|
| Autor | Wiadomość |
---|
Samuel Silver
| Temat: Reakcje na posty. Nie 07 Wrz 2014, 22:07 | |
| Chyba wszyscy wiemy jak to działa? Już nie raz ludzie dosyć zabawnie reagowali na posty innych graczy. Reakcje można napisać, wlepić gifa, zaszczycić kogoś piosenką. Oh, co to będzie za frajda! Najlepiej wlepić linka do postu, na który reagujemy, żeby każdy mógł zobaczyć to dzieło. Marudy, bawmy się! |
| | | Gość
| Temat: Re: Reakcje na posty. Nie 07 Wrz 2014, 22:18 | |
| Kiedy czytasz posta, który jest dobry i ogarniasz, że to Gil napisał. I najlepsze, zero seksów i wywyższania się. KLIK! |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Reakcje na posty. Nie 07 Wrz 2014, 22:26 | |
| Kiedy czytasz posta Chanta i nie wiesz za bardzo o co chodzi. A co najgorsze, nie wiesz jak zareagować! Luca, życie na krawędzi. klik |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Reakcje na posty. Pon 08 Wrz 2014, 11:28 | |
| Na widok doboru grup. Syriusz i Regulus w jednej drużynie? Noooooooo... i Henry i Vane. I Rosier i Sol.[*][*]<- toto dla Rosiera oczywiście. |
| | | Dorian Whisper
| Temat: Re: Reakcje na posty. Sro 10 Wrz 2014, 21:40 | |
| |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Reakcje na posty. Sro 10 Wrz 2014, 23:22 | |
| ja nie mogę z tym człowiekiem. no nie mogę. po prostu nie mogę. od momentu "Aristos odłożyła chochlę" spodziewam się już tylko śmierci klinicznej ze śmiechu. KLIK! |
| | | Soleil Larsen
| Temat: Re: Reakcje na posty. Czw 11 Wrz 2014, 13:49 | |
| Tak miałam, jak przeczytałam z posta z 31 sierpnia tutaj. A potem miałam tak: jak się zastanawiałam co odpisać. |
| | | Dorian Whisper
| Temat: Re: Reakcje na posty. Wto 16 Wrz 2014, 14:02 | |
| To będzie jedyna poprawna reakcja na to, co przyszykował Lemur. klik |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Reakcje na posty. Sob 25 Paź 2014, 22:36 | |
| |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Reakcje na posty. Czw 27 Lis 2014, 10:10 | |
| |
| | | Harry Milton
| Temat: Re: Reakcje na posty. Sob 13 Gru 2014, 17:29 | |
| |
| | | Gruby Mnich
| Temat: Re: Reakcje na posty. Nie 11 Sty 2015, 14:15 | |
| Wzruszyłem sie postem Porunn, a raczej początkiem: - Cytat :
- Zasada pierwsza – nigdy nie ufaj nauczycielom, szczególnie jeśli nazywają się Jared Wilson. Najważniejsze jednak było to, że raczej nie chciał ich śmierci, co najwyżej wizyty w skrzydle szpitalnym.
Edit: TU w tym samym poście strzeliła Bombardą. Na patronusie. O zgrozo, umarłem i sie nie mogę podnieść z ziemi :D |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Reakcje na posty. Nie 08 Mar 2015, 17:44 | |
| |
| | | Benjamin Auster
| Temat: Re: Reakcje na posty. Sob 28 Mar 2015, 11:38 | |
| - kliknijmnie:
Z całego wyglądu Scarlett to oczy były najbardziej zmienne - mglista szarość tęczówek w zależności od światła mogła zawierać poświatę zieleni, a czasem nawet błękitu. Reszta pozostawała jakby nienaruszona w spokoju, zupełnie nie poddając się upływowi czasu. Niezależnie, czy ktoś sypał wokół obelgami, czy prowadzono miłą rozmowę, twarz rzadko kiedy wykrzywiała się w negatywnym wyrazie, sprawiając wrażenie zupełnie niezdolnej do tego typu mimiki. Co jak co, ale wyprowadzenie panny Wright z równowagi, było prawdziwą sztuką i jedynie nielicznym się udawało. Chodziło w tym przypadku również nie tyle o samą złość, co też i inne emocje, takie jak strach, zażenowanie, czy biorąc pod uwagę teraźniejszą rozmowę - znudzenie. Cały problem ze Scarlett polegał na tym, że zawsze starała się zachowywać zgodnie z oczekiwaniem innych. Biorąc pod uwagę owe względy, bardzo rzadko dziewczynie zdarzało się być sobą. Powodowało to również i inne konsekwencje, w tym fakt, iż tworzyła wokół siebie zwodniczą aurę. Chciała odszukać tego, co szukał Eric i stać się nim, zyskując możliwie największe zaufanie chłopaka. Jak jednak działo się naprawdę, czy Scarlett była znudzona? Nie do końca. Próbowała wychwycić jak najwięcej informacji na temat pana Henley'a, dlatego pochłonięta zadaniem rozważała każde jego słowo, czasem zdawała się być nieobecna, kiedy rozmyślała nad znaczeniem czegoś, niemniej jednak zawsze, jak zaciekawiona osoba, słuchała, co jej towarzysz ma do powiedzenia. Mimo tego należało przyznać, że temat dotyczący strzelania z łuku niefortunnie nie należał do jej ulubionych, choć potrzeba stworzenia dobrego wizerunku była znacznie ważniejsza od osobistych przekonań. Dziewczyna w myślach doszła do wniosku, że jest to zajęcie znacznie bardziej idiotyczne od Quidditcha, bezsensowne marnotrawstwo czasu i z góry ucieszyła ją wiadomość, że łuki na terenie Hogwartu są zabronione. Ale z drugiej strony, całkiem dobrze wiedzieć o tym całym sporcie, czy jakby tego nie nazwać, podsumowała. To nie jest takie głupie... To naprawdę nie jest takie głupie - uśmiechnęła się mimowolnie na myśl o wizji, która właśnie teraz zawitała u niej w głowie. -Hmm, rzeczywiście, to nietypowy sport. Co prawda nie znam się na nim, ale opowiadasz o całym strzelaniu z taką pasją, więc jak mogłabym być znudzona? -odezwała się, gdy Eric zakończył swoją wypowiedzieć. -Tego typu zainteresowania są niezwykle rzadkie, więc pewnie ciężko kogoś do nich przekonać. Stawiam, że sam się tym zajmujesz -spoważniała, lecz równie szybko jej twarz stała się radosna -Ale mogę się mylić, bo nie znam wszystkich osób. Tak czy inaczej, wiesz, to czasem jest smutne, jak się coś lubi, a nie ma się z kim na ten temat porozmawiać. Nie zakładam, że zdarzyło się to w twoim przypadku, mówię zupełnie ogólnie. Dodatkowo, na wieść o pytaniu, czy ją to interesuje, poruszyła od razu przecząco rękami, jakby chciała od razu zaznaczyć, że taka postawa zupełnie jej nie dotyczy. Daj spokój, przecież musimy jakoś się dogadać. Oto moje założenie. Jest już zbyt późno, żeby się wycofać, lecz wciąż za szybko, by być ze sobą całkowicie szczerym. Musiała przyznać, że sposób zachowania się Erica, szczególnie to patrzenie w sufit, było nade wszystko zabawne. W pewnym sensie Gryfon wzbudził sympatię dziewczyny, która mimo nie do końca autentycznego - zgodnego z wewnętrznymi przekonaniami zachowania, nie lubiła się również zbytnio nadwyrężać. Istniało bowiem gro osób, jakie samym widokiem irytowały ją i to nawet bardzo. Eric jednak nie należał do grona ani pyszałków o zawyżonym poczuciu własnej wartości, ani do cwaniaków cechujących się myśleniem, że taką osobę jak Scarlett, zdołają oszukać jednym fałszywym uśmiechem. Nie, Eric był w zupełności od nich inny. Pierwsze, co go cechowało, to naturalność zachowania. Poza tym, był po prostu sympatyczny. Do takich wniosków doszła Scarlett, stwierdzając, że wszystkie fakty wskazują ewidentnie na to, iż powinna się z chłopakiem w miarę możliwości lepiej zapoznać. Dodatkowo, dziewczyna uznała, że na swój sposób tym szczerym Gryfonom zazdrości, oni się niczym kompletnie nie przejmowali i zawsze mieli na twarzy swój prawdziwy nastrój. Z drugiej strony jednak miało to więcej wad niż jakichkolwiek zalet - przecież jest najłatwiejszym sposobem na narażenie się komuś, na zniszczenie znajomości i wiele innych rodzajów kłopotów. Osądzając, stwierdziła, że to zwykła, bezsensowna głupota. Nigdy nie osiągnęłaby swoich celów, gdyby zawsze mówiła, co naprawdę myśli. Pochwaliła więc siebie samą: To ewidentnie wskazuje na moją wyższość. Należało przejść jeszcze do jednej kwestii, a mianowicie, co pragnie przez tę rozmowę osiągnąć? Scarlett wiedziała, że dla osób kochających przygody, jej punkt widzenia może się wydać zupełnie nudny. Na razie szukała różnych stron, czy jakby to ująć, Erica, by wiedzieć, w który mniej więcej ton uderzyć. Wiedziała jednak, że granice niezależnie od wszystkiego, postawione być muszą. Co jak co, ale na pewno nie jest jedną z tych osób, która chętnie zgodzi się na łamanie regulaminu, różne dziwne pomysły... (Przed jej oczami zagościła wizja całej grupki Gryfonów i przez moment miała wrażenie, że robi jej się niedobrze) Nie. Ona kompletnie do takich rzeczy nie pasowała, ale uznała na razie, iż nie będzie z tego powodu siebie przekreślać. Bo na co też komu jedna osoba z wielu, zwłaszcza, jeśli jest z zupełnie innego, znienawidzonego domu? To prawda, wolała bardziej spokojniejsze metody spędzania czasu, ale, w gruncie rzeczy, nie należała przecież do Domu Lwa, więc na pewno musiałaby się różnić. Gdyby chciała się na siłę przypodobać, przecież nawet kilkuletnie dziecko domyśliłoby się, że coś jest nie tak. Nie tędy droga. Scarlett stwierdziła, że to całkiem trudne, ale również i dające olbrzymią satysfakcję. Dziewczynę ciekawiło, co z tego wyniknie. Musi zrobić tak, by później niczego nie żałować. -Przy okazji -odezwała się, żeby jakoś kontynuować konwersację. -Lubisz ćwiczyć, prawda? Wiążesz z jakimś sportem, albo choćby Quidditchem, swoją przyszłość, czy po prostu tak spędzasz wolny czas? Jeszcze raz postanowiła się rozejrzeć. Jeśli aż tak pochłonie ją rozmowa, może mieć to w sobie fatalne skutki. Uznała jednak, że sytuacja wcale nie uległa jakimś poważnym zmianom, co prawda goście przychodzili i wychodzili, ale były to zupełnie nieistotne, niekiedy widziane po raz pierwszy, twarze. -Ciężko się z tobą nie zgodzić -stwierdziła, gdy wymiana zdań przeszła na temat numerologii. -Nie mam nic do numerologii, ale ludzi znacznie lepiej poznać osobiście, niż przewidywać, jacy mogą być. Dodatkowo, można spędzić czas ciekawiej od obliczania konkretnych wyników, albo... Nie, nie wiem, jakich jeszcze rzeczy. Ciekawiło ją, co by jej wyszło, ale równocześnie wolała o tym nie wiedzieć. Poza tym wątpiła w te całe liczby. Nauka dla naiwnych. -Nie wiem, kto zrobił, ale z drugiej strony jest też pewna zaleta. W końcu numerologia nie należy do przedmiotów obowiązkowych... Jeśli ktoś się tym interesuje, a może, to raczej nie ma przeszkód. Mimo wszystko chcąc nie chcąc numerologia zdaje się mieć dużo swoich wielbicieli, więc myślę, że raczej przez to utrzymała się jako rodzaj lekcji w Hogwarcie. Mugole. Jedna z bardziej interesujących Scarlett spraw. Tak naprawdę, gdyby mogła, wypytałaby się dosłownie o wszystko. Na ten moment postanowiła się powstrzymywać, bo czasem jedno pytanie było w stanie popsuć całą atmosferę rozmowy. -Widzę, widzę -odpowiedziała z uśmiechem. -I raczej w niczym to nie przeszkadza, tak przynajmniej myślę. ...czyli dobrze pamiętałam, że macie technologię -dodała z nutą zadowolenia w głosie. Nie wiedziała dużo o mugolach lub raczej nie dostatecznie dużo, by mogła być z siebie całkowicie dumna. -Czekaj, chyba się pogubiłam. Hmm -zastanowiła się, próbując zrealizować cały natłok informacji, jaki do tej pory udało jej się wyłapać. -Więc samochód służy im do przemieszczania się, tak? I nie lata? A może jednak... No nieważne, chyba rzeczywiście zadaję za dużo pytań -zaśmiała się serdecznie. -Ale zrozumiałam, że twój tato je naprawia. Twoim zdaniem mugole mają łatwiejsze życie niż czarodzieje? To ciekawe. Zawsze wyobrażałam sobie ich codzienność jako o wiele bardziej skomplikowaną, bo jednak posprzątać coś czy ugotować bez pomocy czarów, idąc do trudniejszych zajęć, musi wymagać znacznie więcej czasu. Kiedyś nawet zastanawiałam się, czy starcza im dnia na odpoczynek po tym wszystkim. -Ach tak, o biologii trochę więcej słyszałam. Ale tylko trochę. Mugoloznawstwo? -na moment jej twarz przybrała całkiem inny wyraz, jakby się wahała, co powiedzieć; nie umiała już nad tym zapanować. Chętnie uczęszczałaby na wszystkie możliwe lekcje, ale na wiele rzeczy nie mogła sobie przecież pozwolić. Zapisanie się na ów przedmiot doprowadziłoby jej reputację do ruiny, zwłaszcza, że znajdowała w takim a nie innym domu. To było znacznie ważniejsze niż zaspokojenie pragnienia wiedzy ciekawostkami o życiu mugoli. Poza tym, Scarlett z góry zakładała, że znając życie i tak nie dowiedziałaby się tam niczego konkretnego. -Ech, może i bym chodziła, ale zapisałam się już na ONMS i na razie powinno mi wystarczyć. Mugolami się interesuję w ramach czegoś nowego, innego, nie żebym aż tak chciała zgłębiać o nich wiedzę. Jeśli ci to przeszkadza, nie będę już więcej o nich pytać -dodała, pragnąc wyczuć dokładniej sytuację. -Nie chciałam cię urazić, w razie czego. Jak mówiłam, zadaję stanowczo za dużo pytań, mimo że i tak staram się jakoś zachować umiar. Jeśli zaś chodzi o Quidditch, cóż, w takim razie trzymam kciuki, jeśli chodzi o twoje dostanie się do drużyny. Na jakiej pozycji chcesz grać? Co prawda, raczej nie kibicuję nikomu, ale z drugiej strony nie mam powodów by źle życzyć innym, a zwłaszcza - jak do tej pory sądzę - tobie. -Rozumiem -westchnęła, a jej twarz przybrała znacznie bardziej poważny wyraz. Wydawała się być nieco zmartwiona tym wszystkim, jakby zastanawiając się dokładniej nad całym wyobrażeniem aktualnie poruszanego tematu. -Wiesz, nie mam zamiaru bronić Slytherinu, ale również nie będę opowiadać się po stronie Gryffindoru. Zdaję sobie sprawę, że stosunki między tymi domami nie są zbyt dobre i raczej nic nie wskazuje na ich poprawę. Z drugiej strony, nic mi do spraw niektórych osób. Jest, jak jest i raczej tego nie zmienię -wzruszyła ramionami. -W każdym razie -znów nieco złagodniała. -Cieszy mnie twoja opinia. To miłe. Na wieść o tym, że powinna powiedzieć coś o sobie, Scarlett wydała się być nieco zmieszana. W rzeczywistości, naprawdę nie wiedziała, co mogłaby Ericowi przekazać. Zdawała sobie sprawę, że musi być w tej kwestii ostrożna i uważać na to, co mówi. Musiała sprawić wrażenie interesującej osoby, nawet dla kogoś takiego jak Gryfon, który co prawda w ogóle nie rozumiał jej osobistych problemów i celów (i nigdy nie zrozumiałby, tak przynajmniej zakładała), z drugiej strony nie istniała możliwość kłamania, bo przy jednym konkretniejszym pytaniu od razu zostałaby zbita z tropu. Postanowiła rozegrać więc to w miarę dyplomatycznie, na ile tylko potrafiła. -O to akurat się nie boję -odpowiedziała na sam początek, gdy tylko chłopak nadmienił zagrożenie popadnięcia w narcyzm. Zdawało się, że jest nieco rozbawiona tą wizją, bo nawet nie zakładała, że taka sytuacja mogłaby mieć miejsce. -No dobrze... To trochę ciężkie, mówić na własny temat, teraz zdałam sobie z tego sprawę. Jak już przedtem powiedziałam, lubię zaklęcia. I książki. Ogółem, jest wiele rzeczy, które mnie ciekawią. Nie będę ukrywać, że chętnie się uczę. Dla niektórych może się to wydawać nudne, ale dla mnie świat jest niezwykle ciekawym miejscem, o którym pragnę się jak najwięcej dowiedzieć. Z takich bardziej konkretnych rzeczy, lubię stworzenia, zarówno magiczne i niemagiczne. Niektóre z nich ciężko odszukać i poznać, ale na pewno daje to satysfakcję. Dlatego wspominałam wcześniej, że zapisałam się na ONMS. Co by tu jeszcze... Nie chcę cię w końcu zanudzić. Wierz mi lub nie, tego wszystkiego się całkiem sporo uzbierało. Hmm. A masz może jakieś pytania? Wtedy będzie mi łatwiej coś powiedzieć. Kątem oka zauważyła, że na talerzu Erica zaczynało ubywać brukselek. Jednego była pewna - kiedy już pójdą, każdy w swoją stronę, wolałaby wiedzieć, że to spotkanie będzie początkiem znajomości, a nie jedynie spontanicznym wypadkiem, który zaraz ulegnie zapomnieniu. Nie traktowała tego aż tak poważnie, ale nie chciała też, by całość poszła na marne
prawie dwa tysiące słów. może to kac, ale teraz czuję się marnie |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Reakcje na posty. | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |