Temat: Opuszczona łazienka dziewcząt Wto 27 Maj 2014, 11:13
Opuszczona łazienka dziewcząt
Opuszczona łazienka, zamieszkiwana przez... Jęczącą Martę. Nikt tu nie przychodzi w obawie przed piskiem ducha, który nieraz potrafi przebić swoim głosem Irytka. Znajdują się tu toaleta, a z boku prysznice. Wszystko jest nieużywane od pięćdziesięciu lat. Zardzewiałe, skrzeczące. Nawet woźny tu nie wchodzi.
Irytek
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Wto 27 Maj 2014, 11:29
Następny cel: dziewczęta. Nieistotne z jakiego domu, nieistotny wiek ani powód przybycia. Irytek bardzo polubił piski, wrzaski i krzyki żeńskiej części Hogwartu po tym, jak panna Nierozumna Natalie wydawała dziwne śmieszne odgłosy na moście. Duszek odkrył w sobie za to chęć dokuczania własnie im, najmłodszym. Ravenclaw został kilkakrotnie przesiany przez szlabany, które im załatwił. Wleciał przez ścianę do łazienki Jąkały, odnajdując ją w jednej z kabin. - BUUUUU! - wydarł się nad jej głową. Martusia wrzasnęła, rozpłakała się i z piskiem rzuciła się do rur uciekając. Nie omieszkała obrzucić Irytka morderczym spojrzeniem za to, że zajmuje jej łazienkę. Cóż, to miejsce było mu potrzebne. Musiał się pozbyć duchów czy ghuli, które mogłyby mu przeszkadzać. Nie było problemem przepłoszenie Martusi, która na widok Irytka wrzeszczała, jakby zniszczono jej właśnie fryzurę. Duszek oparł ręce o biodra i unosząc się nad umywalkami bacznie się przyglądał łazience. To się oderwie, to wrzuci tutaj. Iskry magii wybuchnęły, pojawił się wszędobylski dym dławiący i palący oczęta żywych osób, woda się polała, na środku łazienki pojawiło się coś wielkiego. Iryś pokazał na co go stać. Wyczarowanie, przytaszczenie tu wielkiej balii trochę go zmęczyło, ale tylko troszeczkę. Jego plan był... specyficzny. Nadal się tu dymiło i parowało niczym w saunie, lecz Iryś się tym nie przejmował. Nalał do balii gorącej wody aż po brzegi. Zanurzył palucha w tafli i zamienił wodę w mleko. Odpuścił sobie wino czy czekoladę, najlepiej mleko. Chciał, aby to była to farba albo śluz ślimaków z gabinetu profesor Lacroix, ale wyszło mleko. Postukał nogą w powietrzu i zamruczał przyglądając się przemeblowaniu łazienki. Brakowało mu czegoś. Kolejne pstryknięcie, plusk i na podłodze wokół rozlana trudnozmywalna Farba Zonka - przyklei się do podeszwy butów, które będą robić ślady przez około godzinę, zanim zaschną. To dobry sposób, aby rozjuszyć Filcha. Następnie umieścił w powietrzu dyndające większe poduszki z ptasim pierzem. Mleko + farba + pióra = duży bałagan. Irytek bardzo lubił bałagan, czuł się wtedy domową atmosferę. Sama myśl jak ciężko będzie pozbyć się tej mieszanki bardzo go ekscytowała. Kolejne iskry. Duszek usiadł nad drzwiami, które uchylił, aby zaciekawić przechodniów. Wyjrzał przez ścianę i zauważył, że ktoś idzie w tę stronę. Znał Larsenkę. Dziwaczka, robiła śmieszne miny i zawsze biła mu brawo... musiała mieć nie po kolei w głowie, może uderzyła się w czoło przy narodzinach, skoro ma nierówno pod sufitem. Irysiowi jednak to nie przeszkadzało. Zacisnął zębiska, aby nie zacząć chichotać i koczował nad drzwiami w łazience. Był pewien, że Larsenka tu wejdzie i przywita się z Jąkałą Martą.
Soleil Larsen
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Wto 27 Maj 2014, 11:51
Soleil była inna, tak po prostu miała. Kiedy wszyscy pomstowali na Irytka i jego wygłupy, ona była głęboko przeświadczona, że bez niego byłoby w Hogwarcie pusto i smutno. Owszem, czasem przesadzał, ale dla Słoneczka był postacią nader pozytywną. Wprowadzał śmiech i bałagan w mury Zamku, może dorabiał pracy Filchowi i skrzatom, ale przy okazji zapewniał rozrywkę wielu osobom. Sol zawsze zastanawiała się, dlaczego wszyscy tak na niego narzekają. Tłumaczono jej, że zrozumie, kiedy to ona zastanie niewinną ofiarą, ale jakoś nie potrafiła w to uwierzyć. Z resztą… poltergeist zdawał się jej nie zauważać. Albo omijać. Swoją drogą to miała dzisiaj dokonały humor! Uśmiechała się do całego świata, a parną temperaturę uczciła zakładając na siebie tęczowe szorty i cienką, bawełnianą bluzeczkę. Dzień był idealny na opalanie, albo spacery, dlatego właśnie dziewczyna była aktualnie w drodze na błonia. Zastanawiała się, czy spotka tam gdzieś Henry’ego, zapewne otoczonego kręgiem znajomych i pogrążonego w jakiejś dyskusji. Pogrążona we własnych myślach ominęłaby korytarz, na którym znajdowała się Łazienka Marty, gdyby powietrze nie przeszył jej krzyk. Sol przepadała za duchem dziewczynki, która wydawała się samotna. Czasem ją odwiedzała i prowadziła z nią całkiem ciekawe dyskusje, dlatego w tym momencie poczuła się odpowiedzialna za sprawdzenie kto też narusza jej spokój. Z daleka dostrzegła głowę Irytka wystającą ze ściany, tak więc mógłby się nie wiem jak i gdzie ukrywać, a jej i tak by swoją obecnością nie zaskoczył. Sol stwierdziła, że jej dzień właśnie stał się jeszcze ciekawszy i przyspieszyła kroku. Stanęła na progu łazienki i radosnym, energicznym tonem zwróciła się do duszka, którego nie widziała co prawda, ale mogła mieć pewność, że gdzieś się tam chowa. Bałagan panujący w łazience był na to wystarczającym dowodem. -Cześć Irytku! – powitała go i zrobiła krok do przodu, brudząc podeszwy sandałków farbą i nawet tego nie zauważając. -Przygotowałeś romantyczną kąpiel dla siebie i Marty? – zapytała po chwili, nie mogąc się napatrzeć na oryginalny wystrój wnętrz. – Bardzo ładnie wyglądają te pióra. – pochwaliła poltergeista, z każdym krokiem zmniejszając odległość jaka dzieliła ją od dużej, metalowej balii zajmującej cały środek pomieszczenia. Zajrzała w końcu do środka i na widok białej cieczy wypełniającej zabytkową wannę po brzegi poczuła pewne zdumienie. Czyżby to było… -Mleko?
Irytek
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Wto 27 Maj 2014, 14:49
Oczywiście, że znał tę dziwaczkę! Któż by jej w szkole nie znał ani o niej nie słyszał? Irytek wiedział kim jest, ale jakoś szczególnie nie ciągnęło go, aby jej dopiec. Zawsze się śmiała, kibicowała mu... było to dziwne zważywszy, że 99,9% uczniów w Hogwarcie go przeklinała. Nie oznaczało to, że pozwalał jej na swobodną egzystencję bez echa jego psikusów. Gdy tylko się przypadkiem gdzieś znalazła, czasem obrywała tak samo jak i inni gryfoni. Miała o tyle dobrze, że Irytek nie szukał jej po całej szkole. Krukoni na przykład mieli przechlapane i nie zmądrzeli, wciąż go nie nie unikali bardziej niż dotychczas. Była bardzo ładna pogoda i połowa Hogwartu wylegiwała się na błoniach. Zwiastowało to nudę (co on pocznie sam w wakacje?! Sam na sam z Filchem...), więc przed zakończeniem roku pilnował, aby każdy go popamiętał, coby nie musieli za nim tęsknić podczas dwumiesięcznej rozłąki. Iryś zaczął nawet atakować poza murami zamku, był tak zdesperowany... Ostatnio odczuwał przymus wrzucania ludzi do wody i innych zbiorników. To było przyjemne uczucie oglądać jacy są mokrzy, zdezorientowani a potem wściekli. No i bezradni wobec poltergeista. A już niebywały ubaw miał, jak druzgotki dobierały się do jego ofiary. Chętnie dzielił się z nimi uczniami. Im więcej krzyku, tym weselszy Iryś. Stąd też pomysł starej balii z czymś w środku. Żałował, że nie wyszła kradzież pani Lacroix tych słojów ze spetryfikowanymi ślimakami pływającymi w klejącym się śluzie. Byłaby to o wiele ciekawsza ciecz. Zupełnie jak nauka eliksirów po godzinach. Duszek zwinął się w kucki i chichotał po cichutku jak duży dzieciak, który zrobił coś złego i dorośli jeszcze o tym nie wiedzą. Jak przewidział Dziwaczka Larsenka skręciła do łazienki, co było mu na rękę. Gdy tylko weszła, drzwiczki trzasnęły zamykając się za dziewczynką. Wiedziała, że tu jest? Nieźle jak na taką dziwaczkę! Zresztą, łatwo się domyślić kto stoi za tym wystrojem wnętrza. Wybuchnął momentalnie śmiechem, gdy ta zasugerowała, że to kąpiel dla niego i Marty. Tej JĄKAŁY! Z Martą JĄKAŁĄ?! Rechotał dobre parę minut i śmigał w powietrzu wokół balii niczym mucha nad... no ten, niczym zmutowana przerośnięta mucha. Gdy tak płynął złapał Sol za kołnierzyk, uniósł na parę centymetrów i nim mogła jakoś zareagować, wrzucił do środka balii. Plusk, bulgotanie i śmiech Irytka. - Hahaha! DZIWACZKA! - gdy tylko się wynurzyła, pstryknął palcami i pół kilo piór spadło na jej głowę, wpadając również do balii i mieszając się z mlekiem. - Dobrze ci tak, dziwaczko! - "przewrócił się" w powietrzu, tupiąc rękoma i nogami jak dziecko, które w ten sposób protestuje. Rechotał w najlepsze, łzy płynęły mu po policzkach co tylko zerknął na Larsenkę. Ciekawe czy teraz będzie jej wesoło! Miał jeszcze zapas farby... Farba i mleko? Ha, ciekawe połączenie.
Soleil Larsen
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Sro 28 Maj 2014, 10:41
Och, jak przypuszczam całkiem sporo było w Hogwarcie osób, które jej nie kojarzyły. Aż tak rozpoznawalna nie była... Owszem, większość znała ją przynajmniej z widzenia, albo słyszenia jako dziwaczkę właśnie, ale nie przesadzajmy z tą sławą. Chociaż właściwie, w tym roku pewnie tylko dolała oliwy do ognia ratując Henry'ego w Zakazanym Lesie. Co zaś się tyczy Irytka, to echa jego żartów faktycznie ją dosięgały, ale ona w przeciwieństwie do tych wspomnianych 99.99% mieszkańców Hogwartu, wcale nie uważała ich za nieśmieszne. A nawet jeśli, to wciąż sądziła, że Zamek bez poltergeista byłby znacznie mniej interesującym i zabawnym miejscem. Tym niemniej nie spodziewała się takiego obrotu akcji. W jednej chwili tylko przyglądała się zawartości balii, a w następnej była w niej unurzana po czubek głowy. Nawet się przy okazji trochę nałykała, bo nieprzygotowana do kąpieli, nie miała czasu nabrać wystarczającej ilości powietrza, a potem trochę spanikowała i się zakrztusiła. Kiedy w końcu wynurzyła głowę na powierzchnię, musiała wyglądać co najmniej śmiesznie. Mokre ubrania przylepiły się do jej chudego ciałka w dodatku prześwitując, jak to mają w zwyczaju ciuszki letnie (nie, nie było to w żadnym stopniu nieprzyzwoite, ludzie... Przecież miała na sobie jeszcze bieliznę), włosy zamieniły się w strąki, a pióra oblepiły ją, czyniąc z niej stworzenie kurczakopodobne. -Ty wcale nie przygotowałeś tego dla Marty! - odezwała się tonem, który odzwierciedlał to, w jak głębokim była szoku. I mogłoby się wydawać, że w końcu przekonała się o szkodliwości Irytka, że zaraz zacznie pieklić się i grozić mu, ale nie... Uśmiechnęła się promiennie do duszka. -Zrobiłeś to dla mnie! - wykrzyknęła ze zrozumieniem, odrobinę wciąż zaskoczona, na swój własny, pozytywny sposób postrzegając całą sytuację. -Ale skąd wiedziałeś, jak lubię mleko? Nie musiałeś tak się wysilać, lubiłam Cię bez tego. - zapewniła go, wciąż się uśmiechając i wyglądając na całkowicie szczęśliwą, oraz zadowoloną z nieoczekiwanej kąpieli. -Mleko jest bardzo zdrowe, wiesz? Zawiera enzymy, sole mineralne, witaminy A, D, B5 i B12, a także białka i tłuszcze, które mają bardzo, bardzo dobry wpływ na skórę. - zarzuciła go litanią informacji, po czym zdmuchując z czoła jakieś łaskoczące ją pióro, dodała podekscytowana. - A wiesz, że królowa Egiptu, Kleopatra też kąpała się w mleku? Super prawda? Ja nigdy nie miałam okazji. To naprawdę miłe z twojej strony, nigdy nie wiedziałam, dlaczego wszyscy tak Cię nie lubią, przecież jesteś zabawny i pomagasz spełniać marzenia. Opowiem im o wszystkim i przekonam, żeby zmienili zdanie. - obiecała solennie, po czym ponownie zanurzyła się po szyję w mleku, ciesząc się jak dziecko.
Irytek
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Sro 28 Maj 2014, 19:49
Będąc przy Irytku należy się spodziewać każdego obrotu sytuacji. Ogólnie rzecz biorąc nie należy przy nim oczekiwać spokoju czy prostego psikusa. Lubił komplikować i dokuczać na każdy możliwy sposób, szczególnie z zaskoczenia. Podobała mu się mina Sol, gdy ta wylądowała w środku. Rechotał w najlepsze, bo wyglądała fantastycznie żałośnie. Cudo dla oczu. Zaczął bić jej brawa, gdy w końcu pojęła dla kogo był ten żart - dla każdego naiwniaka, który odważy się wejść do opuszczonej toalety damskiej. - W końcu dotarło do mózgu dziwaczki! - zaśmiał się wesoło i mrużył dalej źrenice, rozmyślając jak tu jeszcze dopiec, aby Larsenka uciekła z krzykiem, płaczem, a najlepiej, gdyby zaczęła go błagać o litość. Wywrócił teatralnie oczami. Myślała bardzo wolno i ciężko było jej od razu połączyć pewne fakty. Nie podobało mu się, że się do niego uśmiechała, jakby właśnie jej nie wrzucił do balii z mlekiem i nie obrzucił piórami. Szczęka mu dosłownie opadła na parę metrów, gdy ta zamiast wrzeszczeć zaczęła mu opisywać właściwości mleka. Nie poprawiło się to z czasem. Zaczęła go wychwalać, popierać, przytakiwać mu... nie spodziewał się tego. Nie chciał tego! On chciał łez, krzyku, odrazy wymalowanej na twarzy, hałasu! Nie tego się spodziewał! - AAAA! ONA JEST DZIWACZNAAA! - wydarł się nagle obejmując swoją łepetynę i wybałuszał oczy na dziewczynę. Nie tylko Krukoni są głupi, widocznie Gryfonom tez coś się stało. Albo rzeczywiście Larsenkę upuszczono przy porodzie, skoro nie reagowała normalnie. Zapikował i przeleciał przez szerokość balii wprawiając ją w chwianie się. Zatrzęsła się w prawo, potem w lewo, zadygotała. Jeszcze jeden przelot Irytka i drewniana starodawna wanna przechyliła się w bok wylewając swoją zawartość na podłogę łazienki i korytarza. Nie interesowało go co się stało z Sol - czy zdążyła wyskoczyć czy może utknęła. Nie chciał jej dokuczać, bo ona go za to kochała zamiast nienawidzić jak na normalne osoby przystało. Zawył sopranem i zniknął w suficie. A niech sobie Martucha Jąkała ją gnębi, on znajdzie sobie ciekawsze osoby do gnębienia. Inne może zaczną wrzeszczeć na jego widok... nie to, co ta tutaj. Nadmiar miłości jest toksyczny dla Irytka...
[zt]
Henry Lancaster
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Sro 28 Maj 2014, 21:35
Przybił piątkę chłopakom, umawiając się z nimi na zarwanie nocy i piwo kremowe, a potem omawianie i ustalanie nowych taktyk i strategii w quidditchu na przyszły rok. Oni poszli w swoją stronę, Henry ruszył do pani Pomfrey, bo dawno u niej nie był. Swoimi czasy potrafił u niej przesiadywać pół dnia, pomagając przy byle czynnościach i wypytując o każdy szczegół. Czuł się tam dobrze, lubił zapach leków, świeżo wykrochmalonej pościeli, aromat oparów ze świeżo warzonych eliksirów. To dla niego kojarzyło się z pewnym bezpieczeństwem i odpoczynkiem. Choć nie do końca dobrze wspominał pobyt w świętym Mungu, i tak myślał o szpitalu o jako miejscu pozytywnym. Wspinał się po schodach jednocześnie rysując coś na pergaminie. Przypominało to boisko i pewne formy rzutów kafla. Mnóstwo numerków i równań jedno na drugim, a mimo tego Henry wydawał się pojmować wszystko. Chłopak drgnął czując zimny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, gdy pod sufitem przeleciał wrzeszczący Irytek. Przecież Krwawy Baron zaginął, więc co go tak wystraszyło? Puchon uniósł wysoko brwi przyglądając się znikającemu poltergeistowi. To nie było do niego podobne! Henry porzuciłby rozważanie tego tematu, gdyby nie usłyszał co obrazy opowiadają. Merlinie najdroższy, on znowu zalał piętro!, inny znowuż Tam jest dziewczynka!, ten obok okna wyglądał w ramie i próbował dojrzeć co się dzieje dalej. Wypłoszył Martę i zdemolował łazienkę! Trzeba coś z tym koniecznie zrobić! Uniósł głowę znad pergaminu, automatycznie zwijając go w rulonik i wciskając w tylną kieszeń spodni. Westchnął zdruzgotany. Jak zwykle obrywało się Marcie i tym razem jakiejś dziewczynce. Czemu ten uciekł, dalej nie wiedział. Poczuwając się do obowiązku stanął na piętrze patrząc jak gdzieniegdzie widać białe plamy... jakiejś bliżej niezidentyfikowanej cieczy. - Czymże zgrzeszyłem... - mruknął i uniósł stopę. Z buta już kapało. Nie mógł zrobić w tył zwrot, wszak należał do grona prefektów. Ze skwaszoną miną poświęcił swoje adidasy i mocząc je w wylanym dziwnym płynie ruszył przez pierwsze piętro za aprobatą postaci z obrazów. Nie wyjmował nawet różdżki, próbował ominąć sporej wielkości kałuże. Oparł się o framugę starych drzwi. Zaskrzeczały, gdy je otworzył i uchylił rąbka tajemnicy co też stało się w toalecie Jęczącej Marty. Czuł już jak buty mu przemakają. Będą się suszyły dobre dwa dni, zanim znowu je założy. Nie lubił takich sytuacji, ale co ma na to poradzić. Henry nigdy się nie spodziewał, że ową Dziewczynką-Która-Spłoszyła-Irytka będzie znajoma mu gryfonka. Wszedł do łazienki i rozejrzał się po bałaganie. Nie zauważył nawet, że pod płynem (czy to było mleko czy miał tylko omamy?) znajduje się farba, która zabarwiła mu podeszwy na fioletowo. - Halo, jest tu ktoś? - zapytał, bo tez nie widział w tym syfie żadnej osoby. Usłyszał nagle jakieś dźwięki z wywróconej balii i szybko tam podbiegł. - Zaraz to uniosę, nie ruszaj się! - kucnął obok drewnianej konstrukcji i wyjął różdżkę. Po chwili można było usłyszeć świst zaklęcia. Balia zadygotała i z oporem, jękiem i zrzędzeniem zaczęła się niechętnie unosić. Henry czuł ciężkość nawet w łokciu. Cała różdżka wydawała się przeciążona, ale dawał radę. Przytrzymał swoją rękę, w której trzymał drewnianą broń i po paru chwilach odsunął balię lewitującą metr nad ziemią. - Sol? - pobladł, gdy zobaczył blond włosy, tym razem pokryte właśnie mlekiem (to ci pomysłowość!). Balia z hukiem spadła na podłogę, gdy zaklęcie zostało nagle przerwane. Henry wcisnął różdżkę w kieszeń i podbiegł do zmarnowanej gryfonki. - Nie wierzę. Po prostu nie wierzę, że dałaś się nabrać Irytkowi. - zacisnął mocno usta, aby nie wybuchnąć śmiechem. Sol wyglądała... zabawnie. Pomógł jej wstać i pociągnął ją w stronę jeszcze suchego kawałka podłogi. - Wyglądasz... fajnie. - roześmiał się nagle, wcale niezgorszony tym, że jej ubrania prześwitują. Na szczęście nie było za wiele widać, ale za to te pióra... zupełnie jakby miał przed sobą Dwayne'a. Wyjął jedno białe coś z włosów Sol i dalej chichotał rozbawiony. Nie zauważył żadnych fizycznych szkód. Wesoło przyglądał się dużym szarym oczętom Słoneczka. Jak mogła dać się nabrać Irytkowi? Nawet on go unikał jak ognia, wiedząc czym się kończy przebywanie w towarzystwie tej kanalii. I choć powinien być na niego teraz zły za potraktowanie Soleil mlekiem i piórami, po prostu nie mógł. Śmiał się w najlepsze, bo naprawdę wyglądała śmiesznie i uroczo. Mógł jedynie mieć nadzieję, że do siebie tego nie weźmie. Heniek tkwił w swoim napadzie śmiechu, co było samo w sobie dziwne. Lepsze to niż gburowate odpowiedzi, ha. Gdy pomyślał, że to ona wypłoszyła Irytka, łzy napłynęły mu do oczu. W życiu by się nie spodziewał... po prostu Soleil stać na wszystko! Powinien o tym już wiedziec, ale wciąż go zaginała swoim zachowaniem. Nie da się przy niej nudzić, oj nie da.
Soleil Larsen
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Sro 28 Maj 2014, 22:39
Nic mi nie wiadomo o tym, aby ktokolwiek ją kiedykolwiek upuszczał. Owszem, zdarzało jej się upadać i to niejednokrotnie, ale myślę, że statystycznie rzecz biorąc nie odbiegała od innych dzieci, zwłaszcza równie ruchliwych i ciekawskich jak ona sama. Zachowanie Irytka ostatecznie trochę ją zdziwiło. Wiedziała, że nazywa ją dziwaczką, ale przypuszczała, że po prostu myśli, że to jej imię. Nie podejrzewała go o złe intencje, czy chęć dokuczenia jej. Może nie znał jej imienia, a słyszał, że mówiono o niej w ten sposób i to podłapał. Nie gniewała się na niego. Uśmiechałaby się dalej, była gotowa spędzić kolejne kilkanaście minut w mlecznej kąpieli na pogaduszkach z poltergeistem, gdyby nie stwierdził on, że nie potrafi sobie poradzić ze Słoneczkiem. Iryt kapitulujący? Toż to było wydarzenie chyba bezprecedensowe! Sol bez wątpienia miała zdolność do stwarzania takich sytuacji, które potem były na wielu ustach i to nieumyślnie! Kiedy balia zaczęła się trząść, Sol instynktownie zaparła się rękami i nogami, dzięki czemu uniknęła co prawda bolesnego wypadku, albo co gorsze przygniecenia przez ciężką wannę, ale na swoje nieszczęście została uwięziona w ciemności i bez większej możliwości ucieczki, w dodatku siedziała na zimnych kafelkach i w mleku. Owszem, miała różdżkę, ale stwierdziła, że to odpowiednie warunki do medytacji, więc zamiast myśleć nad możliwością uwolnienia swojej osoby usiadła w pozycji kwiatu lotosu i przymknęła oczy. Nie słyszała, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej inkantację słychać poza balią. Dopiero kiedy światło poraziło jej oczy i uderzyła w nią fala świeżego powietrza, otrząsnęła się z głębokiego zamyślenia i zatrzepotała powiekami. -Henry, co tutaj robisz? To chyba damska toaleta. - powitała chłopaka, który jakoś dziwnie się jej przyglądał. Cóż, biedne Słoneczko nie do końca orientowała się, jak wygląda. -Nie dałam mu się nabrać! - zaprotestowała -Przygotował dla mnie kąpiel w mleku, ale potem chyba musiał gdzieś szybko iść i przewrócił balię. Musze go potem znaleźć i jeszcze raz mu podziękować... On na prawdę nie jest tak niemiły jak mówią! - wyjaśniła Henry'emu, wykręcając włosy z białej cieczy i wyczesując z nich palcami kilka piórek. Słysząc komplement z ust Puchona uśmiechnęła się szeroko i dygnęła zabawnie. -Dziękuję, mleko jest bardzo dobre dla skóry. Może też kiedy powinieneś poprosić Irytka o taką kąpiel, na pewno Ci się spodoba. - zasugerowała. Nie pogniewała się za jego śmiech. Lubiła go zawsze i nie zależnie od powodu. Po prostu mu się przyglądała z zadowoleniem. Ten dzień robił się coraz lepszy i lepszy!
Henry Lancaster
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Sro 28 Maj 2014, 23:26
Sławy potrafiła sobie narobić! Nie potrzebowała do tego żadnych tragedii, miała talent do zadziwiania ludzi i zamykania im ust albo swoimi niewinnymi słowami albo trafnymi spostrzeżeniami. To było do niej podobne zaniechanie wołania o pomoc czy wymyślania sposobu wydostania się spod pułapki. Henry dziwił się samemu sobie, że nie dziwi go zachowanie Soleil. Niejeden raz znajdywał ją w niecodziennych miejscach. Uwaga o miejscu jego pobytu zbiła go z pantałyku. Nie pomyślał gdzie wchodzi i poczuł się lekko... zdezorientowany. Gdy tędy przychodził Marta często go zapraszała, a on odmawiał grzecznie usprawiedliwiając się właśnie tym, że to łazienka dla dziewcząt. Zamrugał oczami i rozejrzał się uświamiając sobie gdzie jest. - Na szczęście jest nieużywana. Na pytanie co tu robię, to ratuję cię.- zauważył. Gdyby nie przyszedł kto wie ile spędziłaby czasu w tym dziwnym więzieniu zanim zostałaby zauważona bądź zanim sama by się uratowała. Roześmiał się ponowie słysząc wyjaśnienie. Naiwnie wierzyła w dobre intencje poltergeista, największej kanalii jaka istniała kiedykolwiek w Hogwarcie. Rozumiał podejście Soleil, ale nie chciał dawać wiary. Ona kochała chyba każdego i widziała w podłych istotach coś dobrego. Oryginalnie, ale mało praktycznie w tym przypadku. - Wierzę na słowo, ale podziękuję kąpieli. - uniósł ręce w ramach protestu. Nie uśmiechało mu się tarzanie w piórach i mleku. Aż takim szaleńcem nie był, aby pozwalać na wrabianie się w taką pułapkę. Zmierzył ją wzrokiem i dalej śmiał się zamiast zachować choć trochę powagi i pomóc jej dojść do siebie. - Chodź, doprowadzimy cię do porządku. Poltergeist wylał kałuże na korytarzu. Obrazy się boją, że znowu zaleje piętro. - ledwie dotykając ramienia Sol zaprowadził ją do umywalki. Odkręcił korek, jednak woda nie chciała popłynąć. Jedynie parę kropli spadło im na buty. Musiał stuknąć ze trzy razy różdżką w kran zanim zadziałało. Nie wspominając, że o ciepłej wodzie mogli pomarzyć. - Możesz mi coś obiecać, Soleil? - zapytał, dalej śmiejąc się sam do siebie. - Nie szukaj Irytka. Jak Merlina kocham, nie szukaj go i mu nie dziękuj, okej? - poprosił. Wizja biegającej Słoneczka za kanalią zwanym poltergeistem nie była zbyt przyjazna w efektach. Kto wie co duchowi wpadnie do głowy, gdy zauważy, że gryfonka sie do niego przyczepiła. Słyszał od Krukonów, że dosyć mocno im dokuczał. Henry wolał, aby Soleil nie była na jego celowniku, a swoimi "podziękowaniami" mogła właśnie tak uczynić. Wyczarował ręcznik i zmoczył go w zimnej niestety wodzie. Złapał rąbek i wytarł chociaż trochę policzek dziewczyny, aby nie była tak oblana mlekiem. Może i dobre jest dla skóry, nie dociekał, ale wolał policzki Sol takie jakie były wcześniej.
Soleil Larsen
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Czw 29 Maj 2014, 11:30
Problem w tym, że ona naprawdę nie potrafiła dostrzec w swoich zachowaniach niczego dziwnego. Owszem, zdawała sobie sprawę, że większość osób postępowało w podobnych okolicznościach inaczej, ale czy to musiało oznaczać, że to co ona robiła zasługiwało na miano „osobliwego”? Tym razem po prostu nie umiała dostrzec niczego złośliwego w zachowaniu Irytka, co już samego poltergeista przerosło i miało ją scigać zapewne przez kolejne kilka dni, kiedy wszyscy będą rozważać jakim sposobem pozbyła się duszka. Cóż, najwyraźniej tym samym, co sporej większości towarzystwa ludzi żyjących – będąc sobą, będąc miłą, będąc pozytywną, a zatem sprawiając wrażenie wariatki w oczach innych. -Ratujesz mnie? – powtórzyła zdumiona, po czym rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu zagrożenia, którego nie dostrzegała. –Ale przed czym? – zapytała więc z ciekawością. Była bardzo dobra w zaklęciach, zapewne lepsza od Henry’ego, który celował w magii leczniczej i na pewno [poradziłaby sobie z balią, gdyby tylko chciała. Pozostanie w środku było decyzją, po prostu panowały tam dobre warunki do medytacji: półmrok, cisza, spokój… Nie potrzebowała tym razem księcia na białym koniu, ale nie oznaczało to bynajmniej, że nie cieszy się ze spotkania z Henrym, po prostu nie rozumiała o co mu chodzi z tym ratowaniem i początkowo przestraszonym wyrazem twarzy. Posłusznie poszła za chłopakiem w kierunku umywalki i przyglądała się jak próbuje uruchomić kran. Ona miała dość swobodne podejście do swojego wyglądu i nie przeszkadzało jej, że jest mokra i pooblepiana piórami, ale skoro Lancaster uważał, że nie powinna tak paradować po Zamku, to nie miała zamiaru się sprzeciwiać. Mogła mu przecież zrobić tę przyjemność, nic jej to nie kosztowało. -Musiał się gdzieś bardzo spieszyć, posprzątamy i przeprosimy od niego obrazy, na pewno nie chciał nikomu zrobić na złość. – odparła na słowa chłopaka i rzuciła okiem na łazienkę. Faktycznie wyglądała jak po przejściu huraganu. Kolejne jego słowa przyjęła z bezbrzeżnym zdumieniem. -Mogę, ale… Ale dlaczego? – nic nie rozumiała! Czyż uprzejmość nie zakładała dziękować za miłe rzeczy, które inni dla nas organizowali? Dlaczego więc inaczej miałaby się zachowywać w stosunku do biednego poltergeista, który był tak niesprawiedliwie przez wszystkich sądzony?! Porzuciła jednak te rozmyślania na rzecz szerokiego uśmiechu wywołanego zabiegami Lancastera. Doprowadzenie jej do porządku za pomocą ręcznika trwałoby wieki! A tyle czasu chyba nie mieli, nawet przy najbardziej optymistycznych założeniach. -Aquamenti. – Sol znała szybsze sposoby, no i ostatecznie sięgnęła po swoją różdżkę. Problem w tym, że wypowiadając zaklęcie miała ją skierowaną na chłopaka, który w mgnieniu oka był prawie tak przemoczony jak ona sama. Wydusiła z siebie przepraszam i szybko skierowała strumień na swoje, oblepione piórami ciało. Kiedy zakończyła zaklęcie, była może mniej klejąca, ale ani odrobinę suchsza. -To śmieszne… Za każdym razem jak Cię widzę, robię się mokra. – wiem jak to brzmi, ale Sol zwyczajnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej słowa moją dość niebezpieczny podtekst. Bo przecież faktycznie było to kolejne spotkanie z Lancasterem, które kończyła całkowicie przemoczona.
Mam dzisiaj taki ubaw z Sol, że aż lubię ją bardziej niż zwykle. xd
Henry Lancaster
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Czw 29 Maj 2014, 14:33
Siedzenie pod balią i medytowanie nie należało do zachowań normalnych. Paradowanie w takim stanie po zamczysku nie tylko zwabiłoby Filcha - a to oznaczało niechybne kłopoty, ale też zwróciłoby całą uwagę szkoły na jej osobę. I choć jej to nie przeszkadzało, mogłoby to przekonać Irytka, aby jednak jej dokuczać. Jeśli chodziło o poradzenie sobie z zaklęciami, Henry jak zwykle poddał się złudzeniu, że skoro Soleil jest drobna, to nie poradzi sobie z większymi sprawami czy przedmiotami. Ramiona mu opadły ze śmiechu. - A, fakt. Nie trzeba cię już ratować, wypłoszyłaś właśnie Irytka. I powiedz mi, dlaczego mnie to nie dziwi, Słońce? - cokolwiek zrobiła - podziałało. Wykluczał metodę przerażania poltergeista, musiała zrobić/powiedzieć coś, co pokonało ducha. - Taak, spieszył się. - znowu się roześmiał. Bawiła go naiwność Soleil w intencje Irytka. On nie miałby robić komuś na złość? Widocznie go nie znała! Zastanawiało go jaką ma definicję słowa "poltergeist". Henry nie przepadał za tą zmorą, chociaż czasami przyznawał rację, że wprowadza życie do zamku. Miło było stać bezpiecznie na dziedzińcu i obserwować wrzeszczącego Filcha wygrażającego się śmiercią umarlakowi. Irytek był oceniany sprawiedliwie i to nie podlegało wątpliwościom. Działał z premedytacją, umyślnie, świadomie i cholernie złośliwie. Henry nie miał pojęcia skąd Soleil wyciąga takie absurdalne wnioski. - Zaufaj mi i go nie szukaj. On nie potrzebuje... podziękowań. - nie chciał sobie wyobrażać co by się wtedy działo. Kto zdrowy na umyśle szukał tej kanalii? To równało się z samobójstwem, przekreśleniem całego dnia czy tygodnia. Toż on potrafił prześladować. Nie słyszała co robił Krukonom? Słyszał od Billa, że ostatnio rzucił ich na pożarcie woźnemu zmuszając ich, aby zaatakowali charłaka łajnobombami. Mowę mu na chwilę odjęło, gdy ni stąd ni zowąd oberwał strumieniem wody. Poltergeist come back? Ach nie, to Soleil! - Ej! - zaprotestował i otarł z twarzy wodę mrugając oczami. Szukał przez minutę słów, przy aluzji, ze robi się morka. Nie, wcale nie było w tym podtekstu! Henry musiał być tak popsuty, że poczuł się zażenowany taką opinią. Po chwili wybuchnął śmiechem, bo dotarło do niego, że kto jak kto, ale Słoneczko nigdy nie powiedziałaby takiego zlepka słów wiedząc jak to może zostać odebrane. Machnął różdżką i grzecznie zrewanżował się strumieniem wody, oblewając twarzyczkę Sol. Dwa w jednym: mała zemsta za mokrą teraz koszulę i pozbywanie się resztek mleka z osoby dziewczyny. - Będziemy podtrzymywać zwyczaj, dlategoAquamenti! - kolejny strumień i szeroka prezentacja zębów w ramach psotnego uśmiechu. Skoro oboje są mokrzy... - Przedstawić cię jacuzzi tylko dla prefektów? - zapytał, coby łagodzić prowokację do walki na strumienie wody. Zresztą, kto by nie chciał osobiście zapoznać się z kolorowymi różnozapachowymi bąbelkami? Musieli tu posprzątać póki Marta nie powróci i ich nie powali na kolana swoim piskiem i płaczem, żalami pod adresem Irytka. Oczywiście, że proponował nagięcie zasad. Ostatnimi czasy pozwalał sobie na małe odstępstwa od regulaminu, poza tym to nie byłoby przestępstwo. On też by tam był, podałby hasło, a Sol wykorzystała chwilę dla bąbelków. Tak, bąbelki są przyjacielem czarodzieja.
Soleil Larsen
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Pią 30 Maj 2014, 10:42
Siedzenie pod balią i medytowanie nie było normalnym zachowaniem dla Henryego. Sil jednak nie dostrzegała w tym niczego niezwykłego, po prostu miała ochotę na chwilę relaksu, a czas i miejsce były z jej punktu widzenia sprzyjające, więc od razu przystąpiła do dzieła. Przyzwyczajona była do tego, że inni ludzie uznają sporo jej zachowań za dziwne, choć ona nie potrafi sama odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego? Może tak po prostu musiało być, gdyby zdawała sobie sprawę z osobliwości swojego postępowania mogłaby się (nie daj Merlinie!) zrobić bardziej zwyczajna. Ale na pewno by nie urosła. Z natury, już od początku swojego ziemskiego bytowania była niewielką istotką. Z tymi blond włosami, wiecznie rozczochranymi, rozmarzonym uśmiechem i kieszonkowymi rozmiarami bardziej przypominała driadę leśną, albo skrzata, niżeli ludzką nastolatkę. Była jednak dowodem na to, że wielkość nie ma aż takiego znaczenia jak mówią. W jej ciałku skrywał się bowiem całkiem spory potencjał magiczny, zwłaszcza jeśli chodzi o zaklęcia (wyjąwszy te ofensywne, nie umiała znaleźć motywacji potrzebnej do ich użycia). Henry któregoś dnia jeszcze się o tym przekona, tymczasem mógł ją dalej postrzegać tak, jak miał na to ochotę. -A co jest dziwnego w tym, że nagle sobie o czymś przypomniał i musiał iść? – zapytała, czując się coraz bardziej zagubioną. Że niby ona go wypłoszyła? Ale jak? W jaki sposób? Przecież nic takiego nie zrobiła! Była miła i nawet rozpoczęła z nim pogawędkę! Henry nie mógł mieć racji, Irytek na pewno gdzieś się spieszył i to dlatego tak zniknął bez uprzedzenia. Nagle rozbawienie Henry’ego przestało jej się wydawać takie pozytywne, bo zdała sobie sprawę, że musi wywoływać je ona, a konkretniej jej spojrzenie na całą tę sprawę. Nie umiała się jednak obrażać, tupać nóżką, albo dąsać. Wiedziała swoje i nie zamierzała kłócić się z Lancasterem o poltergeista. On szedł za stadem i myślał o duszku to co wszyscy, ale ona dostrzegała w Irytku coś więcej i miała do tego prawo. -Zobaczymy. – urwała więc dyskusję tonem wskazującym na to, że ma ochotę zakończyć rozmowę na ten temat. I tak zrobi jak zechce. Najwyżej to ona będzie ponosić konsekwencje swojego wyboru, była na to przygotowana, nigdy nie uciekała przed skutkami swoich działań. Była na tyle dojrzała. Poza tym w tym momencie zaczęła się ich mała bitwa na wodę, która w sposób tragiczny skończyła się dla Sol. Ostatni strumień pozbawił ją równowagi na śliskich płytach łazienki, w związku z czym dosyć boleśnie wylądowała na pupie, wzbijając w powietrze pióra, które znowu w najlepsze ją oblepiły. Jej usta ułożyły się w dużo „O”, a powieki zatrzepotały, taka była zdziwiona! Henry najwyraźniej nie zorientował się w sytuacji i rozmawiał teraz z powietrzem gdzieś w okolicach miejsca, gdzie wcześniej znajdowała się głowa Słoneczka. -Dlaczego nie!? Nigdy tam jeszcze nie byłam. – odparła entuzjastycznie ze swoich dolin i spróbowała się podnieść, czując że kolejny siniak dołącza do jej całkiem sporej kolekcji. Powiem wam, że posiadanie chłopaka to bardzo ciężka i bolesna sprawa… :P
Henry Lancaster
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Pią 30 Maj 2014, 18:07
Nie miał nic przeciwko temu, aby Soleil była sobą. To ona wprowadzała trochę życia w jego życiu i była głównym czynnikiem, który go przy nim trzymał. Henry wolał jednak, aby nie uganiała się za Irytkiem, bo mogłoby jej to zaszkodzić. Autor postu jest oburzony po przeczytaniu stwierdzenia, że posiadanie chłopaka jest ciężkie i bolesne. To całkiem fajna sprawa mieć kogoś! Problemem może być znoszenie Henry'ego, gdy ten ni stąd ni zowąd zawiesza się i wpatruje przed siebie nieobecnym wzrokiem. Przymknąwszy na to oko, nie było tak źle. Od razu schylił się i podał rękę Sol, pomagając jej wstać. Wybełkotał jakieś przeprosiny. Nie przewidział, że ta straci równowagę od niemocnego strumienia wody. Rzeczywiście jej drobność i kruchość odejmowała z pierwszego wrażenia wiele sił. Przez to Henry był na jej punkcie nadopiekuńczy i tak łatwo tracił nastrój, gdy działa się jej krzywda. Nawet taka, z której ona sama nic sobie nie robiła. Uśmiechnął się życzliwie do dziewczyny, gdy ta dalej nie pojmowała dlaczego nie szuka się Irytka i mu nie dziękuje. Każdy w tej szkole jej to powie (okej, pomijając ślizgonów, którzy chętnie przyglądają się cudzej krzywdzie), bo to było oczywiste. - Nieistotne już. Chodźmy słońce, musimy zniknąć zanim przylezie tu Filch. Ponaginamy sobie zasady. - machnął różdżką i posłał kilka Chłoszczyść w kąty łazienki, coby usunąć mleko. Tak samo zrobił na korytarzu prosząc Sol o pomoc w zapobieganiu zalania piętra. - Hm, zdejmijmy buty. Nie wiem co ta zmora wylała na podłogę, ale farba nie chce się zmyć tak łatwo zaklęciem. - skrzywił się i pozbył się obuwia, radząc to samo gryfonce. Profilaktyka przed woźnym. Dojście na piąte piętro zajęło im około dwudziestu minut, gdyż Henry ciągle wyglądał, rozglądał się i czujnie przyglądał nawet obrazom. Nie uśmiechało mu się dostanie szlabanu. Miał całkiem dobry wynik, jeśli chodzi o unikanie kar. Po co psuć sobie statystyki na koniec roku?
[idziemy sobie z tematu - oć na V]
Gruby Mnich
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Sob 08 Lis 2014, 14:42
Hogwart był tak cichy bez uczniów! Mnichowi bardzo brakowało szkolnego gwaru, śmiechów, podszeptywań, bieganiny najdroższych uczniów. Nawet ucieczek przed najmilszym panem Filchem, gdyż wtedy Mnich mógł okazać swe dobre serce i wspomóc w zabawie podopiecznych. Ten duch już wiele dni włóczył się po lochach, przenikając przez puste dormitoria i pokój wspólny. Wakacje... już kończą się, a tęsknota Mnicha nie malała. Nie mógł usiedzieć w miejscu, czekając i czekając. Z płaczem pożegnał siedmio-rocznych Puchonów; tęsknił do uczących się tutaj i cieszył jak małe dziecko na nowicjuszy, których powita z całą swoją puchatą miłością na jakiego było go tylko stać. W desperacji Mnich przebył cały Hogwart od góry do dołu, witając każdy z osobna obraz, pytając o samopoczucie i po raz enty opowiadając im historię swego Kielicha. Którejś nocy wdał się w długą pogawędkę z Sir Nicholasem i tak się zagadali, iż rozmowa ta trwała trzy dni i trzy noce. Irytek buszował w cichych, pustych klasach, pan Filch marudził i czyścił każdy centymetr zamczyska. To oczywiste, że Mnich posmutniał i zatęsknił jeszcze mocniej za Puchonami. Wakacje to był najtrudniejszy dla niego czas, bo brakowało mu uczniów, dzieci, ukochanych podopiecznych. Nawet tych ponurych i niesfornych, ich też kochał ponad życie i miał dla nich dobre słowo. Mnich próbował nawet zagadać do Pana Filcha, lecz widząc jego minę zaniechał takich prób. Pan woźny również chyba tęsknił do uczniów wbrew pozorom... Wydawało mu się, albo Argus stracił kondycję, gdy zaprzestał gonitw swych "przestępców". I to było smutne. Tak to też duch znalazł się na pierwszym piętrze. Dawno nie odwiedzał swej przyjaciółki Marty. Powinien wpaść z wizytą, zajrzeć, zapytać co słychać i może zaprosić na spacer po Hogwarcie, aby w końcu wyszła z toalety. Omijało ją wiele miłych pogawędek z obrazami, gdy tak siedziała w kanalizacji. Mnich, jak to Mnich poczuł się w obowiązku jej potowarzyszyć. Niekoniecznie w rurach, ale w jej prywatnej toalecie - czemu nie? Ogromna sylwetka wyleciała z górnej części ściany, płynąc spokojnie w powietrzu. Nawet to przypominało Mnichowi uczniów! Wylatywanie ze ściany. W maju 1977 roku leciał za Puchonem uciekającym przed panem woźnym, aby ich pogodzić ze sobą i zminimalizować ryzyko smutku, melancholii i płaczu. Pamiętał jakby to było wczoraj, gdy nie udało mu się poprawnie wylądować na podłodze jednego piętra. Wpadł wówczas do połowy do biblioteki strasząc biedną panią Pince i kilku uczniów, gdy z sufitu zwisał opasły brzuch Mnicha i grube, króciutkie nóżki. Nigdy nie był dobry w lataniu, nawet po śmierci. Nie wspominając o hamowaniu, czym rozbrajał Puchonów. Wyjął z kieszeni swego stroju ogromną chustę i wysmarkał nosa, łkając z tęsknoty za uczniami. - Marto? Martusiu? To ja, Mnich. - odezwał się, a jego głos poniosło echo po pomieszczeniu. Wleciał bliżej i wsadził głowę do kranów, lecz nie doszukał się tam dziewczynki. - Martoo? Przyjaciółko, przyszedłem ciebie odwiedzić, gdzie się chowasz, najmilsza? - zapytał pogodnie i od razu poprawił mu się humor, że odwiedzi milutkiego duszka, choć trochę zagubionego i smutnego. Zarazi ją swoim pięknym, cudownym nastrojem i oboje będą szczęśliwi! Przetrwają te dwa tygodnie razem i poczekają wspólnie na powrót mieszkańców Hogwartu. Przynajmniej sam Mnich będzie czekał na nich z niecierpliwością, jeśli Marta nie podzieli jego zdania.
Jęcząca Marta
Temat: Re: Opuszczona łazienka dziewcząt Sob 08 Lis 2014, 17:31
Jak się czuje duch, który zaznał kolejnego, nowego życia pozagrobowego w miejscu swojej śmierci? Na to pytanie zdecydowanie mogła odpowiedzieć Marta, która już od ponad trzydziestu lat przebywała w Łazience Dziewcząt na pierwszym piętrze, miejscu w którym została zamordowana. Prawda była taka, że niemalże cały czas myślała o tych wielkich, żółtych ślepiach, które były ostatnią rzeczą jaką mogła zobaczyć. Nic przyjemnego, a jednak od tamtej pory jej drobna, przeźroczysta osoba była przesiąknięta zmartwieniami, tęsknotą i smutkiem. W dodatku podczas wakacji szkoła była taka opustoszała i nikt nie mógł powstrzymać Irytka przed denerwowaniem jej ze zdwojoną siłą. Wszystko skupiało się na niej, biednej kruszynce, której los od początku śmierci nie był przychylny. I co ona biedna ma zrobić? Nic, oprócz użalania się nad sobą jak to robiła całą śmierć. Dźwięk jej piskliwego jęku rozległ się po całym pomieszczeniu Łazienki Dziewcząt. Samotny, przypominający niego koci śpiew w okresie godowym. Oh, ona sama wychodziła z założenia, że miała naprawdę przyjemną barwę głosu i uczniowie po prostu nie znali się na czymś, co nazywało się sztuką nowoczesną. Mimo, że umarła te trzydzieści cztery lata temu, to wciąż szła z nowymi trendami i wcale taka staroświecka to ona nie była. Uważała, że jej talenty wokalne zostały zauważone przez niektórych chłopców i zapewne wstydzą się do niej podejść, aby porozmawiać. Zdawała sobie sprawę też z tego, że zarówno ten mięśniak Rosier jak i słodki Lancaster, po prostu byli zbyt nieśmiali, aby zacząć z nią poważne rozmowy na temat przyszłości. Byłoby wspaniale, gdyby chociaż jedna z jej wielkich miłości została z nią w murach Hogwartu, paradoksalnie śmierć miała ich połączyć ze sobą, a nie rozdzielić. Romantyczne, prawda? Rozmyślała tak o swojej przyszłości i gdyby jej ciało nie było niematerialne, to z pewnością trzymałaby w białą, delikatną stokrotkę i wyrywała jej płatki, wyliczając kocha, nie kocha, kocha, nie kocha… I czy ktoś wątpił w to wielkie serce Marty, które chociaż niebijące, to zdawało się z całych sił kogoś kochać? Słysząc głos poczciwego Mnicha, który zdecydował się ją odwiedzić, wzniosła się w powietrze z niesamowitym wrzaskiem i chwilę później dała szybkiego nurka w dół, zatrzymując się tuż przed duchem rezydentem Puchonów. - Drogi Mnichu, oh powiedz, powiedz mi kiedy zacznie się rok szkolny, żebym mogła znów spotkać się z moimi ukochanymi i już raz na zawsze pozbyć się Irytka? Ostatnio wszystkie toalety zostały obłożone papierem toaletowym, a woda z kranów się wylewała. Ah, Mnichu! I co ja mam biedna, bezbronna począć, kiedy nie ma żadnego z moich Rycerzy na Białym Koniu? – wypłakała wszystkie słowa jednym tchem, jak torpeda sklejając coraz to nowe zdania. Jej wielkie oczy urosły do rozmiarów spodków, a twarz, chociaż blada jak ściana, zdawała się być jeszcze bledsza niż zwykle. Co ta tęsknota robi z kobietami…