IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Opuszczona klasa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Franz Krueger
Franz Krueger

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyPią 12 Gru 2014, 01:55

Wszedł do Szkoły Magii i Czarodziejstwa bez żadnych planów na najbliższą przyszłość, starając się nie myśleć o niczym innym, co nie miało miejsca "tu i teraz". Miał butelkę whiskey, paczkę papierosów i tylko to się liczyło. Kilka łyków może i nie uśmierzy bólu, ale jeszcze parę wychylonych szklanek pozwoli zapomnieć o problemach. Przynajmniej na tę jedną noc. Franz potrzebował w końcu odpoczynku, chwili wytchnienia przed tym, czego obawiał się najbardziej. Obawiał się zaś tego, że nie będzie potrafił wcielić w życie słów, które rzucił przed obliczem Drake'a. Że piękny uśmiech Jasmine zamknie mu usta, że on sam zatonie w jej czekoladowych oczach. Nic dziwnego, że tego dnia nie chciał zobaczyć swojej ukochanej. To by tylko pogorszyło sprawę. Miał ochotę się upić, trafić po omacku do łóżka. Jutro pomyśli, co dalej, wszystko jakoś się poukłada.
Dlatego też wędrował bez sensu po korytarzu na drugim piętrze, w zupełnie odwrotnym kierunku niż ten, który prowadził do ślizgońskiego dormitorium. Miał rozpięte co najmniej trzy, może cztery guziki pogniecionej już koszuli, a także rozwiane we wszystkie strony świata włosy, co nijak nie pasowało do jego zazwyczaj nienagannego wizerunku. Jedynie ręce w kieszeni nie budziły może takiego zaskoczenia, choć już wystająca z marynarki butelka whiskey niewątpliwie przyciągnęłaby wzrok Filcha, gdyby akurat woźny przechodził tym samym korytarzem. Na szczęście charłak postanowił w tym czasie inwigilować inne części Hogwartu. Chociaż, gdyby Krueger tylko wiedział kogo zamiast niego napotka na swej drodze, pewnie wolałby już pogadankę z tym przeklętym miłośnikiem kocurów, a przy okazji Dyrektorem szkoły.
Tuż przed oczami Ślizgona, nagle, wyrosła bowiem znajoma, niezwykle zgrabna sylwetka panny Vane. Chłopak nie zdążył jednak zboczyć z obranej przez siebie trasy. Jego luba złapała go za nadgarstek i wciągnęła go do jednej z opuszczonych sal. W innych okolicznościach niemiecki czarodziej pewnie skakałby z radości i wykorzystałby sposobność przebywania z Jasmine w tak ustronnym miejscu, ale nie dzisiaj. Tej nocy czuł się paskudnie, a co gorsza, nie wiedział, co ma zrobić. Z jednej strony odczuwał nieodparte pragnienie, by wpić się w usta dziewczęcia, z drugiej zaś wiedział, że wszelkie czułości przysporzyłyby obojgu tylko więcej cierpienia. Kochał ją, nawet jeżeli na początku obawiał się tego słowa. Jak mógł ją tak po prostu zostawić, nie mówiąc jej o tym, że robi to tylko z miłości, dla jej bezpieczeństwa? Westchnął ciężko, opierając się o ścianę i upijając kilka łyków whiskey. Słowa Jasmine dochodziły do niego piąte przez dziesiąte, nie wszystkie bowiem zdołały przebić się przez natłok jego pijackich przemyśleń. Musiał wziąć całą winę za to rozstanie na siebie, musiał udawać, że to wszystko nie ma sensu, podczas gdy to on nie potrafił sobie wyobrazić najbliższych miesięcy, kiedy będzie patrzył na nią na korytarzu, kiedy będzie wiedział, że nie może przesunąć palcami po jej delikatnej skórze. Nie mógł zdradzić jej prawdziwego powodu, dla którego zachowuje się tak bestialsko, raniąc jej uczucia. Wiedział przecież, że szłaby w zaparte i nie miałaby zamiaru go zostawić, narażając samą siebie na niepotrzebne niebezpieczeństwa.
- Świętuję pierwszy dzień, w którym znowu stałem się singlem. - mruknął cicho i niewyraźnie, bo słowa, które ułożył sobie w głowie nie chciały mu przejść przez gardło. Poza tym, był tak cholernie pijany, że i tak nie zabrzmiały one tak, jakby sobie tego wymarzył. Mało wiarygodnie, nazbyt emocjonalnie, bardziej przypominały bełkot, choć miały przecież być stanowczym stwierdzeniem pewnego faktu.
Siedemnastolatek upił kolejne dwa łyki i zachwiał się na nogach, niemalże upadając na podłogę. Jedynie ściana, o którą się opierał utrzymywała go jakimś cudem przy pionowej postawie. Krueger odłożył jednak whiskey na stojący obok stolik, trochę zbyt mocno, na szczęście nie na tyle, by butelka pękła. Jeszcze tego brakowało, by zmarnował prawie całe zero siedem szlachetnego trunku. No dobra, tak naprawdę nie było tam już nawet połowy bazowej zawartości butelki. Franz wychylił większość jeszcze w drodze do Hogwartu, a że nastrój mu nie sprzyjał, procenty szybko przedostały się do krwi, a potem do mózgu. Wystarczyło zresztą przypomnieć, że chociaż Ślizgon za kołnierz nie wylewał, dawno nikt nie widział go w tak koszmarnym stanie. Chłopak dał sobie jednak radę z tak trudną czynnością jak wyciągnięcie papierosów z kieszeni marynarki. Przyćmił fajkę, starając się nie patrzeć na pannę Vane, chociaż to akurat przychodziło mu raczej z łatwością. Oczy miał bowiem przymrużone na tyle, że wydawało się, iż przysypiał. Obraz zamazywał się za to coraz bardziej, a serce przestawało tak mocno rwać pierś, wołając o namiętny pocałunek. Duchowe i emocjonalne potrzeby organizmu ustępowały powoli miejsca tym przyziemnym, jaką chociażby była potrzeba odnalezienia jakiegoś wygodnego posłania, którego w opuszczonej sali, rzecz jasna, na próżno było szukać.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyNie 14 Gru 2014, 01:14

Widok, jaki sobą reprezentował Franz wołał o pomstę do nieba. Jasmine nigdy w całej swojej szkolnej karierze nie widziała go aż w takim, żałosnym stanie. Zawsze pił alkohol do upadłego, ale jednak zachowywał w tym klasę. Był arogancki, bezczelny i chamski, ale zawsze miał to w sobie pierwiastek zabawy i szampańskiego humoru. Teraz... wyraźnie coś go gryzło i gorzkie trunki miały zabić w nim to, co tak go męczyło. Nie umknęło to uwadze Jasmine. Wcale nie była zadowolona, że jej chłopak ma jakieś problemy, którymi się z nią nie dzieli. Przez myśl przeszło jej pytanie, czy z jego byłą - Vivienne - było dokładnie tak samo. Z jednej strony martwiła się o jego stan, z drugiej zaś była zła, że jednak wolał się do niego doprowadzić niż szukać pociechy u niej. Jas skrzyżowała ręce na piersi i wyczekująco patrzyła na Franza, domagając się wyjaśnień. Jej czekoladowe tęczówki przyglądały się się pomiętej koszuli, komentowały niemo rozpijaczony wzrok i rozpięte guziki...
W końcu jakieś słowa opuściły usta Kruegera. Jas uniosła jedną brew ku górze i nieco rozchyliła usta, zaskoczona. Po paru sekundach uśmiechnęła się jednak kpiąco, nieco rozbawiona nawet tym stwierdzeniem...
-Dobry żart, prawie się nabrałam... serio uważałeś, że z Tobą zerwę, bo się nawaliłeś? Pierwszy i nie ostatni raz jak mniemam. -skinęła głową, biorąc to wszystko za lekkie przewrażliwienie Franza, że ona źle na to zareaguje.
Franz Krueger
Franz Krueger

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyPon 15 Gru 2014, 23:09

Jasmine miała rację tylko w części. Niebo bowiem pewnie nie pomściłoby nijak zachowania Franza, a jedynie rzewnie zapłakało nad jego żałosnym stanem. Trzeba było w końcu przyznać, że niemiecki czarodziej wręcz perfekcyjnie zadbał o to, by dostarczyć do krwi przesadzoną dawkę alkoholu. Ledwie trzymał się na nogach i tylko fakt, że pijał whiskey niemal codziennie pozwolił mu na zachowanie trzeźwego umysłu, choć i ten powoli odmawiał posłuszeństwa, wołając cicho o wygodne miejsce do spania. Mózg czerpał ostatki sił, oszczędzając je w szczególności na funkcji utrzymywania postawy pionowej. Funkcję tę niemal w pełni przejęła stojąca na szczęście za plecami siedemnastolatka ściana. Tym razem można było więc powiedzieć, że Krueger o klasie zapomniał, a raczej klasę tę wyplenił z niego skutecznie wlewany ostatnimi godzinami do organizmu alkohol. I wbrew pozorom, stan Franza nie wskazywał na żaden pierwiastek zabawy czy szampańskiego humoru, choć zachowanie chłopaka najwyraźniej właśnie w ten sposób zostało odczytane przez jego ukochaną. Niemiecki czarodziej pokręcił tylko głową ze zrezygnowaniem. Gdzieś brzęczały mu w uszach jeszcze słowa Drake'a, zmuszały go też do tego, by definitywnie zakończyć łączącą go z Jasmine relację. Z drugiej zaś alkohol nie dopuszczał żadnych bardziej sensownych słów niż te, które zostały już wygłoszone. Wydawało się więc, że sprawa, którą Krueger pragnął tak prędko zamknąć, korzystając z uzyskanej od losu sposobności, pozostawała dzisiaj poza zakresem jego możliwości. Panna Vane i tak nie wierzyła w żadne, wypowiedziane przez niego zdanie, a wszelkie próby zamknięcia przez niego pewnego rozdziału w swoim życiu traktowała raczej jako pijacki żart. Właściwie jej reakcja, jej pewność siebie jeszcze bardziej denerwowały Franza z racji tego, iż uświadamiały go w przekonaniu, że nie tak łatwo będzie zerwać z największą kokietką ze Slytherinu. Wszystko, wszystko poza zapewnieniem rzuconym przed obliczem jej ojca, ciągnęło do niej siedemnastolatka, kazało zapomnieć o bohaterskiej postawie i o chęci ochrony. Cały czas przecież na pierwszy plan wysuwały się pragnienia, niezaspokojone żądze. Jej delikatna skóra, drżąca pod dotykiem jego dłoni.
Ta dziwna atmosfera panująca w pomieszczeniu w połączeniu z upojeniem alkoholowym Franza stwarzała pewne niebezpieczeństwo niezastosowania się do wcześniej wypowiedzianych słów. Krueger odepchnął się dłonią od ściany, podchodząc chwiejnym krokiem do swojej lubej, by zaraz ponownie oprzeć się rękoma o mur i zamknąć tym samym czarnowłosej uczennicy drogę ucieczki. Jej usta takie nęcące, kusiły, niczym zakazany owoc. Ale zakazanego owocu nie należało przecież nawet tykać; rzekł do niego ostatni wyraźny przejaw świadomości.
- Nie żartuję. - mruknął, brnąc bez sensu w obranym wcześniej kierunku. I trudno powiedzieć, czy to nadal alkohol, czy może tym razem ciężar odpowiedzialności, kazał mu dopiąć swego. Tylko po co? Ludzie pijani mieli tendencję do myślenia, że w tym stanie uda im się dokonać wszystkiego, a niestety, whiskey daleko było od Felix Felicis i niemiecki czarodziej, gdyby nie zaburzenia analitycznego myślenia, powinien już sobie dawno zdać z tego sprawę.
- Nie. To ja z Tobą zrywam. Pierwszy i ostatni raz. - dodał po chwili, już o wiele mniej zrozumiale ze względu na to, że posilił się na dłuższą wypowiedź, która zdecydowanie kłóciła się z władającymi nad nimi procentami. Te bowiem niezwykle utrudniały wypowiedzenie słów w ich rzeczywistym brzmieniu. Mimo jednak wszelkich trudności, komentarz Franza po chwili zastanowienia dało się skleić w kompletną i zrozumiałą całość, a te części, które okazały się największym bełkotem niejako można było odczytać z kontekstu.
Chłopak, nie myśląc świadomie, był niejako dumny z tego, że powiedział to, co miał powiedzieć. Stwierdził, że odbębnił to, co winno być odbębnione, toteż powtórzył manewr z lekkim odepchnięciem się od ściany. Przesunął jednak ręką zbyt mocno i zamiast nadania swemu ciału jakiejś siły napędowej, znów wprawił je w niekontrolowany pląs prowadzący do jakże trudnej walki z grawitacją. Równowaga ponownie została jednak przez niego utrzymana, a Ślizgon przetoczył się jakoś po korytarzu, opierając się niekiedy o ściany czy rzeźby, dostając się ostatecznie do pokoju wspólnego Slytherinu. Cud w ogóle, że wystarczająco zrozumiale wypowiedział hasło. Wreszcie padł jednak na łóżko, nie zakrywając się nawet kołdrą. Na sen nie musiał długo czekać. Ten przyszedł bardzo szybko, wraz z towarzyszącym już od samego rana bólem głowy przypominającym o tym, że alkohol należy rozważniej dawkować. A także i przemyśleniami na temat ostatniego wieczora. Franz pamiętał bowiem, o dziwo, wszystko i przez to czuł się jak totalny idiota. Te wszystkie słowa, które powiedział wczoraj Jasmine, a które wówczas wydawały mu się odpowiednie, nagle traciły sens. Najgorszy sposób na zerwanie, jaki mógłby sobie wyobrazić. Westchnął więc tylko ciężko, zamykając oczy, by zaznać jeszcze paru godzin snu. Miał w głębokim poważaniu zajęcia odbywające się tego dnia. Zresztą wolał chyba dać do zrozumienia pannie Vane, że może i nie dobrał adekwatnych słów w opuszczonej klasie, jednak ich cel zgodny był z jego rzeczywistą wolą.

zt.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptySro 17 Gru 2014, 18:22

Wcześniej tylko raz Jasmine miałą okazję widzieć tak upitego Franza. To było całkiem niedawno, raptem parę tygodni wstecz. Pod koniec wakacji, gdy wybrali się nad jezioro i natrafili na oprychów spod ciemnej gwiazdy. W bohaterskim przypływie odwagi i poświęcenia rzucił się, aby obronić Jasmine swoim ciałem. Cały cios trafił wyłącznie w niego, czego nieomal nie przepłacił życiem. Tylko dzięki natychmiastowej pomocy udało się go odratować, lecz ten, zaraz na drugi dzień spił się niesamowicie z racji osłabienia. Wtedy to po raz pierwszy powiedział Jas, jak bardzo ją kocha. Udowodnił to w czynach i słowach. Od tamtej pory Jasmine nie bała się już ani trochę, że go straci. Wierzyła, że będzie zawsze jej. Aż po kres jej lub jego dni. Miałą tę pewność. Widząc napitego Franza nie straciła jej ani na chwilę, nawet była lekko rozbawiona jego stanem. Lecz jego słowa wydawały się być nożami, wbijanymi po samą rękojeść do serca. Kruchego, zranionego już nie raz serduszka. Jas zszedł uśmiech z ust, gdy musiała się mocno oprzeć o ścianę plecami. Odór alkoholu uderzył w jej nozdrza tak silnie, że aż zaparło jej dech. Spojrzała z zaskoczeniem na oczy Franza. Nigdy nie były tak poważne jak teraz. Tak nieznoszące sprzeciwu.
-Ale... dlaczego? Co zrobiłam nie tak? -zapytała, chociaż ta wieść nie dochodziła jeszcze do jej świadomości. Jak to? Każde zerwanie ma swój powód!
Nie odsunęła się od ściany, nawet gdy Franz już zrobił parę chwiejnych kroków do tyłu. Patrzyła na niego, ale w jej wnętrzu panowała czarna rozpacz.
-Chcę chociaż znać powód! -głośny jęk wyrwał się z jej ust, domagając się prawdy. Kobieca duma kazała jej zostać, nie błagać o to, by zmienił zdanie, ale serce rwało się do niego.. Kąciki oczu zaszczypały niemiłosiernie, ale Jas nie poszła za nim. Nie pamiętała, ile stała tak w tej sali. Godzinę? Może dwie. Wróciła jakimś cudem do dormitorium, gdy jeszcze było ciemno. Chciała tylko swojego łóżka, by zasnąć i rano zapytać Kruegera, co to odwalił za scenkę. Nie dane jednak było jej zaznać spokoju... nie, po liście, który znalazła w sypialni.

Z tematu.
Cú Chulainn O'Connor
Cú Chulainn O'Connor

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyPon 05 Sty 2015, 04:54

O'Connor bywał w opuszczonej sali sporadycznie przez te wszystkie lata i zazwyczaj nie wynikało to z przemyślanych działań. Kiedy się komuś podpadło lub zafundowało kawał z najwyższej półki to ta stara graciarnia nigdy nie odmówiła pomocy, zupełnie jakby była drugim Pokojem Życzeń. Przestronne wnętrze nikomu nie było potrzebne do szczęścia, podobnie rzecz się miała z nieskazitelną czystością. Kurz nie zabijał, a cała masa przypadkowych, często niesprawnych przedmiotów tylko ułatwiała ewentualne ukrywanie się. Pomijając to przydatne każdemu Huncwotowi zastosowanie, opuszczona klasa mogła być również oazą spokoju, gdy wieża astronomiczna wydawała się być zbyt odległym celem wędrówki. Cisza i spokój, w końcu nie każdemu chciało się gadać z popiersiem goblina - o ile ktokolwiek wiedział, że właśnie to ma uczynić.
Zbierając te wszystkie informacje Irlandczyk postanowił, że właśnie ten punkt na mapie zamku będzie najlepszym miejscem na pierwsze spotkanie z Rosierem. Nigdy wcześniej nie rozważał czarnej magii, a już na pewno nie pod takim kątem, dlatego też nie potrafił znaleźć lepszej opcji. Wolał nie zapuszczać się poza mury Hogwartu, gdzie istniało zbyt duże prawdopodobieństwo wykrycia lub natrafienia na kogoś, kogo się nie chciało widzieć. Małymi krokami do celu, najwyżej następnym razem obmyślą lepszy plan. Obaj mieli ku temu powód, skoro Aristos kroczyła dumnie korytarzami z błyszczącą odznaką prefekta na piersi.
Przybył na miejsce kwadrans przed czasem. Nie lubił kazać na siebie czekać, jeżeli już umawiał się na konkretna godzinę. Owszem, zdarzało mu się nie grzeszyć punktualnością na zajęciach czy nawet w kwestii pociągu, ale szacunek dla czyjegoś czasu to podstawa. Starł dłonią kurz z jednego z blatów starych ławek, po czym usiadł na nim, obracając w placach różdżkę. W pierwszym odruchu zaczął przypominać sobie wszystkie wydarzenia, które doprowadziły go do tego miejsca i do tej kuriozalnej na pierwszy rzut oka sytuacji. Wzajemna niechęć między nim a Evanem nigdy nie stanowiła tajemnicy, szczególnie, gdy między nimi pojawiła się Lacroix. Paradoksalnie właśnie ona doprowadziła do aktualnego położenia obu stron, kto by pomyślał. Szybko odrzucił zbliżający się ciąg obrazów, który nie przyniósłby nic pożytecznego poza rozgoryczeniem i żalem. Nie, nie czas ani miejsce na sentymenty, które nikomu nie przyniosą pożytku. Zamiast tego wpatrywał się w niepozorny kawałek drewna, który miał stać się o wiele ciekawszym narzędziem niż do tej pory. Czy był na to gotowy? Sądził, że tak, jednakże ostateczna odpowiedź nadejdzie dopiero po czasie. Jedno było pewne, nie zamierzał się cofać, choćby Rosier testował na nim samego Cruciatusa. Echo poruszonej przez Aristos struny będzie rozbrzmiewać przez lata i Cú zadba o to, by dźwięk ten narastał w miarę upływu czasu. Nic już nie będzie takie samo.
Co chwilę zerkał w kierunku drzwi, zakładając się z samym sobą czy Ślizgon przekroczy próg o ustalonym czasie. Mimo wszystko wolał mieć dobre mniemanie chociażby o jego przyzwoitości, więc czekał cierpliwie, spychając wszelkie wątpliwości na najdalszy z możliwych planów. Zamiast nich kiełkowała ekscytacja, tworząca w głowie Gryfona możliwe scenariusze spotkania. Złych nie brała nawet pod uwagę.

on się może przed Crucio nie cofnie, ale nie wiem co na to Aristos ;>
Evan Rosier
Evan Rosier

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyNie 11 Sty 2015, 01:57

STOP.

Musiał przyznać, że ostatnią rzeczą, której spodziewał się w tym czasie, wliczając w to interwencję Brygady Uderzeniowej w jego własnym domu i Hiszpańską Inkwizycję, była sowa z listem od O’Connora, szczególnie że był to list nie byle jakiej treści. Do tej pory obaj ignorowali się przecież z niemałym sukcesem, hołdując wzajemnej niechęci, a wspomnienia minionego miesiąca, przypieczętowanego wydarzeniami szkolnego obozu, tylko tę niechęć pogłębiły, sprawiając, że Irlandczyk jawił mu się jako człowiek słaby i marny, niewarty złamanego knuta, najlichszego płaszcza. Jakie więc było jego zaskoczenie, gdy nieznana mu wcześniej sowa jarzębata przyniosła zwitek z prośbą, ba, żądaniem (to akurat nieco go rozbawiło) podzielenia się zdobywanymi przez lata umiejętnościami z zakresu czarnej magii, tej najbardziej tajemnej i niezbadanej, najbardziej hermetycznej z nauk czarodziejskich. I najpewniej pominąłby je milczeniem, cieniem uśmiechu, pojedynczym zmarszczeniem brwi, gdyby nie obietnica utargu, najzwyklejsza ciekawość i jakaś pokrętna chęć zagrania na nosie zarówno O’Connorowi, jak i Aristos. Przystał więc, niedosłownie, nie od razu i nie na  pewno, nic nie zmieniało jednak faktu, że ostrożnie, zważając na patrole aurorów i nauczycieli uruchomione po pojawieniu się na niebie Mrocznego Znaku, przemierzał właśnie wzdłuż ściany korytarz drugiego piętra, szukając posągu goblina przy cichym odgłosie własnych kroków.
Na miejscu zjawił się nieco po czasie, odbywszy przedtem krótką wymianę zdań ze statuą przed wejściem i dokładnie zapieczętowawszy drzwi zaklęciem. Nie, nie bywał niepunktualny. Tak, musiał zaznaczyć, kto dyktuje tu warunki i pozwolić mu poczuć przez chwilę dreszcz niepewności poparty rodzącym się w głowie pytaniem: czy przyjdzie? Znalazłszy się wewnątrz zagraconego pomieszczenia, które odwiedzał od czasu do czasu, gdy był jeszcze nieco młodszy, od razu dobył różdżki, obracając ją w palcach powoli, w czujnym napięciu mięśni człowieka przyzwyczajonego do tego, by niezależnie od sytuacji pozostawać w gotowości do użycia magii. Odnalazł w półmroku Irlandczyka i przez chwilę mierzył go spojrzeniem, jednak zamiast słowa powitania spomiędzy jego warg wypłynęło zaklęcie, nie jedno, a dwa, następujące po sobie: ciche, gardłowe homenum revelio i twardsze, głośniejsze muffliato, zasłyszane niegdyś w dormitorium od młodego Snape’a. Przeszedł wzdłuż rzędu ustawionych na sobie piramidalnie krzeseł przy cichych uderzeniach twardej podeszwy, uważnie zbadał wzrokiem chaotyczne wnętrze, a potem powrócił spojrzeniem do O’Connora, wreszcie przystając i opierając się o jedną z zakurzonych ławek.
Pelgolau — mruknął, strzepnąwszy krótko różdżką, a pod sufitem zawisła niewielka kula pulsującego światła, pozwalająca bez większych trudności patrzeć sobie w oczy. — A więc, O’Connor, skoro możemy rozmawiać już swobodnie, czego     chcesz? — Sięgnął do kieszeni i wydobył stamtąd paczkę papierosów marki Ogniomiot, zatykając jednego z nich między zęby. Bo nie miał wątpliwości, że musiał chcieć czegoś konkretnego, a pragnienie zgłębienia wiedzy czarnomagicznej nie wzięło się znikąd, niczym nieumotywowane. Z listów wynikało niewiele, niebezpiecznie było zresztą ujawniać w nich zbyt dużo, ale skoro znaleźli już sobie ten intymny kącik i mieli dojść do, dobre sobie, porozumienia, należało ustalić kilka istotnych spraw. — Na przyszłość… niech będzie ci wiadomym, że to ja ustalam warunki, miejsce i godzinę  spotkań. Czarna magia to nie obalanie butelek Ognistej, by wystarczyło zamknąć się za drzwiami jednej z sal i liczyć, że nie dostanie się szlabanu u starego charłaka.


Ostatnio zmieniony przez Evan Rosier dnia Sob 17 Sty 2015, 20:07, w całości zmieniany 2 razy
Cú Chulainn O'Connor
Cú Chulainn O'Connor

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyPon 12 Sty 2015, 20:17

Kiedy Rosier postanowił się spóźnić z premedytacją O'Connor nie odczuł strachu czy niepewności. Jedynym, co powoli zaczęło się w nim tlić była frustracja spowodowana ewentualną ignorancją Ślizgona, ale nic poza tym. Brał pod uwagę jego przybycie po czasie, nawet postanowił przygotować się psychicznie na rezerwę trzydziestu minut, by uniknąć niepotrzebnej złości, gdy wybije pierwsza minuta po ustalonej godzinie. Ustalonej - powiedzmy, w końcu nie dostał odpowiedzi na ostatnią sowę, więc głupotą byłoby postawić wszystko na jedną kartę. Ich relacje nigdy nawet nie otarły się o względną sympatię, a Irlandczyk nie był głupi. Porywczy, czasem niepoprawnie optymistyczny, ale nie głupi.
Najwyraźniej Evan postanowił skorzystać z przywileju kwadransa studenckiego, gdyż właśnie po takim czasie od godziny zero Cú usłyszał kroki dobiegające od strony wejścia. Obrócił głowę, chcąc od samego początku mieć Ślizgona na oku. Musiał mu zaufać w pewnym minimalnym stopniu, jeżeli ten miał udzielać mu korepetycji, ale to wcale nie oznaczało, że rozluźni się w jego towarzystwie. Pomijając fakt, że sama aura Rosiera nie zachęcała do zawiązywania przyjaźni. Gryfon był z natury raczej pogodnym chłopakiem, otwartym i z poczuciem humoru, więc nigdy nie rozumiał co Aristos widziała w tej bryle lodu patrzącej na wszystkich z góry już na "dzień dobry". Nie jemu było to oceniać, szczególnie nie w tej chwili, więc odsunął nieprzyjemne myśli na najdalszy z planów, skupiając się na tym, co tu i teraz.
Słowa, które padły ze strony Evana nie zaskoczyły O'Connora, a wręcz przeciwnie. Miał najszczerszą ochotę przewrócić oczami, mimo to powstrzymał się. Niestety, nie znajdował się w pozycji umożliwiającej mu swobodne manifestowanie niezadowolenia, tudzież znudzenia. Od początku wiedział z jakim typem człowieka przyjdzie mu obcować, więc pozostało zacisnąć zęby i przypomnieć sobie co doprowadziło go do tego punku.
- Jak podejrzewam domyśliłeś się, że z czarną magią miałem niewiele wspólnego, dlatego też następnym razem z chęcią dowiem się od osoby doświadczonej o miejscach odpowiednich do tego typu praktyk. - odparł z przekąsem, co starał się ukryć, jednakże nie udało mu się to w stu procentach. - Wierz lub nie, ale mnie również zależy na jak najlepszej organizacji tych spotkań.
Stał wyprostowany, bez cienia niepewności czy strachu maslujących się na twarzy. Nigdy nie bał się Rosiera, mógł go ewentualnie drażnić w mniejszym lub większym stopniu. Był mu tylko potrzebny jako przewodnik w zamian za określoną walutę. Układ jak każdy inny, na który obie strony przystały, a Irlandczyk był na tyle zdeterminowany, że ciężko będzie wyprowadzić go z równowagi.
- Chcę byś nauczył mnie czarnej magii, jak już napisałem w liście - od podstaw i konsekwentnie. Nie obchodzą mnie twoje metody, o ile tylko będą skuteczne. W zamian mogę dostarczać ci informacje o Vincencie. Bycie przyjacielem Porunn ma wiele zalet i to jedna z nich. - odpowiedział swobodnie, mimo powagi malującej się na twarzy. Wbrew wszelkim ewentualnym pozorom traktował tę sytuację śmiertelnie poważnie, więc nawet nie zamierzał się odgryzać za uwagę o Ognistej. Nie czas i nie miejsce. Szpiegowanie wśród własnych przyjaciół nie było chwalebne i Cú wolałby tego nie robić, ale tonący brzytwy się chwyta. Niestety, bardziej zależy mu na zdobyciu umiejętności czarnomagicznych niż na byciu fair w stosunku do Fimmelówny, szczególnie jeśli okaże się, że Pride całkowicie przeciągnął ją na swoją stronę.
- Dotrzymuję danego słowa i tego też będę oczekiwał od ciebie, jakkolwiek naiwne by się to zdawało.
Evan Rosier
Evan Rosier

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyWto 24 Mar 2015, 01:59

[Wybacz, że tyle to trwało.]

Wsunął wolną dłoń do kieszeni spodni, wlepił czujne spojrzenie w postać niższego nieco O’Connora i spokojnie popalał papierosa, obracając między palcami wysłużoną różdżkę z czarnego drewna, o którą dbał bardziej niż o niejedną żywą istotę. Różdżka była narzędziem, które mógł nagiąć do swej woli, ale nawet on nie był wystarczająco nierozsądny w swej zuchwałości, by uważać, że była narzędziem i niczym więcej. W przeciwieństwie do wielu znanych czarodziejów Rosier nigdy nie ozdobił jej inskrypcjami, nie dokupił bogato zdobionej rączki, nie przechowywał w specjalnej, inkrustowanej pochwie, traktował ją bowiem zawsze jako dokładnie to, czym była – posłuszny instrument w jego ręku, przedmiot, który niezależnie od dnia miał mu służyć pokornie, niezawodnie i z precyzją. Wiedział jednak, że różdżka miała swój  charakter, że w nieodpowiedniej dłoni mogłaby nabrać cech kapryśności, że niepewny czarodziej o słabej woli mógłby uczynić ją kierującym, a nie kierowanym i oddać się pod rządy zachcianki. Wiedział o tym i tę wiedzę wykorzystywał. A nade wszystko    przywykł do niej, do sposobu, w jaki przedłużana, wyżłobiona rączka pewnie leżała w ręce, do przepływu mocy rozgrzewającego ciemne drewno, do podłużnej rysy, na której opierał palec wskazujący, gdy unosił ją, by wykonać zaklęcie. I oczywiście, że mógłby czarować i walczyć czymkolwiek innym, że był przekonany, że nagiąłby do swej   woli nawet najbardziej oporną różdżkę, toporną w czarnej magii i nienawykłą, aby krzywdzić, była jednak pewna więź pomiędzy tym czarodziejem i tym narzędziem, wypracowana latami, na której korzystali oboje.
Strzepnął popiół i uniósł lekko brwi, wysłuchując Irlandczyka cierpliwie i raczej beznamiętnie, nie okazując swych uczuć równie otwarcie jak on i nie dając się nijak sprowokować nutą przekąsu słyszalną tu i ówdzie w ważonych na siłę słowach.  Dogasił papierosa na jednej z ławek, co spowodowało, że, zaczarowana najwyraźniej i dlatego też nieużywana, wierzgnęła lekko rzeźbioną nogą, a potem powoli przesunął  palcami po odhodowanym zaroście, wpatrując się w Gryfona uważnie, przenikliwie i z jakimś spokojnym zaciekawieniem jak na zabawny okaz pociesznego dziwactwa w   gabinecie osobliwości.
— Pomijając intuicyjne przeczucie osoby rozsądnej i uzbrojonej w rodzaj instynktu samozachowawczego — mruknął z wolna, nie potrafiąc odmówić sobie komentarza — szkoła obłożona jest dziesiątkami silnych zaklęć obronnych i przesycona  białą magią. Praktykowanie sztuk czarnomagicznych w jej murach nie jest niemożliwe,       ba, zamek ma przecież i czarne karty w swej historii oraz wiele niechlubnych tajemnic, jednakże nieco utrudnione. Można wyczuć jakiś opór i niechęć budynku, łatwe do przełamania, ale wyczuwalne.
Wytłumaczył to wszystko z cierpliwością, jaką ma się do niepojętnego dziecka, na moment w zamyśleniu przenosząc wzrok na mury Hogwartu. Przez kilka  sekund ignorował wyprężonego jak struna O’Connora, który spodziewał się chyba, że za chwilę otrzyma znienacka ostrzegawczego cruciatusa popartego okrzykiem STAŁA CZUJNOŚĆ, nie trwało to jednak długo. Swoją drogą, przy jego wymuszonym układem zaufaniu i niemal całkowitej pewności, że nie wspomina o tych spotkaniach nikomu, wyprowadzenie go do Zakazanego Lasu i wymazanie z listy uczniów Hogwartu jak tamtej małej szlamy nie byłoby szczególną trudnością. Cóż, nie przyszedł tu jednak dla przyjemności, chyba że dla tej drobnej, satysfakcjonującej, jaką byłoby miotnięcie w niego jakimś paskudnym zaklęciem, lecz żeby rozeznać się w sytuacji i zważyć korzystność proponowanej przezeń ceny. Uśmiechnął się chłodno i nieco nieprzyjemnie, słysząc jego odpowiedź, a potem pokręcił głową.
— Wiem, że chcesz, abym uczył cię czarnej magii, O’Connor, ale teraz bez pierdolenia i do rzeczy: po co ci ona? Muszę wiedzieć, że nie wykorzystasz mojej uprzejmości przeciwko mnie, że to nie rodzaj jakiegoś śmiesznego podstępu. Byłbym naiwny wierząc po prostu w twoje gryfońskie słowo, skoro okazuje się, że gotów jesteś szpiegować przyjaciół, by osiągnąć swoje cele. — Wykrzywił usta w krótkim uśmiechu, wytykając mu obrazę lojalności, jednej ze sztandarowych cech Domu Lwa. — I cóż to za informacje o Mattiasie? Potrzebuję czegoś na zachętę, by wiedzieć, że są cokolwiek        warte.
Zamilkł na krótki moment i wyprostował się, odrywając się od blatu ławki, by wykonać kilka kroków w jego stronę.
— Różdżka — mruknął, a dostrzegłszy jego spojrzenie, dodał: — Pokaż mi ją. Jaki ma rdzeń? W sztuce czarnomagicznej nic nie jest bez znaczenia i z góry uprzedzam cię, byś nie oczekiwał nie wiedzieć jakich wyników. Nie każdy jest w stanie osiągnąć w niej biegłość, niektórzy gubić się będą przy podstawach, mając serca zbyt czyste, słabe i lękliwe.

[sesja zamrożona]
Feliks Konieczny
Feliks Konieczny

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyWto 26 Cze 2018, 21:24

Chyba o czymś ważnym zapomniałem.
Ta myśl pojawiła się nagle w głowie Feliksa nagle i niespodziewanie. Pokręciła się po niej przez chwilę, zajrzała do różnych przegródek, powtórzyła się, w pewnym momencie nawet krzyknęła przeciągliwie, a kiedy żadna z szarych felkowych komórek, nie postanowiła nic sobie z tego zrobić, umarła w samotności, skazana na wieczne zapomnienie. Lekcja Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, mimo posiadania w swojej nazwie słowa stworzenie, nie miała nic wspólnego z muzyką i o ile samą ideę zapoznawania się z nowymi, większymi wersjami pana Szopena uważał za warta uwagi i całkiem interesującą, o tyle dzisiaj nie miał na nią ochoty, zbytnio zajęty rzeczami ważnymi.  
Jeszcze raz przesuwa palcami po metalowych strunach, wydobywając z nich dźwięki pewne i czyste. To ten typ dźwięków, które gdyby były ludźmi należałyby do tych super popularnych, najładniejszych, może nie najmądrzejszych, ale przecież nie tylko to się w życiu liczy, istotna była też muzyka.
Prawy kącik ust lekko drga mu do góry, kiedy delektuje się idealnie zagraną melodią, oczy na chwilę łagodnieją, a cały świat zdaje się na kilka sekund piękniejszy. Uwielbia te chwile, kiedy wszystko idzie jak trzeba, kiedy dźwięki układają się w idealnym ciągu, tworząc razem małe dzieło sztuki.
Niechętnie odkłada na bok gitarę, sięgając szybko po rozłożony przed sobą zeszyt w pięciolinię. Na moment mruży oczy, przypominając sobie kolejność dźwięków, po czym szybkim niechlujnym pismem rysuje kółka na cienkich liniach. Kiedy skończy wyśle to jedną ze szkolnych sów do Finna, żeby ten przejrzał nową melodię i dodał do niej te swoje dziwne cuda wianki.
W tych idealnych warunkach przyrody, nie przygotowany na żadne niespodziewanki, odkryty jak dziecko czeka na swoją zgubę, której się jeszcze nie spodziewa. Żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały, że w jego stronę nadpływa ślizgoński huragan z problemami sercowymi. Gdyby przewidział, że tak to się skończy, pewnie już pięć minut temu spakował się i z krzykiem uciekł do krukońskiej wieży.
Barty Crouch Jr.
Barty Crouch Jr.

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyPią 06 Lip 2018, 01:59

Jednym z ulubionych miejsc młodego Croucha była biblioteka, która to mieściła się na czwartym piętrze. Spokój i nieustanny dźwięk przerzucanych kartek był balsamem dla uszu Bartiego. Jego myśli w pewien dziwny sposób szalały, nie pozwalając przystopować wiązance symulacji, a w szczególności intrygujących obrazów, które mu podsyłała podświadomość. Mimo wszystko każdy z nastoletnich czarodziejów przeżywał moment zauważenia drugiej płci i choć sam Crouch opierał się niemiłosiernie długo i jego trafił ten cholerny piorun, a raczej dłuuuugie nogi.
Uczestnicząc w zajęciach Starożytnych Run, czy też Numerologi, gdzie obecność nie była obowiązkowa, Barty zauważył dosyć zabawną zależność. Objawiała się ona przez uciekający z książki wzrok, kiedy tylko pewna Krukonka zakładała spódnicę z czarnymi pończochami, po których to wzrok niemalże sam przesuwał się z dołu na górę, by raz jeszcze zadać sobie ten sam trud wędrówki.
Każdy możliwy sposób na odciągnięcie swojej uwagi od rówieśnicy był niewyobrażalnie ciężki, ponieważ wraz z widokiem jej persony Barty czuł się jak zaczarowany. Sam nie był do końca świadom, czy była to kwestia jej delikatnej urody, która tak dobrze komponowała się z obrysem sylwetki, a może zwyczajny fakt, że była to inna płeć, nie potrafił odnaleźć sedna problemu. Idąc korytarzem po raz kolejny zboczył z głównego tematu, jakim była Ne...lekcja ONMS! Crouch niezbyt pałał sympatią do wszelakiego rodzaju zwierzyny, pamiętając jeszcze swój nietuzinkowy wybryk z ostatnich zajęć praktycznych. Nie każdy potrafi zachować zimną krew w obliczu tak IDIOTYCZNEGO zagrożenia, bo jak inaczej nazwać napuszczenie na bandę nastolatków magicznych stworzeń? Trzymana w dłoniach opasła księga została po raz kolejny nerwowo ściśnięta w jego lekko spoconych dłoniach, był już spóźniony. Lekko przyśpieszony krok nie pomógł praktycznie w niczym, a jedynie bardziej zaszkodził, ponieważ moment, w którym starał się zeskoczyć z trzech ostatnich stopni, spowodował jedynie upadek zatuszowany dźwiękami dochodzącymi z pobliskiej klasy. Szybko podnosząc się z klęczek, a także zbierając wszystkie papiery, które wyleciały z opasłej księgi, ruszył za urywaną muzyką, nie zdając sobie sprawy z ingerencji w kogoś przestrzeń osobistą.
Lekko uchylone drzwi opuszczonej klasy zostały jeszcze bardziej rozszczelnione przez ręce ciemnowłosego Ślizgona. Przez chwilę przyglądał się pracy Feliksa, którego też kojarzył z zajęć i momentami nawet działał wspólnie przy eliksirach (oczywiście była to dosyć wybuchowa mieszanka, ale kto by się tym przejmował w tym momencie).
- Całkiem nieźle. - skomentował sucho, starając się nie przekroczyć granicy, która była między każdym względnym znajomym a nim samym. Nie mając dalszego punktu zaczepnego, a chcąc przerwać ciszę kontynuował..- Grasz dla siebie, czy to z jakąś dedykacją?

//w końcu, za trzecim podejściem nie skasowało!
Feliks Konieczny
Feliks Konieczny

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyPon 09 Lip 2018, 13:03

Czy nie było to interesujące? W każdym znanym ludzkości wszechświecie drzwi do opuszczonych klas zawsze były lekko uchylone.  Jakby takim stanem rzeczy kusiły strudzonych poszukiwaczy przygód do ich pokonania, do zajrzenia co też ciekawego może się za nimi kryć, a gdy dodatkowo przestrzeń wypełniało ciche brzdąkanie na gitarze, wszystko wręcz krzyczało, by zajrzeć do środka, wbrew jakimkolwiek założeniem logiki i sensu zachowania. Ten sam schemat dotyczył wszystkich drewnianych podług i tej jednej jedynej, irytującej trzeszczącej deski, na która w morzu wszystkich cichych, prędzej czy później musiała nastąpić stopa głównego bohatera. Dochodziło wówczas do przeszywającego pisku, który zdradzał naszego protagonistę i wydawał miejsce jego kryjówki, spiskującym w mroku pomieszczenia antagonistom. Spytać by się można było po co to wszystko, odpowiedź jest prosta wydawca wymaga określonej ilości stronic, a my byliśmy dopiero w połowie. Takie rzeczy i wiele innych działy się zawsze w określonym momencie historii, wymuszając na bohaterach szybką zmianę planu. By później w decydującej bitwie, gdy szansa na powodzenie jest jeden na miliard wszystko poszło zgodnie z planem. Tak było z tymi szansami jednej do miliarda, w prawdopodobieństwie powieści zawsze były pewniejsze niż jeden do miliona lub sto procent, w tamtych pewnych zawsze pojawiały się tysiące sił niesprzyjających.
Nagle ciszę pomieszczenia przerywa czyjeś wtargnięcie. Ulotne sacrum sztuki zostaje zachwiane by w kilka sekund rozwiać się po pomieszczeniu i zniknąć w zapomnieniu. Felek chce coś za nim krzyknąć, zatrzymać przy sobie, jest już jednak za późno, fałszywy ton wychodzi spod jego palców, a wyraz irytacji na chwilę miga w szarych oczach.
Z cichym westchnięciem, spogląda w stronę drzwi, na postać Ślizgona i na chwilę wszystko wydaje się być wyjątkowo dziwne i osobliwe. Bo tak o to, dwa gatunki, które w większość wszechświatów w których istnieje magia, stanowią swoje naturalne przeciwieństwo, wręcz jedno ciągnie drugiego ku zagładzie, tu przedstawiają coś zupełnie odwrotnego i niepasującego do rządzącego światem schematu.
- Cze – odpowiada ignorując jego całkiem nieźle, które na prywatnej liście ulubionych epitetów Koniecznego znajdowało się, gdzieś nigdzie pomiędzy fajnie i spoko. Jak można było używać tak nic nie wnoszących słów? Jak jeszcze raz usłyszy, że gra coś fajnie, to go krew zaleje. - Piszę dla Garda, chce jakiś nowy kawałek na najbliższy koncert. – Jak na zwykle nierozłącznych Krukon i Puchon ostatnio przeżywali ciche dni, komunikując się jedynie drogą latającą i omijając się szerokim łukiem. Nawet na ostatniej próbie zdawali się na siebie nie patrzeć, czyżby rodził się kolejny ciekawy temat do hogwardzkich plotek?
- Szukasz czego? – Pyta choć w sumie go to nie interesuje, wierzy jednak, że zaspakajając ludzką potrzebę uwagi chłopaka, szybciej uda mu się wrócić do zabranej mu sfery ciszy.
Barty Crouch Jr.
Barty Crouch Jr.

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyNie 12 Sie 2018, 16:24

Żadne słowa nie posiadały wystarczająco dużo mocy, żeby zdeprawować chęci Bartiego, który bardziej uchylając drzwi, nie był świadom intencji własnego umysłu. Chowając samemu przed sobą pytania i odpowiedzi na poszczególne zagadnienia, nie wiedział, że przybycie do Feliksa miało jakiś głębszy sens...przecież najlepiej myśleć o tym, jak o przypadkowym spotkaniu!
Patrząc na ciemnowłosego jegomościa, którego tęczówki kryły się za przeźroczystymi szkiełkami, nie myślał o tym, jak bardzo chciałby posiedzieć w samotności. Można powiedzieć, że ostatnimi czasy dosyć mało rozglądał się po otoczeniu, definiując, jakie kto ma potrzeby i co mógłby dla nich zrobić. Wszyscy żyli obok siebie, a sam Bart czasem błąkał się pod ich rozpędzonymi nogami.
- W sumie to chyba nie...jakoś tak usłyszałem muzykę, w prawdzie to nie wiem, czemu Ci przeszkodziłem, chyba taka natura wszystkich uczniów, że musimy sobie włazić w drogę. - stwierdził nostalgicznie, oddając się swobodnym myślom, które od jakiegoś czasu zaczęły robić mu sieczkę z mózgu.
- Pewnie masz sporo fanek u naszych rówieśniczek. Chyba już nawet wiem, czemu tak się oglądają na nasz stolik na eliksirach. - zasugerował z delikatnym uśmiechem pod nosem. Podśmiechujki były przecież podstawą w byciu Ślizgonem, right?
- To stąd też te koncerty? Kiedy będziecie coś prezentować razem, czy to już będzie za duży poziom prestiżu na jednej scenie? - wprawdzie nie wiedział, jak zareaguje Feliks, choć w jego słowach nie było żadnego jadu, jedynie chęć słownej przepychanki i doprowadzenie Koniecznego do stanu niezręczności połączonej z rumieńcami. Nie szukał w tym żadnych przyjemności własnych...no dobra, może troszkę chciał się nacieszyć jego mieszanką skromności z nieporadnością, bo właśnie za takiego uznawał Krukona. Sam nie mógł mówić i określać siebie lepiej, w prawdzie utrzymywał całą uwagę na okularniku głównie po to, żeby samemu nie być na świeczniku, takie delikatne próby odwrócenia uwagi.
W trakcie całej plątaniny wyrazów oparł się o ścianę, nonszalancko krzyżując nogi i podpierając ręką głowę, poprawiał swoje odstające włosy. Opasła księga cały czas była pod lewą pachą, mocno zaciśnięta w razie kolejnego, przypadkowego lądowania na kamiennej posadzce.
Feliks Konieczny
Feliks Konieczny

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyWto 14 Sie 2018, 08:02

… w dupę. W ostatniej chwili Felek gryzie się w język, a kolejne słowa giną w jego głowie nigdy nie ujrzawszy światła dziennego. Czując, że przez najbliższą chwilę nie dane mu będzie się w odpowiednim stopniu skupić, na wygrywanych przez siebie dźwiękach, odkłada instrument na bok, delikatnie i z nabożną czcią, po czym szare spojrzenie, zmęczonych tęczówek kieruje w stronę Ślizgona.  
- Fanki – powtarza, a na jego twarzy pojawia się dziwny grymas coś pomiędzy konsternacją i próbą odpędzenia denerwującej muchy. Konieczny nigdy nie przypuszczał, że ma FANKI. Samo słowo nie było mu obce, słyszał, że za zespołami muzycznymi jeździły tak zwane groupies, zachowujące się w sposób dziwny i nieokrzesany, zmuszające biednych muzyków do oderwania się od rzeczy istotnych, na rzecz czegoś tak błahego i bezsensownego jak odbycie stosunku. Nigdy jednak nie przypuszczał, że go też może czekać tak ciężki i przerażający los. Spogląda więc na chłopaka jakby ten delikatnie zasugerował mu, że ziemia ma kształt wielkiego obwarzanka, a woda to tak naprawdę roztopione masło. - Wątpię, musi to być spowodowane jego umiejscowieniem albo jakąś zbiorową fatamorganą związaną z toksycznymi oparami przyrządzanych mikstur.
Felek nie był naiwny, wiedział, że ze swoim dość luźnym podejściem do niektórych spraw, nie należał ani do grona bożyszcz nastolatek. Raczej do tych creepy nerdów, którzy na szkolnych potańcówką podpierają ściany i zastanawiają się, dlaczego wszystkie współczesne piosenki mają ten sam rytm.
- Gard założył zespół. Jestem ja i jeszcze jakiś dwóch, nie pamiętam kto. – Wzrusza ramionami, twarz Viniego zawsze wypada mu z pamięci jak tylko spuści z niej wzrok, a pana fortepian jeszcze nie poznał. Zobaczy go po raz pierwszy na próbie, o której Puchon już krzyczał i zmuszał go do tyrania jak wół.
Próba zdenerwowania, zestresowania Koniecznego była zadaniem karkołomnym, gdyż chłopka przeżywał swoje życie na tak zwanym wyjebaniu. Połowy słów kierowanych w swoją stronę nie rozumiał, nie wyłapywał ironii, sarkazmu, patrząc na otaczający go świat w swojej własnej skali zero jedynkowej. Próby zawstydzenia go przez Croucha Juniora na razie spełzały na niczym.
- W czymś mogę pomóc? – Pyta jeszcze raz, mając nadzieję szybko przejść do sedna, żeby z jak najmniejszym uszczerbkiem na zdrowiu, zrozumieć co się wokół niego dzieje i dlaczego bierze w tym udział.
Barty Crouch Jr.
Barty Crouch Jr.

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyPią 17 Sie 2018, 16:30

Umiejętności w wypowiedzeniu czego się oczekuje w najbliższym czasie w przypadku Feliksa i Bartiego były na prawdziwie niskim poziomie. Krukon ewidentnie starał się pozbyć niezbyt mile widzianego towarzystwa, a Barty ewidentnie próbował coś z siebie wykrzesać, co powodowało, że ich spotkanie niekoniecznie było zwykłym przypadkiem. Ślizgon w podświadomości szukał Koniecznego, a może to była ta postępująca ułańska fantazja tykającego zegara?
- Nie żartuj, przecież wiem, że masz jakieś wzdychające, długonogie towarzyszki...w sumie to jestem ciekaw, jak to zrobiłeś. Jakieś niezobowiązujące felietony, Haiku, może coś bardziej w stylu wiersza białego? - dopytywał niby to przypadkiem, choć każdy szogun rozumiejący jego tok myślenia, wiedział, co też kołacze pod jego czupryną. Na szczęście, czy też nie, Feliks mógł pochwalić się obojętnością i brakiem wyłapywania pewnych szczególików, które złożone w jedno tworzyły całość. Młody Crouch zawsze uważał, że Konieczny wcale nie jest takim ignorantem, tylko zwyczajnie nie chce się angażować, traktując otoczenie lekko z góry, czego jeszcze nie pokazał w żadnym zdaniu skierowanym do Ślizgona...kwestia czasu, prawda?
Mylne pojęcie o postaci Krukona potwierdzane było przez jego finalne pytanie, w którym Barty wyczuł pewnego rodzaju zniecierpliwienie. Faktycznie od strony dzierżącego okulary musiało to wyglądać, a nawet i być bardzo niewygodną sytuacją. Crouch nie widząc innego wyjścia, jak tylko powiedzieć co też zakwitło w kątach jego głowy, postanowił lekko uświadomić chłopaka o swoich celach.
- Widzisz Feliks...tak zastanawiałem się, jak mógłbym w Twoim stylu jakoś...no nie wiem...oczarować koleżankę, próbując poszerzyć jej pogląd na niektóre sprawy. Nie mówię oczywiście o żadnych uczuciach, a...pasie Oriona! Tak. Bardzo chciałbym, żeby spojrzała kiedyś w gwiazdy, nie ze mną oczywiście, to nie żaden przykaz, czy coś tam...ale definitywnie musi odkryć pas Oriona, to pomyślałem sobie, że idealnym pomysłem będzie jakieś uświadomienie wagi tego pasu przez wyjątkowy zabieg...na przykład wiersz, czy coś tam...miałbyś jakiś pomysł? - zdawało się, że chłopak nie jest zbytnio zażenowany, nawet zdawał się zadowolony ze słów, które padły z jego ust. Jakby starał się wytłumaczyć coś niewytłumaczalnego i zrobił to z wynikiem niemieckiego 2/6. Jedynym co mu zostało była obserwacja reakcji Koniecznego, który pomimo posiadania mentalnej etykietki geeka mógł zawsze pokrzyżować jego plany.
Feliks Konieczny
Feliks Konieczny

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 EmptyPią 17 Sie 2018, 19:42

- Czemu miałby wzdychać? Są chore? Jeżeli tak to może dobrze, że są daleko, nie chciałbym się przeziębić. – Powiedział, a na jego twarzy malował się wyraz czystej konsternacji. Wpatrzony w Ślizgona, usilnie starał się zrozumieć, język, którym ten starał się z nim skomunikować, cały czas dochodząc do wniosku, że doszło do jakiejś blokady językowej. W słowniku Barty’ego słowo fanki, oznaczać musi dziewczęta, które nie zauważają obecności Feliksa Koniecznego, do momentu, w którym zamyślony nie wpadnie na ścianę albo nie obleje się waniliowym mlekiem, albo nie zepsuje powietrza swoją osobą. Chłopak musiał go z kimś mylić, chyba, że to miał być żart. Taki haha, ale dlaczego nikt się nie śmiał? Żarty powinny być wyraźnie komunikowane przez słowa takie jak puk, puk albo przychodzi baba do lekarza, dowcipna historyjka Ślizgona nie zawierała nic z tego, chyba że dowcipem miał być kontekst i wizja, dziewcząt, które mogłyby się zainteresować, takim szalonym, ekscentrykiem jak Konieczny.
Przyglądając się chłopakowi, Felek stara się zaśmiać, hah, dobry żart, ale chyba nie rozumiem. W końcu, stara się jedynie lekko uśmiechnąć, co też wygląda raczej mało przekonująco. Więc po kilku próbach przybrania bardziej ludzkiego wyrazu twarzy, decyduje się zaprzestać tych prób, bo wygląda coraz gorzej.
- Nie jestem pewien czy rozumiem. Nie rozmawiam z dziewczynami, a już raczej nie pisze nic dla nich. Już na pewno nie poezję. – Była to w sumie prawda, większość tekstów ich piosenek pisał Finn, którego empatia była większa niż starego kalosza, jakim był młodszy Krukon. Jego wiersze były sztampowe i pozbawione, tego ulotnego piękna, które odznaczało się pięknem. Idealnie skrojone, wyważone, ale pozbawione ducha, wnętrza, bebechów, pozwalających się w nich zakochać.
- Czemu masz uświadamiać dziewczynę o istnieniu pasa Oriona wierszem? Jeżeli nie wie, że istnieje to wydaje się głupia? – Słodki, ograniczony Felek, przyglądał się Ślizgonowi w sposób tak bardzo niekojarzący, że chomik siedzący w jego głowię i napędzający cały ten mechanizm nazywany, ciałem zdawał się popełniać seppuku, wkładając głowę pomiędzy szczebelki kołowrotka. - Może zagrasz jej coś? – Powiedział w końcu, na chwilę zdając się nawet rozumieć o co mu chodzi, ale to mogło być tylko złudzenie, bo twarz jego nadal była niepewna i pełna wątpliwości.
Sponsored content

Opuszczona klasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona klasa   Opuszczona klasa - Page 2 Empty

 

Opuszczona klasa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Opuszczona chata
» Opuszczona leśniczówka
» Opuszczona łazienka dziewcząt
» Klasa Zaklęć
» Klasa Transmutacji

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
II piętro
-