IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gard Manor [Swansea, Walia]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyCzw 03 Lip 2014, 01:48



Gard Manor


Dworek zlokalizowany w malowniczej okolicy miasta Swenasea. Walijskie tereny charakteryzują się zapierającymi dech krajobrazami, co na pewno miał na uwadze budowniczy posiadłości ponad sto lat temu. Gard Manor graniczy z szumiącym gajem od strony zachodniej, a parę kilometrów na południe słychać inny szum, szum morza.. no tak, Swansea znajduje się na wybrzeżu wyspy, na której znajduje się Zjednoczone Królestwo.
Dworek ma bogatą historię i od początku należy do znamienitego rodu Gardów. Obecnie zamieszkują go jedynie państwo Drake i Elodia Vane z córką Jasmine.

Wejście na posiadłość wiedzie przez bramę pomiędzy dwoma kolumnami, na których wyrzeźbiono herb rodu Gardów - węża owiniętego wokół kryształowej fiolki. Idąc aleją mija się bardzo zadbany, z pozoru zwyczajny ogród, który jest oczkiem w głowie pani domu. Na tyłach domu kryje się dalsza część ogrodu z ogromnym tarasem i altaną.. nie jest to zwyczajna altana, bo prawie w całości utworzona jest z jaśminu. Zawsze zakwita na powrót Jasmine ze szkoły, z końcem czerwca.

Dębowe drzwi strzegą wejścia do dworku. Najpewniej otworzy je domowy skrzat o imieniu Oskar. Parter z reguły zalany jest słońcem, co miało ogromny wpływ na układ pokoi. Na prawo od wejścia znajdują się kuchnia oraz pomieszczenie dla służby. Nic szczególnego. Ominąwszy mahoniowe schody dochodzi się do szklanych drzwi, za którymi widać wiele barwnych i niebezpiecznych okazów. Oranżeria, miejsce, w którym najczęściej można spotkać Elodię. Ten pokój jest wart uwagi z tego względu, że można z niego się dostać do prawie każdego pomieszczenia w domu dzięki rozbudowanemu systemowi schodów. Liściastych schodów, warto dodać. Kierując się w lewo wchodzi się do salonu, najbardziej reprezentatywnego pokoju w domu. Tutaj przyjmowani są wszyscy goście i są spożywane posiłki. Pełno tutaj rodzinnych pamiątek oraz zdjęć. Ściany są w złocistym kolorze pszenicy, a meble dla kontrastu są mahoniowe.

Wracając do schodów, można skierować się albo w górę.. albo w dół. Idąc w dół, napotyka się półmrok, rozjaśniony lekko pochodniami. Zapalają się, gdy tylko je się minie. Piwnica została zagospodorowana do celów rozrywkowych. Na prawo wchodzi się do ogromnej pracowni alchemicznej, która jest chlubą Drake'a, ale i jego córki, Jas. Jest tu wszystko, czego dusza zapragnie. Natomiast idąc w lewo, podwoje swoje otwiera istny, wodny raj. Jest to miejsce, w którym można wypocząć w łaźni lub magicznym jaccuzi.. magicznym? Ano magicznym, bo mały basen wykorzystuje źródła termalne do ogrzania wody i wytworzenia bąbelków. Pytanie, co tu robią źródła termalne? To właśnie ta magiczna właściwość.

Po chwili odprężenia, warto wrócić na parter i skierować się schodami do góry. Tutaj zaczyna się część mieszkalna. Panują tutaj ciemniejsze kolory jak bordowy i brąz. Zaczynając od pierwszych drzwi od prawej strony, napotyka się na sypialnię rodziców Jasmine. To ich królestwo i lepiej tam nie zaglądać bez pukania, ciągle lubią okazywać sobie uczucie. Kolejne drzwi to ładnie urządzony pokój gościnny, który najczęściej zajmuje dziadek dziewczyny, Florence. Pokój jest gustowny i ze smakiem, co widać po obecności białego marmuru i srebrnych kranów w łazience. Kolejne pomieszczenie to gabinet pana domu, Drake'a Vane. Najczęściej jest tam wieczny bałagan, bo wszędzie walają się pergaminy, połamane pióra, zakurzone fiolki... Drake jest pracownikiem Wizengamotu, często musi przenosić pracę z Ministerstwa do domu. Ostatni pokój to biblioteka. Jej zawartość to mnóstwo książek i wygodnych foteli, by zagłębić się w porywającej lekturze.

Kolejne schody? Zgadza się. Te są jednak mniejsze i lekko kręcone. Poddasze, tutaj znajdują się tylko dwa pokoje. Gościnny pokój utrzymany w kolorach granatu i bieli, najczęściej zajmowany przez koleżankę lub kolegę Jasmine, jeśli ktoś zechciał zostać na dłużej. I dochodzimy tutaj do najważniejszego pokoju w domu – sypialni Jasmine. Tutaj króluje intensywna zieleń oraz popiel, czasem w postaci srebrnych dodatków czy ornamentów. Z reguły panuje tu względny porządek. Na ścianach wisi parę plakatów i zdjęć. Plakaty najczęściej przedstawiają drużynę Nietoperzy z Ballyscate, których Jasmine jest fanką. Zdjęcia należą do prywatnych zasobów, są tu uwiecznieni np. Chiara di Scarno czy Daniel Blais, jej przyjaciele. Jest też mała biblioteczka w rogu, podwieszony pod sufitem fotel, ale najważniejsze jest łóżko. Ogromne łóżko z baldachimem, nieco przypominające to w Hogwarcie, ale większe i bardziej gustowne. Jak w każdej sypialni jest tu też łazienka. Ta u Jasmine jest biało-czarna, bardzo klasyczny dobór kolorów. Biała umywalka i prysznic wyróżniają się na tle czarnych kafelek. Po kąpieli unosi się tu zapach jaśminu i pomarańczy..

Krótko mówiąc – witaj w Gard Manor!

Jasmine Vane
Jasmine Vane

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptySro 23 Lip 2014, 01:08

Kolejne lipcowe dni mijały w ogólnym rozleniwieniu. Jasmine nie miała na co narzekać, bo rozpoczęła wakacje od koncertu Upiornych Wyjców w towarzystwie Franza. Potem pojawili się razem na imprezie państwa di Scarno. Praktycznie cały czas były okazje do spotkania się z ukochanym. Dziewczyna pierwszy raz tak w pełni poczuła znaczenie szczęścia. Franz nie był ideałem, miała tego świadomość, lecz sama nie była święta. Dla niej fakt, że często dochodziło między nimi do krótkich spięć było zaletą, a nie wadą. Ostatnio sporo do siebie pisali, widywali się chociażby przelotnie i krok po kroku poznawali się coraz bardziej. I coraz bardziej do siebie zbliżali, o ile to było możliwe. Uczucie początkowo opierane na fizyczności teraz wydawało się pogłębiać i pochłaniać oboje bez reszty. Podczas ostatniego spotkania dziewczyna wspomniała o tym, że jej rodzice - Drake i Elodia chcieli poznać Franza. O matkę Jas nie miała powodów do zmartwień - była ucieleśnieniem dobra, była bardzo spokojna i wiecznie roześmiana. Pytajnik pojawiał się przy ojcu, po którym Jas miała cały charakter. Prawie cały. Jasmine była jedynym dzieckiem państwa Vane. Dla niej samej to była zagadka, bo jej rodzice byli bardzooo namiętną parą. Sekret rodzinny. Wracając jednak - była jedynym dzieckiem w dodatku córką, czyli była oczkiem w głowie Drake'a. To on "zaproponował" spotkanie z Franzem. Po krótkich namowach Jasme wywalczyła, aby Franz został tak długo jak będzie tylko chciał.
Dzień jego przyjazdu był słoneczny i bardzo ciepły. Jas wybrała na tę okazję dość niewinną w jej mniemaniu sukienkę . Przecież nadal pozostawała córeczka tatusia obojętnie, ile miała lat. Przeszła ze swojego pokoju na piętro, nie mogąc się doczekać spotkania z Franzem. Wyczekiwała go tak tęsknie, jakby widziała go ostatni raz rok temu. To było zabawne, że Jasmine Vane - jedna z bardziej niedostępnych kobiet w szkole została usidlona przez Franza Kruegera. Była uzależniona od jego głosu, dotyku, zapachu...
Chcąc zająć czymś myśli poinstruowała Oskara, że siedzi w biblioteczce na piętrze i ma ją poinfomować, gdy tylko otworzy drzwi paniczowi Kruegerowi.
Pozostało czekać i spoglądać leniwie na tarczę zegara.
Franz Krueger
Franz Krueger

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyCzw 24 Lip 2014, 22:57

Franz nawet nie przypuszczał, że wakacje tak szybko będą mu umykały. Miał wrażenie, że rozpoczęły się dopiero parę dni temu, a przecież kalendarz wskazywał już na niemalże koniec lipca. Chłopak musiał jednak przyznać, że w tym miesiącu naprawdę wiele się działo, i dzięki temu, uniknął przesiadywania w domu ze swoim ojcem, którego z całego serca nienawidził. Poza tym, sam Heinrich miał dużo pracy i w domu pojawiał się niezwykle rzadko, co nad wyraz cieszyło jego syna, który wiele by dał za to, by mijać się z nim przez całe swoje życie. W każdym razie, lipiec okazał się miesiącem pełnym przyjemności i przeróżnych okazji, a co najlepsze, Krueger wszędzie pojawiał się ze swoją ukochaną, o której kiedyś niewątpliwie nie myślałby w kategoriach swojej przyszłej partnerki. Los jednak lubił płatać figle, a teraz Ślizgonowi zdawało się, że już lepiej trafić nie mógł i że ta brunetka najwyraźniej była jego bratnią duszą, dopełniającą go połówką, pisaną mu od początku ich istnienia, choć sami dowiedzieli się o tym wyjątkowo późno. Ich relacje zmieniały się jak w kalejdoskopie, a co zabawne, przechodziły one od nienawiści, przez dzikie pożądanie spełniane jedynie w fizycznych igraszkach, aż do głębszego uczucia, którego niemiecki czarodziej nie potrafił jeszcze nazwać. Wiedział jednak jedno – na Jasmine zależało mu najmocniej na tym świecie, była jedyną osobą, przy której czuł się lepszym człowiekiem, jak i najskuteczniejszym oparciem, nawet większym niż Rosier, którego Franz traktował przecież jak brata. Dlatego też siedemnastolatek był rad z tego, że mógł z panną Vane spędzić większość wolnego czasu, najpierw na koncercie Upiornych Wyjców, a później na imprezie u Chiary di Scarno. Wreszcie jednak doczekał się zaproszenia do Gard Manor, nieskromnej willi, w której jego luba mieszkała wraz ze swoimi rodzicami. Ci odczuwali nieodpartą potrzebę poznania partnera swojej córki, co właściwie Kruegerowi zupełnie nie przeszkadzało. Sam był ciekawy po kim Jasmine odziedziczyła urodę, a po kim charakterek. Nie obawiał się spotkania ze słynnym panem Drake’iem, choć może faktycznie nie doceniał jego możliwości, biorąc pod uwagę to, jak potrafiła niekiedy potraktować go jego córeczka. W każdym razie, tuż przed podróżą do swej wybranki serca, Niemiec zahaczył jeszcze o kwiaciarnię i o sklep monopolowy, żeby nie przyjść z wizytą z pustymi rękoma. Wybrał dwa bukiety róż, jeden czerwonych, drugi białych, sugerując się podpowiedziami pani sprzedawczyni, która usilnie przekonywała go, że pierwszy kolor kwiatów kojarzony jest z miłością i namiętnością, drugi zaś z pokorą i niewinnością. Jeżeli zaś mowa o ojcu panny Vane, Franz miał nadzieję na to, że ten nie pogardzi szlachetną, piętnastoletnią whisky i choć sam nastolatek wolał zdecydowanie amerykańską, tak na prezent obrał szkocką, która przez wzgląd na opakowanie wydawała mu się bardziej elegancka.
Ostatecznie Ślizgon przywdziany w czarny jak smoła garnitur, białą koszulę i ciemnozielony krawat, stanął przed drzwiami domu państwa Vane’ów i zapukał dość głośno, wystarczająco na tyle, by oznajmić domownikom, że mają gościa. Nie musiał długo czekać. Drzwi otworzył mu skrzat, na którego, rzecz jasna, Franz nie zwrócił swojej uwagi. Kogo bowiem obchodziłyby te magiczne istoty, które nadawały się jedynie do służby w domostwach czarodziejów? Od razu wyszukał więc wzrokiem rodziców dziewczyny. Wyglądali na takich, którzy już go oczekiwali, niezwykle ciekawych jego aparycji. Ba, chłopak odnosił wrażenie, że lustrują go wzrokiem, co nie było do końca komfortowym przeżyciem, chociaż też zdawał sobie sprawę z tego, że kiedyś musiał nadejść i ten moment i że po prostu będzie musiał to znieść w spokoju, udając kulturalnego i wychowanego młodzieńca. Starał się zatem zachowywać naturalnie, no, może nie w każdym calu, bo niewątpliwie nie mógłby wypowiedzieć na powitanie zdania, które pojawiło się w jego myślach tuż po wejściu do środka i ujrzeniu sylwetki swej lubej na schodach, a które było przecież zgodne z prawdą. Tak, rozpoczęcie znajomości z ojcem Jasmine od oznajmienia mu, że przyszedł wyruchać mu córkę, nie byłoby odpowiednie i najprawdopodobniej wprawiłoby Drake’a we wściekłość. Właściwie, Krueger nie byłby zaskoczony, gdyby został wyrzucony po takim stwierdzeniu za drzwi. Dlatego chłopak ugryzł się w język, przyozdabiając swą twarz jednym z czarujących uśmiechów. Zaraz po tym podszedł do matki swej ukochanej i ucałował jej dłoń, wręczając bukiet białych róż.
- Franz Krueger. Bardzo miło mi panią poznać. – rzucił z pełną kulturą, tak jak wymagała od niego dżentelmeńska etykieta. Następnie w kolejności, przywitał się z drugą w tym domu kobietą, swoją lubą, racząc ją bukietem czerwonych róż i całując delikatnie w policzek. Dopiero później znalazł się przy, wydaje się, najbardziej niebezpiecznym i podejrzliwym typie, a dokładniej mówiąc, przy Drake’u. Uścisnął jego dłoń i podarował mu ładnie zapakowaną butelkę whiskey, witając się oczywiście z mężczyzną takimi samymi słowami, jak i z jego żoną. W tym momencie jednak nastąpiła ta wprawiająca go w zakłopotanie chwila milczenia. Ta, w której nie wiedział, jak powinien się zachować, co powiedzieć, czy może lepiej w ogóle się nie odzywać. Nie byłby chyba jednak sobą, gdyby nie postanowił palnąć czegoś, co mu ślina na język przyniesie.
- To teraz już rozumiem, po kim pani córka odziedziczyła urodę. – z jego ust padł niezbyt wymyślny komplement, a chłopak odwrócił swe spojrzenie na panią Vane, która rzeczywiście, mimo swego wieku, była piękną kobietą. Nie ruszył się jednak z miejsca, dopóki nikt z gospodarzy nie zaprosił go do salonu. Zamiast tego rozglądał się tylko po domu, podziwiając każdy, nawet najmniejszy element, który rzucił mu się w oczy. Musiał się czymś zająć, dopóki rodzice jego miłości nie dojdą do siebie i nie wyjdą z szoku, że do ich domostwa przybył najnormalniejszy w świecie Ślizgon, co do którego nie można było raczej mieć większych zastrzeżeń, jeżeli nie poznało się go bliżej. Chociaż, jak Franz znał życie i stosunek ojców do swoich jedynych córek, tak miał również tę świadomość, że Drake na pewno kalkulował sobie teraz chłodno wszystko w swojej głowie i tylko szukał pretekstu, dla którego chłopak jego oczka w głowie miałby być tym nieodpowiednim dla niej. Krueger jednak zbytnio się tym nie przejął. Zawsze potrafił znaleźć adekwatną ripostę i nie sądził, by ojciec Jasmine zdołał go czymś zagiąć w ramach wspomnianego przez Ślizgonkę na imprezie u Chi ewentualnego przesłuchania.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyPią 25 Lip 2014, 00:29

Lektura, którą zajęła się Jasmine mimo, że była dość pasjonująca, nie potrafiła oderwać dziewczyny od wyczekiwania. Co chwila spoglądała na zegar w kącie biblioteczki, a ledwo przeczytany akapit odlatywał w niebyt, jakby wcale go nie czytała. Po czwartej próbie zrozumienia pewnych niesnasek dotyczących transmutacji ludzkiej, Jas odrzuciłą książkę na sosnowy blat i podniosła się z skórzanego fotela. Akurat wtedy usłyszała pukanie i piskliwy głos skrzata. Z bijącym szybciej sercem Ślizgonka wyszła z biblioteki i ruszyła ku schodom. Szła dość szybko, biały materiał sukienki falował figlarnie w tym pędzie. Dotarła do poręczy i zeszła na pierwszy stopień. Automatycznie na jej twarzy pojawił się – o dziwo – niewinny i uroczy uśmiech. Cieszyła się na jego widok, prawdziwie i niewymuszenie. Nie tylko ona wyszła na spotkanie swemu lubemu, bo na lewo w progu pojawili się rodzice Jasmine. Elodia, mama dziewczyny ubrana w elegancką, ganatową sukienkę do kolan mogła uchodzić za starszą siostrę Jasmine lub jej wersję za dwadzieścia lat. Dopiero, kiedy Jasmine stanęła koło matki można było zauważyć różnice w budowie ciała, inny podbródek i kości policzkowe i przede wszystkim kolor oczu. Elodia miała zielone oczy. I krótsze włosy od córki, ale tak samo kruczoczarne i kręcone. Tuż za Elodią stanął pan domu. Drake Vane, postawny mężczyzna o ciemnoblond włosach. Miał silnie zarysowaną szczękę pokrytą dwudniowym zarostem, a oczy miały ten sam kolor czekolady co Jasmine. Nie to rzucało się jednak najbardziej. Usta mężczyzny były wygiętę w tym charakterystycznym dla Jas uśmiechu. Nieco ironicznym, lekko pobłażliwym. Objął on żonę w pasie i przyglądał się gościowi dyskretnie.
-Witaj w Gard Manor. -jako pierwszy odezwał się właśnie Drake. Ucałował krótko żonę w policzek i odszedł na bok. Również miał na sobie garnitur.
Elodia z uśmiechem odebrała bukiet i podziękowała. Jasmine biorąc swój, nieprzypadkowo dotknęła dłoni Franza i pozwoliła, by ich spojrzenia się spotkały. Aż czuć było przeskakującą iskrę z oczu do oczu.
-Widzę, że zaczynasz od pochwalenia się wyśmienitym gustem. -powiedział Drake, odbierając butelkę alkoholu. Znał nazwisko dosyć dobrze. Jeden z sędzi Wizengamotu nazywał się Krueger. Blondyn wskazał ręką wejście do salonu. Cała czwórka udała się tam. Rodzice Jasmine usiedli na fotelach, a Jas dyskretnie pociagnęła Franza za rękę, by zajął miejsce koło niej na kanapie.
-Więc mówisz, że masz na nazwisko Krueger.. znam jednego z sędziów Wizengamotu o tym nazwisko, to Twoja rodzina? -Drake oparł głowę o rękę. Przyglądał się chłopakowi, a w tym czasie Oskar rozlewał whiskey do szklanek. Jasme wzięła głęboki wdech i specjalnie oparła się o ramię Franza. Dłoń ojca drgnęła nieznacznie, ale nie powiedział nic na ten gest.
-Piękne kwiaty, Jasmine jest szczęściarą. -Elodia zaciagnęła się lekko zapachem kwiatów. Drake spojrzał na żonę nieco rozbawiony. -Nie tak prędko, kochanie. -wrócił spojrzeniem do chłopaka. -Jasmine jest moim najdroższym skarbem, nie jestem skory oddawać jej tak łatwo w czyjeś obce ręce. Ciekawi mnie, jak udało Ci się ujarzmić charakter mojej córki, to diabeł wcielony. -Drake podniósł szklankę z alkoholem.
-Tatoo... -Jasmine wywróciłą oczami lekko i na złość ojcu objęła swojego chłopaka za ramię.
-Proponuje toast za to spotkanie. -przerwała tę wymianę zdań Elodia. -Za to spotkanie, aby nie było ono ostatnie.
Jas zmoczyła usta w bursztynowym napoju i przyznała, że trunek był dobry i wysokiej klasy. Niecierpliwie przesuwała palcem po skraju szklanki. Marzyła o tym, aby zostać sam na sam z chłopakiem.. nie widziała go już jakiś czas i tęsknota powoli zabijała jej duszę. Drake chyba to widział i nie chciał odpuścić.
Franz Krueger
Franz Krueger

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyPią 25 Lip 2014, 01:07

Gdyby tylko Franz wiedział, jak niecierpliwie wyczekiwała go jego ukochana, najpewniej ta sytuacja i jej niemożność skupienia się na czymkolwiek innym bardzo by go rozbawiła. Niestety, nie mógł widzieć tej sceny, nie potrafił także czytać w myślach. Mógł jedynie przypuszczać, że Jasmine zdążyła się za nim stęsknić, ale nigdy nie mógł mieć stuprocentowej pewności. Kiedy tylko schodziła po schodach w tej pięknej, niezwykle niewinnej białej sukience, poczuł jak gorąc uderza przez całe jego ciało i pobudza do życia zmysły. On też nie mógł się doczekać tego spotkania, a teraz marzył tylko o jednym – by odebrać jej tę niewinność i zerwać z niej tę niebiańską szatę, przenosząc do krainy grzechu i rozpusty. Wyglądała naprawdę ślicznie, kusiła go, jak zawsze, ale ku ich nieszczęściu, najpierw trzeba było przebrnąć przez rozmowę z rodzicami, a ta pierwsza zawsze była dość sztywna i należało uważać na każde wypowiedziane słowo. Jak to się mówi, Krueger miał prawo zachować milczenie, bo wszystko, co powie, może później zostać wykorzystane przeciwko niemu. W szczególności przez ojca dziewczyny, który wyraźnie nie był zadowolony z tego, że jego córeczka znalazła sobie kochanka. Niemiecki czarodziej jednak nie należał do tego typu ludzi, którzy podwijali ogon i robili wszystko tak, by czuć się bezpiecznie. On akurat miał tupet, nie bał się wyrazić swojego zdania, nawet jeżeli miało okazać się ono dla niego zgubne. Od tego pierwszego, nieodpowiedniego tekstu powstrzymał się tylko dlatego, że nie wypadało mu rzucać wulgaryzmami wśród nowopoznanych rodziców dziewczyny, a już szczególnie przy kobietach. Mimo wszystko, chciał zrobić dobre wrażenie, ale nie miał też zamiaru siedzieć jak trusia. Był zdecydowanym, pewnym siebie mężczyzną ze Slytherinu, a nie jakimiś ciepłymi kluchami z Hufflepuffu. Poza tym, wydawało mu się, że nawet spodobał się pani Elodii Vane, a to przecież był klucz do sukcesu. A przynajmniej jego połowa, bo Drake stanowił o wiele cięższy orzech do zgryzienia. Nie tylko dlatego, że Jasmine była oczkiem w głowie tatusia. Prócz tego bowiem widać było dokładnie po kim ukochana Franza odziedziczyła charakter, a ten zdawał sobie sprawę z tego, że skoro z nią nie było łatwo, to tym bardziej Pan Vane niewątpliwie pokaże swą gorszą część natury. Siedemnastolatek był jednak na to przygotowany i miał również tę świadomość, że tego dnia nie kupi jego zaufania. Nie od razu Rzym zbudowano.
Jeden mały szczegół sprawił jednak, że Krueger zyskał i w oczach Drake’a. Okazało się bowiem, że jego dobór prezentu był faktycznie trafiony, a jego gust do wieloletnich trunków doceniony przez wprawne oko gospodarza. Chłopak nie skomentował jednak nijak tej uwagi, twierdząc, że nie będzie mówił więcej, niż rodzice jego lubej od niego wymagają. I bynajmniej nie stała za tym żadna inna przyczyna, jak po prostu to, że niemiecki czarodziej z natury był raczej małomówny. Odzywał się tylko wtedy, kiedy widział w tym jakiś interes. Z reguły obserwował sytuację w milczeniu, kalkulował wszystko tylko w swojej głowie i z tego względu może nawet w jakiś sposób przypominał ojca panny Vane. Mogli się dogadać, wymagało to jednak czasu i głębszego poznania swojego „wroga. Ślizgon, nie przedłużając tego ckliwego powitania, ruszył za całą rodzinką do salonu, gdzie usiadł na kanapie ze swoją dziewczyną. Nie czuł się na tyle niekomfortowo, by nie pozwolić sobie objąć jej ramieniem. Dostrzegł nawet lekką zmianę w mimice twarzy ojczulka Jasmine, któremu znów nie było w smak to, że ktoś tak swobodnie obchodził się z jego latoroślą. Cóż, panie Vane, trzeba pogodzić się z tym, że córeczka nie ma już siedmiu lat i obrała sobie za partnera silnego i krnąbrnego faceta, którego wcale tak łatwo nie było oswoić. Nastolatek upił łyka whiskey, kiedy do jego uszu dotarło to frasujące pytanie o jego ojca, o „wielkiego” sędziego Wizengamotu. Franz długo milczał, pokazując tym samym, że temat nie jest dla niego wygodny.
- Nie dla mnie, ale więzy krwi mówią co innego. – odparł lakonicznie, przyznając się do tego, że jest synem Heinricha, jednak nie krył przy tym wcale niechęci do swojego ojca. Wystarczyło mu to, że był mu naiwnie posłuszny przez te wszystkie lata. Od kiedy przejrzał na oczy, nie zamierzał wypowiadać się o nim w superlatywach. Każdy, kto miał chociaż trochę rozumu, na pewno zdawał sobie przecież sprawę z tego, że Krueger Senior ma swoje za uszami, a jedynie wrodzony spryt pozwala mu uniknąć konsekwencji w postaci odsiadki w Azkabanie. Franz nie pytał o to, skąd Drake zna jego ojca, bo i niewiele go to obchodziło. Zresztą, niemieckie nazwisko jego rodu było raczej znane w czarodziejskim świecie, więc ojciec Jasmine nie musiał nawet poznać Heinricha osobiście. I prawdę powiedziawszy, Krueger miał taką nadzieję. Jego tatuś z pewnością nie był tym członkiem rodziny, którym należało się chwalić przed obcymi. Nawet swojej ukochanej chłopak nigdy o nim nie wspominał, licząc na to, że uniknie w ogóle pytań o swój znamienity ród. Ślizgon wolał więc wyprzeć ten temat jak najprędzej, a zamiast tego przykuł swą uwagę do pochlebnych słów Elodii, uśmiechając się na nie delikatnie, jakby z nutą tryumfu. Wydawało mu się, że chociaż chwilowo udało mu się przytrzeć nosa Drake’owi. Ten jednak nie dawał za wygraną, pokazując, że jest wyjątkowo ujebliwy albo jak kto woli, mniej kolokwialnie mówiąc, czepliwy.
- Mam swoje sposoby i wprawę w obchodzeniu się z diabłami. – mruknął znów niezwykle krótko w odpowiedzi na kolejne pytania mężczyzny. Po spojrzeniach dwóch samców widać było, że prowadzą znaną tylko im grę, odbijają piłeczkę, a każdy chciał pokazać, że to on jest lepszy w dobieraniu odpowiedniej riposty. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Franz także nie był potulnym barankiem. Powstrzymywał się zresztą od wybuchu śmiechem, kiedy Jasmine tak samo jak i on, robiła ojcu na złość, przymilając się do niego i nie zważając na to, że jej ojciec piekli się na jej każdy czuły gest względem swojego chłopaka. Elodia zaś chyba jako jedyna próbowała załagodzić sytuację, wznosząc toast za spotkanie.
- Oby nie było ostatnie. - powtórzył po niej tylko, ujmując szklankę w dłoń i podnosząc ją nieco wyżej, by zaraz upić znów dwa łyki. Alkoholowa, gorzka nuta wzmagała u niego chęć na papierosa. Krueger nie widział jednak nigdzie popielniczki, co kazało mu myśleć, że w Gard Manor się nie pali. A przynajmniej nie w salonie. Odpuścił sobie więc na razie tę przyjemność, opierając się wygodniej o kanapę i głaszcząc delikatnie ramię brunetki opuszkami palców.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyPią 25 Lip 2014, 02:00

Atmosfera w gustownie urządzonym salonie była nieco napięta i było to spowodowane tylko i wyłącznie obecnością dwóch silnych charakterów pod postacią Drake'a i Franza. Ich spojrzenia krzyżowały się, a powód tego nagłego wzrostu testosteronu tkwił w osobie Jasmine. Troskliwy ojciec, który nie chciał za żadną cenę oddać swojego skarbu i nieustępliwy kochanek, który chciał wyrwać dziewczynę spod opiekuńczych skrzydeł ojca i prowadzić drogą grzechu i rozpusty. Żaden nie chciał ustąpić, a Elodia wyczuwała to już z daleka. Znała tę sytuację doskonale, bo z nią i jej mężem było tak samo. Ojciec Elodii testował jej narzeczonego bardzo długo, zanim go w pełni zaakceptował. Pani Vane była zachwycona, że po trudnych wydarzeniach, jakimi były samobójstwo Wyatta i porwanie Jas umiała sobie poukładać życie na tyle, aby ktoś znalazł się u jej boku. Elodia wiedziała, ile daje obecność osoby, którą się kochało. Ona sama była z Drakem już tak długo, a do teraz córka im wypominała, że muszą zmieniać materac w łóżku raz na miesiąc. Ich pożądanie i miłość nigdy nie zgasły. Aż dziw, że mieli tylko jedno, jedyne dziecko..
Jasmine. Ich córka została tak nazwana na cześć altany za domem, w której została poczęta. To było ich ulubione miejsce w domu.. a Elodia zawsze kochała jaśmin. Córka odziedziczyła tę miłość. Drake zwykł obdarowywać żonę bukietami jaśminu, gdy ten tylko zakwitał. Wieść, że zostanie ojcem spowodował, iż nieomal oszalał z radości. Od początku Jasmine była jego oczkiem w głowie. Drake spędzał z córką każdą wolną chwilę. To on uratował ją od przykego incydentu na Nokturnie. To on przytulał jej każdej nocy, gdy cierpiała po stracie ukochanego i obiecywał jej, że już nigdy nikt tak jej nie skrzywdzi. To on wywrócił całe Ministerstwo do góry nogami, by odnaleźć Jasmine, gdy ją porwano. Nie dziwne, że teraz był sceptycznie nastawiony do Franza. Sama Elodia polubiła go od wejścia. Tak bardzo przypominał Drake'a, gdy też po raz pierwszy odwiedził ją w domu..
Drake pokiwał głową, gdy usłyszał lakoniczną odpowiedź odnośnie Heinricha. Oczywiście, że go znał. Co więcej, nie pałał do niego szczególną sympatią. Mógłby to być nawet niezły punkt zaczepienia by upewnić się w przekonaniach, że Franz jest nieodpowiedni dla jego córki, ale został mile zaskoczony. Sam Franz wydawał się być oschły dla ojca i nie popierać jego charakteru. Drake upił kolejny łyk whiskey. Kolejny punkt dla młodego Kruegera za dobór trunku. Z ciekawością wyczekiwał odpowiedzi na luźno zadane pytanie o ujarzmienie Jas. Odpowiedź była intygująca i nieco dwuznaczna. W czekoladowych oczach mężczyzny pojawił się błysk. Jasmine posłała ojcu ironiczny uśmiech i jeszcze mocniej wtuliła się w chłopaka. Miała jego charakter i robiła mu na przekór, a jak! Drake przekrzywił głowę i jednym tylko spojrzeniem zareagował na gest córki.
-Pójdę wydać rozporządzenia odnośnie obiadu kucharce, mam nadzieję, że zabawisz u nas trochę. -Elodia wstała z fotela i uśmiechnęła się ciepło do Franza.
-Tak tak.. a Jasmine pójdzie włożyć bukiety do wazonu, było by szkoda tak pięknych kwiatów. -odezwał się Drake. Jas uniosła brew w akcie buntu.
-Równie dobrze Oskar może to zrobić. -zauważyła, odgarniając włosy do tyłu. Spojrzenie pana Vane'a nie znosiło sprzeciwu.
-Jasmino, nalegam byś osobiście tego dopilnowała. Bez żadnych "ale". -rzucił ojciec, gdy Jas już otwierała usta. Dziewczyna mruknęła coś pod nosem i na złość ojcu pocałowała Franza wprost w usta i wyszła za matką. Drake wypuścił cicho powietrze z płuc i wyjął srebrną papierośnicę. Otworzył ją i podsunął ją Franzowi. Na ten gest Oskar przybiegł z kryształową papierośnicą i oddalił się w pokłonach.
-Palisz? -zapytał.
Sam Drake wziął jednego papierosa i zapalił go końcem różdżki. Bardzo powoli wypuścił dym z płuc. Strząsnął nieco popiołu do popielniczki.
-Dobra, koniec ze sztucznymi uprzejmościami. Porozmawiamy teraz jak mężczyźni. -oznajmił poważnie blondyn. Jego postawa przywodziła na myśl charyzmatycznego i lubiacego władzę czarodzieja.
-Nie będę ukrywał, że każdy chłopak w towarzystwie Jasmine to dla mnie stan najwyższej gotowości. Nie mam w zwyczaju zakazywać jej czegokolwiek. Coś w Tobie widzi i to szanuję. -Drake wziął kolejnego macha papierosa i po nim kolejnego.. Zamilknął na chwilę. -Postawię sprawę jasno. -wypuścił z wolna dym i zgasił niedopałek w popielniczce.
-Jeżeli zrobisz jej krzywdę, dokonam wszelkich starań byś odczuł po dwukroć większą. Jeżeli chociaż raz zobaczę łzy na jej pięknej twarzy, a ich powodem będziesz Ty, to nie omieszkam za każdą krople rozliczyć Cię w należyty sposób. Wyraziłem się dostatecznie jasno? -Drake nachylał się lekko w kierunku Franza. Mierzył go chłodnym i trzeźwym spojrzeniem oczu, które Franz znał, lecz tamte oczy były mu o wiele bliższe.
-Za dużo w życiu przeżyła, bym mógł pozwolić na kolejne cierpienie. Traktuj ją dobrze, a i ja będę Cię tak traktował.
Franz Krueger
Franz Krueger

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyPią 25 Lip 2014, 02:56

Atmosfera zawsze była napięta, kiedy przychodziło do pierwszego spotkania ojca z partnerem jego córki. Żaden rodzic nie chciał przecież oddać swojej latorośli w nieodpowiednie, obce ręce. Żaden nie mógł pozwolić na to, by ktoś skrzywdził jego dziecko. Sprawa z córkami była o tyle delikatniejsza, że same dziewczęta były uznawane właśnie za kruche i bezbronne, łatwiej było je zranić. A czy którykolwiek mężczyzna, będąc ojcem, darowałby sobie, gdyby jego kochanej córeczce stała się krzywda? Franz doskonale dlatego rozumiał nastawienie Drake’a do jego osoby. Nie winił go za żadne z pytań rzucane w jego kierunku, nie miał mu za złe tego, że próbował wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji. Krueger nie zamierzał jednak również usilnie przekonywać go, że jest wart Jasmine. Niemiec bowiem był człowiekiem czynu, nie słowa. Nie mówił zbyt wiele, woląc przekonać kogoś swym działanie, że nadaje się do nowej roli lepiej, niż ktokolwiek inny. Wydawało się jednak, że zdawkowe, lakoniczne odpowiedzi w pełni zadowalają ojca panny Vane. A może właśnie ta krnąbrność chłopaka w jakiś sposób mu się podobała? Chociaż sam Franz nie pomyślałby o tym, że Drake podczas swojego pierwszego spotkania z rodzicami Elodii zachowywał się podobnie. To jednak tłumaczyło dlaczego matka Jasmine od razu zapałała do niego sympatią. Ojciec potrzebował czasu i to w jego przypadku było zrozumiałe. Dwóch samców alfa, którym tak samo zależało na tej zgrabnej brunetce, stanęło sobie na drodze i nic nie wskazywało na to, by dzisiejszego wieczora zaprzestali łypania na siebie spode łba i kąśliwych uwag skrywanych pod osłoną z pozoru miłych słówek. Niepotrzebnie, bo obie damy i tak wiedziały, co się święci, a Elodia nie na darmo najwidoczniej pozostawiła chłopaka w rękach swojego męża. Despotyczne rozkazy Drake’a zdawały się być takimi, które koniecznie wymagały posłuchu. Ślizgonka nie miała nawet po co z nimi dyskutować. Jej uwagi od razu zostały stłamszone w zarodku. Siedemnastolatek zaś nie odzywał się ani słowem, chociaż miał świadomość tego, do czego dąży ojciec jego lubej. I prawdę mówiąc, nawet nie odczuwał nieprzyjemnych dreszczy, a obawa była mu obca. Mimo czepliwości gospodarza, chłopak odnosił bowiem wrażenie, że to naprawdę w porządku mężczyzna, któremu Franz zawdzięcza takie, a nie inne zachowanie, jedynie z powodu jego niesamowitej troski o dobro córki. A to się przecież chwaliło. Również Kruegerowi zależało na tym, by Jasmine nawet włos nie spadł z głowy. Tego krótkiego pocałunku ze strony swojej partnerki Niemiec jednak się nie spodziewał. Delektował się tę chwilkę jej ustami, które zdecydowanie zbyt szybko oddaliły się od jego warg. Nie zważał w ogóle na Drake’a, którego spojrzenie przypominało teraz wzrok bazyliszka. Tak trudno zrozumieć, że jego mała córeczka całuje innego faceta, niż ojciec, i to nie na dobranoc. Dobrze, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że ostatnim razem, w dormitorium, te same usta przed snem wylądowały poniżej jego podbrzusza. Franz odrzucił jednak od siebie tę myśl, która co prawda przyprawiła go o ledwie widoczny uśmiech na twarzy, ponieważ w tym samym momencie jego rozmówca wyciągnął do niego rękę ze srebrną papierośnicą. Przez chwilę chłopak zaczął nawet zastanawiać się nad tym, czy Drake nie jest legilimentą. Nie, to niemożliwe. Gdyby był, Krueger wyleciałby stąd na zbity pysk przy wspomnieniu o tym, jak język Jasmine pieści jego męskość. Chyba że pan Vane czekał spokojnie, wymyślając już sposób na najbardziej bolesną śmierć, którą miał zgotować partnerowi jego córki. Cóż, bywa i tak.
- Zdarza się. – odpowiedział krótko, sięgając po papierosa i zapalając go, rzecz jasna, przy użyciu zapalniczki, jak to miał w zwyczaju. Nie obchodziło go, że Drake może wziąć go za jakiegoś mugolaka. Poza tym, wychodziło na to, że słyszał już o jego ojcu, więc ten mały element chyba nijak nie mógł wpłynąć na obraz chłopaka w jego oczach. Siedemnastolatek natomiast z mugolskich wynalazków ten akurat szczególnie sobie upodobał. Wydawało mu się, że taka prosta zapalniczka jest znacznie wygodniejsza i poręczniejsza od różdżki. Zresztą, ją Franz nosił zawsze w paczce papierosów, podczas gdy różdżki czasami nie zabierał ze sobą. Inna sprawa, że zapalenie papierosa zapalniczką wyglądało dla niego nawet bardziej naturalnie, niż stosowanie do tego procederu różdżki. Nie uważał się jednak wcale za żadnego miłośnika mugolskiego świata, ta jedna kwestia była po prostu wyjątkiem potwierdzającym regułę. Niemiecki czarodziej zdążył się mocno zaciągnąć dymem tytoniowym, kiedy domownik rozpoczął swój wywód. Krueger spodziewał się, że będzie to dłuższa rozmowa, toteż przygotował się do niej psychicznie, wsłuchują się uważnie w każde słowo, które mogło być kluczem. Partia „koniec ze sztucznymi uprzejmościami” podobała mu się najbardziej, bo i on czasami miał ochotę porządnie dać panu Vane’owi po ryju. Uważał, że on wcale nie myśli inaczej, choć obaj mieli tę świadomość, że nie wypada im brudzić garniturów krwią, podczas gdy w pokoju obok krzątały się dwie damy. Porywczość i tę małą dozę brutalności musieli więc zostawić na inną okazję. Najzabawniejsza jednak była reakcja Franza na kazania jego rozmówcy. Z każdym kolejnym słowem Drake’a bowiem uśmiech na twarzy chłopaka stawał się jeszcze szerszy, a on sam wydawał się niezwykle rozbawiony przebiegiem sytuacji. Od czasu do czasu tylko zaciągał się dymem, co sprawiało, że uśmiech na chwilę znikał, generalnie jednak musiał irytować ojca Jasmine przez całą długość jego przemowy. Ktoś mógłby zapytać, dlaczego Ślizgon o mało co nie wybuchnął śmiechem. Prawda była taka, że w jakiś pokrętny sposób polubił tego gościa, nawet mimo tego, że w pewnym sensie obiecywał mu szafot.
- Nie pozwolę, by nawet samotna łza spłynęła po jej policzku. Nieważne z jakiego powodu, więc jeżeli szuka pan okazji do pokazania mi lepszego świata, to muszę z przykrością stwierdzić, że nie mam zamiaru jej panu dawać. A ten świat wystarczająco mi się podoba, by nie musieć opuszczać go przedwcześnie. – pozwolił sobie na nad wyraz długą wypowiedź, biorąc pod uwagę to, że do tej pory praktycznie w ogóle się nie odzywał. Na jego twarzy nadal malował się ten uśmieszek, teraz może nawet bardziej szelmowski. Chłopak mierzył tym samym Drake’a swym spojrzeniem, patrząc mu prosto w oczy, kiedy po raz kolejny zaciągał się papierosem. Wreszcie obaj w podobnym momencie dogasili niedopałki w popielniczce, oczekując na powrót Elodii i Jasmine. Ojciec dziewczyny nie omieszkał jednak rzucić jeszcze jednym komentarzem.
- Traktuję ją najlepiej. Nie jestem Heinrichem, panie Vane. I nigdy nie będę taki jak on. – dodał i Franz, który wyglądał już za swoją ukochaną. Co prawda, towarzystwo jej tatusia zupełnie mu nie przeszkadzało, a wymianę zdań z nim chłopak uznawał za naprawdę ciekawą. Brakowało mu jednak tego gorącego ciała obok, a krótki pocałunek rozbudził jego wyobraźnię i sprawiał, że Krueger nie mógł skupić się już na niczym innym. Nawet, gdy odpowiadał na słowa Drake’a, myślami był w innym miejscu. Zdejmował tę białą sukienkę, gładząc opuszkami palców subtelną skórę swojej partnerki.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyPią 25 Lip 2014, 03:54

Ojcowska miłość była uczuciem piękny, silnym, ale i despotycznym. W swych wyobrażeniach Jasmine była dla Drake'a księżniczką, największym skarbem, który należało chronić przed całym złem tego świata. Nie mieściło mu się w głowie, że jego mała córeczka mogła się już spotykać z chłopakami i się z nimi całować, a co dopiero myśleć o seksie. Tę ostatnią myśl odrzucał od siebie, ale też nie miał stuprocentowej pewności co do tego, bo czy Jas nie odziedziczyła charakteru po nim? I jego i Elodię wyróżniała niesamowita namiętność i pożądliwość cielesnego uniesienia i jeśli Jasme odziedziczyła wszystko co najlepsze – musiała być istnym wulkanem. Drake wolał jednak o niej myśleć jak o aniołku. Słodkim, niewinnym aniołku w białej sukience. Gdzie te czasy, gdy uczył ją chodzić, pomagał dosiąść dziecięcej miotełki, czytał jej do sny o Czarze Marze? Brakowało mu tych dni, miał ją zawsze w domu. Teraz wracała na święta i wakacje i to z coraz nowszymi wieściami z działu kontaktów damsko-męskich. Przypadkiem słyszał jej rozmowę z matką na temat tego Kruegera. Wrodzona ciekawość wygrała z rozsądkiem. I oto miał przed sobą wybranka swej córki i ostrzegał go, jaka kara jest przewidywana w razie niedubordynacji. Pan Vane popijał co chwila kosztowną whiskey i obserwował Franza. Ogólnie nie był typem osoby, która wiele mówi, teraz jednak na jego barkach spoczywało czynienie honorów głowy rodziny i strażnika serca Jasmine. Swoje musiał powiedzieć. Podejrzewał, że to może być wybór Jas do końca życia i przyjdzie mu zaakceptować Kruegera jako partnera córki. Miał jednak na to dużo czasu.
Z zaciekawieniem słuchał, co miał do powiedzenia syn Heinricha. Wydawał się być niepodobny do swego ojca. Drake od lat wyraźnie okazywał swoje niezadowolenie, z niektórych zachowań sędziego.
Odstawił pustą szklankę na blat stołu.
-Cieszy mnie to. -odpowiedział głębokim głosem. Przez wastwę chłodu i nieufności przebił się dźwięk troski. Widział uśmieszek na twarzy chłopaka i w pierwszej chwili miał ochotę wstać i mu go zetrzeć z ust. Ot, przywalić z jednej i drugiej strony, by równo puchło. Działał mu na nerwy, ale nie można było mu zarzucić braku gustu. Wybrał doskonałą whiskey. I wybrał sobie JEGO córkę.. chociaż po namyśle Drake wolał uważać, ze to jego córka sobie go owinęła wokół palca. Franz był silnego charakteru, może nazbyt ironiczny i bezczelny, ale nie dziwiło to Drake'a. Znał upodobania córki i nie spodziewał się rozmemłanego Puchona, szlachetnego Gryfona czy zakompleksionego Krukonka. Potrzebowała mocnego oparcia i ten chłopak zdawał się jej je dawać.
Wspomnienie ojca chłopaka spowodowało, że Drake zmrużył powieki.
-Lepiej dla Ciebie, jeśli faktycznie tak jest. -mruknął i w tym momencie do salonu wróciły kobiety. Drake obdarzył żonę uśmiechem.
Jasmine złapała Franza za rękę i lekko pociagnęła w kierunku stołu jadalnego.
-Groził Ci już śmiercią? Jak tak, to znaczy, że Cię polubił. -szepnęła Jasmine do ucha lubego i znowu nie omieszkała ucałować jego policzka.
-Jaśmino, czy Ty musisz narażać starego ojca na takie widoki? -zapytał Drake, siadając na jednym z krzeseł.
-Ja znoszę Twoje obściskiwanie się z mamą, nie bądź hipokrytą. -odparła Jas i uśmiechnęła się uroczo do ojca. Wszyscy zasiedli do obiadu, na który składały się wyśmienite potrawy. Co chwila szczęk sztućców przerywała jakaś anegdota pani domu lub historie z dzieciństwa Jas. Sama zainteresowana tylko wymownie spoglądała na mamę albo śmiała się cicho. Niektóre historie były zabawne i dla niej. W końcu Oskar zabrał wszystkie talerze i postawił przed wszystkimi zamówione wcześniej napoje. Jasmine kochała rodziców, ale już marzyła o tym, by pokazać Franzowi dom. Słuchając kolejnych pytań mamy niby przypadkiem położyła dłoń na kolanie chłopaka i przesuwała ją sukcesywnie do góry, aż nie natrafiła na wypukłość. Opuszkami palców przejeżdzała po kroczu lubego i wcale nie była tym faktem zmieszana. Pieszczota trwała krótko. Nagle Elodia i Jasmine wymieniły się znaczącymi uśmiechami.
-Myślę, że Franz chętnie zobaczy dom, jest co zwiedzać. Tylko Jasmine, uważaj na jadowite tentakule w oranżerii. -zaproponowała Elodia, a widząc półotwarte usta męża dodała szybko. -My z ojcem mamy trochę.. papierkowej roboty. Czuj się jak u siebie. -ostatnie zdanie skierowała do Kruegera. Jas wstała od stołu i pokazała Franzowi wyjście z salonu. Będąc w korytarzu Jas pociagnęła chłopaka do wspomnianej już oranżerii. Wyglądała magicznie, jakby się nagle znalazło w środku czarodziejskiego lasu. Pełno różnych odmian roślin, kwiatów...
-To pomieszczenie to serce domu. Można się tutaj dostać do praktycznie każego pokoju. Co chcesz zobaczyć najpierw? Pracownie alchemiczną? Basen? Bibliotekę? -zagadnęła beztrosko ukochanego, nagle będąc dziwnie obojętną na jego pożądliwe spojrzenia. Wypatrzyła już z daleka kręcone, bluszczowe schody do jej pokoju na poddaszu. Franz powinien je poznać w pierwszej kolejności.
Jasme lekko okręciła się wokół własnej osi, a materiał sukienki zawirował i uniósł się, ukazując zgrabne nogi.
-Ciężka przeprawa z ojcem? Bo mamę to już sobie kupiłeś, uwielbia białe kwiaty.. -rzuciła, patrząc chlopakowi w oczy. Była mistrzynią zła, tak perfidnie znosząc rozmowę na tak błahe tematy. -..panie czarujący. -zakpiła, cytując słowa matki z kuchni. Igrała z ogniem, wiedziała o tym.
Franz Krueger
Franz Krueger

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptySob 26 Lip 2014, 23:53

Franz o ojcowskiej miłości nie mógł powiedzieć zbyt wiele, a przynajmniej nie z autopsji. On przecież nigdy nie doświadczył tego pięknego uczucia ze strony Heinricha, który nawet swoją żonę stanowczo strofował za wszelkie przejawy matczynych instynktów. Starszy Niemiec zawsze traktował dzieciaka jak przyszłego śmierciożercę, a nie swojego jedynego syna, szkolił go do tej roli, myśląc tylko o zadowoleniu samego Voldemorta, o wypełnieniu rozkazów. W domu Kruegerów na próżno było szukać więc czułych gestów, troski i zrozumienia pomiędzy członkami rodu czy bezinteresownego wsparcia. Wszystkie rodzinne relacje podszyte były grubymi nićmi, podporządkowane służbie Czarnemu Panu, a więzy krwi zdawały się nie mieć większego znaczenia poza obowiązkowym wychowaniem w duchu nienawiści. Sam Franz w ogóle się nie liczył, nieważne było jego zdanie, nikogo nie obchodziło to, czy będzie szczęśliwy. Miał być silnym, potężnym i zdecydowanym czarodziejem, przepełnionym gniewem i charakteryzującym się niezłamaną lojalnością w stosunku do największego czarnoksiężnika wszechczasów. Chłopak zdawał sobie również sprawę z tego, że nie znajdzie oparcia ani poczucia bezpieczeństwa u swoich rodzicieli. Poza wymagającym treningiem czarnomagicznych zaklęć i warzenia eliksirów o dużej mocy, Ślizgon pozostawiony był samemu sobie, musiał samodzielnie radzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu. Z czasem też zrozumiał, że nie ma sensu zwracać się do ojca z czymkolwiek, a tym bardziej informować go, co dzieje się w jego życiu, skoro i tak Heinricha interesował tylko fakt, czy aby jego syn nie plami hańbą rodowego nazwiska. Nic dziwnego, że Franz nie miał zamiaru poznawać Jasmine ze swoimi rodzicami, ani nawet zabierać jej do willi, w której, na nieszczęście, musiał jeszcze mieszkać. Wolał odciąć się od rodziny, za którą mógł się co najwyżej wstydzić, a na pewno nie iść w jej ślady. Nie był śmierciożercą, nie pragnął zostać sługusem, choć jego dusza na skutek takiego, a nie innego wychowania, w dużej części przesiąknięta była mrokiem i zniszczeniem. Panna Vane działała na nią jednak jak lekarstwo. Chociaż może wydawać się to niewiarygodne ze względu na jej wybuchową naturę i pikantny charakter, ta dziewczyna naprawdę wprowadzała do serca swojego partnera pewną dozę delikatności i czystości, które to spychały na bok jego demony, pozwalały oddać się tym pozytywnym emocjom, których w życiu Kruegera nie pojawiało się zbyt wiele. Brunetka nie była jednak zwykłym lekarstwem, była lekiem na całe zło tego świata, najlepszą rzeczą, jaka Ślizgonowi kiedykolwiek się przydarzyła. Z tego też względu wywód Drake’a wydawał się zbędny. Franz i tak nie mógł swojej lubej stracić, nie mógł nikomu pozwolić na to, by skrzywdził jego anioła.
Niemiec nie szczędził sobie bezczelności i ironii w rozmowie z ojcem swojej ukochanej, nie próbował wcale bowiem grać kogoś, kim nie był. Mimo że miał tę świadomość, że to on jest w gościnie, na terenie wroga i w każdej chwili może zostać wyrzucony za drzwi, odnosił wrażenie, że jednak w jakiś sposób jego osoba zainteresowała pana Vane’a. Na tyle, że mężczyzna znosił jego złośliwości, a nawet chyba przejawił gotowość do obdarowania go swym zaufaniem. Kto wie, być może to właśnie dlatego, że Ślizgon był niezwykle szczery w tym, co mówił i robił, sprawiła, że Drake przymykał oko na niektóre, dość irytujące zagrywki, ze strony wybranka jego córki, na jego młodzieńczą przesadną śmiałość i butność. Znacznie gorzej byłoby przecież, gdyby chłopaczek przyprowadzony przez Jasmine udawał milutkiego, a z czasem okazał się szują pod przykryciem. Franza w pewnym sensie można było szują nazwać, ale przynajmniej się z tym nie ukrywał i nie starał się oszukać świata, wmawiając,  że jest potulnym pieskiem dającym się pogłaskać po łebku. Starcie dwóch samców wreszcie zostało jednak zażegnane, a w salonie znów pojawiły się dwie, piękne damy. Ślizgon objął swym ramieniem młodszą z nich, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy usłyszał jej szept i poczuł jej usta na swoim policzku.
- Nie wiem jak on. Ja go polubiłem. – odpowiedział wyraźnie rozbawiony sytuacją. Nie wątpił również w to, że tatuś Jasmine groził śmiercią większej liczbie osób i że rzeczywiście był to jakiś pokrętny sposób na wyrażenie przez niego sympatii. Jedno jednak było pewne – był tak samo szczery jak niemiecki czarodziej i bardzo prawdopodobne, że właśnie z tego względu panowie znaleźli wspólny język, choć nadal nie można było powiedzieć, że Drake został przez Kruegera kupiony tak samo, jak i Elodia. Pani Vane zdawała się patrzeć na chłopaka o wiele bardziej przychylnym wzrokiem, może zazdrościła po prostu swojej córce młodości, a do polubienia jej partnera wystarczył jej bukiet pięknych, białych róż. Niemca ujęła z kolei swoim zaproszeniem do zwiedzania domu i wymuszeniem na mężu darowania siedemnastolatkom nieco swobody. Trzeba było jej przyznać, że była w tym wszystkim niezwykle przekonująca, a dwójka Ślizgonów została wreszcie sama. Franz nie zdążył powiedzieć nawet słowa, kiedy Jasmine wciągnęła go do oranżerii. Chłopak naprawdę czuł się tak, jak gdyby znalazł się w środku magicznego lasu. Rozglądał się po różnych odmianach roślinach, w niektórych z nich odnajdując niezwykle wartościowe składniki eliksirów. Państwo Vane cenili sobie przepych, co do tego nie miał już żadnych wątpliwości. Mimo wszystko, atmosfera tego miejsca wydawała mu się niezwykła i tajemnicza.
- Wolałbym zobaczyć najpierw Twoją sypialnię, a jeszcze chętniej to, co jest pod tą białą, niewinną sukienką. – odparł na pytanie swojej lubej, podążając za nią i nie odstępując jej ani na chwilę na więcej niż dwa kroki. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego luba znowu prowadzi jakąś swoją grę, której nie do końca rozumiał. Ignorowała jego spojrzenie pełne pożądania i namiętności, udając, że wcale nie stęskniła się za jego dotykiem i pocałunkami. On natomiast nie mógł po prostu oderwać wzroku od jej zgrabnych nóg, które w pełni ukazał unoszący się materiał sukienki. Chłopak wszedł więc za swoją ukochaną na bluszczowe schody, opierając się ręką o balustradę.
- Mam podejście do kobiet. A Twój ojciec to bardzo szczery facet. – mruknął tylko na kolejne niepotrzebne słowa padające z ust dziewczęcia. Z ust, które Ślizgon zamknął po chwili pocałunkiem, nad wyraz żarliwym. Kruegera można było bowiem przyrównać do wygłodniałego wilkołaka poszukującego swojej ofiary. Niemiec zbliżył się jeszcze bardziej i jedną rękę wsunął pod sukienkę brunetki, delikatnie łapiąc za jędrny pośladek i ściskając go chwilę później nieco mocniej. Przesuwał jednak dłoń coraz bardziej, wkładając ją wreszcie pod materiał dolnej partii bielizny swojej partnerki. Dwa palce znalazły się na jej kobiecości, tymi samymi dwoma palcami chłopak zaczął badać jej wnętrze.
- Stęskniłem się. – wyznał wreszcie, szeptając ukochanej do ucha, którego płatek lekko przygryzł. Nie był pewien czy te schody prowadziły do sypialni Jasmine, ale teraz nawet nie robiło mu to większej różnicy. Mógł ją wziąć nawet i w bibliotece, pośród regałów z książkami. Właściwie, to byłby nawet ciekawy wariant.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyNie 27 Lip 2014, 01:30

Gdyby tylko było dane znać Jasmine myśli Franza odnośnie jej osoby. Nie od dziś było wiadomo, jaki charakter ma ta niepokorna dziewczyna. Była niedostępna dla świata, zawsze głośno wyrażała swoje zdanie o innych, zgłaszała swój ostry sprzeciw i była przy tym bardzo ironiczna i wybuchowa. Niepokorna w każdej dziedzinie życia, wymagająca od przyjaciół i bliskich, ale najbardziej od siebie. Nie raz i nie dwa ktoś próbował ją ujarzmić, ale z miernym skutkiem. Jasmine była niezależna i uparta, uciekała z ledwo zaciśniętych na jej kibici objęć niczym motyl, który znalazł szczelinę między palcami, które ją więziły. Brała od życia co chciała i nawet troskliwy ojciec nie był w stanie jej tego zabronić, bo... no właśnie. To po nim miała taki, a nie inny charakter. Znał ją doskonale i może dlatego była mu aż tak bliska. Jednak cała ta pikantna otoczka była tylko przykrywką dla delikatnej i słodkiej postaci dziewczyny o imieniu Jasmine. To ją łączyło z Franzem. Dawali upust swemu buntu w taki, a nie inny sposób. I los w pokrętnych ścieżkach skrzyżował te dwie, należące do nich. Franz również wpływał na Jasmine. Czy był jej lekarstwem? Można tak powiedzieć, chociaż lepsze było by sformułowanie, że był fundamentem jej świata. Od blisko roku miotała się bez sensu po kolejach życia, szukając swego miejsca i oto pojawił się ten wedny Niemiec i zapanował chaos.. lecz z każdego chaosu narodzi się kiedyś ład. Ten rodzaj ładu, który w każdej chwili znowu mógł stać się wielkim bałaganem, ale Jas to kochała. Kochała zmienność. Brawurę. Żywioł. Ona sama była żywiołem, który Franz chciał wziąć we władanie. Oddawała mu się, bywała posłuszna... lecz niespodziewanie potrafiła wymknąć mu się spod kontroli.
I to tego jegomościa chciał poznać Drake Vane. Chciał wiedzieć, kto był powodem ciągłego zamyślenia córki, dlaczego ubierała dla niego najlepsze sukienki i nie pozwalała nawet dotknąć korespondencji od niego. Drake'a bawiło takie zachowanie, a chęć poznania Franza wiązała się z ciekawością i wypełnienie ojcowskiego obowiązku. Martwił się o nią i to bardzo po ostatnich wydarzeniach. Musiał jednak jej zaufać, nawet jeśli on sam nadal nie ufał Franzowi, chociaż ten zapunktował sobie swoją bezczelną szczerością.
Podobno córki wybierają sobie partnerów na wzór ojców i braci. Odpowiedź była w tym przypadku jasna.
Wchodząc do salonu Jas wyczuła niezwykłe natężenie testosteronu i dojrzała spojrzenia rozmawiających. Idealny moment by im przerwać. Nie pytała, co takiego powiedział Franzu ojciec, bo chyba to były ich prywatne sprawy. Wolała się skupić na tym, by wodzić za nos nieco swego lubego, prowadząc go między coraz ciekawszymi okazami roślin i udając, że wcale nie ma na niego ochoty.
-To na pewno. Gdyby Cię nie polubił, wywalił by Cię zanim byś powiedział "dzień dobry". -szepnęła mu do ucha, gdy siadali do obiadu. Ona sama igrała z ogniem, bo najpierw błądziła dłonią po kroczu chłopaka odbierając mu zdolność logicznego myślenia, a potem udawała obojętną i niezwruszoną. Powód był nazbyt trywialny. Chciała sprawdzić jego wytrzymałość. Doprowadzić go na sam jej skraj, by pożądanie i wkurzenie osiągnęły swoje maksimum, by emocje wzięły nad nim górę i pochłonęła ich namiętność. Jas dobrze grała, chociaż sama nie potrafiła siępowstrzymać przed tym dotykiem, przed całowaniem każdego skrawka ciała Franza.. ale jednak to robiła.
Uśmiechnęła się uroczo, gdy Franz wyjawił swoje pragnienie o zwiedzaniu sypialni. Wiedziała, że taka będzie odpowiedź, dlatego też weszła na pierwsz stopień bluszczowych schodów. Liście deliaktnie zafalowały pod wpływem ciężaru. Jasme oparła się o poręcz i posłała Franzowi rozbawione spojrzenie.
-Moja natura jest dzisiaj równie niewinna jak ta sukienka. -faktycznie jej twarz przybrała minę aniołka, który bardzo "niewinnie" przygryza kciuk i nie ma w tym żadnej dwuznaczności.
-Przecież wiesz, co tam jest, nie zmieniłam się w czasie tej rozłąki. -odpowiadała butnie, wzniecając te ledwie widoczne iskry w oczach Niemca. O tak.. dokładnie tak..
Weszła na stopień wyżej i odwróciła się przodem do chłopaka, który za nią szedł.
-Jest szczery.. mam to po nim. Tak jak i brak skromności. -może i by dodała coś jeszcze, ale jej usta zostały skutecznie zamknięte. Poczuła napływający żar do jej ciała, wszystkie mięśnie i nerwy oczekiwały tego co nieuniknione. Oddawała pocałunek żywiołowo, podgryzając pod koniec wargę Franza. Czuła jego niespokojną dłoń pod sukienką. Zacisnęła palce na jego karku, gdy ten zrobił to samo na jej pośladku. Podniecało ją to, czuła, jak jej ciało znowu chce się oddać tym dłoniom, które dobrze znało. Gdy para oderwała się od swoich ust i Jas chciała "uciec" ku górze, musiała jęknąć wprost w wargi chłopaka. Mogła się domyśleć, że aż tak będzie zniecierpliwiony. Pojedyncze prądy zaczynały wolno kumulować się w podbrzuszu dziewczyny. Ciężko było trzymać się swego postanowienia.
-Bardzo? -zapytała go, starając się jakoś regulować oddech. Klnąc na samą siebie, Jas chwyciła dłoń swego chłopaka i wysunęła z siebie. Jeszcze tylko chwila, by zniecierpliwienie osiagnęło maksimum..Odwróciła się na pięcie i pokonała ostatnie schodki paroma susami. Pchnęła lekko drzwi, które znikąd się tutaj pojawiły. Za nimi faktycznie czekał pokój Jasmine. Królowała tu zieleń , jak w dormitorium. Panował tu względny porządek. Rzucony byle jak kufer w kącie, szafa, ogromne okno, przez które wpadało Słońce..
I łóżko. Gustownie rzeźbione łóżko z baldachimem, lecz zasłony nie były tu zielone tylko kremowe. W kolorze jaśminu, nieco złagodzona biel. Jasmine wzięła parę głębokich oddechów, by uspokoić serce. Uśmiechnęła się do Franza, nieco zdradzając mu o co chodzi z tą całą grą. To spojrzenie mówiło "jeśli mnie chcesz.. to sobie mnie weź". Dziwnym trafem pozwalała mu tylko musnąć swoje ciało zaledwie opuszkami palców, wirując po prawie całym pokoju. No śmiało, pokaż, jak bardzo Cię to złości i że to Ty dominujesz..
Franz Krueger
Franz Krueger

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyNie 27 Lip 2014, 22:56

Może i Jasmine była niedostępna dla całego świata, ale nie dla niego. On miał tę świadomość, że działa na nią niezwykle pobudzająco i że dziewczyna jest w stanie mu zaufać, oddać się w pełni tylko jemu. Co zresztą, z perspektywy czasu, wydawało się kuriozalne, biorąc pod uwagę, że niegdyś ta sama śliczna brunetka darzyła go żywą nienawiścią. Do takiego zachowania, jakim uraczyła go dzisiaj niemiecki czarodziej nie był jednak przyzwyczajony. Najpierw przecież sama zachęcała go do zabawy, i to podczas uroczystego obiadu ze swoimi rodzicami, przesuwając dłonią po jego udzie, a wreszcie i po jego męskości. Mimo że okoliczności nie sprzyjały takim czułościom, czuł wtedy jak znajome uczucie gorąca przechodzi przez całe jego ciało, koncentrując się, rzecz jasna, głównie między nogami. Może i było to na swój sposób zabawne, ale ani jego, ani Jasmine nie krępowała wcale obecność Drake’a czy Elodii. Już wtedy Ślizgon przymknął oczy, nie mogąc w pełni skoncentrować się na jedzeniu, które musiał przyznać, że było naprawdę wspaniałe i przyjemnie łechtało jego wymagające podniebienie. Skrzaty w Gard Manor nie próżnowały, a jeżeli domownicy codziennie jadali takie pyszności, Krueger myślał o tym, że najchętniej spędziłby w tej willi więcej czasu, niż początkowo zamierzał. Ta niewinna pieszczota pod stołem, która wywołała zadziorny uśmiech na twarzy panny Vane, okazała się jednak dla chłopaka niemałym problemem, kiedy przyszło do odejścia od stołu i zwiedzania posesji. Siedemnastolatek musiał mocno skoncentrować się na czymś, co nie miało żadnego powiązania z fizyczną bliskością z partnerką, by opanować ten namiot, w którego kształt powoli układały się jego spodnie i bokserki. Ostatecznie Franz wstał od stołu jako ostatni, co w mniemaniu rodziców jego lubej świadczyło jedynie o spóźnionej reakcji, możliwe również, że o krótkiej chwili zamyślenia. Ta prowokująca brunetka jednak najpewniej zdawała sobie sprawę z tego, że to jej czyny sprawiły, iż jej wybranek musiał ochłonąć i odrzucić od siebie myśli o jej nagim ciele i o tym, co zrobi z nim, kiedy tylko zostaną sami. Opanowanie, na szczęście, było raczej mocną stroną Kruegera. Przynajmniej, dopóki ten nie zerwał jeszcze ze swojej partnerki jej białej, niczym śnieg, sukienki.
- Nie powiedziałem „dzień dobry”. – skwitował krótko jej słowa, pokonując kolejny stopień bluszczowych schodów, choć jego wypowiedź w rzeczywistości nie miała żadnego znaczenia, a sam Ślizgon zdawał się być równie czepliwy, co i sam Drake. Żałował, że nie potrafi czytać w myślach Jasmine, ale w jednym niewątpliwie się zgadzali: igrała z ogniem, którego płomienie niezmiennie buchały w rozgrzanym ciele Franza. Widział, jak ta drobna, niezwykle zgrabna sylwetka umyka mu między palcami, chociaż nie znał powodu, dla którego dziewczę miałoby się w ten sposób z nim droczyć. Nie wpadł na to, że testuje jego cierpliwość i pragnie doprowadzić go na skraj jego wytrzymałości. Zdecydowanie jednak potrafiła dopiąć swego. Malujące się na jej twarzy rozbawienie wzbudzało w nim mieszane uczucia, od szczerej tęsknoty za jej uśmiechem, przez dzikie, zwierzęce pożądanie, aż do nieposkromionej wściekłości. Ta ostatnia brała nad nim górę za każdym kolejnym razem, kiedy brunetka unikała jego dotyku i spojrzenia. Ona była niewinna? Nie była, zgrywała tylko taką, ale jej niewinność już dawno została odebrana. Szkoda tylko, że nie przez tego, który teraz podążał za nią po kolejnych schodkach. Był jeszcze ktoś przed nim i ta myśl sprawiała, że czuł jeszcze bardziej narastający gniew. Mimo wszystko, wiedział także, że to on wprowadził ją do świata namiętności i to właśnie on zaskarbił sobie jej największe fantazje i najgłębiej skrywane emocje. A jednak, czasem coś przypominało mu o tym, że był mężczyzna, który dotykał ją przed nim… a Krueger nie mógł teraz odeprzeć od siebie chęci pokazania tego, że jest lepszy. Że to on jest najlepszy. Nie zwracał też z tego względu uwagi na kolejne słowa panny Vane, a w końcu zamknął jej usta pocałunkiem, by jej język zajął się czymś znacznie pożyteczniejszym od zbędnego ujadania. Kąciki jego ust uniosły się lekko, kiedy Ślizgonka przygryzła jego wargę. On też to uwielbiał. A ponadto czuł, że ciało Jasmine tak samo spragnione jest jego bliskości, pomimo tej całej zabawy w kotka i myszkę.
- Tak bardzo, że aż nie mogę doczekać się, kiedy będę Cię pieprzył. – wyszeptał do jej ucha, kiedy jej palce nadal przyjemnie zaciskały się na jego karku. Zaraz po tym jednak brunetka złapała za jego dłoń i wysunęła ją spod materiału dolnej partii jej bielizny, sprawnymi susami uciekając przed nim do pomieszczenia, do którego prowadziły te gustowne schody. Chłopak również przyśpieszył kroku, pchając mocno drzwi, które bez problemu ustąpiły pod jego naporem. Zielony pokój wyglądał na sypialnię panny Vane, zresztą klimatycznie tak bardzo przypominał ślizgońskie dormitorium. Franz jednak był zbyt zdeterminowany do osiągnięcia swojego celu, by zachwycać się teraz nad każdym szczegółem nowo poznanego miejsca. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to łóżko z baldachimem, z kremowymi zasłonami przełamującymi wszechobecną zieleń. Siedemnastolatek zbliżył się do swojej partnerki rad z tego, że ta nie miała już dokąd przed nim uciec. Objął ją swym silnym ramieniem, przyciągając do siebie i znów całując nachalnie, sprawiając, że ich języki połączyły się w ognistym tańcu. Tango. Ten pocałunek, mimo całej swojej żarliwości, nie mógł jednak zaspokoić potrzeb Niemca w pełni. Ten prędko złapał za zwieńczenie białej sukienki Jasmine i próbował zdjąć ją z niej jednym zręcznym ruchem, przy którym jednak napotkał całkiem skuteczny opór. Spojrzał w oczy swej lubej i uśmiechnął się tryumfalnie, ukazując tym samym, że jest silniejszy i że dziewczę nie ma z nim i tak najmniejszych szans. Może łudzić się tym, że odwiedzie go od jego perwersyjnych pragnień, ale niedługo, bo Krueger nie zamierzał czekać na to, by złudzenie to całkiem zamazać. Złapał jeszcze raz za biały materiał i tym razem zerwał niedelikatnie sukienkę, którą odrzucił gdzieś na podłogę. W samej bieliźnie panna Vane prezentowała się o wiele lepiej. Franz przejechał dłońmi po jej subtelnej skórze, napawając się tym uczuciem, za którym tęsknił. To nadal nie był jednak szczyt jego marzeń. Ślizgon pchnął swoją ukochaną dość brutalnie na łóżko, by zaraz oprzeć się kolanem o narzutę, tuż obok niej. Rozluźnił swój krawat i zdjął go z szyi, próbując unieruchomić ręce swojej partnerki. Ta nadal się krygowała i szarpała, starając się udowodnić mu, że nie złapie jej tak łatwo. Siedemnastolatek znał ją już jednak na tyle, by wiedzieć, że nie robi niczego ponadto, czego ona sama pragnęła. Pragnęła jego. Złapał więc mocno za jej nadgarstki, a nogą uniemożliwił jej zbyt gwałtowne ruchy kolanem. Zaraz po tym związał jej ręce swoim krawatem, którego dłuższą część z kolei mocno przytwierdził  trwałym węzłem do drewnianego palika łączącego ozdobne kolumienki eleganckiego łóżka. Jego twarz zupełnie nagle przybrała ten charakterystyczny dla niej wyraz, szelmowski błysk w oku i złowieszczy uśmieszek na ustach. Jasmine, na co dzień pyskata i uparta, wyglądała pięknie, przywiązana do łóżka, zupełnie bezbronna. Krueger patrzył krótką chwilę na jej ciało, by zaraz po tym zręcznym ruchem pozbyć się do niczego niepotrzebnego biustonosza. Po tym jednak odszedł od swojej partnerki, udając się na drugi koniec pokoju, do, równie dobrze dopasowanego, jak i inne meble, do wystroju wnętrza, barku. Wyciągnął z niego butelkę whiskey i nalał do połowy szklanki razem z niewielką ilością wody, która za jednym machnięciem jego różdżki skrystalizowała się do dwóch kostek lodu. Magia naprawdę dostosowywała się do ludzkich potrzeb w nad wyraz elastyczny sposób. Franz upił łyka szlachetnego trunku, wracając do swojej partnerki. Zdjął jednak na razie tylko marynarkę i koszulę, odwieszając je na stojące nieopodal krzesło. Przesunął palcami po twarzy swojej wybranki i znów przygryzł płatek jej ucha.
- Nawet nie wiesz, w jaki sposób na mnie działasz. – mruknął niezbyt głośno, po czym znów zamoczył wargi w gorzkiej, procentowej cieczy. Tym razem jednak wziął do ust kostkę lodu, ciesząc się w duchu z powodu swoich zamiarów. Trzymając lód, składał kolejne pocałunki na ciele brunetki, schodząc od szyi w dół, pieszcząc jednak dłużej piersi partnerki i jej podbrzusze. Niska temperatura zamarzniętej wody stykała się na swojej drodze z ich gorącą skórą, a ten mały szok termiczny musiał sprawiać niemałą przyjemność. Niemiecki czarodziej zresztą spoglądał co jakiś czas w oczy swojej partnerki, napawając się poczuciem, że sprawia jej tak wielką rozkosz.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyPon 28 Lip 2014, 01:55

Z czystą przyjemnością i premedytacją Jasmine pozwalała sobie błądzić ręką po nodze swego chłopaka, aby później dotrzeć do celu swej wędrówki jakim była jego męskość. Bez większych ceregieli przesuwała po niej dłonią, niekiedy ściskała i wręcz czuła promieniujące z tej cześci ciała ciepło. Domyślała się, że przez to Franz nie potrafi zbytnio się skupić na tym co się dzieje przy stole i był rad, że jej rodzice nie postanowili akurat zadać jakiegoś pytania. Na propozycję matki Jasmine ochoczo przyklasnęła i wstała błyskawicznie. Będąc przymusowo w kuchni Jas zaproponowała mamie, by ta wyszła z tą propozycją po obiedzie. Kto jak kto, ale tylko sama Elodia mogła jakkolwiek odwieść Drake'a od jakiś planów i zakazów. Kobieca siła agumentu, jeśli wiadomo o co chodzi. O ile dobrze pamiętała, Elodia obiecała wyciągnąć ojca Jas do altany lub do basenu, więc młodzi całkiem sporo czasu tylko dla siebie.
Jasme wiedziała, dlaczego Franz tak zwlekał z odejściem od stołu i o dziwo nie czuła się jakoś specjalnie temu winna. Miała zaplanowane sporo atrakcji dla swojego mężczyzny i to był tylko przedsmak. Oh jak dziękowała w duchu swemu dziadkowi, że praktycznie na wyłączność zajął pokój gościnny na pierwszym piętrze i chcąc nie chcąc, rodzice musieli ulokować Franza w pokoju na poddaszu, tuż obok pokoju Jasmine. Przejście przez oranżerię było składową wielu czynników. Po pierwsze była to na prawdę reprezentatywna część domu i warta zwiedzenia. Po drugie, gdyby od razu poszli do sypialni Jasmine było by to nazbyt podejrzane dla jej ojca, który jeszcze miał nadzieje bronić jej wątpliwej cnoty. Po trzecie.. można było nieco przedłużyć oczekiwanie na to, co miało niechybnie nastąpić, chociażby Jasme starała się to odkładać w nieskończoność.. A tak po prawdzie spasowała by dość szybko, nie mogąc utrzymać na uwięzi swoich własnych pragnień. Od tego dnia w sali eliksirów, zawsze tak samo Jas reagowała na ciało chłopaka. Zapach perfum wydawał się porywać ją w sidła, z których nie ma ucieczki. Wszystko okraszone słodko-gorzką nutą whiskey. Jak doskonale ten trunek podkreślał osobowość Franza. Niezwykle elegancki i dostojny. Należący do elity w swej dziedzinie. Po prostu Franz Krueger.
Ślizgonka przewiesiła się przez balustradę schodów, kiedy jeszcze chłopak stał poza nimi. Ciemne loki spłynęły w dół niczym wodospad, a sama dziewczyna czuła jak łaskoczą ją w odsłonięte ramiona.
-W takim razie jest pan niegrzeczny panie Krueger. -skomentowała jego wypowiedź o braku "dzień dobry" przy powitaniu. Oczywiście to była swoista gra Ślizgona, by łapać dziewczynę za słówka, ale skoro tak, to ona także mogła robić to samo. Interpretować jego wypowiedzi w korzystny dla siebie sposób. Po tym zdaniu uśmiechnęła się zadziornie. Już dość dobrze poznała wachlarz emocji swego lubego i wiedziała, na co go stać. Właśnie tego pragnęła. Pragnęła podobnych emocji jak w sali eliksirów, kiedy to był taki zaborczy i nieomal wściekły, że nie może dostać tego, co może mu zaoferować ciało Jasmine. Dążył do celu po trupach, przez co biurko Chantal mocno odczuło obecność tej dwójki. Nie tylko biurko z resztą. Później do uszu Jas doszły słuchy, kto oberwał za rzekomy bałagan i strasznie ją to ubawiło.
Zabawa w kotka i myszkę była bardzo podniecająca i sama Jas musiała się pilnować, by jej nie przerwać zbyt wcześnie. Już sam pocałunek z małym dodatkiem w postaci niecierpliwej dłoni pod sukienką powodował, że Jasme zapominała o całym świecie i nie mogła się doczekać, kiedy zerwie z chłopaka ubrania. Dostała w genach namiętność po obu rodzicach co wraz z charakterem dawało mieszankę wybuchową.
Ciężko było przerywać te harce, ale trzymała się swojego planu i tylko to pozwoliło jej oderwać się od chłopaka by pobiec na górę. Nikt nie poznał ciała Jasmine tak dobrze jak Franz. Wydawał się czytać w jej myślach, chociaż poznała subtelną ochronę umysłu jaką była oklumencja. Niekiedy sam pocałunek potrafił ją poderwać gdzieś miedzy chmury i zapominała o wszystkim, co złe. Nie pamiętała już prawie o tym, że był ktoś w jej życiu, kto poznał smak jej ciała. Dla niej to była przeszłość, do której most dawno spaliła i nie chciała się oglądać. Teraz był Franz i tylko on się liczył. Dopiero przy nim poczuła chęć do życia na maksimum swych oczekiwań i wersja zbliżeń, jaką jej przedstawiał sprawiała, że Jasme jego uważała za tego, który odebrał jej rzekomą niewinność i wprowadził w świat grzechu i rozpusty. Gdyby znał te myśli, może by się nieco uspokoił.. no właśnie. Nie znał ich, przez co adrenalina zatruwała jego myśli, mięśnie i krew, nakręcając do "złego".
Smak pocałunku zaćmił umysł młodej pannie Vane, a kiedy dodatkowo Franz ośmielił się w bardzo dosadnych słowach wyjawić jej swoje plany, gorąca fala ciepła uderzyła jej do głowy i zmiękkły jej  kolana. Palce niecierpliwie zacisnęły się na karku chłopaka, jakby chcąc przedłużyć tę pieszczotę.. ale jednak oderwała się od niego, by uciec do góry.
-Jak mnie złapiesz. -rzuciłą do niego na szcycie schodów i wpadła do pokoju. Była na swoim teryotrium, a dobrze wiedziała, że to było równoznaczne z porażką. Nie było możliwości ucieczki, bo Franz dostanie się tu przez oranżerię, a wychodzenie na piętro nie wchodziło w grę. Chcąc nie chcąc musiała pozwolić na dalszy bieg wydarzeń. Cofała się nieznacznie, ale i tak Franz objął ją na tyle mocno, że zapomniała jak się oddycha. Gorący, namiętny pocałunek rozpalał jej zmysły i gdyby mogła, to sama zaczęłą by zdejmować swoją sukienkę. Dobrze, że ona jak i stanik były bez ramiączek i wystarczył jeden mocniejszy ruch, by materiał opadł nonszalancko na podłogę. Jasme oddawała czułość równie gwałtownie i dodawała co pikantniejsze elementy jak przygryzanie warg. Wplotła dłonie w jego włosy i dawała się ponieść żarowi, który sama rozpaliła już podczas obiadu.
Jednak i tę czułość musiano przerwać, gdyż sukienka wydawała się stawiać opór większy niż powinna. Uśmiech, jakim obdarzył dziewczynę Franz zaparł jej dech w piersi i musiała w myślach przyznać, że miał rację. Co z tego, że trzymała by sukienkę kurczowo, ciagle wymykała mu się z rąk i nie dawała się dotknąć, skoro był od niej o wiele silniejszy... a chęć, z jaką chciała poznać jego ciało na nowo była zbyt wielka. Nie mogła mu się oprzeć i z spotkania na spotkanie to się pogłębiało.
Czekoladowe oczy Jasmine nabrały głębi, kiedy widziała czystą żądzę w uśmiechu i minie chłopaka. Przygryzła wargę. Doprowadziła go na sam skraj, osiągnęła swój cel. Wpiła się w jego usta mocno akurat, gdy sukienka uległa i opadła na podłogę. Doskonały początek emocjonującego seksu, który ich czekał. Nagle Jasme poczuła gwałtowne lądowanie na swojej własnej pościeli. Uniosła się na przedramionach akurat wtedy, gdy Franz zdejmował z siebie krawat. Jas zmrużyła nieco oczy, próbując się domyślić, co takiego chciał zrobić Ślizgon.. i kiedy dotarło to do niej, poczuła jednocześnie omdlewający żar w podbrzuszu i złość, ze w tak perfidny sposób chce ją zdominować. Zawsze walczyła o to, aby to jednak ona miała władzę.
-No chyba sobie żartujesz. -wyszło z jej ust. Oczywiście, że nie chciała się tak łatwo poddać, oj nie.  Nie dawałą się złapać za ręce, ale Franz był chyba przygotowany na taki przebieg zdarzeń. Moment, w którym została spacyfikowana był tylko kwestią czasu. Poderwała ręce raz i drugi, ale już czuła jak materiał krawata zacieśnia się na nadgarstkach i zostaje skutecznie unieruchomiona. Poderwała nieco głowę by z lekkim poddaniem się opaść na poduszki. Ciepło biło od niej i pościel pod nią zdawała się płonąć.. a to był dopiero początek.
Jasmine błogosławiła w duchu swój pomysł, aby skutecznie wyciszyć swój pokój, bo te miłosne przepychanki mogły zostać usłyszane nie przez te osoby, co powinny. Leżała teraz prawie naga w samych tylgo koronkowych figach, spętana krawatem swojego chłopaka, zależna od jego łaski i niełaski. Z jednej strony sytuacja, w której Jas powinien trafić szlag, z drugiej zaś.. podniecająca i odbierająca poczucie rzeczywistości. Czekoladowe tęczówki podążyły za Franzem, który chyba potzebował się wzmocnić whiskey. Jasmine wywróciła oczami, kiedy chłopak wrócił z drinkiem. W takiej chwili zajmować się alkoholem? Nie znała jeszcze jego zamiarów i trudno jej się dziwić. Szarpnęła rękami, co poskutkowało jedynie bólem, bo materiał otarł się mocno o jej skórę. Na pewno zostaną ślady...
Widok nagiego torsu Franza był poruszający, a kiedy chłopak przylgnął do niej i przygryzł płatek ucha, okraszając je jeszcze słowami, bardzo pięknymi warto dodać. Z ust brunetki wydarło się głośne westchnięcie.
-Weź mnie... -odpowiedziała pomiędzy westchnięciami. Zacisnęła mocniej uda, gdyż pieszczota, którą wymyślił Franz doprowadzała ją do szaleństwa. Syknęła po raz pierwszy, gdy lód dotknął rozgrzanego ciała i automatycznie pojawiły się tam krople wody. Pocałunki podrywały ciało Jasmine do góry im niżej były. Przy piersiach dziewczyna pozwoliła sobie na cichy jęk i zepnięcie mięśni. Krótkie, urywane oddechy uciekały z jej ust i były prośbą o więcej. Podobała jej się taka zabawa, podsycona wcześniej adrenaliną i krnąbrnością.
Jasmine wiła się na pościeli i kłóciła swoje serce z rozumem. Chciała pozostać niezdobyta i nieuległa. Chciała. Na prawdę chciała... lecz każde spojrzenie, które posyłał jej Franz tylko ją nakłaniało do złego. Patrzyła w oczy mężczyzny, z którym chciała spędzić całe życie. Mężczyzny, przez którego się już śmiała, ale i płakała... mężczyzny, który doprowadzał ją jednocześnie do furii, ale i na szczyty rozkoszy. Chciała jego i tylko jego, bo nikt inny się nie liczył. Straciła go na chwilę i już był to dla niej koniec świata. Odzyskała go, by już nigdy więcej nie popełnić tego błędu.
Uniosła biodra ku górze w pojedynczym podrywie, gdy kostka lodu dotknęła podbrzusza. Samotna kropelka wody spłynęła w dół, pod materiał bielizny i drażniąc rozgrzaną do czerwoności kobiecość. Jasme jęknęła.
-Franz, błagam... -wyszło z jej ust, gdy tylko przegrała wewnętrzny bój z rozsądkiem i dumą, a skryte w jej ciele demony prosiły o więcej i szalały z namiętności. Merlinie, ona była jego. Nikogo innego.
Franz Krueger
Franz Krueger

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyPon 28 Lip 2014, 03:07

Gdyby tylko ojciec Jasmine wiedział, w jak wyuzdany sposób Franz zwraca się do jego małej córeczki i jak niedelikatnie ją potraktował po tym, jak rozbudziła jego zmysły, najpewniej nie byłby szczęśliwy. Ba, Krueger przekonany był o tym, że Drake wyrzuciłby go na zbity pysk. Nie, przepraszam, on nie wywaliłby go za drzwi. Już teraz myślałby nad sprawieniem mu jak najbardziej bolesnej śmierci. Nie było jednak powodów do zmartwień, ponieważ ten nad wyraz troskliwy wobec swojej latorośli mężczyzna miał nigdy nie dowiedzieć się o skrywanych przez parę Ślizgonów sekretach. To, co działo się w sypialni tej dwójki, było ich słodką tajemnicą i pozostawało tylko w ich umysłach i ciałach, nigdy nie miało ujrzeć światła dziennego. Co zabawniejsze jednak, pan Vane pewnie święcie wierzył w to, że jeszcze żaden mężczyzna nie odebrał jego córce dziewictwa. Akurat pod tym względem jednak Niemiec popierałby jego oczekiwania. On sam nie czuł się dobrze z tym, że nie był pierwszym, który pokazał jej krainę rozkoszy. W głębi duszy liczył na to, że jednak zepchnął swojego poprzednika do krainy zapomnienia. Po prostu, że jest lepszy w tym, co robił. Każdy bowiem, kto znał Kruegera, wiedział na pewno, że chłopak cierpiał na swego rodzaju manię, miał obsesję na punkcie swojej doskonałości, ale nie taką, z jaką można było się spotkać u Gilgamesha. On był niepoprawnym perfekcjonistą, który musiał mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. We wszystkim, czego tylko się podjął na poważnie, musiał być niedościgniony. Niegdyś to chorobliwe natręctwo wynikało z potrzeby osiągnięcia akceptacji ze strony ojca, było wygłodniałym wołaniem o rodzicielską miłość. Teraz, chociaż Ślizgon z całego serca nienawidził Heinricha, nie mógł odeprzeć tego poczucia, które pchnęło go do zdobywania sukcesów w każdej dziedzinie pozostającej w zakresie jego zainteresowań. Na szczęście, spektrum pasji i fantazji nastolatka było ograniczone, a Franz nie musiał spędzać całego swojego życia na dopracowywaniu każdego szczegółu i pogoni za ideałem w pełnym calu. Seks jednak niewątpliwie należał do zacnej grupy jego hobby, a los był na tyle łaskawy, by obdarować niemieckiego czarodzieja szeroką gamą okazji do rozwijania swoich talentów. Panna Vane jednak była wyjątkowa, a jej wybranek nie potrafił powiedzieć dlaczego. Może z tego względu, że czasami miał wrażenie, że potrafi w znacznie większym stopniu odczytywać jej myśli, jej pragnienia, dokładnie wiedział, co mówi jej ciało. I nie tylko on przejawiał tak daleko idące zdolności. Odnosił wrażenie, że również jego partnerka doskonale zdaje sobie sprawę z tego, czego od niej oczekuje. Byli niezwykle zgodni, co kłóciło się przecież z ich nie tak dawną nienawiścią. A może właśnie od początku rozumieli się bez słów i te rażące podobieństwa raz popychały ich ku sobie, a innym razem powodowały niekontrolowany wybuch wściekłości? Nie byli jak ogień i woda, a jak dwa ogniki. Przy czym Jasmine bardziej przypominała tę ciepłą, tlącą się iskrę w domowym ognisku, na którą z rozmarzeniem spogląda się, siedząc w fotelu w salonie, z kubkiem gorącej herbaty i książką w ręku. Krueger zaś był żywym ogniem, niszczącym wszystko na swojej drodze, siejącym zniszczenie, nieokiełznanym; do czasu, kiedy w jego życiu pojawiła się ta brunetka.  
- Niegrzeczny dopiero będę. Przy Tobie. – jego słowa nie były tylko odpowiedzią na to niezwykle trafne upomnienie Ślizgonki. Były obietnicą, a Franz należał do tego typu ludzi, którzy nie łamali danego komuś słowa. Zresztą, panna Vane doprowadziła go już dzisiejszego wieczora do furii. Był rozgrzany, pragnął jej ciała ponad wszystko i sam nie dałby rady najpewniej silić się o delikatność. Chciał ją mieć, teraz, i nic nie mogło mu stanąć na przeszkodzie w realizacji jego planów. Nawet swoiste wyzwanie rzucone mu przez Jasmine, jej niezbyt skuteczne próby stawienia mu oporu i ta szarpanina w łóżku, która świadczyła tylko o tym, jak bardzo dziewczę nienawidzi poddawać się jego dominacji, a właściwie w ogóle, czyjejkolwiek dominacji. A jednak ją złapał – czy to znaczy, że teraz była cała jego i że mógł zrobić z nią, co tylko zechce? Ta myśl napawała go nieopisanym, pięknym uczuciem władzy i kontroli. Jego tryumfalna postawa nadal jednak musiała natrafić na sprzeciw ze strony jego partnerki. Chociaż prawda była taka, że jej słowa nie robiły już na nim większego wrażenia, szczególnie wygłoszone po tym, jak zdołał już złapać jej nadgarstki i związał je wystarczająco mocno swoim krawatem. Jej krnąbrna natura i robienie mu wszystkiego na przekór może i była nawet w pewnym sensie pociągająca. Przyszedł jednak czas, w którym musiała mu się poddać w pełni.
- Następnym razem chyba powinienem zakneblować Ci też usta. – odparł nad wyraz spokojnym tonem na jej wspomnienie o żartach. Przecież wcale nie żartował, wręcz przeciwnie. Odczuwał nieodparte pragnienie zagłębienia się w jej ciele, nie tolerował żadnych przeciwwskazań z jej strony. Poza tym, wiedział, że z takimi się nie spotka. To wszystko, co robiła, było tylko dziecinnym droczeniem się. A to, że spadła jej z głowy korona, nic tak naprawdę nie znaczyło. Związana, bezbronna Jasmine będzie jeszcze prosiła go o więcej. Uśmiechnął się delikatnie, tajemniczo, na samą myśl o tym, że jest cała jego i że tak już pozostanie. Czy ktokolwiek inny byłby na tyle śmiały, by dać jej to o czym marzyła? Może i był dupkiem, niezwykle eleganckim i szarmanckim na co dzień, dupkiem, ale w końcu takich właśnie kochały kobiety. A przynajmniej panna Vane kochała go takim, jakim był, i co do tego nie miał już żadnych wątpliwości. Tego dnia, którego miał zamiar definitywnie pożegnać się z nią w Wielkiej Sali, miał świadomość tego, że dziewczę walczyło o niego jak lew. Nie sądził, by dumna, napuszona wiecznie Jasmine Vane była gotowa stanąć na tak niepewnym gruncie i pogrzebać swój honor dla innego mężczyzny. Już wtedy pokazała, że dla niego jest w stanie zrobić wiele, pozwolić mu rządzić, nawet na tym polu, na którym wcześniej by o tym nie pomyślała, że władzę może mieć ktoś inny, niż ona sama. Teraz Franz obserwował, jak każdy pocałunek, każde przyjemne doznanie wzmocnione przez tę kostkę lodu sprawiało, że jej ciało wyginało się i wyprężało w niezwykle seksownych ruchach. Wreszcie jednak usłyszał te słowa, na które czekał. Prosiła go, żeby nie bawił się z nią tak, jak ona pogrywała z nim przed tym, zanim weszli do jej sypialni. Zaśmiał się tylko bezgłośnie, prychając cicho pod nosem. A jej dłoń pod stołem przy obiedzie, jej prowokacyjne przygryzanie warg, podczas gdy on umierał z tęsknoty za jej niewinnością? Teraz czuła się zupełnie tak, jak on, jeszcze kwadrans temu. Była uzależniona od jego łaski i tego, czego pragnął on. Przez chwilę nawet myślał o tym, czy nie powinien jeszcze trochę poznęcać się nad jej rozpalonym ciałem. Wreszcie stwierdził jednak, że zemsta przyniosła odpowiednie rezultaty. Złapał Jasmine za spętane nadgarstki, a drugą ręką za jej bok, po czym odwrócił ją tak, że leżała teraz na brzuchu.
Jej błagania… nie sądził, że to będzie tak podniecające, nawet pomimo tego, że sam przecież pragnął je usłyszeć, sam do tego dążył swoimi czynami. Jego otwarta dłoń uderzyła w prawy pośladek brunetki, powodując lekkie zaróżowienie skóry. Ten jeden, nieco mocniejszy, niż zwykle klaps, był również niezwykle pobudzający. Chłopak rozpiął guziki przy swoich spodniach i zsunął je razem z bokserkami. Jednym z palców masował jeszcze chwilę kobiecość swojej partnerki, a upewniając się, że jest gotowa, wszedł w nią gwałtownie i zaczął poruszać rytmicznie biodrami coraz bardziej podkręcając tempo. Każde jego pchnięcie było również o wiele mocniejsze niż poprzednie. Czasami tylko zwalniał, na moment, ostudzając swoje żądze, przedłużając tę przyjemność, którą dawał pannie Vane z każdym kolejnym ruchem. Nie potrzebował jednak wiele czasu. Ostatecznie poczuł to rozkoszne uderzenie i szczytował w jej środku, nie powstrzymując jednak ruchów bioder przed uczuciem zaciskającego się na jego męskości wnętrza Jasmine. Patrzył na jej twarz, dokładnie bacząc na każdą zmianę w jej mimice, na jej reakcje, na to, jak i ona podąża za nim do tej odległej krainy stanowiącej idealną ucieczkę od szarej rzeczywistości.
Dopiero, gdy oboje osiągnęli swój cel, padł na jej ciało, całując jej szyję i pozostawiając na niej charakterystyczny, zaczerwieniony ślad, jakby chciał pokazać, że ta dziewczyna ma już swojego kochanka, jest zajęta i nietykalna. Zaraz po tym Krueger rozluźnił węzeł krawata i uwolnił tym samym dłonie swojej wybranki, dostrzegając na nich ślad odbitego materiału. Nie zawiązał go aż tak mocno, by przez nadgarstki nie dopływała krew, a cóż, to przecież nie jego wina, że brunetka próbowała usilnie wyszarpnąć swoje dłonie ze zniewolenia. Kąciki jego ust znów uniosły się lekko ku górze. Odrzucił ciemnozielony krawat na bok i położył się obok Ślizgonki, nadal dysząc ciężko i próbując uspokoić swój oddech. Serce także biło nierówno i na razie nic nie wskazywało na to, by miało powrócić do swojego normalnego rytmu. Nagie ciało partnerki nie pomagało nastolatkowi w przywróceniu spokoju ducha i wzorcowych funkcji jego organizmu.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyWto 29 Lip 2014, 01:05

Była odwieczną zagadką dla swych współdomowników w Hogwarcie. Nie można było zaprzeczyć, że Jasmine była piękna. Oczywiście miała swoje mankamenty urody, poza tym jej gatunek powabu i kobiecości nie musiał wszystkim odpowiadać. Przedziwna mieszanka francuskiego kanonu piękna wzbogacona o ostre, walijskie rysy okazała się zabójcza dla wielu. Jednak nawet najpiękniejsza kobieta świata nie zwróciła by na siebie uwagi znacznej rzeszy ludzi, gdyby nie jej zachowanie. Gdyby nie świadomość swej wartości. Powiedzieć, że Jasmine była próżna to zbyt daleko posunięty  wniosek. Nie była też zakompleksiona i po postu obiektywnie oceniała siebie, swój wygląd i osobowość. Czasami bywała nieskromna, lecz to był jej styl bycia i życia. Pewność siebie była towarem deficytowym w świecie ludzi i jednych odstręczała, drugich zaś ciekawiła i nieznośnie nęciła. Tak było i z Jasmine – albo ją kochano albo była obiektem nienawiści. Pośrednie stany z reguły nie istniały. Właśnie ta samoocena powodowała, że Jas przypięto renomę niedotykalskiej. Nie znaczyło to oczywiście, że próba muśnięcia jej pachnących jaśminem włosów kończyła się śmiercią, ależ skąd. Bardzo poważnie podchodziła do swojego ciała i szanowała je. Nie pozwalała, aby alabastrowa skóra musiała znosić brudny dotyk od byle kogo. Ceniła siebie na tyle, by nie stać się obiektem uciech kogoś, kto za tydzień miał odejść w niepamięć. Może dlatego próżno szukać w jej historii przelotnych romansów czy jednonocnych zdarzeń. Nęciła, kusiła, nigdy jednak nie pozwalała na sukces. To ona dobierała sobie osoby, które miały doznać zaszczytu dotykania jej, całowania albo jak to ładnie powiedział Franz – pieprzenia. Do tej pory jeden jedyny chłopak zdołał urzec ją swą nienachalnością i brakiem cech, które Ślizgoni tak hołubili. Urzekł i jednocześnie zabił. Przeżyła dość silny cios, który był dla niej również nauczką. Temu podchodziła do Franza z rezerwą, dlatego sytuacja na imprezie tak bardzo namieszała jej w głowie. Zaufanie było jak kryształowa kula. Zrzucona z najmniejszej nawet wysokości może ulec rozproszeniu na miliard kawałków. Cud, że samobójstwo jej wcześniejszego chłopaka tego nie uczyniło, ale to była wielka zasługa rodziców i jej przyjaciół. Wtedy to najmocniej doceniła, co to znaczy dopuścić do siebie kogoś na bardzo bliską odległość. I wtedy też jej niedotykalność wzmogła się.
Dopóki nie pojawił się Franz. Zabawne, jak układały się koleje ich życia. Od początku był to niechęć, prawdziwa nienawiść, której nigdy nie pozwolono rozkwitnąć. Tak było. Jakiekolwiek konflikt były albo zduszane w zarodku lub przerywane, pozostawiając na języku smak braku spełnienia i rozczarowania. Kto wie. Może gdyby jakiś z tych konfliktów odbył się przed balem z Wyattem to Jasmine oddała się Franzowi blisko rok wcześniej? Może byli sobie pisani od pierwszego dnia w Hogwarcie, a podobieńśtwo i zarazem sprzeczność ich charakterów odczytywała to błędnie jako nienawiść? Gdyby chociaż jedno z nich było świadome, że zapalnikiem było to szczeniackie zachowanie parę klas wcześniej.. kto wie.
Jaśmina odżywała przy Franzu, zdawała się umierać i rodzić się na nowo. Jak feniks. Każdy rzekomy koniec był zaledwie początkiem i za każdym razem opływało to w coraz nowsze doświadczenia i emocje. Każde kolejne było o niebo lepsze. Dosadniejsze. Mocniejsze.
Igranie z ogniem było pasjonujacym zajęciem, jeszcze gdy robił to inny ognik. Porównanie, jakoby Jasmine była płomieniem rozgorzałym w zaciszu rodzinnego domu było poniekąd prawdziwe, ale i zgubne. Może i emanowała ciepłem i spokojem, lecz każdy płomień był tylko pozornie ujarzmiony i bezpieczny. Każdy żywioł był niebezpieczny i każdy dom mógł spłonąć od takiego ogniska, jeśli tylko ten tego zapragnie. Taka była i Jasmine. Życie i ją zaskoczyło pokazując jej prawdę o niej i o Franzu. Czy nie było tak, że sama oglądała się za nim i myślała, jaki jest przystojny? Nie doceniała może jego chodu na korytarzu i ciemnych garniturów? W myślach zawsze mówiła o nim "sukinkot, ale cholera przystojny". Był esencją elegancji, która Jas zawsze intrygowała. W jego gestach ukryta była bezczelna seksowność i tylko wrodzona duma nie pozwalała ulec chłopakowi ot, jak parę innych kobiet, które miały okazję poznać jego łóżkowy świat. Może i dobrze... bo poznali się od zupełnie innej strony i to zapewniało im siłę uczucia. Już teraz Jasmine kochała go. Czystą i bezsprzeczną miłością, tylko przeżycia nie pozwalały jej tego ujawnić na głoś, a niekiedy nawet w myślach. Serce to czuło i wiedziało.
Krueger miał rację, myśląc o spełnianiu i przewidywaniu jej pragnień. Młody Niemiec był wręcz personifikacją jej najśmielszych i perwersyjnych marzeń. Chociaż słowem i czynem sprzeciwiała się, aby ten związał ją krawatem i zwyobracał – jej wnętrze o to prosiło.
Prychnęła, kiedy już spętana usłyszała o tym, że należało ją jeszcze zakneblować.
-Nie chciałbyś słyszeć jak w orgazmiastycznym jęku wołam Twoje imię? -rzuciła, unosząc brew prowokacyjnie. Czekanie w tej pozycji, aż chłopak wróci z whiskey było jak katorga i skutkowało tylko coraz większymi otarciami na nadgarstkach. Będzie to cudowna pamiątka. Honor i kobieca duma chowała się do kątach, gdy Jasmine wiła się pod Franzem tak jak on jej zagrał i gdy każdym calem swego ciała błagała o spełnienie.
Błagania wydawały się zostać wysłuchane, gdy tylko Jasme poczuła dotyk rozgrzanej pościeli na swym brzuchu. Nie ukrywała, że każda innowacja i pozycja od tyłu jedynie podwajała jej podniecenie. Wzięła głośno łyk powietrza, bo gorąc i buzujące hormony utrudniały jej oddychanie. Prawie od razu z gardła Jasmine wydarł się dość głośny jęk, gdy piekący i zarazem przyjemny ból rozlał się od pośladka wgłąb ciała. Na prawdę nienawidziła, kiedy ktoś jej tak robił. Doprowadzało ją to do furii. Franz dwa razy się o tym przekonał. Teraz jednak było to bardziej podniecające niż samo związanie. Zagryzała wargę, gdy miłosne soki oznajmiały jej gotowość na właściwą akcję. Przyjęła Franza w całości i aż wyprężyła się. Nie należała do cichych kobiet. Każdy najmniejszy nawet ruch powodował jej głośniejszy jęk i przyspieszony oddech. Sama wychodziła na przeciw męskości Franza, ruszając bezwstydnie biodrami. Ciepłe prądy kumulowały się w jej podbrzuszu. Każdy ten moment, kiedy chłopak zwalniał pozwalał Jasmine na oddech, lecz zanim ten zbawczy tlen dotarł do jej serca i mózgu – zaraz na nowo zalewała ją przyjemność. Im mocniej Franz w nią wchodził tym ona bardziej traciła kontakt z rzeczywistością. Rumieńce występowały na policzki. Gdy apogeum przyjemności wyraźnie czekało na ten jeden, jedyny ruch by wybuchnąć i rozlać się po całym ciele, ciało Jas wyprężyło się w łagodny łuk. Rozkosz w końcu pochłonęła Jasmine co było widać i czuć w silnych skurczach jej wnętrza, w głośnym krzyku, który odbijał się od ścian i jej twarzy, przez którą przechodziła jedynie przyjemność. Nawet w najsilniejszej fali orgazmu wydarło się z ust Jas imię kochanka. Opadła bezwiednie na poduszki, lecz nie dane było jej odpocząć. Jęknęła cichutko, gdy Franz dotykał jej jeszcze rozgrzanego ciała i sprawiał jej malinkę. Odczuwała wszystko parę razy mocniej niż normalnie. Nawet z początku Jas nie czuła, że jej dłonie odzyskały wolność. Odwróciła się powoli o rozwarła powieki. W jej oczach nadal była ta mgła rozkoszy, która niedawno zalała jej ciało. Odwzajemniła uśmiech, jakim obdarzył ją Franz.
-Jesteś niesamowity. -szepnęła i wtuliła się w ramię swego mężczyzny. Nie była nasycona, skąd by znowu. Gdy ich oddechy nieco się uspokoiły, Jasmine wpełzła na Franza i spojrzała mu głęboko w oczy. W oczy ukochanego. Pocałowała go, na pozór delikatnie i niewinnie. Wyprostowała się, opierając dłonie na jego torsie. Przez ułamek sekundy na jej twarzy zagościł tajemniczy uśmieszek, który Franz znał. Nie zwiastował niczego niewinnego. W całej okazałości chłopak mógł teraz oglądać jej piersi. Chwyciła szklankę z whiskey i wzięła mały łyk. Oblizała wargi i zmoczyła palec w napoju. Ciagle patrząc mu w oczy oblizała ów opuszek, wolno i niezwykle podniecająco.
-Pora chyba pokazać.. jak bardzo ja umiem być niegrzeczna. -znowu zmoczyła palec i zaczęła zostawiać na ciele chłopaka pojedyncze krople alkoholu. Odstawiła szklankę i nachyliła się nad Kruegerem. Pocałowała go żarliwie.
Kropla po kropli zaczęła spijać whiskey. Najpierw z szyi i obojczyka, później przeszła do torsu i podbrzusza. Tutaj patrząc chłopakowi w oczy dotknęła czubkiem języka jego męskości. Raz, drugi, trzeci. Przesunęła po całej jej długości. W końcu po krótkiej zabawie wsunęła koniec ów członka do ust, ssąc go. Z każdą minutą pieszczota nabierała na sile, dopóki penis nie zaczął się ochoczo unosić na kolejne harce. Wtedy dopiero Jasme rzuciła kokieteryjne spojrzenie swemu lubemu, pozwoliła sobie na ostatni łyk drinka i gwałtownie nabiła się na niego. Aż zmrużyła oczy.
-Bezczelnie Cię teraz przelecę Franz. Mocno. Ostro.-po każdym słowie unosiła swoje biodra lub opuszczała z niemałą siłą. Pojawił się pod skórą lekki ból, lecz tylko nakręcał. Jasmine przy każdym mocniejszym ruchu wbijała paznokcie w ciało Kruegera. Teraz to ona nadawała tempo, podkręcała je i zwalniała wedle życzenia. Ujeżdżała go. Z jej ust na nowo wydzierały się jęki. Ruszała biodrami nie tylko w przód i w tył, ale i kręciła bezwstydne kółka lub ósemki, patrząc w oczy kochanka. Obserwowała jego twarz, jego wzrok gdy przyglądał się podskakującym, dorodnym piersiom. Na jego oczach przejechała po nich dłońmi, maltretując te wrażliwe brodawki. Coraz głośniejsze jęki i szybkość ruchów bioder zwiastowały kolejny już szczyt tej pary. Panna Vane przygryzła wargę, tłumiąc spazmy rozkoszy. W końcu to znajome uczucie wróciło. Zalało ją jeszcze mocniej niż chwilę temu i nie skończyła, dopóki nie poczuła, ze i Franz dochodzi razem z nią. Odchyliła głowę, rozkosz na nowo porwała ją w swoje płomienie. Obraz zaciemnił jej się przed oczami, a kąciki zwilgotniały od nadmiaru emocji.
Opadła na tors chłopaka i dyszała ciężko, wdychając jego zabójczy zapach. Serce waliło jej jak oszalałe, ale biło tak samo jak serce Franza.. bo biło dla niego. Wtuliła się w niego mocno, nie pozwalając, aby ten gorąc zbyt szybko uciekł. Było jej dobrze. Tak cholernie dobrze.
Franz Krueger
Franz Krueger

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] EmptyWto 29 Lip 2014, 02:23

Podobno nikt nie był idealny, a w każdym ciele dało odnaleźć się pewne mankamenty. Jeżeli jednak te stanowiły element urody panny Vane, Franz zdawał się ich nie zauważać. Ta dziewczyna była dla niego idealna, i nie chodziło tutaj nawet jedynie o wygląd. Chociaż musiał przyznać, że nawet wtedy, kiedy ta łypała na niego groźnym wzrokiem na korytarzach Szkoły Magii i Czarodziejstwa, dostrzegał ten błysk w jej oku, a jej zgrabnie poruszająca się sylwetka działała na niego w piorunujący sposób. Szkopuł tkwił w tym, że za każdym razem, gdy tylko się spotykali, wpadali we wściekłość, a ktoś ostatecznie ich rozdzielał, żeby ich burzliwy temperament nie doprowadził do śmierci któregoś z nich. Może, gdyby któregoś razu, wcześniej, zostali sam na sam do końca swego dialogu, wszystko potoczyłoby się inaczej i wpadliby sobie w ramiona już w piątej klasie. Nie było jednak sensu zastanawiać się nad tym, co by było gdyby, a lepiej było skoncentrować się na tym, co przeżywali teraz. Krueger jeszcze nigdy nie czuł się tak przy innej dziewczynie, w ogóle, przy innym człowieku. W swoim życiu nie zaznał przecież miłości, ani ze strony ojca, ani ze strony matki. Związek z Vivienne również był dość specyficzny, jeżeli można w ogóle ująć go takimi słowami. To było raczej platoniczne, idealistyczne uczucie, które nie miało nic wspólnego z miłością, a prędzej chyba za tęsknotą, chęcią poznania, czym jest naprawdę. Ot, wspólna pasja, która połączyła dwoje młodych ludzi. Ta jasnowłosa Gryfonka potrafiła godzinami przesiadywać z niemieckim czarodziejem w salonie pianistki i wsłuchiwać się w wygrywane przez niego melodie. Niekiedy siadała obok niego, obejmując go swoimi kruchymi, drobnymi rączkami, zamykając oczy i marząc o ich wspólnej przyszłości. Ślizgon czuł się zaś za nią odpowiedzialny, doceniał jej gust i wydawało mu się, że w jakimś stopniu jest mu bliska, ale czy to była miłość? Teraz szczerze by w tą wątpił i unikałby takiego nazewnictwa. Skąd jednak mógł o tym wiedzieć, skoro nie znał tego palącego w środku uczucia, gorąca rozchodzącego się po całym organizmie? Jedno jednak było pewne, jakakolwiek więź nie łączyłaby go z jego byłą wybranką, nie pragnął jej śmierci w najgorszych koszmarach. Nie potrafił wykonać rozkazu Voldemorta, a może tylko tak mu się wydawało? Przecież to, czego dokonał, zasługiwało na odsiadkę w Azkabanie, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę, starając się jednak puścić w niepamięć to, co się wydarzyło. Jego dłonie splamione były krwią, a nad jego duszą zawładnęły demony, te, które nie pozwalały mu spać jeszcze długo po tym brutalnym morderstwie niewinnego dziewczęcia.
Jasmine jednak działała na Franza kojąco, dzięki niej zapominał o tym, jakim jest człowiekiem, kim jest naprawdę. Odrzucał na bok swoją ciemną stronę, a przynajmniej w tej części, która w szczególności zasługiwała na potępienie. Co zabawniejsze, Niemiec spokojnie spędzał jedynie te noce, podczas których w łóżku leżała obok niego brunetka zamieszkująca w Gard Manor. Na szczęście, w wakacje było wiele okazji ku temu, by przez całą noc jej nie opuszczał. Zaś te noce, kiedy nie było jej obok, wydawały mu się nad wyraz dziwne, niepokojące. Gdy był sam, otulony jedynie zmierzchem i satynową pościelą, zawsze miał jeden i ten sam sen. Szedł w czarnym, cienkim płaszczu przez korytarz przypominający trochę hogwarckie lochy, ale to na pewno nie były one. Za każdym razem dochodził do tych samych ogromnych, drewnianych drzwi, a kiedy próbował je otworzyć, budził się zlany zimnym potem. Potem zasypiał już bez większych problemów i drzemał aż do samego rana. Nie wiedział dlaczego, ale odnosił wrażenie, że widział już gdzieś ten korytarz, a jak na złość, nie mógł sobie przypomnieć, skąd ten obraz utrwalił się w jego głowie i wywołuje u niego, na całym ciele, nieprzyjemne dreszcze. Na szczęście, teraz nie było czasu na tego typu przemyślenia. Miał obok siebie swoją ukochaną partnerkę, a jego umysł zdawał się być całkiem wyłączony, gdy jego wszystkie zmysły raczyły się jej nagim, pięknym ciałem.
- Tę śpiewkę słyszałem już wiele razy, choć przyznaję, że jest niezwykle podniecająca. Nie wiem tylko, czy nie mniej, niż Twoje błagania. – wymruczał cicho dopiero, kiedy leżał już obok niej, uspokajając oddech. Uśmiechnął się natomiast szczerze, wyraźnie rozbawiony jej kolejnym komentarzem a propos jego talentu. On niesamowity? Przecież był zwyczajnym siedemnastolatkiem. Może poza perwersyjnymi fantazjami, chęcią kontrolowania wszystkiego, co miało związek z jego lubą, patologiczną niezdolnością do miłości, a przynajmniej jej nieznajomością, jak i ciążącym na jego sumieniu morderstwie dziewczyny, która niegdyś była mu tak bliska. Cóż, najwyraźniej był jednak bardziej skomplikowanym typem, niżeli mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Nie był jedynie przystojnym sukinkotem, ale czy ktokolwiek interesował się tym, jak wyglądała jego przeszłość i do czego był zdolny? Dziewczęta na szkolnych korytarzach ograniczały się jedynie do przemyśleń, czy umówiłby się z nimi wieczorem na randkę i czy zaprosi je po niej do dormitorium. Owszem, przygarniał te urodziwe panny, które wpadły mu w oko. Bo mógł. Nie szczędził sobie przyjemności, żadnej kochance niczego nigdy nie obiecywał, a i tak przylgnęła do niego łatka mężczyzny, który obchodzi się z kobietami niedelikatnie, przynajmniej w kręgach ich przyjaciółek, bo jego powodzenie jakimś cudem nie ucierpiało. Większa część Hogwartu nadal miała go za pana czarującego. A i on sam nie czuł się winny z powodu tego, że parę dziewcząt narzekało na jego brak empatii i chłodną obojętność. Nikt nie zmuszał ich przecież do tego, aby pchały mu się do łóżka. Teraz to jednak nie miało żadnego znaczenia. Wszystkie przedstawicielki płci pięknej, które kiedykolwiek pojawiły się w życiu Franza po prostu dla niego nie istniały. Była tylko ona – Jasmine Vane, jedyna, której potrafił zaufać i przede wszystkim, chciał jej ufać. Wzbudzała w nim emocje, których jeszcze nie doświadczał. To nie było tylko pożądanie, choć skłamałby, gdyby nie powiedział, że jej nie pragnie. Miał ochotę na seks z nią dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, ale fizyczna bliskość łączyła się z nieodgadnionym zrozumieniem, wreszcie zaspokojoną potrzebą… miłości?
Serce nadal biło w nierównym rytmie, a oddech pozostawał urwany. Okazało się jednak, że brunetka nabrała tylko apetytu to dalszych zabaw, na co usta Niemca wygięły się w szelmowskim uśmiechu. Chciała pokazać mu, jaka to ona jest niegrzeczna? Miał zamiar dać jej pole do popisu, nie ruszając się nawet z miejsca. Z jego ust dało się słyszeć ciche pomruki, gdy dziewczyna zlizywała z jego skóry whiskey i pobudzała swymi wargami i językiem jego członka do kolejnej salwy przyjemności. Nie potrzebował dużo czasu, żeby się zregenerować. Jeżeli przychodziło do jakiejkolwiek fizycznej umiejętności, był niezwykle sprawnym i silnym mężczyzną. Poza tym, obecność panny Vane wprawiała go w euforyczny stan, który nie pozwalał na zbyt długi odpoczynek.
- Chyba tylko na moich zasadach, mała. – odpowiedział z nieskrywanym rozbawieniem na jej ostre, wyuzdane słowa, wybuchając zaraz śmiechem. Mimo wszystko, nadal nie przejął pałeczki, zdając się na to, co siedziało w głowie jego partnerce, starając się tym samym ukrócić swe władcze zapędy. Ta szybko nabiła się na jego nabrzmiałą już męskość i poruszała biodrami, nie tylko w górę i w dół, ale i okrężnymi ruchami, co sprawiało mu niezwykłą rozkosz. Pozwolił dłużej utrzymywać jej dogodne tempo. Ba, obserwował nawet grzecznie i spokojnie, jak sama pieści swoje piersi i sutki. Wreszcie jednak jego zdolność do samokontroli legła w gruzach. Wsparł się na łokciach, choć jedynie na moment. Jego dłonie bowiem zaraz znalazły się najpierw na udach partnerki, a później przesunęły się w kierunku jej podskakującego tyłeczka. Krueger znów uderzył swoją ukochaną w zaróżowiony pośladek, a zaraz po tym złapał ją obiema rękoma za zwieńczenie jej tyłka i bioder i zaczął poruszać nimi, wspomagając ruchy brunetki i nadając im, jak uważał, swoje, nieco mocniejsze i szybsze tempo. To prawda, że nie potrafił zbyt długo pozwolić Jasmine na to, by sama się nim zajęła. Ręce go świerzbiły, a jego nieodparta chęć dominacji brała górę nad równe nieposkromioną ciekawością zwykle intrygujących pomysłów panny Vane. Tym razem jednak tej dwójce nie potrzeba było zbyt wiele do szczęścia. Dość prędko oboje rzucili się sobie w ramiona, w spazmach rozkoszy i szczytowania, po czym położyli się znów na łóżku, dysząc ciężko na skutek tego fizycznego wysiłku. Franz przesunął jeszcze palcami po twarzy swojej wybranki i pocałował ją delikatnie najpierw w usta, a potem w czoło, co w jej mniemaniu najpewniej było niepotrzebnym i przesadnie protekcjonalnym gestem. On jednak nigdy nie zważał na jej dąsy. Wziął do ręki szklankę whiskey i upił łyka, po czym zaczął zakładać na siebie kolejno dolne partie garderoby, na zapięciu rozporka przy spodniach kończąc. Usiadł na łóżku i zapalił papierosa, mocno zaciągając się dymem tytoniowym, który był tak wspaniałym dopełnieniem dzikiego seksu. Za długo jednak Niemiec nie miał zamiaru przebywać już w tej przytłaczającej, zielonej sypialni. Nie, w porządku, tak naprawdę nie była przytłaczająca, ale chciał zrobić Jasmine na przekór i pokazać, jaki to posłuszny jest wobec jej rodziców. Na tyle, że będzie spał w pokoju gościnnym. Może i było to z jego strony brutalne, ale już sam uśmiechał się na tę myśl, jak jego ukochana będzie obrażona i niezadowolona z jego pomysłu.
- Wracam do siebie, śpij dobrze. – rzucił na pożegnanie i założył na siebie jeszcze koszulę i marynarkę. Odwrócił się, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, jak musi w tym momencie wyglądać mina panny Vane. Zresztą, on także przywdział jeden ze swoich złośliwych uśmieszków, których z kolei nie mogła dostrzec jego seksowna muza. Opuścił pomieszczenie, by nie narazić się na wysłuchiwanie jej jęków i narzekań, po czym udał się do pokoju gościnnego, w którym podobno czekały już jego rzeczy przyniesione wcześniej przez skrzata domowego. Położył się do łóżka w samych bokserkach, nie wiedząc jeszcze, że będzie żałował nocy spędzonej samotnie, nie sądził również, że jemu samemu tak bardzo będzie brakowało objęcia ramieniem gorącego ciała ukochanej. Nie zamierzał jednak do niej wracać, nie chciał jej dawać tego poczucia tryumfu i świadomości tego, że bez niej nie potrafi poskładać myśli.
Zasnął wyjątkowo prędko, ta cała przeprawa przez krainę seksualnych marzeń i fantazji była zawsze niezwykle wyczerpująca. Niestety, Franz nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że to właśnie brak obecności Jasmine ma wpływ na jego niespokojny sen. Chłopak ponownie szedł tym przerażającym korytarzem w lochach, kiedy wreszcie dotarł do drewnianych drzwi. Chyba dębowych, ale nie był do końca pewien. Nacisnął klamkę i wpadł do pomieszczenia, które przypominało wyglądem celę. W samym jej końcu siedziała wychudzona, pobita, drobna blondynka, a sam Krueger zrozumiał, skąd miejsce, do którego zabierała go kraina snów, a raczej koszmarów, wydawało mu się tak znajome. Chciał powrócić do rzeczywistości, wybudzić się, ale nie mógł. W jego ręce widniała różdżka, a on… on doskonale wiedział, co z nią zrobi. Strużki krwi spływające z ust dziewczyny po brodze i skapujące na podłogę. I ten parszywy pomruk Czarnego Pana. Niemiec nie musiał patrzeć mu w oczy, by mieć świadomość tego, że spogląda na niego z pogardą. Zabił ją, a zaraz po tym otworzył ślepia, które teraz raził jedynie wpadający przez okno blask księżyca. Która była godzina? Nie miał pojęcia. Przesunął dłonią po swoim czole, wycierając krople potu. Całe jego ciało było jednak wyjątkowo zimne, jak lód. Tak samo zresztą, jak i jego dusza. Ślizgon odwrócił wzrok na drzwi wejściowe i dojrzał w nich sylwetkę panny Vane. Nawet ten obraz nie mógł jednak zmazać z niego poczucia winy. Franz starał się, mimo wszystko, udawać, że jest wszystko w porządku. Poza tym, że był nieco bledszy, niż zwykle i widać było, że nie spał dobrze, stać go było jeszcze na delikatny uśmiech.
- Coś się stało? – zapytał tylko, obserwując uważnie każdy jej ruch. Nie przyszłaby tutaj bez powodu, nie po tym, jak ją zostawił samą. Zawsze była taka dumna i puszyła się jak paw, nie dałaby mu tej satysfakcji.
Sponsored content

Gard Manor [Swansea, Walia] Empty
PisanieTemat: Re: Gard Manor [Swansea, Walia]   Gard Manor [Swansea, Walia] Empty

 

Gard Manor [Swansea, Walia]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 5Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next

 Similar topics

-
» Black Manor
» Fin Gard- relacje
» Dom państwa Everett - Walia
» Rezerwat przyrody [Cardiff, Walia]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Inne Magiczne Miejsca
 :: 
Świat
 :: Wielka Brytania i Irlandia
-