IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Bal Zimowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 16  Next
AutorWiadomość
Alec Haldane
Alec Haldane

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 19:27

Ostatnim, kogo spodziewał się tu spotkać, był Filemon. Zdążył się już wprawdzie zorientować, że ulubieniec Alice to nie jest taki całkiem zwyczajny futrzak, nadal jednak wizja czworonoga bawiącego się na balu była co najmniej podejrzana. A jednak to właśnie się stało. Na progu Wielkiej Sali pojawił się odstrojony jak stróż w Boże Ciało kocur, a Alecowi nie pozostało nic innego, jak unieść brwi w szczerym zdumieniu i z tymże wyrazem twarzy obserwować, jak zwierzak przemierza cały parkiet by ostatecznie usadowić się na stole.
A potem wydarzył się dramat. Haldane zdążył tylko jeszcze pogładzić kota poza mięciutkim grzbiecie i skończyć własne ciastko gdy nadeszła chwila, kiedy trzeba było ratować pannę Guardi. Ta bowiem przegrała starcie z kremowym smakołykiem i piegus po prostu nie mógł patrzeć, jak stażystka próbuje się z tym sama uporać.
- Poczekaj, poczekaj, rozmażesz tylko - rzucił więc z rozbawieniem. Uzbrajając się w serwetkę skrupulatnie wytarł śmietanę z dekoltu Alice (starając się naprawdę nie zastanawiać, jak może to wyglądać i jak chciałby, żeby to wyglądało). Tak samo kulturalnie powinien pozbyć się pewnie kremu z noska rudowłosej towarzyszki, odruch jednak był silniejszy. Skoro jedna serwetka już się zużyła, a kremu zostało tak mało, że marnotrawstwem byłoby sięganie po kolejny kawałek bibułki Alec pochylił się po prostu i ucałował upapraną twarzyczkę Alice, zlizując przy okazji pozostałości słodkiego kremu. Zrobił to oczywiście szybciej niż pomyślał, w związku z tym na zatarcie ewentualnego złego wrażenia uśmiechnął się niewinnie, tak jak to potrafił i już w kolejnej chwili porwał stażystkę na parkiet.
Wiedząc już z doświadczenia jak to jest z koordynacją ruchową panny Guardi w tańcu gotów był ją - ich, bo w końcu w konkursie uczestniczyli razem - ratować przed upadkiem. Gdy więc zachwiała się po raz pierwszy ze śmiechem wsparł ją własnym ramieniem, a gdy zdarzenie powtórzyło się także na mniejszym formacie gazety, Alec nie cackał się już tylko po prostu przygarnął towarzyszkę do siebie, obejmując ją ciasno w talii.
- Myślę że jakoś sobie z tym poradzimy - mruknął jej do ucha, starając nie skupiać się na powiązaniach tego, jak jest mu teraz dobrze z tym, jak blisko ma teraz Alice. Przez warstwy materiału czując ciepło jej ciała spiął się nieco, nic jednak nie byłoby w stanie skłonić go teraz, by zwiększyć dystans między nimi. Zresztą - to utrudniałoby walkę o wygraną, czyż nie? Szczególnie, że obecna wielkość gazety to jeszcze nie najmniejsza, na jakiej mieli tańczyć.
Lucas Shaw
Lucas Shaw

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 20:18

Czekanie na Resę było warte zachodu, bo gdy dojrzał ją w sukience, oniemiał. Uśmiechnął się do niej i poprowadził na salę.
-Pochlebia mi to, że przywdziałaś krukońskie barwy. –zażartował Lucas, kiwając głową to znajomym, to byłym dziewczynom. Nie musiał się z tym kryć, był osobą znaną i dość lubianą. Dziewczynom nie odmawiał spotkań, więc spotkał się to z jedną, to z drugą, ciągle mając nadzieje, że Resa przejrzy na oczy i okaże chociaż cień zazdrości. Nie doczekał się go, chyba, że był po prostu ślepy. To by przeczyło jego pozycji obrońcy.
Jego spojrzenie na dłuższą chwilę spotkało się z spojrzeniem Victori, która przyszła z Franzem. Ciekawiło go to, jeszcze do niedawna Krueger był samcem niejakiej Vane. Później szkołą huczała od plotek, że z sobą zerwali, co okazało się być najwyraźniej prawdą. Obserwował tę sytuację przez parę minut, już chcąc się poderwać na atak Franza na Enzo. Chłopak niedawno wrócił do drużyny, nie chciał stracić zawodnika! Na szczęście Jasmine opanowała sytuację w ostatniej chwili. Lucas opadł na krzesło.
-Mam nadzieję, że przynajmniej moja drużyna. I Ty. –uśmiechnął się do Resy. Wypili toast z wkładką procentową. Shaw przeczesał nieokrzesane włosy palcami i spojrzał na parkiet.
-Jak można odmówić czegokolwiek królowej balu? Wygrajmy to. –podał jej rękę i zaciągnął na parkiet. Nim zaczął się konkurs okręcił Resę parę razy i przechylił, łapiąc ją w ostatniej chwili.
-Za bardzo spięte mięśnie ramion. –rzucił z rozbawieniem, kiedy patrzył w jej oczy. Serce biło mu jak oszalałe. Wystarczyło się tylko pochylić, parę centymetrów. Siłą woli Lucas podniósł Gryfonkę i wrócili do tanecznego kroku. Ruszyli żwawo do konkursu na gazecie. Z lekkością godną ptasich piór wirowali na parkiecie, nie wychodząc za skraj gazety.
-Niezła melodia. –przyznał Lucas. Wykonywał jakieś nie do końca normalne ruchy, tworząc choreografię dzikich pląsów. Zeskoczyli z gazety i Krukon złożył ją na pół. Podał rękę Gryfonce i wciągnął ją na papier. Dalej tańczyli i szło im całkiem nieźle! Jednak w pewnym momencie zachwiali się na tyle, że Shaw musiał ich ratować mocnym przyciągnięciem do siebie Resy. Trzymał ją za talię, a drugą ręką odnalazł jej rękę. Uśmiechnął się do Anderson.
-Ostrożnie. –rzucił rozbawiony i kontynuował taniec.
Timothy Lowther
Timothy Lowther

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 20:38

Zastanawiał się, czy to zrobi, czy znów da się ponieść emocjom tak, jak niedawnej nocy. Tym razem nie skończyłoby się to pewnie aż tak dramatycznie - zbyt wielu ludzi wokół, by pozwolić sobie na urządzenie rujnującej reputację sceny - ale pewnie równie mało przyjemnie. Mimo to Lowther igrał z ogniem, nie przyjmując dobrych rad (tym razem własnego sumienia), by choć raz ugryźć się w język i sięgnąć po bardziej ugładzony ton. Miał na to jedyny kontrargument - to byłoby sztuczne, a sztuczność mogła pociągnąć za sobą jeszcze gorsze konsekwencje. Na udawanie mógł ostatecznie pozwolić sobie wobec kogoś, kto go nie znał, ale Wanda? Panna Whisper doskonale zdawała sobie sprawę, kiedy Tim udaje a kiedy nie. Gdyby teraz pokusił się o jakąś maskę - a już tym bardziej, gdyby była ona tak wyraźna - mogłaby poczuć się jeszcze bardziej urażona czy rozdrażniona. Nie, Timothy wolał więc pozostać przy byciu sobą, ze swoim ciętym językiem i swoją bezpośredniością. Jeśli w którymś momencie miałby przekroczyć granicę, chciałby przynajmniej zdawać sobie sprawę, kiedy dokładnie to uczynił.
Najwyraźniej jednak nie teraz. Choć początkowo panna prefekt rozważała chyba pomysł rezygnacji z jego towarzystwa - świadczyło o tym choćby drgnienie jej oplecionej wokół jego ramienia ręki - to widocznie nie był to jeszcze odpowiedni moment na taką decyzję. Krukonka została u jego boku a Tim tylko siłą woli zmusił się, by wciąż unikać jej wzroku. Ciekaw był tego, co odmalowało się na dziewczęcej twarzyczce gdy postanowiła jednak zostać, nie mógł jednak pozwolić sobie na to, by znów skrzyżować z nią spojrzenia. Nie, to była nowa gra, w której zdecydowali się wziąć udział a on nie miał zamiaru przegrać. O tym, że pozorne ignorowanie towarzystwa swej przyjaciółki wyszło mu na dobre przekonać mógł się zresztą już w kolejnej chwili. Nie widział uznania w spojrzeniu Wandy, za to bez wątpienia czuł, jak poprawia mu kołnierzyk, jak robi to w sposób niemal czuły. Nieznaczny uśmiech zatańczył w kącikach ust Timothy'ego. Grała z nim. Podjęła się tej rozgrywki z równą łatwością, co i on.
- Gdybyś się nie stęskniła, zdążyłabyś już odesłać mnie do którejś z tych panienek, które właśnie lustrują cię wzrokiem - odparł bez wahania, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Ustawiłabyś za mnie ranking tych, wśród których miałbym przebierać i nie dałabyś mi dojść do słowa, osobiście wybierając tę, z którą miałbym się bawić. Sama zaś znalazła byś sobie towarzystwo lub nie, w obu przypadkach udowadniając mi, że mnie nie potrzebujesz. - Streszczając prawdopodobny przebieg wieczoru, gdyby Wanda naprawdę nie chciała się z nim spotkać, ponownie uśmiechnął się z rozbawieniem. Potwierdzenie faktu przez Krukonkę było tylko kwestią czasu.
Podobnie jak to, że w końcu trafią na parkiet i znów będą blisko. Dużo za blisko, jeśli pokusić się o obiektywną ocenę. Los miał jednak przewrotne poczucie humoru, grał nimi lepiej niż oni sobą nawzajem - świadczyły o tym pierwsze nuty, jakie rozległy się, gdy Wanda znalazła im skrawek wolnej przestrzeni.
muzyczka? pewnie między jedną konkursową a drugą
Z leniwym uśmiechem spoglądał, jak układa jedną jego rękę na swej talii, drugą splatając ze swą własną dłonią.
- Może dlatego, że chciałbym usłyszeć odpowiedź - odparł usłużnie na jej pytanie, jednocześnie przyciągając ją bliżej do siebie i stopniowo poddając się muzyce. Utwór nie wymagał większej finezji i znajomości tanecznych akrobacji, Timothy nigdy jednak nie ograniczał się do sztywnego przedreptywania z nogi na nogę. To było dość przykre, gdy mężczyzna nie umiał poprowadzić kobiety po parkiecie. Tim umiał. I to nie było smutne.
Resa Anderson
Resa Anderson

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 21:08

Zerknęła raz jeszcze na zamieszanie wokół Vane i zmarszczyła brwi. Najwyraźniej sytuacja została opanowana, Jasmine wzięła sprawy w swoje ręce. I dobrze, nie chciałaby zapamiętać tak pięknego balu z tego, że zaraz na samym początku Niemiec poturbował Krukona.
Odwzajemniła uśmiech Lucasa.
- Romulus jest w drużynie? Cholera, naprawdę nie jestem na bieżąco. Kto by pomyślał?
Uszy i oczy Hogwartu najwyraźniej wyszły z wprawy, bo ostatnio w ogóle nie wiedziała co się dzieje. Wyłączenie z życia szkolnego wybiło ją z rytmu i do tej pory nie udało jej się wrócić do dawnej formy, której nie powstydziłaby się Rita Skeeter. Jej mama uwielbiała czytać jej cięte teksty. Czasem Resa zastanawiała się skąd ta kobieta znała aż tak szczegółowe informacje, do których nikt inny nie potrafił dotrzeć.
- Uważaj, Shaw, bo się zarumienię. - pogroziła mu palcem - Nie do twarzy mi w czerwieni. Poza szatami mojego domu, oczywiście - uśmiechnęła się od ucha do ucha i ruszyli na parkiet. Wokół nich pojawiało się coraz więcej par. Zdążyli zatańczyć jedynie krótką chwilkę, a i tak zdążyła wejść w stan tuż przed zawałem. Kręciła się, kręciła, a nagle pochwyciły ją silne ramiona, doprowadzając do nieproszonego rumieńca na jej policzkach i łomotania serca w klatce piersiowej.
- Powinieneś bardziej uważać, prawie dostałam zawału - wydukała z cieniem uśmiechu na ustach. Nie wiedziała czy czuła się tak dziwnie dlatego, że niemal upadła (choć Shaw z całą pewnością panował nad sytuacją, a i może nawet specjalnie chciał ją nastraszyć), czy to nagła bliskość chłopaka doprowadziła ją do takiego stanu. To tylko kilka sekund, ale dla niej trwało to jak wieczność. Zdążyła spojrzeć w jego oczy i zastanowić się czy istnieje jakakolwiek szansa, że ją pocałuje. Zaraz jednak czar prysnął, Resa znów stała na nogach, a w dodatku rozpoczął się konkurs. Szybko wróciła do rzeczywistości.
Ach, sprawiedliwy duchu zdrowej rywalizacji! Resa uwielbiała konkurencje wszelkiego rodzaju, lubiła grać i wygrywać, toteż nie mogła przegapić takiego konkursu. Jeśli w planach na ten wieczór jest ich więcej to można się było spodziewać jej udziału w większości z nich. Ustawili się na przydzielonej im gazecie, a kiedy zaczęła grać muzyka rozpoczęli dziki taniec pełen dziwnych ruchów, które wywoływały nie tylko uśmiech, ale również szczery śmiech. Szło im świetnie, choć kilka innych par już na początku lekko straciło równowagę. Po złożeniu gazety poziom trudności poszedł jednak w górę. W pewnym momencie omsknęła jej się noga i byłaby spadła z ich malutkiego parkietu formatu A4, gdyby jej rycerz kolejny raz tego wieczoru nie pospieszył jej z pomocą. Delikatnie oplotła palcami jego dłoń i dyskretnie zaciągnęła się zapachem Lucasa, który działał na nią jak narkotyk.
- Mało brakowało. Jednak się przydajesz - rzuciła małą złośliwość i poparła ją słodkim, niewinnym uśmieszkiem. - Dziękuję, że ze mną tu przyszedłeś, nie wiem, czy chciałabym przyjść tu sama.
Tanesha Hanyasha
Tanesha Hanyasha

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 21:12

Kiedy Black zaprowadził ich do stolika, dziewczyna usiadła na jednym z krzesełek uznając, że mają jeszcze chwilę na pogawędkę i wypicie czegoś mocniejszego.
- Oj, jest paru normalnych, oczywiście - przytaknęła na słowa Gryfonki - Na wszystkich innych trzymam moją niezawodną parasolkę - tutaj brunetkę naszło na małą zaczepkę - Bywasz w Skrzydle Szpitalnym, Syriuszu? Jakieś 25% urazów głowy to robota tłuczków... pozostałe 75% to najczęściej moja - uśmiechnęła się uroczo, jakby próby rozłupywania czaszek młodzieńcom były czymś, czym warto się chwalić. Jeśli starszy Black miał nadzieję, że Hanyasha przekona go do znajomości ze Ślizgonami, to jego nadzieja z pewnością teraz dogorewała.
- 'Ślizgonka' z chwastami w oczach? - Tanesha zmarszczyła brwi próbując sobie coś przypomnieć - Ah, ta prefekcia łajza. Za każdym razem jak widziałam ją przy wejściu do Pokoju Wspólnego to miałam wrażenie, że zaraz się popłacze bidulka bo sama nie może wejść. - Nikt, kto miał na pieńku z Everett nie miał prawa choćby do grama sympatii ze strony jej niesiostry. Poza tym owa 'krypto Ślizgonka' była tak miła i potrzebna jak zator w kanalizacji. Kibel wylewa, Jęcząca Marta jęczy a bazyliszek nie może wyjść z domu. Jedna, wielka, śmierdząca masakra.
Na kolejne słowa Tanji pokręciła lekko głową i sięgnęła za podwiązkę. Nie siląc się na przesadne ukrywanie - i tak w otaczającym ich tłumie, ludzie byli bardziej zajęci sobą niż fenomenem bliźniaczek - rozlała część zawartości srebrnej piersiówki do trzech kieliszków.  Podsunęła alkohol reszcie towarzyszy po czym metalowa menażka wróciła na swoje miejsce.
- Ty się przesadnie nie rozluźniaj Everett, bo się wyłożysz na tych obcasach. - zażartowała sięgając po swój przydział - Pamiętaj, łydka napięta. No, zdrówko. - upiła solidnie, delektując się smakiem whiskey. Obie były już lekko wstawione, ale Tanesha nieco bardziej trzymała rezon. Jak na razie. Póki nie przywalą jej do pary poczciwego Puchona, który zgniecie ją wpierw wątpliwym intelektem a potem zwalistą sylwetką. Na kawałku gazety. Na samą myśl, jak bardzo nierozważnie postąpiła zgłaszając się sama, dopiła resztę alkoholu i energicznym ruchem odstawiła kieliszek.
- No, szanowni państwo, czas zapewnić rozrywkę pozostałej części gawiedzi - oświadczyła wstając od stołu i kierując się w stronę pani Matyldy - Mam nadzieję, że nagroda jest warta tego widowiska...
Hanyasha nie powiedziała głośno "żenującego" ale chwilę później nie okazało się to koniecznie. Obrzuciła aprobującym spojrzeniem swojego pierwszego, OSOBISTEGO towarzysza wieczoru i nawet się lekko uśmiechnęła.
- Cześć, jestem Tan. - przedstawiła się i wyciągnęła rękę na powitanie. Nie miała w zwyczaju podstawiać dłoni do całowania jak większość arystokratycznych panienek. - Prawdopodobnie będę pierwszą dziewczyną, która Cię dzisiaj podepcze. Mam nadzieję, że się cieszysz~ - mrugnęła zaczepnie. Będąca pod wpływem procentów i mikstur panny Vane Ślizgonka, była przekonana, że jest w tym momencie kokieteryjna. A przynajmniej taką miała nadzieję, bo ze strony innych osób różnie to mogło wyglądać. Nie zmienia to faktu, że póki żyła sobie w przekonaniu jak bardzo jest czarująca, to wieczór zapowiadał się całkiem przyjemnie. Najwyżej jutro będzie się zmagała z dziwnymi spojrzeniami chłopaków, którzy do opinii brutalnej złośnicy z Domu Węża, dorzucą jej coś w stylu "desperatka z syndromem wiadomo czego". Pal licho, dzisiaj jest dzisiaj. Płacz zacznie się dopiero jutro.
Brunetka uważnie wysłuchała poleceń pani Baranek i stanęła na gazecie. Pierwszy etap wydawał się banalnie prosty... do momentu gdy orkiestra nie zaczęła grać podkładu. Dziewczyna wpierw się zatrzęsła od powstrzymanego śmiechu a sekundę później już bez skrępowania się zaśmiała. Utwór prawdopodobnie miał im ułatwić podrygiwanie, ale Ślizgonka, która znała mugolskie wykonanie i treść piosenki, była bliska jeszcze większego ataku śmiechu. Już sam chichot spowodował, że lekko się zachwiała, chwytając swojego towarzysza za krawat i łapiąc równowagę.
- Przepraszam, ale bardziej pasownej piosenki wybrać nie mogli - spojrzała nieco w górę, bo nawet pokaźne szpilki to było za mało, by móc zrównać się z kimś tak wysokim. Do końca rundy grzecznie kołysała się na swojej części gazety, robiąc niewielkie kroczki, póki rozmiar strony na to pozwalał. Pierwszy etap przebiegł bez większych problemów i na polecenie pani Matyldy zeszli z gazety by złożyć  ją na pół. W normalnych warunkach Tanesha prawdopodobnie dostała by zawału widząc jak mały fragment przestrzeni ma dzielić z chłopakiem i to takim, którego pewnie będzie bezczelnie obserwowała do końca wieczoru. Przecież przyszła się dobrze bawić. I stalkować co ciekawsze okazy.
Jasmine jednak wiedziała co robi, szprycując swoje koleżanki, bo Żmijka zamiast ulotnić się niepostrzeżenie albo zejść na atak serca, poczekała aż towarzysz stanie na gazecie, po czym zwinnym ruchem wślizgnęła się na skrawek jaki jej pozostawił. Wbrew pozorom format a4 nie okazał się gorszy od poprzedniego, bo Ślizgonka bez trudu wiła się jak na córę Domu Salazara przystało i nie potrzebowała nawet odrywać stóp od gazety. Odchylając się lekko w lewo rzuciła ukradkowe spojrzenie na niesiostrę, która najwyraźniej nieszczególnie szczęśliwa trzymała się mocno Syriusza, próbując utrzymać równowagę. Może jednak przesadziły z drinkowaniem. Albo Tan z wyborem szpilek. Uśmiechnęła się lekko na ten zabawny widoczek dwójki Gryfonów i kontynuowała pląsy opierając jedną dłoń na ramieniu Ślizgona a drugą wyciągnęła do góry by płynnym ruchem sprowadzić ją niżej, przesunąć palcami po swoich włosach i lekko je odrzucić. Dopiero kiedy zsunęła rękę na biodro, zakołysała się bardziej i mrugnęła do swojego towarzysza.
Było prawie pewne, że nowy dzień Tanesha zacznie od wysłania sowy do panny Vane treści:
"Droga Jasmin,
wyślij mi jeszcze ze dwie działki tego dziadostwa na odwagę. Albo zastrzel.
PS. I coś na kaca, jeśli cokolwiek Ci jeszcze zostało. Albo też zastrzel.
"
Gość
avatar

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 22:30

Hulanki i swawole trwały w najlepsze, a Stark była spóźniona. Zbiegała po schodach, trzymając w dłoniach niebotycznie wysokie szpilki. Przeklinała samą siebie, że zapomniała o imprezie w Wielkiej Sali. Dopiero śmiechy dochodzące z dworu uświadomiły ją o wielkiej pomyłce. Zrobiła co mogła. Szybki makijaż, szybka fryzura. W duchu modliła się, aby włosy nie rozprostowały się zbyt szybko. Nie chciała wyglądać tak, jak co dzień. To był przecież bal z przytupem. Najbardziej smutno było jej z powodu sukni. Specjalnie na Bal Zimowy zamówiła u madame Malkin kreację. Była to żółta suknia do ziemi ze srebrnymi wstawkami u góry. Dekolt był nieco figlarny. Po raz pierwszy Winter wyglądała tak, jakby posiadała jakikolwiek biust.
Winter przed Wielką Salą ubrała buty. Nie patrzyła, czy ma brudne stopy, czy nie. Wierzyła w pana Filcha oraz jego umiejętności sterowania miotłą. Na pewno postarał się, aby korytarze były czyste. Jeśli ktoś je zaśmiecił, został ukarany. Bez dwóch zdań.
Nauczycielka astronomii weszła do sali. Była zaskoczona ilością par, które właśnie tańczyły. Jej uwadze nie uszła gazeta. Pokręciła głową. Czy był to jakiś konkurs czy może nowa moda? Zaczepiła skrzatkę, która przechodziła obok niej i poprosiła o kieliszek szampana. Musiała się napić. Pomimo tego, że była wielką spóźnioną, nie chciała odmówić sobie odrobiny alkoholu.
Jak się bawić, to się bawić!
Daemon Blackrivers
Daemon Blackrivers

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 22:32

Jon powinien dziękować za to, że alkohol nie oddziaływał zbyt mocno na stworzenia pokroju żabertów, dzięki czemu Loki mógł porwać beczułkę i ruszyć dalej w trasę bez swingowego kroku, w przeciwieństwie do jego właściciela, który do stolika nie podszedł zbyt prostym krokiem, ale można to zwalić na dwie szklaneczki przed całą imprezą.
-Spadaj, Morensen. Wcale nie łamię dziewczęcych serc. Pomyliłeś mnie z kimś. – usiadł bardzo ciężko na krześle i westchnął, lekko rozbawiony, podejrzewając co się dzieje w głowie Jona. – To przeważnie ja jestem tym co lata ze złamanym sercem. – zrobił wręcz smutną minkę godną najsmutniejszej pandy i upił łyk rozgrzewającej whisky. Smutek oczywiście nie trwał długo, w końcu bycie singlem jest nawet w modzie! A kiedy Jon postanowił pobawić się w przedstawianie mu dziewczyn, był taki nonszalancki, by ucałować i jedną i drugą w łapki. W policzek nie wypadało na tym etapie znajomości.
- Piękne panie, dobry trunek. Brakuje tylko dobrej muzyki, by ta impreza nie była najgorszą w tym roku. – stwierdzenie jak najbardziej prawdziwe, chociaż ukruszone odrobiną dobrego humoru. Butelka Ognistej gustownie stała na stoliku za nic mając krążącego po sali Filch’a i nauczycieli.
Bursztynowe oczęta przestały wpatrywać się w Tanję jak w malowany obrazek, dając ich właścicielowi poczucie, że powinien wstać i komuś przyłożyć (czy tylko dla mnie ten bal zamienia się w arenę mordobicia?), przeniosły się natomiast z ciekawością na Blake, która dosyć mocno mu zaczęła imponować. Oczywiście prędkość opróżnionej szklaneczki, aż nakazała mu nalać Puchonce następną kolejkę. I zapewne gdyby wiedział o „liście” trochę by się roześmiał, bo nawet nie oczekiwał, że jeszcze takie powstają. Ale pewnie by mu to schlebiało. Troszku. Albo nawet bardzo mocno. Zresztą…to że jest Ślizgonem nie znaczy, że jest uprzedzony do wszystkich Puchonów, a w szczególności tej części żeńskiej. W końcu to nie wina kobiety, że Tiara czasami ma jakieś zawirowania. Z drugiej strony…nie każdy Puchon jest ziemniakiem w stu procentach.
Opróżnienie kolejnej szklaneczki spowodowało, że Daemon przyjął bardzo wygodną pozycję na krześle, która niekoniecznie była kulturalna, a niezapięta do końca koszula, opięła się trochę bardziej, na tyle, że guziki mogłyby krzyczeć „uwolnij mnie!” (dobrze, że nie orkę). Zmierzwił włosy i uśmiechnął się w specyficzny dla siebie sposób.
-Szalone noce to moja specjalność. Więc służę pomocą. – spojrzał na Puchonkę tak trochę zawadiacko i już miał wstać i już miał z nią pójść na te chore gazety, bo w końcu raz się żyło, kiedy do ich stolika podszedł samiec rasy głupi Krukon, co jest raczej niespotykane w przyrodzie, aczkolwiek się zdarza i nazywa się to anomalią domową. Brak instynktu samozachowawczego i ogarnięcia życiowego – to musi być skryty Puchon. Na dodatek gdzieś tam Demowi świtało, że to ten rojber, któremu mordkę chciał przemeblować Franz. Nic więc dziwnego, że panicz Blackrivers przyglądał się mu z ciekawością. Jednakże każde kolejne słowo Krukona ewidentnie nie było przemyślane, a to powodowało, że w Daemonie coraz bardziej łeb podnosiła pantera, którą z wielkim trudem starał się stopować. Na dodatek Hogwart chyba już zapomniał pare rzeczy. Oj nieładnie.
Nieładne też było co nagły i niechciany gość powiedział. Nie zważając na to, że to sprawa panienki Blackwood i tago…czegoś, Daemon wstał z krzesła, dosyć powoli i położył dziewczynie dłoń na ramieniu. Pocieszająco, ale też z wyrazem całkowitego wsparcia. Wbrew pozorom nie był nieczułym draniem.
-Radziłbym przeprosić. – mruknął dosyć cicho, ale na tyle głośno, że zainteresowani byli w stanie go słyszeć. Był to gniewny pomruk, trochę ocierający się o ostrzegawcze mruczenie wściekłego kota. Źrenice Dema były zwężone, chociaż puls wcale nie przyśpieszył. – Przeproś i odejdź. – groźba gdzieś tam mogła być wyczuwalna, tym bardziej, że sam Daemon nie był teraz w żaden sposób wyluzowany i radosny jak jeszcze pięć minut temu.
Jakim kretynem trzeba być by szukać guza wszędzie gdzie popadnie? Na dodatek Dem zaczął poważnie się zastanawiać nad wrzuceniem Jas do jeziora. Znowu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 22:59

Konkurs trwał w najlepsze! Matylda obserwowała dokonania par i była pod silnym wrażeniem, że nikt jeszcze nie spadł! Nastąpiło klaśnięcie w dłonie i gazety zmniejszyły format do A5. Już coraz więcej par chwiało się na swoich małych parkietach, ale nadal nikt nie spadał! Wtedy to z nieba zaczął sypać... śnieg. Zimno rozpraszało uczestników, prosząc się o starcie roztopionych śnieżynek z nosów, dekoltów i włosów. To sprzyjało upadkom! Jednakże wszyscy nadal hardo się trzymali. Zostało ostatnie pół minuty utworu. Pary tańczyły, tańczyły... aż ze zmęczenia zaczęli spadać. Na gazecie przy ostatnich taktach pozostali Audrey Faulkner z Bartm Crouchem i o dziwo - Chantal Lacroix z Feliksem Zolnerowichem. Rozległy się gromkie brawa. Matylda podeszła do wygranych.
-Wspaniale! Cudownie! Brawa dla wszystkich! Każda para otrzyma za udział pudełko czekoladowych żab, tylko uważajcie, aby nie uciekły! Obcasy się bardzo pod nimi ślizgają. Oto nasi zwycięzcy! Losujcie nagrody. -poprosiła wystawiający spory worek do zwycięzców. Audrey i Barty wylosowali parę przedrzeźniających zniczy. Chantal i Feliks zębate woreczki. Matylda rozejrzała się w tłumie.
-Wy tam, wam przysługuje nagroda za najlepszy taniec. -mówiła do Resy i Lucasa. Oni wylosowali dwukierunkowe lusterka.
-Na razie tyle, za godzinę rozpoczniemy kolejny konkurs, ale o tym jeszcze powiem. Przypominam o możliwości zamawiania utworów. A teraz coś spokojniejszego, by po tym skakaniu nieco się poprzytulać.
Rozległa się bardzo spokojna, romantyczna muzyka.
~*~*~*
Pary na pomarańczowo są zagrożone upadkiem przy 2 nieparzystych kostkach.

Pary:
1.Alec i Alice
2 Audrey i Barty (MG)
3.Chantal i Felu
4.Lucas i Resa
5.Syriusz i Tanja
6.Estelle i Haruto
7.Tanesha Hanyasha+brunet(MG)
8.Allison Martin+Colton

Zasady:
Zabawa składa się z dwóch tur. W tej zaczynacie na formacie A5, w kolejnej kolejce zaczyna z nieba spadać... Śnieg.
Każdej parze kulam 4 kostki. Pierwsze 2 dotyczą formatu A5, kolejne dwie formatu A5 i śniegu z nieba. Opisujecie taniec jak chcecie, ale dostosowujecie się do kostek.
2 parzyste – utrzymaliście się
1 parzysta 1 nieparzysta – zachwialiście się, ale nadal stoicie
2 nieparzyste – mocno się zachwialiście – przy 1 takiej sytuacji się utrzymaliście, ale przy 2 już spadacie z gazety.
0 zaliczam do parzystych

Z racji tego, że nikt nie spadł, zakulam jeszcze jedne kostki pojedynczym rzutem na parę. Wygra para o najwyższym wyniku.

Wygrali Audrey z Bartym (MG) oraz Chantal i Feliks. Lucas i Resa uhonorowani z racji tego, że nie zaliczyli żadnego silnego zachwiania (2 nieparzyste) i mieli najwięcej parzystych (6/8) co na pewno odbiło się na tańcu. Każda osoba dostanie po 50 fasolek za udział.

Kolejny post MG przewidywany na 5-6.01.2015.


Ostatnio zmieniony przez Mistrzyni Sophie dnia Sob 02 Sty 2016, 23:07, w całości zmieniany 2 razy
Huncwot
Huncwot

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 22:59

The member 'Mistrzyni Sophie' has done the following action : Dices roll

#1 '6-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 J5aPXGj Bal Zimowy - Page 10 JPnRRLL Bal Zimowy - Page 10 ZjxL7Q5 Bal Zimowy - Page 10 KgiWIZL

--------------------------------

#2 '6-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 7X1pYBN Bal Zimowy - Page 10 JPnRRLL Bal Zimowy - Page 10 Ux57E8X Bal Zimowy - Page 10 7X1pYBN

--------------------------------

#3 '6-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 KgiWIZL Bal Zimowy - Page 10 KgiWIZL Bal Zimowy - Page 10 KgiWIZL Bal Zimowy - Page 10 7X1pYBN

--------------------------------

#4 '6-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 ZjxL7Q5 Bal Zimowy - Page 10 ZjxL7Q5 Bal Zimowy - Page 10 ZjxL7Q5 Bal Zimowy - Page 10 KgiWIZL

--------------------------------

#5 '6-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 JPnRRLL Bal Zimowy - Page 10 KgiWIZL Bal Zimowy - Page 10 KgiWIZL Bal Zimowy - Page 10 ZjxL7Q5

--------------------------------

#6 '6-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 7X1pYBN Bal Zimowy - Page 10 KgiWIZL Bal Zimowy - Page 10 Ux57E8X Bal Zimowy - Page 10 ZjxL7Q5

--------------------------------

#7 '6-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 KgiWIZL Bal Zimowy - Page 10 ZjxL7Q5 Bal Zimowy - Page 10 JPnRRLL Bal Zimowy - Page 10 ZjxL7Q5

--------------------------------

#8 '6-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 J5aPXGj Bal Zimowy - Page 10 JPnRRLL Bal Zimowy - Page 10 J5aPXGj Bal Zimowy - Page 10 ZjxL7Q5
Huncwot
Huncwot

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 23:09

The member 'Mistrzyni Sophie' has done the following action : Dices roll

#1 '10-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 J5aPXGj

--------------------------------

#2 '10-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 Jl3umDH

--------------------------------

#3 '10-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 Jl3umDH

--------------------------------

#4 '10-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 Ux57E8X

--------------------------------

#5 '10-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 J5aPXGj

--------------------------------

#6 '10-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 P076pqq

--------------------------------

#7 '10-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 JPnRRLL

--------------------------------

#8 '10-ścienna' :
Bal Zimowy - Page 10 J5aPXGj
Symplicja Szafran
Symplicja Szafran

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptySob 02 Sty 2016, 23:33

Absurd.
Od jakiegoś czasu życie Symplicji Szafran przypominało jazdę kolejką górską, raz euforycznie szczęśliwa, żeby potem po czubek nosa zanurzać się w morzu depresji. Jeden moment, chwila słabości i wszystko przestało się tu trzymać jakiejkolwiek kupy, świat się rozpadł, a Krukonka dochodziła do bardzo głupich wniosków, skoro szczęście w swej całej metafizycznej formie już od dawna dyndało gdzieś poza jej zasięgiem to po co się starać, męczyć się skoro można to wszystko z łatwością skończyć.
Osiągalność tego przedsięwzięcia okazała się nie być wcale tak blisko i niczym szczęści wyślizgnęło się z drobnych polskich rączek. Mimo, że chwilę przed domniemanym końcem, jego wizja była na tyle przerażająca i zniechęcające, że panna Szafran chętnie odstąpiłaby od swojego pomysłu gdyby nie fakt, że na przerwanie było już trochę za późno.
Następnie w czasie gdy jej ciało pozbawione jakiejkolwiek siły leżało w Skrzydle Szpitalnym, pozbawiona jakiegokolwiek zajęcia, pozwalała swoim myślom na swobodne dryfowanie w przestrzeni. Dochodziła do kolejnych tragicznych wniosków, samotna, pozbawiona jakiegokolwiek kontaktu ze światem dochodziła do coraz tragiczniejszych wniosków, nawet obecność Aerona i Gabriela, nie pomogła, miała wrażenie, że nawet ich obecność wszystko pogorszyła jeszcze bardziej. Słowa, które skierował do niej ten pierwszy, że nie może umrzeć bo ma dla kogo żyć, były tylko kłamstwem, dla kogo, przecież gdyby tym domniemanym przyjaciołom na niej zależało to odwiedziliby ją, zauważyliby jej brak, to, że ktoś cichy, niewielki znikł z ich życia.
A teraz jechała na bal, jechała na spotkanie tych wszystkich ludzi, którzy tworzyli plotki na jej temat, jechała na spotkanie ludzi, którzy o niej zapomnieli.
Mimowolnie przygryzła wargę, czy to na pewno był dobry pomysł. Szybko przesunęła ręką po pogniecionym materiale spódnicy. Nie była pewna czy ubrała się odpowiednio na tego typu wydarzenie, ale w sumie, nie obchodziło ją to za bardzo. Jechała tam tylko po to by w końcu wyrwać ze sterylności Skrzydła Szpitalnego, nie dobrze robiło jej się na samą myśl o zapachach eliksirów, od bieli prześcieradła, robiło jej się zimno, a wspomnienia ostatniego miesiąca, sprawiały, że otaczająca ją mgła depresji robiła się gęstsza.
W końcu dotarli, cała ta feeria kolorów, dźwięków, smacznych zapachów, przez, krótką chwilę Symplicja nawet się szczerze uśmiechała, na jedną sekundę nie myślała o niczym, jej oczy artystki cieszyły się tymi wszystkimi detalami. Była to jednak tylko jedna chwilka, jak wszystko co szczęśliwe w życiu Szafran nie dłuższa niż mrugnięcie oka. Zawieziona do jednego ze stolików.
-Dziękuje.- Cichym, zmęczonym głosem powiedziała do Richarda Hendley'a, Medyka, który na wózku inwalidzkim przywiózł ją, a teraz pomagał jej usiąść przy stoliku. Nie miała jeszcze tyle sił by sama zrobić więcej niż kilka kroków, albo przez dłuższą chwilę stać prosto.
Kiedy została sama spojrzała na otaczających ją uczniów, przyglądała się tym wirującym w tańcu, chciałaby móc uwiecznić ich na kliszy, zatrzymać ten moment. Kolejna chwila zapomnienia, przerwana przez zwidy, miała wrażenie, że widzi kogoś, kogo z jednej strony pragnęła zobaczyć i równie mocno miała nadzieję nigdy więcej nie ujrzeć. Lekko potrząsnęła głowę, a postać okazała się być w ogóle niepodobna, za niska, a kolor włosów okazał się być daleki od oryginału.
Dalej sunęła wzrokiem, przez chwilę wydawało jej się, że w tłumie dostrzegła jasną czuprynę Audrey, tańczącą z jakimś nieznanym jej uczniem. Dalej gdzieś w zamigotała inna znajoma twarzyczka Wanda rozmawiała z, mimo chwili zastanowienia Symplicja nie mogła sobie przypomnieć kim był tajemniczy chłopak, jedyne czego była pewna, to, że był Krukonem i chyba kiedyś z nim rozmawiała, tak przynajmniej się jej wydawało.
Przy przyglądaniu się wirującym, rozmawiającym znajomy, twarz Krukonki nie wyrażała żadnych uczuć, przypominała białą kartkę, czystą i gotową przybrać wymaganą przez społeczeństwo ilość uczuć i wrażeń.
Kolejne osoby, Aeron w towarzystwie dziewczyny? Mimowolnie zdziwiła się na ten widok, ale przecież ostatnio udowodnił jej, że ma jakieś ludzkie odczucia. Kącik jej ust delikatnie podniósł się na ten widok, ale potem i tak szybko opadł.
Na chwilę przerwała przeszukiwanie tłumu, chyba jednak nie chciała go zobaczyć. Na tyle szybko na ile pozwalało jej ułomne ciało odwróciła się do środka stołu i powoli sięgnęła ręką po dzbanek z sokiem. Złapała za ucho, ale jednak nie udało jej się go podnieść... to będzie długa noc.
Jon Morensen
Jon Morensen

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptyNie 03 Sty 2016, 00:09

Mamma mia!, że tak pozwolę sobie zacząć włoskim akcentem. Rzeczą oczywistą dla Jona było, że w pewnym momencie balu dojdzie do scysji między uczniami starszych klas. W sumie, wiedział to chyba każdy. Wielu też pewnie mogło się domyślić, że w jednej z takich potyczek słowno-cielesnych będzie uczestniczył Blackrivers – o ile wcześniej nie ulotni się z tą czy ów panną. Wracając jednak do samych przemyśleń i kalkulacji młodego Krukona: w głowie błysnęła mu pewna myśl, a właściwie jedno, jedyne słowo. Szybko. Zaiste, atmosfera zagęściła się bardzo szybko. Nie chodzi tu nawet o nagłość zmiany sytuacji, w której znalazło się całe Towarzystwo Alkoholowo-Ciasteczkowo-Stolikowe. Ludzie! Bal rozpoczął się jakąś godzinę, może półtorej temu. Trwa pierwszy konkurs, ogólnie rzecz biorąc, ludzie są jeszcze trzeźwi (nie licząc co słabszych głów), a Filch jeszcze nie zaprezentował się uczniowskiej braci w stanie upojenia dobrze przyprawionym ponczem (czytaj: krzyki w stylu „niech Cię diabli, Black!”).
Przemyślenia jednak nic tu nie dadzą. Ludzie dookoła zaczęli wykonywać różne, mniej lub bardziej jednoznaczne ruchy.  No, może poza Mel, która to odleciała do Krainy Słodkiej Rozkoszy.
Na miłość boską! Przedawkowała toffi! Współczuję Ci, Mel, cierpisz na doprawdy dziwną i przykrą przypadłość… Z drugiej strony, może jednak lepiej, że nie będziesz oglądała tego, co zaraz może się tutaj wydarzyć. – pomyślał z miną pełną politowania. W duchu Jon poczuł, ze nawet Angie przejęła się losem biednej panny Moore, a to rzecz dość niezwykła jak na tę część jaźni Morensensa.
Sama Melanie przestała już zaprzątać głowę chłopaka. Widział, że nic sobie nie zrobi w tym stanie, a zagrozić może jej jedynie nagłe trzęsienie ziemi albo miotane dookoła chaotyczne zaklęcia – umówmy się, póki co ani jedna, ani druga sytuacja nie miała miejsca.
Teraz na pierwszy plan wysunęły się trzy postacie: nowopoznana Blake, stary przyjaciel Daemon i „kolega” z domu, Enzo.
Jon nadal siedział. Ignorował piszczącą i złorzeczącą Romulusowi Angie, która tylko dodatkowo pogłębiała wzbudzony w nim przez Włocha niesmak, tak dobrze odmalowany na chorobliwie bladej twarzy Norwega. Chłopak westchnął, dając upust niewymownemu żalowi . Taaaaak. Jon zdecydowanie żałował, że impreza zaczęła się od dupy strony. Tak naprawdę, miał zamiar wziąć udział w jakimś konkursie, coś wygrać, wypić słuszną porcję alkoholu, poflirtować z tą czy też inną dziewoją, może nawet zatańczyć, a dopiero potem wmieszać się w konflikty natury polityki międzyludzkiej.  Przez to wszystko Jon musiał sięgnąć po coś, co zawsze troszeczkę go uspokajało. Co to było? Och, naturalnie, że różdżka! Zza poły marynarki został wydobyty czarny kijek długości  prawie 14 cali, o rękojeści powykręcanej i nieregularnej jak drzewo rosnące  przez większość swego życia w najciemniejszej  nocy, rozświetlanej tylko przez zorzę polarną rozścielającą się po niebie surowej tajgi. Tenże magiczny kijaszek służył teraz Jonowi za narzędzie przeróżnych przewrotów i wykrętów wykonywanych między palcami. Po kilku takich niewyszukanych akrobacjach Jon  skierował swe szkarłatne tęczówki w stronę domowego kolegi. Zmierzył go z początku leniwym, a potem lodowatym, powątpiewającym wzrokiem.
- Zapewne nie wiesz,  jak w Durmstrangu traktuje się takich dupków jak ty, co, Romulus?– wycedził, jeżąc się przy tym jak najprawdziwszy wilk. I muszę przyznać, że w tej chwili Jon był co najmniej zaślepiony – gdyby zapytać go później, pewnie nie byłby w stanie określić koloru włosów Blake, czy przypomnieć sobie słowa Dema.  Teraz widział tylko Enzo i w każdej chwili gotową do wypalenia różdżkę, nie wymierzoną jednak jeszcze we Włocha.
To może nic nie będę mówić, co, Jon? Tylko nie daj się poskładać, bo mnie też to będzie boleć, wiesz? – wyszeptała Angie, która powoli zaczęła się wycofywać w głąb świadomości chłopaka.
Jego usta zatańczyły za to w wybitnie jadowitym uśmiechu.
- Takie ścierwo jak ty nie powinno zbliżać się do kobiet  na kilometr. – wymruczał tylko pod nosem. I wtedy to zaczął padać śnieg.[/u]
Noelle Avery
Noelle Avery

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptyNie 03 Sty 2016, 00:11

Pociągnie za sobą? Jakżeby inaczej. Jej spojrzenie wyrażało teraz więcej niż tysiąc słów. Już ją ciągnął ze sobą. Mógł robić z nią co chciał. Gdyby kazał jej skakać to pewnie by skoczyła, choć z wrodzonej przekory mówiłaby, że to niewykonalne. Miał na nią zdecydowanie zbyt duży wpływ, ale na szczęście nic o tym nie wiedział. Może to i dobrze?
Obserwowała z nieco kwaśną miną ludzi poruszających się po parkiecie, patrzyła jak pałkarz Ravenclawu robi z siebie tumana podchodząc do stolika z Głębokim Gardłem Huffelpuffu, patrzyła jak dobry obyczaj umiera na kawałku ostatniego wydania Lustra i jak bardzo obecna młodzież jest zdemoralizowana. Piersiówki nikły w wewnętrznych kieszeniach marynarek uczniów, a panny wyciągały dodatkowe procenty z dekoltów. Świat się kończy. A ona? Ona biedna siedziała i z poglądami sześćdziesięciolatki obserwowała upadek dobrego smaku. Avery zdecydowanie była nie z tej epoki, albo inaczej: w tej epoce jej dobre wychowanie wyniesione z domu niezbyt się przydaje. Na szczęście nie była sama. Spojrzenie jednak teraz na Stewarda mogłoby zdradzić zbyt wiele, więc unikała jego wzroku. Nadal. I choć to co widziała kaleczyło jej oczy to nadal było lepszym widokiem niż jego buzia (aw, jakie urocze słówko).
Dopiero kiedy powtórzył to co niedawno stwierdziła obdarzyła go krótkim spojrzeniem. Widziała jak rozlewa do kubeczków zawartość swojej piersiówki i choć normalnie nie miała nic wspólnego z trunkami wysokoprocentowymi, tak teraz czuła, że jej dłuższa obecność tutaj bez wspomagaczy jest niemożliwa. Dlatego zacisnęła wargi w wąską kreskę i pokiwała twierdząco głową. Tak, chciała znać odpowiedź. Inaczej nie zadałaby pytania. Czyż to nie logiczne rozumowanie?
Wzięła od niego kubeczek, a wargi wygięła w kpiarskim uśmieszku. Timothy był butem? Jeśli tak to on był butem od najlepszego szewca. Inteligentny, choć odrobinę nieżyciowy. Przystojny, choć jego aparycja nie narzuca się zbytecznie. I z pewnością był kimś kto nie patrzył na nią przez pryzmat wielopokoleniowej familii.
- Nie znasz go - stwierdziła więc cicho, zanim jej pełne wargi zacisnęły się na kubeczku który opróżniła kilkoma łykami. Usta zasłoniła dłonią krztusząc się nieco, a oczy zaszły łzami. Gardło piekło jak nigdy w życiu, a przyjemne ciepło spłynęło do żołądka. Na policzkach pojawiły się zdrowe rumieńce, a ona odsunęła od siebie szklankę z gracją godną starej damy która od lat ma problem z alkoholizmem.
Jego odpowiedź ani trochę jej nie usatysfakcjonowała. Wydęła z niezadowoleniem wargi odchylając się nieco na krześle.
- Dlaczego, Aeronie? - przechyliła nieco głowę szmaragdowymi tęczówkami przeszywając go na wskroś. Po krótkiej chwili alkohol już dzielnie sobie poczynał w jej organizmie rozwiązując nieco bardziej język.
- Założyłeś się z kimś, że zabierzesz małą Avery? - zapytała wprost to co męczyło ją od chwili kiedy dowiedziała się dzięki Lowtherowi, że stała się przedmiotem zwykłego zakładu. Drugi raz prawdopodobnie nie zniosłaby dobrze takiego upokorzenia.
Audrey Faulkner
Audrey Faulkner

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptyNie 03 Sty 2016, 00:13

Wygrali... Wygrali? Po mimo mało profesjonalnego podejścia do tematu? Pomimo wygłupów, pomimo skupiania się bardziej na sobie niż na tańcu, który powinni wykonywać? Pomimo, że rączki Barty'ego błądziły w różnych nieprzyzwoitych kierunkach, że samej Audrey zrobiło się nagle gorąco, pomimo, że udział w zabawie prędko zszedł na dalszy plan? Hej, naprawdę wygrali - niewielki, przedrzeźniający znicz który w kolejnej chwili zatańczył w jej dłoni tylko to potwierdził.
- No, no, Crouch. - Gdy tylko pierwsze oszołomienie wygraną minęło a zdobyta, złota, skrzydlata kulka została bezpiecznie wciśnięta do kopertówki panna Faulkner uniosła rozbawione spojrzenie na swego partnera. - Wygląda na to, że daliśmy radę, co? - Niezbyt chciało jej się od niego odchodzić, chociaż wiedziała, że powinna. Znała się na tyle by wiedzieć, że jeśli spędzi z nim cały bal, to bardzo źle to się skończy. Bardzo. A na to nie mogła sobie pozwolić.
- Miło było - mruknęła więc jeszcze tylko, w teatralnym skupieniu poprawiając mu kołnierzyk od koszuli. - Ale się skończyło. - Pochylając się ku swojemu eks ucałowała go słodko, bez pośpiechu, ale też bez większego zaangażowania. W podziękowaniu i dlatego, że miała ochotę. To nie było nic zobowiązującego, nie dla Audrey. Szczególnie, że Audrey widziała już inną sytuację i inną osobę, relacja z którą jednak zobowiązywała.
Cofnęła się więc jeden krok, drugi, wygładziła sukienkę, raz jeszcze uśmiechnęła się do Barty'ego - i w kolejnej chwili parła już jak czołg w kierunku największego zamieszania. Dotąd nie chciała ingerować, ale skoro jakieś jelenie - och, przepraszam, to chyba Dem! i Morensen, tak?- nieopatrznie zaczęły bronić dziewczyny, która nijak na to nie zasługiwała, to Faulkner nie mogła po prostu stać z boku i się przyglądać. Nie i już.
- Oho, Blackrivers, rycerz się w tobie obudził? I w tobie też, Jon, hm? - Nie czekając na zaproszenie i nie bacząc na wyciągniętą przez Morensena różdżkę dołączyła się do towarzystwa, bynajmniej jednak nie stając po stronie samozwańczych obrońców, ale obok Enzo. Chyba nikt nie myślał, że Audrey również ujmie się za Blake? Nie bądźmy śmieszni, Krukonka nie była głupia. - Bronicie damy, ślicznie. - Odetchnęła bardzo cicho, zmrużone oczęta Holenderki zwiastowały jednak dalej posuniętą ofensywę. Bo wiecie, Srokę zezłościć było naprawdę łatwo, a tutejsze towarzystwo irytowało ją już od pewnej chwili. Towarzystwo Croucha i konkurs ułatwiały opanowanie się, ale teraz widok Romulusa z Jasmine czy dziwacznego, śmiesznego wręcz gestu Blackwood, który Faulkner zauważyła kątem oka przy którymś iście teatralnym piruecie na gazecie wracały z podwójną siłą.
- A wiecie, jaka fajna to dama? - zapytała więc słodko Ślizgońskiego kolegi. - Taka, że bawi się jak da. A jak nie da to się nie bawi. Jak poprosicie to pewnie wam pokaże, o co chodzi, bo czemu nie. Tak dla odmiany, po tych wszystkich wybielających, ckliwych bajeczkach, które zdążyła wam już opowiedzieć. Ale w sumie co kto lubi, nie? Jak wam takie towarzystwo odpowiada... - Wzruszyła lekko ramionami. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że może nie była największym autorytetem jeśli chodzi o krytykowanie czyjegoś sposobu prowadzenia się, ale cóż - ona przynajmniej miała na tyle klasy, by nie zdradzić swojego partnera. Żadnego z partnerów. Jak z kimś była to o tym pamiętała i nie zadzierała kiecki dla pierwszego, który pojawił się na horyzoncie. I, dziewczynki, to naprawdę nie takie trudne, wiecie?
Tak czy inaczej rozdrażnienie wezbrało w Audrey na tyle, że nim się opamiętała sięgnęła po dłoń Enzo, tak jak za dawnych czasów, i pociągnęła lekko w kierunku parkietu. Tak, jak robiła to kiedyś. Tak, jak się przyzwyczaiła.
- A teraz pozwólcie - odbijany - warknęła, nie starając się już nawet brzmieć słodko. Bo wszystko, co tu zaszło, niemożebnie ją rozwścieczyło. To, że u boku Romulusa była wcześniej Jasmine. I to, że potem Blake - Blake, która próbowała postawić się w miejscu pokrzywdzonej. I jeszcze to, że wszyscy ci kipiący testosteronem osobnicy tak łatwo łapali się na jej słodkie, zamglone teraz oczka. Oczka żmii, która nie doceniała tego, co miała, nie doceniała w najgorszy możliwy sposób.
Tak czy inaczej, Audrey przeprowadziła zabory. Była silniejsza niż się wydawało i teraz stanowczo pociągnęła Romulusa za sobą, na parkiet. Nie chciała nikogo zbierać z podłogi, nie chciała, by polała się czyjakolwiek krew - a to było przecież prawdopodobne. Przede wszystkim jednak nie chciała, by tracił nerwy na kogoś, kto nie był tego wart.
Oczywiście, ona sama też może wcale nie warta tego nie była, ale, na brodę Merlina - jeśli tylko ktoś zamierzał porównać ją z panną Blackwood wydrapanie oczu miał gwarantowane. Od ręki, szybko i bezb... No. Poprzestańmy na tym, że po prostu od ręki.
Chantal Lacroix
Chantal Lacroix

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 EmptyNie 03 Sty 2016, 00:30

Trudno nie było się zgodzić z myśleniem Feliksa, chociaż było skryte pod strzechą ciemnych włosów. Chantal nie miała pod nie dostępu, ale gdzieś w środku liczyła na to, że jej osoba się przejawia w głowie Rosjanina. Domagała się uwagi, jak każda kobieta, ale ta specyficzna atencja miała istnieć tylko w świadomości Zolnerowicha. Nikogo innego. Wiedziała, że wielu mogło się za nią obejrzeć i niektórym zatruwać myśli oraz sny, ale nie interesowało ją to zbytnio. Ważne było tu i teraz. Może właśnie stąd wynikała ta fizyczna moc przyciągania ich ciał? Byli tak samo zepsuci, powierzchnie ich dusz naznaczył nie tylko bezlitosny ząb czasu, ale też rdza cierpienia i samotności. Tak głaska skóra Chantal była przeciwieństwem jej chropowatej natury, na której łatwo można się było skaleczyć. Jedynie osoba o równie nierównej powierzchowności mogła mieć z nią kontakt. Dwie nierówne płaszczyzny podczas ocierania się mogły złagodnieć, wypolerować nierówności. Ostatecznie jednak nie zostały by idealnie gładkie. Każda nadal by była naznaczona skazami i rysami, ale będzie to odpowiednie. Wręcz wymagane. Dlatego tak dobrze mistrzyni eliksirów dogadywała się z pracownikiem Gringotta. Atakując siebie nawzajem tak naprawdę zawiązywali między sobą nić porozumienia. Już wtedy w pubie niewidzialne wstęgi biorące początek w ich duszach paskudnie się splątały, nie chcąc się odrywać. Pożegnanie należało do drastycznych momentów, kiedy należało siłą się odłączyć duchowo. Skrawki Feliksa zostawały w głębi Chantal i odwrotnie. Przejawiały się w myślach, sennych marzeniach, chwilach zapomnienia. W każdej czynności, swobodnym uśmiechu czy rozmowie… a zwłaszcza w tej chwili przed zaśnięciem. Umysł wracał do tych chwil spędzonych razem i kołysał do spokojnego snu. W mniemaniu tej dwójki to była tylko fizyczna bliskość. Prawda okazywała się jednak być o wiele poważniejsza i znacząca. Te wszystkie skoki adrenaliny, trzaski piorunów oznaczały jedno. Dwie połówki wódki przysłowiowego jabłka odnalazły się, mimo różnicy lat.
Chantal objęta przez Feliksa dzielnie kroczyła na parkiet na konkurs, uśmiechając się pod nosem.
-Przy Tobie zgadzam się na wiele porąbanych rzeczy. –odparła w odpowiedzi, nim pochłonął ich taniec. Pierwsze dwie tury przebiegły gładko, ale format A5 nastręczał już sporych trudności. Chantal źle wykonała jeden krok, przez gwałtownie się zachwiała. Przed lądowaniem na pupie uratowało ją tylko złapanie się mocno Feliksa. Ten postanowił wziąć ją na ręce, co chyba było powielane przez większość par. Ledwie jedna para nóg mieściła się na kartce.
-Wygodnie Ci? –zapytała go, kiedy miała okazję oglądać go z innej perspektywy. Ich ciała znowu zaczynały wrzeszczeć o nieskrępowaną bliskość. Chociaż z boku wyglądało to na fakt, że Feliks trzyma nauczycielkę na rękach, tak między nimi znowu wytworzył się odrębny świat odczuć i wrażeń. Chantal czuła się lekko, mogąc oderwać nogi od podłoża. Podniosła głowę do góry, kiedy z nieba zaczął padać śnieg. Płatki spadały na jej czoło, włosy, ramiona oraz dekolt. Przeniosła chmurne spojrzenie na Feliksa, który nawet nieco się zachwiał z nią.
-Za ciężka jestem? –zapytała, uśmiechając się szeroko. Tego jej akurat nie mógł zarzucić.
Piosenka dobiegła końca i rozległy się brawa. Chantal z niemym jękiem musiała opuścić ręce Rosjanina i stanąć na parkiecie. Posyłała w otoczenie lekki uśmiech, jakby nie spodziewała się innego rozwoju wypadków. Przyjrzała się nagrodzie, jaką wylosowała z Feliksem.
-Przyda się, jak będę chciała tam schować kogoś se… tkę do wódki. –rzuciła, chowając nagrodę do kieszeni marynarki Feliksa. –Upomnę się później o to, nie wzięłam torebki. –szepnęła na ucho Zolnerowicha, zaciągając się świeżym zapachem nikotyny. Muzycy zaczęli grac powolny utwór, który podpasował stopom nauczycielki.
-Teraz ja nie chcę słyszeć sprzeciwu. –rzuciła z iskrzącym wzrokiem. Położyła lewą dłoń na ramieniu Feliksa, a prawą odnalazła jego dłoń. Splotła palce razem, co wywołało w niej falę ciepła i niejakiego… spokoju? Nie miała najmniejszej ochoty zacząć doglądać spokoju na Sali. Kroki stawiali małe, bardzo przemyślanie.
-Chyba powinnam nam pogratulować wygranej. –rzuciła, kiedy płynęli lekko po parkiecie, nie chcąc przerywać kontaktu jaki się między nimi wytworzył. –Pytanie tylko, czym podziękować skoro ma się do czynienia z łamaczem klątw i poszukiwaczem skarbów. Widział on już wszystkie najcenniejsze klejnoty tego świata. –przekrzywiła głowę i lekko się roześmiała. –Ah bym zapomniała, nie wygrałbyś beze mnie. Nie jestem chyba w tym przypadku pominięta? –rzuciła, nieco egoistycznie upominając się o swój wkład. Jakimś cudem odległość między nimi zmniejszyła się o pół kroku, ale nadal starali się trzymać ramę. Ten bal na pewno długo zapadnie w pamięci niewzruszonej nauczycielki eliksirów.
Sponsored content

Bal Zimowy - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Bal Zimowy   Bal Zimowy - Page 10 Empty

 

Bal Zimowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 10 z 16Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 16  Next

 Similar topics

-
» Bal Zimowy

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne :: Eventy
-