Temat: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok... Pią 06 Cze 2014, 20:50
Opis wspomnienia
Luniek wyszedł z Huncwotami na zakupy. Sam nie miał zbytnio wiele pieniędzy przy sobie, więc sobie wziął tomisko z roślinnością od nauczycielki zielarstwa jako małą lekturkę. Nie chciał chłopakom przeszkadzać w zakupach, gdyż sam planował tylko jedną rzecz kupić. Gdy chłopacy weszli do Zonka, Lunatyk poszedł sobie ścieżką w bok i siadając na ławce zaczął przeglądać tomisko. Nagle jeden ślizgon zaczął iść w jego stronę. Co się stanie? Wspomnienie czas zacząć ...
Osoby: Remus Lupin, Gilgamesh von Grossherzog
Czas: '77 podczas wyjścia do wioski wiosną
Miejsce: Hogsmeade
Remus Lupin
Temat: Re: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok... Pią 06 Cze 2014, 21:04
Remus ruszył do przodu spoglądając jeszcze za siebie przez moment na chłopaków, którzy z wesołością wkroczyli do swego ulubionego sklepu. On sobie kupił, to co potrzebował. A wszelkie zabawki czy sprzęty pozostawił chłopakom do wyboru. I tak i tak wie, że nawet bez niego wybiorą takie rzeczy, że nikt o tym w szkole nie zapomni, a szczególnie ukochany przez wszystkich uczniów Filch. Remus widząc wolną ławkę, usiadł sobie swobodnie na niej i sięgnął do torby po grube tomisko. Atlas zwierząt śródziemnomorskich. Ciekawa książka, nieprawdaż? Gdyby mieli takie grube podręczniki, to Luniek z przyjemnością czytałby je od deski do deski po nocach. I to nie zajęłoby mu kilka dni, tylko z tydzień. Takie podręczniki to on uwielbia. Tyle wiedzy w nich jest, że czarodziej od razu robi się mądrzejszy. Przeglądając sobie spokojnie rozdział o nimfach morskich, Luniek usłyszał czyjeś kroki. Zerknął tylko w stronę przechodnia i ujrzał Gila. Nie takiego z nosa, który jest uwielbiany przez ślizgonów, tylko tego dużego Gila, który jest Ślizgonem. Remus nie zwrócił zbytnio dużej uwagi na niego, więc zgłębił się w swoją lekturę. W końcu i Gil ma pełne prawo tutaj być. Remus nie może mu tego zabronić.
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok... Pią 06 Cze 2014, 21:35
Cóż za piękny dzień. Słonko świeciło, ptaszki ćwierkały, szlamy ryczały z hańby po kątach a w powietrzu unosił się zapach kobiety. Ewentualnie Gil zapomniał umyć rąk. No, jedno z dwóch. W każdym razie, pomijając takie drobne szczegóły, miał wybitny humor, a poprawił mu się on jeszcze bardziej, gdy w oddali zauważył znajomą mordkę. Remus Lupin! No proszę, jeden z Huncwotów i to sam, bez obstawy. To będzie wspaniały dzień. Przyśpieszył kroku, a na jego twarzy wymalował się groteskowy uśmiech, który zdecydowanie nie oznaczał niczego dobrego, a już na pewno nie dla Lunatyka. Zatrzymał się przed nim i postawił nogę na ławce, opierając się o nią, tuż obok uda naszego zaczytanego kujona. -Cześć parszywy mieszańcu. Chyba zapomniałeś o odwiedzaniu "małej rzeźni rodu Grossherzog", tak samo jak zresztą Twoi nędzni kumple. Rani mnie to. Byłem przyzwyczajony do tego, że wpychacie wasze brudne nochale w każdą sprawę, gdzie tylko możecie oberwać. Jakiż Gilgamesh dzisiaj był dla niego miły! Dawno nikogo tak uprzejmie nie przywitał. Co prawda Lunatyk nie dał mu jeszcze powodów do czystej nienawiści, ale czy kogoś to obchodzi? Jego kumple nadrabiali za niego, natomiast sam Lupin był paskudnym mieszańcem. Wypadało się nim zająć odpowiednio, a Gilgamesh dzisiaj zamierzał mu poświęcić całą swoją uwagę, zanim zjawi się tu gwardia rozbrykanych idiotów, zwanych powszechnie Potterem i Blackiem. Był jeszcze ten ostatni, taki tłusty, ale na niego raczej nie zwracał uwagi. Remus miał tyle szczęścia, że Gilgamesh przynajmniej zapamiętał jego imię, natomiast ten grubasek zawsze pozostanie anonimowy. Taka dola, odrzutów społecznych. -Co tam czytasz? Jakieś erotyczne historie? Pokaż.-spytał i nie czekając na reakcję, wyrwał mu książkę z rąk. Atlas zwierząt śródziemnomorskich? Co z nim nie tak? Żeby w dzień wolny, w Hogsmeade na ławce czytać coś takiego? -Haha. Z Ciebie naprawdę jest paskudny przymuł.-Gilgamesh był szczerze dumny z tego określenia. Niedawno je poznał, choć nie pamiętał kto go używał i zamierzał je powykorzystywać, nim stanie się zbyt nudne. Znudzony odrzucił książkę na kolana Lunatyka. Jakby tu mu dokuczyć, co? Miał wspaniały plan. -Wiesz..ee...Remasie, czy jak Ty tam miałeś...ostatnio odświeżyłem sobie wspaniałe zaklęcie. Skoro tak Cie podnieca wiedza, to może chcesz je ze mną przećwiczyć? Uwaga.-powiedział z chamskim uśmieszkiem i nim tamten zdążyłby zareagować, wycelował w niego różdżką z zamiarem poprawienia mu urody i mruknął: -Densaugeo. Chcesz lusterko żeby zobaczyć? Szykowne, każda Gryfonka na nie poleci.
Remus Lupin
Temat: Re: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok... Pią 06 Cze 2014, 22:00
Remus miał lichą nadzieję, że dziś spokojnie sobie poczyta lekturę, ale nie. Świat mu dzisiaj zgłosił protest i nasłał na niego niewychowanego ślizgona. No chyba lepiej dziś nie mógł trafić, nie? Ale cóż, da radę. Ma nadzieję, że kilka słów odstraszy chłopaka i zostawi biednego Remusa w spokoju. Słysząc jego powitanie, spojrzał z niechęcią na ślizgona. Czemu w Hogwarcie przyjmuje się niewychowanych ludzi? No pytam się czemu. W końcu nie powinien tak się odzywać do prefekta, nie? Remus sam zbytnio nie zwróci mu uwagi, gdyż wie że to jest prowokacja z jego strony. Ma nadzieję, że powie co chce i pójdzie sobie w swoją stronę. Gdy wyrwał mu grubą książkę z ręki, westchnął tylko. Czy naprawdę nie mógł być chodź ciut grzeczniejszy? Niektórzy ślizgonie potrafią być mili i kulturalni. A Gil wiadomo, że nie zalicza się do nich. Nie pierwszy raz się przecież stykają ze sobą. - Nie mów, że cię to interesuje. - odparł spoglądając, jak wertuje książkę. To byłoby zabawne widząc go z tym tomiskiem w ręku. Śmiech na sali dosłownie. Ślizgon i książka. -Remusie jak już. - zwrócił mu uwagę spoglądając na ślizgona z lekką ostrożnością. Ale zanim zdążył sięgnąć po różdżkę, to dostał urokiem. Tak, poczuł jak jego zęby się wydłużają. Jego tomisko spadło bezwładnie na glebę, a zdziwiony Remus sięgnął po różdżkę. -Finitse.- powiedział przez zęby, ale zaklęcie nie podziałało. Czując swą sytuację, niewerbalnie przywrócił swe zęby do normalnej wielkości. - I co, tylko tyle?- spojrzał zdziwiony na ślizgona, po czym sobie przypomniał jego słowa. Chciał z nim przećwiczyć. Nie ma problemu. - To teraz ty. Densaugeo.- wycelował w ślizgona lekko uśmiechając się po gryfońsku. Luniek wykorzystał jego własne słowo przeciw niemu. To było sprytne zagranie, nieprawdaż? Przynajmniej ma czas na rozejrzenie się. Nie widział na ulicy chłopaków, więc chyba znaleźli coś interesującego. Niech się pośpieszą, bo Luniek nie wie, ile Gil będzie tutaj z nim stać. A chciał tylko przeczytać lekturę!
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok... Pią 06 Cze 2014, 22:32
-Remus, Remas, Remes...czy kogoś to naprawdę interesuje?-rzucił tylko lekceważąco. Oj, poprawianie Gilgamesha to nie była najroztropniejsza decyzja. Ślizgon bardzo nie lubił gdy ktoś go poprawiał, szczególnie gdy robił to ktoś, do kogo nie miał nawet grama szacunku. Jednakże był skłonny mu to wybaczyć, bo w końcu Gryfon miał mu poprawić humor. W każdym razie...przez chwilę. Roześmiał się szyderczo, słysząc jak tamten sepleni, próbując przywrócić swoje paskudne zębiska do stanu pierwotnego, jednakże nagle jego śmiech się urwał. To Lupin miał być ofiarą, nie Gilgamesh, więc raczej nie przypadło mu do gustu gdy ten w odpowiedzi użył dokładnie tego samego zaklęcia, na nim. To był pierwszy poważny błąd, który Remus Lupin popełnił w ciągu tej krótkiej chwili. Drugim, jeszcze gorszym, był fakt że zaczął się rozglądać. Gilgamesh nie zamierzał czekać ani naprawiać zębów, zanim nie sprawi że prefekcik pożałuje swego niecnego czynu. Odchylił się, zacisnął pięść i po prostu przygrzmocił Lupinowi ciosem lewej ręki z taką siłą, że tamten osunął się na ziemię. Następnym jego bystrym posunięciem, było przydeptanie dłoni, którą tamten trzymał różdżkę, tak aby mały Gryfon był jeszcze bardziej bezbronny niż wcześniej. Dopiero wtedy powtórzył "wyczyn" prefekta i odczarował niewerbalnie swoje zęby. Oczywiście nie zamierzał mu tego darować. -No proszę, tego się nie spodziewałem, żeby manekin odgrywał się na mnie...wstyd i hańba. Zero instynktu samozachowawczego, ale to u Gryfonów raczej...-urwał by przesunąć nogę na nadgarstek Remusa i zwiększyć nacisk-...dość typowe. Niestety, muszę Ci z przykrością powiedzieć, że trafiłeś na nie tego Ślizgona. Byłem przecież miły, prawda? Nawet nie zamierzałem Cie zbytnio krzywdzić. Zaprzepaściłeś swoją szansę.-dokończył z udawanym smutkiem. Oj zdecydowanie, może i Gilgamesh będzie miał przez to problemy, ale nie zamierzał odpuszczać Lunatykowi. Jak on mógł się odważyć na coś takiego? Teraz dowie się co to znaczy gniew. Grossherzog wpadł na wspaniały pomysł. Wycelował mniej więcej w połowie uda Lupina. -Diffindo.-rzucił po czym uśmiechnął się groźnie, obserwując jak zaklęcie zostawia rozcięcie w ubraniu i nodze Remusa i rzekł: -Powiedz mi...czy gdybym spróbował trochę wyżej, to miałbyś coś do stracenia? Oczywiście pytam z czystej ciekawości, bo mi by to nie utrudniało życia, ale może znasz kogoś, kto wolałby aby Twoja wątpliwa męskość, pozostała na swoim miejscu, hm? To dopiero by była odpowiednia zemsta. Zamiast Gryfona, dorwać jego wybrankę. Niestety, obawiał się że tego tutaj interesują jedynie książki, nie kobiety. Szkoda, zdecydowanie szkoda. No, na szczęście miał pole do popisu tu i teraz. Nie zanosiło się na to, żeby ktokolwiek przyszedł z odsieczą jego ofierze, więc mógł się troszeczkę...pobawić.
Ostatnio zmieniony przez Gilgamesh von Grossherzog dnia Pią 06 Cze 2014, 22:34, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : O jeden / za dużo ._.)
Remus Lupin
Temat: Re: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok... Pią 06 Cze 2014, 23:16
Remus nic nie powiedział na słowa Ślizgona. W końcu i tak on będzie mówić swoje, nieprawdaż? A Luniek ile razy będzie mu coś wmawiać, tyle razy mu się oberwie za to. Na lepszego gracza on chyba nie mógł trafić. Z resztą każdy ślizgon w podobny sposób potraktowałby jego. Remus w przeciwieństwie do niego, nie śmiał się ze ślizgona. Obserwował go i także sprawdzał, czy jego przyjaciele wychodzili ze sklepu. Niestety Gryfon pomylił się w jednej kwestii i zamiast zostawić go i pójść do chłopaków, to oberwał od Gila i osunął się na ziemię. Cicho jęknął z bólu, gdyż to wcale nie był lekki cios. Chyba będzie miał potem siniaki po tym zdarzeniu. Zaraz jego dłoń z różdżką została nadepnięta, więc wykrzywił się jeszcze bardziej i spojrzał na ślizgona z lekką złością. Nie musiał no przecież w taki sposób reagować. Poza tym on sam zaczął, więc był usprawiedliwiony użyciem czarów wobec niego! Próbował wyrwać rękę z siły naciskającej poprzez stopę Grossa, ale ona jeszcze bardziej się wzmocniła. To teraz tak się biją ślizgoni? Znęcając się w ten sposób nad słabszymi? Zero odwagi. Naprawdę zero. Gdy wycelował w jego udo i rozciął zarówno jego spodnie, jak i naskórek jego ciała, Luniek stłumił krzyk głośnym jęczeniem. Cholera, jest w coraz to poważniejszych tarapatach. Już go rozcina, a kto wie, czy nie odważy się czegoś więcej jemu zrobić. Zastanowił się przez chwilę, czy nie spróbować rozwiązać tej sprawy w sposób dyplomatyczny. Bo raczej innego wyjścia on nie ma. A Remus nie będzie póki co błagać go o litość. To nie jest po gryfońsku. - Może lepiej już będzie, jak skończysz to? Co ja ci niby takiego zrobiłem? No powiedz. - zaczął mówić. Czy on miał wtedy kogoś? Nie, tylko książki były w jego sercu. Niech Merlin go broni przed inną miłością.
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok... Sob 07 Cze 2014, 16:11
Cóż, zabawa zdecydowanie była przednia i być może Gilgamesh nawet zamierzał mu troszkę odpuścić, za dostarczenie takiej dawki rozrywki, jednakże biedny Lunio popełnił kolejny błąd. Nie odpowiedział na jego pytanie, tylko wypowiedział się zupełnie nie na temat. I nawet nie było to błaganie o litość. Gdyby Lunatyk błagał, to Ślizgon byłby nawet skłonny rzucić monetą czy przypadkiem by go nie puścić. Niestety, Gilgamesh poczuł się całkowicie zignorowany. Tak jakby Gryfon chciał po prostu ocalić swoją skórę i to w wyjątkowo głupi sposób, bez szlochów i jęków. Chociaż troll go wie, jakiś tam jęk z siebie wydał, jednakże był on brzydki i żałosny. Musiał dać mu lekcję wychowania. -Co mi zrobiłeś?-zapytał i lekko się uśmiechnął. A niech mu tam, Gilgamesh zrobi mu tą przyjemność i wytłumaczy-Nie musisz się obwiniać. Urodziłeś się jako pół-śmieć. Chociaż...znacznie gorszym błędem jest prawdopodobnie to, jak dobierasz przyjaciół. Za swoją sytuację możesz winić tylko i wyłącznie brak szacunku Blacka. Co by mu tu teraz zrobić. Skoro szykowne ząbki się nie spodobały, to może by tak inaczej spróbować? Przede wszystkim można utrudnić mu życie. W końcu strasznie niewygodne ma to łapsko paskudnik, ileż można na nim sterczeć. Schylił się i wyrwał mu z dłoni różdżkę, zwiększając nacisk stopy na jego nadgarstek jeśli będzie trzeba. Najwyżej połamie Gryfonowi parę kości, jeśli ten będzie się za bardzo starał. To naprawdę nie robi najmniejszej różnicy i raczej nikt nie będzie żałował. Schował różdżkę Lunatyka za pas - potem mu ją odda, jak ofiara zacznie być nudna i irytująca. -Upiększymy Cie jeszcze troszkę, co?-rzucił z szyderczym uśmiechem i wycelował w niego-Furnunculus Hmm. Chyba był dla niego trochę zbyt łagodny, co? Hmmm. A co gdyby tak, zrobić mu prezent. Miał genialny pomysł, który zrobi dzień im obu. Przesunął nogę na rozcięte udo Lupina i stanął na nim, jednakże tak, aby przypadkiem jego brudna krew nie pobrudziła butów Ślizgona. Sięgnął po książkę, którą tamten wypuścił. -Ale wiesz? Doceniam Twoją potrzebę wiedzy. Naprawdę, jestem w pełni zaszczycony że spotkałem tak wielki mózg. Nabrałem ochoty żebyś mi poczytał, na głos...-urwał i rzucił książkę na klatkę piersiową Gryfona po czym wycelował różdżką w książkę-...oh, no tak, zapomniałbym...Incendio...no, teraz książka w dłoń i czytaj.
Ostatnio zmieniony przez Gilgamesh von Grossherzog dnia Sob 07 Cze 2014, 16:16, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Bo zaklęcia za trudne ._.)
Remus Lupin
Temat: Re: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok... Sob 07 Cze 2014, 17:19
No co tu dużo mówić. Lunio myślał, że uda mu się jakoś wyswobodzić z uścisku ślizgona, ale chyba nie tym razem. Przecież ślizgoni nie charakteryzują się łagodnością. Ale no Luniek próbował, żeby nie było. Remus nie oczekiwał, że Gil odpowie mu na pytanie. Mało kto to robi, bo od razu zabiera się do dzieła. A tu proszę, lekko ślizgon go zaskoczył, ale też i nie zareagował nic na te słowa. Remus był przyzwyczajony, że czasem jest szydzony przez ślizgonów, ale nie mówi nic o tym chłopakom. On uważa, że lepiej aby z tego go szydzili, niż z jego wilkołactwa. Gdyby tylko wiedzieli o tym, to Luniek nie mógłby się tu dalej uczyć. Jak wyrwał mu różdżkę i bardziej zmiażdżył nadgarstek, Luniek próbował ciągle wyrwać się z tego uścisku, ale tylko mocniej odczuwał ból w tym miejscu. Skrzywił się mocno z bólu, ale powstrzymywał się od wydawania swych odgłosów. Nie chciał, by nagle cała wioska tutaj przybiegła. Choć to jest dobry pomysł, aby uratować się z tej sytuacji. Dostawszy zaklęciem, poczuł na jego twarzy robią się bąble. Wpierw zęby, teraz krosty. Nic bardziej kreatywnego nie potrafi wymyślić? Ale nie ma co płakać jeszcze. Luniek przynajmniej żyje i oby tez żył po zakończeniu tego spektaklu. Gdy Gil zmienił miejsce uścisku, Luniek jęknął z bólu. Bolało go okropnie. Chyba w gorsze miejsce nie mógł położyć swe stopy. Aż rękoma sięgnął w stronę uda chwytając go. Niech już przestanie. Niech już to się wszystko skończy.. Następnie, gdy zaczął mówić i rzucił na niego książkę, Luniek spojrzał na niego, jak na wariata. Nie wiedział, co przez to planuje mu zrobić. Wszystko się wydało, gdy podpalił książkę. Chwila ... OGIEŃ! Przecież to jest jawne niszczenie ksiąg. Niech tylko profesor od Zielarstwa o tym się dowie. Chociaż nie, Luniek nie naskarży na niego. Nie jest skarżypytą, choć mógł to zrobić. Rękoma próbował zdusić ogień z tej książki, przez co porobiły mu się małe pęcherzyki na dłoniach. Za dużo ognia. Dla Luńka ważne było teraz ocalenie książki niż to, że część jego szaty właśnie została zajęta przez ogień. W końcu nie mógł wstać z ziemi. - A się mówi, że ślizgoni mają rozum. - mruknął pod nosem narzekając na Gila. Żeby spalać książki ... Kto by pomyślał...
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok... Sob 07 Cze 2014, 18:51
Teraz to Gilgamesh dopiero się zdenerwował. Przecież ten durny Gryfon praktycznie go ignorował. Żadnych jęków, żadnych błagań o litość, nawet nie płakał, tylko coś tam mruczał pod nosem. Paskudna, nudna, wredna ofiara, utrudniająca mu życie i odczuwanie przyjemności z dręczenia. Z tej całej bezsilnej złości, z całej siły kopnął Lunatyka w twarz. Po krótkim namyśle, postanowił zrobić to jeszcze raz. Następnie schylił się i uderzył go jeszcze z pięści, bo do trzech razy sztuka. Chociaż...w sumie...jak tak dalej pójdzie, to Luniak zacznie sie konkretnie palić, więc w sumie odpowiednia kara. -No cóż...skoro tak się sprawy mają, to zostawiam Cie w spokoju. Prawie. Miał pewien plan, w jakiej sytuacji Remus raczej wolałby się nie znaleźć a do tego miał sposób, jak go do tego doprowadzić. Odsunął się od niego szybko, zanim przypadkiem zajmie się ogniem od trochę rozpalonego (a to zboczony masochista) Lupina i po raz kolejny w niego wycelował: -Confundo To nie był koniec zabawy. Po prostu chciał go na moment powstrzymać od niepotrzebnych ruchów poprzez zdezorientowanie go, żeby Gilgamesh miał chwilę na przygotowanie reszty wymyślnego przedstawienia. Wyciągnął zza pasa różdżkę Gryfona i odrzucił ją za ławkę, na której tamten wcześniej siedział. Tuż po tym, poczęstował go kolejnym zaklęciem. -Tarantallegra Teraz w teorii zostało mu już nie wiele do roboty, tylko obserwowanie tanecznych umiejętności Huncwota. Jednakże to nie był koniec. Miał jeszcze coś w zanadrzu. W końcu gdyby go tak zostawił, bez żadnego prezentu, tamten mógłby poczuć sie urażony. A Gilgamesh nie chciał go przecież urazić, wręcz przeciwnie, zamierzał mu dać jakiś wybitny podarunek. -Będę się zbierał, ale raczej nie będziesz narzekać na brak towarzystwa. Serpensortia. Do zobaczenia.-rzucił i roześmiał się, oddalając się z miejsca zdarzenia. Tak, zdecydowanie Remus poprawił mu humor. Przez chwilę zastanowił się czy przypadkiem nie wrócić, żeby popatrzyć jak poradzi sobie "tańczący z wężami", jednakże uznał że zaraz może tu wparować jego świta w postaci Pottera i Blacka, a tego wolał uniknąć. Na pożegnanie krzyknął tylko: -A Syriusz Black...on będzie następny-i po prostu poszedł w swoją stronę, zaśmiewając się do rozpuku. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Lupin na pewno przekaże kolegom co go dzisiaj spotkało. Był tego wręcz pewien. I właśnie tego oczekiwał - chciał żeby go ścigali. A wówczas rozprawi się z jednym i drugim, bo zamierzał się odpowiednio przygotować. To było oczywiste wyzwanie.
Remus Lupin
Temat: Re: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok... Pon 09 Cze 2014, 15:17
Luniek miał nadzieję, że zaraz go zostawi i pójdzie sobie znużony. Taka taktyka zazwyczaj u niego się sprawdza. On nie podchodzi do nikogo z przemocą, tylko ze słowami. A kiedy i słowa nie mogą pomóc, to czasem trzeba pozwolić się komuś wyżyć, by potem sobie odpuścił. On tak bynajmniej to sobie wszystko tłumaczył. Co tam, jego życie jest niewiele warte. Gdyby miał stanąć w obronę chłopaków, to zapewnie by zaczął coś kombinować, zwrócić na siebie uwagę, by oni mogli działać. Te jego prawie znaczyło, że zostanie wystawiony przez niego ostatni akt i nastąpi z jego strony koniec. Wtedy to tylko Luniek sam zostanie, a jego przyjaciele będą ciągle na zakupach. A co by było, gdyby tak zaczął krzyczeć? Chyba lepiej nie gdybać... Próbował jeszcze stłumić ten ogień, który w nieprzyjemny sposób powoli spalał jego ubranie, gdy nagle został ugodzony zaklęciem. Zdezorientowało to go, że na chwilę przestał się otrzepywać. Zrobił wielkie zdziwione oczy i po paru chwilach dopiero spojrzał na ślizgona. Zaraz też dotarło do niego zapach spalenizny, lecz poczuł wtedy wielkie pragnienia ... tuptania swoimi nogami. Zaczął nagle dziwnie sie poruszać na ziemi, po czym wstał i zaczął tańczyć. Ej, to nie było sprawiedliwe! Nie dość, że piekła go noga i był częściowo w ogniu, to jeszcze musiał tańczyć. Fakt, tańcząc tak trochę uspokoił ogień, ale to było tyle. Zraniona noga bolała go porządnie, a jeszcze doszedł właśnie w tym momencie wąż. Nie, nie uraził go tym podarunkiem. Wręcz uradował go, bo przecież on tylko o tym marzył. Nie no, to był tylko sarkazm. Luniek był zarówno wściekły na ślizgona, ale tez i bezradny, bo nic nie mógł w tej sytuacji zrobić. Syriusz Black...on będzie następny Że co? Lunkowi te słowa zapadło tak głęboko w umysł, że po prostu tego nie zapomni. Czy powie to jemu? Jeszcze sam nie wie. Ale wie za to, ze będzie musiał od tej pory pilnować Blacka, by się zbytnio nie wychylał do Ślizgonów. Luniek próbował dojść do swej różdżki, lecz niechcący potknął się i upadł brzuchem na śnie. Ogień zaraz zgasł, a wąż ukąsił go w łydkę dwukrotnie. Cholera, nie wróżyło to nic dobrego. Ręką ledwo dosięgnął swej różdżki i rzucił Finite na swe nogi. -Reducto! - rzucił to na węża, co skutkowało, że on wybuchł. Ale to nie było koniec jego zmartwień. Luniek czuł, że zaczyna kręcić mu się w głowie. Czy te ukąszenie było jadowite? Naszła mu taka myśl. Po chwili zemdlał, a jakiś Krukon zastał go w takie pozycji i zaczął nawoływać dorosłych. A wspomnienie wtedy zaczęło się zamazywać, aż zamazane miny Huncwotów zmieniły się w czerń. I tak zakończyła się jedna z wielu jego wycieczek ...
Sponsored content
Temat: Re: Dlaczego czasem warto odłożyć książkę na bok...