|
| Obraz Beaumonta Marjoribanksa | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Mistrz Gry
| Temat: Re: Obraz Beaumonta Marjoribanksa Pią 13 Cze 2014, 20:37 | |
| Zaklęcie Dwayne'a nic nie pomogły, piaski wydawały się być niewzruszone cierpieniem zapadających się w nich osób. Tylko dzięki logicznemu i chłodnemu umysłowi udało się Morisonowi złapać za ostatnie ogniwo łańcucha.. zaraz zaraz, przecież tylko on dosięgnie łańcucha, Dorcas ani Bill nie mieli na to szans! Chyba, że nie to metalowe kółko było ostatnim ogniwem łańcucha.. może człowiek mógł złapać się człowieka, by jakoś sobie pomóc? Co zrobi dzielny Puchon? Wyjdzie sam, zostawiając towarzyszy, czy może złapie Dorcas, a ta złapie Billa by sobie pomóc? Spieszcie się z decyzją! Bill zapadał się już po samą pierś, a Dorcas nie było widać już niczego poniżej pasa... |
| | | Dwayne Morison
| Temat: Re: Obraz Beaumonta Marjoribanksa Pią 13 Cze 2014, 22:01 | |
| - TAK! - Dało się usłyszeć dziki okrzyk radości Dwayne'a, który najpierw musnął palcami ostatni krążek łańcucha, a później zahaczył o niego całą dłonią. Najpierw przysunął go machając paliczkami, ale liczył się efekt ostateczny. - Udało się| Dorcas, spróbuj mnie złapać za rękę! - Krzyknął do Gryfonki, o dziwo zwracając się do niej po imieniu. Prawa ręka wystrzeliła akurat w tym momencie w bok, właśnie w kierunku dziewczyny. - Ej, Krukonie-którego-imienia-nie-pamiętam! Chcesz sprawdzić co jest pod tym piaskiem? Szkoda, że nie mamy krótkofalówek, byśmy byli w kontakcie. - Zaśmiał się do samego siebie, poprawiając uchwyt na łańcuchu, który stanowił bezpieczną bazę dla nie-zapadania. Zdając sobie sprawę z tego, żę różdżkę wciąż miał w ręce i Do-Re-Mi miałaby problem uchwycenia dłoni, wsadził różdżkę między zęby ostrożnie. I ponaglił dziewczynę bliżej niesprecyzowanym dźwiękiem. Szeroki uśmiech na twarzy chłopaka nie znikał, a błyski w oczach świadczyły, iż naprawdę dobrze się bawił. |
| | | Bill Steiner
| Temat: Re: Obraz Beaumonta Marjoribanksa Sob 14 Cze 2014, 23:47 | |
| Bill faktycznie miał wskoczyć pierwszy, ale w ostateczności przepuścił Dorcas, która najwidoczniej chciała mieć za sobą tę uroczą podróż po ciemnościach. Wskoczył jako ostatni i jako ostatni wylądował w dosyć miękkim miejscu... stanowczo za miękkim. Poczuł, że coraz bardziej zanurza się w podłożu, które tak naprawdę było grząskim piaskiem. Niefortunnie wylądował zbyt daleko Puchona, by móc złapać go za dłoń. Znajdował się nieco bliżej Dor, ale odległość wciąż zostawiała wiele do życzenia. Bill nie miał pewności, że dziewczynie uda się złapać jego rękę, toteż zaczął nieco poruszać się w piachu, ale tylko pogorszył swoją sytuację. Jeszcze parę minut i Krukon zginie pod pokrywą pożerającego go piachu. - Dor, proszę, spróbuj mnie złapać! - krzyczał, choć coraz bardziej brakowało mu tchu. Piach był grząski i gęsty, więc napierając na jego płuca uniemożliwiał mu swobodne oddychanie. Zanurzył dłoń w piachu, aby odnaleźć swoją kieszeń, a w niej różdżkę. Z początku ciężko było wsadzić rękę w otaczającą go substancję, a co dopiero znaleźć w niej kieszeń. Ostatecznie udało mu się, a po starciu walki z niemiłosierną gęstwiną Bill dobył swojej wierzbowej różdżki i wyciągnął ją w stronę Gryfonki. Napiął wszystkie mięśnie, koncentrując się na jak najdłuższym wyciągnięciu prawej ręki. Odczuwał niewielki ból. - Postaraj się ją złapać, błagam. – krzyknął do dziewczyny, wyciągając dłoń w jej stronę. Pytanie tylko, czy to wystarczy? Czy dziewczynie uda się mu pomóc? Krukon miał nadzieję na pozytywne zakończenie tej przygody, ale kto może wiedzieć jak to się skończy... |
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Obraz Beaumonta Marjoribanksa Sro 18 Cze 2014, 22:39 | |
| To byłoby zbyt proste, gdyby udało się kilkoma zaklęciami przedrzeć się przez tony piasku. Coś mówiło Dor, iż oczywiście nie mógł być to przypadek. Nim dziewczyna zdążyła się na dobre rozejrzeć, analizując swoje położenie raz jeszcze, przerwał jej głos Dwayna, który nie tracił czasu i skorzystał z łańcuchów. Sama z początku je zignorowała, gdyż miała świadomość, iż nie dosięgnie nawet do tego wydawałoby się, iż najdłuższego. A tutaj proszę, najniższy z ich towarzystwa poradził sobie z tym bez trudu. Starała się podskoczyć, o ile była w stanie, aby już na pewno móc chwycić wyciąganą w jej stronę rękę. Meadowes nie była ciężka, nie powinna wiec nadwyrężyć sił Puchona, które trzymała zdecydowanie kurczowo. - Co to są krótkofalówki? Może nie był to dobry czas na zadawanie tego typu pytań, jednakże nurtowała ją ta kwestia. Ot ciekawska strona natury. Najszybciej jak się dało, przesunęła się z Dwaynem w stronę Billa. Od razu starała się chwycić jego dłoń i go do siebie przyciągnąć. - Mam Cię! Krzyknęła, jak tylko się udało. Przecież by go tutaj nie zostawiła, to oczywiste. Fakt, że Dor grała w quidditcha, na szczęście wpłynęło pozytywnie na jej siłę w rękach, tak więc też nie powinna mieć problemu z utrzymaniem Krukona. Po jego złapaniu priorytetem stało się dotarcie do pewnego gruntu, tak więc zaproponowała od razu niezwłoczne jego poszukiwania. |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Obraz Beaumonta Marjoribanksa Sob 21 Cze 2014, 00:32 | |
| Kiedy tylko Dwayne złapał Dorcas, a Dorcas nie pozwoliła, aby Bill zginął pod toną piasku, łańcuch zaczął się napinać i chować w ścianie, efektem czego było wyciagnięcie całej trójki uczniów z grząskiego gruntu. Kluczem do ich powodzenia był fakt, że współpracowali. Pomagali sobie, żadne nie chciało zostawić drugiego. Zaliczyli pierwszy test bezbłędnie. Gdy tylko stanęli pewnie na kamieniu i ominęli dół z ruchomymi piaskami, mogli spokojnie przejść przez drzwi na końcu sali. Powitało ich... światło. Przez chwilę nic nie widzieli, ale zaraz obraz się wyostrzył. Sala nie przypominała pomieszczenia.. raczej coś jak.. szklarnie? Wszędzie pełno było donic, liści oraz wielobarwnych kwiatów.. powietrze przepełnione było duszącą wonią roślin, która wręcz usypiała i otępiała. Na końcu szklarni latał od ściany do ściany Gruby Mnich. Gdy tylko uczniowie do niego podeszli i zechcieli się odezwać, z ich ust nie wydobył się żaden dźwięk! Obecność tego jaskrawo zółtego kwiatu powodowała, że magicznie ich głosy usnęły.. i tylko możliwość oddychania świeżym powietrzem go im przywróci, nic strasznego. Gruby Mnich wiedział o tym, ale z uśmiechem powitał trójkę. Miał problem do rozwiązania i liczył na to, że mu pomogą.
/możecie poczekać na post Grubego Mnicha |
| | | Gruby Mnich
| Temat: Re: Obraz Beaumonta Marjoribanksa Sob 21 Cze 2014, 12:19 | |
| Światło przygasło, a drzwi za trójką uczniów zamknęły się cichutko. Rozległ się dźwięk zamykanego zamku, a gdy obejrzeli się przez ramię mogli dostrzec, że drzwi zniknęły wtapiając się w ścianę. Gdy tylko duch dostrzegł gości, poszybował do nich, witając ich szerokim, ciepłym uśmiechem. - Moi kochani! Jak miło was widzieć! Tak się martwiłem, czy tu dotrzecie. - posmutniał i powitał każdego z osobna, dzieląc się z nimi swoim wiecznym optymizmem i słodką dobrocią. Wiedział, że nie mogą nic mówić i nawet cicho roześmiał się, wszak panicz Dwayne słynął z gadulstwa. Gdy tak przypatrywał się im przez dłuższą chwilę, przypomniał sobie, że przecież ma dla nich zadanie! - Och, już, już wam mówię co trzeba tutaj zrobić. Chodźcie bliżej. Nie bójcie się, no dalej. - wyciągnął do nich swą pulchną dłoń i jej ruchem zachęcał ich gorąco, aby podeszli bliżej środka. - Pewnie już wiecie do kogo należą te listki? Zawsze przypominały mi irokeza... Mandragory z irokezami, czy to nie jest wesołe? - roześmiał się sam do siebie, jednocześnie potwierdzając/informując uczniów na czym mniej więcej polega to zadanie. Podpłynął nad wydeptaną ziemią do wschodniej ściany, prezentując dziewięć sztuk nauszników. - Nie spieszcie się tak, moi najmilsi. Tylko jedne słuchawki są prawdziwe. Inne znikają przy krzyku mandragory. - pomachał im palcem, ojcowsko ich pouczając. - Tutaj są nauszniki ze smoczej skóry. Te drugie zrobione są z dobrego, goblińskiego, śliskiego materiału, a te trzecie ze smoczych łusek. - przedstawił czarne, pomarańczowe i brązowe słuchawki. Uśmiechał się do trójki ufając, że wybiorą właściwe. Krzyk mandragor doprowadzi ich do utraty przytomności, szczególnie, gdy powietrze jest takie mdłe i usypiające. - Gdy już wybierzecie, waszym zadaniem jest przesadzić po trzy mandragory. - donic było więcej niż sześć, bo osiem. Stąd rachunek, że były cztery mandragory, a nie trzy tak, jak mówił Mnich. Nim którykolwiek z uczniów otworzył usta (ach, przecież nic nie powiedzą), duch już spieszył wyjaśnieniom. - Właśnie. Są tu trzy dorosłe mandragory. Wiecie, że one zabijają wrzaskiem? Pomyślcie, jak wyglądały liście dojrzałej rośliny a jak młodej. Może jedne były większe, a drugie mniejsze? Nie pomylcie się, inaczej nie przejdziecie dalej. - posmutniał. W sali stały trzy niedługie stoły - po bokach i po środku. Na nich cztery donice z liśćmi i cztery obok z czarną, zimną ziemią. Obok stołów leżały trzy pary rękawic, bezpiecznych i wytrzymałych. Uczniowie mogli się naradzić między sobą, tym razem na migi. Nie było określonego czasu, w jakim muszą wykonać swoje zadanie. Każda decyzja była tutaj ważna. Jeśli wybiorą złe nauszniki, jedno z nich ogłuchnie na wiele, wiele godzin. Już wiedzieli, że każde z nich jest tutaj ważne. Mogli wykonać zadanie indywidualnie albo współpracować. Mnich uśmiechnął się do nich po chwili i pomachał. Zachował się podejrzanie, zatrzymując się przy środkowym stole i kiwając na boki. Połaskotał jeden troszkę przyżółkły listek donicy stojącej z samego brzegu, udając, że do niej przemawia. Nic absolutnie nie podpowiadał! Po prostu gawędził sobie z roślinką. Hufflepuff to żywioł ziemi. |
| | | Dwayne Morison
| Temat: Re: Obraz Beaumonta Marjoribanksa Czw 10 Lip 2014, 19:33 | |
| Co to są krótkofalówki? Ona tego nie wie? Jejku, po wakacjach przywiozę jej i zobaczy, jaka fajna zabawa może być z tego! Zrobimy jakieś podchody, czy coś, ściągnie się Henia i drużynę, może udałoby się nawet Puchonów i Gryfonów jakoś zintegrować – to byłaby myśl! Na krótki moment, głowa Dwayne’a przepełniła się przeróżnymi komentarzami i wizjami na temat tego, w jaki sposób można by było zapełnić sobie czas. Niechybnie ważniejszym była praca zespołowa trójki uczniów, szczególnie że rozpaczliwe wołanie Billa sprawadziło myśli Puchona na prawidłowe tory. Ściskając ostrożnie w zębach różdżkę – o mało co jej nie wypuścił, jak tylko łańcuchy zaczęły się poruszać – przyglądał się pozostałej dwójce, jak najmocniej przytrzymując Do-Re-Mi. Nie byłoby mu do śmiechu obserwować Gryfonkę zapadającą się w czeluściach piekielnych, w pełni nieznanych Dwayne’owi piasków. Z Krukonem rzecz miała się nieco inaczej, ponieważ żal Puchona byłby nieco mniejszy – w końcu niewiele o nim wiedział. - Uhuuu, to było coś! Ktoś chce powtórkę? – Wykrzyknął stosunkowo głośno, z szerokim uśmiechem na twarzy zaraz po tym, jak wyciągnął różdżkę spomiędzy swoich warg. Jego oczy błyszczały i przeczyły w miarę radosnym słowom, ponieważ widać w nich było iskierki niepokoju oraz lęku. Puchon nie należał do zbyt odważnych person, dlatego też – udawał dłuższą chwilę iż potrzebuje kilka głębszych oddechów na opanowanie chłodnego powietrza w pomieszczeniu. Całą trójką znaleźli się w .. szklarni? Dwayne rozejrzał się nieco rozbieganym spojrzeniem, ściskając między palcami prawej dłoni różdżkę. Czuł się z nią bezpieczniej. Otworzył szeroko usta i podszedł z uśmiechem do ducha-opiekuna, ale równie szybko przystanął i rozszerzył brwi w zdziwieniu. Momentalnie dotknął swojego gardła i odwrócił się przez ramię, na pozostałą dwójkę w oczekiwaniu na jakieś wyjaśnienia. Chłopak wzruszył ramionami ostatecznie i schował magiczny kijek do kieszeni, przyglądając się prezentowanym właśnie nausznikom. Jakoś niespecjalnie uważał na zielarstwie, dlatego od razu zerknął w stronę Gryfonki – zupełnie tak, jakby miała być ostatnią deską ratunku. Poddreptał z dwa kroki do stolika, kiedy Gruby Mnich skończył i zaczął się przyglądać nausznikom. Wzdgrygnął się na samą myśl o krzyku tych dziwacznych roślin, więc wolał wybrać dobrze. Tylko jak to uczynić, skoro nie potrafił sobie niczego przypomnieć?! Sięgnął niepewnie po te wykonane ze smoczej skóry, jakoś intuicyjnie. Zerknął na Grubego Mnicha gadającego z rośliną, ale… zaraz, co oni teraz mieli zrobić? Ponownie spojrzał na Gryfonkę i Krukona, czekając na ich ruch.
|
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Obraz Beaumonta Marjoribanksa Pią 01 Sie 2014, 22:12 | |
| Gruby Mnich był dumny z drużyny, jaka mu przypadła do opieki. Poradzili sobie wyśmienicie ze swoim zadaniem, i gdy tylko udało im się wykonać wszystkie zalecone im zadania Gruby Mnich pokraśniał, co było widoczne tylko jako srebrne plamy na policzkach. Zaklaskał żywo i pokazał drzwi. Za nimi stał nie kto inny jak sam Krwawy Baron, którego mieli znaleźć. On sam nie wyglądał na szczególnie podekscytowany, gdyż uprzedzał on wczesniej o swej nieobecności. Zostawił list na biurku dyrektora, że udaje się na spotkanie Krwawych Zjaw i jak to los - pergamin wylądował na ziemi, a każdy skrzat wiedział, że co na ziemi to śmieć. I tak to wyjaśniła się zagadka zniknięcia rezydenta Slytherinu. Oba duchy pokłoniły się, chociaż Mnich z niemałym trudem i poprosili, by uczniowie poszli za nimi.
Z tematu wszyscy. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Obraz Beaumonta Marjoribanksa | |
| |
| | | | Obraz Beaumonta Marjoribanksa | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |