IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Bal Zimowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16
AutorWiadomość
Noelle Avery
Noelle Avery

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptyNie 07 Lut 2016, 03:40

Nie znajdą jeśli znajdzie się sam? Nigdy się nad tym nie zastanawiała, bo dotychczas nikt nie wyraził chęci ożenku z nią. Niby dlaczego ktokolwiek miałby wyrazić taką chęć? Robiła wszystko, by zrazić do siebie chłopców którzy mogli by od ojca uzyskać tytuł "odpowiedniego kandydata", a całej reszcie nie pozostawiała złudzeń, że jest poza zasięgiem. Nigdy więc nie bawiła się w "Co by było gdyby" doskonale wiedząc, że to zabawa pozbawiona sensu i radosnych rozwiązań. Teraz jednak zaczęła się zastanawiać. Czy ojciec naprawdę miałby coś przeciwko temu gdyby ktoś zgłosił się po główną nagrodę w konkursie na zięcia? Prawdopodobnie nie jeśli ów kandydat spełniłby serię dość wygórowanych wymagań, których Aeron na pewno nie spełniał. Cóż... nie mógł spełniać. Gdyby spełniał, to oznaczałoby, że jest chłopcem z wyższych sfer- dokładnie takim chłopcem jakiego najchętniej unikałaby.
- Jestem Avery. Przysługuje mi prawo do czterech skrytek w Gringottcie i posiadłości pod Londynem, nie do szczęścia. To przywilej który omija arystokrację - zauważyła nie omieszkując doprawić tego stwierdzenia szczyptą sarkazmu i niezadowolenia. Była mimo wszystko czarownicą dość mocno stąpającą po ziemi i oswojoną z realiami w których przyszło jej żyć.
Z każdym kolejnym jego słowem jej oczy robiły się coraz większe, a ona odsuwała się od niego wklejając się ostatecznie w lodową rzeźbę, która zamrażała jej plecy, wywoływała dreszcze, ale na szczęście nie topiła się z rozgrzaną skórą nastolatki. Kręciła przecząco głową, jakby nie godząc się ze słowami które właśnie opuściły jego usta.
- Okłamałeś mnie! Nie powiedziałeś mi tego, choć od początku wiedziałeś kim jestem. Dlatego chcesz zostać moim kandydatem? Żeby przywrócić swoje nazwisko na salony? - teraz łzy otwarcie płynęły po bladych policzkach, a karminowe wargi zadrżały z zimna i emocji. Miało być tak pięknie, a wyszło... Jak zwykle.
- Muszę to wszystko przemyśleć. Normalnie. Racjonalnie. Potrzebuję czasu - stwierdziła w końcu ocierając wilgotne policzki i odsuwając się nieco od lodowej rzeźby. Tak, musi to wszystko przeanalizować.
Barty Crouch Jr.
Barty Crouch Jr.

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptyNie 07 Lut 2016, 21:50

Trzeba przyznać, że Audrey miała klasę, miała klasę, którą Barty tak podziwiał i o której uwagę zabiegał. W momencie kiedy wygrali niemal poskładał się ze śmiechu, bo był to jedna z nielicznych sytuacji, w której w ogóle się nie przykładając cokolwiek mu się udało, to z pewnością była zasługa Panienki Faulkner, przy której ciężko mu się myślało. Ogólnie rzecz biorąc przy tej blondynce ciężko było zrobić cokolwiek poza powstrzymywaniem rączek przy sobie. Niestety to co piękne szybko się kończy i kiedy tylko zdjął z niej swoje ręce okazało się, że wygrali, tak po prostu. Zaklaskał w geście gratulacji dla drugiej pary, która również sprostała zadaniu, by zaraz z kpiącym uśmieszkiem ukłonił się jak przystało na dobrze wychowanego młodzieńca. Po chwili jednak zorientował się, że jego partnerka gdzieś zniknęła. W momencie kiedy okazało się, że dziewczyna znalazła się w ramionach Krukona, Barty zacisnął szczękę, starając się nie wyciągnąć różdżki, by przekląć Krukona. Spięty jak struna podszedł pod ścianę, by w momencie kiedy z nieba zaczął lecieć brokat, uniknąć bezpośredniego spotkania z nim, po prostu przystając w miejscu, do którego brokat nie doleciał, a przynajmniej tak mu się wydawało. Potem zorientował się, że na każdego inaczej podziałały te zmiany, dlatego nic dziwnego, że kiedy strój blondynki, z którą wygrał konkurs, zmienił się, wpatrywał się w nią urzeczony. Naturalnie testosteron to jedno, jednak drugim jest męska duma, która została doszczętnie zdeptana. Junior mógł to naprawić tylko w jeden sposób, musiał coś zjeść, dlatego nic dziwnego, że skierował się w stronę stołu, wypierając z głowy wszystkie obrazy i uczucia, które dzisiaj się wydarzyły, tak było łatwiej. Opanowanie przyszło mu z łatwością, gorzej było z jego samopoczuciem, które w ciągu kilku sekund się zepsuło, a niby wygrana to takie piękne uczucie. Zabierając trochę jedzenia na talerz, usiadł przy wolnym stoliku, obserwując otoczenie, było naprawdę magicznie, szkoda tylko, że nie potrafił się z tego cieszyć, a jedynie zgadywać w myślach jakich zaklęć użyto do każdego elementu w sali. Radosny zwycięzca, nie ma co.
Echo Mallory
Echo Mallory

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptyPią 12 Lut 2016, 18:26

Nie planowała się tutaj wcale pojawiać. Coś tam słyszała o balu, ale nie znała jego dokładnej daty i nie próbowała jej poznać. Nikt jej nie zaprosił, co wcale jej nie zdziwiło i dopiero gorączkowe poruszenie w całym zamku, które utrzymywało się od wczesnych godzin porannych, jeszcze gorętsze niż to, którego świadkiem była co najmniej od tygodnia, sugerowały najbardziej prawdopodobną z dat. Dzisiaj. W przeciwieństwie do większości dziewcząt, spędziła dzień w przyjemnie opustoszałej bibliotece, na jeszcze przyjemniejszym odlocie. Jednym po drugim. Dopiero niedawno doszła do siebie na tyle, aby stwierdzić, że tak właściwie to jest diabelnie głodna. No i skończyły jej się wszystkie prochy. I eliksiry. Właściwie wszystko co posiadała jeszcze do wczoraj, w jakiejkolwiek postaci, zużyła w ciągu ostatnich kilkunastu godzin, a to oznaczało konieczność odszukania Slughorna.
To mogła jednak odłożyć na później, bo pusty od wczorajszego wieczora brzuch upominał się o swoje prawa i nie mogła już dłużej ignorować przeraźliwych odgłosów buntu, które się z niego wydobywały. Nie przejmując się swoim, jakże nieadekwatnym do sytuacji, strojem, weszła do Wielkiej Sali i na chwilę oniemiała, na widok kiczowatych ozdóbek i unoszącego się w powietrzu brokatu. Unikając najlepiej jak umiała błyszczących drobinek, przedostała się do jedzenia i usiadła z pełnym talerzem przy najbliższym stole - pech chciał, że zajętym.
- Cześć, Barty. - odezwała się po przełknięciu pierwszego kęsa i zamilkła na kilka chwil, bo napełnienie żołądka wydawało jej się teraz (i nie tylko teraz) ważniejsze od dobrych manier i konwencjonalnych uprzejmości.
- Nie poszczęściło się? Dałabym Ci coś na pocieszenie, ale póki nie znajdę tego świra i nie dowiem się, co znowu dla mnie zmajstrował, jestem czysta. - odezwała się, na moment odrywając się od posiłku i pobieżnie przyglądając się chłopakowi. Byli razem na roku, znali się dość przelotnie, nie miała nic do niego, może poza paroma zastrzeżeniami w stosunku do jego chorej ambicji i nieco przerażającej wrażliwości na punkcie honoru i swojego nazwiska. Z tego co wiedziała, bazując głównie na plotkach, miał nieprzyjemną atmosferę w domu, z czym jak najbardziej się utożsamiała i co właściwie sprawiało, że czuła do niego jakąkolwiek sympatię. W przeciwnym razie byłby jej pewnie równie obojętny jak głodujące w Afryce dzieci.
Aeron Steward
Aeron Steward

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptyPią 12 Lut 2016, 22:05

Słowa Aerona przyniosły jedynie połowiczny sukces. Szczerze mówiąc, to nie spodziewał się nawet pełnego sukcesu. Bądź co bądź miał do czynienia z dziewczyną, w dodatku upartą i przekonaną o własnych racjach. I choć jego słowa dotarły do świadomości panienki Avery, to już z ich zrozumieniem poszło jej o wiele gorzej. Cóż, nikt nie mówił że będzie łatwo, prawda?
-Owszem, jesteś Avery. Wiedz jednak, panienko Avery, że nie dla wszystkich oznaczasz jedynie jakieś cztery skrytki w banku, czy dom pod Londynem.- powiedział całkiem poważnie, patrząc Noelle w oczy. Które w parę chwil zrobiły się niesamowicie duże. Tak, to zdecydowanie była reakcja na słowa Stewarda. Arcio zdążył tylko westchnąć, nim jego dzisiejsza towarzyszka z niedowierzaniem zwiększyła dzielący ich dystans. Jakby ten gest mógł cokolwiek zmienić. Oczywiście, słowa które usłyszał w zupełności nie pokrywały się z prawdą, i tym co chciał jej przekazać. Wpływ pewnie miały jakieś złe doświadczenia które Noelle przeżyła. Nic dziwnego że spodziewała się podstępu ze strony obcego i całkiem poważnie podejrzanego chłopaka. Aeron pokiwał tylko głową, starając powstrzymać palące uczucie rąbnięcia się we własne czoło, co dosyć wymownie skwitowałoby sytuację której chciał uniknąć.
Okłamał? Dobre sobie. Za kogo ona go miała? Patrząc uważnie na stojące przed nim stworzenie, podszedł krok bliżej, nadrabiając powiększony dystans. Po pierwszym nastąpił drugi, a potem połowa trzeciego, bowiem dalej iść już się nie dało. Oparł się ręką o zimną rzeźbę w taki sposób, że ta blokowała przejście panience Avery. Nie miał zamiaru dać jej uciec. Jeszcze nie teraz. Odezwał się do niej, przerywając tą chwilę ciszy.
-O nie, droga Noelle. Nie dam Ci zwiać, tym bardziej nie wcześniej niźli zdołam naprostować to co sobie tam w środku poprzekręcałaś.- zrobił przerwę, chcąc by każde słowo przez niego wypowiedziane zostało dobrze zrozumiane. –Nie okłamałem Cię. Sprawa mojej rodziny jest moją własną sprawą, i nie ma z Tobą kompletnie nic wspólnego. Nie mam zamiaru przywracać własnego nazwiska na salony. Uwierz, jest mi o wiele wygodniej gdy ludzie nie widzą kim jestem. I nie, Twoje złoto również mnie nie obchodzi.- dodał na koniec. Oderwał rękę którą opierał się o lodowatą rzeźbę, i kolejny już raz starł z twarzy Noelle łzę. Nigdy nie przepadał za widokiem płaczących kobiet, szczególnie jeśli owa kobieta znaczyła dla niego coś więcej niż substytut zaciętej płyty.
Wyprostował się, wciąż przyglądając się dziewczynie. Nadal nie miał pewności czy faktycznie zrozumiała sens jego słów, wiedział jednak że teraz niczego więcej już nie osiągnie. Czasem lepiej się wycofać, i pozwolić rzeczom biec ich naturalnym rytmem.
-Dam Ci czas. Przemyśl to co powiedziałem. I pamiętaj. Dla mnie nie jesteś tylko Averym. Dla mnie jesteś przede wszystkim Noelle.- mówiąc to, ukłonił się lekko, składając delikatny pocałunek na chłodnej ręce dziewczyny. –Do zobaczenia, Noelle.- pożegnał się, ruszając w stronę wielkich drzwi, a dalej w górę, do samotnej wieży. Przeczuwał że ślizgonka pójdzie w jego ślady i również uda się do siebie.

z/t x2
Barty Crouch Jr.
Barty Crouch Jr.

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptySob 13 Lut 2016, 00:20

W prawdzie to nie spodziewał się nikogo konkretnego przy swoim boku, a z pewnością nie spodziewał się swojej Ślizgońskiej, klasowej koleżanki. Było to niespodziewane, po prostu niespodziewane, ponieważ Barty również nie odczuwał do dziewczyny konkretnych emocji, ot zwykła Ślizgonka, która miała w nosie wszystko i wszystkich. Bardzo możliwe, że to właśnie przez jej olewatorskie podejście nie mieli wcześniej żadnych potyczek, bo przecież wiadomo, że w niektórych tematach Crouch zachowywał się niemal jak nadpobudliwy i niemyślący Gryfon! Takie postępowanie z pewnością nie było godne Juniora, który miał przecież godnie reprezentować swoje nazwisko, dom i własną osobę. Na te trzy rzeczy nie wychodziła mu prawie żadna, ale przecież to można jakoś wytłumaczyć, prawda? To nie tak, że jest jakimś cieciem, którego nawet rodzinna miłość nie dotyczy, on po prostu jest inny, jak Echo, która się do niego przysiadła.
Jej postawa i przede wszystkim strój odbiegały od norm balu, na którym się znajdowali. W prawdzie całe to zajście wydawało się być samo w sobie śmieszne, wręcz groteskowe, w końcu taka kontrastowa postać pojawiająca się na wykwintnym balu, ubrana kompletnie nie w tonie. Barty nie dał po sobie poznać jak jej strój nie wpasowywał się w otoczenie, choć zawadiacki uśmiech krążył gdzieś w kącikach jego ust, w końcu to było przezabawne! Patrząc jak dziewczyna je, sam odstawił sztućce.
- Witaj, Echo. - również przywitał się po chwili, by przetworzyć co też dziewczyna przed chwilą powiedziała. Barty nie przepadał za wtrącaniem się w nieswoje sprawy, bo sam nie lubił kiedy ktoś robił to w jego stronę. Nagle postać Mallory wydała mu się bardzo obca, znał tą dziewczynę sześć lat, ale czy naprawdę ją znał? Ledwie widoczna zmarszczka, która pokazała się na czole była jedyną oznaką jego emocji, oczywiście oprócz tego błąkającego się złośliwego uśmieszku.
- Poszczęściło, w końcu mogę porozmawiać z kimś kto jest dość dojrzały emocjonalnie, żeby nie bawić się w przebieranki. - stwierdził krótko, nawet komplementując dziewczynę, w końcu powiedzieć, że jest się dość dojrzałym to jak potwierdzić swój błąd w jakimś eliksirze, co jak na Ślizgona graniczyło z cudem. W prawdzie Barty nie wiedział czemu to mówi, ale coś w jego głowie podpowiadało, że zawsze lepiej mieć więcej przyjaciół w Slytherinie, niż wrogów. To chyba była złota zasada bycia dobrym, ale kto ze Ślizgonów był szczery i szlachetny w swoich czynach, przynajmniej tych, z których był dumny? Odpowiedź sama nasuwa się na myśl, ba, ona wręcz błaga o wypowiedzenie tych dość okrutnych słów na głos, a mianowicie każdy był egoistą. Nawet w tym momencie Echo siedząc z Bartym, musiała myśleć o jakichś eksperymentalnych eliksirach, a przynajmniej tak sądził młody Crouch, do którego okrucieństwo tego świata powoli zaczęło docierać. - Co to za 'świr', jeśli mogę wiedzieć? - rzucił lekko, choć był ciekaw kto też posiada sporą wiedzę w dziale Eliksirów i Echo ufa mu, czy też jej na tyle, by oddawać się w jej/go ręce. Założył ręce na piersi i odchylił się na krześle, jakby sprawdzając czy grawitacja naprawdę działa, ostatnimi czasy ryzykowanie, nawet w najmniejszym stopniu było dla niego bardzo ciekawe.
Meredith Walker
Meredith Walker

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptyNie 14 Lut 2016, 12:34

Rejestrując, po kolei jego kiwnięcie głową a potem szeroki uśmiech, niejako odetchnęła z ulgą. Jej głupie żarty, pewnie mogłyby wielu odstraszyć, lecz nie jego. Riaan stał tu, jak stał przed chwilą i chyba nigdzie mu się nie spieszyło. Albo raczej tańczył, z nią i to jeszcze dobrze się bawił. Widzała to w jego oczach, czuła w uścisku dłoni, w cieple przekazywanym przez bliskie ciało chłopaka. W doznaniu o tyle przyjemnym, co długim i to tak błogo długim, o jakim nie śniła. Jego nieprzerwana bliskość działała na dziewczynę kojąco, na tyle by po paru chwilach rozluźnić wszelkie spięte dotychczas mięśnie. Wsłuchując się w przyjemny tembr jego głosu, nawet demaskujący zakłamanie otaczającego ją środowiska, nie mogła inaczej. Patrząc ufnie w jego tęczówki, słuchała ze spokojem. Nie płosząc się, nie wstydząc, nie uciekając. Nie chciała już uciekać.
Nawet gdy przerwał, nie wybiło jej to z rytmu, w którym takt po takcie wsłuchuje się w bicie swojego serca, w którym przestępuje miarowo w nogi na nogę. Obserwując jego oczy, a potem usta spokojnie oczekiwała drugiej części wypowiedzi.
I o ile mówił o Claire, oraz jego myśliwskich zwyczajach Mer jeszcze zdawała się być oazą spokoju, to nagle sytuacja zmieniła się drastycznie. Słysząc „o Tobie”, dosłownie zatrzymała się w miejscu czując suchość w gardle i pustkę w głowie. Chwilę potem jej stopy, niezależnie od woli kontynuowały przerwany ruch, z tym że o wiele niezgrabniej bo już nieświadomie. A Mer, tak jakby zupełnie zaklęta nie mogła przestać patrzeć w Riaanowe oczy, z lekkim uśmiechem niedowierzania na twarzy. On się zarumienił? To chyba ona powinna.
Gdy skończył, zapadła głucha cisza - świat był dla niej nagle tak niezwykle cichy, muzyki nie było. Ludzie nie istnieli a jedyny dźwięk jaki docierał do jej uszu to oszalałe bicia serca. Jej serca, na Merlina na prawdę nie wiedziała co powiedzieć.
- Niektórzy już tak mają, że boją się uczuć. W sumie prawie każdy się ich boi - zaczęła, czując jak szampan powoli wiruje w jej głowie. Szczerze powiedziawszy jeszcze chętnie by się go napiła, co było do niej zupełnie niepodobne - Pewnie oboje macie racje, w pewien sposób znacie się na zwierzętach. Choć do różnych celów, w sensie… yy, nie żeby to było coś złego, że je tropisz, w końcu tak się robiło od zawsze. Chociaż to chyba niebezpieczne co? Chyba na pewno. - rzuciła, spytała, chrząknęła, wymruczała - Merlin jeden wie co zrobiła, byleby odciągnąć jego uwagę od swojej osoby. Lecz wiedząc, że to nie będzie takie łatwe, dodała bardzo cicho i niepewnie, czując jak stąpa po kruchym lodzie i jak każde słowo może sprawić, że poleci w dół, w zimną wodę. W sumie nie wiedząc skąd w niej takie irracjonalne uczucie, skoro przy Riaanie było jej tak dobrze. Ale i tak niektórych rzeczy wciąż nie była w stanie powiedzieć mu patrząc się w oczy, dlatego niecnie wykorzystała ciężkość głowy narastającą w niej po szampanie opierając ją na gryfońskim ramieniu. I szepcząc mu cicho do ucha, powiedziała coś czego nie słyszał chyba nikt wcześniej.
- Może czasami i mam swoje dobre dni, ale nie jestem taka wspaniała jak Ci się wydaje. Nigdy nie byłam, nie będę. Po prostu nie znasz mnie zbyt dobrze. Spędzamy za mało czasu razem - mówiła, podczas gdy jej stopy sunęły leniwie po parkiecie. Bąbelki buzowały pod rudą czupryną, a ona po raz pierwszy w życiu czuła się chyba nieco… pijana. Minimalnie. - Muszę Ci coś powiedzieć, ale nie tutaj. Chcę Ci coś pokazać, ale musisz obiecać że nikt się o tym nie dowie. Tak jak Ty mi w Zakazanym Lesie, pamiętasz?
Zamilkła, jakby urywając w pół zdania. Po czym podniosła opartą dotychczas głowę z jego ramienia i rumieniąc się jak burak wyczekiwała jego reakcji na tak śmiałe gesty, które teraz były dla niej zbyt śmiałe i gdzie ten szampan?
Echo Mallory
Echo Mallory

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptyNie 14 Lut 2016, 19:36

Główną zasadą, którą Echo kierowała się od wielu lat i którą uznała w pewnym momencie za podstawę swojej egzystencji, było pełne dystansu podejście do świata i do otaczających ją ludzi. Mało co i mało kto potrafił wyprowadzić ją z równowagi, zawdzięczała to być może temu sławne,u już "olewczemu" stosunkowi do praktycznie wszystkiego lub eksperymentalnym substancjom, które niemalże nieustannie zakłócały jej normalny odbiór rzeczywistości.
Należało jednak wiedzieć o niej jedną rzecz, dość istotną. Tak samo, jak nie przejmowała się większością spraw, tak samo jak nie obchodziło jej w najmniejszym stopniu kto, z kim, dlaczego, kiedy i jak długo, tak kiedy już się do kogoś odzywała, nie zwykła przebierać w słowach. Ta porażająca dla niektórych szczerość była zwyczajnie kolejnym odzwierciedleniem jej niezwykłego podejścia do życia. Nie wszystkim ona odpowiadała, ale niezależnie od ilości osób, które mogłaby tym zrazić, Echo nie zamierzała zmieniać swoich przyzwyczajeń. Jeśli kogoś to raziło, to mógł znaleźć setki fałszywych osób, które powiedzą mu dokładnie to, co chce usłyszeć.
Co do wtrącania się w nie swoje sprawy - wystarczyło jej powiedzieć, że to właściwie nie jej biznes i na tym temat by się skończył. No, chyba, że miałaby dzień na droczenie się. Ale większość ludzi zwyczajnie wolała przełykać swoje niezadowolenie i udawać, że wszystko jest okej. Cóż, skoro tak im było lepiej, Echo nie zamierzała ich uświadamiać co do głupoty ich postępowania.
- Właściwie to nie miałam tutaj przychodzić. - odparła, przełykając kęs i poprawiając ułożenie licznych koralików, paciorków, naszyjników i wisiorków, które były jedyną ozdobą jej niezbyt.... wystawnej sukienki. - Ale zgłodniałam. Mam nadzieję, że ze względu na bal niezainteresowana część Hogwartu nie jest skazana na głodówkę. - dodała po chwili, nabierając ostatni widelec i kończąc posiłek z widocznym zadowoleniem.
- Wątpię, aby w mojej garderobie znalazło się coś, w czym mogłabym dorównać moim... koleżankom, a skoro tak, wolę zostać sobą. - stwierdziła w końcu, stukając czubkami swoich butów o siebie i uśmiechając się pod nosem.
- Ale Ty wyglądasz całkiem przystojnie w tym wdzianku. - odwdzięczyła się za komplement i wcale nie musiała go naciągać. Nie miała w zwyczaju robić podobnych rzeczy na siłę, a Barty'ego uważała za niczego sobie. Z tego co wiedziała, jego rodzice nie cierpieli biedy, a dobrze skrojony garnitur potrafi wydobywać to, co korzystne w wyglądzie i ukrywać drobne defekty tego konkretnego męskiego ciała, które przyobleka.
- Slughorn. Ale nie chce mi się go teraz szukać. I nie ufaj mu, czasem coś mu nie wyjdzie i chodzę podminowana przez tydzień. Jak chcesz coś sprawdzonego, to lepiej załatwiać to przeze mnie. Jestem certyfikowanym testerem i te sprawy... - odpowiedziała na zadane jej pytanie, równocześnie sięgając po dzbanek z sokiem dyniowym i nalewając go do lśniącej czystością szklanki.
- Co oni w tym widzą. - mruknęła pod nosem, rozglądając się dookoła i jeśli czuła się nieswojo i nie na miejscu w tak przystrojonej Wielkiej Sali i otoczona poprzebieranymi ludźmi, nie dała tego po sobie poznać.
Barty Crouch Jr.
Barty Crouch Jr.

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptyPon 15 Lut 2016, 01:06

Również przez taką dobitną i niezaprzeczalną szczerość dziewczyna wyróżniała się w całym tym komplecie jego rówieśniczek. Naturalnie każda wyszczególniała się czymś innym, ale te przeciętne buntowniczki, które same w sobie nie miały ani cala przeciętności sprawiały, że patrzenie stawało się przyjemnością, a nie udręką. Naturalnie nie mowa tu o samym Bartemiuszu, który osobiście gustował w dojrzałych nastolatkach, których wyjątkowością nie był jakiś szczegół w wyglądzie. Skupiał się na charakterze, choć nie wiedzieć czemu zawsze przyciągało go do bardziej inteligentnych i potrafiących składać złożone zdania dziewcząt, niż jakichś głupich latawic. Mimo to, Crouch był nadal nastolatkiem i jego oczy musiały się nie raz nacieszyć, dlatego byle wygląd również nie wchodził w grę, wszystko musiało być z gracją i elegancją wyważone, jak przystało na Ślizgona.
Echo na swojej, czy też Barta szczęście nie zaliczała się ani do jednej, ani do drugiej grupy, jeśli mowa o preferencjach. Była mu po prostu obojętna, nie potrafił sklasyfikować jej do grupy osób, które mógłby znienawidzić od razu, czy też pokochać. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie Junior powinien się cieszyć, że dziewczyna nie była w jego typie. Znając jego elokwencję i zbytnią pewność siebie na gruncie miłosnym, tylko wpakowałby się w kłopoty.
Szczerość z jaką mówiła dziewczyna nadal zadziwiała Ślizgona, w końcu rzadko który uczeń z domu węża potrafił odpowiadać w tak prosty i bezpośredni sposób. Echo była całkowicie pozbawiona przebiegłości, drugiego dna w swoich wypowiedziach i zwykłej dwulicowości, co samo w sobie było zadziwiające! Owszem, sam Barty nie był mistrzem w tym wirażu emocji i słów, jednak w pewien sposób złośliwie odpowiadał, ironizował i w szczególności kłamał. Jego rodzice byli idealnym przykładem idealnego zachowania, którego on nie potrafił pojąć i co gorsza, naśladować. Bardzo możliwe, że to właśnie oni byli jedną z przyczyn jego kłamstw.
- Tak, tak, to byłby istny koszmar, gdyby każdy nieuczestniczący uczeń musiał wyczarować coś do jedzenia na własną rękę. - uśmiechnął się w dość kpiący sposób, naturalnie ironizując. Na chwilę oddał się dość mrocznym myślą na temat głodówki, by zaraz oprzytomnieć. Byli na Balu Zimowym, w Szkole Magii i Czarodziejstwa, a on odpływał w ciemne zakątki swojego umysłu, to było niedopuszczalne, nie przy takiej ilości towarzystwa!
- Oczywiście, oczywiście. - mruknął pod nosem, nieświadomy wypowiedzianych słów. Był pewien, że dziewczyna czasem czerpie niemała satysfakcję z bycia 'inną'. Bardzo możliwe, że również status towarzyski był jej obcy, a przynajmniej dalece niepoprawnym uważała za przejmowanie się takimi przyziemnymi sprawami. W prawdzie, Echo była dość niespotykanym Ślizgonem, dlatego jej towarzystwo zawsze wprawiało Croucha w konsternację.
- Chciałaś chyba powiedzieć, że we wszystkim mi przystojnie, ale dzisiejsze ubranie jedynie potęguje ten efekt. - stwierdził gładko, jakby rozmawiając o pogodzie, a nie własnej urodzie i danym odzieniu. Jedynie oczy, w których migotało coś na wzór rozbawienia zdradzały jego emocje, bowiem na twarzy wciąż utrzymywał swój kpiący uśmieszek, który wraz z czasem jedynie rósł.
- Ach tak, Slughorn... Można powiedzieć, że znam tego Krukona. - parsknął cicho, wypatrując go wśród obecnych na Balu. - Nie boisz się jego wynalazków? - spytał, wracając wzrokiem do dziewczyny. Cóż, zaintrygowała go, nawet jego stoicki spokój na twarzy nie został utrzymany przez to uczucie. 'Ona zdecydowanie nie jest typową Ślizgonką' pomyślał, automatycznie analizując słowa, które padły z jej ust.
Naturalnie chłopak nie usłyszał co też Echo mruknęła pod nosem, jednak jej wzrok podsunął mu pewien pomysł, być może tego nawet oczekiwała? Przecież byli na balu, siedziała przy nim dziewczyna, która nawet na ten bal nie miała ochoty przyjść i była ubrana w coś wyróżniającego się! To wszystko sprowadzało się do jednego, Barty musiał poprosić ją do tańca! - Rozumiem, że nie było Twoim celem utknąć na tym Balu, ale byłbym zaszczycony mogąc porwać Cię do tańca. - zaproponował grzecznie, nawet nie denerwując się tym pytaniem, w końcu jeśli odmówi nie będzie płakać, natomiast jeśli przyjmie jego zaproszenie, z pewnością będzie to moment godny zapamiętania. Jedynej opcji jakiej nie przemyślał to ta, gdzie Echo po prostu nie potrafi tańczyć, ale kto by się przejmował na zaś!
Echo Mallory
Echo Mallory

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptyPon 15 Lut 2016, 17:03

Ależ Echo potrafiła, jeśli zaistniała taka potrzeba, być i w słowach i czynach Ślizgonką z krwi i kości. Zazwyczaj jednak tryb ten zachowywała dla osób, które czymś jej zaszły za skórę albo z którymi nie mała najmniejszej ochoty obcować, a już na pewno nie na zasadach przyjacielskiego porozumienia. Mala cały arsenał odzywek i zagrywek, którymi każdemu niedowiarkowi mogłaby udowodnić, jak właściwym był wybór domu dla niej, którego lata temu dokonała Tiara Przydziału. Faktem jednak jest, że wyjątkowe było w niej to, że nie zawsze grała taką siebie, że przeważnie pozostawała jednak naturalna, nie miła, słodka i niewinna, nie szlachetna, przyjacielska i empatyczna, nie zarozumiała i przemądrzała... Być może jednak nie było dla niej lepszej barwy niż ta szlachetna, gadzia zieleń.
- Z tego, co mi wiadomo, a nauczyciele w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób lubią tak nieistotne informacje wbijać nam do głów, jedzenia nie da się sobie wyczarować. Jakiś gościu na G tak powiedział i wtedy stało się to nawet prawem. Wiem, bezsensowne. - zażartowała w odpowiedzi na słowa Juniora, zabawnie mrużąc przy tym oczy. - Oczywiście mogłam iść jeszcze do kuchni, ale biedne skrzaty są pewnie bardzo zapracowane z tymi wszystkimi balowymi przygotowaniami a ja, jako dobra dziewczynka, nie chciałam ich niepokoić. - dodała po chwili, jawnie ironizując. Może koniec końców wcale aż tak bardzo nie chciała uniknąć konieczności pojawienia się na Wielkiej Sali choć na chwilę? Cóż, kto ją tam wie. Często sama nie rozumiała motywów swojego postępowania, przeważnie dlatego, że na jej decyzje wpływały substancje wątpliwego pochodzenia, ale nawet kiedy pozostawała wolna od ich "sugestii", nadal robiła rzeczy nieodgadnione nawet dla siebie samej.
Nie przejęła się zbytnio tym, że Barty momentami puszcza jej słowa mimo uszu. Być może uraziłby tym inną, ale nie wymagała od przypadkowego rozmówcy zbyt dużego zaangażowania. Jej też przecież nic już tutaj nie trzymało, oprócz tych kilku łyków soku dyniowego. Mogła opróżnić szklankę jednym haustem i wyjść, zająć się czymś ciekawszym albo pójść spać. Coś ją jednak tutaj trzymało, może po prostu nie uśmiechała jej się perspektywa samotności, a wiedziała, że dzisiejszego wieczora zarówno Pokój Wspólny jak i dormitoria będą puste.
- Tego nie mogę powiedzieć. W stroju kurczaka pewnie wyglądałabyś jak zwykły debil, ale mam wrażenie, że żółć daje taki efekt niezależnie od wszystkiego. - żartobliwe stwierdzenie może i nie było do końca miłe, ale ostatecznie bardziej niż Barty'ego obrażało kogoś innego. Nawet całą gromadę ktosiów.
- Żyję? Żyję. Nadal jestem sprawna na ciele i umyśle? Ba, jestem bystrzejsza i piękniejsza niż kiedykolwiek. No i nie wiem, co to strach, rzecz jasna. Powinnam być w Gryffindorze, Tiara musiała być tamtego wieczora na jednym z wynalazków naszego kolegi od chochli i kociołka. - z jej miny i tonu głosu trudno było kiedykolwiek odczytać, czy mówi poważnie, czy sobie żartuje. Prawdę mówiąc, to właśnie był jeden z najpoważniejszych problemów w kontaktach z Echo. Albo miała nie po kolei w głowie, albo niemalże nieustannie ironizowała. Co gorsza - obie opcje zdawały się być równie prawdopodobne. Kiedy z ust Barty'ego wyszła ta jedna jedyna propozycja, której się nie spodziewała, najpierw parsknęła śmiechem, całkiem przyjemnym, ani nazbyt głośnym, ani piskliwym, a potem zmierzyła go od stóp do głów rozbawionym spojrzeniem.
- Zdajesz sobie sprawę, że to będzie potraktowane przez wszystkich jako akt rozpaczliwej desperacji z Twojej strony? - zapytała, po czym wstała, hałaśliwie odsuwając od stołu krzesło (bynajmniej nieprzypadkowo) i podając koledze dłoń, wygładzając przy tym nerwowo niewidzialne fałdki na swojej wyimaginowanej sukni balowej, jak pewnie powinna by była zrobić, gdyby tylko nie była zazwyczaj niestosowną Echo Mallory.
- Oczywiście, to będzie dla mnie zaszczyt. - odparła, ugrzecznionym tonem, który osłodziła olśniewającym uśmiechem, który zachowywała właśnie na takie sytuacje. Gdyby miała na sobie nieco bardziej wystawną sukienkę, mogłaby nawet uchodzić za jedną ze swoich bardziej zaangażowanych w Bal koleżanek.
I Barty nie musiał aż tak się martwić. Umiała tańczyć. Musiała, jako wychowanka swoich wujków. Nie była w tym mistrzynią, ale dawała sobie radę na tyle dobrze, aby nie przynosić im wstydu na proszonych przyjęciach.
Riaan van Vuuren
Riaan van Vuuren

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptyWto 16 Lut 2016, 02:40

Kiedy na chwilę zatrzymała się w miejscu Riaan poczuł lekkie szarpnięcie, ale zaraz potem wrócili do spokojnego tańczenia. To był jeden z niewielu momentów, kiedy zrozumiał że kogoś zawstydził, a raczej zakłopotał. I to swoimi słowami, a nie swoją obecnością (co się zdarza, nie wiadomo czemu, ale się zdarza). Meredith patrzyła mu w oczy, ale on wciąż trochę zawstydzony bezpośredniością wobec jedynej osoby, która zbijała go z tropu samą swoją obecnością.
Na początku jej nie przerywał, sądząc że potaknie. W końcu tego oczekiwał, że powie: "Riaan, masz rację, częściej powinnam wierzyć w siebie". I nawet patrzył na nią wyczekująco, wszystko zdawało się zmierzać do tego momentu, kiedy nagle, ni stąd ni zowąd, dziewczyna zmieniła temat. Przekręcił głowę w bok, tak jakby chciał ją lepiej usłyszeć, chociaż słyszał ją doskonale.
- Nie, zaraz, to nie ma znaczenia. Co chciałem powiedzieć, to... - przerwał w pół słowa, kiedy ruda Puchonka oparła głowę na jego ramieniu. Znowu dzisiaj poczuł jej ciepły oddech na swojej szyi, powstrzymał swoją rękę która zapragnęła dotknąć jej włosów. Zrobił jednak coś innego: jego głowa mimowolnie opadła na jej głowę. Opierając się o siebie tańczyli dalej, chciałby aby ten bal się nie kończył. Aby Meredith nie odrywała się od niego nawet na chwilę aż do rana, aż w końcu sam Drops będzie musiał ich wyprosić. Ona miała inne plany.
Coś zakuło go wewnątrz, gdy mówiła o tym, że nie zna jej za dobrze. Tym nieprzyjemnym uczuciem była wina. Gdyby tylko był odważniejszy wobec niej i częściej wykorzystywał okazje, aby spędzić z nią czas. Wyprostował się odrywając swoją głowę od niej, nie czekając aż skończy mówić. Pamiętał doskonale dzień, w którym pokazał jej swoją kryjówkę. W jego oczach wciąż była to niewielka zapłata za uratowanie mu skóry, za to że mu pomogła. Spojrzał w jej oczy, kiedy również się wyprostowała. Próbował znaleźć w nich to, o czym mówiła wcześniej, że nigdy nie jest i nie będzie tak wspaniała jak mu się wydawała, ale jedyne co widział to tę samą Meredith, która była dobra i uczynna. Która gotowa była zbawiać świat samym uśmiechem. Tonął w jej źrenicach, mając wrażenie że pomimo jej słów, które go zabolały, znał ją dużo lepiej niż myślała. Ludzie mieli w zwyczaju nie doceniać tego, co mówi o nich ich chód, ich spojrzenia, ich gesty. Riaan nie rozumiał wielu uczuć, wyrażeń i sytuacji. Ale potrafił dostrzec w ludziach zło i dobro, umiał wyczuć co komu leży na sercu. Słuchał po prostu swojego instynktu, wewnętrznego głosu - intuicji. To wystarczyło, aby wiedział że Aristos, czy Éponine są złem skrywającym się za fasadą normalności, tak był pewien że za tą skrytą skorupą Meredith biło prawdziwie złote serce. Czas pokazać jej, że zawsze trzeba przekraczać swoje granice, aby zmieniać się na lepsze. Jeśli dla niej oznaczałoby to odrzucenie swojej bojaźliwej skromności aby mogła w siebie uwierzyć, to dla niego byłoby to wyparcie się skrępowania w jej towarzystwie. Miał zamiar jej coś udowodnić.
- Pokaż mi to teraz. - powiedział to prawie rozkazując, ignorując jej widoczne zawstydzenie. Od teraz przestanie się jej bać, jego język przestanie się plątać. Nie miał się czego wstydzić, ani bać, Meredith nie była garborogiem. Chwycił ją za dłoń i delikatnie, acz stanowczo wyprowadził z sali.

[z/t x2]
Lucas Shaw
Lucas Shaw

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptySob 27 Lut 2016, 00:18

Nie pamiętał dnia, kiedy ostatnio uśmiech gościł na jego ustach tak często jak dzisiaj. A wszystkiemu była winna droga jego sercu drobna Gryfonka. Dziewczyna, nawet jako przyjaciółka była najbliższą mu osobą i nie potrafił wyobrazić sobie bez niej jednego dnia. Dlatego jej zniknięcie tak bardzo uderzyło w z pozoru twarde na zranienia krukońskie serce. Teraz znowu mógł napawać się widokiem Resy... no właśnie? Na jak długo? Z jednej strony jej sylwetka była jedynym, co go uspokajało... jedynym powodem, aby wstać rano i podnieść pewnie głowę. Z drugiej zaś strony każdy jej krok w stronę innego, każdy najmniejszy śmiech nie skierowany do Lucasa podcinał mu skrzydła i łamała serce. Wyjazd do szkoły w Rumunii wydawał się najlepszym rozwiązaniem, aby jakoś sobie ulżyć w młodzieńczym cierpieniu.
Nie chcąc jednak psuć sobie zabawy młody Shaw wyciągnął Resę na parkiet i postanowił obtańcować ją, aż zabraknie tchu. Konkurs na gazecie odciągnął ponure myśli w kąt. Każdy mniejszy format był związany z większą bliskością. Kiedy oznajmiono, że pora na A5, Lucas bez namysłu wziął Gryfonkę na ręce. Śmiali się do rozpuku, ale Lucas nie mógł się oszukiwać. Jej uśmiech i ta bliskość, mocny zapach orzeźwiających perfum... to wszystko doprowadzało go do szaleństwa. Zwariowana myśl przemknęła przez głowę. Tak... to była jedna szansa na milion.
Konkursu nie wygrali, ale dwukierunkowe lusterka były wspaniałym prezentem. Lucas spojrzał do swojego i uśmiechnął się wesoło.
-Teraz będę mógł na Ciebie patrzeć nawet, jak nie będzie Cię obok. Mogę prosić, abyś nosiła swoje w biustonoszu? Żartuję, żartuję! -oznajmił głośno, widząc minę Resy. Obawiał się o swoją głowę. Już raz oberwał od Resy. Tłuczkiem.
Zabawa trwała w najlepsze, co jakiś czas Lucas porywał Resę na parkiet, w międzyczasie nawiązując rozmowy i posilając się wspaniałymi potrawami z rąk skrzatów.
Minuty mijały nieubłaganie, a Lucasa zaczął morzyć sen. Po upewnieniu się, że Resa również ma ochotę zdjąć szpilki i się położyć, podał jej swoje ramię i wyszli z Wielkiej Sali.
Rozmowa poza Wielką Salą:
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptySob 19 Mar 2016, 00:46

Czy mogła sobie wyobrazić gorszy przebieg zdarzeń? Zamierzała spędzić wspaniały bal z kimś, kto od niej nie wymagał zbyt wiele. Nie naciskał jej i nie domagał się decyzji, które mogły warunkować całe przyszłe życie. Pragnęła odpocząć. Dlatego zgodziła się na propozycję Enzo. Wystrojona w sukienkę i obcasy udała się do Wielkiej Sali, trzymając pod ramię swojego partnera. Zapowiada się nieźle, prawda? Dopóki witała wzrokiem znajome jej duszyczki, dopóki żartowała z Enzo - wszystko było w porządku.
Jednak wtedy pojawił się ON.
Ostatnia osoba, z którą chciałaby teraz się ścierać. Nie teraz i nie przy tylu ludziach. Udawała więc, że go nie dostrzega, dając sobie chwilę względnego spokoju. Prosiła chyba jednak o nazbyt wiele. Gdzieś tam w jej ślizgońskim serduszku narodziła się nadzieja, że Franz odpuści. Dam im od siebie odpocząć. Rzekomo nie wrócili do siebie, Jasmine nadal rozważała wszelkie za i przeciw. Potrzebowała rozrywki, aby móc podjąć ostateczną decyzję.
Sytuacja rozwinęła się szybciej, niż zdążyła dostrzec. Franz w jednej chwili był już przy Enzo i przykładał mu do szyi tulipana. Merlinie, jak Jasmine nienawidziła tych kwiatów. Jedno spojrzenie z Victorią wystarczyło, aby Vane zadecydowała odciągnąć siłą Franza. Gdy prawie się jej to udawało, Romulus postanowił pomóc dziewczynie w dość brutalny sposób. Jasmine chwyciła Niemca za ramiona, kiedy go lekko odrzuciło od ciosu w nos. W jej żyłach płynęły adrenalina wymieszana z jadem. Dlaczego musiał zrobić to jej akurat teraz?
-To mój przyjaciel. PRZYJACIEL. Słowo, którego Ty chyba nie pojmujesz. Sam przyszedłeś z Victorią i nie planowałam ani przez moment grozić jej kawałkiem szkła. -wysyczała, nie szczędząc złowrogich iskier sypiących się z oczu. -Poza tym, wystarczyło mnie zaprosić, może bym się zgodziła. -prychnęła ostro.
-Kruger, chciałam odpocząć. Dać sobie chwilę relaksu z kimś, kto na mnie nie naciska i nie wywołuje furii. Jutro miałam Ci dać odpowiedź, ale najwyraźniej muszę się zastanowić, czy chcę być z kimś, kto grozi moim przyjaciołom. Pocałunek w policzek to nie zbrodnia. -fuknęła, zaciskając bezwiednie dłonie w pięści.
-Zejdź mi z oczu. Dostatecznie spieprzyłeś mi ten cholerny bal. -warknęła na odchodne, kierując się w głąb sali. Chciała znaleźć Enzo, przeprosić go za wszystko... ale kiedy go dojrzała, wraz z jakąś blondynką opuszczał salę. Ślizgońskie serce, chociaż twarde - poczuło, jak spada z ogromnej wysokości na podłogę.
Reasumując, Franz zniszczył jej imprezę, a Enzo uciekł z inną panną zostawiając Jas na pastwę losu. Wściekła do granic możliwości zaczęła rozglądać się po sali. Odnalazła sylwetkę znanej jej Ślizgo... zaraz zaraz. Tanesha tańcząca z Syriuszem? Na brodę Merlina, niech kobieta zmieni dealera albo weźmie połowę, bo nieco mózg jej przetrzepało. Odbiła wzrokiem w drugą stronę, dostrzegając znowu Taneshę, ale z Regulusem i Reginą. Co do...
Pewna klapka zapadła w mózgu. Tanesha opowiadała o jakiejś dziewczynie z Gryffindoru, która jest do niej bardzo podobna. Najwyraźniej postanowiły to podkreślić. Nie mając już wątpliwości Jasmine skierowała się w kierunku Ślizgonki. Niepostrzeżenie wślizgnęła rękę za jej łokieć. Uśmiechnęła się dość sztucznie do pozostałej dwójki.
-Przepraszam, że zakłócam tę jakże wspaniałą konwersację, ale potrzebuję Taneshy w tej chwili. -oznajmiła, tym samym ciągnąć Ślizgonkę w jakieś mniej zaludnione miejsce. Kiedy znalazły wolny stolik, Jasmine padła na krzesło wyraźnie wkurzona.
-Ty widziałaś tego buraka?! -warknęła ostro. -Pieprzony pies ogrodnika, sam nie wziął to innemu nie da. Cały bal mi spieprzył, jedyna na co mam teraz ochotę to upić się w damskim gronie i liczyć na przygodny seks. -burknęła z dozą ironii, zdejmując z stóp wysokie obcasy.
Tanesha Hanyasha
Tanesha Hanyasha

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 EmptyNie 03 Kwi 2016, 21:14

Tanesha, która mimo wszystko przyszła na swój ostatni szkolny bal z  zamiarem przynajmniej jednego, solidnego zawirowania na parkiecie w towarzystwie jakiegoś samca, który nie wywoływałby u niej odrazy, była bardzo, ale to bardzo zawiedziona. Liczyła, że kreacja upodabniająca ją do Everett i parasol, który zwykła dzierżyć w dłoni niczym oręż do rozbijania czaszek osobników płci brzydszej, tym razem zostawiony grzecznie przed drzwiami, wystarczy by ktoś mniej wtajemniczony w legendę Ślizgonki porwał ją do tańca. Niestety kiszka. Kiszka ziemniaczana.
Sącząc powoli otrzymanego drinka, Tanesha próbowała zwinnie skierować rozmowę z młodszym Blackiem na temat tego co działo się na parkiecie. I chociaż wydawało się jej, że jest wyjątkowo sprytną manipulantką, albo Regulus był już przesadnie zawiany albo pozostawał obojętny na jej - być możne zbyt mało imponujące - wdzięki. Hanyasha z każdą kolejną minutą rozmowy traciła nadzieję, że uda jej się wyciągnąć chłopaka na parkiet, co świetnie skomponowałoby się z psikusem bliźniaczek. Już nieco sposępniała prowadziła dalej grzeczną rozmowę, do momentu kiedy poczuła, że czyjaś szczupła ręka wsuwa jej się pod ramię. Łapiąc równowagę w niewygodnej pozycji, którą sama sobie obrała, zdążyła tylko zauważyć, że była to panna Vane. W kolejnej sekundzie, zaskoczona tym nagłym przybyciem koleżanki z roku, pozwoliła się poprowadzić w kierunku stolików, posyłając szybki, przepraszający uśmiech dwójce swoich rozmówców.
Już kiedy siadała na przeciwko brunetki, nie mogła nie zauważyć, że zazwyczaj kokieteryjna i swobodna panna Vane, w obecnym stanie świetnie komponowałaby się z parasolką drugiej Ślizgonki i rozbitym czerepem pana Krugera. Zsunęła się nieco po oparciu krzesła i również zdjęła buty, podważając je o nóżkę stolika.
- Niestety widziałam. - westchnęła ciężko, stawiając swoją szklankę z jeszcze niedopitym alkoholem na blacie. Nie myśląc za wiele, przesunęła drinka w kierunku koleżanki, po czym sięgnęła po drugie szkło i nie kłopocząc się specjalnie  z powodu nielegalnie przytaszczonej menażki, nalała sobie ognistej. Już prawie pustą piersiówkę postawiła bezczelnie na stole. W końcu obie nie były w nastroju do przejmowania się ewentualnym łamaniem regulaminu.
- Nawet gryfoński Black ci współczuł - rzuciła, upijając łyk ognistej. Odczekała aż trunek rozpali jej trzewia, zanim odezwała się po raz kolejny. - Cóż, chętnie się z Tobą napiję, bo moja dzisiejsza golizna i brak narzędzia zbrodni i tak nikogo nie skusiły... - posłała Jasmine cierpki uśmiech i ponownie pociągnęła nieco whiskey - Co do drugiej kwestii, nie polecam się. I młodszego Blacka też raczej nie polecam. Wciągnął przy mnie co najmniej kilka setek a i tak nie zdołałam go wywlec nawet na zakichany parkiet... - dała wreszcie upust swojemu niezadowoleniu i pochyliła się wspierając łokciem na stole. Haust alkoholu później uniosła szklankę sugerując wniesienie toastu.
- Psia ich mać, bezużyteczni jak zawsze...
Sponsored content

Bal Zimowy - Page 16 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 16 Empty

 

Bal Zimowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 16 z 16Idź do strony : Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16

 Similar topics

-
» Bal Zimowy

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne :: Eventy
-