Miał swoje powody, by pałać co najmniej niechęcią do sztywnych spotkań znaczących rodów czarodziejów, na które zapraszano jego rodzinę, choć starał się za wszelką cenę nie dać po sobie poznać, że nie czuje się na nich tak komfortowo, jak mogłoby się wydawać. Chyba nawet mu się to udawało, wieczna maska dobrze wychowanego młodzieńca zachwyconego długimi rozmowami o zupełnie niczym nie schodziła z jego twarzy nawet na moment. Nic nie wskazywało na to by jego stosunek to tego nudnego obowiązku miał się zmienić, a jednak... raut z początku sierpnia okazał się być naprawdę przyjemnym wydarzeniem, a co więcej, zaowocował w nową znajomość. Kiedy, znudzony jak mops, sączył lampkę wina już od godziny, obserwując przy tym zebranych na spotkaniu ludzi, spojrzenie jego i Amy skrzyżowały się ze sobą, tworząc już w tamtym momencie nić porozumienia między dwojgiem młodych ludzi. Oboje znudzeni jak mopsy znaleźli ucieczkę w swoim towarzystwie, a przypadło im ono do gustu na tyle, że już następnego dnia po spędzonym wspólnie wieczorze wysłał do niej sowę z zaproszeniem na kolację.
Tak, te wakacje z całą pewnością można było zaliczyć do udanych. Czuł się podekscytowany na myśl o tym, że zobaczy pannę Greengrass i zamierzał spędzić z nią większość (jeśli nie całość) podróży do Hogwartu, próbując nasycić się jej obecnością. Od dawna nie czuł się tak... nie czuł się jakoś. Przez ostatni rok był trochę jak wyprany z uczuć, a teraz motylki w brzuchu odżyły, trzepocząc radośnie na myśl o ciemnowłosej Ślizgonce.
Obowiązki prefekta jakie na nim ciążyły odkładały w czasie spotkanie dwójki Ślizgonów, nie mógł złapać jej zanim wsiadła do pociągu, najwyraźniej przemknęła się gdzieś w tłumie. Toteż kiedy w końcu udało mu się zapanować nad panującym na peronie chaosem i wejść do pociągu, odnalazł ją na korytarzu. Stała tam, rozmawiając ze swoimi znajomymi, najwyraźniej nie zajęła jeszcze swojego miejsca albo czekała na wózek z przekąskami. A może na niego? Przykładając palec do ust kiedy jedna z koleżanek zauważyła, że nadchodzi, zaszedł Amy od tyłu, obejmując ją mocno i całując w szyję. Zapach perfum pomieszany z jej skórą przyjemnie zawirował w jego nozdrzach.
— Chodź ze mną — zamruczał do wprost do jej ucha, odgarniając ciemne kosmyki, po czym chwycił jej dłoń i poprowadził przez tłum uczniów, zatrzymując się dopiero przy przedziale znajdującym się tuż obok przedziału przeznaczonego dla prefektów. Był zachęcająco pusty, a lokalizacja na samym końcu wagonu sprawiała, że nie kręciło się tu aż tak wielu uczniów. Co do prefektów... cóż, znał się z nimi bardzo dobrze i wiedział, że nie będą wtykać nosa w jego sprawy. Z uśmiechem na ustach zaciągnął dziewczynę do środka i bez najmniejszego ostrzeżenia wpił się w jej wargi, całując ją z czułością.
— Stęskniłem się za Tobą — oznajmił z cieniem uśmiechu na wargach i opadł na siedzenie, wpatrując się w nią zielonymi oczyma. Prawdą jest, że nie znali się jeszcze zbyt dobrze, że nie zdążyli spędzić ze sobą aż tak dużo czasu, ale był to ten etap związku, kiedy nie da się nasycić sobą nawzajem. Chłonął jej obecność jak gąbka i wciąż było mu mało. Wyciągnął do niej rękę, pogładził linię jej talii i przyciągnął ją do siebie, delikatnie i stanowczo dając jej do zrozumienia, że chce ją mieć blisko. Jak najbliżej.