IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Opuszczona chata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptySob 15 Lut 2014, 17:27



Opuszczona chata


Można jej nie zauważyć podczas wędrówki przez gęste zarośla Zakazanego Lasu. Pewnie sam Dumbledore nie wie skąd wzięła się ta niewielka chatka, do kogo należała i ile może mieć lat. Dach, niegdyś pokryty trzciną, porasta trawa i zarośla, sprawiając, że wypatrzenie go z góry jest niemal niemożliwe. Drewniane ściany, przegryzione już dawno przez korniki i inne żyjątka także zzieleniały. Co ciekawe - dom nie ma ani jednego okna. Wejść tam można przez spróchniałe, podrapane przez pazury jakiegoś większego zwierza drzwi, które nie mają klamki, ani dziurki od klucza. A w środku? Przez przegniłe podłogi przebija się trawa i inne roślinki. Meble? W rogu stoi zabytkowe, ładnie zdobione, dębowe biurko i bujany fotel stojący na środku izby.
W szufladce biureczka znajduje się zaklęty medalion i stos listów, na którym leży.
Chata ma swoją specyficzną aurę. Odrzuca, zniechęca do podejścia, w pobliżu powietrze robi się cięższe i gęstsze. W promieniu kilometra nie znajdziesz tu żywego stworzenia czy choćby roślinki.

Harry Milton
Harry Milton

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptySob 03 Sty 2015, 08:45

\stop\

Ciężkie to były dni, zwieńczone Mrocznym Znakiem rozświetlonym na niebie niczym zwiastun nadchodzącej klęski. Milton pomagał uczniom zachować spokój, rozsyłając ich do dormitorium i upewniając się, że dotarli tam wszyscy. W ciągu kilku minut spotkał się ze wszystkimi rezydentami Hogwartu, z początku starając zapamiętać twarze grona pedagogicznego. Po kilku minutach zrezygnował, skupiając się przede wszystkim na opanowaniu własnych emocji i pokierowaniu przestraszonymi uczniami. Zdążył jedynie zapoznać się z niektórymi personami, jak na przykład stażystka Kadri.
Wybiła godzina trzecia nad ranem kiedy Harry opuścił gabinet i przemknął przez korytarze drzemiących niespokojnie murów, w poszukiwaniu ukojenia w mroźnej nocy. Przemykanie cieniami opanował w wysokim stopniu, nie budząc po drodze wzburzonych niecodziennym wydarzeniem portretów. Zakazany Las namawiał go do odwiedzin nie tylko ze względu na roztrzęsione emocje, ale przede wszystkim doskwierający głód. Zaplanowany posiłek miał odbyć się przynajmniej dwie godziny wcześniej, jednak Harry nie miał żadnej pewności czy nie zostanie nakryty przez pałętających się po korytarzach aurorów. Dlatego dopiero teraz, kiedy siedział w zwierzęcej formie i wpatrywał się w dorodną sarnę, nieświadomą rychłego końca swego żywota, wiedział że jest bezpieczny. Terytorium centaurów znajdowało się daleko na zachód i byli zajęci planowaniem patroli lasu. Nie miał zbyt wiele czasu na posilenie się, dlatego odczekał na odpowiedni moment na atak. Jeszcze trochę, jeszcze tylko kilka kroków. Cisza świdrowała pustkę w umyśle kruka, spragnionego ciepłej krwi pulsującej prosto z tętnicy szyjnej zwierzęcia. Jedzenie, które dostawał w zamku było jedynie deserem, powodującym mdłości gdy zjadło się za wiele.
Gdzieś na dnie serca tliły się resztki bezsilności, ustępujące świadomości władzy nad życiem i potęgi, jakiej nie każdy był w stanie zaznać. Dar był równocześnie przekleństwem, jednak nie trapiło to wcale umysłu Harrego.


Ostatnio zmieniony przez Harry Milton dnia Sob 03 Sty 2015, 18:59, w całości zmieniany 1 raz
Ingrid Skarsgard
Ingrid Skarsgard

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptySob 03 Sty 2015, 18:22

Ingrid znała otrutego nauczyciela tylko ze słyszenia. Wiedziała, że był więźniem Azkabanu i tak naprawdę tutaj jej wiedza na temat danego osobnika się kończyła. Nie było to dla niej istotne kim był Roginsky i dlaczego stał się ofiarą zwolennika Czarnego Pana. Wychodziła z założenia, że jeśli faktycznie nie zasługiwał na chodzenie po tym świecie, to najlepszą z możliwych opcji była po prostu śmierć. Czasami długa i powolna, a czasami szybka i bezbolesna. Osobiście była za tym, aby ofiara odczuwała przed zejściem jak najwięcej, więc sama technika, jaką było użycie trucizny całkowicie przypadła jej do gustu. W końcu za tę subtelność i wspaniałomyślność stała murem za Voldemortem i niezwykle go ceniła.
Wyszła z zamku grubo po północy, zgrabnie omijając aurorów kręcących się w tę i we w tę. Bardzo ciekawy początek roku szkolnego. Nie wątpiła jednak w fakt, że od teraz Hogwart będzie jeszcze pod większym nadzorem. Już ona wiedziała, że stary Wilson będzie chciał zrobić porządek z uczniami, obserwując ich na każdym kroku. Niektórzy zbyt mocno brali do siebie swój zawód, a ten czarnoskóry mężczyzna zdecydowanie przesadzał. Miał się za niewiadomo kogo, a ona pyszałków zdecydowanie nie lubiła. Na jej szczęście nikt nie ważył się dyktować jej warunków, dobrze wiedziała, że to nie miało najmniejszego sensu. Dyrektor może i nie do końca pochwalał jej hobby jakim było myślistwo, jednak sam zgodził się na zajęcia, które zamierzała prowadzić i które chcąc nie chcąc, obejmowały również tę dyscyplinę. Musiała więc znać Zakazany Las jak własną kieszeń, a jej umiejętność odnalezienia się w terenie jej w tym bardzo pomagała. Szybko więc wytropiła zwierzynę, którą miała zamiar wypatroszyć i rozłożyć na części pierwsze, aby była idealnym przykładem na zajęcia ze Sztuki Przetrwania. Uczniowie musieli się zapoznać z podstawowymi rzeczami, a sarna, a raczej jej pozostałość, zdawała się wyjątkowo dobrym przykładem.
Lampę oliwną zawiesiła sobie na pasku, aby nie krępowała jej ruchów, następnie przyjęła odpowiednią pozycję i wycelowała w niedaleko stojące, niczego niespodziewające się zwierzę. W milczeniu obserwowała cel, aby w końcu wystrzelić.
Harry Milton
Harry Milton

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptySob 03 Sty 2015, 19:18

Cechami dobrego drapieżnika były nie tylko cierpliwość i wytrwałość, ale również opanowanie. Uchwycenie odpowiedniego momentu na atak był sprawą instynktu, bez którego agresor nie istniał. Dlatego Harry siedział na gałęzi wzburzanej co jakiś czas chłodnymi powiewami wiatru, wwiercając czarne ślepia w bezbronną ofiarę.
W chwili pochylenia łba wiedział, że nie nadarzy się lepsza okazja do ataku. Odepchnął się z całych sił od gałęzi i zapikował ostro, bezszelestnie tnąc chłodne powietrze. W mgnieniu oka sylwetka pokaźnych rozmiarów ptaka zaczęła się rozrastać, aż w końcu nietoperz w ludzkiej skórze dotarł do ofiary.
Nie potrafił na szybko ocenić co go zawiodło – zmysły czy coś innego. Świst bełtu usłyszał zbyt późno, aby wycofać się z ataku na sarnę. Był już w naturalnej postaci z wszystkimi wampirzymi przymiotami, lądując miękko na grzbiecie zwierzęcia, powalając go samym ciężarem ciała. W nienaturalnie zręczny sposób przykucnął, zasłaniając się skowyczącym stworzeniem przed kolejnym atakiem. Złotymi ślepiami poszukiwał nieoczekiwanego intruza, ostrożnie wysuwając kły z tętnicy. Pulsująca krew zalewała powoli jego dłoń rozczapierzoną na gardle, nawołując go gorliwie do spożycia.
Kurz po nagłym zderzeniu jeszcze nie opadł, kiedy dostrzegł sylwetkę ukrytą w gąszczu krzewów z nikłą poświatą światła przy boku. Zasyczał niezadowolony, z żarem strachu rozlewającym się po wszystkich organach, szczególnie odczuwalny w wątrobie i krtani. Niejednokrotnie został nakryty podczas posilania się, jednak nigdy na terenie Hogwartu, gdzie każdą z jednostek była na wagę złota i jej zniknięcie było okraszone hucznymi poszukiwaniami.
Problem w postaci ciemnej sylwetki narastał z każdą chwilą, nie pozwalając Harremu na podjęcie ostatecznej decyzji. Zaciskał coraz mocniej palce na skórze dogorywającego stworzenia z rozszarpaną szyją i bełtem w brzuchu, aż pobielały mu knykcie. Na głowę nasunięty miał ciasno przylegający kaptur czarnej bluzy, pozwalający na bezbłędny kamuflaż z nocą.
"Który z nauczycieli odważył się zajść tak daleko?" - ta myśl poraziła go jeszcze bardziej, powodując nieprzyjemne mrowienie w okolicach karku. Szeroka gama odczuć o skrajnym charakterze kotłowała się w nim, potęgując niepewność zasianą w sercu. Pozwolić odkryć tajemnicę czy poświęcić niewinnego człowieka?
Ingrid Skarsgard
Ingrid Skarsgard

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyNie 04 Sty 2015, 15:20

Nie spodziewała się, że spotka w tym miejscu kogoś jeszcze, kto nie był zwierzęciem. Chociaż fakt, że pojawił się znikąd utwierdzał ją w przekonaniu, że może faktycznie było to kolejne stworzenie mieszkające w lesie. Bez chociażby jednej zmiany na twarzy, która sugerowałaby, że jest wstrząśnięta tym całym zdarzeniem, założyła kolejny bełt i przygotowała się do wystrzału. Nie zaatakowała jednak od razu. Przez chwilę spoglądała w to miejsce, czekając aż kurz opadnie i pozwoli jej tym samym zobaczyć z kim lub czym miała do czynienia. Wolała być przygotowana na wszelkie ewentualności i w razie niebezpieczeństwa, szybko sobie z nim poradzić. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się jej spudłować, była więc pewna swoich umiejętności i refleksu, dzięki któremu wychodziła z sytuacji problemowej bez najmniejszego szwanku. Gdyby jednak coś poszło nie tak, różdżkę miała zawsze w pogotowiu.
Gdy widoczność na całą tę sytuację się poprawiła, mogła dojrzeć, że bełt, który wcześniej wystrzeliła, tkwił teraz w sarnie, do której celowała. Zwierzę jednak było trzymane przez kogoś, kto w żadnym wypadku nie przypominało czworonożnego stworzenia, a raczej człowieka, lub kogoś do niego podobnego.
- Ktoś ty? – spytała podniesionym głosem, obserwując postać wyłaniającą się z dymu kurzu. W pewnym momencie stwierdziła, że różdżka powinna być o wiele bardziej przydatna niż bełt, którego równie dobrze przeciwnik mógł uniknąć, zasłaniając się tarczą z ciała sarny. Powoli, wciąż jedną ręką trzymając kuszę w pogotowiu, wyjęła różdżkę zza paska i wycelowała nią w osobnika. Drugą broń rzuciła na ziemię, aby nie ograniczała jej ruchów, gdyby doszło do walki. Osobiście nie miała ochoty tego dnia walczyć ani zabijać kogoś więcej niż zwierzęta, jednak jeśli tego wymagała sytuacja, to z pewnością nie zawaha się sprawić komuś cierpienia. Szczególnie, że najprawdopodobniej nieznajomy miał ją na celowniku.
- Zadałam pytanie. Chyba, że nie potrafisz mówić, to wyciągnę z ciebie odpowiedź w inny sposób– powiedziała, unosząc głowę lekko do góry, aby zlustrować osobnika spojrzeniem orzechowych oczu, które gdyby miały moc zabijania, z pewnością już leżałby trupem. Postanowiła jednak zbadać całą tę sytuację, pociągnąć rozmowę i dowiedzieć się najwięcej, co pomogłoby jej na przyszłość szybko zidentyfikować podobnych osobników. Chyba, że był tylko jeden taki w całym Zakazany Lesie. Kaptur, który miał na sobie skutecznie uniemożliwił jej zidentyfikowanie go. Nie wiedziała, czy był nauczycielem, uczniem, czy może kimś kto przybłąkał się z serca lasu. Wszystko było możliwe.
Harry Milton
Harry Milton

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyNie 04 Sty 2015, 20:54

Przeczucie po raz kolejny nie wprowadziło go w błąd, rezerwując bolesną rzeczywistość kiedy z cienia wyłoniła się dłoń dzierżąca śmiercionośną różdżkę. Magiczny kijek, w rękach bystrego i potężnego czarodzieja stanowiący wyznacznik potęgi. Niebagatelna rzecz, a równocześnie niezwykle odległa dla człowieka usmarowanego wokół ust krwią dogorywającego zwierzęcia. Harry przeżył już żałobę po nieudanych próbach zapanowania nad magią z czarodziejskiej społeczności, jednak za każdym razem różdżka eksplodowała w jego dłoniach nie pozwalając na okiełznanie. To dlatego poczuł dosadne ukłucie zazdrości wymierzone prosto w serce, nie podejmując nawet prób jego uciszenia.
- Potrafię - odpowiedział pośpiesznie, wyczuwając w ruchach intruza nerwowość, która pchnęłaby do zrealizowania niewykształconej do końca groźby. Obawiał się wyjść zza topniejącego truchła, mimo iż kusza została odrzucona i nie stanowiła problemu. Głównym źródłem niepokoju była różdżka, teraz wyraźnie zauważalna w wyprostowanej ręce. Za wszelką cenę musiał zachować anonimowość, więc opuścił głowę tak, aby nie była w stanie odnaleźć w jego twarzy charakterystycznych rys.
Wiedział, że po swojej lewej stronie, niespełna dwa kilometry od tego miejsca znajduje się opuszczona chata na przeklętej ziemi, gdzie istota o zdrowym instynkcie samozachowawczym nie zapuszczała się tam. Miał więc szansę na ucieczkę, jeśli tylko w odpowiednim momencie zmieniłby postać i zniknął w czeluściach mroku pomiędzy koronami drzew. Dostrzegalnie przesunął głową, sprawdzając plan ucieczki, ale też nieświadomie zdradzając się ze swymi zamiarami.
- Widziałaś za dużo - martwym głosem streścił galimatias myśli, świecąc w ciemności żółtymi ślepiami wpatrzonymi w sylwetkę Ingrid. To właśnie wtedy, gdy wyszła poza kępy drzew, albo kiedy księżyc oświetlił miejsce jej pobytu - przypomniał sobie sylwetkę młodej łowczyni wraz z twarzą, która zapadła mu na wiele lat w pamięci. Jako dziewczynka polowała na zwierzęta z pewnym upojeniem dostrzegalnym jedynie w oczach, stopniowo gasząc go przez miesiące praktyki. Doszła do perfekcji w wielu dziedzinach, o których Harry nie miał bladego pojęcia. Wnioskował to wszystko z jednego powodu: nie miał szans na jakąkolwiek ucieczkę.
Chłód zalał jego ciało w boleśnie dotkliwy sposób, usztywniając mięśnie karku. Już dawno wypuścił z trzymania gardziel martwej sarny, panując nad zmniejszającymi się kłami, które wypychały wcześniej górną wargę. - Ale i tak... - urwał w połowie wypowiedzi, używając zrezygnowanego tonu - ...jeśli zgłosisz cokolwiek dyrektorowi, dowiesz się prawdy. Dokańczając, powolnymi ruchami podniósł się z obronnej postawy, odkładając z cichym hukiem cielsko padliny. Musiał improwizować, aby dowiedzieć się jak najwięcej o kobiecie, którą obserwował na początku poprzedniego dziesięciolecia. O jej poglądach na temat innych, włączając w to stosunek do wilkołaków, wampirów, wil i olbrzymów, posiadających własną hierarchię w tworzonych przez nich społeczeństw. Patrząc na nią, nie był w stanie niczego wyczytać.
Otarł wierzchem dłoni ściekającą stróżkę krwi z prawego kącika ust, nieznacznie ją rozmazując. Rozbite krople na twarzy zmieniły i tak rysy, naprowadzając Ingrid na odpowiednie podejrzenia. Przestał się łudzić, że ma szansę na wykaraskanie się z tego, a zabicie kobiety nie wchodziło w grę z wielu względów, o których Harry nie chciał myśleć.
- Schowaj różdżkę, wtedy spokojnie porozmawiamy - zaproponował chłodnym tonem, maskując w ten sposób własne wzburzenie i niepokój nad odpowiedzią nieznajomej. Wątpliwości przepełniały go na wskroś, ale pozostawiał ciało do ewentualnej ucieczki w przeciwną stronę niż wcześniej planował. Jeśli Ingrid posługiwała się tak samo sprawnie różdżką jak kuszą, miał niewielkie szanse na wyjście z tego w jednym kawałku. Stara blizna na przedramieniu zdawała się pulsować, przypominając o wcześniejszym spotkaniu tej dwójki - z nieświadomością dla jednej ze stron.
Serce waliło mu jak oszalałe, kiedy wbrew zdrowemu rozsądkowi zsunął kaptur i odsłonił rudą czuprynę, pozwalając kobiecie na dokładne przyjrzenie się jego twarzy umorusanej krwią. - Przyjmij to za gest zaufania, uczyń to samo - odwoływał się do poczucia honoru kobiety, dla której te wartości mogły widnieć jako puste słowa. Głęboko skrywana wiara w ludzi właśnie została wystawiona na światło dzienne, jako jedno z nielicznych zdarzeń w życiu Herberta.
Ingrid Skarsgard
Ingrid Skarsgard

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyPon 05 Sty 2015, 21:38

No proszę, nieznajomy potrafił mówić, więc mogła się z nim w sposób słowny dogadać. O to jej chodziło. Musiała określić dokładnie z czym ma do czynienia, jednak długo jej to nie powinno zająć. Znała się na magicznych stworzeniach bardziej niż przeciętna osoba, a tak charakterystyczne cechy, którymi mógł pochwalić się jej rozmówca były aż nadto mówiące o wszystkim. Polowanie na zwierzynę z dużych wysokości, niesamowita sprawność w poruszaniu się no i sposób zabijania świadczył tylko o jednym, przed nią stał czystej krwi wampir, albo coś niezwykle do niego podobne. Zazwyczaj jednak była nieomylna, więc postawiła na przypuszczenia. Nie spuszczała więc spojrzenia z osobnika, będąc tym samym przygotowana na ewentualny atak z jego strony. W końcu były to istoty szybkie, nieposkromione. Ona jednak nie należała do zwykłem jednostki, która zapuściła się w głąb lasu zupełnie przypadkowo. Potrafiła być tak samo niebezpieczna, jak bestia w ludzkiej skórze. Wystarczył tylko jeden impuls, a nie zawahałaby się użyć przemocy, gdyby tylko to miało ocalić jej życie.
Przechyliła głowę lekko w bok, wolną ręką odgarniając niesforny kosmyk włosów za ucho. Wciąż nie opuszczając różdżki, obserwowała go starając się wychwycić chociażby najdrobniejszy gest, który mógłby zaważyć o losach obojgu. Lubiła swoje życie, a bycie łowcą, myśliwym do czegoś zobowiązywało. Szczególnie, że martwa nie przydałaby się już Czarnemu Panu, a Jego zdecydowanie nie chciała zawieść. Była lojalna, posłuszna i wykonywała wszystkie powierzone jej zadania z niezwykłą precyzją i subtelnością. Szybko mogła wywnioskować po spiętej posturze, że nieznajomy nie spodziewał się, że ktoś go nakryje, co było mu wybitnie nie na rękę. Przez myśl jej przeszło, że może powinna mu zapewnić spokój na resztę życia poprzez zabicie, jednak odrzuciła tę opcję, stwierdzając, że lepszą zabawę będzie miała podczas oglądania jego klęski. Kimkolwiek by nie był, stał jej na drodze, był niebezpieczny i swoimi słowami groził, chociaż najpewniej nie chciał tego robić. Niektórzy jednak nie potrafili sprostać sytuacji stresowej, wymyślając mało racjonalne wyjścia, dzięki którym upadali na wielkie, niezbadane dno. Kolejne jego słowa nie zrobiły na niej wrażenia, wręcz trochę rozbawiły, czego nie pozwoliła nawet po sobie poznać. Wspomnienie dyrektora zainteresowało ją na tyle, aby spojrzeć nań przychylniej. Czyli znał się ze starym czarodziejem, co nie do końca było jej na rękę. W końcu dziadyga na pewno zauważy brak wampira w swoich szeregach. Któż by się spodziewał, że Dumbledore wystawiał uczniów na takie niebezpieczeństwo, jakim była ta nieokiełznana bestia posługująca się ludzką mową. Nie odpowiedziała, czekając aż wyczerpie cały limit słów do niej skierowany. Była cierpliwa, jednak nie miała czasu czekać wieczność. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta, a ją aż świerzbiło, aby ukrócić jego życie.
Poruszył się, a ona niemalże automatycznie zacisnęła dłoń mocniej na uchwycie różdżki, celując nią w niego. Zmrużyła nieznacznie orzechowe oczy i wydała z siebie niezadowolony pomruk. Nie lubiła kiedy ktoś z nią igra. Propozycja opuszczenia broni wydała się dla niej niesamowicie dziecinna, wręcz głupia i naiwna. Nie miała zamiaru tego robić, gdyż pozbawiłby ją tym samym możliwości obrony w razie ewentualnego ataku. Niedoczekanie. Nie zrobiła nic w tym kierunku, wciąż dzierżąc różdżkę w dłoni. Gdy wampir zdjął kaptur, aby odsłonić swoją twarz i tym samym zdradzić tożsamość, Ingrid nawet nie drgnęła, chociaż kojarzyła go w miarę dobrze. Pracował w Ministerstwie co było dodatkową przeszkodą i która zdecydowanie nie przypadła jej do gustu. W dodatku jak już zdążyła zauważyć wcześniej, znał się z dyrektorem. Co tu było grane?
- Nie zaufam osobie, która sprzątnęła mi zwierzynę sprzed nosa i to za pomocą własnych zębów – powiedziała, a jej głos był wręcz wyprany z wszelkiego rodzaju emocji, jakby czytała ze znudzeniem kolejny wers książki, którą znała na pamięć. Pracownik Hogwartu czy też nie, nie miała zamiaru mu ufać.
- Nie mamy o czym rozmawiać. To raczej dyrektor powinien się zacząć tłumaczyć dlaczego też zatrudnił potencjalnie niebezpieczną istotę na terenie szkoły. Nie byłoby dla Pana wygodne, gdyby ktoś jeszcze się o tym dowiedział, prawda, panie Milton? – spytała, przechylając głowę lekko w bok. Cóż za głupia sytuacja. Gdyby nie fakt, że rozmawiała z osobą, której nieobecność się zauważy, to już byłby martwy, a ona dla poznania jego gatunku bliżej, wypatroszyłaby go, zabierając wszystkie przydatne organy, które na pewno kryły w sobie niezwykłą tajemnicę, która tylko czekała, aby ją odkryć.


Ostatnio zmieniony przez Ingrid Skarsgard dnia Czw 08 Sty 2015, 20:46, w całości zmieniany 1 raz
Harry Milton
Harry Milton

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyWto 06 Sty 2015, 15:10

Wydawała się naturalnie odnajdywać w ciężkiej atmosferze jaka otaczała ich sylwetki, tworząc swoistą kopułę odbijającą ewentualne zagrożenia z innych, niż wzajemne, stron. Z lodowym ściskiem w żołądku przypatrywał jak spokojnie odgarnia włosy. Zupełnie tak, jakby spotkali się przypadkowo na jednej z ulic i rozmawiali na temat pogody. Odnosił wrażenie, że tylko jego żyły wypełniane są trucizną niepokoju i niepewności. Wystarczyło tylko kilka minut, aby w chłodnych oczach doszukał się wygórowanej obojętności. Oceniał kobietą jako arystokratkę rodem z piekła, jedną z niewielu dumnych i przekonanych o wyższości nad pozostałymi ludźmi. Nie chodziło wcale o to, że przedłużała moment mrugnięcia czy wysoko uniesiony podbródek, ale czające się w jej ruchach ostrzeżenie.
Z drżącym sercem wysłuchiwał ostrych niczym brzytwa słów, podcinających skrzydła tej wiary, tych resztek, które Ingrid zdeptała. Spokojne życie Miltona dobiegło końca wraz z podjęciem decyzji o rozpoczęciu nauczania w Hogwarcie, jednak nawet nie podejrzewał, w jakie bagno właśnie wdepnął. Przez całe życie lawirował między problemami wybitnych jednostek, nie opowiadając się po żadnej ze stron aż do momentu, kiedy przywołał nazwisko dyrektora.
- Dyrektor podjął decyzję stosowną do własnych przekonań – umyślnie obniżył ton głosu, przyglądając się kobiecie intensywnie żółtymi ślepiami , przyjmując pozycję spod byka. Wiedział już dlaczego kobieta nie rzuciła w niego zaklęciem, czekając zapewne na pierwsze oznaki agresji z jego strony. Zmrużył oczy, wyczuwając podskórnie groźbę w niewinnym pytaniu Ingrid. Strząsnął z siebie poczucie osaczenia prostując się i odepchnął wszelkie myśli na temat beznadziejności sytuacji, w jakiej pozwalał się zamykać.
- Skoro jesteś aż tak przywiązana do swojej – łypnął okiem na stygnące truchło sarny – ofiary – zaakcentował mocno określenie zwierzęcia – proszę bardzo. Nie zamierzam stawać tobie na przeszkodzie do niej i wolałbym rozstać się bez strat. – Dokończył opanowanym tonem, chociaż nie tak perfekcyjnie ignoranckim jak panny Ingrid. Przekrzywił głowę w prawą stronę, zastanawiając w jaki sposób kobieta zamierza rozwiązać ten konflikt. Wypowiedzi, które wypadały z otrutych warg posiadały pewną sprzeczność, jednak Harry nie miał zamiaru prowokować kobiety, wytykając jej błędny tok rozumowania. – Wiem, do czego zmierzasz. – Powiedział w końcu z nutką zmęczenia w głosie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nie pozwalając na wtrącenie się, dokończył myśl zniecierpliwiony: - czego chcesz w zamian za milczenie?
Gorycz uwięziona w gardle Miltona miała smak wymiocin.
Ingrid Skarsgard
Ingrid Skarsgard

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyWto 06 Sty 2015, 21:36

Ingrid nie było łatwo przekupić. Można było jej oferować naprawdę cenne rzeczy, jednak dla niej nie miały one wartości, jeśli nie były w jakiś sposób przydatne i interesujące. Miała dziwny gust, jednak mimo wszystko czasami dała się przekonać do zawarcia jakiejś umowy. Obserwowała go uważnie, nie wydawał się zadowolony z tego, że nie przystała na jego prośbę i nie schowała różdżki. Nie była jednak głupia i naiwna. Nie znała go, a bezbronna w żadnym wypadku nie byłaby w stanie uniknąć ewentualnego ataku z jego strony. Analizowała, rozważając wszystkie za i przeciw. Nie miała zamiaru podważać kompetencji Dumbledora, chociaż osobiście uważała go za skończonego wariata, który był niezwykle nieprzewidywalny. Ci, którzy mieli go po swojej stronie, równie dobrze mogli być tego samego pokroju. Wampir w szkole? I Ministerstwo to pochwalało? Na pewno ktoś musiał wiedzieć, w końcu Milton był pracownikiem, dosyć wysoko położonym. No cóż, tutaj był kolejny przykład tego, jak dużo mogły zdziałać znajomości. Nie miała zamiaru tego komentować, powstrzymując się tym samym od pełnego pogardy prychnięcia. Ciekawe jakie jeszcze mieli tajemnice. Musiała trochę bardziej przyjrzeć się każdemu z osobna w tej chorej instytucji.
Na wspomnienie o jej ofierze nie zareagowała od razu. Zmierzyła spojrzeniem wampira, zastanawiając się czy wie o czym mówił i w jaki sposób dobierał słów. Jej kącik ust drgnął delikatnie ku górze, jednak było to niemalże niewidoczne, jakby nic takiego nie miało miejsca. Kpił z niej, a tego zdecydowanie się nie robiło. Jeszcze przez chwilę zastanawiała się nad taryfą ulgową, jednak z każdą sekundką odchodziła od tej myśli, mając ochotę beztrosko wyrwać mu jeszcze bijące serce z klatki piersiowej. Zrobiła krok w jego stronę.
- Myślisz, głupcze, że boli mnie utrata nędznej sarny? – spytała bezbarwnym tonem głosu, świdrując go niemalże czarnymi ślepiami. – Uważaj do kogo mówisz i w jaki sposób to robisz – dodała, zaciskając mocniej pięść na różdżce. Tylko jedna rzecz powstrzymywała ją teraz od zabawienia się jego życiem, aby po długim czasie tortur w końcu je zakończyć. Zaproponował układ. Zainteresował ją propozycją czegoś w zamian za jej milczenie. Szybko zastanowiła się nad ewentualną umową, którą jej oferował. Czego mogła od niego chcieć? Wszystkiego, począwszy od każdej części jego ciała, wnętrzności, krwi… skończywszy na dozgonnym oddaniem. Była ciekawa, czy Czarnemu Panu byłby potrzebny ktoś taki, jak on. Wampiry rzadko kiedy można było spotkać, a jemu zdecydowanie zależało na pozostaniu w ukryciu.
- Proponujesz układ – mruknęła, nie spuszczając go z oczu. – Przystanę na niego, jednak cena będzie wysoka i nie wiem czy będziesz w stanie ją udźwignąć. Z resztą, nie interesuje mnie to. Moje milczenie będzie cię sporo kosztować – powiedziała, podnosząc głowę lekko do góry.
Harry Milton
Harry Milton

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyWto 06 Sty 2015, 21:58

Harry nie zamierzał jej wcale przekupić. Zamierzał przemyśleć ofertę, która sama zaproponuje i ocenić ewentualne straty za cenę milczenia, utrzymując tajemnicę we względnym bezpieczeństwie. Obustronna korzyść nie musiała być karą, jednak jedyne co widział w położeniu to nędzę i rozpacz. Szantaż, do którego posuwała się Ingrid doskonale nakreślał jej charakter, przedstawiając ją jako niebezpieczną kobietę, gotową dopiąć swego za niebagatelnie wysoką cenę.
Nie dało się zaplanować tej rozmowy, ani przygotować do niej. Musiał korzystać z wszelkich pokładów nagromadzonej odwagi i pewności siebie, aby trwać niewzruszonym przed wrogiem. Z podniesioną głową świdrował ją uważnym spojrzeniem, dostrzegając cień przemykający po twarzy, kiedy wykonywała drobny krok w jego stronę. Niemalże od razu odpowiedział, zerkając ukradkiem na pobielałe z siły uchwytu palce: - różdżka nie daje ci prawa wywyższania się. Jego celem było postawienie się Ingrid, ale warkot jaki wydobył się z gardła przeszedł jego najśmielsze oczekiwania. Znał doskonale mechanizm odpowiadania groźbą na groźbę, dlatego próbował wyjść z błędnego koła z twarzą.
- Mów – wyrzucił z siebie kolejny ochłap, czując względem siebie rosnące obrzydzenie. Kobieta mogła zapragnąć dosłownie wszystkiego, począwszy od jednorazowej przysługi zabicia kogoś ważnego w czarodziejskim świecie, na powolnym wykorzystywaniu wampirzych zdolności Miltona. Nie wiedziała o nim praktycznie niczego prócz tego, kim tak naprawdę był. Popędzał ją, aby dokonała wyboru i zakończyła tą maskaradę nie ze względu na drzemiący w trzewiach Harrego głód, ale na niekomfortowe położenie, w jakim się znalazł.
Teoretycznie miał nad nią władzę i jeśli tylko doprowadziłby do upuszczenia przez nią różdżki, z pewnością wygrałby z nią parokrotnie, skracając jej życie. Od pierwszej iskry, jaka przeszła między ich spojrzeniami, wiedział że ma do czynienia z kobietą odważną i silną, której nie uda się tak łatwo wzbudzić drżenia serca. Nieświadomie przesuwał przydługimi paznokciami po szorstkim materiale bluzy, trwając w pozornym bezruchu i niepokojem – marnie maskowanym pod fasadą gniewu. Drapieżne rysy twarzy ułatwiały w zachowaniu wrażenia niedostępnego i surowego, jednak Harry zdążył zapomnieć w jaki sposób wykorzystuje się te atuty. Spokój i monotonnia, jakie opanowały jego życie uciszyły młodzieńczą werwę , drzemiącą spokojnie we wnętrzu duszy mężczyzny.
Parę godzin później będzie zadawał sobie pytanie czy w ogóle jest w stanie zabić jakiegoś człowieka, mając na względzie umiejętności, które wykorzystywał przez ponad dwie dekady jako narzędzia do uciszania zwierząt. To, że pamiętał swoją pierwszą walkę nie miało najmniejszego znaczenia. Człowiek zapamiętuje wiele „pierwszych razów”. Nie ma to nic wspólnego z praktyką i dalszym szlifowaniem umiejętności.
Ingrid Skarsgard
Ingrid Skarsgard

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyCzw 08 Sty 2015, 21:44

Ingrid spojrzała na swoją różdżkę, kiedy to Milton powiedział te dziwne słowa. Nie dawała jej prawa do wywyższania się? No cóż, dosyć kontrowersyjne stwierdzenie osoby, która magią władać nie potrafiła. Przechyliła głowę lekko w bok, zaciskając pięść i ją rozluźniając, wciąż nie zmieniając nawet o drobinę swojej pozycji. Czarodzieje zawsze byli wyżej od osób, którym magia była obca. Chociaż gdyby się nad tym mocniej zastanowić, to w pewnym sensie mogła mu przyznać rację. Ona sama wolała uciekać się do metod tradycyjnych przy użyciu przeróżnych narzędzi, siejących zniszczenie tak samo, jak różdżka. Mugole mieli naprawdę szeroką gamę przedmiotów, dzięki którym faktycznie czarodziej mógłby nie sprostać. Miała jednak przed sobą wampira, który najprawdopodobniej przez całe swoje życie ukrywał tożsamość, aby wieść spokojny żywot. Jaka szkoda, że musiała mu przeszkodzić i wejść z butami do jego życia, aby bezczelnie zacząć dyktować mu warunki. No cóż, nie miała wyrzutów sumienia przez swoje zachowanie i pojmowanie świata. Była lepsza. Jednak Milton mógłby jej się przydać i ona nie miała zamiaru tego lekceważyć. Musiała też zachować pozory, w końcu nic nie mogło dać mu nawet o drobię do myślenia, że była kimś więcej niż tylko pracownikiem ministerstwa. Grać potrafiła wyśmienicie.
- Powiedzmy, że to będzie długoterminowa umowa – powiedziała, po raz kolejny odgarniając za ucho kosmyk włosów, który zaczął ją powoli denerwować. Jej oczy jednak nie mówiły zupełnie nic. Wpatrywała się czarnymi ślepiami w Harryego, zastanawiając się nad słowami, które powinna rzucić w jego stronę. Wyprostowała się, a jej mięśnie rozluźniły się jeszcze bardziej niż wcześniej. Była pewna siebie i tego, jak mogło to wszystko się potoczyć.
- Chcę abyś był na każde moje zawołanie. Zrobisz o co będę prosiła bez zadawania pytań. Wiadomości dostaniesz drogą pocztową i oczywiście nikomu nie powiesz o naszym dzisiejszym spotkaniu – przedstawiając swoje warunki obserwowała go uważnie. Starając się dostrzec wszystkie emocje, które wypisywały się na jego twarzy. Był bardzo emocjonalny, a to go gubiło. Miała zamiar go sobie wyszkolić, powoli. Wszystko w swoim czasie, bez żadnego naciskania. Pozwoliła sobie na uśmiech, który mimo iż tkwił na jej twarzy, nie wyrażał żadnej pozytywnej emocji, a zamiast tego pozwolił Harry’emu wywnioskować, że osoba, na którą wpadł była ostatnią, która powinna wiedzieć o jego tajemnicy. Była potworem w ludzkiej skórze.
Harry Milton
Harry Milton

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyPią 09 Sty 2015, 19:39

Nie spodobał mu się ani jeden gest wykonywany przez Ingrid, świadomy nieuchronnej porażki za cenę milczenia i bezpieczeństwa. Wielokrotnie zastanawiał się nad skutkami ujawnienia swojego pochodzenia, dochodząc do jednoznacznego wniosku: zawsze znajdą się ludzie skłonni posądzić go o bestialstwo. Być może nawet wstawiennictwo Dumbledore’a i ministra magii nie będą miały żadnego znaczenia, jeśli tylko o całej farsie usłyszy Tom Riddle i zapragnie nieśmiertelności ofiarowanej przez wampira. Zmrużył powieki, nie spuszczając czujnego spojrzenia ze szczupłej kobiety, która jawiła się jako omen nadchodzącej małymi krokami klęski. Wiek pięćdziesięciu ośmiu był zacny i dla wielu oznaczał końcówkę życia, jednak zdążył przyzwyczaić się do długowieczności ofiarowanej przez geny. Zatrzymał dłoń z delikatnym szumem w skroniach, kiedy przerwała milczenie ze swojej strony i niby od niechcenia, poinformowała go o czasie trwania niepisanej umowy. Mięśnie w jego ciele samoistnie szykowały się do ataku, oderwania się od powierzchni i przemknięcia między dzielący ich dystans, aby ostatecznie zatopić ostre kły w szyi młodej łowczyni. Ograniczył się do zaciśnięcia palców pięści, posyłając złowrogie spojrzenie zwierzęcia złaknionego krwi. Czas ponownie zwolnił i nie istniało nic prócz tej dwójki drapieżników broniących terenu, który przywłaszczyli w jednakowym momencie. Dzięki pierwotnym prawom pierwszeństwo miał silniejszy. Inną kwestią była ocena, kto z nich powinien otrzymać ten tytuł. Każde kolejne słowo wypowiadane ustami sędziego z Wizengamotu pogrążało mordercze zapędy Harrego, usiłującego zapanować nie tylko nad głodem, ale przede wszystkim furią jaka opanowała myśli. – Przystaję – warknął w ramach ostrego protestu i zanim wybrzmiały ostatnie dźwięki, ruszył powolnym krokiem w stronę Ingrid. Nikłe światełko w umyśle powstrzymywało go zarówno przed ucieczką, jak i rzuceniem się z kłami na urzędniczkę. Próbował rozluźnić mięśnie i zaczął od dłoni, opuszczając je wzdłuż ciała. Jeżeli Ingrid zatrzymała go gestem bądź słowem – zrobił to, z nikłym uśmiechem na ustach.

Ciężka atmosfera unosiła jeszcze przez kilka minut, kiedy kobieta zniknęła z jego pola widzenia. Ze smutkiem przyglądał się zdechłej sarnie, przystępując do posiłku z przenikliwym poczuciem straty.
[zmiana tematu Harry i Ingrid]
Sergie Lémieux
Sergie Lémieux

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyNie 08 Lut 2015, 02:38

Mijał już miesiąc od kiedy jest w tej szkole. Nie poszło tak źle. Tylko paru ludzi chciało go dotkliwie załatwić za jego francuski. No właśnie, co do języka. Z angielskim szło coraz lepiej. Dzięki pomocy korepetytorek. Dziwne, że było tyle chętnych. Chyba tajemnicza aura chłopaka przyciągała do niego ludzi. Poznał różne osoby. Ciekawe i te mniej interesujące. Dużo było dziwnych przypadków. Bo albo ktoś chciał go zabić, albo ochraniać i pomagać. Ci którzy życzyli mu dobrze nadawaliby się nawet na przyjaciół Sergia. Ale żeby nimi byli musieli znać go na wylot. A prawda jest taka, że nic o sobie nikomu nie powiedział. Wolał nie ryzykować. Wyrobiła się o nim opinia bogatego dzieciaka, który jest pilnym uczniem, ale ma wszystkich gdzieś i nie szuka sobie kolegów. Mogło być gorzej.
Bardzo się przyzwyczaił do swej nowej, spokojnej natury. Maska niewiniątka którą przybrał, by wszystkich omamić stała się jego twarzą. U gryfona serio było widać poprawę. Znaczy widzieliby ci, którzy go znają od dawna. Może jak tak dalej pójdzie to ojciec anuluje szlaban? Marzenia. Jednak trzeba przyznać, że rozpustny awanturnik to przeszłość. Zamknięty rozdział. Lecz mimo wszystko zdarzały się momenty słabości. Myśl o wypiciu sobie, bądź sadystyczna chęć zniszczenia tych, którzy mu dokuczali. Kiedyś to on był elitą. Teraz napotykał tych debili, którzy musieli szukać powodu do zaczepki. W sumie też tak robił. Mściło to się na nim, czy co?

Pewnego dnia Francuz zastanawiał się co ze sobą zrobić. Był weekend. Męczący koledzy z gryfolandu zabrali go na błonia, aby Lémieux nie siedział ciągle z nosem w książkach. Przy takim trybie nauki mógłby być krukonem! Ah, ta Tiara Przydziału to zabawna jest. Co zniechęciło ją do wybrania dla niego Slytherinu, bądź Ravenclawu? Wzięła Gryffindor. Ona coś w nim widziała z lwa? To serio miała nieziemską moc.
Sergie szwendał się ze znajomymi po zielonych terenach. W sumie ze swoją dawną ekipą robił to samo, tylko ich pojawienie zwiastowało kłopoty. Ta grupka była niegroźna. Szlachcic jednak w pewnym momencie oddzielił się od reszty i zmierzył do Zakazanego Lasu. Po prostu ciekawość. Słyszał wiele złego o tym miejscu. Stąd w końcu nazwa "Zakazany". Nikt go jednak nie pilnował, więc co poradzić, że przyciągał ciekawskich.
Francuzik trochę tak kroczył przed siebie, aż natrafił przypadkowo na opuszczoną chatę. Nie zbliżał się zbytnio. Obserwował ją z daleka. Kto wie co tam się czai. Matka Hagrida? Wiedźma? Hogwart miał wielką kałamarnice w jeziorze, można spodziewać się wszystkiego...
Spencer Delaney
Spencer Delaney

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyNie 08 Lut 2015, 03:39

Są ludzie, którzy stawiają swoje kroki rozmyślnie, jeden za drugim, powoli i z rozwagą, strzegąc się przed zbytnim wydarciem na przód. Są też tacy którzy preferują stać w miejscu bądź podążać czyimiś śladami. Prawdą jest, że najczęściej spotykaną grupą ludzi są ci, którzy nie wiedząc gdzie idą twardo brnąc przed siebie, nie rozglądając się w około, ci których ostrożność dawno temu opuściła na tyle, żeby okłamywać samych siebie że mają kontrolę nad sytuacją. Tych ostatnich Spencer lubił najbardziej - tak rozkosznie bezbronne istoty, narażone na wszelakie wpływy zewnętrzne poprzez własne przekonanie o swoim bezpieczeństwie. Najlepsze pożywienie dla jego spaczonej duszy.
Jednym z takich właśnie osobników okazał się cel, który młody Delaney od dłuższego czasu zamierzał poddać weryfikacji - kim był? Skąd się wziął? I czy jego wymuszona tajemniczość faktycznie kryła za sobą cokolwiek wartego odkrycia? Te pytania trawiły go, spędzały sen z powiek, wzywały do odnalezienia i wydarcia choćby i siłą tak potrzebnych mu odpowiedzi. Dlatego też od dłuższego czasu przyglądał mu się ze stosownej odległości, gdy jednak zauważył że obiekt jego obserwacji oddali się od swojej jakże bezużytecznej grupy, w jego głowie ułożyły się setki planów co, jak i dlaczego. Zdawał sobie sprawę z tego, że takiej okazji nie można przeoczyć, dlatego też cicho niczym kot udał się za swoją ofiarą, która szła ku własnej zgubie, w miejsce gdzie zasady przestawały obowiązywać - do Zakazanego Lasu. To było najgłupsze co Gryfon mógł zrobić i zarazem najlepsze co mogło przytrafić się Spencerowi podczas tej obserwacji.
Powoli i ostrożnie zmniejszał dystans, poruszając się z gracją odpowiadającą swojej nieprzesadnie umięśnionej sylwetce - nie należał do osób które przedkładały mięśnie nad mózg, co znacznie ułatwiało mu śledzenie swojego celu bez obaw że zostanie usłyszany, wyczuty czy zauważony. Oczywiście zachowywał ostrożność - nie zamierzał wpaść poprzez coś tak irracjonalnie głupiego jak nastąpienie na gałązkę, zbyt głośny oddech czy chociażby donośne otarcie się o konar drzewa. Zdawał sobie sprawę że nie może spłoszyć Francuza nierozważnym zachowaniem - wówczas jego misterne podchody poszłyby na marne, a porażki były nie w jego stylu.
W pewnym momencie Sergie przystanął, a razem z nim Spencer. Przez chwilę zastanawiał się nad tym czy przypadkiem nie osądził źle dumnego syna Gryffindoru - być może był bardziej spostrzegawczy niż mu się wydawało? Dopiero po chwili zorientował się że wbrew pozorom, to nie Krukon zatrzymał jego cel - to chata, której jeden z "tych odważnych" uczniów najwyraźniej się obawiał. Czyżby resztki instynktu samozachowawczego odezwały się w tym młodzieńcu?
Powoli i bezszelestnie zbliżył się do niego - to zaskakujące, jak dobrze radził sobie w podchodzeniu ludzi - fascynujące zjawisko, gdy zaledwie parę lat praktyki wystarczyło aby osiągnąć cele prawdopodobnie niedostępne dla wielu innych.
-Nie powinieneś zapuszczać się tak daleko samotnie-rzekł chłodno gdy już się zbliżył na wystarczającą odległość. Ton jego głosu przywodził na myśl nic więcej jak specyficzne zimno, tak odczuwalne od martwych istot że aż namacalne. Niczym było przy nim przejście przez ducha, które w porównaniu do tego było jak wiosenny deszczyk w kontraście z lodowatymi wodami w głębi oceanu.
-Legowisko smoka nie jest najlepszym miejscem dla smakowitej przekąski. Cette imprudente
To czego nie można było odmówić Krukonowi, to staranność z jaką przygotował się do tej rozmowy. Akcent Gryfona już dawno naprowadził prawdopodobnie wszystkich na jego pochodzenie, a Spencer w swym fachu był wręcz artystą - by osiągnąć cel był w stanie nawet poduczyć się obcego, tak brutalnego dla jego ust języka. Uważnie wpatrywał się swoimi lodowatymi oczami w "rozmówcę", oczekując jakiejkolwiek reakcji, wyczekując chociażby najmniejszego gestu który dałby mu znak z jakim właściwie typem człowieka ma do czynienia. Stał tak bez ruchu niczym posąg i tylko umiarkowany oddech dawał znać o tym, że jest w rzeczywistości żywą istotą, bowiem nie drgał mu ani jeden nerw twarzy. Wewnątrz również był spokojny, pozbawiony nawet ciekawości - to nie ten etap, teraz należało przejść do działania, skończyła się skryta obserwacja. Teraz w grę wchodziły raczej znacznie bardziej inwazyjne metody wyciągania informacji.
Sergie Lémieux
Sergie Lémieux

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata EmptyNie 08 Lut 2015, 04:50

Od kiedy znalazł się na błoniach, czuł na sobie czyjeś spojrzenie. Nie należało do jego kolegów. Miał złe przeczucia. Jednak wszedł do tego mrocznego lasu. Z ciekawości jak było wcześniej wspomniane. Ale spowodowanej tylko terenem pełnym drzew i różnych poczwar? Szczerze... chciał także sprawdzić, czy te nieprzyjemne uczucie obserwacji zniknie. Niestety nie. Z każdym krokiem było gorzej. Choć wydawał się spokojny nie odważył się chociażby zerknąć za siebie. Miał wrażenie jakby coś za nim szło, coś czego nie chciał widzieć. To Coś musiało roztaczać wokół siebie naprawdę paskudną aurę, zgniłą i zarobaczywioną. Takie rzeczy się wyczuwa. To jak 6 zmysł. Po prostu się wie, ale nie jest się pewnym. Sergie pozwolił sobie pozostać "nieświadomym zagrożenia", aż do dotarcia do owej chaty. Tak po prostu.

Przestał być ostrożny tylko na moment, kiedy dziwna chata przykuła jego uwagę. Jego obserwatorowi mogło się błędnie zdawać, że Sergia znudziła ta zabawa w śledzenie, ale jednak nie w tym rzecz.
Mimo, że to zwykła, brudna i rozwalona chata, zdawała się dziwna. Obecność tutaj z pewnością nie wpływało dobrze na samopoczucie. Ciekawe kto tu mieszkał. Kiedy i czemu w tak odosobnionym miejscu, skoro zamek znajdował się jakiś kawałek drogi stąd. Może jest starsza od Hogwartu? Nie! To niemożliwe. Francuz słyszał, że szkoła miała paręset lat. Mały domeczek z drewna nie wytrzymałaby takiego czasu. Nawet kończąc w tym stanie. Choć skoro magia istnieje można się spodziewać wielu dziwnych rzeczy. To jest pikuś. Serio.

Spencer dobrze dobrał moment, aby podejść chłopaka. W końcu stracił kontrolę nad sytuacją kiedy się rozkojarzył. Jeśli w ogóle jakąś kontrolę miał. Ah, tak łatwo zaskoczyć i zaatakować ofiarę. Jednak krukon miał na tyle rozsądku w głowie, aby nie przechodzić do niepotrzebnych aktów agresji, bądź sprawienia bólu fizycznego swojemu celowi za którym szedł przez cały ten las. Robił to dla rozmowy? Oh, przed Francuzem prawdziwa próba! Jeśli psychopata miał jakieś zamiary to nie można się spodziewać niczego dobrego.
Co prawda serce omal mu nie stanęło, ale mentalnie się przygotował przed tym, że coś się nagle do niego niespodziewanie zbliży. Odwrócił się powoli w stronę skąd dobiegł nieznajomy głos. Tak bardzo zimny i martwy. Jakby w tym siedemnastolatku nie było za grosz życia. Ciekawym jest jak bardzo ludzka psychika potrafi przy paru defektach uczynić nas "potworami" pozbawionymi zasad moralnych i etyki norm społecznych.
Blondyn chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. W sumie nie wiedział jak dobrać słowa. Nie, to nie o angielski chodziło. Po prostu spodziewał się, że rozmawia z prawdziwie dziwnym osobnikiem. Widać to po twarzy niewyrażającej żadnej emocji. W tym ciele tkwiło życie? Nie widać.
-Vérité.- Kiwnął głową przyznając mu racje. Nie musiał, ale zachował się grzecznie. Żyjąc wśród czarodziejskiej arystokracji nauczył się jak zachować spokój w towarzystwie naprawdę... odmiennych osobowości. Spodziewać się trzeba wszystkiego. Ale siła psychiczna także pomagała. Nie bał się go mimo, że pewnie powinien. W końcu jest gryfonem, tiara to w nim dostrzegła.
-Samotność jest czasem... bien. Prawda?- Spytał licząc, że rozmówca go zrozumie. Oczywiście nie spodziewał się odpowiedzi. Ale chciał dać znać, że czuje się pewny siebie.
-Kto jest smakowitą przekąską?- Spytał z drobnym, paskudnym uśmiechem. W przeciwieństwie do niego okazał jakąś emocje. Twarz wykrzywił bardziej kiedy usłyszał francuski. Ostatnio coś na poliglotów natrafia. -Vraiment?- Dodał w obcym języku. Skoro Spencer się przygotował to chyba wszystko zrozumie.

Gryfon zastanawiał się co robić. Wolał nie poddawać się jego złej aurze i manipulacji. Chciał się czymś zająć. Nawet jeśli w jego nieprzyjemnym towarzystwie. Jego dusza śmierdziała gorzej niż truchło! Oczywiście w przenośni.
-Zbadamy chatę?- Zaproponował wracając do angielskiego. Może głupi sposób, ale zawsze. Nieważne, że się grzecznie nie przedstawił. Z takimi typkami to chyba nieistotne.
Sponsored content

Opuszczona chata Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczona chata   Opuszczona chata Empty

 

Opuszczona chata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Opuszczona klasa
» Opuszczona leśniczówka
» Opuszczona łazienka dziewcząt

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-