|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Nash Padmore
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 30 Cze 2018, 14:11 | |
| Ilość ochroniarzy jaką posiadała panna Temple, chyba powinna go powoli przestać dziwić. Zostawił ją samą zaledwie na chwilę, jak mniemał - w towarzystwie stokrotek - a zaraz później usłyszał już dobrze znany krzyk i Krukonki nie było. Stanął jak wryty, rozglądając się za winowajcą, żywym lub zielonym, ale nic takiego nie rzuciło mu się w oczy. Dopiero kiedy podszedł do ich stanowiska, Ślizgon zauważył ślady ropy z czyrakobulwy. W tym na ich nadtopionym już leksykonie. Upchnął pospiesznie do kieszeni jeszcze ciepły słoiczek z nasionami ognistego krzewu i szybkim krokiem wyszedł za dziewczyną. Musiała mieć pokaźne tempo bo mimo jego szybkiej reakcji, nie było jej już nigdzie widać. Brunet nie bardzo wiedział, czy wolno mu opuścić lekcję tak po prostu, by przekonać się czy jego towarzyszka dotarła do skrzydła w jednym kawałku... ale pani Mutton pogroziła mu tylko palcem, gestem zawracając do cieplarni. Kiedy już miał wejść do środka, usłyszał ciche stuknięcie pod nogami. W lekko pękniętym słoiczku znajdował się kwiat ciemiernika, najpewniej zgubiony przez Nessy. Chłopak zabrał znalezisko i wrócił do szklarni. Wyglądało na to, że będzie musiał sobie radzić sam na lekcji, co nie było aż tak straszną sprawą. Bardziej martwił go fakt, że atak czyrakobulwy dołączy na jego konto przewinień, a ochrona panny Temple przypomni sobie o jego istnieniu. Takich pokładów pecha nie miał już dawno. Mając na uwadze, że wewnątrz było tłoczno i co rusz zdarzały się wypadki, Padmore manewrował między uczniami i stołami bardzo ostrożnie. Nieśpiesznie zerwał owoc figi abisyńskiej przechodząc obok już pokaźnie ogołoconego drzewka, by ostatecznie zatrzymać się przy równie przetrzebionych stokrotkach. Mając nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy się o niego obijać, ostrożnie uciął osiem kwiatów i spakował do następnego słoiczka. Póki wszystko było w porządku należało się ewakuować z zasięgu nadal pracujących osób. Ślizgon wycofał się pod drzwi od cieplarni, konfrontując listę ze swoimi znaleziskami. - Wygląda na to, że mam już wszystko - mruknął pod nosem.
znajduję zgubiony przez Nessy ciemiernik zbieram kwiaty z doniczki nr 4 zbieram owoc z doniczki nr 11
Ostatnio zmieniony przez Nash Padmore dnia Sob 30 Cze 2018, 18:32, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 30 Cze 2018, 14:11 | |
| The member 'Nash Padmore' has done the following action : Dices roll
'k10' : 8 |
| | | Jon Morensen
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 30 Cze 2018, 14:16 | |
| I tak oto zaczęły się dziać różne, losowe rzeczy. Niektórzy uczniowie zostali poparzeni przez pokrzywy, inni przez czyrakobulwy. Nic przyjemnego! Pech nie ominął także naszej Krukońskiej pary. Katarina podeszła do Jona, informując o zaginionych pomocach naukowych od Wattsa. -Ehhh, niedobrze – westchnął Krukon. – Całe szczęście, że nie musimy zbierać czyrakobulw, bo bez rękawic ze smoczej skóry to raczej kiepski pomysł. Ogniste nasiona nie są problemem, bo jeśli odpowiednio je zebrać, dość szybko stygną, poza tym, mam jeszcze swoje rękawiczki ze zwykłej skóry, więc dam radę. – pomimo tych utrudnień, twarz i nastawienie Morensena do zadań w dalszym ciagu były pozytywne. Słowa o horoskopach puścił jednak mimo uszu. Nie to, żeby nie szanował zainteresowań rudowłosej, po prostu ten dział astrologii jakoś do niego nie przemawiał. Niespecjalnie zwrócił uwagę na zmartwioną i zagubioną twarz panny Vento, ponieważ sam popadł w jakieś roztargnienie. Czyżby efekty nieprzespanej nocy dawały o sobie znać? Całkiem możliwe. Po chwili Krukonka wpadła na ciekawy pomysł kooperacji, który Jonowi bardzo przypadł do gustu. - Jestem jak najbardziej za, bo widzisz, posiałem gdzieś swój leksykon i nie jestem w stanie niczego sprawdzić. Na szczęście kwiat ciemiernika zebrałem już wcześniej – uśmiechnął się unosząc przed oczy Katy mały, płócienny woreczek. – Zaopiekuj się tym, ja pójdę zebrać nasiona, a figą zajmiemy się za chwilę Chłopak założył swoje ciemne, skórzane rękawiczki i ruszył w stronę małego, gorejącego krzewu. Po drodze zaopatrzył się w szklany pojemnik na nasiona.
Zbieram nasiona z doniczki numer 6
Ostatnio zmieniony przez Jon Morensen dnia Sob 30 Cze 2018, 14:45, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 30 Cze 2018, 14:16 | |
| The member 'Jon Morensen' has done the following action : Dices roll
#1 'k6' : 1
--------------------------------
#2 'k10' : 8 |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 30 Cze 2018, 20:31 | |
| Najgorsze obawy pani Mutton zdawały się realizować właśnie w tym momencie. Tak jak przewidywała staruszka, pokaźny tłum uczniów na tak małej przestrzeni wieścił katastrofę. Kobieta widząc co się dzieje, ruszyła między stoły by nieco panować sytuację przed przyjściem wizytatora. Nie chciała nawet myśleć, co mężczyzna sobie pomyśli widząc sceny rozgrywające się w szklarni. W pierwszej kolejności emerytowana nauczycielka dotarła do Castiela, który oglądał swoje obrażenia po spotkaniu z pokrzywą. - Panie Horn - odezwała się ostrym tonem sięgając po różdżkę. Złapała go za poparzoną rękę i nie bacząc na ewentualne sprzeciwy potraktowała go zaklęciem Rakkausinta, dzięki któremu Castielowi zostały tylko lekkie zaczerwienienia. - Będę zobowiązana, jeśli nie będzie się pan tak rozpychał przy innych. Wystarczy, że stanowi pan zagrożenie sam dla siebie... Po tych słowach kobieta oddaliła się w poszukiwaniu dalszych ofiar dzisiejszych zajęć. Dość szybko pojawiła się przy Resie, której na widok łez w oczach, nie miała serca nawet upominać za brak ostrożności. Uleczyła jej ręce Rakkausintą, które po interwencji nauczycielki były tylko trochę obolałe, ale pozbawione już pęcherzy. Pani Mutton wolała nie przesadzać ze zbytnią ingerencją w zajęcia, a lekki ból czy zaczerwienienie będą przypominać młodzieży o zachowaniu ostrożności. Zaskoczyła ją jednak ilość poparzeń od czyrakobulwy. Jedna z uczennic nawet wybiegła z cieplarni co zaniepokoiło staruszkę. Zauważyła jednak, że w stronę szklarni zbliżają się profesor Watts i wizytator, z czego ten pierwszy najwyraźniej postanowił odprowadzić dziewczynę do skrzydła szpitalnego. Pani Mutton rozejrzała się szybko, chcąc pomóc wychowankom zanim pan Cork przekroczy drzwi... Ostatnie czego jej było trzeba to mały pożar. Patrzyła z lekkim przerażeniem, jak Finn Gard z Hufflepuffu gasi swój płaszcz. Pokręciła tylko głową, zastanawiając się czy wydarzy się coś podobnego na oczach wizytatora, kiedy do jej uszu doszły kolejne przekleństwa tego dnia. Zdawała sobie sprawę, że poparzenia nie należą do przyjemnych, ale żeby młodzież używała takiego słownictwa to już na prawdę skandal! - Panie Black, proszę się wyrażać. - Oburczała młodszego z rodzeństwa Blacków. Może i Regulus zgrywał twardziela, ale po jego nietęgiej minie kobieta wiedziała, że nie wytrzyma do końca zajęć... - Proszę podwinąć rękawy, byle żwawo. Zaraz będzie tu wizytator! - poleciła nie spodziewając się sprzeciwu. Tak jak wcześniej potraktowała ucznia zaklęciem leczącym drobne obrażenia, jednakże w natłoku zdarzeń umknęło jej, że chłopak wpadł na pokrzywy również klatką piersiową... Rzuciła mu jeszcze ostrzegawcze spojrzenie i ruszyła w kierunku kolejnego ucznia, który niewiele wcześniej ranił jej uszy niewybrednym słownictwem. - Panie Marlow... - zaczęła cicho, podchodząc do stanowiska Puchonów. Tutaj sytuacja była o wiele mniej ciekawa. Staruszka odchrząknęła tylko, zostawiając ukradkiem swoją różdżkę na blacie stolika. - Proszę się obsłużyć i mi ją zwrócić po wyjściu z cieplarni. DYSKRETNIE. W momencie kiedy wróciła na swoje stanowisko przy drzwiach, do środka zajrzał łysiejący mężczyzna, poprawiając swoje okulary. - Pani Mutton? - zapytał, przyglądając się zarumienionej kobiecinie. Ta jednak nie dała po sobie poznać, że chwilę wcześniej hasała po całej szklarni ratując wychowanków z opresji. - Tak, to ja. Pan Cork, jak mniemam? Po krótkiej wymianie uprzejmości, nauczycielka zreferowała mężczyźnie co się do tej pory działo, rzucając na kilka zdarzeń kurtynę milczenia. Po zapisaniu słów staruszki, wizytator nadal stojąc opodal, rozglądał się po szklarni i notował dalej poczynania uczniów. Był wręcz zaskoczony, że poza jedną nieostrożną dziewczyną, wszyscy mieli się dobrze i pracowali cierpliwie...
Vini powinien oddać różdżkę pani Mutton przed opuszczeniem cieplarni Nessy zostaje odprowadzona do skrzydła szpitalnego przez profesora Wattsa Syriusz zostaje bez inwerwencji pani Mutton bo po polaniu wodą jego ręce mają się nieźle Osobom, które zgubiły ekwipunek zalecam go poszukać ;) + Regulus, za nieopisanie zbierania nasion, co nie jest tak całkiem bezpiecznie, łapie karniaka: drobinki żaru z krzaka przypalają mu koszulę
Zajęcia toczyły się dalej, a kilku uczniom najwyraźniej udało się ukończyć zadanie. - Moi drodzy - odezwała się nauczycielka dźwięcznym i donośnym głosem. - Osoby, które zebrały już potrzebne składniki proszę, by stawiły się przed cieplarnią. Ułatwi to pracę pozostałym. Pary i osoby, które mogą w kolejnym poście wyjść przed szklarnię: Vini&Rupert
Nessy&Nash Finn&Syriusz
Zadaniem reszty jest dozbierać pozostałe, ROŚLINNE składniki. Nie stawiam wam więcej przeszkód, jednakże pamiętajcie, że jesteście obserwowani ;) Niestosowne zachowania i odzywki mogą zostać odnotowane! POST WYJŚCIOWY DLA WSZYSTKICH ZOSTANIE NAPISANY Z MG. Kolejny post MG: poniedziałek (02.07), ok 21 - najlepiej, żebyście zdążyli ze wszystkim ;) ale w razie czego to się nie martwcie, możecie "wyjść" po tym terminie |
| | | Viní Marlow
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Sob 30 Cze 2018, 23:56 | |
| Rupertowi odpowiedział jedynie przeciągły jęk, potwierdzający, że owszem, żyje, ale jest to żywot nader marny i żałosny. Z wdzięcznością przyjął pomocną dłoń przyodzianą w rękawicę ze smoczej skóry i podźwignął się do góry, ostrożnie otrzepując szatę z ziemi i pojedynczych listków pokrzyw. Bełkotliwie potwierdził, że rudzielec powinien skończyć zbieranie potrzebnych im składników. Sam zebrał już wszystko, dlatego przystanął tak, by nie przeszkadzać nikomu w pracy i obserwował innych uczniów, w tym Ruperta. W pewnym momencie wybuchła czyrakobulwa, oblewając ropą dwie dziewczyny i młodszego Blacka, na co Marlow poruszył się niespokojnie, sięgając ręką do kieszeni szaty, gdzie zazwyczaj trzymał różdżkę, jednak jedyną rzeczą, która się tam znajdowała był niezadowolony Tost, wybudzony najpewniej podczas upadku. Swoje oburzenie takim traktowaniem zamanifestował delikatnym ugryzieniem poparzonego palca Viniego, na co ten syknął z chwilowym niezadowoleniem. Przestępował z nogi na nogę, marząc, że stoi przed nim kostka lodu, na której mógłby przysiąść choć na chwilę. Kiedy Rupert znów pojawił się u jego boku, na twarzy Puchona pojawił się standardowy uśmiech. Słysząc pytanie przesunął dłońmi po pośladkach z zamyśleniem. - Najwyraźniej wciąż jest zgrabny. Też tak sądzisz? - powiedział, śmiejąc się zaraz w głos. Nie lubił użalać się nad sobą w towarzystwie innych osób, obrażeniami przejmował się dopiero kiedy dotyczyły kogoś innego niż on sam. - Trochę tak jakby mi w niego dmuchnął chiński ognio.... Jego wywód na temat smoczego oddechu przerwała mu profesor Mutton, która dyskretnie przekazała mu różdżkę. Osłupiały Vini miał na tyle rozumu by szybko schować ją do kieszeni, ale jeszcze kilka sekund zajęło mu zanim w pełni zrozumiał co właśnie się stało. - Gdyby była nieco młodsza, poprosiłbym ją o pomoc... - westchnął, rozglądając się za jakimś ustronnym miejscem. W końcu przyczaił się za stosem pustych doniczek czekających na zasadzenie w nich roślin. Cudza różdżka leżała w jego dłoni jak kloc drewna, czuł, że nic nie łączy go z tym patykiem. - Rakkausinta - wymamrotał, lecząc nieco poparzenia. Nie wyszło mu to jednak tak dobrze, jak to bywało kiedy miał w ręku swoją własną różdżkę z brzozowego drewna. Dlatego dodał - Doloris Finis Mocno zredukował ból, choć miał świadomość, że to chwilowe rozwiązanie. Jedynym co pozostało było uporczywe swędzenie, które zmuszało go do podrapania się od czasu do czasu po tylnej części ciała. Ledwo wrócił do Ruperta, a do cieplarni wszedł wizytator, oglądając wszystko z zaciekawieniem i... zadowoleniem? Powiódł spojrzeniem po znajomych twarzach i stanowiskach i w istocie cały chaos jaki panował tu jeszcze kilka minut temu nagle zniknął. - Anderson oberwała czyrakobulwą, widziałeś? - zagadnął Ruperta, dyskretnie obserwując dziewczynę. Najwyraźniej i ona otrzymała pomoc od pani Mutton, wcześniej wyglądała o wiele gorzej. - A może chciałbyś przygarnąć ślimaka? Wiesz, jako pupila. One żrą wszystko co zielone, więc chroniłby Cię przed chwastami tego świata. Z tonu jego głosu dało się wywnioskować, że mówi zupełnie poważnie. Zebrał wszystkie roślinne składniki jakie udało im się zebrać, a ekwipunek jaki dostali na początek lekcji zostawił do wzięcia przyjacielowi. Zgarnął także leksykon, z którym (pod pretekstem zwrócenia książki) podszedł do profesor Mutton. Wraz z podręcznikiem podał jaj różdżkę, dbając o to, by żaden ciekawski wzrok nie wyłapał tego szczegółu. |
| | | Rupert Purée Gullymore
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Nie 01 Lip 2018, 13:49 | |
| Zbieranie fig pochłonęło go tak bardzo, że ciężko było mu podzielić swą uwagę między własne ręce i dbanie o ich płynną koordynację (co w jego przypadku z samej teorii jest oksymoronem), a to, co działo się wokół niego. Na szczęście nikt go już nie popchnął, nikt nie przeszkodził mu też w pakowaniu twardych owoców figi do kieszeni, dzięki czemu bezproblemowo wykonał swoje zadanie do końca. Dopiero gdy odwrócił się, miał szansę zobaczyć profesor Mutton krzątającą się w pośpiechu między uczniami. Ze ściągniętymi brwiami wrócił do Viviego. - Potwierdzam, potwierdzam - Rupert parsknął cicho śmiechem., lecz dostrzegł zbliżającą się w ich stronę nauczycielkę i odrobinę się zestresował. Może uznała, że mają zbyt dobry humor? Powściągnął śmiech i zacisnął usta w cienką linię. Nie mógł jednak powstrzymać się w stu procentach, toteż jego ramiona jeszcze trzęsły się od tłumionego wewnątrz chichotu. Kto by pomyślał, że tyłek przyjaciela będzie taki śmieszny? Ostatecznie jednak jego buzia rozdziawiła się szeroko, gdy pani profesor zostawiła Viniemu SWOJĄ RÓŻDŻKĘ, by uleczył się szybko sam. Rupert odprowadził ją do wejścia cieplarni oczami wielkimi jak spodki, aż nagle ogarnął, że kolega potrzebuje przykrywki. Przestąpił w miejscu kilka razy, po czym oparł się casualowo o stolik, zasłaniając swoją długą sylwetką kumpla, który poszedł w ustronne miejsce, by skorzystać z zaklęć leczniczych. Ciekawość go rozpierała - nigdy nie korzystał z cudzej różdżki. Swoja sprawiała mu czasem problemy, co dopiero taka niedopasowana, należąca do kogoś innego. Miał teraz tyle pytań dla Viniego... Musiał jednak powściągnąć język przed wizytatorem z Ministerstwa. - Co? - zapytał w pierwszej chwili, skupiony na relacjonowaniu profesor Mutton. Dopiero po kilku sekundach jego wzrok spoczął na pokrzywdzonej Resie. Zrobił zmartwioną minę, doprawdy poruszony widokiem smutku na jej twarzy. Współczuł jej z całych sił i gdyby mógł, przejąłby jej cierpienie... Ale no nie mógł. - Widzisz... Dlatego nie znoszę roślin - wysnuł wniosek do przyjaciela, kiwając w przekonaniu głową. - Najmniej winne osoby zawsze obrywają najbardziej... Biedaczka. Oby wszystko było w porządku - naprawdę się przejął! Tylko nie mógł już dłużej patrzeć, bowiem przyszedł czas na opuszczenie cieplarni. Powolnym, uważnym krokiem wyszedł na mały placyk przed wejściem. Gdy Vini oddał różdżkę, Rupert odciągnął go na bok i zapytał szeptem. - EJ, jak było?! No wiesz, tak nie swoją różdżką? |
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Nie 01 Lip 2018, 21:44 | |
| Skupiony na odnalezieniu odpowiedniej rośliny zupełnie zapomniał o obecności małego stworzonka, które jeszcze przed zajęciami postanowiło skryć się w kieszeni płaszcza chłopaka. Dopiero kiedy Rubin, coraz bardziej zniecierpliwiony brakiem uwagi zaczął kręcić się w małej kryjówce Nicolas przypomniał sobie o jego istnieniu oraz właścicielce owego stworzonka. -Rubin, nie mogę cię teraz wypuścić, wytrzymaj jeszcze chwilę – poprosił mówiąc w kierunku swojej kieszeni, co spotkało się z zadziwionymi spojrzeniami innych uczniów, lecz jak to miał w zwyczaju zignorował je, po czym wzrokiem wśród całej gromady odszukał brązowowłosą Everett wpatrując się w nią z nieco większym uporem maniaka niż powinien. Kiedy ta kierowana impulsem zwróciła na niego swoją uwagę, ten dyskretnie poinformował ją, że nadal ma jej zwierzaka, dając tym samym do zrozumienia, iż po lekcji mogliby porozmawiać. Miał wielką nadzieję na choć krótką wymianę zdań po porannym niefarcie dziewczyny. Następnie posyłając jej jeden ze swoich uroczych uśmiechów wrócił do książki. Szukanie odpowiedniego obrazka szło mu z wielkim trudem, dlatego kierowany intuicją oraz dobrym przeczuciem, chwycił po kwiatki z doniczki numer 12. Nie chciał by Lucas zrobił sobie krzywdę sobie oraz jemu, zwłaszcza patrząc na to jak wiele szkód zdążył już narobić. -Shaw, mamy już wszystko – oznajmił podchodząc do przyjaciela, przy okazji pomagając mu uprzątnąć bałagan, wtedy któryś z uczniów pojawiając się jakby znikąd, szamocząc się i rozpychając na wszystkie strony, trącił go łokciem w plecy, kiedy ten odkładał jedną z potłuczonych doniczek na podłogę. Kur…czaczki – zaklął widząc kątem oka morderczy wzrok pani Mutto, zahawiał się niebezpiecznie nad ognistym krzewem, na szczęście jego koordynacja ruchowa była na tyle rozwinięta, że w ostatniej chwili oparł o blat odwracając na pięcie w drugą stronę, łapiąc pion oraz unikając bolesnego w skutkach zderzenia.
Zbieram 12
Ostatnio zmieniony przez Nicolas Sharewood dnia Nie 01 Lip 2018, 21:56, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Nie 01 Lip 2018, 21:44 | |
| The member 'Nicolas Sharewood' has done the following action : Dices roll
#1 'k6' : 3
--------------------------------
#2 'k10' : 4 |
| | | Katarina Vento
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pon 02 Lip 2018, 15:31 | |
| Wizytator w końcu się pojawił, ale Katarina nawet nie zwróciła na niego uwagi. Była zbyt pochłonięta wertowaniem leksykonów, choć to już robiła trochę z przyzwyczajenia. Sprawdziła jeszcze raz listę składników w swojej głowie i doszła do wniosku, że potrzebują już tylko figi, którą wskazała poprzednio Jonowi, i stokrotki. To ostatnie wydawało się już zbyt proste, nie sądziła, by musiała to wskazywać swojemu kompanowi. Mimo to nie uszło jej uwadze kilka wypadków, które miały miejsce w trakcie zbierania ziół i cieszyła się, że nic nie postanowiło podpalić jej włosów, bo wtedy mogłaby już dać się wyprowadzić z równowagi - a to zdecydowanie nie szło w parze ze skupieniem i prawidłowym wykonywaniem zadania. Zamknęła leksykon, westchnęła i spojrzała na Krukona. - No dobrze, jesteśmy już na finiszu. Ekwipunek prawdopodobnie jeszcze nam się przyda, biorąc pod uwagę pozostałą część przygotowywania mikstury, więc chyba jednak zabiorę się za szukanie go. Jeśli mi pomożesz uwiniemy się z tym szybciej, a potem ty dokończysz zbieranie składników. Ja natomiast zadbam o porządek na stanowisku pracy. Znowu nie zapytała go o zgodę czy chociaż opinię, ale była spokojna o to, że Morensen dostrzeże logikę w tym rozumowaniu. W końcu zależało im na czasie, szczególnie, że parę osób już skończyło tę część. Rozglądnęła się, przy okazji zastanawiając jakim sposobem cały jej ekwipunek wyparował. Szybkim spojrzeniem omiotła inne pary i od razu odnotowała, że nikt z obecnych tu uczniów nie wszedł w posiadanie nie swoich pomocy naukowych. Dziwne, przecież nie dostał nóżek i nie poszedł na spacer. Duch zabrał? ...W sumie, to było prawdopodobne, widywała co jakiś czas nowego lokatora niematerialnego towarzystwa, więc istniało ryzyko, że postanowił poprzeszkadzać tu i tam. Jak dzieci, westchnęła w duchu, po czym zaczęła szukać. Pod stołami, w pobliżu dziesiątek doniczek, ostrożnie zaglądając czy nie postanowiono ukryć przedmiotów w pobliżu mandragor, nawet jeszcze raz przejrzała rzeczy w swojej torbie. Nic, nawet najmniejszego śladu.
|
| | | Jon Morensen
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pon 02 Lip 2018, 16:03 | |
| Jon był zdecydowanie zadowolony z tej współpracy, gdyby brnął przez wykonywanie zadań samemu, tak jak miał to w zamiarze na samym początku, załapałby niezłe opóźnienie. Dobrze, że Katarina miała własny leksykon. Chłopak wrócił i wręczył słoiczek z płomiennymi nasionami rudej koleżance. W drodze powrotnej zaobserwował jednak różne „incydenty”, spowodowane niezdarnością, małą ilością wolnej przestrzeni lub złośliwością innych sił. -Tak, ekwipunek na pewno się przyda. Srebrny sztylet raczej nie jest przedmiotem przydatnym przy hipogryfach czy zielarstwie, co nie?. Nie mówiąc nic więcej, Jon zabrał się za poszukiwania. Omiótł wzrokiem najbliższe stołki, doniczki i wszelkie inne zakamarki. Nic z tego! Krukon przybrał na wpół zatroskaną, a na wpół rozeźloną minę i przystanął na chwilę. Popatrzył na krzątającą się, niczym wiewiórka w parku, Katę. Coś zaczęło go zastanawiać. Nie ruszaliśmy się nigdzie dalej, a wchodząc do cieplarni na pewno mieliśmy woreczek ze sobą. Ehhh, cholera. Czy to jakieś złośliwe duchy nam przeszkadzają? Irytek, czy też inna zaraza? W czasie tych rozmyślań, Jon po raz kolejny lustrował przestrzeń dookoła. W końcu jego wzrok zatrzymał się na znajomym pakunku. - Vento. Stój.. Jon podszedł do dziewczyny i sięgnął w kierunku nieco zarośniętej półki nad jej głową. Wymacał woreczek i ściągnął go na dół, aby sprawdzić zawartość. Wszystko było na miejscu: krzesiwo, rękawice ze smoczej skóry i srebrne ostrze. -Wiesz co, mam wrażenie, że to sprawka jakiegoś ducha. – westchnął. – No! Nieważne. Mamy sprzęt, pośpieszmy się i zbierzmy resztę składników, partnerko.
|
| | | Katarina Vento
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pon 02 Lip 2018, 16:21 | |
| Kiedyś Jon sięgnął nad jej głowę już myślała, że będzie się naigrywał z jej wzrostu. Pomyliła się, aczkolwiek faktycznie, z jej dumnym metr sześćdziesiąt nie zauważyłaby pakunku na takiej wysokości, szczególnie, jeśli był ukryty między doniczkami. Wyciągnęła dłonie, by odebrać swoją własność, posyłając Jonowi całkiem sympatyczny uśmiech. Skinęła głową w geście podziękowania, po czym schowała ekwipunek głęboko do torby, tym razem zamykając ją na zatrzaski, żeby mieć pewność, że duch czy nie duch, nikt nie ograbi jej z pomocy. - Dziękuję. Przyznaję, że na tej wysokości miałabym problem z odnalezieniem zguby. Dobrze, że z ciebie chodząca drabina. - brzmiało to trochę jak przytyk, ale humorystyczne intencje Vento zdradzał wciąż widniejący na jej ustach uśmiech. Musiała dojść do wniosku, że praca w parze była bardziej przyjemna niż zazwyczaj, pewnie dlatego, że trafiła w końcu na osobę, która wie co robi i ma wiedzę, która uzupełnia jej braki. No i zauważyła, że starsi chłopcy już mają więcej oleju w głowie, widocznie hormony w tym wieku powoli odpuszczają. Jakikolwiek nie byłby tego powód, rudzielec cieszył się, że postanowił zaciągnąć Morensena do współpracy. Kto wie, może jednak zgodzi się na horoskop, gdy już skończą całość zadania. - No dobrze, kryzys zażegnany, ale przed nami wciąż dwa składniki. Nie ma co dłużej przedłużać, a szybciej to skończymy, jeśli się rozdzielimy. Ja zajmę się figą, a tobie zostawiam stokrotki. - dodała jeszcze, po czym skierowała się w stronę fioletowej doniczki(nr 11). Zmniejszyła zasoby drobnego krzewo-drzewka o jeden owoc i szybkim krokiem wróciła na stanowisko, po drodze umieszczając zdobycz w małym słoiczku. Udało jej się wyprzedzić minimalnie Krukona, więc od razu zabrała się za porządkowanie ich stołu. Ułożyła leksykony rocznikami w równą min-wieżę, słoiczki poustawiała jeden obok drugiego w idealnie równej linii. Zmiotła też wszelkie drobne śmieci na podłogę, wiedząc, że tam zostaną znacznie szybciej sprzątnięte. I tak stanęła, z torbą na ramieniu, wyprostowana, zwarta i gotowa.
Zbieram nr 11 |
| | | Jon Morensen
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pon 02 Lip 2018, 17:59 | |
| Jon odwzajemnił szczery uśmiech Katariny. Jak widać, uzupełniali się dzisiaj w wielu aspektach. Chłopak pokiwał tylko z aprobatą, obserwując czynności zabezpieczające cały ekwipunek. - Nie ma za co. W końcu jesteśmy jedną drużyną, prawda? Cały czas chodziło o sprawne wykonanie zadania, zdobycie punktów dla Ravenclawu i ewentualnie jakichś dobrych, dodatkowych ocen. Prawda jednak była taka, że wszystko teraz zależało od eliksiru. Prawie wszyscy drżeli teraz przed bojem z profesor Lacroix. Prawie. Krukon miał mieszane odczucia, ale bynajmniej się nie bał. Zachichotał w reakcji na przyrównanie do drabiny, przeciągnął się jak leniwy kot, prostując ręce i sam zażartował: - Chwilami można by pomyśleć, że mój ojciec wybrał sobie olbrzymkę, co? Niestety, miał dużo gorszy gust. DUŻO gorszy. No, pomijając może aparycję. – dodał w myślach, lecz nie przeciągał tego zbyt długo, nie było warto rozprawiać o rzeczach tak oczywistych jak nienawiść do jego rodzicielki.
Hormony? Starsi chłopcy? Może trochę w tym wszystkim prawdy, w tym momencie trzeba jednak powiedzieć, że Katarina błędnie oceniała blondwłosego pół-Skandynawa. To tylko zmęczenie fizyczne, niestabilność w postaci stabilności psychicznej (jakkolwiek to brzmi) oraz najważniejsze, w największej mierze: chęć wykonania swojej pracy dobrze. Jon mógł być łobuzem, mógł łamać regulamin, ale lekcje i oceny cały czas były w czołówce jego priorytetów.
Teraz pozostało już tylko zebrać resztę składników. Rudowłosa zaklepała sobie zbieranie figi abisyńskiej, więc Krukon poszedł poszukać stokrotek. Nie było to zadanie trudne, bo te proste kwiatki zdecydowanie wyróżniały się swoją prostotą wśród tylu dziwnych i kolorowych roślin. Niestety, znajdowały się pod przeciwległą ścianą cieplarni, dlatego Jon musiał przejść po nie okrężną drogą, omijając grupki uczniów i różne mniej lub bardziej niebezpieczne rośliny. W końcu dotarł do doniczki i zebrał potrzebne rośliny w pożądanej ilości. Stokrotka razy osiem… gotowe – potwierdził zbiory w myślach, pakując je do kolejnego, płóciennego woreczka. Obrócił się na pięcie i raźnym krokiem wrócił do Katariny, która to podczas jego nieobecności nie tylko zdobyła figę, ale także uprzątnęła ich stanowisko. - Dziękuję – powiedział, widząc porządek na ich stoliku. – Widzę, że mamy już wszystko. Wyjdźmy w takim razie przed cieplarnię. Dobra robota, Vento! Oto bukiecik dla Ciebie
Wyszedł razem z dziewczyną przed budynek. Przy wyjściu skinął tylko głową emerytowanej pani profesor i wizytatorowi, który najwidoczniej był zadowolony z przebiegu zajęć. Dobrze, że pani Mutton utrzymała wszystko pod kontrolą – pomyślał z ulgą.
Zbieram roślinki z doniczki nr 4
Ostatnio zmieniony przez Jon Morensen dnia Wto 03 Lip 2018, 21:50, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Resa Anderson
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pon 02 Lip 2018, 18:38 | |
| Z zaciśniętymi zębami miała wziąć się do pracy, kiedy swój obchód (obbieg? nieźle się ruszała jak na swoje lata) rozpoczęła profesor Mutton, dopadając kolejnych życiowych nieudaczników pokroju Resy i ratując im tyłki. Czasem nawet dosłownie. Była jej niesamowicie wdzięczna za brak jakiegokolwiek komentarza ze strony starszej kobiety, a przede wszystkim za zaklęcie, które niemal natychmiast ukróciło cierpienie. Przez dobrych kilka sekund przyglądała się swoim dłoniom, na których nie było już obrzydliwych pęcherzy i delikatnie pogładziła najbardziej bolące miejsce, sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Trochę pobolewało, ale nijak miało się to do tłuczka z całą siłą odbitego w jej stronę podczas meczu, była przyzwyczajona do bólu na tyle, by nie zwracać uwagi na taki drobiazg. Zaraz zresztą do cieplarni wszedł wizytator i Anderson nie chciała pokazać, że cokolwiek jest nie tak. Założyła więc kilka kosmyków, które wysunęły się z kucyka za uszy i nachyliła się nad leksykonem, szukając informacji na temat belladony.
Szukam informacji na temat belladony
Szukała i szukała, wertowała strony, sunęła palcem wzdłuż kolejnych linijek tekstu, ale nie potrafiła odnaleźć się w pożółkłych stronicach opasłego tomu. W końcu podniosła wzrok i przesunęła nim po zgromadzonych w cieplarni uczniach - większość już skończyła, tylko nieliczni dalej gromadzili składniki. Oblizała wyschniętą wargę, zastanawiając się przez chwilę i zamknęła książkę, postanawiając zaryzykować. Podręczniki nie były jej dziś po drodze. Wzięła nożyczki i podeszła do [u]doniczki nr 16, obstawiając, że znajduje się w niej belladona.[u] Zerwała liście i umieściła je w pojemniczku, licząc, że się nie pomyliła.
Zbieram liście z doniczki nr 16
Rozejrzała się dookoła siebie, raz jeszcze w myślach powtórzyła listę składników i przejrzała to co nazrywała i zgromadziła w słoiczkach. W końcu zebrała wszystko i wyszła przed cieplarnię.
Ostatnio zmieniony przez Resa Anderson dnia Wto 03 Lip 2018, 21:54, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 Pon 02 Lip 2018, 18:38 | |
| The member 'Resa Anderson' has done the following action : Dices roll
'k6' : 1 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Cieplarnia nr 3 | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |