IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Zarośnięty brzeg

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Huncwot
Huncwot

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptyPon 07 Maj 2018, 00:31



Zarośnięty brzeg


Miejsce zaniedbane i trochę zapomniane, ukryte przed wzrokiem innych ludzi przez kilka drzew, zapewniających przy tym przyjemny cień. Ci, którzy przebrną przez wysoką trawę, dostaną się w końcu do zarośniętego brzegu jeziora i znajdą porzuconą dawno temu, nadgryzioną zębem czasu łódkę.


Lucas Salvage
Lucas Salvage

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptyPon 07 Maj 2018, 01:09

Wśród niemal wszystkich uczniów, jak również nauczycieli w Hogwarcie, krążyło przekonanie, że Krukoni poświęcali znaczną część swojego życia jedynie nauce, kształcąc się w każdej z możliwych dziedzin. Byli postrzegani jako rasowi kujoni, którym obca była dobra zabawa. I chociaż kwestia nauki była nie do podważenia, tak w przypadku imprezowania i integracji można było zaprzeczyć niemal wszystkiemu. Niebiescy umieli się bawić. Kto wie, może nawet lepiej, niż pozostałe domy, które starały się przekonywać siebie wzajemnie, że byli w tym najlepsi. Krukoni, zamiast ścigać się w rankingu najbardziej imprezowych, zwyczajnie praktykowali to dla siebie, czerpiąc znacznie więcej. Nic na pokaz, nic dla innych.
Przykładem mogło być spotkanie siódmego rocznika, który miewał doprawdy zaskakujące pokłady wolnego czasu, niezależnie od zbliżających się egzaminów końcowych. Podobno odpoczynek od książek, dodatkowo na świeżym powietrzu, czynił cuda. Czemu więc tego nie wypróbować?
Granie w magiczną butelkę (bo przecież w tym świecie wszystko musiało być magiczne) zdawało się być najbardziej odpowiednie do odstresowania i zapomnienia o końcu roku, który miał być tym ostatnim. Zapewne te myśli w dużej mierze przyczyniały się do dawania upustu własnej wyobraźni, pomysłom i innym rzeczom, które wpływały na to, jak każdego dnia pakowano się w przeróżne kłopoty. Zapewne właśnie ta myśl sprawiła, że w chwili, w której butelka wskazała na Nessy, by zaraz zmienić zdanie i obrócić się w stronę Lucasa, co dla pozostałych graczy było jawnym sygnałem, że przyszedł czas na zadanie zbiorowe, tym należącym do nieprzepadającej do końca za sobą dwójki należało wykąpanie się w jeziorze. Tak. Upite doprawianym kremowym piwem towarzystwo stwierdziło, że to będzie iście wspaniałe. Niczym szkolne nimfy o obu płciach, pluskające się w chłodnej o tej porze wodzie.
Lucas, który daleki był od tchórzliwego uciekania, przystał na to ostatecznie wiedząc, że dodatkowo nie może się wycofać przez wzgląd na pannę Temple. Nie, nie darzył jej głębszym uczuciem i nie pragnął jej zaimponować. Zwyczajnie chciał uniknąć komentarzy, którymi raczyłaby go do końca roku szkolnego, gdyby tylko odmówił. Tym oto sposobem wspaniała krukońska dwójka zmierzała w stronę wody.
- Jeśli po wszystkim będziesz chora pamiętaj, że w dużej mierze to był twój pomysł – uprzedził od razu, żeby później nie obwiniała go o ewentualne zapalenie płuc. – Ale spokojnie, kochana. Możesz kąpać się w ubraniu, nikomu nie powiem – dodał, stając na skraju brzegu. Może nie było tego po nim widać, ale wewnętrznie nijak mu się ten pomysł nie podobał. Gdyby nie dziewczyna obok, wymyśliłby jakąś wymówkę, ale tak? Tak trzeba było się przygotować na dość chłodną kąpiel i liczyć, że nikt ich w tym czasie nie przyłapie.
Nessy Temple
Nessy Temple

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptyPon 07 Maj 2018, 14:31

Czy aby na pewno był to przypadek? A jeżeli nie? To kto maczał w nim swoje lepkie paluchy? Na pewno nie Nessy, która w doskonałym humorze przyglądała się ścianie drzew i zastanawiała się, czy one zawsze były takie wysokie i zielone, a czy te czerwone kropki to prawda, czy tylko wytwór wypitego alkoholu i pewnego skręta, którego chwilę temu wypalili za rosnącą nieopodal lipą? Nagle jej rozmyślania i dywagacje są przerwane, przez mocne szturchnięcie w ramię. Rozkojarzona rozgląda się dookoła, aż para oliwkowych oczu pada na wykrzywianą salwami chichotów twarz koleżanki. Gdzieś spomiędzy szumu panującego w głowie Krukonki przebijają się słowa, że ma zadanie i musi razem z Lucasem pływać w jeziorze. Pływać? Z Lucasem? W jeziorze? Nago? Z nieznanych powodów te słowa, wydają się być Agnes cholernie zabawne, przecież ona nie umie pływać, hahaha, zaraz się utopi hahaha. Cóż nie dostrzegając w takiej możliwości niczego zdrożnego, niepokojącego albo przynajmniej niebezpiecznego, lekko potykając się o własne fenomenalne nogi Nessy rusza, za wyraźnie niezadowolonym z czegoś Krukonem.
Idąc za chłopakiem dziewczyna zastanawia się o którego Lucasa chodziło, wszak w pokoju wspólnym był ich cały wysyp był Shaw, ale on chyba był zajęty, ta myśl jest smutna i próbuje zepsuć dobry humor Templówny, dlatego szybko ją odrzuca i przewija listę Lucasów dalej. Jeden był rudy i był bardzo dobry z astronomii, dziewczę pamięta, bo dwa lata temu wykorzystywała jego pomoc do zaliczenia SUMów z tego przedmiotu. Był też Lucas S. Mam Cię w Dupie, który w pierwszej klasie ciągnął ją za włosy i włożył jej warkocz do nieudanego eliksiru Susan Waters, przez co jej włosy prawie zajęły się ogniem. Nienawidziła sukinkota, ładnie prosiła wszystkich słuchających ją bogów by na jej drogę zesłali Lucasa od Gwiazd.
Nikt jednak nie słuchał biednej, trochę za bardzo zalanej Krukoneczki, bo już po chwili usłyszała przed sobą ten głos. TEN, którego nie chciała słyszeć.
Na jego słowa prycha jak rozłoszczona kotka, po czym na głos dodaje.
- Moja? Kiedy, gdzie i z której strony? – Pyta zirytowana, a kiedy ten insynuuje, ba wręcz w twarz rzuca jej obelgę, że nie da rady, zdenerwowana pod nosem rzuca w jego stronę bardzo niewybredną litanię. Chłopak nie musi długo czekać, by zobaczyć jak bluzka dziewczyny w malowniczy sposób opada na kamienną plażę, odsłaniając czarny, koronkowy biustonosz i bardzo jasną, gładką skórę. Chwilę później na ziemie opada również spódnica, a chwilę przed samą wodą, kolorowe trampki.
- Uważaj Salvage, żeby ci nie stanął. – Rzuca w jego stronę zirytowana na chłopaka, zimną wodę, głupią butelkę i fakt, że z każdym krokiem zdawała się coraz bardziej trzeźwieć.
Lucas Salvage
Lucas Salvage

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptySro 09 Maj 2018, 22:47

Samemu Lucasowi daleko było do człowieka, który trwonił czas na wymyślanie różnego typu teorii spiskowych. Nawet, kiedy był pijany, gdzieś tam nadal czaiły się pokłady zdrowego rozsądku, najwidoczniej nie na tyle silne, by ostatecznie przerwał tę grę wiedząc, że po alkoholu zadania pojawiające się w umyśle będą jeszcze głupsze, niż na trzeźwo. A nie dało się ukryć, że Krukoni potrafili wykazać się doprawdy powalającą kreatywnością, o czym wiedział sam Salvage, któremu daleko do świętego było. On tylko teraz chciał za takiego uchodzić, bo jako ten jeden ze starszych, za resztę był mimo wszystko odpowiedzialny. Nie trzeba było piastować stanowiska Prefekta, by martwić się o pozostałe Kruczki.
Takim też sposobem dał się wkręcić w chore zadanie. Niech ktoś mu powie, że w Ravenclawie były same mądre i inteligentne osoby. Jeśli tak, to co tu robiła ta zakała, która wpadła na pomysł kąpieli? Niestety, było to jedno z tych pytań, na które Lucas nigdy miał nie poznać odpowiedzi. Zresztą czy nie miał teraz na głowie ważniejszych spraw? Musiał stawić czoła chłodnej wodzie, która w każdej chwili mogła go zabić. Dosłownie. Przecież każdy wiedział, że w odmętach Czarnego Jeziora aż roiło się od przeróżnych stworzeń - tych znanych lub nie. Co jednak zrobić, skoro chodziło o dumę i honor, których Krukon nie chciał tracić nawet w najmniejszym calu.
- Och, zaraz mi powiesz, że nie byłaś jednym z pomysłodawców, co można by porobić w takiej grupie? Nie pierwszy raz sypiesz podobnymi pomysłami na prawo i lewo, a później same z tego problemy. Mówił ci ktoś kiedyś, Temple, że ty sama jesteś jak chodzący problem? - spojrzał na nią, niespecjalnie uradowany. Jeśli przy tym i on się pochoruje, przysięga na wszystkich czarodziejów, że ukatrupi Młodą. Nawet gołymi rękoma.
Spojrzał w jej stronę w chwili, w której zaczęła się rozbierać i uświadomił sobie, że to zadanie właśnie stało się bardziej realne, niż podejrzewał. Kto wie, może wcześniej liczył, że dziewczyna odpuści i powie, że tego nie zrobi? Po raz pierwszy nie wykorzystałby tego jako powód do nabijania się. Niestety, nie znał jej od dzisiaj, podobnie, jak od dzisiaj nie znał siebie i wiedział, że to wszystko musiało się wydarzyć. Jak zawsze, kiedy na siebie wpadali.
- Najpierw musiałabyś mieć coś, na widok czego faktycznie by mógł. Bo i z przodu i z tyłu wyglądasz tak samo płasko - odpowiedział, zrzucając z siebie ubrania. Najpierw koszula. Poczuł pierwsze igiełki chłodu. Następnie spodnie. Bokserki sobie darował, bo mimo wszystko nie zasługiwała, by widzieć go w całej okazałość. Zrobił następnie kilka kroków, zanurzając stopy. Tak, teraz dopiero poczuł prawdziwe zimno.
- Na brodę Merlina. Wykończę wszystkich, którzy na to wpadli - mruknął do siebie pod nosem, nieprzerwanie posuwając się do przodu.
Nessy Temple
Nessy Temple

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptySro 09 Maj 2018, 23:47

Piździ, wieje jak cholera i jeszcze ten pieprzony Lucas nie przestaje gadać, jak gdyby los nakręcił go niczym blaszaną pozytywkę. Z każdym kolejnym słowem wychodzącym z jego ust, Nessy nabiera coraz większej ochoty na utopienie się w lodowatych odmętach, tego cholernego jeziora. Po szybkim przemyśleniu wszystkich za i przeciw, rozważa zmianę ostatniego podpunktu i ze swojej ofiary uczynić Krukona. Świat powinien być jej za tak szlachetny czyn wdzięczny, wszak podchodziło to pod wyrzucanie śmieci, a w zasadzie ich segregacje.
- Ja?! – Krzyczy oburzona w jego stronę, a twarz w jednej chwili, robi jej się czerwona od emocji, gołej klaty albo śmiertelnej choroby, którą łapie się od zamoczenia, choćby tylko dużego palca w radioaktywnych wodach hogwardzkiego jeziora. - To był pomysł Kaylin…? Kitty? Karen? Nigdy nie pamiętam jej imienia, tak blondynka z wielkim pryszczem na nosie, ona stwierdziła, że zwykłe siedzenie i gadanie będzie nudne. Zresztą byłam wtedy w innym miejscu i … - Przerywa na chwilę pamiętając co się tam wydarzyło i uświadamiając, że chyba Lucas S. jest ostatnią osobą na tej planecie, której będzie się z różnych rzeczy spowiadać. Prędzej piekło zamarznie, niż ona będzie mu opowiadać o wszystkim co robi. - Skończ wieszać koty na mnie, jak się nie podobało było tam składać skargi i zażalenia. – Kończy urażona, szybko obracając się do chłopaka plecami, a niech go druzgotki porwą. Uważaj o co prosisz Temple, bo różne rzeczy mogą się spełnić.
Zastanawiacie się pewnie, czy ciągnięcie za warkocze i zwykłe przekomarzania były jedynym powodem antypatii. Ze strony Lucasa, trudno było powiedzieć, ale Nessy miała do niego jeszcze jeden ból dupy. Przy nim nie umiała grać. Każda próba nałożenia miłej, uroczej maski, kończyła się fiaskiem, zaraz zaczynała przeklinać albo rzucać wredne komentarze. Całe jego osoba doprowadzała ją pod tym względem do szewskiej pasji, wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz, a już jej krew wrzała.
- To ciąża, czy brzuszek ci rośnie od zbyt dużej ilości piwa kremowego. – Szybko odbija piłeczkę, zatrzymując się na chwilę w zimnej wodzie i spoglądając w jego stronę. Kolejny podmuch wiatru, a zęby powoli zaczynają jej dygotać. Szybko więc odwraca się do niego plecami, nie chcąc by mógł dostrzec jakąkolwiek jej słabość, gotów był to jeszcze wykorzystać.
Ostatnie opary boskich trunków, ziół i innych substancji, których tego wieczoru Nessy sobie nie żałowała zaczynały się kończyć. Zimna woda, emocje i obecność Salvage, umiejętnie wyprowadzały ją z dobrego humory, jakiemu jeszcze chwilę temu oddawała się z przyjemnością. Widząc czarną, nieprzeniknioną toń jeziora, uświadamia sobie, że jeszcze chwilę i nie zrobi następnego kroku, Odwaga jej się skończy i niczym spłoszona kotka ucieknie stąd w podskokach. Teraz albo nigdy. Mówi w myślach po czym używając widzianego w podręcznikach ruchu na nurka zanurza się pod nieprzeniknioną toń. Może gdyby panna Temple kiedykolwiek w swojej szkolnej karierze poświęciła choćby chwilę by zapoznać się z informacjami na temat dna jeziora, wiedziałaby, że półka szelfowa, po której tak wesoło do tej pory spacerowała, jest krótka i gwałtownie zakończona spadkiem. Kiedy więc dziewczę wychodzi na powietrze i stopami próbuje dotknąć dna, szybko okazuje się, że jest to niemożliwe. Przerażona, nie wiedząc co powinna w tej chwili robić, miota się uderzając bez ładu i składu w taflę wody, stanowiąc śmiertelne zagrożenie dla siebie i stąpającego bliżej brzegu Krukona. Jeśli nie chcesz obwieścić wszystkim niemiłej nowiny, śpiesz się, jeden Czort raczy wiedzieć, kogo obudzi ze snu swym lekkomyślnym zachowaniem.
Castiel Horn
Castiel Horn

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptyNie 17 Cze 2018, 11:56

Koty chodzą własnymi ścieżkami. Kot Castiela je sobie tworzył i nie pozwalał innym nimi kroczyć. Nie widział Bezy cały wczorajszy dzień, co nakazywało chłopakowi okazać pewną dozę zaniepokojenia wszak Beza jak Beza szlaja się po i poza terenem zamku, lecz wraca zawsze na pokarm i dzienną/nocną porcję głaskania. Od samego rana poszukiwał kocurzyska, które zapomniało o zasadach w relacjach zwierz-człowiek; nijak uśmiechało mu się pozbywanie w taki sposób kota. Odczuwał do niego pewien sentyment, dlatego wysilił się na opiekuńczy odruch. Los sprzyjał, bowiem Castiel zauważył rudy, bezowy ogon wędrujący leniwie po błoniach. Wołał go. Szeleścił papierkiem z ulubionego kabanosa, a kot obdarował go jedynie przyspieszeniem tempa. Ewidentnie gdzieś spieprzał, nie racząc poświęcić uwagi swojemu właścicielowi.
- Kurna, Beza, ogarnij się. - jęknął, przechodząc z marszu w trucht, a następnie w bieg. Uparty kot to szybko przemieszczający się kot. Gdziekolwiek go niosło, Castiel musiał iść za nim, jeśli życzył sobie obecności pupila. Co, jeśli zeżre coś, co nie nadawało się do zjedzenia bądź co gorsza, podejmie próbę zjedzenia czegoś, co nie chce dać się zjeść? Slytherin wiedział, że kocur Castiela jest wszystkożerny. Jak pies. Nadszedł więc czas skontrolować stan żołądka podopiecznego. Owinął się szczelniej szalikiem i płaszczem, czując na skórze szczypiący marcowy chłód.
Biegł obok szkolnego jeziora, nie spuszczając z oczu rudego, dobrze znanego mu ogona.
- Bezadodiabła. - zawołał nie otrzymując oczekiwanego efektu. Uciekający kot prowadził go zarośniętą ścieżką. Ślizgon stawiał wysoko nogi, omijając wystające korzenie i schylał głowę przed gałęziami. Wysoki wzrost dawał się tutaj we znaki. We włosach zaplątały mu się dwa liście, które idąc próbował wyplątać. Ponownie zawołał Bezę i skręcił. Zdziwił się widząc nieznany mu dotąd brzeg. Nie zauważył nadgryzionej czasem łódki, bo usłyszał rozmowy. Zwolnił kroku i wsłuchiwał się, bezczelnie zwlekając z pokazaniem się zakochanej parce. Castiel rozdzielił głos męski od damskiego. Sęk w tym, że ten damski doskonale znał, co dodało mu zaskoczenia. Uśmiechnął się słysząc jej "brzuszek ci rośnie od zbyt dużej ilości piwa kremowego". Z kimkolwiek postanowiła się tutaj obmacywać, językowo była w dobrej kondycji. Wyjrzał i zobaczył Krukona w samych galotach. Obok niego Ness w bieliźnie. Castiela momentalnie sparaliżował ten widok. Nie mógł oderwać oczu od Agnes. Co ona tu robiła, pół naga, na odludziu w towarzystwie równie półnagiego Krukona, który pożerał ją wzrokiem? Ślizgon poczuł wzbierającą się w nim ohydną zazdrość i jednocześnie obrzydzenie. Naszła go niesamowita ochota zepsuć im schadzkę. Zmieszać ich z błotem, choćby miał robić to dosłownie. Śmiać się im prosto w twarz, zrobić zdjęcie i podać do Lustra. Poczuł się zawiedziony Ness. Nie obchodziło go, że oboje się tutaj kąpią - w marcu!! - spędzając luźno czas. Chciał się zemścić, czując się mocno zraniony. Uważał Ness za swoją przyjaciółkę, nie za czyjąś pannę. Nie podobała mu się myśl, że ktokolwiek widział ją w bieliznie. Castiel ledwo pojmował jak bardzo zrobił się zazdrosny o dziewczynę, którą traktował niedbale. Zapomniał całkowicie o Bezie, goniącej teraz w krzakach jakiegoś ptaka. Wbijał wzrok w Nessy. Co ona, na gacie Merlina, robiła w wodzie? Toż to nie umiało pływać i topiło się w wannie (tak jej zawsze dogryzał). Z duszą na ramieniu nie odrywał od niej oczu, od jej bladej skóry, która aż prosiła się o dotknięcie. Otworzył usta, by zawołać. Nessy zrobiła kilka kroków do przodu. Wiedział co się stanie. Ona tego nie przemyślała. Co ten Krukon musiał jej powiedzieć/zrobić, by zmusić ją do wejścia do tak wielkiego zbiornika wodnego? Nie mógł wiedzieć, że ona nie umie pływać. A jeśli wiedział... i mimo tego pozwolił Ness... Castiel zmiażdży mu nos. Tymczasem świat stanął w miejscu, jak kiedyś, w tak podobnej sytuacji. Zanurzająca się głowa Ness. Machnęła kilka razy rękoma, szarpnęła się, tracąc panowanie nad sytuacją. Castiel krzyknął, choć nie wiedział dokładnie co. Jej imię? Obelgę? Nie pamiętał. Widział wyraźnie, że Krukon nie reaguje. NIE WIDZI topiącej się Agnes. ZWLEKA. Nie można zwlekać. Castiel rzuca się tam biegiem. Odwiązuje w ruchu płaszcz i pozwala mu spaść na ziemię. Ma efekt deja-vu. Już kiedyś to robił. Serce łomoce w piersiach, gdy wpada do wody. Potężnymi krokami bije się z wodą, stawia jej opór i pnie do przodu. Odpycha ramieniem Lucasa i w ubraniach, w środku marca, zanurza się do wody po szyję. Szok termiczny wstrząsa nim do kości. Zatrząsł się, spiął od góry do dołu lecz mimo tego, podejmuje próbę złapania Nessie za jakąkolwiek kończynę. Wyrywa mu się, spanikowana, ale do akcji dołącza druga ręka. Castiel zanurza się cały, chwyta wściekle dziewczynę w pasie, jak kiedyś. Macha nogami, wyuczony pływania w dzieciństwie. Z ciężarem pnie się ku górze, przyciskając jej plecy do siebie. Nie wypuści, choćby miała go walnąć w nos. Nie zdziwi się, jeśli zostawi na jej biodrach siniaki od mocnego chwytu. Wynurza się z nią, łapiąc powietrze. W końcu.
- Łap. ku*wa. oddech. - syknął jej do ucha, dysząc z wysiłku. Chwycił ją pod zgięciem kolan i podniósł w powietrzu. Woda cieknie mu z włosów na jej ciało. Ciężkie ubranie spowalnia, rozgrzane mięśnie pieką z bólu. Próbuje pędzić do brzegu, nie interesując się Krukonem. Spieszy się, w końcu tam dociera, niosąc zimną i mokrą dziewczynę. Jego przyjaciółkę, która go tak mocno dzisiaj zraniła. Przy brzegu pada na kolana ze zmęczenia, jednocześnie kładąc Ness na ziemi. Ramię trzyma na wysokości jej łopatek, podtrzymuje ją w pozycji pół siedzącej.
- Kaszl. - rozkazał jej, mimowolnie drugą rękę kładąc na jej ramieniu. Ignoruje mróz. Nie odrywa rozwścieczonego spojrzenia z Ness. W środku szaleje ze zmartwienia, walczy ze sobą, by nie krzyknąć do niej. Maca swoją różdżkę w mokrych ubraniach. Na całe szczęście nie wypadła do jeziora; nie chciał tam wracać. Ma dosyć nieplanowanych kąpieli w pełnej odzieży, a pomału staje się to już tradycją. Wszystko lepią się mu do ciała, buty nasiąkły wodą. Wkłada dużo furii w ruch różdżką. Wzywa "Accio" swój suchy, odratowany jesienny płaszcz. Chwyta go i zakrywa Nessy. Nie potrafi jeszcze jej puścić. Castiel zadaje sobie w myślach pytanie, dlaczego panna Temple próbuje się zabić. I to nie raz, a kilka razy w ciągu lat. Dygocze z zimna. On albo ona, oboje. Nieistotne. Czeka aż odzyska pełen oddech, gotów reagować błyskawicznie wobec potencjalnych powikłań.
Nessy Temple
Nessy Temple

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptyNie 17 Cze 2018, 13:33

No dobrze było zabawnie, pokąpali się, poczłapali w lodowatej wodzie, smagani marcowym wiatrem, były heheszki i inne śmieszki, ale skończmy już tę karuzelę śmiechu. W tym momencie, dla utrzymania odpowiedniego poziomu oglądalności to wszystko powinno się urwać, klatka stop, kamera przenosi się w jakieś inne miejsce fabuły albo w ogóle przerwa na reklamy, by po upływie chwili, zobaczyć już Nessy i Lucasa w jakimś innym, suchym, ciepłym miejscu, jak łypią na siebie groźnie. Obserwować jak pomiędzy naszymi bohaterami rośnie napięcie, które w końcu w kulminacyjnym punkcie akcji wybucha z blaskiem supernowej, a nasi bohaterowie owładnięci ciągle buzującą w ich żyłach adrenaliną, rzucają się na siebie z bliżej nieokreślonym zamiarem.
Nic takiego się jednak nie dzieje, zamiast tego, czas zdaje się spowolnić niemiłosiernie, jakby dając Nessy chwilę na przyjrzenie się temu jak głupio się zachowuje, kiedy w desperackich próbach utrzymania się na powierzchni jeziora, uderza w wodę każdą ze swoich przemarzniętych i skamieniałych kończyn.
Czuje w ustach obrzydliwy smak brudnej wody, czuje jak dostaje się do jej ust, jak obezwładniające zimno, spływa w dół przełyku, ciągnąć ją w stronę tajemniczej pustki, otchłani, która swoim cichym głosem wzywa ją do siebie.
W ostatnich desperackich próbach, między krzykami rozpaczy i bólu, próbuje wezwać kogoś na pomoc. Na chwilę zapomina o Lucasie, który musi się całkiem dobrze bawić przyglądając się jak, jezioro odbiera swoją coroczną ofiarę w ludziach, kiedy nagle słyszy nowy głos, przekleństwa, a może to jej imię, przebija się przez dźwięk szalejącej wody. Gdyby miała w tym momencie jakąkolwiek władzę nad swoim losem, nad swoją pozycją we wszechświecie, pewnie spojrzałaby w stronę Ślizgona, który z obłędem w oczach ruszał w jej stronę. Ślizgona? Castiel, co on tutaj robił, skąd się wziął? Czy w jakimś szaleńczym pomyśle sprzed lat, wykupił jej i wszczepił w ramie czujnik niebezpieczeństw?
Wszystko to trwa może minutę, może pół, wystarczająco, by w tym szale Nessy zaczęła rozdawać w myślach swój dobytek biednym, a swoje kosmetyki brzydkim i mniej urodziwym. Już chciała zapisać Resie kopa w dupę, kiedy nagle czuje jak coś silnego łapie ją w pasie. Jej przerażenie rośnie, kiedy wybujała wyobraźnia w tym dziwnym niespotykanym zjawisku, wynajduje wpływ wielkiej kałamarnicy. Machanie kończyn przyspiesza, uderzając Castiela kilka razy w twarz i nie tylko. Dopiero po chwili, kiedy słyszy obok siebie dobrze znany głos, który w tym momencie zaczyna jej się kojarzyć z brzmieniem harf anielskich, dostrzega, że ośmiornica nie jest ośmiornicą a raczej silnym, męskim ramieniem, wyćwiczonym od machania drewnianą pałką.
Kiedy chłopak przyciąga ją do siebie, a później, kiedy docierają na płytszą wodę podnosi do góry, kurczy się w sobie, przywierając do jego mokrego ubrania. Mała i przerażona, przywiera do niego, gołym ciałem, z trudem łapiąc oddech, od którego bolą ją płuca. Mimo zimna, dającego wiatru, chłodnego urbania Ślizgona, gdzieś w odmętach umysłu pojawia się poraz pierwszy wrażenie bezpieczeństwa, jakby jej ciało odruchowo wiedziało, że w tym momencie nie może się jej już przytrafić nic gorszego, no prawdopodobnie czeka ją jeszcze furia Casa, a tym stara się na razie nie myśleć.
Siedząc na ziemi, bezpieczny, stałym lądzie o znanym ukształtowaniu terenu, ma ochotę się rozpłakać, zacząć kląć, krzyczeć i wypić szklankę ognistej. Wszystko byle zapomnieć, by odrzucić od siebie chłód wody, bezsilności przeciwko niezmierzonej siły żywiołu. Nawet nie zauważa momentu, w którym jej bohater w ociekającym mundurku, przykrywa ją swoim płaszczem i karze jej kasłać. Okryta jego płaszczem, kaszląc i wyglądem przypominając stusześćdziesiącio centymetrową kupkę nieszczęścia, z pewną dozą nieśmiałości, której się nigdy u siebie nie spodziewała, szczególnie w jego towarzystwie, wskazuje trochę w bok.
- Tam są - tutaj robi dramatyczną przerwę na kolejny kaszlnięcie - ubrania.
W całym tym chaosie zapomina o swoim Krukońskim towarzyszu, skupiając wzrok tylko i wyłącznie na swoim bohaterze, znowu, zawsze. Uważaj Horn bo jeszcze zapamięta, że może robić co chce, bo zawsze, co by się nie działo pojawisz się, by skoczyć jej na pomoc. Myślisz, że to mądre?
Z pod zmoczonych rzęs i włosów, spogląda na jego twarz, wykrzywioną w złości, jak stara się na nią nie krzyczeć, choć zaciśnięta pięść mówi coś innego, wszystko mówi, że jest na nią cholernie wściekły, że coś go boli, tylko co?
Nie czując się w tym momencie na sile by kłócić się z chłopakiem o cokolwiek, opuszcza wzrok, skupiając go na trupio bladych, przemarzniętych palcach u stóp. Chcę do domu, pojawia się myśl w jej głowie, kiedy kolejny charkot wydobywa się z jej gardła.

Castiel Horn
Castiel Horn

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptyNie 17 Cze 2018, 14:14

Castiel nie był superbohaterem, nie nadawał się do gry aktorskiej i pełnienia roli pozytywnego bohatera. Zbyt trudny i uparty, mówiący jedno, robiące drugie. Słowa i czyny nie łączyły się w spójną logiczną całość. To, co robił mogło być przeciwieństwem tego, co czuł i na odwrót. Nie podobała mu się konieczność ponownego wyławiania Nessy z jeziora. Nie chciał znów brać na siebie tej odpowiedzialności i przeżywać zimny strach przed komplikacjami. Załóżmy, że wyłowi ją po raz trzeci, a ona nie będzie oddychać. Spóźni się o sekundę, o zbyt cenną sekundę. Co wówczas ma zrobić? To Lucas z Ravenclawu powinien ją ratować i nosić to brzemię. To on powinien wyrywać ją wodzie i cucić. Z drugiej strony Ślizgon nie chciał nawet o ty myśleć, że jakikolwiek półgoły dupek będzie sobie bezkarnie tak blisko niej. Potwór w jego klatce piersiowej wył z gniewu. Castiel nie mógł zdecydować się na jedną emocję. Nessie potrzebowała wsparcia, ciepła, miłego słowa. On tego jej nie mógł dać. Przez całą tę sytuację nie mógł docenić uczucia jej ciężaru w swoich ramionach. Odkąd się poznali, zachowywał się wobec niej powściągliwie, mimo rzucanych czasem podtekstów i aluzji. Nie przekraczał granicy jej prywatności, a jak już to robił, to był zmuszony właśnie podczas takich wydarzeń. To nie jest szczyt jego marzeń. Ślizgon nie tylko był w szoku termicznym, ale i emocjonalnym. Był wstrząśnięty tym, co się z nim dzieje w środku. Wydawało mu się, że gniewem zagłusza szczerość.
W ustach mielił przekleństwa, opracowując już plan przetransportowania dziewczyny w suche miejsce. Gdzieś na tyłach głowy próbował zaakceptować nadchodzącą grypę. W płucach paliło mimo, że wody nie łykał. Trząsł się jak osika, oddychał jak ryba wyrzucona na brzeg, śmiejąc się rozpaczliwie w duchu z dobranych słów. Do świadomości przebijał się ból na policzku, który zostanie ozdobiony kolorowym siniakiem po szamotaniu się z Nessy. Musiała mu przyłożyć łokciem, gdy ją wywlekał do powietrza.
Patrzył na nią, patrzył na jej usta czy w końcu nabiorą koloru. Próbował nadążyć za jej rozbieganym wzrokiem; zasłonił jej widok swoją twarzą, aby się skupiła. W myślach wołał do niej - jestem, ty też. Nie toniesz, nie utoniesz na mojej zmianie. Nie umiał tego powiedzieć na głos.
Oddychała, ruszała się, a więc przeżyje.
- Siedź cicho i nie waż się mdleć. - prawie wszedł jej w słowo, silnie kontrastując ze swoimi myślami. Nie chciał wiedzieć co Nessy chce teraz mu powiedzieć. Rozpoczął ścieranie z niej wody, poświęcając na to swój płaszcz. Wcierał go w jej skórę, w ramiona, kark - spieszył się. Ruchy były silne, niedelikatne i szybkie. Pobudzał przy okazji przepływ krwi w swoich dłoniach. Gdy już względnie wytarł jej ciało, identycznie jak wcześniej przywołał zaklęciem ubrania dziewczyny. Furia wylatywała z niego w każdym przedstawionym geście.
- Pospiesz się. - ponaglił ją i pomógł jej założyć bluzkę przez głowę. Gdyby sytuacja nie była tak tragiczna i emocjonalna, rzuciłby sprośnym komentarzem, zaśmiałby się, być może skomplementował pewne części ciała. Pomagał dziewczynie jakoś się odziać, niecierpliwymi ruchami, ale w połowie musiał przestać i skazać ją na samodzielnie dokończenie ogarniania się. Castiel zrobił się po prostu siny z zimna. Nieporadnie, ale pospiesznie zdjął z siebie najcięższe elementy ubioru. Sweter, buty, szalik. Wszystko rzucił na ziemię, grzecznie godząc się z nadchodzącą chorobą. Obwiniał o to Agnes. To jej sprawka. Zabijanie się zawsze odbija się na otoczeniu. Próby samobójcze tym bardziej. Nie wybaczy jej tego, będzie wypominać przy każdej okazji. Castiel nienawidził chorować. Przymusowe leżenie w jednym miejscu męczyło go potrójnie, zaś gdy nie mógł po swojemu odpocząć (i palić) robił się nerwowy, nieprzyjemny i opryskliwy. Przeczuwał, że humor nie poprawi mu się przez najbliższy tydzień. Dwie paczki papierosów tego nie naprawią.
Wyżął ze swoich włosów wodę. Tylko adrenalina płynąca w żyłach nie sprowadziła go do pozycji embrionalnej. Mimo zahartowania pogodowego nie uchroni się przed konsekwencjami marcowych kąpieli. Nie miał wtedy czasu, by zdejmować ubranie, musiał wparować w nim do wody. Zanim Lucas by się opamiętał, mogłoby być za późno. Zamiast ubierać jej, musiałby ją reanimować.
Kolejne minuty poświęcił na wyciskanie wody z koszuli i spodni. Nie zdejmował ich, bo padłby jak długi, a musiał jeszcze eskortować dziewczynę do skrzydła szpitalnego. Co chwila na nią patrzył sprawdzając czy wzięła sobie do serca zakaz mdlenia. Nie powinna tak liczyć na jego dyspozycyjność i gotowość do ratowania. Za bardzo mu ufa w tej kwestii. Tylko i wyłącznie Beza sprowadziła go tutaj w odpowiednim czasie. A co by było, gdyby odpuścił łapanie pupila? Jakby się to skończyło? Czy odwiedzałby ją w szpitalu czy raczej... rozmawiał z jej rodzicami? Zły tor myśli wydusił z gardła Castiela głośny syk.
- Awrgh, cholera jasna! - zacisnął palce w obie pięści i oddychał głęboko próbując się z powrotem opanować. Podszedł do Nessy, nie patrząc w jej zaszklone zielone oczy. Nie podał jej ręki. Schylił się, chwycił ją za oba łokcie i podniósł do pionu. Nie puszczał jej, by nie upadła, ale też nie trzymał zbyt blisko siebie, aby nie przesiąkła ponownie wodą od jego ubrań.
- Mam cię znowu nieść czy idziesz o własnych nogach? - wychrypiał, przez co nie było słychać opryskliwości. Może to i dobrze? Nessy nie potrzebowała więcej zmartwień. Spoglądał na jej profil i widział w jakim żałosnym jest stanie. Wydawała się teraz taka mała, nie potrafiąca się odgryźć. Najważniejsze jednak, że mrugała, kasłała i przejawiała objawy życia. Położył obie ręce na jej ramionach. Wąskich, drobniejszych niż przypuszczał, że są. Spróbował trzymać ją delikatniej i po paru chwilach udało się zmniejszyć nacisk na barkach. W powietrzu było czuć nadchodzącą kłótnię. Trzeba podziękować Castielowi wyjątkowe wyczucie taktu. Nie wszczynał awantury tutaj, teraz, tylko zachowywał ją na bardziej suchsze okoliczności. Zaciskał mocno zęby, by nie stękały z zimna. Nawet odrobina cieplejszych promieni słońca nie była w stanie dać mu ulgi.
Nessy Temple
Nessy Temple

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptyNie 17 Cze 2018, 15:19

Nie mdleć, nie mdleć, takiemu to kurła łatwo powiedzieć, a przecież chwila odpłynięcia, zamknięcia oczu tylko na krótki momencik, parę sekund, byłaby taka przyjemna. Mogłaby odpocząć, nabrać siły, potem ubranie się i powrót do porzuconego życia, byłby pestką, bułką z masłem, a może nie? A zresztą, czy ktoś by się tym w ogóle przejął? Zauważył jej brak? Lucas dobitnie dał jej do zrozumienia, że chyba nikogo to nie obchodziło, można się było przecież patrzeć z nogami wrośniętymi w ziemię, jak przykrywa ją zimna otchłań jeziora, bez jakiekogolwiek przejęcia?
Nie miała sił ani chęci zagłębiać się w to wszystko, próbować zrozumieć, dlaczego wydarzyło się tak, a nie inaczej, odszukiwać sensu, w miejscu, w którym przecież wcale go nie było, tylko zamknąć oczy i pójść spać, zapomnieć, utonąć w ciepłej pościeli, oddalić się w niebycie. Być w miejscu dobrym i ciepłym, gdzie nikt nie patrzyłby się na nią z mieszaniną wściekłości i czegoś jeszcze ulgi, czy pod tą całą szorstka maską, malowała się ulga, że zdążył że zawsze mu się to udawało, więc dlaczego nie tym razem. Dlaczego nie zawsze? Jaka była szansa, że Castiel pojawi się zawsze, kiedy będzie go potrzebować? Prawdopodobnie większa niż im obojgu mogło się wydawać. Jakiś parszywy los, kaprys tego co na górze, sobie postanowił ich ściągać na wspólną drogę, czy im się to podobało czy nie.
Ciężkie powieki, mimowolnie zaczynają jej opadać, zasłaniać zielone tęczówki, wprowadzać do upragnionej sennej krainy. Już prawie nie czuje zimna, już się tak nie telepie. Jak blisko była po prostu odpłynięcia, kiedy nagle czuje na sobie parę szorstkich dłoni, które z brakiem jakiejkolwiek delikatności zaczynają przesuwać się po jej ciele, w próbie wysuszenia go i przywrócenia do stanu użytkowania. Niechętnie otwiera oczy, gdy jej ciało jest tarmoszone i wykrzywiane na wszystkie strony.
Kiedy chłopak przywołuje jej ubranie i w dość brutalny, prawdopodobnie by udowodnić samemu sobie, że wcale w jego środku nie dzieje się coś czego nie rozumie, sposób nakłada jej przez głowę bluzkę, spogląda na niego bez zrozumienia, nie wiedząc co jest powodem jego dziwnego zachowania. Gdzie są zwyczajowe żarty, aluzje, gdzie jest Horn do którego przyzwyczaiły ją te wszystkie lata, zmienił się? A może on zawsze taki był, tylko nigdy tego nie zauważyła? Kiedy ma ją już na sobie koszulę, powoli, ignorując jęczenie obolałych mięśni, wygina ramiona do tyłu, by rozpiąć i pozbyć się przemoczonego, niewygodnego stanika, by nie przemoczył suchego ubrania. Poganiana przez zarządcę niewolników, posyła mu jedynie trudne do interpretacji spojrzenie, po czym powoli nakłada na siebie spódnicę, a na nogi rajstopy i buty. Okrywa się swoim spłaszcze, z lubością wtula się w jego ciepło, starając się ignorować mokrą głowę i wiatr dodatkowo ochładzający jej osobę, zakłada kaptur i jakby dopiero przypominając sobie o chłopaku spogląda na niego, na to jak cały mokry trzęsie się jak osika, byle tylko najpierw ją doprowadzić do jakiegoś stanu. Robi jej się przez chwilę głupi, po czym szuka po kieszeniach swojej różdżki.
- Sicarre - mówi ledwo słyszalnie, kierując w stronę chłopaka, koniec bukowej różdżki, z której już po chwili zaczyna wydobywać się ciepłe powietrze. Dawno temu podsłuchała, jak używa go ta ruda Gryfonka, za którą biega Potter. Wiedziała, że kiedyś może się przydać.
Nie pomaga chłopakowi jednak zbyt długo, bo już po chwili ten, prawdopodobnie interpertując jej zachowanie, jako takie zdolne do dalszej egzystencji podnosi ją do pozycji stojącej i podtrzymując za łociek zaczyna ciągnąć za sobą w stronę zamku.
- Wolniej, nie mam siły. - szepczę idąc za nim powoli, z plączącymi i uginającymi pod ną nogami. Gdyby nie podtrzymywanie przez Ślizgona, prawdopodobnie po pierwszym kroku wróciłaby na ziemię.
Słysząc jej marudzenie, sam dostał odpowiedź na to w jaki sposób najszybciej uda się ją odtransportować do zamku. Tracąc nagle grunt pod nogami, mimowolnie przywierając do niego, dała się zanieść do górującej nad nimi groźnie szkoły.


zt2
Tanesha Hanyasha
Tanesha Hanyasha

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptySob 27 Paź 2018, 15:30

Droga do lochów była całkiem długa, a przynajmniej na tyle, by dzieląc uwagę między ostrożne stawianie stóp na schodach, jednocześnie skubać z szaty pozostałe pajęcze nici. Kiedy Tan stanęła przed ścianą w lochach by przekroczyć wejście do Pokoju Wspólnego, prezentowała się już nienagannie. No prawie, bo zamiast parasolki, kultowego artefaktu pogromcy męskich czerepów, miała pod pachą szmaragdową poduszkę, którą najwyżej mogła komuś naelektryzować włosy... bądź udusić we śnie. Szybki rzut okiem na powzięte w aneksję  fotele i kanapy, ludzi posmarkujących i pochrapujących na wszelkich zdatnych do użytku meblach i Ślizgonka powoli skierowała się w stronę klatki schodowej do dormitorium. Między rozmyślaniem, czy w ramach odwlekania nauki na egzamin z Historii magii, a powtarzaniem składu eliksirów, powinna wyszydełkować sobie suknie wieczorową czy może leżeć plackiem, dostała w plecy czymś, co wydało z siebie oburzony skrzek. Błękitne tęczówki szybko zarejestrowały czarnego stwora, który w najprostszych porównaniach przypominał opasłego nietoperza. Rozjuszona gadzina wylądowała na balustradzie pierwszej kondygnacji i z mlaskaniem dezaprobaty rzuciła pogardliwe spojrzenie na parter, w kierunku właściciela. Hanyasha śledząc tor obrażonych ślepi, wybuchnęła śmiechem na widok naburmuszonego Padmore'a. Czego by nie powiedzieć o Zgredzie, to zdecydowanie był inteligentniejszy niż go o to podejrzewano. Zdając sobie sprawę, że chłopcom nie jest dane pokonać schodów do damskiego dormitorium, siedział niewzruszony na balustradzie i nic sobie nie robił z gróźb Nasha. Tanesha oparła się o ścianę, podziwiając ten komiczny spektakl do momentu, aż z małym opóźnieniem w Pokoju Slytherinu zjawiała się rudowłosa panna White. Gad widząc w tym swoją szansę i obiekt kultu, natychmiast z podejrzaną gracją sfrunął na parter. Pikując nad senną tłuszczą odbił się od jakiejś nieszczęsnej głowy, by już całkiem elegancko wylądować na ramieniu Ślizgonki. Skrzek oburzenia i miotanie skrzydłami, było aż nazbyt wymowne...
- To ja skoczę po pulowerek - brunetka wtrąca się natychmiast, i zanim kuzyn zdąży ustalić co obie dziewczyny knują, jego niedorobiony smok zostaje przyodziany w koszmarny sweterek w pszczele pasy i skonfiskowany na czas nieokreślony.
***
Kapryśna pogoda jaką serwował im kwiecień była tego dnia aż podejrzanie łaskawa, w związku z czym Hanyasha nie zapomniała o parasolce. Bardziej niż deszczu spodziewała się jakiegoś upierdliwego dziada, który mógłby im przeszkodzić w tym słodkim lenistwie, które sobie zaplanowały z Pandorą. Rudowłosa szła obładowana cielskiem Zgreda, który trzymał się jej  ramienia kłapiąc paszczą z aprobatą dla towarzystwa, pulowerka i wolności... natomiast Tanesha poza swoją rodową pamiątką trzymała jeszcze solidną paczkę słodkich pianek. Pytający wzrok panny White jeszcze bardziej przekonał ją, że będzie to świetny pomysł na spędzenie popołudnia.
Zarośnięty brzeg, zapuszczony jak zawsze, świetnie nadawał się pod szlacheckie tyłki Ślizgonek, więc po rzuceniu skromnego koca na trawę, było im całkiem wygodnie. Widok na połyskujące jezioro, niemalże z gładką, niewzruszoną taflą był piękny. Nawet jeśli kraken nikogo nie próbował utopić, a zwłaszcza Argusa Filcha. Brunetka przeciągnęła się leniwie, by po chwili odetchnąć wilgotnym powietrzem docierającym z nad akwenu. Nie mogąc trzymać dłużej w niepewności swojej towarzyszki, otworzyła wreszcie paczkę ze słodyczami i pokazała Zgredowi jedną z pianek. I tak oto rozpoczyna się spektakl.
- Zgred, atak. - różowa, puchata słodycz leci wysoko w powietrze a zaraz za nią opasły jaszczur, skrzecząc przy tym jak oszalały. Trzepot błoniastych skrzydeł niesie się po okolicy, kiedy Zgred wykonuje ryzykowny manewr w celu przypalenia pianki swoim siarkowym oddechem.
Tanesha wyciągnęła przed siebie rękę w momencie, kiedy lekko dymiąca maź postanawia się poddać grawitacji i wpada w jej otwartą dłoń.
- Rozruszajmy go trochę, wolałabym się nie obudzić w płonącym dormitorium.
Hanyasha wyciągnęła paczkę w kierunku Pandory i przeżuwając całkiem przyjemnie rozpacianą piankę spojrzała w górę. Jaszczur zdecydowanie podekscytowany zabawą, krążył nad nimi jak zmutowany szerszeń, wypatrując kolejnego celu do zestrzelenia.


Ostatnio zmieniony przez Tanesha Hanyasha dnia Sob 27 Paź 2018, 15:43, w całości zmieniany 1 raz
Huncwot
Huncwot

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg EmptySob 27 Paź 2018, 15:30

The member 'Tanesha Hanyasha' has done the following action : Dices roll


'k6' : 3
Sponsored content

Zarośnięty brzeg Empty
PisanieTemat: Re: Zarośnięty brzeg   Zarośnięty brzeg Empty

 

Zarośnięty brzeg

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Brzeg
» Wschodni brzeg jeziora [lekcja ONMS]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-