|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Tanesha Hanyasha
| Temat: Re: Klasa Zaklęć Pon 22 Paź 2018, 21:49 | |
| Zadziwiającym było, jak łatwo własnym spokojem wytrącić kogoś z równowagi. Czy to stereotyp dotyczący Ślizgonów nakazywał Sophie tak sadzić się na osobę Hanyashy? Gdyby nie fakt, że praktycznie nie rozmawiały, brunetka mogłaby uznać, że ją sprowokowała do podobnych zachowań. Im dłużej przyglądała się Gryfonce, tym bardziej kojarzyła jej się z pchłą, tak bardzo była ruchliwa... i poniekąd upierdliwa. - Za dużo gadasz - zbyła jej podejrzenia odnośnie swojego stanu psychicznego, który miał się świetnie co było widać niemalże przy każdym zaklęciu. Dawno nie była tak skupiona na zadaniu i pozbawiona zbędnych emocji. Winorośl zdawała się odczuwać stan swojej właścicielki, bo zwykle skora do różnych anomalii różdżka działała bez zarzutu, posyłając porządne zaklęcia raz za razem. Tak samo było i teraz, kiedy Tanesha rzuciła kolejny czar. Wyrzucone przez winorośl sieci były imponujące, bardzo bliskie ideałowi, ale wystarczające by powalić wreszcie przeciwniczkę w poduszki. Gryfonka, rozproszona na własne życzenie, nie zdążyła się nawet obronić a po chwili stanowiła już elegancki pakunek w pozycji bynajmniej horyzontalnej. Hanyasha z uśmiechem zdmuchnęła zbłąkany kosmyk włosów i czekała aż dziewczyna pozbiera się samodzielnie, co nie było łatwe. Nie zamierzała jej pomagać z kilku prostych powodów. Po pierwsze, nie chciało jej się. Po drugie, niech to potraktuje jako nauczkę za ewentualne zaczepki. Po trzecie, ta złośliwa część Taneshy miała ochotę popatrzeć jak drobna Gryfonka miota się w poduszkach. Zapewne za swoje zuchwalstwo i rozluźnioną postawę zapłaciłaby tym razem słono, bo przeciwniczka pozbierana już na własne nogi, nie zwlekała zbyt długo z rzuceniem zaklęcia. Różdżka z winorośli postanowiła się zbuntować, ale tarcza i tak nie była brunetce potrzebna. Wyczarowane sieci pofrunęły nie na jej osobę, a na tablicę, gdzie wyrządziły poważne szkody w przygotowanych przez profesora instrukcjach. - Twoja celność z pewnością - pozwoliła sobie wreszcie na uszczypliwą uwagę, nie bez satysfakcji stwierdzając zakłopotanie u przeciwniczki. Że też osoby, które najwięcej mają do powiedzenia zawsze kończą w ten sposób? Już była przygotowana i by tym razem nie oszczędzić drobnego dziewczęcia, ale w momencie kiedy koniec różdżki wyznaczał trójkąt, rozległ się skrzek zegara a następnie profesora, obwieszczający koniec lekcji. Ślizgonka z lekką urazą opuściła rękę by po chwili nie zważając na ewentualne oburzone spojrzenia, zatknąć winorośl za dekolt. - Upiekło ci się - rzuciła tylko w stronę Sophie, kiedy wzrokiem szukała już swojej, czy może raczej Heńka, poduszki. Znalazła tą ze szmaragdową poszewką i trzymając ją pod pachą opuściła klasę rzucając tylko zdawkowe "Do widzenia" profesorowi. /zt |
| | | Viní Marlow
| Temat: Re: Klasa Zaklęć Wto 23 Paź 2018, 00:39 | |
| Zaśmiał się pod nosem, widząc niepowodzenie siostry. Nie było w tym nawet odrobiny złośliwości, sama zresztą zachichotała tuż po tym gdy minęło pierwsze zaskoczenie. Ewidentnie byli już zmęczeni, w gruncie rzeczy w ciągu lekcji zużyli sporo magicznej mocy, nawet jeśli nie zawsze była ona odpowiednio ukierunkowana - o czym przypominało na przykład oblepione pajęczyną okno, zapomniane przez rodzeństwo i nie oczyszczone w żaden sposób. – Ale czego? Niczego nie widziałem, nie wiem o czym mówisz. – w teatralnym geście rozejrzał się dookoła z miną wyrażającą szczere zdziwienie, a chwilę potem zaśmiał się, tak jak to miał w zwyczaju – głośno i szczerze. Podszedł do siostry, nie zamierzał bowiem kontynuować pojedynku. Prawdę powiedziawszy, potrzebował przerwy. Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, profesor Flitwick oznajmił, że lekcja dobiegła końca. Wyciągnął z włosów siostry pojedynczą nić pajęczyny i uśmiechnął się do niej. – Całkiem fajnie się walczyło, hm? Godny z Ciebie przeciwnik, siostrzyczko, weź dwie myszki, jedną za mnie. – na myśl o pudrowych myszkach robiło mu się niedobrze, darzył ogromną niechęcią wszelkie magiczne słodycze, które przypominały kształtem zwierzęta, a przy tym uciekały, lecz te konkretne łakocie były mu nad wyraz nieprzyjemne – miały przecież formę gryzoni, które tak bardzo lubił. – Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę, trzymaj się! – ucałował siostrę w czółko, nie krępując się wcale tym, że mógłby to widzieć któryś z jego kolegów – był zdania, że osoby zdolne do nabijania się z tak normalnych rzeczy jak miłość do rodziny nie były warte zachodu. Wcisnął niesforny loczek za ucho, wyprostował się i podszedł do Gabrielle. – Walka z Blackiem, hę? – zagaił, gdy znalazł się wystarczająco blisko. Na ustach Puchona od razu zawitał rozmarzony uśmiech, jak zwykle gdy znajdował się w jej towarzystwie. – Mam nadzieję, że nie poobijał Cię zbytnio. Chciałem popatrzeć, ale to nie był najlepszy pomysł. – tu uniósł znacząco rękę, na której znajdowały się jeszcze resztki pajęczyny i zaśmiał się z własnej głupoty. – W każdym razie... pomyślałem sobie, że może wyskoczylibyśmy gdzieś w środę po południu? Na przykład na kawę i jakieś dobre ciastko? Popatrzył jej prosto w oczy, był trochę onieśmielony samą jej bliskością, ale nie składaną propozycją, nigdy nie miał problemów z zapraszaniem dziewcząt na spotkania, w przeciwieństwie do takiego na przykład Ruperta. – Swoją drogą, to chyba kot Horna ze Slytherinu, wiesz? – popatrzył na utuczonego zwierzaka, który kilka razy próbował zapolować na Tosta. O tak, znał go dobrze. Nie miał pretensji, ale też nie darzył kota szczególną sympatią, nie pozwalał mu na to przyjacielski etos. |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Klasa Zaklęć Wto 23 Paź 2018, 22:26 | |
| Lata praktyki w nawiązywaniu relacji damsko-męskich pozwalały Blackowi mniej więcej ocenić co się dzieje w głowie nowo poznanej dziewczyny. Może i rozmawiali na stopie koleżeńskiej nie szczędząc sobie drobnych złośliwości, jednak pojawiający raz po raz rumieniec na twarzy panny Levasseur zdecydowanie zdradzał, że osoba Syriusza zdecydowanie zaprząta jej myśli. Możliwe, że nawet bardziej niż by sobie tego życzyła. Mimo niejakiej satysfakcji płynącej z takiego stanu rzeczy, Gryfon nie ujawniał się za bardzo ze swoimi planami, jedynie błysk w oku sugerował, że coś jest na rzeczy. Niekoniecznie złego, jak mogłaby przypuszczać dziewczyna. Black postanowił nie rozwiewać jej niepewności co do swojej osoby. Odkrywanie wszystkich kart i to już przy pierwszym spotkaniu psuło całą zabawę jaką jest poznawanie siebie nawzajem. Tym bardziej, że Gabrielle najwyraźniej nie miała pojęcia kim jest jegomość przed nią, a sława jego podobno wielka i spędzająca sen z powiek Argusa Filcha! Syriusz wiele by dał, by móc widzieć minę blondynki kiedy dowie się tego czy owego na jego temat. Zapewne będzie to widok interesujący jeśli nie zabawny! - W tak celnym ustrzeleniu mnie po raz kolejny? Zdecydowanie twoja - mimo ostrożności, jaką dało się wyczuć w zachowaniu Puchonki, pogrywała sobie z Syriuszem całkiem śmiało, a prztyki posyłane w jego osobę niezmiernie go bawiły. Do zjawiskowej aparycji, która zapewne nieraz wpędziła i jeszcze wpędzi Gabrielle w kłopoty, Łapa mógł dopisać na jej konto bystry umysł i poczucie humoru. W pewnym sensie może powinien uznać za sukces, że jest mu dane się z nią przekomarzać bez udziału jakiejś męskiej przyzwoitki albo i tuzina. Taki okaz jaki stanowiła Francuzka z pewnością niedługo zostanie zauważony... przez całą szkołę a przynajmniej pół. Syriusza po części ciekawiło jak dziewczyna czuje się z faktem bycia obskakiwaną przez rzesze samców, pragnących uszczknąć choć odrobinę uwagi od takiej nimfy. Sądząc po kilku rumieńcach o które przyprawił jej lica, najpewniej korowód adoratorów dopiero miał nastąpić i blondynka raczej nie będzie na to przygotowana. - Och nie - Gryfon przez chwilę udawał zaskoczonego, kiedy przeciwniczka postanowiła mu przestawić prawdę objawioną odnośnie kosztów i wydatków na tym świecie - A ja byłem przekonany, że piękne widoki i uśmiechy są za darmo na tym strasznym świecie. Mam nadzieję, że nie policzysz mi za to zbyt drogo? - jakimś cudem udało mu się nie zaśmiać, chociaż kąciki ust drgnęły lekko, unosząc się nieznacznie ku górze. Po zarobieniu całkiem solidną ilością pajęczyny, która nie do końca pozwoliła się zebrać z czarnej szaty, nawet nie spodziewał się, że Gabrielle jeszcze raz wyląduje w poduszkach za sprawą jego zaklęcia. Po tym co prezentowała wcześniej był wręcz pewien, że i tym razem jej tarcza ochronna odrzuci lepkie sieci... Te jednak opakowały ją niemal szczelnie, a dziewczyna tracąc równowagę runęła w poduszki. Black zamierzał pomóc jej się wyswobodzić z kokonu, ale Puchonka zupełnie go zaskoczyła. Zdążył zrobić kilka kroków w jej stronę, kiedy tak po prostu, na leżąco potraktowała go całkiem sprawnie rzuconym czarem. Brunet stał przez chwilę skonsternowany, wpatrując się w nikłe sieci oblepiające mu tym razem spodnie. Dopiero po chwili oprzytomniał na tyle, by potraktować je "Chłoczyść" i podejść bliżej unieruchomionej Francuzki. - Jesteś niemożliwa, wiesz? - nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy traktował opatulające ją sieci zaklęciem "Finite" oraz "Chłoczyść" - Gdyby to było inne zaklęcie, to leżałbym jak długi - ponownie zaproponował jej dłoń by pomóc wstać. Tym razem nie był pewien czy blondynka skorzysta z tej propozycji, wszak wyglądała na poirytowaną swoim upadkiem. W momencie kiedy i tak zamierzali zrobić sobie przerwę, profesor swoim skrzekliwym głosem zarządził koniec lekcji. Gryfon zgodnie z nakazem nauczyciela skłonił się lekko przed panną Levasseur, mrugając do niej znacząco. - Dzięki za towarzystwo i twe cenne rady, Gabrielle. Jak już mówiłem, jestem twoim dłużnikiem... i wychodzi na to, że to jednak ja załatwiam zniżkę do pralni - jego spojrzenie oderwało się na chwilę od zielonych tęczówek, śledząc kilka pojedynczych nitek na szacie Puchonki. - W każdym razie pozwolisz, że cię teraz opuszczę... zaproponowałbym lemoniadę czy inny orzeźwiający trunek, ale drugiego kosza z rzędu moje poczciwe serce mogłoby nie wytrzymać - mimo tonu, który miał uchodzić za poważny, chłopak uśmiechał się szczerze - W każdym razie, do zobaczenia - pożegnał się wreszcie, zostawiając Puchonkę w towarzystwie jej kolegów z Domu Borsuka. Przed wyjściem z klasy odszukał tylko poduszkę, która nadal pachniała damskimi perfumami z nutką frezji. Przyjemności w życiu należało sobie dozować... albo przynajmniej dbać o różnorodność. Black wiedział, że właścicielka na pewno ucieszy się z odzyskania swojego jaśka, a on będzie miał świetny pretekst spędzić następną część dnia w równie miłym towarzystwie. Zadowolony z siebie, dumnym krokiem oddalił się w kierunku wieży Gryffindoru. /zt |
| | | Sini Marlow
| Temat: Re: Klasa Zaklęć Sob 27 Paź 2018, 12:19 | |
| Im dłużej pojedynkowała się z Viniciusem tym bardziej miękło jej serce. Na czas lekcji co prawda zawiesiła z nim topór wojenny, jednak czuła, że po wyjściu z klasy powrócą wspomnienia i dawna złość. Dzisiaj odpuściła, ponieważ dał jej szansę. Nie zaczął krzyczeć, że nie walczy z młodszą siostrą, bo-jeszcze-ją-uszkodzi. Potraktował ją jak prawdziwego przeciwnika, a za to kochała go jeszcze bardziej. Nic jej nie mogło tak uszczęśliwić jak aprobata w oczach starszego brata, który wiecznie na nią chuchał i dmuchał. Gdy tylko się pogodzą, przytuli go mocno i nie puści dopóki nie wywoła w nim potrzeby wojny na łaskotki. - Zaskoczyłam cię, Viniciusie? - zapytała nieco wyniośle, wypinając dumnie pierś i zadzierając wyżej brodę. Popatrzyła nań lśniącymi oczyma i nic nie mogła poradzić na szeroki uśmiech, który zdobił jej piegowatą buzię. Tak bardzo cieszyła się z tych zajęć, iż z żalem przyjęła wiadomość o ich zakończeniu. Popatrzyła na dumnego jak paw profesorka, który oferował na wyjście pudrowe myszki w ramach nagrody. Westchnęła rozmarzona. - Och Vini, mówiłam ci, żebyś mnie tak nie całował przy ludziach. - zawołała za nim płonąc automatycznie rumieńcem. Potarła czoło, naburmuszyła się na całe pełne osiem sekund, bo po chwili dobry humor jej wrócił. Westchnęła po raz kolejny odprowadzając brata wzrokiem. Pomachała do Gabrielle i zaczęła poprawiać swój wizerunek. Podeszła do swojej torby i wyjęła stamtąd podręczne lustereczko. Przeglądając się w nim poprawiła włosy, związała je w koński kucyk, wysunęła po bokach dwa pejsy, by ładnie okalały jej buzię. Przesunęła błyszczykiem po ustach i zaczęła się pakować. Zabrała swoją książkę, jak i również poduszkę. Jeszcze zanim udała się do profesora, podeszła do Feliksa Koniecznego. - Do zobaczenia, Felek. - powiedziała doń łagodnie, śląc przy tym poważne choć pozytywne spojrzenie. Uśmiechnęła się skromnie i nim zdołał z siebie cokolwiek wydusić, pognała ku nauczycielowi. Pożegnała się z nim, dygnęła niczym prawdziwa panna i chętnie poczęstowała się myszkami. Rzecz jasna wzięła ze sobą drugą i pogłaskała po główce. Dzięki temu myszka zamiast uciekać przysiadła sobie na jej ramieniu i czekała grzecznie na skonsumowanie. Po chwili Sini wyszła z klasy i udała się w sobie tylko znanym kierunku.
[z tematu] |
| | | Gabrielle Levasseur
| Temat: Re: Klasa Zaklęć Nie 28 Paź 2018, 10:17 | |
| Pojedynek z Syriuszem, nawet jeżeli był improwizowany wymagał od niej dużego skupienia. Chłopak, co kilak sekund próbował ją zdekoncentrować, zupełnie jakby zawadiacki uśmiech czy te iskierki tańczące w jego oczach miały działać jak zasłona dymna, która rozpraszała przeciwnika, dając mu nad nim przewagę. Raz zaklęcia wychodziły jej lepiej, raz gorzej, jednakże chwile triumfu nad chłopakiem sprawiały jej radość. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest on od niej starszy, a więc zapewne lepiej władał różdżką. Ostatnia ich próba okazała się dla niej pechowa, opleciona ściśle pajęczyną wylądowała na miękkich poduszkach, ostatkiem sił próbowała powalić Gryfona, jednak jej prób okazała się daremna. Po raz kolejny z ust obcej osoby usłyszała, że jest niemożliwa, co wywołało śmiech blondynki. Czy naprawdę taka była, a może po prostu uczniowie Hogwartu nie byli przyzwyczajeni do przebywania w towarzystwie takich osób, jak Gabrielle? Dla niej każdy gest, słowo padające z ust było naturalne, piękne w swej prostocie, a przede wszystkim szczerości. Gryfon pomógł jej wydostać się spod kilograma pajęczej sieci, by po chwili ulotnić się z klasy, zupełnie jak pozostali uczniowie, kiedy nauczyciel ogłosił koniec lekcji. Otrzepała tył szaty, starając się pozbyć nitek pajęczyny, która gdzie nie gdzie pokrywała jeszcze czarny materiał. Podniosła głowę, kiedy jej spojrzenie napotkało postać Viniego. Uśmiechnęła się szeroko, a w jednym z policzków pojawił się słodki dołeczek. - Spokojna głowa, umiem sobie poradzić z takimi przeciwnikami – zaśmiała się, choć sama przed sobą musiała przyznać, że łatwo nie było. Uniosła do góry jedną brew zdziwiona obrażeniami jakich doznał, chłopak chyba nie do końca zdawał sobie sprawę jaka moc drzemie w Sini. Blondynka kątek oka zauważyła, jak rudowłosa piękność macha do niej na powitanie, odpowiadając jej tym samym, po czym wróciła spojrzeniem zielonych tęczówek do Puchona. Nie do końca zrozumiała co do niej mówi, skupiając uwagę na Gryfonce. -Hm… kawa i ciastko? – powtórzyła, a widząc nadzieję malującą się w jego oczach –Chętnie – odpowiedziała, nawet nie podejrzewając iż w zaproszeniu kryje się coś więcej niż zwykłe spotkanie dwójki przyjaciół. -Tak wiem – skrzywiła się nieznacznie na dźwięk nazwiska Ślizgona –Musze mu go oddać – oznajmiła wzdychając cicho, a w chwili gdy uświadomiła sobie ten fakt, poczuła jak fala niepokoju zalewa jej ciało. –O ile Beza to urocze stworzenie, tak jej właściciel to wilk w owczej skórze – – stwierdziła, otwierając klatkę w której kotka spędziła ostatnie kilkadziesiąt minut, chociaż nie wyglądała jakby było jej tam źle. Wyjęła ciężkie stworzenie z metalowego pudła –Idziemy? – zapytała, a kiedy Vini kiwną potwierdzająco głową, opuścili klasę.
ZT x2 |
| | | Cassandra Montrose
| Temat: Re: Klasa Zaklęć Sob 01 Gru 2018, 20:45 | |
| Czuła się zmęczona. Zmęczona, ale i zadowolona, że dzisiejszego dnia przyszło jej dostać w parze Finna, który okazał się być wystarczająco waleczny, aby i podobne odczucia włączyć u Montrose. Czasem potrzebowała bodźca, motywatora, a dzisiaj, po niezliczonych ilościach rzuconych zaklęć, był nim właśnie Puchon, z którym rozmowę prowadziło się wyjątkowo lekko i swobodnie. Nie musiała się zastanawiać nad tematem, nie musiała myśleć nad tym, co powiedzieć. Wszystko wychodziło naturalnie, pomiędzy czarami, które to posyłali w swoje strony, nie dając sobie chwili na wytchnienie. Czasem tylko wolniej rzucali zaklęcia, zapewne podświadomie przygotowując się na to, iż po raz kolejny wylądują na poduszkach, będących przyczyną licznych siniaków na ciele. -Och, nigdy nie wiesz, Finn. Nawet przyjaciel może stać się wrogiem - stwierdziła, a pewien cień przemknął przez jej twarz. Ot, ułamek sekundy. Czyżby wspomnienia z przeszłości, a może nawiązanie do czegoś zupełnie innego? Ciężko powiedzieć, bo owa reakcja zniknęła równie szybko, jak się pojawiła, a na usta wstąpił uśmiech. W chwili, w której dostali zgodę profesora na odpoczynek (pewnie dlatego, że oboje zaliczyli ćwiczenie, dając z siebie wszystko), klapnęli na poduszkach, które teraz wydawały się znacznie przyjemniejsze, niż kiedy leżało się na nich twarzą. -Tobie też niczego nie brakuje. Cieszę się, że to właśnie z tobą miałam przyjemność walczyć. Wiesz, jeśli kiedyś chciałbyś poćwiczyć razem jakieś zaklęcia, daj znać. Ja chętnie się przyłączę - uśmiechnęła się do niego, chowając różdżkę i poprawiając spódniczkę. Siedzieli tak może piętnaście minut, gdy zajęcia dobiegły ostatecznie końca. Wstała z podłogi z pomocą kolegi i oboje skierowali się do wyjścia, gdzie czekały na nich cukrowe myszy. Cass chwyciła jedną, a zaraz w jej dłoni pojawiła się i druga, którą podarował jej Finn oznajmiając, że nie jest fanem słodyczy. Jej jasne oblicze rozjaśnił uśmiech nieopisanej radości (kto by pomyślał, że można się tak cieszyć z otrzymanych słodyczy). Aż z tego wszystkiego w podzięce krótko chłopaka uścisnęła, co wprawiło go w niemal szok. A później oboje udali się do swoich dormitoriów, zajmując się własnymi sprawami.
z/t x2 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Klasa Zaklęć | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |