|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Mistrzyni Alpacalipsa
| Temat: Lamenty Pią 05 Wrz 2014, 13:21 | |
| |
| | | Anonim
| Temat: Re: Lamenty Sob 06 Wrz 2014, 14:22 | |
| Krótki regulamin ustalony przez Mistrza Lemura:1.1 Czas na odpisanie na posta wynosi 48 godzin. Jeśli przez ten czas nie otrzymam od danego gracza odpowiedniej wzmianki, spotka go niespodzianka. Jeśli będziecie mieli opóźnienie/zdarzenia losowe – piszcie do mnie na prywatną wiadomość na Mistrza Lemura. Wówczas dostaniecie w mniejszym stopniu jakąś (być może) miłą niespodziankę, dzięki której reszta wydarzeń nie będzie blokowania. Między postami Mistrza Lemura będzie 48 godzin przerwy. 1.2 Nie napisanie 2 razy z rzędu bez usprawiedliwienia, z miejsca eliminuje dalszą postać z gry. Oczywiście z nieprzyjemną niespodzianką na zwieńczenie obozu. 2. Piszemy posty dotyczące 3 rodzajów zachowań/reakcji: - co robi postać dokładnie - co zrobi postać jeśli się jej uda - co zrobi postać jeśli się jej nie uda Czas niedokonany. Przykład: - Cytat :
- X widząc pojawiający się przed nim cień jest przekonany, że to nie jest żaden z jego towarzyszy podróży. Wyciąga różdżkę i próbuje rzucić zaklęcie Lumos, aby przyjrzeć się twarzy nieznajomego stworzenia. Jeśli zaklęcie się powiodło, uskoczył w stronę krzaków. Nigdy nie wiadomo, czy ów stwór jest przyjaźnie nastawiony. Jeśli zaklęcie nie trafiło w personę przed nim – przygotował różdżkę do rzucenia kolejnego zaklęcia, chowając się za drzewo będące pewniejszą skrytką.
3. Limit słów na post – 500. 4. Pamiętajcie, że poczynania waszych postaci mogą być podglądane i śledzone, a za niewłaściwe zachowanie będą wyciągnięte konsekwencje. 5. Kostkami rzucać będę Ja w zależności od stopnia trudności zaklęcia/działania/pułapki/cokolwiek, czego się podejmiecie. 6. Wszelkie wątpliwości/pytania/zażalenia/etc. przyjmuję tylko i wyłącznie na prywatnej wiadomości na koncie Mistrza Lemura. * Drużyna Lamentów: 1. Porunn Fimmel 2. Ben Wats 3. Luca Chant 4. Carney Ua Duibhne * Skrzat trzymający waszą czwórkę za dłonie przeteleportował was na… polanę. Dokładniej stoicie między wysokimi źdźbłami trawy, obserwując jak wiatr zgina je i przesuwa wedle własnego kaprysu. Dłoń, która was wcześniej trzymała zniknęła gdzieś i kiedy zaczęliście rozglądać się bądź nawoływać skrzata – ten z pewnością nie odpowiedział. Trawa zakryła jego sylwetkę całkowicie, a nawet wystające uszy nie pomogły mu w przebiciu się przez kamuflaż. Zostaliście pozostawieni samym sobie z przeświadczeniem, że na obozie nie jest teraz bezpiecznie, a nauczyciele próbują ocalić resztę uczniów przed niepowołanymi łapami śmierciożerców. Stoicie niemalże obok siebie, stanowiąc przypadkowo stworzoną grupę nastolatków, których zadaniem jest… przeżyć. Macie czas do namysłu co dalej, wiedząc że wszelkie próby teleportacji są zbyteczne a zapory uniemożliwiają Wam zastosowanie poznanych wcześniej sposób transportu. Słońce świeci wysoko na niebie, więc jest w pewnością gdzieś w okolicach południa. Nagle, Poruun poczuła smagnięcie w okolicach pośladów, jak gdyby niewidzialna persona postanowiła sprawdzić jego jędrność. Nic bardziej mylnego – po odpowiedniej reakcji charakternej dziewczyny, kiedy sięgnęła już dłonią do kieszeni spodni, mogła wyczuć pod opuszkami palców kopertę. Nim wrzawa po zachowaniu Ślizgonki opadła, Carney mógł poczuć dokładnie to samo – z tą różnicą, że skrzat nie zdążył wsunąć do kieszeni spodni czerwonej racy gotowej do odpalenia w każdym momencie i ta upadła na podłoże.
W kopercie znajdował się list:
- Cytat :
- Uczestniku! Uczestniczko!
Skoro czytasz ten list oznacza to mniej więcej tyle, ze rozpoczął się II. etap obozu, a Ty jesteś jego szlachetnym uczesnikiem. Gratulacje! To już pierwszy sukces na tej wyboistej ścieżce, jednak zanim będziemy wspólnie świętować Wielkie Zwycięstwo musisz poznać parę detali. Nie. Nie możesz zrezygnować ani uciec. Zostaliście podzieleni w zespoły, a Waszym zadaniem jest współpracować i wspólnymi siłami realizować postawione zadania. Wskazówka po wskazówce dotrzecie do miejsca w którym znajdziecie nagrodę. Puchar. Panno Porunn, prosimy się tym razem powstrzymywać. Szcególny nacisk połóżcie na pracę zespołową, to klucz to zwycięstwa. Jeśli zrobi się zbyt niebezpiecznie, co oczywiście się nie stanie, bo jesteście w pełni bezpieczni i pod opieką, to możecie wezwać pomoc przy użyciu czerwonej racy.
Powodzenia. Patrzcie pod nogi i noście szaliki. Ps.Niech ktoś dopilnuje, by pan Kayneth nie rzucał zaklęć
Co robicie? |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Lamenty Sob 06 Wrz 2014, 16:46 | |
| Koniec obozu wiązał się z tym, że Porunn zobaczy w końcu swojego ojca i siostrę, z którymi zdążyła już mocno zatęsknić. Z niecierpliwością czekała, aż wszystko się skończy, a dyrektor w końcu przestanie mówić. Cóż, nawet jeszcze dobrze nie zaczął, gdy zaczęło się zamieszanie, które szybko przerodziło się w chaos. Rozejrzała się wtedy nerwowo dookoła, po czym poczuła, jak coś lub ktoś chwyta ją za rękę i chwilę później znalazła się w innym miejscu, zupełnie nieprzypominającym to, w którym jeszcze kilka sekund temu była. Wysoka trawa sięgała jej niemalże do pasa, przez co niekoniecznie czuła się komfortowo. Rozejrzała się dookoła i zmarszczyła brwi, spoglądając na osoby w swojej grupie. Watts, Ua Duibhne i Chant. Cudowny skład, lepszego nie mogła sobie wymarzyć, jeśli chodziło o walkę o własne życie. W dodatku ta mała Glizda zwana Skrzatem Domowym się zgubiła i zostali całkiem sami. Lepszego scenariusza nie można było więc wymyślić. Jeśli to kolejny test, który miał za zadanie sprawdzić ich zdolności, to naprawdę wolała już w nim nie uczestniczyć. Zrobiła kilka kroków do przodu, aby znaleźć skrzata, który może faktycznie był aż tak mały, że nie było go widać. Wszystkie próby poszukiwawcze jednak spełzły na niczym, a Ślizgonka siarczyście zaklęła pod nosem, nie szczędząc sobie nie do końca kulturalnych określeń. Dotknięcie, które poczuła na pośladkach sprawiło, że jeszcze przez chwilę szpetnie przeklinała, po czym zamaszystym ruchem sięgnęła po różdżkę, gdy nagle… jej palce napotkały coś innego. Koperta? Z zainteresowaniem otworzyła ją i zaczęła czytać na głos list, aby wszyscy mogli go wysłuchać. Na wzmiankę o pucharze i o tym, żeby się powstrzymała… prychnęła pod nosem. Ona wcale nie była kleptomanką pucharową, co to, to nie. Wystarczy jej ten mruczący pucharek, który będzie zajmował honorowe miejsce w jej pokoju. O tak. Jeśli oczywiście kiedykolwiek jeszcze postawi stopę na jej włościach. Drugi etap mógł jej to trochę przeszkodzić i zdawała sobie z tego sprawę jak nikt inny. Nie sądziła, żeby nauczyciele mieli oko na poczynania uczniów, skoro dopiero co uciekli z obozu, który prawdopodobnie stanął już w płomieniach. Na tę myśl mimowolnie się wzdrygnęła. Może jednak nie było tak źle, jak zakładała, jednak należała do osób, których wizje miały odcienie szarości. Lepiej zakładać, że może być już tylko gorzej, żeby przypadkiem się nie rozczarować gdzieś po drodze. - Osobiście uważam, że powinniśmy się ruszyć, bo od stania na pewno nic nie osiągniemy. Poza tym mam wrażenie, że coś się czai w tych krzakach, a ja osobiście nie mam zamiaru spotkać się z tym twarzą w twarz… A, Carney, podnieś to to czerwone, co upadło na ziemię, jest nam potrzebne – powiedziała oschle, tonem, który w żadnym wypadku nie tolerował sprzeciwu. Gdyby ktoś miał wątpliwości, Porunn mimowolnie starała się objąć rolę przywódcy, chociaż powinni działać razem. Uważała jednak, że każdemu potrzebny był lider, który potrafił się bronić i myśleć strategicznie, a oni – stojąc jak trzy kołki wbite w ziemię… sprawiają wrażenie przynęty, a nie wojowników, którzy walczyli o… właśnie, o co? O głupi puchar? Tak naprawdę Porunn miała nadzieję, że szybko to się skończy, nie wyjdą z tego jakoś specjalnie poobijani … Ona nie wyjdzie poobijana.
|
| | | Luca Chant
| Temat: Re: Lamenty Sob 06 Wrz 2014, 22:58 | |
| Obóz dobiegł końca. Nie mógł przywyknąć do tej myśli. Teraz miał po prostu wrócić do domu, a za kilka dni wsiąść do pociągu i rozpocząć kolejny rok nauki. Trochę żałował, że nie został w domu. Mimo tego, że zdobył kilka przydatnych umiejętności i równie miłych wspomnień, miał lekkie wyrzuty sumienia. Zostawił Matkę z firmą na głowie, bez żadnej pomocy - Hector starał się o staż u pani Pince, a on był na obozie... Wiedział, że sobie poradziła, ale mimo to żałował, że nie spędził z nią więcej czasu. Z lekkim zdezorientowaniem, a nawet cieniem strachu przyjął dziwny galimatias, który po prostu się zdarzył, w jednej chwili będąc na przemówieniu Dumble-Dumble, w następnej - gdzieś zupełnie indziej. Znał ten rodzaj magii z początku obozu i zajęć Odinevy, mimo wszystko jednak budziło to w nim pewną niechęć. Nie miał skończonych siedemnastu lat, więc nie poszedł na kurs teleportacji, średnio też go to pociągało. Niesmak zmieszał się ze zdziwieniem i lękiem. A potem wciągnął w płuca haust powietrza i poczuł się jak w domu. Znajdował się na leśnej polanie, miejscu pachnącym w sposób, który znał od szesnastu zgoła lat. Tu nie mogło go spotkać nic złego. Rozejrzał się dookoła, weryfikując towarzyszy niedoli. Była wśród nich niestety tylko jedna przedstawicielka płci piękniejszej, w dodatku jej twarz sugerowała, że ma poważny problem ze wszystkim, co chodzi na dwóch nogach. No cóż. Potwór nie potwór... Zrzędzenie z jakim zaczęła macać się po tyłku utwierdziło go w przekonaniu, że nie chce zawierać z nią bliższej znajomości. Przy okazji pomacał dyskretnie, korzystając z tego, że sama też się macała. Miał tylko nadzieję, że w tym wypadku towar macany nie należy do macającego. Niestety nawet jej głos utwierdzał go w niechęci do niej, władczy, samolubny i wyniosły. Wzruszył ramionami, skupiając się na treści, a nie na wykonaniu. Miała rację, a nikt inny nie podjął się trudnego zadania zebrania całej reszty do kupy. Wzruszył ramionami. Był las, survival i drużyna, dla niego to była jedna z definicji dobrej zabawy. - Nie ma na co czekać. - Zgodził się krótko, gotowy do podążenia w bliżej teraz nieokreślonym kierunku. Słońce stało w zenicie, była to najlepsza pora na początek wyprawy. Czy był jakiś kierunek, w którym powinni podążyć? Jeśli nie, czemu by nie iść na wschód? tam musi być jakaś cywilizacja! Ustawił się twarzą w stronę słońca, spojrzał w swoje lewo - na wschód. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Lamenty Nie 07 Wrz 2014, 17:19 | |
| Zamieszanie powstałe podczas apelu nosiło wszelkie znamiona poważnej, potencjalnie niebezpiecznej sprawy, co tylko sprawiło, że Ben odruchowo sięgnął po różdżkę i odnalazł wzrokiem Sama. Grunt to trzymać się razem w takich sytuacjach – szczególnie biorąc pod uwagę nikłe zdolności Silvera w pojedynkach. Od samego początku ich znajomości zupełnie naturalnie przyjął rolę czegoś na kształt ochroniarza „jego wielkiego, łosiowego zada” i nie widział powodu, by nagle porzucić tę funkcję. Domowe skrzaty, które pojawiły się między uczniami pokrzyżowały jednak jego plany, zabierając obu Krukonów z zupełnie innymi grupami... Właściwie nawet ucieszyłby się z przeniesienia na cichą polanę, gdyby nie okoliczności i towarzystwo, w jakim przyszło mu przebywać. Nie zrozumcie go źle, Carney był w porządku, Lucę kojarzył z pokoju wspólnego Ravenclawu, ale Porunn? Znowu? Zmarszczył brwi, odganiając mgliste skojarzenie z kukiełkami na scenie wyciętej w kartonowym pudle, którym Wszechpotężny Imperatyw Narracyjny kazał wciąż na siebie wpadać. Tylko po co? Ben powoli rozejrzał się dookoła, obracając w palcach różdżkę, której nie wypuścił nawet na chwilę – byli zbyt odsłonięci w tej trawie, gdyby ktoś chciał ich podejść, miałby ku temu doskonałą okazję... - Co...? - zaczął, kiedy nagle rozległy się wściekle miotane przez Porunn przekleństwa, a Luca jakby nigdy nic skorzystał z okazji, by w ogólnym zamieszaniu i macaniu pośladków Ślizgonki, również sobie klepnąć. On sobie chyba nie zdawał sprawy z temperamentu panny Fimmel i jej upodobań do krzywdzenia osób postronnych – nie wspominając już o fakcie, że Ben poczuł smagnięcie czegoś oleistego i gorącego, co zagrzebało się w którejś z wolnych przestrzeni w klatce piersiowej. Wciąż miał żywo w pamięci nieplanowany pocałunek, który im się przydarzył (z jego winy, ale jednak) i choć logicznie nie miało to większego sensu, chyba był zły. I zazdrosny. Troszkę. Gdy jego dłoń wylądowała na ramieniu Chanta, musiał się nieco pochylić, by mruknąć na ucho niższemu Krukonowi: - Jeśli cenisz sobie swoje ręce i organy tam gdzie są, lepiej ją odpuść – wszystko oczywiście w tonie koleżeńskiej porady. - Jest nieprzewidywalna. A jeśli zmarszczka między brwiami pana Wattsa była nieco głębsza niż zwykle, to już inna sprawa. Po odczytaniu treści listu syknął krótko, pochylając się po racę, zanim Carney zdążył to zrobić. Czyli co, wszystko okazało się częścią planu dyrektora i nie istniało żadne realne zagrożenie? Było to jednocześnie uspokajające jak i irytujące – po co to całe przedstawienie, chcieli im napędzić strachu? Mało skuteczne, skoro notka tłumaczyła, że byli bezpieczni i nadzorowani. Zaklął po szkocku, choć raz ciesząc się, że został nauczony tak hermetycznego języka. - Trzeba zejść z widoku, jesteśmy tutaj jak zwierzyna na odstrzał – zgodził się zresztą. - Chodźmy w te drzewa, musieli gdzieś zostawić wskazówki do zadań. |
| | | Carney Ua Duibhne
| Temat: Re: Lamenty Pon 08 Wrz 2014, 13:04 | |
| Carney, z niezrozumiałego pewnie dla innych powodu, lubił słuchać przemówień. Nie ze względu na ich częstą pompatyczność i podniosłość, które wzruszały chyba jedynie Amerykanów, ale dlatego, że między wybrzmiewającymi słowami nierzadko czaiły się inne, te ukryte. Akurat Dumbledore był mądrym czarodziejem, który sztukę manewrowania wypowiedzią miał opanowaną znakomicie, ale prawdę zazwyczaj zdradzały jego drobne zmarszczki, układające się odpowiednio do skrywanych emocji. Młody Ua Duibhne całkiem nieźle radził sobie z odczytywaniem innych, nie tylko w takich sytuacjach - tym razem jednak nie przeczuł tego, co miało się zdarzyć i zanim się zorientował, wraz z trójką innych uczniów znalazł się na polanie, otoczony wysoką trawą, od której załaskotało go w nosie. Kichnął mocno, po czym stwierdził, że coś chyba musnęło jego tyłek... - Co do... – mruknął i zauważył racę leżącą koło jego stóp. Chciał po nią sięgnąć, zgodnie z sugestią Ślizgonki, jednak Ben go wyprzedził. Carney zmarszczył czoło i wyrwał, być może ich jedyną, opcję ratunkową z rąk Wattsa. - Z jakiegoś powodu to ja ją dostałem, nie ty – powiedział do niego i wsunął przedmiot do kieszeni spodni. Nie uważał Krukona za gorszego, po prostu naprawdę sądził, że mogło to mieć jakiś cel. – Mogę na chwilę zobaczyć ten list? – zapytał Porunn, chcąc sprawdzić papier. Może krył się na nim jakiś zapis wykonany magicznym atramentem, który mógłby im coś zdradzić, podpowiedzieć? Wyjął zza paska różdżkę, przygotowując się do rzucenia zaklęcia. Jeśli uda mu się je rzucić, być może dowiedzą się czegoś nowego (Duibhne liczył się z tym, że może być to zły trop). Jeśli nie... no, to trochę będzie wstyd. W końcu 'aperecjum' to dość prosty czar. |
| | | Anonim
| Temat: Re: Lamenty Pon 08 Wrz 2014, 14:19 | |
| Powoli zaczynaliście uzyskiwać kompromis, a przywództwo Porunn okazało pełnię damskiego charakteru, który nakazywał posłuszeństwo ochroniarzom. Całkiem możliwe, że taki podział odpowiadałby większości paniom, jednak jak to wyglądało ze strony samych zainteresowanych chłopców? Otoczenie nie zmieniło się ani o jotę, w ocenie mogliście uznać, że wielkość polany na jaką zostaliście deportowani ma z pewnością dwa kilometry przekątnej, ponieważ horyzont znajdował się stosunkowo daleko. Spięcia między wami wisiały niczym chmura gradowa, podczas gdy Ben próbował bronić cnoty Porunn, a Carney uniósł się dumą, przejmując racę ratunkową w swoje posiadanie. Apercjum w wykonaniu Gryfona trafiło bezbłędnie w list, jednak niebieski błysk rozlał się po kartce nie ujawniając żadnej wskazówki, dzięki której moglibyście dowiedzieć się czegoś więcej. Luca przezornie próbował określić położenie kierunków kierując swoją twarz w stronę wschodu, nie dzieląc się póki co swoimi przemyśleniami na temat podróży w tamtą właśnie stronę. Jeśli byście jednak spojrzeli w stronę północy… Czego będziecie szukać, aby odnaleźć ten kierunek? Wybierzcie w następnym poście szczęśliwca, którego statystyki zabiorą udział w losowaniu! Rzut kostką pojawi się w następnym poście Lemura.
Schemat mnożnika: wiedza + 5* rzut kostką Musicie uzyskać wynik wyższy niż 40
* Proszę o uzupełnienie profili o link do Kart Czekoladowych Żab, ułatwi to rozgrywkę zarówno Mi, jak i Wam. Kolejny post pojawi się 10.09 (śr) około godziny 14:30 |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Lamenty Pon 08 Wrz 2014, 16:32 | |
| Małe zamieszanie wywołane ogólnym zdezorientowaniem wszystkich tu obecnych sprawiło, że przez chwilę zapomniano o tym, że stali na otwartym polu. Byli jak zwierzyna rzucona na przynętę czemuś większemu i znacznie silniejszemu, niż można było się spodziewać. Nie ufała temu miejscu i osobom, z którymi się tutaj znalazła. Jej chłodne spojrzenie błękitnych oczu przeszyło Lucę Chanta na wylot. Był zdecydowanie za blisko niej. W przekonaniu, że to chłopak dotknął jej pośladków swoimi brudnymi łapskami, utwierdziło ją to, kiedy Ben odciągnął kolegę i zaczął mu coś szeptać do ucha. Panna Fimmel znana ze swojego ognistego temperamentu wyjęła różdżkę i wycelowała ją w kierunku winnego Krukona, który zamiast rąk wydawał się mieć macki. Zmrużyła powieki i syknęła: - Portengo – gdyby zaklęcie się udało, a raczej powinno, biorąc pod uwagę fakt, że było jedno z najłatwiejszych, to spodnie i majtki Luki (czo te odmiany!) zsunęłyby się w dół. Nie miała zamiaru go oglądać, jednak nikt nie będzie jej dotykać tam, gdzie ona nie pozwala. Co to za wariat pozbawiony zupełnie instynktu samozachowawczego? Igrać z temperamentem Porunn i jej upodobaniami do robienia komuś krzywdy, to jak rzucić się pod pociąg. Jeśli jednak się nie uda, to trudno. Zostawi sobie zemstę na później. Teraz jednak fakt pozostawał faktem i cała czwórka nie ruszyła się nawet o milimetr do przodu, aby chociaż znaleźć jakąś wskazówkę. Nie licząc oczywiście Carneya, który łudził się, że jakakolwiek wskazówka może pojawić się na kartce papieru, którą dostali od Dumbledora. Ten staruch ostatnio dosyć mocno upodobał sobie znęcanie się nad uczniami, a szczególnie nad domem Slytherina. Zawsze wiedziała, że brodacz nie darzył ich zbytnią sympatią, przez to, że był zapatrzony w swoje dzielne lwiątka. Postanowiła jednak sprostać wyzwaniu, jakie im rzucił. Nie miała zamiaru stać i czekać aż ktoś po nich przyjdzie, oznajmiając, że są na przegranej pozycji, a puchar zdobył dajmy na to Kay El’Melloi, albo inna szlama. Wyciągnęła różdżkę przed siebie z zamiarem wypowiedzenia zaklęcia, które dałoby im chociaż trochę wiedzy dotyczącej tego, w jakiej sytuacji się znajdywali. Miała tylko nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. - Animalium Revelio – krzyknęła, aby zaklęcie miało więcej mocy. Musiała wykluczyć chociaż to, że są obserwowani. Jeśli zaklęcie się uda, to będą mieli pewność, że w gąszczy wysokiej trawy nie czeka na nich żadna niespodzianka i będą mogli iść spokojnie. Jeśli jednak jakaś siła powstrzyma jej zaklęcie i się nie uda, będzie to oznaczało, że byli skazani na niewiedzę i wszystko, dosłownie wszystko mogło się zdarzyć. Warto jednak być ubezpieczonym na wszelkie niedogodności i próbować zwyciężyć przeszkody. Jak na razie byli w kropce. |
| | | Anonim
| Temat: Re: Lamenty Pon 08 Wrz 2014, 18:11 | |
| Czar na Portengo
Mnożnik: magia użytkowa + rzut kostką poniżej 7 + x
Próg do przekroczenia: 9
Jeśli przekroczysz i Chant nie użyje czaru obronnego: jego spodnie (majtki zostają na miejscu) rozpinają się w ekspresowym tempie, zsuwając się tak gwałtownie w dół, że trudno mu utrzymać równowagę;
Jeśli nie przekroczysz: czar wyleciał z różdżki, ale trafił w Bena i podciągnął mu koszulkę, zasłaniając twarz.
Luca - uwzględnij w swoim poście czy próbujesz się bronić przed działaniem zaklęcia (zważając na to, że nie masz różdżki w dłoni).
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Lemur dnia Pon 08 Wrz 2014, 18:13, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Lamenty Pon 08 Wrz 2014, 18:11 | |
| The member ' Mistrz Lemur' has done the following action : Dices roll'Pojedynki' : |
| | | Luca Chant
| Temat: Re: Lamenty Wto 09 Wrz 2014, 22:03 | |
| Rozmiary polany nieco go niepokoiły. Coś takiego było prawie niemożliwe w naturze, wokół nich spokojnie zmieściłaby się niewielka osada. Obrócił się wokół własnej osi, czując jak falują mu włosy. Wszędzie wokoło pusta przestrzeń otoczona była pasmem drzew. Miał mieszane uczucia, rozglądając się wokoło. Gdy zamykał oczy czuł zapach lasu, utwierdzając go w przypuszczeniu, że gdy na powrót je otworzy, zobaczy wokół drzewa. Tak się jednak nie działo i ta nienaturalność... polany sprawiała, że się gubił. Po prostu wszystko było w porządku, ale jednocześnie nie było. Zmarszczył brwi, ostatni raz spoglądając na wschód. Teraz łatwo będzie tam zmierzać, ale z każdą chwilą słońce mniej dokładnie pokazywało będzie kierunki. - Najłatwiej będzie się poruszać po osi północ-południe. - Mruknął. Mimo pewnego braku lekkości i naturalności otoczenia prawa fizyki i biologii powinny obowiązywać. W takim razie każde drzewo i każdy kamień wskaże mu drogę. Mógł nawigować, czuł się na siłach, aby to robić. Zbierał się w całym swoim aspołecznym i chorobliwie nieśmiałym jestestwie, aby poinformować o tym pozostałych, gdy usłyszał ostrzegawczy szept. Nigdy nie podejrzewał kolegi z domu o taki brak dyskrecji i infantylność. Gdzie męska solidarność? GDZIE ZDROWY ROZSĄDEK? Spojrzał z obrzydzeniem na Wattsa, który w pięknym stylu podłożył mu Ślizgonkę. Wiedział, że może nastąpić różnica zdań, czy nawet mała kłótnia w obrębie drużyny. Dzieliło ich wiele rzeczy, takich jak płeć czy barwy, ale nie spodziewał się znaleźć przeciwnika w koledze z domu. Nieco go to zdziwiło i zabolało. Niezbyt delikatnie odsunął Wattsa ramieniem i stanął twarzą (i nie tylko twarzą) w kierunku Złośnicy. Uśmiechnął się i wsunął rękę do kieszeni, bynajmniej nie po to, by wyciągnąć różdżkę. Oparł dłonie na biodrach, w palcach prawej ściskając mały przedmiot. Nawet nie próbował się bronić, gdy go rozbierała. Jeśli miała ochotę popatrzeć, proszę bardzo! Czego jak czego, ale Engorgio nigdy nie musiał używać.* Nie spodziewał się, że wywrze takie wrażenie na kobiecie, tylko za pomocą umiejętnego dotknięcia w okolicach pośladków! Ustawił się tak, aby mogła go podziwiać w całej półnagiej krasie, jednocześnie zasłaniając się przed Wattsem. Kto wie, może kolega zobaczyłby coś nowego, nie chciał go peszyć. Przyjął zaklęcie na klatę, a właściwie nieco niżej, zachwiał się, ale nie przestał uśmiechać do chętnej Złośnicy. Chwilę później podciągnął spodnie i zapiął pasek. - No, nie mamy czasu na takie przyjemności. - Powiedział, poklepując ją pocieszająco po ramieniu. - Może innym razem. Wsunął jej w kieszeń** czarną wizytówkę z prostymi białymi literami. Tylko Luca Hercules Chant, adres i sowa. Bez zbędnych ozdobników. - Myślę, że im szybciej ruszymy, tym lepiej. - Powiedział rzeczowo, wskazując ręką północ. _____________________
Odmiana imienia Luca jest podlinkowana w moim podpisie. * spodnie Lucy - były za luźne i bez paska spadały, ale przynajmniej nie musiał ich powiększać ** rzecz jasna chodziło o tylną kieszeń. Łowca okazji. |
| | | Carney Ua Duibhne
| Temat: Re: Lamenty Sro 10 Wrz 2014, 12:10 | |
| Rzucenie zaklęcia się udało, jednak nie przyniosło efektów, jakie chciał uzyskać Carney. Nic nie powiedział, próbując udać, że przecież nic się nie stało, ale jego duma cierpiała, że wpadł na pomysł, który okazał się niewypałem. Podczas, gdy on starał się cokolwiek zrobić, Porunn i Luca najwyraźniej mieli ‘lepsze’ zajęcia. Zirytowało go to, bowiem nie mieli czasu na takie duperele. - Nie zachowujcie się jak durne pierwszoroczniaki – rzucił do nich, nie mogąc wyjść z podziwu, jak siedemnastolatkowie potrafili być czasem dziecinni. Przy całej tej sytuacji był gotów zrozumieć jeszcze Fimmel, która broniła się przed Chantem i jego macankami (choć beznadziejnym czarem). Chanta niby też rozumiał, bo Ślizgonka miała akurat całkiem fajny tyłek, ale to nie był czas i miejsce na takie zabawy. Chłopak z Ravenclawu zdawał się w końcu to pojąć, gdyż zaproponował ruszenie się z miejsca, co przypasowało Carney’owi. Potem będą myśleć, co dalej, bo to pustkowie nie dawało im zbyt wiele możliwości. - Prowadź, skaucie – powiedział do niego, wskazując ręką drogę przed nimi. A raczej jej brak, gdyż wszędzie była tylko trawa i trawa - ale wiecie, o co chodzi. Młody czarodziej nie schował różdżki z powrotem za pasek, tylko trzymał ją dalej w dłoni. Uznał, że lepiej być w razie czego przygotowanym i odpowiednio zareagować, gdy coś się wydarzy. I wcale nie miał na myśli spadających spodni. Chciał zdobyć ten puchar, z różnych powodów. Byłoby to całkiem fajne ukoronowanie jego wysiłków, jakie wkładał w naukę magicznych przedmiotów. Znak, że podąża właściwą ścieżką, by stać się aurorem, najlepszym z najlepszych. Pokazać bratu, że on też może być kimś tak wielkim, jak on. No, z tym to może trochę przesada, ale każdy sukces przybliżał go do spełnienia swojego marzenia. Nawet taki, jak wygranie złotego gara. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Lamenty Sro 10 Wrz 2014, 13:38 | |
| Tą bezsensowną, niepotrzebną sytuacją z tyłkami i spodniami tracili tylko czas – nawet nie chciał myśleć, jak daleko zaszły już pozostałe drużyny, jeśli współpracowały ze sobą choć odrobinę lepiej od nich. I między innymi właśnie dlatego Ben wolał robić wszystko po swojemu, nie licząc na niczyją pomoc. Pewnie machnąłby ręką na dziecinne zachowanie Chanta, ba! Tylko przewróciłby oczami na fakt bycia niezbyt subtelnie odsuniętym na bok, gdyby nie fakt, że Luca zaczepiał osobę należącą do Wattsowego pudełka z zabawkami, którego tykanie w jego obecności wywoływało średnio przyjemną reakcję. Niewielka grupka ludzi, jakich egzystencja stanowiła dla Krukona swego rodzaju pokręconą świętość i źródło rozrywki, miała w jego osobie wsparcie niezależnie od okoliczności. Nieważne w takich momentach domowe barwy. Ani drgnął, obserwując dalsze poczynania kolegi z roku. - Carney ma rację – przytaknął Gryfonowi na uwagę o pierwszoroczniakach, bo sam miał już tego dość i chciał zrobić coś konstruktywnego, co mogłoby pozwolić im w ogóle RUSZYĆ. - Jak się znasz na kierunkach, to prowadź, Luca. Ale mam tylko jedną uwagę: jeszcze raz wyciągniesz do Porunn ręce, to będzie ostatni raz, kiedy będą przyczepione tam, gdzie powinny być. W tonie jego głosu nie przebrzmiewała nawet jedna wściekła nuta – za to chłód, z jakim wypowiedział ostatnią uwagę... Brr. Duzi chłopcy i ich pudełka z zabawkami, a phi. |
| | | Anonim
| Temat: Re: Lamenty Sro 10 Wrz 2014, 14:42 | |
| Główkowanie szło Wam naprawdę dobrze i chociaż skupiliście się na wzmocnieniu niesmaków w grupie, staraliście się obrać właściwy kierunek. Przynajmniej zaklęcie, które wypadło z ust Porunn miało za zadanie ustalić wasze dotychczasowe poczucie bezpieczeństwa oraz ewentualne zagrożenia ze strony zwierząt. Prawdą było to, że niektórych zaklęć nie da się nakierować wedle własnych korzyści i nawet, jeśli dziewczyna zastanawiała się nad obserwatorami – trudno było ocenić, kogo tak naprawdę miała na myśli.
Mnożnik dla Porunn – Animalium Revelio: zaklęcia użytkowe + rzut kością 7+x (2) Próg do przekroczenia: 10
Jeśli Ci się uda: dostrzegasz niewielkie płomyki pojawiające się w najbliższej okolicy, których coraz więcej. Poszukiwałaś obserwatorów, dlatego niektóre płomyczki unoszące się w powietrzu gasną, ustępując miejsca innym. Wiele z drobnych kropeczek znajduje się tuż obok was i dopiero po chwili orientujesz się, że chodzi o wielkość stworzeń. Kiedy poderwiesz głowę, dostrzeżesz na niebie całkiem sporych rozmiarów punkty oznaczające zapewne latające stworzenia. Gdzieś w oddali w stronę wschodu zabłysnął całkiem duży płomień, jednak zgasł po ułamku sekundy. To samo stało się od północy. Płomyki są widoczne tylko i wyłącznie dla Ciebie, dopóki trzymasz różdżkę w ręku i czar trwa.
Jeśli Ci się nie uda: pomarańczowy płomień pomknął przed siebie i gdzieś zamajaczył Tobie widok niebieskiego płomyka, który zaraz zgasł nim zdążyłaś się mu przyjrzeć. Zaklęcie nieudane.
I wracamy do określenia kierunku podróży: Schemat mnożnika: wiedza Luca + 5* rzut kostką 24 + 5*x (4)
Musicie uzyskać wynik wyższy niż 40
Jeśli Wam się uda: ów szczęśliwiec dostrzega na północy skupisku kilku drzew oraz poruszającą się w oddali postać. Niewielką sylwetkę, równie dobrze mogącą stanowić pewnego rodzaju przywidzenie, z czego nie jesteście pewni. Wybierając decyzję podążania w tamtą stronę, zaczniecie dostrzegać rzekę przecinającą się z grubym pniem z wyrytą strzałką w dalszym kierunku północnym. Przewrócony konar stanowi przyjemną kładkę na drugą stronę brzegu, ponieważ rzeka miała spokojnie 300 metrów szerokości, a dno nie było dostrzegalne. Średni nurt zachęcał do kąpieli, jednak wystające kamienie i gałęzie już niekoniecznie. Na południu dostrzegacie zaledwie dwa wysokie drzewa, ale przy uważnym dojrzeniu dostrzeżecie mglistą górę obrośniętą zielenią. Na wschodzie i zachodzie widzicie otaczające was lasy liściaste.
Jeśli Wam się nie uda: idziecie na ślepo w obranym przez młodego Skauta kierunku.
Kostka nr 1 – Porunn Kostka nr 2 - wiedza
Kolejny post Lemura - 12.09 godz. 14:45
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Lemur dnia Sro 10 Wrz 2014, 14:44, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Lamenty Sro 10 Wrz 2014, 14:42 | |
| The member ' Mistrz Lemur' has done the following action : Dices roll'Pojedynki' : |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Lamenty | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |