IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gospoda Pod Świńskim Łbem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
Desiree Leclair
Desiree Leclair

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptySro 17 Wrz 2014, 21:27

Powiększony stół był idealnym rozwiązaniem, choć poprzewracane krzesełka narobiły trochę zamieszania. Przynajmniej Desiree się tym przejęła, nie wiedziała, czy ktoś inny zwrócił na to szczególną uwagę. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy Jared wypowiedział magiczne zdanie „Dla panny stawiam”. Choć uważała się za niezależną kobietę, która nie potrzebuje niczyjej dobroci, czasem pozwalała mężczyznom ją wyręczać. A skoro Wilson chciał uszczuplić swój portfel, to Desiree chętnie zachowa swoje pieniądze na inne okazje. Nim jednak zdążyła odpowiedzieć i zdecydować się na konkretny rodzaj alkoholu, nagle poczuła objęcie Hagrida. Zerknęła na niego, ukrywając zdziwienie i rozbawienie. Gdy tylko ją puścił, dyskretnie poprawiła sukienkę, wszak pognieciony materiał nigdy nie wyglądał zbyt korzystnie. Zajęła wskazane przez Rubeusa miejsce.
Wino może być na początek, dziękuję – odezwała się w końcu, odprowadzając go wzrokiem, po czym – poprawiając przez Gajowego rozmierzwione włosy - zerknęła na wchodzącą postać. Alexa powitała ciepłym uśmiechem, nieco szerszym niż zazwyczaj. Nie wiedziała, co w tym Aurorze jest takiego specjalnego, lecz za każdym razem gdy go widziała, nie potrafiła się chociażby nie uśmiechnąć. Wyjeżdżając z Francji, nigdy nie pomyślałaby o tym, że w Londynie spotka tyle jasnych promyków słońca. Spodziewała się jedynie deszczu i mgły, tymczasem nowe życie z dala od domu i bliskich nie było już takie przerażające.
Siedziała bez słowa, obserwując wszystko co dzieje się wokół niej. Żałowała trochę, że raczej nie zapowiadało się na zjawienie się jakiejś innej kobiety. Nie to, że z mężczyznami nie potrafiła rozmawiać, ale żeńskie towarzystwo urozmaiciłoby trochę wieczór. Pomyślała o Ingrid, której od jakiegoś czasu nie widziała. Gdy Aria wróciła do Norwegii, w domu znów zrobiło się nieznośnie cicho, więc nie było sensu długo w nim przesiadywać. Uśmiechnęła się do Hagrida, notując w pamięci, by kiedyś zapytać o Dropsa. Oczywiście wiedziała kim był Dumbledore, ale nigdy nie zapytała, dlaczego zyskał właśnie taki przydomek. Mogłaby zapytać teraz, lecz nie chciała narazić się na pośmiewisko. Może to było tak oczywiste, że by się ośmieszyła? Pokręciła głową, skupiając się znów na reszcie towarzystwa. Miała nadzieję, że Rubeus dzisiaj nikogo przypadkiem nie zamorduje, widząc jak wygląda jego wersja przyjacielskiego klepnięcia w plecy.
Sebastian Machiavelli
Sebastian Machiavelli

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptyCzw 18 Wrz 2014, 22:14

Wyjechał z obozu o wiele wcześniej niż mógł zakładać na początku. Zajęcia obozowe z Run jakoś poszły, uczniowie wydawali się zadowoleni, więc i on był zadowolony. Tak można było powiedzieć. Dzieciaki go denerwowały, nie robiły tego, co mówił i miały olewaczy stosunek do jego przedmiotu, jednak czego mógł się spodziewać w czasie wakacji? No cóż, on sam w ich wieku za wiele od siebie nie wymagał, więc poniekąd rozumiał podejście innych. Tylko Chiara wykazała się w pewnym stopniu pomysłowością i go zaskoczyła, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Sprawy prywatne wzięły jednak górę i nie mógł dłużej zabawić na terenie okupowanym przez uczniów żądnych przygód. Wydawało mu się jednak, że inni nauczyciele z pewnością wezmą sprawy w swoje ręce, aby zapewnić młodzieży trochę rozrywki.
On natomiast wrócił do Watykanu, porobił coś niecoś, załatwił swoim damom urlop i wakacje nad morzem, a sam zajął się zamtuzem, aby pod nieobecność Kurtyzan zapewnić temu miejscu spokój, a osoby ze zbyt lepkimi palcami… tych palców pozbyć. Stosował swój własny wymiar kary, który ustalił i wcale nie miał z nim żadnych problemów. Nie używał czarnej magii, ba… nawet magii nie używał. Nie było magii, nie było problemu. Normalna kolej rzeczy, a jakże skuteczna!

Do Hogsmeade udał się zupełnie przypadkiem. Po prostu w drodze do Hogwartu zaczęło go mocno suszyć i tak jakoś się złożyło, że jego nogi powiodły go do Gospody pod Świńskim Łbem. Wszedłszy do środka powitał wesoło Aberfotha Dumbledora, który w zamian patrzył na niego ponuro, jakby chciał mu wyrwać płuca. Od razu dostrzegł pewne zamieszanie w pomieszczeniu, wydłużony stół i wielka postura Hagrida. Impreza? Bez niego? W dodatku zakraplana alkoholem? Nie, to nie mogło mieć przecież miejsca.
- Hej Wilson, a mnie to się nie zaprosiło? – spytał na powitanie, wyszczerzając zęby w szerokim uśmiechu. Rozejrzał się po pozostałych gościach i chwycił za krzesło przysuwając je sobie do stołu. No cóż, nawet jeśli nie był zaproszony to obracał się wśród znajomych, więc chyba nie było powodu, żeby wyrzucać go na zbity pysk, prawda? Jeszcze nie usiadł, spoglądając na Halla uważnie. Po chwili klepnął go po ramieniu i pochylił się nad jego uchem, szepcząc:
- Chyba zacznę się gniewać, bo mnie nie poinformowałeś o imprezie – powiedział, po czym wyprostował się, aby spojrzeć na Hagrida, któremu skinął głową. Już miał siadać, gdy dostrzegł jeszcze jedną, ukrytą za wielką posturą pół-olbrzyma osóbkę i na chwilę go zamurowało. Znieruchomiał, wpatrując się w tę piękną, delikatną twarz, te złote włosy i jasne oczy. Odsunął krzesło dosyć głośno po czym przysunął je tuż przy brzegu, obok Desiree. Nie mógł oderwać od niej spojrzenia i nawet nie krył swojej fascynacji. Od kiedy ona była taka piękna?
- Co za blask strzelił tam z okna? – zacytował Szekspira, po czym ukłonił się kobiecie, ujmując jej dłoń w swoją, aby złożyć pocałunek na jej wierzchu. Jego jasne oczy zlustrowały Francuzkę łakomo. Nawet nie starał się powstrzymać swoich emocji. Wypływały z niego jak woda z odkręconej butelki. A może to wszystko było kłamstwem i tylko grał swoją rolę? Czasami sam Machiavelli gubił się w swoich łgarstwach i nie potrafił odróżnić prawdy od fałszu, którym się karmił.
Jared Wilson
Jared Wilson

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptyPon 22 Wrz 2014, 18:13

Wilson zbity z tropu miał przed sobą komiczny obrazek. Zauroczony po uszy pół olbrzym w delikatnej małej kobietce. Godne zapamiętania, nie ma co. Uniósł brwi i poprawił się na krześle, coby nie prowokować Hagrida do okazywania czułości. Aberforth dostawił tyle kieliszków ile trzeba, przyniósł dwie butelki ognistego whisky, litr zimnej wódki, kilka puszek piwa... wszystkiego po trochu. Wilson nie przejmował się, że dzisiejszy wieczór potrąci mu ze dwie pensje. Chciał pić, więc robił to i nie patrzył na konsekwencje. Bardziej raczej dokuczy mu poranny kac niż utrata niezłej ilości galeonów.
Opierając łokcie o stół, sięgnął po rzucone pomarańczowe fiolki Halla. Nie miał pojęcia co to jest, ale jeśli dawało kopa, nie miał nic przeciwko. Obrócił je w palcach, a przez chwilę jego twarz zasłoniła smuga dymu wypuszczona z płuc. Odstawił je na miejsce i złapał whisky do ręki. Bez pytania nalał każdemu do pełna kieliszki i przerwał to tylko na chwilę. Sebastian z tego co mu wiadomo miał być na obozie Dropsa, temu go nie zapraszał, a zrobiłby to jakby tylko wiedział o zmianie planów. Swojej dzieciarni nie puścił tam. Seth za młody,a Skai mu marudziła przez spory czas, ale i tak nie pojechała. Nie, żeby nie ufał Dumbledore'owi, ale od czasu znalezienia trupa w Hogwarcie i panoszenia się Heisnberga-pedofila czy jak mu tam, nie pozwalał swojemu dziecku na tak długie szkolne wycieczki.
- Siadaj, Seb. - burknął, ograniczając dyskusję do całkowitego minimum. Hagridowi nalał większą porcję brązowego, schłodzonego alkoholu. Spode łba przyglądał się Sebastianowi zachwyconego jedyną tu kobietą. Dziewoja powinna uzbroić się w cierpliwość, twardą głowę, jeśli zamierzała spędzić samotnie czas ze zgrają facetów. Nie wiedział jak Seb reaguje na promile we krwi, zaś Wilson był wtedy zdolny do dosłownie wszystkiego. A najgorsze jest w tym to, że nie miałby z niczego wyrzutów sumienia. Desiree była bardzo ładną kobietą, nie umiał temu zaprzeczyć, skoro rzucał jej od czasu do czasu ciekawe spojrzenie. Brakowało mu bliskości kobiety mimo, że miał żonę. Której nie kochał, którą miał, bo tak ktoś sobie kiedyś zażyczył. Matka dzieci... Utopił wszystkie myśli, wlewając sobie do gardła trzy czwarte kieliszka alkoholu, dolewając kolejną porcję.
- Hall, widziałeś gdzieś Williamsa? On wziął urlop czy wymienia sobie laski w domu? - zapytał grobowo i można powiedzieć, agresywnie. Nie podobała mu się nieobecność szefa biura aurorów, oj bardzo mu się to nie podobało. Odkąd udzielił błyskotliwego, dwuminutowego wywiadu Ritce, stał się cięty na wszelakie szefostwo. Ale dobrze zrobił. Poświęcił swój cenny czas dla plastikowej harpii, bo wiedział, że pomoże mu dopiec temu i tamtemu, a Williams sobie grabił nieobecnością. Mają roboty po uszy, nie ma czasu na obijanie się i udawanie, że nic się nie dzieje.
- Mógłby ruszyć dupę, bo trzeba Everetta dopaść. Słyszałeś pewnie, co? Sukinsyn zwiał mi przed nosem przez tego dzieciaka. - warknął, a o tej sprawie słyszał cały świat. Tak samo jak o tym, że w jego domu, na Grimmauld Place 37 z interwencji małżonki, trzymana była córka ściganego śmierciożercy. Ten świat schodzi na psy.
Jerry zmieszał whisky z wódką. Żaden mięsień na twarzy nie drgnął, gdy ostry smak alkoholu wykręcił mu język i wnętrzności na drugą stronę. O tak, to się nazywa porządny kop.
Gość
avatar

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptyWto 23 Wrz 2014, 00:26

Co robił Williams przez cały ten czas? Nie licząc wkurzania się na wszechświat i przymusowego wyjazdu, by ogarniać pracę aurorów na terenach dawnej Szkocji kombinował nad jedną rzeczą... jedną, ważną rzeczą, która wkurzała praktycznie wszystkich w biurze aurorów. Papierkowa robota. Największa zmora obecnych czasów ograniczająca prawie każdego z efektywniejszych działań. I coś wykombinował. Fakt, wyglądał jak istny zombie, po nieprzespaniu kilkunastu nocy i usunięciu masy papierkowej roboty z kilku...nastu akcji w Szkocji, ale po wysłaniu pierwotnego zapytania o pozwolenie, zyskał zgodę. Kilku aurorów już się dowiedziała, do reszty miała zostać dostarczona informacja. Sam Williams z kolei już wykombinował sobie odpowiednio strzeżony pokój i zajmował się jego organizacją, gdyż wszystko mogło się spieprzyć dość łatwo. Mianowicie... myślodsiewnia. Aurorzy po akcji, mieliby zostawić tylko kartkę z datą i miejscem, oraz fiolkę ze wspomnieniem. Te następnie lądowały w odpowiednim miejscu, przez co rada mogła mieć wgląd do informacji z misji, a aurorzy potrzebowali maksymalnie dwóch minut na przedstawienie swojemu szefowi działań. W razie czego dopisywali jeszcze, że sprawa jest priorytetowa, przez co Williams pamiętał, by te wspomnienia przejrzeć szybciej. Co zaś do reszty, przeglądał je ostatnia aż za bardzo. W pewnym momencie, nawet wspomnienia mu się przeplatały, przez co stwierdził, że potrzebuje chwili odpoczynku... i tu przyszedł naraz list od Jareda... no może nie do końca, bo gdy Henry opuścił "tajemne" pomieszczenie list leżał zapewne już od jakiegoś czasu. Gdy więc auror odczytał wiadomość, pozostało mu tylko na szybko się ogarnąć, ogolić, przy okazji z pośpiechu lekko się zaciął w prawy, dolny skraj polika, po czym się deportował, by ostatecznie pojawić się w Hogsmeade. Jednak ta chwila na ogarnięcie się była zbyt krótka. Mimo, że na pierwszy rzut oka wyglądał zwyczajnie, w rzeczywistości, po bliższym przyjrzeniu się, Williams wyglądał na osobę, która prędzej powinna pójść się wyspać niż upić. Mimo wszystko, miał jednak dzisiaj dobry humor, a wszystko to za sprawą modernizacji, jaką udało mu się wprowadzić. Gdy więc otworzył drzwi, z lekkim uśmiechem na twarzy skinął głową wszystkim, poczynając od Aberfortha, następnie na blondwłosej kobiecie, a na mężczyznach według wieku kończąc. Widząc, jak to Desiree jest już rozchwytywana, zdecydował się nie osaczać jej jeszcze z trzeciej strony, choć usiadł naprzeciwko niej. Dobry humor go nie opuszczał, chociaż zdecydowanie nie każdemu taki tu dopisywał.

-Witam, co słychać? - zapytał się kulturalnie z uśmiechem, woląc nie zaczynać rozmowy. Nie każdy tu pracował w biurze aurorów, więc wolał nie zaczynać rozmowy od "ej, jest dobra wiadomość, dość papierków!". Wolał kulturalnie dołączyć do rozmowy, by następnie w dogodnym momencie poinformować resztę o zneutralizowaniu jednego z wrogich aurorom środków. Oj tak, ta jedna nowina wprawiała go w dobry humor, mimo tego, że wystarczyłoby, że przymknąłby oczy na góra ćwierć minuty, by usnąć. Dlatego nie mrugał, a skombinowawszy sobie szklankę, nalałby sobie whiskey, czy to zamawiając samemu sobie, czy ewentualnie kombinując od Jareda. Był spóźniony, więc wolał nie nadużywać gościnności mężczyzny, a taki wydatek raczej źle się dla niego nie skończy. Mimo, że ostatnio dużo czasu był aż nazbyt zajęty i zalatany, to jednak wiedział o większości rzeczy, jakie miała miejsce pod jego jurysdykcją, więc domyślał się, jak czuje się Wilson, zwłaszcza po sprawie Evarreta.
Alex Hall
Alex Hall

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptyPią 26 Wrz 2014, 22:36

Niepowtarzalna, rynsztokowa atmosfera Świńskiego Łba i towarzystwo kilku osób, na których widok nie miał ochoty rzucić się naprzeciw stada galopujących hipogryfów, były chyba tym, czego Alex potrzebował tego wieczora. Odczuwał rzadką wewnętrzną potrzebę urżnąć się do nieprzytomności. Całe szczęście, że miał na tyle rozumu, żeby uwarzyć eliksir przeciwko upojeniu alkoholowemu. Przynajmniej własna głowa nie będzie go chciała rano zamordować ze szczególnym okrucieństwem. Zapowietrzył się na moment walnięty przez Hagrida w plecy – gajowy wciąż nie miał wyczucia własnej siły i wyglądało na to, że nigdy się go nie nauczy. Hall miał na tyle refleksu, by zaprzeć się rękoma na stole, co uchroniło jego nos przed bliższym spotkaniem z blatem.
- Toniemy w papierkowej robocie – odparł z krzywym uśmiechem, wcale nie maskując niezadowolenia. Nie zaoferował dalszych wyjaśnień, zwyczajnie nie mając ochoty rozmawiać o pracy – zresztą, kto miał, skoro spotkali się tu w jednym konkretnym celu? Celu, który stał na wyciągnięcie ręki w postaci kieliszków, cudownie pełnych butelek oraz kilku puszek wyglądających nieco groteskowo we wnętrzu Świńskiego Łba. Nalał sobie cudownie zimnej wódki, która przechylona zdecydowanym, płynnym ruchem zapiekła w tył gardła, a po dotarciu do żołądka usadowiła się tam, wzniecając przyjemny pożar. Może nie powinien poprawiać kolejnym kieliszkiem w krótkim odstępie czasu, ale chciał się już znaleźć w tym stanie między trzeźwością, a początkiem pijaństwa, kiedy wszystko płynęło sobie wolno obok, a problemy gdzieś wywiewało.
Niespodziewane pojawienie się Sebastiana skwitował uniesieniem brwi i zaciekawionym spojrzeniem. W sumie kiedy ostatnio widział Machiavellego? Dziwna rzecz, że znajomość akurat z nim uchowała się jeszcze z czasów szczeniackich, kiedy w wolnych chwilach konkurowali z Irytkiem w coraz to nowych pomysłach na durne żarty.
- Miałeś być na obozie Dumbledore'a – zauważył po wytknięciu, że nie wysłał sowy z informacją. - Znowu zwiałeś przed obowiązkami?
Odpowiedzi się nie doczekał, bo mężczyzna zauważył Desiree – Alex parsknął cichym śmiechem, słysząc deklamację z „Romea i Julii”. Sebastian mógłby już tylko zedrzeć koszulę i napiąć muskuły, by dobitniej dać biednej blondynce do zrozumienia, że jest nią zainteresowany. Zarzucając rękę na oparcie krzesła auror uniósł głowę, starając się złowić spojrzenie Francuzki i na migi pokazać, żeby uważała na tego konkretnego typa. Kto jak kto, ale on aż za dobrze wiedział, jak Machiavelli traktował wszystkie kobiety, które wpadły mu w oko – usidlić, wykorzystać, zostawić, schemat powtarzał się bez wyjątków.
- Wczoraj na niego wpadłem – rzucił z pewnym opóźnieniem, kiedy pytanie Jareda skierowało jego uwagę w zupełnie innym kierunku. - Chyba spacerował? - dodał, zwracając wzrok na czarnoskórego dowódcę brygady uderzeniowej. Nie była to na pewno informacja, która ucieszy Jareda, ale co miał robić, kłamać? Jeszcze czego. Dłoń Alexa bezwiednie powędrowała ku kieliszkowi, palce zacisnęły się na szkle może o odrobinę za mocno.
- Słyszałem. Tak samo jak o Whisperach.
Ta druga sprawa była mu o tyle bliska, że całkiem nieźle znał Edwarda Whispera i często bywał w ich domu, jeszcze dając korki Wandzie. Chociaż tylko ona odpisała na jego sowę, czuł się w obowiązku sprawdzić, jak sobie radzą. Może zdąży złożyć im wizytę jeszcze przed rokiem szkolnym...?
Pojawienie się Henry'ego skwitował krótkim skinieniem głowy, bezwiednie zerkając w stronę wejścia do gospody. Zielone oczy dłuższy moment uparcie lustrowały wszystkich wchodzących i wychodzących, ale wyglądało na to, że nie doczeka się osoby, na którą najbardziej czekał. A niech to wszystko piorun trzaśnie.
Jared Wilson
Jared Wilson

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptyNie 28 Wrz 2014, 10:18

Był pracoholikiem, nałogowym aurorem, a więc rozmowa o pracy podczas wolnego to był główny temat dyskusji. Dobrze jest raz na jakiś czas popsioczyć na mało inteligentne szefostwo (nie lubił każdego, kto się w jego mniemaniu obijał, czyli 3/4 Ministerstwa Magii), poprzeklinać na Voldemorta, obgadać urodę dziewoi, rzucić sprośnym żartem i pić do upadłego. 
Jak na zawołanie do Pubu zawitał Williams. Jared powitał go nieprzyjemnym burknięciem, patrząc na niego spode łba. 
- Wakacje się skończyły? - warknął, gotów wywołać bójkę, jeśli tylko Henry go rozjuszy. Jared był piekielnie dobrym aurorem, o czym przeciez wiedział, nie bez powodu został Dowódcą Brygady Uderzeniowej. Mając przed sobą swojego szefa musiał się pilnować, aby nie przydzwonić mu w zęby za wymawianie się "papierkową robotą". Skoro ją mieli, to oznacza, że nie pracowali wystarczająco intensywnie. Wilson jednak nie brał pod uwagę swojego zachowania. Siedział po nocach w swoim gabinecie, praktycznie pozbywając się życia towarzyskiego i pracował. Wyrabiał ponad normę, a więc gdyby chciał, to on mógłby się obijać. A nie chciał, niesiony zapałem, ażeby urwać głowę śmierciojadom, w tym Seanowi Everettowi. 
O Whisperach coś mu tam obiło się o uszy. Nie zajmował się tą sprawą, zajęty inną rodzinką. Nosiło go jak widział, że nic się nie rusza. Wysłał kilka pościgów za człowiekiem - katem - mordercą- śmierciożercą, wiele listów gończych, zamęczał najmłodsze oddziały aurorskie, a nie przynosiło to żadnych skutków. Żadnych, bo miał związane ręce nie mogąc go zabić wtedy, gdy miał okazję. 
Nalał ognistego whisky ponownie, wlewając sobie do gardła już z piąty kieliszek. Patrzył z politowaniem na towarzystwo nie nadążające za nim. Albo mieli za słabe głowy, albo bali się go przegonić w upiciu na umór. 
Wypalone cygaro zmiażdżył w popielniczce i sięgnął po następne. Mieli słabe tempo. Obijali się, oddawali lenistwu nawet w piciu alkoholu. Byli słabi. Jared zastanawiał się co on tu jeszcze robi, skoro nikt nie jest w stanie mu dorównać nawet w upijaniu się? Wykrzywił się od ostrego smaku alkoholu, ale nie popił tego niczym. Parzący język dobrze świadczył. W ciągu kilkunastu lat Jerry wyrobił sobie mocną głowę i niesamowitą nieprzyjemność wobec każdego, nawet swych przyjaciół.
Desiree Leclair
Desiree Leclair

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptyCzw 02 Paź 2014, 22:56

Desiree powoli sączyła swoje wino, z podziwem przyglądając się poczynaniom mężczyzn. Musiała przyznać, że gdyby ona piła tak dużo alkoholu w tak krótkim czasie, pewnie ktoś musiałby ją już dawno zbierać z brudnej podłogi. Postanowiła więc nie przesadzać zbytnio z mocnymi trunkami. Jakby to wyglądało, gdyby nagle zaczęła tańczyć na stole lub dziwnie bełkotać w jej rodzimym języku? Lubiła pamiętać wieczorne wyjścia, które przeciągały się czasem do samego rana. Tylko raz zdarzyło jej się upić i od tego czasu przysięgła sobie, że więcej nie popełni tego błędu. Powoli przestawało jej przeszkadzać to, że była jedyną kobietą w towarzystwie. Nie miała nic przeciwko spędzaniu czasu z płcią przeciwną, o ile takie spotkania nie kończyły się dzikimi bitwami na pięści, a skoro wszyscy tu się znali i poniekąd lubili, może nawet szanowali, to nie zakładała nawet takiej opcji finału imprezy.
Nie minęło wiele czasu, a drzwi Gospody ponownie się otworzyły. Desiree spostrzegła Sebastiana dopiero wtedy, gdy podszedł do ich małego grona z szerokim uśmiechem na twarzy. Dobrze pamiętała ich ostatnie spotkanie, które chyba jeszcze długo będzie jej się kojarzyło z odnalezieniem martwej uczennicy. Nie chciała znów wracać wspomnieniami do tamtego dnia, uśmiechnęła się więc ponownie widząc, że mężczyzna teatralnym ruchem przysunął sobie krzesło, by usiąść obok niej. Pokręciła lekko głową, wprawiając jasne loki w ruch.
- Widzę, że dobry humor pana nie opuszcza – powiedziała, śmiejąc się cicho. Kilka tygodni temu zapewne nadal próbowałby przed nią uciekać. Kątem oka zarejestrowała dziwne ruchy Alexa i przygryzła wargę, próbując nie roześmiać się po raz kolejny. Nie była pewna, czy dobrze odczytała jego wiadomość, ale przy najbliższej okazji go o to zapyta.
Kolejną osobą, która do nich dołączyła, był Williams, którego powitała również delikatnym skinieniem głowy oraz uśmiechem. Nie umknęło jej uwadze, że mężczyzna wyglądał na bardzo zmęczonego i gdyby tylko ktoś podłożyłby mu pod głowę poduszkę, zaśnięcie nie zajęłoby mu pewnie nawet sekundy. Z resztą zmęczenie malowało się na twarzach większości osób, które znajdowały się w gospodzie. Francuzka nie miała bezpośrednio styczności z pracą Aurorów, jednak przeróżne informacje mogła dosłyszeć od plotkujących w Ministerstwie pracowników. Jej jasne spojrzenie spoczęło przez chwilę na Wilsonie, który był wyraźnie poirytowany. Złość i mocne trunki nie powinny iść w parze. Leclair najchętniej rzuciłaby jakimś zabawnym tekstem, nie należało to jednak do jej mocnych stron. Strzępki zasłyszanej rozmowy dotyczyły pracy, głównie chyba papierkowej roboty, którą ona nawet lubiła – to było coś, co potrafiła kontrolować, co można było łatwo ułożyć i sprawdzić. Rozumiała jednak, że nie każdy za tym przepadał, szczególnie, jeżeli był człowiekiem czynu a nie biernej pracy za biurkiem.
Rubeus Hagrid
Rubeus Hagrid

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptySob 04 Paź 2014, 01:17

Hagrid rozejrzał się dookoła, a jego spojrzenie czarnych jak smoła oczu objęło postać Sebastiana, który jako nieproszony przyszedł na imprezę. Od razu rozpoznał to zafascynowane w oczach mężczyzny, gdy ten dostrzegł jego partnerkę, która nie bez powodu przyszła akurat z Rubeusem. Półolbrzym poczuł dziwny uścisk w sercu, kiedy Machiavelli podszedł do Desiree i zaczął mówić jakimś dziwacznym językiem, którego Gajowy nie do końca był w stanie zrozumieć. Starał się jednak sprawić wrażenie nieprzejętego sytuacją, przez co od razu sięgnął po butelkę kolejnej Ognistej, która sprawiała, że cudowne ciepło rozpływało się po jego ciele. Pragnął zapomnieć o pewnych sprawach, a alkohol zdecydowanie mu to ułatwiał. Przez chwilę spoglądał w stronę nauczyciela Starożytnych Run, po czym stwierdził, że ten o to osobnik jest zdecydowanie lepszym towarzystwem dla tak pięknej dziewczyny, jak Laclair. On, jako osoba, która nie do końca potrafiła się w szarmancki sposób zachowywać, przez co nagle poczuł przypływ niechcianych emocji, które starały się wyzwolić łzy. Nie dał jednak za wygraną, nie chcąc wyjść na totalnego słabeusza. Wciągnął mocno powietrze do płuc i westchnął teatralnie, upijając przy tym smutki w kolejnym kieliszku, albo lepiej w kuflu wódki. Co do dla niego? Przecież był tylko półolbrzymem, a jedna butelka ostrego alkoholu na pewno nie zwali go z nóg. Nic bardziej mylnego. Już po chwili jego głowa padła na blat i walnęła czołem o powierzchnię, powodując, że stół się złamał na pół. Niestety siła, z jaką uderzył spowodowała, że mebel złamał się na pół, wywalając butelki i szklanki na podłogę. Sam Rubeus upił się tak, że po prostu stracił świadomość – zasypiając. Jego ciało bezwładnie opadło na podłogę, oznaczając, że dla tego pana czas szaleństw dobiegł końca. Pozostali mieli na głowie mały problem – musieli wielkoluda jakoś pozbierać do kupy. Niestety, na chwilę obecną, Rubeus nie był już zdolny do samodzielnego funkcjonowania, jak to zwykle bywa z osobami o słabej głowie.

[z/t – róbcie z nim co chcecie]
Sebastian Machiavelli
Sebastian Machiavelli

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptyPon 06 Paź 2014, 21:14

Sebastian należał do osób, które nie lubiły się dzielić. Fakt, że Hagrid był pierwszą osobą, która zaprosiła Desiree na tę imprezę wywołał w nim coś na kształt wściekłości połączonej z nieopisaną zazdrością. Uważał, że to on powinien dostawać to, czego chce. A w tej chwili chciał tylko jednej osoby – Desiree. Jako młody Gryfon za czasów szkoły, poderwał już naprawdę wiele dziewcząt, z którymi się zabawiał całkiem nieźle. Ona jednak była inna, niedostępna i trudna do zdobycia, jeśli w ogóle o zdobyciu można było mówić. Jocelyn dała mu wyraźnie kosza, a on w pewnym momencie po prostu się zniechęcił tym zabieganiem o jej względy, których najwyraźniej nie było mu dane dostać. Obiecał sobie nawet, że już nigdy więcej nie będzie zarywał do kobiet – szkoda jednak, że nie do końca mu się to udało. Leclair skutecznie zawróciła mu w głowie, stawiając przed nim kolejne wyzwanie, chciał ją tylko dla siebie.
- Dobry humor mam zawsze, kiedy widzę takie piękne światełko w ciemnym tunelu – powiedział Sebastian, wyszczerzając zęby w szerokim uśmiechu, któremu nie daleko było do miana zniewalającego. Idealnie potrafił dopasować się do otoczenia i tańczyć tak, jak mu zagrano.
Kątem oka dostrzegł wyraz twarzy Alexa, który zdecydowanie mu się nie spodobał. Może i jego kolega znał go na tyle, żeby uważać, że chciał uwieść Desiree, ale Sebastian wcale nie miał takiego zamiaru. Nie w przypadku blondynki, którą z chęcią by zabrał z tego miejsca tak szybko, jak było to możliwe. Oczywiście, chciał chłonąć jej obecność całym sobą, pragnąc tylko jednego – aby ona nie odtrąciła go zbyt szybko. Wiedział, że prędzej czy później znów dostanie kosza, nie miał chyba szczęścia do blondynek. Postanowił jednak udawać, że nic go nie dręczy, zakładając uśmiechniętą maskę, która skutecznie kryła jego prawdziwe myśli. Jemu też przydałoby się coś od życia, a jeśli Hall zepsuje okazję zgarnięcia serca pięknej panny urzędnik, to zdecydowanie miał już w planach tortury. I co z tego, że był Aurorem? Alex Hall był też jego dobrym kumplem z czasów szkoły, nie widział żadnych przeszkód, żeby zrobić mu trochę przemocy, jeśli sobie na to zasłuży. A grabił sobie, bardzo. Miał zamiar nawet do niego podejść, gdyby nie akcja Hagrida, który wydawał się, jakby wypił stanowczo za dużo. Gdy głowa olbrzyma poleciała na stół, przy okazji łamiąc go na pół, pierwsze co zrobił Sebastian, to chwycił Desiree za ramiona i mocno pociągnął do siebie, aby ta uniknęła oblania różnymi trunkami, które w jednej chwili wyskoczyły w górę. Trzymał ją w mocnych ramionach, a jego usta delikatnie drgnęły, gdy nozdrza mężczyzny uderzył słodki zapach perfum. Miał wrażenie, że żołądek zrobił kilka fikołków. Jego dłonie jeszcze bardziej zacisnęły się na połach sukienki Francuzki, tym samym uniemożliwiając jej swobodne poruszanie się. Nie zamierzał jej też puszczać, uważając, że tak piękny okaz nie można było ot tak wypuścić z rąk.
- Wydaje mi się, że moje towarzystwo, sam na sam, będzie o wiele lepsze niż latające szklanki wódki – wymamrotał jej do ucha, uśmiechając się kątem ust. Rzucił ostatnie spojrzenie pozostałym i uniósł rękę, w geście pożegnania, po czym deportował się wraz z panną Leclair do o wiele czyściejszego miejsca, jakim był... las. No, może nie do końca pomyślał nad konsekwencjami wyboru miejsca spotkania, ale był jeszcze młody i czasami działał niezwykle pochopnie.

[z/t dla Desiree i Sebastiana]


Ostatnio zmieniony przez Sebastian Machiavelli dnia Sob 18 Paź 2014, 23:54, w całości zmieniany 1 raz
Jared Wilson
Jared Wilson

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptySob 11 Paź 2014, 09:04

Szumienie w głowy mówiło, że jeszcze kilka kieliszków i pojawi się upragnione upicie się na umór. Niestety towarzystwo nie nadążało za nim, co Jareda jeszcze bardziej wkurzało. Łypał spode łba na Williamsa, na którego wciąż był wściekły za ukrywanie się za papierkami zamiast robienia rzeczy produktywnych - na przykład: w końcu napisać to cholerne podanie do Ministra Magii o zgodę na mordowanie Śmierciożerców. To powinna być papierkowa robota, reszta to praktyka.
Butelka whisky opróżniła się dosyć szybko, gdy Hagrid dołączył do biesiady. Jerry kątem oka zauważył, że gajowy jest wściekły na zachowanie Machiavelliego i się mu nie dziwił. Na jego miejscu przyłożyłby młodemu za podrywanie dziewczyny. Wzruszył ramionami, bo to nie był jego interes i nalał gajowemu porządny kielich ognistej wódki. Stuknęli się w toaście i wypili haustem alkohol. Czas mijał, słońce zachodziło, a oni siedzieli we troje. W pewnym momencie Hagrid runął przed siebie, rozwalając stół na dwie części. Jared, o dziwo!, pierwszy raz w życiu na oczach Williamsa i Halla roześmiał się ponuro, gardłowo, lecz nie było wątpliwości, że to był śmiech. Dziwny, ale śmiech. Czyli to nie plotki, że umiał się śmiać.
Zwlókł się z krzesła czując na sobie wściekłe spojrzenie barmana. Zapłacił mu jeszcze raz, nie żałując galeonów (Katherine go za to zabije jak dowie się ile wydał kasy) i podszedł niepewnym krokiem do Hagrida.
- Wstawaj. - burknął i cucił chłopa, ale się nie udało. Obudzić pół olbrzyma? Może rogogonowi węgierskiemu by się udało... Aberfoth wziął sprawy w swoje ręce i wraz z pomocą kilku obecnych tu mężczyzn (w tym Williams i Hall jeśli byli bardziej trzeźwi od Wilsona), ryzykując życie poddźwignęli gajowego. Niszcząc jeszcze dwa stoły i pięć krzesełek zawlekli go do kominka z siecią Fiuu. Aberfoth go powiększył na rzecz wzrostu i szerokości gościa. Potrzeba było sześciu facetów, aby się uporać z Hagridem, ale dali radę. Gajowy bezpiecznie wylądował gdzieś w Hogwarcie w kominku. Zaś Wilson...
wystarczyły dwie kobiety, aby go wyprowadziły, trzymając pod ramię. Barman miał trochę z nimi roboty, oj miał! Ale za taki spory napiwek, czemu nie?

[zt]
/ liczyłem na śpiewanie Ody do Argusa, no ale widzę, że coś nie wyszło.. może przy następnym razie?
Alex Hall
Alex Hall

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptyNie 12 Paź 2014, 00:25

Nie takiego zakończenia imprezy się spodziewał – padanie pod stoły nie było niczym dziwnym, gdy rzekę alkoholu napędzały rzucane w barmana galeony, ale rozwalać meble? W dodatku głową, a nie ewentualnym tańczeniem na blacie przy akompaniamencie zawodzonych a'capella przebojów typu „Mój jest ten dziurawy kociołek” i „Ta wila tańczy dla mnie”? Aż chciało się roztrzaskać trzymany w dłoniach kieliszek i ryknąć z zapijaczonym brytyjskim akcentem „Unacceptable!”. Szkoda by było jednak świeżo nalanego shota, wychylił go więc ku pamięci zrujnowanego stołu leżącego w drzazgach u stóp pozostałej na miejscu trójki aurorów i prawie przegapił rzadki okaz poczucia humoru zaprezentowany przez Wilsona. Więc jednak posiadał ludzkie odruchy, kto by przypuszczał? Bez wahania, choć z pewnym oporem ze strony błędnika wstał za dowódcą szwadronu z zamiarem pomocy przy zalanym w trupa Hagridzie. Nigdy nie sądził, że gajowy miał tak słabą głowę.
- Ruszylibyście zady! - warknął w pewnym momencie w kierunku najbliższego zajętego stolika, gdy zadanie przeniesienia (tudzież przetaszczenia, jak kto woli) pół olbrzyma do kominka okazało się ponad ich siły. Gdy Hagrid zniknął w zielonych płomieniach, z poczuciem dobrze wykonanej misji zasalutował na pożegnanie Wilsonowi i Williamsowi, po czym sam skorzystał z sieci Fiuu, by wrócić do domu. Jakoś nie ufał sobie w tym stanie na tyle, by przypadkiem nie rozszczepić się podczas teleportacji. A co gdyby zostawił za sobą pewne istotne hydraulicznie narzędzie...?

[z/t]
Gość
avatar

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptyWto 21 Paź 2014, 18:25

Mężczyzna nie zaszalał na tym spotkaniu, bardziej się przysłuchiwał i analizował, choć nie omieszkał odpowiedzieć Jaredowi -W teorii uczniowie wciąż je mają, my zaś nie. Byłem zajęty kilkoma sprawami i dlatego mnie nie było, choć udało mi się coś osiągnąć. - skomentował w dość radosny sposób, zupełnie jakby nie wykrył tego, że Wilson jest zirytowany. Cóż... mógł być, kto by nie mógł po tylu wydarzeniach, w jakie się wplątał, i które mu się nie udały do końca? Henry nie był tym zaskoczony. Przez resztę spotkania, może nie pił na umór czy coś... ale siedział głównie cicho, nie chcąc angażować spraw pracy, gdzie chyba organizator tego wszystkiego, chciał tak naprawdę... zapomnieć na moment o wszystkim. Przynajmniej tak sądził Williams, ale mógł się mylić. Dlatego kulturalnie spędził czas, a gdy nastał koniec pożegnał się kulturalnie ze wszystkimi, co zostali i spokojnie opuścił gospodę, będąc lekko wstawionym, acz nie na tyle, by nie mieć świadomości tego, co się z nim dzieje i móc się spokojnie teleportować. W końcu... miał jeszcze obowiązek poinformowania wszystkich o zmianach w systemie raportowania.

[z/t]
Franz Krueger
Franz Krueger

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptySob 07 Lut 2015, 00:49

"Tyle spraw do naprawienia, abym mógł naprawić je.
Tyle słońca ile cienia, byle zechciał chronić mnie.
Tyle wiary do wyznania, gdybym wiedział, gdzie jest Bóg.
I ta jedna do kochania, gdybym tylko kochać mógł."

Cierpliwie czekał na odpowiedź, kiedy przechodząc przez korytarz na siódmym piętrze, usłyszał trzepot skrzydeł, a niewielka, brązowa sowa upuściła przed nim kopertę. Chłopak otworzył ją, odczytując treść zwrotnego listu. Miał spotkać się wieczorem z panem Vane'em w Gospodzie pod Świńskim Łbem słynącej w całym świecie czarodziejów z dość szemranej klienteli. Cóż, sami swoi, czyż nie? Na szczęście Drake rozmówił się z Dyrektorem Hogwartu, biorąc na siebie odpowiedzialność za opuszczającego zamek Ślizgona, toteż niemiecki czarodziej nie musiał przynajmniej baczyć uważnie na korytarzach, by nie spotkać czasem Filcha lub jego obrzydliwej  kotki. Mniej więcej dwie godziny przed umówionym spotkaniem Franz wszedł do dormitorium i zaczął się szykować. Wziął chłodny, orzeźwiający prysznic, z ulgą stwierdzając, że rana na ramieniu powoli zaczyna się goić. Nadal jednak wymagała opatrunku, więc siedemnastolatek przewiązał ją bandażem, a dopiero później założył na siebie białą koszulę, czarny garnitur i granatowy krawat. Następnie zebrał jeszcze ciemny płaszcz z wieszaka, po czym opuścił pokój wspólny, kierując się na dziedziniec, a potem już do samego centrum Hogsmeade. Jako że wyszedł wystarczająco wcześnie, nie musiał się śpieszyć. Spacerował powoli, zastanawiając się nad tym, w jaki sposób poprowadzić rozmowę. Od czego zacząć. Wbrew pozorom podjęcie decyzji wcale nie było takie proste. Krueger nie wyobrażał sobie bowiem wparować do baru i rzucić Drake'owi na dzień dobry, że otruł Rogińskiego, a tak przy okazji, zabił swojego ojca. Takie wyznanie nie brzmiało zbyt dobrze, jak i nie stawiało go w pozytywnym świetle. Nawet, jeżeli Franz domyślał się, iż pan Vane zdaje sobie doskonale sprawę z tego, kto dopuścił się ostatnio nagłośnionych, haniebnych czynów.
Kiedy dotarł na miejsce, pociągnął mocno za klamkę, rozglądając się zaraz po pomieszczeniu. Panował tu ogólny rozgardiasz, ludzie przekrzykiwali się nawzajem, ale taka atmosfera nawet sprzyjała rozmowie z ojcem Jasmine. Przynajmniej wątpliwe było, by ktokolwiek podsłuchiwał, co Franz i jego towarzysz mają do powiedzenia. A propos... tego ostatniego wychowanek Salazara dostrzegł przy nieco oddalonym stoliku, stojącym w kącie, w półmroku. Mężczyzna siedział do niego plecami, toteż chłopak nie widział czy popija piwo kremowe czy raczej bezcelowo bawi się mankietami swojej koszuli. Krueger podszedł do baru i już miał poprosić o szklankę whiskey, kiedy nagle stwierdził, że alkoholu mu wystarczy i że limit na procentowe trunki w tym tygodniu wykorzystał już aż nadto. Wziął więc herbatę imbirową, po czym udał się do stolika, zajmując miejsce naprzeciwko pracownika Ministerstwa Magii. Skinął mu przy tym głową na powitanie, choć na razie nie wypowiedział ani jednego słowa. Nie ułożył przecież żadnego planu, a teraz, kiedy spoglądał na twarz pana Vane'a już tym bardziej zapomniał jak się mówi i po co w ogóle napisał mu list. Potrzebował wsparcia? Najprawdopodobniej.
Westchnął ciężko, wbijając swoje spojrzenie w unoszącą się nad herbatą parę. Próbował się zająć czymkolwiek, by odciągnąć uwagę Drake'a od swojego milczenia, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nawet imbirowy czaj był jeszcze zbyt gorący, by upić chociaż łyka. Ciężko było także spojrzeć w oczy człowiekowi, który pokładał we Franzu nadzieję na poprawę. Niemiec, zamiast odnaleźć sposób na przedstawienie swoich problemów, oddalał się coraz bardziej. Zaczął teraz rozmyślać nad tym, czy aby siedzący naprzeciw mężczyzna nie zastosował już na nim swoich legilimenckich praktyk, by przyśpieszyć męczący proces. Z drugiej strony przypomniał sobie jednak, że ojciec Jasmine raczej nie miał w zwyczaju stosować swoich umiejętności w sytuacjach, które tego nie wymagały. Zresztą i tak na pewno wiedział, co się święci. Prawdę powiedziawszy Ślizgon nie miałby nic przeciwko, gdyby to on wypowiedział pierwsze zdanie. Póki co jednak nie zapowiadało się, że przejmie inicjatywę.
- Może powinienem dobrowolnie poddać się karze... - wymruczał wreszcie siedemnastolatek, bezradnie rozkładając ręce. Tak często ostatnimi czasy poszukiwał odpowiedzi na pytanie: co zrobić, by jego luba mu wybaczyła? Jak zmazać wszystkie skazy? Jak oczyścić sumienie? Przyznanie się do winy być może przekonałoby Jasmine, ale czy rzeczywiście było to idealne rozwiązanie? Odsiadka w Azkabanie pewnie wyniszczyłaby Kruegera doszczętnie, w dodatku wyłączając go z dalszej walki. Chłopak umarłby z tęsknoty i obawy o to, czy aby na pewno jego ukochanej nic się nie stało. A jednak... Franz nie dostrzegał żadnej innej opcji, która pozwoliłaby mu odzyskać zaufanie jedynej kobiety, na której naprawdę mu zależało. Rzucił więc bezmyślnie to, co ślina mu na język przyniosła, oczekując chyba, że Drake rozwieje jego wątpliwości i wskaże drogę ku światłu.


Ostatnio zmieniony przez Franz Krueger dnia Pon 16 Lut 2015, 23:21, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptySob 07 Lut 2015, 02:04

Byłby głupi i ślepy, gdyby nie odczytywałby znaków, które dochodziły do niego z różnych krańców świata. Wieści ze szkoły, że został otruty nauczyciel historii magii, którego kartoteka zawierała wiele ciemnych okresów w życiu, potem zaginięcie ważnego urzędnika państwowego... w postaci Heinricha Kruegera. Ważnego jak ważnego, lecz w tym wszystkim Drake widział jakieś powiązanie. W tym wszystkim była czarna magia. A śmierć Kruegera była o tyle denerwująca, że ktoś mógł być w to zamieszany. A listy od Jasmine potwierdzały obawy, że Franz nie ma czystych rąk. Nie mógł uwierzyć, że tak deklarował swoje uczucie do Jasme, obiecał nigdy jej nie skrzywdzić, a raptem ledwo zaczął się rok szkolny, a ona zawiadamiała ojca o tym, jak cierpi. Co prawda nie napisała tego wprost, ale jedno z odwiedzin utwierdziło go w przekonaniu, że coś jest nie tak. Nie zmyliły go troskliwe, ojcowskie oczy, które dojrzały pod warstwą pudru podkrążone oczy i nieco zaczerwienione białki oczu. Ogarnęła go furia, ale pozostawał spokojny, udając przed córką, że niczego nie zauważył. Do samego Franza też nie napisał, trochę spisując go już na straty. Lecz wtedy przybyłą sowa. Odpisał natychmiast i prawie tak samo szybko znalazł się w wiosce. Zajął miejsce tyłem do wejścia do Gospody. O dziwo nie czekał zbyt długo lub samo czekanie nie było aż tak uciążliwe. Zastanawiał się, co usłyszy. Kusiło go, aby wypróbować na nim legilimencje, uznał jednak, że należał się jakikolwiek szacunek dla rozmówcy. Nawet takiego, który śmiał skrzywdzić jego córę.
Dojrzał go katem oka, gdy mijał stolik. Spiął się nieco w sobie i wyprostował, ale nie powiedział ani słowa. Odczekał w milczeniu, aż chłopak usiądzie. Przyglądał mu się, walcząc z pokusą penetracji umysłu. Do jego uszu doszły słowa chłopaka. Wyczuł w głosie emocje, jakie nim targały. Drake uśmiechnął się wymuszenie.
-Azkaban to nic w porównaniu do tego, że musisz patrzeć na łzy Jasmine. To chyba gorsza kara. -odparł dziwnie spokojnym tonem. Zniżył głos praktycznie do poziomu "niesłyszalnego".
-O innych występkach nie wspomnę. -rzucił wymowne spojrzenie chłopakowi i upił łyk kremowego piwa, które miał w dłoni. Zastrzyk cukru był lepszym rozwiązaniem.
-Coś proponujesz? Czy może... -kostka cukru, która znalazła się między jego palcami rozprysła się w pył. -...mam dowolność w tejże karze? Czy ty myślisz, że ona coś zmieni, oprócz tego, że uleczy Twoje sumienie, jeśli takowe masz? Nie pora na schylanie głowy i pokorne odbieranie kary. Ważne jest by stawić czoła problemowi, na cęgi przyjdzie czas później. Obiecałem Ci, co Ci się stanie, jeśli dojdzie mnie chociaż pół słowa o jej krzywdzie. Słowa dotrzymam w odpowiednim momencie. -mówił tak spokojnie, że równie dobrze mógł mówić o pogodzie za oknem. Jednak musiał mieć pewność odnośnie innych rzeczy. Do tego potrzebowali zagłuszyć otoczenia albo Drake musiał wkraść się do umysłu chłopaka.
Franz Krueger
Franz Krueger

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 EmptyNie 08 Lut 2015, 01:30

Drake swą wiedzę czerpał nie tylko z takich gazet, jak chociażby Prorok Codzienny, ale i posiadał wielu zaufanych informatorów w czarodziejskim świecie. W końcu to właśnie on uprzedził Franza o rzekomych planach Voldemorta, choć nie znał dokładnej ich treści. Wiedział tylko, że ten, którego imienia nie wolno było wymawiać, szuka sprzymierzeńców i ma zamiar poszerzyć to grono o młodego Niemca. Krueger więc rzeczywiście miałby pana Vane'a za niespełna rozumu, gdyby mężczyzna nie połączył prostych faktów, które dla niego, niewątpliwie układały się w kompletną całość. Niestety, całość, która przyprawiała o nieprzyjemne dreszcze, skłaniała dłonie do modlitwy za dusze owładnięte mrokiem. Na szczęście, choć było to raczej szczęście w nieszczęściu, Ślizgon należał do tych grzeszników, którzy pragnęli się nawrócić. Mimo tego, chłopak skłamałby, mówiąc, że opuścił go strach. Nadal obawiał się przecież o swoje życie, ale teraz zrozumiał, że są rzeczy, które mają dla niego większe znaczenie. Miłość do Jasmine, honor, a może nawet i pewna nuta przyjaźni z Drake'iem. Siedemnastolatek naprawdę cenił ojca swojej lubej i wydawało się, że pozytywne emocje idą również w drugim kierunku, biorąc pod uwagę fakt, że pracownik Ministerstwa Magii nie odesłał jeszcze Franza z torbami. Ba, właściwie to ryzykował swoją nieposzlakowaną opinią, byleby pomóc mu powrócić na odpowiednie tory. Krueger z pewnością sam by się do tego nie przyznał, ale chyba nawet dostrzegał w swoim rozmówcy ojca, którego tak naprawdę nigdy nie miał. Heinrich w końcu nie nadawał się do tej roli w zupełności.
Niemiecki czarodziej nie był pewien czy jego ukochana pisała cokolwiek o nim swojemu tacie. Dziewczyna bowiem miała to do siebie, że nie dzieliła się raczej z innymi swoimi problemami, tłamsząc wszelkie negatywne odczucia i myśli w sobie. Najwyraźniej jednak Drake wiedział o wiele więcej, niż Franz się spodziewał, skoro od razu wspomniał o uroczej, czarnowłosej przedstawicielce Slytherinu. O jej rozpaczliwym stanie. Co gorsza, trafił w samo sedno, bo czy to właśnie nie łzy Jasmine były największym powodem cierpienia jej partnera? Krueger całymi dniami potrafił wodzić wzrokiem za znajomą sylwetką, a jego zachowanie nie wynikało przecież z innych pobudek jak tylko z tęsknoty, troski i obawy o swoją drugą połówkę. Nawet teraz, choć chłopak starał się nie rozklejać, nie pokazywać po sobie ciężaru tej męki, opuścił wzrok, a jego spojrzenie na dobrych kilka minut zatonęło w tafli imbirowej herbaty.
- Ma pan rację. - westchnął, kiedy wreszcie się ocknął. Jego twarz nie wyrażała już niepokoju, ale załamujący się głos zdradzał poddenerwowanie. Ślizgon upił zaraz łyka trunku, który choć niezwykle smaczny, nie mógł ukoić jego pękniętego serca. Najbardziej bolesne było jednak to, iż miał świadomość, że to nie on jest tutaj ofiarą i że sam jest winien wszystkiemu, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. W gruncie rzeczy cieszył się więc nie tylko ze wsparcia, które zapewnił mu Drake, ale nawet i z tego, że może przed kimś otwarcie przyznać się do błędu.
- Tak. Gdy przyjdzie czas, będę gotów ponieść konsekwencje. Teraz musimy jednak zastanowić się nad tym, co dalej. - dodał po chwili już nieco spokojniejszym tonem. W głębi duszy pragnął, by pan Vane podsunął mu gotowe rozwiązanie, ale wiedział, że to niemożliwe. Poza tym to nie on był odpowiedzialny za zbrodnie chłopaka swojej córki. Co najwyżej mógł wesprzeć radą, a i to stanowiło jedynie oznakę jego dobrej woli.
- Po pierwsze, chciałbym nadal uczyć się od pana oklumencji, jeśli to możliwe. - rzucił wreszcie, po krótkim namyśle, ponownie zatapiając swoje wargi w imbirowej herbacie, która przez ten czas wystygła i idealnie nadawała się do zwilżenia gardła. Krueger podniósł głowę, patrząc śmiało w oczy swojego rozmówcy. Oczekiwał niecierpliwie odpowiedzi, choć zastanawiał się już nad kolejną dręczącą go kwestią.
- Voldemort także jest legilimentą, prawda? A skoro tak... dlaczego powierzył mi misję? Dlaczego wręcz zaprosił mnie do swoich szeregów? Wątpię, by nie dostrzegł moich wątpliwości... - zapytał Drake'a, mając nadzieję, że jego doświadczenie okaże się przydatne w zrozumieniu motywów, jakimi kierował się Czarny Pan, jak i podjęciu ostatecznej decyzji.
Sponsored content

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem   Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 4 Empty

 

Gospoda Pod Świńskim Łbem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Inne Magiczne Miejsca
 :: 
Hogsmeade
 :: 
Uliczki Boczne
-