Był zmęczony.
Pieprzeni aroganci z Ministerstwa jak zwykle podnieśli mu ciśnienie, wprowadzając w życie kolejną ustawę chroniącą szlamy nie zdając sobie sprawy, jakim wielkim pasożytem dla całego społeczeństwa czarodziei jest ta...podrasa. Tak, Malfoy nienawidził szlam i nie ukrywał tego. To była jedna, wielka, czarna skaza na nieskazitelnie białym tle rodów czystej krwi. Tej prawdziwej krwi. JEDYNEJ, która powinna mieć rację bytu. Tym bardziej potraktował przejście tej ustawy jako osobistą porażkę. Oprócz niego jedynie paru głosowało przeciw. Zdecydowanie zbyt mało. Ale to się zmieni i Lucius czuł, że mimo wszelkiego trudu stanie się to niebawem, co wlewało nieco słodyczy w jego gorzkie od porażki serce.
Pogoda była czysto jesienna, dlatego wychodząc z Ministerstwa mężczyzna zarzucił na swoje ramiona czarny płaszcz i deportował się wprost pod swoją rezydencję w Wiltshire. Gdy zjawił się na miejscu z cichym, ledwo słyszalnym trzaskiem wziął głęboki wdech, napełniając płuca czystym, jesiennym powietrzem. Nieco chłodnym, ale to mu wybitnie nie przeszkadzało. Idąc powoli w stronę domu obracał w palcach drewnianą laskę, której zwieńczeniem była srebrna głowa węża, będąca jednocześnie swoistą rękojeścią różdżki. Okrążył leniwie fontannę na samym środku, udając, że nie widzi niezagrabionych liści, które przy każdym porywie wiatru przesuwały się z szelestem po brukowanym podłożu.
Był zmęczony.
Oczywiście nie omieszka ukarać za to skrzaty w jakiś fenomenalny w swej prostocie sposób. Nie miał litości, wydawałoby się, że nie ma serca. Miał, po prostu odnosiło się wrażenie, że było zimne jak lód.
Gdy zbliżał się do wielkich, mahoniowych drzwi usłyszał pukanie. Podniósł swoje jasne tęczówki i poczuł ciepło rozlewające się od środka. To była Narcyza - kobieta, którą w niedługim czasie przyjdzie mu poślubić. Była piękna, jej skóra była niczym z porcelany, czerwone, pełne usta przyciągały wzrok, a jasne, starannie pielęgnowane włosy aż prosiły się o wsunięcie tam palców dłoni i delektowanie się ich miękkością.
- Narcyzo... - zaczął, pokonując dwoma susami parę schodów. Gdy zbliżył się do niej uśmiechnął się lekko, wpijając się spojrzeniem w jej oczy. Ujął swoją dłonią jej dłoń i bez wahania złożył na niej delikatny pocałunek, ledwie muśnięcie ciepłych warg. - Wyglądasz pięknie... mam nadzieję, że te leniwe skrzaty nie pozwoliły Ci długo czekać na tym zimnie?
Zapytał z wyczuwalną, aczkolwiek lekką nutką troski w głosie, po czym chciał złapać za wielką klamkę dokładnie w momencie, jak Kavka otworzyła je powoli. Lucius posłał skrzatce pełne niezadowolenia i obrzydzenia spojrzenie, po czym spojrzał na Narcyzę i zaprosił ją do środka. Kavką zajmie się później.
W środku było ciepło. W salonie ogień palił się w kominku z miłym dla ucha trzaskiem, domowe skrzaty biegały tu i ówdzie, by wszystko było dopracowane choćby w najmniejszych szczegółach. Lucius pomógł Narcyzie zdjął beżowy płaszcz, sycąc się widokiem jej pięknego, pachnącego ciała. Zdjął też swój, wyciągnął dłoń i zaprowadził ją do salonu, gdzie czekał na nich syto zastawiony obiad.
- Uczynisz mi ten zaszczyt i zjesz ze mną obiad, moja Droga? - zapytał niskim głosem, znów siląc się na lekki uśmiech. Pomógł jej usiąść, po czym podszedł do hebanowego kredensu, w którym znajdowało się wiele butelek najróżniejszych i wytwornych win, jakie tylko mogłoby się niektórym śnić. Lucius wyciągnął jedno szczególne, spoglądając na etykietę, po czym spojrzał na Narcyzę.
- Marques de Murrieta Castillo Ygay... Twoje ulubione, prawda? - po czym podszedł powoli w jej stronę. w międzyczasie Kavka jednym pstryknięciem palców odkorkowała butelkę, dzięki czemu Malfoy mógł osobiście napełnić lampkę czerwonym płynem o mocnym, korzennym zapachu. Gdy to zrobił napełnił także swój kieliszek, po czym usiadł po jej prawej stronie. Co prawda, swoiście dworska etykieta nakazywała mu zajęcie miejsca po przeciwległej stronie stołu. Mężczyzna czasem łamał zasady. Uśmiechnął się lekko, po czym powiedział cicho. - Cieszę się, że przyszłaś... nie widziałem Cię dzisiaj w Ministerstwie, trochę się zmartwiłem...
On również był ciekawy, jak przebiegnie ich spotkanie. Mimo, że był zmęczony, obecność Narcyzy niejako niwelowała to uczucie.