IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
Cam Fawley
Cam Fawley

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptyPią 18 Mar 2016, 00:38

- To, że raz ci się udało nic nie znaczy - zażartował w typowy dla siebie sposób, a w zasadzie w sposób typowy dla nich. W sposób, w jaki żartowali przez te wszystkie wspólne lata. Cam poczuł, że chyba wszystko wraca do normy. Przyjmował to z niewysłowioną ulgą, bo naprawdę, niczego bardziej nie pragnął, by wszystko skończyło się dobrze. To, że przez miesiąc, czy dwa było inaczej, było tylko krótkim, nic nie znaczącym epizodem. Bo tak w prawdzie - czy to pierwszy raz się pokłócili? Za nastoletnich czasów zdarzało się to notorycznie. Potem z tego wyrośli, ale sam fakt; co to za przyjaźń bez sprzeczek? Ważne, by na koniec poklepać się po ramieniu mówiąc jednocześnie, że nic się nie stało.
- Oczywiście nie muszę mówić tego głośno, że chciałbym byś został moim drużbą? - rzucił w jego stronę wciąż opierając skroń o ścianę i wpatrując się w postać siedzącą na parapecie.
Ten papieros nie pasował do Alec'a. Ten papieros był tak wielką abstrakcją dla Cama, że nie mógł oderwać wzroku od Haldane'a który niespiesznie zaciągał się nikotyną. Oderwał myśli, które chwilowo zbiegły na inny tor i przytaknął przyjacielowi. Rozumiał go, nie był głupi. Nie oczekiwał od Szkota, jakichś emocjonalnych reakcji. Kto tryska radością na prawo i lewo po wykąpaniu się w lodowatym jeziorze przed domem? Na pewno nie Alec.
- Wiem, wiem, spoko. I dzięki. Za to, że nie powiesz Leslie. To jest chyba w tym wszystkim najgorsze, bo teraz nie wiem, którą stronę obierzesz - stwierdził dość przytomnie. Westchnął cicho, po czym oderwał się od ściany, zostawiając rudzielca samego przy oknie, a sam powrócił w stronę wielkiego biurka, stanowiącego ozdobę tegoż gabinetu, po czym usadowił na nim jeden ze swoich półdupków. Rozejrzał się po pomieszczeniu, a kiedy nie znalazł w nim niczego, czego by do tej pory nie widział znów zwrócił się w stronę aurora.
- Więc co... Ty i Alice? - zapytał z ciekawością. Oczywiście, że chciał wiedzieć. Chciał o to spytać już po przekroczeniu progu ale musiał z tym zaczekać aż do momentu w którym będzie wiedział, że ich stosunku już nie są tak napięte. Widok ich razem był dość oczywisty, więc nie zadawał sobie trudu z pytaniami pod tytułem "Ona ci się podoba?". Wszystko było dość jasne, dla osób które już coś tam w życiu przeszły. - Wiesz, że to zakrawa o lekką hipokryzję. prawda? Masz jednak to szczęście, że Alice nie jest moją siostrą. Miałbym wtedy pełne prawo oddać ci za to w Dziurawym Kotle.
Alec Haldane
Alec Haldane

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptyPon 28 Mar 2016, 18:31

Siłą woli powstrzymywał się od rozmasowania skroni w aż nazbyt sugestywnym geście. Wiecie, gdyby to zrobił, równie dobrze mógłby wywiesić transparent: wszystko spoko, ale ja już naprawdę mam dosyć. A Alec taki nie był. Tak, rzeczywiście miał dosyć. Tak, naprawdę chciałby zostać teraz sam.. No, może nie do końca, ale bez nieproszonych gości. Tak, jego przyjaciel i własna siostra rzeczywiście dostali dzisiaj taką metkę, pełnione przez nich role nie dawały im w tej chwili żadnych przywilejów. Haldane był zmęczony i nie pogardziłby chwilą, by móc wreszcie... Cóż. Nieprzyjemne wizje dotyczące dzisiejszego popołudnia nie chciały odpuścić. Myśl, że mógłby dziś tak wiele stracić... Ale nie, rudzielec był dobrze wychowany i do porzygu grzeczny. Jak zawsze. W towarzystwie Fawley'a może trochę mniej, bo ich relacją rządziły jednak nieco inne zasady, tym niemniej dopóki mógł, dopóty unikał tak nieprzyjemnych rzeczy jak na przykład wypraszanie kogoś.
Choć, szczerze mówiąc, dziś to było trudne. Naprawdę trudne.
Tak czy inaczej, korzystał z pewnego ułatwienia. Bo palenie jednak w jakiś sposób uspokajało. Kolejne kłęby dymu chemicznie nie miały może właściwości kojących, ale powtarzalne ruchy, kontrolowane oddechy - to wszystko jakoś działało. I pozwalało być grzecznym. Jeszcze.
- Nie musisz. - Na pytanie Cama uśmiechnął się nieznacznie i... Ok, rzeczywiście szczerze. Bo skoro już skapitulował, skoro to i owo sobie wyjaśnili, to wizja asystowania na ślubie swojego przyjaciela faktycznie mu się podobała. Miał być drużbą, oczywiście, że tak. To było naturalne, ot, fakt niepodważalny już od kilku lat. Jeszcze gdy psy się nie goniły, gdy na ołtarz spoglądali co najwyżej oczyma wyobraźni - już wtedy jasnym było, że będą obok siebie. Alec na ślubie Cama, Cam na ślubie Alka. Proste. Logiczne. A że teraz ślub Fawley'a miał być jednocześnie ślubem jego siostry... Dwie pieczenie przy jednym ogniu. Powiedzmy.
- Oczywiście, że nim będę. Ktoś musi w końcu dopilnować, by wszystko zagrało jak trzeba. I... - kontynuował więc, jednocześnie unosząc znacząco brwi. - ...ktoś musi też zadbać o stosowne pożegnanie z wolnością. - Ślub ślubem, siostra siostrą, ale wieczór kawalerski musiał być. I musiał być odpowiednio intensywny, żeby się liczył, nawet jeśli - a może szczególnie wtedy? - kilka dni później Fawley miał stać już u boku haldane'owej księżniczki. Hej, wszyscy wiedzieli, jaka jest Leslie. Że korzysta z życia, tak, ale też że jest zazdrośnicą. Instynkt terytorialny? Cam powinien szybko zapoznać się z tym pojęciem.
Tak czy inaczej, kwestią czasu było, kiedy Fawley odbije piłeczkę. Bo ślub to jedna sprawa, ale dzisiejsza sytuacja - to drugie. Alec nie miał wątpliwości, że Cam zapyta, gdy więc pytanie to rzeczywiście padło - nieszczególnie się zdziwił. Co więcej, nie zaprotestował też, chociaż początkowo miał na to ochotę. Bo jakie - on i Alice? Nie było niczego takiego. Nic przecież nie robili, nic ich nie łączyło, nic... Gówno. Haldane miał dość przyzwoitości, by nie oszukiwać - ani Cama, ani, przede wszystkim, samego siebie.
- Ja i Alice - powtórzył więc z rozmysłem po chwili uśmiechając się gorzko. Bo wiecie, mógł nie chcieć się z Fawleyem zgodzić, ale musiał. - Możesz się nim poczuć, tym bratem, jeśli chcesz wyrównać rachunki - przyznał i odetchnął głęboko, dogaszając wreszcie niedopałek w popielniczce. Przez moment zastanawiał się, czy to przypadkiem nie jest dobry moment na papierosa numer dwa, ale... Nie. Chyba nie. - Póki co nie ma jednak czegoś takiego, jak ja i Alice, Fawley - stwierdził spokojnie i absolutnie zgodnie z prawdą. Bo rzeczywiście nie było. Jasne, spotkali się parę razy, on wreszcie sobie parę rzeczy uświadomił, ale przecież... Mógł widzieć tylko to, co chciał. Alice była słodkim stworzeniem, ufnym i cudownie otwartym na ludzi, ale to mogło być tylko (i jednocześnie - aż) tyle. W tym momencie naprawdę łatwo było o nadinterpretację, a on nie chciał nadinterpretować.
Zresztą, w ogóle mało rzeczy dziś chciał i, niestety, zabawianie gości mieściło się w tej odrzuconej puli. I choć walczył dzielnie, by nie być aroganckim, to nie mógł, po prostu nie mógł dłużej. Każdy ma kiedyś jakiś kryzys a Alec miał go teraz, w tej chwili.
- Cam, nie zrozum mnie źle, ale wróćcie dziś do siebie. Teraz - rzucił wreszcie z rezygnacją, wiedząc, że jeśli ktoś ma go zrozumieć, to tylko Fawley. Na pewno nie Leslie - ta uniosłaby się tylko dumą, zadarła nosa, stwierdziła, że też ma prawo w tym domu przebywać. Bo rzeczywiście miała, drugie skrzydło mieściło przecież jej pokoje, tuż obok mieszkania Donny. Tylko, że... Haldane rzadko kiedy był taki. Taki, że nie życzył sobie rodziny w pobliżu. Że nie życzył sobie w zasadzie nikogo poza jedną, drobną osóbką. I miał nadzieję, że Cam to pojmie. Tak samo, jak niewypowiedzianą, ale jednak oczywistą prośbę - zachowaj dla siebie to całe "ja i Alice", na razie nie ma o czym mówić, a ja bardzo nie mam ochoty słuchać teraz monologów Leslie. Jasne, Fawley miał pełne prawo zrobić mu na przekór - z premedytacją, za ten złamany nos i dwa miesiące ciszy. Ale może nie. Może jest lepszym człowiekiem, niż był Alec.
Alice Guardi
Alice Guardi

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptyWto 29 Mar 2016, 00:32

Sytuacja przerastała drobniutką pannę Guardi. Fizycznie to swoją drogą, ale psychicznie... kiedy wszystkie aspekty obecnego położenia zaczęły do niej dochodzić, poczuła się jak w przysłowiowej kropce. Jej położenie było dość mierne i to w dodatku względem Leslie. Mogła się poczuć dobitnie urażona faktem, że jej półnaga, najbliższa przyjaciółka leży koło równie nieubranego brata. Leslie znała słabość Alice do Aleca, ale było to dość dawno temu. Nigdy nie rozmawiały o tym zauroczeniu, bo Les nigdy sobie tego nie życzyła. Koniec końców brak nadziei i brak rozmów wyleczyły Alice z kłopotliwej sympatii. Na razie.
Na miejscu Leslie Alice zapewne czułaby się tak samo niepewnie i źle. Przecież wszystko, chociaż nader komiczne, wskazywało na tajemny związek. Gdyby dodać fakt, że sama Haldane związała się z najlepszym przyjacielem Aleca - można się było pokusić o wytknięcie hipokryzji. Alice taka nie była. Widziała swoje błędy, a te bliskich przepuszczała bez echa. Była zbyt skoncentrowana na tym, że kogoś urazi, iż pomijała swoją, świadomą lub też nie, krzywdę.
Przytuliła się mocniej do Leslie, czując rozkoszne ciepło. Wywołane jednocześnie ulgą jak i stresem. Ulgą, że Leslie jej nie skrzyczała. Stresem, że jeszcze może to zrobić.
-Ja i moje durne pomysły. -burknęła pod nosem, starając się zdusić w sobie kasłanie.
Chcąc pozbyć się nerwowości, jaka się wkradła w osobę Leslie, Alice odbiła temat na dziecko. Z słabym uśmiechem pogłaskała brzuch rudej na tyle, ile było to dopuszczalne.
-Będziesz miała bobo, na pewno będziesz świetną mamą. Osobiście przygotuje dla Was specjalny zestaw filiżanek. -zapewniła, a na wieść o ślubie jej zielone oczka zalśniły z uciechy. -Ohhh, tak mocno Ci gratuluję! -ucieszyła się i uśmiechnęła szeroko. -No, chyba nie myślisz o jakiś trójkątach, to niesmaczne i takie prostackie! -z łatwością podrobiła ton głosu pani Haldane, zduszając kaszel urywanym śmiechem.
Schowała ręce w swetrze, podarowanym przez Leslie. Spodziewała się tego pytania i w końcu rozbrzmiało. Alice westchnęła i pokiwała głową, z lekkim uśmiechem.
-Już lepiej. Gardło drapie. -złapała pokaźny wdech. -Leslie, Alec nigdy by się ze mną nie spotkał. Po pierwsze, jestem Twoją najlepszą przyjaciółką. Po drugie, jestem grubo młodsza, co raczej klasyfikuje mnie jako smarkacza. Po trzecie, wy jesteście czystej krwi, a ja brudną mugolaczką. -powiedziała to wszystko z szczerym uśmiechem. Faktycznie niczego od Aleca nie oczekiwała. -Więc dawno wyleczyłam się z tego paskudnego zauroczenia i jedyne, czego mogę od Aleca oczekiwać to uprzejmości z racji bycia Twoją przyjaciółką. -Leslie nie mogła w tym wyczuć kłamstwa, bo go nie było. -Spotkaliśmy się przelotem w cukiernii, wypiliśmy herbatę, a ja chciałam się zrewanżować łyżwami. Ot, cała sprawa.
Cam Fawley
Cam Fawley

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptySro 30 Mar 2016, 00:00

[Tu będzie post o tym, że się cieszę a potem, że biere Leslie pod pachę i zwijam wrotki]
Alec Haldane
Alec Haldane

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptySro 30 Mar 2016, 14:27

Gdy tylko w domu ponownie zapanowała błoga cisza, Alec odetchnął cicho, nie kryjąc ulgi. Odprowadzając nieoczekiwanych gości do wyjścia trzymał się jeszcze, uśmiechał i zapraszał kolejnego dnia, kiedy to rodzice powinni być już z powrotem, gdy jednak tylko drzwi za wychodzącymi zamknęły się, a ciche pyknięcie dobiegające z podwórza poinformowało go o deportacji siostry i przyjaciela - powietrze uleciało z Haldane'a jak z przekłutego balonika. Rozmasowując nasadę nosa spędził chwilę oparty po prostu o zatrzaśnięte drzwi wyjściowe, zbierając siły. Kończący się powoli dzień wyraźnie go przerósł i to do tego stopnia, że Alec nie znajdywał w sobie choćby odrobiny sił na udawanie, że jest inaczej.
Nie mógł jednak - i tak naprawdę wcale nie chciał - zapomnieć, że nie jest sam. Że w jego sypialni wciąż przebywa panna Guardi, której obecność - czy raczej nieodpowiednio zinterpretowany charakter tejże obecności - tak bardzo oburzyła Leslie. Panna Guardi, której gotów był przychylić nieba, ale póki co jedynym, co mu się udało, było narażenie jej na krzywdę.
- Przepraszam. - Gdy dowlókł się z powrotem na górę i zatrzymał na chwilę w progu własnego pokoju nie potrafił zacząć od innego słowa, od czegoś innego niż wyjaśnienia, które uważał w tym momencie za niezbędne. - Leslie miała rację, powinienem przewidzieć, że jazda po zamarzniętym jeziorze może nie skończyć się najlepiej i zabrać cię na lodowisko.
Odepchnąwszy się od framugi zamknął za sobą drzwi do sypialni i z westchnieniem usiadł na brzegu łóżka. Opierając łokcie na kolanach skrył na moment twarz w dłoniach, by potem, przecierając ją, unieść na Alice nieco bardziej optymistyczne spojrzenie. Bo jak dla Cama czy Leslie nie miał już sił się starać, tak dla Szkotki wciąż był jeszcze do tego zdolny. Uśmiechać się, choć uśmiech ten skażony był widoczną troską. Zastanawiać się, co jeszcze mógłby dla niej zrobić, byle tylko poprawić jej samopoczucie, byle wynagrodzić jej aktualną krzywdę, za którą rzeczywiście zaczął się winić.
- Jak się czujesz? - zapytał cicho, odruchowo poprawiając brzeg koca okrywającego Guardi i otulając ją nim jeszcze szczelniej, jeśli to w ogóle było możliwe. Przekrzywiając lekko głowę przyjrzał się Ali i uśmiechnął ciepło, ze zmęczeniem, ale i z wyraźną sympatią. I pewnie z całą masą innych emocji, których póki co nie werbalizował i próbował poukrywać tu i tam.
- Zostaniesz dzisiaj ze mną - zarządził jeszcze, choć to akurat było oczywiste. Nie chciał jednak pozwolić na niezręczną ciszę, mówił więc cokolwiek, krzesząc ostanie iskry jakichkolwiek sił, zmuszając się do inicjatywy. Jego stan nie był w tej chwili tak ważny jak nastrój panny Guardi.
Co nie zmieniało faktu, że utrzymanie pionu w pewnej chwili trochę go przerosło. W efekcie skończył przygarbiony, oparty przedramionami o własne kolana, spoglądający na Alę z troską mocno kontrastującą z jego aktualną postawą rezygnacji. Lustrując dziewczynę uważnym spojrzeniem odwrócił je na chwilę dopiero wtedy, gdy uzmysłowił sobie, jak bardzo może ono ją krępować. Zdusił w gardle ciche westchnienie i zwiesił głowę, czując się mniej więcej tak, jakby przez ostatnią godzinę chodził z wielkim głazem na plecach. Teraz ktoś kamień zdjął, ale kręgosłup mężczyzny wciąż jeszcze nie przyjął do wiadomości tej nowopowstałej lekkości.
Alice Guardi
Alice Guardi

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptySro 30 Mar 2016, 18:37

Alice była bardzo zmęczona i rozmowa z Leslie wcale nie polepszała jej stanu. Nie dość, że była wycieńczona fizycznie, brała ją choroba, to jeszcze musiała zapewniać przyjaciółkę, że nic nie zaszło. I nie zajdzie. Gdzieś tam w środku nie czuła się szczera wobec młodej Haldane. Dałaby mnóstwo, aby móc być ukochaną Aleca, ale wszystkie wypowiedziane wcześniej argumenty utwierdzały ją w przekonaniu, że to nigdy nie nastąpi. Zwłaszcza status krwi. Przecież nawet gdyby Alec chciał spróbować, nie trwałoby to wiecznie. Musiałby ją zostawić, bo rodzice i ciążące na nim obowiązki prekursora nowego pokolenia na pewno by mu uniemożliwiały związek z Alice. Dlatego od czasu zauroczenia młoda stażystka zabijała w sobie jakiekolwiek uczucia wobec rudzielca. Tak będzie dla wszystkich lepiej. Pożegnała się z Leslie, opatuliwszy się mocniej kocem. W milczeniu obserwowała jak Alec odprowadza gości do wyjścia, słyszała jak ich żegna.. Zasłoniła usta ręką, dusząc w sobie napad kaszlu. Złapała głębszy oddech akurat, jak Alec pojawił się w progu. Słysząc jego przeprosiny sama zwiesiła głowę.
-Oh, przestań. To ja powinnam Cię przeprosić, bo to ja się uparłam na to jezioro. Nigdy nie miałam podobnego wypadku. Musiałam trafić na miejsce, w którym ktoś zrobił przerębel. -pokręciła głową, wzdychając cicho. Odwzajemniła uśmiech, chcąc jakoś przekonać Aleca, że to nie była jego wina.
-Nieźle, już mi cieplej, ale boli mnie gardło i trochę kaszlę. To nic, herbata powinna pomóc. -zapewniła, chrypiąc lekko. Odkaszlnęła i pozwoliła się mocniej okryć kocem, chociaż wydawało się to niemożliwe.
A na pewno zrobiło się jej jeszcze cieplej, kiedy Alec był stanowczo za blisko.
-Ale.. ja nie mogę zostać. To za duży kłopot, rodzice się będą denerwować... a ja... nie powinnam... -zaczerwieniła się mocno, motając się w swojej wypowiedzi. Jak to sobie wyobrażał? Zostanie tutaj z nim, kiedy dopiero mówiła Leslie, że nic między nimi nie ma?
Alice, ty głupiutka dziewczyno, on nic wobec Ciebie nie planował. Tylko chciał się upewnić, że wyzdrowiejesz.
Zganiła się w myślach. Widząc jednak zachowanie Aleca niepewnie drgnęła pod kocem, aby następnie usiąść koło niego. Okryła go połową koca, a ręce wplotła w jego ramię.
-Wszystko jest w porządku? -zapytała troskliwie.
Alec Haldane
Alec Haldane

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptySro 30 Mar 2016, 18:56

Rzadko kiedy zdarzało się, by naprawdę, do reszty nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Nauczycielem młodych aurorów nie został przecież za swoje niezdecydowanie - jego kandydatura, ze względu na stosunkowo młody wiek, i tak stała przecież pod znakiem zapytania i gdyby nie to, że jednak coś potrafił, że umiał być wzorem, nigdy nie zostałby oficerem szkoleniowym. Problemy z decyzyjnością były ostatnim, o co można by go posądzić, tym bardziej żałosne więc było, że przypomniały mu się one właśnie teraz, kiedy były tak bardzo niepożądane. Haldane nic nie mógł jednak poradzić na to, że chce być po prosu... w porządku. Fair. Mógł mieć jakieś tam swoje zachcianki i pragnienia, ale był wystarczająco inteligentny by wiedzieć, że samo chcenie nie byłoby usprawiedliwieniem żadnego jego zachowania. Teraz zresztą dochodziła jeszcze kwestia tego, że Alice było po prostu źle - tym bardziej nie miał więc prawa, absolutnie żadnego prawa, by cokolwiek, jakkolwiek... Zganił się w duchu. Skończ te rozważania, idioto.
Gdy jednak Guardi znalazła się bliżej, znacznie bliżej, naprawdę trudno było mu zachowywać się... przytomnie. Wstrzemięźliwie. Przyzwoicie. Ciepło jej rozgrzanego maścią i kocem ciała rozpraszało go, dosłownie uderzało mu do głowy i niewiele mógł na to poradzić. Mógł się starać, owszem, ale to... Nie wróżył sobie sukcesu, a to było jednak trochę przykre. 
- Możesz i zostaniesz - odpowiedział więc teraz, starając się, by mimo wszystko nie zabrzmiało to nazbyt zaborczo. Alice łatwo było przecież spłoszyć, a on bardzo, ale to bardzo nie chciał, by tak się stało. - Nie jesteś żadnym kłopotem, a ja muszę... - "Chcę" byłoby tu znacznie lepszym słowem, paniczyku. - ...upewnić się, że nic ci się nie stanie. Dam znać twoim rodzicom, żeby się nie martwili. - Odetchnął powoli, z trudem zbierając myśli. Słowa panny Guardi nie mogły zmienić tego, że nadal czuł się winnym całego zajścia i tym bardziej uważał, że to jego obowiązek, zadbać o powrót Ali do zdrowia. A chcenie... Nie miało tu nic do rzeczy. Nic a nic.
Tylko, wiecie, nie mógł wmawiać sobie tego zbyt długo. Nie, gdy Szkotka była znacznie bliżej, niż kiedykolwiek i nie, gdy w jej głosie pobrzmiewała tak wyraźna troska. Tylko chwilę wytrwał w dotychczasowej pozycji, w kolejnym momencie odruchowo sięgając po jeden z rudych kosmyków panoszących się teraz po twarzyczce stażystki. Zgarnął niesforny lok za dziewczęce ucho i uśmiechnął się lekko.
- W porządku - mruknął cicho, pozostawiając dłoń przy jej twarzy na nieco dłużej, niż być może powinien. - Po prostu... - Zaśmiał się krótko, urywanie. - Dawno się tak nie bałem. O kogoś. O ciebie - uściślił, nie chcąc, by Guardi źle go zrozumiała. Jak zazwyczaj jej urocze, poprawiane szybko potknięcia go bawiły, tak dziś bardzo zależało mu na tym, by podobnych, choćby i chwilowych niezgodności uniknąć.
Alice Guardi
Alice Guardi

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptyCzw 31 Mar 2016, 21:29

Jedną z charakterystycznych cech Alice była chęć "nie robienia kłopotu". Potrafiła siedzieć nad czyimiś problemami nawet całą noc, ale kiedy ona miała jakąś sprawę, potrafiła tak długo lawirować, aż ktoś nie odpuścił. Teraz chciała tak samo machnąć ręką na własny stan zdrowia. Szybko wysuszyła by ubrania, zapakował do jakiejś torby i wróciła do domu. Mama by pewno pokręciła głową nad jej opłakanym stanem, tata zaprowadził do łóżka i okrył tuzinem koców. Wypiła by litr herbaty z cytryną i imbirem, na pewno było by lepiej. Jednakże cały misterny plan został zduszony w zarodku przez upartość Aleca. Kiedy Alice planowała już wykaraskać się z koca i zacząć zbierać, jego stanowczy ton cofnął ją z powrotem.
-Ohh. -wyszło z jej ust. -No tak... jak... jak tak trzeba. -odpowiedziała nieśmiało, starając się ukryć zaskoczenie. Uśmiechnęła się ciepło do zmęczonego całą sytuacją Aleca. Nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała chociaż polepszyć humor rudzielca.
Alice wysłuchała słów Haldane'a i pokiwała lekko głową. Zasłoniła usta, aby ukryć krótki napad kaszlu. Obejmowała ramię Aleca, zyskując tym samym ciepło. Fizyczne i psychiczne. Czuła się z nim dobrze. Lepiej niż kiedykolwiek przedtem.
-Proszę, ja wyślę im wiadomość. -to mówiąc sięgnęła po różdżkę na szafce nocnej.
-Expecto patronum. -szepnęła i bez żadnego większego wysiłku Alice wyczarowała srebrną owieczkę. Hasała chwilę radośnie po sypialni. O czym dziewczyna pomyślała? W sumie o niczym, po prostu poniosła się atmosferze tej chwili. Było jej bardzo... dobrze.
-Mamo, tato, zatrzymała mnie pilna sprawa. Zaopiekujcie się Śnieżką i Filemonem, dam znać kiedy wrócę. Kocham Was. -powiedziała cicho, a owieczka zmieniła się w smugę i wyleciała drzwiami. Alice odłożyła różdżkę. Policzki miała zaróżowione.
-Nie pytaj, czemu taki ma kształt. Mi się podoba. -bąknęła, odwracając się twarzą do Aleca. Moment, w którym odgarnął loczek za jej ucho był piękny i bajeczny. Lico zarumieniło się jeszcze mocniej.
-Jesteś taki kochany. To bardzo miłe. -uśmiechnęła się i złożyła na policzku rudzielca szybki pocałunek.
-Może... powinniśmy... powinieneś... no i ja też... się położyć? Zdrzemnąć się. -zaproponowała, wskazując nieśmiało łóżko, na którym akurat siedzieli. Skoro zapraszało...
-Oczywiście, jak Cię to peszy to mogę... gdzieś indziej... ale... jest duże więc... zmieścimy się. -teraz kolor jej skóry idealnie komponował by się z kolorem maków w środku lata. Oj Alice...
Alec Haldane
Alec Haldane

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptySob 02 Kwi 2016, 12:40

Gdy Alice stwierdziła, że sama poinformuje rodziców, rudzielec skinął tylko lekko głową. Nie miał problemu z braniem na siebie roli tego, który wszystko załatwia za innych - co więcej, z podobnego wyręczania znajomych czy uczniów czerpał czasem odrobinę przyjemności - skoro jednak Guardi wolała zająć się tym sama, to w porządku. Tym bardziej, że akurat teraz Alec mógł wypaść raczej... średnio. Gdyby sam otrzymał wiadomość wypowiedzianą tak bardzo zmęczonym, ponurym tonem, nie pozwoliłby swojej córce zostać w podobnym towarzystwie. Ostatecznie ktoś, kto sam ledwo się trzyma, nie mógł zapewnić odpowiedniej opieki komuś innemu, prawda? W efekcie siedział cicho, gdy Alice przekazywała srebrzystej owieczce treść wiadomości, uśmiechając się szerzej i odzywając dopiero wtedy, gdy patronus Szkotki pomknął ku jej rodzicom.
- Nie zamierzam pytać - stwierdził spokojnie. Urocza forma obronnego zaklęcia w oczywisty sposób do Ali pasowała i nie miał zamiaru w jakikolwiek sposób jej krytykować. Poza tym - nieszczególnie miał do tego prawo, co? - Szczerze mówiąc... - By to udowodnić, sięgnął po własną różdżkę i dźgnął nią powietrze. - Expecto patronum.
Pozbawiony fizyczności zając bielak pojawił się tak, jak gdyby tylko czekał na przywołanie. Srebrzyste nici bez większego trudu splotły się w średniej wielkości gryzonia, który stanął teraz na tylnych łapach i zastrzygł długimi uszami. Alec uśmiechnął się z rozbawieniem, zerkając na pannę Guardi. Jak jej owieczka doskonale współgrała ze swą właścicielką, tak patronus Haldane'a... Niewiele było w tym męskości, co?
Nie trzymał zaklęcia zbyt długo. Gdy tylko zając zrobił małe kółko po pokoju i ponownie zatrzymał się w pobliżu właściciela, rudzielec musnął jego główkę opuszkami palców, prowokując rozpadnięcie się zwierzęcia w srebrzystą, szybko rozwiewającą się mgiełkę. Smugi, na które zresztą nie zwracał już większej uwagi. Szybki pocałunek oraz późniejszy taniec przeróżnych odcieni czerwieni na policzkach Alice zaabsorbowały go wystarczająco.
- Nie, to znaczy... - Odetchnął głęboko. - Zostań tutaj. Łóżko rzeczywiście jest duże, wystarczy dla nas dwojga. - Na Merlina, to było żałosne. Czuł się jak uczniak stawiający dopiero pierwsze kroki w relacjach z dziewczynami. Tyle dobrego, że się nie rumienił, bo to już byłoby ciosem poniżej pasa.
W każdym razie, uśmiechnął się ciepło i gdy tylko Ala umościła się wygodnie na materacu, sam zajął miejsce obok. Początkowy, rażący w oczy dystans szybko zaczął go drażnić. Bo to... To  nie było naturalne, do cholery. Nie chciał spać obok. Chciał spać z nią, a to przecież zupełnie co innego.
- Nie jest ci zimno? - mruknął cicho, by później, ostrożnie sięgnąć ku Szkotce i objąć ją ramionami. To nie miało być zaborcze, nie chciał jej spłoszyć, ale przecież... Cóż, mimo wszystko liczył, że nie ucieknie. Gdyby chciała, nie umiałby jej powstrzymać, po prostu nie chciałby narzucać jej czegokolwiek na siłę. Własne chęci się nie liczyły, nie tak, jak komfort panny Guardi.
Nie uciekła mu jednak. Została, a Alec z cichym westchnieniem skrył twarz w jej włosach. I usnął. Po prostu. Nie miał siły na nic innego, nie tym razem. Nawet nie wiedział, kiedy urwał mu się film - w jednej chwili delektował się jeszcze bliskością Ali, poprawiał kołdrę, by było im wystarczająco ciepło, w drugiej zaś nie zajmował się już absolutnie niczym.
Bo to był naprawdę wyczerpujący dzień.

Choć pierwotne plany zakładały tylko jeden nocleg, Alice została na dłużej. Gdy ostatecznie przegrała walkę z chorobą, Alec nie chciał słyszeć o tym, by gdziekolwiek się przenosiła. Z całym szacunkiem dla jej rodziców, ale Haldane czułby się zwyczajnie źle, gdyby panną Guardi zajmował się ktoś inny. Ostatecznie to on zawinił i on powinien to naprawić, proste. Gdy więc pierwszego wspólnego poranka, a także każdego kolejnego witały go urocze, ale wyraźnie wyczerpane chorowaniem sarnie oczy Szkotki, Alec stawał na wysokości zadania i robił wszystko, by wspomóc swego gościa w nierównej walce. Nie znosząc słowa sprzeciwu załatwiał kolejne leki, posiłki i litry herbaty, dotrzymując Alice towarzystwa niemal bez przerwy. Praca? Wziął wolne. Obowiązki domowe? Zajmował się nimi, gdy pannę Guardi morzył sen. Poświęcał wtedy tylko chwilę na nacieszenie się widokiem słodkiego, śpiącego w jego łóżku stworzenia, potem znikając za drzwiami gabinetu i wpadając w świat papierów. Bo one mimo wszystko nie chciały zrobić się same, a Alec był zbyt obowiązkowy, by machnąć na to ręką.
Gdy zaś zbliżał się wieczór, Haldane oddawał się lenistwu u boku Ali. Po pierwszej wspólnej nocy - zwyczajnie przespanej - to stało się w jakiś sposób łatwiejsze, bardziej naturalne. Zamykanie panny Guardi w swych ramionach czy składanie na jje policzkach pocałunków sprawiło, że Alec po prostu się przyzwyczaił i gdy wielkimi krokami zaczął zbliżać się dzień pełnego ozdrowienia Ali, a przez to także jej powrotu do własnego domu bądź Hogwartu, Haldane nie mógł się do tego ustosunkować. Bo nie chciał, by Alice mu uciekła. Po tych kilku dniach utwierdził się tylko, że każdego poranka chciałby się budzić u jej boku, że chciałby po cichu wymykać się wcześnie do pracy, nie kradnąc Szkotce pozostałej jej jeszcze godziny czy dwóch snu. Że chciałby robić jej śniadania i jadać kolacje robione przez nią, gdy sam zwlekał się późnym wieczorem do domu. Że chciał obejmować ją kiedy chciał i jak chciał, niezależnie od towarzyszących im świadków. W skrócie - chciał mieć do niej pełne prawo, robić wszystko to, co mógłby, gdyby była jego.
Tylko to nie było tak proste, nie dla niego. Gdy  kolejny dzień - czwarty? piąty? - zaczął chylić się ku końcowi, Haldane złapał się na tym, że już od dobrej chwili nie skupia się na przeglądanych papierach. Wzdychając cicho przetarł twarz dłonią i przeciągnął się. Było późno, znacznie później, niż zazwyczaj. Praca szła mu dziś wyjątkowo ciężko, nic dziwnego, że się zasiedział.
'Gdy postanowił opuścić wreszcie gabinet i zajrzeć do sypialni, był zmęczony, ale jednocześnie rozdrażniony. Myśl, że te kilka dni tak niewiele zmieniło, że wciąż nie wiedział na czym stoi była... trudna. Nieprzyjemna.
- Śpisz? - Opierając się teraz ramieniem o framugę drzwi sypialni wsunął dłonie do kieszeni spodni i z bladym uśmiechem przyjrzał zwiniętej pod kołdrą Ali. Nie spała - gdyby było inaczej w ogóle by się nie odzywał, o nic nie pytał.
- Jak tam? Jak się czujesz? - zapytał lekko, jednocześnie rozpinając powoli guziki koszuli. Było późno, a to oznaczało, że najwyższa pora dać spokój życiu i wrócić do łóżka. Zdecydowanie.
Alice Guardi
Alice Guardi

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptySob 02 Kwi 2016, 15:02

Nigdy nie dumała nad tym, dlaczego jej patronusem jest akurat owieczka. Wiedziała jednak za to, że od kiedy tylko ją zobaczyła pokochała jak każde ze swoich stworzonek. Mimo, że to dość pospolity zwierzak, to przywodził na myśl same urocze i miłe myśli. Widząc skaczącą po pokoju owieczkę Alice zawsze szeroko się uśmiechała. Może miało to coś wspólnego z jej niewinnością. Kruchą i słodką. Aż serce się krajało, kiedy myślało się o tym, co się działo za oknem. Tak delikatną osobę wizja wojny mogła by zniszczyć szybciej niż kogokolwiek innego. Widok tych krzywd wyrządzanych innym mógł złamać serce Alice i nic ani nikt nie dałby rady jej uratować. I wcale nie miało to związku z jej brakami w wiedzy. Znała zaklęcia dość dobrze, nawet mogła by zrobić komuś nimi krzywdę, grunt w tym... że była zbyt wrażliwa. Może kolejne dni i odpowiednie towarzystwo dały by jej siłę. Ruda osóbka przyjrzała się patronusowi Aleca i aż cała opromieniała.
-Zajączek! Jak ja lubię zajączki. -uśmiechnęła się. Zrobiło się jej ciepło, gdy dojrzała ten sam gest u Aleca. Na prawdę czuła się przy nim coraz lepiej. Było jeszcze tyle rzeczy, których o nim nie wiedziała...
Odetchnęła cicho, kiedy Alec bez problemu podjął jej propozycję. Wdrapała się na materac i położyła, wzdychając cicho. Miękkość poduszek rozkojarzała i zapraszała do snu. Na wpół śpiąca spoglądała na Aleca, który zajął miejsce obok. Na jego pytanie kiwnęła machinalnie głową, chcąc już zasnąć. Moment, w którym wtulił głowę w jej włosy był chwilą, w której zasnęła.

Kolejne dni, mimo jej zapewnień, że poradzi sobie i dostanie się do domu, spędziła w mieszkaniu Aleca. Mężczyzna uparł się niesamowicie i nie było mowy o sprzeciwie. Chcąc nie chcąc (a w gruncie rzeczy, to bardzo chciała!) została u wybawiciela. Chociaż początkowo się wzbraniała, zajmowała łóżko Aleca sypiając w nim o wiele częściej niż jej się to zdarzało w życiu codziennym. Przesypiała całe noce oraz parę godzin w dniu. Kaszel długo męczył jej delikatne gardło. Nawet przyplątał się lekki katar, ale na to pomogła herbata oraz eliksir pieprzowy. Gdy go wypiła, z jej uszu puściła się para. Dawało to wrażenie, że cała głowa jej płonie. Z tym kolorem włosów nie trudno o takie skojarzenia.
Pierwsze dwa dni nie wychodziła spod pościeli, pozwalając się opiekować przez Aleca. W trzecim dniu siadywała już prosto i prowadziła z Aleciem rozmowy. Niekiedy bardzo długie. Wymieniali się historiami, doświadczeniami, marzeniami, lękami, nadziejami... przez te parę dni chory Alice dowiedziała się o Alecu o wiele więcej, niż mogła by przypuszczać. Jej mniemanie o nim zmieniło się diametralnie, a przez to jeszcze mocniej go polubiła. Pod koniec piątego dnia zmorzył ją pod wieczór sen, ale nie trwał długo. Rozmyślała wiele na temat tego, co się tutaj wydarzyło. Musiała z cichym jękiem przyznać, że ciężko było jej się opierać. Jednak jaką miała gwarancję, że Alec nie chce tylko jej na chwilę? Na moment? Ano nikt taki chyba nie opiekował by się nią aż tak długo...
Spała krótko, ocknąwszy się chwilę przed tym jak Alec pojawił się w futrynie. Uśmiechnęła się do niego.
-Nie mogę spać. W ciągu tych paru dni przespałam więcej niż w ciągu miesiąca. -przyznała, poprawiając się na poduszkach. -Zbyt dobrze, ale nie mam ochoty wracać do domu, rozleniwiłeś mnie. -mruknęła z lekkim wyrzutem, ale na jej ustach błąkał się uśmiech. Wcale się nie gniewała.
-A Ty? -zapytała, dziwnym ciepłem reagując na fakt, że Alec rozpina koszulę.
Alec Haldane
Alec Haldane

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptySob 02 Kwi 2016, 21:45

Uśmiechnął się szerzej. Rzeczywiście, w ciągu ostatnich dni Alice zdecydowanie wyrobiła normę snu na... No, na długo. Korzystając z jego łóżka niemal nieustannie, w tej chwili to ona powinna być zwana pełnoprawną właścicielką materaca, nie zaś Alec, który korzystał z niego tylko tyle, ile musiał, by nie paść z wyczerpania. I wiecie co? Haldane lekką ręką oddałby pannie Guardi przywilej nazywania się panią na włościach. Odstąpiłby jej wszystko, co tylko by mógł, jeśli miałoby mu to zapewnić jej przychylność i dłuższe towarzystwo. Oczywiście, dobrze wiedział, że to tak nie działa - przynajmniej w przypadku Alice, która nie rozpatrywała relacji międzyludzkich przez pryzmat zasobności portfela czy czystości krwi - tym niemniej ostatnio nie raz łapał się na myśli, że mogłoby. To wiele by ułatwiło, prawda? Z drugiej jednak strony, tak zdobyta sympatia - Alec mimo wszystko wzbraniał się przed szastaniem słowem miłość, skoro nie wiedział tak naprawdę, co czuje Szkotka - nie byłaby szczególnie cenną, nie tak, jak ta druga, zdobyta tylko samym sobą, swoim charakterem i zachowaniem, a nie zasobami materialnymi. Może więc niech zostanie jak jest - wtedy, jeśli uda mu się w jakikolwiek sposób przetransformować ich relację, będzie miał pewność, że wszystko jest szczere i stabilne. A taka świadomość była warta zachodu, czyż nie?
- To nie wracaj - zaśmiał się cicho i wzruszył lekko ramionami. Mówił absolutnie szczerze, nie miałby nic przeciwko, gdyby Alice zechciała tu zostać na dłużej... na zawsze? Tak, na zawsze też. Naprawdę. Haldane przepadł, do reszty stracił głowę i koniec, nic się z tym nie dało zrobić.
- Dobrze wiesz, że możesz tu zostać ile tylko masz ochotę. - Dając spokój framudze, przekroczył próg sypialni i w dwóch krokach znalazł się przy łóżku. Uporawszy się z całym rzędem guzików koszuli nie usiadł na materacu, zamiast tego rozglądając się za jakąś wygodniejszą koszulką, bokserką, w której mógłby spać. 
Słysząc jej pytanie dał jednak spokój podobnym poszukiwaniom, zamiast tego zatrzymując się przy łóżku i uśmiechając nieznacznie. Kucnąwszy przy samym materacu oparł się o niego lekko i przekrzywił głowę, spoglądając na Alice. Był zmęczony, tak, ale ta dziewczyna... Dodawała mu energii. Naprawdę. Nie miał pojęcia, jak to działało, ale widok tego uroczego stworzenia sprawiał, że wizja ewentualnego pozostania przytomnym jeszcze przez godzinę czy dwie nie wydawała się taka straszna.
- Nie najgorzej. - Uśmiechnął się lekko, spoglądając na opatuloną kołdrą Szkotkę. - W zasadzie całkiem dobrze. - Mimowolnie sięgając ku twarzyczce rudzielca, zgarnął jej za ucho pojedynczy kosmyk włosów. 
- Dobrze na mnie działasz - rzucił z rozbawieniem, szczerząc się przy tym od ucha do ucha, jednak... To nie był żart, choć tak brzmiał. Jeśli zajrzeć w źrenice Aleca, łatwo było dostrzec to, jak szczere były te słowa i jak dalekie od beztroskich kpin.
Alice Guardi
Alice Guardi

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptyNie 03 Kwi 2016, 23:40

Doprawdy wspaniale czuła się w mieszkaniu Aleca i nawet przez moment przeszło jej na myśl, że mogła by tu mieszkać do końca życia. Tylko z Śnieżką i Filemonem. Od razu jednak zganiła się w myślach, bo to wizja była mocno nierealna i zagrożona mnóstwem przeciwwskazań jak chociażby rodzice Aleca i Leslie. Nigdy by na to nie pozwolili, a przecież raptem parę dni temu zarzekała się przyjaciółce, że nic ich nie łączy.
Jednak... nie wspomniała o tym, że nic ich łączyć nie będzie.
Ta malutka iskierka nadziei zagnieździła się gdzieś w sercu i nie pozwoliła się wygonić. Dziewczyna długo z nią walczyła, aż postanowiła ją ignorować i okazjonalnie zagłuszać. Znowu miała się zakochać bez wzajemności? Alec spełniał tylko swój gentlemański obowiązek.
Na pewno jednak mogła stwierdzić, że zakochała się w tej miękkiej pościeli i poduszkach. Dotąd spała w swoim skromnym łóżku albo w domu rodziców albo w Hogwarcie, okazjonalnie drzemiąc na parapecie okryta kocem. Materace i poduszki młodego Haldane były cudnie miękkie, delikatne i aż chciało się spać całymi dniami.
Alice zachichotała rozbawiona.
-No tak, a Filemon ma się zamiauczeć z tęsknoty? A na poważnie, nie mogę tak nadużywać Twojej gościnności, wpakowałam się do Twojego łóżka jakby było moje. Przeze mnie nie chodzisz do pracy. -Alice zarumieniła się lekko, ale nie zaczęła przepraszać co miała w zwyczaju. Starała się nieco tego oduczyć. Kiedy Alec zaprzestał zdejmowania koszuli i przyklęknął przed materacem, Alice zaśmiała się perliście. Odzyskiwała zdrowie.
-Wstawaj, bo jak ktoś wejdzie to pomyśli, że mi się oświadczasz. -złapała Aleca za przedramiona i łagodnym gestem nakazała, aby usiadł na łóżku. -Wybacz. -bąknęła zarumieniona, rozumiejąc swoje słowa.
-No tak, teraz dobrze, ale zaraz się zaziębisz. -zauważyła marudnie, powoli zapinając guziki koszuli, jednak z każdym wyższym guzikiem dłonie drżały jej mocniej. Parę razy podniosła wzrok na oczy Aleca i uśmiechnęła się promiennie.
Alec Haldane
Alec Haldane

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptyPon 04 Kwi 2016, 23:02

- Możesz go zabrać ze sobą. Moje panny... - Jak wiadomo, określenie to dotyczyło dwóch psich ulubienic Aleca. - ...mogą wprawdzie kręcić nosem, ale miejsca jest dość, by żyło tu wszystko, co ma na to ochotę. - Haldane uśmiechnął się nieznacznie. Forma gdybania, utrzymana w ostrożnej postaci teoretycznie nierealnego żartu trochę go uwierała, z drugiej jednak strony - co miał zrobić? Porwać Alę jak barbarzyńca i więzić tak długo, aż się zgodzi? Zresztą, w tym momencie mógłby od razu przejść do drugiego kroku, w końcu była u niego w domu. Ale, na miłość boską, to przecież byłoby śmieszne, irracjonalne. A Alec taki nie był. Nie był pozbawiony rozsądku, zaś jego ewentualne skłonności do ryzyka nie dotyczyły spraw tak delikatnych, jak ludzkie uczucia. W przypadku panny Guardi zaś delikatność ta była przecież jeszcze bardziej... delikatna. Trzymał się więc konwencji żartu, bo ta była zwyczajnie bezpieczna, poważniejąc nieco dopiero wtedy, gdy Szkotka znów niebezpiecznie zbliżyła się do brania na siebie jakiejkolwiek winy. Na Merlina, tak, zdecydowanie powinna się tego oduczyć.
- Hej, nie przez ciebie tylko dzięki tobie jeśli już - stwierdził stanowczo. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jak rzadko decyduję się na jakiekolwiek wolne - ty po prostu dałaś mi powód, żebym odebrał te zaległe dni. I nie, to nie kłopot. Nie coś, za co powinnaś przepraszać. Szczerze mówiąc... - Uśmiechnął się z rozbawieniem. - Było mi dobrze. Nadal jest. Wolałbym, oczywiście, żebyś nie męczyła się tak przez te dni, nie chorowała, ale skoro to i tak już minęło... - Wzruszył lekko ramionami i nawet, jeśli zamierzał kontynuować, to już tego nie zrobił. Parsknął tylko cichym śmiechem, posłusznie przemieszczając się na brzeg łóżka i...
Chyba nie powstrzymał wyrazu zdumienia, jaki odmalował się na jego twarzy gdy dziewczyna sięgnęła do guzików koszuli. Brwi powędrowały do góry w dość jasnym obrazie zaskoczenia, a sam rudzielec...
- Alice... - mruknął cicho, przez dobrą chwilę obserwując jeszcze jej poczynania i to, jak wiele trudności sprawiała jej ta samozwańcza walka. Trudności nie wynikających z braku umiejętności, ale... No właśnie. Właśnie. - Alice, jest ciepło i...
Przestań pieprzyć.
Przestał. Jeśli delikatną chrypkę, nieco bardziej gardłowy ton można było potraktować za ostrzeżenie, tak teraz nadszedł czas na ofensywę. Bo każdy miał swoje granice, Alec również. I teraz wszystkie te pokłady przyzwoitości, cierpliwości, opanowania - wszystko to wyczerpało się, sprawiając, że Haldane nie był w stanie powstrzymać się dłużej. Zatrzymując wędrówkę dłoni Szotki pochylił się ku dziewczynie i zwyczajnie zamknął jej wargi niezbyt szybkim, aczkolwiek stanowczym pocałunkiem. Najwyżej dostanie w twarz w tym legendarnym, kobiecym odruchu, nie?
Alice Guardi
Alice Guardi

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptySro 13 Kwi 2016, 18:52

Przez krótki moment Alice zaczęła się zastanawiać, jakby to było. Przyniosłaby tu wszystkie zabawki i rzeczy Filemona oraz swoje, przysmaki Śnieżki wraz z klatką... i w to wszystko wparowałyby dwie panny Aleca. Filemon nie wykazywał jakiś wielkich obaw przed psią rasą, ale niekoniecznie obie suczki cieszyłyby się z takiego lokatora. Dorzucając do pobojowiska jakie powstało w jej umyśle latające wszędzie białe pióra, Alice przeczuwała istny armagedon. Dosłownie i w przenośni. Roześmiała się cicho.
-Nie wiem, czy jesteś gotów na takie pobojowisko. Nie jestem tak poukładana jak Ty, moje zwierzaki tym bardziej. -zauważyła śmiało, starając się utrzymywać żartobliwy ton całej rozmowy. Przecież nie mogła być ona na poważnie, nie mogli w tak brutalny sposób dawać sobie nadziei na coś, co nie ma racji bytu. Przynajmniej panna Gurardi tak to widziała. Musiała tak widzieć, jeśli jej zbudowane z kruchego kryształu serce miało się jakoś trzymać.
Alice nieco zakłopotana problemem, jaki narobiła swoją chorobą nieśmiało uśmiechnęła się do Aleca. Miała nad wyraz chorobliwą manierę przepraszania za wszystko, co było za jej przyczyną i mogło chociaż odrobinę kogoś zdenerwować lub zmartwić. Musiała się tego kiedyś oduczyć.
-Powinieneś brać więcej wolnego. Zaharujesz się, będziesz miał podkrążone oczka i będą Cię stawiać za wzór wampira. Muszę się chyba za Ciebie wziąć. -oznajmiła nieco butnym tonem, ale nie przestawała się uśmiechać. Czuła się coraz swobodniej w tej nieco żartobliwej dyspucie.
Odruch zapięcia guzików w koszuli Aleca zrodził się sam z siebie i ruda nie była w stanie w porę nad nim zapanować. Może podświadomie chciała się uchronić przed widokiem nagiego, zachwycającego torsu. Okazało się, że efekt był odwrotny do zamierzonego. Chociaż, kto to wiedział, czy Alice chciała tego co serce czy może to co nakazywał rozum.
-Ciepło, ale też dopiero co byłeś cho... -zaczęła nieco drżącym głosem, ale jej słowa utonęły w ustach Aleca. Ogromny gorąc spłynął na jej drobne ciało, o mało co nie zwalając ją z łóżka. Serce przyspieszyło tak mocno, że nie była w stanie odnaleźć przerwy między uderzeniami. Przyjemny dreszcz przesuwał się wzdłuż kręgosłupa, kumulując się gdzieś w okolicach krzyża. Stażystka położyła dłonie na klatce chłopaka i oddała pocałunek, zamykając przy tym oczy. Nie wiedziała, czy bardziej drży ze strachu czy z ekscytacji. Niepewnie wzmocniła pocałunek, aby chwilę później odsunąć się gwałtownie i zakryć dłonią usta.
-A-A-Alec... m-m-my... czy my właśnie... -zaczęła się jąkać. Połowa jej serca skakała i tańczyła sambę, druga zaś kuliła się ze strachu. Przecież dopiero Leslie mówiła, że nic...
-My nie możemy... przecież... oh. -westchnęła, zakrywając się rękoma.
Alec Haldane
Alec Haldane

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 EmptyPią 15 Kwi 2016, 19:12

Wraz z męską decyzją, którą ostatecznie podjął, wcześniej poruszane tematy przestały mieć znaczenie. Każdy z nich - czy to nieuporządkowany styl życia Alice i jej zwierzyńca, czy też zalety i wady brania urlopu, oba te wątki mogły i musiały zaczekać, bo Alec po prostu nie był w stanie kontynuować rozmowy w takim kształcie. Zawsze słynął z tego, że trudno było doprowadzić go do granic cierpliwości, najwyraźniej jednak nie dotyczyło to relacji damsko-męskich... Albo i dotyczyło, bo w końcu i tak wytrzymał długo, prawda? Może więc nie powinien się martwić, a po prostu być z siebie dumnym. Test siły woli zaliczony z wyróżnieniem.
Tak czy inaczej, nie mógł dłużej. Nie mógł bawić się w te wszystkie ugładzone rozmówki, nie mając pewności, kogo tak naprawdę ma przed sobą. Nie mógł dalej tak po prostu się uśmiechać, troszczyć i żyć pod jednym dachem z kimś, kogo chciał, pragnął, pożądał, ale nie miał. Nie miał w takim sensie, w jakim by chciał. I nieważne jak bardzo by się starał, jak bardzo by próbował ciągnąć tego dalej tak, jak dotychczas - sympatycznie, ale jednak z dystansem - w pewnym momencie musiał się złamać. Wyszło na to, że zdarzyć miało się to właśnie dziś.
Gdy Alice odwzajemniła pocałunek, gorąco uderzyło mu do głowy. Zamroczenie przyszło samo, bo jakkolwiek by się nie starał nie nadinterpretować, pewne wnioski, choćby i nieprawidłowe, pojawiały się i już. W tym momencie zaś wnioskiem dominującym było to, że ich potrzeby i tęsknoty - jego i Ali - są zbieżne. Czy mógł chcieć czegoś więcej? Nie mógł. Jeśli tylko się nie mylił, jeśli...
Nie zdążył dokończyć tej chaotycznej myśli, gdy Guardi uciekła mu, nie mogąc oprzeć się wątpliwościom. Wątpliwościom, których on sam nie miał i mieć nie zamierzał. I choć powinien się spodziewać podobnej reakcji Alice - skoro nie dała mu w twarz, to właśnie taki wariant był najbardziej prawdopodobny - to w tym momencie, gdy Szkotka przerwała doskonale zapowiadającą się chwilę, nie mógł się nie zirytować. Oczywiście, nie zamierzał okazywać zniecierpliwienia, tym bardziej nie zamierzał też niczego brać siłą, ale... Och, na wszystkich bogów.
- Hej, hej... - Nie odsunął się, nie bardziej niż musiał, nie naciskał jednak. Sam jeden wiedział, ile go to kosztowało i jak trudno było mu pozostać przy spokojnej, stonowanej pozie, ale tak też miało pozostać. Alice... Pragnął jej, tu, w tej chwili, na kolejne dni, tygodnie, lata. To nie miało jednak żadnego znaczenia, jeśli ona nie zamierzała mu siebie dać, biorąc w zamian jego samego.
- Możemy, Alice - rzucił jednak tymczasem cicho. Uśmiechając się nieznacznie sięgnął ostrożnie po jeden z niesfornych, stale umykających kosmyków i zagarnął go za ucho panny Guardi. - Wiem, że myślisz teraz o Leslie, ale... - Odetchnął głęboko, kryjąc rozdrażnienie. Jeszcze tego było trzeba, żeby siostra dyrygowała jego życiem. To, że on w pewnym sensie próbował czegoś podobnego nie miało w tej chwili najmniejszego znaczenia, szczególnie, że ostatecznie przecież się nie wtrącał, prawda? - Ona nie może rządzić ani moim, ani tym bardziej twoim życiem, skarbie. Nie chodzi więc o to czy możemy, czy możesz, ale... Czy chcesz.
Zmrużył oczy, spoglądając na dziewczynę uważnie.
- Chcesz? - zapytał ciszej, wszystkie swoje obawy kryjąc pod wyćwiczoną przez lata aurorskiej pracy maską. - Chcesz mnie, Alice? Teraz, jutro... Zawsze? - Wszystkie karty na stół. Najprościej jak można. Nie potrafił dłużej bawić się w półsłówka i niedopowiedzenia. Musiał wiedzieć, na czym stoi.
Sponsored content

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]   Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja] - Page 4 Empty

 

Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

 Similar topics

-
» Ruda Annie [Turloughmore, obrzeża Galway, Irlandia]
» Stary dwór rodu Yaxley - głęboka Szkocja.
» Glasgow [Szkocja]
» Jezioro [Szkocja]
» Dom Stewardów, Stewarton, Szkocja

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-