|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Część główna biblioteki Nie 31 Maj 2015, 01:42 | |
| Ciężka kurtyna listopadowego wieczoru opadła na niebie i uczniowie rozrzuceni po wszelkich zakamarkach biblioteki marzyli już tylko o cieple kominków w ich sypialniach i przyjemnej miękkości i kołder. Odgłosy przyciszonego ziewania co chwilę rozlegały się między kolejnymi regałami. Dźwięki biblioteki o tej godzinie przypominały symfonię składającą się z rozległych fraz szurania krzesłami, crescenda przesuwania ksiąg na półkach i szeptów wznoszących się aż pod sufit w spokojnym diminuendo. Pośród tej orkiestry siedział chłopak, który odgrywał rolę tuby stękając głośno nad opasłym tomiskiem eliksirów. Jego mundurek miał już dość dzisiejszego dnia patrząc po tym, jak poluźniony był krawat i jak wyciągnięta była koszula ze spodni. Ciemne, spore dłonie chłopaka podtrzymywały jego głowę przed upadkiem i rozbiciem nosa o twardą materię wiedzy, która za nic nie chciała zmienić się w olej w jego głowie. Miał już dosyć, co widać było po jego zmarszczonych brwiach. Czytanie tej samej strony po raz pierdyliardowy nie było dla ludzi o jego temperamencie, ręce już go świerzbiły aby złapać za księgę i wyrzucić ją za okno znajdujące się tuż nad jego głową. Nawet ulubione miejsce na uboczu biblioteki, między półkami, przy stoliku pod samą ścianą nie pomagało mu w uczeniu się. Jego umysł co chwilę wędrował w stronę Quidditcha, albo sawann południowej Afryki. Przypominały mu się ostatnie dni pobytu z plemieniem Katangi, kiedy polowali na mantykorę. Przypominał sobie, że sidła nie zadziałały i monstrum wyrwało się z zaklęcia unieruchamiającego. Trzech z łowców zostało rozszarpanych na jego oczach. Nie pierwszy i nie ostatni raz coś takiego się zdarzało, po tym jak jedna z włóczni rzuconych przez Riaana wbiła się w oko potwora i mantykora znieruchomiała, wszyscy odetchnęli z ulgą. Potem przypomniał sobie pogrzeb ofiar tego polowania i to jak gasili ognisko na znak odejścia ich duchów do krainy wiecznych łowów. Nie wierzył do końca w zabobony plemienia Katangi, ale je szanował i rozumiał że dawały im siłę, dlatego sam chętnie w nich uczestniczył. Tak jak wtedy ognisko przestało się palić, tak teraz zgasła świeczka na jego stoliku. Chłopak nie odróżnił rzeczywistości od jawy. Jego wspomnienia wracały teraz w jego snach, odciskając w nich piętno koszmaru. Twarze zabitych buszmenów, latające wkoło kawałki ich ciał i pokryte krwią zęby monstra. Nawet przez sen Riaan wiedział ile warty jest jej jad. Żyłka myśliwych i kupców była w jego rodzinie bardzo silna, to był talent przekazywany z dziada pradziada każdemu kolejnemu van Vuurenowi. Z plemionami wędrował jego pradziadek, dziadek, ojciec i teraz on. Na każdym z nich zostawiało to ślad. Koszmary, agresja i instynkt zabójcy. Twarz Riaana leżała wygodnie wewnątrz książki, a jego umysł wędrował daleko poza mury biblioteki. Nikt nie zauważył, że jeden z pośród pilnych uczniów właśnie zabłąkał się w krainie Morfeusza, prawda?
//zezwolenie na bilokację od Evana Rosiera |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Część główna biblioteki Nie 31 Maj 2015, 22:58 | |
| To prawda. Biblioteka może nie była najodpowiedniejszym miejscem do spędzania wolego czasu zwłaszcza wtedy kiedy za oknem jest ciemniej niż pod Twoją kołdrą. Jedni uczniowie byli zmuszani do przychodzenia tutaj, do siedzenia cicho jak makiem zasiał, jak przysłowiowa mysz pod miotłą. W końcu znajdowali się w miejscu poniekąd świętym, w otoczeniu ksiąg starszych niż rody co poniektórych dzieci, w otoczeniu wspaniałej panny Pince – ukochanej Filcha oraz wszechobecnego kurzu, który stanowił już tylko miły dodatek. Inni natomiast woleli spędzić czas w pokoju wspólnym, który chociaż był miejscem dla każdego wyjątkowym to nieodpowiednim do nauki. Nieodpowiednim, gdyż chyba wszyscy wiedzieli, że uczniowie kończący zajęcia wpierw pokonywali schody tylko po to by wpaść do ogromnego salonu w określonej części zamku i oddać się ulubionemu zajęciu, czyli nicnierobieniu. Wanda najpewniej także oddałaby się tej przyjemności, jednak nie dzisiaj, nie teraz. Nie teraz, kiedy egzaminy końcowe zbliżały się wielkimi krokami, a ona musiała zastanowić się nad swoją przyszłością. Tak myślała do tej pory. OWUT-emy, dodatkowe zajęcia, sprawdziany i wypracowania. To zaprzątało głowę pannie Whisper w momentach kiedy nie myślała o Lancasterze i Dorianie, z którym nie miała nawet możliwości się skontaktować. Dopiero co minęło kilka dni od tego jak dowiedziała się, że starszy Whisper trafił w łapska aurorów, którzy bez ceregieli wsadzili go do Azkabanu, co chyba bolało ją najbardziej. Posądzili go o coś, czego nie zrobił, co było niezwykle absurdalnym stwierdzeniem nie tylko dla samej Krukonki, ale i dla innych osób znających ją i jej rodzinę. Głównie dlatego przez ostatnie dnie wydawała się jakby nieobecna, błądziła gdzieś myślami najpewniej zastanawiając się w jaki sposób wyciągnąć brata z więzienia, z którego raczej nie ma ucieczki. Nie ma - dla takich jak on. Wchodząc do biblioteki kierowała się raczej instynktem. Nie miała konkretnego planu, na to w jaki sposób spędzi tutaj czas – czy zacznie powtarzać materiał na transmutację czy poprawiać wypracowanie Henryka. Od zawsze spędzała tutaj większość swojego wolnego czasu czy to na kontemplacji danego przedmiotu czy na udzielaniu korepetycji dosłownie wszystkim znajomych, którzy tego potrzebowali. Teraz jednak minęła wrota zacisza wsłuchując się w nierównomierne oddechy obecnych tutaj osób po drodze kiwając głową na powitanie pannie Pince, która układała opasłe tomiszcza na półkach wysokiego regału, który skrzypiał łagodnie za każdym razem, gdy jedna z ksiąg trafiała w odpowiednie miejsce. Sama panna Whisper mijała kolejne to miejscówki i skrytych za podręcznikami znajomych szukając prawdopodobnie swojej ostoi, w której się zakopie i schowa przed światem i ciekawskimi spojrzeniami. Czuła je właśnie na swoich plecach – tak samo jak słyszała pojedyncze szepty opiewające jej niesamowitą odwagę/głupotę/szczęście, kiedy ta jakiś czas temu zaatakowała samego Jareda Wilsona. Całe szczęście wszystko rozeszło się po kościach – prawie, bo Wandzie wlepiono szlaban i zabrano różdżkę, którą otrzymała po długiej i wyczerpującej rozmowie z opiekunem domu. Nikt jej nie powiedział jak ma się zachować, nikt jej nie ostrzegł, że coś takiego może się zdarzyć. Zacisnęła bezwiednie usta, gdy przypomniała sobie wyraz twarzy czarnoskórego aurora, która nie była jednoznaczna do końca. Nie wiedząc co o tym myśleć skręciła w jedną z alejek bocznych zatrzymując się tuż za plecami jednego z uczniów, którzy mieli niewątpliwego pecha szczęście spotykając na swej drodze usłanej różami właśnie kogoś takiego jak Wandzia. Krukoniasta tylko przystanęła przypatrując się zgrabnym plecom chłopaka, który uciął sobie regenerującą drzemkę i nachyliła się nad nim by sprawdzić właściwie to nad czym się tak zadumał. Wyłapując kilka losowych słówek wygięła usta w nikłym uśmiechu nie rozumiejąc zbytnio jak można nudzić się na eliksirach. Zwinęła egzemplarz Proroka Codziennego, którego otrzymała dzisiaj rano i zamachnęła się zdrowo tym samym uderzając Gryfona lekko w ramię. Lekko, nie chciała przecież zrobić mu jakiejkolwiek krzywdy, prawda? - Biblioteka to nie miejsce na ucinanie sobie drzemek, panie van Vuuren. – Powiedziała niemalże złowieszczo nachylając się raz jeszcze nad uchem Riaana po czym odsunęła się na bezpieczną odległość, by móc opuścić skórzaną torbę na blat biurka, przy którym siedział kolega. Krawat w błękitno – srebrne pasy mignął mu przed oczyma. Podobnie jak brązowe loki i nuta wanilii tonąca w powietrzu.
|
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Część główna biblioteki Pon 01 Cze 2015, 01:13 | |
| Jego ulubione miejsce było otoczone z prawej strony półką na książki, z tyłu ścianą, jednakże prawa strona pozostawiała otwarte przejście między regałami i właśnie tamtędy musiała przejść Wanda natrafiając na Gryfona. Jego ręce zwisały bezwładnie po obu stronach krzesła, twarz zaś wbita między stronice ciężkiego tomiska o eliksirach wydawała z siebie co chwilę niespokojne dźwięki zatrzymywanego podmuchu powietrza. Sen Riaana nie należał do najtwardszych, szczególnie teraz kiedy zmiana nawyków wciąż dawała mu się we znaki. Plemię zazwyczaj wstawało wcześniej niż dzieciaki z Hogwartu i wcześniej kładło się spać, dlatego chłopak miał problemy ze snem i przez miesiąc chodził wiecznie zaspany. W tym roku było gorzej i brzydka, listopadowa pogoda wcale nie pomagała mu w przyzwyczajeniu się do nowego harmonogramu dnia. Mknął po sawannie, po pasie w trawie. Z daleka słyszał dźwięki uciekającej gazeli, ale słyszał też lwice które goniły za uciekającą zwierzyną. Nie zwykł polować razem z nimi, ale kiedy poczuł krew pierwszej samicy, która padła ich ofiarą nie potrafił się powstrzymać. Jedyne na co miał ochotę to zatopić swoje zęby i pazury w jeszcze ciepłym mięsie, oderwać potężny kawał i delektować się spływającą po jego pysku krwią. Dojrzał w końcu ranną gazelę. Musiała skręcić nogę, ponieważ dystans między nimi zmniejszał się z każdą sekundą. Otworzył pysk i otworzył szeroko oczy w napływie żądzy krwi, jego źrenice rozszerzyły się, nos wciągał zapach przerażenia. Jego grube łapy wzburzały trawę i podnosiły tuman kurzu. Ryknął zadowolony. W końcu ją złapał, zaspokoi swoje pragnienie. Jeszcze tylko chwila. Jeszcze tylko parę kroków. Skoczył rozczapierzając pazury, oczami wyobraźni widząc jak kręgosłup przerażonej gazeli łamie się pod ciężarem jego cielska i jej krew ochlapuje mu grzywę. Leciał, marszcząc pysk. I wtedy nagle coś uderzyło go w ramię burząc wszystko, oczy Riaana otworzyły się nagle, równie szeroko co we śnie. Chłopak poderwał się szybko wystrzeliwując z krzesła jak z trampoliny i stanął momentalnie przed nieszczęsną Wandą. Patrzył na nią z góry szalonym spojrzeniem, każdy jego mięsień był napięty jakby gotowy do skoku, ręce wyciągnięte na boki zatrzymał w pobliżu jej ciała, zakrzywiając palce jakby były pazurami. W jednej chwili jego przytępiony snem mózg zrozumiał, co się stało. Rozluźnił się momentalnie, czując jak rumieńce wstydu wychodzą mu na twarz. Z drapieżnika zmienił się w balon, z którego uleciało powietrze. Włożył ręce do kieszeni. - Przepraszam Wando. - jego wzrok powędrował jeszcze niżej niż jej oczy i zatrzymał się na podbródku dziewczyny. Riaan zgarbił się i zaszurał trampkiem o podłogę. - Nie budź mnie tak nagle. - wyszeptał błagalnie kilka chwil później. Nie wiedział dlaczego zachował się tak, a nie inaczej i normalnie nie miałby nic przeciwko, gdyby nie fakt że obiektem nagłej agresji była Wanda. Jedna z niewielu osób, które okazały mu wiele dobroci i chętnie mu pomagały. Oczywiście, byli też inni jak Eric, Cu, czy Remus ale Wanda była jedyną dziewczyną, która nie bała się obcować z dziwnym chłopakiem z południowej półkuli. Wciągnął mocniej powietrze i poczuł jej waniliowe perfumy. Rozluźnił się nieznacznie, ale wciąż patrzył albo obok niej, albo gdzieś na jej podbródek. Zastanawiał się, czy ktoś usłyszał te nagłe przebudzenie, miał nadzieję że żadna z osób w bibliotece nie przyjdzie tu zaraz, aby zobaczyć co się stało. Wtedy najpewniej plotki obiegłyby całą szkołę. Błogosławił duchy zwierząt, że przypadkiem nie przewrócił żadnego regału. Wtedy to dopiero ludzie by wymyślali historię i jak nie miałby nic przeciwko, gdyby gadali o nim samym co on zrobił, tak pewnie spaliłby się ze wstydu gdyby ktoś wymyślił historię o nim i o Wandzie, jak to figlują w bibliotece tak swawolnie, że aż przewrócili regał. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Część główna biblioteki Pon 01 Cze 2015, 10:29 | |
| Gdyby ktoś jej powiedział, że prawdopodobnie zostanie niedoszłą ofiarą szalonego tropiciela z Afryki to nie dość, że zaśmiałaby mu się w twarz, to dodatkowo poprosiłaby o dawkę narkotyków na przetestowanie. Biblioteka według Wandy była ostoją spokoju, miejscem bezpiecznym i cichym, takim, w którym można wtopić się w tło, zadumać, stracić dech i w końcu – nauczyć się czegoś mądrego. Nie sądziła, że budząc kogoś będzie narażona na coś, co teoretycznie w minimalnym stopniu mogłoby narazić ją na utratę właściwie to… czego? W najgorszym przypadku najzwyczajniej dostałaby w głowę, co oczywiście mogłoby się jej należeć. Ale to była ona i w tym wypadku miała zwykłego farta. Wymieniła spojrzenie z młodszym, choć wyższym kolegą i zamarła nie wiedząc co dokładnie począć. Widząc wyciągnięte ku niej dłonie z rozcapierzonymi palcami zwyczajnie się przelękła- jeszcze nigdy nie znalazła się w sytuacji, w której ktoś miał ochotę ją rozszarpać na czynniki pierwsze, dlatego cała krew odpłynęła z jej twarzy czyniąc ją chorobliwie bladą. Oddech stał się urywany, a dłoń odruchowo zacisnęła się na pasku od torby, którą w razie konieczności przyłożyłaby chłopakowi w facjatę. - To ja przepraszam. – Odpowiedziała nieswoim głosem zdając sobie sprawę, jak bardzo głupio postąpiła. Minęła chwila zanim wydusiła z siebie cokolwiek, zanim struny głosowe zechciały zagrać w takcie, który ona dyktowała. Widząc speszenie Gryfona uśmiechnęła się lekko, nie chcąc by ten spalił się ze wstydu przy niej – doskonale wiedziała jak się czuje, pomyślała sięgając w pamięci do spotkania z Hallem, do którego doszło na patronusie, kiedy przez przypadek uderzyła go w twarz. A wszystko za sprawą bardzo zabawnego żartu, doprawdy. Jej grymas się poszerzył, gdy w myślach przekalkulowała w jak krótkim czasie udało się jej naruszyć dwóch poważnych aurorów – serio, powinna iść na ten kurs doszkalający jak najszybciej by nie zmarnować swego talentu. Aby sytuacja nie była znowuż tak napięta, machnęła dłonią przed twarz Riaana i popchnęła go delikatnie układając dłoń na jego ramieniu, by ten na spokojnie usiadł i nie odstawiał szopki. Piwne tęczówki prześlizgnęły się po pozostałych uczniach oddających się w pełni swoim zajęciom, co skwitowała jedynie westchnięciem. Nikt nic nie widział, to dobrze. - Eliksiry, co? – Bardziej potwierdziła niż spytała, zaraz po tym jak usiadła przy stoliku z torbą pod podbródkiem, który weń ułożyła. Zerknęła kątem oka na gruby podręcznik gryfoniastego i zmrużyła oczy chcąc doszukać się czegoś, co dałoby jej rozeznanie czym obecnie się zajmują na lekcjach. Nie doszukała się niczego takiego, dlatego zaraz swobodnie spytała. - Jaki dział teraz omawiacie? - Przekrzywiła jeszcze głowę zupełnie jakby nigdy nic, jakby chwilę temu nie stała się niemal przypadkową ofiarą ślepego losu.
|
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Część główna biblioteki Pon 01 Cze 2015, 23:32 | |
| Szybkie machnięcie przed twarzą przyciągnęło jego uwagę. Chłopak spojrzał Wandzie prosto w oczy i z ulgą zauważył, że nic się nie stało. Lekkie popchnięcie posłało go na krzesło, a on grzecznie się mu podporządkował. Szybko rzucił jeszcze okiem na innych ludzi w bibliotece, ale jej spokój pozostał niezmącony. I tak miało zostać. - Jak widać. - dziewczyna była jego "ostatnim bastionem" jeśli chodzi o przygotowania do zajęć. Zwracał się do niej z prośbą tylko wtedy, kiedy wyczerpał już wszystkie opcje. Nie był jednym z tych, którzy chętnie przełykają swoją dumę, uznając, że coś ich przerasta. Riaan po prostu nie wierzył w takie gadanie i uważał je za głupią wymówkę. Czy było tak przez jego wychowanie, czy może przez doświadczenia - nie wiedział. Jedyne co mógł powiedzieć na ten temat, że gdy kiedykolwiek przyzna, że coś go przerasta wtedy nie będzie mógł spokojnie spojrzeć w lustro, bo twarz którą zobaczy będzie należała do innego człowieka. Nie wykluczało to prób, czy porażek, albo w ostateczności próśb o pomoc. Spojrzał ze smutkiem na stronę tomiszcza i skrzywił się. To jeszcze nie ten moment, kiedy będzie musiał wtedy zwróci się do Wandy. Na razie chciał odpocząć, bo po dwóch godzinach wkuwania na pamięć przepisów nawet najpotężniejsze mózgi się przegrzewały. Zamknął powoli i księgę i uśmiechnął się do Krukonki. - Nie rozmawiajmy o tym, błagam. - wciąż podziwiał ją za to, jak łatwo przychodziła jej nauka teoretycznych materii. On miał z tym problem od kiedy pamiętał. Dopóki coś należało zrobić, machnąć różdżką w ten czy inny sposób, albo tak czy inaczej ruszyć swoje ciało, dopóty sobie radził. Wkuwanie na pamięć tekstu mu nie wychodziło. Wyjątkiem była ONMS, tę wchłaniał przez osmozę i był bardzo z tego rad. - Opowiedz mi raczej co się z Tobą dzieje? Jakoś dawno nie rozmawialiśmy o niczym czym innym niż nauka moja, czy Twoja. - zapytał nagle i szczerze przypominając sobie plotki o tym że Wanda znokautowała szefa aurorów. Co więcej, niedawno widział ją na korytarzu, bardziej bladą niż przed chwilą. Generalnie wydawała się być czymś przygnieciona i może potrzebowała porozmawiać? Co prawda nie miał cierpliwości do niczego oprócz polowań, ale bardzo chciał jej pomóc. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Część główna biblioteki Wto 02 Cze 2015, 10:38 | |
| Korzystając z chwili względnego spokoju sięgnęła do swojej torby, którą z cichym trzaskiem najpierw otworzyła, a dopiero potem wsunęła weń dłoń w poszukiwaniu czegoś, co było jej w tej chwili potrzebne do szczęścia. W gruncie rzeczy mogłaby zrobić pracę domową z historii magii, którą ta nowa ruda nauczycielka im zadała, ale wypracowanie było dopiero do oddania za dwa tygodnia, więc tak naprawdę czy był jakikolwiek sens by robić to teraz? Otóż był. Po chwili grzebania w swoim tobołku, w którym można było znaleźć dosłownie wszystko – przykładem czegoś takiego były puste opakowania po czekoladowych batonikach, które wypadły na blat ławki, a które Wanda zgarnęła szybciej niż Flash – te wylądowały od razu w koszu stojącym niedaleko ich stolika. Niepewny uśmiech zabłąkał na twarzy Krukonki – nie lubiła gdy ktoś ją nakrywał na jedzeniu słodyczy w czasie, w którym powinna się uczyć albo robić cokolwiek innego niż tylko podżerać nugatowe smakołyki. Gdy już pozbyła się dowodów zbrodni wyciągnęła kałamarz, swoje ulubione i odrobinę już sfatygowane pióro o złotym odcieniu i miliard arkuszy pergaminu. Po książkę będzie musiała się przejść, jednak to nie był żaden problem. Tak jak myślała Gryfon uczył, a przynajmniej próbował zażyć kąpieli składającej się z elementów dotyczących stricte jej ulubionego przedmiotu. Jej grymas poszerzył się nieznacznie, kiedy przesunęła bezwiednie wzrokiem po jego umęczonej twarzy. Chwyciła za krawędź jego podręcznika i nie czekając na jakiekolwiek pozwolenie przesunęła tomiszcze w swoją stronę, by mieć lepszy dostęp do wiedzy. Rzuciła okiem na pożółkłe stronice i kiwnęła głową zamierając w jednej sekundzie – czuła jak wszystkie mięśnie się napinają, a zęby zaciskają. Mimowolnie ścisnęła uda ze sobą i spuściła łepetynę udając, że właśnie w tej chwili niezwykle zainteresował ją skład eliksiru na senność. Nie była przygotowana na rozmowy o swoim życiu prywatnym i raczej unikała czegoś w tym stylu, woląc tak po prawdzie skupić się na problemach swoich przyjaciół. Zdradliwe rumieńce sięgnęły jej szyi i kości policzkowych, jednak wiedząc, że nie ma innego wyjścia podniosła powoli, a jej piwne oczy zamigotały w świetle świecy, którą prawdopodobnie zapaliła im ponownie panna Pince. Muskając kciukiem róg strony nie bardzo wiedziała jak zacząć, bo pierwsze co chciała powiedzieć, to właśnie to, że egzaminy się zbliżają. Zamiast tego westchnęła po swojemu i zwilżyła wargi językiem. - Mmm, jeżeli mam być szczera to bywało u mnie lepiej. – Zaczęła chrapliwym tonem, który bardziej pasował tonem do przepitej czarownicy niż uczennicy ostatniego roku. Zerknęła na swojego towarzysza i zaraz odwróciła wzrok nie wiedząc tak naprawdę na ile może sobie pozwolić, ile mu powiedzieć. To prawda, było jej niesamowicie ciężko i może faktycznie gdyby opowiedziała wszystko co ją trapi to może zrobiłoby się jej lepiej, ale czy nie byłoby tak, że druga osoba po prostu przestraszyłaby się ogromu cierpienia, które niesie ze sobą panna Whisper? Niesamowicie bała się odrzucenia, dlatego zawsze starała się trzymać ludzi na dystans – na tyle ile mogła, co nie zawsze się udawało. - Mam problemy z Dorianem. Został oskarżony o coś czego oczywiście nie zrobił. – Pochyliła się i powoli z napięciem wyczuwalnym w głosie szepnęła w stronę młodszego kolegi. - Nie wiem jak mogę mu pomóc i czy w ogóle mogę mu pomóc, chociaż bardzo chcę. No i mam pewien plan. – Ani słowa o zaatakowaniu Wilsona, dożywotnim szlabanie i skonfiskowaniu różdżki. Powiedziała jednak to co ją trapiło, więc nie było tak źle. Podparła policzek o dłoń i westchnęła po raz drugi, stwierdzając w duchu, że plan faktycznie ma – musiała jednak poczekać na stosowną okazję, by go zrealizować.
|
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Część główna biblioteki Wto 02 Cze 2015, 18:25 | |
| Najpierw przyglądał się z rozbawieniem jak dziewczyna wstydzi się opakowań po batonach, jakby były czymś złym. Wszyscy uwielbiali słodycze i nie wyobrażał sobie, żeby ktoś miał z tego powodu się czerwienić. Szczególnie taka osoba, jak Wanda która pomimo niewielkiej ilości ruchu wciąż wyglądała świetnie. Nic dziwnego, że zanim związała się z tym Puchonem Lancasterem, męska połowa Hogwartu za nią wzdychała. Nawet teraz sporo zalotników tylko czekało na jakieś potknięcie jej chłopaka. Jak sępy. Kiedy dziewczyna widocznie się spięła pytaniem co się z nią dzieje, Riaan zaczął mieć wyrzuty sumienia, że w ogóle poruszył ten temat. Nie byli ze sobą specjalnie blisko i może tylko niepotrzebnie ją rozdrażnił. Jeszcze by sobie pomyślała, że próbuje wyciągać z niej jakieś informacje na plotki. Miał nadzieję, że Krukonka rozumie iż nie miał nic złego na myśli i nie jest plotkarzem. - Może nie powinienem pytać... - zaczął powoli, kiedy nagle mu przerwała i w dwóch krótkich zdaniach wyrzuciła z siebie co ją trapiło. Gryfona nigdy w życiu nie dotknęło wielkie cierpienie, odejście matki przyjął z zaskoczeniem, ale o dziwo nie czuł się źle z tego powodu. Normalnie powinien nienawidzić ojca, za to że zmusił swoim zachowaniem żonę do opuszczenia ich rodziny, ale nic takiego się nie stało. Może chłopak rozumiał, że to co zrobiła matka było jej winą i gdyby naprawdę zależało jej na nim, to nigdy by ich nie zostawiła? Tak czy inaczej, pomimo iż nigdy nie cierpiał widział wiele cierpienia, nie tylko ludzi ale i zwierząt. Wytrzymał widok bestialsko poranionego nosorożca, wytrzyma też zwierzenia Wandy. Jej brat został oskarżony o coś czego nie zrobił. To nie mogło być coś błahego jeśli dziewczyna tak mocno to przeżywa, na dodatek szeptała i była cała spięta. To musiało być coś dużego. Na wieść o planie rozejrzał się i pochylił do niej, tak że ich twarze dzieliło kilka centymetrów. - Nie wiem, czy mam prawo o to pytać, ale jaki to plan? I co zrobił twój brat? - zapytał równie mocno ściszonym głosem co ona. Nie wiedział, czy ufała mu wystarczająco aby zdradzić swój sekret, ale równocześnie nie żądał od niej odpowiedzi na to pytanie. Jeśli postanowi je przemilczeć lub zmienić temat, nie będzie miał jej za złe. Miała lepszych przyjaciół od niego i to im powinna się zwierzać, nieważne jak bardzo chciał jej pomóc. A chciał i chętnie zrobiłby wszystko o co tylko by go poprosiła. W końcu, był jej kolegą i na dodatek miał wielki dług wdzięczności wobec niej za te wszystkie godziny, które mu poświęciła. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Część główna biblioteki Wto 02 Cze 2015, 20:32 | |
| Rumieniec tak jak się szybko zjawił tak i szybko zniknął – a wszystko za sprawą zmiany tematu, która bolała chyba pannę Whisper najbardziej. Nawet bardziej niż to, że ktokolwiek mógłby zauważyć jej podjadanie słodyczy, których teoretycznie rzecz ujmując nie powinna tykać, bo wiadomo – dieta. Nie obchodziło ją jednak jak wygląda – póki podobała się komukolwiek to chyba jeszcze nie było z nią tak źle. A przecież wszyscy wiedzą jak trudnym wyzwaniem jest rezygnacja z czegoś słodkiego w imię czego? No właśnie. Poza tym, miała nadzieję, że Henry już nigdy się nie potknie, bo nie miała ochoty na kolejne zabawy w kotka i myszkę z innymi przedstawicielami płci brzydszej w szkole – już i tak za dużo problemów zwaliło się jej na ciemną łepetynę, by doszli do tego jacyś dzicy zalotnicy. Powracając do sytuacji z biblioteki – Wanda chyba miała dosyć uciekania w kąta z kąt, tułania się po szkole i skrywania swoich emocji. Pozwoliła sobie ziścić swoje marzenia tylko raz do tej pory i zastanawiała się skrycie czy to aby nie jeden raz za dużo – tym razem znajdowała się jednak w obecności chłopaka, którego ceniła i najzwyczajniej w świecie lubiła. Był przyjemną odmianą, zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia i chociaż nie szło mu ze wspomnianych eliksirów, to był bardzo wartościowym człowiekiem. Uśmiechnęła się smutno do swojego towarzysza, kiedy jak zwykle jej język okazał się za długi i przesunęła palcem wskazującym po grzbiecie podręcznika leżącego nieopodal. Skoro już przełamała pierwszą barierę i powiedziała co jej leży na sercu to chyba może powiedzieć i dalej? Przez moment biła się z myślami, przygryzała wargę nie wiedząc czy faktycznie chce podzielić się z kimś swoimi przemyśleniami. Z drugiej jednak strony skoro Riaan pytał o to za co Dorian został wtrącony do Azkabanu to chyba lepiej będzie jeżeli dowie się tego od niej, czyli wiarygodnego źródła niż z plotek, które na ogół bywały krzywdzące? Spojrzała w jego brązowe oczy, które niezbyt różniły się od jej własnych. Zdziwiła ją nagła bliskość Gryfona, jednak uznała, że to lepiej – im mniejszy dystans między nimi, tym mniej osób usłyszy o czym rozmawiają. - Został oskarżony o zamordowanie naszego ojca. – Minęło chyba kilka godzin zanim zdecydowała się powiedzieć na głos co faktycznie zrobił, a czego nie zrobił jej brat. Głos ugrzązł jej w gardle i minęła kolejna godzina [minuta] nim się uspokoiła. Nie odwróciła jednak wzroku, a dzielnie wpatrywała się w czekoladowe tęczówki kolegi starając się za wszelką cenę nie wybuchnąć płaczem. Tak jak i w wakacje, tak jak i teraz wystarczyło kilka głębszych wdechów, by przywrócić normalny rytm serca. Była silna, silniejsza niż się komukolwiek wydawało, a o czym nie każdy wiedział. Nie wiedziała czym zasłużyła na tyle cierpienia, ale postanowiła przyjąć to co dawał jej los. Może karma niegdyś się odwróci? - Ale w to nie wierzę. Nie on to uczynił. – Odezwała się ponownie zduszonym głosem i zaraz zajęła się przeglądaniem podręcznika do piątej klasy. Robiła to od niechcenia, byleby zrobić cokolwiek z dłońmi. - Zamierzam … – Zaczęła, nie wiedząc czy zdradzić swój cały plan czy też sam zalążek, który narodził się w głowie panny Whisper jeszcze kiedy siedziała w Skrzydle Szpitalnym. Otworzyła usta i ponownie przeniosła poważne spojrzenie na facjatę młodszego kolegi. - Zamierzam poprosić Alexa Halla o pomoc. Już wcześniej znał sytuację mojej rodziny i w wakacje, po morderstwie mojego ojca bardzo mi pomógł. – Dokończyła, starając się panować nad sobą i swoją mową ciała. Było jej trudno o tym mówić, zwłaszcza, że jeżeli chodziło o własne problemy to nigdy nikomu się z nich nie zwierzała. Nawet Henry nie wiedział co szykuje bo nie miała czasu z nim o tym porozmawiać.
|
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sro 03 Cze 2015, 01:26 | |
| Jej odpowiedź go zadziwiła. Oczy otworzyły mu się szerzej. Nie potrafił sobie wyobrazić jak można byłoby dokonać takiej zbrodni. Jakim człowiekiem trzeba być, aby zabić swojego własnego ojca. Sam pomimo, iż nie darzył swojego taty wielkim uczuciem obwiniając go za bycie beznadziejnym opiekunem i żałosnym mężem, nie byłby w stanie zrobić mu krzywdy. W końcu to on go wychował, nędznie bo nędznie ale przynajmniej próbował i udało mu się nawet zaszczepić kilka dobrych cech w Riaanie. Co prawda, większość z nich zawdzięczał Katandze ale ojciec i tak miał w tym wszystkim swój udział. Nie posądzał Doriana, ponieważ po prostu go nie znał, a jeśli Wanda mówiła że oskarżenia wobec jej brata są niesłuszne, w takim razie były. Nie wiedział za bardzo nawet co takiego ma myśleć na ten temat. Nie przypominał sobie brata Wandy, tak jakby był rozmytą plamą między twarzami uczniów, których znał. Czekał cierpliwie, aż dziewczyna znowu zbierze się w sobie, długie minuty mijały i mijały a on wciąż czekał w myślach dopytując sam siebie w co takiego się wpakował dopytując się dziewczyny o samopoczucie. Nie wiedział, czy podoła jako powiernik jej tajemnic, szczególnie tak poważnych jak ta. Nie słynął z cierpliwości, więc w środku zbierało mu się na przerwanie ciszy i rozkazanie jej, aby wyrzuciła wszystko z siebie, bo ile mogli siedzieć w milczeniu. Jednak tego nie zrobił. Całą siłą woli wzbraniał się przed zrobieniem jakiegokolwiek ruchu, czy wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Gdy Wanda wreszcie się odezwała, o mało nie westchnął z ulgi. W końcu niezręczna cisza wygasła, jego ciekawość zostanie zaspokojona, a wątpliwości pogłębione. Nie wypowiedział ani słowa słuchając jej wyznań. Wgapiał się w jej otwierające się usta i uważnie słuchał. Alex Hall... To chyba był stażysta eliksirów i auror? Nie pamiętał, nie pamiętał jak facet miał na imię. Ale na osiemdziesiąt procent stawiał, że to o niego chodzi. - I co wtedy? Myślisz, że obroni go podczas posiedzenia Wizengamotu? - zapytał retorycznie. Oboje wiedzieli, że słowo aurora nie będzie na tyle potężne aby wpłynąć na decyzję sądu. Chyba, że Wanda i Hall mieliby dowody ułaskawiające Doriana, musiałyby być naprawdę twarde bo w ostatnich, niespokojnych czasach nie było zbyt wiele ułaskawiających wyników rozpraw. Nie znał się na tym i nie śledził wydarzeń w Anglii będąc w Afryce, ale podsłuchał w te wakacje rozmowę jego ojca z jakimś facetem w czerni. Rozmawiali o Ministerstwie i o tym, iż jakoby nikt teraz nie był bezpieczny w związku z Sam-Wiesz-Kim. Nie, Riaan nie wiedział i może dlatego czuł się bezpieczny. Wrócił myślami do Wandy i jej problemów. Zauważył nagle ze zgrozą, że przeoczył bardzo ważną kwestię. Jeśli Dorian Whisper był oskarżony i nie było go tutaj, to gdzie był? - Chyba nie chcesz powiedzieć, że już go skazali? - zapytał z nadzieją w głosie. Nawet taki niedoinformowany dzikus jak on słyszał o urokach więzienia Azkaban. Jeśli brat Wandy tam trafił, to prawdopodobnie nie było już dla niego ratunku. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Część główna biblioteki Pon 08 Cze 2015, 08:54 | |
| Wydawałoby się nam, że bardzo dobrze znamy osoby, które są u naszego boku już od ładnych kilku lat. Nie wiemy jednak do końca o czym one myślą, jakie są ich plany, czy mają dobre i poprawne zamiary wobec nas i innych. Nie wiemy nic tak naprawdę i jedynie możemy błądzić, dopytywać, sprawdzać. Nie mieć pewności co do lojalności danej osoby to tak jakby być pozbawionym wzroku. Z jednej strony jesteśmy skazani na swojego towarzysza i ślepo za nim podążamy podczas gdy nasze serce wykonuje kolejne salto w momencie, bo przecież nie masz pojęcia czy zaraz nie spadniesz ze schodów i nie skręcisz karku, bo domniemany kompan tak Cię poprowadził. Wandzie wydawało się, że całkiem dobrze zna swojego brata, że wie jak postępuje, co jest dla niego priorytetem. Myślała, że to o nią się troszczy – że o nią się martwi, bo mimo różnic jakie ich dzieliły to byli czy stanowili zgrane rodzeństwo. Dlatego panna Whisper nie wyobrażała sobie nie walczyć o prawdę, nawet jeżeli ta nie byłaby najboleśniejsza. Chciała sprawdzić i przekonać się czy to właśnie jej zimnooki brat zabił ich ojca. Przecież jego alibi było całkiem sensowne. Najprawdopodobniej nie było go w mieście, nie mógł więc tego zrobić, zwłaszcza, że był okraszony smutkiem po stracie Alexandra, który był mu niezwykle bliski. Do tego dochodził Mroczny Znak, którym posługiwali się ludzie Voldemorta, w którego szeregach na pewno nie znajdował się jej brat. Tego była pewna jak nikt inny. Zacisnęła bezwiednie pięść na okładce starej księgi, a mięśnie na jej twarzy zatańczyły. Blask świec odbił się w jej ciemnych oczach, kiedy ta wpatrywała się ze smutnym uśmiechem w swojego młodszego kolegę, który dzisiejszego listopadowego wieczora okazał się być jej spowiednikiem. Mógł nie kojarzyć Doriana, bo w końcu był od niego starszy o całe trzy lata, a jedyne z kim się bratał to z podobnymi sobie. Był wyniosły, zamknięty w sobie i tak niepodobny do niej, że sama się dziwiła jak mogły ich łączyć więzy krwi. Silne, bo do te pory zdawała się czuć przez skórę i w okolicach serce cierpienie, którego nie potrafiła wyjaśnić, a które kojarzyło się z jej rodzeństwem. Nie przeszkadzała jej cisza, która ich otaczała – ostatnio przyzwyczaiła się do niej tak bardzo, że niemal nie zwracała na to uwagi czy wokół niej siany jest gwar. Przesiedziała w bibliotece ponad sześć lat, więc nie było jej straszne tych kilka minut, podczas których sama musiała zebrać myśli zanim cokolwiek odpowiedziała, bojąc się, że jej słowa nie wyrażą tego co konkretnie chce przekazać. Spoglądała dalej na Riaana, myśląc sobie, że jeszcze przed nim wiele rozczarowań w życiu – wiele porażek na tle sportowym, być może uczuciowym, czy chociażby w innych strefach. Był jeszcze młody i sprawiał wrażenie niedojrzałego, chociaż co ona mogła wiedzieć? Miała nadzieję, że nie zostanie czy nie został skrzywdzony przez los. Miał dopiero piętnaście lat, stwierdziła ze smutkiem, który odbił się w jej piwnych tęczówkach i był zdecydowanie za młody na przyjęcie zła tego świata. - Nie mieliśmy za wiele do gadania, Riaan. Dlatego muszę uruchomić wszelkie kontakty i znajomości moich rodziców, którzy skazywali właśnie takich jak Dorian. – Niewinnych miała ochotę dopowiedzieć, ale w ostateczności zamknęła usta i spojrzała zamyślona w dal. Wiedziała doskonale do kogo ma się odezwać – wiedziała również, że Wilson wsadził jej brata bez uprzedniego złożenia zeznań, posiłkując się jedynie jego nieobecnością na poprzedniej sprawie, co dla niego okazało się być wystarczającym dowodem by zniszczyć komuś życie. - Zrobię jednak wszystko w mojej mocy, by go stamtąd wydostać. I wiem, że mówię praktycznie o niemożliwym, ale… Co mi innego pozostało jak nadzieja? – Ponownie wygięła wargi pytając szeptem, nie oczekując odpowiedzi z jego strony. Wiedziała na co się szykuje i komu wypowiada wojnę. Denerwował ją fakt, że stojąc po przeciwnej stronie Voldemorta, musi jeszcze walczyć z systemem. Z systemem, z którym współpracowali jej rodzice – sędziowie wspomnianego Wizengamotu. Może to dawało jej złudną łunę czy smak zwycięstwa? Posmak wygranej? Nie podda się i będzie walczyć do końca, nawet jeżeli miałaby przeciwstawić się całemu światu. Widać było pewność w jej ruchach i bijącą postawę, jaką przyjęła. Od śmierci jej ojca dojrzała, może zbyt szybko – umiała się jednak kamuflować i skrywać swe uczucia, co wielce ułatwiało jej funkcjonowanie pośród rozchichotanych przyjaciółek. - Wszystko będzie dobrze. – Powiedziała jeszcze jakby na potwierdzenie swoich słów, czy może po to by uspokoić siebie i swoje myśli?
|
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Część główna biblioteki Wto 09 Cze 2015, 22:23 | |
| - Rozumiem. - pokiwał głową. Nie wiedział wcześniej, że rodzice Wandy są członkami Wizengamotu, nie wiedział dlaczego ubzdurał sobie że byli aurorami. Może dlatego, że dziewczyna bardzo pragnęła dołączyć w ich szeregi? Obserwował jej mowę ciała czujnymi oczami myśliwego. Widział każde drobne poruszenie, każdy grymas. Zewnętrzne bodźce dawały mu tylko małą wskazówkę na na temat tego, co mogło się dziać w jej głowie. A sądząc po zaciśniętych pięściach i wykrzywionych wargach Wandą musiała targać wewnętrzna burza. Nigdy nie doświadczył podobnych uczuć, nie dlatego że miał tylko piętnaście lat, ale dlatego że jego życie społeczne poza kolegami z domu, Wandą która była czymś więcej niż koleżanką i Lupinem, którego mógł nazwać przyjacielem, ograniczało się tylko do grzecznościowych listów wymienionych z ojcem. Kiedy zaś zaczynały się wakacje, znikał zupełnie dla innych i zaszywał się na gorących sawannach i pustyniach Afryki. Tak już po prostu było i nie czuł potrzeby otwierania się na resztę świata. Nawet te osoby, które znał nie sięgały najgłębiej jak się tylko dało. Tamte zakamarki pozostawiał zamknięte dla wszystkich, choć zdawał sobie sprawę że któregoś razu pojawi się osoba, która przełamie te bariery i zagości na stałe w najgłębszym zakamarku jego duszy. Może było to myślenie odmienne od wielu innych chłopaków w jego wieku, skaczących z kwiatka na kwiatek, ale Riaan nie miał zamiary iść w ślady ojca, który zniszczył swoje małżeństwo skokami w bok. Miał wrażenie, że jeżeli chodzi o te sprawy, Wanda myślała podobnie. Słysząc jej załamujący się głos, zrobiło mu się ciężko. Miał wrażenie, że dziewczyna czuje się opuszczona. Gdzie był ten jej chłopak, kiedy go potrzebowała? Gryfon nagle zapałał do starszej koleżanki dziwnym uczuciem, którego nigdy wcześnie nie poczuł. Zdmuchnął świeczkę zaciemniając kąt, w którym siedzieli. Bezksiężycowa noc sprawiła, że ich kawałeczek biblioteki stał się na chwilę częścią nocy, oddzielając ich od szelestu kartek i atmosfery uczenia. Teraz nikt ich nie mógł zauważyć. Gryfon wstał i bezszelestnie okrążył stół, był chyba jedyną osobą potrafiącą tak dobrze się skradać. Sekundę później kucał już obok niej i mocno obejmował potwierdzając, że wszystko będzie dobrze. Widział jak jej źle, a teraz to poczuł. Nawet nie musiała mu opowiadać, on już to po prostu wiedział. Potrzeba pocieszenia jej, oraz przekazania swojego ciepła i troski była dla niego czymś zupełnie nowym. W życiu pocieszała go tylko matka, kiedy płakał bo bolał go brzuch, albo zdarł sobie kolano. Sam nigdy nikogo nie pocieszał. Nie musiał. Tym razem było inaczej. - Jeżeli będziesz potrzebowała kiedykolwiek pomocy, to leć do mnie. Nieważne co to będzie, pomogę Ci we wszystkim. - nie czuł się jakby przytulał po prostu koleżankę, ani kogoś kto po prostu potrzebuje pocieszenia. Czuł jakby obejmował siostrę i naprawdę miał gdzieś co mogłaby sobie pomyśleć pani Pince, czy inni uczniowie. Mogą sobie gadać co chcą, nagle zła sława przestała być mu straszna. Wanda po prostu była w tym momencie najważniejsza. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sro 10 Cze 2015, 10:30 | |
| Nieważne co by się działo, czy świat waliłby się jej na głowę, sypał piachem rozczarowania czy dźgał niespełnionymi marzeniami ona i tak by się nie ugięła. Może to brzmi absurdalnie biorąc pod uwagę nieszczęścia jakie po niej spływały raz za razem począwszy od samobójstwa matki, przez morderstwo ojca, kończąc na skazaniu jej brata w Azkabanie. Wielokrotnie pytała różne bóstwa czym sobie zasłużyła na taki los, bo mimo tego, że ona była względnie bezpieczna i nic jej fizycznie nie dolegało to czuła jak za każdym razem część jej duszy zostaje brutalnie wyrwana z jej objęć i rzucana na pożarcie niewidzialnym monstrum, które zżerają je bez mrugnięcia okiem. Nie chciała być słaba i chociaż pewnie była tak postrzegana miała w sobie więcej siły niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Nie załamała się- a chociaż było ku temu bardzo blisko, spięła się i wzięła w garść, wiedząc jedynie, że musi walczyć o siebie, rodzinę i marzenia, które jej zostały. Nie przywróci już życia rodzicom, to na pewno, ale jest jeszcze szansa, by i ona zaznała szczęścia w swoim życiu. U boku kogoś, kto ją zrozumie, kto zaakceptuje ją taką jaka jest – pełna wad i niedoskonałości i kto będzie chciał jej nieba przychylić. Może wydawało się jej, że już kogoś takiego znalazła, ale wolała nie łudzić się, że szkolny romans jest w stanie przetrwać lata, zwłaszcza po tym co się ostatnio działo. Nie wymagała wiele, wolała sama dawać, niż otrzymywać – pragnęła interakcji z innymi ludźmi, nie chciała odrzucenia, lgnęła do nich jak rzep do psiego ogona i nie chciała puszczać się tej ostatniej nadziei na normalne życie. Przyjaciele i konfrontacje z nimi dawały jej poczucie, że wszystko jest okej, że życie toczy się właściwym rytmem. I chociaż nie do końca tak było żyła w złudzie, co nie przeszkadzało jej aż tak bardzo, dopóki wszyscy myśleli, że u niej jest w porządku. Często grała i zasłaniała się pozorami, ale jedynie po to by nikogo nie niepokoić. Nie lubiła zawracać komukolwiek głowy swoimi problemami, co tylko wywoływało u niej speszenie i niepewność. Nigdy nie wiedziała, nie miała pewności, czy ktoś się od niej przypadkiem nie odwróci. Nie wiedziała dlaczego teraz w odmętach biblioteki i własnych myśli poprzetykanych szeptami rozchodzącymi się po pomieszczeniu zdecydowała się na zdradzenie swojej tajemnicy, która i tak obiegła całą szkołę. Może potrzebowała uwagi kogoś bliskiego, może zwyczajnie chciała porozmawiać na ten temat z kimś kto nie będzie patrzył na nią z góry i nie stwierdzi, że jest zdrajcą. Musiała przyznać sama ze sobą, że chociaż początkowo to kłóciło się z jej kodeksem postępowania to czuła się nieźle – oczyszczona, lżejsza o jakąś tonę i wygadana. Najgorsze było już za nią. Riaan wiedział co dzieje się z jej bratem i wiedział mniej więcej jak wygląda zarys jej planu, który wprowadzi w życie najprawdopodobniej w momencie, kiedy dorwie Halla na wyłączność. Teraz będzie to utrudnione, bo o ile się nie myliła, kolejna grupa rozpoczyna dodatkowe zajęcia z nauki Patronusa. Przez twarz Wandy przeszło zwątpienie, które zaraz zniknęło zaraz po tym jak Riaan pochylił się nad świecą i ją zdmuchnął. Ciałem Krukonki wstrząsnął potężny dreszcz, bo przez chwilę straciła panowanie nad sytuacją. Nie mogła się rozeznać po co właściwie chłopak skazał ich na ciemność, której się zwyczajnie poddała. Zamarła w bezruchu słysząc tylko szum krwi we własnej głowie i urywany oddech, który wydostawał się spomiędzy jej ust teraz lekko rozwartych w niemym pytaniu. Nie usłyszała jak ten wstaje i okrążą stół byleby tylko się do niej dostać. Została postawiona przed faktem dokonanym – otworzyła szerzej oczy, gdy poczuła niespotykane ciepło i uścisk silnych ramion młodzieńca, którego naturalny zapach doszedł do jej nozdrzy. Przez chwilę siedziała nieruchomo będąc najzwyczajniej w szoku – dopiero później, raptem za kilka chwil zdecydowała się odwzajemnić gest nie wiedząc co powinna w tej chwili powiedzieć. Poczuła jak zapiekły ją oczy, bo nie spodziewała się czegoś tak normalnego i przyjemnego. Może dlatego też, że najzwyczajniej w świecie była delikatną i uczuciową osobą, którą można bardzo łatwo zranić, ale i bardzo łatwo doprowadzić do płaczu? Przylgnęła do niego cała i oparła mu podbródek na barku, starając się nie wybuchnąć gwałtownym szlochem. Gula w gardle i cały jej nacisk jakby zelżał, ale ta dalej czuła się i nieswojo i wyjątkowo dobrze. Szept chłopaka trafił do niej niemal od razu, na co pokiwała jedynie głową, bo nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Trzymała go przez chwilę jeszcze w ramionach i odsunęła się starając się odnaleźć jego wzrok – ten przyzwyczaił się zaraz do panującej ciemności, a na twarzy panny Whisper zakwitł speszony i nieśmiały uśmiech, pełen wdzięczności o czym świadczyło chociażby jej spojrzenie. Wahała się moment. Odetchnęła jednak głęboko i przesunęła dłonią w pieszczotliwym geście po jego czuprynie. - Dziękuję, Riaan. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. – Powiedziała cicho naprawdę cicho, bo nie chciałaby by ktokolwiek poza Gryfonem usłyszał ich krótką i dość intymną rozmowę. Po prostu. Chciała powiedzieć, że jest naprawdę dzielny i tak zwyczajnie miły, ale jedyne na co się zdobyła to kolejny słaby grymas. Nie ruszała się z miejsca, chociaż powinna zaproponować coś w zamian. Nie potrafiła, bo dyby znowu się odezwała to wraz z potokiem słów zmieszałyby się łzy.
|
| | | Irytek
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sro 10 Cze 2015, 21:21 | |
| Złe miejsce i zły czas. Potwór wyszedł z ukrycia i potwierdził plotki krążące po Hogwarcie. Wanda i Riaan wybrali sobie miejsce niezbyt dobre na czułości (!!), zupełnie jakby nie wiedzieli, że Irytek od paru dni czai się i coś kombinuje wokół czwartego piętra. Czy idąc tutaj nie czuli się odprowadzani wzrokiem przez zbroje rycerskie? Czy gobelin na ścianie nie śmiał się złowieszczo? Czy płomienie świec i lampy oliwne nie przygasały? Czy nie słyszeli morderczego chichotu niesionego echem po korytarzu? Tyle sygnałów, a stali sobie tutaj jak gdyby nigdy nic. Prosili się aż o towarzystwo poltergeista, który jak wiadomo, uwielbiał włazić z buciorami właśnie w takie cudownie, obrzydliwie słodkie chwile pojednania i czułości. Irytek chadzał po szkole w tiarze Chantal Lacroix. Nie oddał jej czapki od początku roku i nie zanosiło się na głos sumienia. Na okrągłym nosie nosił pływackie gogle i non stop żuł różową gumę od Zonka. Robił ogromne balony, które pękały z potężnym hukiem ogłuszając uczniów w promieniu dziesięciu metrów. Biblioteka była cudownym miejscem. Panowała tutaj cisza, spokój, wszyscy się uczyli - Irytek kochał tutaj przychodzić i doprowadzać panią Pince do białej rozpaczy. Takie niewinne miejsca przyciągały złe duchy jak magnes, w szczególności duchy zwane poltergeistami. Iryś pływał pod sufitem. Krążył, pływał "żabką" i rozglądał się nad regałami kogo sobie wybrać dzisiaj na epicentrum chaosu. Oczywiście, że na widok sławnej panny Whisper porzucił plany wylania na głowę Pince wymiocin hipogryfa. O Wandzie było głośno w Hogwarcie. Jej braciszek poszedł za kratki, co chwila pojawiała się w "Lustrze" i romansowała z Lancasterem, za którym szalała Jęcząca Marta. Na widok czułego uścisku dwójki uczniów, Iryś wyszczerzył zębiska od ucha do ucha. Ogromny uśmiech, który mówił głośno i wyraźnie, że nadchodzą kłopoty. Świece zgasły od podmuchu wiatru. Okna trzasnęły i jakaś pierwszoroczna dziewczynka krzyknęła, gdy Iryt przeleciał przez jej truchlejące ciałko. Namierzył cel. Jego amunicja: balony z brokatem od Zonka, który ogłosił promocję na ten towar. Brokat ten był epicki. Nie dało się go po prostu od razu zmyć. Zaklęcia niewiele pomagały, mydło i woda dawały radę, ale dopiero za jakimś trzecim użyciem. Irytek zamontował go nawet w fontannie na dziedzińcu i zamierzał wpaść do łazienek dziewczyn i wczarować je w krany i sedesy i prysznice. Nic dziwnego, że i tym razem gdy pstryknął palcami za jego plecami pojawił się rząd kolorowych napęczniałych balonów. Duszek cofnął się parę cali i z rozpędu rzucił się do gardeł uczniów z szaleńczym okrzykiem: - CEEEL: PAL! - wrzasnął i z całych sił rzucił balonami w łepetyny towarzystwa. Brokat był wszędzie. Głównie na uczniach, a i ucierpiały książki (haha, nie mógł się doczekać sławnego wrzasku Irmy) i wszystko w promieniu sześciu metrów. Irytek był bezlitosny. Nawet wtedy gdy Riaan i Wanda byli już pokryci od stóp do głów brokatem, on dalej celował w nich balonami. Rechotał przy tym jak szaleniec wypuszczony z wariatkowa. Świetna zabawa! |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sro 10 Cze 2015, 23:07 | |
| Czuł jak przyjemne ciepło, które wypełniało go teraz od wewnątrz przechodzi na Wandę. Nigdy nie czuł się tak użyteczny jak w tym momencie, jakby zeszło z niego powietrze, rozluźniło i uspokoiło. Chłopak całym sercem pragnął, aby przyjaciółka poczuła to samo. Niestety wiedział też, że jeden uścisk zmieni niewiele. Jej rany były zbyt głębokie, a on nijak nie znał się na pocieszaniu. Co prawda, najpewniej uczyniłby to co zwykle, czyli nie pomyślał i zrobił. W jego przypadku to mogłoby zadziałać, w końcu wszyscy wiedzą że Riaan myśli bardziej sercem niż rozumem. Czuł jej okrągły podbródek na swoim ramieniu i myślał sobie, że kiedyś chciałby aby na tym ramieniu opierał się ktoś czujący do niego to samo, co Wanda do tego całego Lancastera. Odpowiedź na jego deklarację nie była wymagana. Nie żądał od niej żadnego potwierdzenia, stawiał ją przed faktem dokonanym i nie mogła nic z tym zrobić, nawet jeśli odrzuciłaby tę pomoc. Riaan nie słynął z poszanowania rozkazów, szczególnie ludzi niewiele starszych od niego. Takiemu przytulaniu towarzyszyło naprawdę miłe uczucie. Przypadło mu do gustu tak bardzo, że aż trochę posmutniał kiedy Wanda delikatnie odepchnęła go do siebie, aby potargać mu włosy. Oczywiście było to niezauważalne i trwało tylko sekundę, bo chwila ulgi na jej twarzy od razu poprawiła mu humor. A gdy już miał coś odpowiedzieć, bo wiele słów garnęło mu się na język, ale kiedy dostał pierwszym balonem wypełnionym brokatem, jedynymi słowami jakie wypluła jego skrzywiona w gniewnym grymasie gęba były: - Gaan kak op jou ma se poes! - wstał natychmiast wyciągając różdżkę i zanim czwarty już balon uderzył w jego głowę, wykrzyknął: - Protego! - powtarzał zaklęcie za każdym razem, kiedy poltergeist próbował trafić w niego i Wandę brokatowym pociskiem. Atakowanie Irytka było bez sensu, szczur i tak uniknąłby każdego zaklęcia, tym razem jednak mocno przegiął. To nie był właściwy moment na jego psoty, nie kiedy Wanda była tak odkryta i kiedy już wydawało się że złe emocje zeszły z niej chociaż odrobinę. Złapał dziewczynę za rękę po tym jak ta strzeliła drętwotę prosto w prześwitującą sylwetkę i wciąż chroniąc ją swoją tarczą wybiegli z biblioteki. Cali w brokacie.
[z/t oboje] |
| | | Antonija Vedran
| Temat: Re: Część główna biblioteki Pon 20 Lip 2015, 18:31 | |
| Ten dzień zapewne miałby kompletnie inne rozwinięcie gdyby nie poranna przesyłka. Nieznana jej sowa pojawiła się przed nią i tylko jej pozwoliła odwiązać paczuszkę owiniętą w szary papier. Był to bardzo wyraźny znak, że przesyłka zaadresowana jest właśnie do niej. Do Antoniji Vedran. Bardzo zadowolonej Antoniji Vedran która liczyła na to, że jej zamówienie z apteki już doszło i będzie mogła dalej trenować uwarzenie idealnej amortencji. Zamiast brakującej skórki pomarańczy i zarodnika paproci dostała kwiat. Żółty kwiat. Bez żadnego słowa wyjaśnienia. Nieznana jej roślinka stała więc przez cały posiłek naprzeciwko niej, a ona wbijała w żółte płatki swoje czekoladowe spojrzenie. Nie wiedziała. Nie miała bladego pojęcia co to jest. I ta właśnie myśl nie dawała jej spokoju. Nie to, że nie wiedziała kto to wysłał ani dlaczego. Nie wiedziała co to za roślina. Dla niej, miłośniczki zielarstwa było to jak cios w splot słoneczny. Musiała się dowiedzieć. Dlatego od razu po śniadaniu pobiegła do biblioteki i spędziła tam prawie cały dzień. Prawie. Z przerwą na siku i posiłek, a przy posiłku upaćkała się zupą więc musiała się jeszcze przebrać. Dlatego o godzinie osiemnastej wciąż była w bibliotece. Ubrana w zwykłą czarną sukienkę z rozkloszowanym dołem, z włosami związanymi żółtą wstążką w wysoki kucyk i czystymi trampkami siedziała przy jednym ze stanowisk wertując opasłe tomisko leżące przed nią. Na rogu stolika stał sprawca całego zamieszania któremu od czasu do czasu posyłała oskarżycielskie spojrzenie. Na brodę Merlina, czy ten gatunek jest tak nieużyteczny, że książki nic o nim nie wiedzą? Nie, to niemożliwe! Rozwiązanie musi być gdzieś blisko... |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Część główna biblioteki | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |