|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość
| Temat: Re: Bal Zimowy Pią 08 Sty 2016, 23:54 | |
| Dotarła na bal z opóźnieniem, w pierwotnym zamyśle miała w ogóle na niego nie iść, jednak doszła do wniosku, że może zaglądnąć, no i ostatnio zakupiona butelkowozielona suknia na coś się przyda. Toteż weszła do sali rozglądając się po tłumie, zabawa trwała na całego. Tańce...cóż niektórych na pewno były nietypowe. Wzięła jakiś napój i podparła ścianę gdzieś w mało widocznym miejscu. Obserwowała ludność tu zgromadzoną ze znudzoną miną, czasem zakłócaną przez nikły uśmiech, spowodowany przez niektóre wydarzenia, które dostrzegły jej oczy. |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 09 Sty 2016, 00:27 | |
| Wiwat tańce! Wiwat muzyka! Albus Dumbledore po żywiołowym tańcu z profesor Odinevą zasiadł za stołem prezydialnym i rozejrzał się po sali. Klaskał wraz z wszystkimi, gdy Barty z Audrey i profesor Lacoix z partnerem wygrali konkurs na gazecie. Kiedy on tańczył na takim konkursie w 1901... ah, to były czasy. Jednakże można było zauważyć pierwsze oznaki znużenia i nerwowość, wkradająca się z powodu godziny oraz nadmiaru ludzi. Albus zaklaskał w dłonie i wskazał na zaczarowany sufit. Na ludzi zaczął spadać... brokat? Ale nie taki zwykły brokat, oj nie nie... w zetknięciu z osobą zaczynały się dziać bardzo, bardzo dziwne rzeczy. Tak chociażby panna Martin zaczęła wesoło trajkotać po francusku, mimo, że ten język w takim stopniu nigdy nie był jej znany. O dziwo, słyszała co mówi i to rozumiała. Merlinie, można tak na zawsze? Lecz cokolwiek w języku angielskim nie chciało przejść przez jej gardło. Panna Audrey w zetknięciu z pyłkiem zmieniła swój strój na granatowy strój cheerleaderki z pomponami. Jej włosy spięły się w dwa wysokie kucyki. Czy los mógł oszczędzić wesoło szczebioczącą pannę Cole? A skądże znowu! Panna Cole poczuła nagły zryw do tańca i zaczęła tańczyć kozaczoka, jakby robiła to od urodzenia! I wcale się nie męczyła. Pan Blackrivers natomiast spotkał się nagłą ochotą na śpiewanie. O sole, o sole mio mój drogi Ślizgonie! Panna Meredith miała takie same szczęście jak pozostali, gdyż znikąd pojawiło się hula-hop, którym kręciła na biodrach po mistrzowsku! Kto jeszcze, kto jeszcze? I grono pedagogiczne miało trochę szczęścia, bo pan Summers niesiony ochotą odstawił na parkiecie niezły pokaz breakdance'a. Co za styl! Co za hit! Wypatrujmy w tłumie, kogo jeszcze trafił brokat. O! Panna Fimmel, tak pragnąca utłuc pana O'Connora butem mówiła coś do niego... ale zaraz zaraz. Po hiszpańsku? Ole! Nawet w ręku pojawiła się czerwona płachta i na głowie specjalny kapelusik. Inna Ślizgonka, niejaka Le Fay mimo, że dopiero przybyła, nie została oszczędzona. Na jej szyi pojawił się ogromny wąż! Boa. Szkoda tylko, że pluszowy. Chociaż jak się go nacisnęło, to syczał. Pan Lupin, co pan taki nieśmiały? Może czerwony nos klauna na własnym nosie doda trochę humoru. Remus czerwononosy... Zaraz, zaraz... pan Zolnerowich? Co z pana garniturem? Chociaż ten wpaniały strój mugolskiego bohatera, Iron Mana, wygląda na panu szykownie. Może przejdzie się pan na casting? Dobór strojów był szalenie różny, więc pan Riaan van Vuuren przyglądał się pannie Walker, sam mając na sobie ogromny strój... kurczaka. Sam z siebie unosił skrzydła do góry i wydawał z siebie ciche "pi pi pi!". Jeden z pyłków trafił na wargę pana Syriusza Blacka, zmieniając się w różę (bez kolców) trzymaną w zębach, a na widok tego grajkowie zaczęli grać argentyńskie tango! Cała reszta zapragnęła nagle wkroczyć na parkiet i tańczyć do upadłego. Mogli się opierać lub też nie. Spokojnie, ten śmiech zaraz ucichnie! Po upływie pięciu minut wszystkie zmiany się zdematerializowały. Kupa śmiechu! |
| | | Gość
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 09 Sty 2016, 00:38 | |
| Kiedy od podpierania ściany zaczęły ją boleć nogi, w dużej mierze mogły być współwinne temu niebotycznie wysokie szpilki, postanowiła przejść się wzdłuż ściany, obserwując bawiących się czarodziei. Już miała wrócić do poprzedniego zajęcia, gdy zauważyła wolne miejsce, przy stoliku siedziała, znana jej z widzenia Ślizgonka z jej roku. Mimo, że jej twarz nie wyraziła żadnej emocji, w duchu była zadowolona z takiego obrotu sytuacji, zabawi na chwilę i chyba wróci do siebie. Skierowała się w stronę panny Craven, zatrzymała się dwa kroki obok niej. - Mogę się dosiąść? Jej tonowi daleko było do przyjemnego, czy też ciepłego, był jak dekoracje sali, lodowaty. Jednak zawsze się tak zwracała do ludzi, czy to do rówieśników, czy do starszych i mimo że nie raz nie chciała nikogo urazić tylko,najczęściej, zadać pytanie, to większość nie odbierała tego pozytywnie. Szczerze mówiąc nie obchodziło jej to, chociaż często było to wadliwe. Jednak, co to? Panna Le Fay zorientowała się, że coś pojawiło się na jej szyi, na szczęście nie było to tak katastroficzne jak strój Riaana. Wygięła usta w krzywym uśmiechu, po chwili znów odwróciła głowę w stronę Victorii czekając na odpowiedź. |
| | | Gość
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 09 Sty 2016, 01:14 | |
| Przez krótką chwilę czuła się jakby miała jakąś fazę. Zaczęła trajkotać po języku, którego niezbyt rozumiała. Francuskiego uczył ją ojciec, ale nadal w pełni go nie połapała… Najśmieszniejsze było to, że rozumiała ulatujące z jej ust słowa i nie mogła zmienić języka. Cokolwiek w języku angielskim nie chciało przejść przez jej gardło. Nie wiedziała jak długo będzie trwać ta dziwna sytuacja. Wiedziała tylko, że pyłek rozrzucony przez Irytka był jakiś zaczarowany. Mogła się domyślić, że ten irytujący duszek nie wymyśli czegoś zwyczajnego. Zapewne sobie to zaplanował… Ale dlaczego zawsze znajdowała się w pobliżu, gdy szukał osób do znęcania? Cóż, poltergeist wybierał różne ofiary, jednak ona była jedną z częstszych. Przeprosiła Artie’go gestem dłoni odchodząc na bok, upijając łyk soku dyniowego. Na jej szczęście(bo jeśli nie przestałaby traktować to zalałaby sokiem całą sukienkę) czar minął, a ona znowu czuła się normalnie. No, nie do końca, bo jeszcze przed chwilą używała nie do końca zrozumiałego języka – do którego, o dziwo, zdołała się w pewien sposób przyzwyczaić. Cóż, nawet zapamiętała kilka przydatnych słówek, których mogłaby użyć w przyszłości. Ojciec byłby zadowolony gdyby usłyszał jaki zasób słownictwa skrywa jego ukochana córeczka. Cóż, takie przypadki zdarzają się raz na ruski rok, w nieodpowiednim czasie. Odwróciła się w stronę Puchona, z którym jeszcze przed chwilą rozmawiała, posyłając mu przepraszający uśmiech. W razie zapowiedzianego konkursu po prostu by się odnaleźli i wygrywali to wspólnie. Cóż, jeśli konkurencja byłaby dla par.
|
| | | Colton Summers
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 09 Sty 2016, 01:34 | |
| "A miało być tak pięknie..." powiedział do siebie, kiedy wraz z Alison odpadli z konkursu pląsów na gazecie. Cóż, wszystko co dobre szybko się kończy. Podziękował dziewczynie za możliwość wspólnej zabawy i nim się obejrzał, dziewczyny już przy nim nie było. Oddalił się na ubocze i popijając piwo kremowe oglądał resztę bawiących się uczniów i nauczycieli. Zaklaskał z aprobatą, gratulując zwycięstwa Barty'emu mimo iż ten z racji przedmiotu jakiego nauczał Colton, prawdopodobnie nie należał do jego fanów. Śmiał się widząc pląsającego Dumbledore'a, który mimo wieku wciąż nie tracił młodzieńczego wigoru i poczucia humoru jakim mógłby obdzielić kilka pokoleń ślizgonów. Wtem z nieba w Wielkiej Sali zaczął spadać...brokat? I kiedy tylko opadł na jego granatowy smoking, Colton wyrwał się jak zahipnotyzowany i popędził na środek i zaczął tańczyć....ale jak! Dropy, Freezy, Power moves...słowem wszelkie figury breakdance wywijał w zaskakująco płynnej kombinacji. Można rzec, że spokojnie nadawałby się do reprezentowania czarnej społeczności mugolskiej na międzynarodowych mistrzostwach w B-Boyingu...gdyby nie był biały. Po kilku minutach, kiedy ów dziwny szał minął, mężczyzna stanął jak wryty, po czym skierował się w stronę nauczycielki eliksirów i spytał: - Witaj...możesz mi powiedzieć mniej więcej, czy do mojego piwa kremowego ktoś czegoś nie dolał...? - spytał uśmiechając się do niej, samemu nie do końca wierząc w to, co się stało. Czy to miejsce nie jest magiczne? |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 09 Sty 2016, 11:19 | |
| Usiadła na zimnych schodach, w sumie to nawet jej to nie przeszkadzało. Nawet jeśli gdy była dzieckiem mama mówiła do niej ‘Nie siadaj na schodach bo złapiesz wilka”, cokolwiek to miało znaczyć nigdy, żadnego nie złapała. Dlatego też nie dowiedziała się o co z tym chodzi, myślała, że to jakiś ukryty przekaz, że się rozchoruje czy coś. Problem był taki, że choroby jej się nie imają. Jak już to naprawdę porządnie, godnie wylądowania w skrzydle szpitalnym. Można powiedzieć, że Mel to okaz zdrowia, chociaż niekoniecznie tak o nie dba. Siedząc na schodkach miała widok na to co się działo w sali, robiła za widownię. Hah. Cudownie się uplasowała na tym balu. Do tego ciasteczko trzymane w ręce nagle wystrzeliło prosto w twarz. Słysząc głośne „Jeden zero” już wiedziała kto postanowił sobie zażartować. Pięknie, naprawdę… upaskudzona twarz oraz sukienka. Same niespodzianki, chociaż liczyła na coś bardziej pozytywnego. Zebrała na palec krem wymieszany z biszkoptem z nosa i zlizała, nadal dobre, ale woli jeść jednak normalnie. -Cudownie, to chyba czas wracać – mruknęła do siebie, ale chwila moment. Uniosła wzrok i ujrzała Oli’ego z cudownym komentarzem. Miała ochotę się zaśmiać, ale z jakiegoś powodu uśmiechnęła się ukazując swoja klawiaturę. -Taa. Może ciasto cytrynowe doda mi więcej słodyczy. Irytek musiał się upomnieć – westchnęła i dalej zbierała z twarzy to większe kawałki rozbryzganego ciastka, kątem oka obserwując chłopaka. Och, zimno się zrobiło jak usiadł, członkowie drużyn powinni chyba być w miarę odporni na wszelkie warunki. Od zimna do upałów. -Oh, dziękuję. Za tą smarkulę sobie uważaj. Nie zapominaj kto tutaj jest starszy – odparła machając mu palcem wskazującym, że nie ładnie tak mówić. Zauważyła dziwną reakcję Oliver’a, przechyliła głowę na bok obserwując jego zachowanie, normalka. No, jejku już nie musi tak się zgrywać. Gdyby chciał być taki „nie dobry” to by w ogóle o tym nie pomyślał by dać dziewczynie swoja szatę. Jednakże z miłą chęcią się nią opatuliła bo jednak uczucie zimna od siedzenia rozeszło się po całym ciele, dość nieprzyjemnie. Wedle poleceń poszukała chusteczki – Jeszcze raz dziękuję – zaczęła się powoli wycierać, od razu lepiej, ale woda z mydłem i tak się przyda bo pozostanie na jej skórze uczucie lepkości –Może jednak trochę Ci zostawić? Co prawda nie wygląda, ale nadal smakuje dobrze – jej mina jednak nie przybrała przekonywującego wyrazu twarzy, raczej coś typu "Mogło być lepiej" z odrobinę wykrzywionymi ustami. |
| | | Chiara di Scarno
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 09 Sty 2016, 13:54 | |
| Te wszystkie dobre zmiany, które zdążyły zajść na jej ciele i umyśle w ciągu ostatnich kilku miesięcy, w tej chwili były już jedynie wspomnieniem, niewyraźnym obrazem czegoś, co równie dobrze mogłoby się nigdy nie wydarzyć. Wydarzenia poprzedzających bal kilku tygodni sprawiły, że na powrót stała się cieniem samej siebie. Straciła z trudem odzyskane kilogramy i ostatecznie zamknęła się w świecie run i książek. Sama zaczęła przypominać jedną z nich, o ostrych krawędziach, pełną sprzeczności, nigdy do końca zrozumianą. Po co właściwie przyszła na bal? Nie wiedziała. Chyba wyłącznie z powodu pozorów, które - tyle jeszcze pamiętała - należało zachowywać. Wierna tradycji, jak zawsze w przypadku balów, ubrała się patriotycznie w suknię w kolorach swego domu. I choć kreacja była wykonana kunsztownie, najpewniej bardzo droga, nie wyglądała na Chiarze tak dobrze, jak powinna. Spadek wagi sprawił, że w wielu miejscach nie układała się odpowiedni i właściwie przed absolutną klęską ratował dziewczynę cielisty gorset, tuszujący pewne niedoskonałości jej wychudłego ciała. Nadal była jednak sobą, dumną, gdzieś pod tą niezdrową bladością - piękną, nieodgadnioną, ze spojrzeniem z pewną dozą pogardy przewijającym się po otoczeniu. Typowe... Dziecinne sprawy, niedojrzałe kłopoty, niepotrzebne zupełnie spory i konflikty. Miała wrażenie, jakby znalazła się w jakimś bajkowym świecie, w którym nikt nie ma realnych, poważnych problemów. Może w tym właśnie leżała magia tego wieczoru, ale sprawiało to jedynie, że jeszcze bardziej nie potrafiła się odnaleźć pośród tych wszystkich uśmiechniętych twarzy. Widziała wielu znajomych, rozpoznawała większą część bawiących się na sali, pewną grupę mogłaby nawet nazywać swoimi przyjaciółmi... Jasmine, Aeron, Daemon... Zawiesiwszy wzrok na Ślizgonie zatrzymała się na chwilę, bo dostrzegła przy nim personę, którą rozpoznawała, ale nie potrafiła dokładnie sobie przypomnieć jej tożsamości. Miała wrażenie, że dość długo jej oczy nie mogły sycić się podobnym widokiem. Kiedy po dłuższej chwili kontemplacji owego zagadnienia jej wymęczony umysł odnalazł odpowiedź, po raz pierwszy od długiego czasu uśmiechnęła się, choć jej odzwyczajone usta przekształciły to w jakiś niedoskonały grymas. - Nie, nie wierzę... Dumbledore zaczął zbierać resztki po innych szkołach? - szepnęła do siebie, nie ruszając się ze swojego miejsca, doskonałego do prowadzenia obserwacji. Nie miała zielonego pojęcia, w czym przerywała ludziom i w jak nieodpowiednim momencie się pojawiła. Właściwie chodziło jej tylko o to, aby ją zauważono. Nie miała planów udzielać się towarzysko. Wzięła nawet ze sobą niezwykle interesującą książkę, która przyjemnym ciężarem przypominała jej teraz o sobie. |
| | | Tanesha Hanyasha
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 09 Sty 2016, 21:32 | |
| Po fruwającym cieście i dzwoniącym brokacie, Ślizgonka miała nadzieję na chwilę spokoju, kieliszek ognistej i napawanie się widokiem Tanji w opałach. Niestety, zdążyła wychylić zaledwie jedną porcję whiskey, kiedy z nieba sypnęło kolejną falą brokatu i to o wiele dziwniejszą niż to, czym zaatakował ich Irytek. Widząc, jak niektórzy zostają udekorowani zabawkami, przebraniami, a kłótnie za sprawą zmiany języka zaczynają przypominać mugolskie telenowele... Tanesha po prostu parsknęła śmiechem. Nie umnął jej uwadze pluszowy wąż na szyi Vipery, Riaan jako kurczak ('Po upieczeniu nadawałby się jako towarzysz dla każdego Ziemniaka') oraz... róża w zębach starszego z rodu Blacków. Orkiestra zaczęła grać tango a Hanyasha momentalnie poderwała się z miejsca... jednak zamiast na parkiet skierowała się w stronę bufetu. Przez pary schodzące się pod scenę straciła dobry widok ze swojej miejscówki przy stoliku. Poza tym potrzebowała popcornu. NATYCHMIAST. Everett tańcząca tango z Syriuszem to jedna z tych rzeczy, które stanowiły wisienkę na torcie. Nie mogła przepuścić takiego widowiska. I chociaż bliźniacza telepatia podpowiadała Taneshy, że powinna tam pójść i ratować swoją niesiostrę, postanowiła to uczucie całkowicie zignorować. Przechadzała się więc wzdłuż stołów, patrząc raz po raz to na zastawę to na parkiet, ale prażonej kukurydzy jak nie było tak nie było. W końcu zauważyła papierowe rożki z przekąską i pośpiesznie sięgnęła po jeden. Kiedy jednak się obróciła by lekko przysiąść na krawędzi stołu i podziwiać taniec, zauważyła, że ma znajome towarzystwo. - Cześć, Reg - uśmiechnęła się do drugiego Blacka i jego towarzyszki, której ni w ząb nie kojarzyła - Jak impreza? Zamierzasz iść w ślady brata - tutaj machnęła lekko w kierunku parkietu - czy raczej podpierać ściany niczym biblijny Samson? - sięgnęła po kilka prażonych ziaren i wrzuciła sobie do ust. Przeżuwając lekko słoną przekąskę ponownie wyszukała w tłumie wirujących ciał dwoje Gryfonów i znów nie mogła powstrzymać nieco wrednego uśmiechu. - Mogłam wziąć aparat. - mruknęła Tan pod nosem, ewidentnie do siebie samej i ponownie sięgnęła po kilka popcornowych chmurek. |
| | | Jon Morensen
| Temat: Re: Bal Zimowy Nie 10 Sty 2016, 01:19 | |
| Puls albinosa wrócił już do normy. Od tego całego incydentu stolikowego minęła dłuższa chwila, odmierzana przez Jona kolejnymi szklaneczkami Ognistej. Atmosfera wyraźnie się zakwasiła – Blake siadła na krześle bez słowa, Daemon wziął z niej przykład, a Melanie, nie wytrzymawszy napięcia, ulotniła się. Dodatkowo, nikomu nie wpadło do głowy, żeby zapytać pannę Blackwood o co tak naprawdę chodziło. Inną sprawą jest, że gdyby Krukon wysilił trochę łeb i poszperał nieco w zakamarkach swojej pamięci, odnalazłby informację dość prostą, a jednak kluczową w tymże momencie – Blake i Enzo byli kiedyś parą. Dla przedstawianego przeze mnie bohatera nie ma to jednak znaczenia, skoro był on zbyt zmęczony na takie przemyślenia i retrospekcje. Jedyne, na czym Morensen potrafił się w tej chwili skupić były chłód szklanki i trzask pękających pod wpływem alkoholu kostek lodu. Nawet wyczyny Irytka pozostały niezauważone. Temperatura naczynia i dźwięk przypominały chłopakowi o domu, konkretniej o miejscach, które jeszcze kilka lat temu zwiedzał z ojcem – błękitne z zimna jęzory górskich lodowców, huk zderzających się gór lodowych na otwartym morzu oraz przeskakiwanie z jednej kry na drugą na małej rzeczce nieopodal domostwa. Wspominki i oddalone od rzeczywistości sny na jawie wnet zostały przerwane przez śpiew. Może nie był czysty, technicznie idealny czy coś w tym stylu, jednak niewątpliwie to był śpiew w męskim wykonaniu. Jon szeroko otworzył swe oczy i sztywno odwrócił się w stronę Ślizgona siedzącego przy stoliczku. - Blackrivers. Mógłbyś mi łaskawie powiedzieć, co za szopkę tu odstawiasz? Mogłeś chociaż wyjść na scenę i zrobić to w gustow… - tu urwał, bo sam poczuł napierającą na niego zewnętrzną chęć uczestniczenia w grupowym wykonywaniu tanga. W tym samym momencie Jon zauważył magiczny pyłek. Ooooh, naprawdę, dyrektorze? Już chyba wolałem, gdy ludzie tańczyli na tych cholernych gazetach. Znając przyczynę całego zamieszania, Jon jakimś cudem usiedział na miejscu, sceptycznie obserwując ludzi bawiących się w z góry narzucony sposób, Nie, to nie tak, że Jon nie umiał tańczyć (zresztą, w obliczu czarów nie miało to większego znaczenia, jak dało się to zauważyć chociażby w przypadku zmiany preferencji językowych panny Fimmel czy panny Martin) – nienawidził jednak, gdy coś mu się narzucało. W podobnych momentach był na swój sposób przewidywalny – z reguły załatwiał sprawę po swojemu, na sztorc postawie, której od niego, nie wiedzieć czemu, wymagano.
Tego wieczoru jednak miało zdarzyć się jeszcze kilka innych, nie do końca przewidzianych rzeczy. I tak oto obserwacje tłumu i, w mniemaniu Krukona, na wpół ośmieszającego się, a z pewnością na wpół robiącego to co chce Daemona zostały przerwane pewnym odczuciem. Morensen dawno tego nie czuł. Nie czuł badawczego, ciekawskiego wzroku spoczywającego na jego osobie od… W sumie od momentu zawitania w progach Durmstrangu. Wracając jednak do teraźniejszości – włosy na karku albinosa minimalnie się zjeżyły, a źrenice krwistoczerwonych oczu zwęziły się. Głowa chłopaka obróciła się w stronę źródła tego dziwnego odczucia. - Ach tak? – mruknął pod nosem zaintrygowany w stopniu nie mniejszym niż Chiara di Scarno. Jego ciało mimowolnie podniosło się i ruszyło nieśpiesznie w kierunku dziewczyny. - Wybaczcie na moment. – rzucił tylko na odchodne. Gdy w końcu dotarł do celu, lekko się ukłonił, bez słowa zbliżył się na tyle, by porwać opasłe tomiszcze z rąk właścicielki i oddać je w ręce biednego skrzata o chudych jak patyczki rączkach. Jon wskazał tylko stworzonku stolik, od którego to dopiero odszedł. - Chi. Przeczytałaś to ze trzy razy, a teraz przychodzisz z tą księgą na bal? Proszę cię. – tu chłopak uczynił pauzę, delikatnie porywając przeraźliwie chudą dziewczynę do tańca. -Już myślałem, że rzuciłaś tę szkołę w pioruny. Coś Ty ze sobą znów zrobiła? To tłumaczy, dlaczego nie szło uświadczyć Cię w Pokoju Wspólnym czy nawet w Wielkiej Sali… a pragnę zauważyć, że jestem tu od września, cholera. – spojrzał na nią z wyrzutem. Wyrzutem tego, że się nie widzieli i tego, że dziewczę znów o siebie nie dba. Hm? Tak, to była dość niezwykła, rzekłbym nawet – nieodpowiednia reakcja w tejże relacji. Cóż jednak począć? Chłopak mimo wszystko przejął się ujrzeniem kogoś, na kim mógł polegać prawie tak samo, jak na Seatanie. Pomińmy jednak, że panienka di Scarno była osobą dość… specyficzną. Dopiero po chwili młodzieniec zreflektował się wewnątrz siebie, zdał sobie sprawę, że postępuje nieco infantylnie, naiwnie, wręcz - nieodpowiednio. Inną rzeczą jednak była jego bezczelność, pod którą obecne zachowania Jona można by podciągnąć, a które to Chiara doskonale znała. Nie zmienia to faktu, że prawdopodobnie zostanie zjedzony żywcem za naruszenie książki. Chłopak krzywo się uśmiechnął i westchnął tylko, lekko zrezygnowany, summa sumarum jednak ucieszony odnalezieniem kolejnej ważnej osoby.
Ostatnio zmieniony przez Jon Morensen dnia Nie 10 Sty 2016, 12:07, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Regulus Black
| Temat: Re: Bal Zimowy Nie 10 Sty 2016, 11:15 | |
| Zaczynał się w zasadzie nawet dobrze bawić. Znaczy, nie żeby powaliło go na tyle, by z własnej woli iść i udawać taniec godowy na środku Wielkiej Sali, jak reszta debili, ale im więcej alkoholu wypijał, tym mniej krytycznie na to wszystko patrzył. Regina była mało kłopotliwą towarzyszką, nie narzucającą się swoją osobą, co Regulus przyjmował z wielkim zadowoleniem. Był zadowolony ze swojego wyboru, bo uważał, że nie ma nic gorszego, niż uwieszona na ramieniu panna, która domaga się poświęcenia jej całej swojej uwagi. Młodszy z Blacków chyba by tego nie zniósł. Był w końcu obserwatorem, trzymającym się raczej na uboczu, toteż spokojna panna Rabe była błogosławieństwem, którego dziś doświadczył. Stojąc przy stolikach mógł być świadkiem tych wszystkich dziwnych sytuacji, jakie miały miejsce na zimowym balu. Najpierw Franz komuś groził. Potem ten ktoś poszedł czepiać się dziewczyny przy stoliku Blackriversa. Potem wpadł Filch i wywinął orła już od progu, co Regulus skwitował tylko krótkim prychnięciem. Następnie po chwili względnego spokoju, podczas którego część uczniów i nauczycieli przeszli do wyginania się na gazetach, wpadł Irytek i narobił trochę zamieszania, na całe szczęści jednak oszczędzając Reginę oraz jego samego, więc ślizgon nie miał powodów by współczuć komukolwiek jakichkolwiek krzywd wyrządzonych przez psotliwego poltergeista. Westchnął i po raz enty tego wieczoru przechylił szklankę z Whiskey, którą zdołał przemycić na imprezę, a którą wcześniej ukradł z rodowej piwniczki Blacków. Starał się nie patrzeć na swojego starszego brata, ale kiedy nagle w jego ustach pojawiła się czerwona róża, a dookoła rozległy się dźwięki hiszańskich melodii musiał zamknąć oczy i pokręcić głową z politowaniem. Nie miał pojęcia co takiego Syriusz miał w sobie, że dziewczyny szalały za nim, ale kiedy dostrzegł kroczącą w jego stronę Taneshę postanowił, że przy okazji ją o to zapyta. Posłał jej szczery, lekko pijacki uśmiech, witając się z nią lekkim skinieniem. Następnie obrócił się by złapać jedną z pozostałych czystych szklanek stojących na stole, po czym nalewając dziewczynie trunku podał jej ową szklankę mówiąc proste: - Proszę. Dotknął nadgarstka Reginy, by zwrócić jej uwagę na nowo przybyłą. Skinął w stronę Taneshy i też zrobił ruch dłonią w jej stronę. - Regino, to jest Tanesha, moja koleżanka. Tanesho, to jest Regina Rabe, moja... towarzyszka. - zawahał się lekko, bo nie do końca wiedział jakie relacje łączą go z blondynką. Ślizgonka według niego idealnie nadawała się na kogoś, kogo mógł nazwać swoją dziewczyną. Miałby spokój, a co jak co ale spokój panicz Black cenił sobie najwyżej. - Tan, nie mówiłaś, że masz siostrę bliźniaczkę - zauważył, spoglądając w stronę dziewczyny, łudząco podobnej do jego przeszłej niedoszłej narzeczonej. - Po drugie, nie mogę uwierzyć, że pół balu spędziłaś z moim przygłupim bratem. Błagam cię, stać cię na kogoś lepszego niż Syriusz... Osobiście nie mam zamiaru ośmieszać się tak jak on, więc wolę być... jak ty mnie nazwałaś? Samsonem? |
| | | Tanesha Hanyasha
| Temat: Re: Bal Zimowy Nie 10 Sty 2016, 15:36 | |
| Brunetka przyjęła szklankę z wdzięcznym uśmiechem i odłożyła rożek z popcornem. Jeśli ta para przyszła głównie podpierać ściany to z pewnością nie umilała sobie wieczoru byle sikaczem. Tan upiła łyk whiskey i uśmiechnęła się lekko. Nie musiała nawet pytać skąd Regulus wytrzasnął tak dobry alkohol - ubytki w piwniczkach zdarzały się nie tylko w domu Blacków. Powszechna praktyka zamożnej młodzieży. - Oh, kolejna panna Rabe. - brunetka na słowa Ślizgona momentalnie przypomniała sobie o dość nowej uczennicy - Miło Cię poznać.- dodała po chwili, ale zabrzmiało to bardzo formalnie. O siostrze Reginy nie miała już najlepszego zdania, dlatego przez moment lustrowała blondynkę badawczym spojrzeniem. - Bo nie pytałeś - uśmiechnęła się rozbawiona, kiedy chłopak postanowił zapytać o Tanję. Prawda była taka, że sama dowiedziała się nie tak dawno temu. W końcu plotki o tym, że bywa w dormitorium Gryfonów, albo potłukła szyby w Izbie Pamięci zaintrygowały ją na tyle, by pewnego dnia zderzyć się ze swoim klonem... i nabić identycznego guza. Od tamtej pory obie niesiostry już niejednokrotnie wykorzystały swoje podobieństwo, by przyprawiać ludzi o zwątpienie we własne zdrowie psychiczne, a ich ostatnią ofiarą oczopląsu padła nawet sama profesor Romulus. - Uwierzysz, jeśli powiem, że nie jesteśmy spokrewnione? - zapytała z błyskiem w oku. To jak obie były do siebie podobne, mimo braku więzów krwii było wręcz obłędne. O ile na codzień szaty w barwach innych domów, makijaż czy fryzura, dość sprawnie odciągały uwagę od tego fenomentu, tak dzisiaj były niczym dwie krople wody. Brunetka była z siebie zadowolona. Skoro już drugi z Blacków najwyraźniej zwątpił, to znaczy, że psikus był udany. - Czy ja wiem, czy twojego brata można nazwać głupim... - jej wzrok powędrował natychmiast do osoby obgadywanego, znęcającego się na parkiecie nad Tanją - ... próba rozróżnienia nas po biuście albo nogach wydawała się całkiem sprytna. - zaśmiała się krótko, przypominając sobie jak triumfalny uśmiech Syriusza ekspresowo przemienił się w zwątpienie, kiedy dotarło do niego, że po aparycji w życiu ich nie rozróżni. - Poza tym nie miałam wyboru. Weszłyśmy z tym Blackiem, jakiego zastałyśmy przed drzwiami - zażartowała i upiła łyk whiskey - Przynajmniej nie wyglądałyśmy jak Puchonki, które przyszły tylko po to, żeby się tu nażreć przed snem. Hanyasha ponownie powędrowała wzrokiem na parkiet. Może to ten zaczarowany brokat a może wśród uczniów byli taneczni zapaleńcy - ciężko było stwierdzić. Nie mniej jednak niektóre figury, wymagające większej sprawności fizycznej przywodziły jej na myśl zajęcia z gimnastyki. Póki pogoda pozwalała, Ślizgonka od czasu do czasu balansowała po nierównych murkach czy kręciła obroty na niższych gałęziach drzew nad jeziorem. Teraz jednak było cholernie zimno a jej ciało tęskniło za tym przyjemnym wysiłkiem. Westchnęła ciężko wyciągając wyprostowane nogi przed sobą i zsuwając się wręcz niemożliwie na krawędź stołu. Założyła nogę na nogę i spokojnie upiła kolejną porcję alkoholu siedząc niemalże w powietrzu. Skoro nie miała okazji porozciągać się na parkiecie to chociaż zmusi swoje ciało do zachowania równowagi. Wzrokiem starała się wyszukać w tłumie Raya, z którym miała okazję poszaleć na gazecie, ale ilość roztańczonych par skutecznie to uniemożliwiała. - Nie przyjemniej było się napić w opustoszałym dormitorium, Reg? - obróciła szklankę w dłoniach - Czy koniecznie chciałeś zobaczyć brata szalejącego na parkiecie? - ot, drobny prztyk. |
| | | Chiara di Scarno
| Temat: Re: Bal Zimowy Nie 10 Sty 2016, 16:42 | |
| Jej obserwacje, a konkretniej moment, w którym Chiara zaczęła zastanawiać się, czy powinna w jakikolwiek sposób zainterweniować w sprawie Jasmine i wahała się pomiędzy egoistycznym, acz dającym poczucie spełnienia zaszyciem się z lekturą w jakimś kącie, a wypełnieniem obowiązków, które społeczeństwo narzucało jej razem z mianem przyjaciółki, przerwało przybycie Jona. Pochłonięta tym jakże istotnym dylematem moralnym, nie zdążyła zareagować, zanim pozbawił jej dłonie przyjemności oplatania skórzanej okładki owego fascynującego tomiszcza, które miało być jej gwarancją pozostania przy zdrowych zmysłach tego wieczoru… tej nocy. Nie omieszkała jednakże zmierzyć Morensena wzrokiem, być może po fakcie, ale na pewno z nie mniejszą groźbą w spojrzeniu ciemnych ocząt. Nie odezwała się jednak, jakby nadwyrężanie strun głosowych nie było godne tego krukona. Ponadto, chłopak najwyraźniej dawał sobie radę z „rozmową” bez jej pomocy. Nie pamiętała, że aż tyle gadał. Zastanawiało ją, jakim cudem nawiązała się pomiędzy nimi jakaś nić porozumienia i sympatii zanim wyjechał. A może Durmstrang aż tak go zmienił? Może to ona była nie do poznania? Pozwoliła poprowadzić się na parkiet, prawdę mówiąc nie miałaby chyba siły, aby się sprzeciwić. Jednym z najbardziej dotkliwych efektów diety, jaką sobie narzuciła, był zdecydowany spadek tkanki mięśniowej i energii, którą zdolna była przeznaczać na zwyczajne, codzienne wyzwania. Nie żeby odczuwała to na co dzień. Mało kto się do niej zbliżał. - Durmstrang nie nauczył Cię, że kto pyta częściej tego żałuje, niż nie błądzi? – odparła na jego przydługą wypowiedź, na moment skupiając na nim wzrok, który zaraz zabłądził jednak w przestrzeń ponad jego ramieniem. - A może próbowali, na tyle jednak nieskutecznie, że wróciłeś pod skrzydła bardziej liberalnego Dumbledora, według którego zarzucanie niemalże obcej osoby milionem pytań i okradanie jej, nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami…? – dodała po chwili, porzucając swoje obserwacje i ostatecznie koncentrując się, acz niechętnie, na swoim rozmówcy. Cóż, to był jej sposób, czy skuteczny, to się jeszcze okaże, na zadanie podstawowego w jej repertuarze pytania: dlaczego? |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Bal Zimowy Nie 10 Sty 2016, 20:23 | |
| - Ten człowiek ma na imię Katanga i pewnie większość z tu obecnych nakleiłoby mu etykietkę dzikusa. - W tańcu łatwo było obserwować innych, dlatego Riaan przez chwilę pozwolił sobie na oderwanie się od Meredith i rozejrzenie się wokół. Ale nie po to, aby przyjrzeć się osobom które znał. Oczami wyszukiwał tych, którzy czuli się lepsi od niego, Katangi, Mer i wszystkich innych, którzy wyznawali równość. Znalazł wiele, naprawdę wiele takich osób. W mig postanowił, że jeżeli będzie miał okazję, będzie z nimi walczył. Bo tylko tak dało się coś zmienić. Wrócił do swojej partnerki. - Poczekaj, poczekaj. - uśmiechnął się, skrępowanie które zazwyczaj czuł w jej obecności opuściło go zupełnie. - Zanim się zamienimy powiedz mi co to jest kelner. - Chłopak był już gotowy dodać coś jeszcze, kiedy jego wyczulony słuch wyłapał w hałasie związanym z zabawą, głos Irytka. Riaan nie miał dobrych wspomnień związanych z poltergeistem, ten prześwitujący idiota zawsze dręczył go przy każdej możliwej okazji. Mina chłopaka zrzedła od razu, kiedy jego prześladowca przeleciał nad nimi pakując mu za kołnierz starą rybę. Oczy rozszerzyły mu się w przerażeniu, a sam zaczął szybko rozpinać marynarkę i koszulę. - Aaaaaaaaaaaaaa, śliskie, śliskie, śliskie i mokreeee! - powtarzał gorączkowo próbując wyciągnąć niechcianą niespodziankę. Po kilku chwilach, marynarkę trzymał w ręku, a koszula była już zupełnie rozpięta, śmierdzący prezent upadł z głośnym plaskiem na parkiet. - Nienawidzę go, nienawidzę... Meredith, pomożesz mi pozbyć się tej plamy? Nie trafię w nią różdżką, jest na środku moich pleców. - zupełnie nie przejmując się swoją obnażoną klatką piersiową, Riaan pokazał kciukiem na swoje plecy, równocześnie zginając bark, aby mogła zobaczyć plamę tłuszczu ze starej ryby. Tak jak wielu rzeczy mógłby się wstydzić: łez, swoich porażek, czy gniewu, tak nagość była dla niego tak naturalna i normalna, jak dla małych dzieci. Wychowany w innej kulturze chłopak, nie miał problemu z bieganiem całe lato w samych spodenkach. W wakacje mycie się w wysychających wodopojach wraz z mnóstwem ludzi nie budziło w nim zawstydzenia, ani kobiety chodzące bez górnej części garderoby. Podrapał się prawą ręką po bliznach, układających się w misterny splot pięciu linii odchodzących od zewnętrznej krawędzi prawej piersi do środka. Linie zrobione były z drobnych nacięć i zawijały się w prawo i łączyły się na samym środku piersi. Tatuaż wyglądał jak wir. Pewnie Riaan drapałby się dalej, gdyby nie nagłe pojawienie się hula-hop na biodrach Meredith i mistrzostwo z jakim nim kręciła. Musiał przyznać, że było coś hipnotyzującego w tym jak się ruszyła, aż lekko otworzył usta przypatrując się jej zgrabnym nogom i biodrom ruszającym się po okręgu. - Nie wiedziałem, że umiesz... - w tym momencie z głośnym "zonk" ubrania Riaana zmieniły się w kostium kurczaka. - Kurczak, serio? Kurczak? - roześmiał się głupkowato i zaczął nieporadnie machać rękoma, które teraz były kurczaczymi skrzydełkami. Magia jakiegoś żartownisia nie oszczędziła nikogo, może za wyjątkiem profesor Lacroix, ale po tym klepnięciu w tyłek pewnie zamordowałaby wszystkich na sali (Tak, Riaan to zauważył i będzie mu się kojarzyło już do końca życia). Na całe szczęście po pięciu minutach wygłupiania się, jego ubrania wróciły na miejsce: marynarka do ręki, niezapięta koszula z plamą na plecy, cała reszta tam gdzie powinna być. - To skoro kurczaka mamy za sobą... Pomożesz? - |
| | | Gość
| Temat: Re: Bal Zimowy Nie 10 Sty 2016, 22:39 | |
| Niedawno co skończył się taniec na gazetach, co prawda nie wygrali razem z Haruto, ale nic nie szkodzi. W tym wszystkim chodziło przecież o dobrą zabawę, a nie o to kto wygra, a kto odpadnie. Najważniejsze, że wszyscy wytrzymali do końca i blondynka nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu, nawet przy każdym zachwianiu, które ich spotkało. To było naprawdę nieważne i miała nadzieję, że jej towarzysz bawi się chociaż w połowie tak dobrze, jak ona. Po tańcu na gazetach trzeba było skosztować czegoś do picia, więc powędrowała z Haruto do stolika i poczęstowała się jakimś sokiem. Dookoła dużo się działo, pojawił się nawet Irytek, ubarwiając niektórym ten bal. Ją i Haruto to ominęło, ale jedynie do czasu. W pewnym momencie poczuła niepohamowaną chęć do końca i szczęście, że zdążyła odłożyć szklankę, a nogi same zaczęły ją nosić! Z pozoru wyczerpujący taniec okazał się wcale ją nie męczyć, a mimo początkowego, dość mocnego zdziwienia, zdołała wydobyć z tego trochę frajdy. Nie była przecież jedyną, którą coś takiego spotkało. Gdzieś mignął jej Riaan, rówieśnik z Gryffindoru, który nagle przebrany był za kurczaka, na co roześmiała się głośno i nie przerywając tańca, próbowała nakierować wzrok Haruto na jej znajomego. Chłopak chyba nawet powinien się cieszyć, bo mimo jego całego stresu, żaden kawał go nie dosięgnął, a nawet gdyby się tak działo, to nie byłoby o co się wkurzać! Minęło pięć minut, a czar prysnął. Rozprostowała nogi i przeciągnęła się niczym kot, podchodząc do swojego towarzysza i poprawiając kosmyk włosów, który opadł na jej twarz. - No... czasami zdarzają się takie... zabawne przypadki. - mruknęła do Haruto, uśmiechając się szeroko, chociaż od tego uśmiechu już zaczęły ją nieco boleć policzki. |
| | | Victoria Craven
| Temat: Re: Bal Zimowy Nie 10 Sty 2016, 22:52 | |
| Chyba sama nie przeczuwała, że już sam początek balu się spartoli. Z drugiej strony mogła zrozumieć Franza, kochał Jasmine i aż go trzepało w środku na myśl, że przyszła tu z kimś innym. Znała go na tyle, że wiedziała, iż w końcu nie wytrzyma, ale rzeczywiście, stało się to szybciej, niż myślała. Ich rozmowa jednak znacznie się przedłużała, aż towarzysz panny Vane znalazł sobie inne towarzystwo. Ona zaś dalej siedziała przy stoliku, do którego w pewnym momencie podszedł Deamon, witając ją całusem w policzek, na co zareagowała przymknięciem oczu i uniesieniem kącika ust, chociaż nie zrozumiała, co tam kąśliwego mruczał pod nosem, gdyż jak szybko się pojawił, tak równie szybko zniknął. Potem już było chyba tylko gorzej. Pojawił się Irytek, urozmaicając innym czas na balu, ale na całe szczęście nie czepiając się jej. Na tym jednak się nie skończyło, bo niedługo później zaczęły dziać się kolejne rzeczy, od tańczących bez tchu, aż do strojów kurczaka. I wtedy pojawiła się Vipera, rówieśniczka z jej domu, z którą przecież się znały. Jednak kiedy zwróciła ku niej wzrok, zobaczyła na jej szyi wielkiego węża... uniosła delikatnie brwi wyżej, przez chwilę nie odpowiadając. - Jasne, siadaj. - mruknęła, dopijając resztę zawartości szklanki, która wzmocniona była procentowymi rzeczami. - Dzisiaj kogoś trzyma wyjątkowe poczucie humoru. Chyba nie może być tu nigdy normalnego balu. - mruknęła, odkładając szklankę na stół. Jej głos był spokojny, ale nie lodowaty jak panienki Le Fay. Bardziej trzeba byłoby skłonić się do wersji, że był obojętny, acz nie tak bardzo, by wskazywało to na niechęć Vicky do blondynki, bo przecież tak nie było. - Chociaż jakby nie patrzeć... normalnego są nudne, zupełnie jak te "biznesowe". - dodała, przemierzając wzrokiem po sali i dostrzegając Chiarę. Jej wzrok dostrzegł, że nie wyglądała tak, jak za czasów gdy próbowała nieco rozkręcić ją na rodowych imprezach. Zupełnie jakby ta ikra gdzieś przepadła, ale nie mogła być tego pewna. Dawno jej nie widziała i chyba nawet nie myślała o tym, że się tutaj pojawi. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Bal Zimowy | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |