|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość
| Temat: Re: Bal Zimowy Czw 31 Gru 2015, 14:25 | |
| - W sumie to czemu nie – upiła kolejny łyk soku dyniowego, teraz odważniej, po czym ruszyła za nim. Może rzeczywiście relacje uczeń-nauczyciel mogły w pewien sposób zaniknąć. Czego tu się wstydzić? Colton także był normalnym człowiekiem, niegdyś nastolatkiem, a skoro ją zaprosił to nawet nie wypadało odmówić. Wcale nie była wredna – wbrew pozorom z gronem pedagogicznym lepiej utrzymywać dobre kontakty. A przy bliższej(o ile można to tak nazwać) rozmowie okazywał się być miłym towarzyszem. Cóż, gdyby był trochę młodszy to mogłaby się z nim zaprzyjaźnić. Kiedy usłyszała kolejne ogłoszenie prowadzącej ustawiła się w pozycji do tańca. Chwilę po tym do jej uszu dobiegła piosenka, wybrana specjalnie na konkurs. Zaczęła poruszać się w rytm melodii próbując nie spaść z gazety. Wydawało się to dość idiotyczne, cóż, ale nie mogła powiedzieć, że jej się to nie spodobało. Czasami fajnie było odejść od szarej rzeczywistości, myśli o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Zabawa była potrzebna. Nie pamiętała, kiedy uczestniczyła w takiej zabawie. Może jak była dzieckiem, gdy jeszcze uczęszczała do mugolskiej szkoły, bo rodzice chcieli załatwić jej jak największe wykształcenie. Teraz tańczyła z uśmiechem, nie zwracając uwagi na fakt, że tańczy z nauczycielem, a nie przyjacielem. W tamtym momencie nic jej nie obchodziło. W momencie, gdy zachwiali się i niemalże spadli z gazety próbowała odwrócić sytuacje na własną korzyść. Udało się w ostatniej chwili, prawie spadli, a jednak się utrzymali. Odetchnęła z ulgą nie przestając tańczyć. Cóż, konkurs nie był jedynie okazją do zdobycia ciekawych nagród. Musiała przyznać, że z początku startowała w nim tylko dla własnych korzyści. Teraz patrzyła na to z zupełnie innej perspektywy. - Muszę przyznać, że nieźle pan tańczy – parsknęła. Rozejrzała się na chwilę. Nie tańczyło tak mało osób… Dołączyła nawet sroga nauczycielka eliksirów, która radziła sobie całkiem nieźle. Wzięła głęboki wdech wracając do wykonywanej czynności.
/Jeśli coś jest źle to walić drzwiami i oknami/ |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Bal Zimowy Czw 31 Gru 2015, 18:32 | |
| Gdyby nie obowiązki to na pewno by się nie pojawiła na imprezie - nie miała zamiaru świecić golizną i rzucać uśmieszki na prawo i lewo tylko po to by pokazać innym, że jest okej. Na powrót chciała stać się jedną z szarych eminencji, które jedynie sunęły po szkolnych korytarzach, a nie zwracały na siebie uwagę. Wielokrotnie była tematem plotek, sensacji szkolnych - ostatnio za sprawą zniknięcia Doriana i Henryka. Teraz było lepiej - została odznaczona mianem prefekta, a jej brat powrócił do żywych - ba - nawet całkiem dobrze się bawił, gdy znowu zerknęła w jego stronę, gdy obracał Arię w tańcu. W pewnym sensie, chociaż wciąż zła i podchodząca z rezerwą do Tima to była mu wdzięczna - że się odezwał pierwszy - znowu. Że przyniósł alkohol - znowu chciałoby się rzec - i że był sam. Bez wianuszka otaczającego go fanek i kokietek, które pewnie w myślach obecnie krytykowały jej sukienkę, makijaż i fryzurę. Plus wydrapywały oczy za nic. Za samo stanie w jego towarzystwie. Spojrzała na niego przelotnie, niby to niezaciekawiona jego paplaniną po czym wysuszywszy swój kielich rzuciła go gdzieś - nie dosłownie - i skrzyżowawszy ramiona na piersi okrążyła przyjaciela uśmiechając się pod nosem. Zaskoczyły ją jego słowa - że chciałby przesiedzieć imprezę w jej towarzystwie, co miło połechtało jej ego. Chciał na nią patrzeć i się z nią bawić mimo tego, co jeszcze kilka dni temu wykrzyczała mu w dormitorium? Do czego się przyznała - do czego zmusiła? Nie pokazała tego po sobie jednak wcale - wciąż skryta za maską uprzejmości, tej chłodnej. Widząc jak Lowther odsuwa od siebie kieliszek z szampanem nie myśląc za wiele pochwyciła go z miną mówiącą jasno - nic nie może się zmarnować. - Dobrze. - Rzuciła tylko zatrzymując się tuż przed nim i lokując na jego twarzy piwne oczy. W których mógł wyczytać wiele - wystarczyłoby się tylko skupić. - Bawmy się więc. Zapominając chociaż na moment o tym co było. Postaram się Cię nie gryźć i nie kopać, gdy się zmęczę grą. - Odparła dopijając i jego trunek, który magicznie napełnił się po raz kolejny. Widocznie jeden z jej ulubionych skrzatów dojrzał jej krzywy uśmiech i smutne spojrzenie. Chwyciła Tima za rękę - i ignorując palące uczucie bezsilności wobec jego osoby poprowadziła go bokiem, w nieco bardziej ustronne miejsce. Mniej uczęszczane, tuż obok parkietu. - Nie zmusisz, ale byłbyś do tego zdolny, Timothy. Oboje o tym wiemy. - Zerknęła nań z ukosa, mierząc go wzrokiem, powoli mętniejącym, ciemniejącym pod wpływem jego osoby i bliskości, do której się dopuściła opierając się o niego swobodnie. Wsunęła mu rękę pod ramię, by mieć teoretycznie lepszy widok na wszystkich. Na wszystkie pary, tańczących uczniów i nauczycieli. Widać było jej zaaferowanie całą tą instytucją, ciężko jednak było się jej tutaj odnaleźć. Z wiadomych przyczyn. - Stęskniłeś się za moimi dobrymi radami, że mnie zaczepiłeś? - Odezwała się w końcu po krótkiej chwili milczenia. Nie spojrzała na niego, ani nie drgnęła nawet gdyby Tim zwrócił na nią uwagę. Usilnie wpatrywała się w ruchome ozdoby, mieniący się brokat, soczyste fale i wszechobecny tiul.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Bal Zimowy Czw 31 Gru 2015, 22:02 | |
| Artie nadal siedział sam przy stoliku. Było mu trochę łyso. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Bardzo chciał wziąć udział w konkursie tanecznym, ale kiedy dowiedział się o zasadach i gazecie… Jego humor pogorszył się od razu. Jak zwykle nikt nie pomyślał o tym, że niepełnosprawny chłopak również chciałby wziąć udział w takim konkursie. Tak było zawsze. Zresztą, był prawdopodobnie pierwszym czarodziejem na wózku, który poszedł do Hogwartu. Musiał się tego spodziewać. Nie ma taryfy ulgowej dla ludzi specjalnej troski. Mógł tylko obserwować inne pary. Puchon ziewnął szeroko. Był na siebie zły, że tutaj przyjechał. Jego triki oraz sposoby podrywu były na nic. Zresztą, nawet nie odważył się, aby podjechać do jakiejś dziewczyny i poprosić o taniec. Więc jak miał sprawdzić, czy teksty, które sobie przygotował, działają? Był tak zestrachany tym, aby podejść do jakiejś dziewczyny, że wolał umrzeć sam przy stoliku. Jak tak dłużej pójdzie, to zostanie przykręcony do posadzki. Tiara Przydziału miała rację, kiedy przydzieliła go do domu niedojad. Pasował tam. Poprawił okulary na nosie, tracąc zainteresowanie parami, które brały udział w konkursie. Zajął się jedzeniem ciastka czekoladowego. Miał nadzieję, że słodka czekolada pomoże mu zapomnieć o wszystkich troskach i humor mu się naprawi. No… Dzisiaj czuł się jak kobieta. To uczucie było okropne.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Bal Zimowy Pią 01 Sty 2016, 00:04 | |
| *post odnośnie konkursu znajduje się gdzieś wyżej, tutaj taki o*
W chwili, gdy na chwilę, dosłownie sekundę, odwróciła się do tyłu ujrzała siedzącego na wózku chłopaka. Jak można go nie znać? Artie McCallister, Hufflepuff. Chłopak pogodny i zarażający swoim humorem. Rozmawiała z nim kilka razy, krótko i na temat. Kiedy ujrzała jego minę, zawiedzioną i wyrażającą smutek przechyliła głowę na bok. Postanowiła, że jeśli nikt do niego nie podejdzie, to po konkursie sama z nim chwilę porozmawia. Jeszcze przed chwilą nie miała z kim zamienić słowa, a teraz okazywało się, że wcale nie była sama. Dość dziwne, że w szkole jak Hogwart nie przygotowano konkursów dla uczniów z takim... problemem. Należało pamiętać, że Artie też był człowiekiem, miał uczucia i pragnął bawić się jak inni. A że los potraktował go inaczej... cóż, nie należało mu tego przypominać. Zapewne przyszedł na bal, by nieco się zabawić, odetchnąć od szarej rzeczywistości. Nic mu na to nie pozwalało. Odwróciła głowę ponownie spoglądając w stronę swojego partnera. Cóż, musiała uważać, by nie wypaść z gazety. Lekko kręciło jej się w głowie, jednak nadal świetnie się bawiła. Jedynie ten stan oglądanego przed chwilą szesnastolatka zdołał zepsuć jej humor.
|
| | | Colton Summers
| Temat: Re: Bal Zimowy Pią 01 Sty 2016, 04:05 | |
| Colton ruszył dość prędkim krokiem w stronę pani wodzirej, prowadząc do centrum sali swoją partnerkę. Mało brakowało, a musieliby przyglądać się całej zabawie z boku. Szkoda byłoby odpuścić sobie taką zabawę. Raz na jakiś czas trzeba się oderwać. Ile można przygotowywać konspekty zajęć, czy sprawdzać eseje na temat użycia produktów mugoli. Uwielbiał je, jednak czasem miał dość swojej pracy. Często wystarczyło zamknąć się w gabinecie i puścić sobie z gramofonu Elvisa Presleya, by stres ciężkiego dnia uszedł, jednak nadmiar cukru też szkodzi. Tuż po krótkim wprowadzeniu konferansjerki rozległa się muzyka, na dźwięk której Summers wybuchł szczerym śmiechem. Kto jak kto, ale on doskonale znał mugolski zespół ABBA i "Dancing Queen" - utwór, na którego punkcie niemagiczny świat niemal zupełnie oszalał, można by rzec. że dzięki niemu nabrał odrobiny magii. Podczas tańca zgrabnie prowadził partnerkę, która raz po raz wywijała zacne piruety, jednak kiedy muzyka się zatrzymała mieli problem z utrzymaniem się. Na szczęście nie byli jedynymi, którym to się przytrafiło. Zabawa zdawała się rozkręcać, a taniec na kartce A4 był trudniejszy niż przed momentem, toteż przy ponownej pauzie problemy były podobne, na szczęście ponownie z nich wybrnęli. co nauczyciel Mugoloznawstwa skwitował zacnym uśmiechem: - Staram się, kiedy byłem młodszy lubiłem to robić. Poza tym, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony faktem, że w naszym magicznym świecie znalazło się miejsce na mugolski hicior. Dzięki Twojej współpracy poszło nam naprawdę dobrze! - pochwalił dziewczynę, by kontynuować po chwili - Teraz poprzeczka skoczy nieco wyżej, więc nie zdziw się, jeśli Cię podniosę, czy coś. jestem na tyle silny, by zrobić to bez problemów, a o ile mnie pamięć nie myli. podnoszenia stanowią figurę taneczną. Swoją drogą nie pamiętam kiedy ostatni raz tańczyłem na gazecie, ale z pewnością byłem młodszy od Ciebie. - uciął, by rozejrzeć się na moment po sali ciekaw rezultatów starań kolejnych par. - Stawiam butelkę piwa kremowego na to, że nasza profesor od eliksirów odpadnie jako pierwsza - powiedział szczerząc się od ucha do ucha i wyczekując wznowienia melodii. |
| | | Timothy Lowther
| Temat: Re: Bal Zimowy Pią 01 Sty 2016, 16:12 | |
| Odetchnął cicho. Wciąż nie był pewien, czy to dobry pomysł, ale skoro Wanda już się zgodziła, to nie było się nad czym zastanawiać. Poza tym co mieli do stracenia? Najwyżej się tu pozabijają i tyle, nic wielkiego. Nim zaś do tego dojdzie mogli skorzystać z balu - może nie tak intensywnie, jak co poniektórzy tutaj, ale na tyle, na ile umieli. I na ile mogli sobie pozwolić. Gdy więc Wanda postanowiła zająć miejsce odrobinę na uboczu, bez wahania podążył za nią. Przedtem uśmiechem pełnym rozbawienia odpowiedział tylko na przejęcie jego własnego kieliszka przez przyjaciółkę, ponownie poważniejąc odrobinę gdy znaleźli się już poza głównym parkietem. Mimo tego nie wyobrażał sobie, by grobowa mina mogła towarzyszyć mu - i Wandzie - przez cały czas trwania balu. Scysja w dormitoirum to jedno, ale teraz okoliczności były inne i jeśli naprawdę mieliby pozwolić sobie na chwilę zapomnienia, wieczór mógł być przyjemny. Umiarkowanie, ale wciąż nie najgorszy. - Ja zatem postaram się pamiętać, że jesteś moją przyjaciółką - odpowiedział więc w podobnym tonie co Whisper unosząc przy tym brwi znacząco. Większość wyrzutów, jakie mu czyniła dotyczyła właśnie jego sposobu prowadzenia się, w związku z tym nie mógł do tego nie nawiązać. Tak czy inaczej, znaleźli się nieco poza centrum zabawy. Oferując jej swe ramię, z odrobiną zaskoczenia zaakceptował fakt, że przyjęła je tak łatwo. Zgoda na to, by rzeczywiście spędzili bal wspólnie, odcinając się chwilowo od przeszłych spięć to jedno, ale i tak spodziewał się chyba większego dystansu. Dystansu, którego jednak nie było. W porządku, to go cieszyło. Co więcej, to było satysfakcjonujące - że Wanda mu ulegała. Widział przecież drobną, jednoznaczną zmianę w jej spojrzeniu. Ulegała mu. Nie tak, jak inne, ale to tym bardziej łechtało jego ego. Znała wszystkie jego wady - może poza niepraworządnym pochodzeniem, na które nie mógł nic poradzić i własnymi ciągotami ku przejęciu dziedzictwa rodziców, na co poradzić coś już by mógł, ale nie chciał - a mimo to nie wszystkiemu mogła się oprzeć. To całkiem naturalne, że ta jego zabawna, męska duma rosła w obliczu tego faktu. Gorzej natomiast przyszło mu znieść komentarz dotyczący rozwiązań siłowych. Nie był dumny z tego, jak zdarzało mu się zachowywać, Wanda musiała zdawać sobie z tego sprawę. Wytykała mu to jednak, bo... Bo tak. Wyprowadzała go z błędu czy raczej - niedopowiedzenia, którego się dopuścił. Musiał na to zareagować. Musiał cokolwiek na to odpowiedzieć nie po to, by się wybielić, ale po to, by nie być obojętnym. Nie zamierzał zaprzeczać temu, co przecież było prawdziwe, ale nie mógł też tego ignorować. - Byłbym - przyznał więc przez zaciśnięte zęby, jednocześnie niespiesznie prowadząc Wandę na małe kółko wokół rozbawionych uczniów. Zdawał sobie sprawę, że panna Whisper jest tu w bardzo określonej roli i należało przynajmniej stwarzać pozory, że ją wypełnia... Chociaż w jej przypadku pozory nie były potrzebne. Wanda mogła z nim rozmawiać, ale przecież i tak lustrowała wzrokiem całą resztę zgromadzenia, szukając potencjalnych kandydatów do ukarania. - Nie chlubię się tym jednak, Whisper. Gdybym mógł wymienić tę cechę na jakąś inną, to bym to zrobił. Odetchnąwszy cicho, prześlizgnął się spojrzeniem po innych obecnych w Sali, poświęcając im jednak znacznie mniej uwagi niż zapewne robiła to panna prefekt. - Za dobrymi radami, pretensjami i idealizmem, pragnieniem zbawiania świata - rzucił bezpośrednio, nie przebierając w słówkach. To jednak nic nowego, przy okazji podobnych rozmów z Krukonką rzadko kiedy sięgał po bardziej zawoalowane, ugrzecznione sformułowania. - Tak, stęskniłem się. Podobnie jak za uśmiechem czy zabawnym marszczeniem noska ze złości. - Uśmiechnął się pod nosem, nie spoglądając jednak na przyjaciółkę, a gdzieś indziej, na najbliższy stolik czy bawiących się nieopodal uczestników konkursu. - A ty? Za czym ty się stęskniłaś, że nie kazałaś mi iść w diabły? - Zerknął z ukosa na Wandę nie kryjąc rozbawienia. |
| | | Gość
| Temat: Re: Bal Zimowy Pią 01 Sty 2016, 18:00 | |
| Dante uniósł jeden palec, aby wnieść swoje spostrzeżenia. On i Jenny mogli być królewską parą, dla której poddanymi są grzebienie. Musiał jednak pewną sprawę sprostować. - Ty możesz być Królową Grzebieni, bo Ty je sama kupujesz. Ja zaś jestem Królem Kradzionych Grzebieni, bo ja kradnę je od Ciebie. Sama rozumiesz. Skoro je kupujesz, nie możesz być królową skradzionych. Chyba, że patrzysz na to w taki sposób, że ja kradnę, więc mają status ukradzionych. Więc jesteś Królową Grzebieni i Skradzionych Grzebieni. – Shepard, który próbował wymyślać różne teorie spiskowe był dziwny. Tak naprawdę trudno było zorientować się, o co mu chodziło. Zapewne jak zwykle paplał trzy po trzy, aby rozbawić dziewczynę. A może po prostu wypił za dużo ponczu? Zapewne, gdyby dziewczyna kupiłaby mu na urodziny grzebień, już pierwszego dnia zgubiłby go i musiałby rozpocząć kradzieże od samego początku. Dante nie przykuwał zbyt dużej uwagi do rzeczy codziennego użytku (w jego przypadku grzebienia nie używał codziennie, ale to mały szczególik), dlatego często gubił różne rzeczy. Każdy musiał mieć jakieś wady. Zresztą, nadal miewał problemy z pamięcią. Dobrze, że dziewczyna była dla niego bardziej wyrozumiała z tego powodu. Shepard udał, że wcale nie zauważył rumieńców na jej policzkach. Nadal mu to mocno schlebiało. Jenny, która nie rumieniłaby się, nie byłaby tą samą Yenną, w której się zakochał. Sekret tego wszystkiego był taki, że codziennie chciał się w niej zakochiwać. Ale bez zbędnych fajerwerków. Wiadomka. - Marzysz o bananie? – powtórzył po niej, cicho chichotając. Dopiero teraz zrozumiał, jak dziwnie to brzmiało. Odskoczył od Yenny na kilak metrów, aby nie dostać od niej kuksańca. I tak wiedział, że zasłużył sobie na to. - Pewnie znajdziemy jakiegoś Sheparda. Nas jest dużo jak mrówków. – Odebrał kieliszek szampana od dziewczyny. Pomógł jej przy siadaniu przy stoliku. – I gdzie te nasze banany w czekoladzie? – Wpatrywał się w talerz, mając nadzieję, że w magiczny sposób pojawi się na nim bananek. Musiał zaczepić jednego ze skrzatów. Jak na złość, żaden nie przechodził obok ich stolika. - Ale z tymi aurorami… Masz rację. Ciekawe tylko, czy mają pozwolenie na picie. – Rozejrzał się w poszukiwaniu dorosłych czarodziei. – I czy będą uprawiać seks w toalecie publicznej. Myślisz, że może uda mi się zrobić komuś zdjęcie? – Dante – człowiek, który myślał o ciupcianiu w obliczu Wielkiej Wojny. Ten to miał nasrane pod czerepem.
|
| | | Dorian Whisper
| Temat: Re: Bal Zimowy Pią 01 Sty 2016, 21:04 | |
| Dorian nawet się nie zorientował, kiedy Aria odciągnęła go w zupełnie innym kierunku niż zmierzał. Czy on przypadkiem się nie wyraził dosadnie, że szuka dyniowych kociołków? Nie miał jednak zamiaru się szarpać z Krukonką i tylko pozwolił się przez nią prowadzić w nieznane. Szybko się zorientował, że kierunkiem, w którym zmierzała dziewczyna był wcześniej widziany przez niego O’Connor. Kątem oka dostrzegł nawet Wandę, która jednak postanowiła włożyć sukienkę, o której jej kiedyś tam wspominał i przyjść na imprezę. A tak się zarzekała, że nie będzie się dobrze bawiła… No cóż, pozostało mu tylko życzyć jej dobrej zabawy, jak tylko jakoś się miną. Na pewno partnera jej brakować nie będzie. - Aria… może… - nie zdążył nawet jej ostrzec przed Gwendolyn, która wyglądała, jakby chciała wszystkich pozabijać, a już najbardziej samego Gryfona. Odsunął się o parę kroków, przyglądając się, jak dziewczyna się mocno przytula do O’Connora oraz Gwen. A zaraz później tuż obok niego przeleciało zaklęcie, które ugodziło Irlandczyka. Porunn również postanowiła wpaść na imprezę. Dorian tylko schował ręce do kieszeni spodni i wzruszył ramionami, spoglądając gdzieś w bok, czekając na rozwinięcie całej tej sprawy. Bo w sumie to nie miał pojęcia o co chodziło. Tylko fakt, że chłopak sobie zaginął, szukano go, ale tak o, nagle sobie wrócił jak gdyby nigdy nic. Dla Doriana nie było to niczym nowym, szczególnie, że jego ex-chłopak także sobie zaginął, tylko w lepszym stylu - po prostu upozorował swoją śmierć i pozwolił ludziom po prostu stracić wszelkie nadzieje. Nie było więc dla niego niczym szczególnym to, że ktoś zaginął, a później się odnalazł. Tak po prostu, jakby było to wszystko na porządku dziennym w tych czasach. Jakoś ludzie musieli sobie radzić z tym, co czekało poza względnie bezpiecznymi murami Hogwartu. Jeszcze trochę, a Dorian czuł w kościach, że ten bal zimnowy jeszcze mógł się skończyć czymś nieprzyjemnym. W końcu takie zbiorowisko osób w jednym miejscu było czymś całkiem ciekawym do rozwalenia… tak zrobiłby on, gdyby planował wysadzić kogoś w powietrze. Szkoda byłoby tylko jedzenia… Schował ręce do kieszeni i odwrócił się w stronę osób, które postanowiły zatańczyć na gazecie. Przyklasnął tylko dłońmi i pokręcił głową, zastanawiając się, jakby to było, gdyby sam z Arią zaczął się tak wygłupiać. I tak pewnie ludzie dziwnie na niego patrzyli - były więzień Azkabanu nie brzmiało świetnie… ale jakoś Krukonce to nie przeszkadzało, więc i Dorianowi było jak najbardziej na rękę. Szczególnie, że raczej nigdy nie należał do osób, które przejmowały się zdaniem innych ludzi. Robił swoje i tylko to się liczyło. Dla niego, rzecz jasna. - Fimmel, chodź po te kociołki - powiedział w końcu, nachylając się do ucha dziewczyny. Zapach jej skóry był bardzo przyjemny. Mógłby się do niego przyzwyczaić. Uśmiechnął się tylko mimowolnie i odsunął, czekając na jej reakcje. Byłoby mu trochę przykro, gdyby jego ulubione łakocie zostały zjedzone i nie zostało dla niego ani jednego dyniowego kociołka, na które tak tęsknie czekał. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Bal Zimowy Pią 01 Sty 2016, 21:52 | |
| Wciąż przeskakiwała wzrokiem z jednej twarzy na kolejną, dostrzegając w tłumie ludzi wielu swoich znajomych, którzy akurat dzisiaj zamierzali bawić się co najmniej na wysokim poziomie. Nie dziwiła im się - wszak jeszcze dwa miesiące temu sama niezwykle przeżywała cały ten dzień i zabawę, która i tak skończyła się tragicznie. Poniekąd. W końcu nikt nie lubi imprez, na których dementorzy chcą zatańczyć z Tobą walca. Oby dzisiejsza noc zakończyła się w zgoła inny, o wiele przyjemniejszy sposób. Może powinna się wyluzować, może powinna zapomnieć o tym co się stało kilka dni temu w sypialni, w nocy. O słowach, które mu powiedziała, o czynach, które te popełnił. Nie chciała mu ulegać. Wciąż był jej przyjacielem i wciąż go uwielbiała - martwiła się o niego i sprawdzała czym się zajmował, gdy nie przebywał w jej towarzystwie. Była jego głosem sumienia, który pewnie wypełniał jego czaszkę w momencie popełniania jakiegoś wykroczenia. Przypominała mu wielokrotnie o tym co zrobił źle, a co powinien poprawić. Więc pewnie i głównie dlatego nie miała żadnych oporów, by powiedzieć mu tak naprawdę co jej leży na sercu. Bo na tym przecież polegała zdrowa relacja międzyludzka. Na mówieniu sobie prawdy. Nawet tej najgorszej, nie podkoloryzowanej niczym. Takiej jak ostatnio zdążyła mu przedstawić. Widziała, że jej słowa mu zaszkodziły, pewnie poniekąd zszokowały. Odwróciła się do niego, bezczelnie przyglądając mu się z niewielkiej odległości - czując jego perfumy, czując jego ramię tuż przy sobie. Które oplotła, które mówiło jasno, że znajduje się na balu właśnie z nim. Czy tego oboje chcieli czy nie. Raczej chcieli - inaczej ani jedno, ani drugie by się nie odezwało. Tylko obserwowałoby z drugiego końca sali - on wnikliwie i czujnie, a ona powierzchownie i jakby od niechcenia. Jakby nie była zainteresowana tym, z kim ten się prowadzi akurat dzisiaj. Zatrzymała się jednak gwałtownie w momencie, w którym Timothy znowu się odezwał. W którym wypomniał jej cechy dominujące w ich znajomości, tak długiej i pokrętnej. Złość powoli ogarniała jej lico - ogniki poczęły tańczyć jej w oczach, a zdradliwy rumieniec wpełzł na whisperową twarz Nie chciała tego usłyszeć, nawet jeżeli była niezbyt sympatyczna wobec niego. Nawet jeżeli miał rację. Zirytowanie minęło wraz z jego kolejnymi słowami - o wiele milszymi, zahaczającymi o tory myśli, o których nie powinna pamiętać. Zagryzła dolną wargę patrząc na niego spode łba - w pewnej chwili chciała go nawet puścić, o czym świadczyło drgnięcie jej ramienia. Nie patrzył na nią, jego zielone oczy sunęły gdzieś, ponad jej ramieniem. Nawet wtedy, gdy podniosła dłoń, by poprawić mu pieszczotliwym gestem kołnierzyk eleganckiej koszuli, którą nałożył na dzisiejszą okazję. Wyglądał schludnie, przystępnie. Naprawdę… dobrze. Mógł dojrzeć w jej piwnych tęczówkach aprobatę. Mógł, ale nie musiał. Musiała zastanowić się nad swoją kolejną wypowiedzią. Do tej pory nic nie mówiła. Tylko patrzyła, sunęła przed nim, muskała dłonią o jego ramię, nie tracąc z nim kontaktu. Lubiła mieć go przy sobie, mimo tego jak na nią działał, jak ona działała na niego. Chociaż do tego drugiego nie miała zbyt wielkiej pewności. Czasami jednak wygodniej było wiedzieć mniej. - A skąd ta pewność, że się za Tobą stęskniłam? - Spytała wpierw czując rozdrażnienie zmieszane z nostalgią. Widziała go, Lowthera przed sobą, z blond włosami i przystojną twarzą, na którego spoglądało mnóstwo dziewcząt zebranych w sali. Wciąż nie mogła pojąć dlaczego stoi akurat z nią. Bo chciał się pogodzić? Bawił się. Nią. Albo tym w jaki sposób na niego reaguje. - Może trochę. - Przyznała ostrożnie, po krótkiej chwili łapiąc go za rękę - kiedy jej była zbyt gorąca. Nie puściła go, a jedynie poprowadziła na skraj parkietu nie zdradzając o co konkretnie jej chodzi. W gruncie rzeczy nie musiała nawet, widać było na co ma teraz ochotę. Cóż to za bal bez tańca? Chociaż jednego. - Przecież wiesz. Znasz mnie. I po co jeszcze pytasz? - Uśmiechnęła się naturalnie, trochę rozbawiona, trochę na przekór. Ułożyła jego rękę na swojej talii, drugą splatając ze swoją. Przez chwilę spoglądała na ten osobliwy widok zanim powróciła do twarzy przyjaciela. Byli ze sobą blisko, za blisko, zwłaszcza po tym do czego doszło między nimi. Dotykali się, sunęli po sobie, czuli swe oddechy. Determinacja panny Whisper była jednak na tyle duża, że nie cofnęła się ani o krok.
|
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Bal Zimowy Pią 01 Sty 2016, 23:13 | |
| ~Barty Dlaczego by nie bawić się dobrze w swoim towarzystwie, jeśli ścieżki ich losów rozeszły się w dwie odległe strony? Może nie byli już razem, ale ziarenko sympatii było mocno zakrzewione w sercach obojga. Ów krzewy wydawały soczyste owoce, a po cóż są, jeśli nie do jedzenia? Na ten jeden, jedyny raz jakim był bal mogli zaznać odrobinę rozkoszy. W dobrym guście oczywiście. Rozkosz, jaką miała dać wspólna zabawa. Barty przysunął do siebie Audrey, uśmiechając się przy tym znacząco. -No co, nie chcesz chyba przegrać? –odpowiedział na jej spojrzenie i wczuł się w rytm muzyki. Nie było to takie trudne. Uśmiechnął się szeroko do Krukonki i zaczął się szalenie wygłupiać, co poskutkowało zachwianiem się na gazecie. W ostatniej chwili mocniej przyciągnął do siebie Audrey. Posłał jej przepraszające spojrzenie. -Wybacz, roznosi mnie energia. –mrugnął do niej i pomógł zejść z gazety, kiedy należało ją zgiąć na pół. Obiecał sobie uważać, ale widocznie słowa nie szły w zgodzie z poczynaniami, gdyż niewątpliwa bliskość z dziewczyną działała na niego uderzająco. Feromony, te sprawy. Crouch odgarnął kosmyk włosów z czoła Audrey, ale połączone to z mocnym wygibasem – zapewne podyktowany temu, że ręka Puchona ześlizgnęła się ciut za nisko, poskutkowało silnym zachwianiem równowagi. Przez chwilę Barty kręcił rękoma, łapiąc pion, aż w końcu mu się to udało -Ja też, musisz mi wybaczyć. –uśmiechnął się i cmoknął Krukonkę w policzek. Dalej tańczyli na gazecie, ale już nieco ostrożniej.
|
| | | Enzo Romulus
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 02 Sty 2016, 11:36 | |
| Ciemne tęczówki Krukona były jeszcze ciemniejsze od gniewu który pojawił się przy zbyt bliskim spotkaniu z byłym-obecnym (?)- przyszłym mężczyzną panny Vane. Nie mógł mieć tego za złe Ślizgonce, bo w głębi ducha był całkowicie świadomy, że Niemiec się pojawi. I wiedział, że mu nie odpuści. Może jednak dzięki temu znów zamkną się z Jasmine w swojej bańce szczęścia i będą na swój pokręcony sposób zwyczajnie szczęśliwi. Przynajmniej tego życzył dziewczynie. Była jego przyjaciółką, a on przyjaciołom życzy zawsze dobrze. Nawet jeśli przez nich jego własne życie przez chwilę wisi na bardzo cienkim włosku. Nie ma jednak się co dziwić, że był zły. Złość jednak przemieniła się we wściekłość za scenę godną Złotego Merlina na zbliżającym się przeglądzie talentów aktorskich w Pcimiu Dolnym. Pijana Blake była zawsze enigmą. Jednak nie tego się spodziewał. Nie spodziewał się, że ona może mieć mu cokolwiek do zarzucenia. Krzaczaste brwi Włocha powędrowały więc nieco wyżej, a wargi wygięły się w jawnie kpiącym uśmieszku. Żądza mordu pozostała w oczach i zaciśniętych pięściach. Jednak jej nie uderzy. To by było niehumanitarne. - A gdzie twój obecny właściciel? Wyruchał i poszedł? - przechylił nieco głowę i złapał kieliszek z tacy jednego ze skrzatów przykładając od razu go do ust. Procenty zamknięte w szampanie były nikłe, ale traktujmy to jako rozgrzewkę. Wiadomo bowiem, że się schleje. Za dużo dziś usłyszał, za wiele zobaczył. Audrey w ramionach Croucha? Wkurwiający widok. Wszystko było tak niezmiernie wkurwiające. - Przekaż jednak obecnemu, żeby trzymał Cię na krótkiej smyczy, bo puszczasz się jak skończona suka - zauważył z goryczą i szczerością w żaden sposób nie przystającą dżentelmenowi. |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 02 Sty 2016, 14:32 | |
| Przewróciła oczami i westchnęła z politowaniem, kręcąc przy tym głową usłyszawszy zarzut Enzo. Tak mało wiedział. Znaczy, nie żeby ona wiedziała więcej, ale jednak. Blake od tamtej nocy ani razu nie kontaktowała się z Pride'm, ani tym bardziej on nie kontaktował się z nią. Nie uważała się za jakoś szczególnie z nim związaną, toteż słowa Włocha nie zrobiły na niej większego wrażenia. Co innego gdyby była trzeźwa. Jeszcze godzinę temu po takim pytaniu pobiegłaby do swojego dormitorium zanosząc się szlochem. Nie no, jakim szlochem. Wyłaby jakby jej zabili rodzinę, albo coś, tak bardzo by ją to wszystko zabolało. W tej chwili znieczulenie działało nad wyraz poprawnie, toteż Blackwood robiąc minę jakby była pod wielkim wrażeniem stwierdziła: - Zadajesz się ze ślizgonkami i od razu elokwencja spada w dół paniczu Romulus. Kiedyś zamiast wyruchał użyłbyś stwierdzenia oddał się żądzy, użył twego ciała, podążył za chucią, albo coś. Nie rozmawiamy kilka miesięcy a ja już cię nie poznaję... W zasadzie nie mogła skupić się na tym co się dookoła niej działo. Nie słyszała muzyki, nie dostrzegała tłumu obok, widziała tylko Enzo stojącego naprzeciw i popijającego szampana z kieliszka. Cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał jej, że może nie powinna rozmawiać z nim w taki sposób. W końcu podszedł z własnej nieprzymuszonej woli, w końcu na początku w jego głosie słychać było rozbawienie a nie złość. Jakby na to spojrzeć z innej strony to ona zaczęła. Tak naprawdę wszystko co złe zaczęła ona. Ów cichy głosik był jednak skutecznie zagłuszany przez babską dumę, przez głupotę i upór, jakiego się w ostatnim czasie nabawiła. Tym bardziej zagłuszyły go kolejne słowa chłopaka, które sprawiały, że jej włosy przez ułamek sekundy zapłonęły krwistą czerwienią. Nie spodziewała się takiego ciosu. Znaczy, może i spodziewała, ale gdzieś na uboczu a nie tak na forum. Enzo przegiął i na pewno zdawał sobie z tego sprawę a mimo wszystko jego twarz nie wyrażała nic poza pogardą. Blake zacisnęła zęby, bo nawet alkohol krążący w jej żyłach nie mógł utrzymać dalej obojętności, jakiej przed chwilą krukon był świadkiem. W oczach stanęły jej łzy, ale dziewczyna o dziwo póki co, miała je jeszcze pod kontrolą. Nawet nie wiedziała, że dłonie ściskała do granicy bólu, dopiero po chwili wyciągnęła je przed siebie i odepchnęła chłopaka czując rosnącą frustrację. - Wiesz, może chciałam ci się przypodobać. Chciałam być jedną z twoich koleżanek z burdelu w którym mieszkasz. - wysyczała a czerwień połyskiwała na jej głowie już coraz dłużej. Nie wytrzymała. Kilka łez poddało się sile grawitacji i utorowało sobie drogę do jej podbródka. - To, że tobie ktoś zepsuł imprezę nie znaczy, że ty musiałeś zepsuć ją mnie - dodała już nieco ciszej. Wstyd jej było spojrzeć na osoby siedzące przy stoliku, przy którym przed chwilą piła. Wstyd jej było dalej uczestniczyć w balu. Jeszcze jedno słowo Enzo, a na pewno nie zje już ani jednego ciastka, nie napije się już nawet kropli ponczu ani tym bardziej nie usłyszy już ani jednej piosenki więcej. |
| | | Alice Guardi
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 02 Sty 2016, 18:11 | |
| Nie mogła bawić się lepiej niż dzisiaj! Nawet zapomniała już o spadających gwiazdach i nieboskłonie. Interesował ją już przede wszystkim bal! Nie potrafiła nadążyć za tymi wszystkimi parami, za kolorami sukien, za błyskotkami… i za bąbelkami w kieliszku. Tak śmiesznie podskakiwały, że wzbudzały zainteresowanie stażystki. Dopiero po chwili przyglądania się ze zmarszczonym noskiem kieliszkom, podniosła głowę i uśmiechnęła się przepraszająco do Lorcana. -Pana praca jest ciekawa, ja chyba już zawsze będę patrzeć w niebo z moim kotem. Był bardzo zazdrosny o Aleca. Już sobie przygotował mini muszkę. –westchnęła i spojrzała na drzwi, w których pojawił się Filemon. W owej muszce. Kobaltowej. Alice rozdziawiła szeroko usta i wyciągnęła dłonie do pupila. Wskoczył jej na kolana, a potem na stolik, dumnie machając ogonem. -Jest zachwycającym małym kawalerem. –westchnęła z rozczuleniem. Podrapała pupila za uszami. -Czyli musi pan narażać życie. To trochę straszne. –przyznała. Wzięła kolejny łyk szampana, kiedy Alec zadecydował o całym talerzyku ciastek. Uśmiechnęła się szeroko, ale komplement Lorcana wybił ją z rytmu, że zakrztusiła się napojem. Zakaszlała mocno. -Oh… niech pan nie przesadza. –wyrzuciła w końcu, spoglądając łakomie na ciastka. Wzięła jedno i zatopiła w nim zęby, brudząc sobie cały nosek. Oblizała wargi po kęsie. -Oj. –chcąc otrzeć śmietanę z nosa, kleks spadł jej na dekolt. Nieco zaczerwieniona zaczęła ścierać białą plamę kremu. Kiedy doprowadziła się do porządku z pomocą lub też nie, wstała od stołu aby zacząć się bawić. Podeszli do gazety. Alice pewnie położyła dłonie na ramionach Aleca i zaczęła się kołysać w takt. Wrodzona gapowatość spowodowała, że lekko się zachwiali, ale wszystko było pod kontrolą. Alice zachichotała. -Nieźle idzie. –rzuciła, kiedy Alec pomógł jej zejść z formatu A3 i zmienić na A4. Byli już o wiele bliżej siebie, co nastręczało pewnych trudności dla Alice. Było jej bardzo, bardzo ciepło. Z Alecem wszystko było takie… magiczne. -Musimy uważać, strasznie ze mnie gapa. –rzuciła z uśmiechem. Znowu się zachwiała, ale mocno przytuliła się do Aleca. Było jej jeszcze milej.
|
| | | Feliks Zolnerowich
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 02 Sty 2016, 18:17 | |
| Pożądanie stanowiło prosty, nieodłączony element życia, do którego Feliks przyzwyczaił się już dawno temu. Bo i po co walczyć z czymś, czego nie widać, a co w efekcie zostawia cię w stanie przyjemnego rozleniwienia i uniesienia? Zakładając oczywiście, że polowanie się powiedzie, ale z tym aspektem Rosjanin jakoś nigdy nie miewał problemów – każdy prędzej czy później ulegał jego urokowi osobistemu. Lub uporowi. Albo przekonaniom i zapewnieniom jak fajnie będzie. Przy Chantal nie musiał ciskać pustych słów. Jej powierzchowność była tak samo chropowata, wygięta od ogólnie przyjętych norm oraz form i dzika jak jego własna. Rzadko miało się przyjemność spotykać osoby tak podobne do nas samych, a co dopiero tak specyficzne – Feliks kilka razy gryzł się w język, gdy na usta cisnęło mu się pytanie, pod jakim kamieniem czarownica ukrywała się całe jego życie. Nie mógł myśleć o tym przypadkowym zderzeniu feromonów, o tych elektryzujących tarciach między atomami jak o umowie aż po grób, bo patrząc na to wszystko trzeźwo, między nimi nie było nic ponad przyciąganie ciał. Fantastyczne, słodkie i obłędne, ale jednak pozostające tylko w sferze fizyczności. Mężczyzna nie był nawet pewien, czy potrafiłby żyć z kimś w stałym związku – zbyt mocno chronił dostępu do swojej prywatności, do naprawdę ważnych przemyśleń i uczuć. Żył w ten sposób już prawie 46 lat, po co coś zmieniać, skoro w jego przypadku się sprawdzało? Jak najcierpliwiej znosząc te wszystkie kobiece zagrywki, choć wewnątrz kipiał jak gotowy do erupcji wulkan, Feliks odpowiadał ze zdwojoną bezczelnością. Przerwa na papierosa pociągnęła za sobą przerwę na łyk wódki, a potem pomruk niezadowolenia, gdy Chantal zabrała mu spod ręki gładkie udo. Przebiegła lisica. Tym bardziej zdeterminowany, by nagiąć ją nieco do swoich życzeń, czarodziej objął talię nauczycielki, prowadząc ją na miejsce, w którym miał odbywać się konkurs tańca na gazecie – brzmiało to tak fantastycznie niedorzecznie, że Rosjanin zwyczajnie nie chciał odpuścić przyzwoleniu na chwilę wariactwa. Jakby całe jego życie nie stanowiło jednego wielkiego kłębu szaleństwa i decyzji podjętych w wyniku obluzowania piątej klepki. Ewentualnie brutalnego wyrwania jej z zawiasów, tak się coś panu Zolnerowichowi wydawało, że nie posiadał już tego cennego bezpiecznika. - Ty też, skoro się zgodziłaś – odparł gładko na jakże prawdziwy zarzut o bycie niespełna rozumu, pozwalając kątowi ust unieść się wyraźnie. Nie był to może taniec wymyślny, ani specjalnie widowiskowy, ale przypominał nieco senne kołysanie, które Feliks zapamiętał z Dziurawego Kotła. Z rękoma bezpiecznie umiejscowionymi na talii szkolnej mistrzyni eliksirów, mężczyzna nie zwracał większej uwagi na otoczenie – dlatego też, gdy jego partnerka nieco się zachwiała, wykonując ryzykowny manewr zmiany pozycji, wzmocnił tylko uścisk, nie pozwalając jej spaść ze złożonego numeru Proroka. - Wyśmienity – przytaknął, unosząc lekko brew. - I widowiskowy – pochylił nieco głowę, by mówić przy uchu Chantal - Chciałaś zrobić komuś na złość? Mogłaś powiedzieć, znalazłbym pretekst, żeby utopić mu łeb w ponczu. Mówił z rozbawieniem, jakby powaga była mu czymś zupełnie obcym. |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Bal Zimowy Sob 02 Sty 2016, 19:13 | |
| Bal wydawał się Gryfonce odrealniony i nierzeczywisty. Przecież na Merlina – stała w kusej sukience i makijażu wisząc na ramieniu TEGO Blacka i popijając z Taneshą ognistą. Na czym stał ten świat? Tanja starała się nie tracić głowy obracając ją w każdą możliwą stronę. Odnalazła wzrokiem wielu znajomych, ale chyba z daleka ciężko było ją odróżnić od Taneshy co było do przewidzenia. Trzymała się ramienia Syriusza i spoglądała co chwilę na Ślizgonkę, szukając w jej oczach ratunku. Nie widziała go. Widziała tylko whiskey jako swoją odsiecz, niemal wiedeńską. Westchnęła zrezygnowana i dała się posadzić na krześle. Spojrzała na kraniec Sali, gdzie Franz chciał podarować Krukonowi tulipana. -Nie wiem na co liczył, jako facet też bym nie przyjęła kwiatów od drugiego faceta. –mruknęła, odwracając się w stronę Taneshy. Jas? Jasmine Vane? Ta laska niezła z eliksirów? Tanesha musiała ją znać, skoro razem mieszkały w dormitorium. -Chyba ma pecha do facetów. –skinęła głową i znowu poprawiła kraniec sukienki.-Nie każdy jest troglodytą, znam paru fajnych Ślizgonów. Tiara ćpie kokainę, ja wam to mówię. –mrugnęła do Taneshy, czując zbawczą siłę alkoholu w żyłach. –Jak inaczej tłumaczyć fakt, że prawdziwa Ślizgonka mająca chwasty w oczach była ze mną w dormitorium? –zapytała Hanyashy. Muzyka zapraszała do tańca. -Polej Tanu, trzeba się rozluźnić. –rzuciła do Ślizgonki, podsuwając pusty kieliszek. GDy go odebrała wzięła łyk i podsunęła Syriuszowi. -Chcesz, żeby Ci się troiło? –zażartowała, nieźle się bawiąc. Na myśl o konkursie pobladła, o ile to jeszcze było możliwe. Spojrzała na Taneshę. -Chyba tylko wizja tego wbijania obcasa mnie przekonuje. –odparła, podnosząc się z siedzenia. Złapała Syriusza za rękę, co by się nie przewalić po alkoholu i na szpilach. Stanęli na gazecie. -Żadnego macania. Ostrzegam. –warknęła. Nie miała śmiałości do tańca więc lekko kołysała się w takt muzyki. Nie szło to za dobrze, bo już za chwilę lekko się zachwiali, przez co musiała złapać Gryfona za kark. Gdzie te czasy, kiedy uważała go za kogoś bliższego? Zmianę formatu przyjęła z ulgą, ale się okazało, że musi stanąć jeszcze bliżej Blacka. Alkohol już ją nieco rozluźnił, ale nadal peszyła ją bliskość. Stanęła przypadkiem Blackowi na stopie, przez co pisnęła i znowu się zachwiała. -Nienawidzę Cię. –mruknęła, musząc się do niego przytulić. Dojrzała wzrokiem Taneshę z długowłosym Ślizgonem. No no, ale się jej trafił.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Bal Zimowy | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |