|
| Autor | Wiadomość |
---|
Soleil Larsen
| Temat: Przedział II Sro 19 Lis 2014, 18:57 | |
| Przedział Sol, Cu oraz tych wszystkich, którzy zechcą dołączyć. Sol nie wyglądała najlepiej. Była bledsza niż zwykle, a uśmiech na jej twarzy, choć trwał niezmiennie, był mniej wyrazisty albo wręcz po prostu smutny, jakby nieobecny. Podobnie z resztą mniej optymistyczna była cała Solejka, mniej energiczna, mniej irytująco tryskająca radością i chęcią życia. Wydawała się bardziej opanowana, rozsądna (jak tak można!) i skoncentrowana, pytanie jednak na czym, bo na pewno nie na otaczającej ją rzeczywistości. Wolałaby chyba dalej trwać w tym letargu, w czterech ścianach swojego pokoju w szkockim domku, ale pierwszy września nadszedł i należało zebrać się w sobie i powrócić do Hogwartu, w którym nic nie miało już być takie samo. Charakterystyczny dla niej tęczowy, włóczkowy szal jeszcze bardziej ponadpruwany na skutek obozowych przeżyć, otulał drobną sylwetkę kroczącą przez peron 9 i 3/4 w poszukiwaniu wolnego przedziału, była wcześniej niż trzeba, dlatego znalazła takowy bez problemu. Nie było też chętnych aby do niej dołączyć, pewnie ze względu na jej wiadomą reputację dziwaczki lub też niezbyt zachęcającą prezencję, bo z daleka dało się wyczuć i dostrzec, że dziewczyna nie jest w najlepszej formie. Nie zadbała specjalnie o swój wygląd i chociaż w ogóle miała skłonność do pozostawiania go wyrokom losu, w tym momencie było to już nieco zbyt oczywiste. Tytan jak na razie nie niepokoił jej swoją obecnością, ale ostatnimi czasy zaczęła nawet szukać go, oczekiwać, bo przynajmniej był, rozmawiał z nią, nie opuszczał jej, jak inni mężczyźni w jej życiu. Sol zwinęła się w kłębek na siedzeniu przymykając oczy i pozwalając odpłynąć myślom w stronę niezbyt przyjemnych tematów. Znała te objawy, wiedziała, że powinna walczyć. Tak samo było po śmierci Daga, nie miała jednak sił na to, aby przeciwstawiać się okolicznościom, poczuciu pewnej beznadziei i osamotnienia. Wcześniej nie wiedziała, że czegoś jej brakuje, nie wiedziała, że tak na prawdę jest sama i nikomu na niej nie zależy bardziej niż po prostu na człowieku. Dopiero Henry to zmienił, a teraz zostawił ją samą, już świadomą tego faktu, faktu, który zmieniał wszystko. |
| | | Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Przedział II Pon 24 Lis 2014, 20:48 | |
| Spotkanie z Aristos nie należało do wymarzonego początku roku szkolnego i miał dziwne wrażenie, że nie ma co liczyć na optymistyczne prognozy na najbliższa przyszłość. Była wściekła i to w ten najgorszy sposób. Ten typ kobiety - jeżeli krzyczy to wiedz, że nie jest źle. Jeśli jest wyniosła górą lodową, która rzuca na ciebie pogardę - o stary, sprawy zaczynały się robić poważne. Może faktycznie przesadził w tym liście? Może zareagował zbyt impulsywnie i uniósł się męską dumą? Trudno było mu to obiektywnie ocenić, a trudno mu było też z kimkolwiek o tym porozmawiać. Sprawa miała rangę tajemnicy i wolał nie zaznajamiać z nią nikogo spoza tej wąskiej grupy, która znalazła się na obozie w centrum paskudnych wydarzeń. Co za tym idzie - został z problemem sam. Z Rosierem nie zamierzał rozmawiać, ten facet budził w nim najgorsze instynkty i podejrzewał, że gdyby posunął się wystarczająco daleko to O'Connor byłby w stanie potraktować go Avadą bez wyrzutów sumienia. Chiara także z miejsca została skreślona z listy, w końcu była blisko z tym pierwszym pajacem. Z jakiegoś powodu musieli do siebie pasować. Na wspomnienie Vincenta włosy same zaczynały zmieniać barwę na krwistą czerwień, więc nawet nie podejmował tego tematu z własnym umysłem. Wystarczająco nerwów będzie miał i bez tego. Wędrując wzdłuż przedziałów stwierdził, że nie może się tak szwendać do końca podróży i należałoby znaleźć sobie miejsce do siedzenia, by powściekać się na samego siebie nie męcząc nóg. Niestety wszędzie było sporo osób, z którymi nie miał ochoty przebywać. Chciał pobyć sam na sam z własnymi myślami, jednocześnie licząc na towarzystwo odpowiednie do pozbycia się tego nieznośnego ciężaru z wnętrzności. Dopiero przy końcu wędrówki odnalazł prawie pusty przedział, a w nim jedynie siedząca spokojnie Soleil. No tak, przecież ona również z nimi była, kiedy wszystko zaczęło się komplikować. No dobrze, może chociaż "gryfońskie słoneczko" pomoże mu się odprężyć na tych parę chwil. Odetchnął głęboko, starając się nie wyglądać jak chmura gradowa w środku lipca, a następnie wsunął się powoli do środku, przywołując na usta lekki uśmiech. - Witaj, Sol. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko mojemu towarzystwu. - zaczął, by następnie opaść na siedzenie na przeciwko dziewczyny. Myślami był ciągle przy Aristos, potrząsnął jednak lekko głową, by chociaż na chwilę skupić się na czymś innym i pozwolić odetchnąć samemu sobie. - Jak minęły ci wakacje poza tym nieszczęsnym obozem? Mam nadzieję, że wracasz w pełni sił. - dodał z nieco szerszym uśmiechem, kładąc klatkę z Berserkerem obok siebie. Sowa zdecydowanie miała dość wszystkiego, wyglądała więc jak napuszone ucieleśnienie mordu. Wrzucił jej parę sowich przysmaków do środka, zaczynając proces ułaskawiania. |
| | | Soleil Larsen
| Temat: Re: Przedział II Wto 25 Lis 2014, 13:48 | |
| Ludzie mieli skłonność do szukania przy Sol wytchnienia. Większość, jeśli szukała jej towarzystwa, to właśnie w tym celu. Wszem i wobec wiadome było bowiem, że należy do osób pozytywnych i zabawnych, które potrafią stanowić całkiem niezłą dystrakcję od przykrych, ponurych myśli. Nie pytano jej o rady, choć miała przecież wiele mądrego (mniej lub bardziej) do powiedzenia, nie próbowano się zwierzać. Ot, stanowiła przyjemną odskocznię. Słoneczko, nadzieja na kilka lżejszych chwil. Ale, zapewne nie będzie to dobra wiadomość dla Cu, nie dzisiaj, nie od pewnego czasu. Kiedy chłopak wszedł do przedziału, otworzyła oczy i podniosła się nawet do pionu, nieco bardziej po ludzku opierając się o miękki zagłówek fotela. Potworek sennie przeniósł się ze swojego wcześniejszego miejsca na kolana dziewczyny, od czasu do czasu zerkając podejrzliwie na sowę, która niezbyt chyba zadowolona puszyła się w swojej klatce na siedzeniu na przeciwko. - Oczywiście, że nie, Cu. - odezwała się ciepłym tonem i uśmiechnęła nawet nieco raźniej. Lubiła tego gryfona, zawsze był dla niej miły i nie traktował jej jak na wpół opętanej świruski. Cóż, pech, że chyba nią właśnie była. Po uważnym zlustrowaniu jego twarzy doszła do wniosku, że chyba musiało wydarzyć się coś nieprzyjemnego, bo nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. Na to też wskazywała mowa jego ciała. - Coś się stało? - zapytała automatycznie, dopiero po chwili gryząc się w język i dodając, bo absolutnie nie było w jej stylu - jeśli oczywiście chcesz o tym rozmawiać. - zamilkła na moment pozwalając sobie i chłopakowi zebrać myśli. - Moje wakacje raczej nie najlepiej, ale nie ma się czym przejmować. - zakończyła, na moment przenosząc spojrzenie na migający z obrazami krajobraz i wzdychając. Hołdowała szczerości, nawet tej trudnej. Brzydziła się kłamstwem. |
| | | Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Przedział II Wto 25 Lis 2014, 20:10 | |
| Cu nigdy właściwie nie rozumiał, dlaczego tak wiele osób lekceważy Sol lub się z niej naśmiewa. Fakt, może i zdawała się często oderwana od rzeczywistości, ale w jego mniemaniu należało traktować to raczej jako zaletę. Była pełna optymizmu, pozytywna energia wręcz się z niej wylewała, a pomysły nie raz i nie dwa zadziwiały - na wiele sposobów. Oczywiście, miała swoje momenty, kiedy nawet Irlandczyk z cała swoją sympatią do niej nie był w stanie zrozumieć jej zachowań czy słów, a gdy trafiła na kiepski moment to nawet zdarzyło mu się warknąć w odpowiedzi. Na szczęście potem szybko mobilizował się w sobie i ją przepraszał. Najzwyczajniej w świecie ją lubił i nie wahał się stawać w jej obronie. Sam śmiał się z tych bardziej niewinnych żartów, ale nie pozwalał, by w jego towarzystwie sprawy zachodziły za daleko. Tego dnia najwyraźniej nawet światło Soleil było nieco przygaszone. Może to taki dzień albo tydzień? Biomet niekorzystny? Kto to wiedział. Oczywiście zapytała go o wątpliwe samopoczucie. Na Merlina, musiał kiepsko się prezentować, skoro nawet osoby nie należące do kręgu jego najbliższych przyjaciół coś przeczuwali lub po prostu widzieli gołym okiem. O'Connor, weź się w garść, przecież to do ciebie niepodobne. Uśmiechnął się ponownie, machnąwszy dłonią bez większego zapału. Nie chciał pokazywać innym swojego faktycznego stanu ducha, jednakże z drugiej strony był okropnym kłamcą i próby ukrycia stanu faktycznego zapewne spełzłyby na niczym. Ba, byłyby wręcz komiczne. - Problemy sercowe, czasem i mężczyzn dopada. - zaśmiał się krótko, chcąc to obrócić w żart chociażby w niewielkim stopniu. Ciężka, poważna atmosfera zapewne nikomu nie wyszłaby na dobre w tym momencie. - Moje wakacje też kiepsko, ale mam nadzieję, że nowy rok szkolny wykrzesa z ciebie to gryfońskie słońce, o którym zawsze wszyscy mówią. Spoglądał na nią ciepło, chcąc dodać jej chociaż nieco otuchy. Czasem czuł się przy Gryfonce jakby była jego młodszą siostrą, szczególnie, gdy coś ją trapiło. Nie zdarzało się to często, z tego co zauważył, więc wiedział też, że problem nie należał do błahostek. Otworzył jedno z opakowań fasolek wszystkich smaków i po porwaniu jednej z nich postawił je na stoliku tak, by dziewczyna również mogła się poczęstować. Lukrecja, fuj. Z dwojga złego lepsze to niż wymiociny. Wszystko było lepsze od wymiocin. - Postaram się podnieść cię na duchu. No i mam nadzieję, że to nic poważnego, potrzebny mi twój promienny doping podczas meczów. - zaśmiał się, zaraz jednak zamilkł. No tak, quidditch. Klątwa. Co jeśli oberwie tłuczkiem? Wcześniej mu to do głowy nie przyszło, ale w świetle ostatnich wydarzeń... Trudno, odejdzie z drużyny. Uwielbia ten sport, ale o wiele bardziej zależy mu na zdrowiu Ari. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Przedział II | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |