plan działania –Proponuje wykonać Antidotum na Niepopularne Trucizny z poziomu trudnego, kiedyś już go przygotowywałam, więc teraz nie powinno sprawić mi to problemu. A z opisu objawów wynika, że powinien pomóc Hipogryfom – dodała uśmiechają się do niego, jednak ten zdawał się nie słuchać zupełnie tego, co mówi pogrążony w myślach. Szedł tak szybko, z hardą miną, zaciśniętymi dłońmi, postawą mówiącą „nie zbliżać się, bo zabije!”, że Alecto nie mogła nadążyć za jego szybkim krokiem, cały czas zostając gdzieś z tyłu. Kiedy w końcu stanęła przy stoliku zmierzyła go morderczym spojrzeniem –Castiel, czy możesz przestać się na mnie wyżywać?! To nie moja wina, że ta głupia Krukonka pakuje się w kłopoty, później się z nią rozmówisz, a teraz zachowuj się jak przystało na Castiela Horna – oznajmiła, po czym wyrwała z jego dłoni pergamin dokładnie czytając jego treść, po czym zaczęła spisywać wszystkiego czego potrzebuje do sporządzenia eliksiru, ignorując chłopaka. Nie zamierzała z nim rozmawiać, dopóki jej nie przeprosi.
|
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pią 22 Cze 2018, 23:59 | |
| Nicolas nie potrafił sam przed sobą przyznać, że pojawienie się przy szpitalnym łóżku Tanji było błędem. Pchnięty dziwnym impulsem, nie do końca świadom konsekwencji jakie ze sobą niesie spędził przy jej łóżku pół dnia, w oczekiwaniu na choć najmniejszy przejaw tego, że żyje to że widział ją całą nie miało znaczenia, pragnął zamienić z nią chociażby kilka słów, przekonać się czy to naprawdę ona oraz jak strata rodziców na nią wpłynęła. A ona? Ponownie pokazała mu jak silną jest osobą, jak wiele potrafi znieść, a to w pewien sposób go pociągało? Jednego był pewien, uczucia które rodziły się w nim za każdym razem, gdy znajdował się w obecności Everett przerażały go doprowadzają do tego, że zamiast iść na przód w tej relacji, która ich łączyła, robiąc krok do przodu zaraz potem cofał się o dwa w tył. Czuł jak drży pod wpływem jego dotyku, przez myśl przeszło mu, że być może się go boi? Czy wywoływał w niej strach, obrzydzenie, a może nienawiść? Każda z tych opcji była lepsza w mniemaniu chłopaka niż jakiekolwiek głębsze uczucie. Starał się ukryć fakt, iż w oczach dziewczyny podczas ich nielicznych spotkań dostrzegł ten błysk, który dla nich nie oznaczał nic innego jak kłopoty. - Nie da się ukryć – odparł na jej kąśliwą uwagę, po czym zaśmiał się delikatnie, sarkastyczny wydźwięk odpowiedzi dziewczyny tak idealnie do niej pasował, a jednocześnie nakręcał go. Usadził Gryfonkę na pniu, po czym wzrok przeniósł na delikatnie nasiąknięte krwią spodnie. – Widzisz jaki zaszczyt Cię spotkał Everett? – zapytał delikatnie dłonią naciskając na zranione kolano – Mocno boli? – kolejne pytanie padło z jego ust, a gdy dziewczyna mimowolnie syknęła w odpowiedzi na jego dotyk zacisnął usta, tak że zaczęły tworzyć jedną cienką linię – I trzeba było tak do mnie pędzić? Poczekałbym – stwierdził. *** Był wdzięczny Lucasowi, gdy ten zajął się oględzinami hipogryfa, on sam pochłonięty był osobą panienki Everett, jednakże mimo iż skupiał na niej swoją uwagę, chyba jako jedyny z obecnych podczas lekcji zauważył bahanka, a wtedy wszystko stało się dla niego jasne. Ich ugryzienie nie należało do przyjemnych, a w dodatku mogło spowodować objaw, które objęte było całe stado. Szedł z przyjacielem ustalając plan działa, zaś ich towarzyszem został również Rubin, któremu wcale nie było tęskno do właścicielki. Gryfon podrapał go za uszkiem, nieznacznie uśmiechając się – Jasne, a jaki dokładnie eliksir uwarzymy? – zapytał skupiając uwagę na Krukonie, nie był najlepszy w warzeniu czegokolwiek, więc i w tym etapie liczył na Lucas, mógł zebrać odpowiednie składniki, przygotować je tak jak należało, lecz odpowiednie uwarzenie eliksiru podjąć się musiał Shaw. |
| | | Nessy Temple
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 23 Cze 2018, 00:26 | |
| Powoli wróciła do pozycji bardziej wertykalnej, ach jakie to było przyjemne, człowiek nie wiedział ile ma, dopóki mu się tego nie zabrało. Naprędce poprawiając przydługie włosy, które usilnie starały się wedrzeć do zielonych oczu i lekko rozchylonych ust. Skupiona na postaci Ślizgona i za wszelką cenę starając się ignorować majaczące za jego plecami wielkie, skrzydlatego bestie, dziewczę szybko wycofuje się na bezpieczna odległość. W drodze do szklarni zastanawia się nad postawionym przed nią problemem. Kilka razy powtarzając potencjalne dane dostarczone jej przez chłopaka. Ech to zadanie z każdą chwilą było coraz gorsze, nie dość, że wymagało kontaktu ze zwierzętami, to jeszcze one miały swoje pasożyty i choroby, obrzydlistwo. Mimowolnie przechodzi ją dreszcz, kiedy o tym pomyśli, dlaczego to ją musiało spotkać. Po chwili rozmyślań, gdzieś w połowie drogi, trochę biegnąc, a trochę truchtając za Nashem. Nessy decyduje się uzewnętrznić swój tok rozumowania. - Uniwersalnym rozwiązaniem byłby eliksir z krwi jednorożca. Cholernie trudne do przygotowanie, nielegalny i drogi, ale skuteczny, jak wszystkie rzeczy łączące wymienione powyżej rzeczy.- Wzdycha ciężko, czemu najprostsze rozwiązania szybko okazywały się tymi najtrudniejszymi bo, a) nie posiadali w szkole krwi jednorożca, b) nawet jakby posiadali to nikt by jej im nie dał, c) nawet jakby zdobyli ją w inny sposób, to mieliby tylko problemy. Głośno wypuszcza z płuc powietrze, specjalnie tworząc krótką, dramatyczną chwilę opóźnienia, zanim zdecyduje się ciągnąć swój wywód. - Jako alternatywy można by się zainteresować albo eliksirem Wiggenowym, chociaż, znowu, można by to było uznać, za przygotowywanie armaty na komara, więc proponowałabym coś łatwiejszego nie wiem uniwersalną antidotum. Powinno sobie poradzić z efektami pogryzień przez pasożyta, a dodatkowo w ramach wzmocnienia Eliksir leczący rany lub ten ze Szczuroszczeta. Na samego pasożyta może być trudno coś znaleźć. Gdybyśmy wiedzieli co to? - Tu spogląda na niego znacząco, jakby ten chciał zataić przed nią informację co jego zdaniem dopadło hipogryfy. - Jakiś czas temu piąty rok robił na zajęciach eliksir na bahanki, może to wszystko ma z nimi coś wspólnego? Przed wejściem do cieplarni, odruchowo żegna się jak uczył ksiądz na plebani. Nigdy nie było wiadomo jaki potworności czekały na nich w tym miejscu. Zaczynając na profesorze, a na wielkich, mięsożernych roślinach kończąc.
|
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 23 Cze 2018, 01:31 | |
| Kiedy na około toczyła się żywa dyskusja nad podręcznikami, emerytowana nauczycielka przyglądała się temu z nieukrywanym żalem. Być może odejście na emeryturę nie było tak przemyślane jak sądziła. Siedząc w domu, przycinając róże i popijając herbatę z melisy, tak na prawdę tęskniła za uczniami. Nawet tymi krnąbrnymi, których czasami miała ochotę udusić. Albo zostawić ich na pastwę diabelskich sideł. Staruszka przestępowała z nogi na nogę, nie mogąc się doczekać, kiedy pierwsze pary będą gotowe wejść do środka. Kiedy ta chwila wreszcie nadeszła, pani Mutton uśmiechnęła się ciepło i ostrożnie otworzyła drzwi szklarni. - Moi drodzy. Jak zapewne wiecie, w cieplarni numer trzy znajdują się najrzadsze ale i najniebezpieczniejsze rośliny. Na potrzeby lekcji tym razem znajdziecie też inne, żebym przez cały czas mogła mieć na was oko. Mimo wszystko liczę na wasz rozsądek. - Przepuściła w drzwiach pierwszych uczniów. ZADANIE - Etap 1UWAGA! Żeby wejść do cieplarni, należy mieć napisane przynajmniej po jednym poście w tym temacie (każda postać z pary), odnoszącym się do eliksirów. 1. Korzystanie z leksykonów roślin - macie je dostępne w cieplarni, jako kolejną pomoc naukową. Każda osoba z pary rzuca w poście 1 kostką k6.Napiszcie, jakiej rośliny szukacie.Parzyste - udało ci się odnaleźć informację w książce. Podpowiedź co do rośliny otrzymasz na pw. Nieparzyste - wertowanie podręcznika idzie ci opornie. Nic z tego. 2. Jeśli rozpoznajecie jakieś rośliny, możecie już "zbierać". Na własne ryzyko... 3. Przypominam o otrzymanym ekwipunku. Na miejscu w szklarni macie też do dyspozycji tak oczywiste rzeczy jak: łopatki, nożyce, woreczki/słoiczki na zebrane składniki itp. 4. Proszę się nie sugerować ilością liści/kwiatostanów/sztuk roślin na rysunku. Wszystkiego jest pod dostatkiem, dla każdego wystarczy. Pani MG miała załamanie nerwowe podczas rysowania, temu tak "mało". 5. Możecie zebrać maksymalnie dwa potrzebne składniki w tej kolejce, na parę. Dla nadgorliwych będą karniaczki... 6. Wspominając w poście o roślinach, proszę uwzględnić numerację doniczek, żeby nie było nieporozumień. Kolejny post Mistrza Gry: poniedziałek (25.06) około godziny 23. |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 23 Cze 2018, 15:00 | |
| Pierwszy etap lekcji był zarazem ostatnim jaki mógł Syriusza zainteresować. Kiedy inni stresowali się wizytą na padoku, Black opuszczał go z nieopisanym żalem. Nie tylko z powodu złego stanu hipogryfów, ale też ograniczenia się do oględzin. O wiele bardziej wolałby samą lekcję ONMS dotyczącą tych stworzeń i obcowania z nimi. Gryfona nie przekonywał nawet fakt, że ktoś tak nieostrożny i porywczy jak on, to średnio odpowiedni człowiek na właściwym miejscu, wszak zadanie zostało wykonane, a Łapa wrócił w jednym kawałku. Już spacerując do cieplarni odwrócił się w kierunku nieprzyjemnego buczenia i zauważył nieregularną, czarną chmarę przelatującą do Zakazanego Lasu. Doskonale wiedział, co to za dziadostwo. Kudłate, małe pasożyty były mu doskonale znane z dzieciństwa, ponieważ z lubością gnieździły się w ciężkich zasłonach w mieszkaniu Blacków. Syriusz pamiętał, jak matka rugała go za próby ubijania tego butem, wspominając, że jak bahanka go ugryzie, to w reakcji na jad pozostanie wiecznie zielony i w rozmiarze plus size z powodu opuchlizny. Jak można się domyślić, próby miażdżenia pasożytów obuwiem nie zostały zaprzestane, bo Gryfon tych bajek z mchu i paproci nie przyjmował do wiadomości. Nawet kiedy jedna z tych paskud w końcu go ugryzła. Jak mógł o tym zapomnieć! - Jasna cholera... - mruknął pod nosem uświadamiając sobie, że nienaturalnie duże stado tych stworzeń, prawdopodobnie uwzięło się na hipogryfy. Być może ptasie stwory próbowały się nimi żywić i w efekcie rozwścieczyły bahanki. Priorytet poinformowania o tym Finna zszedł jednak na dalszy plan, kiedy Puchon wspomniał o innych oględzinach. - Cóż... sam chyba przyznasz, że panna Temple ma warunki. Nie byłbym sobą, gdybym nie potwierdził swoich przypuszczeń co do jej osoby. - Jakże kulturalne przyznanie się do winy, panie Black. Czy był w tej szkole ktoś, kto potrafił barwniej opowiedzieć o podziwianiu tyłka i nóg swojej znajomej? I to w sposób, że zamiast strzelić go po pysku, jeszcze podziękowałaby za komplement. Syriusz już taki był. Nie pozostawał obojętny na wdzięki dziewcząt. Nawet w tak nietypowej sytuacji jak bicie pokłonów przed hipogryfem. Zaraz, zaraz. Czy Puchon przyznał właśnie, że był z tym roztrzepanym dziwolągiem na piwie? Z Padalcem? Właścicielem tego latającego nietoperza, któremu obce było obchodzenie się z kobietami i prawdopodobnie poczucie wstydu. Już miał coś powiedzieć na temat bratania się z nieprzyjacielem, ale zamilkł widząc na horyzoncie znajomą nauczycielkę. Pani Mutton, tak uwielbiana przez większość gawiedzi, dla Syriusza była wspomnieniem raczej nieprzyjemnym. Chciałby wierzyć, że próby sadzania go z kujonami posiadającymi problem w kontaktach międzyludzkich było dla jego rzekomego dobra, nawet jeśli każda z tych znajomości kończyła się fatalnie. Mimo to, staruszka z uporem maniaka dosadzała mu towarzystwo kwalifikujące się jako wykluczone społecznie, zdziwaczałe i przyprawiające Łapę o ciarki na całym ciele. Na gacie Merlina, opowiadać o jakimś krzaku jakby był ponętną Gryfonką? Serio? Podniecanie się zielskiem nie mieściło się w jego głowie. Jedyną rośliną jaka wzbudzała jego sympatię był zdecydowanie tytoń. Z wiadomych względów. Syriusz zajął miejsce przy stoliku i powoli, bez większego entuzjazmu zaczął wertować zabrany ze sterty podręcznik. Zdecydowanie nie lubił eliksirów, na roślinach się nie znał... ale blondyn wydawał się być tą sytuacją niemalże zachwycony. Black odchylił się na krześle i bujając na jego tylnych nogach, wysłuchiwał tych relacji z niemałym zdziwieniem. Czy Gard na prawdę myślał, że podołają uwarzyć pół apteki? Nie przerywał mu jednak, pozwalając by blondyn wynotował te wszystkie rewelacje. Element Iks. To przypomniało mu, że powinien poinformować towarzysza, że tak na prawdę już wiedzą czym jest ta plaga cholerstwa. Puchon jednak najwyraźniej świetnie się bawił, więc Łapa wstrzymał się z werdyktem i podziwiał entuzjazm kolegi z lekkim uśmiechem. Dopiero, kiedy chłopak wspomniał o "Pani Wielmożnej Smoczycy" Gryfon niemalże ryknął niekontrolowanym śmiechem, chybocząc się niebezpiecznie na krześle. - Na gacie Merlina, Finn. Czy ty sam siebie słyszysz? - próbował opanować śmiech, nie tylko ze względu na obecność nielubianej nauczycielki, ale też postronnych podsłuchiwaczy. Postawił krzesło na cztery nogi i nachylił się nad stolikiem. - Wszystko brzmi pięknie, na prawdę... ale zdajesz sobie sprawę, że jak trzy razy wysadzimy kociołek to Smoczyca nas zaje... zutylizuje w trybie natychmiastowym? - zabawa w mago-wetów była świetna, dopóki ich dalekosiężne plany pozostawały na papierze. Na samą myśl o trzech kociołkach i godzinach warzenia jakichś eliksirów, Syriusza skręcało w środku. Jeśli do tego Lacroix miałaby im dyszeć w karki, to z pewnością nieopatrznie dorzuciłby coś, co spowodowałoby wybuch. O wiele przyjemniej byłoby leżeć z poparzeniami w Skrzydle Szpitalnym, niż spędzać całe popołudnie w towarzystwie nauczycielki eliksirów. Brrr. - A tak serio, doktorze Gard. Nie jestem dobry w te klocki, więc może przytłum swoje zapędy. Jestem prawie pewny, że to cholerstwo co pogryzło hipogryfy to bahanki. Leciała ich cała chmara. Objawy pasują do ukąszenia. - Podsunął koledze podręcznik, który zaledwie raczył wcześniej otworzyć. - Znajdź nam coś na jad, bo jeśli to już rozeszło się po ciele, to samo oczyszczenie rany nie pomoże. Niezależnie od tego co uda ci się uwarzyć, ja doktor Łapa, uroczyście przysięgam, że narażając swoje cenne życie, wpakuję im to do dzioba. Chociaż bardzo prawdopodobne, że będzie to ostatnia rzecz jaką zrobię w tym życiu! Sam rozsiadł się, czekając na decyzję Finna. Lepiej, żeby to nie on spisywał potrzebne składniki bo mógłby w odruchu wynotować coś, co przyczyni się do katastrofy. Jaja popiełka albo łajnobombę. Ekstrakt z kopru, który mógłby zwabić Wielebnego. Zdecydowanie doktor Syriusz Łapa powinien pozostać w formie śmiałka, który z narażeniem życia poda ewentualny lek. |
| | | Nash Padmore
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 23 Cze 2018, 15:50 | |
| Jeśli dla któregoś z uczniów objawy u zwierząt nie były zbyt oczywiste, to właśnie dostał swoją odpowiedź. Kiedy profesor Watts tłumaczył kolejny etap lekcji, nad ich głowami przetoczyła cała chmara jakże popularnych pasożytów. Nash niespecjalnie słuchając co nauczyciel ma do powiedzenia, powiódł za nimi wzrokiem. Wyglądało na to, że miały gdzieś w pobliżu gniazda, a wiecznie ciekawskie i żywe hipogryfy, być może wpakowały im się na terytorium. Stąd taka ilość ukąszeń. Idąc w stronę cieplarni starał się stawiać nieco mniejsze kroki niż zazwyczaj, żeby sporo niższa partnerka nie musiała przesadnie truchtać w jego towarzystwie. Przysłuchiwał się jej propozycjom, tą o eliksirze z krwią jednorożca okraszając cichym śmiechem. - No co ty, Nessy. Wyobrażasz sobie, co by pomyśleli w Ministerstwie? Już sam fakt, że jest nielegalny, wyklucza go z możliwości. Stary Drops z pewnością woli siedzieć w swoim gabinecie niż w Azkabanie. - Zaproponowany eliksir nie tylko wpakowałby ich w kłopoty z prawem, ale i sumieniem. Taka ilość krwi jednorożca była zbyt cenna, poza tym w wiedzy Padmore'a nie pozostawała informacja, czy hipogryfowi wolno by było podać coś takiego. Chyba sam czułby się mocno nieswojo warząc tak otoczoną złą sławą recepturę. Siadając przy którymś z wolnych stolików, chłopak podsunął jeden z podręczników Krukonce. Sam zaczął wertować dział o eliksirach leczniczych, mając w pamięci, że potrzebują czegoś na ukąszenia. Dopiero kiedy dziewczyna wspomniała o bahankach, podniósł na nią wzrok nieco zaskoczony. Zaraz się jednak reflektował, odrywając się na chwilę od przepisów. Nie wziął pod uwagę, że Nessy mogła nie zauważyć pasożytów latających im nad głowami. - Zgadza się, to prawdopodobnie były bahanki. Objawy pasują do tych, które powoduje jad tego dziadostwa. Myślę, że w związku z tym, należałoby przygotować jakieś antidotum na pogryzienia. Dość mocne, bo jad tych pasożytów jest całkiem silny. Zresztą, myślę, że sama zauważyłaś. Zaledwie pojedyncze ugryzienie, a hipogryfy słaniały się na nogach. - Wolałby pozostawić wybór Nessy, ale wtedy jego wzrok padł na recepturę Antidotum na Niepopularne Trucizny. - Co powiesz na ten? Z opisu wynika, że powinien sobie poradzić z jadem bahanek. - Ślizgon podsunął dziewczynie znaleziony przepis, a sam powoli zanotował potrzebne składniki. Przynajmniej te roślinne, które były mu całkiem dobrze znane, sugerowały, że będzie to odpowiedni wybór. Mimo wszystko wolał nie podejmować decyzji za nich oboje. Czekał, czy Krukonka się z nim zgodzi. - Wywar ze Szczuroszczeta może być za słaby. Rana wyglądała na prawdę paskudnie.
Mając już potrzebną listę, Nash i Nessy stawili się przed obliczem pogodnej staruszki, która pozwoliła im wejść do środka. - Na wszelki wypadek, na razie niczego nie dotykaj. I weź to. - Podał pannie Temple używane wcześniej rękawice. Jeden ze składników był szczególnie kłopotliwy... - Może na początek zajrzyjmy wpierw do leksykonów. Nie zdziwię się, jeśli przygotowano dodatkowe atrakcje... |
| | | Tanesha Hanyasha
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 23 Cze 2018, 18:08 | |
| Brunetka powiodła wzrokiem za hałasem rozlegającym się gdzieś ponad głowami tej osobliwej wycieczki, a kiedy ponownie spojrzała przed siebie, kątem oka uchwyciła znajomy kształt. Oto i zmaterializowała się jej bliźniaczka! Hanyasha w jednej chwili zapomniała o roju bahanek. - To raczej ja powinnam spytać... - prychnęła, rzucając towarzyszce podejrzliwe, bazyliszkowe spojrzenie. - Gdzieś ty była i co robiła, Everett? Patrolowałaś krzaki w poszukiwaniu rannych jeleni? Przycisnęło cię po śniadaniu? - Wyrzuciła z siebie, nerwowo poprawiając szalik. A gdzie jakieś "przepraszam, sikałam", skrucha, usprawiedliwienie od Siły Wyższej? Doprawdy, powinna się panna wstydzić, panno Everett! - Przez ciebie mam rękawiczki do dezynfekcji. Chociaż może zostawię je już do starć z Wielebnym. - mruknęła markotnie. Nadal była niezadowolona, ale to mogło się wkrótce zmienić. W cieplarni numer trzy potrafiło być na prawdę ciekawie. W zasadzie, nie było lepszego miejsca by wysłać znienawidzonego gościa do szpitala, kryjąc wszystko pod łatką nieszczęśliwego wypadku. Wysyłanie co nie ostrożniejszych w ramiona diabelskich sideł, nieinformowanie o rękawiczkach przy pracy z czyrakobulwą. Niechcący łokieć posłany w plecy, by ofiara miała niepowtarzalną szansę przytulić się twarzą do pokrzywy. Na samą myśl co może się zdarzyć w środku, Tanesha jakby wróciła do stanu wyjściowego. Względnego spokoju i zainteresowania lekcją. Nawet Regulus wpychający im się przed nos w kolejce po książki nie zrobił na niej większego wrażenia. Ślizgonka po prostu sięgnęła po kolejny egzemplarz i zajęła miejsce koło Niesiostry. Oczywistym było, że należy szukać w dziale z eliksirami leczniczymi i tak właśnie uczyniła. - Jakie czyraki, Everett? Coś ty do cholery była oglądać? - Hanyashy ręce już opadały na to rozkojarzenie Gryfonki - A w sumie, nie mów mi. Podejrzewam, że przyjemniej mi będzie żyć jednak w niewiedzy. Dopiero kiedy otworzyła podręcznik na odpowiedniej stronie, podsunęła go w stronę towarzyszki. - Na moje oko, to co dolega hipogryfom, to tak na prawdę ugryzienia bahanek. Sporo tego ścierwa latało w okolicy Zakazanego Lasu. Ktoś powinien się tym zająć, bo z tym dziadostwem nie ma żartów. - Tan wpatrywała się w drugą Tan z poważną miną. Poniekąd jej zgryźliwość brała się z faktu, że kiedy reszta była pod okiem profesora, Gryfonka pałętała się gdzieś poza zasięgiem, nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Może od ugryzienia bahanki nie skonałaby w konwulsjach, robiąc w ciągu kilku miesięcy za nawóz pod walerianę, ale gdyby ten włochaty pasożyt postanowił ją ukąsić w pośladek... Everett miałaby przed sobą długi tydzień stania na lekcjach i posiłkach, niczym na świątecznym apelu. - Powinnyśmy przygotować Antidotum na Niepopularne Trucizny. Pytanie, czy sobie poradzimy. Zielsko to nie problem, powinnam zebrać co trzeba. Ale na eliksirach musimy działać razem. - Jakże subtelna groźba czy raczej prośba, by Niesiostra ogarnęła swe zmysły. Od kiedy wróciła z nie-wiadomo-kąd, zdawała się rozkojarzona niczym Argus dumający na wyborem środków do czyszczenia sanitariatu. Jeszcze by brakowało, żeby Tanesha zbierając kwiatki musiała patrzeć, czy Tanja nie jest właśnie przeżuwana i trawiona przez inną roślinę. - W zasadzie przydałoby się jeszcze coś do dezynfekcji bo rana wyglądała na prawdę paskudnie.
Po wynotowaniu składników na antidotum, oba klony stawiły się pod drzwiami do cieplarni. Pani Mutton wyraźnie pamiętała te wybryki natury, ale nie było jej dane podziwiać ich obok siebie. Wszak Niebliźniaczki znały się krócej, niż się wydawało. Po krótkiej wymianie zdań na temat tego, że jakimś cudem nie są bliźniaczkami ani nawet rodzeństwem, emerytowana nauczycielka wpuściła je do środka. Kiedy się oddalały w kierunku stołów, zdawała się nadal zastanawiać nad tym fenomenem genów. - Dobra, Everett. Mam nadzieję, że nie pogubiłaś naszego ekwipunku. Rękawice i sztylet mogą się przydać. - brunetka szybko zerknęła na przygotowaną listę. Co prawda kusiło ją, by przygotować jeszcze eliksir czyszczący rany, ale miała obawy czy na pewno sobie poradzą. A może raczej, czy zdążą. Jako typowa Ślizgonka kierowała się domeną, że liczy się jakość, a nie ilość. Eliksir nie był aż taki łatwy, więc rozpraszanie się drugim kociołkiem mogło przynieść więcej szkody niż pożytku. - A teraz zajrzyjmy do książek. Co prawda zauważyłam już kilka składników, ale wolę, żebyś ty też wiedziała co zbieram. |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 23 Cze 2018, 18:15 | |
| Ze względu na sporą ilość zapytań, zostawiam małą aktualizację.
Na obecną chwilę do cieplarni mogą wejść: Finn & Syriusz Katarina & Jon Lucas & Nicolas Regulus & Marcus Castiel & Alecto Nessy & Nash Tanja & Tanesha
Powyższe postaci proszone są o rzut 1 kostką k6 w kolejnym poście. Czemu i w ogóle, macie w poprzednim poście mg.
Osoby, które zalegają z odpisami do poprzedniego zadania:
Vini & Rupert
Resa & Ethran Aeron & Wanda (???)
Ponadto informuję też, że ilość ciężkich wypadków została ograniczona do minimum, w związku z czym, m. in. na mandragory rzucono zaklęcie wyciszające. Gdyby przyszło komuś do głowy wyrywać je z ziemi na yolo... |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 23 Cze 2018, 18:32 | |
| Finn próbował sam sobie poprawić humor i nie myśleć o tym, że utknął na nielubianym ONMS. Jak tylko oddalili się od nieprzyjaznych chorych hipogryfów, Puchon widocznie się rozluźnił i począł szczodrze uśmiechać. Im dalej od stworzeń, tym mniej stresu. Co prawda zapachy w cieplarni niejedną osobę mogą przyprawić o ból głowy i brzucha, lecz Finn się na to uodpornił. Zielarstwo i eliksiry nie były mu straszne, dlatego godził się na taki podział obowiązków. Syriusz prawdopodobnie również, sądząc po jego zapale do bliższego zapoznania się z kopytnymi. Finn nie zdziwił się, gdyby Łapa zechciał wskoczyć na grzbiet żółtodziobego potwora i poszybować hen daleko. Jak wiadomo warto czasem robić w życiu szalone rzeczy, lecz w przypadku Finna wolałby ograniczyć się do czegoś... co nie chciałoby go pożreć. Doskonale wiedział o mięsnej diecie hipogryfów. Wzdrygnął się na samą myśl i podkreślił trzy potencjalne eliksiry, które porządny mago-wet winien przygotować. Dobrze, że na nich nie aspirowali. - Nie przeczę, ale Syriusz, możemy nie rozmawiać tak głośno o nogach Nessy? Nie im mamy pomóc, tylko tej zdziczałej mięsożernej kurze. - rozejrzał się sprawdzając kto usłyszał komentarze Łapy i nieumyślne potwierdzenie jego słów w wydaniu Finana Garda. Podrapał się palcem po policzku i nie odrywał więcej oczu od zapisanego pergaminu. Sięgnął po książkę i począł ją wertować w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki jakby to ograniczyć do jednej fiolki eliksiru. Po chwili mimowolnie zawtórował radości Syriusza. Miał bardzo zaraźliwy śmiech i donośny głos. - Słyszę doskonale. To zabieg celowy. - pokręcił głową szczerze rozbawiony swoim zawodowym nazewnictwem Smoczycy. Dobrze, że jeszcze nie przyszła, bo gdyby go usłyszała, zapewne zaprosiłaby go na tygodniowy szlaban. Na to zaś Finn nie miał najmniejszej ochoty. Muzyka wzywała, więc każde wolne popołudnie poświęcał jej, a nie pakowaniu się w kary. - Dlaczego, na galopujące hipogryfy, chcesz wysadzać trzykrotnie kociołek? - spojrzał na niego bardzo zdziwiony. Syriusz oszalał? Ma zapędy samobójcze? Może Finn nie oczekiwał oceny Wybitnej z lekcji, ale wolałby postarać się o chociaż Zadowalający. Puchon nie przewidywał w planach żadnych pirotechnicznych sztuczek. Przez chwilę przeraził się swoim towarzyszem, przekonany, że ten oszalał akurat teraz, w tym momencie. Tylko by tego brakowało. - Umówmy się chłopie - nie wysadzamy nikogo ani niczego, dobra? - uniósł brwi i czekał na potwierdzenie, nie biorąc pod uwagę tak skrajnego niepowodzenia zadania. Trochę ambicji miał i szkoda, że musi ograniczyć się do jednego eliksiru. Wcześniej wymienione trzy byłyby najlepszym zestawem dla pacjenta, ale skoro mają czas tylko na jeden lek, to Finn nie będzie oponował. - Bahanki, aha. No dobrze, ty się zapoznawałeś bliżej z raną hipogryfa to opieram się na twoich obserwacjach. Coś na jad... daj mi chwilę... - przyspieszył przerzucanie kartek. Zmarszczył brwi i znalazł dział z antidotum. Dosyć szybko trafił na najbardziej oczywistą, idealnie nadającą się na jad bahanek. - Mam. Antidotum na niepopularną truciznę. Szybko tego się nie uwarzy, ale inne, mniejsze eliksiry zapewne nie zadziałają. Podaj mi tamtą książkę z ziołami. - wyciągnął rękę do Blacka, w tym czasie czytając składniki eliksiru. Siedem składników o wielokrotnej ilości. Powinni sobie z tym poradzić. - Nie zabijaj się może jeszcze, co? Według przepisu wywar będzie przez chwilę płonąć, więc trzeba ostrożnie z nim postępować, zanim twoje obawy się spełnią. - westchnął i wziął książkę z zielarstwa. Skinął na Syriusza, aby wstał z krzesła i ruszył za nim w kierunku cieplarni. Po wejściu do środka Finna uderzył intensywny aromat ziół i roślin. Przypomniał mu się szpital świętego Munga i gorzki smak lekarstw. Na mikro-chwilę twarz Finna wykrzywiła się z bólu wspomnień. Po chwili znów się rozpogodził i udawał, że nic się nie wydarzyło. Stojąc przed stołem, otworzył książkę dotyczącą zielarstwa. - Ciemiernik znam, ale pancerzy ani trochę. - zakomunikował i wsadził nos w książkę w poszukiwaniu opisu. Przewracał kartki, przewracał, ale nie mógł znaleźć nawet tropu. Jęknął z powodu porażki. - Nie mogę tego tu odnaleźć. Może to nie w tej księdze.- powiedział i do siebie i do Syriusza, sięgając po następne tomiszcze.
Szukam informacji na temat nr 16.
Ostatnio zmieniony przez Finn Gard dnia Sob 23 Cze 2018, 18:55, w całości zmieniany 6 razy |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 23 Cze 2018, 18:32 | |
| The member 'Finn Gard' has done the following action : Dices roll
'k6' : 1 |
| | | Castiel Horn
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 23 Cze 2018, 18:53 | |
| Spojrzenie Castiela zrobiło się zimniejsze. - Odczep się od niej i skup na zadaniu. - wycedził cicho tak, by tylko ona to słyszała. Nie chciał myśleć o żadnej krukońskiej dziewczynie, a wzmianki Alecto zdecydowanie mu to utrudniały. Przez jej słowa mimowolnie zerknął na Nessy namiętnie tłumaczącą coś Nashowi. Przymknął na chwilę oczy, zaczerpnął kilka wdechów i zmusił się do opanowania. Nie ma sensu kłócić się teraz z Alecto. Będą mieli na to więcej czasu po zajęciach. Jeśli doprowadzą do interwencji pani Mutten, cała lekcja przedłuży się, a im może się jeszcze dostać po punktach. - Zdajesz sobie sprawę jak wiele stworów mogło dziabnąć sobie wolno stojącego hipogryfa? Nie możemy iść w ciemno i stwierdzić z góry co go ugryzło. Mamy wyleczyć hipogryfa, nie go zabić. Znam twoje tendencje mordercze, ale postarajmy się dzisiaj ratować, dobrze? - spojrzał na nią znad starej książki, której stronę czytał już piąty raz bez zrozumienia. - Zgadzam się jednak, że lepiej wykonać profilaktycznie lepiej działający eliksir na ugryzienia ogólne. Mówisz, że na niepopularne trucizny? Niech będzie i to. - wzruszył ramionami, bo nie widział powodu, aby się w tym temacie sprzeczać. Z tego co pamiętał Alecto miała smykałkę do eliksirów, więc nie będzie niepotrzebnie się z nią kłócić. Jeśli przypadkiem zabiją hipogryfa, będzie mógł bez wyrzutów sumienia zrzucić na nią winę. Wziął ze stolika rękawice i podał jedne Ślizgonce. Nie zapomniał o specjalnych nożycach, łopacie... zajęło to chwilę, a gdy spojrzał ponownie na dziewczynę zauważył objawy klasycznego focha. Zdał sobie sprawę, że ona coś do niego mówiła... ale jej nie słuchał. Tak więc Castiel nie wiedział o co Alecto się obraziła, bo w czasie, kiedy mu wygarniała, ten zajmował się czymś innym. - O co ci znowu chodzi? - westchnął, pamiętając jak długo schodziło mu z udobruchaniem Alecto za czasów, gdy tworzyli parę. Kobiecy foch przy eliksirze to bardzo, bardzo zły pomysł. Mają współpracować, nie ma czasu na próby zdobycia łaskawej przychylności panny Carrow. Pokręcił głową z niedowierzaniem. - Wrzuć na luz i weź ode mnie te nożyce. Nie zabij mnie nimi; wiem, że cię kusi. - rzucił do niej i biorąc do ręki przygotowaną książkę, wszedł zaraz za Alecto do cieplarni. Nie przepadał za tym miejscem. Wpływało na Castiela bardzo sennie i nudząco. Miał nadzieję, że nie zaśnie nad kociołkiem i jakoś zaliczą zadanie. Rozejrzał się po donicach i podszedł do jednej. Próbował znaleźć jej opis w książce. szukam informacji nt numeru 8
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |