IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Przedział XI

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Gilbert Nilsson
Gilbert Nilsson

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Przedział XI   Przedział XI EmptyPon 17 Lis 2014, 22:27

~ * ~

Chciał ją przytulić, pogładzić po głowie, powiedzieć, że choć niezbyt to rozumie to stęsknił się za nią bardziej niż za wszystkimi znajomymi razem wziętymi. Chciał zrobić bazo wiele rzeczy, ale zdążył jedynie unieść rękę i poczuł lekkie szarpnięcie. Miała rację, trzeba zająć przedział póki można znaleźć wolny. Szybko chwycił bagaże i podążał za nią, dopóki nie weszli do pustego, dość chłodnego i nawet przytulnego przedziału.
Zanim usiadł przyglądał jej się dłuższą chwilę, nie wiedząc co powinien zrobić. Była tak smutna, że niemal sprawiało mu to fizyczny ból. Miał milion pytań, ale nie miał odwagi przepuścić je przez usta. W końcu się odważył. Usiadł obok niej, zagarnął za ucho kosmyk włosów, który przesłaniał mu jej profil i przeciągnął ją na swoje kolana.
- Nie odpisałaś mi. - stwierdził beznamiętnym głosem. Nie był to wyrzut, nie wypominał jej tego, zresztą w tym momencie ledwo pamiętał jak mocno się zamartwiał. Było tak wiele głupich rzeczy, jakie mogła zrobić ta dziewczyna...
Oczywiście chwilami myślał też, że po prostu wykorzystała go jako ramię, w które można się wypłakać i nadszedł czas, kiedy jej się to znudziło.
Teraz jednak nie miał do niej żalu. Objął ją w pasie, palcem musnął czubek nosa, co zazwyczaj wywoływało uśmiech.
- List nie doszedł? Czy pogniewałaś się na mnie, że długo nie odpisywałem?
Nie wiedział jak ma do niej dotrzeć. Bał się poruszać bardziej delikatne tematy, bo wyobraźnie podsuwała mu coraz to dziwniejsze i straszniejsze scenariusze. Dlatego skupiał się na listach. Ten temat był prosty, bezpieczny... i dawał możliwość zdobycia cennych informacji.
Wbił w nią nieustępliwe spojrzenie złocistych oczu, które zdawały się przeszywać ją na wylot i czekał. Po prostu czekał.
Chayenne Montgomery
Chayenne Montgomery

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyPon 17 Lis 2014, 22:28

Chayenne zaufała temu gryfonowi, otworzyła się przed nim i powierzyła niektóre tajemnice. Dlaczego miałaby potraktować go tylko jako chwilowe odejście od dnia codziennego, jakie chwilowe wsparcie? Tak nie było. Naprawdę przez wakacje tęskniła za nim, chciała do niego pojechać, ale nie było już możliwości. Teraz tylko mogła go przeprosić. Tak, panna Montgomery także potrafiła powiedzieć przepraszam. Westchnęła cicho czując jak lekko ją unosi i sadze sobie na kolanach, wtuliła się w niego niezwykle mocno, jakby potrzebowała go teraz najbardziej na świecie. Jednak wciąż milczała, nie wiedziała co powiedzieć, od czego zacząć… chciała po prostu teraz wtulić się w niego i tak trwać i aby ta chwila nigdy nie przeminęła. Czuła się przy nim bezpieczna. Kiedy powiedział o liście przymkneła lekko powieki, a po chwili znów otworzyła je i spojrzała prosto w jego oczy tymi swoimi błękitnymi tęczówkami.
- List doszedł. Nie pogniewałam się. Przepraszam, że nie odpowiedziałam, ale… – zaczęła. Jak ma mu to powiedzieć? Najlepiej prosto w mostu. – Przyszedł kilka godzin po tym jak ojciec uświadomił mnie, że jakiś fagas chce, abym została jego żoną i… na święta mam jechać na swoje własne zaręczyny… – zadrżała lekko, a jej oczy zaszkliły się. – I… ja nie miałam nawet siły odpisać… Potem próbowałam… Zmarnowałam tony pergaminu, bo nie wiedziałam co i jak nawet mam napisać… – dodała jeszcze i łza spłynęła po jej policzku. Przecież nie powie mu, że myślała o tym, żeby się zabići skończyć to wszystko raz na zawsze. Chociaż mógłby poczuć się miło, że myśl o nim nie pozwalała jej na to. W sumie to chyba zbliżenie się z nim było jedyną dobrą rzeczą jaka ją w życiu spotkała.
- Myślałam jak to odkręcić… Co zrobić, żebym nie musiała tego robić… – szepnęła cicho i schowała głowę w zgięciu jego szyi. Dawał jej bezpieczeństwo i… czuła się przy nim naprawdę dużo lepiej. – Chciałam się zabić, ale nie chciałam Ciebie zawieść… Myślałam też o tym, żeby zrobić wszystko, żeby mnie wydziedziczyli… Zostanę z niczym, ale nie będę musiała tego robić… Nie chcę być ich marionetką… – jęknęła cicho i jeszcze mocniej się w niego wtuliła o ile to możliwe.
Gilbert Nilsson
Gilbert Nilsson

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyCzw 20 Lis 2014, 20:01

Nie wiedział co ma powiedzieć.
Prawdę powiedziawszy, nie sądził, by ktokolwiek na jego miejscu wiedział.
Zacisnął wargi, przyglądając się jej cierpieniu. Co takiego zrobiła ta dziewczyna, dlaczego musiało spotkać ją coś takiego? To zabawne, ale w tej chwili aranżowany mariaż wydawał mu się najgorszą karą, jaką może wymyślić ojciec.
Przeniósł wzrok na okno, krajobraz był monotonny, choć zmieniał się w każdej sekundzie, to go uspokoiło, pomagało szybko przemyśleć co powinien zrobić, jak się zachować.
Przede wszystkim powinien się uśmiechnąć. Zatem zmusił się do wyciągnięcia w górę kącików ust. Po drugie – sprawić, by przestała płakać. Kciukiem starł łzę z policzka dziewczyny i wytarł palec w swoje spodnie.
- Dlaczego jesteś tak negatywnie nastawiona, Chay? Do świąt zostało bardzo dużo czasu, a może twój narzeczony okaże się być w porządku? Nie skreślaj go na starcie, nie wszyscy są źli. Gdybyś mnie nie znała, a bylibyśmy zaręczeni i myślałabyś w ten sposób co teraz... nie sądzisz, że strasznie dużo byśmy stracili?
Sam nie do końca wierzył w te słowa, ale brzmiał bardzo przekonująco. Jak by nie patrzeć, miał trochę racji. Tylko to coś w środku dawało mu znaki, że musi się pospieszyć, że do świąt zostało tylko kilka miesięcy.
Zaraz. Do czego w zasadzie miał się spieszyć? Czemu nagle zaczęło mu zależeć na jej zdobyciu? I kiedy w ogóle coś takiego pojawiło się w jego głowie? Może to fakt, że oświadczyny stały się czymś prawdziwym sprawiał, że odzywały się w nim naturalne instynkty? Musiał wygrać z innym samcem, czy coś? To takie głupie.
Wtedy... to był tylko jeden wieczór. Byli pijani. Nierozsądni. I przede wszystkim do niczego nie doszło. Czy zwykła przyjaźń nie jest odpowiednia, wystarczająca?
Obiecał sobie, że kiedy w końcu zostanie sam na sam ze swoimi myślami, przeanalizuje dokładnie swoje uczucia i pragnienia. Teraz nie było na to czasu.
Westchnął cicho i pogładził ciemne kosmyki, kiedy słodko się wtuliła. I nawet nie przeszkadzało mu to, że biała koszula moża zabrudzić się rozmazanym tuszem do rzęs. Siedział spokojnie i po prostu jej słuchał. Uśmiech zniknął w jego twarzy, bo nie było sensu udawać, skoro i tak tego nie widziała.
Zresztą po tym co powiedziała i tak nie bardzo potrafiłby go utrzymać. Nie był wystarczająco dobrym kłamcą.
- Och. Czaj. To.... cóż, zaskoczyłaś mnie. I masz racje, cholernie byś mnie rozczarowała. A teraz sam nie wiem co powinienem ci powiedzieć. Wykazałaś się głupotą, bo coś takiego przyszło ci na myśl, ale i mądrością, bo w porę to odrzuciłaś. Dlatego powiedzmy, że wyszłaś na zero i nie będę na to zwracał uwagi, hm? - przytulił do niej policzek i przymknął powieki. Czuł, że musi zapalić, ale wolał tulić ją do siebie.
Wsłuchał się w przyjemne odgłosy pociągu. Milczał i ona też milczała. I było dobrze, jakby to było najzwyczajniejsze w świecie. On, ona, przedział w pociągu i cisza, którą w końcu odważył się przerwać.
- Imbryczku? Odpuść przez jakiś czas, dobrze? Masz dużo czasu żeby coś wymyślić, teraz możesz co najwyżej zrobić coś zbyt pochopnie. I zepsuć sobie humor. Oboje nie chcemy żebyś miała zły humor. – wyprostował się i przeczesał loki palcami. Dość już tego smęcenia, myślenie o złych rzeczach pogarsza sytuację. – Skończyłem piosenkę, wiesz? – mruknął od niechcenia, a jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę stojącej w kącie gitary.
Zdecydowanie musiał zapalić.
Chayenne Montgomery
Chayenne Montgomery

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyCzw 20 Lis 2014, 20:27

Bardzo dobrze, że nie zaczęła mówić mu również o tym jak to planuje w razie czego otruć tego swojego narzeczonego jak przyjdzie lepsza okazja. Ona to jednak ma złą krew w sobie, co niestety odziedziczyła po rodzince. Nienawidziła ich szczerze, doprowadzali ją do szału swoim zachowaniem, traktowaniem ludzi, swoimi wymaganiami. Dlaczego Chayenne nie mogła sama podjąć decyzji o własnym życiu? W końcu jest jedną z silnych osobowości, nie da sobą tak po prostu pomiatać, nie chce nawet na to pozwolić. A jednak, dziwne jest to, że nie może wygrać z ojcem, bo wie, że jeśli weszłaby z nim na wojenną ścieżkę mogłoby skończyć się niezbyt ciekawie. Wiedziała jaki jest jej ojciec, wiedziała do czego jest tak naprawdę zdolny i wiedziała, że nie wygra tej wojny.
Na szczęście, całe szczęście, wakacyjny koszmar się skończył. Mogła wrócić do Hogwartu gdzie będzie między swoimi ludźmi, między osobami, dla których jest kimś więcej niż tylko cholerna marionetka, którą chcą sterować. Ona by się nawet nie dała. Była silna. Z resztą, doszła do pewnych wniosków, zdecydowanie powinna zmienić podejście do innych osób. Ogólnie do życia. Teraz miała nawet gdzieś to co powiedzą inni, bo ślizgonka zadaje się, ba, przytula się, do gryfona. Jak to możliwe w ogóle? Ona nie zamierzała się przejmować już niczym, będzie żyć tak jak chce i nikt nic jej nie będzie dyktować.
- Proszę Cię, Gilbert. Tego gościa wybrał mój ojciec. To nie może być ktoś taki jak Ty. – nie chciała tak bardzo, żeby to zabrzmiało źle, ale niestety zabrzmiało. Miała nadzieję, że Gilbert zrozumie o co jej chodzi. – Zrozum, mój ojciec wybrał osobę, która ma cholerny wpływy, i to złe wpływy, a do tego wie, że może mieć z tego korzyści… Po prostu wybrałby kogoś swojego pokroju… – szepnęła cicho, Merlinie, żeby tylko Gilbert tego źle wszystkiego nie zrozumiał. – Ja bym Ciebie wybrała… na przykład… – dodała spuszczając wzrok i znów chowając głowę w zgięcie jego szyi, byleby tylko nie widział, że się nieco zarumieniła. No, miała nadzieję, że teraz jakoś to wszystko teraz zabrzmiało lepiej, albo chociaż trochę lepiej. Naprawdę, jakby miała sama wybierać to wybrałaby jego, nawet jeśli miałaby przed sobą pięćdziesięciu innych nie wiadomo jak bogatych, ambitnych, wpływowych i nie wiadomo co jeszcze. Ona wybrałaby po prostu osobę, którą zna i z którą dobrze jej się rozmawia, przy której jest po prostu szczęśliwa.
- Nie zwracaj uwagi, proszę… Nie chcę żebyś był na mnie przez to zły… – szepnęła  cicho i dała mu buziaka w policzek. No, teraz to już nie może się na nią gniewać. A jak to nie pomoże to da mu jeszcze milion buziaków i wtedy na pewno mu przejdzie. Albo zastąpi to jednym długim pocałunkiem. Tak. Na trzeźwo też by na to przystała, bez najmniejszego problemu. Z resztą, miała ochotę to zrobić, no, ale na korytarzu kręciło się za dużo ludzi. A to jej nie odpowiadało. Nie lubiła tłumu gapiów.
- Kocie, będę się zadręczać, rozumiesz… – szepnęła cicho. –Nie chcę tego robić… Z resztą, jestem za młoda na zaręczyny i śluby, mam jeszcze na to dużo, dużo czasu! – dodała jeszcze i uśmiechnęła się lekko, nie chciała, aby on miał przez nią beznadziejny humor. Chciała, aby się uśmiechał. Ona naprawdę uwielbiała kiedy on się uśmiecha. To sprawia jej przyjemność i wtedy jej serduszko rozmraża się.
- Zagraj mi… – to bardzo rozkaz niż prośba, ale po prostu w wyobraźni jużwidziała jego szybkie palce nastawiając się na granie gitarą, rwące się do niej bardzo, bardzo. Zsunęła mu się z kolan. – Jak zagrasz to znów usiądę Ci na kolanach i dostaniesz buziaka. To graj. – dodała jeszcze uśmiechając się cwanie.
Gilbert Nilsson
Gilbert Nilsson

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptySob 22 Lis 2014, 00:02

Jej słowa dotknęły go bardziej niż powinny. Wesołe zazwyczaj tęczówki jakby pociemniały, zaciśnięte nagle szczęki ukazały kryjące się pod skórą mięśnie. Ubodła go prosto w męską dumę i choć starał się tego nie okazywać, wcale mu to nie wychodziło.
Czyż nie miała racji? W nieopatrznie dobranych słowach znajdowało się tyle prawdy...
Choć oboje byli”czystej krwi”, jego ród nie mógł porównywać się do Montgomerów. Na pewno byli spokrewnieni z kimś z wysokich rodów, w końcu każdy czysty czarodziej miał jakieś powiązania z innym rodem, ale krew nie robiła tu żadnej różnicy.
Nie żyli w biedzie, ale nie posiadali ogromnego zamczyska, ani nawet eleganckiego, sporego dworku.Ojciec pracował w Ministerstwie, ale nie byli rozpoznawalni w świecie czarodziejów. Zawsze mu to odpowiadało, a teraz poczuł się... dziwnie. Jak ktoś zauważalnie gorszy – osoba, która nie ma prawda zbliżyć się do Chayenne Montgomery, zasłonić jej oczy i szeptać do ucha.
- Masz rację, ktoś taki jak ja w życiu nie zostałby twoim narzeczonym.
Stwierdził z chłodną obojętnością w głosie. Nie bardzo wiedział co myśleć, chciał być głuchy na jej słowa, ale wciąż musiał słuchać pokracznych sprostowań. Miał się odezwać, wyjść na korytarz, zapalić papierosa i odejść jak najdalej, ale „mur”, który wybudował między nimi w przeciągu kilku sekund nagle runął pod wpływem nieśmiałych słów, które padły z jej ust. Czuł jak złość stopniowo z niego uchodzi, ciężar na kolanach znów zaczyna być przyjemny, a zapach perfum mąci w jego głowie. Znów poczuł ciepło zarumienionego policzka na szyi, a jej włosy delikatnie łaskotały go w sam czubek nosa.
Objął ją ramieniem kolejny raz tego dnia, opuszki palców kreśliły wzory na bladym ramieniu dziewczyny, a wzrok Gilberta był utkwiony w jakimś punkcie, który zapewne nie miał wiele wspólnego z rzeczywistością.
- Nie jestem zły. - odparł beznamiętnie i pozwolił sobie na ciche westchnięcie. Dlaczego reagował tak intensywnie? Cały czas miał świadomość, że ma go za przyjaciela, a i tak doszukał się w jej słowach obelgi. I mimo iż wszystkie emocje zostawały głównie w jego wnętrzu, czuł się jakby zrobił jej awanturę. Ale ona nie była zła, prawda? Osoby, na którą jesteśmy źli nie obdarza się buziakami. Kącik jego ust drgnął niebezpiecznie, a potem, wbrew jego woli, uniósł się do góry, tworząc lekki półuśmiech.
Lubił, kiedy go tak nazywała. Nie był to ani słodki "kotek", ani zwykły "Gilbert". Kot. Po prostu kot.
To zabawne, chciał jej poprawić humor, a najwyraźniej doprowadził ją jedynie do udawanego uśmiechu. Dobrze, że nie był świadom prawdy, mógł spokojnie powrócić do wcześniejszego dobrego humoru i dalej odczuwać ulgę, że opanował jej łzy i w ogóle całą sytuację.
- Buziaka, czy całusa? - skrzyżował ręce na piersi, a złociste tęczówki wyraźnie rzucały jej wyzwanie. Różnica była zasadnicza - buziaka dostał tuż przed chwilą, na przeprosiny. Całusa nie dała mu od miesięcy.
Nie czekał jednak na odpowiedź, wstał, przeciągnął się i wyciągnął gitarę z czarnego futerału, usiadł na siedzeniu naprzeciwko Chay, zerknął na nią jeszcze i przeciągnął palcami po strunach, na przywitanie. Nie stresował się, przecież to Czaj, a w dodatku jego własna piosenka. Co mogło pójść źle?.
Doszedł do wniosku, że nic i zaczął grać.

Filled up with doubt
I have to move home
But I want to stay with you
For all of the summer
I have my plan
That you won’t remember
If you want to see the world
Then please ask your mother
I cannot hold your hand
To watch you go
I am a liar
As you might know
I need you now
I need your touch
And your lips
I need that smile
And your kiss


Zerknął na nią znów, nie był do końca pewien czy powinien przechodzić do refrenu. Ale przecież mówił, że skończy, a tego typu słowa zobowiązywały.

You’re so cool
You’re so beautiful
You’re so
You’re so


Dokończył, nie spuszczając z niej wzroku.
Czyż nie zasłużył na całusa?
I papierosa.
Chayenne Montgomery
Chayenne Montgomery

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptySob 22 Lis 2014, 00:25

Nieopatrznie dobrane słowa sprawiły, że poczuła się źle. Nie chciała go urazić, nie chciała sprawić mu przykrości. Wiedziała jednak, że jej słowa nie były kłamstwem. Znała podejście własnej rodziny – chore podejście – w jej pełnej opinii. Nie rozumiała dlaczego sama nie mogła wybrać sobie męża, czarodzieja czystej krwi, z którym byłaby szczęśliwa. Musiała robić to co oni jej każą, bo w końcu jak zawsze wiedzieli co będzie dla niej najlepsze.
Dla Chayenne Gilbert i cała jego rodzina byli… na równi. Ba, nawet dla niej byli lepsi niż jej rodzina. Prawda jest taka, że Chayenne czasem zazdrościła, nawet osobom, które nie mają tej czystej krwii faktu, że mają… lepiej. Rodziny ich kochają, tworzą coś wspólnego, wspaniałego. A ona? Cały czas musiała robić to co chcieli, nie okazywali jej uczuć. A ona nie chciała być taka jak jej ojciec czy matka.
- W mniemaniu mojego ojca na pewno. – powiedziała wzdychając cicho. – Dlaczego nie popatrzysz na to co ja bym chciała? A raczej… gdybym ja sama mogła decydować o tym wszystkim, ktoś właśnie taki jak Ty zostałby moim narzeczonym… Niestety jest inaczej… – szepnęła cicho. To w sumie tyle co mogła jeszcze dodać w tym temacie. Z nim… mogła robić wszystko, tak czuła… była szczęśliwa, uśmiechała się i nie musiała udawać kogos kim do jasnej cholery nie jest, dlatego tak bardzo chciała spędzać z nim czas. Niestety, w jej przypadku bycie sobą graniczyło z cudem, w końcu była nauczona tak bardzo mocno udawać, aby tylko być taka jak sobie wymarzyła rodzina. Niestety po tych wakacjach Chay zamierzała to wszystko zmienić i być po prostu sobą.
- To… dobrze. Nie chcę byś się na mnie złościł… Prócz Ciebie nie mam nikogo tak bliskiego. – szepnęła cicho i uśmiechnęła się delikatnie. To był naprawdę szczery uśmiech. Miała nadzieję, że przez ten długi czas jazdy będzie mogła spędzić z nim czas sam na sam, porozmawiać, odprężyć się, śmiać, przytulać i dobrze bawić. Odpocząć psychicznie od tego, co działo się ostatnio wokół niej. To było jej naprawdę potrzebne.
- Hmmm… Całusa… a nawet długi pocałunek… bardzo długi… – szepnęła cicho uśmiechając się cwanie. No co? Chciała go zmotywować do działania, a chyba taka motywacja będzie najbardziej odpowiednia. Spojrzała na niego kiedy sięgał po gitarę, a gdy zaczął grać przymknęła lekko powieki wsłuchując się w słowa piosenki, którą napisał. Była przepiękna. Naprawdę niesamowicie jej się spodobała już od pierwszych dźwięków. Ewidentnie Gilbert posiadał znakomity talent i chyba będzie teraz musiał częściej grać jej na gitarze i śpiewać, bo tak bardzo jej się spodobało. Uśmiechnęła się i spojrzała na niego w końcu.
- Gilbert…. – szepnęła cicho, takim lekko rozmarzonym głosem. – Ta piosenka jest naprawdę przepiękna… Możesz ją grać dla mnie nawet codziennie… – dodała uśmiechając się słodko poczym przysunęła się do niego i spełniła swoję obietnicę. Długi, namiętny pocałunek. Taki jak wtedy w Pokoju Życzeń, może nie było w nim tak wiele pożądania, jednak było w nim można wyczuć tęsknotę. Chciała go tak całować. Z resztą, teraz miał dowód, Chay była kompletnie trzeźwa i … i tak jej się to niesamowicie podobało. Odsunęła się do niego i uśmiechnęła patrząc mu głęboko w oczy. Tak, uśmiechała się. Już zapomniała całkiem na chwilę obecną o problemach z rodziną i tym wszystkim.
- Mogę następne wakacje spędzić z Tobą? – spytała cicho i spojrzała na niego swoimi jasnymi, niewinnymi oczętami. – Proszę… – dodała jeszcze i znów ten słodki uśmiech. Po prostu słodka i czarująca.
Gilbert Nilsson
Gilbert Nilsson

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyNie 23 Lis 2014, 01:26

Grał przez całe wakacje, ale chwila, w której znów dotknął gitary była pełna tęsknoty, i zadowolenia, że dane mu będzie na niej grać. To było coś co kochał - prawdziwie i niezmiennie. Mama kochała pianino, chciała wychować pianistę i nauczyła Gilberta grać, ale nigdy nie pokochał tego tak, jak instrumentu, który sam wybrał. Grę na pianinie przejął Philip, który nie miał w tej sprawie wiele do gadania.
Zachęcony wizją całusa, grał najlepiej jak potrafił. Zresztą... czy to chodziło tylko o całusa? Nie był nawet pewien czy starał się tak specjalnie dla niej. Starał się... dla siebie. Z własnego przekonania, że muzyka musi być piękna i za każdym razem tworzona z największym staraniem, nie ważne czy tego wymaga sytuacja, czy też nie. Czy jego muzyka była piękna? Kwestia gustu.
Kiedy speszony przechodził do refrenu, zaczerwienił się nieznacznie, a z chwilą skończenia piosenki przeczesał palcami ciemne kosmyki, które uparcie wpadały mu do oczu.
- Gdybym grał ją codziennie za szybko by ci się znudziła. Zresztą.. co to za zabawa słuchać w kółko jednej piosenki? Poza tym...
Urwał wpół słowa, zajęty odbieraniem swojej nagrody. Gdyby uliczni grajkowie nie dostawali po pisiont groszy, a buziaki od tak pięknych kobiet, byliby szczęśliwszymi ludźmi. Gdyby tak było, Gilbert rozważyłby granie na ulicy.
Z początku niezdarnie (zaskoczyła go) odwzajemnił pocałunek, szybko jednak otrzeźwiał i zrobił to tak, jak należy. Serce znacznie przyspieszyło swój rytm, oddech nie był już równy. Miał ochotę na więcej, co stwierdził w chwili, kiedy się od niego "oderwała".
- Możesz spędzić ze mną święta, wakacje i zimowe ferie. Tylko nie pogrywaj tak ze mną, Czaj.
To mówiąc, ujął jej podbródek i pocałował ją znowu. Rozkoszował się słodkim smakiem jej ciepłych warg i zapachem perfum, który nagle stał się o wiele wyraźniejszy. Znów poczuł się jak wtedy, w Pokoju Życzeń... dokładnie tak jak wtedy. Cała tęsknota nagromadzona przez wakacje w tym momencie zmieniła się w pożądanie.
Thetis Morgenstern
Thetis Morgenstern

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyNie 23 Lis 2014, 01:28


Miała wrażenie, że czas się zatrzymał, a wszystko wokół niej momentalnie znieruchomiało. Teraz prawdziwą rzeczywistością były jedynie słowa wypowiedziane przez jej przyjaciółkę. Bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści, jej serce biło jak oszalałe, a w uszach huczało. Nie potrafiła skupić się na niczym, jej ciało reagowało automatycznie. Musiała odnaleźć przedział w którym znajdował się Gilbert z Chayenne. Wiedział, iż działa nieracjonalnie, jednak nie potrafiła nic na to poradzić. Gryfon był miłością jej życia, a ona nadal nie potrafiła zrozumieć dlaczego się rozstali. Thetis kochała go, był dla niej całym światem i nigdy nawet nie podejrzewała, że ich związek zakończy się w tak drastyczny dla niej sposób, jednego dnia byli najszczęśliwszą parą na świecie, a już następnego dowiaduje się, iż nie są razem. To był dla dziewczyny naprawdę ogromny cios, przez długi czas nie mogła dojść do siebie, zapewne gdyby nie pomoc Resy, teraz nadal blondynka płakała by w poduszkę. Niestety słowa panny Anderson nie były dla niej bez znaczenia.
Raźnym krokiem ruszyła przez korytarz. Chciała na własne oczy przekonać się o tym, że przyjaciółka nie kłamie, co było naprawdę mało prawdopodobne.
Dźwięki gitary dotarły do niej, gdy wreszcie minęła któryś z kolei przedział. Kiedy usłyszała pierwsze nuty i ten charakterystyczny głos, wiedziała, że to Gilbert. Podeszła bliżej i wtedy zobaczyła lekko przygarbionego chłopaka siedzącego przy instrumencie, wolno, jakby niechętnie przesuwając palcami po strunach, grającego dla Ślizgonki. Sama gra nie była niczym niezwykły, do czasu aż ich usta nie spotkały się ze sobą w namiętnym pocałunku. Nie zauważyli jej zbyt zajęci sobą, więc natychmiast cofnęła się trochę, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie zobaczyła.
Ale czy naprawdę powinna być tak zszokowana? Oczywiście, że Nilson, już dawno o niej zapomniał, była zapewne jedynie epizodem w jego życiu. Jak mogła sądzić, iż ich związek znaczył dla niego coś więcej?! Zaśmiała się gorzko z własnej głupoty, a jej oczy nabrały jakby ostrzejszego wyrazu. W tym momencie po dobrej Thetis nie został nawet cień, władzę nad ciałem dziewczyny objęła zła strona, a chęć zemsty malowała się na jej łagodniej wcześniej twarzy.
To, co wychodziło spod palców Gilberta było zupełnie czymś nowym, niż dane było jej słuchać wcześniej. Poczuła przedziwną złość na to, że sobie na to pozwalał, ale jednocześnie nie mogła przestać słuchać. Zupełnie nie mając na to ochoty, ostrożnie przeniosła spojrzenie w dół i nabrała szybko powietrza. Było dokładnie tak, jak przypuszczała - jednak przypuszczać, a widzieć na własne oczy to spora różnica.
Z początku poczuła nagłą potrzebę przyłożenia mu otwartą ręką w twarz - odpłacenia się mu chociaż w ten sposób - ale była zbyt oszołomiona, by zrobić... cokolwiek. Łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu, więc całą siłą woli spróbowała je powstrzymać, pokręciła głową przybierając neutralny wyraz twarzy. Poprawiła swoje blond włosy, który jak zwykle żyły swoim własnym życiem, po czym nie bacząc na nic otworzyła drzwi wchodząc do przedziału zajmowanego przez tamtą dwójkę.
-Cześć! – przywitała się z udawanym entuzjazmem w głosie, po czym obdarzyła oboje surowym spojrzeniem. –Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – powiedziała siadając między nimi, tak by odseparować od siebie tę dwójkę. –Gilbercie czyżbyś napisał nową piosenkę? – zapytała całkowicie ignorując Ślizgonkę.

Chayenne Montgomery
Chayenne Montgomery

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyNie 23 Lis 2014, 13:02

Zbliżyli się do siebie przez ten czas znacznie. Chayenne nawet udało się zapomnieć o niepowodzeniach w miłości do tej pory, chociaż nie do końca była przekonana co takiego łączy ją i przystojnego gryfona. Wiedziała jednak, że może na niego liczyć, że jej nie zostawi mimo wszystko, a ta świadomość jak widać wyraźnie wystarczyła, aby móc funkcjonować i przeżyć wakacje. A ona nie chciała go zostawić, nie chciała go zranić, stracić, cokolwiek. Najwyraźniej Gilbert znaczył dla niej dużo więcej niż się początkowo spodziewała. Z resztą, po spotkaniu na tej pamiętnej imprezie i spędzeniu wspólnie czasu w pokoju życzeń… no cóż. Niczego już nie będzie pewna, nigdy.
- Masz niesamowity głos i mogłabym Cię słuchać codziennie… Nie martw się, będziesz pisał nowe piosenki i wtedy mi się nie znudzą. – wyszczerzyła ząbki i uniosła brwi bardzo charakterystycznie, a później wróciła do obdarowywania go pocałunkami. Nie wiedziała czy to coś dla niego znaczy czy też nie, ona bardzo chętnie go całowała i miała nadzieję, że to tak szybko nie minie. Ba, mogliby się nawet całować do samego Hogwartu i to by jej całkowicie odpowiadało. No, ale wiadomo. Przed nimi jeszcze długa droga.
- Nie będę pogrywać, obiecuję. – szepnęła uśmiechając się słodko i oddała się jego pocałunkom, które cały czas stawały się namiętniejsze, wyrażały pożądanie i to ją bardzo cieszyło. W końcu nie mieli okazji do takiej bliskości od długiego czasu. A ona cieszyła się, że chłopak tak to wszystko odbiera.
I znów stop. Przerwa? Tym razem nie z jej winy.
Oderwała się od niego i zmierzyła wchodzącą do przedziału blondynkę. Uniosła brew ku górze w geście zdziwienia, kiedy wryła się pomiędzy nich. Okaz chamstwa i braku taktu, ale nie każdy przecież potrafi się odpowiednio zachować w pewnych sytuacjach.
- Przeszkadzasz. – rzuciła do dziewczyny. Spojrzała na Gilberta wzruszając ramionami. – Przykro mi Kocie… to pogrywanie nie wyszło z mojej inicjatywy, podziękuj koleżance. – podniosła się i usiadła naprzeciw niego zakładając nogę na nogę i spoglądając na Gilberta przez chwilę, a następnie spojrzała za okno pociągu pogrążając się w zamyśleniu.
- A może to ja przeszkadzam? Hmmm. – spojrzała na niego wzrokiem… nie takim jak zwykle. Tym razem był on ostrzejszy i nie wyrażał wcale zadowolenia, przeciwnie. Chay była wkurzona. Nie znosiła dziewczyn, które zachowują się w ten sposób. To poniżej krytyki. – Zostawię Cię z tą desperatką…. – dodała jeszcze i sięgnęła po swoją torbę. Desperackie zachowanie dziewczyny nieco rozbawiło Chayenne. Do tego zabawny był fakt, że tak bardzo ich rozdzieliła siadając między nimi. Ona naprawdę nie miała dziś ochoty na takie zabawy.
Gilbert Nilsson
Gilbert Nilsson

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyPon 24 Lis 2014, 20:39

Zamruczał, wyraźnie niezadowolony i chciał znów ją do siebie przyciągnąć, albo chociaż objąć najmocniej jak mógł, w pierwszej sekundzie nie spostrzegł, że to nie ona przerwała tę krótką wymianę DNA. Dopiero zastanawiająco znajomy głos wyrwał go z tego "transu". Rozejrzał się, zdezorientowany i obrzucił blondynkę spojrzeniem od stop do głów. Nie spodziewał jej się tutaj, nawet przez myśl by mu nie przyszło, że może próbować odwiedzić go w przedziale. Ostatnim razem wyraził się, w jego mniemaniu, wystarczająco jasno. Rozstali się z powodu jej dziwnych zachowań, które z czasem stały się nie do zniesienia, ale ona najwyraźniej nie do końca akceptowała tę sytuację. Zdarzyło się już wiele różnych sytuacji przez te kilka miesięcy. Ale to? Przeszła samą siebie.
Złość się w nim zagotowała i zdawała się kipieć jak zostawione na gazie mleko, wstał, kiedy Krukonka usiadła obok niego, nerwowym ruchem wyciągnął z kieszeni spodni paczkę fajek i odpalił papierosa. Po zaciągnięciu się dymem otworzył okno w przedziale i stanął w drzwiach, opierając się o nie plecami. W ten sposób mógł patrzeć na obie dziewczyny jednocześnie i zdawał się lepiej kontrolować sytuację.
Nie zamierzał w nerwach obrazić dziewczyny, więc wziął jeszcze jednego bucha zanim w ogóle odezwał się choćby jednym słowem.
- Thetis. - starał się zachować w miarę spokojny, wręcz delikatny ton głosu. Papieros zdecydowanie mu w tym pomógł. - Do diabła, co Ty tutaj robisz?
Spokojne tęczówki wbijały w nią uporczywe, domagające się wyjaśnień spojrzenie. Czy napisał nową piosenkę? Co ona sobie wyobrażała? Każdy kretyn zauważyłby, że drzwi są przeszklone, a w środku dwoje ludzi najwyraźniej jest zbyt zajęte, by wpuszczać do środka kogoś innego. Trzeba było obłożyć przedział zaklęciami i teraz pluł sobie w brodę, że nie wpadł na ten pomysł wcześniej.
- Chayenne.... - jęknął, zrezygnowany. Krukonka - wariatka wpadała do przedziału, przerywała chwilę przyjemności, jakiej oddali się z Chay, a ona dokładała do pieca. Może to był jakiś spisek? A może po prostu zachowała się jak dziecko zupełnie nieświadomie? - Usiądź. Proszę.
Dym co jakiś czas unosił się nad jego głową, tworzył fantazyjne wzory, a potem rozpływał się w nicość.
- Tak, Thetis, napisałem nową piosenkę, ale nie przypominam sobie żebyśmy ustalali, że to wciąż jest twój interes. Moje piosenki nie są dla Ciebie. Już nie. - uśmiechnął się kwaśno. To nie tak, że ten ich związek był nieudany. Gilbert był... zdezorientowany. Na początku zmiany nastroju wydawały mu się zabawne, często myślał, że to jakiś rodzaj zabawy. Potem przestało go to śmieszyć. Nie chciał jej ranić, ale nie dało się tego załatwić inaczej. I jeśli teraz nie będzie miał wyboru, zrani ją ponownie. Wkroczyła z buciorami w strefę jego prywatności.
- Czy możesz mi wytłumaczyć jak to się stało, że tu trafiłaś i po co weszłaś do środka?
Thetis Morgenstern
Thetis Morgenstern

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyWto 25 Lis 2014, 18:11

Słowa Ślizgonki nie zrobiły na Thetis najmniejszego wrażenia, jeśli jej przeszkadzała to brunetka mogła w każdej chwili opuścić przedział i tak nie była tutaj mile widziana. Widocznie wychowanka Salazara musiała poczuć, iż jest zbędna, oczywiście taka reakcja wywołała delikatny uśmiech na ustach blondynki.
Niestety Gilbert również nie ukrywał zdenerwowania, czyżby przeszkodziła im w czymś ważny?! Upsss pomyślała a mały, mentalny diabełek siedzący na jej prawym ramieniu uśmiechał się radośnie. Słowa Chay, sprawiły, że Thet obdarzyła ją lodowatym spojrzeniem. Krukonka swoim charakterkiem dorównywała nie jednemu wychowankowi Slytherina, dlatego wielu uczniów, jak również nauczycieli, którym dziewczyna dała popalić dziwili się jej przydziałowi.
-Hm…zastanówmy się, co ja tutaj robię? Jak widzisz siedzę – odpowiedziała na pytanie Gryfona zakładając nogę na nogę, zaś złożone dłonie położyła na kolanie. Obdarzyła go niedowierzającym spojrzeniem, gdy kazał zostać Chayenne, swoją droga co to było za imię? Pewnie dziewczyna miała z tego powodu wiele przykrości, cóż…tak to bywa gdy rodzice nie kochają swojego dziecka i w jakiś sposób chcą ukarać je, że przyszło na świat.
Kolejne słowa Nilssona lekko zbiły ją z pantałyku, jednak szybko odzyskała rezon, zanim którekolwiek z nich zdążyło coś zauważyć. Prawda była taka, że te słowa ją zabolały, jeszcze niedawno to dla niej pisał piosenki i śpiewał jej do snu. Doskonale pamiętała jego zapach gdy leżeli w jednym łóżku, jego dotyk na swojej skórze, który wprawiał ją w palpitacje serca. Teraz to wszystko było za nią. Gwałtownie wstała z siedzenia, stając naprzeciwko bruneta, wyjęła z jego ust papierosa po czym sama go skosztowała. Wypuściła dym prosto w  jego twarz –Bardzo się z tego powodu cieszę, twoje sztuczki już na mnie nie działają. Nie oszukujmy się Chayenne jest kolejną na twojej liście, urocze pioseneczki, czułe słówka, pocałunki, a gdy tylko wyląduje w twoim łóżku rzucisz ją, bo okaże się nudna. Czyż nie? – zapytała a na jej ustach pojawił się złośliwy uśmieszek.  Twarz dziewczyny była coraz bliżej jego -Przy mnie nie musisz udawać, dobrze o tym wiesz – oznajmiła delikatnie muskając  jego usta swoimi. Były dokładnie takie jak kiedyś, miękki, ciepłe i lekko różowe, a zapach dymu papierosowego, który nadal się utrzymywał sprawiał, że miała ochotę go skosztować w namiętnym pocałunku.
Gilbert Nilsson
Gilbert Nilsson

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyWto 25 Lis 2014, 20:42

Obserwował każdy jej ruch, czując się jak drapieżnik i ofiara jednocześnie. Starał się zachować powagę, wodził za nią wzrokiem jak lew, który przygląda się antylopie, ale tak naprawdę czuł się jak mysz, zagoniona przez kota w róg, świadoma, że nie ma takiego ruchu, który mogłaby wykonać i jednocześnie ocalić życie.
Przyglądał się jak obrzuca Chay nienawistnym spojrzeniem, jak jej wargi układają się w delikatny grymas, który psuł ładne rysy drobnej twarzyczki. Co mógł zrobić? To była tylko dziewczyna, słaba, zagubiona dziewczyna. Nie był w stanie znów zadać jej bólu i uświadomił sobie to zaraz po tym jak wypowiedział te słowa. Nie był świadom, że to wystarczyło, by ją zranić, myślał, że wciąż choć częściowo kontroluje sytuację.
Mylił się. Merlinie, tak bardzo się mylił.
Przyglądał się jej poczynaniom z niedowierzaniem w oczach. Co ona wyprawiała? Gdzie podziała się Thetis, którą znał, Thetis, z którą... był przez tyle czasu. On również pamiętał wspólne noce i poranki, popołudnia spędzone nad jeziorem i potajemne spacery do Hogsmeade. Nie rozpamiętywał tego jednak, to była przeszłość. Przyjemny, ale na szczęście zakończony rozdział.
Czy jednak dla niej było to tak samo bez znaczenia? Czy nie poddałaby się jego dotykowi, jak robiła to jeszcze kilka miesięcy temu? Czy nie szeptałaby jego imienia, nie zrobiła wszystkiego, byle by tylko znów wpił się w pełne usta?Te same, które teraz zbliżały się powoli lecz nieuniknienie.
Myślała, że przy niej nie udawał? Nikt nie znał całej prawdy, bo nigdy nikomu nie dał jej poznać. Zachowywał się swobodnie, pozwalał jej myśleć, że każdy zakątek jego duszy należy tylko do niej, ale tak naprawdę wiedział, że nikt nigdy nie dowie się całej prawdy. Prawdy o tym, co działo się w domu Nilssonów. Nikt. Nigdy.
Kiedy poczuł jak blisko są jej usta, jak jej słowa lekko muskają jego wargi, wziął głęboki wdech, czego chwilę potem pożałował. Tak bardzo lubił jej perfumy, zresztą pamiętał jak wybierali je razem, na święta. Zacisnął dłonie na jej ramionach i zdecydowanym ruchem odsunął ją na długość rąk. Odwrócił twarz w bok, w stronę przeciwną do Chay, by nie musiała go teraz oglądać. Zagryzł wargę, wziął dwa szybkie oddechy i w końcu się odezwał.
- A kim Ty jesteś, Thetis? Jasnowidzem? - Spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się szyderczo. Na usta cisnęły mu się słowa, które mogły wywołać prawdziwą burzę. Diabeł z tyłu jego głowy cichym głosikiem podpowiadał mu słowa, które przecież były kłamstwem. "To, że ty byłaś kolejną na liście, że Cię zaliczyłem  i zostawiłem nic nie oznacza". Ten sam diabeł podsuwał mu zszokowaną minę Thetis, łzy w jej oczach. Przez chwilę to była kusząca wizja.
A potem się opanował. Co się działo? Miał ochotę przywalić głową o ścianę. Jak mógł pomyśleć o skrzywdzeniu tej bogu winnej dziewczyny? Działo się z nią coś złego, przecież widział, że nie była sobą. Tylko wcześniej, pod wpływem emocji, nie potrafił powstrzymać ostrych słów.
- Po prostu... odpuść. - ściszył głos i w końcu puścił jej ramiona, uznając, że drugi raz nie zrobi tej samej głupoty. - Co się z tobą dzieje, Thetis?
Westchnął bezgłośnie i wyjął jeszcze jednego papierosa. Emocje uchodziły z niego powoli, ale czuł, że będzie spięty do końca wieczora. A mogło być tak miło.
- To jest Thetis, moja była dziewczyna. Thet - Chayenne, przyjaciółka. Pewnie przypadłyście sobie do gustu. Prawda, dziewczyny? - powiedział w końcu do Chayenne, która do tej pory mogła jedynie obserwować. Posłał jej przepraszające spojrzenie i postanowił usiąść obok niej, tuż przy oknie, by nie zatruwać całego przedziału dymem.
Nie był pewien co powinien teraz zrobić. Wyprosić Thetis, czekać aż sama pójdzie czy starać się pilnować dziewczyny by nie skoczyły sobie do gardeł i w ten sposób dojechać do Hogsmeade? Krukonka przydała się w jednej kwestii -  całe jego pożądanie prysnęło jak bańka mydlana.
Chayenne Montgomery
Chayenne Montgomery

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyWto 25 Lis 2014, 21:09

Miała usiąść? Dlaczego kazał jej to zrobić? Chciał, aby oglądała szopkę w wykonaniu obłąkanej krukonki bez wyczucia czasu i ogłady, bez wewnętrznego głosu, który każdemu normalnemu człowiekowi powiedziałby „przestań, nie przeszkadzaj?”. Niektóre osoby widocznie nie potrafiły zapanować nad swoimi emocjami, nad zazdrością czy też chęcią zemsty. Usiadła jednak niedaleko okna i spoglądała za nie ignorującto co tam się teraz działo. Aż do czasu kiedy Gilbert postawił krukonce sprawę jasno. To co robi nie jest jej interesem. To chyba proste, prawda?
Widocznie jednak nie. Jak bardzo zdesperowana musiała być ta dziewczyna, skoro dała tak się w tym momencie upokorzyć. Tak, dla Chayenne taka sytuacja byłaby upokarzająca. Gdyby w tym momencie zobaczyła Lucasa z inną kobietą nie robiłaby mu scen i nie zachowywałaby się jak jakaś wariatka. Przełknęła już to wszystko i były związek puściła w niepamięć, choć prawda jest taka, że z Lucasem wciąż żyła w przyjaznych stosunkach. Jak widać tej dziewczynie nie zależało na tym, aby jej stosunki z gryfonem były w porządku, skoro odwalała taki cyrk.
Postanowiła jednak nie wtrącać się w rozmowę tej dwójki. Nie wiedziała i nieinteresowało jej w sumie co się między nimi wydarzyło. To ich sprawa. Wiedziała jednak, że nigdy nie pozwoliłaby sobie na taki cyrk. Wywróciła oczami słysząc, że jest kolejną na liści, zaśmiała się tylko głośno. To bardzo, ale to bardzo zabawne.
- Jak mniemam mówisz to z własnego doświadczenia. Och, a może Gilbert zamknął już listę? – spytała spoglądając na nią z uniesioną lekko brwią. – Przykro mi słońce, że znalazłaś się w zakończonym rozdziale. – dodała jeszcze. Jasne, że się wkurzyła. Nie była przecież pierwszą lepszą. Ba, nie lubiła kiedy ktoś ją w ten sposób traktował. Z drugiej strony chciała bronić Gilberta przed tymi bezpodstawnymi oskarżeniami. Nie jest to sprawa Thetis co jest między nią a Gilbertem. Z resztą. Kiedy chłopak się odezwał to jeszcze bardziej ją wkurzyło. Ona jest przyjaciółką, a Thetis byłą. No cóż. Walka między tymi dwoma dziewczynami będzie naprawdę ciekawa. Chayenne nie zamierza odpuścić. Z resztą, nie przypadły sobie do gustu i pewnie nigdy nie przypadną. Spojrzała na Gilberta chłodnym wzrokiem, a potem znów na blondynkę. I westchnęła cicho.
- Masz rację Thetis. Nie powinien udawać. – spojrzała na nią uśmiechając się nieco złośliwie. – Kochanie postaw byłej sprawę jasno… albo nie, ja to zrobię. – dodała jeszcze patrząc przez moment na Gilberta, a potem zwróciła się z chłodnym wyrazem twarzy do Thetis. – Gilbert oświadczył mi się przed końcem zeszłego roku, a ja te oświadczyny przyjęłam, ach pokój życzeń był taki magiczny… – powiedziała z uśmiechem i spojrzała na Gilberta. Pamiętał to? W sumie to cud, że ona to zapamiętała, byli nieco wcięci, ale było fajnie. W każdym razie skłamać nie skłamała, była taka sytuacja. Ależ oczywiście, że była. Założyła nogę na nogę i westchnęła cicho. Może i gryfon nie chciał jej zranić, dla Chayenne było to bez znaczenia. Nie wiedziała i nie musiała w sumie wiedzieć, że coś z nią jest nie tak. Przecież nawet jej nie znała. To jest jednak panna Montgomery, a ona zaczepek nie pozostawi bez echa. No, to chyba wszystko jasne.
Thetis Morgenstern
Thetis Morgenstern

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyWto 25 Lis 2014, 21:48

Czuła jak przeszywał ją swoim ciemnym spojrzeniem, które działało jak magnez. Nie mogła oderwać wzroku od jego osoby, dwa miesiące bez tego widoku dawały się jej poważnie we znaki, jego zapach działał na nią jak jakiś nielegalny narkotyk, przez czas wakacji musiała być na odwyku, ale znów mogła poczuć ten zapach. Owiał się wokół niej jak letni wiatr niosący za sobą chwilę szczęścia. Nie potrafiła odgadnąć o czym myślał, jednak widać było w jego oczach pewnego rodzaju walkę. Ona również walczyła. Jej oczy wyglądały na smutne, ale na twarzy miała wredny uśmiech, nie mogła pokazać mu jaka jest słaba, nie zdołała tak jak Gilbert zapomnieć o wszystkim. Mimo tak nielicznych okazji, w których mogli być razem, jednakże czy mogła się dłużej oszukiwać? On jej nie kochał! Wolał tą lepszą stronę, tym razem przegrała sama ze sobą, zacisnęła pięści tak mocno, że po chwili jej knykcie zrobiły się aż białe. Wzięła głęboki oddech, by choć trochę uspokoić swoje nerwy, nienawidziła przegrywać, a jego usta…..aż kusiły by je pocałować, był tak blisko, a ona nie mogła go nawet dotknąć. Chciała mieć go przy sobie!
Jak dobrze, że nie potrafiła czytać w jego myślach, gdyby je poznała zapewne nie byłaby zadowolona. Kto by przypuszczał, iż chłopak oszukuje wszystkich wkoło?! Prychnęła cicho pod nosem po czym wywróciła oczyma słysząc pytanie Gryfona.
-Możliwe! – odparła surowo, a jej głos nawet dla niej samej brzmiał zupełnie obco.
Wraz z kolejnymi słowami chłopaka, Thetis przestała mieć jakiekolwiek wątpliwości, że ten dzień zasługuje na miano najgorszego w życiu, gdy tylko otworzyła drzwi do swojego pokoju. Gilbert puścił jej ramiona, a ona w odruchu bezwarunkowym cofnął się, ale niewiele to pomogło. Bardzo szybko poczuł pod powiekami łzy, zamrugała szybko kilka razy żeby się ich pozbyć. Na jego kolejne pytanie nie udzieliła odpowiedzi, ona również miała swoje tajemnice i nie zamierzała ich zdradzać nikomu, kto nie zasługiwał na taką wiedzę. Sam panicz Nilsson nigdy nie próbował dowiedzieć się prawdy na temat blondynki, choć wystarczyła jedynie chwila by ją poznać. Dlaczego więc ona miała mu to jeszcze ułatwiać?
Przez dłuższą chwilę nie zwracała uwagi na Chay, właściwie zupełnie zapomniała o jej obecności i chyba nadal byłaby dla niej tylko powietrzem, gdyby nie odezwała się nieproszona.
-Ktoś pytał Cię o zdanie?! – zapytała zaciskając szczękę, po czym obdarzyła ją nienawistnym spojrzeniem, jednakże kolejne słowa Ślizgonki uderzyły w nią z taką mocną…..spojrzała pytająco na chłopaka. Jej wzrok był całkowicie zdezorientowany. Czy to była prawda? Jak mógł postąpić tak pochopnie?
Otworzyła usta, po czym zamknęła je, wykonała ten ruch kilka razy jakby była rybą próbującą zaczerpnąć życiodajnego tlenu. –Jeśli to prawda, powinnam pogratulować narzeczonemu – stwierdziła, po czym usiadła na kolanach Gilberta i z pasją wpiła się w jego usta. Ten pocałunek był zachłanny, palący, gorączkowy, spazmatyczny aż bolący. Wyrażał wszystko: pragnienie, namiętność, pasję... Piętnował. Pokonywał. Obezwładniał. Kategorycznie nakazywał uległość. Upajał, ogłuszał, oślepiał! Jak to możliwe żeby ON w tak łatwy sposób potrafił doprowadzić ją do tego hipnotycznego stanu... Dlaczego nie mogła po prostu o nim zapomnieć? Całowała go tak gorączkowo, jej oczy były zamknięte, przez chwilę chciała znaleźć się w innym świecie, a gdy ponownie je otworzyła jej mina wyrażała szok i nie dowierzanie. Szybko wstała z kolan Nilssona, jakby jego ciało ją parzyło, zaczęła się cofać do tyłu, aż natrafiła na ścianę dzielącą przedział i korytarz. Była przerażona –Ja…..ja….. – zaczęła się jąkać jak przestraszone dziecko. –Gdzie ja jestem? Co….co się stało? – pytanie za pytaniem wydobywało się z jej ust.
Gilbert Nilsson
Gilbert Nilsson

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI EmptyWto 25 Lis 2014, 23:33

Powoli wciągany i wydmuchiwany dym przynosił ukojenie dla jego nadszarpniętych nerwów, znów jednak zanim w pełni zdążył się uspokoić coś przerwało spokojny rytuał wciągania rzekomo trującego dymu.
Przez chwilę patrzył na Chayenne i nic nie mówił. Nie dał po sobie poznać, że go zaskoczyła, ale wewnątrz nie dowierzał, że w ogóle coś takiego powiedziała. Pamiętał to jak przez mgłę - sporo wtedy wypili, dużo namieszali, a ich rozmowa, przeplatana namiętnymi pocałunkami dotyczyła głównie problemu Chayenne. Na pocieszenie oświadczył jej się w żartach, a ona teraz obróciła to przeciw niemu?
Do tej pory był przekonany, że to mu się śniło, wspomnienie "oświadczyn" było tak niewyraźne, a do tego zdawało się absurdalne do tego stopnia, że rankiem machnął na to ręką i przeszedł do leczenia kaca eliksirem.
Chciał się odezwać, zapytać Chayenne czy aby na pewno mówi na serio, dlaczego nagle wysuwa tak dziwny argument, ale coś albo bardziej ktoś, sprawiło, że nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek.
Ta cała sytuacja była tak dziwna, że sam nie wiedział czy to głupi sen, czy po prostu się naćpał, co w jego przypadku wcale nie byłoby takie dziwne. Odruchowo podjął ten agresywny pocałunek i całą zabawę, jaka się z nim wiązała, i choć Krukonka całowała co najmniej bardzo dobrze (w końcu sam nauczył ją paru rzeczy), poza przyjemnością płynącą z pocałunku nie poczuł nic więcej. Co więcej, dość szybko dotarło do niego co się dzieje. Odsunął się od niej na tyle, na ile pozwalało mu oparcie siedzenia i chciał bezlitośnie zrzucić ją z kolan, w tym samym momencie, w którym Thetis opuściła jego kolana z własnej woli. I choć z wyglądu niczym się nie różniła, Gilbertowi przez chwilę wydawało się, że znów widzi Thet zamiast napalonej zimnej suki.
Wierzchem dłoni wytarł usta, skrzywił się i rzucił jej nienawistne spojrzenie. Złość jednak minęła kiedy znów na nią spojrzał. Stara, kochana Thet. Co się z nią działo?
Zaciągnął się dymem ostatni raz i wywalił resztkę przez okno, odnalazł rękę Chay, i ścisnął ją lekko, jakby chciał ją tym gestem zatrzymać w przedziale. Potem wstał, sięgnął do Kieszeni bluzy, która leżała na siedzeniu obok i wyciągnął z niej różdżkę.
- Nie wiem co się stało, Thetis, ale wiem gdzie jesteś. I nie jest to przedział, w którym powinnaś teraz być. Pogadamy innym razem. - machnął różdżką i drzwi za Thetis otworzyły się ze skrzypnięciem, wlewając do przedziału gwar rozmów, które odbywały się w korytarzu. Wiedział, że Krukonka miała na tyle rozsądku, by wyjść. I choć wyciągnięcie różdżki przeciwko bezbronnej dziewczynie wydawało się niewłaściwe, Gilbert wiedział, że w ten sposób skutecznie ją wyprosi i uchroni od gniewu Chay, który niewątpliwie miał nadejść.
Sponsored content

Przedział XI Empty
PisanieTemat: Re: Przedział XI   Przedział XI Empty

 

Przedział XI

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Przedział II
» Przedział IV
» Przedział VI
» Przedział IX
» Przedział I

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-