Temat: Pani Jeziora. Jeziora wódki. Pią 27 Lip 2018, 00:28
Opis wspomnienia
Ślizgoni lubią alkohol, a alkohol lubi Ślizgonów. To cykl życia i śmierci czy cośtam. Tak więc oto dwa nieletnie wężyki, parę butelek czegoś mocniejszego - co może pójść nie tak?
Osoby: Marcus Glom, Jasmine Vane
Czas: czerwiec 76'
Miejsce: Hogwart
Cóż Glom mógł robić na jeziorem o tak późnej porze? I to w takim stroju? Odwalił się bowiem jak na otwarcie burdelu, błyszcząc pośród powoli zapadającego zmroku niczym psu jajca. Odziany w nowy ciuszek, a co. To nie tak że czuł taką potrzebę - po prostu w ciągu tego roku urósł ponad trzydzieści centymetrów i mimo że wcześniej nie należał do wysokich, to teraz nagle wszystko co miał stało się zdecydowanie za krótkie. Tak więc musiał zrobić nowe zakupy. Tym razem zarzucił na siebie skórzaną kurtkę z podwiniętymi za łokcie rękawami, a pod spód białą, niedopiętą koszulę. Również z podwiniętymi rękawami. Musiał przecież zadbać o swoją prezencję, prawda? Nawet jeśli na dzień dzisiejszy miał zaplanowany tylko luźny wypadzik, to nie znaczyło że może sobie pozwolić by nie wyglądać najlepiej jak tylko mógł - w końcu spotykał się z przyjaciółką. Miał też pełen zestaw potrzebnych mu akcesoriów do takiego spotkania - trzy butelki whisky, dwie butelki wina jakby Jasmine stwierdziła że woli pić coś lżejszego, awaryjną butelkę rumu, butelkę ginu i na wszelki wypadek - szampana. Miał również w torbie cztery paczki fajek - trzy swoje, jedną podwinął z dormitorium. Nawet nie wiedział czyje to ale go za bardzo nie obchodziło, bo już zaanektował więc było jego. Prawnie mu się należało. Zaklęciem już odpalił ognisko, pozostało mu więc czekać aż partnerka dzisiejszych uciech zajdzie na miejsce spotkania. Póki jej nie było mógł oddać się radosnym rozmyślaniom, CO BY BYŁO GDYBY baaardzo się upili. Jak dzielnie udawałby że się broni, po czym w końcu nie mogąc się oprzeć pokusie...tutaj musiał zmienić temat rozmyślań, zanim w jego spodenkach pojawiłoby się radosne wybrzuszenie, które zdecydowanie mogłoby go zdyskredytować. Zapalił sobie papierosa, aby umilić sobie czas oczekiwania w końcu miał ich wystarczająco.
Jasmine Vane
Temat: Re: Pani Jeziora. Jeziora wódki. Pią 27 Lip 2018, 00:51
Czy mogło być coś lepszego niż spotkanie z przyjacielem przy ognisku? W środku nocy, na skraju jeziora z obiecanym już dawno zapasem alkoholu? Oczywiście, spotkanie nie miało charakteru randki. Przynajmniej dla Jasmine. Darzyła niesamowitą sympatią swojego kompana o białych włosach, ale ilekroć starała się popatrzeć na niego chociaż z odrobiną namiętności, kończyło się to fiaskiem. Starała się nie dawać Glomowi wielkich nadziei i zostawić relacje w zdrowym obszarze... Nie, nie wychodziło jej to czasami. Cholera. Była bardzo ciepła noc, więc dziewczyna ubrała czarną sukienkę przed kolano z rozszerzanymi rękawami udała się dość skocznym krokiem na szkolne błonia. Niczym szpieg z krainy deszczowców unikała Filcha i jego gniazda chorób zakaźnych, lepiej znanego jako pani Norris, chcąc dotrzeć w całości na ognisko. Co z tego, że nie mieli w planach pieczenia kiełbasek - nawet tej Glomowej - ognisko brzmiało dobrze w połączeniu z dużą ilością whisky, śmiechem do księżyca i wygłupiając się jak para dzieciaków. Tak po prostu. Jasmine dotarła na miejsce, gwiżdżąc z uznaniem. -Marcuuuuuus.... odjebałeś się jak Filch na wieść, że może znowu używać łańcuchów na szlabanach! Czy ja o czymś nie wiem? -zapytała rozbawiona, w myślach doceniając nieskazitelną biel koszuli.
Marcus Glom
Temat: Re: Pani Jeziora. Jeziora wódki. Pią 27 Lip 2018, 01:16
Holly shit, matko przenajświętsza wszystkich kiełbasek twardych i przysmażonych, jakże ona pięknie wyglądała. Prawie zakrztusił się papierosem, na szczęście udało mu się to zamaskować biorąc po prostu głębszego bucha. To powinno być karalne, być tak pociągającym. Aczkolwiek jednak nie - wolałby nie być ukarany, a patrzył w lustro przed wyjściem, wiedział więc że gdyby atrakcyjność była grzechem byłby cholernie winny. - Nah, to tylko takie wrażenie. Ładnemu we wszystkim ładnie - to nie ja się odjebałem, to te ciuchy mają wspaniałą okazję dobrze na mnie wyglądać - odparł lekko. Na szczęście z każdej sytuacji potrafił wybrnąć na szybko poskładanym żartem, podbijającym jego ego - miał takich przygotowane równe zero, więc to chyba normalne że bardzo szybko szło mu wymyślanie kolejnych. Aczkolwiek w tym momencie zorientował się że na tej prywatnej imprezie dla wyższych sfer zwanej "chlaniem przy ognisku" to on był barmanem. Na tym densingu. Pierwszy Ślizgon, lecz Jasmine nie miała stringów. A może i miała, wolał o tym nie myśleć bo jeszcze przypadkiem wybiłby sobie szczękę czy coś. Ewentualnie zrobił sobię dziurę w czaszce. Wracając - to on był barmanem. - Czego się napijesz? Mam whisky, wino, gin, rum, szampana...i trochę wódki. Z Polski. Wiesz, tego kraju z pierogami, wąsatymi dowódcami i skarpetkami w sandałach, gdzie robią alkohol z kartofla. Ciekawe czy z Puchona by się dało - rozpoczął swą wypowiedź, wymieniając wyciągając jedną butelkę za drugą. Wódkę miał ze sobą zawsze, w końcu był dżentelmenem. Jak dorośnie, zamieni awaryjne 0,7 czystej na awaryjny spirytus, jednakże póki co był młody. Wyrzucił też z torby paczkę papierosów, aby mogła się częstować jakby miała ochotę. Marcus Glom, dobry przyjaciel, na kilometr widać że to idealny materiał na kompana do picia.
Jasmine Vane
Temat: Re: Pani Jeziora. Jeziora wódki. Pią 27 Lip 2018, 01:58
Uśmiechnęła się szeroko, słysząc wyprodukowany na szybko żart, który obrócił sytuację o 180 stopni. Jasmine zaproponowała spotkanie nad jeziorem, gdyż otwarta przestrzeń była w stanie pomieścić ją, Gloma i jego ego. Wszystkie zamknięte pomieszczenia były by narażone na nagłe wyważenie drzwi albo rozbicie okien. Jakby nie było, ta dwójka robiła całkiem niezły rozpiździaj i Filch oddałby nawet swoją obwoźną hodowlę pcheł, aby mieć ich na szlabanie. -Jak zwykle, to nie Ty ociekasz zajebistością, to zajebistość ocieka Tobą. -Jasmine zaśmiała się i wyjęła z torebki poskładany w kostkę kocyk. Strzepnęła go (kocyk!) i położyła na trawie, dość blisko ogniska. -Mam nadzieję, że te konary długo będą płonęły. -rzuciła dziewczyna, siadając na umoszczonym właśnie siedzisku. Poklepała miejsce obok siebie, zachęcając Marcusa do naruszenia trochę jej sfery osobistej. Z ciekawością oglądała przyniesione butelki. -Wódka? Z Polski? Jak ten zespół, Gobliny z Grodziska? Pokaż. -dziewczyna odebrała od chłopaka butelkę i odkręciła ją. Powąchała zawartość i aż ją nieco odrzuciło. Zamrugała zaskoczona. -I to się robi z ziemniaków?! Merlinie, a my używamy to tylko do obrzydliwego puree i obrzucania nimi Filcha, jak nagle zacznie zatruwać nam powietrze. -dziewczyna przyznała z uznaniem. -To co, rura? -zapytała, nie widząc nigdzie żadnych szklanek ani kieliszków ani nawet słoików.
Marcus Glom
Temat: Re: Pani Jeziora. Jeziora wódki. Pią 27 Lip 2018, 02:13
- Nie chodzę pływać, woda po prostu chce być wokół mnie - dodał jeszcze, ponieważ uznał że to ważny aby Jasmine o tym nie zapomniała. To był kolejny punkt który sprawiał że uwielbiał spędzać czas w jej towarzystwie - mógł zachowywać się naturalnie, a jego ego tańczyło radośnie w kółeczko z jego ewentualnym popędem, tworząc dzikie harce dookoła tego białowłosego bydlaka. To sprawiało że mógł poczuć się faktycznie sobą, chociaż czasem miał dziwne wrażenie jakby on sam nie był naprawdę sobą, ale jeszcze przez wiele lat miał się nie przekonać dlaczego. Oczywiście dosiadł się do niej - każdy sposób na zbliżenie się do niej jakkolwiek, sprawiał mu wręcz fizyczną przyjemność, nic więc dziwnego że entuzjastycznie przystał na tą propozycje. Po chwili naszło go że pewnie wyglądał jak zadowolony piesek - grunt że nie zamerdał ogonkiem, bo jeszcze wyrobiłby u niej dziwne zdanie na swój temat. - Te konary mogą płonąć i całą noc moja droga. Jeśli pociemnieje Ci przed oczami, to dlatego że na czym jak na czym, ale Polacy na tworzeniu wysokoprocentowych trunków znają się jak na niczym innym - odparł swobodnie i śmiechnął na jej reakcję na polskie trunki. Przypomniał sobie jak dwa lata temu, gdy był jeszcze niewinną jaszczurką sam tak zareagował - teraz przychodziło mu to znacznie łatwiej, bowiem lubił pić, nawet jeśli nie było w tym żadnego szczególnego celu. Po prostu uwielbiał stan pomiędzy trzeźwością a upodleniem się - wszystko było jasne, kolorowe, trochę zamazane i radosne. Siła rzeczy musiał się więc przyzwyczaić do ziemniaczanych specjałów. - Tak słyszałem że to z ziemniaków. A zapach to nic - kopie jak Grossherzog jak się go za ogonek znienacka pociągnie - zażartował, bowiem o ile doceniał Niemca pod względem umiejętności w quidditchu to nigdy za nim nie przepadał. Ich ega nie pomieściłyby się w jednym pomieszczeniu, więc może i dobrze że za sobą nie przepadali (jak to ironicznie wygląda, oh god XD). - Rura - powiedział tylko, odczekując grzecznie aż dziewczyna pociągnie z jego szalonej buteleczki po czym wyciągnął ją z rąk jego towarzyszki i sam poczęstował się tym trunkiem. Smakował jak zwykle, niczym spocony ogórek kiszony tańczący w blasku zajebistości Slytherinu, ale nie przeszkadzało mu to - liczył się efekt, więc nie szczędził sobie. Aczkolwiek oznaczało to tylko jedno - musiał zapalić ponownie, bowiem niespecjalnie chciał aby ten posmak pozostał mu w ustach. Niektórzy wypluwali coś, co im nie smakowało - on wiedział że dla przyjemności swojej i kompanów powinno się połykać. Taka prawda.
Jasmine Vane
Temat: Re: Pani Jeziora. Jeziora wódki. Czw 02 Sie 2018, 00:53
Jasmine zachichotała i wywróciła oczami, kiedy tylko Glom nie patrzył. To było do przewidzenia. Idąc na ran... spotkanie z Ślizgonem, spotykała się jednocześnie z nim i jego wielkim ego. Nawet oczami wyobraźni widziała już, jak ów ego wypina dumnie swoją pierś i oczekuje kolejnych pochwał i komplementów, by urosnąć jeszcze bardziej. Jas przyglądała się wyciąganym flaszeczkom jednocześnie z podziwem jak i przerażeniem. Zawsze się pilnowała w obecności Gloma, a próba wypicia tego wszystkiego mogło skończyć się źle. Pytanie brzmiało, czy to była ta noc, w której ona chciała się tym przejmować. Nie, nie chciała. -Ciekawy kraj... że też nie zawojowali świata tak godnym napojem. Może dlatego, że większość idzie na użytek własny. -dziewczyna zaśmiała się i obróciła butelkę w dłoniach. Obejrzała się na Gloma z zaciekawieniem. -Kochany, jak pociemnieje mi w oczach to znaczy, że masz mnie zanieść do łóżka. Obojętnie jakiego. -mrugnęła do przyjaciela wiedząc doskonale, że znowu narusza te cholernie cienką granicę "friendzone". Co mogła poradzić, że tak lubiła jego towarzystwo? Jasmine znała i lubiła Grossherzoga, w końcu grali w jednej drużynie, ale ilekroć Niemiec próbował być słodszy od Marcusa, nigdy nie dorastał mu do pięt. Może miało to coś wspólnego z faktem, że był chodzącą, tykającą bombą zegarową chorób wenerycznych... Dziewczyna skinęła głową i pociągnęła spory łyk. Kiedy pierwsze krople przepłynęły przez jej gardło, musiała przyznać, że chyba trunek nie jest taki zły, przyjemnie chłodny... dopiero, gdy przełknęła wszystko poczuła pieczenie. Wzięła świszczący wdech, by następnie poważnie się zakrztusić. Podała Marcusowi butelkę i otarła łzy, które zebrały się w jej oczach. -O rany... co to jest? Zamrożony oddech Smoczycy Lacroix czy co? -zapytała. Jeszcze nie umiała tego pić. Piekące uczucie towarzyszyło jej nadal. Cholerny Glom i jego wynalazki rodem z piekła...
Marcus Glom
Temat: Re: Pani Jeziora. Jeziora wódki. Czw 02 Sie 2018, 01:16
- Może i mieliby szansę, ale przecież mają tuż obok Ruskich. A jednak, co spirytus to spirytus. Choć nie wolno ufać Ruskim - stwierdził jakże rezolutnie chłopaczyna. Kiedyś pił prawdziwy ruski spirytus, a potem przez trzy dni ledwo widział na oczy. Zresztą po polskiej wódce wcale nie było znacznie lepiej, bo z jakiegoś powodu na następny dzień zawsze wszystko go bolało tak, jak nigdy nie stało się to po whisky. Może dlatego ich trunek aż tak powszechny nie był, bo nawet jeśli procentowo było na poziomie zwykłych alkoholi, to siekało jak złe. - Nie martw się, ja już trochę przyzwyczajony do tego słowiańskiego wynalazku, więc się nie martw. Jak zobaczę że nie kontaktujesz, to zadbam żebyś doszła..do łoża - rzucił, nie podejmując grę, chociaż gdyby przez chwilę pomyślał to zorientowałby się że to bardzo autodestrukcyjne zagranie z jego strony. Tłumaczył sobie że każda namiastka przekraczania tej drobnej granicy przybliża go do emigracji ze strefy dla kartofli, jednakże gdyby trzeźwiej myślał to zdecydowanie zauważyłby że nie, to nie do końca tak działa i że w ten sposób do niczego nie dojdzie. Mówiono że po tym jak ktoś tańczy, to widać jaki jest w łóżku. W relacjach z Jasmine, był trochę jak Puchon. Potańczy sobie sam pół minuty, a potem idzie wypłakać się w kąciku. Nie przejmował się tym jednak zupełnie, w końcu zachodzące słońce, cholernie dużo alkoholu, co by się nie działo będzie się dobrze bawił. - To jeszcze nic. Mają jeszcze coś takiego jak...zapomnij, nie wypowiem tego słowa - powiedział i zastanowił się jak właściwie czyta się "śliwowica" i z czego to się robi. Nie chciał wiedzieć. - W każdym razie jest dwa razy mocniejsze. Nie wiem czy fakt że robią to z ziemniaków to nie jest metafora. Trochę smakuje jak niespełnione Puchońskie marzenia - odpowiedział i na wszelki pociągnął jeszcze raz, "przegryzając papierosem" i dopiero wtedy oddał jej butelkę. Nie pierwszy raz to pił, ale w dalszym ciągu go to wykrzywiało. Ech, wódka, jak oni mogli to pić jak normalny napój? To nawet nie smakowało dobrze, jedyne co można było temu przyznać, to że dobrze poniewiera. Nie był pewien czy smak jest tego wart.
Jasmine Vane
Temat: Re: Pani Jeziora. Jeziora wódki. Sob 04 Sie 2018, 00:50
Glom, Glom, Glom... samotne wypady z nim nie sprawiały problemu tylko jemu. Dziewczyna uwielbiała jego towarzystwo i ceniła sobie ponad wszelkie inne, ale dobrze też wiedziała, że ze strony chłopaka nie jest to do końca czyste i przyjacielskie odczucie. Wiele razy Jasmine starała się dać mu szansę i chciała na niego patrzeć jak na przyszły obiekt westchnień, ale po prostu... nie było tej chemii. Nawet raz czy dwa chciała dopuścić do pocałunku, ale po przemyśleniach wiedziała, że to tylko da złudną nadzieję i skrzywdzi go niesamowicie. Życzyła mu, aby spotkał tę najcudowniejszą i najwspanialszą już za niedługo. Chyba, że pannie Vane w końcu przeskoczy coś w głowie i w końcu go doceni. Łyk polskiego specyfiku był jak uderzenie z rozpędzonym buchorożcem. Jasmine miała wrażenie, że jej ciało było nadal na kocu, ale umysł gdzieś w okolicach środka jeziora. W końcu pieczenie zaczynało zanikać, pozostawiając na języku niedosyt i prośbę o kolejną próbę. -Dwa razy mocniejsze? Ruscy? Spirytus? Marcus, chyba Cię nie doceniałam, wybacz mi! -dziewczyna przylgnęła do łokcia przyjaciela, patrząc z niemym zachwytem na niego i jego dokonania. Doprawdy, kto normalny mógł pić takie "trucizny" i tego nie żałować. -To od tego spirytusu i tego czegoś co nie powiesz zbielały Ci włosy? -zapytała, szczerząc się przy tym jak rozchichotana nastolatka (tak, była nią w tej chwili, cóż za owoce porównanie drogi autorze). -Puchońskie marzenia mogą smakować o wiele gorzej. -przyznała, wyciągając dłoń po butelkę. Chciała jeszcze!
Marcus Glom
Temat: Re: Pani Jeziora. Jeziora wódki. Sob 04 Sie 2018, 01:33
- No risk no fun. Spożywanie alkoholu nabiera dodatkowego smaczku, kiedy nie wiesz czy to przeżyjesz - odpowiedział pseudo-merytorycznym tonem. Profesor Glom, ekspert w dziedzinie najebundologii, najwspanialszy ze wszystkich uczonych. Sportowiec ekstremalny, w dziedzinie spożywania napojów stwarzających zagrożenie dla zdrowia lub życia. I dla godności, bowiem nie jeden wspaniały mędrzec udowodnił już, że od nadmiaru polskich specyfików można się upodlić wystarczająco, by jedyną myślą przewodnią dnia następnego było "kurwa co ja z siebie zrobiłem". - Jednakże wybaczam, albowiem jam jest najlitościwszy ze wszelkich bytów Ślizgońskich, który Cię wywiódł z ziemi trzeźwości. Błogostanowe jest imię moje, czy jakoś tak to leciało - dodał jeszcze ten wspaniały baro(wcale nie ko)wy filozof, aby jego przemowa nabrała dodatkowego, podniosłego znaczenia. Jego atutem był fakt, że nawet pieprząc takie głupoty potrafił brzmieć na tyle przekonująco i nie parsknąć śmiechem w trakcie. To sprawiało że efekt był lepszy. Pogłaskał ją po włosach, w łaskawym geście ulitowania się nad tą niewierną, która ośmieliła się lekceważyć potęgę jego wątroby. Tak naprawdę po prostu lubił utrzymywać z nią kontakt fizyczny na wszelkie sposoby, więc wykorzystywał każdy moment kiedy mógł to zrobić tak, aby pasowało do sytuacji. Litościwy, przebiegły i o niezniszczalnej wątrobie, to dopiero facet. A raczej szczyl któremu w przeciągu roku przybyło wystarczająco dużo centymetrów, by poczuł się dorosły. No i do tego urósł, przez co był jeszcze wyższy do kompletu. - Tak, dokładnie tak. Jak wypiłem dwie flaszki rosyjskiego specyfiku, to mój mózg wywiesił białą flagę - powiedział i się wyszczerzył. Stop rusyfikacji angielskich nastolatków! Bez żalu oddał jej butelkę, bowiem jego młodzieńcza część podpowiadała mu stare ludowe przysłowie, powtarzane od pokoleń, zaczynające się od "pij pij". Przecież to nie dla siebie przyniósł ten eliksir odwagi, prawda? A może i trochę dla siebie, kto go tam wie, w końcu do tej pory nie wykazał się umiejętnością mówienia o tym co mu tam w środku siedzi. A byłaby to piękna opowieść zapewne, w końcu w jego żyłach płynął czysty spirytus, a zamiast dwutlenku węgla wydychał nikotynę, czy jakoś tak. Mógł się założyć, że gdyby miał łupież, to byłaby to kokaina, która szybko zostałaby okrzyknięta najczystszym towarem w całej Kolumbii, jeśli nie na całym świecie. - Wciąż lepiej spożywać Puchońskie marzenia, niż Gryfoński instynkt samozachowawczy - odpowiedział, bowiem chyba wszyscy wiedzieli że takie coś jak "instynkt" czy "rozwaga" były to słowa w Gryfońskim słowniku nie występujące. Zawsze lepiej żreć podgniłe kartofle niż umierać z głodu, no nie?