IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Pokój Życzeń

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
AutorWiadomość
Castiel Horn
Castiel Horn

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptyCzw 26 Lip 2018, 07:16

Im Nessie dalej mówiła, tym bardziej zadziwiała go zadziwiała. Horn słuchał jej głosu, wyczuwając w nim nutę goryczy. Zaprzeczenie pchało się mu na usta lecz nie powiedział nic, dopóki nie skończyła. To, co mówiła tknęło jego duszę. Nie mieli w zwyczaju przedstawiać się w sposób "ja jestem Castiel, a to moja przyjaciółka". To nie było potrzebne, przynajmniej w jego odbiorze. Nie czuł potrzeby tytułowania jej, uznając to za oczywistość. Wydawało mu się, że ich wzajemne czyny są wystarczającym komentarzem dotyczącym ich chorej relacji. Dzisiaj odkrył, że nie było do końca tak, jak to widział. Wyczuwał już wcześniej, że Nessie ma trochę podkopaną ocenę samej siebie i gdy czasami udawało mu się rozpoznać po zmarszczkach na jej czole, że zaczynają to gryźć, odwracał jej uwagę, by się tym nie zadręczała. Nie rozwiązywał problemu u źródła, zamiast tego dawał jej chwilę ulgi. Wygląda na to, że to nie było najzdrowsze i długotrwałe rozwiązanie. Uniósł dłoń i pomasował nimi gałki oczne, nie mogąc pojąć ogromu problemu związanego z Krukonką. Chciał nią potrząsnąć i powiedzieć, że ją szaleńczo kocha, a nuż by mu uwierzyła i przestała myśleć o sobie tak krytycznie. Żałował, że nie mógł tego zrobić. Musiał znaleźć inną drogę. Mimo, że otaczał go chłodny spokój Nessie wywołała w nim potrzebę gwałtowności i stanowczego protestu. Nie chciał jednak karmić ją pustymi słówkami, bo oboje by w nie raczej nie uwierzyli. Zamiast tulić ją i pocieszać, oderwał plecy od sofy i usiadł bokiem, przodem do dziewczyny.
- Agnes. - jej imię dźwięczało mu w uszach. Zatrzymał wzrok na jej profilu i czekał aż na niego spojrzy. Czekać mógł długo, nie spieszno mu było wrócić do szarej codzienności. Równie dobrze mógłby spędzić tu wieczność, o ile Nessie nie spieprzy przed zmrokiem.
- Raczyłabyś na mnie spojrzeć? - zapytał i o dziwo, zmienił głos na łagodniejszy. Nie szczerzył się ale też swoją mimiką nie okazywał jej współczucia. Chciał zwyczajnie spojrzeć w zieloną toń oczu. Nachylił się ku niej tak, aby mówiąc szeptem słyszała go dokładnie. Starał się mimo wszystko nie naruszać jej granic, aby nie wpędzić jej w zażenowanie. W innych okolicznościach zrobiłby to z uśmiechem na ustach, lubiąc od czasu do czasu być przyczyną jej rumieńców. Teraz takie coś zniszczyłoby chwilę.
- Ja to wszystko wiem, Ness. Polemizowałbym jednak przy stwierdzeniu czy jesteś dobrym czy złym człowiekiem. Nie roztrząsaj tego, bo ani ty ani ja nie wygramy w tych chorych zawodach, kto jest gorszy z charakteru. - światło kominka padało na nich, rozświetlając poliki Nessie. Jej uroda rzuciła mu się w oczy bardziej niż zazwyczaj. Poczuł skurcz w klatce piersiowej na samą myśl, że może oglądać ją w takich okolicznościach. Ugryzł się w język, aby nie palnąć głupoty i powstrzymać chęć dotknięcia jej twarzy.
- Powiedz mi, po jakie licho mi milion znajomych, skoro to ty tutaj przytaszczyłaś swoje troki, gdy dostałem ten przeklęty... list. Ja nawet nie pamiętam, że go posłałem dalej. - wykrzywił się lekko na samą myśl. Zastanawiał się czy nie za bardzo się odsłania. Śledził jej reakcję.
- Nie przeszkadza mi to, że brak ci piątej klepki. - wzruszył ramionami, choć doskonale wiedział jak ważne są słowa, jakie do niej teraz kierował. Bezwiednie oglądał jak jego obie ręce zamykają jej dłoń między sobą. Skóra Ness paliła go od środka tak intensywnie, iż prawie odczuwał to jako fizyczny ból. Czyżby określenie go masochistą było bardziej niż prawdziwe?
- Nie jesteś w stanie pojąć co o tobie myślę. Ja sam czasami tego nie ogarniam. - mówił ledwie słyszalnie, przenosząc wzrok na jej dłoń. - Ja też lubię ładnych ludzi i wizualnie idealne przedmioty, które jedyne co potrafią to cieszyć oko. Picie piwa w nocy to dla mnie zabawa, a wiesz jaką mam do niej słabość. Spieprzanie przed Filchem, holowanie twojego ciała dwa piętra wyżej czy wyciąganie cię z jeziora... to nie jest nic, co by kazało mi ciebie zlekceważyć. Musiałabyś się dużo bardziej postarać. - nie umiał znaleźć słów takich, aby zapewnić ją, że czerpie dużo przyjemności z ich relacji. Jakiekolwiek określenie nie było w stanie oddać prawdziwego odczucia. Pochylił głowę, a włosy zsunęły mu się z karku i stworzyły po bokach czarną kurtynę. Nie mógł oderwać oczu od jej dłoni, którą zamknął w swoich. Tak bardzo nie chciał jej straszyć. Gdy próbował jej ostatnio powiedzieć, że nie jest mu obojętna, prawie zemdlała z niemego przerażenia. Jej ówczesna mina prześladowała go dzień i noc, jeśli tylko pozwolił sobie wrócić pamięcią do wspomnień. Wolał by ciskała gromy niźli miała uciekać z wrzaskiem. Odsłonił jej dłoń, odwrócił wnętrzem do siebie, jakby chciał wyczytać z jej linii papilarnych jej następny krok. Przypomniał sobie jak czasami ratowała jego tyłek przed gniewem Filcha, gdy hamowała jego szaleńczy pomysł wywieszenia po zewnętrznej strony wieży astronomicznej bilbordu z prześmiewczym poematem dotyczącym Smoczycy. Choćby taka głupota jak poprawienie referatu do oddania nie przeszło bez echa. Wspólne wagarowanie, które często kończyło się szlabanem czy podkradanie sobie książek. Jak śmiałby nie cieszyć się z tego albo co gorsza - gniewać na nią? Potrafiła go rozjuszyć, jednak gdyby nie to, zanudziłby się na śmierć. Adrenalina od czasu do czasu to samo zdrowie.
- Jestem pewien. A ty? - odpowiedział po chwili ciszy. Uniósł wzrok i spojrzał prosto w jej zielone tęczówki.
Nessy Temple
Nessy Temple

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptySob 28 Lip 2018, 12:11

Patrzcie i uczcie się wszem i wobec jaki z niej wspaniały przyjaciel, nawet w momencie, kiedy cała jej niepodzielna uwaga powinna być skupiona na nim i tylko na nim, kiedy powinna go wspierać, a przynajmniej zabawiać jakąś przyjemną, luźną pogawędką, od której zrobiło by mu się lżej na zbolałym sercu, Krukonka bez udziału własnej złej woli, potrafiła tak zakręcić całą rozmową, że i tak wszystko kończyło się na jej osobie. Czyż nie był to dar boży? Agnes Temple posiadała ogromną zdolność do zapełniania przestrzeni swoją drobną osobą, co było nie lada wyzwaniem, zważając na to, że miała niecałe pięć stóp i cztery cale. Czasami robiła to świadomie i z premedytacją, ale były chwile takie jak ta, kiedy wszystko działo się tak jakoś samo.
Tak było i teraz, misja ratunkowa, skończyła się ogromnym fiaskiem i wszystko znowu schodziło na ten ciężki temat, a przynajmniej niebezpiecznie zbliżało się w jego stronę. Czując jak kanapa, na której siedziała, z cichym trzeszczeniem, informującym ją o zmianie pozycji chłopaka, powoli zaczynała zmieniać się w pole minowe, niechętnie, jakby w obawie, że ujrzy skierowaną w swoją stronę różdżkę, spogląda na niego.
Widzi jak na nią patrzy, jak spuszcza wzrok w stronę ich splecionych dłoni. Patrzy na nią, biedne zranione stworzenie, a nie młody i buntowniczy Ślizgon, który zawsze się z niej nabijał, który lubił patrzeć na jej zażenowaną i czerwoną od niewieścich rumieńców twarz. Gdzie podział się ten demon w ludzkiej skórze, z którym przez tyle lat uczyła się żyć, kim był ten nowy, ciepły człowiek, spoglądający w jej stronę tak jak oni wszyscy, z uwielbieniem, starając się dostrzegać w niej tylko to co było dobre, bo chodź twierdził, że zna ją i wszystko wie, to jego twarz zdawała się zadawać temu kłam. Castielu czemuż to sobie uczynił? Zdają się pytać jej oczy, jasne tak zielone jak pierwsze wiosenne liście. Oczy, które powinny należeć do jakiejś miłej i dobrej osóbki, życzliwej i uczciwej, która kocha ludzie ze wzajemnością. Diablice nie powinny mieć takich oczu.
Słucha go, a z każdym kolejnym słowem usta jej wykrzywiają się w smutnym uśmiechu. Czy tak miało teraz wyglądać ich życie? Na przemian wykłócanie się, krzyki i wrzaski, wisząca w powietrzy groźba rękoczynów, by po drugiej stronie znajdowało się tylko smutek i ból złamanych serc? Nie chce tego, jednak zaczyna się obawiać, że nie ma już na to wielkiego wpływu.
Kiedy więc pyta ją, czy jej to odpowiada, czy zgadza się na to wszystko, nie wie co powinna zrobić. Czując się odpowiedzialna za tą smutną twarz, za oczy skupione na jej dłoni, po której teraz przesuwał delikatnie palcem, jakby czytając jej przyszłości. Zastanawia się co powinna zrobić. Odejść i dać mu szansę się odrodzić, czy tkwić w tym układzie, który powoli zaczynał ją męczyć. Miała dość tych przepychanek, wcześniej gdy się okłamywali było zabawniej, teraz nic z tych wspaniałych lat nie zostało. Czy jednak była gotowa odciąć pępowinę i porzucić go bez pewności, że jeszcze kiedyś będą mieli szanse, na zwykłą, prostą znajomość?
Nie, jeszcze nie, jeszcze dzisiaj, jutro to zrobi, uwolni go, da mu wolność, dzisiaj nie powinna obciążać go kolejnym problem. Mówiła sobie, choć nie do końca to była prawda. Wizja pozbycia się jednej z zabawek, nagle przestała się jej podobać. Zasiała wręcz jakiś irracjonalny strach w jej głowie.
- Tak. – Odpowiada krótko, zabierając rozgrzaną dłoń i strzepując z jego twarzy zagubione kosmyki, które ukrywały go przed jej czujnym spojrzeniem.
- W ogóle słyszałeś Resa się hajta i nie uwierzysz z kim z Lucasem Shawem. To okropne kreatury, dopiero po ostatniej lekcji w końcu udało mi się wyciągnąć tę gryfońską małpę na jakieś przeszpiegi i mi powiedziała, jeszcze wielce zdziwiona, że się denerwuje. Widzisz dlatego nie lubię dziewczyn, wszystkie są tak samo denerwujące. – Zaczęła paplać bez jakiegoś większego ładu i składu, byle tylko odsunąć ich od wcześniejszego tematu. - Z ciekawych rzeczy wiedziałeś, że młody Crouch pojedynkował się z Cassy, kolejna okropna dziewucha, dowiedziałam się dopiero do Resy. Czy tylko mi się wydaje, czy wszyscy się ostatnio zmówili i postanowili mi o niczym nie mówić? Jeżeli wiesz coś ciekawego, kto coś z kimś robił, mów mi, wszyscy są ostatnio tak zajęci nauką, że już nie mam z kim plotkować. Niech wściekły Slytherin porwie na strzępy te okropne OWEMy skoro przez nie mam umrzeć z nudów. – Dąsała się śmiesznie układając swoje jasne usteczka w obrażony dziubek.

Castiel Horn
Castiel Horn

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptySob 28 Lip 2018, 12:52

Za każdym razem, gdy ta przeklęta dziewczyna postanowiła dać mu trochę uprzejmości i ciepła Castiel bez zająknięcia wszystek przyjmował. Ograniczał czułości ze swojej strony, byleby na głos nie musiały paść słowa nieuniknione. Obecność Nessy wiele dla niego znaczyła, choć im bardziej brnęli w tę rozmowę tym bardziej oddalali się od głównej przyczyny tego spotkania. Z jednej strony to dobrze, bowiem Castiel nie pogrążał się w otchłani czarnych myśli. Z drugiej zaś - gdy przyjdzie co do czego zostanie z nawałem emocji sam, gdy Nessie już odejdzie. Nie potrafił stwierdzić co jest lepsze. Rozmawianie o dziewczynie nie stanowiło dla niego problemu. Im bardziej się przed nim otwierała, tym lepiej mógł ją poznać. Ileż by dał, aby móc przeczytać jej myśli i odnaleźć tam wskazówkę. Póki co musiał się ograniczyć do prób interpretacji mimiki i gestów Krukonki. Pewniejsze są szlabany Filcha niż poprawne odczytanie jej intencji. Alecto również była trudna do ogarnięcia lecz nigdy się tak z nią nie starał. Wolał łatwiejszą drogę rozśmieszenia jej niż zastanawianie się nad przyczyną zachowania. Nessie była skomplikowanym problemem, który spędzał mu sen z powiek. Wiadomo powszechnie, że im bardziej Castiel zarywał noce, tym jego rozdrażnienie mogło szybko osiągnąć nieprzyjemny poziom.
Nie protestował gdy zabrała do siebie dłoń. Momentalnie poczuł na skórze chłód i tęsknotę za jej dotykiem. Zmarszczył czoło, gdy odsunęła włos z jego twarzy. Irytował go ten gest, wolałby aby tego nie robiła. Skrzywił się ale nim zdołał ją powstrzymać, dopięła swego. Potok jej słów nie pasował do sytuacji. Castiel zwyczajnie zgłupiał. Spoglądał na Nessie pytająco nie rozumiejąc co ma piernik do wiatraka. Co go obchodził Crouch, kim jest do cholery Cassy? Tylko ktoś chory na umyśle bierze ślub nie skończywszy chociażby dwudziestu lat. Nawał informacji jaki mu przedstawiła tylko go rozdrażnił. Trochę czasu zajęło mu zrozumienie do czego Nessie dąży. Zmienia temat i jeśli chciała, aby tego nie zauważył, nie udało się jej.
- Owutemy. - poprawił ją choć wcale nie musiał komentować w żaden sposób bezsensownej paplaniny. Odsunął głowę do tyłu i patrzył na Nessie prawie z rozbawieniem. Naprawdę sądziła, że jej się to uda? Miała go za głupca czy wydawało się jej, że nad nim panuje? To, że ją kocha nie znaczy, że będzie tańczyć jak mu zagra. Horna ogarnęła ochota zimnego powrotu do tematu jednak po chwili namysłu stwierdził, że to mija się z celem. Potrząsnął głową i wstał z kanapy. Sięgnął po butelkę alkoholu i upił łyk, po czym wykrzywił się gdy płynny ogień poparzył przełyk. Przez dłuższą chwilę stał nieruchomo, a na jego skroni zaperlił się pot. Ślizgon zlokalizował kosz na śmieci i podchodząc do niego, przechylił butelkę do góry nogami. Obserwował whiskey wylewającą się strumieniem do śmietnika, robiąc przy okazji wokół kałużę. W pokoju momentalnie powietrze zgęstniało od zapachu alkoholu. Castiel poczuł dziką satysfakcję z powodu takiej głupoty. Gdy ostatnia kropla opuściła butelkę, przyjrzał się etykiecie. Nie pozwolił sobie spojrzeć na Nessie. Ta dziewczyna nie potrafiła zrobić taktycznego odwrotu.
Zamachnął się. Rzucił pustą butelką w przeciwległą ścianę, rzecz jasna z dala od Krukonki. Butelka rozbiła się z głośnym trzaskiem na setki kawałków. Nie spodziewał się, że to zrobi. Nie spodziewał jak mocno rozgorzeje w nim gorycz i niemy ból. Gdy trzymała go za rękę, powstrzymywała wybuch. Puściła jego dłoń i oto pchnęła potok wydarzeń, niekoniecznie sprzyjających towarzystwu. Przeczesał palcami włosy i z zimnym milczeniem wyminął sofę i siedzącą na niej dziewczynę. Przed chwilą byli tak blisko siebie, nie tylko fizycznie ale mentalnie. Nie mogła bezkarnie być wobec niego uprzejma, jeśli nie chciała go w ten sposób krzywdzić. Castiel podszedł do tablicy korkowej, przy której pracował od rana. Sylwetkę miał napiętą, mięśnie pod skórą ramion poruszały się, gdy podjął próbę rozluźnienia się. Bezskutecznie. Choć patrzył na przyczepione zwoje, nie widział ich treści. Potrzebował kilku wdechów, aby cokolwiek powiedzieć.
- Dzięki, że przyszłaś. Muszę jednak dalej popracować. Bezpieczniej będzie jeśli sobie pójdziesz. - powiedział do Krukonki, stojąc do niej tyłem. Nie widziała jak zaciskał mocno pięści, trzymał je przy torsie. Ledwie pojął, że tak naprawdę nie powiedział Nessie, że został kapitanem drużyny. Miał to zrobić dzisiaj bądź jutro,a w chwili obecnej wolał odciąć ją od tej istotnej informacji. Dziewczyna była drobnej postury. Niska, chuda, nie rzucała się jakoś w oczy. Dlaczego zatem Castiel czuł jakby wypełniała swoim ciepłem pokój aż po same brzegi? Wydawało mu się, że z tej odległości wciąż czuje zapach proszku do prania, w którym prała zieloną piżamę w pieski.
Zamknął oczy i walczył ze wściekłością na pannę Temple. Nie będzie nim manipulować. Jak miał inaczej to odebrać? Wysyłała do niego sprzeczne informacje. Raz kłóciła się zażarcie, broniąc swoich racji, następnie otworzyła się przed nim, by w następnej chwili zatrzasnąć mu przed nosem drzwi. Miał dosyć tej gierki tak samo jak ona. Nie mógł jednak powiedzieć niczego na głos. Pozostaje trzymać się swojego planu, którego podjął się w zeszłym tygodniu. Kiepsko mu wychodziło, za mocno chciał być przy tej przeklętej dziewczynie. Oczekiwał, że da się spłoszyć. Oczekiwał, że sobie pójdzie, skoro do tego dążyła zmieniając banalnie temat. Jak można żyć kiedy ciągnie cię do jednej osoby i jednocześnie odpycha? Istne szaleństwo.
Nessy Temple
Nessy Temple

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptySob 28 Lip 2018, 13:28

Nic nie powiedziała na temat jego odejścia, gdy podniósł do ręki butelkę i zaczął ją łapczywie, pić nadal snuła swoją bezsensowną opowieść. Mówiła o pierdołach taki, jak próba zespołu pewnego Puchona i że ktoś, komuś powiedział, że podobno mają grać jakoś niedługo koncert w Pubie Madame Rozmerty. Opowiadała o wszystkim co wpadało jej do głowy, wszystko by zagłuszyć ciszę, której miała dość, no i udało się, cisza znikła, zamiast tego pojawił się dźwięk spadającej cieczy. Maleńki wodospad, który nie wiadomo skąd pojawił się nagle w Pokoju Życzeń. Mimo, że było to pomieszczenie, w którym nic nie powinno dziwić, tym razem, niepewnie rozejrzała się dookoła. Na twarzy jej malowało się zdziwienie i niedowierzanie, kiedy spostrzegła jak Ślizgon stoi w kącie pokoju z jej butelką, obróconą do góry nogami i wylewa jej zawartość do kosza na śmierci. Powietrze wypełniło się nagle zapachem alkoholu. Nie wierzyła własnym oczom, patrzyła się na ten przerażający obrazek jak zaczarowana, nie mogąc zrozumieć jakim cudem to wszystko dzieje się naprawdę, kto na to pozwolił, powinno istnieć jakieś prawo zakazujące marnowania alkoholu, skazujące na Azkaban takich zawszonych, zadżumionych, zarażonych kiłą i rzeżączką obwiesiów, którzy pozbawieni boga w sercu, rozumu i godności człowieka, śmieli marnować cenny alkohol, którego w kamiennych murach Hogwartu zawsze było za mało, przez często robione naloty starego wielebnego.
Twarz jej robiła się na przemian, to czerwona jak dojrzały pomidor, to znowu blada jak bielona ściana, zszokowana całym zajściem, uciekła do bezpiecznego miejsca w samym środku swojego umysłu, w którym próbowała zrozumieć co takie się tu właśnie wydarzyło. Była tak głęboko w swoim świecie, że dopiero dźwięk rozbijającej się butelki, otrzeźwił ją na tyle, że na nowo widzącym wzrokiem spojrzała w stronę chłopaka.
- CO TY DO KURWY NĘDZY WYPRAWIASZ!!! TO JEST TRZYDZIESTOLETNIA WHISKY! – Krzyczała wbijając jadowite spojrzenie w tego skończonego debila, z którym od dzisiaj, od tej chwili planowała już nigdy nic nie mieć wspólnego, którego widok w jednej chwili stał się dlań tak nie miły i okrutny, że wiedząc, że go ów słowa zranią, miała ochotę mu wykrzyczeć, że od czwartku jest dziewczyną Nicolasa Sharewooda i że ma się do niej już nigdy więcej nie zbliżać. Nie była to do końca prawda, no całowali się i całe ich spotkanie było jakieś dziwne i tak absurdalne, że trudno jej było w zasadzie zrozumieć co się wówczas wydarzyło, ale mimo to nie była tak głupia by wierzyć, że po tym nic nie znaczącym geście mieli zostać dla siebie kimś więcej, zresztą nawet gdyby, to bardzo tego nie chciała. Nie była stworzona do takich relacji i zwykłe poznawanie swoich granic dużo bardziej ją bawiło. Wracając jednak do sprawy tego cholernego, zielonego ćwoka, miała w tym momencie wykrzyczeć cokolwiek, byle tylko go zranić. Czy miała to być zbyt poważna kara, niewspółmierna do winy, możliwe, ale w tym momencie nie obchodziło to Nessy z żadnej strony.
Szybko podniosła się ze swojego miejsca i podchodząc do niego kierowała w jego stronę swój karcący palec sprawiedliwości.
- Nie wiem co Ci odbiło, ale za to mi jeszcze zapłacisz. – Powiedziała, a twarz jej była zimna i pozbawiona emocji. Nie było już miło i nigdy nie będzie. Chwyciła swoją torbę i wyszła z pomieszczenia. Dopiero kilka kroków od pokoju, kiedy zdenerwowanie zaczęło z niej schodzić, zauważyła, że szlak za nią kreśli się w czerwonej plamie, a prawa noga strasznie ją boli. Opiera się jedną ręką o ścianę i podnosząc nogę do góry, zauważa, że w pięcie ma wbity kawałek rozbitej butelki.
- Kurwa – krzyczy na cały korytarz zła na siebie, że nie założyła butów, na Casa, że rozbił tą pieprzoną butelkę i na wszystkie, żywe istoty, które postanowią jej się przed nią napatoczyć. Klnąc pod nosem powoli, idąc na palcach na jednej nodze, powoli zmierza w stronę Wieży Krukonów by tam opatrzeć swoje rany wojenne.

nmm
Castiel Horn
Castiel Horn

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptySob 28 Lip 2018, 17:17

Gdy tylko zamknęły się drzwi z gardła Castiela dobiegł krótki, suchy śmiech. Wiele dni poświęcał aby doprowadzić Nessie do furii. Sprawić, aby zaczęła go unikać. By uwierzyła, że on nic do niej nie czuje. Nie wychodziło mu. Stawiała się, obracała większość jego starań w żart. Obawiał się jej spojrzeń. Czasami spoglądała na niego zamyślona i choć trwało to krótko, czuł się prześwietlany. Wystarczyło stłuc butelkę i wylać alkohol, aby uzyskać to, czego chciał. Krzyk Agnes dudnił bezdźwięcznym echem w jego uszach. Dostał to, czego tak bardzo pragnął. Z rozczarowaniem zauważył brak ulgi. Poczuł zamiast tego ukłucie gdzieś pod sercem. Zapewnił sobie nietykalność póki co. Będzie musiał wytrwać w tym tak długo, aż tęsknota nie dojdzie do głosu. Castiel był uparty. Złośliwy. Nie przyzna się do słabości przed nikim. Podjął decyzję i wiedział co musi dalej zrobić. Nie ma przyszłości, w której oboje będą patrzeć na siebie inaczej. Nessie odwzajemnia jedynie złość wobec niego.
Oparł ręce o stół i zaczerpnął tchu. Trwał tak dopóki przyćmiewający ból nie osłabł. Dopiero wówczas zabrał z pokoju wszystkie niezbędne pergaminy, którym poświęcił większość dnia. Niczym wzorowy żywy trup opuścił pokój życzeń, zostawiając za sobą niezły syf. Nie dbał o coś takiego jak posprzątanie po sobie. Magia to zrobi.

[zt]
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptySob 01 Gru 2018, 22:25

Lubił wiszącą w powietrzu nonstalgię kojarzącą mu się z zapachem zaśniedziałego drewna palonego w kominku i swoistą atmosferę, związaną ze stęchlizną wnikającą w obicia foteli. Miejsce, do którego się udał było doskonałym pomieszczeniem do jego ćwiczeń i nie zamierzał dzielić się z kimkolwiek nowym odkryciem.
Zdejmując wierzchnią szatę i poprawiając luźno zapiętą koszulę rozpoczął spokojną rozgrzewkę, rozglądając się niespiesznie po każdym kącie pomieszczenia. Sala kominkowa z całą pewnością stanowiła dla wielu uczniów łakomy kąsek w postaci różnorodnych spotkań towarzyskich, jednak tym razem musieli obejść się smakiem. Amycus nie zamierzał się z nikim dzielić tymczasowo przywłaszczoną własnością i wszechobejmującą muzyką trzaskającego ognia w kominku.
Przez kilka minut rozgrzewał różne partie mięśni, skupiając większą uwagę oczywiście na magicznej dłoni dzierżącej na co dzień podczas zajęć rękę. Mimo iż zakończył rehabilitację jakiś czas temu, a magomedycy obiecywali pełną sprawność do końca życia – Carrow nie zamierzał zostawiać tej kwestii upływowi czasu.
Ze względu na zawieszone wyjścia do wioski nieopodal Hogwartu zmuszony był zaprzestać uczestnictwa w walkach, które lubił. Przez jakiś czas zastanawiał się nad zorganizowaniem podobnego cyklu spotkań w podziemiach zamku, jednak zamysł potrzebował szlifu i dokładnych wytycznych, związanych stricte z organizacją.
Rozpoczął prostą sekwencję ruchów, walcząc z wyimaginowanym przeciwnikiem i pozwolił myślom przestać płynąć. Kontrolując sytuację pozwolił, aby umysł skoncentrował się na ćwiczeniach.
Kiedy po kilku minutach przypomniał sobie większość wspomnień związanych z walką, odwrócił się w kierunku nieruchomego manekina, który jedynie czekał na pozwolenie Amycusa. Kiedy chłopak skinął głową, drewniano-płócienna imitacja człowieka poruszyła się.

Sparing się rozpoczął.
Alecto Carrow
Alecto Carrow

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptyNie 02 Gru 2018, 17:58


Zwykle kiedy człowiek się zakochuje, o uczucie, które go ogarnęło, napawa go radością i szczęściem. Świat nabiera kolorów, a on budzi się i zasypia z uśmiechem na ustach, czuje przysłowiowe motylki w brzuchu i przyjemne kołatanie rozemocjonowanego serca. Ale jej uczucie nigdy takie nie było. Jej uczucie w każdej chwili napawało jedynie przerażeniem, bo była świadoma, że nie powinno go być. Nawet teraz nie była pewna słuszności wszystkich swoich czynów, każdej podjętej decyzji czy wypowiedzianych słów.
Na siódme piętro szła, jakby była w transie. Nogi same prowadziły ją do pomieszczenia zwanego Pokojem Życzeń – czuła się, jakby nie miała nad nimi żadnej kontroli. Zamek wydawał się tętnić życiem i miała wrażenie, że nawet postacie z obrazów patrzą na nią wymownie. Starała się zgasić płomień nadziei, który tlił się w sercu i mówił, że w ukrytej komnacie zobaczy ukochanego Ślizgona. Nie chciała w to wierzyć, bała się rozczarowań.
Lekki ironiczny uśmiech pojawił się na czerwonych ustach Alecto, która mimo niepowiedzeń oraz wydarzeń minionych dni - miała ogromną, wręcz dziecinnie naiwną wiarę, że nie jest świadkiem tego co nieuniknione, choć wciąż głośno i nachalnie jakaś jej mała część, jakiś instynkt, jakiś zmysł, jakiś nieznany głos w jej głowie, nie wiedziała co to było, ale ta dziwna intuicja wręcz krzyczała, że tego dnia wydarzy się coś co zostanie w jej pamięci już na zawsze. Coś przed czym nie można uciec, coś czego nie można ominąć, coś co zdecyduje o tym co stanie się dalej nie tylko z nią, ale i z pozostałym światem. Podświadomie przeczuwała co wydarzy się tego pamiętnego dnia, jedynie nie chciała w to wszystko uwierzyć. Ponura aura, burzowe chmury wiedzące nad ich głowami , nawet natura dawała im jasne znaki – zignorowała je wszystkie.
Westchnęła, podświadomie odwracając się za siebie wyglądając czy na pewno jest sama i nikt nie zauważy jej obecności w tym miejscu. Niepostrzeżenie wkradła się do znanego pomieszczenia. Jakież było jej zdziwienie, kiedy przed sobą ujrzała postać, której tożsamość nie pozostawiała złudzeń.
-… a więc to prawda? - głos blondynki wypełnił ściany pomieszczenia, przepełniony dziwnym smutkiem, który zdradzał faktyczny stan rzeczy. –Wróciłeś – dodała.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptyWto 04 Gru 2018, 10:10

Cisza przerywana miarowymi uderzeniami została zmącona czyjąś obecnością. Odszukanie tożsamości nieproszonego gościa było stosunkowo łatwym zadaniem, nawet jeżeli Amycus nie zamierzał odwracać głowy w kierunku drzwi. Sama forma wypowiedzi oraz miarowość kroków podsuwała mu pewne wskazówki, jednak dopiero melodia głosu oraz sposób akcentowania poszczególnych słów rozwiała resztkę wątpliwości, wskazując na jedyną właściwą odpowiedź.
- Jakiś czas temu – zwięzła odpowiedź wydostała się z matowych ust chłopaka, który nakazał gestem odejść umagicznionemu manekinowi na swoje miejsce. Odwrócił się w kierunku jednego z fotelu, na którym znajdował się wilgotny ręcznik, przygotowany uprzednio na zakończenie treningu. - ...siostro. – dokończył swoją wypowiedź niespiesznie, całkowicie skupiając swój wzrok na Alecto i obserwacji jej sylwetki. Niegdyś przykładała zdecydowanie większą uwagę do swojego nienagannego wyglądu, teraz jedynie dostrzegł pieczołowicie ułożony kok. Czarna koronkowa sukienka z pewnością prezentowałaby się zdecydowanie ładniej, gdyby została pozbawiona kurzu i otrzymała brakujące elementy.
Amycus nie zmarszczył jednak brwi, przesuwając wilgotną szmatką swój kark i twarz, wymijając dziewczynę, aby usiąść na jednym z foteli. - Zapomniałaś pozbyć się śladów pobytu w Zakazanym Lesie. – Głos Carrowa był twardy i nieustępliwy, jednak na próżno doszukiwać się w nim pogardy bądź nagany skierowanej w siostrę. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego w jej głosie usłyszał wcześniejszy smutek – czyżby nie cieszyła się z jego obecności? Czyżby zamierzała odwrócić się na pięcie i odejść?
- Usiądź, przygotowałem ciasto czekoladowe – dodał na zachętę beznamiętnym głosem, wskazując różdżką stolik, na którym nagle pojawiła się domowa zastawa państwa Carrow a na wierzchu upieczony placek. Taki, jaki ich matka robiła na wyjątkowe okazje.
Nie mógł pozwolić, aby wyszła bez wcześniejszej rozmowy z nim.


Ostatnio zmieniony przez Amycus Carrow dnia Pią 14 Gru 2018, 17:09, w całości zmieniany 1 raz
Alecto Carrow
Alecto Carrow

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptySro 05 Gru 2018, 09:41

Nie mógł przeoczyć obecności Alecto, zanim postać dziewczyny całkowicie zniknęła za  murowaną ścianą, zapach jej perfum wypełnił pomieszczenie, dając jasny sygnał, że arystokrata nie może już liczyć na samotność. Subtelna mieszanka wonnych kwiatów i rześkiego powietrza tuż po przejściu burzy nęciła zmysł powonienia, stając się coraz bardziej intensywną.
Ostrożnie ważone słowa, wypowiadane z wolna opuściły usta blondynki, a ukryty w nich żal zamaskowany został przez delikatny uśmiech, zmuszający kąciki ust do drgnięcia.
- Zadziwiające… - melodyjny głos podszyty nutą sarkazmu, którego nie potrafiła sobie odmówić. Zrobiła krok do przodu, stukot czarnych czółenek na słupku odbił się echem od ścian. - bracie, że muszę dowiadywać się takich rewelacji od osób trzecich - dodała kładąc wyraźny nacisk na słowo “bracie”. Czy to nie ona powinna być pierwszą? Fala złości rozpłynęła się po drobnym ciele blondynki, swoje ujęcie znajdując w ustach, które teraz tworzyły jedną, cienką linię, jakby nigdy nie były zdolne do szczerego uśmiechu. Mierzyła się z nim spojrzeniem, uważnie obserwując jego twarz w nadziei, że ujrzy w niej przebłysk chociażby jednej emocji, która w jakiś sposób nakierowałaby ją na tor myśli chłopaka. Powinna przywyknąć do tego, że Amycus często mamił innych grzecznymi uśmieszkami i fałszywymi gestami, kiedy byli sami - mogli pozwolić sobie na więcej, mimo jego niewzruszenie tym razem niosło ze sobą dziwne uczucie niepewności.
Wodząc opuszkami palców po miękkim obiciu fotela - stanęła za tym, który zajął Ślizgon. Przymknęła powieki zaciągając się jego zapachem. Dopiero uwaga płynąca z jego ust zmusiła blondynkę, by spojrzała w dół. Zaskoczona uniosła prawą brew ku górze, kiedy ujrzała porwaną oraz pokrytą popiołem czarną suknię. Zaśmiała się z nieco nieprzyjemnym wydźwiękiem.
- Pokój Życzeń, czasem opacznie odbiera niektóre myśli- wyjaśniła, skupiając się bardziej na swoim wyglądzie. W ciągu kilku sekund brudna sukienka zastąpiona została białą koszulą przeplataną koroną oraz czarna spódnicą z wysokim stanem sięgającą do połowy ud. Teraz prezentowała się znacznie przyjemniej dla oka, z  manieryczną wręcz starannością wygładziła niewidoczne zagniecenie na czarnym materiale.
Ich wzajemna oschłość wobec siebie powodowała, że powietrze wokół z każdą sekundą robiło się coraz cięższe. Alecto, ta która znała go najlepiej ze wszystkich, która potrafiła odczytać jego prawdziwe uczucia i zamiary obdarzając arystokratę zaledwie przelotnym spojrzeniem… teraz nie potrafiła rozgryźć jego jakże oszczędnego zachowania. Czyżby ukryte za nim było coś więcej? Czuła dziwny ścisk w żołądku. Przełknęła ślinę, unosząc podbródek delikatnie ku górze, po czym zachęcona jego prośba zajęła miejsce naprzeciwko. Wyprostowała się skupiając spojrzenie swoich niebieskich oczu na bracie. Założyła nogę na nogę, gestem tym odsłaniając nazbyt mlecznobiałą skórę ud, ponownie poprawiła spódnicę, który to już raz? Czyżby się denerwowała? Czym?
- A cóż to za okazja Amycusie? - zapytała marszcząc nieznacznie czoło.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptySro 05 Gru 2018, 17:48

Uchodziła za dziewczynę pełną gracji i elegancji, każdy krok i gest wykonywała perfekcyjnie już w momencie pierwszych lat życia, zanim otrzymali zapraszające listy do Hogwartu. Drgające w strunach głosowych rozżalenie było mu znane, jednak nieprzyjemnie łaskotało w pobrzuszu, ponieważ nie znał ich prawdziwego znaczenia pomimo wielu lat praktyki i związanego z tym doświadczenia. Spoglądał na nią, jak niespiesznie określała swój odzienek, równocześnie odszukując w sobie pokłady naturalnego sarkazmu wycelowanego w jego stronę.
- Czasami brakuje czasu, jeśli źle rozplanujesz swoje spotkania... – wyjaśnił bezbarwnym głosem, nie wysilając się ani trochę o wlanie krztyny zainteresowania przyczyną niestosownie brudnej sukienki. - Jakoś tak... – wykonał prosty gest lewą dłonią w powietrzu, ostatecznie układając ją swobodnie na obiciu fotela. ...wyszło. – Dokończył zdanie niespiesznie, czując że czas stanął dla nich w tym pomieszczeniu i mogą sączyć względem siebie wszystkie słowa w odpowiedniej intonacji, z należytą siłą mającą wpłynąć na zachowanie drugiego. Amycus nie do końca wyczuwał intencje siostry, ponieważ relacja jaka niegdyś ich charakteryzowała uległa diametralnemu zepsuciu i zamiast wymieniać się informacjami, wspierać we własnych dokonaniach – chodzili po omacku, udając że nie potrzebują wzajemnego towarzystwa. Każde z tych indywiduów posiadał niezwykłe silny charakter, który rozbijał kilka słabszych umysłów na swojej drodze, niszcząc niekiedy czyjeś marzenia i plany.
Oprowadzał ją spojrzeniem po pomieszczeniu, wiedząc iż powinien odczuwać niepokojący dyskomfort związany ze zmniejszeniem przez nią odległości – zdecydowanie zbyt szybko, aby zdążył się do tego przygotować. Zarówno po twarzy Amycusa, jak i ciele nie przebiegł najmniejszy skurcz, który świadczyłby o wzrastającym stresie. I tak mięśnie pozostawały zmęczone po treningu, więc klatka piersiowa chłopaka unosiła się stosunkowo szybko, zbyt szybko aby unormował oddech w przeciągu kilku najbliższych minut. Naturalny wysiłek fizyczny zaowocował pojawieniem się potu, który przykleił do jego skroni pojedyncze kosmyki włosów, burząc perfekcyjny wygląd. W tych drobnych ułamkach sekund oboje wyglądali na zniszczonych życiem, a powierzchowna warstwa podkreślała ich zagubienie w świecie.
Alecto jednak dość szybko poradziła sobie z nieopatrznym życzeniem, ponieważ zamiast poniszczonej sukienki odziana już była w prostą spódnicę i równie elegancką bluzkę. - Żywię nadzieję, że nie zamierzałaś zbyt długo chodzić w zniszczonej sukience, która przeżyła najprawdopodobniej… pożogę? – ostatnie słowa wypowiedział z dodatkiem zaciekawienia, które aż prosiło się o dodanie. Amycus znał niegdyś wystarczająco mocno Alecto, aby wiedzieć jak niepewnie czuje się w jego towarzystwie, kiedy pozwala sobie na całkowitą naturalność i postanowił podarować koło ratunkowe, za które mogła się uczepić względem jego osoby.
- Teraz wyglądasz zdecydowanie bardziej stosownie i pięknie, moja droga – dopowiedział kiedy siadała naprzeciwko niego, a on obserwował jej drobne gesty. Wiedział, że każdy ruch jest odpowiednio przemyślany, zaplanowany i nosi tak wielką grację, za którą matka z pewnością by ją pochwaliła. Była perfekcyjną panną Carrow, a błękit jej oczu mógł zakręcić niejednemu mężczyźnie w głowie.
Dlatego musiał ją chronić, chociaż z całą pewnością nie poprosiła go o to.
- W ramach przeprosin, że nie uprzedziłem ciebie jako pierwszej – odpowiedział gładko z niewielkim uśmiechem błądzącym po wąskich ustach. Pochylił się w przód, aby sięgnąć po pierwsze kawałki ciasta. I w tym właśnie momencie jego życzenie zmiany odzienku również zostało spełnione, ponieważ biała koszula nagle została pozbawiona plam potu, odzyskując kolor i perfekcyjną gładkość. Podobnież spodnie zostały odkurzone, nie pozostawiając najmniejszego śladu wcześniejszych dokonań, a włosy … Cóż, włosy zostały zaczesane do tyłu, jednak świeżych kropli potu nie dane było mu usunąć.
- Poczęstuj się i opowiedz, cóż takiego dzieje się w twoim życiu, że absorbuje całą twoją uwagę... – zaproponował szorstkim głosem, przekazując w jej stronę porcelanowy talerzyk z kawałkiem czekoladowego ciasta i deserowego widelczyka.
Alecto Carrow
Alecto Carrow

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptySro 12 Gru 2018, 20:34

Niezaprzeczalnie Alecto Carrow nie była już małą dziewczynką, stała się młodą kobietą o ciekawej urodzie, której zazdrościła jej niejedna dziewczyna, nieprzeciętnej inteligencji i z dystansem do samej siebie. Miała swoje własne podejście do życia i realizowała je, nie patrząc przy tym na wszystkich tych, który nie życzyli jej najlepiej - choć Amycusa, z wiadomych względów, wykluczyła z tej grupy osób. Wyprężyła się i z dumą oraz pewnością godną członka rodziny Carrow, zajęła drugi z foteli, którego miękki materiał zapadł się nieznacznie pod jej ciężarem. Każdy jej, nawet najmniejszy, ruch  wykonywany był z wrodzoną dostojnością. I tylko głos, będący najczęściej zdrajcą w słownych potyczkach mógł zdradzać jej prawdziwe uczucia. Wyrafinowanie i odpowiedni dobór słów nie zawsze potrafiły przyćmić delikatne wibrowanie fal dźwiękowych opuszczających usta blondynki. Jedyny człowiek, który wywoływał w niej tak wiele pozytywnych emocji i myśli jednocześnie. Kochała Amycusa całym sercem i duszą, od zawsze. Łączyła ich niezwykła więź, już od dnia narodzin, jednak czas leciał nieubłaganie i nawet ona nie zorientowała się kiedy zdołały przeminąć te wszystkie lata. Zamrugała kilka razy, jej długie, czarne rzęsy poruszały się w tym rytmie, na chwilę ukrywając niebieskie tęczówki dziewczyny.
Nie mogła przegapić tak idealnej okazji do rozmowy, tym bardziej, że nie miała pojęcia kiedy następnym razem nadarzą się takie sprzyjające warunki. Zawirowania w życiu tej dwójki Ślizgonów sprawiły, że nierozerwalne więzy łączące ich dusze zostały nadszarpnięte. Ogniwa je tworzące powoli zaczynały znikać - jedno po drugim, czego Alecto nie byłaby do końca świadoma, gdyby nie dzisiejsze przypadkowe spotkanie. Słowa arystokraty wywołały na ustach blondynki ten charakterystyczny kpiący uśmiech, który zawsze podczas potyczek słownych doprowadzał do szału. Zaciągnęła się powietrzem, chłonąc tę chwilę.
- Nie przestajesz mnie zadziwiać, bracie, któż tak bardzo absorbował twoją uwagę, by na bok odsunąć spotkanie z własną siostrą? - zapytała, nie kryjąc wyrzutu w głosie. Cienka linia, którą tworzyły czerwone usta blondynki nie dawała możliwości, by wątpić w jej wzburzenie zaistniałą sytuacją. Po części była też ciekawa, czemu lub - ściślej rzecz ujmując - komu, Amycus poświęcał swój jakże cenny czas. Przebłysk ciekawości jawił się w jej niebieskich tęczówkach, które szybko skupiła na ogniu trzaskającym w kominku, palące się drewno oprócz ciepła upajało ostrawym zapachem żywicy. Zawsze lubiła wpatrywać się w tańczące płomienie, które trawiły wszystko na swojej drodze. Teraz, patrząc na języki ognia, czuła jak przez jej ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz wywołujący gęsią skórkę. Nieznacznie zacisnęła dłonie w pięści, powstrzymując tym samym jęk bólu, który mimowolnie chciał się wydobyć pod wpływem napływających wspomnień.
Głos brata delikatnie ją ocucił, mimo tego powoli przeniosła na niego swoje spojrzenie, delektując się uzyskanymi sekundami.
- Jak już wspomniałam, było to tylko błędnie odczytane życzenie, nie sądzisz chyba że mogłabym przechadzać się w czymś takim korytarzami Hogwartu? Czyżbyś zapomniał kto w tej marnej szkole dyktuje trendy? - kolejne pytanie padło z ust, cienka brew uniosła się nieznacznie do góry, a tuż nad nią pojawiła się ledwie dostrzegalna zmarszczka. Ogień migotał  na wypolerowanej powierzchni widelczyka do ciasta nadając mu niezwykle ciepłego blasku, długie palce arystokratki dotknęły jego metalowej powierzchni, od której bił chłód, tak niepasujący do ciepłego wyglądu. Zacisnęła na nim drobną dłoń.
- Dziękuję, tobie również przydałoby ci się delikatne… odświeżenie - stwierdziła przyglądając mu się uważniej. I on zdawał się nie wyglądać najlepiej, zmarszczki w kącikach oczu dodawały mu kilku dodatkowych lat, wyraźnie zarysowana linia szczęki - nadawała ostrzejszego wyglądu, a wąskie usta wyglądały, jakby nigdy nie były stworzone to uśmiechu. Kiedy spojrzała w jego oczy, ujrzała w nich wiele niezidentyfikowanych uczuć, zaś głębia jakiej nabrały przywoływała na myśl spojrzenie doświadczonego starca. Kiedy tak bardzo się zmienili? Doskonale pamiętała ich pierwszy dzień w Hogwarcie, gładkie twarze oraz oczy pełne zainteresowania, tymczasem jeszcze kilka miesięcy i opuszczą kamienne mury, będące dotąd namiastką schronienia przed okrutnym światem.
Westchnęła cicho zatapiając widelczyk w cieście, jednak jej wzrok nadal skupiony był na Ślizgonie. Ona sama prowadziła wewnętrzną walkę, nie mogąc do końca zrozumieć postawy jaką oboje przyjęli, miast być sobie najbliższymi osobami, działali po omacku zupełnie jakby dopiero się poznawali.
- Nie wiem czy jesteś gotowy, by usłyszeć wszystko - odparła uśmiechając się delikatnie, kęs czekoladowego ciasta znikł w jej ustach, a cichy mruk przyjemności wypełnił powietrze. Założyła kosmyk blond włosów, który opadł lekko na jej twarz, za ucho.
- Zapewne słyszałeś o jakże doniosłym wydarzeniu jakim był pogrzeb Rosiera, choć dziwne że Ciebie tam zabrakło - zmarszczyła nos. Wcześniej nie zastanawiała się nad tym, lecz Amycus -tak samo jak ona - miał pewne obowiązki, które należały do potomka czystokrwistego rodku, jednym z nich było stawienie się podczas ostatniej drogi jednego z nich. Cóż było ważniejsze od śmierci Rosiera Juniora?
- Miałam niechybny zaszczyt uczestnictwa w nim. Pojawił się tam auror… nie jaki Moody, przyznał się do zabicia Evana. Zapewne wiesz co było dalej. Ktoś rzucił zaklęcie, inny ktoś rozpętała pożogę. Zaatakował mnie jeden z członków Zakonu, a Daniel mnie uratował, wcześniej prowadząc walkę z Hornem, chyba zazdrościł mu mojej uwagi hm… - urwała swoją zwięzłą opowieść, nie zagłębiając się w nic nieznaczące szczegóły. Wykupiła sobie kilka sekund najpierw chwilowym zastanowieniem, później kolejną porcją ciasta. Drugą dłoń ułożyła na drewnianym blacie, stukając w niego cicho. Nie spieszyła się, mieli mnóstwo czasu, który postanowiła dawkować, chociażby po to, by badać reakcję Amycusa.
- Mniejsza.- wykonała charakterystyczny gest ręką, w której trzymała widelczyk, zupełnie jakby od niechcenia wspomniała o tym fakcie.
- A gdzie ty się podziewałeś? - zapytała otwarcie, tym razem nie kryjąc swojej ciekawości.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptySob 05 Sty 2019, 13:02

Niezaprzeczalnie uroda Alecto przykuwała spojrzenia męskiej części uczniów Hogwartu oraz mężczyzn również spoza szkoły, czym niejednokrotnie wzbudzała pewną dozę podejrzliwości Amycusa wobec właściwych jej zamiarów. Przez ostatnie miesiące przestał jednak zupełnie interesować się siostrą, jak również ona nim – co poniekąd wyszło im na tyle dobrze, że mogli zająć się normowaniem własnych spraw i regulowaniem tych problemów, które mogłyby spędzać sen z powiek. Nie mniej jednak, nastolatek nie spuszczał z oczu swojej siostry, kiedy w końcu znalazła się w zasięgu jego rąk i mogli poczuć komfort spokojnej rozmowy bez dodatkowych uszu śledzących każde ich słowo. I chociaż presja otoczenia miała im towarzyszyć aż po kres dni, Amycus zdążył pogodzić się z tym na tyle, by przestał zwracać na to uwagę.
Gracja w każdym drobnym poruszeniu Alecto sprawiała, że odczuwał coś na kształt dumy związanej z dziedziczonymi genami i latami spędzonymi w nierozłącznym duecie. Czyżby lata jakie spędzili na tworzeniu bliźniaczej więzi właśnie miały wrócić ponownie, z większą świadomością nastolatków…? Amycus pochylił się nieznacznie na fotelu, poprawiając prawą rękę i podparł wierzchem dłoni podbródek, bezczelnie wpatrując się w twarz siostry. Wiedział, że błękit ukryty w jej oczach złamał niejedno serce niedorośniętego chłopaczka, który nie był na tyle odważny i szalony, aby podzielić się z nią wyznaniem ewidentnego uwielbienia. Był przekonany, ha!, był pewien, że wielu uczniów wzdychało do jego siostry po nocach, marząc o choćby pięciu minutach rozmowy z nią.
Wzruszenie ramionami byłoby najodpowiedniejszą reakcją na kpiące, najprawdopodobniej mocno dotykające słowa na temat zaniedbania relacji między rodzeństwem. Amycus jednak dostrzegł, iż Alecto próbuje zrzucić na niego pełnię odpowiedzialności za zaistniałą sytuację, dlatego też nie pozostawał jej zbyt wiele czasu na ewentualne dopowiadanie i wygiął usta w ledwo dostrzegalnym, życzliwym uśmiechu tak bardzo nie pasującym do niego. - Czasami życie potrafi zaskakiwać nas w najmniej odpowiednim momencie, nie uważasz…? – Amycus wychodził z założenia, że nie zamierza zdradzać swoich planów oraz wcześniejszych doświadczeń tylko dlatego, że próbowała dosięgnąć go słowami i zagrać na nucie wyrzutów sumienia. Poprawił się w fotelu, wypuszczając spokojnie ciepłe powietrze z płuc.
Przynajmniej na razie nie zamierza się z nią dzielić swoimi myślami, postanowił najpierw że dowie się, jak daleko ich więź została zerwana i jak długo zajęłoby ewentualne odbudowanie relacji. Bo to, że warto nie trzeba było nawet się zastanawiać. Oboje wiedzieli to, kiedy mierzyli się spojrzeniami pełnymi chwilowego niezrozumienia i dezorientacji, kiedy badali się na nowo i sprawdzali postawione wzajemnie granice. Amycus przez moment poczuł się tak, jakby czytał dawno odłożoną książkę, która zaskakiwała go na każdym kroku i prezentowała nowe ciekawostki za każdym razem, kiedy przekładał kolejną stronę. Tak, porównanie Alecto do interesującej książki było trafnym spostrzeżeniem, które postanowił wykorzystać w niedalekiej przyszłości.
Przez krótki ułamek chwili spojrzenie Alecto zamgliło się, a mięśnie ramion spięły – początkowo nie zrozumiał przyczyny, marszcząc brwi w wyrazie zaciekawienia pozbawionego natarczywości. Wróciła do niego myślami, gdy ponownie wytknął jej bolesne zaniechanie związane z ubiorem – co było ewidentną prowokacją ze strony Ślizgona, o czym zdał sobie sprawę dopiero po wypowiedzeniu tych słów. Czyżby tracił naturalną podejrzliwość i czuł zbyt swobodnie w jej towarzystwie, aby zwracać uwagę na wypowiadane słowa?
Odsunął dłoń od twarzy i odłożył rękę na oparciu fotela z przekonaniem, że wiszące nieporozumienie między nimi może zniszczyć wizję szybkiego pojednania i postawienia ich relacji ponownie na piedestale społecznych konszachtów. Mogli posiadać przyjaciół, oboje o tym wiedzieli, jednak równie bolesna mogła wydawać się myśl, że jedynie rodzina gotowa będzie na pełne poświęcenie w imię drugiego. - Chwilowo umknęło to mojej uwadze... – powiedział zdecydowanie spokojniejszym tonem niż zamierzał, wtłaczając w słowa zdecydowanie niechciane przez niego zrozumienie związane z przyznaniem się do błędu. Oczywiście nie zamierzał tego rozdrapywać, a delikatna zmarszczka między brwiami siostry wskazywała jasno na sygnał „uważaj, ostrożnie stąpaj”.
- Dopóki nie spróbujesz, nie przekonamy się. – Zachęcił ją najprostszymi na świecie słowami, wierząc że jej uśmiech nie okaże się fałszywym zapewnieniem obiecującej wymiany zdań i doświadczeń. Ciasto z pewnością było pyszne, jednak Amycus nie zamierzał go póki co próbować i chociaż przez myśl przyszło mu, że łatwo byłoby je zatruć – pośpiesznie przepędził ten pomysł doskonale zdając sobie sprawę o fałszywości tej hipotezy. Alecto nie była byle głupią uczennicą – potrafiła wyczuć zasadzkę na kilometr, zupełnie tak jakby jej magiczny zmysł nie był jedynym, jaki ostrzega ją przed niebezpieczeństwem.
Skinął ostrożnie głową, czując jak gęste chmury zbierają się nad jego osobą i za moment usłyszy wykład na temat powinności rodu, jakie na nim ciążą. Długo nie musiał czekać, ponieważ dziewczyna spokojnie stosowanym tonem zdawała mu relację z pogrzebu, nie omieszkając wytknąć mu pewne… niedopełnienie obowiązków z jego strony.
- Daniel…? Mówisz o Danielu Blaisie…? I o Castielu Hornie, który próbuje zwrócić na siebie uwagę poprzez nieodpowiednie komentarze…? – Zagadnął Alecto chcąc upewnić się co do swoich podejrzeń, pewny że dziewczyna bardziej skupi się na określeniach związanych z niedawnym partnerem i ewidentnie wypowiedzianą obelgą w jego osobę. Amycus nie miał konkretnego odniesienia do Castiela, chociaż sam fakt iż należał do grupy Ślizgonów nie obawiających się konsekwencji odważnych czynów, zachęcał go do nawiązania bliższej znajomości. Dodatkowo słyszał, iż ojciec kiedyś wspominał iż Horne nie będzie nigdy dobrym kandydatem na potencjalnego męża Alecto ze względu na sieroctwo i brak jakiejkolwiek przyszłości, która mogłaby zapewnić jej należyte miejsce w łańcuchu czystokrwistych rodów. Co innego Daniel… względem którego miał bardzo pozytywny stosunek i nie mógł powiedzieć złego słowa na jego temat. - Zatem muszę podziękować Danielowi za ochronę ciebie… pytanie jednak brzmi, dlaczego Castiel rozpoczął z nim walkę? Wiesz to? – Zapytał rzeczowo, ponieważ ta kwestia dręczyła go najbardziej z tych wszystkich wypowiedzianych. Jeśli doszło do nieporozumienia między chłopakami musiało ono pozostać między nimi, jednak jakiekolwiek podejrzenia w stosunku do niewłaściwego podejścia do sytuacji w związku z Czarnym Panem… Alecto mogła posiadać bardzo interesujące fakty, które chciał bardzo poznać.
Nie zamierzał odpuścić jej odpowiadania na jego pytania, podczas gdy zdążyła nacisnąć na strunę niezwykle bogatą w możliwe interpretacje. Lekkość gestu jaki wykonała dał mu jasno do zrozumienia, że zamierza pobawić się z nim w kotka i myszkę, aby zdobyć jego uwagę. Prawda…?
Nie będąc do końca przekonanym, mylnie odbierając jej gesty i słowa, pochylił nieznacznie do przodu i powiedział ostrzejszym tonem: - Nie spytam jak się czujesz, bo widzę że Daniel należycie ciebie ochronił i nie stała ci się krzywda. Dlaczego ktokolwiek z Zakonu miałby ciebie atakować, Alecto? Mam nadzieję, że nie zrobiłaś niczego… – urwał, aby poczekać aż przełknie kolejny kęs matczynego ciasta. -… nierozważnego.
Zupełnie zignorował jej ostatnie pytanie, nie czując aby ten temat miał jakąkolwiek wartość w zaistniałej sytuacji. O tak, wolał dowiedzieć się więcej o tym, kto i na jakim gruncie się odsłonił przed innymi. Na krótki moment Amycus zamyślił się czy powinien żałować, że go nie było na pogrzebie.
Alecto Carrow
Alecto Carrow

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 EmptyNie 06 Sty 2019, 19:26

Zawsze mu zazdrościła umiejętności żąglowania słowami, w taki sposób by unikać drażliwych tematów, czy uciec od niechcianych pytań, które w jakiś sposób obnażyć miały skrzętnie skrywane tajemnice. Było to niezwykle wymagającą sztuką, którą jej brat zdawał się opanować do perfekcji. Wspólne lata spędzone razem – tak blisko – w pewnym stopniu uodporniły Alecto na jego zagrania, z tego też powodu słowa Amycusa nie zrobiły na niej najmniejszego wrażenia, wręcz przeciwnie – właśnie podobnej odpowiedzi się spodziewała. Zaskoczenie na twarzy pięknej blondynki wywołała by jedynie prosta odpowiedź na zadane pytanie, pozbawiona ukrytych zagadek czy wymijających słów. Zaśmiała się cicho pod nosem kręcą przy tym przecząco głową ze spojrzeniem utkwionym w talerzu z kawałkiem ciasta.
-Cały ty – odparła dopiero teraz zatrzymując na nim niebieskie tęczówki, głos dziewczyny przybrał surowy ton, który jedynym co mógł wywołać była gęsia skórka rozchodząca się po ciele rozmówcy – Dużo miałeś takich… najmniej odpowiednich momentów – oznajmiła, jawnie wytykając mu, jak mało czasu poświęcał jej osobie przez ostatnie kilka tygodni. Miała do niego żal i nie zamierzała tego ukrywać. Zanim doszło do ich przypadkowego spotkania – choć sama w przypadki nie wierzyła – chowała to uczucie gdzieś w głębi serca, teraz jednak wlewało się ono w jej ciało wraz z pompowaną przez ten organ z krwią, zalewając każdą komórkę ciała arystokratki, nie dając możliwości, by posiadać jeszcze jakiekolwiek złudzenia wobec tych uczuć. Tak samo jak mocno kochała swojego brata, tak mocno teraz go nienawidziła. Sama nie była święta, jednak ona w przeciwieństwie do Amycusa – szukała kontaktu.
Subtelne sygnały wysyłane do niego przez osoby trzecie w obecności, których dopuszczała się bardziej czy mniej haniebnych czynów. Doskonale wiedziała, że zapewne o niejednym z nich słyszał, a jednak… pojawił się dopiero teraz. Mocniej zacisnęła palce na srebrnym widelczyku, czując jak metal wpija się w delikatną skórę dłoni, jednocześnie powoli ustępując jej sile. Jeszcze mocniej zacisnęła usta pomalowane czerwoną szminką tak, że stały się one prawie niewidoczne w półmroku jaki panował w pomieszczeniu. Syknęła cicho w chwili, gdy szlachetny kruszec przeciął skórę wydobywając na powierzchnie krople krwi. Odrzuciła widelczyk, który uderzył o drewniany blat wydając przy tym głuchy odgłos. Mimowolnie spojrzała na dłoń, który po chwili skryła układając na serwetce spoczywającej na kolanach.
Patrząc na dziewczynę, ciężko było rozgryźć czy każdy gest, każde zdanie padające z jej ust są prawdą czy jest to jedynie wyrafinowane przedstawienie przezeń prowadzone, mające na celu zmuszenie Amycusa do zdradzenia jego myśli oraz poznanie zdarzeń przeszłości, które zaprowadziły ich do tego momentu. Wzięła głęboki wdech, zwolna wypuszczając powietrzę z płuc, dzięki temu za każdym razem kupowała sobie kilka sekund, by przeanalizować sytuacje oraz pobierać myśli. Od zawsze Amycus był dla niej oparciem, nigdy niczego jej nie odmówił, zawsze był – do czasu. Pojawienie się Yumi wiele między nimi zmieniło, pojawiły się pewnego rodzaju niedopowiedzenia, a niechęć do narzeczonej brata jedynie pogarszały ich, i tak już nienajlepsze relacje. Czyżby teraz miała nadejść w ich życiu kolejna zmiana?
Sama przed sobą musiała przyznać, że wydorośleli, widać to było nie tylko po ich zmieniającym się wyglądzie, ale i zachowaniu. Alecto mimo porywczego charakteru, teraz trzymała nerwy na wodzy, nie pozwalając by zbyt dużo wylewnych słów opuściło jej usta. Kilka słów podzieliło ich na pół, a ona nie wiedziała czy naprawdę go jeszcze zna. Chciała zapomnieć o tym czego było jej tak brak, jednocześnie nie mogła tak łatwo przebaczyć Ślizgonowi, to nie leżało w jej naturze. Chciała by cierpiał i zamierzała za każdym razem, gdy tylko nadarzy się okazja wytykać mu jego nieobecność, do czasu aż uzna, że wystarczająco odpokutował. Nieznacznie ku górze uniosła lewy kącik ust skupiając spojrzenie na oczach szatyna, na pozór wydawał się spokojny, jednak toń jego oczu zdawała się być burzliwa, niczym nieposkromione fale oceanu targane wiatrem. W pewnym stopniu świadomość tego wywołała u niej radość.
Każde kolejne pytanie padające z ust panicza Carrow wywoływały zmianę w jego spojrzeniu, powodując że odcień jego oczu przybierał coraz to ciemniejszej barwy, Alecto poczuła jak fala ciepła zalewa jej ciało.
-Sprytnie braciszku – pochwaliła go nawiązując do tego, jak wprawnie odciągał uwagę od swojej osoby. Mimochodem poprawiła kosmyk włosów, który opadał na jej twarz. – Jeżeli nadal zamierzasz unikać odpowiedzi na moje pytania, możemy darować sobie tą konwersację – dodała nieco surowszym niż zamierzała głosem. Po czym gwałtownie podniosła się z fotela, opierając dłoń na stoliku. Gest niby zwyczajny, jednakże było to swego rodzaju szansa dla Amycusa, by zatrzymać siostrę przy sobie. Już nie chodziło o samą ciekawość, którą do tej pory kierowała się dziewczyna, ale o fakt, że miał on przed nią zbyt wiele tajemnic aby grać w otwarte karty. Wręcz nienawidziła takiego zachowania, gardziła osobami które postępowały w taki sposób, dla niej byli to tchórze – niezdolni do prawdy.



Sponsored content

Pokój Życzeń - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój Życzeń   Pokój Życzeń - Page 9 Empty

 

Pokój Życzeń

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 9 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

 Similar topics

-
» Nieopisany pokój #1
» Nieoznakowany Pokój #2
» Nieoznakowany Pokój #3
» Nieoznakowany Pokój #4
» Nieoznakowany Pokój #5

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
VII piętro
-