|
| Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Nie 14 Lut 2016, 22:15 | |
| Profesor Watts potrzebował mniej niż kwadransa, by zjednać sobie większość obecnych uczniów; niektórym do gustu przypadł pomysł rozdawania niemal darmowych punktów za każdą prawidłową odpowiedź, inni byli podekscytowani ideą nauki przedmiotu w praktyce. Thompson - nieszczególnie dbając o Puchar Domów - znajdowała się zdecydowanie w drugiej grupce. Dużym niedopowiedzeniem byłoby przemilczenie faktu, że planem eksplorowania jeziora w środku zimy nauczyciel zdobył dodatkowo jej sympatię. Szkotka, wyraźnie zaintrygowana postawionym przed nimi zadaniem, odnalazła swoją parę. Podała Lucasowi jeden ze zgarniętych po drodze kombinezonów i sama, zrzuciwszy z siebie płaszczyk oraz olbrzymi szalik, również zabrała się za naciąganie na siebie skafandra. Wszystkie kolejne kroki potoczyły się już bardzo szybko: złączenie nóg, płetwy, eliksir i wieńczący dzieło bąblogłowy. - Shaw, mam nadzieję, że umiesz pływać? - upewniła się jeszcze, nim ostatecznie wskoczyli do wody. Od tej pory, podążali za Wattsem, uważnie obserwując wyczarowywane przez niego komunikaty. Pierwszym przystankiem wycieczki okazała się podwodna osada – choć określeniem bardziej na miejscu było raczej miasto - trytonów. Po części ogólnej, w której Kenneth oprowadził ich po pałacu, zwracając jednocześnie uwagę na ważniejsze postaci, takie jak choćby królowa, przyszedł czas na samodzielną obserwację. Panna Thompson najbardziej zainteresowała się naturalnie wojownikami i to bynajmniej przez wzgląd na ich ponadprzeciętną fizjonomię, prawdę mówiąc wyglądem przypominali hybrydę człowieka i ryby; chodziło oczywiście o włócznie! Za porozumieniem stron, przy zgodzie Lucasa, dwójka udała się więc w odwiedziny właśnie pomieszczeń zajmowanych na co dzień przez wojowników. Komnaty były urządzone bardzo surowo, a przy tym schludnie. Wewnątrz panował wręcz żołnierski porządek. Broń poukładana była na umocowanych w kamiennych ścianach zaczepach. Nadzorujący ich tryton, przydzielony im przez dowódcę, kiedy byli jeszcze z resztą grupy, obserwował uważnie każdy z ich ruchów, pilnując by spokój miejsca nie został w żaden sposób naruszony. Sophie była niemal pewna, że gdyby któryś z uczniów wpadł na idiotyczny pomysł zabrania stąd choćby kamyczka, mógłby za to słono zapłacić. - Co teraz? - spytała swojego partnera, gdy opuścili już komnatę wojowników. - Masz jakieś specjalne życzenia, Shaw? |
| | | Barty Crouch Jr.
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Pon 15 Lut 2016, 01:54 | |
| Na szczęście nowy nauczyciel, był na tyle uprzejmy, żeby pokazać im iluzję każdego stworzenia, którego padła nazwa. Nawet podpisał każdy z magicznych obrazów, a to było bardzo pomocne dla Ślizgona, który w ONMS był tak zaawansowany jak Merlin w mugolskiej kuchni, chociaż kto go tam wie, czy hobbistycznie nie zajmował się takimi przyziemnymi rzeczami? Jednakże, należy zostawić Merlina, a skupić się na Juniorze, który z pytania, na pytanie coraz bardziej bladł. Nagle wszystko co czytał po prostu się ulotniło, a był to pierwszy raz kiedy to Crouch po prostu nie wiedział. On musiał wiedzieć! MUSIAŁ! Nawet krzywy uśmiech Porunn, na który normalnie zareagowałby w tym samym geście, nie został posłany. Bartemiusz był przerażony myślą, że jest beznadziejny z ONMS. Jeśli Bartemiusz na początku stresował się z powodu własnej niewiedzy, to kolejne słowa nauczyciela niemal wbiły go w ziemię, powodując nasilenie tego okropnego uczucia bezsilności. 'Praca w grupach' te trzy słowa wręcz wywiercały dziurę w głowie Juniora, on nie pracował w grupie, a przynajmniej nie miał tego w zwyczaju. Nawet wspomnienie jakiegokolwiek przerażenia, które może dopaść męską część grona uczniów został puszczony mimochodem, ponieważ cała uwaga Bartiego skupiła się właśnie na skafandrze, który ubierał. Usilnie starał się nie myśleć z kim będzie w grupie, choć oczywistym wydawało mu się przynależność do grupy Ślizgonów, którą mógłby tworzyć ze znanymi sobie: Porunn i Michaelem. Nagły przebłysk świadomości, kiedy to nauczyciel zakładał na nich zaklęcia sprawił, że Barty oprzytomniał. Następne co pamiętał to przerażenie, które usilnie starał się opanować, choć rozbiegany wzrok wystarczył by wiedzieć co mu dolega. Rzucił okiem na inne grupy i przechwycił spojrzenie Michaela, który raczej nie cieszył się z powodu swojego składu. Sam również odpłacił mu się, w prawdzie jakby wyzywając go, będąc przy tym świadomym, że jako Ślizgon chłopak się nie podda, bowiem rzucił mu kpiący uśmieszek, który można było zinterpretować tylko jako wyzwanie. Naturalnie w ten sposób Barty chciał pokrzepić swojego kolegę z klasy, żeby też pokazał swoim towarzyszom na co go stać, co też miał zamiar zrobić sam Crouch. Dopiero po chwili zorientował się, że sam również już został przydzielony. Jego wzrok pognał za linami, by zauważyć Blake i Wernera. Z tego co jego dość sprawny, choć lekko otumaniony mózg podpowiadał, cała trójka nie była wielce utalentowana w tym kierunku. W prawdzie nie pamiętał zbytnio swoich wczesnych lat edukacji, bo wszystko to zamazywało się w jedną wielką plamę, jednak tak istotny fakt jak przykładowe wyróżnianie się Blake na lekcji ONMS, z pewnością by zapamiętał. Pokiwał głową do każdego z nich, niby to w powitaniu, niby w przyjęciu do wiadomości z kim ma pracować i wykonał wszystko czego się od niego wymagało. Naturalnie chłopak chciał głośno zaprzeczyć takiemu wskakiwaniu do wody i ogólnemu ryzykowaniu, ale było już za późno i w prawdzie zapomniał, że posiada coś takiego jak struny głosowe i język. W tamtym momencie ograniczał się do ściśnięcia rąk w pięści i panicznego wzroku, który wciąż był zbyt rozbiegany. Nigdy nie miał zbytnich problemów w pływaniu, jednak tym razem sprawiało mu to nie mały kłopot. Możliwe, że było to spowodowane rosnącą gulą w gardle, którą był zwyczajny strach. Każde machnięcie różdżką wykonane przez nauczyciela sprawiało, że jego wzrok automatycznie tam lądował, był czujny, wręcz panicznie czujny, choć nikt kto nie znał go dość dobrze nie potrafiłby powiedzieć co też jest dziwnego w jego zachowaniu. W momencie kiedy nauczyciel ich zostawił, Barty starał się nie wpaść w zbytnią histerię, którą odgrywał w głowie. Nie potrafił uwierzyć, że coś takiego naprawdę ma miejsce. Przerażony dopiero po chwili zorientował się, że jego grupa ma zamiar gdzieś odpłynąć, dlatego pokornie ruszył za nimi, starając się nie patrzeć w oczy stworzeniom, które nauczyciel nazwał trytonami, a które Crouch być może by pamiętał, gdyby nie ten zżerający go stres. - Hej, czekajcie, gdzie macie zamiar płynąć? - zrównał się z nimi, starając się patrzeć prosto przed siebie, co było dość trudne, zważywszy na otaczający ich żywy i piękny obraz. Niestety cały ten koncept psuły trytony, a w szczególności te uzbrojone trytony, które spoglądały na nich jakby byli jedzeniem, co też Crouch przyjął z kolejną dawką strachu. Jednakże mimo tego strachu, napędzała go determinacja i upór, a także duma, na myśl o tym co też jego rodzice mogliby pomyśleć na jego temat po takiej przeprawie! |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Pon 15 Lut 2016, 07:30 | |
| Profesor Watts już na początku lekcji postanowił ich skutecznie zmotywować poprzez obdarzenie ich kilkoma punktami, czego Blake wcale nie przyjęła z uśmiechem na ustach. Oczywiście, cieszyła się z każdego zarobionego koralika w ich wielkiej żółtej klepsydrze, ale wystarczyło być choć trochę rozumnym i spostrzegawczym, by zauważyć, że przez liczebność krukonów na lekcji to oni zostali najbardziej nagrodzeni. I ślizgoni. Blackwood przeklinała siebie w duchu, że nie spróbowała siłą zaciągnąć tutaj swoich przyjaciółek, albo chociaż kogokolwiek, kogo spotkałaby po drodze w Pokoju Wspólnym. Nadal starała się nie patrzeć na Enzo, co po kilkuminutach zaczynało się jej nawet udawać. Poskutkowało skupienie się na profesorze i jego słowach, które zaczynały wywierać coraz większy wpływ na mimikę twarzy zebranych uczniów. Niektórzy zaczęli się cieszyć, a niektórzy wręcz przeciwnie. Puchonka należała do grupy pomiędzy, bo chociaż lekcja wydawała się być nad wyraz interesująca i niekonwekcjonalna, to mimo wszystko pływanie wśród trytonów nie nastrajało zbyt optymistycznie, ale w końcu miał być z nimi nauczyciel, nic nie może im się stać, prawda? Mimowolnie kiwała głową, przyjmując do wiadomości wszystkie wskasówki i polecenia. Nałożyła skafander i z żywym obrzydzeniem obserwowała jak jej palce u stóp zaczyna pokrywać błona, co tworzyło komiczne połączenie z jej pomalowanymi na fioletowo paznokciami. Chwyciła fiolkę z eliksirem rozgrzewającym i idąc za przykładem reszty przechyliła ją zdrowo, jednym łykiem pochłaniając całą jej zawartość czując przyjemne ciepło rozchodzące się po jej wnętrzu. A potem przyszedł czas na podzielenie w grupy. Błagała w duchu by nauczyciel przez zupełny przypadek nie przydzielił jej do grupy Romulusa i odetchnęła z ulgą, gdy w istocie tak się nie stało. Posłała pokrzepiający uśmiech Wernerowi, który zdawał się jako jedyny darzyć ją tutaj jakąś tam nicią sympatii i przysunęła się do niego nieco, po czym przeniosła wzrok na ich towarzysza numer trzy, którym okazał się jeden ze ślizgonów, którego twarz wyrażała bliżej niezidentyfikowane coś. Zawsze mogło być gorzej, chociaż taka kumulacja domów w skupieniu nie oznaczała nigdy niczego dobrego. Gdy nosy i usta wszystkich otaczał już sporych rozmiarów magiczny bąbel ruszyli w kierunku jeziora. Blake z lekkim ociąganiem, ale gdy już jej stopy dotknęły wody postanowiła, że nie będzie spowalniać grupy i zanurzyła się całkiem. Liny okalające ich kostki w niczym absolutnie nie przeszkadzały. Szczerze mówiąc były nawet pomocne, bo dzięki niej Blackwood mogła bez problemu zlokalizować Slughorna, czy tego dziwnego ślizgona, którego wszyscy nazywali Juniorem. Gdy ten się w końcu odezwał dziewczyna wzruszyła ramionami. Osobiście nie bardzo wiedziała, od czego mieli zacząć. Wskazała na zbliżającą się wioskę dłonią i spojrzała na Bartemiusza. - W zasadzie to nie wiem, czy nie boję się tam z tobą pójść, jeszcze nas pozabijasz - uśmiechnęła się. Wizja chłopaka przeszywającego ich włócznią, nagle zmaterializowała się w barwnej wyobraźni puchonki. - Werner, może zagadnęliybyśmy jedną z syren? |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Pon 15 Lut 2016, 14:23 | |
| Ben nie przyznałby się tak łatwo, że czuł dumę, obserwując poczynania wuja – zdawał się być w swoim żywiole, zjednując sobie sympatię uczniów. A jeśli nie wszystkich, to przynajmniej ich zainteresowanie wraz z kolejnymi zdaniami mającymi na celu objaśnić, co będzie się działo na tej lekcji. Starszy Watts zwyczajnie nie potrzebował żadnych życzeń powodzenia, jeśli wszystko przebiegnie równie gładko – a co do tego, słysząc instrukcje o wejściu do wody, Krukon zaczął mieć lekkie wątpliwości. Grupka była zbyt duża, by mieć każdego na oku i tutaj pojawiał się element wiary w cudzą inteligencję oraz pomyślunek, a na tym jak Ben zdążył się niejednokrotnie przekonać, można się było koncertowo przejechać. - Nie ma sprawy – odpowiedział tylko, gdy został poproszony o transmutację uczniowskich stóp w płetwy, po kolei pomagając każdemu własnym Finoys, kto z tym rodzajem zaklęć niekoniecznie radził sobie w zadowalającym stopniu. Nie krzywił się, nie komentował, po prostu z lekkim uśmiechem czającym się gdzieś w kącie ust spełniał prośbę. Płaszcz pozostawił na brzegu podobnie jak kilka innych osób, wykonując polecenia nieco automatycznie i starając się nie zastanawiać, jaką temperaturę miała woda w jeziorze. To, że panicz Watts masochistycznie nie przerwał codziennych treningów biegania mimo zimy, nie znaczyło, że perspektywa nurkowania jawiła się przed nim jako coś podniecającego i oczekiwanego. Podobnie jak połączenie liną z Porunn – na lekcję przyszło tylu Krukonów, Kenneth nie mógł go przydzielić do kogoś z jego własnego domu? Już pod wodą (gdzie na szczęście dzięki eliksirowi nie było tak tragicznie zimno), Ben dźgnął eksperymentalnie palcem powierzchnię bańki bąblogłowy, z zaciekawieniem obserwując jak się ugięła i zafalowała. Efekty zaklęcia na pierwszy rzut oka mogły wyglądać krucho, ale nie wyglądało na to, by byle co mogło im zaszkodzić. Co w perspektywie dłuższego nurkowania podnosiło w jakiś sposób na duchu. Z różdżką w miejscu, z którego łatwo można by ją w razie potrzeby wyjąć, Szkot z właściwym sobie na lekcjach skupieniem chłonął treść informacji pojawiających się dzięki zaklęciom wuja, podobnie jak i widoki. A tych zapewne nie dałoby się porównać z niczym, co działo się na powierzchni. Koniec końców, z chwilą czasu wolnego chciał zobaczyć wszystko – a to już stanowiło pewien problem, bo moment wolności będzie zapewne zbyt krótki. Pierwsza, najbliższa mu z Porunn sala wyglądała na zbrojownię połączoną z placem ćwiczeń, której rezydenci zdawali się mieć uczniów głęboko w poważaniu, nawet kiedy Ślizgonka chwyciła za włócznię, bawiąc się nią w nieszczególnie bezpieczny sposób. Marszcząc brwi, Ben odpowiedział jej gestem powszechnie uważanym za obraźliwy, samemu podpływając bliżej zajętych sobą trytonów. Ich dłonie mogły się niektórym wydawać pokraczne, ale poruszały się pewnie i sprawnie składając ze sobą kolejne części prymitywnej broni. Kierując swoje zainteresowanie gdzie indziej, Watts zapomniał na chwilę, że poza nim ktoś jeszcze był w tej konkretnej sali.
/mea culpa własnemu wujkowi termin przeciągać :c |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Pon 15 Lut 2016, 20:53 | |
| Nie trzeba jej było dwa razy powtarzać - skoro zauważyła znikome zainteresowanie Timothy’ego jej osobą odpuściła - praktycznie od razu puściła nić wiążącą ich charaktery, wspólne cechy i dała spokój Lowtherowi skupiając się na słowach Wattsa, które ten z lekkością kierował do uczniów. Intuicyjnie porównywała Kena do Miltona, który jakoś się jej nie naraził, chociaż był osobliwy - o Fimmelu nie mówiła nic kompletnie, bo tego się zwyczajnie bała i nie uważała go za odpowiednią partię na nauczyciela. Kenneth sprawiał wrażenie sympatycznego człowieka, z którym da się dogadać, a nawet i porozmawiać o problemach. Jej wzrok sunął więc pewnie po wyczarowywanych zwierzętach, a w myślach już podliczała ilość punktów, którą mężczyzna rozdał od tak, jakby od niechcenia. Uśmiechnęła się na tę myśl do reszty Krukonów i siłą rzeczy do Tima, którego przecież miała już nie zaczepiać. A jednak. Instrukcje Kena złapała w lot - zapamiętała odpowiednie wskazówki i widząc, że znalazła się w grupie wraz z przyjacielem z domu i Riaanem, do którego posłała zadowolony uśmiech pomyślała, że ów lekcja może być nie tylko miłą odmianą ale i możliwością złapania doświadczenia. Ustawiła się więc w kolejce po skafander i nałożyła go sprawnie nie korzystając jednak z niczyjej pomocy jeżeli chodzi o wyczarowanie płetw - z transmutacji była o wiele lepsza niż z ONMSu, a i osób było całkiem sporo więc posłużyła się swym witkiem drewna. Gdy wokół jej ust i nosa pojawiła się charakterystyczna bańka to odetchnęła głębiej rozluźniając palce u obu dłoni i spinając mięśnie dosłownie przez chwilę. Spoglądała w ciszy na taflę wody przypominając sobie wakacje i okres jeszcze sprzed pójścia do szkoły - jej domek rodzinny znajdował właśnie nad podobnym akwenem wodnym, więc wiadomym było to, że od wczesnych lat spędzała każdą wolną chwilę w wodzie - do której właśnie skoczyła po upewnieniu się, że została porządnie zintegrowana z panami z grupy. Jeszcze przez czuła pulsowanie krwi w uszach, by za moment się uspokoić i zgrabnie zająć ostatnie miejsce w ich niepisanym szeregu. Resztą grup się nie interesowała, starała się mieć wciąż na uwadze van Vuurena i Lowthera, który okazał się być tym bardziej nieuchwytnym. Poruszała się całkiem płynnie, zgrabnie omijała wodorosty chcące wpleść się w jej nogi - linka łącząca ją z przyjaciółmi nie napinała się, a pozwalała jedynie na złapanie kontaktu z kimkolwiek. Widząc jednak jak Gryfon odwraca się w jej stronę mrugnęła porozumiewawczo do niego, by się nią nie przejmował i prowadził dalej, zwłaszcza, że widocznie miał jakiś plan, a widoki wokół zachwycały. Wszystko w odcieniach drobnej zieleni, szmaragdu przebijającego się przez tafle. Kolorowe kwiaty, syreny o złocistych ogonach i ich towarzysze o smagłych sylwetkach. Wanda chłonęła wszystko wzrokiem nie mogąc się nadziwić, napatrzeć. Zachwyt odbijał się w jej tęczówkach, a ruchy przyspieszyły znacznie, gdy Riaan odwracał się od grupy - wiadomym było, że go nie zostawi, co więcej, była ciekawa baśniową wręcz chatką z mnóstwem sprzętów, które Krukonka ogarniała wzrokiem. Nie wiedząc właśnie gdzie podziać oczy zerknęła z ukosa na van Vuurena po czym skupiła się na pięknych dzierlatkach o głosie słodko wibrującym, wartym zapamiętania. Chwilę wpatrywała się w nie jak zauroczona, zachwycona ich grą, wciąż jednak zachowywała zdrowy dystans. Nie oparła się o żadną ze ścian, spokojnie trzymała się z tyłu, nieśmiało, nie chcąc zagłuszyć ich pracy. Gdy ponownie czekoladowe oczy natknęły się na patrzałki przyjaciela to chcąc mu pokazać, że jego wybór był strzałem w dziesiątkę to uniosła jeden z kciuków do góry.
|
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Wto 16 Lut 2016, 01:50 | |
| W końcu udało mu się złapać oddech i wyprostować się. Słuchał uważnie słów Kennetha, będąc zachwyconym jego podejściem. Wzrok Krukona przeskakiwał ze zwierzęcia na zwierzę i z łatwością odgadywało nazwę. Było to wspaniałe przypomnienie wiadomości i Ken już zapunktował u Lucasa. Chłopak chłonął słowa profesora i prawie zapomniał o tym, że czeka ich praktyczna część. Dopiero po chwili pojął, że wszyscy idą do nauczyciela. Czym prędzej młody Shaw chwycił skafander i naciągnął go na siebie. Wypił jednym haustem eliksir i wręcz poczuł rozpływające się po ciele ciepło. Stanął zaintrygowany koło koleżanki z domu, aby się dowiedzieć, że stanowią grupę. Lucas wyszczerzył się do dziewczyny. -Nic się nie bój, ze mną nic Ci nie grozi. -zażartował, aby później się roześmiać. Czekała ich wspaniała przygoda. Z płetwiastymi stopami i bańką na twarzy Lucas wskoczył do jeziora, starając się nie ciągnąć Sophie. Tę dwójkę łączyła miłość do smoków. Nie raz ich rodzice spotykali się na biznesowych spotkaniach, ojciec Lucasa leczył smoki z hodowli ojca Sophie. Dzieciaki potrafiły całymi godzinami gadać o smokach i zdarzało się im to do teraz. Lucas śledził komentarze nauczyciela i z nieomal dziką radością popłynął z Sophią do jednego z budynków. Okazało się to być komnata wojowników. Lucas z niemym zachwytem oglądał bronie i ciężko było mu opuścić pomieszczenie. Uśmiechnął się do Sophie. -Może komnata królowej? -zaproponował i przepłynął koło Kennetha. Znaleźli się w największej i najpiękniejszej sali, jaką można było sobie wyobrazić pod wodą. Mnogość kolorów i ozdób przechodziła ich najśmielsze wyobrażenia.
Ostatnio zmieniony przez Lucas Shaw dnia Sro 17 Lut 2016, 14:53, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Kenneth Watts
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Wto 16 Lut 2016, 21:05 | |
| Wybaczcie zwłokę, pomyliły mi się dni odpisu. Tak, będzie po łapach. *** Wycieczka mniej lub bardziej przypadła uczniom do gustu. Widząc ich miny, jak zbierali się do wody wzbudzały w Wattsie seniorze rozbawiony wyraz twarzy. Czy on na ich miejscu w środku zimy wskoczyłby do jeziora? Oczywiście! I robił to nie raz podczas swej szkolnej kariery. Może i przechorował to raz czy drugi, ale nigdy nie żałował. Wiedział jednak, że nie każdy był jak on. Gotowy rzucić się nawet w ogień jeśli tylko mógł doznać nowych przygód i doświadczeń. Było wiadome, że uczniowie będą jednak kręcić nosami i tak zapewne było, ale nikt nie odważył się przyznać. Wyższość nauczyciela nad uczniami była taka, że musieli go słuchać. Kenneth nie był jednak okrutnikiem. Jeśli ktokolwiek podszedł by do niego i powiedział, że nie czuje się na siłach, Watts poklepał by po ramieniu i wysłał do kuchni po gorącą czekoladę dla wszystkich. Na pewno znalazłby sposób, aby pokazać uczniowi, co było tam na dole. Nikt jednak nie zgłaszał sprzeciwu. Kenn z łatwością odnalazł drogę do osady trytonów. Pozwolił grupom się rozproszyć, a sam zaczął pogawędkę w dziwnym języku z królową. Widział kątem oka przepływających uczniów, ale specjalnie nie zwracał na nich uwagi. Kiedy minął ustalony czas, jaki mieli na zwiedzanie budynków, Kenn mocno zabił w ogromny gong, jaki znajdował się w pałacu. Jak się spodziewał, wszystkie trytony pojawiły się na placu, a za nimi ukazali się uczniowie. Ukłonił się przywódczyni trytonów i spłynął na dół. Napisał różdżką: "Płyńcie za mną". Całą grupą udali się za osadę, mijając ogromne wodorosty. Te poruszyły się gwałtownie i nagle, wyleciała chmara druzgotków, chcąca ich zaatakować. Kenn wyjął różdżkę i zaczął rzucać zaklęcia w demony, oglądając się na uczniów. -ROZPŁYNĄĆ SIĘ, JUŻ! -zakomenderował. *** Oto, jak wygląda kolejna część lekcji. Rzucę kostkę każdej grupie, aby dowiedzieć się, na jakie stworzenie natraficie. Zakładamy, że każde z nich jest agresywne, bo trwa czas rozrodu i samice i tak będą bronić gniazd.
Kostki: 0-1 hipokampus (samica przy gnieździe) 2-3 ciamarnica (6 osobników) 4-5 druzgotki (6 osobników) 6 wąż morski (1 osobnik)
Rozkład grup (kostek): 1. Porunn i Ben 2. Wanda, Tim, Riaan 3. Tanesha, Enzo, Michael 4. Blake, Barty, Werner 5. Sophie i Lucas
Są dwa scenariusze: A - uciekacie Dwie tury, osobniki Was gonią. Ja rzucam kostkami na każdego ucznia w grupie, jeśli większość z Was ma parzyste(2 na 3) , unikacie ataku, jeśli nie jesteście zaatakowani. W kolejnej turze nawet jedna kostka parzysta pozwala Wam skutecznie uciec. Jeśli nie, Kenneth Wam pomaga. Nagroda: 70 fasolek na każdego Za ucieczkę +45 fasolek
B - walczycie Dwie tury, wchodzicie w walkę. Ja rzucam kostkami na Wasze zaklęcia, jeśli razem uzbieracie więcej niż 10 pkt (sumy), trafiacie w zwierze. Jeśli nie, jesteście przez niego zaatakowani. W drugiej turze suma 7 pkt trafia w zwierze. Jeśli nie, pomaga Wam Kenneth. Nagroda: 50 fasolek + karta Za wygrane +30 fasolek
Odpisujecie jak chcecie, jak cała grupa odpiszę, ja Wam MGuje. Prosiłbym o to, aby wszystkie grupy odpisały 1 turę do 18.02 do 23, a drugą turę do 20.02 do 23. Zakończenie lekcji 20/21.02. Oczywiście pary też mają trzy rzuty kostką!
Ostatnio zmieniony przez Kenneth Watts dnia Sro 17 Lut 2016, 15:53, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Wto 16 Lut 2016, 21:05 | |
| |
| | | Timothy Lowther
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Sro 17 Lut 2016, 15:47 | |
| Zdaniem Tima wycieczka była zdecydowanie zbyt krótka. Dzięki stosownym przygotowaniom i krążącemu w żyłach eliksirowi rozgrzewającemu Lowther nie czuł ani zimna, ani jakiegokolwiek innego dyskomfortu, co z kolei sprawiało, że wcale nie miał ochoty opuszczać wioski trytonów tak szybko. Tak niewiele przecież jeszcze zobaczył! Choć nie dekoncentrował się, choć towarzystwo pozostałej dwójki w jego grupie nie rozpraszała go, Krukon po prostu nie uznawał pośpiechu. Trafiwszy do swojego świata chciał chłonąć wszystko, co mógł. Dźwięki, widoki, dotyk. Pobieżne rozejrzenie się nie mogło go usatysfakcjonować. Chcąc przyjrzeć się życiu trytonów, każdej mijanej chacie, każdemu osobnikowi poświęcał całą swą uwagę - to jednak było czasochłonne. Nic dziwnego, że gdy rozbrzmiał gong, Timothy westchnął z rezygnacją, skrzywił się i do reszty dołączył z ociąganiem. Koniec wyprawy do wioski nie był jednak końcem zajęć, co trochę Krukona udobruchało. Płynąc za nauczycielem oglądał się wprawdzie jeszcze przez ramię, nawet nie próbując ukrywać tęsknoty za widokami, którymi mógłby - i bardzo chciał - się jeszcze sycić, tym niemniej ostatecznie ciekawość mimo wszystko musiała wziąć górę. Trytony były tylko jednymi ze stworzeń, jakie nauczyciel chciał im pokazać, co więc miało być następne? Cóż, tego, że będą to najpierw agresywne druzgotki, a chwilę później - gdy za radą Wattsa odpłynął wraz ze swą grupą w wybranym na chybił trafił kierunku - stadko rozjuszonych ciamarnic. Początkowe zaskoczenie podobnie wrogim nastawieniem zwierząt szybko ustąpiło zrozumieniu - na miłość boską, przecież to był szeroko pojęty okres godowy. Jedne stworzenia zalecały się dopiero do siebie i udowadniały swą wartość, inne troszczyły się już o swe młode - tak czy inaczej żadne nie należały teraz do spokojnych. W obliczu takiego rozwoju zdarzeń Tim bez wahania wyciągnął różdżkę i... Nie, nie miał zamiaru walczyć. Że może być przez to postrzegany za tchórza? Trudno, pewnie jakoś to przeżyje. Metka, jaką inni uczniowie mogliby mu przykleić nie była jednak argumentem wystarczającym, by zdecydował się na skrzywdzenie niczemu winnego stworzenia. Bo dokładnie tak widział to Lowther - ani druzgotki, ani ciamarnice, ani żadne inne napotkane stworzenia nikomu nie zawiniły, nie zrobiły nic, co zasługiwałoby na jakąkolwiek karę. To oni, uczniowie pod wodzą nauczyciela, popełnili błąd. Tylko oni byli winni temu, co się stało. NIE ATAKUJCIE ICH. Kilka machnięć nadgarstka i w wodzie zabłysły na chwilę niematerialne słowa skierowane do Wandy i Riaana. Nie zamierzał im rozkazywać, zmuszać, nijak na nich wpływać. Nie bardzo miał chyba do tego prawo, zresztą - przede wszystkim nie mieli czasu. Mógł po prostu mieć nadzieję, że żadne z nich nie będzie chciało na siłę zgrywać bohatera. Że żadnemu adrenalina nie uderzy do głowy, popychając do bezzasadnej przemocy. Bo wiecie, Lowther był takim zabawnym człowiekiem, któremu łatwiej przyszłoby chyba skrzywdzić człowieka niż jakiekolwiek zwierzę. Bo faunę szanował - czworonożne, skrzydlate czy pełzające stworzenia zasługiwały na to - a z ludźmi bywało różnie. Cóż. |
| | | Barty Crouch Jr.
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Sro 17 Lut 2016, 17:15 | |
| Zbyt dużo nie zwiedzili, choć zawsze to było więcej niż nic. W prawdzie Barty nie miał nie wiadomo jak wielkiej chęci zwiedzać, kiedy każde stworzenie wyglądało mu podejrzanie, najwyraźniej Blake i Werner mieli takie same przekonania. Na wcześniejsze słowa o zbrodni, którą mógłby popełnić nabrał więcej pewności, przecież on tutaj był Ślizgonem i to z rodziny Crouch, już oni zobaczą! Złośliwy komentarz jaki chłopak chciał powiedzieć nie zdążył paść z jego ust, bowiem wszyscy usłyszeli dźwięk gongu. Z tym samym cwanym uśmieszkiem zwrócił się w stronę Blake. - W takim razie nie wracamy razem? - zasugerował, choć w oczach nie miał tego charakterystycznego blasku, który by sugerował, że naprawdę przejmuje się tym co mówił. Tak naprawdę, Crouch był przerażony myślą, że miałby wracać sam, ale przecież nikt nie musiał tego wiedzieć. Niestety jego plan, a raczej typowe słowa, mające upozorować jego przynależność do jednego z domów, nie wypalił. Kiedy popłynęli za nauczycielem z początku nie działo się nic nadzwyczajnego, dopiero po chwili zobaczył poruszenie. TO CI ŹLI, DO CHOLERY! Przed oczami pojawiały mu się już obrazy z dzieciństwa i w ciągu sekundy zdecydował, nie będzie dzisiaj umierać, to nie ten dzień. Obrócił się w ułamku kolejnej sekundy i już panicznie płynął przed siebie, nawet nie patrząc na swoich towarzyszy. Różdżka znalazła się w jego ręku szybciej niż zdążył pomyśleć, choć miał zamiar użyć jej by ewentualnie odgrodzić sobie drogę, chociaż różnie to bywa... |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Sro 17 Lut 2016, 22:43 | |
| Gong wyrwał Riaana z letargu. Spektakl jaki zaprezentowały syreny jemu i Wandzie swoją pracą, był naprawdę niezwykły ale skoro nauczyciel ich wzywał - ich czas musiał już dobiec końca. Afrykaner odbił się od ściany i pomachał na koleżankę, aby ruszyła za nim. Kilkoma szybkimi ruchami płetw wypłynął z tkalni. Miał wielkie szczęście trafiając właśnie na to miejsce, nie zapomni tego dziwnego momentu na długo, odwróciwszy głowę spojrzał na Wandę i uśmiechnął się do niej ciesząc się, że właśnie z nią był w parze. Bardzo ją lubił, czasem myślał o niej jako o starszej siostrze, osobie na której zawsze mógł polegać niezależnie od tego w jakim była humorze i nieważne ile pracy miałaby na głowie. Dołączyli oboje do reszty grupy, zauważając że wszystkie trytony zebrały się na placu aby ich pożegnać, nawet te które wcześniej widzieli z Wandą. Szkoda, że wizyta w ich wiosce była taka krótka. Było jeszcze tak wiele do zobaczenia, chciał popatrzeć na ich myśliwych, bo przecież na pewno mieli ich tutaj. Patrząc po minach innych uczniów, wszyscy uważali tak samo. No ale nic, i tak było bardzo fajnie. Kiedy ruszyli, Riaan przyglądał się podwodnemu krajobrazowi, czekając na to aż gdzieś w pobliżu dojrzy owiane złą sławą druzgotki. I się doczekał. Kiedy stworzenia zaatakowały nauczyciela, chłopak nie miał zamiaru zwlekać. Po prostu odpłynął szybko w tym samym kierunku co Lowther, licząc że Wanda postąpi tak samo. Wiedział, że druzgotki są terytorialne, tak samo jak lądowe stworzenia, które znał o niebo lepiej, dlatego najlepszym wyjściem było wycofanie się z ich terenu. Nie spodziewał się jednak stadka ciamarnic, które wyskoczyło przed Lowtherem. Krukon nie musiał przekonywać Riaana do ucieczki, Gryfon doskonale wiedział kiedy warto się stawiać faunie, a kiedy przed nią zwiewać. - Nie mam zamiaru! Są jadowite! - nie miał zamiaru bawić się w subtelności jak Timothy, po prostu krzyknął w bąblogłowę na tyle głośno aby towarzysze mogli go usłyszeć. I zaczął szybko płynąć w dokładnie przeciwnym kierunku niż ciamarnice. |
| | | Michael Bonner
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Czw 18 Lut 2016, 02:17 | |
| Ta podwodna wycieczka naprawdę mu się spodobała i pozwoliła mu doświadczyć wielu nowych rzeczy. Nie oszukujmy się, Michael nigdy nie przykładał się zbytnio do opieki nad magicznymi stworzeniami, ale nowy nauczyciel naprawdę wzbudził w nim zainteresowanie tym przedmiotem. Może powinien jednak spędzić więcej czasu na przyswajaniu wiedzy z zakresu czarodziejskich istot? W końcu, jakby nie patrzeć, sam był jedną z nich. Był rodzonym wilkołakiem. Wizyta w gnieździe trytonów nie mogła jednak trwać wiecznie, a wreszcie do uszu uczniów mógł dotrzeć dźwięk gongu. Ślizgon przypłynął nie miejsce spotkania, spoglądając to na Taneshę, to na Enzo. Płynęli już całą grupą, dlatego Mickey nie musiał martwić się o odpowiednio tempo; wszyscy utrzymywali je mniej więcej równe. Dlatego chłopak zaczął się rozglądać na boki, podziwiając faunę i florę podwodnego świata. Żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały na to, że zostaną zaatakowani przez chmarę druzgotków. Bonner odwrócił spojrzenie w kierunku całej tej zgrai, widząc, że nauczyciel zaczął rzucać w nie zaklęcia. W dodatku kazał się uczniom rozpłynąć w różnych kierunkach, co z pewnością oznaczało, że mają spore kłopoty. Michael wzruszył ramionami, spoglądając na swoich kompanów, jakby z pytaniem, w którą stronę mają się udać. Jako że nikt się nie kwapił do niezwłocznej odpowiedzi, chłopak w końcu sam pociągnął Taneshę i Enzo na prawą stronę, mając nadzieję, że unikną tym samym niebezpieczeństwa. Nic bardziej mylnego... ledwie oddalili się nieco od grupy, kiedy trafili na rozzłoszczoną samicę hipokampusa. Gorzej być chyba nie mogło. Mickey nie wiedział czy powinni dalej uciekać, czy może stanąć do walki ze stworzeniem. Nie znał się wcale na tych morskich istotach, choć z drugiej strony, skoro ten hipokamp przypominał coś podobnego do konioryby, to chyba ucieczka nie była najlepszym rozwiązaniem. To stworzenie pewnie było na tyle szybkie, że dogoniłoby ich, zanim zdążyliby dołączyć do reszty uczestników zajęć. - Musimy to jakoś powstrzymać. - Powiedział przez otaczającą jego głowę bańkę na tyle głośno, by jego koledzy go usłyszeli. Problem polegał na tym, że Ślizgon nie do końca miał pomysł na to, jak tego dokonać. - Incarcerous - Mruknął wreszcie, celując różdżką w hipokampausa. Nie wiedział czy czarodziejskie pęta utrzymają bestię w ryzach, ale musiał przecież coś zrobić. Niewątpliwie była to i tak lepsza decyzja niż bezczynne przyglądanie się ślepiom morskiego potwora.
|
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Czw 18 Lut 2016, 14:41 | |
| Fascynacja, z jaką oglądał komnatę królowej była porównywalna do chwili, jak mógł zajmować się Irvinem. Co to - to już wtajemniczeni dobrze wiedzieli. Louis zajmował się nim jak dzieckiem i nikt nie miał prawa go dotykać. Dlatego z taką fascynacją Lucas dotykał Irvina, zachwycając się każdym szczegółem budowy zwierzęcia. Sielanka nie trwała długo, ale na dobre zagościła w pamięci Krukona. Chłopak przyglądał się muszelkom i kolorom, jakie panowały w komnacie. Miał właśnie się odwrócić i powiedzieć coś Sophie, kiedy rozległ się gong. Lucas z jękiem przywitał koniec wycieczki po osadzie trytonów, ale mus to mus. Przepłynął spokojnie na rynek, gdzie czekała cała reszta trytonów. Shaw pomachał do paru osobników, o dziwo jeden z nich odwzajemnił gest. -Są świetni, nie? Ciekawe, czy jak poprosimy nauczyciela to pozwoli znowu nam tu przyjść. -zapytał głośno koleżankę z domu, ale nie doczekał się rozwiniętej odpowiedzi. Nagle wodorosty przed nimi zafalowały, ujawniając obecność druzgotków. Lucas jak w transie chwycił Sophie pod ramię, ciągnąć ją w stronę ucieczki. Puścił ją po paru ruchach rąk, nie chcąc być natarczywym. Na nic jednak zdała się ich ucieczka. Właśnie przed nimi pojawiła się grupka druzgotków, gotowa ich zaatakować. Lucas już sięgał po różdżkę, ale spojrzał na Sophie. Gdyby był sam, pewnie by użył magii, ale był z Sophie. Ruchem ręki wskazał dziewczynie kierunek odwrotu i czym prędzej tam się udał. |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Czw 18 Lut 2016, 20:54 | |
| Porunn spoglądała na Bena dosłownie przez chwilę, próbując za wszelką cenę powstrzymać się od dziecięcego zachowania jakim było wystawienie języka i pokrzywienie się. Na Merlina, jak ten chłopak działał jej na nerwy! W dodatku bezczelnie ją ignorował, a tego już zupełnie nie miała zamiaru nawet puścić płazem. Niestety, jednak musieli już wracać. Nauczyciel zwołał ich w samą porę. No wiec popłynęła. Nie za daleko, bo chwilę później wokół Porunn i Bena pojawiła się szóstka druzgotków, chcąca ich najwyraźniej zjeść. - O cholera. Watts, wyciągaj różdżkę! - warknęła, i sama dobyła swojej. O nie, nie miała zamiaru uciekać, bo to nie było zupełnie w jej stylu. Od razu w głowie przypomniała sobie zaklęcie, dzięki któremu mogła przepędzić stworzenia. Było ono wręcz oczywiste. Skierowała różdżkę w stronę palców jednego z atakujących druzgotków, a następnie wykrzyknęła: - Relashio! - giń, franco. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] Czw 18 Lut 2016, 22:12 | |
| Gdyby stwierdzić, że podczas tej lekcji Bena zupełnie nie interesowało, co robiła, lub też burczała o nim pod nosem Porunn, nie utrafiłoby się daleko od prawdy. Bo Wattsa nie obchodziła żadna z wymienionych rzeczy, dopóki dziewczyna ponownie nie łapała się za włócznię z jakże urokliwym zamiarem przetestowania jej ostrości na nim. Skupiał się więc dalej na zajęciach wykonywanych przez trytony, a gdy zabrzmiał dźwięk zwołujący klasę na miejsce spotkania, jakoś niespecjalnie ukrywał zawód z cichym postanowieniem, że jeszcze wróci do tego jeziora. Może zaproponuje to Lowtherowi, skoro już zdarzało się im włamywać do zagród z lekcyjnymi stworzeniami? Coś jednak w końcu musiało pójść nie tak, bo zajęcia prowadzone przez benowego wujka najwyraźniej szły zbyt dobrze - choć atak w okresie godowym nie powinien być tak trudny do przewidzenia. Bez zawahania dobywając różdżki, gdy jeden jeden z grupki druzgotków rzucił mu się do nogi, rzucił szybkie: - Relashio! - ponawiając zaklęcie na każdym stworzeniu, które chciałoby się zbliżyć. Watts nie czuł się zbyt dobrze krzywdząc zwierzę, ale albo to, albo zostać jego przekąską.
/... przepraszam za tę jakość. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] | |
| |
| | | | Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS] | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |