Jeśli uda Ci się namówić popiersie Bezimiennego Goblina, aby się przesunęło, ujrzysz stare drzwi, które skrywają w sobie zagraconą klasę. Mnóstwo tu pudeł z popsutymi radiami, połamanymi krzesłami, miotłami itp. Jest tu ciemno przez rząd ułożonych na sobie jedno na drugim krzeseł i ławek. Cokolwiek tu robisz, mało masz miejsca żeby chociaż usiąść.
Jasmine Vane
Temat: Re: Opuszczona klasa Pon 21 Kwi 2014, 01:36
Jak się można było spodziewać, wzmianka o potencjalnych adoratorach - których nie okłamujmy się, panna Vane posiadała - wywołała burzę w ciele Ślizgona i okazała ukryte dotąd pokłady zazdrości. Jasmine o dziwo bardzo się to spodobało, ponieważ ta zaborczość i dzika chęć dominacji miała podtekst seksualny i choć dziewczyna nie patrzyła dzisiaj na Franza jak na obiekt swych frustracji, czuła do niego nieopisany pociąg, który tym razem miał też ujście nie tylko w fizyczności. Gdy Franz ją objął, dziewczyna poczuła się faktycznie jak własność i wróżyła marny los komuś, kto chociaż spojrzy na nią nieco milej niż powinien... to jednocześnie ekscytowało, ale i przerażało, bo podczas tych znamienitych utarczek wieczorową porą Jas poznała spektrum zdolności Franza.. a do czego był zdolny, jeśli faktycznie chciał mieć Jas na własność? Nie uszło jej uwadze zdanie, które wyszło z jego ust jeszcze przed samym tańcem.. Jego dźwięk wywołał obrót o 180 stopni w żołądku i umyśle. Takie deklaracje z jego ust? Nagły zawrót głowy zwaliła na piruety w tańcu, ale i tak, gdy tylko nadejdzie czas pożegnania, zdanie to jak mantra wryje się w jej mózg i zadba o kolejne, nieprzespane noce. Udało im się dotrzeć do zamku, lecz woda i tak spływała z nich strumieniami. Jasme wyjęła różdżkę i suszyła kałuże za ich plecami, aby przypadkiem ktoś nie odebrał tego jako drogi do uczniów, którzy postanowili randkować poza zamkiem i to w czasie godziny policyjnej. Musieli się nawet schować na chwilę w schowku do mioteł, gdyż jeden z aurorów patrolował właśnie piętro. Dopiero po kwadransie udało im się dostać do kolejnej, opuszczonej sali w murach Hogwartu. Najlepiej było gościć w takich ścianach, aby nie musieć się martwić o nieproszonych gości. W środku Jasmine starannie przekręciła klucz w zamku i odgarnęła z oczu ciemne kosmyki. Czuła zimno napływające do jej ciała. -Trzeba by tutaj zrobić trochę miejsca... -usilnie starała się, aby ton jej głosu nie drżał z zimna. Machnęła parę razy różdżką, aż spod sterty gratów ukazał się kominek i nieco zakurzony, puchaty dywan. Kolejne zaklęcie wzniosła w powietrze tumany kurzu z tkaniny, na co Jas zareagowała gwałtownym kichnięciem. Roztarła ramiona. -Czyń honory... bo trochę mi zimno.-zachęciła go gestem, wyznawała bowiem zasadę, że nie tylko kobieta ma za zadanie używać swego mózgu do rozwiązywania problemów... znowu kichnęła. Kurz i roztocza nie byli przyjaciółmi żadnego człowieka. Ona sama usiadła na dywanie i zaczęła sobie wykręcać wodę z włosów, któe wygladały teraz jak po spotkaniu z całą butelką specyfiku "Ulizana". W duchu Vane gratulowała sobie, że kolejne minuty, jak nie godziny zostały skradzione z całego worka czasu, jaki był im dzisiaj dany...
Franz Krueger
Temat: Re: Opuszczona klasa Wto 22 Kwi 2014, 00:16
Młody Krueger nawet nie śmiał wątpić w to, iż Jasmine posiada wielu adoratorów. Była piękną i inteligentną brunetką, więc wdzięku z pewnością nie można było jej odmówić. Może niektórych przerażał tylko jej chłodny charakter, bo wydawało się, że dziewczyna nie pozwala nikomu dostąpić jej kroku i wniknąć w głąb jej złotego serduszka. Franz dostrzegł od samego początku to, iż panna Vane zgrywa niedostępną i nie sądził, aby robiła to ze zwykłej przekory. Musiało stać za tym coś więcej, jakieś przykre wydarzenia z przeszłości, być może jakieś miłosne rozczarowanie, ale jakoś nie potrafił tego połączyć ze związkiem z Chiarą, o którym akurat wiedział i raczej nie słyszał nic o tym, że ten zakończył się w nieprzyjemnych okolicznościach. I mimo iż z jednej strony wolałby pewnie nie wiedzieć o dawnych relacjach Jasmine, które wyzwalały w nim ukryte pokłady zazdrości, tak niezwykle intrygowało go to jej zahamowanie przed zawiązywaniem głębszych więzi. Wracając jednak do rzeczywistości, kiedy dwójka młodych czarodziejów przechadzała się po błoniach, kierując się w stronę zamku, Niemiec objął swoją towarzyszkę. I bynajmniej wcale nie myślał wtedy o tym, jakoby Ślizgonka była jego własnością, chociaż prawda była taka, iż rzeczywiście marzył o tym, aby mieć ją na wyłączność, pragnął, aby była zawsze przy nim. To dziwne, bo na początku myślał tylko o fizycznych igraszkach, a teraz powoli tracił dla niej głowę i nie potrafił poradzić sobie z emocjami, które niemalże w pełni opanowały jego duszę i ciało. Franz odnosił wrażenie, jakby Jasmine była jedyną osobą, która potrafi go zrozumieć i która jest w stanie wesprzeć go swym ramieniem, rzecz jasna, ze wzajemnością, chociaż jednocześnie nie chciał jej mówić o swoich problemach, wolał udawać, że wszystko jest w porządku. Sama jej obecność działała na niego kojąco i była dla niego wystarczająca. Usiedli razem na puchatym dywanie, przed którym stał stary, zagracony kominek. Panna Vane uporządkowała za pomocą swojej różdżki pomieszczenie i rozpaliła ogień, nie tylko w kominku, ale i w sercu młodego Kruegera. Chłopak przytulił ją do siebie, czyniąc te honory, o których mówiła. Musiał rozgrzać jej zaziębione ciało, nawet jeśli to on tak naprawdę przeszedł przez całe błonia w samej marynarce. Od tego przecież byli mężczyźni, aby nie pozwolili swojej partnerce cierpieć nawet z powodu głupiego przeziębienia. Siedemnastolatek poczuł między nimi niezwykłą bliskość, taką, której nie doświadczył od dawna, nie licząc czasów, kiedy był dzieckiem i matka opiekowała się nim jeszcze, udając, że jest jej kochanym synkiem, a nie tylko materiałem na śmierciożercę. Później chłopak czuł się podobnie tylko w objęciach Vivienne, ale ich związek był niezwykle krótki, poza tym, Franz starał się o niej zapomnieć. Miał bowiem świadomość tego, że nie wróci. Towarzyszyć mu będzie do końca życia tylko poczucie winy, że nie zdołał jej uratować. Że zachował się jak kompletny dupek i idiota, poświęcając się ideałom, które wyznawali jego rodzice i fałszywi przyjaciele. Był zły z tego powodu, iż teraz wszystko, co przyjemne przypominało mu jednak o jego błędach, nie pozwalało spokojnie spać. - Dziękuję za wspaniały wieczór. Dawno nie spędziłem czasu w tak przyjemny sposób. – mruknął niezbyt głośno, uśmiechając się do Jasmine najbardziej czarująco jak tylko umiał. Nie kłamał. Ta dziewczyna dała mu dzisiaj tak wiele radości, szczególnie zważywszy na to, że ostatnimi czasy młody Krueger nie doświadczył w swoim życiu niczego miłego. Ta ich pierwsza randka była zatem dla niego czymś wyjątkowym, niemalże filmowym. Czuł się jak bohater jakiegoś romantycznego dramatu o szczęśliwym jednak zakończeniu. - A żeby umilić czas… bo jakoś nie mam ochoty odprowadzać Cię jeszcze do dormitorium… może w coś zagramy? Ja wiem? 5 pytań? Na każde trzeba szczerze odpowiedzieć. Bez żadnego kombinowania. – zaproponował zaraz, może trochę bez sensu, ale nie wiedział, jak inaczej urozmaicić ich wieczór. Poza tym, w głębi duszy, chciał się jednak dowiedzieć o tej brunetce czegoś więcej, a wydawało mu się, że zadręczanie jej pytaniami bez żadnego uzasadnienia nie będzie dobrym pomysłem. Tak samo, choć dziwnie to zabrzmi, mimo iż niemal cały czas myślał o jej nagim ciele, nie chciał marnować wieczoru na fizyczne igraszki. Stwierdził, że należało pielęgnować i to uczucie, które zaczynało ich łączyć, a nie tylko zwykłą chemię, która któregoś dnia mogła po prostu zniknąć.
Jasmine Vane
Temat: Re: Opuszczona klasa Wto 22 Kwi 2014, 00:50
Nie mylił się ten, który widział w Jasmine przeżycia z odległych lat, które tak a nie inaczej ukształtowały jej chłodny charakter. Każde próby ukazywania tej drugiej strony medalu powodowały, że traciła na tym dwukroć. Każda kolejne podejście przychodziło jej coraz trudniej. Bała się, chociaż niepodobne słyszeć, aby strach potrafił oddziaływać na kogoś takiego jak ona. Sztuka przybierania masek weszła w jej krew tak mocno, że czasem sama gubiła się w tym, które z odbić w lustrze było prawdziwe. Wszystko to, co działo się dzisiejszego wieczora było dla Jas jak z bajki... jak z nierealnego snu, który każdy dziewczynka miała w wieku lat jedenastu, dwunastu... kiedy wierzyła, że życie może być bajką, ona sama będzie mieszkała w wysokiej wieży, a wybawi ją rycerz na jednorożcu... piękne, ale nierealne. Kiedy więc Franz przytulił ją na dywanie, poczuła się jak w objęciach.. ojca. Kochała oboje rodziców, ale to ojciec chuchał na nią i dmuchał, była jego oczkiem w głowie, którego strzegł pilniej niż przepisów na eliksiry, przekazywanych w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Czuła to bezpieczeństwo i spokój, którego przecież tak jej brakowało... tyle, że przytulał ją Krueger, a wobec nieco jej uczucia jeszcze nie do końca były jej znane.. czy też po prostu uporządkowane. Chcieć, ale się bać.. móc, ale nie mieć siły.. któż zrozumie pokrętną logikę kobiet, jeśli chodziło o delikatną jak kryształ sferę uczuć? Milczenie okazywało się prawdziwym złotem, kiedy Jasmine wdychając zapach perfum chłopaka pomieszanym z aromatem deszczu, który ich zastał, spoglądała na trzaskający płomień. Gdyby tylko płomień ten był tak samo widoczny jak ten w sercu Jasmine... który chciał za wszelką cenę roztopić lodowe okowy. -Nie ma za co. Nic specjalnego nie zrobiłam. -uśmiechnęła się pod nosem słysząc podziękowania. Faktycznie, nic nie zrobiła. Jedynie co, to nie dała ciała podczas tańca, ale o to było by ciężko, patrząc na to, że od małego uczono ją zachowania na salonach... a wspomnienie Balu Debiutantek, który czekał każdą dziedziczkę znamienitego rodu był dla niej nużącym wspomnieniem. Propozycja... gry zaintrygowała Jasmine, ale jednocześnie nieco zlękła. W tym tkwił cały problem - ciekawość, by dowiedzieć się o kimś jak najwięcej, ale zarazem nie zdradzać nic o sobie... jednak coś za coś. Po chwili rozważania wszystkich za i przeciw, Vane podniosła głowę by spojrzeć chłopakowi w oczy. -Dobrze... pod dwoma warunkami -zastrzegła szeptem. -Spędzimy tutaj całą noc.. a drugi.... -smagnęła różdżką, a przed nią zmaterializowała się butelka whiskey z jej dormitorium. -...język szybciej się rozwiąże co niektórym. -mruknęła, poprawiając płaszcz tak, aby jedna jego część okalała i ramiona Franza. Wzięła głęboki wdech. -Zaczynaj, może mnie natchnie na moje pytanie. -rzuciła, rozgrzewając zaczerwienione dłonie.
Franz Krueger
Temat: Re: Opuszczona klasa Wto 22 Kwi 2014, 01:15
Każdy miał jakieś słabości, dlatego nawet taka silna osobowość, którą mogła poszczycić się panna Vane, musiała im ulec. Zresztą, przeszłość, jak bardzo nie starało się o niej zapomnieć, zawsze oddziaływała na człowieka, często w destrukcyjny sposób, nie pozwalając mu brnąć naprzód i odrzucić dawne urazy i przykre wspomnienia na bok. Jasmine miała zatem moralne prawo do tego, aby obawiać się zawiązywania poważniejszych związków, miała także prawo do tego, aby skutecznie chronić swoją prywatną sferę uczuć, przywdziewając przy tym przeróżne maski. Szkoda tylko, że ofiarą jednej z nich, tej pełnej nienawiści, stał się sam niemiecki czarodziej. Chociaż, może nic w świecie nie dzieje się przez przyczyny. Może, gdyby tak początkowa niechęć, nie próbowaliby dążyć dalej do tego, by poznać się bliżej. Nikt nie mógł udzielić odpowiedzi na to pytanie. Franz jednak nie operował tak zręcznie teatralnymi maskami, jak sama Ślizgonka ze słynnego rodu eliksirowarów. W jego życiu maski były tylko dwie – ta, którą chłopak posługiwał się na zewnątrz, zgrywając mniej uczuciowego i wrażliwego, niżeli był naprawdę i ta druga, zarezerwowana tylko dla niego i najbliższej mu osoby. Nie potrafił nazwać tymi osobami chociażby swoich rodziców, przed którymi także musiał udawać, że jest kimś innym. Nigdy nie zaznał ciepła rodzinnego domu, nigdy nie był także oczkiem w głowie matki czy ojca. Był tylko materiałem, z którego należy stworzyć maszynę do zabijania. Z jednej strony chłopak nienawidził więc swojego rodu za to, iż wybrał mu taki los, a z drugiej, nie potrafił się całkowicie od niego odciąć, bo jednak właśnie przez nich został wychowany. Młody Krueger zatem, chociaż starał się do tego nie przyznawać, bał się. Bał się przyszłości, bał się tego, co stanie się z nim, czy kiedykolwiek będzie w stanie dzielić z kimś chwile radości i czy będzie gotów nadal żyć w porozumieniu ze swoją rodziną. Bał się zarówno swej roli jako przyszłego śmierciożercy, jak i ewentualnej próby buntu przed pisaną mu funkcją. A przede wszystkim, bał się pokochać, bo zdawał sobie sprawę, że jego miłość może nie przetrwać kolejnej próby, którą postanowi zgotować mu Voldemort. Dlatego też, mimo że potrzebował w swoim życiu kobiety, takiej, której naprawdę będzie na nim zależało, nie był pewien czy miłość jest mu pisana. Bowiem czy sytuacja z Vivienne nie powinna go już nauczyć, że jego nazwisko nijak nie łączy się z pozytywnymi emocjami? Był skażony spuścizną swoich ojców, która i tak któregoś dnia go dopadnie. Te wszystkie chwile spędzone z Gryfonką, a tez z Jasmine, były tak piękne i przyjemne, a jednak nadal sprawiały ból, przypominając Franzowi o tym, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie próbował zniszczyć jego samego i wszystko to, co dotąd zdążył zbudować. Nie odpowiedział już nic na komentarz panny Vane. Zamyślony, nadal rozpamiętywał to, co powinien od razu pozostawić gdzieś za sobą. Brunetka, którą w tej chwili obejmował, wydawała mu się tak bliska, jego bratnia dusza, którą los skrywał przed nim tak długo. Siedemnastolatek chciał ją chronić, a jednak nie potrafił dać sobie z nią spokoju, tak samo jak stało się to w przypadku Vivienne. Poza tym, okazało się, że nawet zerwanie kontaktów z jego dawną lubą nie rozwiązywało sprawy. Franz nadal pozostawał bezsilny, nie był w stanie bronić tego, co w jego życiu było dla niego najważniejsze. Tym razem jednak zdobył tę siłę, tę pewność siebie, dzięki której wiedział, że nie pozwoli, aby to samo wydarzyło się w związku z Jasmine. Choćby miał zginąć, będzie walczył jak lew, zachowa się zgodnie z tym, co podpowiadało mu serce. - Nie mógłbym nie przystać na takie warunki. – odparł dopiero po długiej chwili milczenia, mając nadzieję, że chociaż przywołana przez jego towarzyszkę whiskey zdoła go odciągnąć od myśli o przeszłości i o tym, czy historia się nie powtórzy. Chłopak zauważył jednak samą butelkę, toteż wyciągnął różdżkę, którą machnął delikatnie, po czym obok butelki Ognistej pojawiły się dwie szklaneczki. Krueger poczynił męskie honory, polewając do obu szklanek szlachetny trunek, jedną z nich oczywiście od razu podał do rąk dziewczynie. Sam upił sporego łyka, zastanawiając się, co dalej. - Co o mnie myślisz? Naprawdę mnie nienawidzisz? – zadał swoje pierwsze pytanie, które najpewniej nie należało do zbyt wymyślnych. Poza tym, sformułował je też w niezbyt fortunny sposób, ale musiał to przyznać, że uroda brunetki odbierała mu mowę, a składanie sensownych zdań przychodziło dość ciężko.
Jasmine Vane
Temat: Re: Opuszczona klasa Wto 22 Kwi 2014, 01:57
Sama Jasmine miała wiele czarnych kart w swej historii, a dwóch najpewniej nie chciała wcale odsłaniać. Jedną z nich był Wyatt, przed którym odważyła się czuć, a nie myśleć. Mimo przeciwności losu oraz innych tego typu odważyła się na taki, a nie inny krok, który przysporzył jej więcej kłopotów niż przyjemności.. ale była szczęśliwa. Była, ponieważ wraz z biegiem dni, wszystko zaczęło się chrzanić. Począwszy od wilkołactwa chłopaka... na samobójstwu kończąc. Jakie było zdziwienie Jasmine, gdy tego samego dnia czekała na niego w lochach, a Gruby Mnich płacząc roznosił wieści po zamku. Nie mogła w to uwierzyć, bo skoro planował się zabić, nie umawiał by się z nią na wieczór.. widocznie mógł. Jak sama śmierć była dosyć traumatyczna.. tak opinia publiczna wcale w tym nie pomogła. Dosyć gęsto rozpisywano się, że głównym powodem jego decyzji była sama Jasmine... bo niemożliwe było, aby dziewczyna ze znamienitego rodu,w dodatku Ślizgonka żywiła prawdziwe uczucia do zwykłego Puchona. Dlatego zmuszona była opuścić Hogwart na jakiś czas, by chociaż trochę podreperować swój stan. To było jedno z tych wspomnień, których Jasme się bała i coś czuła, że będzie musiała o tym mówić. Inne wspomnienie, które wolała aby zostało w przeszłości już na zawsze to było.. pewne wydarzenie na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, które nawet teraz wywoływało u niej dreszcze. Mogła to zganić na zimno od przemoczonych ubrań. Odebrała od Franza szklankę i pociagnęłą zdrowy łyk. Potrzebowała odwagi, skoro chciała postawić wszystko na jedną kartę. I postawić na szczerość,a z tym nie powinno być problemów... Jak bardzo się pomyliła. Pierwsze pytanie, które dzisiaj padło, ale teraz wymagało szczerej odpowiedzi. Jasme zamrugała nieco speszona oczami i pociagnęła kolejny łyk alkoholu. Musiała pozbierać wszystkie myśli i odpowiedzi, jakie były teraz w jej głowie. -Trudne pytanie... ale trzeba być fair. -kolejny łyk na odwagę. Wzięła głębszy oddech. -Myślę, że jesteś dla mnie sporą zagadką. Sam chyba zauważyłeś, że nasza relacja.. uległa diametralnej zmianie. -zaczęła, bawiąc się szklanką przy ustach. -Jesteś niezwykły.. masz w sobie wiele, niespotykanych talentów.. w życiu bym się nie spodziewała, że ktoś taki jak Ty może być aż tak.. wrażliwy na sztukę. -przemieszała napój w szklance. -Myślę także, że pierwsze wrażenie czasem może być mylne... bo przestałam Cię nienawidzić. -zakończyła kulawo i odczuła, że jej serce bije od nadmiaru szczerości. Spojrzała na Franza. -Dlaczego ja? -teraz była jej kolej na pytanie. Po chwili uznałą, że należy je uściślić.-Co takiego we mnie spowodowało, że nagle.. postanowiłeś zaprosić mnie na prawdziwą randkę?
Franz Krueger
Temat: Re: Opuszczona klasa Sro 23 Kwi 2014, 00:20
Każdy miał takie wspomnienia, o których najchętniej by nie pamiętał, a przynajmniej, które nie chciał, by ujrzały światło dzienne. Taka ciemna strona duszy, której nie pokazywało się nikomu, nawet swoim najbliższym. Sekrety niektórych nie umywały się jednak do tych, które należały do innych ludzi. Jasmine i Franz byli z pewnością tymi, którzy w wyjątkowo brutalny sposób byli doświadczeni przez los, jednak młody Krueger dodatkowo obwiniał się za to, co się stało. Nie zdołał zachować się zgodnie ze swoim sumieniem, okazał się parszywym tchórzem, podporządkowanym rozkazom swojego ojca i tego, którego większość społeczeństwa czarodziejów imienia bało się wymówić. Nikt nie kazał jednak tej dwójce młodych Ślizgonów powiedzieć nagle wszystkiego o swoim życiu. Ta niewinna gra miała jedynie pozwolić im lepiej się poznać. Przecież niektóre fakty można było zataić, innymi słowy, oboje wymagali od siebie szczerych odpowiedzi, ale niewątpliwie każde z nich liczyło się z tym, że część z nich będzie lakoniczna. Coś za coś. Być może w pewnym sensie było to właśnie postawienie wszystkiego na jedną kartę, ale niemiecki czarodziej chyba był gotowy chociaż w jakiejś części się otworzyć, byleby dowiedzieć się więcej o brunetce, która niezwykle zaintrygowała go swoją osobą. Przełknął zatem łyka Ognistej, niejako ciesząc się z tego, iż to on miał jako pierwszy zadać pytanie. Dzięki temu mógł się psychicznie przygotować do odpowiedzi na to, które miało niedługo paść z ust jego towarzyszki. Nadal ją obejmował, jednak w jednej dłoni trzymał szklankę ze szlachetnym trunkiem, który miał im ułatwić rozmowę. W końcu każdy wiedział, że jakoś swobodniej było mówić o tym, co ważne, wspomagając się procentowym napojem. Chłopak zadał może i dość trywialne, bezmyślne pytanie, ale wolał nie zaczynać od takich, które wymagałyby od Jasmine ujawniania najskrytszych sfer jej życia. Nie znaczyło to oczywiście, iż w ogóle nie chciał zadać trudniejszych pytań. Słowa, które dobiegły do uszu siedemnastolatka okazały się nawet całkiem miłe i miały o wiele bardziej pozytywny wydźwięk, niżeli sam młody Krueger mógłby się na początku spodziewać. Ponadto, nie przewidywał nawet, że panna Vane będzie na tyle szczera. Myślał raczej, że będzie kombinowała, aby w jakiś sposób, uniknąć komentarza na temat jego osoby. - Ktoś taki jak ja? To nie zabrzmiało dobrze, ale myślę, że mogę Cię jeszcze wiele razy zaskoczyć. Nie jestem taki, jakim mnie malują. – odparł po chwili namysłu, bo w steku komplementów to właśnie te słowa wryły się w jego pamięć, bo jako jedyne pozostawały nadal w związku z tym negatywnym wrażeniem, które najwyraźniej na początku Franz wywarł na tej pięknej dziewczynie. Pragnął je teraz zamazać, spróbować przekonać ją do tego, że pozory mylą. Zresztą, chyba już w jakimś stopniu mu się to udało, skoro Jasmine sama przyznała się do tego, że pomyliła się, co do jego osoby. Nie zastanawiał się jednak nad tym dłużej, ponieważ z ust brunetki wypłynęło pytanie skierowane tym razem do niego. Chociaż inne, właściwie podobne było w tym, iż panna Vane również chciała się dowiedzieć, kim jest w jego oczach. - Sam nie wiem. Mimo że prawie w ogóle Cię nie znam, wydaje mi się, że łączy nas jakaś nić porozumienia i że mamy ze sobą więcej wspólnego, niż myślałem na początku. Zaprosiłem Cię, bo wydaje mi się, że jesteś mi bliska… a poza tym, tak pięknej i inteligentnej dziewczyny można w Hogwarcie szukać ze świecą. – rozpoczął swą wypowiedź dość poważnie, dlatego postanowił ostatecznie rzucić jakimś żartem na temat jej urody, która rzeczywiście potrafiła wprawić mężczyzn w osłupienie, ale w porównaniu z pierwszymi słowami brzmiała dość płytko i taki był cel. W końcu wygląd miał tutaj najmniejsze znaczenie, był jedynie przyjemnym dodatkiem. - To teraz ja… myślisz, że jesteś w stanie kogoś pokochać, nie myśląc o przeszłości? – zapytał dość tajemniczo, choć początkowo miał zamiar zahaczyć o temat związku Jasmine z Chiarą. Miał jednak nadzieję, że dziewczyna sama co niego opowie mu o tym, co było. Nawet, jeżeli jej wspomnienia na zewnątrz miały przybrać jedynie postać półsłówek.
Jasmine Vane
Temat: Re: Opuszczona klasa Sro 23 Kwi 2014, 01:27
Obecność alkoholu była istnym zbawieniem, gdyż Jasmine ciężko by było wyrzucić z siebie te słowa, które nigdy by nie padły w świetle dnia i podczas normalnych rozmów na korytarzu... a o ile pamięć nie zawodziła, wedle wszystkich uczniów w szkole Franz i Jas byli najbardziej nienawidzącą się parą w szkole i nic nie robili, aby pozbyć się tego mylnego wrażenia. Poza tym, czy Jas chciała rozgłosu? Chciała, aby wszyscy obserwowali jej kontakty z kimś, wobec kogo nie była jeszcze pewna? Nie wiedziała czego chce, a co dopiero ujawnić to wszem i wobec... jeszcze nie wiedziała, co przyniesie jej nie ta, ale kolejna noc oraz poranek. Nie wiedziała i nie przeczuwała, rozmarzona przez atmosferę spotkania. Po swojej dosyć zawiłej odpowiedzi wzięła zbawczy łyk whiskey i spojrzała na Franza, chcąc poznać jego reakcję na te lakoniczne stwierdzenia. Ulżyło jej, gdy przyjął to z niejakim rozbawieniem. Czyli nie zrobiła z siebie idiotki. -Mogę Cię kiedyś namalować, całkiem nieźle mi to wychodzi. Zobaczymy, jakie ja mam wyobrażenie o Tobie. -rzuciła mimochodem, podchwytując zdanie o malowaniu. Faktycznie, nie najgorzej szła jej ta sztuka, niedawno nawet wysłała Chiarze jej własny portret z racji urodzin. Wyczekiwanie na odpowiedź opłaciło się, gdyż do Jas powoli spływały słowa Franza. Uśmiechała się lekko, słysząc jego tłumaczenia i wnioski. Bawiła się szklanką na puchatym dywanie. -Nić porozumienia... coś nas łączy... ciekawe wnioski, panie Krueger. -zauważyła nieco rozbawiona. O tak, łączyło ich coraz wiecej, chociaż sami nie byli tego świadomi..na ostatni komplement wywróciła oczami i cieszyła się z pół mroku, by nie zdradzać swoich reakcji na skórze policzków. -Lizus z Ciebie Franz. Jest dużo ładnych dziewcząt w szkole. -skwitowała to krótko, ale była mile połechtana jego komplementem. Dolała sobie alkoholu akurat, gdy padło kolejne pytanie. Z wrażenie butelka wypadła z jej dłoni, ale w ostatniej chwili postawiła ją na podłodze. Nie spodziewała się aż tak prywatnego pytania. Poczuła jeszcze gorszy mętlik w głowie. Oblizała spierzchnięte usta od wewnątrz. Wcale w jej głowie nie zawitała Chiara.. to znaczy zawitała, ale do niej nie miała żadnego żalu. Pojawił się Wyatt, a ręka trzymająca szklankę zadrżała gwałtownie. Nie sądziła, że to wspomnienie, wywołane przez kogoś tak mocno w nią uderzy. Wszystkie jej dotychczasowe maski odleciały w cztery strony świata. -Nie wiem.. -odpowiedziała cicho, spuszczając wzrok. -Nie jest łatwo odważyć się do miłości, kiedy ostatnia z nich.. sprawiła mi tyle bólu. -dopowiedziała. Musiała jakoś ubrać w słowa to, co chciała by Franz usłyszał. Zapadła parominutowa cisza. W końcu zabrała głos. -Chłopak, którego kochałam do szaleństwa zabił się niecały rok temu. Pokazał tym, że nic dla niego nie znaczyłam.. bo nie pomyślał, jak strasznie mnie to zaboli... albo właśnie myślał.. myślisz, że po czymś takim łatwo odważyć się do kolejnego takiego kroku? -podniosła głowę, ale jej twarz wyrażała niesamowity ból. Zagryzła wargę i wypiła całą whiskey do dna ze swojej szklanki. Odetchnęła nieco uspokojona. -Chciałabym. Mam nadzieję, że jeszcze mnie to spotka. -zakończyła odpowiedź na swoje pytanie. Musiałą teraz uspokoić swoje rozszalałe myśli... by zadać jemu pytanie. Musiała byś silna i nieczuła przy kolejnych pytaniach, bo nie taki wizerunek Vane sobie wykreowała. -Do jakich poświęceń byłbyś zdolny dla najważniejszej osoby w Twoim życiu? Był już ktoś taki w Twoim życiu? -zapytała, patrząc tęskno w ogień. Ten trawił wszystko do cna... nawet zmartwienia.
Franz Krueger
Temat: Re: Opuszczona klasa Pią 25 Kwi 2014, 01:40
Obecność alkoholu zawsze była zbawieniem. No, może nie licząc sytuacji zwanych syndromem dnia następnego, jednak wieczór zakrapiany procentowymi trunkami zwykle jednak wiązał się raczej z przyjemnościami. Inną sprawą było to, że czasami za mocno rozwiązywał się język, ale chyba właśnie o to tej dwójce w tym momencie chodziło. Oboje raczej nie mówili wiele o sobie, ale oboje chcieli się dowiedzieć czegoś o drugiej stronie. A żeby coś dostać, musieli także dać coś w zamian. Niestety, takie były zasady, a gra stanowiła jedynie niejaką przykrywkę dla zaspokojenia ciekawości młodych czarodziejów. Franz nie wątpił w to, że wielu rzeczy, które Jasmine powiedziała mu w opuszczonej sali, dziewczyna nie wyjawiłaby nikomu innemu, chociaż może i lepiej, że nie wiedział też, iż panna Vane nadal nie jest gotowa na ujawnienie światu tego, że ich relacje uległy zmianie o sto osiemdziesiąt stopni. Nie miał świadomości tego, że Ślizgonka nadal chciała zgrywać pełną nienawiści do niego zimną sukę. Trochę smutne i nieco dziwne podejście, biorąc pod uwagę to, iż sama stwierdziła, że pomyliła się co do niego w początkowej ocenie, a pierwsze wrażenie, jakie na niej wywołał było mylne. - Może lepiej nie. Obawiałbym się o to, co zobaczę. – odpowiedział żartem na jej komentarz a propos malunku. Prawdę powiedziawszy, nie zdawał sobie sprawy z tego, że również Jasmine może poszczycić się artystyczną duszą i talentem. Mimo że nie była to muzyka i tego rodzaju sztuki chłopak nie rozumiał, tak szanował ją. W końcu artyści myśleli inaczej, w dość pokrętny sposób, i być może dlatego właśnie, ta dwójka Ślizgonów odnalazła nić porozumienia. Oboje byli wrażliwi, bo inaczej nie mogliby tworzyć swoich dzieł. A wrażliwość zbliżała do siebie ludzi. - Nie jestem lizusem. Gdybym był, oczekiwałbym czegoś w zamian za tego typu komplementy. Poza tym, mówię szczerą prawdę. – mruknął zaraz, udając obrażonego rzuconą w jego stronę obelgą. Akurat Kruegerowi daleko było do lizusa, no, może dziewczęta raczył czasami miłymi słowami, ale nie określiłby siebie samego takim mianem. Po prostu był uprzejmym i czarującym chłopakiem, ot co. Zresztą, nie każdej kobiecie od razu prawił miliony komplementów. Może i był bawidamkiem, ale pozostawałby przy tym sobą i był szczery w tym, co robił. - Przepraszam. Nie wiedziałem. To znaczy, dopiero teraz skojarzyłem fakty… - próbował się tłumaczyć, kiedy okazało się, że zadał brunetce dosyć niefortunne pytanie. Dopiero w tej chwili przed jego oczami pojawiły się slogany czarodziejskich gazet mówiące o samobójstwie jakiegoś Puchona, którego zbyt dobrze nie znał. Nie lubił rozdrapywać ran, toteż czuł się dość dziwnie z tym, że przypadkiem wrócił do aż tak drastycznych wspomnień z życia panny Vane. Ale czy nie powinien się spodziewać właśnie tego, pytając o wydarzenia z przeszłości? Przecież sam przypuszczał, że w życiu Jasmine musiało stać się coś strasznego, skoro tak skrzętnie unikała zawiązywania głębszych relacji. Nie sądził jednak, że za tym wszystkim będzie stała śmierć jej byłego partnera. I to jeszcze tak tragiczna, bo czy można wyobrazić sobie śmierć bardziej tragiczną od samobójstwa? - Myślę, że nie, ale nie można zmarnować reszty życia i tkwić w przeszłości. – odpowiedział na jej pytanie, chociaż wydawało się, że było ono retoryczne. Nie mógł jednak pozostawić go bez echa, skoro sam czuł się podobnie. Może i jego była dziewczyna nie popełniła samobójstwa, ale zginęła na jego oczach. Nic zatem dziwnego, że i Franz obawiał się o swoją przyszłość i przede wszystkim o swoje przyszłe związki z kobietami. Trzeba było jednak iść naprzód, pozwolić sobie zapomnieć o tym, co było, nawet jeżeli było to piekielnie trudne i bolesne. Siedemnastolatek zamilknął zaraz, bo kolejne pytanie Jasmine zaskoczyło go jeszcze bardziej. Czasami naprawdę miał wrażenie, że ma do czynienia z zaawansowaną legilimentką. Trafiała swoimi pytaniami w samo sedno, a on, nie mógł w pełni się otworzyć. Musiał odpowiadać półsłówkami, byleby tylko nie skłamać. Nie chciał bowiem, aby ich cała znajomość opierała się na oszczerstwach. - Była jedna, ale myślę, że wtedy nie byłem jeszcze gotowy na wielką miłość. Zawaliłem sprawę, żałuję, ale nie ma to już większego znaczenia, bo czasu cofnąć nie mogę. Przynajmniej teraz wiem, że gotów byłbym do wszelkich poświęceń. Bez żadnego wyjątku. – odparł po dłuższej chwili namysłu. Krótko, bo nie mógł zdradzić swojej towarzyszce żadnych szczegółów. Śmierć Vivienne musiała zostać owiana tajemnicą. Wiedział o niej tylko Voldemort, Craith i młody Krueger, który już teraz wiedział, że nigdy nie wybaczy sobie swojej obecności w zamku śmierciożerców, a przede wszystkich swojego zachowania, które kłóciło się z jego ludzkimi odruchami. - Co jest dla Ciebie ważniejsze? Sama Ty czy rodzina? Byłabyś gotowa podporządkować się rodzinie dla dobra swojego rodu czy nadal kroczyłabyś własną ścieżką? – zadał pytanie dość pokrętnie, bo i wolał jak najszybciej zmienić temat dotyczący poświęceń dla swojej partnerki, a tak bardzo przypominający mu o śmierci Gryfonki. Nie spojrzał jednak nawet na ogień płonący w kominku, obserwował cały ten czas twarz Jasmine i to jak zmienia się jej mimika, która także wiele mogła powiedzieć o człowieku. Czasem nawet więcej, niżeli słowa.
Jasmine Vane
Temat: Re: Opuszczona klasa Nie 27 Kwi 2014, 01:08
Obruszyła się nieco o ten komentarz odnośnie jej talentu plastycznego.. ostatnio sporo rysowała, głównie ludzi. Niekoniecznie takich, których znała, podłapywała ich dziwne pozy czy sytuacje i szkicowała na kawałku pergaminu węglem albo połamanym piórem. Nie była skromna, więc wydawało jej się, że naszkicowanie Franza nie było by aż takim wyzwaniem jak wydawało się chłopakowi. Powoli bursztynowy płyn zaczynał działać na ciało Jasmine, więc musiała się pewniej oprzeć o tors Ślizgona. Poza tym dosyć intensywnie zainteresowała się jego bliskością. Byli gdzieś za połową gry, więc nie mogła ziścić swoich pragnień w takim stopniu, jak by chciała, więc pozwoliła sobie na masowanie podudzia Franza niekontrolowanym gestem dłoni. Subtelnie, ale znacząco. Roześmiała się cicho, kiedy Franz oburzył się o oskarżenie o lizustwo. -Oh nie irytuj się... doceniam szczerość, tylko czasem nie przyjmuję jej do wiadomości.. wiesz, ta kobieca, przekorna natura.. -wzruszyła ramionami. Wdychała zapach perfum ich dwojga, pomieszanego z whiskey, której nie omieszkała znowu skosztować. Który to już był drink? Nie liczyła, ale poziom napoju w butelce drastycznie się obniżał. Wspomnienia o Wyacie nie należały do najprzyjemniejszych, ale faktycznie zdawało się potwierdzać powiedzenie, że czas leczy rany. Dzięki odpowiednim eliksirom nie miała o nim snów ani wspomnienia nie wracały, jeśli tylko ktoś o niego nie zapytał. Jasmine pokręciła głową, cicho wzdychając. -Nie masz za co przepraszać. Stało się i tyle. Czasami tylko miewałam wrażenie, że to była moja wina.. no ale już nieważne. -machnęła ręką, jakby chcąc odgonić od siebie nie tylko te myśli, ale i całe wspomnienie Puchona. Dał jej tak wiele.. ale i zabrał. Nie mogła ciągle zatracać się w przeszłości, bo ta nigdy nie wróci. Skinęła głową, biorąc spory łyk alkoholu. Samotna kropelka zdawała się ulecieć z jej warg, ale zaraz zgarnęła ją opuszkiem kciuka. Opierając się o tors Franza, popijając alkohol i mając przed oczami buchający od płomieni kominek, czuła się niezwykle zrelaksowana. Jakby w innym świecie... Pijana? Może lekko wstawiona. W milczeniu wysłuchała odpowiedzi Franza, bo wydawało się, że tym razem to ona trafiła z pytaniem w najczulsze fragmenty duszy szatyna. Zaraz zaczęła się zastanawiać o którą dziewczynę mogło chodzić i teraz pluła sobie w brodę, ze nie interesowała się nigdy życiem Ślizgona... ale w sumie.. kto by kiedykolwiek uwierzył w to, że za parę miesiecy będą siedzieć przed jednym kominkiem i mówili sobie o rzeczach, o których nie mówili nikomu... Pytanie o ród wcale nie było trudnym pytaniem. Jas zmarszczyła nosek, jak zawsze robiła w chwili zamyślenia. -Nigdy nikt mnie nie przymuszał do robienia czegoś dla dobra rodu. Co prawda pewno oburzono by się, gdybym nie wstąpiła do Stowarzyszenia Eliksirowarów, ale ja po prostu lubię eliksiry... no chyba.. że dziadek. Dziadek i jego pokrętne zasady, bym znała etykietę, umiała tańczyć.. i od czasu do czasu przysługiwała się jego interesom. -znowu chwila zastanowienia, aby pomiędzy chaosem myśli wyłuskać te na temat. -Nie.. byłabym sobą. Gdyby mi rozkazano poślubić kogoś z rozsądku dla dobra rodu, odmówiłabym. Nikt nie ma prawa mi dyktować, co mam robić. To jest moje życie i wszystko co robię, robię w nim dla siebie. Chcę je przeżyć tak, jak sobie zażyczę. -odpowiedziała hardo. Widać było po tej wypowiedzi, że ma silny charakter i jest niezwykle uparta. Jasmine przesunęła dłoń nieco wyżej na jego nodze, nieprzypadkiem zahaczając o krocze i lądując nią na brzuchu. -Jakie masz marzenie? -zapytała cicho. Zdawało się to pytanie bardzo proste, składało się tylko z trzech słów.. a czekając na odpowiedź, Jas postanowiła muskać ustami szyję chłopaka. Chciała.. go rozproszyć. Chciała mieć radość z tego, jak się plącze w kolejnych słowach, bo ona obdarowuje jego szyję oraz ucho delikatnymi pocałunkami, które były tak samo niewinne jak sama Jasmine. Whiskey zawsze ja rozluźniała..
Franz Krueger
Temat: Re: Opuszczona klasa Nie 27 Kwi 2014, 01:39
Jasmine niewątpliwie błędnie zrozumiała jego komentarz na temat jej talentu malarskiego. Chłopak przecież nigdy nie widział żadnego z jej dzieł, więc nie mógł ocenić jej twórczości. Poza tym, gdyby miał zrobić to w ciemno, stwierdziłby, że na pewno jej malunki są arcydziełami. I bynajmniej nie dlatego, że był lizusem, jak to powiedziała jego towarzyszka. Po prostu, nie sądził, aby panna Vane chwaliła się czymkolwiek, jeżeli nie umiałaby tego robić naprawdę dobrze. Jego słowa tyczyły się raczej samego jego wizerunku, którego chyba Krueger nie chciałby ujrzeć w formie wyobrażeń brunetki. Sam nie wiedział dlaczego, ale może obawiał się tego, w jaki sposób widzi go ta dziewczyna, mimo że przecież sama przyznała się do tego, że pomyliła się co do jego osoby. Miał jednak nadzieję, że kiedy ujrzy płótna, które wyszły spod palców Ślizgonki, która tak ogromnie zaintrygowała go swoją osobą. Niezależnie od tego, czy obrazy miałyby przedstawiać ludzi, pejzaże czy abstrakcyjne połączenia kolorów zrozumiałe jedynie dla kogoś o malarskiej duszy, którą Franz z pewnością nie mógł się poszczycić. Nie próbował oszukiwać świata. Sam nie potrafił narysować prostej kreski, a sztuka malarska pozostawiała przed nim wiele tajemnic. Nie znał się na niej kompletnie, chociaż gdyby tylko zobaczył starania Jasmine, na pewno by je docenił. W końcu artyści, nieważne jakiego gatunku, powinni trzymać się razem. I mimo że jego serce owładnięte było przez muzykę, otwarty był na nowe doznania. - Tego chyba nigdy nie zrozumiem. Niestety. – odparł na pokrętne tłumaczenia panny Vane, które miały niby oddać skomplikowaną naturę kobiet. Na tyle skomplikowaną, że siedemnastolatek rzeczywiście nie pojął, co też jego rozmówczyni miała na myśli. Postanowił jednak nie drążyć tematu, skoro nie urodził się kobietą i i tak pewne kwestie pozostawały poza granicami jego wyobraźni. Zresztą, Jasmine skutecznie odciągała go od myśli na jakikolwiek temat, gładząc dłonią jego podudzie. Sam położył rękę jej dłoni, obejmując przy tym dziewczyną nieco mocniej, przytulając ją do siebie. To poczucie bliskości było niezwykle przyjemne, tak odmienne od wszystkich nieprzyjemności, które potencjalnemu śmierciożercy towarzyszyły na każdym kroku. - To na pewno nie Twoja wina. Poza tym, nie powinnaś obwiniać się o coś, co już było. Lepiej myśleć pozytywnie o przyszłości. – jakież mądre słowa wypłynęły z ust niemieckiego czarodzieja. Szkoda tylko, że sam się do nich nie stosował. Przecież tak samo obwiniał się o śmierć Vivienne, chociaż w jego przypadku istniały chyba wystarczające przesłanki do tego, aby rzeczywiście określić go mianem winnego. Nawet, jeżeli nie był w stanie uratować swojej lubej, nie powinien działać przeciwko swojemu sumieniu, nie powinien był odbierać jej nadziei, która jako jedyna pozostała jej na krótko przed śmiercią. Wsłuchiwał się uważnie w dość długą i wyczerpującą odpowiedź, której Jasmine udzieliła mu na kolejne pytanie. Czuł płynący w żyłach procentowy trunek, jednak nie mógł nadal określić samego siebie mianem wstawionego. Miał dosyć mocną głowę, więc taka ilość whiskey nie mogła mu porządnie w niej namieszać. Skoncentrował się na tych słowach, które pokazywały, że panna Vane nie daje rodzinie władać nad jej losem. Porównał od razu jej przekonania do swojej sytuacji, niejako zastanawiając się nad tym, czy nie powinien wziąć ze swojej towarzyszki przykładu. Tylko… dlaczego jego ród musiał akurat wymagać od niego tego, czego w ogóle nie pragnął? To wszystko nie było takie proste, jak mogło się wydawać jeszcze kilka lat temu. Nie zdążył nic odpowiedzieć, nawet pytanie brunetki dotarło do niego z lekkim opóźnieniem, bo dłoń dziewczyny i jej pocałunki wydawały się niezwykle skutecznym rozproszeniem. Milczał więc przez dłuższą chwilę, obejmując ją tylko i wpijając się na krótką chwilę w jej usta, aby także dać upust swoim emocjom. Zresztą, pytanie zbiło go nieco z tropu, musiał nad nim chwilę pomyśleć, co i tak nie dawało oczekiwanych rezultatów. - Nie wiem… nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Chciałbym… wiesz co, chciałbym chyba po prostu być szczęśliwym. – odpowiedział znów dość lakonicznie, bo znów nie mógł powiedzieć Jasmine o wszystkim. Nie mógł jej zdradzić, że szkolony jest na jednego z szeregów Voldemorta. Nie mógł także przyznać jej się do tego, że w rzeczywistości nie ma ochoty na kontynuowanie rodowej tradycji. Że pewnie najchętniej zaszyłby się gdzieś z kobietą swojego życia, być może robiłby coś, co kocha. Śpiewał, grał na fortepianie. Nigdy o tym nie myślał, bo perspektywa takiego życia wydawała my się niemożliwa, biorąc pod uwagę, iż nosił nazwisko Krueger. Od małego poświęcony był Czarnemu Panu, a do tej pory nie miał siły, aby wzniecić bunt i postawić na swoim. - Czego w swoim życiu obawiasz się najbardziej? – zapytał zatem zaraz, żeby znów zmienić szybko temat. Właściwie ta gra nieco go już nużyła. Dowiedział się bowiem o swojej towarzyszce wystarczająco wiele, a kolejne jej pytania dotykały tych sfer, o których wolałby nie opowiadać. W myślach zatem wyliczał jak wiele jeszcze zostało do końca, bo nie wypadało przerwać, skoro sam wyszedł z taką inicjatywą.
Jasmine Vane
Temat: Re: Opuszczona klasa Nie 27 Kwi 2014, 02:14
Bliskość działała na nią rozpalająco, aż musiała zsunąć z ramion marynarkę, którą dostała od Franza, jak jeszcze padało. Dziewczyna już wcale nie czułą wilgoci, która utrzymywała się na materiale, a i uczucie chłodu powoli znikało z jej ciała. Nie była spita, upita i tak dalej... czuła alkohol w swej krwi, co poskutkowało dobrym humorem i ogólnym rozluźnieniem. Poczuła dreszcz, gdy nagle poczuła dłoń Franza na swojej. Zganiła to na przestrach, jaki w niej wykonał ten niespodziewany gest. Gdyby ktoś teraz wszedł do sali, pomyślał by, że ma do czynienia z parą niezwykle zakochanych w sobie uczniów, dla których świat przestał się liczyć dobre parę wieków temu. Prawda jednak była taka, że chyba żadne z nich nie miało odwagi mówić o tym, że nocne igraszki mimo gorących zapewnień, przestały odbywać się bez emocjonalnego zaangażowania... jak Franz powoli dochodził do tych myśli, tak Jas skutecznie odbijała od siebie to wszystko, chcąc pozostać w błogim stanie nieświadomości. Nie chciała się teraz zadręczać konsekwencjami, kiedy pierwszy raz od dawna czuła się.. dobrze. Nie musiała się kłócić i pokazywać, jak wielką suką jest. A może nigdy nią nie była? To tylko reakcja obronna na głupotę, której nie trawiła? Słowa.. pocieszenia? które wypłynęły z ust Franza stały się celem na końcu tunelu, do którego uparcie dążyła Jasmine. Nie chciała się obwiniać o śmierć Wyatta, ale robiła to i to częściej, niż powinna. Nie mogła po prostu dojść do tego, co go skłoniło do takiego kroku, skoro udowodniła już nie raz, że będzie z nim zawsze... za to on złamał obietnicę, bo juz go nie było. Jasme zapiła gorycz wywołaną wspomnieniem ostatnim łykiem whiskey. Z każdym kolejnym, trunek wchodził o wiele łatwiej i pozwalał na bezmyślność. Podejrzewała, że nie szybko usłyszy odpowiedź na swoje pytanie, skoro tak żywo nęciła nerwy Franza. Pragnęła pocałunków i bliskości jeszcze bardziej niż dotychczas.. i już sobie nie wmawiała, że to będzie ostatni raz. Pojęła to już po drugim spotkaniu od czasu zbliżenia w sali eliksirów, kiedy miałą stanowczo zakazać Franzowi zblizania się do niej. Pamiętała jeszcze swoje słowa "Okej, fajnie było, jeden jedyny raz. I ostatni." I od słowa do słowa.. od gestu do czynu.. i w krótkim czasie znowu wylądowali w swoich objęciach. Nęciła go ku jego złości i irytacji, ale ochoczo przyjęła gwałtowny pocałunek. Oznaka, że pękał i nie mógł już nad sobą panować. Odpowiedź.. była lakoniczna, ale bardzo prosta. Jednak marzenie nie takie proste do uzyskania, bo miano szczęścia miało dla każdego zupełnie inny wymiar. Sama Jasmine nie do końca wiedziała, co może dać jej prawdziwe szczęście. -To.. bardzo mądre. Proste, ale nie trywialne. -zgodziła się z nim. Przyszła jej kolej na odpowiedź. -Nie zaskoczę Cię... ale obawiam się, że kiedyś zrobię coś.. czego będę żałować do końca życia i nigdy sama sobie tego nie wybaczę. -odpowiedziała cicho i z nielada rozmysłem. Wiedziała, że pora na czwarte pytanie z pięciu, ale kończyły jej się pomysły.. a nie chciała też dowiadywać się ZA dużo. Może brzmiało to dziwnie, ale możliwość odkrywania kogoś kawałek po kawałku było o niebo lepsze, niż jak obnażyć do naga z tajemnic i przeszłości. Tak więc Jasmine doskonale wiedziała, jakie zada czwarte pytanie. -Czy możemy skończyć tę grę i przetestować wygodę tego dywanu? -zapytała z lekkim uśmieszkiem.. ponieważ jej palce majstrowały przy krawacie, chcąc go sobie zawłaszczyć, a jeszcze rozpinały kolejne guziki koszuli chłopaka. No cóż.. lepiej nie odmawiać spragnionej kobiecie.
Franz Krueger
Temat: Re: Opuszczona klasa Nie 27 Kwi 2014, 22:17
Bliskość działała rozpalająco nie tylko na Jasmine, ale także i na Franza. Oboje byli jednak dość oszczędni w słowach, nie mówili o tym, co ich łączy. Mimo wszystko, nie musieli. Wystarczała obecność drugiej osoby, aby czuli się zupełnie inaczej, aby mogli zapomnieć o bożym świecie, o szarej rzeczywistości, a również i o tym, czego doświadczyli w przeszłości. Ta bliskość, już nie tylko fizyczna, dawała upust ich negatywnym emocjom, które nie sprawiały już takiego bólu jak dawniej. W dodatku, młody Krueger miał wrażenie, że przy tej dziewczynie jest lepszym człowiekiem. Nie musiał udawać zimnego, bezlitosnego drania. Był po prostu sobą: wrażliwym chłopakiem, który, jak każdy inny, odczuwa potrzebę akceptacji i szczerego uczucia płynącego z serca bliskiej mu osoby. I chociaż nigdy wcześniej nie przypuszczałby, że tą osobą stanie się właśnie ta Ślizgonka, teraz już był przekonany o tym, że nikogo tak mocno nie pragnął. Jasmine była zupełnie inną dziewczyną, niż Vivienne, o znacznie silniejszej osobowości, brakowało jej może tej samej delikatności i subtelności, jednak być może to właśnie takiej kobiety w swoim życiu potrzebował niemiecki czarodziej. Sam miał w sobie równie ogromne pokłady siły i energii, ale nie był w stanie samodzielnie wykrzesać z nich tego, czego wymagała od niego sytuacja. Jako mężczyzna potrzebował w celu, czynnika, który wyzwoliłby w nim chęć do działania, a także przeciwstawienia się pisanemu mu losowi. Trudno powiedzieć czy to różnice pomiędzy dziewczętami czy może fakt, iż w związku z Gryfonką Franz nie był jeszcze wystarczająco dojrzały, sprawiły, że siedemnastolatek gotów był do takich poświęceń, na które nie było go jeszcze stać w sali przesłuchań w zamczysku Voldemorta. Czy właśnie na tym polegała potęga prawdziwej miłości? Jedyne uczucie, które potrafiło stłamsić nienawiść powoli przejmującą władzę nad sercem Kruegera. Pewnie brzmiało to dość zabawnie i trywialnie, biorąc pod uwagę, że znajomość dwojga Ślizgonów początkowa poszła w zupełnie innym kierunku, a właściwie ci dwoje dopiero od niedawna zaczęli się spotykać i poznawać na nowo. Najprawdopodobniej wielu stwierdziłoby, że Franz stracił głowę i że to tylko zwyczajne, szczeniackie zauroczenie, które z czasem przejdzie i że ten chłopak chce się pakować w poważnie związki zbyt prędko. On jednak miał wrażenie, że Jasmine nadała jego życiu sens. Dla niej gotowy był próbować zmienić coś w swoim życiu, zapomnieć o tym, co przeżył do tej pory. Zrobić wszystko, byleby tylko ta brunetka była z nim szczęśliwa. Nie mógł być pewien czy ona czuje to samo, jednak niewinne gesty, pojedyncze słowa świadczyły o tym, że i ona wpadła po uszy, choć może nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy, tak samo jak Niemiec. Chłopak znów zamilknął, słuchając jej odpowiedzi. Nie była ona dość wylewna, ale i nie spodziewał się dłuższego przemówienia. Zresztą, to mu wystarczyło. Każdy pewnie obawiał się tego, że kiedyś popełni błąd, który będzie miał wpływ na całą resztę jego życia. Krueger już takiego błędu się dopuścił i miał nadzieję, że swój limit wyczerpał i że teraz będzie już tylko lepiej. - Nie musisz nawet mi tego powtarzać. – mruknął w odpowiedzi, kiedy usłyszał kolejne pytanie dziewczyny. Czasami miał wrażenie, że naprawdę potrafi czytać mu w myślach. Bo czy on nie myślał właśnie o tym, że sam ma ochotę zakończyć tę grę? A skoro jeszcze do jej zakończenia dochodziły takie przyjemne okoliczności, nie mógłby odmówić. Rzucił się niemal na swoją towarzyszkę, obdarowując jej szyję pocałunkami, schodząc coraz niżej i zatrzymując się dłużej na jej biuście. Kolejne części ich garderoby lądowały na podłodze, by wreszcie ta dwójka oddała się fizycznym przyjemnościom i rozkosznym pieszczotom. Tym razem jednak seks okazał się źródłem jeszcze wspanialszych doznań. Podszyty był bowiem dodatkowo głębszym uczuciem. Różnił się od tych nocnych schadzek, które towarzyszyły im w ciągu ostatniego miesiąca. Tamte opierały się jedynie na chemii, na fizycznym pociągu i pragnieniu zaspokojenia swoich zwierzęcych instynktów. Rozkosz płynąca z tego stosunku w zapomnianej sali niewątpliwie znaczyła dla obojga coś więcej, pozwoliła im przenieść się do zupełnie innego świata. Poza tym, po raz pierwszy ta dwójka młodych zagubionych ludzi nie rozeszła się po wszystkim do swoich dormitoriów. Krueger objął bowiem swoją partnerkę ramieniem, by zasnąć wreszcie, czując w nozdrzach piękny zapach jej perfum.
Jasmine Vane
Temat: Re: Opuszczona klasa Pią 02 Maj 2014, 01:22
Chociaż Jasmine miała doprawdy mocno głowę, wykorzystywała fakt spożycia sporej ilości whiskey jako wytłumaczenie jej aktualnego zachowania i totalnej bezmyślności... bezmyślności w sensie braku przewidywania konsekwencji tego, co teraz robi. Alkohol zawsze działał na nią pozytywnie, w przeciwieństwie do tych osób, które po trunkach zaczynały smęcić i płakać. Na to był czas zawsze, na radość i rozluźnienie także, chociaż ciężej było je osiągnąć. Związek Jasmine z Wyattem spotkał się z dużą rezerwą oraz niezadowoleniem.. nie od dziś było wiadomo, że Ślizgoni nie pałali miłością ani do Gryfonów ani tym bardziej do Puchonów. Jedynie Krukoni byli uważani za znośnych, ale też odsetek znajomości był znikomy. Wtedy jej to nie przeszkadzało, potrafiła poświęcić się dostatecznie, by trwać wyłącznie przy swoich racjach. Miała być szczęśliwa do końca życia..a jednak tak nie było. Samobójstwo, a wcześniej jeszcze jedno nieprzyjemne wydarzenie z ulicy Śmiertelnego Nokturna ukształtowały tak a nie inaczej twardy do zgryzienia charakter Jasmine. Nie potrafiła inaczej, tak broniła się przed światem, który był dla niej coraz mniej wartościowy. Bliższy kontakt utrzymywała jedynie z garstką ludzi, na przykład z Chiarą. Teraz do tej grupy bezczelnie chciał się wbić Franz, chociaż wcześniej należał do grupy znienawidzonych. Gdyby jeszcze miesiąc temu usłyszała, że pójdzie z Kruegerem na randkę, roześmiała by się w głos. A teraz? Doznawała małych zawrotów głowy, zastanawiając się ciagle, czy to sposób aby ją ośmieszyć, jego prawdziwa twarz.. czy może jakiś eksperyment? Może on miał brata bliźniaka? Nim jednak doszła do jakichkolwiek wniosków, została wręcz powalona na miękki dywan i poddana słodkim torturom w postaci pocałunków. Przymykając oczy i odchylajac głowę nawet nie spostrzegła się, kiedy jej własne ubrania lądują daleko od niej... a i Franz jest coraz mniej ubrany. Stosunek, jaki między nimi się wydarzył tej nocy, różnił się diametralnie od wszystkich innych, jakich im było dane skosztować. Był.. spokojniejszy, subtelniejszy... ale nadal namiętny. Każda kolejna pieszczota spotykała się z pomrukiem zadowolenia. Spełnienie, jakie przepełniło ich ciała pozwoliło odlecieć w zupełnie inną rzeczywistość i nie była to tylko rozkosz ciała, ale i umysłu. Długo Jasmine zajął powrót do opuszczonej sali. Nigdy nie czuła się tak zmęczona.. tak przyjemnie zmęczona. Nie zdążyła zadać żadnego pytania, okrasić tego żadnym komentarzem... gdyż odpłynęła ponownie, tym razem w krainę snu. Był to niezwykle spokojny sen. Obudziły ich dopiero promienie Słońca, irytująco padające na ich twarze. Jas leniwie otworzyła oczy. Czuła jeszcze ten przyjemny w uszach szum. Przeciągnęła się rozkosznie i spojrzała na Franza. -Wstawaj.. -pacnęła go palcem w czubek nosa i wstała, wciągając na swoje ciało ubrania. Odczekała, aż zrobi to sam Franz. Wspomnienie wczorajszej nocy dobitnie wdzierało się do umysłu Vane. Uśmiechnęła się do niego lekko, bardzo subtelnie i dziewczęco. -Zostałabym dłużej.. ale mam trochę spraw na głowie. Do.. zobaczenia.. -pożegnała się cicho, obdarzając go jeszcze jednym spojrzeniem ciemnych oczu. Wyszli oboje z opuszczonej sali i rozeszli się w różnych kierunkach, a Jasmine zrobiła to pospiesznie, widząc godzinę na pobliskim zegarze. Była już nieco spóźniona..
Z tematu x2
Jasmine Vane
Temat: Re: Opuszczona klasa Pią 12 Gru 2014, 00:58
STOP
To był dość leniwy dzień i nic nie zapowiadało, aby dla Jasmine miałby się skończyć jakoś źle. Oczywiście przeszkadzał jej nieco fakt, że wiecznie obecny obok niej Franz nagle zniknął i wcale, a to wcale jej się to nie podobało. Nie znaczyło to, że nie daje Kruegerowi wolnej ręki, aby gdzieś wyjść z kolegami, napić się, wymienić opinie na temat stopnia atrakcyjności swoich kobiet i tak dalej. Ufała mu, chociaż jego przeszłość ciągnęła się za nim dość wyraźnie i Vane ciężko było tolerować te spojrzenia przeszłych lub niedoszłych kochanek. Każda mogła chcieć go odbić, a zapewnienie miała tylko jedno... że Niemiec ją kocha i nie zdradzi jej z własnie tak błahego dla niektórych uczucia. Dla niej ono takie nie było. I może temu była nieco spokojniejsza. Mimo tego postanowiła się przejść, aby się zorientować, czy Franza nie ma gdzieś na horyzoncie. Odczuwała silny brak męskiego ramienia i potrzebowała wieczoru na wspólne koegzystowanie. Może na pikantnie, a może na słodko. Kto wie. Szła właśnie korytarzem, przyglądając się obrazom, które w większości już spały o tej godzinie. Ona sama też powinna była. Miała już właśnie odpuścić, szykując w myślach reprymendę dla chłopaka, że zostawił ją na całą noc samą, gdy usłyszała nierówny chód, a zapach nikotyny przemieszanej z alkoholem uderzył do jej nozdrzy. Odwróciła się i dojrzała są zgubę. Nieco zszokowana stanem, w jakim go zastała miała już otworzyć usta i kąśliwie to skomentować, gdy jeden z obrazów zachrapał donośnie. No tak. Godzina policyjna. Rozejrzała się więc, czy ktoś ich może spotkać i mocno zacisnęła dłoń na nadgarstku chłopaka. Z łatwością wciągnęła go do sali, w której niegdyś grali w pytania po pierwszej, prawdziwej randce. Jasmine odgarnęła włosy z czoła, gdy pieczołowicie zamykała drzwi na łucznik. Obrzuciła Franza krytycznym spojrzeniem. -Co to za okazja, że się nawaliłeś jak ruska miotła? -zapytała trochę zła, nieco rozbawiona, a w efekcie zdezorientowana i zaciekawiona. Nie wiedziała jeszcze, jak potoczy się ta rozmowa. -Wymyśl chociaż coś szczególnego, bym nie miała ochoty Cię zjechać za brak umiaru... -mruknęła cichutko. Prawie, że do siebie.