IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Klasa Zaklęć

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4 ... 11, 12, 13  Next
AutorWiadomość
Castiel Horn
Castiel Horn

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyPon 09 Lip 2018, 11:32

Castiel wykazywał się i tak dużą dozą cierpliwości jak na swój zacny charakter. Tylko opcja zatrudnienia Puchona zaniechała wzrostu irytacji chłopaka. Gdyby nie nagły pomysł, zapewne rzuciłby oschłą uwagę pod adresem Ruperta, dotyczącą chociażby banalnej fryzury, fetyszu ropuch czy drażniącego tonu głosu. Ślizgon powściągnął język węsząc w powietrzu dobry biznes. Dlaczego miałby nie skorzystać z okazji, skoro się nadarzyła?
Po dokładnym wytarciu książki przełożył ją pod pachę. Przeszedł się po sali, aby zatrzymać się przy biurku profesor Odinevy. Oparł się o mebel tyłkiem i zatrzymał uważny wzrok na chłopaku. Rupert, warto zapamiętać jego imię. Sam Castiel nie wpadł na pomysł przedstawienia się. Z jednej strony anonimowość byłaby mu na rękę na wypadek niepowodzenia zadania, jakie złoży na barki Puchona. Omijał wzrokiem obleśną ropuchę, którą trzymał w ramionach. Nikt nie chciałby widzieć Castiela wymiotującego do kosza na śmieci na widok coś tak obrzydliwego. Puchoni są dziwni. Cholernie dziwni. Wchodzenie z nimi w zażyłe reakcje wydawało się... niepokojące. Kto wie, może mają tendencję do niszczenia zdrowego światopoglądu? Tak czy owak, z piersi Castiela wydobyło się westchnięcie.
- Jeśli książka będzie w środku upaćkana, dam ci ją w prezencie. A ty zrekompensujesz mi się stosowną opłatą pieniężną. - posłał mu uśmiech typu lisa. - Słuchaj, nie wnikam w twoje preferencje smakowe, więc skończmy ten temat i przejdźmy do rozmowy, w której możemy obaj skorzystać. Ty coś dla mnie zrobisz, ja ci zapłacę. I nie panikuj Robe...Rupercie, to nie jest nielegalne. Chyba, że mowa o zasadach moralnych, to może zadanie budzić wątpliwości. - zmarszczył czoło tknięty niepokojącą myślą. Rozmowa z Puchonem szła dosyć opornie. Powstawało pytanie czy chłopakowi uda się rozpocząć realizację jego prośby. Cóż, opłatę uiści po wykonaniu zadania. Nie zamierzał iść mu na rękę - chyba, że sam będzie dopraszać się zaliczki.
- Potrzebuję, byś anonimowo wyciągnął pewną informację od takiej jednej osoby. Ucznia. - odgarnął z twarzy napuszony pukiel czarnych włosów. - Musiałbyś to robić w taki sposób, aby ta dana osoba nie poczuła się wypytywana. Pod żadnym pozorem nie może cię przejrzeć, a tym bardziej dowiedzieć się, że działasz na moje polecenie. To bardzo istotny warunek. - wbił twarde spojrzenie w brązowe oczy Puchona. W efekcie niepowodzenia Castiel niczego nie straci. A czy Rupert miałby coś stracić? Hm, możliwość zarobku, zawarcia umowy z Hornem w przyszłości i co najwyżej doznałby odrobinę uszczerbku na zdrowia, jeśli trafiłby w niewygodny punkt wspomnianego wyżej tajemniczego ucznia. Tego też Rupert nie musi póki co wiedzieć. Castiel czekał na przejaw inicjatywy z jego strony.
Rupert Purée Gullymore
Rupert Purée Gullymore

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyWto 10 Lip 2018, 00:16

Rupert ciągle nie miał pojęcia, o co chodziło Ślizgonowi w kwestii ciągłego wspominania o jego "gustach smakowych", wszak rozmawiali o ropusze i książce, a nie miał ochoty zjeść żadnej z tych rzeczy... Niemniej jednak jego słowa dawały mu do myślenia i wydawały się być całkiem kuszące. Perspektywa zarobienia paru monet na rozmowie z kimś wydawała się być korzystna - póki nie przypomniał sobie, jak kiepski jest w rozmawianiu. Zamilkł jednak, uważnie słuchając wypowiedzi starszego chłopaka, przytulając do siebie ropuchę oraz raz po raz przytakując głową na znak, że nadąża. Okej, czyli miałby pójść do jakiegoś człowieka i porozmawiać z nim w celu wyciągnięcia informacji, ale broń Merlinie nie zrzucić podejrzeń na niego, że to jego interesują owe wiadomości? Chyba dałoby się zrobić.
- To raczej wykonalne - stwierdził rzeczowo, gdy chłopak wygłosił propozycję do końca. Spojrzał na niego odrobinę podejrzliwym spojrzeniem, kładąc prawą dłoń na wierzchu purpurowej skóry płaza. Pogłaskał go. - Z tymi podejrzeniami jest o tyle prościej, że w sumie to nie wiem, jak się nazywasz - zauważył fakt, który mógł naprawdę ułatwić dla niego do zadanie! Gdyby poszedł tylko i wyłącznie po informację, a ktoś nabrałby podejrzeń i zapytałby: "Przysłał Cię tu Horn?!", Rupert szczerze i z czystym sumieniem mógłby powiedzieć: "Nie mam pojęcia, kim on jest!". - Ale nie mów mi! - dodał, machając paluchem wskazującym, zabraniając mu tym gestem wyjawienia swojego nazwiska i imienia, w razie gdyby Ślizgon zamierzał to zrobić. - Tak będzie mi prościej - wyjaśnił, choć pewnie te słowa mówiły chłopakowi niezbyt wiele. Wziął głęboki oddech i zapytał: - To o co chodzi? Kogo miałbym spytać i o co?
Serce zabiło mu w klatce piersiowej nieco mocniej, gnane ciekawością.

Wybacz, że tak krótko :c
Castiel Horn
Castiel Horn

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyCzw 12 Lip 2018, 13:25

Sięgnął po krzesło, odwrócił je i usiadł na nim okrakiem w taki sposób, iż ręce trzymał na jego oparciu. Skinął brodą, aby Puchon zrobił to samo, skoro przystępują do zawarcia umowy. Na wszelki wypadek zerknął w stronę drzwi czy aby nikt się tam nie czai. Musiał przyznać Rupertowi rację. Póki się nie przedstawi, jest większa szansa zachowania anonimowości.
- Dobra, słuchaj uważnie i zachowaj pełną dyskrecję. - zniżył głos do konspiracyjnego szeptu. - Musisz wyciągnąć informacje z dziewczyny. Jest w Ravenclawie i nazywa się Agnes Temple. Niska brunetka. W Wielkiej Sali zawsze zajmuje miejsce blisko krańca stołu, bodajże czwarte od końca. Może słyszałeś o niej. Gęga na prawo i lewo, że będzie różdżkarką. - nie odrywał spojrzenia od chłopaka. Castiel przemawiał śmiertelnie poważnym tonem. Ness była jego wrażliwym punktem, o czym niewielu wiedziało. A nikt poza nim samym nie miał bladego pojęcia jak bardzo jest w niej zakochany. Gdyby było to jednak takie proste przejść z tym do życia codziennego, wszystko wyglądałoby inaczej. Dzień w dzień na każdych wspólnych zajęciach dogryzał jej, a ona odpowiadała mu z rykoszetem. Szwendali się we własnym towarzystwie od sześciu lat, dlatego widzenie ich razem przestało kogokolwiek zaskakiwać.
- Dosyć często zdarza mi się być w jej towarzystwie, dlatego musisz wyczuć taki moment, gdy będę daleko. Nie pytaj jej o nic przy mnie, bo będę musiał wtedy zmieszać cię z błotem dla zachowania pozorów. Rozumiesz? - mimo spięć z dziewczyną dalej trzymali się razem, choć ich rozmowy przybrały ostrości. Wzmogła się ilość sprzeczek i kłótni między nimi, dlatego Castiel nie mógł samodzielnie wybadać gruntu. Musiał zrobić to ktoś inny, całkowicie z nim niepowiązany.
- Zanim powiem co masz z niej wyciągnąć... kojarzysz ją? Rozmawiałeś z nią w ogóle? - spojrzał na chłopaka pytająco. Nie bardzo interesował się znajomymi Nessie, dlatego nie miał pojęcia czy posiadała w Huffelpuffie kogoś zaprzyjaźnionego. W pewnym momencie Castiel usłyszał stukanie w szybę. Cokolwiek zaskoczony odwrócił głowę, a jego oczom okazała się szkolna sowa siedząca po zewnętrznej stronie parapetu. Stukała dziobem w szybę.
- Oho, ktoś dostanie list. - podniósł się do okna i je otworzył. Ptaszysko niechętnie oddało białą kopertę, ale po pogłaskaniu łaskawie położyło ją na dłoni Castiela. - Yhy, do mnie. - mruknął dostrzegłszy swoje imię i nazwisko zapisane eleganckim pismem. Nie kojarzył go w ogóle. Otworzył list i odwinął pergamin. Im dalej czytał, tym bardziej bladł.
- No kurwa. - tymi słowami skomentował. - List od McGonagall. - rzucił do Ruperta wyjaśnienie, choć nie musiał. Castiel złapał się za głowę, czytając drugi i trzeci raz wiadomość. Nawet na myśl mu nie przeszło, że ktokolwiek wpakuje go w rolę Kapitana drużyny Slytherinu. Na chwilę obecną chłopak miał mieszane uczucia. Powłócząc nogami z powrotem usiadł na krześle i westchnął.
Rupert Purée Gullymore
Rupert Purée Gullymore

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyCzw 12 Lip 2018, 23:42

Rupert obserwował najpierw Castiela, jak brał krzesło, obracał je i siadał na nim, a następnie zrobił to samo, tylko dużo bardziej niezdarnie, jako że posiadał jedną rękę zajętą trzymaniem w ryzach olbrzymiej, purpurowej ropuchy, która co prawda na razie była spokojna, lecz w jednej chwili mogła zapragnąć ponownej wolności. Szurając nieco nogami krzesła, ostatecznie ustawił je w miarę naprzeciwko i naśladując sposób siedzenia Ślizgona, rozkraczył się i usadził tyłek najwygodniej, jak potrafił. Tą jedną, wolną rękę zawiesił na oparciu, drugą wciąż dociskał do piersi płaza, zastanawiając się, czy nie lepiej będzie umieścić złapany okaz w torbie? Nie chciałby ryzykować, że przypadkiem coś jej się w niej stanie, np. nadzieje się na pióro albo ciężarem strzaska kałamarz - chociaż to chyba nierealne obawy? Pomyślał jeszcze, że mogłaby się udusić i to skutecznie odwiodło go od pomysłu, mimo że ów argument również miał kiepskie podstawy.
Obrzucił wzrokiem postawę chłopaka, który zaczął mówić o tej dziewczynie, z którą Rupert miał się skonfrontować. Zmarszczył swoje rude brwi i wysokie czoło, myśląc intensywnie, czy aby przypadkiem mógł ją kojarzyć? Wydawało mu się, że wiedział, o kim mowa, póki Castiel nie wspomniał o siedzeniu w wielkiej sali - tam totalnie go zgubił. Jaką mógł mieć teraz pewność, że mówią o tej samej osobie? Co jeśli Rupert pamiętał jakąś podobną do niej koleżankę, która zajmowała szóste miejsce od końca stołu? Albo co jeśli zwrócił na nią uwagę i zapamiętał ją w jakiś szczególny dzień, w którym przesiadła się i była chociażby przy drugim jego krańcu? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi... Niemniej jednak kiwnął głową na potwierdzenie, że kojarzy pannę. Temple, to nazwisko mimo wszystko brzmiało jakoś znajomo. Może to Vini ją zna? Nawet jeśli to lepiej, przyjaciel na pewno mu powie, kim jest Agnes Temple i jak ją znaleźć, może nawet pokaże paluchem na korytarzu?
- Jasne, zrozumiałe - dodał, gdy Castiel zabronił mu odzywać się do dziewczyny w swojej obecności. Było to całkiem zasadne, żeby Horn musiał go odrzucić i odgonić, zatrzeć jakiekolwiek powiązania i sprawić pozory, że się nie znają. Rupert przyjął to do wiadomości i nawet zaklaskał, bo kto wie, czy przypadkiem nie przyszedłby mu taki głupi pomysł do głowy, chcąc załatwić wszystko naraz - wypytanie i poinformowanie Castiela?
Jego uwagę rozproszyła sowa, która zjawiła się przy oknie, stukając dziobem w szybę. Puchon w pierwszej chwili zadziałał z lekkim opóźnieniem, więc gdy zaczął podnosić się z miejsca, Ślizgon zdążył już to zrobić, wobec czego rudzielec ponownie opadł na krzesło. Wodził wzrokiem za dłońmi chłopaka, gdy odwiązywał liścik od sowiej nóżki, a potem mimowolnie odetchnął z ulgą - jakaś część jego mówiła mu, że to mógłby być wyjec od babci, której ostatnio napisał, że nie będzie chciał w wakacje pomagać w jej ogrodzie. Okazało się jednak, że wiadomość zaadresowana była do Castiela, który jakoś tak nie wydawał się być zadowolony jej treścią.
- Masz kłopoty? - zapytał mimowolnie, unosząc pytająco brwi, gdy chłopak usiadł z powrotem naprzeciwko. Bo jeśli miał problemy, może Rupert powinien się ulotnić?
Castiel Horn
Castiel Horn

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyWto 17 Lip 2018, 06:35

Złożył list i wpakował go niedbale do tylnej kieszeni spodni. Na chwilę obecną bardziej się zirytował niż cieszył z objętego stanowiska. Zapewne wieczorem, gdy będzie mieć spokojniejszy moment dnia, usiądzie ponownie do listu i odczuje coś na kształt dumy. To odbierało mu wolne wieczory - przynajmniej połowę z nich będzie musiał przeznaczyć na zajęcia sportowe. Samo ponowne przeanalizowanie dotychczasowych strategii i współpracy powinno zająć cały tydzień, nie wspominając o wprowadzeniu modyfikacji, przedstawieniu ich drużynie oraz zgłoszeniu treningów przez najbliższe kilka miesięcy.
Wrócił na swoje miejsce.
- Nie. Właśnie mnie awansowano, czego się nie spodziewałem. Ale mniejsza z tym. Mam mało czasu, więc słuchaj uważnie. - podrapał się po brodzie i westchnął.
- Chcę żebyś dyskretnie wybadał czy Agnes ma jakichś poważniejszych zalotników. Czy mówi o którymś z poważną miną czy przy tym uśmiecha się z ironią. To ważna informacja. - przymrużył oczy, skanując zachowanie Ruperta. Wystarczy jego paskudny komentarz, a zarobi w zęby. Ślizgon potrząsnął głową. Nie może wyżywać się na niewinnych ludziach, w dodatku na ludziach, którzy mają mu pomóc.
- Czyli - czy włóczy się po randkach, czy dostaje jakieś dziwne prezenty, a jeśli takowy przechwycisz poza jej wzrokiem, dostaniesz ode mnie ekstra premię. - trudno, poświęci całe zebrane kieszonkowe na opłacenie zadania Puchona. Najwyżej doczepi się do Alecto i będzie kazał się żywić piwem kremowym i smakołykami, dopóki znowu nie odłoży potrzebnej kwoty awaryjnej. Najważniejsze, aby Rupertowi powiodło się, bo zebrane informacje mogą pomóc Castielowi głównie w komforcie psychicznym. Intencje Horna były bardzo niejasne. Niewiele tłumaczył na głos. Nie wiadomo co chciał osiągnąć tym zachowaniem, dlatego nie zdziwiłby się, gdyby Rupert się wahał. Trudno jest pojąć rozumowanie osób ciężko i przewlekle zakochanych.
- To jak? Dasz radę to ogarnąć?
Rupert Purée Gullymore
Rupert Purée Gullymore

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptySro 18 Lip 2018, 13:51

Rupert, gdyby tylko wiedział, że Castiel właśnie dostał awans na kapitana drużyny Quidditcha, prawdopodobnie gorąco by mu pogratulował z tego powodu. Niestety Ślizgon nie chciał się podobną informacją podzielić, więc Puchon nie zabiegał o poznanie treści tajemniczego listu od profesor McGonagall. Szkoda, że nie był świadomy, jakiego rodzaju treści krążyły tego dnia w listach roznoszonych w zamku przez szkolne sowy, bowiem informacja, że został prefektem domu, którą przeczytał dopiero wieczorem w dormitorium, przyprawiła go o zawał serca.
- Zalotników? - powtórzył konspiracyjnym szeptem, marszcząc brwi. Jak, na brodę Merlina, miałby to zrobić? Już wyobraził sobie tysiąc urazów, jakie mógłby odnieść w starciu z dziewczyną, gdyby chciał w jakiś sposób dowiedzieć się, kto ją adoruje, z kim chodzi na randkę, do kogo smali cholewki i tym podobne. Musiałby mieć naprawdę wieeeeelkie szczęście, aby udało mu się odkryć chociaż jedną, prawdziwą informację na temat uczuciowego życia dziewczyny... Bo niby jak? W głowie mu się kotłowało i w sumie był gotowy z miejsca odmówić. Nie widział tego, nie miał planu, to się nie powiedzie - ale wizja wynagrodzenia w postaci galeonów był nader kusząca. Zacisnął zęby, powiedział sobie, żeby nie był tchórzem, po czym przytaknął. - Mogę spróbować - rzekł w końcu po kilku sekundach ciszy.
To zdawało się wystarczać Castielowi. Rupert z kolei uznał, że nie ma nic więcej do roboty w sali zaklęć, do której i tak przecież nie wszedłby, gdyby nie ropucha uciekinierka. Wyszedł więc z klasy, zostawiając za sobą Ślizgona i jego podręcznik, po czym skierował swoje kroki w kierunku parteru. Nie zdecydował jeszcze, czy zatrzyma swój nowy nabytek - purpurowy płaz zdawał się być niepocieszony wizją życia w niewoli. Puchon z trudem przełknął zawód, lecz nie był w stanie porwać znaleziska do dormitorium - zresztą Vini by chyba oszalał, gdyby miał spać obok niej i widywać ją każdego dnia. Po krótkich aczkolwiek intensywnych przemyśleniach, zdecydował się wypuścić ją na błoniach.

/zt x2
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyCzw 27 Wrz 2018, 19:08

Drzwi do klasy zaklęć były otwarte na oścież. Na ich wewnętrznej stronie wisiał przyczepiony pergamin z napisem "Zajęcia wspólne dla klas V, VI i VII pod tytułem "Najlepszą obroną jest atak". Klasa była pusta, porządnie wysprzątana i odkurzona. Ławy uczniowskie zostały przysunięte pod okna tworząc na środku sali sporo miejsca. Nawilżona gąbka wycierała porządnie tablicę przyczepioną do jednej ze ściany. W rogu sali jedno krzesło nabyło magiczną anomalię, bowiem zamiast grzecznie stać wśród "swoich" przyczepiło się do sufitu i nie sposób było sięgnąć ku niemu dłonią. Fotel nauczycielski natomiast raz po raz uderzał w parapet okienny jakby chciał wyrwać się na zewnątrz. Kosz na śmieci mlaskał, a poza tym panowała tu cisza. Profesora Flitwicka nie było nigdzie widać, a jednak przy jego uczniowskiej ambonie stała ułożona sterta książek, na które od lat miał zwyczaj wspinać się, by widzieć swych podopiecznych.

Data lekcji to 15 kwietnia 1978 roku, godzina 10:00.
Post Flitwicka pojawi się w niedzielę 30 września o godzinie 22:00. Wtedy już oficjalnie rozpoczniemy zajęcia lekcyjne.
Na lekcji istnieje bilokacja.
Pandora White
Pandora White

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyCzw 27 Wrz 2018, 21:05

Od samego rana Pandora czuła się jakby była we śnie. Na wyprasowany w kancik mundurek patrzyła jakby go pierwszy raz w życiu na oczy widziała, a o włosach, których uczesanie zajmowało jej codziennie, lwią cześć porannej toalety, całkowicie zapomniała. Na śniadaniu przez pomyłkę usiadła przy stole Hufflepuffu, co wywołało spore zamieszanie wśród otaczających ją Puchnów. Część rozmów ucichło, a zszokowane spojrzenia, które kierowały się w jej stronę, przywodziły na myśl jakby jej trzecie ręka z czoła wyrosła. Ci siedzący bliżej nagle się odsunęli, a ci z dalszych części stołu, korzystając z anonimowości z ciekawością spoglądali w jej stronę, zastanawiając się co też się takiego wydarzyło i czy pojawienie się panny White nie miało być znakiem zbliżającej się apokalipsy. Przyjdzie wtedy ona, w zielonym mundurku, o płomiennych włosach, a imię jej będzie przyciągać nieszczęście, siądzie wśród niegodnych, a świat końca dobiegnie siedem dni później. Kilku odważniejszych podnosiło się powoli, chcąc zwrócić jej delikatnie uwagę, że dojść mogło tu do pewnego nieporozumienia. Ba był nawet specjalnie oddelegowany czwartoklasista, który w księdze Nostradamusa miał sprawdzić, czy nie znalazła się tam żadna przepowiednia z takim zdarzeniem związana. Zanim jednak odnalazł odpowiednią stronę, nim delegacja zdążyła dojść do zamyślonej nad miską płatków Ślizgonki, ta podniosła się, otrzepała spódniczkę z okruszków i ruszyła do lochów. Kiedy opuszczała Wielką Salę, przy stole puszków dało się słyszeć ciche westchnienie ulgi, armagedon został zażegnany.
Ciągle nieobecna, myślami wędrująca po tylko sobie znanych szlakach Pandorze udało się dotrzeć do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, później do swojego dormitorium, gdzie przez piętnaście minut starała się wybrać odpowiednią poduszkę. Dlaczego tak długo? Bo za każdym razem, gdy spoglądała na nie, zamyślała się, jej myśli wędrowały po nieznanych nawet jej samej ścieżkach. Kiedy w końcu udało jej się skupić na tyle by chwycić pierwszą lepszą i opuścić zielone pomieszczenie, było za dwadzieścia dziesiąta.
Szybkim krokiem walcząc z własnym rozkojarzeniem ruszyła na zajęcia z zaklęć, które zapowiadałaby się lepiej, gdyby jej mózg nadal znajdował się na terenie Hogwartu, a nie w jakimś dziwnym, odległym miejscu, o którego położeniu nie raczył ją nawet poinformować.
Kiedy po kilku źle wybranych korytarzach udaje jej się w końcu znaleźć w odpowiednim miejscu i czasie we wszechświecie z zainteresowaniem wpatruje się w otwarte na oścież drzwi. Coś ją w nich niepokoi, a może nawet nie w samych drzwiach, ani w ich otwarciu, a czymś kryjącym się za nimi, jakąś dziwną aurą zdającą się emanować z pomieszczenia. Starając się nie zwracać na to uwagę, dziewczyna przekracza próg pomieszczenia. W środku rozgląda się po nim, niby szukając odpowiedniego miejsca, nauczyciela albo złotego słonia na łańcuszku, a tak naprawdę zastanawiając się nad dziwnym uczuciem ciężkości, które pojawia się w jej głowie.
Przygryzając lekko wargę i starając przekonać samą siebie, że szuka dziury w całym, kieruje się w stronę ustawionych pod oknami ławek. Opiera się o jedną położoną prawie na samym końcu pomieszczenia, po czym bezmyślnie zaczyna wodzić spojrzeniem po całej klasie.
Sini Marlow
Sini Marlow

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyCzw 27 Wrz 2018, 21:27

Jako przykładna pani prefekt nie brała pod uwagę najmniejszego spóźnienia. Sini chciała pokazać kadrze pedagogicznej, że zasługuje na odznakę i nie wdaje się w coś tak karygodnego jak modne dzisiaj pięciominutowe opóźnienie. Jak to miewała w swoim zwyczaju ubrana była schludnie, czysto i niemalże wzorowo. Na jej ubraniu nie było nawet małego zagięcia ani paprocha. Włosy zaczesała w ciasny warkocz, z którego nie wystawał nawet jeden maleńki kosmyk. W torbie przełożonej przez ramię panował idealny porządek i mogła się tam odnaleźć bez najmniejszego problemu. Do sali weszła jako jedna z pierwszych, co nie wzbudziło jej zaskoczenia. Z zainteresowaniem zerknęła do środka dostrzegając jedynie samotną postać dziewczyny odzianej w mundurek Slytherinu. Wyraz jej twarzy miał w sobie coś, co nakazywało trzymać się minimum dwa metry dalej. Sini weszła do klasy.
- Hej. - rzuciła krótkie, spokojne słowo nie planując wdawać się w dalszą rozmowę. Ślizgonka nie wyglądała na taką, która by tego chciała. Sini podeszła swobodnym krokiem do środkowych ławek ustawionych pod ścianą. Położyła na niej swoją torbę i kątem oka zaobserwowała przyczepiony niczym magnes do sufitu mebel. Zastanawiała się czy powinna coś w tym kierunku zrobić, jednakże zważywszy na swój wzrost i wysokość sufitu mogłoby to być trudniejsze niż by chciała. Kto wie, być może profesor Flitwick celowo tak zaczarował krzesło i miało ono pełnić jakąś funkcję? Czy to mlaskanie kosza na śmieci będzie trwać przez cały czas trwania zajęć? Sini miała bardzo wiele pytań, które cisnęły się na usta, a nie mogły spomiędzy nich paść. Zamiast głowić się nad sensem tych czarów wyjęła z torby książkę zaklęć wypożyczoną specjalnie z biblioteki. Nie zapomniała rzecz jasna położyć tuż obok przyniesionej poduszki - jasnoniebieskiej, miękkiej, eleganckiej w świeżo wypranej poszewce. Zastanawiała się czemu nauczyciel o nie prosił. Nigdy nie zachęcał do zasypiania na zajęciach - wręcz przeciwnie, jako jeden z nielicznych dostarczał naprawdę mocniejszych wrażeń podczas ćwiczeń rzucania zaklęć. Położyła książkę tytułowaną "Ofensywą niekonwencjonalną" na poduszce i zaczytała się w lekturze, powtarzając sobie wymagane rozdziały. To lekcja łączona trzech roczników, a więc zapewne spotka dzisiaj i Viniciusa i Nicolasa. To wzbudzało w niej pewne poczucie stresu. Nie była pewna co do swojej gotowości stanięcia z nimi twarzą w twarz.
Feliks Konieczny
Feliks Konieczny

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyCzw 27 Wrz 2018, 21:32

Życie było ciężkie, kiedy człowiek całkowicie pozbawiony mentalnie talentów magicznych, w praktyce takowe przejawiał. Ile egzystencja Feliksa Koniecznego byłoby piękniejsze, ile spokojniejsza, gdyby w jego życiu nigdy nie pojawiła się magia, gdyby zamiast czarodziejem urodził się zwykłym człowiekiem, nieświadomym istnienia gadających kapeluszy, używania mioteł jako środków transportu, czy tego, że po śmierci można było skończyć jako pół przeźroczysta zjawa zamieszkująca szkolną toaletę? O ile lepiej by mu się żyło, gdyby zamiast do Hogwartu trafił do szkoły muzycznej, gdzie nie wymagano by od niego doskonałej umiejętności liczenia, czy znajomości wszystkich chorób genetycznych, nauczyciele rozpływaliby się nad jego talentem, traktowali jak Beethovena, który postanowił wrócić z martwych? Dlaczego los musiał być taki okrutny?  
Codziennie rano, kiedy wstawał na zajęcia budził się pięć minut zanim pierwszy budzik jego współlokatorów zadzwonił. Było to mugoslkie urządzenie, którego dźwięk w pierwszych latach nauki był czystym C, do póki pewnego dnia nie spadł i nie obniżył się. Nikt oprócz Koniecznego, który od tego czasu drżał przed ponownym usłyszeniem tego przerażającego dźwięku, nawet nie zwrócił uwagi, natomiast Feliks musiał dostosować całą poranną toaletę do tego, by dało się ją wykonać w cztery minuty, zanim piekielny dźwięk rozwrzeszczy się na dobre.
Tak samo było tego dnia. Feliks rozczochrany, w pogniecionym mundurku wybiegał z dormitorium w dłoni ściskając futerał ze skrzypcami i zbiegając w dół, szybko zanim zegarek zacznie wyć. Kiedy udało mu się przed nim uciec, wolno udał się do Wielkiej Sali, gdzie mimo pustek słyszalne było podniecenie związane z łączoną lekcją. Konieczny nie rozumiał co tych wszystkich ludzi tak bardzo cieszyło? Sam uznając to raczej za karę, niżeli nagrodę, wiedział jednak, że jeżeli planował nadal udzielać się w gardowym zespole, chórze i grać po nocach sonaty w salonie pianistki, musiał przynajmniej udawać, że słowami Profesora się przejął i zaczął naprawiać swoje błędy.
Po zjedzeniu tosta z serem (wszak piętnastego kwietnia wypadał dzień tostów, w prywatnym kalendarzu Koniecznego), opuścił pośpiesznie, kierując się do opuszczonej klasy na drugim piętrze. Tam wyciągnął ze skórzanego etui drewniany instrument i przez dwie godziny dzielące go od wiszącej nad nim gehenny, ćwiczył powierzone mu przez Garda zadanie. Nie był z niego zadowolony, nie lubił uczyć się grać na siłę, odbierało to całą przyjemność, zabijało miłość do muzyki, dlatego za każdym razem gdy siadał do nauki, czuł się jak więzień, a instrument to czuł. Jego dźwięki były sztywne, szorstkie i pozbawione wdzięku, finezji. Brzmiało to jakby małpiszon przysiadł do smyczka i przeciągał nim tak długo, aż przez przypadek udałoby mu się wydobyć odpowiedni dźwięk.
Kiedy zegarek wybił dziewiątą czterdzieści, Polak z nieudawana wdzięcznością schował instrument z powrotem do futerału, po czym wolno ruszył w kierunku klasy. Przy drzwiach ujrzał nieznajomą Ślizgonkę, która zdawała się z niepokoje spoglądać na otwarte drzwi, wyminął ją zatrwożony jej zachowaniem. Nagle kątem oka spoglądając na jej rozczochrane włosy i zieloną poduszkę w dłoniach, przypomniał sobie, że sam o tym zapomniał. Nie wiedząc jakie będą konsekwencje jego zapominalstwa, nerwowo zaczął stukać stopą o podłogę, obawiając się kolejnego upomnienia albo co gorsze listu do rodziców, wszedł do klasy.
Tak zaabsorbowany swoją nieuwagą, prawie nie zauważył stojącą nieopodal Gryfonki. Kiedy jednak jego spojrzenie, szukające ratunku padło na Sini, na jedną chwilę się uspokoił. Przynajmniej do póki wzrok jego nie spoczoł na jej poduszce. Zestresowany cały zbladł, a jego usta zaczęły się niemo poruszać. Wpatrzony w pannę Marlow wyglądał jakby próbował odpędzić zabłąkanego ducha.
Sini Marlow
Sini Marlow

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyCzw 27 Wrz 2018, 22:09

Przeczytała połowę pierwszej strony książki, gdy poczuła na sobie czyjś wzrok. W pierwszym odruchu spanikowała, że to Ślizgonka postanawia nawiązać z nią jakikolwiek dialog. Sini nie stroniła od ludzi jednak mimo wszystko odczuła pewien dyskomfort na myśl o głębszej rozmowie z dziewczyną o tak nieobecnym wyrazie twarzy. Gryfonka uniosła wzrok znad książki i rozejrzała się. Napotkała szary wzrok ukryty za błyszczącymi szkiełkami okularów. Naganna fryzura i wymięty mundurek. Wszystko wskazywało na Feliksa. Posłała mu krótki, niepewny uśmiech zastanawiając się czemu jeszcze nie wszedł do klasy. Przypominał jej osobę delikatnie zagubioną, zupełnie jakby nie wiedział co właściwie tutaj robi. Podrapała się po czerwieniejącym policzku. Wystarczyło, że ktoś na nią spoglądał, a rumieniła się jak na zawołanie. Rozchyliła usta, aby coś powiedzieć jednak on zrobił dokładnie to samo w dokładnie tym samym momencie. Zamknęła swoje i ustąpiła mu pierwszeństwa lecz nie usłyszała nic. Dostrzegła jego blednące lica i błysk przerażenia, gdy utkwił wzrok w poduszce. Sini dodała dwa do dwóch. Objawy pasowały. Feliks zapomniał o rekwizycie. Wyglądał jak osoba zakotwiczona w miejscu, niezdolna podjąć decyzji. Bez zastanowienia wyjęła ze swej torby zeszyt do transmutacji o czerwonej okładce. Podeszła powoli do Krukona i zatrzymała się w stosownej odległości. Zapomniała się przywitać, bowiem myślami pomknęła już do dalszego etapu swojego zachowania. Wyciągnęła doń dłoń z zeszytem.
- Przetransmutuj. - jedno ciche słowo, propozycja i oferta. Wejście do wieży i przyjście z powrotem mogło zająć sporo czasu. Oferowała mu zatem drogę na skróty. Nie znała planów profesora lecz mogło się okazać, że posiadanie poduszki będzie kluczowe, a więc lepiej dmuchać na zimne. Zerknęła przez ramię na swoją poduszkę. - Lub Gemino, jeśli się pospieszysz. - dodała po chwili mając na myśli zaklęcie powielające z dziedziny transmutacji. Zawiesiła na chłopaku wzrok i czekała na reakcję. Nie rozmawiała z Feliksem zbyt wiele razy. Tak rzadko miała okazję go widzieć w Wielkiej Sali czy gdziekolwiek na terenie szkoły poza sporadycznym minięciem się w korytarzu. Tak na dobrą sprawę Sini nie wiedziała czemu oferowała mu pomoc. Uznała to za zasługę swojej życzliwości i uprzejmości. Pamiętała dzień, w którym dała mu prywatną lekcję tańca. Wspominała to miło mimo późniejszego pobolewania stóp po kilku nadepnięciach z jego strony.
Feliks Konieczny
Feliks Konieczny

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyPią 28 Wrz 2018, 17:30

Zestresowany, z każdą kolejną chwilą coraz mocniej pogrążając się w rosnącej panice, czuł jak jego stopy, kolana, a w końcu uda, zdają się coraz mocniej zapadać pod ziemię. Co miał zrobić? Co powinien zrobić? Krzyczał rozedrgany mózg, który sam nie potrafił poradzić sobie z otępiającym go uczuciem stresu. Oddech mu przyśpieszał, nozdrza zaczęły falować jak u przerażonego zająca, którego wzrok dojrzał czyhającego w ukryciu lisa. Pełen napięcia wędrował między spokojną twarzą Gryfonki, a trzymaną w jej dłoniach poduszką.
Już miał zacząć uciekać, wyrwać się uczuciu bezsilności, wrócić na szczyt krukońskiej wieży i utonąć w zapomnieniu. Nikt go  przecież nie widział, nikt nie doniesie, gdyby tylko udało mu się poderwać nogi, zmusić je do ruchu, dałby radę znaleźć się w ciemnym dormitorium.
Nagle pomieszczenie szumiące od głośnego bicia serca, muchy, która przez otwarte okno wpadła do klasy, zostaje przeszyte ciepłym, kojącym głosem Gryfonki. Krukon chwyta się go. Starając się nie słyszeć dziwnego akcentu, zaciągania, które często zdawało mu się przeszkadzać. Otacza się tym dźwiękiem, niczym delikatną melodią wiolonczeli, szuka w nim ukojenia, a sens dociera do niego dopiero po chwili, kiedy udaje mu się uspokoić swoje rozedrgane ciało.
Niczym ogromna marionetka lekko kiwa głową. Zaklęcie, zaklęcie brzmiało jak plan, ale czy mu się uda. Nie był w tym wszystkim najlepszy, jego konikiem, pasją była muzyka, rytm. Zaklęcie i całe to otaczające go hokus pokus było stanem przejściowym, koniecznym do przebycia, wymaganym przez dumną rodzinę.
Nie pamiętał zaklęcia transmutującego, w tej chwili miał wrażenie całkowitej pustki w głowie. Jak brzmiało, kiedy się go uczył, czy w ogóle udało mu się je zaliczyć? Nie potrafił sobie przypomnieć, dlatego gdy z ust Gryfonki padła formułka postanowił ją wykorzystać. Czy miał lepszy wybór?
- Gemino – mówi, a głos mu się waha, kiedy koniec różdżki z winorośli kieruje w stronę trzymanej w dłoniach dziewczyny poduszki. Białe światło jest słabe, niepewne, ale w momencie, w którym pada na przedmiot ten zaczyna drżeć. Wibruje, by po chwili, znikąd pojawiła się druga. Na krótką chwilę zawisła w powietrzy, po czym upada na podłogę. Podobno ale wyraźnie mniejsza poduszka o dużo słabszym kolorze, jakby ktoś ją całą wytarzał w kurzu. Patrzy na nią niepewnie, po czym pochyla się by ją podnieść. - Dziękuje. – Dodaje nie wiedząc za bardzo co jeszcze powinien w tej chwili powiedzieć. Ciągle rozedrgany i niespokojny, Konieczny odwraca się od dziewczyny patrząc, czy w czasie swojej nieuwagi, w klasie nie pojawił się przypadkiem nauczyciel, nigdzie go jednak nie zauważył.
Cassandra Montrose
Cassandra Montrose

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptySob 29 Wrz 2018, 20:30

Jedną z ulubionych lekcji Cassandry były zaklęcia. Nie wiedzieć czemu (pewnie dlatego, że z natury była niebywale ciekawska) ciągnęło ją do poznawania nowych czarów, które później mogła wykorzystywać zarówno w życiu prywatnym (jak chociażby do pojedynków, w których najwidoczniej biedna musiała się bardziej podszkolić), albo w codziennym, kiedy była zbyt leniwa, aby leżąc na łóżku sięgnąć po książkę, która znajdowała się zdecydowanie za daleko. Zresztą każdy wiedział, że wiedza była kluczem do potęgi, chociaż Montrose chciała mieć taką, którą mogłaby dobrze wykorzystać, jak chociażby zostając Aurorem, co było jej marzeniem. Ewentualnie uzdrowicielem, ale to był jej plan awaryjny.
Zmierzając do sali, poprawiała w biegu mundurek, który jakoś dziwnie krzywo na siebie zarzuciła. Och, gdyby tylko poprzedniego wieczora nie zaległa nad jedną z mugolskich książek, które przysłała jej mama i nie dała się porwać fascynującej historii w niej zapisanej (ku protestom jej współlokatorek, którym wcale się nie podobało, że Lumos rozświetlało pokój pomimo kołdry), z pewnością miałaby czas na porządne śniadanie, jak również na lepsze ogarnięcie się. Dodatkowo nadal odczuwała skutki lodowiska, które przyniosło wiele licznych siniaków na jej ciele, które niestety, z racji dość bladej karnacji, uwidaczniało wszelkie stłuczenia bardziej. Kto by się tym jednak przejmował, skoro zapewne za kilka dni będzie miała nowe? Cud, że nie wylądowała w tym miesiącu w skrzydle szpitalnym, chociaż może nie powinna do końca o tym rozmyślać wiedząc, jak wiele uczniów aktualnie w nim przebywało.
Uśmiechając się przepraszająco do osoby, którą udało jej się w pośpiechu potrącić, mając nadzieję, że zaraz nie oberwie jakąś parszywą klątwą. Gdyby wywinęła coś podobnego jakiemukolwiek Ślizgonowi, już leżałaby na podłodze, ewentualnie wisiała w powietrzu. Na jej szczęście osobnik nie postanowił wymierzyć sprawiedliwości i dał jej odejść, dzięki czemu się nie spóźniła, wpadając do sali w której… wcale nie było tak wielu uczniów.
Stanęła na wejściu dość zaskoczona frekwencją, jak również brakiem nauczyciela. Zaraz, czy jednak udało jej się przyjść znacznie szybciej, niż podejrzewała? Jej szczęście!
Rozejrzała się w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłaby usiąść, kiedy jej wzrok padł na krzesło zawieszone pod sufitem. No dobrze, aż tak szalona nie była, chociaż nie ukrywała, że korciło. Zamiast tego, jak typowy uczeń, przysiadła sobie gdzieś w dolnym rzędzie, uśmiechając się po drodze do Sini, z którą na owym lodowisku się zderzyła i Feliksa, który był na tym samym roczniku co ona.
Słysząc mlaskanie, spojrzała na kosz, który wyglądał tak, jakby przygotowywał się do pożarcia jakiegoś z uczniów, oblizując się ze smakiem. Tak, Montrose. Zdecydowanie za bardzo ponosi się wyobraźnia. Ale co, jeśli nagle te wszystkie meble się na nich rzucą? Znacznie lepiej mieć różdżkę w pogotowiu, dlatego wzięła do ręki własną, mamrocząc pod nosem jakieś zaklęcia. Ot, dla powtórki.
Viní Marlow
Viní Marlow

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyNie 30 Wrz 2018, 14:01

Po porannych zajęciach z Historii Magii był jeszcze bardziej śpiący niż przed nimi. Pierwsza lekcja nigdy nie była przyjemnym doświadczeniem, nawet jeśli było to coś ciekawego, kiedy więc w grę wchodziła historia, Vinícius, siedząc w klasie, czuł się jak więzień skazany na serię tortur. Uporczywe ziewanie, ciężkie powieki, opadająca co i rusz głowa i delikatne kuksańce od kolegów, które miały na celu go przebudzić. Tak było co tydzień. Kiedy więc zaspany Marlow wszedł do sali profesora Flitwicka i zobaczył przyczepione do sufitu krzesło, ze zdziwienia przetarł zamglone oczy, nie będąc pewnym czy aby na pewno mu się to nie śni. Zamrugał kilka razy, a ono dalej tam wisiało, toteż podrapał się po standardowo nieuczesanej czuprynie i wzruszył nieznacznie ramionami. Magia. Pewnie był w tym jakiś cel.
Poprawił krzywo zawiązany krawat i wygniecioną koszulę, która uparcie wysuwała mu się ze spodni, po czym rozejrzał się po sali, na krótko zawieszając spojrzenie na zgromadzonych wewnątrz osobach. Obserwująca wszystkichŚlizgonka, Feliks obok którego właśnie spadła bladoniebieska poduszka i jego siostra, która przyglądała się temu z wyraźnym zainteresowaniem, wskazującym na to, że wcześniej z nim rozmawiała. Uśmiechnął się do Cassandry.
Siema – rzucił w eter, witając się tym samym ze wszystkimi. Tost – szczurek, który przysypiał na jego barku, poruszył noskiem, rozglądając się zaspanymi oczkami. Podszedł do jednej z ławek i położył na niej swoją bezdenną torbę, do której rano włożył poduszkę. Omal o niej nie zapomniał, musiał wrócić się po nią tuż po śniadaniu, ryzykując spóźnienie na zajęcia z Historii Magii. Nie żeby czuł szczególny smutek na myśl o tym, że będą trwały chwilę krócej... Włożył rękę do torby, przeszukując jej zawartość. Rety, miał tam chyba wszystko co tylko się dało... fiolki z eliksirami, szalik w razie gdyby zrobiło się zimno, termos z herbatą, chyba nawet jakieś zapomniane ciasteczko, dwa jabłka... to wyczuł zanim natrafił na mięciutką poduszkę, którą złapał i wyciągnął. Była biała, w bladożółte pionowe paski i niesamowicie kusiła by przyłożyć do niej głowę choćby na minutę. Dobrze, że ławki zostały odsunięte na bok, gdyby mógł usiąść przy jednej z nich, na pewno nie oparłby się pokusie.
Mlaskanie kosza na śmieci było wyjątkowo nieprzyjemne dla jego uszu, miał nadzieję, że profesor wkrótce przyjdzie i coś na to zaradzi.
Michael Howard
Michael Howard

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 EmptyPon 01 Paź 2018, 15:21

Profersor Filius Flitwick był niskiego wzrostu czarodziejem, ale za to posiadał ogromną wiedzę na temat Zaklęć i Uroków. Błędem byłoby nazywanie go małym kurduplem bez umiejętności, bo w istocie na pewno pokonać mógł o wiele większych, nie tylko jeśli chodzi o wzrost, czarodziejów. Od wielu lat nauczał w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie i cieszył się szacunkiem zarówno wśród kadry pedagogicznej jak również wśród swoich uczniów. Mike nie był odmieńcem jeśli chodzi o uwielbianie lekcji najmniejszego czarodzieja spośród kadry szkoły. Nie przeszkadzał mu wzrost, właściwie to nawet nie zwracał na niego uwagi. Był pełen podziwu tego jak Flitwick potrafi skupić uwagę uczniów na sobie i nawet największego głąba potrafi nauczyć ze sfery magii, którą naucza. Zaklęcia i Uroki to były swoją drogą ulubiony przedmiot Howarda, poza naturalnie lekcją latania na miotle w pierwszej klasie. Zaklęcia i Uroki to trudny, choć ciekawy przedmiot. A Michael poprzysiągł sobie, że wymyśli kiedyś w przyszłości kilka przydatnych zaklęć. Jeszcze nie wiedział czy to będzie jakaś magia użytkowa, a może przydatna do pojedynków czy też coś w rodzaju czarnej magii. Tego nie potrafił jednoznacznie stwierdzić na ten moment. Jest wszakże młodym czarodziejem. Ma tylko szesnaście lat i jeszcze do końca nie wybrał swojej konkretnej ścieżki kariery zawodowej. Nie był do końca przekonany jaka czeka go przyszłość. Nie wiedział jaką powinien drogę obrać. Ma jeszcze rok przed sobą teoretycznie, choć już teoretycznie powinien wiedzieć teraz co chce według siebie robić w dorosłym życiu. Większość jego kolegów i koleżanek się zdecydowała na konkretne ścieżki karier zawodowych. On wahał się i to nie było do końca dobre. Widział się jako jednego z Aurorów w brytyjskim Ministerstwie Magii, ale jednocześnie też kusiła go kariera zawodowego gracza w Quidditchu. Sądził też, że śmiało mógłby być jednym z nauczycieli w Hogwarcie czy innej szkole magii, ale niestety wszystkie stanowiska były na ten moment obsadzone. A nie chciałby nikogo wykopać ze stołka tylko dlatego żeby on mógł mieć ciepłą posadkę. Nie był takim chamem za jakiego go co niektórzy uważali. Starał się aby nie osiągać własnych korzyści kosztem innego człowieka. Takie wartości wyniósł z domu i starał się je wcielać w życie. Nie chciał bowiem aby ktoś potem cierpiał przez niego. Nie chciał przyczyniać się do czyichś problemów kosztem swojego spokoju. Owszem, chciał wieść spokojne i dostatnie życie, ale w rezultacie nie chodzi o to by inni przez to byli sprowadzeni do poziomu podłogi. Nie tak został wychowany w swoim domu. Może jak nadarzy się szansa, że ktoś sam z Hogwartu zrezygnuje to wtedy on zajmie jego miejsce? Kto wie..
W każdym razie nie czas mu było na takie dywagacje, bo nieuchronnie zbliżała się godzina rozpoczęcia zajęć z jego ulubionego przedmiotu z jego ulubionym Profesorem. Flitwick obwieścił pewne wytyczny, do których każdy uczeń powinien się do nich dostosować, a i Mike nie miał ochoty ani powodu być wyjątkiem. Zresztą nie był najlepszym uczniem Profesora Flitwicka żeby móc sobie pozwolić na takie folgowanie. Ale za cholery nie mógł pojąć dlaczego ten kazał im wziąć ze sobą poduszkę. Chyba nie będzie próbował zahipnotyzować uczniów zaklęciem czy usypiać ich do snu. Bo jeśli tak to równie dobrze Mike mógłby zostać w swoim dormitorium i przekimać całą tą lekcję. Na jedno by wyszło. A lepiej byłoby wyspać się we własnym łóżku, nawet w piżamie, a nie siedzieć na Zaklęciach przytulonym do poduchy. Nie potrafił tego za bardzo zrozumieć, ale nie pozostało mu nic innego jak tylko podejść poważnie do tego niepoważnego zadania i znaleźć odpowiedni rekwizyt. Nie wiedział którą z nich wybrać. Choć z drugiej strony jak tak obserwował to obydwie poduszki na jakich spał wyglądały identycznie, więc co to za różnica, która będzie tą szczęśliwą i zostanie wybrana do uczestnictwa w lekcji Zaklęć? Wziął więc pierwszą lepszą i zdecydowanym krokiem pomknął ku miejscu docelowemu. Zanim oczywiście do niego zawędrował zdążył się narazić na śmiech innych uczniów, którzy go widzieli z poduchą w ręce. Puchon się jednak tym nie przejmował. Większość z nich kiedyś będzie kwiczała i błagała z powodu takiego, że on będzie od nich bardziej wykształcony.
Wreszcie po kilkunastu dłuższych chwilach dotarł do klasy i wszedł do środka.
- Cześć wszystkim. – powiedział, a dodatkowo skinął głową Viniemu oraz jego siostrze Sini. Nie usiadł jednak obok żadnego z nich, ani innego ucznia. Usiadł samotnie w jednej z wolnych ławek. Może nie chciał z nikim gadać z powodu durnej poduszki? A przecież nie była jakaś tragiczna. Zwykła, biała, prostokątna poduszka. Mięciuchna i miluchna – w sam raz do spania. Położył sobie ją na ławkę i położył nań głowę mając nadzieję, że jeszcze jest sporo czasu do pojawienia się Flitwicka.
Sponsored content

Klasa Zaklęć - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Klasa Zaklęć   Klasa Zaklęć - Page 3 Empty

 

Klasa Zaklęć

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 13Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4 ... 11, 12, 13  Next

 Similar topics

-
» Poziomy zaklęć
» System zaklęć
» Księga Zaklęć
» Opuszczona klasa
» Klasa Transmutacji

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
II piętro
-