IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Klasa Zaklęć

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 11, 12, 13  Next
AutorWiadomość
Lucas Salvage
Lucas Salvage

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptyPon 01 Paź 2018, 21:55

Dni pędziły nieubłaganie. Zanim Lucas się obejrzał, był już kwiecień, a to znaczyło, że zaledwie kilka tygodni dzieliło go od ostatecznych egzaminów, jak również od ukończenia szkoły i opuszczenia jej murów. Zaskakujące, że jego przygoda z Hogwartem miała się skończyć tak magle, nie mówiąc już o prędkości z jaką to nastąpiło. Czy był na to gotowy? Sam nie wiedział. Z jednej strony odczuwał dziwną ekscytację, że będzie mógł pójść na Uniwersytet (zakładam, że gdzieś się później uczyli, czy coś, a Uniwerek zawsze spoko) i zasmakować innego, dorosłego życia, bez tak rygorystycznego nadzoru nauczycieli, a z drugiej miał wrażenie, że gdzieś w środku niego kiełkował strach. Bo w końcu to dorosłe życie, nie? Obawy, bardziej skomplikowane decyzje, które człowiek musiał podjąć, a które już nie ważyły tylko na nim, a na innych. Dodatkowo opuszczenie szkoły wiązało się z przyjęciem wszystkiego, co świat poza murami miał do zaoferowania, a trzeba zaznaczyć, że niekoniecznie było to coś dobrego zważywszy na ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w świecie czarodziejów.
Z podobnymi myślami Lucas zmierzał do klasy, w której miały się odbyć zajęcia z zaklęć. Trzeba przyznać, że będzie mu tego wszystkiego brakowało. Jasne, w dalszej części edukacji zapewne pozna ich więcej, ale szkoła miała w sobie coś dobrego. Atmosferę, która nie będzie panowała nigdzie indziej.
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy minął go jakiś pierwszoroczniak. Takiemu to dobrze. Nieświadomy, nadal ciekawy magicznego świata, nie wiedząc do końca, co go interesowało, a co nie. Och, Salvage doskonale pamiętał swój pierwszy dzień i ekscytację, która w nim szalała. A teraz? Teraz uczucia się zmieniły i ciężko było powiedzieć, czy była to zmiana na lepsze.
Do klasy wszedł w chwili, w której znajdowało się w niej kilkoro uczniów. Paru Ślizgonów, kilku Krukonów i Puchoni z Gryfonami. Idealny skład do chaosu, który zresztą w pomieszczeniu panował, zwłaszcza wśród przedmiotów, takich jak lewitujące krzesło czy ciamkający kosz na śmieci. Idealne otoczenia do traktowania zajęć na poważnie, ehe.
-Cześć wszystkim - rzucił, nie zwracając się do nikogo konkretnie. Nikt z jego przyjaciół jeszcze się nie stawił, chociaż miał dziwne przeczucie, że wybrali inny sposób spędzenia tej godziny, niż machanie różdżkami. No chyba, że tymi mniej magicznymi, ale równie sprawnymi.
Usiadł w najwyższym rzędzie, biorąc do ręki poduszkę. Tak to miało dzisiaj wyglądać? Walka na puchate, wypełnione piórami przedmioty? Biorąc pod uwagę charakter nauczyciela tego przedmiotu, wszystkiego można było się spodziewać. Dlatego Lucas oparł podbródek na poduszce, przyglądając się zebranym uczniom z zainteresowaniem. Zwłaszcza tej żeńskiej części.
Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptyWto 02 Paź 2018, 21:54

Klasa Zaklęć. Godzina 10:00, sala znajdująca się na drugim piętrze, tuż za drewnianymi drzwiami. Były to jedyne informacje, które posiadała Gabrielle, co w jej przypadku było mało pomocne. Dni w Hogwarcie mijały niezwykle szybko i zanim się obejrzała nastał kwiecień, a ona mimo coraz lepszej orientacji w murach zamku nadal miała niewielkie problemy, by w odpowiednie miejsce trafić na czas. Nigdy nie należała do spóźnialskich osób, rzadko kiedy  w przeszłości zdarzyło się jej spóźnić, zaś tu – było to wręcz nagminne i stało się znakiem rozpoznawczym panienki Levasseur. To zazwyczaj jej blond czupryna pojawiała się pojawiała w klasie z cichymi słowami „Przepraszam za spóźnienie”, a policzki zdobił rumieniec wstydu. I nie ważne, jak bardzo się starała zdążyć na czas, los i tak rzucał jej kłody pod nogi, aby udaremnić jej plany.
Tego dnia oczywiście nie mogło być inaczej, odstępstwo od tej dziwnej reguły byłoby niewybaczalnym przeoczeniem. Blondynka, jak to miała w zwyczaju wstała dużo wcześniej, jej poranki od tygodnia wyglądały tak samo: poranny trening, prysznic, kilka lub kilkanaście minut przed lustrem, by zrobić się na bóstwo, śniadanie. Dziś plan ten wykonała dokładnie tak samo, tuż po posiłku ubrana w czarną, szkolną szatę przeplataną motywami w kolorze domu do którego należała wyszła z Wielkiej Sali. Do rozpoczęcia zajęć miała jeszcze jakieś dwadzieścia minut, a że w tym względzie postanowiła być przezorna swoje kroki od razu skierowana na drugie piętro. Droga nie zajęła jej dużo czasu, a uśmiech triumfu rozjaśnił twarz. Przystanęła wśród drzwi chcąc odnaleźć te właściwe. Wtedy poczuła jak coś smyrga ją w łydkę, mimochodem spojrzała w dół, odskakując z piskiem krok w tył. Zaskoczona dotykiem jegomościa, dopiero z pewnej odległości mogła mu się lepiej przyjrzeć. Był to sporych rozmiarów, rudy kot, który wielkością raczej przypominał psa niż swój gatunek. Spojrzała na niego unosząc do góry brew, rozejrzała się wokół w poszukiwaniu potencjalnego właściciela. Niestety poza nią oraz kotem nie było w pobliżu nikogo. Zwierzę skierowało na dziewczynę swoje wielkie ślepia, co wywołało u niej jęk zachwytu.
-Jesteś takiii uroczy – oznajmiła, kiedy ten zbliżył się do niej, przykucnęła wyciągając ku niemu dłoń i drapiąc za uszkiem. Usłyszała to charakterystyczne mruczenie, tak przyjemne dla ucha. –Co tu rodzisz słodziaku? – zapytała przyglądając mu się uważniej. Był zadbany, miał nieco przydługą ale lśniącą sierść, i zdecydowanie nie wyglądał na przegłodzonego. Trącił ręką domagając się intensywniejszych pieszczot. Zaśmiała się. Nie mogła nic poradzić na to, że zwierzak od razu zdobył jej serce. Ciepło rozeszło się po jej ciele, kiedy ten miauknął. –Gdzie twój właściciel co? – zadała kolejne pytanie, zwracając się do stworzenia, zupełnie jak do człowieka chociaż oczywistym było, że nie uzyska żadnej odpowiedzi. Patrzą na rudą kulkę czuła, że nie mogła jej tak po prostu zostawić bez opieki czy pomocy. Przez chwilę zastanawiała się, co powinna zrobić, na początek najlepszym wyjściem byłoby zabranie go do  dormitorium, nakarmienie i napojenie, a potem znalezienie właściciela, jednak blondynka nie mogła sobie na to pozwolić, gdyż godzina 10:00 zbliżała się nieubłaganie. Westchnęła. Czy profesor będzie zły jeżeli przyjdzie na lekcje z nieproszonym gościem? Nie wiedziała, ale nie zamierzała zostawić zwierzaka samego. Pogłaskała go po grzbiecie, opuszkami palców wyczuwając na szyi zawieszoną obróżkę wraz z informatorem –Zaraz zobaczymy do kogo należysz – oznajmiła biorąc kociaka na ręce, dopiero wtedy poczuła jak dobrze odżywiony jest, mogłaby przysiąc, że je zbyt dużo. Obróciła w palcach metalik, kiedy wtórzenie zajęło się jej włosami zaplecionymi w warkocz, luźno opadającymi na ramię. W pierwszej chwili odebrało jej mowę, a już w następnej przekleństwa zaczęły cisnąć się na usta. Spojrzała na rudą Bezę, która bawiła się w najlepsze w jej ramionach i ponownie na informator. „Właściciel: Castiel Horn” głosił wygrawerowany na nim napis. Niekontrolowany jęk bólu i niedowierzania opuścił jej usta. Nie mogła uwierzyć, jak tak słodkie stworzenie mogło być pupilem Ślizgona. W głowie gorączkowo zaczęła rozważać każdą z możliwych opcji. Mogła znaleźć Castiela – co nie byłoby takie trudne, bo mają przecież tą dziwną tendencje do wpadania na siebie przypadkiem, mogła też zostawić kota, jednak  nie była w stanie tego zrobić – tą opcję od razu odrzuciła, mogła też zabrać Bezę ze sobą i poczekać aż właściciel sam się zgłosi. Zwierzak ponownie trącił ją, tym razem mokrym noskiem w policzek. –Dobra Beza, dziś będziesz miała zaszczyt uczestniczyć w lekcji zaklęć – oznajmiła wesoło, wtem gdy wypowiedziała ostatnie słowo rozbrzmiał dźwięk stojącego nieopodal zegara informując,, że właśnie wybija 10. Zaklęła cicho pod nosem, znowu się spóźni.

***

Do klasy wpadła z impetem otwierając drzwi na oścież –Dzień dobry. Ja… przepraszam za spóźnienie – powiedziała od progu rozglądając się  po pomieszczeniu. Z torby przewieszonej przez ramie wystawała głowa rudego kota, jednak jak się okazało w klasie nie było jeszcze profesora. Westchęła z wyraźną ulgą, ale rumieniec wstydu i tak przyozdobił jej twarz.


Ostatnio zmieniony przez Gabrielle Levasseur dnia Czw 04 Paź 2018, 13:44, w całości zmieniany 1 raz
Sophie G. Greengrass
Sophie G. Greengrass

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptyWto 02 Paź 2018, 22:02

Nie mogłaby odpuścić sobie zajęć. Przygotowała torbę poprzedniego dnia, podobnie jak plisowaną spódnicę od mundurka i śnieżnobiałą koszulę zapinaną na rząd perłowych guzików. Wiedziała, że wstanie wcześniej, jednak dlaczego miałaby wprowadzać chaos do pogrążonego jeszcze we śnie dormitorium krukonek? Poranna toaleta zajęła jej chwilę, podobnie jak przywdziane stroju i wsunięcie na nogi zakolanówek, które przyozdobione były za kolanem cienką wstążką uformowaną w kokardę. Burze kruczoczarnych włosów rozczesała i zaplotła w warkocz, pozwalając mu opaść leniwie na jedno z ramion i wiążąc go przy końcu niebieską wstążką. Wsunęła trzewiki na delikatnym obcasie, upewniła się, że zabrała różdżkę i wolnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia z wieży, a następnie prosto do schodów.
Drogę do sali znała na pamięć, a jednak zawsze w zachwyt wprawiały ją wysokie sufity i ciągnące się ku górze, kamienne kolumny. Każdy jej krok roznosił się echem, przypominał nieznośny dzwon. Nie wiedziała, czy ona oddychała i chodziła tak głośno, czy dookoła panowała nieznośna cisza. Zerknęła mimowolnie na tkwiący na bladym, suchym nadgarstku zegarek, aby upewnić się, że zdąży. Nie wypadało się przecież spóźnić. Pogrążona we własnych myślach, pociągnęła za drzwi od klasy i weszła do środka, błękitnymi ślepiami lustrując znajdujących się w izbie ludzi. Uczniów było sporo, podobnie jak kolorów szat — dobrze, będzie urozmaicenie. Zawsze było weselej, gdy przedstawiciele wszystkich czterech domów brali aktywny udział w lekcjach i zajęciach dodatkowych. To była nadzieja, że nie wszystkich z młodego pokolenia czarowników i czarownic ogarnęła tak wszechobecna fala lenistwa, której to Greengrassówna nie mogła zrozumieć.  Kiwnęła głową i rzuciła ciche "Dzień dobry" do wszystkich, kierując się następnie w stronę z jednej ław, gdzie zajęła miejsce. Nie było przecież tak, że z kim się umówiła czy musiała witać jakoś cieplej, krucza dama wszak nie była personą specjalnie popularną czy lubianą. Raczej cichą, niewidoczną myszką o zawiłym i przesadnie grzecznym charakterze. O tak, obcowanie z nią wymagało cierpliwości i dystansu do świata, więc nikomu się nie narzucała. Wygładziła dłońmi materiał spódnicy, wzdychając ciężko i kładąc sobie torbę na kolanach, zabrała się za wyjmowanie pergaminów, pióra oraz atramentu, a także uszykowanie różdżki. W drobne dłonie trafił również podręcznik. Oparła się wygodnie w oczekiwaniu na nauczyciela, otwierając opasłe tomisko i wertując spojrzeniem spis treści. Gdy odnalazła właściwy rozdział, przerzuciła strony i zabrała się za czytanie dla zabicia czasu. Ciekawe, co niewielki, ale potężny czarodziej przygotował im na dziś?Miała nadzieję na coś ciekawego, może z materiału rozszerzonego? Zdążyła już większość ksiąg przeczytać, jednak wiedza praktyczna była znacznie ważniejsza od teoretycznej, stąd u Sophie wiara, że zaklęcia mogą być jeszcze zaskakujące i wzbudzające cień ekscytacji.
Finn Gard
Finn Gard

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptyWto 02 Paź 2018, 23:10

Jechał. Tak na dobrą sprawę leciał i to w takim tempie na którego widok Filch by padł na zawał. Finn utrzymywał odpowiednią pozycję na deskorolce - lekki rozkrok, zgięte kolana i sylwetka pochylona do przodu. Przyspieszał jak tylko się dało - a dało się w sposób imponujący. Zegar wybił 9:59 a Finn był wtedy jeszcze w lochach i wkładał na siebie pospiesznie sweter od mundurka. Inna sprawa, że ten był założony na lewą stronę. Zaspany, roztrzepany i ziewający gnał na łeb na szyję do klasy zaklęć. Nie spał całą noc, ponieważ ślęczał nad pergaminami dotyczącymi muzyki. Położył się spać dopiero o godzinie piątej rano i przez to zaspał. Budzik co prawda próbował go dobudzić lecz bezskutecznie. Dopiero uczynny i kochany Gruby Mnich huknął wesołym tembrem tuż nad jego uchem i napomknął na temat wyjątkowej lekcji Zaklęć i Uroków, które odbędą się lada moment. Niczym goniony przez mumię zbierał się i pakował. Z pomocą ukochanej deskorolki pokonał schody szybciej niż ktokolwiek na dwóch nogach. Wzbudzał tym zachwyt, niedowierzanie a nawet i zniesmaczenie wszak przelatywał tuż przed nosami zabieganych uczniów. Rzucał szybkie "przepraszaaam", pochylał się bardziej do przodu i rozpędzał się jeszcze bardziej. W efekcie znalazł się przed klasą siedem minut po fakcie. Otworzył szeroko oczy widząc na końcu korytarza drepczącego małego nauczyciela. Zeskoczył z deskorolki, sięgnął ją dłonią i wbiegł do sali z miną szaleńca.
- Flitwick idzie! - zakomunikował, choć w sumie nie wiedział czemu. Zamknął szybko za sobą drzwi i pobiegł wgłąb sali wymijając Feliksa, jakąś rudą, drugą rudą (?!), prawie wpadł na Mike'a i wyhamował ślizgiem tuż przy Vinim. Dalej trzymał deskorolkę w ręku i wybałuszył na nią oczy.
- Cholera, zapomniałem. - jęknął, zagryzł dolną wargę i z szeroko otwartymi oczami dobiegł do ławek i tam zaczął upychać czerwoną deskorolkę bez kółek. Wyciągnął różdżkę, stuknął dwa razy w pojazd, który w efekcie zmniejszył się o połowę i opadł łagodnie w kryjówce. Finn zerwał się na równe nogi i pognał z powrotem w kierunku Viniego, Mike'a i Gab, czyli samych swoich. Zamrugał i widząc przyniesione poduszki uderzył otwartą dłonią w swoje czoło.
- No nie, tego też zapomniałem. - nie miał już szans na wymyślenie czegokolwiek. Zamrugał wstrząśnięty, gdy usłyszał miauknięcie ze strony Gabrielle. Szczęka mu opadła na widok kociej głowy wystającej z torby. Nachylił się ku Viniemu.
- Hej, Gab wie, że jej torba transmutowała się w kota? - zapytał szeptem i przeczesał palcami roztrzepane włosy. To nie był dobry poranek. Oj nie był.


// Flitwick jest mój. Jego post będzie jutro w ciągu dnia, bo się nie wyrobiłam dzisiaj i to z winy sił wyższych T_T Więc śmiało, przychodźcie ;>
Filius Flitwick
Filius Flitwick

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptySro 03 Paź 2018, 19:05

Profesor stanął w drzwiach około dwóch minut po przybyciu ostatniego ucznia. Niósł pod pachą tylko jedną grubszą książkę, co było niezwykle rzadkim widokiem zważywszy na jego nawyk noszenia przy sobie minimum dwóch-trzech. Ubrany był rzecz jasna w elegancki frak, wąs miał świeżo wyczesany tak samo jak błyszczące czarne włosy potraktowane odpowiednią ilością męskiej pomady. Poprawił okularki na garbatym nosie.
- Dzień dobry wszystkim, dzień dobry. A witam pana, panie Konieczny, dobrze cię widzieć chłopcze. Och, czyżby pan urósł przez te dwa dni, paniczu Howard? - zawołał skrzekliwie gramoląc się jednocześnie do klasy. Zamknął drzwi i ruszył w kierunku ambony.
- Panie Skoczysławie, nieładnie jest mlaskać w towarzystwie. - zwrócił się do... kosza na śmieci, które po imiennym zwrocie poruszyło się w miejscu i zwyczajnie umilkło. Profesor powiódł wzrokiem po uczniach i każdemu odpowiadał uprzejmie i życzliwie.
- Czy ja słyszę miauczenie? Kto przyniósł kota? - zapytał głośniej i próbował dostrzec źródło hałasu lecz równie dobrze mógł sobie to darować. Uczniowie byli wysocy, stali gęsto i utrudniali mu skutecznie obserwację. Doczłapał swoim energicznym tempem do schodów i po chwili nad amboną pojawiła się łepetynka Flitwicka.
- Panienka Levasseur, używamy dzisiaj różdżek, nie kotów. Jeśli już pani przyjaciel musi tutaj być to proszę wyczarować sobie klatkę i go tam umieścić, bowiem dzisiejsze zajęcia będą, jakby to ująć... lotne. - tutaj zachichotał skrzekliwie, podrapał się po wąsie i odchrząknął. - Panienko Greengrass i Montrose - bardzo was proszę, abyście wyjęły z tamtej szafy wszystkie poduszki i rozłożyli gęsto pod wschodnią i zachodnią ścianą. - wskazał dużą dębową szafę, która po otwarciu okazała się znacznie bardziej głębsza niż można przypuszczać. W środku było na oko licząc czterdzieści osiem poduszek różnej wielkości.
- Panie Howard i... i... panno White. Proszę was bardzo o użycie "Engorgio" na tamtych czerwonych poduszkach i powiększyć je dwukrotnie. Nie dziwcie się, musimy zadbać o miękkie lądowanie. - uśmiechnął się wskazując dwie naprawdę lekko zakurzone poduchy leżące wesoło w kącie sali. Po chwili wyciągnął długą różdżkę i otworzył po kolei trzy okna, by wywietrzyć całą klasę i wpuścić do środka trochę słońca.
- Dzisiejsze zajęcia nie są zwyczajną lekcją, a więc nie potrzebujemy wsparcia książkowego. Nie ma co ukrywać, nadszedł czas, w którym każdy, a zwłaszcza wy, młodzi powinniście wzbogacić swój arsenał zaklęć ofensywnych. I to dzisiaj nimi się zajmiemy. Nauczę was nowego zaklęcia, ale zanim to nastąpi i przystąpimy do ćwiczeń chciałbym poznać wasze zdanie w pewnej kwestii. - poruszył różdżką i kreda lewitująca przy tablicy zaczęła skrobać na niej pewne słowa - "Jakiego zaklęcia ofensywnego użyłbym/użyłabym w pierwszej kolejności podczas pojedynku?".
- Pytanie jest na tablicy. Proszę potraktować ten domniemany pojedynek na poważnie. Na które byście się zdecydowali? Będę wyczytywać nazwiska i prosić po kolei, by każdy z was na głos odpowiedział. Proszę się nie krępować. Pamiętajcie, że możecie się od siebie czegoś nauczyć. - spoglądał na uczniów już z wyższego poziomu, dzięki schodkom przy ambonie. Flitwick lubił kreatywne umysły i niekonwencjonalne rozwiązania. Miał przed sobą grupkę osób w różnym wieku i każdy z nich mógł dać mu odpowiedź albo zaskakującą albo przewidywalną. Po wydarzeniach na cmentarzu postanowił przyłożyć większą wagę do nauczania zaklęć ofensywnych. Chciał mieć pewność, że uczniowie posiadają odpowiednią wiedzę, której mogliby użyć w sytuacji zagrożenia życia. Odwagi mógł im jedynie życzyć z całego serca.

Na pomniejsze zaklęcia nie trzeba póki co rzucać kostkami (choć jeśli ktoś chce, to proszę k6 :), najważniejsze będą rzuty do zaklęcia, które pojawi się w kolejnym poście Flitwicka i które będzie zadaniem głównym obecnej lekcji :) Nauczyciel wyczytywał po kolei nazwiska, ale nie będę narzucać Wam kolejności. Ot pisząc swój post napomknijcie, że właśnie Wasze wywołał do odpowiedzi.
Post Flitwicka pojawi się w piątek tj 5.10.2018 około godziny 22:00+. Daję też czas, aby przyszli spóźnialscy, bo od następnego posta Flitwicka nie będzie możliwości dołączenia do lekcji.
Cassandra Montrose
Cassandra Montrose

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptySro 03 Paź 2018, 22:40

Ciężko było powiedzieć, czego właściwie Cassandra oczekiwała po dzisiejszych zajęciach. Zawsze, kiedy przychodziło jej zmierzyć się z owym przedmiotem, czuła dziwną ekscytację, jakby sama myśl o tym, że może się nauczyć nowego zaklęcia sprawiała, że znacznie bardziej przypominała dziecko z nadpobudliwością. Nic nie mogła poradzić, że jej wewnętrzna ciekawość aż krzyczała, żeby ją zaspokoić.
Siedząc samotnie w ławce, obserwowała pojawiających się w sali uczniów. Nadal nie mogła zrozumieć jakim cudem udało jej się przyjść tak wcześnie, ale najwidoczniej pod koniec roku szkolnego postanowiła się trochę bardziej ogarnąć i uniknąć tych wszystkich spóźnień, które pojawiały się najczęściej nie z jej winy.  Kto wie, może przyszły semestr będzie jej najlepszym, jeśli chodziło o tego typu wydarzenia.
Uśmiechnęła się do siebie, kiedy jedna z dziewcząt przyniosła kota. Cóż, z pewnością był miłym urozmaiceniem, tym bardziej dla kogoś, kto uwielbiał zwierzęta, a nie można było tego Krukonce odmówić. Wszak był to jeden z powodów, dla których uparła się, by Noctis mógł znaleźć się w szkole razem z nią.
Uśmiechnęła się do Finna, tego samego, któremu swego czasu zalała herbatą ważne dzieło, które prawdę powiedziawszy nadal miała zapisane w pamięci, gdyby przypadkiem brakowało mu pewnych sekwencji, ale w tym całym roztargnieniu spowodowanym jego nagłym wparowaniu do klasy najwidoczniej jej nie rozpoznał.
Tuż za nim pojawił się nauczyciel, co oznaczało jedno - lekcja miała zacząć się na poważnie, co spotkało się z szerokim uśmiechem ze strony Montrose. Aż ją wewnętrznie rwało z ciekawość, co też takiego miało się dziać dzisiejszego dnia.
Słysząc swoje nazwisko w zestawieniu jeszcze jednego, należącego do dziewczyny z tego samego domu, uśmiechnęła się do niej, wstając i podchodząc do wskazanej szafy, głębokiej, niczym wejście do Narnii. Poduszki, które miały wspólnie rozłożyć nie pachniały za przyjemnie, zapewne niezbyt przyzwyczajone do wietrzenia, ale nadal miały w sobie odpowiednie pokłady miękkości, zapewne potrzebnej.
Chwilę zajęło poukładanie ich pod ścianami, ale ostatecznie uporała się z Sophie z owym zadaniem, mogąc wrócić do ławki, by dowiedzieć się o właściwym temacie lekcji. Podejrzewała, że ma to więcej wspólnego, niż z upiększaniem wnętrza, bo rozwalanie wszędzie poduszek w celach dekoracyjnych bardziej pasowało jej do sali wróżbiarstwa.
Uśmiech na jej pełnych ustach znacznie się powiększył, kiedy został przedstawiony cel zajęć. Kto wie, może dowie się czegoś, co następnym razem będzie mogła lepiej wykorzystać przeciwko Crouchowi, z którym pojedynkowała się średnio raz w tygodniu, jeśli nie częściej. Ach ta siła przyjaźni, której nie było.
W chwili, w której padło jej nazwisko, co znaczyło, że ma podać odpowiedź na pytanie zapisane na tablicy, na ułamek sekundy zapanowała cisza. Zaklęć było tak wiele, a sama Cassandra nigdy nie planowała, jakiego w danej chwili użyje. Wszak wiele rzeczy działo się pod wpływem impulsu i zależało od sytuacji.
- Concino albo Fallo. Albo zwyczajne Expelliarmus. Sama nie wiem, ciężko jest zaplanować rzucenie zaklęcia, bo to jak impuls, zwłaszcza podczas pojedynków - stwierdziła, oczywiście nie mogąc ograniczyć swojej wypowiedzi do jednego słowa. Nie byłaby sobą, gdyby nie powiedziała więcej, niż to konieczne.
Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptyCzw 04 Paź 2018, 21:48

Nie minęło nawet pół minuty kiedy zaraz po niej do klasy wpadł Finn trzymając w ręku deskorolkę, przy okazji informując wszystkich w pomieszczeniu, że nauczyciel zjawi się lada chwila. Blondynka mimochodem wyprostowała się przygryzając wewnętrzną stronę policzka. Dopadła ją lekka panika, zdając sobie sprawę, że lekcja zaklęć to nie do końca odpowiednie miejsce dla zwierzaka. Chwila konsternacji, która zakłócona została  paniką Garda.
-Słyszałam to – zaśmiała się z uwagi blondyna –To jest Beza, znalazłam ą na korytarzu i nie mogłam zostawić – oznajmiła głaszcząc kociaka po głowie. - Możecie się z nią przywitać – dodała patrząc na trójkę Puchonów, jednak zanim któryś z nich wykonał jakikolwiek ruch do sali wszedł profesor Fliwick, już od progu witając wszystkich z nazwiska. Gdy tylko zwrócił uwagę na miauknięcie, jak na rozkaz policzki Gab zalały się rumieńcem.
-Dobrze panie profesorze – odpowiedziała robiąc się purpurowa, po czym błagalnym spojrzeniem popatrzyła na chłopaków. Na jednej z szaf znajdujących się  w sali stała ładna, duża klatka w której znajdowała się miękka poduszka. Gabrielle zwróciła na nią uwagę, gdy tylko weszła przez drzwi, jednak nawet jej 171 cm wzrostu to było zbyt mało –Czy któryś mógłby mi pomóc? – zapytała palcem wskazującym pokazując na przedmiot.
Po chwili kociak znajdował się już w zamknięciu, choć Puchonka umieściła go tam z lekkim bólem serca, po czym dołączyła do reszty uczniów. Profesor zapowiedział, iż dziś poznają nowego zaklęcie z czego bardzo się ucieszyła. Pytanie rzucone do grupy, z pozoru wydawało się proste, jednak aby na nie odpowiedzieć trzeba było wziąć pod uwagę kilka scenariuszy. Popatrzyła z uznaniem na jedną z uczennic, która jako pierwsza zabrała głos. Ciężko było się z nią nie zgodzić. Gabrielle poruszyła ustami w prawo i lewo, odszukując w pamięci zaklęcia, rzadko kiedy miała okazje je rzucać, o wielu czytała, ale czy można było wybrać jedno? Kiedy lista doszła do jej nazwiska zabrała głos.
-Jeżeli przeciwnik zaatakowałby mnie jako pierwszy to zdecydowanie użyłabym Protego, zaś w sytuacji gdy to ja miałabym możliwość rozpoczęcia pojedynku, wtedy jak wspomniała koleżanka pewnie użyłabym Expeliarmus lub Drętwoty. To najbardziej znane i łatwe zaklęcia, więc wydają się odpowiednie dla każdego niezależnie od posiadanych umiejętności – ona również nie byłaby sobą gdyby nie dodała kilku nadprogramowych słów. Na chwilę obecną ciężko jej było wyobrazić sobie, że staje do walki, jednak po wydarzeniach jakie miały ostatnio miejsce wizja wojny, a tym samym walki była dla niej bardzo realna.
Viní Marlow
Viní Marlow

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptyCzw 04 Paź 2018, 22:58

korzystając z faktu, że profesor nie przybył jeszcze do sali, od czasu do czasu pozwalał sobie na dyskretne ziewnięcia, pocierał przy tym zaspane oczy, które leniwie obserwowały zbierających się w sali uczniów. Witał się z nowo przybyłymi, większość obdarzając przyjaznym uśmiechem. Skinął do Michaela i do Sophie, która chyba nie zauważyła go wcale bo po prostu pogrążyła się w lekturze. Może po incydencie w kuchni nie chciała przyznawać się, że w ogóle go zna? Wcale by się nie zdziwił. Zacisnął wargi, powstrzymując śmiech, na który zbierało mu się na samą myśl o marcowej próbie pieczenia ciastek, a potem wziął głęboki wdech – głównie po to, by nieco się uspokoić, ale i dlatego, że do sali wparowała przekonana o swoim spóźnieniu Gabrielle, która przyniosła ze sobą... kota. Serce jak zwykle zabiło mu szybciej na sam widok jej promiennej twarzy. Chciał do niej pomachać, by zamienić z nią choć kilka słów nim zacznie się lekcja, ale jego gest nie został zauważony, a wszystko to przez gwałtowne wejście Finna, któremu towarzyszył okrzyk. Wszystkie głowy zwróciły się w stronę blondyna i Viní nie był w tym przypadku wyjątkiem. Tym razem nie udało mu się powstrzymać niezbyt głośnego śmiechu, który wyrwał się z jego ust, hamujący Gard z miną szaleńca i wybałuszonymi oczami przekraczał jego umiejętności samokontroli.
Marlow przekrzywił lekko głowę, z błąkającym się na wargach uśmiechem obserwując jak Finni z zaciętą miną usiłuje zapakować magiczną deskorolkę do bezdennego plecaka. Zastanawiał się czy to aby na pewno ten sam, idealnie zorganizowany Puchon, którego znał? Czy zawsze wyglądał tak z rana? Zagryzł wargę, zastanawiając się jakby to było gdyby byli na tym samym roku, i, co za tym idzie, wspólnie chodzili na zajęcia. Pewnie znali by się o wiele lepiej, a palące uczucie, że powinien dowiedzieć się o nim jak najwięcej nim końcówka czerwca zabierze go z zamku, nigdy by mu nie towarzyszyło.
Luzik, Flitwick na pewno coś na to poradzi... Gab... co? – zerknął w górę, na Finna, a potem przeniósł zdziwione spojrzenie na Gabrielle, z niewyspania zupełnie nie łapiąc o co mu chodzi. Kiedy w końcu do niego dotarło, zaśmiał się znowu, a Gabrielle odpowiedziała za niego. Więc jednak podeszła! Poczuł, że od wewnątrz zalewa go przyjemne ciepło. Tost, przysypiający do tej pory na jego ramieniu najwyraźniej nie podzielał entuzjazmu Viníego wywołanego bliskością dziewczyny, poruszył się gwałtownie i, wbijając ostre pazurki w jego szyję oraz ucho, przemieścił się na czubek jego głowy, czyniąc z niej punkt obserwacyjny, z którego wyglądał niespokojnie, poruszając szybko noskiem.
Ach tak, Beza, należy do czołówki wrogów Tosta. Przywitałbym się, ale mój kumpel – tu zerknął wymownie w górę, wskazując tym samym na szczura – raczej by się na mnie obraził.
Uśmiechnął się i zdjął gryzonia ze swojej głowy dokładnie w tym samym momencie, w którym do sali wdreptał nauczyciel, któremu powiedział głośne i radosne „dzień dobry, panie profesorze”. Flitwick zawsze wprowadzał przyjazną atmosferę, której tak bardzo brakowało na niektórych zajęciach.
Nie rzucił się do pomocy, był wyższy od Gabrielle o dokładnie jeden centymetr i obawiał się, że taka drastyczna różnica może mimo wszystko nie wystarczyć. Finn był najwyższy z grona Puchonów, wliczając w to również Mike’a, na niego zrzucił ten obowiązek. W głębi serca cieszył się, że Flitwick zarządził umieszczenie kota w klatce, ten rudzielec był wyjątkowo żarłoczny i zawzięty.
No już, Tościku, spokojnie, kota już nie ma. Włożę Cię do torby, będziesz mógł sobie spać. – uspokajającym tonem cicho przemówił do gryzonia, którego trzymał na dłoni na wysokości twarzy, po czym pogłaskał go po grzbiecie i delikatnie włożył do bezdennej torby, wiedząc, że skoro potrzebowali poduszek, trzymanie go w kieszeni może nie być najlepszym pomysłem.
W międzyczasie na tablicy pojawiła się treść pytania, które profesor zadawał wszystkim po kolei. Gabrielle i Cassandra odpowiedziały na nie wyczerpująco i przyszła kolej na niego. Nigdy nie lubił pojedynków i, szczerze mówiąc, nigdy nie brał w żadnym udziału, unikał przemocy kiedy tylko mógł, zawsze skupiając się na defensywie, aniżeli ofensywie. Bójka w Trzech Miotłach była jednym z niewielu wyjątków w tym temacie, zresztą jeszcze przez kilka następnych dni czuł się źle sam ze sobą. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w Hogsmeade, być może nie powinien ignorować tego tematu...
Expelliarmus, panie profesorze. – odparł krótko, gdyż była to pierwsza jego myśl. Rozważał jeszcze „Mimble Wimble”, ale nie powiedział tego na głos, uznając, że jedno zaklęcie wystarczy.
Sini Marlow
Sini Marlow

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptyPią 05 Paź 2018, 18:21

Skinęła głową Feliksowi i zabrała z powrotem czerwony zeszyt. Wróciła spokojnym krokiem do książki i ją zamknęła, bowiem do lekcji pozostało raptem kilka minut. Do klasy weszło kilka osób niemalże w tym samym czasie. Na widok Viniego przymrużyła oczy lecz gdy nawiązał z nią kontakt wzrokowy to posłała mu delikatny uśmiech. Michaelowi jedynie pomachała z daleka. Nie nawiązywała jednak żadnej rozmowy. Chciała być przygotowana do lekcji bowiem profesor Flitwick potrafił czasem zaskakiwać - przykładem było przyczepione do sufitu krzesło. Gdy do środka wparowała Gabrielle na ustach Sini pojawił się szerszy uśmiech. Zawstydziła się momentalnie i poczerwieniała na myśl, że miałaby podejść do jej przyjaciół. Cóż z tego, że był tam też jej brat - to sami szósto i siódmoklasiści, tak więc została na swoim miejscu z boku sali. W jej odczuciu dwa lata różnicy to było sporo, więc nie znalazła w sobie odwagi do nawiązania z nimi rozmowy. Ot poczeka tutaj na rozpoczęcie się lekcji.
Nauczyciel przyszedł, od razu powitał wszystkich, rozdysponował zadania... ogólnie rzecz biorąc nie rozwlekał się tylko przeszedł do działania. Sini stała na tyłach, nie rzucała się w oczy. Przypominała teraz szarą myszkę za którą nikt drugi raz się nie obejrzy. Nie przeszkadzało jej to jakoś szczególnie. Postanowiła jedynie po lekcji porwać Gabrielle i umówić się z nią na babski wieczór. Potrzebowała tego tak mocno jak oddychania. Tyle się działo, tak wiele musiała z nią skonsultować...
Zobaczywszy pytanie zmarszczyła brwi. Uniosła palec do brody i podrapała się po niej, głęboko zastanawiając się nad odpowiedzią. Została wywołana zaraz po swoim bracie, więc odchrząknęła i spokojnym, pewnym siebie tonem odpowiedziała:
- Wybrałabym "Conjunctivitis", psorze. Bez zmysłu wzroku przeciwnik nie będzie mógł kontratakować. - po czym ponownie wycofała się na swoje miejsce i wyjęła różdżkę. Otarła kciukiem plamkę i przyjrzała się jej czy aby gdzieś nie znalazła jeszcze nielegalnego brudu. Czuła w kościach, że lada moment przystąpią do ćwiczeń praktycznych. Ciekawa była czy nowe zaklęcie ofensywne będzie z dziedziny klątw ucieleśnienia, a może... a może z magii żywiołów, w których była wszak najlepsza? Miała taką cichą nadzieję. Mogłaby wreszcie pokazać Viniemu, że potrafi się bronić. Tak na dobrą sprawę oboje nie widzieli siebie zbyt wiele razy podczas wyczarowywania najpotężniejszych zaklęć. Zdziwiłby się, gdyby poznał kształt jej patronusa![/u]
Finn Gard
Finn Gard

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptyPią 05 Paź 2018, 18:42

Odetchnął głęboko, bowiem jednak zdążył przybiec przed nauczycielem. Wbrew pozorom Finn często się spóźniał, jeśli odbywało się to rano. Wyrzucił już trzeci budzik, który nie był w stanie go skutecznie wyciągnąć z łóżka. Tak się kończyło zarywanie nocy i poświęcanie sił muzyce. Dzisiaj prezentował się iście szaleńczo, a jednak jego błękitne oczy tchnęły wesołością i zapałem. Wyciągnął do Vinciego rękę i ją uścisnął w powitaniu. To samo uczynił z Michaelem. Nie dał po sobie poznać niechęci do obecności kota. Zachował neutralny wyraz twarzy i był w stanie znosić zwierzęcą obecność tak długo dopóki to coś nie będzie chciało się z nim bliżej poznać.
- Jasne, Gab. Powitam się z nią myślami. - uśmiechnął się i spełnił jej prośbę. Stanął na palcach i sięgnął po klatkę, a zajęło mu to raptem chwilę. Był nawet tak miły, że otworzył drzwiczki i na tym skończył się jego udział. Wolał nie wzbudzać zainteresowania zwierząt. A propos... dopiero komentarz Marlowa zwrócił jego uwagę na obecność... Tosta. Z tym szczurkowatym stworkiem miał relacje dziwne. Podejrzewał go o buszowanie w jego kufrze ale z racji tego, że nie złapał go na gorącym uczynku nie mógł zwrócić Vinciemu uwagi. Jego uwagę zwróciła też Sophie, do której uniósł dłoń w geście powitania i Cassandra, którą powitał bananowym uśmiechem. Nachylił się do Viniego i Mike'a.
- Widzicie tę krukonkę? Montrose. Uważajcie, ona nawadnia ludzi drogą zewnętrzną. - szepnął konspiracyjnie, ale z miłym dla oka uśmiechem. Mówił to w wydźwięku iście pozytywnym i wesołym o czym poświadczała jego mimika i ton głosu. - Oblała mnie z siedem razy to wodą to herbatą to sokiem... wszystko przypadkowo. Chyba. - przyjrzał się jej w poszukiwaniu butelek z wodą czy czegokolwiek, co mogłoby zostać wylane na niewinnych ludzi. Nim mógł kontynuować rozmowę na ten temat do klasy wszedł Flitwick. Nauczyciel od razu przeszedł do rzeczy i na  całe szczęście nie zauważył upchniętej pod ławką deskorolki. Gdy Finn został wywołany do odpowiedzi odpowiedział pogodnie:
- Petrificus totalus, rzecz jasna. Silne, mocne zaklęcie. Miód malina. - wzruszył ramionami i skrzyżował ręce na piersi oczekując dalszych instrukcji dotyczących lekcji. Szczerze mówiąc obecność młodszych roczników sprawiało mu wiele przyjemności. Towarzystwo Viniego, Gab to po prostu najlepszy sposób na zabawę i naukę jednocześnie. Intuicja mówiła mu, że będą mieli o czym rozmawiać na przerwie lekcyjnej.
Tanesha Hanyasha
Tanesha Hanyasha

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptyPią 05 Paź 2018, 22:01

Wchodzenie do klasy po nauczycielu nie leżało w naturze panny Hanyashy, co nie znaczy, że nie zdarzało się wcale. Zaiste mogłoby to podchodzić pod sytuację karygodną i godzącą w honor Domu Węża... gdyby nie fakt, że brunetka aż za nadgorliwie postanowiła zapoznać się z zaleconą lekturą. Zmęczona ciągłym zakuwaniem do egzaminów i przyswajaniem ogromu wiedzy teoretycznej, nie zamierzała przepuścić okazji do zajęć o charakterze o wiele praktyczniejszym. I tak oto, niemalże przez cały dzień towarzyszył jej podręcznik Alberta Wright'a, jej wybawiciela od leksykonów wszelakiego zielska i dat powstań goblinów. Pogrzeb Evana Rosiera, nadal żywy (hehe) w pamięci gawiedzi szkolnej, pozostawał na językach wszystkich, w tym kadry nauczycielskiej, to przekładało się na niekonwencjonalne propozycje, jak ta w postaci lekcji u profesora Flitwicka. Ślizgonka nie zdając sobie sprawy jak bardzo jest już spóźniona, wykłócała się z Henrykiem o najbardziej dostojną poduszkę, którą zamierzała zabrać ze sobą, a której nie lubiąca zimna i flaneli gadzina, nie zamierzała opuszczać. W końcu po serii syków, najpewniej mało eleganckich, równie nieprzyzwoitym dziabnięciu właścicielki w rękę, Lord Łysy został przerzucony w poły pościeli, a Tanesha uzbrojona w szmaragdowego jaśka ruszyła na zajęcia w tempie nadmiernie przyspieszonym. Już pędząc korytarzem widziała sylwetkę niewielkiego profesora, który znikał za drzwiami. Otworzyła je chwilę później, w miarę dyskretnie kiwając w ramach przeprosin za spóźnienie. Korzystając, że inni uczniowie rwą się odpowiedzi, odszukała wzrokiem towarzyszkę ze Slytherinu i przystanęła obok Pandory. Obejmując przyniesioną ze sobą poduszkę, Tan obrzuciła pozostałych uczniów szybkim spojrzeniem zza kurtyny czarnych, nieco zmierzwionych włosów. Mimo, że oddech miała już spokojny, nadal czuła lekkie rumieńce po biegu z lochów. Cóż, w najgorszym wypadku ktoś uzna, że wstyd jej za spóźnienie.
- Impedimenta. W wypadku niektórych przeciwników wytrącenie różdżki to trochę za mało... - odezwała się wreszcie, kiedy profesor postanowił się upomnieć o jej osobę. Zaklęcie rozbrajające i paraliżujące jest raczej oczywiste, z tym, że w przypływie szoku można się zdziwić, kto tak na prawdę jest przeciwnikiem. Obecne czasy nie były zbyt łaskawe dla wszelakich przyjaźni...
Syriusz Black
Syriusz Black

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptyPią 05 Paź 2018, 22:39

W zasadzie nie zamierzał przychodzić. Po masakrycznych korkach u McGonagall, która tyrała ich nie gorzej od Wielebnego, miał już szczerze dość w tym tygodniu. Nawet wizja wymachiwania różdżką, bynajmniej w celu przerzucania stron w podręczniku, nie była dość zachęcająca, by panicz Black raczył się zjawić na zaklęciach. Dopiero kiedy udawał się na błonia w celach relaksu i olewactwa, koleżanki z domu postanowiły zagrać sobie na jego uczuciach i poczuciu dumy. Syriusz podpytany o lekcję u Flitwicka, z sugestią, że oczekuje się od niego obowiązkowości, wyłgał się prawie gładko... Wszak brak posiadania stosownej poduszki wydawał się dostatecznym powodem, by nie zjawić w sali. Dziwnym trafem młode Gryfonki miały przy sobie kilka  w zapasie w związku z tym, wchodząc w posiadanie poduszki od pięknej blondwłosej koleżanki z domu, która do tego pachniała jej perfumami aż zanadato... nie miał innego wyjścia, jak powlec się na właściwe piętro i przez uchylone drzwi zajrzeć do klasy. Black nie czuł ani krzty zażenowania czy poczucia winy, prędzej by się zmartwił, że jego punktualne przybycie wytrąci prowadzącego z równowagi, bo raczej nikt nie był przyzwyczajony oglądać Gryfona jako jednego z pierwszych przybyłych. Wślizgnął się do klasy, skinął nauczycielowi i oparł zaraz o ścianę przy framudze. Jego wzrok natychmiast powędrował w stronę pani prefekt, ciekaw czy będzie miała dla niego stosowną reprymendę za spóźnienie. Jeśli w ogóle raczyła zwrócić na niego uwagę, posłał Sini nieco bezczelny uśmiech. Zlustrowanie reszty żeńskiego towarzystwa zajęło mu chwilę, jednak podzielność uwagi Syriusza nie podlegała wątpliwości. Kiedy Flitwick wyczytał go do odpowiedzi, brunet zastanowił się chwilę, pocierając lekko podbródek i powstrzymując nieco bezczelny uśmiech.
- Proponuję Bombardę, bo trafienie bezpośrednio w przeciwnika bywa kłopotliwe, a w takich sytuacjach najczęściej nie brakuje zbędnych gratów doookoła.
Na co komu Expeliarmus jak poza różdżką można taką gnidę całkiem wysadzić w powietrze. I narobić bałaganu. Logika Łapy była raczej do przewidzenia. Korzystając, że chwilowo jego osoba zbyła z siebie atencję profesora, machnął jeszcze do Finna, nie zamierzając opuszczać bliskiego towarzystwa ściany.  Nigdy nie wiadomo, kiedy postanowi opuścić to towarzystwo... tak, żeby zorientowali się na końcu lekcji.
Filius Flitwick
Filius Flitwick

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptySob 06 Paź 2018, 12:29

Kiwał głową przy każdej odpowiedzi i w umyśle notował sobie preferencje zaklęciowe wszystkich uczniów. Stanął na palcach a dłonie oparł o ambonę rozglądając się uważnie po sali. Otworzył usta, aby wypowiedzieć się na temat pytania zapisanego na tablicy, gdy do sali raz po raz weszła dwójka spóźnionych uczniów. Posłał im karcące spojrzenie, lecz zważywszy na te kilkuminutowe opóźnienie zdecydował im darować kary.
- Macie rację. Drętwota bądź Expelliarmus są najłatwiejszymi zaklęciami, ale co za tym idzie najbardziej przewidywalnymi. Czasami zaskoczenie przeciwnika może wam dać kilka cennych sekund, które mogą zaważyć o zwycięstwie. Nie przeczę, że to dobry wybór, jednak warto mieć w zanadrzu coś, czego przeciwnik się nie spodziewa. - tutaj jego głowa zniknęła, kiedy to nauczyciel zszedł ze schodków i przeszedł na środek sali z wyjętą różdżką.
- Połóżcie swoje poduszki przy ścianach. Nigdy ich nie za wiele, a wierzcie mi, spać na nich nikt nie będzie. - tutaj uśmiechnął się i wskazał stos ułożonych poduch pod dwoma równoległymi ścianami. Poprawił okrągłe okularki na nosie i powiódł uważnym wzrokiem po młodych uczniach.
- Oślepienie, wykorzystanie otoczenia Bombardą, zmącenie umysłu przeciwnika jak to wspomniała panienka Montrose... to jest trop, dzięki któremu możecie zaskoczyć wroga i go szybciej wyeliminować. Gdy byłem jeszcze młody i przystojny to podczas swych podróży po krajach używałem pewnego zaklęcia, które dzisiaj poznacie. Świetnie sprawdzało się w ciemnych zaułkach jak i również na arenie. Tym zaklęciem potraktowałem mego siódmego przeciwnika, który zawalczył ze mną o tytuł mistrza pojedynków. - mówiąc to przeszedł się po sali w te i we wte. Gestykulował i uśmiechał się raz po raz.
- Dzisiaj je poznacie. Inkatnacja brzmi: Casiculus detiner. Powtórzcie wszyscy razem ale bez ródżek. Casiculus detiner. Proszę zwrócić uwagę na drugą sylabę drugiego członu zaklęcie. "Ner". Istotne, bowiem raz się pośliznąłem na tej pomyłce i cóż, efekt był bolesny i to nie dla przeciwnika. Jeszcze raz. - nadstawiał ucha i wsłuchiwał się czy któryś z uczniów przypadkiem nie kaleczy inkantacji. Wtem dotarł do niego francuski akcent jednej z uczennic.
- Panienko Levesseur, proszę inkantować wyraźniej. Spokojnie, jeszcze raz. Casiculus detiner. - gdy już upewnił się, że jako tako uczniowie poznali słowa rzucił do kredy krótkie "Zapisz to", co też ta uczyniła. Na tablicy pojawił się duży i wyraźny napis, który miał być swego rodzaju ściągą.
- Może zamiast opisywać co ono robi to zademonstruję. - przez chwilę szukał ochotnika lecz stwierdził, że mogłoby to wymagać zbyt wiele odwagi u uczniów. Poza tym Flitwick nie lubił rzucać zaklęć ofensywnych na uczniów nawet jeśli to były ćwiczenia i trening. Podreptał do przyczepionego do sufitu krzesła, ściągnął je szybkim zaklęciem niewerbalnym i ustawił na środku sali.
- Załóżmy, że to mój ultra groźny przeciwnik. No, nie ma co się śmiać. Zróbmy mu oczy, o. - wyciągnął z szuflady biurka dwoje samoprzylepnych gałek ocznych (swoją drogą fajna zabawka do nabycia w Hogsmeade, ale to akurat zdobył od Filcha, który z kolei odlepił je sobie z pleców) i przykleił je na oparciu krzesła. Łypało teraz na nich groźnie.
- Postawa ciała do pojedynku. Wszyscy na raz. - zakomunikował. Wysunął prawą nogę do przodu, stanął w lekkim rozkroku. Magiczną dłoń z różdżki wyciągnął nad głową w pozycji poziomej.
- Casiculus detiner. - ruch różdżki był dosyć specyficzny, bowiem Flitwick błyskawicznie i starannie narysował w powietrzu otarty trójkąt a na koniec pchnął powietrze. Z różdżki wydobył się biały promień, który trafił bezbłędnie do celu. Krzesło zostało zmiecione z podłogi, wybiło się w powietrze, obróciło wokół własnej osi i upadło kilka metrów dalej. To nie koniec, bowiem było ono oblepione białą mazią do złudzenia przypominającą pajęczynę. Dosyć gęstą, mocną i klejącą pajęczynę. Z racji, że było to krzesło po użyciu zaklęcia wyglądało jak uszkodzony pajęczy kokon.
- Ta maź to faktycznie pajęczyna. Zaklęcie wymyśliłem sam czternaście lat temu, a wzorowałem się na akromantulach. Maź jest w stanie zlepić nie tylko stopy, kolana, uda, ale i przylepi do ciała obie ręce, jeśli rzecz jasna wyjdzie ono bezbłędnie. Proszę uważać z tym zaklęciem, bowiem poprawnie rzucone przewraca przeciwnika. - podszedł do krzesła, przysunął je z powrotem na środek i zanurzył dłoń w mazi. Pokazał uczniom jak mocno się klei i że niełatwo jest je usunąć. Rzucił krótkie "Finite" i nie było po zaklęciu śladu.
- Niektórzy z was mogą się zdziwić, że postanowiłem was nauczyć akurat takiego rodzaju zaklęcia. Przyznaję, nie wszyscy nauczyciele pochwalili ten pomysł jednak zważywszy na ostatnią tragedię jaka się wydarzyła ośmielam się was bardziej przygotować do walki o swoje życie. - tutaj spoważniał. Miał na myśli panienkę Anderson, która do tej pory leżała w skrzydle szpitalnym. Transportując ją rozszczepił się. On, mistrz pojedynków bezbłędnie oszacował, że po teleportacji rannej panienki Teresy ze stuprocentową pewnością dokona się rozszczep jego ciała. Musiał się na to zgodzić, jeśli chciał uratować życie Gryfonki. I on nosił bandaż na lewym ramieniu, ukryty dobrze pod frakiem.
- Wyciągnijcie różdżki i bez inkantacji proszę wykonać odpowiedni ruch nadgarstka. Otwarty trójkąt i pchnięcie. - zademonstrował i dwukrotnie powtórzył, aby każdy mógł się przygotować przed chwilą rzucania zaklęcia. Podszedł do paru osób, poprawił ułożenie nadgarstka i rzucił kilka rad m.in. z której strony trójkąt ma być otwarty. - Proszę ćwiczyć na sucho. - polecił i podszedł do tablicy. Przysunął sobie "schodki", wszedł na nie i ręcznie kredą zapisał kilka szczegółowych informacji.

Spoiler:

- Proszę ustawić się w pary i zaczynamy! Gdyby ktoś miał jakieś pytania to śmiało! - zawołał głośno i stanął z powrotem przy ambonie, by w razie czego móc błyskawicznie zareagować.
Feliks Konieczny
Feliks Konieczny

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptySob 06 Paź 2018, 23:11

Znowu szum, ostry, nieprzyjemny hałas i cała gama drażniących dźwięków, z każdej strony atakowały delikatny zmysł słuchu Krukona, który za wszelką cenę starał się zniknąć. Rozkojarzony, zdenerwowany, nie potrafił się skupić na pojawiających się uczniach, wraz z którymi powietrze w pomieszczeniu zaczynało drżeć z podekscytowania i zapału. Pojawiły się kolejne obce twarze, wśród, których, gdyby tylko podniósł wzrok znad drżących rąk zauważyłby prawie cały zespół, był Gard, Marlow i ich nowa podopieczna, brakowało tylko Gryfona, a przynajmniej Konieczny doszedł by do takiego wniosku, gdyby postanowił przyjrzeć się pojawiającym dookoła postaciom.
Ściskając w dłoniach, nieudolną kopie poduszki, chłopak miał nadzieję zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu i zostać zapomnianym. Jak szybko się okazało, nadzieje te były płonne, bo ledwo nauczyciel przeszedł próg pomieszczenia, skupił swoje bystre spojrzenie akurat na nim.
Skamieniały, zdezorientowany Krukon, jedynie wolno kiwał się do przodu i do tyłu, szepcąc pod nosem kolejne słowa, które dla kogoś niezaznajomionego z Koniecznym, mogły brzmieć niczym sentencje czarnomagiczne.
Szum ruch, rzucane w powietrzu zaklęcia. Pytania, anegdotki, słowa, słowa, słowa. Nieprzyjemny głos profesora, kojarzący się Koniecznemu z rosnącą stertą pracy domowej, karnymi ćwiczeniami, wypełniał przestrzeń, kiedy Krokon usilnie starał się wstrzymać oddech i zlać z kamienną ścianą za swoimi plecami. Kiedy inni uczniowie tworzyli się, przekrzykując się w pomysłach na najlepsze oszołomienie przeciwnika i jego pokonanie, on próbował zniknąć.
Na nic się zdały wszystkie próby, nadal tam był, a kiedy profesor kazał im powtarzać słowa zaklęcia, czuł jak katastrofa zbliża się wielkimi krokami. Niepewnie, jąkając się i bełkocząc pod nosem powtarzał zaklęcie, jego słowa musiały niknąć w szumie innych, gdyż nauczyciel chętniej zwrócił uwagę nowej Puchoncę niż największej zakale własnego domu.
Kiedy pierwszy etap nauki był już za nimi, potrafili w miarę sprawnie wypowiedzieć zaklęcie, przyszła pora na gorszą część. Stojąc naprzeciwko ironicznie uśmiechniętego Ślizgona, Feliks zastanawiał się, czy aby na pewno pojawienie się w tym miejscu było najmądrzejszym pomysłem? Prawdopodobnie nie, ale jak będzie mówić w przyszłości pewne przysłowie – mądry Polak po szkodzie.
Wyciąga różdżkę, trzyma ją niepewnie, a dłoń mu drży, kiedy wśród ironicznych docinków, wyzywania go od wariatów, Krukon podnosi różdżkę i wykonując nią trójkąt, czuje jak pajęczyna zostaje z niej wypluta, co prawda, już po chwili zauważa, że porusza się ona w nie tą stronę co trzeba. Oblepiony białą mazią, wśród salw ślizgońskiego śmiechu, Konieczny stara się podnieść z nad poduszki.


Ostatnio zmieniony przez Feliks Konieczny dnia Sob 06 Paź 2018, 23:36, w całości zmieniany 1 raz
Huncwot
Huncwot

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 EmptySob 06 Paź 2018, 23:11

The member 'Feliks Konieczny' has done the following action : Dices roll


'k10' : 2
Sponsored content

Klasa Zaklęć - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 4 Empty

 

Klasa Zaklęć

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 13Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 11, 12, 13  Next

 Similar topics

-
» Poziomy zaklęć
» System zaklęć
» Opuszczona klasa
» Pusta klasa
» Klasa eliksirów

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
II piętro
-