|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Yumi Mizuno
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sro 11 Cze 2014, 21:12 | |
| Wyparła z siebie zbędne informacje. Pozwoliło jej to na skupienie uwagi na wykonywanej czynności. Wplotła jedną rękę we włosy, jednocześnie opierając o nią głowę. - Cytat :
- Gwiazdy znacznie różnią się od innych obiektów we Wszechświecie, bowiem świecą własnym światłem (nie odbitym, jak planety). Dzieje się tak głównie na skutek reakcji termojądrowych zachodzących w ich wnętrzu, które są głównym, ale nie jedynym (są jeszcze cykl węglowo-azotowo-tlenowy i nukleosynteza). poza energią grawitacyjną, źródłem ich energii.
Przez chwilę cieszyła się, że udało się wtopić w lekturę, czytając o świetle gwiazd, o ich temperaturze, sile światła. Uspokoiła się, oddech unormował się, serce odetchnęło z ulgą. Wypieranie się nieprawdziwych, szkodliwych informacji i traktowanie ich jako beznadziejnego żartu pomagało. Popołudnie trwałoby obfite w marazm i obojętność, gdyby nie pojawienie się pewnej osoby. Nie uniosła głowy znad książki przy próbach zwrócenia na siebie uwagi. Dostrzegła same dłonie, które rozpoznała od razu. Stłumiła w ustach jęk. Unikała go i wychodziło jej to bardzo dobrze. Przez długi czas mijała się z nim, wychodziła z wielkiej sali, gdy on tam wchodził. Na przerwach siedziała otoczona Krukonkami; w ten sposób zapewniała sobie pewną formę bezpieczeństwa przed spotkaniem z nim. Wysłuchiwała cierpliwie zachwytów Any nad Amycusem, ani razu tego nie popierając ani też nie zaprzeczając. Gdy tylko pomyślała o przyjaciółce, zmarszczyła czoło. To żart Dereka, nie wierzę w to. Nie uniosła głowy. Udawała, że go nie widzi, choć zdradzało ją nagłe zaciśnięcie pięści oraz zbielenie knykci. W bibliotece może przesiadywać każdy. Przeczuwała, że specjalnie usiadł naprzeciwko niej, ogłaszając werbalnie swoją obecność. Wykorzystał nadarzającą się okazję. Yumi zauważyła, że ostatnimi czasy spuścił trochę z tonu i nie wyłapywał jej przy byle okazji. Nie zmieniało to faktu, że go nie unikała zacieklej niż dotychczas. Dzisiaj miała kolejny powód, w który nie wierzyła, ale podświadomie uciekała. Siedzieli dwoje przy jednym stoliku. Ciszę przerywały przewracanie starych stronic, szepty pani Pince i innych nielicznych uczących się uczniów. Zero kontaktu wzrokowego, słownego i dotykowego. Zupełnie, jakby ich tu nie było. Albo jakby się nie znali. Mijały minuty. Przez otwarte okno wiszące nad regałem Astronomicznym wleciała brunatna sowa. Dźwigała w szponach kwiat w donicy opakowany folią. Ptaszyszko popłynęło zgrabnie w powietrzu i wylądowało... na środku stoliczka, przy którym siedzieli. Yu musiała podnieść głowę i oficjalnie "zauważyć" Amycusa. Uniosła nieznacznie brwi, sądząc, że kwiat został wysłany właśnie do niego. Z tego co zasłyszała, miał powodzenie u dziewcząt. Prezent nie mógł być adresowany do Yumi, bo ona "cierpiała" na brak wielbicieli. Jakież było jej zaskoczenie, gdy sowa zaskrzeczała w jej stronę domagając się odwiązania ciężkiego pakunku od nóżki. Krukonka odruchowo wyciągnęła nad książką dłonie i uwolniła sówkę. Pobladła widząc wielki napis na donicy "Merberet". Z dwóch stron! Dziewczyna zamrugała oczyma nie wierząc w to, co widzi. Któż był tak zdesperowany, aby wysyłać jej prezenty? Wyczuwszy na sobie spojrzenie Carrowa, przełknęła głośno ślinę. Nie będzie oglądać kwiecia. Widziała zarys ciemnoczerwonych płatków, jednak daleko było jej do zachwytu i wzruszenia. Marszcząc usta sięgnęła w stronę donicy, aby zdjąć ją ze stolika i umieścić w mniej widocznym miejscu. Pani Pince mogłaby być niezadowolona z wnoszenia do biblioteki czegokolwiek, co nie było książką. Dziewczyna nie zdążyła dotknąć "prezentu", bo "prezent" dotknął jej, a mianowicie zaatakował. Z jej gardła wydobył się krzyk, gdy folię przebiły dziwne pnącza chwytając jej dłoń, oplatając nadgarstek. Odsunęła się gwałtownie od stołu, pociągając za sobą gorliwy upominek od tajemniczego wielbiciela. Nie pomogło to, a wręcz zaszkodziło. Rozległ się dźwięk rozrywanej folii przy kolejnej łodydze mającej na celu oplot drugiej kończyny. Udało się wyminąć atakującą roślinę, niestety prawa ręka została uwięziona. Pnącze zaciskało się coraz mocniej wokół nadgarstka, pełzło wyżej i wyżej, otaczając ramię i przedramię. Yu wyciągnęła różdżkę i wystrzeliła klątwę w dziką roślinę. Pozbyła się w ten sposób jednej łodygi, ale nie tej, która oplatała jej rękę. Spojrzała ponad wszystkim na Carrowa. - Zabierz to ode mnie... - odskoczyła od stołu, unikając trzeciej łodygi (ile ich było?!). Przewróciła krzesełko, na którym siedziała. Prawa ręka całkowicie zdrętwiała, czuła palenie na skórze zaklejonej rośliną. Nieliczni uczniowie zauważyli co się dzieje. Gdy roślina wystrzeliła kolejnym (?!) pnączem w ich stronę, ci rzucili się z krzykiem ku wyjściu. Gdzieś w tle Yu usłyszała krzyki pani Pince, aby zachowywali się cicho. Nie mogła być cicho, nie bardzo miała ku temu sposobności. Znowu jęknęła, łodyga jeszcze mocniej zacisnęła się na ramieniu. Zaczęła dźgać ją różdżką chcąc oderwać się od cholernego kwiatu. Kto jej to przysłał?! Nie skojarzyła pewnych faktów. Podobno szkolny poltergeist dokuczał uczniom z Ravenclawu, ale z jakiego powodu, niestety nie wiedziała. Gwałtownie cofnęła się jeszcze parę kroków i przerywała pnącze przy palcach. Nie może wrócić do domu bez ręki. Yumi bardzo lubi swoją rękę, nie chciałaby się jej pozbywać. Przez piętnaście lat zżyły się trochę, są nierozłączne. Niechętnie myślała o rozstaniu z nią, tak więc dalej tłukła łodygę przeklinając pod nosem. Nigdy nie używała takiego słownictwa nawet w myślach, jednak uznała, że zaistniała sytuacja upoważnia ją do nagięcia zasad.
Ostatnio zmieniony przez Yumi Merberet dnia Sro 11 Cze 2014, 21:50, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sro 11 Cze 2014, 21:13 | |
| Amycus nie próbował przyciągnąć wzroku dziewczyny wykorzystując przy tym swoje własne, przez jakiś czas drobnymi zabiegami próbując zmusić ją do uniesienia oczu. Najwyraźniej, wypracowała w sobie całkiem potężny mechanizm ignorowania oznak zagrożenia, jak sam siebie nazwał w myślach. Wystarczająca obserwacja Yumi pozwoliła mu stwierdzić, że od ostatniego ich spotkania kończącego się w nieprzyjemny sposób, unika go. Może nie porównywalnie do ognia, który niszczył wszystko, ale jednak za każdym razem miał do pokonania całkiem sporą przeszkodę, aby się przedostać do dziewczyny w bezbolesny dla innych sposób. Wolał uchodzić za obojętnego i poważnego, lub tez przedwcześnie dojrzałego w Hogwarcie, dlatego też nie przepychał się przez tłum Krukonów ani nie śledził panny Merberet. Podczas rozmowy z Alecto po meczu i imprezie Ślizgonów dowiedział się, że przypisaną mu osobą – wybraną przez rodziców – jest nie kto inny jak panna Anastasia Cassidy. Ta zdawała się jeszcze tego nie wiedzieć, jednak Amycus zamierzał ją o tym poinformować i sprawdzić, przez jak mocną barierę będzie musiał się przebić, aby dowiedzieć się jak naprawdę jest jego przyszła żona. Wciąż pamiętał ten nietypowy taniec, od którego miał przyjemne łaskotanie na karku na samą myśl. Ciężko mu było określić, czy Krukonka mocno musiała nagiąć swoje zasady i je złamać, czy uczyniła to bardzo chętnie. Okazywanie seksapilu wszystkim dookoła nie było dokładnie tym, czego Carrow pragnął w stosunku do swojej partnerki. Nie skupiał się zbyt mocno nad literami wpisanymi w księgę, ponieważ nie należała ona do tych wpisujących się w kanon ulubionych Amycusa. I chociaż przesuwał spojrzeniem po fakturze papieru, tak nie potrafił odczytać prawidłowo zapisanych nań zdań. O wiele bardziej interesująca się wydawała osoba naprzeciwko, chociaż nie podnosił na nią wzroku. Może tylko raz czy dwa, aby upewnić się, że dostrzegła jego obecność. Dźwięk skrzydeł odbijających się o powietrze sprawiły, że mimowolnie uniósł głowę w kierunku przeciążonej sowy. Nie należała ona do Amycusa ani do żadnej ze znanych mu osób, dlatego wrócił spojrzeniem na linię prowadzącą do książki. Na krótki moment, zaledwie dwa ułamki sekund ich oczy się skrzyżowały, dając do zrozumienia, że udawanie nieobecności drugiego właśnie zostało zdemaskowane i nie można było tego ponownie wykorzystać. Dostrzegł wielkie zaskoczenie Yumi, kiedy doniczka zatrzymała się przed nią i zamknął książkę, planując rozpocząć rozmowę na ten właśnie temat. Każdy był bowiem wystarczająco dobry, aby wyciągnąć cokolwiek od tej Krukonki i dowiedzieć się, dlaczego Derek stanowi tak wielką traumę dla niej. Wyciąganie tego argumentu przy niemalże każdej ich rozmowie było zupełnie niezrozumiałe dla Amycusa, a wyjaśnienie niechęci do jakiegokolwiek dotyku – abstrakcją totalną. To co wydarzyło się tuż po wysunięciu dłoni dziewczyny w kierunku donicy, nabrało niezwykle energicznego tempa. Amycus profilaktycznie odsunął się na krześle w stronę oparcia, obserwując cały zabieg zaplatania się rośliny na nadgarstku dziewczyny. Akurat tym, który jeszcze pół roku temu nosił ślady znęcania się Dereka. Carrow podejrzewał, że to musiało być jedno z ulubionych miejsc chłopaka, skoro Yumi niemalże przez cały czas przewiazywała tam jakiś dekoracyjny materiał. Obserwował ze stoickim wręcz spokojem, jak dziewczyna zrywa się próbując oderwać od rośliny, która w międzyczasie wysuwała już kolejne pnącza po resztę ciała. Opleciona ręka stawała się posiłkiem dla nietypowego prezentu, ponieważ łodyga mknęła do góry, nie pozostawiając złudzeń – ktoś zamierzał zrobić krzywdę Krukonce. Amycus dostrzegł bowiem zasinienie na palcach tej oplecionej dłoni, a grymas na twarzy dziewczyny świadczył wyraźnie iż nie było to ani komfortowe ani przyjemne doznanie. Podłapał spojrzenie dziewczyny akurat w chwili kiedy podnosił się ze swojego siedziska, szukając prawą ręką różdżki schowanej w kieszeni spodni, specjalnie ukrytej swoją drogą. Dziewczyna cofała się, przewracając krzesło i powodując zamęt w bibliotece. - Stój spokojnie. – rzucił w jej stronę, wymijając stolik i stając naprzeciwko dziewczyny, chwycił ją od strony barku. – Reducto. – Z końca ciemnej różdżki noszącej na sobie ślady celowych spękać wystrzelił snop zielonego światła, podczas gdy zaklęcie trafiło roślinę prosto w łodygę kierującą się na Ślizgona. Bicie rośliny nie było czymś mądrym, ponieważ ona zdawała się doskonale zdawać sprawę jakie jest jej zadanie. Amycus rzucił ponownie kolejne zaklęcie, dotykając tym razem pnącza oplatającego ramię Krukonki. Roślina zastygła i już po chwili zaczęła zmieniać się w popiół, mknąc aż do barku dziewczyny. To nie był koniec ich zmartwień, ponieważ to coś, co znajdowało się w donicy zdawało się opierać takim zaklęciom i ostatnia, skromna łodyga próbowała dotknąć palców Amycusa. Drugą ręką pochwycił donicę i odwrócił się plecami do Yumi, rzucając ostatnie Reducto prosto w resztkę rośliny. Ziemia, w jakiej się znajdowała okryła się warstwą popiołu, chociaż Ślizgon nie miał pewności czy udało mu się zniszczyć to dziwne coś do końca. - Pokaż rękę, możesz nią ruszać? – Nie siląc się na konspiracyjny głos, odwrócił się do Krukonki i bez pytania chwycił ją za dłoń, rozmasowując skórę opuszkami swoich palców. Po to, aby wróciło czucie, jednak to nie było do końca mechaniczne, ponieważ robił to ostrożnie (choć nieco szorstko). |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sro 11 Cze 2014, 21:17 | |
| Nauczyła się ignorować go. Kiedyś nie musiała tego umieć, bo nie rozmawiali ze sobą, widując się bardzo rzadko. Yu musiała przegapiłć moment, gdy nagle zaczęli spotykać się przypadkiem, a ich dyskusje za każdym razem schodziły na tor jej życia rodzinnego. Zachowywała się jak ślimak. Na widok niebezpieczeństwa chowała się w swojej skorupie i nie wychodziła stamtąd dopóki ono nie zniknęło. Tak było tym razem. Uciekała przed Amycusem, wykorzystując błahe powody. Dzisiaj rano ta potrzeba stała się jeszcze bardziej nagląca. Kiedy stał się zagrożeniem? Tym ogniem, który parzył? Obawiała się, że na jego widok zacznie krzyczeć. Zaiste właśnie tak się działo. Pojawił się w bibliotece, następnie sowa i krzyk. Tak samo to wyglądało po nowym roku, gdy przewracali się na śliskiej ścieżce. Czyżby stało się to nieodłącznym elementem ich spotkań? Gdy ich spojrzenia skrzyżowały się, spięła mięśnie w niemym gniewie. Nie mogą znajdować się jednocześnie w jednym pomieszczeniu, nie odkąd dostała tę informację, w którą nie chciała wierzyć. Czy on już wiedział? Nie wyglądał na poinformowanego, poza tym znała go na tyle, że nie omieszkałby jej o tym wspomnieć. Jej reakcja musiałaby być dla niego bardzo ciekawa, lecz na pewno nie taka, jakiej się spodziewałby. Pytanie, jak on zareagowałby? Dlaczego kazano jej poślubić człowieka, w którym podkochiwała się jej przyjaciółka? Nie dosyć dostała już w kość? Najwidoczniej to był dopiero początek serii wydarzeń, które wypiorą ją z resztek cierpliwości. Poruszyła bezgłośnie ustami trzymając swą rękę jak najdalej od siebie. Tłukła roślinę, lecz nie przynosiło to oczekiwanych efektów. Prychnęła, kiedy nakazał jej nie ruszać się. Ciężko jest zachować spokój przy użeraniu się z krwiożerczą rośliną, która za obiad obrała sobie krukońskie kończyny. Jedna z oderwanych łodyg poruszała się na dywanie, lekko pełzając w stronę jej stopy. Yu nadepnęła na pnącze i niedużym obcasem buta zmiażdżyła je, a potem powróciła do prób odzyskania ramienia. Bała się myśleć o tym jako o prezencie od Dereka. Nie rozpoznawała sowy, ale jej przyrodniego brata stać na wszystko. Nie mógł wytrzymać z tęsknoty i posłał jej prezent jeszcze przed końcem roku? Ciemne oczy Yu zaszkliły się czy to z gniewu czy ze strachu, nie wiadomo. Zmrużyła oczy od błysku kilku zaklęć. Wbrew sobie i swym zasadom wzrastało w niej uczucie bezpieczeństwa, gdy tylko Amycus złapał jej bark, aby pozbyć się roślinnego napastnika. Chciała wyrwać się, odsunąć i wybiec z biblioteki, ale wiedziała, że to nie odepchnęłoby chłopaka, a wręcz przeciwnie. Zaciekawiłoby i musiałaby wysilić się, aby chociaż trochę uspokoić jego ciekawość. Stała więc sztywno i przyglądała się zniszczonej roślinie oraz łodydze na ramieniu. W mig zamieniła się w popiół pozostawiając ciemny brud oraz czerwone odciski w miejscu, gdzie przed chwilą uciskała skórę. Nie zrozumiała pytania. Może nią ruszać? Jest zdrętwiała, ciężko było to sprawdzić. Stała, jak stała i oddychała szybciej. Mętlik w głowie nie pozwalał się skupić. Poruszyła palcami prawej dłoni i odetchnęła z ulgą. Nie będzie trzeba amputować. Pojawił się następny problem: w jaki sposób opuścić towarzystwo Amycusa? Czuła się dziwnie i nieswojo, gdy masował zaczerwienioną skórę. Chociaż kończyna była zdrętwiała i biegały po niej "mrówki", do mózgu przebijały się emocje związane z dotykiem. Zacisnęła mocno usta zabraniając sobie wyrwania ręki i ucieczki. Nie pomagał jej uspokoić oddechu. - Jest dobrze. Dzięki. - mruknęła już trochę spokojniej, choć z drżącym od szoku głosu. Delikatnie acz stanowczo zabrała swoją rękę spomiędzy jego palców. Poprawiła rękaw krótkiej koszuli i objęła dłonią swoje ramię. - Przejdę się do pani Pomfrey. - wyminęła go i podeszła do stoliczka, pakując książkę do plecaka. Dostrzegła powstały bałagan tak samo jak i panią Pince idącą w ich stronę z pobladłą miną. Yu nie zdążyła ewakuować się i uniknąć krzyku, jaki po chwili powstał. Bibliotekarka wyglądała nie najlepiej, miotając piorunami. Wrzeszczała na bałagan, za zakłócanie spokoju, wypłoszenie uczniów, brak szacunku do książek (choć Merberet bywała tu codziennie kochając te tomiszcza). W efekcie zabroniła im wchodzenia tutaj do końca roku i ich wyrzuciła, trzymając za ramiona i wypychając za drzwi. Trzasnęła drzwiami tak głośno, że Krukonka podskoczyła i skuliła głowę, cofając się o pół kroku. Nie skomentowała tego, wzdychając i spuszczając wzrok na obolałą rękę. Wcisnęła różdżkę do plecaka i zarzuciła go sobie przez ramię. Posłała ślizgonowi wymuszony uśmiech i nie pozwalając mu na zaoferowanie odprowadzenia, szybkim krokiem ruszyła korytarzem. To tylko dwadzieścia metrów i będą schody. Nie spotkają się już do września. Yu zamrugała oczami, czując powracającą panikę. ON nie może być jej narzeczonym. TO nie jest prawda! Nieświadomie przyspieszyła kroku. Tylko nie on. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sro 11 Cze 2014, 21:19 | |
| Młody Carrow obserwował dziewczynę uważnie, jako szczególnym obdarzając jej rękę. Końcówka warg z lewej strony uniosła się nieznacznie ku górze, prezentując twarz w bardziej intrygujących rysach z powodu tego pokrzepiającego uśmiechu. Trudno mu było dostosowywać się do różnych rozmówców, jednak z Yumi zazwyczaj nie miał problemów – mógł ściągać maskę, chociaż to nie stanowiło aż tak dobrego pomysłu. Postanowił już kilka miesięcy temu, że oszczędzi jej obserwowania nienaturalnie obojętnej twarzy, okolonej beznamiętnym spojrzeniem ciemnych oczu, które zdawały się przeszywać danego towarzysza rozmów. Odprowadził ją wzrokiem z powodu do stolika, gdzie zaczęła pakować swoje rzeczy z zamiarem udania się do pielęgniarki. Kiedy się pakowała, spojrzał w dół na resztki rośliny oraz donicę, którą trzymał w swoich rękach. Dopiero teraz dostrzegł karteczkę z koślawym pismem „Irytek pozdrawia” co spowodowało ciche westchnięcie wydobywające się z ust Ślizgona. Doprawdy, nie potrafił zrozumieć sensu takich przedmiotów jak taka oto roślina, której funkcją powinna być obrona jakiegoś stworzenia czy przedmiotu od niepowołanych ludzi. Atakowanie uczniów było co najmniej nie na miejscu, jednak w jaki sposób można było pozbyć się poltergaista? Ostatecznie dyrektor zgadzał się na jego obecność w zamku, więc oddolna inicjatywa pod tytułem „Uwolnijmy się od Iryta” nie miała najmniejszego sensu. Dodatkowo, Amycus nie zamierzał przewodzić takiej kampanii, żyjąc swoim życiem i omijając szerokim krokiem tego ducha. Jego rozmyślania zostały przerwane przez panią Pince, która nie szczędziła im ani głosu ani spojrzenia, którego powstydzić mógłby się bazyliszek. Wysłuchał cierpliwie całej tyrandy, trzymając te nieszczęsną donicę z popiołem. Chyba tylko dzięki zręczności udało mu się przywołać plecak do siebie i schować różdżkę z powrotem na miejsce, oszczędzając sobie kolejnych komentarzy na temat niestosownego zachowania w Bibliotece. I chociaż Amycus nie ubolewał nad zakazem, jaki otrzymali – zdawał sobie sprawę z tego, że Krukonkę na pewno w jakiś sposób to uderzy. Drzwi za nimi zatrzasnęły i tak jak dziewczyna skuliła się przestraszona, tak Ślizgon zajął się doniczką – czyli podniósł ją na wysokość swoich oczu, aby doszukać się jakichś jeszcze detali. Wyłapał w ostatniej chwili spojrzenie Yumi, która wyminęła go i żwawym krokiem ruszyła w kierunku Skrzydła Szpitalnego. – Hej, czekaj. – Krzyknął za nią, niszcząc w tym momencie jej wizję samotnego spaceru do pielęgniarki. W kilku podłuższych krokach znalazł się przy Krukonce, prostując rękę z doniczką i ziemią, w której chwilę temu była dziwna roślina. – Nadepnęłaś na odcisk Irytowi? – Spytał, nie wskazując palcem na karteczkę. Była ona wystarczająco widoczna, aby mogła odczytać ją bez problemów.
Ostatnio zmieniony przez Amycus Carrow dnia Sro 11 Cze 2014, 21:23, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sro 11 Cze 2014, 21:19 | |
| Och, mógł darować sobie oszczędzanie jej tych widoków. Widziała jego prawdziwą twarz i już jej nie zaskoczy. Yumi wystraszyła się. Ana jest w nim zakochana! A on złamie jej serce swoim chłodem i obojętnością, gdy coś pójdzie nie po jego myśli. Irytacja pod adresem Amycusa dwukrotnie wzrosła. Delikatnie mówiąc, nie chciała go widzieć. Tym bardziej przebywać w jego towarzystwie, co skutecznie jej utrudniał doganiając ją. - Idź sobie. - warknęła pod nosem jeszcze zanim pokazał jej karteczkę z podpisem. Rzuciła nań okiem i wykrzywiła usta, przeklinając cicho na poltergeista i mrucząc coś na kształt "nie ma nic do roboty" itp. Wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Poczuła ulgę, że to duch stał za tym prezentem, a nie Derek. Złość na ducha trochę zmalała, lecz nie zniknęła. Co mu zrobiła, że wysyła jej upominki? Dzieje się w szkole coś, o czym nie wie? Mniejsza o większość, Yumi zatrzymała się i zmierzyła Amycusa zimnym wzrokiem. Najprawdopodobniej miał uszkodzony instynkt samozachowawczy bądź ubytek w logice i nie trzymał się od niej z daleka mimo, że kazała mu już niejednokrotnie. Musiała wykorzystać bardziej radykalne sposoby przemówienia mu do rozumu i po prostu to powiedzieć. Niby proste rozwiązanie, a trudne u Yumi. Nie lubiła mówić o tym, co czuje, czyli w tym przypadku wysokiej irytacji na ślizgona. - Której części zdania "odczep się, Carrow" nie rozumiesz?- zmrużyła źrenice w gniewie. Zapomniała na chwilę, że parę chwil temu jej pomógł. Była na niego zła. Pojawiał się wtedy, gdy tego nie chciała, drażnił ją pytaniami i samymi spojrzeniami, tym, że dotyka jej skóry wtedy, kiedy nie chce (czyli zawsze), za to, że Ana jest w nim zakochana i zostanie jej narzeczonym! Za aroganckie spojrzenie, obchodzenie się ze światem, że czuje się przy nim bezpiecznie, a wcale nie chce, za to, że jej pomaga... banalne powody, skumulowane. Straciła cierpliwość w niemej panice, gdy on i Ana się o tym dowiedzą. - Przestań pojawiać się kiedy tego nie chcę! Zostaw Anę w spokoju i nie patrz tak na mnie! Nie chcę cię widzieć, daj mi święty spokój. Teraz to zrozumiesz? Czy mam poprosić Irytka o napisanie tego na ścianie? Nie.Idź.Za.Mną.Carrow.- przy tych słowach wbijała mu palec wskazujący w klatkę piersiową, przeszywając go wzrokiem. Pomasowała obie skronie i zaciskała mocno powieki. Jej gardło było zdarte od uniesionego głosu. Nie była przyzwyczajona do krzyczenia i upominania. Uniosła obie dłonie przed siebie niczym w obronnym geście. Pokazywała Amycusowi, aby stał, nie ruszał się i nie podchodził. Jej ręce były granicą, której nie może przekroczyć. Nie chciała się z nim przyjaźnić ani utrzymywać kontaktu. Nie brała pod uwagę, że skoro to prawda, że są zaręczeni będą widywać sie jeszcze częściej. Yumi jęknęła i ukryła twarz w dłoniach. Nawet powtarzając to w myślach coś ją bolało. Potrząsnęła głową, chcąc pozbyć się tych wszystkich wizji listów i potencjalnej przyszłości. Odwróciła się od niego i niemal biegiem ruszyła ku schodom. Jak Merlina wielbi, tak potraktuje Amycusa zaklęciem jak tylko zlekceważy jej rozkaz. Jej ręce trzęsły się ze zdenerwowania tak samo jak serce waliło jak oszalałe. Pierwszy raz odkąd się znają powiedziała mu prosto w oczy, że nie chce go znać. Ale czy tak było? Potrąciła jakiegoś ucznia, nawet nie zwróciwszy nań uwagi. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sro 11 Cze 2014, 21:24 | |
| Krótki komentarz powinien odstraszyć każdego, tylko nie Amycusa Carrowa, który nie tylko nie zwolnił kroku, ale też wpatrywał się uporczywie w twarz dziewczyny. Kiedy się denerwowała i irytowała, nie należała do pięknych dziewczyn. Ten bliżej nieokreślony grymas nie przypadł mu do gustu, jednak nie był osobą, która mogłaby zwrócić jej na to choćby najmniejszą uwagę. Sięgnął spokojnie ponownie po różdżkę i machnął ciche Reducio, aby zmieść doniczkę w pył razem z resztą pozostałości po roślinie. Popiół niemalże od razu zaczął sypać się z jego ręki, dlatego strzepnął ją i wsunął różdżkę ponownie do kieszeni. Tym razem nie zauważył, że wystawała ona nieznacznie ze spodni. O wiele bardziej był zajęty obserwowaniem wybuchu Yumi, której cierpliwość ewidentnie się przelała. Odczekał cierpliwie aż skończy, nie pozwalając jej na to, aby odbiegła zbyt daleko. Po drodze dostrzegł karteczkę zapisaną starannym dość pismem, chociaż ewidentnie męską dłonią. Treść nie spodobała mu się, chociaż ujrzał tylko fragment: - Cytat :
- ... A wiesz kogo spotkasz w lipcu? Utalentowanego Fenrira. Tego samego, który poszatkował twoją mamusię…
Ruszył za nią dość gwałtownie, doganiając ją tuż za zakrętem, nie obdarzając nawet spojrzeniem potrąconego przez nią uczniaka. Wyprzedził ją, zagradzając swoją osobą przejście i położył dłonie na jej drobnych ramionach. Pchnął ją do tyłu, nie zdejmując rąk i zatrzymał się dopiero, kiedy uderzyła lekko plecami o ścianę. Pochylił się, krzyżując spojrzenie z ciemnymi oczyma ciskającymi gromy. - Za kilka dni rodzina Anastasii zostanie zaproszona do mojego domu i tam poproszę ją o rękę. Powinnaś dobrze wiedzieć, że w potężniejszych rodach istnieje coś takiego jak aranżowane małżeństwo. Nikt wówczas nie pyta nikogo o zdanie, a już z całą pewnością nie koleżankę dziewczyny. Uważasz mnie za zło, którego należy się wystrzegać za wszelką cenę. W stosunku do ciebie ani razu nie podniosłem ręki ani nie uczyniłem żadnej krzywdy. Gdyby nie ja, te pnącza mogłyby dojść do twojej szyi. Pogódź się z tym, że też uczę się w Hogwarcie przez jeszcze jeden rok. Potem będziesz miała utęsknioną swobodę i będziesz mogła zamknąć się na cały świat, przyjmując kolejne razy od Dereka. Tego chcesz? Tak ma wyglądać twoje życie? Sama nie dasz rady się z tego wyrwać. – Słowa Amycusa właściwie wyciekały spomiędzy warg, a rysy jego twarzy wyostrzyły się na tyle, że wyglądał bardziej drapieżnie. Zadziwiajace, ale jego oczy zdawały się być jeszcze ciemniejsze niż zazwyczaj, chociaż nie było w nich widać obojętności. Przeszywał wzrokiem, nakazując poniekąd Yumi zachować kontakt wzrokowy i próbował przemówić jej do rozsądku, czując wzrastający poziom gniewu w żyłach. Była taka głupia ta Krukoneczka. [zmiana tematu oboje -> korytarz na IV piętrze] |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Część główna biblioteki Czw 26 Cze 2014, 21:20 | |
| Henry przechodził korytarzem ze stosem ulotek w rękach i w torbie. Upiorni Wyjcy w Hogsmade! Nie mógł tego przegapić. Tak więc na prośbę Madame Rosmerty razem z Harley rozdawał wszystkim ulotki i przyklejał je gdzie się dało. Nie można przegapić takiego wydarzenia! Upiorne Wyjce pojawiały się w Hogsmade baardzo rzadko, a ich sława była potężna. Przykleił zwitek do ściany, uśmiechnął się do zdjęcia i pognał dalej przed siebie. UPIORNE WYJCE W HOGSMADE Uwaga ludzie! Frank Lemarchal, wokalista i lider zespołu Upiorni Wyjce, we wczorajszym wydaniu Czarownicy powiadomił swoich licznych fanów o nadchodzącym koncercie w Hogsmade. Odbędzie się on 10 lipca 1977 roku, niedaleko Wrzeszczącej Chaty. Mało tego! James Backerman, sławny gitarzysta zapowiedział, że do wygrania będą ekstra koszulki Upiornych Wyjców. Jest to główna nagroda przewidziana za najlepiej wykonany jego ulubiony utwór pt "This is the night". Koszule są unikalne, niedostępne w żadnym sklepie, tylko podczas koncertu w Hogsmade. Nie możecie tego przegapić! Koszt biletu wynosi tylko 40 galeonów, zaś miejsca VIP i w Loży Honorowej (tuż obok naszego zaproszonego Ministra Magii) 80 galeonów. Połowa środków zostanie przekazana na akcje charytatywne, które mają na celu pomoc osobom poszkodowanym przez działalność Śmierciożerców. Bilety można nabyć u wspaniałej Madame Rosmerty, która wyjątkowo zgodziła się prowadzić punkt sprzedaży od godziny 10:00 do 21:00 w "Trzech Miotłach" od poniedziałku do soboty. Za kupno pierwszych dziesięciu biletów, zobowiązała się podarować po jednym piwie kremowym, a więc nie zwlekajcie! Liczba biletów jest ograniczona! |
| | | Gość
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sob 17 Sty 2015, 18:56 | |
| Gdzie wszystkie drogi prowadzą? Do biblioteki oczywiście. Powrót do Hogwartu, w szczególności po takim okresie choroby (Shepard zdawał sobie sprawę, że miał mózgową groszopryszzkę, ale nic nie pamiętał z pobytu w świętym Mungu i jak to właściwie się stało, że musiał przerwać naukę w szkole) był dla niego męczący. Było tak wiele rzeczy, które musiał nadgonić! Tyle rzeczy, o których nie wiedział! Nagle poczuł się jak świeżak. W dodatku zasmucił go brak błyszczącej odznaki prefekta na piersi. Kiedy patrzył na swój bezrękawnik i nie widział tam nic oprócz naszywki z herbem Ravenclawu oraz imieniem i nazwiskiem, wzdychał ciężko. A jeszcze bardziej było mu szkoda quidditcha… Chociaż i tak musiał skupić się na poważniejszych rzeczach. Ktoś inny zajął jego miejsce, Shepard właściwie już nie był nikomu potrzebny. Smutne. Dryblas, bo Dante miał prawie dwa metry wzrostu, wszedł do biblioteki. Nie zmienił się aż nadto przez swoją chorobę. Nadal miał tą samą rozmierzwioną fryzurę, lekki zarost. Tylko, że w tych niebieskich oczach nie było już tej samej zadziorności, co kiedyś. Jego oczy stały się smutne, chociaż bardziej uważne niż kiedyś. Udał się w stronę swojego ulubionego stolika, tuż obok okna. Usiadł na krześle. Ściągnął torbę z ramienia, wyciągnął z niej parę podręczników z obrony przed czarną magią. Pamiętał również o pergaminie, kałamarzu oraz piórze. Wyprostował nogi, pokręcił parę razy głową. Wypracowanie… No tak, zalegał z tym wypracowaniem już ponad tydzień. Dostanie mu się mocno w „ciry” za to.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sob 17 Sty 2015, 19:07 | |
| Od jak dawna nie przemierzała tej części korytarza? Nie pamięta. Dla niej każdy korytarz wydaje się nowy, jeszcze przez nią nie uczęszczany... Rzadko zdarzało się, aby sobie przypomniała, co kryło się za jednym z nich i dokładnie na którym jest piętrze. Nieważne, że jest w tej szkole już od jakiegoś czasu. Nigdy nie zdoła zapamiętać ilości tych krętych korytarzy, tego, jak wiele posiadają zaułków, klas i innych przejść. Jej zmysł orientacji nigdy się nie przydawał... Bo po prostu go nie posiadała. Gubiła się w najprostszych kombinacjach... Nigdy jednak jej to nie przeszkadzało, zawsze w końcu mogła trafić na nowe to miejsca. Czuła się jak mały odkrywca. Zawsze była lekko nieobecna, a chodzenie i kręcenie się wokół własnej osi nigdy nie sprzyjało reputacji panienki Storstark. Ale kto by się tym przejmował? Na pewno nie ona. Bo w końcu czym jest zdanie większości? Nikt tak naprawdę jej nie zna, nikt nie wie, co siedzi pod burzą różowych włosów... Z szerokim uśmiechem na ustach pchnęła drzwi, które prowadzą(jak się okazało!) do biblioteki. W pierwszym momencie chciała wyjść... Bo to miejsce kojarzy jej się jedynie z Durmstrangiem... Jej starym życiem. Jednak zapach starych ksiąg nakazał jej zostać. Uwielbiała zapach starego pergaminu. Weszła do jednej alejki, chwyciła pierwszą lepszą księgę, potem drugą i trzecią. Kiedyś tak robiła... Nawet w domu. Wybierała po ciemku, a później czytała. I tak, trzymając trzy wielkie księgi w swoich wątłych rączkach, ruszyła w kierunku stolików. A kiedy książki prawie spadły na ziemię, zdążyła położyć je z hukiem na najbliższym stoliku. Usiadła i cicho westchnęła, wciąż z tym dziwnym uśmieszkiem. A kiedy podniosła wzrok, zauważyła jedynego chłopaka, który znajdował się w tym pomieszczeniu. Czy tylko jej się zdawało, że rzuciła książki na jego stolik i przysiadła się bez pytania? Gdzie twoje maniery... |
| | | Gość
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sob 17 Sty 2015, 19:19 | |
| Shepard nie zdołałby zignorować ogromnego „łubudu”, które było spowodowane zrzuceniem książek na jego stolik. Już miał napisać pierwsze słowo swojego wypracowanie i… piękny kleks pojawił się na jego pergaminie. Podniósł głowę powoli, aby spojrzeć na dziewczynę. Nie wyglądał na kogoś, kto by zaraz się za to złościł. - Cholerka. – Pokręcił głową niezadowolony i szybko wrzucił pióro do kałamarza. Wiedział, że i tak swojego pergaminu nie zdoła odratować, będzie musiał ten kawałek zwyczajnie obciąć. – Taki nowy pergamin nooo… - Pozostało jednak w nim coś z dawnego, jakże pozytywnego Sheparda. Nie potrafił się złościć, a w szczególności na dziewczyny o tak ciekawym kolorze włosów. - Potrzebujesz jakieś pomocy czy coś? – zapytał już po fakcie. Książki leżały bezpiecznie na stoliku, więc Dante niewiarygodnie spóźnił się z tym swoim niesieniem pomocy. Taki już z niego był koleś… Jeśli się czymś mocno zainteresował, to świata zewnętrznego nie widział dookoła. – Bo tak gruchnęły te książki, że myślałem, że tutaj jakiś zmasowany atak na Hogwart prowadzą. Zresztą… Może to powtórka z Sylwestra? Dopiero co nowy rok zawitał. – I w sumie dopiero co Dante powrócił do szkoły, bo rodzice w końcu wypuścili go z domu. Nie pytajcie, z tą całą chorobą były niezłe przeboje. Shepard nie chciał przechodzić tego jeszcze raz.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sob 17 Sty 2015, 19:32 | |
| Przez chwilę po prostu na niego patrzyła, jakby nie do końca zdawała sobie sprawę z tego co zrobiła. Ugh, nie żeby była opóźniona czy coś! Po prostu tak... Spojrzała na jego pergamin i lekko się skrzywiła. Cóż, nie chciała wywołać takiego zamieszania... Choć to raczej jej znak rozpoznawczy. Zawsze wszędzie wchodzi z hukiem, tak już miała. Jakby oprócz wyróżniającej się aparycji, miała na głowie koguta, który cały czas wyje. Bywa. Nigdy jej to nie przeszkadzało. -Przepraszam.-Powiedziała, posyłając chłopakowi pocieszający uśmiech. Zerknęła ponad książki i stolik na jego pergamin, aby sprawdzić straty. Genialnie Shay, patrz co zrobiłaś... Tak wytrąciłaś chłopaka z równowagi, że aż zniszczył spory kawałek pergaminu. A połączenie papieru z tuszem... Mhm. Każdy ma swoje zboczenia. -Zaoferuje Ci swój... Jak będę miała go przy sobie... I jak ponownie wpadnę na Ciebie gdzieś na korytarzu.-Uśmiechnęła się szerzej, przekrzywiając lekko głowę w bok. Jedyne co miała teraz do zaproponowania to pałka lukrecjowa... Zawsze miała przy sobie jakieś słodkości, kolejne, dziwne przyzwyczajenie. Zaśmiała się i pokręciła szybko głową. Owszem, spóźnił się z tą pomocą. A jego słowa po prostu wywołały u niej lekkie rozbawienie. -Jak widać, wszystko już tutaj leży.-Otworzyła pierwszą książkę jaką wybrała... -I szczerze nawet nie mam pojęcia, co to takiego jest.-Uniosła delikatnie brwi, jakby to co zobaczyła nie było warte jej uwagi. Zerknęła za to w jego księgi.-Nad czym pracujesz?-Spytała. No i gdzie znowu podziały się maniery? Słysząc zimny ton głos matki w głowie, mimowolnie się uśmiechnęła.-Shay jestem.-Wyciągnęła w jego kierunku dłoń. Po chwili oparła podbródek na dłoni. Zaśmiała się.-Powtórka z sylwestra? A co się działo?-Spytała, naprawdę zaciekawiona. Cóż... Powiedzmy, że Shay ostatnio przestała być imprezową dziewczynką. Choć duszą towarzystwa zawsze pozostanie, to rodziny jednak się nie wybiera.-I spokojnie, jeszcze zamachu nie planuje, ale kto wie co będzie za kilka lat.-Uśmiechnęła się do siebie... Jakby powiedziała coś nader zabawnego. Potrafiła być zołzą jeżeli coś ją wkurzy. Pozostanie w zamknięciu? Leczenie? Ciągła obserwacja nie tylko przez rodzinę? Kto jak nie Shay się zna na tym lepiej. Śmiało, zaskocz ją. |
| | | Gość
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sob 17 Sty 2015, 19:49 | |
| Dante machnął jedynie ręką, aby dziewczyna nie przejmowała się za bardzo tym jego pergaminem. Trudno, stało się. Nie powinna sobie zaprzątać tym głowy, naprawdę. On wcale się nie gniewał. Mało to razy ktoś go szturchnął i na jego pracy pojawiał się okropny kleks? Yenna wprost uwielbiała to robić… Właśnie, ciekawe gdzie się schowała ta mała Krukoneczka? - Nie przejmuj się tym, naprawdę. Nic wielkiego się nie stało. Kleks to kleks! – Zaśmiał się i raz dwa oberwał zniszczony kawałek pergaminu. Może był teraz przez to krótszy, ale Shepard raczej się tym nie przejmował. Zmiął w kulkę niepotrzebny kawałek papieru i wrzucił go do swojej torby, kiedy będzie opuszczał bibliotekę, wyrzuci go do śmieci. - Mało to razy uczniowskie prace były niszczone przez okropne kleksy? Swoją drogą… To byłby ciekawy temat na książkę – interpretacja kleksów. Ciekawe co ten nasz mówił. – Spojrzał z ukosa na swoją torbę, do której włożył uwalony kawalątek. Wyciągnął go znowu, wyprostował. – Ja tutaj widzę obiecującą znajomość, nie ma co. – Czyli jednak wcale nie zapomniał jak to być flirciarzem. Hoho! Szkoda tylko, że całkowicie improwizował, kiedy patrzył na tego kleksa. Na wróżbiarstwie zupełnie się nie znał. - Naprawdę? Wzięłaś pierwsze lepsze książki? – Uniósł się na krześle, aby móc przeczytać tytuły książek, które wybrała. Na razie nic mu nie mówiły. - Ja? A durne zadanie z obrony przed czarną magią. Jestem tydzień w dupę z tym. – Tak naprawdę… Shepard pisał wypracowanie, które miał oddać w styczniu. Psikus polegał na tym, że był już wrzesień i był już na siódmym roku. Niezłe zaćmienie pamięci, prawda? - Dante, miło mi. – Uścisnął delikatnie jej dłoń. W sumie to nigdy nie lubił, kiedy to dziewczyna podawała mu dłoń, ponieważ nie wiedział co miał z nią zrobić. Ująć? Uścisnąć? Złożyć na niej pocałunek? Tyle dylematów! - Biba, niezła. Naprawdę! Myślałem, że Wieżę Ravenclawu nam zaraz wysadzi, ale nie… Przychodzę sobie, a tutaj nadal jest. Wspaniałe wspomnienia. – Aż wrócił pamięcią do tamtych dni. Nie mógł się nie uśmiechnąć. - Zamach? Czyli jesteś wybuchową dziewczyną?
|
| | | Gość
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sob 17 Sty 2015, 20:08 | |
| Uśmiechnęła się. To dobrze, że się tym tak nie przejmował. Oj, ile ona to już razy słyszała jak ktoś niepotrzebnie wydzierał się o kartkę pergaminu. Cóż, jak się ma kij w tyłku to tak jest, że reaguje się zbyt agresywnie. Przecież to tylko papier, prawda? Kto w ogóle przejmuje się tymi rzeczami? No właśnie... Ona zapewne za pięć minut i tak zapomni, o co tak naprawdę poszło. -Nieważne. Należy się jakieś zadość uczynienie.-Uśmiechnęła się szeroko. Zaczęła przeszukiwać kieszeni spodni. A kiedy to znalazła, na jej twarzyczce pojawił się jeszcze większy uśmiech. Po chwili przed chłopakiem wylądowała pałeczka lukrecjowa. Miała jedynie nadzieję, że je lubił... Nie przyjmowała odmowy. A może coś jeszcze miała tam schowane? Kto wie. Zaśmiała się.-Ja nigdy nie zrobiłam kleksa! Wierz lub nie, ale nie zdarzyło mi się to. Ma się do tego rękę.-Powiedziała, poruszając lekko brwiami. Czy za słowami tej uroczej istoty kryło się coś jeszcze? Nieee, no coś ty. Zerknęła na kleksa i skrawek pergaminu, który wyjął. Uśmiechnęła się a po chwili sama przechwyciła papier i przyjrzała mu się. Lekka zmarszczka na czole, wydęte usta... Znak, że Shajka się nad czymś mocno zastanawia.-Niezłe oko. Ciekawe czy trafne.-Puściła w jego kierunku perskie oczko. -Ja tu widzę... Szczerze? Nic tu nie widzę. Kilka rączek i dwie główki. -Powiedziała. Zaśmiała się. -Zawsze tak robię... Robiłam.-Poprawiła się i zerknęła na kolejną książkę. Coś o zielarstwie... Ugh, nigdy nie lubiła paprać się w tej ziemi. Nie była w tym najlepsza. W jej przypadku żadna roślinka nie ma prawa wyjść z tego żywa. -Brzmi naprawdę interesująco, wiesz? Opowiedz mi o tym. -Ponownie się zaśmiała. I brzmiała tak, jakby naprawdę chciała posłuchać o jego pracy, no co, może naprawdę chciała. Wow, to nawet z nią nie jest aż tak źle. Nie musi od razu jej tam całować. Wystarczy lekki uścisk, na znak, że jednak nie brzydzi się kontaktu. Różni to ludzie chodzą po tej ziemi. Jedni całują, jedni ściskają a inni uciekają. -Była impreza i mnie nie było?!-Udała oburzoną, pokręciła głową. Taki stan rzeczy był nie na miejscu, naprawdę. Uwielbiała takie akcje, przynajmniej coś się działo. A na takich imprezach zwykle wyciekają całkiem ciekawe historie. Zaśmiała się.-Nie dowiesz się, póki sam nie doświadczysz tego na własnej skórze.-Pewna swoich słów, pokiwała kilka razy głową i uśmiechnęła się szeroko. Wiele rzeczy mówiono na jej temat, a która z nich jest tą prawdziwą? |
| | | Gość
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sob 17 Sty 2015, 20:25 | |
| Krukon uśmiechnął się dziwnie. - Zawsze możesz mi zadośćuczynić, dając się zaprosić na czekoladę, o ile niedługo będzie wyjście do Hogsmeade. – Takie wyjścia uwielbiał najbardziej. Przy okazji zawsze to była jakaś obietnica kolejnego spotkania, prawda? Również mogli się nieco lepiej poznać, bo co jak przy czym, ale przy czekoladzie zawsze otwierały się serduszka, nawet tym najbardziej zgorzkniałym osobom! - Naprawdę? Nigdy nie zdarzyło Ci się zrobić kleksa? – Spojrzał na nią z uniesioną jedną brwią do góry. Nie bardzo w to wierzył. – Mi się zdaje, że się zwyczajnie przechwalasz. Tak naprawdę zrobiłaś tysiąc kleksów i teraz chcesz tylko mi wmówić, że to nieprawda! Ja już Wasze, kobiece sztuczki znam, o! – Wytknął jej koniuszek języka. W jednej chwili zaczął rozmawiać z nią jak z przyjaciółką z dawnych lat. Taki był Dante, zawsze pozytywnie nastawiony do wszystkiego i wszystkich. Chyba nigdy nikt nie widział go smutnego… O ile nie był w samotności. - Nie masz wewnętrznego oka! – Zrobił dziwną minę, kiedy próbował udawać starą profesorkę od wróżbiarstwa. – Ty się światem doczesnym zajmuj, a nam wróżbitom pozostaw sprawy boskie! – Zabrał kartkę z kleksem i wrzucił ją do torby. A potem? Potem zerknął na Gryfonkę i roześmiał się jak głupi. - Czasami naprawdę mam fioła. Czasami. Dzisiaj jest chyba wyjątkowy dzień. – W końcu rozmawiał z dziewczyną o różowych włosach. Nie mógł do tego wszystkiego podchodzić na poważnie. - No wiesz? Serio? Chcesz, żebym Ci opowiadał o teorii zaklęcia Protego Totalum? To nudne jak flaki z olejem. Lepiej to testować w praktyce, a nie pisać durne eseje. – Których już nikt nie potrzebował, ale Dante o tym NIE pamiętał. Taki mały szczególik. - Jeszcze mnie zmasakrujesz i co wtedy będzie? Zmienię imię na Vergil i przefarbuję się na biało, abyś mnie nie poznała. Chyba jednak wolę nie poznawać tych złych stron ludzi… Chociaż imprezować z każdym bardzo chętnie.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Część główna biblioteki Sob 17 Sty 2015, 20:57 | |
| Zaśmiała się. -Dobry jesteś w te klocki. Ile dziewczyn już się na taką propozycję skusiło?-Uniosła delikatnie brwi i przyjrzała mu się. Oczywiście, że z nim pójdzie. Bo czemu by nie? Uwielbiała czekoladę, szczególnie na ciepło... A dodając do tego dobre towarzystwo? Nie ma niczego lepszego od tego! No dobra, może i znalazłoby się kilka innych rzeczy, ale mniejsza. Shay nie potrzebuje niczego aby jej serduszko się otworzyła. Była jak otwarta księga... Tylko niektórzy po prostu nie nauczyli się dobrze czytać. -Naprawdę! Wiedziałam, że nie uwierzysz.-Powiedziała, śmiejąc się pod nosem.-Moja mama to perfekcjonistka. Nauczyła mnie kilku sztuczek, które nie powiem, czasem się przydają. Może nawet Ci ją zdradzę... Kto wie.-Powiedziała, zaczesując niesforne włosy do tyłu.-Oh, taki spec od kobiet się znalazł? No proszę, podziel się swoją tajemną wiedzą ze mną.-Powiedziała i zmrużyła lekko oczy. Czy to było wyzwanie? Tak! Niech się tak Dante nie przechwala bo zaraz go złapie na tym. Była w tym dobra. Smucenie się w niczym człowiekowi nie pomaga. Nie przynosi żadnych efektów. Choć ludzie bardziej go akceptują, niż uśmiech. A dlaczego tak jest? Jej nie pytajcie. Nie miewa znajdować się w stanie nawet smutnym... Co innego kiedyś. Zaśmiała się widząc minę a raczej postawę jaką przybrał chłopak. Całkiem dobrze szło mu udawanie starej wróżbitki. -Nie śmiej się z niej! -Powiedziała głośno. -Wybrałam ten przedmiot jako przedmiot dodatkowy, więc lepiej uważaj. Bo jeszcze wezmę do do siebie.-Pokazała mu język.-Kiedyś Ci coś wywróżę i zobaczymy kto się będzie z kogo śmiał.-Pokiwała główką. Takie zachowanie nie przystoi damie, Shay. Ani takie zachowanie nie jest odpowiednim w takim miejscu... Ale od kiedy to ona przejmuje się zasadami? -To dobrze. Posiadanie fioła nie jest złe... A powiem Ci coś w tajemnicy.-Nachyliła się lekko nad stołem. Rozejrzała się, jakby zaraz miała powiedzieć coś super tajnego.-Tylko wariaci są coś warci.- Uśmiechnęła się szeroko i przegryzła lekko wargę. -Wybacz, ja wolę ten sposób nauki. Widzisz, moja różdżka służy jedynie do ozdoby.-Powiedziała.-Nie bawię się w pojedynki.-Uśmiechnęła się. Tak samo jak nie wchodziła na miotłę. Dziwne było z niej dziewczę. Uśmiechnęła się i oparła wygodnie o oparcie krzesła. Zrobiła ciekawą minę. Taką troszkę tajemniczą, jakby coś skrywała... Jakiś fakt... Wiedzieli o nim, jednak ona ani myśli aby go zdradzić. Czy próbowała być groźna? Może. -Kto wie, może już zaczęłam przechodzić do działania.-Powiedziała, lekko unosząc brwi. I ta niepewność. Czy różowa sobie jedynie żartuje, czy jednak mówi poważnie. Po chwili zaśmiała się.-Dobrze, w takim razie po masakrze pójdziemy na imprezę.-Zastukała palcami o blat stołu. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Część główna biblioteki | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |