Temat: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Czw 29 Maj 2014, 21:17
Opis wspomnienia
Amycus uznawany jest przez wielu uczniów za ponurego osobnika, jednak często potrafi okazać łagodniejszą część swojej osobowości - tylko i wyłącznie w towarzystwie pięknych dziewcząt. Całkiem dobrze radzi sobie w kontaktach z płcią przeciwną, a wśród nich miejsce swoje znalazła również panna Whisper. Spotkanie z początku niewinne, jednak im dalej w las tym gęstsze błoto.
Osoby: Wanda Whisper, Amycus Carrow
Czas: 4.04.77
Miejsce: Wieża astronomiczna
Amycus Carrow
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Czw 29 Maj 2014, 21:31
Hogwart posiadał zapewne wiele wież, dzięki którym można było podziwiać widoki na Błonia oraz okolicę wyspy, na jakiej mieścił się zamek. Amycus nieczęsto tutaj przychodził, jednak w chwilach pilnych poszukiwań spokoju – potrzeba ta była zaspokajana przez wieżę astronomiczną. Niewielka sala znajdująca się niedaleko stanowiła całkiem miłą alternatywę dla ciekawskich uczniów, którzy woleli kręcić się bliżej wejścia niźli barierek zabezpieczających przed upadkiem. Amycus ulokował się za jedną z kolumn, poniekąd ukrywając się za nią, wsparty plecami o chłodny marmur spoglądał przed siebie. Jego myśli pozbawione były nagatywizmu, ponieważ chłodno kalkulował w jaki sposób powinien zasugerować Regulusowi spotkanie z Czarnym Panem. Fakt nieukończonego Hogwartu stanowił całkiem sporą przeszkodę w przystępieniu do grona śmierciożerców, jednak jego plany mogą się jeszcze trochę przesunąć w czasie. Teoretyczna wprawa w zadawaniu innym cierpienia oraz szerzenia wąsko rozumianej sprawiedliwości były niezwykle istotne dla młodego Carrowa. Oczywiście ten temat nie był jednorazowo przemyślany, ponieważ chłopak wracał do niego stosunkowo często – zawsze, kiedy potrzebował odpoczynku od ludzi. Właśnie w takich chwilach czuł nieoparty ścisk gdzieś w wysokości klatki piersiowej, a krew krążąca w żyłach dopływała w zastraszającym tempie do pięści, które mimowolnie się zaciskały. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to wszystkie sygnały złości, a jednak – nie potrafił skupić się na swoich „odczuciach”, chłodno kalkulując iż prawie tak powinna wyglądać prawidłowa reakcja. Teraz jedynie przytrzymywał dłonie za swoimi plecami, splecione ze sobą w skromny supeł, pomagający mu utrzymać względnie pojętą równowagę. Nie podejrzewał nawet, że ktoś postanowi przyjść do wieży w tym samym momencie, w którym on akurat potrzebował tutaj poprzebywać. Stosunkowo szybko tok jego rozmyślań przemknął w kierunku siostry i zasłyszanych plotek, według których rzekomo coraz częściej widuje się ją w towarzystwie Daniela.
Wanda Whisper
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Czw 29 Maj 2014, 23:43
Ten dzień zaczął się okropnie dla Wandzi. W nocy uczyła się na egzamin z eliksirów, od którego zależała jej niedaleka przyszłość, przez co chodziła cały dzień niewyspana i nawet cztery kubki kawy nie zdołały jej rozbudzić. Co chwila tylko z jej ust wydobywał się cichy pomruk niezadowolenia czy jęki mówiące o tym jak bardzo bohaterka potrzebuje snu, czekolady i męskiego ramienia. By sobie umilić ten dzień postanowiła przejść się na wieżę astronomiczną, z której rozciągał się niesamowity widok na błonia i zielone okolice. Zazwyczaj gdy jej humor sięgał dna, Krukonka zabierała ze sobą zapach wszystkich słodyczy jakie miała, jakąś ciekawą książkę i kocyk by móc oddać się rozmyślaniom i przyjemności jaką niewątpliwie było kosztowanie słodkości. Tak też zrobiła i dzisiaj. No, może bez kocyka i książki, ale kosztowności w czekoladzie zabrała ze sobą do plecaka. Jako, że było ciepło to standardowy mundurek zamieniła na coś zgoła innego. Lekka, zwiewna sukienka o barwie ciepłej czerwieni idealnie współgrająca z kolorem włosów dziewczyny gładko puszczonych na szczupłe plecy wirowała wesoło wokół jej ud, a czarny sweterek zarzucony na ramiona był na zaś, gdyby dziewczynie zrobiło się wyjątkowo chłodno. Szkarłatna kokarda wpleciona w brązowe loki tkwiła na czubku głowy, a miliard srebrnych bransolet pobrzękiwały tylko cicho na jej nadgarstku. Wspinała się zgrabnie po schodach, mając nadzieję, że jej miejscówka będzie wolna. Nie miała zamiaru topić swoich smutków w kakaowcu, kiedy ktoś nad jej łebkiem będzie się kręcił. Znalazłwszy się na miejscu uniosła spojrzenie piwnych ocząt, które padło jak na złość na pewnego młodzieńca opartego o kolumnę. W duchu musiała przyznać, że chłopak jest przystojny… Nawet bardzo – pozwalając sobie na chwilę jego nieuwagi zlustrowała jego twarz, podziwiając regularne rysy, linię szczęki i te oczy. Otrząsnęła się szybko i już chcąc nie chcąc posunęła się do przodu, przybierając bezinteresowny wyraz twarzy. Ze smutkiem stwierdziła, że jej nowy towarzysz to Ślizgon. Widziała go w towarzystwie tej całej śmietanki Szmaragdowych, co z automatu ją trochę odrzuciło… Mimo wszystko Whisper się nie zawahała i została na miejscu – zupełnie… jak zaczarowana wpatrywała się w twarz Carrowa zapominając na chwilę o dobrych manierach. Zsuwając czarny plecak z ramienia zamrugała kilkukrotnie oczyma i wygięła różane usta coś na kształt uroczego uśmiechu i machnęła mu dłonią jakby od niechcenia. - Cześć… Jak widać zająłeś moje ulubione miejsce widokowe. – Mruknęła, spoglądając najpierw na niego, a potem na filar za nim.
Amycus Carrow
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Pią 30 Maj 2014, 09:22
Kiedy istniała taka możliwość - Amycus zakładał swobodniejsze ubrania. W chwili obecnej miał białą koszulę z długim rękawem, przypiętą czarnym krawatem. Jeansowe spodnie akompaniowały się z rozwietrzonymi włosami Ślizgona, nadając mu nieco zadziorny wygląd. Obserwowanie nienagannie ubranego chłopaka nie mogło od razu dać dziewczynie poglądu na to, z jakiego domu pochodzi. Oczywiście znali się na tyle, aby rozpoznawać swoje rysy twarzy, jednak panicz Carrow nigdy nie zaszczycił Wandy dłuższym spojrzeniem. Całkiem możliwe, że nie dostrzegał jej nawet, zapominając o jej osobie zaraz po tym jak stracił ją z linii wzroku. Tym razem miało być inaczej ,ponieważ dźwięki pobrzękujących bransoletek uświadomił Amycusowi, że nie znajduje się w wieży astronomicznej tak całkowicie sam. Martwe i poważne oblicze popatrywało na twarz nieznajomej tylko przez chwilę, ponieważ zaraz oczy Ślizgona przesunęły się w dół, rejestrując każdą fałdkę na sukience, w jaką była obleczona Krukonka. Wyraźnie lustrował talię osy Wandzi, gdzieś w połowie trasy słysząc odgłos odkładanego plecaka. Samotność Amycusa w tym momencie się zakończyła, przypieczętowana dźwiękiem nadchodzącego powitania. Tym razem chłopak doszukał się tylko i wyłącznie korzyści wynikających z takiej sytuacji, której – należy zaznaczyć – nie spodziewał się. Gdzieś z tył głowy usłyszał informację, że panna przed nim nosi nazwisko Whisper i jest to jedna z rodzin czysto krwistych, dlatego wszelkie uprzedzenia należało odłożyć na bok. To była chyba łatwiejsza sprawa do załatwienia, ponieważ bieg sytuacji przypadkowego spotkania, jakie sobie właśnie tworzył w myślach był dla niego kolejnym wyzwaniem. Wierząc w swoje aktorskie umiejętności, z pełną swobodą i autentyzmem odpowiedział: - Witaj. Nie sądziłem, że ktokolwiek inny lubi tutaj przychodzić. – W trakcie wypowiedzi oderwał się od filaru, czyniąc kilka kroków w kierunku Wandy. – Widzę, że przygotowałaś się na dłuższe posiedzenie, mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać moja obecność? – Zagadnął ją, a lewa końcówka warg Amycusa uniosła się w całkiem sympatycznym uśmiechu. Dodać należało, że ton głosu wcale nie wskazywał na Ślizgońską arogancję. Carrow wydawał się … bardziej ludzki.
Wanda Whisper
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Nie 01 Cze 2014, 21:48
Trudno, chłopak musiał wziąć pod uwagę to, że nie tylko on zajmuje się kontemplacją gwiazd i widoków. Jak widać panienka Whisper także raz na jakiś czas lubiła sobie podumać nad błękitnym niebem – a że w międzyczasie kolejne porcje czekoladowych żabek zanikały jej w ustach to inna sprawa… Trzymając w dłoni niezbyt pewnie plecak podniosła ponownie wzrok na chłopaka i niby to bezinteresownie ponownie posunęła się odrobinę w jego kierunku, by zająć odpowiednie, bo jej miejsce. I tym samym zbliżając się jeszcze bardziej do Carrowa, który zaraz się odezwał. Dziewczę wzruszyło ramionami lekko… - Och, szczerze mówiąc ja też nie miałam pojęcia, że zastanę tutaj kogokolwiek. Zazwyczaj jak tutaj wpadałam byłam sama. – Odparła ostrożnie – nie wiedziała jak się zachowywać przy nim, więc z początku wolała zachować ten chłodny dystans, mimo tego, że młodzieniec się jej… podobał. Mrugnęła słysząc jego kolejne pytanie i zarumieniła się odrobinę, bo w końcu wyszło na to, że jej apetyt jest nie do ogarnięcia. Dziewczyna chodziła non stop głodna, a gdy była niewyspana, w złym humorze czy cokolwiek co nie szło po jej myśli, jej dawki żywności się podwajały. Machnęła jednak zaraz ręką uciekając wzrokiem gdzieś w bok, bo nie wiedziała czy się zaśmiać czy zapłakać. - Nie, nie, nie. Siedź sobie tutaj, mi nie przeszkadzasz. Dzisiaj mój humor trochę podupadł więc przyszłam się zregenerować. – Odwzajemniła uśmiech – szczerze i z wdziękiem. Ponownie spoglądając na niego zastanawiała się także co Ślizgon robi w takim miejscu, bez tej całej swojej świty i znajomych. Na chwilę zamilkła by zerknąć w lewo, na rozciągnięte błonie i wygięła usta w szerszym uśmiechu, na moment zapominając o obecności chłopaka. Ocknęła się i wyciągnęła dłoń w jego stronę, stwierdzając, że tak naprawdę nie kojarzy go z imienia, a i on pewnie nie kojarzy jej zupełnie – w końcu w szkole jest wiele takich szarych dziewczyn jak Whisperówna. - Tak przy okazji nazywam się Wanda. – Przekrzywiła głowę na bok mrużąc piwne oczyska.
Amycus Carrow
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Pon 02 Cze 2014, 18:48
- Często tutaj przychodzisz? Ja tylko czasami, jak obecność innych ludzi zaczyna być męcząca. - Nie spieszył się z zadaniem tego pytania, kontynuując rozmowę z dziewczyną, której dotychczas nie złapał w swoje ramiona. Grzecznie i z wyczuciem odwrócił głowę kiedy tylko dostrzegł rumieńce zakwitające na twarzy Wandy, podchodząc nie do dziewczyny, ale do barierki o jaką oparł się łokciami. - Spokojnie, nie ugryzę cię. - Rzucił żartobliwym tonem, zerkając na nią z lekkim i nieco beztroskim uśmiechem, jaki nie pasował do wiecznie ponurego wizerunku Carrowa, jakiego można było na co dzień spotkać na korytarzach. Czy teraz zakładał maskę czy podczas obecności w Ślizgońskiej braci? Nie zamierzał nikomu ułatwiać sprawy, ponieważ nie dawał żadnych wskazówek co do tego, czy Krukonka powinna zachować ostrożność w jego obecności, czy też może poczuć się jako wyjątkowa osoba przy której spuścił z tonu oczekiwań wobec Ślizgona. Słysząc zaprzeczenia z jej strony oraz speszenie nie wyczuł w tym żadnej niestosowności, dlatego przepraszanie za wytknięcie apetytu Krukonki nie pojawiło się nawet w jego świadomości. Tym razem odwrócił całkiem twarz w jej stronę, sprawiając wrażenie zainteresowanego jej osobą, ale nieco rozluźnionego. Cała postawa mówiła jasno, że czuje się swobodnie w towarzystwie nieznajomej, zaś słowa wykazywały daleko posuniętą uprzejmość. Komentarz na temat złego humoru nieznajomej wydawał się być zbędnym, ponieważ Amycus nie odpowiedział nic na to i jedynie podczas szerokiego uśmiechu, jaki zakwitł dziewcyznie na twarzy - nie odwracał spojrzenia, przyglądając się jej uważnie. Wyprostował się w jednej chwili, sięgając po rękę dziewczyny w geście powitania. Zdawałoby się, że zamierza nią potrząsnąć i odpowiedzieć na to wypowiedzeniem swojego imienia. Szybko jednak dziewczyna mogła zorientować się, że Amycus nie należy do osób przeciętnych i szablonowych, ponieważ pochylił się i ucałował bez nachalności jej zewnętrzną stronę dłoni. - Cieszę się, że cię poznałem Wando. Jakoś wcześniej nie było okazji do rozmowy, Amycus Carrow. - Przedstawił się również, wypuszczając jej dłoń i zerknął jedynie na jej rumieńce oblewające twarz, przez co dodające typowej dziewczęcej naiwności. - Wiem, że to nie moja sprawa... I mam nadzieję, że ciebie nie urażę moją propozycją, ale może mógłbym w jakiś sposób pomóc? Na poprawę humoru? - Zagadnął dopiero po chwili, odnosząc się do informacji jakie uzyskał kilka minut wcześniej. Pytanie o szczegóły nie było dla niego czymś niezbędnym, doświadczenie nauczyło go nie wypytywać i słuchać - przede wszystkim słuchać dziewczyn, ażeby w odpowiednim momencie wyczuć ten idealny punkt na zwabienie rybki w pobliże haczyka.
Wanda Whisper
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Pon 02 Cze 2014, 23:36
Wanda była dumna z siebie kiedy jej rumieniec z minuty na minutę słabł – nie chciała wyjść na osobę niewinną i zbyt słodką, dlatego też dzielnie odwzajemniła spojrzenie i zagryzła dolną wargę, by za chwilę odpowiedzieć. - Zależy. Staram się bywać tutaj co najmniej raz na tydzień… – Mówiąc to uśmiechała się delikatnie. - Wpadam tutaj wtedy kiedy mam dość wszystkiego. Kiedy głupota ludzi mnie przeraża, kiedy nie mam już na nic siły. Regeneruję się, odpoczywam i powracam do żywych. – Dokończyła spoglądając na niego spod przymrużonych powiek, zupełnie jakby oceniała jego postawę i to, czy powinna w ogóle z nim rozmawiać. Jak widać dotychczas dziewczyna nie miała szczęścia do przedstawicieli płci brzydkiej, którzy uczęszczali do domu Salazara. Przez chwilę milczała, obserwując jego swobodę ruchów, jego delikatny uśmiech i ten wyraz twarzy, który nie pozwalał jej oderwać wzroku. Starając się ukryć zmieszanie wywróciła patrzałkami i zaśmiała się cicho, gdy ten delikatnie ucałował jej dłoń, co zrobiło na niej pozytywne wrażenie. Jak widać chłopak znał się na manierach, wiedział także czym zaskarbić sobie przychylność kobiety – dzięki temu panicz Carrow u niej mocno zapunktował. Zamrugała tylko zaskoczona i czując jeszcze muśnięcie ust na wierzchu ręki, które zapiekło ją w ten dziwny, słodki sposób wzięła z niego przykład i oparła się o barierkę, by utkwić wzrok gdzieś hen daleko, za błoniami. Plecak leżał u jej stóp – Whisperówna była w każdej chwili gotowa na zanurkowanie w jego czeluściach, by wyłowić czekoladowe skarby gdyby rozmowa zbytnio się nie kleiła. Na razie jednak nie było źle, Amycus okazał się godnym rozmówcą i jak na Ślizgona – był zaskakującą miły… - Za wielu uczniów jest w tej szkole. Nie sposób każdego z osobna poznać. Ale mi również jest miło Ciebie poznać. Mam nadzieję, że nasza znajomość okaże się owocna. – Mruknęła, odwracając się w jego stronę, by móc na niego zerknąć jeszcze raz. Nie nachalnie, by go nie wystraszyć, ale od tak, na spokojnie, by okazać mu swoje zainteresowanie jego personą. Słysząc jego propozycję uśmiechnęła się raz jeszcze, tym razem jakby zamyślona i po chwili milczenia pokręciła smętnie głową, zaciskając dłoń na barierce. - Dziękuję, to naprawdę miłe z Twojej strony, ale sądzę, że samo mi przejdzie. Po prostu mam jeden z tych gorszych dni, kiedy mam ochotę schować się gdzieś i nie wychodzić na powierzchnię. Poza tym mam spory zapas czekolady, którym oczywiście z chęcią się podzielę. – Puściła mu oczko nieco już rozbawiona i przestąpiła z nogi na nogę nie wiedząc czy sięgnąć po słodkości czy poczekać aż ten sam o nie poprosi. Czuła się rozluźniona przez tą krótką wymianę zdań z młodzieńcem, który naprawdę okazał się być bardzo miły… To aż dziwne, że poznała kogoś takiego jak on, w takim miejscu, gdzie zazwyczaj trafiała albo na gruchające pary, czy na upalonych siódmoklasistów. - Miła odmiana. – Powiedziała cicho do siebie, odwracając spojrzenie.
Amycus Carrow
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Sro 04 Cze 2014, 17:16
Przypatrywał się jej z zainteresowaniem widocznym poprzez ruchy oraz ogólne zachowanie, jednak nie można było tego samego powiedzieć o jego oczach, które zdawały się nie posiadać nic prócz obojętności - właściwie to była zwyczajna pustka, przynależna do nieruchomych posągów. Nie odsuwał spojrzenia kiedy mierzyła go spojrzeniem, chwilę wcześniej przegryzając dolną wargę. Uśmiechnął się zadziwiająco lekko i naturalnie, powracając do barierek na których się oparł łokciami, łącząc obie dłonie. - Skoro raz w tygodniu, to musisz mieć głowę pełną problemów. Dobrze, że masz takie wyciszające miejsce, gdzie jesteś w stanie zebrać myśli. Szkoda, że tak często musisz do niego przychodzić. - Zerknął na dziewczynę, chcąc zorientować się jak daleko może się posunąć. Nie interesowało go dlaczego Krukonka przychodzi w to miejsce, ani nie zamierzał pytać o szczegóły. Drążenie jednak tego tematu mogłoby przynieść mu całkiem przyjemne wspomnienia, zważywszy na fakt iż dziewczyna przyciąga spojrzenie. - Nie mogę się nie zgodzić, co jednak równocześnie nie przekreśla mojego poczucia winy, dlaczego wcześniej nie zwróciłem uwagi na ciebie. Wydajesz się nie iść schematami określających kolegów z mojego domu, jacy rzekomo wszyscy jesteśmy. Nie jestem osobą, która mocno zwraca na to uwagę, jednak twoje wyjątkowe podejście jakoś... rzuca się w oczy. - Ostatnie słowa podkreślił leniwym machnięciem nadgarstkiem, jakby miał problem z odnalezieniem odpowiedniego zakończenia. Nie odwracał tym razem spojrzenia, doskonale zdając sobie sprawę z tego, iż takie podejście może wydawać się nieodpowiednie i natarczywe. Najwyraźniej, poczuł się wystarczająco swobodnie w obecności Wandy, że wciąż delikatnie się uśmiechał, a dotychczas widoczna powaga zniknęła bezpowrotnie. Na kolejną wypowiedź dotyczącą powodów smutków nie odezwał się, grzecznie i z wyczuciem odwracając twarz w kierunku błoni, od których wiał przyjemnie chłodny wiatr. Wysokość nie stanowiła dla Amycusa problemów, chociaż z pewnością nie miałby ochoty spacerować tutaj bez barierek na tarasie. Latanie na miotle miał opanowane, jednak z całą pewnością jego umiejętności nie mogły równać się zawodnikom quiddicha. - Gdybyś zmieniła zdanie, śmiało mów, nie obrażę się. - Dodał po chwili ciszy akurat przed tym, jak dziewczyna powiedziała coś cicho do siebie. Odwrócił twarz ponownie w jej stronę, wyraźnie zainteresowany nie okolicą i pięknymi krajobrazami, ale właśnie nią. Częstotliwość, z jaką na nią spoglądał dawała wyraźnie do zrozumienia, że chyba nie bardzo miałby ochotę stąd odchodzić. Uszanowanie tego, że chciałaby zostać sama mogłoby przynieść mu więcej profitów niż natarczywe stręczenie pytaniami czy własną obecnością - tego nauczył się już dawno. Uśmiechnął się całkiem ciepło, a w spojrzeniu po raz pierwszy coś błysnęło - nieuchwytnego. - Nie oceniaj książki po okładce, prawda? - Przytoczył potoczne przysłowie i zaśmiał się krótko, stwierdzając iż stosunkowo trudno jest przekonać kogoś do zmiany poglądów na jakiś temat. A już szczególnie jeśli chodzi o nastawienie do osób odpychających i wywyższających się. Tym większa satysfakcja, kiedy widzisz w ich oczach rozczarowanie i żal. Skwitował beznamiętnie, chociaż uśmiech na jego twarzy nie zbladł ani na moment. Najwyraźniej Amycus nie odczuwał również wyrzutów sumienia.
Wanda Whisper
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Czw 05 Cze 2014, 08:53
Wszystko byłoby w porządku gdyby nie dziwne wrażenie, że chłopak udaje tylko uprzejme zainteresowanie jej osobą. Faktycznie, jego mowa ciała, czy nawet grymasy na twarzy mówiły jej Jano, że ten słucha ją z uwagą. Coś jednak nie dawało jej poczuć się całkowicie swobodnie… Nie chcąc tego okazać przybrała nieco zadowolony wyraz mordeczki – lekki uśmieszek i błyszczące oczęta. Słysząc słowa wypowiedziane przez Ślizgona wzruszyła ramionami jakby chciała zbyć jego wypowiedź. Wszakże każdy mógł mieć zły dzień, prawda? Dodatkowo była kobietą, więc typowe były dla niej huśtawki nastrojów, puszczanie fochów i zamartwianie się miliardem spraw dotyczących rodziny, szkoły, egzaminów i miłostek. Nie była dotknięta tym, że młodzieniec żywo wykazuje zainteresowanie personą Wandy i jej problemami, więc ponownie opuściła wzrok, by zaraz westchnąć cicho, zaraz po krótkiej wypowiedzi na temat powszechnego uprzedzenia do dziedziców Salazara. - Och, o to chodzi. Wiesz, ogólnie jestem otwartą osobą i staram się nie zamykać przed nikim. Moim zdaniem warto najpierw poznać samą osobę, porozmawiać z nią i wyrobić sobie opinię na jej temat, a dopiero potem oceniać ją przez pryzmat jej charakteru i zachowania, a nie przez to z jakiego domu się wywodzi. To trochę śmieszne i ogranicza… – Powiedziała mrużąc nieznacznie ciemne oczy, gdy ten badał jej posturę wzrokiem. Czuła się trochę speszona jego podejściem i jego postawą, ale nie chciała odczuć, że ją to wytrąca z równowagi. Ledwo powstrzymywała głupi uśmieszek, który raz na jakiś czas wkradał się na jej usta. Cieszyła się mimo wszystko, że Amycus okazał się być miłą osobą i taką ludzką jak na Ślizgona. No właśnie uprzedzenia… - Chociaż wiesz, przyznam bez bicia, że kilka razy zdarzyło mi się kogoś zaszufladkować… No ale każdy popełnia błędy. – Zamilkła na moment, by założyć kosmyk włosów za ucho i przesunąć dłonią po barierce – czuła chłodny dotyk metalu na skórze, który dawał jej niejakie ukojenie ze względu na gorąc panujący na dworze. - Każdy z nas posiada jednak jakąś charakterystyczną cechę, dzięki której trafiliśmy do takiego, a nie innego domu. Mam wrażenie także, że czasem na pierwszy rzut oka widać kto, skąd jest. – Mruknęła, obdarzając go powłóczystym spojrzeniem, w którym pojawiła się iskierka, którą nie do końca można było zinterpretować jednoznacznie. Nie wiadomo co chodziło po główce Wandy, sama zaś Whisper na razie była rad, że trafiła na godnego rozmówcę, który [jak na razie] nie wyciągał obleśnych łap w jej stronę, nie proponował szybkiego numerka, nie chciał ją zabić ani nie był nudny jak flaki z olejem. Dodatkowo ten zapunktował sobie u niej chęcią wysłuchania jej ględzenia na temat domniemanych problemów i smutków. Gdy Carrow zacytował tak znane powiedzenie, ta tylko uśmiechnęła się szerzej przytakując mu w ten sposób i zaraz odezwała się swobodnie. - Miałam dokładnie to samo na myśli. Można rzec, że wyjąłeś mi to z ust. – To zadziwiające, że tak miło rozmawia się jej ze Ślizgonem. Z osobą, którą widziała tak naprawdę po raz pierwszy. Może i była to z początku tylko uprzejma wymiana zdań, ale Wandzia czuła gdzieś w środku, że może to być znajomość, która jej się opłaci. Kto wie… Przez chwilę wsłuchiwała się we wszechobecną ciszę przerywaną tylko oddechem i nieco za szybkim biciem serca. Dłoń jej zadrżała, a kącik ust samoistnie uniósł się ku górze. -Jestem mile zaskoczona, że trafiłam na kogoś takiego jak Ty. – Zaraz jednak urwała, nie wiedząc czy powinna wygadywać takie rzeczy przy kimś kogo dopiero co poznała. Niestety, Krukonka była osobą o niewyparzonym języku, więc wiele razy zdarzało się jej najpierw mówić, a dopiero myśleć. Była to jednak rzadkość, a ten moment akurat padł teraz, w takiej sytuacji. No cóż.
Amycus Carrow
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Czw 05 Cze 2014, 18:02
Wysłuchanie wypowiedzi Wandy nie stanowiło dla niego żadnego problemu, ponieważ chciał podążać za tokiem jej rozumowania i w przyszłości wspomnieć co spotkanie i z czystym sercem powiedzieć "tak, potrafię wyjaśnić dlaczego tak się zachowała". Oczywiście chodziło tutaj o nic innego jak analizę inteligencji emocjonalnej, która w większości sytuacji kierowała życiem ludzi i pchała ich do działania za pomocą instynktów wypracowanych na drodze ewolucji. O zrozumieniu nie było tutaj mowy, ponieważ Amycusowi wygodnie było nic nie odczuwać. - Całkiem ciekawe podejście, chociaż nie uważasz, że możesz się na kimś sparzyć? - Zagadnął dość poważnie, jednak po chwili machnął ręką i uśmiechnął się w przepraszającym geście. - No, nieważne. To zbyt ciężki i zbyt filozoficzny temat jak na pierwszą rozmowę przy nowej znajomości. Powinno być lekko, swobodnie i otwarcie. - Dokończył, tym razem odbijając oczko, jakie puściła mu kilka chwil wcześniej. Gdzieś z tył głowy odezwał się głos, zadający pytania czy Symplicja opowiadała Wandzie o kimś takim jak Amycus Carrow, wybijający się ze schamatów Ślizgońskiego półświatka. Znajomość zawarta z Polką rozpoczęła się w niekorzystnych warunkach, jednak chłopak podejrzewał, że jest dobrze wspominany - w końcu nie minął nawet rok. - Dokładnie tak jak mówisz. Jesteśmy młodzi, dzięki czemu łatwiej nam się przyznać do błędów i naprawić je, w miarę naszych możliwości i chęci. - Odpowiedział z lekkim ociąganiem na poruszony ponownie temat dotyczący uprzedzeń, a który chciałby dość szybko zakończyć. Nie zamierzał informować dziewczyny o powodach, musiała sama dojść do tego i postawić jakąś hipotezę dlaczego tak jest. Zatrzymał na niej dłuższe spojrzenie, kiedy dziewczęcym gestem zagarnęła kosmyk włosów i poprawiła fryzurę, równocześnie nie spoglądając na niego. Kiedy patrzyła przed siebie na błonia, rozmarzony wzrok zdradzał niemalże wszystko, co tylko Amycus mógł dostrzec. Roziskrzone oczy walczyły z czającym się gdzieś głęboko smutkiem, który pchnął dziewczynę do pokonania tylu schodów. Przekręcił się w stronę Krukonki, wciąż opierając się jednym łokciem o barierkę. Druga ręka została wyprostowana w bok, kiedy Amycus prostował się i prezentował swoją sylwetkę. - Czyli na pierwszy rzut oka widać, że jestem potomkiem Salazara? Cóż mnie demaskuje? - Zagadnął żartobliwym tonem, podłapując ten dziwny błysk w oku dziewczęcia jako okazję do wejścia na głębsze wody znajomości. Kiedy tylko wspomniała o ustach, przesunął spojrzenie właśnie na nie i chociaż przez myśl przemknął mu całkiem konkretny komentarz na temat ich kształtu, to jednak nie odezwał się. Skinął jedynie głową, powracając do oczu Krukonki i uśmiechnął się życzliwie, przenosząc ciężar ciała na lewą stronę, o którą się opierał o barierkę. Drżenie dłoni zostało przez niego wyłapane w perfekcyjny sposób, mimo że nawet nie zsunął spojrzenia. Czy to możliwe, że wyłapał lekkie opuszczenie drugiego dźwięku podczas tak nietypowego wyznania Wandy? Amycus obserwował mowę ciała dziewczyny, która wydawała się poruszona nie tylko jego osobą, ale również jego charakterem. To właśnie pchnęło go do uśmiechu, jakim chciał zaskarbić sobie większą uwagę Krunkonki, która zamiast pocieszać się tabliczkami czekolady - mogłaby przyjść i wyżalić się w jego ramię. Linia zmarszczek na czole chłopaka uwidoczniła się tylko delikatnie, zaś z powodu uniesionych końcówek warg, w policzkach pojawiły się nieznacznej wielkości dołeczki. Blizna na lewej kości uwypukliła się, nadając rysom jego twarzy bardziej łobuzerskiego charakteru. Cisza jaka nastała trwała, a atmosfera między nimi gęstniała. Amycus celowo nie odpowiadał od razu, chociaż lekko uchylone usta świadczyły iż myślał nad odpowiednimi słowami. - O wiele milej jest coś takiego usłyszeć od tak sympatycznej osoby jak ty. - Odezwał się w końcu, chociaż celowo zaraz potem uniósł brwi i dodał pośpiesznie: - I w dodatku ślicznej. - Po czym uśmiechnął się trochę szerzej, kiwając się na piętach po to, ażeby odwrócić na koniec spojrzenie w kierunku Błoni. Wciąż nie mógł bowiem zdecydować się czy grać tym razem nieśmiałego czy nie.
Wanda Whisper
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Pią 06 Cze 2014, 13:40
Kiwnęła głową, gdy ten odpowiedział na jej mały wywód. Mierzyła go czujnym spojrzeniem starając się zarejestrować każdy, choćby najmniejszy ruch jego ciała. Starała się nie okazywać aż tak wielkiego zainteresowania osobą Carrowa… Niestety, coś, jakaś magiczna siła, czy to jego spojrzenia, czy magnetyzm jego ciała działał na nią w dość niewytłumaczalny sposób. Czuła się dziwnie w jego obecności, jakby mile połechtana faktem, że ten w ogóle chce z nią przebywać w jednym pomieszczeniu. Słysząc ociąganie w jego głosie zreflektowała się miłym uśmiechem, postanawiając w duchu nie poruszać już tego tematu. Nie chciała by zniechęcił się do jej osoby przez jej gadulstwo, więc tylko przytaknęła. - Masz rację. - Jej twarz rozświetlił kolejny uśmiech. Jak widać jej samopoczucie było już o wiele, wiele lepsze. Nie spodziewała się, że przychodząc na wieże, spotka kogoś tak interesującego, że Wanda zapomni o swoich problemach. To było nadzwyczajne – nawet nie myślała o sięgnięciu po czekoladę, bo przed nią stał właśnie jeden z powodów, które wywoływały to przyjemne uczucie zaraz po zjedzeniu słodkości. Ta rozkosz w ustach… aż na samą myśl jej spojrzenie padło na wargi kolegi po czym by powstrzymać pewne skojarzenia i wyobrażenia o nim zerknęła ponownie na błonia. Musiała zająć myśli czymś innym, czymś, co nie kazałoby jej non stop spoglądać na panicza Carrowa, który niestety, albo i stety był bardzo atrakcyjnym młodzieńcem. Nie minęła chwila, a ten zmienił gładko temat pytając ją o jej podejrzenia co do jego pochodzenia. O, ciekawe. - Nie wiem dlaczego ale od razu wiedziałam, że jesteś ze Slytherinu. Wy, Ślizgoni macie to coś dziwnego w sobie… – Powiedziała jakby machinalnie, jakby była przygotowana na to pytanie i z wdzięcznością spojrzała na niego, jednocześnie wygodniej opierając się o barierkę. - Wiesz, ten błysk w oku, ta niewymuszona elegancja i te maniery. – Zamruczała, odwracając wzrok, bo wydawało się, że powiedziała jednak za dużo. Nie chciała słodzić, ale tak właśnie postrzegała Ślizgonów. Jako przystojnych, męskich i dobrze wychowanych, co na nią strasznie działało. Byli tacy niedostępni, nieosiągalni. Z drugiej strony jednak bardzo łatwo było z nimi stworzyć pewną nić powiązania, które prowadziło tylko do jednego. Do wykorzystania. W pewnej chwili skrzywiła się nieznacznie i błądziła wzrokiem gdzieś tam, za linią horyzontu na razie nie odpowiadając na nic, być może czekając na reakcję młodzieńca. Jej ciało mimowolnie drżało, sama zaś dziewczyna czuła się trochę spięta, zupełnie jakby bała się, że jakakolwiek jej odpowiedź mogłaby niezadowolić potomka Salazara. Coś dziwnego kazało jednak jej tu zostać i czekać na rozwój wydarzeń, który mógł okazać się nadzwyczaj ciekawy. Gdy do jej uszu dobiegł tembr jego głosu wymawiający komplement, Wandzia tylko zamarła na chwilę trawiąc dokładnie słowo po słowie jego wypowiedź, by spuścić wzrok – zawsze tak robiła gdy czuła się niepewnie, albo gdy właśnie tak jak teraz – gdy była zadowolona z faktu, że ktoś ją pochwalił. Na jej twarz powrócił uroczy rumieniec, a kąciki ust zadrżały delikatnie. Zmrużyła piwne oczy i spojrzała na Amycusa spod kaskady gęstych rzęs i przechyliła głowę na bok, tym samym odsłaniając kawałek gładkiej szyi i zaraz się odezwała. - To bardzo miłe… Dziękuję. Nie jestem jednak pewna czy aby nie mówisz tego samego innym dziewczętom? – Zamrugała, jednocześnie dłonią powoli przesuwając po nagim ramieniu, zupełnie jakby zrobiło się jej zimno. Albo lepiej! Jakby niewytłumaczalny dreszcz przechodził powoli, acz przyjemnie przez jej całą posturę. Ton głosu miała lekki, świeży, a spojrzenie głębokie, pełne czegoś niewytłumaczalnego. Może fascynacji?
Amycus Carrow
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Pią 06 Cze 2014, 14:19
Panicz Carrow był w stanie prześledzić czyjeś zachowanie i przeanalizować je według obranych przez siebie kryteriów, dlatego czułość na różnego rodzaju szczegóły poszczególnych reakcji, była na wysokim poziomie. Nie zdradzał swoją osobą faktu, że dostrzegł to krótkie zerknięcie na jego usta i zręczne powędrowanie wzrokiem w kierunku Błoni. Podjął również to spojrzenie na kilka chwil, dostrzegając piękno otaczającego ich krajobrazu w nieco odmienny sposób niż Wanda. Wrócił jednak wzrokiem zaraz po tym, jak poprosił o określenie tych cech charakterystycznych dla konkretnego domu. - Dziwnego? – Podłapał niemalże szeptem, ażeby nie wyprowadzić dziewczyny z toku myślowego. Uniósł do tego nieznacznie brwi, przekonany iż zaraz może usłyszeć niekoniecznie miłe słowa odnoszące się do jego osoby. W chwili takiej jak ta dotarło do niego, że układanie sobie rozmówców nie zawsze będzie wychodziło mu perfekcyjnie. Obojętnie, ile zabiegów by stosował, „coś” spontanicznie wyskoczy i nie zapanuje nad oceną innych. Mógł jedynie nakierowywać ich, zmuszając sprytnie i niewidocznie do tego, aby tańczyli tak jak im podegrał dźwięki. Twarz Carrowa złagodniała, ustępując miejsca nieco pobłażliwemu uśmiechowi, noszącymi ze sobą również znamiona rozbawienia. Początkowo nie odpowiedział nic na jej wyznanie, sycąc się przyjemnym echem pozostawionym przez pomruk jej ciepłego głosu. Obserwował ją zaledwie przez kilka chwil i postanowił zaatakować w momencie, w którym przez jej twarz przemknął niewytłumaczalny skurcz. - Chyba.. powinienem się cieszyć, że mnie tak postrzegasz. Chociaż ten błysk w oku to nie wiem czy to ma dobre zabarwienie czy negatywne. – Ostatnie słowo nie powiedział w złośliwy czy złowieszczy sposób, ale z lekką nutką rozbawienia. Najwyraźniej, humor Amycusa miał się całkiem dobrze i obrał strategię wesołego Ślizgona, cieszącego się z towarzystwa Wandy. Zerknął na błonia mimowolnie, układając ciało w wygodniejszą pozycję, ale wciąż odwróconą w stronę dziewczyny. Wyczuł, że wchodzi na grząski grunt wtedy, kiedy zesztywniała. Nie musiała niczego mówić, ponieważ całe jej ciało krzyczało co tak właściwie myśli. Skrzyżował z nią swoje spojrzenie, na krótki moment zerkając na dłoń gładzącą ramię. Rozłożył po krótkiej chwili ręce w taki sposób, jak gdyby przyłapała go na gorącym uczynku i pokręcił z lekkim niedowierzaniem głową. I chociaż jeszcze chwilę temu był rozbawiony, a ten gest miał to podkreślić, tak też można było dostrzec powagę – podjętą od panny Whisper. - Skłamałbym mówiąc, że tylko tobie to powiedziałem. – Przyznał się otwarcie do tego, o co go podejrzewała i ponownie odwrócił się w stronę błoni, opierając o barierkę. Wciąż jednak zerkał na Wandę, nie interesując się dłużej widokiem z wieży. – Jeśli bym nie mówił, spaliłbym teraz całkiem potężnego buraka i zaczął jąkać. Potrafię docenić piękno i nie mam problemów, aby podzielić się z kimś taką informacją. – Wyjaśnił do końca swoją wypowiedź, dając Wandzie do zrozumienia, że Amycus nie zamierza się na nią rzucać podczas pierwszego spotkania i tworzyć z nią jakiejkolwiek relacji opartej na związku. Uśmiechnął się ponownie, chociaż jego mimika świadczyła jasno o niewypowiedzianych przeprosinach oraz niepewności, związanej z urażeniem dumy Krukonki. Najwyraźniej Carrow nie był jednym z napalonych Ślizgonów, którzy próbowali zdobyć jak najszybciej jakąś dziewczynę i zaliczyć do grona ustrzelonych. Bądź zaliczonych, jeśli trzeba wypowiedzieć coś dosłownie. Amycus należał do osób dojrzałych, ponieważ sam się tak postrzegał i wyznawał zasadę odnoszącą się do wszystkiego – co nagle, to po diable. Zwykłe przysłowie, niezwykle potoczne i używane zazwyczaj przez niemagicznych ludzi, pozbawionych jakiejkolwiek wiedzy o czynnikach paranormalnych (czyt. Czary). A jednak, również w zdobywaniu kobiety należało wykazać się odpowiednią cierpliwością oraz wstrzemięźliwością, która może się opłacić w przyszłości. W stosunku do Amycusa – opłaci się zawsze, ponieważ obierał dwa zakończenia scenariuszy jakiejś znajomości. – Czy to źle, że prawię komplementy dziewczynom? – Zagadnął, spoglądając na nią tym razem nieco dłużej, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej z jej stosunku do obrazu, jaki kreowała sobie do jego osoby. Musiał wiedzieć gdzie uderzyć, aby zmazać nieprawidłowości i nanieść stosowne poprawki. - Może wejdźmy głębiej na taras, widzę że marzniesz. Niestety nie mam swetra ani marynarki, aby ją zaproponować. – Dodał po krótkiej chwili, wskazując dłonią jej odkryte ramię.
Wanda Whisper
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Nie 08 Cze 2014, 12:40
Dziewczyna nie wiedziała dlaczego tak jest, ale przyjemnością odbijającą się w jej tęczówkach słuchała łagodnego barytonu Ślizgona. Tak naprawdę nieważne co mówił – chociaż w to się również wsłuchiwała i analizowała każde jego słowo z osobna - nawet gdyby były to głupoty, to równie chętnie zostałaby jego słuchaczką. Poza tym chłopak mówił ostrożnie i mówił mądrze. Naprawdę. Pierwsza myśl Wandy, gdy ta weszła na wieżę, a jej miejsce było zajęte, było to żeby wiać. Uciekać. Carrow na pierwszy rzut oka wyglądał na osobę niebezpieczną, taką, która bez mrugnięcia okiem może wbić Ci serce w nóż do tego jeszcze patrząc Ci w oczy. Mimo wszystko chęć poznania nowej osoby – na dodatek płci brzydkiej była na tyle silna, że dziewczyna została tutaj z nim. Zapewne stało się to przez jego urok osobisty i czarujące maniery, które tylko sprawiały, że Wshiper czuła się naprawdę wyjątkowo. Pochlebiało jej to, że ten obdarza ją częstymi spojrzeniami, że komplementuje jej urodę, której wcale nie była pewna. I po prostu, jakoś tak dobrze czuła się w jego towarzystwie. Może była trochę skrępowana i co jakiś czas czuła przyjemne dreszcze schodzące wzdłuż jej kręgosłupa, ale mimo wszystko… Podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się lekko na jego wypowiedź. - Ależ oczywiście, że nie. Nie każdy potrafi powiedzieć coś miłego dziewczynie. Ale jeżeli już mówi, to albo faktycznie tak uważa, albo ma w tym jakiś interes. – Powiedziała gładko obserwując mimikę jego przystojnej twarzy. Cholera, Wandzia, przestań tak się na niego gapić, bo jeszcze Ci się spodoba i co? Serduszko będzie złamane! Na to chyba już za późno. westchnęła cicho zaraz do swoich myśli i niechętnie odwróciła wzrok, by spojrzeć najpierw na błonia, apotem na swój plecak, w którym schowane miała słodkości. O właśnie, co do łakoci… Ostatnio, dosłownie kilka dni temu czekała na nią urocza niespodzianka. Tajemnicze pudełko czekoladek w ozdobnym opakowaniu bez pozostawionej karteczki. Dziewczynę gryzło to, że nie wie od kogo dostała taki prezent – a zastanawiające było również to, że tylko ona z dormitorium otrzymała pakunek zawierający słodkie i pyszne pralinki. Nie trzeba było długo czekać na to, aż dziewczę rozpakuje bombonierkę i zanurzy usta w rozpływającej się czekoladzie, która jak zwykle zresztą odbierała jej mowę, pchała na wyżyny lekkości i tym podobne. Słodkości, o słodkości. Były takie pyszne i ujmujące… Szkoda, że skończyły się tak szybko. Stanowczo za szybko. Dlatego zaraz po tym jak przypomniała sobie o tajemniczym podarunku zmarszczyła brwi zastanawiając się ponownie od kogo ten dar mógłby być. Przecież nie od Amycusa, którego dopiero teraz poznała, ani od Gilgamesha, który raczej nie posunąłby się do takiego czynu. Bill? Prędzej zaprosiłby ją na ciastko, a Charles przecież nie traktuje jej poważnie. Po chwili wzruszyła tylko ramionami i przekręciła głowę ponownie w stronę Ślizgona interpretując jego ostatnią wypowiedź. Och, nie było jej aż tak zimno, ale dlaczego by nie? Kiwnęła głową tym samym wyrażając swoją aprobatę co do jego pomysłu i zostawiając plecak ze skarbami wyprostowała się, i wygładziła dół sukienki, by ten lepiej się układał, po czym oderwała się od ziemi i skierowała się w głąb tarasu. Przy okazji odwróciła głowę, by móc zerknąć na Carrowa przez ramię i posłała mu nieodgadnione, trochę jakby mroczne spojrzenie, które mogło mówić mu zarówno o tym, że ma na niego ochotę… Ale tak naprawdę mówiło tylko o tym, by ten dotrzymał jej kroku, ot co. W pewnym momencie zatrzymała się i odwróciła się w jego stronę. Tutaj było znacznie przyjemniej… Przed wiatrem osłaniały ich ściany, a wokół nich unosił się zapach kwiatów. Czyżby piwonii? - Więc? To głupie pytanie, ale czy masz w tym jakiś cel by mnie komplementować? – Spytała żartobliwie, mając ochotę wymierzyć mu jakiegoś kuksańca w brzuch. Powstrzymała się jednak, bo nie znała na tyle dobrze chłopaka i nie wiedziała jak ten zareaguje na jej gest, czy zaczepkę. Nie chciała psuć atmosfery między nimi, dlatego uśmiechnęła się jeszcze szerzej i przygryzła dolną wargę. O matko, miała ogromną ochotę go dotknąć. Poczuć jak pachnie, jak gładka jest jego skóra. Brr.
Amycus Carrow
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Nie 08 Cze 2014, 13:23
Panicz Carrow należał do osób, które zwracają szczególną uwagę na mowę ciała podczas rozmowy. Ułatwiało mu to zdecydowanie dostosowywanie się do kompana, aby dowiedzieć się o nim wystarczająco dużo – po to, żeby nie palnąć dziwnej gafy. Chłopak zapamiętywał jak najwięcej szczegółów z takich obserwacji, często wykorzystując je na swój własny sposób, kształtując swoją postawę w taki a nie inny sposób. Schematy, jakie tworzył były dopracowane w każdym szczególe i niezwykle rzadko udawało się komuś zaskoczyć go podczas rozmowy. Najczęściej dziąło się tak wtedy, jak po raz pierwszy stykał się z jakąś sytuacją i nie potrafił znaleźć odpowiedniego rozwiązania, zaś w głowie pojawiała się wszechogarniająca pusta – w oczach zaś błyskało zdezorientowanie. W towarzystwie panny Whisper nic nie wskazywało na to, aby miał się pogubić w jej reakcjach i zachowaniach. Uśmiechnął się łagodnie, a jego twarz przez moment była nieodgadniona. To jedno zdanie, które wypowiedziała dało mu jasny pogląd iż Krukonka należy do ostrożnych dziewcząt i nie da się w łatwy sposób wplątać w jakąś nieprzyjemną sytuację. Z jednej strony wychodziła z otwartym sercem do nieznajomego, z drugiej trzymała się na dystans i nie pozwalała sobie na naiwne kroczenie na przód w relacji. Skinął głową, potwierdzając tym samym zgodność z wypowiedzianymi słowami. Prawda w jego ustach była narzędziem niebezpiecznym, ponieważ ciężko było określić w którym momencie ją nagina i co tak naprawdę myśli. Był dobrym aktorem, ale jak wiadomo przez całe życie ciężko kroczyć z poszczególnymi maskami i w pewnym momencie brakuje sił. Dlatego Wanda na samym początku ujrzała jego obojętną twarz i beznamiętne spojrzenie. Teraz pilnował się przez cały czas, aby wydawać się bardziej dostępny i bardziej ludzki. Zadanie trudne, jednak doświadczenie Amycus miał spore – w końcu okrągłe 17 lat. Wyłapał ciche westchnięcie i delikatną zmianę na twarzy Krukonki, jednak nie zamierzał drążyć tematu, o jakim właśnie pomyślała. Sprawy myśli trzeba zostawić własnemu biegowi, skoro już raz zaproponował jej wsparcie. I o ile nie wykorzystuje się tego na pierwszym spotkaniu, tak liczył na zaowocowanie tego wyznania w przyszłości. Zerknął również w kierunku plecaka, jednak nie dostrzegając niczego fascynującego w nim, przeniósł wzrok w kierunku Błoni. Ostatni raz na nie zerknął, ponieważ odwracając się w kierunku Wandy, dostrzegł że przesunęła się i ruszyła w głąb wieży. Również i teraz jego rysy twarzy stały się przyjaźniejsze, kiedy uśmiechnął się łagodnie i ciepło. Spojrzenie, jakim go obdarzyła mogło mówić naprawdę wiele. Nie chciał niczego zakładać z góry, wybierając kilka możliwości i próbując obrać najbardziej neutralną, bezpieczną odpowiedź. Przez moment wydawało mu się, że chce go sprawdzić i poddaje testom, od których wyniku zależała ich dalsza relacja. Odsunął się w końcu od barierki i puszczając dłonie wzdłuż ciała, ruszył w kierunku Krukonki. – Przyjemniej, prawda? – Zagadnął lekko, przesuwając spojrzeniem po sklepieniu i drzwiach prowadzących do jednej z sal lekcyjnych. Wrócił już po krótkiej chwili na Wandę, nie oczekując nawet odpowiedzi na tą zaczepkę. Wystarczyłoby mu krótkie „mhm” i nic poza tym. Słysząc pewne ponaglenie z jej strony, skupił na niej większą uwagę i znów pozwolił, aby uśmiech zniekształcił jego twarz na bardziej przystępną. Dało się nawet usłyszeć coś, co mogło podbiegać pod parsknięciem śmiechem. - Chyba trochę mnie zdemaskowałaś. – Wyszeptał, w połowie wypowiedzi pochylając się tylko nieznacznie w jej stronę. Mogła dostrzec wtedy, że w jego oczach coś nowego się pojawiło. Jakby błysk czy iskra, niezwykle krótkotrwała. – Nikomu nie mów, ale należę do tej pierwszej grupy osób, o których wspominałaś. Ale jakiś cel na pewno mam… tylko nie wiem czy tak wypada, bo mam dziwną skłonność komplementowania dziewcząt związanymi uczuciowo z kimś innym. – Wyjaśnił do końca, obserwując ją z półprzechylonej pozycji, nie podnosząc nawet głosu wyżej. Tylko przez krótki moment powstrzymywał się, aby nie spojrzeć na jej wargi czy zaciągnąć zapachem. Wiedział, ż nie może teraz się pomylić.
Mistrzynie Papużki
Temat: Re: Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Nie 08 Cze 2014, 15:31
Od kogo mogły być czekoladki? Odpowiedź była tak oczywista, że aż samej Wandzie zachciało się śmiać, że nie pomyślała o nim od razu. Peter Pettigrew. Nikt inny, tylko on mógł jej podarować słodki prezent jako dowód, iż ona również nie jest mu obojętna. Należało bowiem podkreślić, że panna Whisper nie miała żadnych wątpliwości, iż to Peter jest miłością jej życia a jego nieśmiałość dodawała mu uroku, za czym też wprost szalała. Musi czym prędzej znaleźć Gryfona i wyznać, że rzecz jasna rozumie co chciał jej powiedzieć przez ten mały upominek i że nic nie stoi na przeszkodzie ich wspólnej przyszłości. Wydawało się, iż Wanda zupełnie nie słucha Amycusa.
Wanda - jesteś upojnie zadurzona w Peterze Pettigrew, choć oczywiście nie zdajesz sobie sprawy z faktu, iż to za sprawą eliksiru w czekoladkach.