|
| Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Jasmine Vane
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Sob 24 Paź 2015, 23:52 | |
| Jasmine podchwyciła spojrzenie i uśmiech, jakie posłał jej Watts. Odpowiedziała mu gestem w stylu "szkoda, że nic Cię nie zjadło, ale z drugiej strony nic się Tobą nie otruło". Doskonałe okraszenie ich znajomości, która znacznie rozwinęła się po przygodzie na szlabanie. Kto jak kto, ale tylko oni mieli tak wybitne szczęście do pakowania się w kłopoty. Dziecięce niesnaski zostały zażegnane. W końcu już dorastali, prawda? Kolejnym Krukonem, a raczej pierwszym który zwrócił jej uwagę był Enzo. Do niego uśmiechnęła się nieco zalotnie, ale i zarazem radośnie. -Miło Cię widzieć. -przyznała. Ochota wzięcia udziału w zajęciach została jednak przerwana przez nagły atak migreny. Tak silnej, że Jasmine złapała się mocno ramienia Krukona i pochyliła do przodu. Gdy zmusiła się do myślenia i oceny sytuacji uznała, że nie ma możliwości kontynuowania zajęć. Plując sobie w brodę udała się do Joshuy, gdy tylko ten się pojawił i oznajmiała, że nie jest w stanie wziąć udziału. Starając się trzymać pion udała się do wyjścia.
Z tematu
/muszę zrezygnować, niech kolejna osoba za mnie wejdzie |
| | | Mistrzynie Ohydki
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Nie 25 Paź 2015, 00:39 | |
| Ben: 15 [7+6+2] Caire: 14 [6+6+2] Pojedynek wygrywa Ben Watts |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Nie 25 Paź 2015, 01:45 | |
| Aurorzy zareagowali na jego zaczepkę, a on sam postanowił nie skomentować zupełnie tego co powiedzieli. Jak starsi dają Ci burę, to wtedy należy siedzieć cicho. Flegmatyczny nauczyciel nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję? To świetnie, bo on też nie zamierzał, byłoby jednak inaczej gdyby Riaan zrozumiał drugie, wypełnione sarkazmem dno wypowiedzi aurora. Wypowiedź nauczycielki bardziej przypadła chłopakowi do gustu, choć z pewnością nie podniosła jego wiary w Biuro Aurorów. Aurorzy nie spadną im z nieba w chwili niebezpieczeństwa, ale z tego co było mu wiadome słudzy Sami-Wiecie-Kogo mieli talent do wyrastania z pod ziemi jakby wzięli się z samych czeluści piekła. Vuuren wcześniej zdążył wysłuchać dokładnie i przyjrzeć się innym zapisanym na kurs. Musiał przyznać, że większość osób, była raczej małomówna, albo przynajmniej w odróżnieniu do niego potrafiła dobierać odpowiednie słowa. Wpadnięcie na salę Gwen rozbawiło go mocno, ponieważ było bardzo w jej stylu, uśmiechnął się łobuzersko do niej gdy tylko złapał jej wzrok swoim, po czym ewidentnie popukał się palcem po lewym nadgarstku, tam gdzie powinno nosić się zegarek. Blondynka powinna już wiedzieć co miał na myśli. Jego uwadze nie uszło również wejście Maise i to, że przyszła w zastępstwie za Adama. Szkoda, miał nadzieję że pokaże starszemu koledze, że nie ustępuje mu w zaklęciach. Bo tak już było z Riaanem, zawsze musiał udowadniać całemu światu, że jest równie dobry a nawet lepszy od całej reszty, niech będzie przeklęta dziedziczna duma rodu van Vuurenów de Springboków. Wracając do teraźniejszości, chłopak puścił mimo uszu resztę gadki tego całego Dunbara, który równie dobrze mógłby zastępować popiersie Montague'a Knightleya, zwanego również natrętnym. Afrykaner dobrze wiedział, że nie miał szans z jakimkolwiek czarnoksiężnikiem. Że jego jedynym ratunkiem w razie spotkania z tymi, których nazywano Śmierciożercami, była ucieczka i okazjonalne protego horribilis. Szczerze mówiąc tego spodziewał się po tych zajęciach, że wytłumaczą im że walka to ostateczność i mają przede wszystkim brać nogi za pas. Nie znaczy to też, że od razu zwiewałby gdzie pieprz rośnie, nie bez powodu tiara przydzieliła go do Gryffindoru. Gdyby któryś z jego przyjaciół potrzebował pomocy, Riaan nie miałby oporów przed postawieniem swojego życia na szali. Nie raz już to robił, wychodząc na polowanie wszyscy mężczyźni, nieważne czy mieli lat trzynaście, czy czterdzieści byli gotowi narazić się dla współplemieńca. Usłyszawszy kto jest jego parą zaczął rozglądać się za ową Isabelle. Dopiero, kiedy wszyscy powoli zaczęli się łączyć dojrzał Ślizgońską panią Prefekt, która wcześniej grzecznie się z nimi przywitała nie mając problemu z odezwaniem się do Puchonki, oraz Gryfona. Podszedł do niej i lekko skłonił głowę. - No to jesteśmy w parze. Riaan... - chciał powiedzieć coś więcej, ale przerwała mu prezentacja Bena i Claire. Oczywiście Riaan jak to Riaan, nie miał pojęcia że coś łączyło tę dwójkę, więc bez większego zainteresowaniu przyjrzał się pokazowi pozwalając myślom odpłynąć w stronę partnerki. Wydawała się być miła, co było dziwne, bo jeszcze nigdy nie spotkał się z tym aby ktokolwiek ze Slytherinu zachowywał się w ten sposób wobec niego. Zawsze z niego szydzono, najpierw że był wyrośniętym dziwakiem z zadupia świata, teraz z tego że po prostu był. A tutaj taka odmiana. Chłopak postanowił przyglądać się bacznie Ślizgonce, czy aby nie ma zamiaru wbić mu sztyletu w plecy przy najbliższej okazji. Ustawił się na przeciw niej, a że nikt nie nauczył go pojedynkowej etykiety po prostu machnął różdżką i wrzasnął: - Expeliarmus!
Różdżka z czerwonego dębu poszybowała w górę. Riaan nie był zdziwiony, w końcu dziewczyna była starsza, ale nie wiedział jak zareagować na jej uśmiech. Zmrużył tylko oczy pytająco i pomyślał, że to ostatni raz, kiedy daje się komukolwiek rozbroić. Sekundę później podniósł różdżkę.
Ostatnio zmieniony przez Riaan van Vuuren dnia Wto 27 Paź 2015, 22:53, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Nie 25 Paź 2015, 01:45 | |
| The member ' Riaan van Vuuren' has done the following action : Dices roll'10-ścienna' : |
| | | Rosalie Rabe
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Nie 25 Paź 2015, 17:05 | |
| Ludzie byli głupi. Wysłuchiwała ich odpowiedzi, wypowiadanych z taką pasją, że ich celem jest obrona przyjaciół. Czy oni naprawdę nie zdawali sobie sprawy, że przyjaźń jest tylko barierą do osiągnięcia własnych celów? Na co silić się na sentymenty, skoro są one człowiekowi zupełnie niepotrzebne. Ze ślepą nadzieją i naiwnością wierzą, że uda im się przeciwstawić Czarnemu Panu, podczas kiedy sami nie starają się polepszyć swoich umiejętności? To dzieciaki, dzieciaki, które myślą, że wojny nie ma. Chyba tylko niewielka część z nich zdawała sobie sprawę co dzieje się za murami Hogwartu, a jeszcze mniejszy odsetek wiedział, co dzieje się między nimi. Nikt nie zauważał zagrożenia, a nawet jeśli widział, udawał, że jest ślepy. Rabe nie miała zamiaru psuć im tej sielankowości. Bezmózgie szczyle. Nie reagowała ani na uwagę Aurora, ani Aurorki na jej kłamstwo. Miała głęboko w poważaniu to, co myśleli, nie potrzebowała niczyjej aprobaty. Monolog Dunbara, wyjątkowo nudny zresztą, idealny do kimnięcia się na minut piętnaście lub sześćdziesiąt, rozbawił nieco Ślizgonkę. Prychała raz za razem pod nosem, cicho jednak, by facet nie zwracał na nią zbytecznej uwagi. Chciała już pomiotać zaklęciami, a przeszkadzanie w prowadzeniu lekcji na pewno ku temu nie sprzyjało. Z lekko uniesionymi brwiami przyglądała się, jak Gwen wpada do sali, jak gdyby nigdy nic, i je swojego bajgla. Lubiła dziewczynę, ale czasami zachowywała się jak totalna idiotka. Zaraz za nią wpadła jakaś kolejna ruda wywłoka z Gryffindoru, jakby ich było mało, przypominając blondynce nieco Murphy Hathaway, której z kolei między zgromadzonymi nie dostrzegła. Może to i lepiej, jeszcze wylądowałaby z nią w parze po raz kolejny i była zmuszona na kompromitację tej żałosnej dziewuszki drugi raz z rzędu. Zdecydowanie bardziej pragnęła dostać do pary kogoś bardziej wymagającego, kto wywoła na jej karku lekki dreszcz niepewności. Co to w końcu za zabawa, kiedy od początku znało się zakończenie? Jak się okazało, przypadła jej niejaka Tanesha. Mogło być lepiej, mogło być gorzej, nie czas teraz zresztą na marudzenie. Rose nie przepadała jednak ani za nią, ani za jej siostrą...o ile w ogóle Tanja była jej siostrą, bo te rodzinne tematy już całkowicie mieszały się w ukrytej pod blond czupryną główce. Od razu po wydaniu polecenia Rabe wstała z krzesła bez zbędnego pośpiechu i stanęła w wyznaczonym miejscu. Nie trudziła się, by skinąć choćby głową, by rozchylić wargi i wypowiedzieć powitalne słowo, czy chociażby lekko się uśmiechnąć. Jak powiedział Dunbar, a co akurat było prawdą - Śmierciożerca nie będzie czekał. Nie będzie zważał na nic. Więc skoro już jest na takich zajęciach a nie innych, wszystko można zwalić na nudnego jak flaki z olejem aurora. Z lekkim znudzeniem machnęła różdżką, nie mówiąc nic, tylko myśli układając w jedno słowo: Expelliarmus. |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Nie 25 Paź 2015, 17:05 | |
| The member ' Rosalie Rabe' has done the following action : Dices roll'10-ścienna' : |
| | | Gość
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Nie 25 Paź 2015, 20:29 | |
| Nie oszukujmy się, słowa Rosalie Rabe nieco go zabolały. Jesteś nikim i nikim pozostaniesz. Głupia nadzieja, że kiedykolwiek odwzajemni jego uczucia zniknęła już dawno, a jednak… Był głupi myśląc, że Rosalie Rabe powita go z otwartymi ramionami. Dlatego przegryzł wargi, na tyle mocno, że z jego brody kapnęła mała, szkarłatna kropla. Wędrowała tak sobie, aż wsiąknęła w materiał szkolnej szaty. Jednak nie teraz się tym przejmować. Musiał skupić się na zajęciach dodatkowych, na teraźniejszości. Musiał pogodzić się z faktem, że nic nie będzie takie jak dawniej. Wraz z jego zniknięciem, rozpadło się wszystko inne. To wstęp do nowego życia. Bez ojca. Bez Rosalie. Bez przyjaciół. Chciał skończyć szkołę, opuścić mosiężne mury Hogwartu i rozpocząć nowe życie. Lepsze życie. Wmawiaj sobie – pomyślał. Nastały mroczne czasy… Teraz nikt nie mógł czuć się bezpiecznie. Nawet Hogwart stał pod wielkim znakiem zapytania. Czy ojciec, jak się domyślał, zasilający szeregi Lorda Voldemorta, jakkolwiek się liczył? Nie. Rozwaliła go jednak uwaga panny Rabe. Chcę zostać aurorem? Nie mógł powstrzymać się od parsknięcia śmiechem? Ona? Aurorem? To prawie tak prawdopodobne jak Cathalyst zostający z jakąś kobietą na okres dłuższy niż jedna noc. No właśnie. Uwaga Dunbara skłoniła chłopaka do zdjęcia ciemnego kaptura. Pokazał swoją twarz, wiecznie zmierzwione włosy, oraz ciągnącą się na jego policzku, bliznę. Zmarszczył czoło, otwierając zakrwawione usta. - Skoro nastały takie czasy… - zaczął. – Warto umieć coś więcej. Kto wie, kiedy przyjdzie zmierzyć mi się z wrogiem – wiedział, że, gdy ktoś zechce go zabić, zrobi to. Jednak nie zamierzał poddawać się bez walki. W pojedynku z poplecznikiem Voldemorta miał JAKIEŚ szanse. Niewielkie, ale jednak. Do rozmowy wtrąciła się ta druga aurorka, nieco pogodniejsza od swojego wspólnika. Wydawała się zadowolona faktem prowadzenia zajęć samoobrony. Zresztą, czy to było ważne? Poprzydzielała ich w pary. Gabrielowi przypadła niejaka Gwendolyn Scrimgeour(za literówkę przepraszam), dziewczyna z tej samej klasy. Wpadli na siebie kilkanaście, kilkadziesiąt razy; to na lekcji, to w Pokoju Wspólnym, to na korytarzu. Po prostu ją kojarzył. A potem głośny trzask i upadająca różdżka. Rosły Krukon, Ben Watts, chłopak śpiący zaraz obok Gabriela, właśnie rozbroił Claire z Hufflepuff’u. Takiego wyniku należało się spodziewać… Pokręcił z niedowierzaniem głową, ustawiając się naprzeciwko Gwen. Nie czekając na jej reakcje, wyciągnął różdżkę… Nie używał jej tak dawno. Okazała się zimna, nieco dziwna… Nie potrafił wytłumaczyć dlatego. Obawiał się, że nie rzuci najprostszego zaklęcia, że zapomniał jak się czaruje. O zgrozo, siedemnastoletni czarodziej bez wiedzy o czarowaniu. Nie czekając na ruch przeciwniczki, wykonał prawidłowy ruch różdżką. Nadal pamiętał jej esencje, drzewo, długość. Cedr, włos z ogona centaura, 9 cali. - Expelliarmus
|
| | | Huncwot
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Nie 25 Paź 2015, 20:29 | |
| The member ' Gabriel Rifflesione' has done the following action : Dices roll'10-ścienna' : |
| | | Tanesha Hanyasha
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Pon 26 Paź 2015, 01:11 | |
| Czym byłyby zajęcia bez przynajmniej małego stadka spóźnialskich? Nie tylko Scrimgeour postarała się o wielkie wejście. Po tym jak zapewniła sobie conajmniej prywatną lożę w pamięci Aurora, do sali za nią, o mało nie depcząc jej osoby wpadła jeszcze Gryfonka. Tanesha powędrowała wzrokiem za burzą ognistych włosów spóźnialskiej. Czy to ostatnie takie bohaterki dnia dzisiejszego? Czy teraz lista była pełna? To co ona puściła mimo uszu, najwyraźniej ubodło obojga Aurorów. Komentarz Riaana wyraźnie zmusił ich do większej uwagi i dłuższej wypowiedzi, ponieważ godził w ich kompetencje. Całą resztę odpowiedzi zbyli dość zdawkowanymi kiwnięciami czy uśmiechami. Ślizgonka skrzyżowała ręce na piersiach, przyglądając się im w zamyśleniu. Czy aby na pewno nadawali się na pedagogów? Mimo, że Milloti zdawała się posiadać jeszcze jakieś pokłady entuzjazmu, tak Dunbar najwyraźniej odwalał jakąś karną robotę. Jego monolog, niemalże sprzeczny z tym, czego mieli się dzisiaj uczyć, wprawił dziewczynę w jeszcze głębszą konsternację i wątpliwości co do jego osoby. Czy rzeczywiście miał ich aż za takich kretynów? Bandę tępych uczniaków, myślących, że mają jakiekolwiek szanse z dorosłymi, często niepoczytalnymi i psychicznymi, którzy Crucio strzelają w ofiary bez mrugnięcia okiem? Skoro chodziło o wpojenie im, że powinni przeżyć, a żeby przeżyć, trzeba było spierniczać gdzie pieprz rośnie, albo przynajmniej w kukurydzę... to mogli zorganizować biegi na czas. Kurs teleportacji. Zajęcia z redagowania nekrologów i pisania testamentów. Psia mać. Hanyasha myślała, że wykład moralizatorski będzie trwał do bladego świtu bo mężczyzna, małomówny do tej pory, zdawał się nakręcać niczym katarynka. Monolog płynął z jego ust strugą wartką i nieco usypiającą zmysły monotonią głosu. Katorga wykładowa trwała jednak krócej niż pesymistycznie założyła Tanesha, to też słysząc, że zaczną robić cokolwiek, do czego przyda im się różdżka, nie czekając na specjalne zaproszenie, wstała ze swojego krzesła. Dobór par nie ucieszył jej ale też nie wprawił w gorszy nastrój. O Rabe wiedziała niewiele, poza tym co zdołała zauważyć w trakcie kilku lekcji i sytuacji zastanej na korytarzu. Blondynka była porywcza i najwyraźniej skrywała jakieś problemy natury psychicznej. Tan wątpiła, by była to zasługa okresu, bo w krwawicę trwającą na przestrzeni kilku tygodni raczej nie wierzyła. Ale gdyby tak było, serdecznie by jej współczuła. Teraz jednak, równie oszczędna w zbędne uprzejmości i rozmowy - przedstawiali się zaledwie kilka minut temu, a jej niewątpliwa skleroza nie była mimo wszystko w aż tak zaawansowanym stopniu - stanęła w wyznaczonym miejscu, już pod drodzę wyciągając swoją różdżkę z winorośli. Kiedy tylko padło zezwolenie, płynnym, energicznym ruchem wykonała w powietrzu machnięcie, odpowiednie dla prostego zaklęcia rozbrajającego. Towarzyszyło temu "Expelliarmus" w umyśle brunetki. Nie po to opanowała magię niewerbalną by marnować cenne sekundy i łączyć się w chórku krzyków jakie zapanowały w Wielkiej Sali.
Refleks o którym sama wcześniej wspominała, najwyraźniej zmarniał, usechł albo co gorsza umarł - mimo, że obie Ślizgonki machnęły różdżką niemalże jednocześnie, to ta Taneshy postanowiła opuścić rękę właścicielki... i wylądowałać na materacach. A dziewczyna tuż obok. Z wyłożeniem sali czymś miękkim pomysł okazał się lepszy niż jej się wydawało... w każdym razie nie przewidywała zaliczać gleby. A już na pewno nie jako jedyna - a na to wyglądało. "Cholera" przemknęło przez myśl brunetki, kiedy wykonała zgrabną kołyskę i wyrzucając energicznie nogi do przodu, stanęła na nich prostując się pośpiesznie. W trakcie zdążyła chwycić różdżkę, którą znów trzymała pewnym ruchem. Powolne gramolenie się czy też użalanie nad sobą nie było w jej stylu. Pod pewnym względem Tanesha czuła teraz presję, by bardziej się postarać przy kolejnych ćwiczeniach. Musiała się jednak wstrzymać, czekając na polecenia Aurorów, którzy nic nie wspominali o kontynuowaniu pojedynków. W każdym razie Rosalie okazała się twardszą zawodniczką i Hanyasha nie miałaby nic przeciwko gdyby kolejne ćwiczenia też miały wykonywać w jednej parze. Znając siebie przeczuwała, że jeśli miałoby jej iść lekko i przyjemnie, to szybko obrośnie w piórka i nie wyciągnie z zajęć tyle ile by chciała. Co innego z drobnych niepowodzeń. Korzystając z krótkiej przerwy poruszała teraz lekko nadgarstkiem ręki, w której trzymała kapryśną winorośl. Drobna rozgrzewka nie zaszkodzi.
Ostatnio zmieniony przez Tanesha Hanyasha dnia Pon 26 Paź 2015, 22:05, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Pon 26 Paź 2015, 01:11 | |
| The member ' Tanesha Hanyasha' has done the following action : Dices roll'10-ścienna' : |
| | | Isabelle Cromwell
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Pon 26 Paź 2015, 10:40 | |
| Braterskie czułości mogły Bena prędzej czy później wpędzić do grobu, o ile postanowi nimi obdarzyć siostrę w nieodpowiednim momencie. Na dzień dzisiejszy był jednak bezpieczny, o ile los nie zasądzi inaczej. Isabelle uśmiechnęła się pod nosem, gdy nawet on jej zawtórował, nie ulegając dzikiemu urokowi Harpii. A spróbowałby tylko się do niej zbliżyć, czy też skarcić Iz i Taneshę, popamiętałby obie do końca życia. W końcu jeżeli się kogoś nie lubi, to robi się to wspólnie – nikt nie powinien wyskakiwać przed szereg. Zaciągając dwójkę przyjaciół – bo chyba mogła ich tak nazywać? – do Wielkiej Sali nie spodziewała się sprzeciwu, choć oczywiście nieco się zdziwiła, gdy żadne z nich stanowczo nie zaprotestowało. Pytanie Hanyashy puściła mimo uszu, uznając je za akt kapitulacji. Izzy przyznała sobie więc w duchu dodatkowe punkty, skoro udało jej się zgromadzić swoje własne, małe stadko. „Radość” nie trwała zbyt długo, gdy przypomniała sobie, że kiedyś w standardowy skład trójcy wchodziło dwóch Krukonów, a nie dwie Ślizgonki. Nie chciała jednak myśleć o Samie, nie teraz, kiedy dodatkowe rozpraszacze były jej zupełnie niepotrzebne. Nieco mocniej zacisnęła palce na trzymanych nadgarstkach, puszczając dopiero w chwili zatrzymania się na swoim miejscu. Przybycie dwójki spóźnialskich dziewczyn skwitowała pokręceniem głowy, w końcu każdemu może się czasem zdarzyć, prawda? Ważne, że uzbierała się ich spora grupka i będzie z kim ćwiczyć. Isabelle można zarzucić wiele, lecz na pewno nie naiwność. Rzadko kiedy mówiła to, o czym myślała, nie dając nikomu nad sobą takiej władzy. Nie zapałała sympatią do Dunbara, który chyba pomylił zajęcia. Może powinien zająć się czymś innym, chyba, że za karę ktoś zesłał go w celach pastwienia się nad „naiwnymi móżdżkami”. Panna Milloti natomiast zdawała się pełnić funkcję równoważącą – sprawiała wrażenie zupełnie odwrotne i przynajmniej można było na nią spojrzeć, gdy ktoś potrzebował otuchy. Przyjazny uśmiech może wiele nie zdziała, jednak miało się wrażenie, że chociaż jedna osoba z prowadzących pokłada w nich niejaką nadzieję. Ślizgonka spojrzała znacząco na Taneshę, unosząc przy tym brew. Postanowiła jednak niczego głośno nie komentować, co jej do tego? Każdy chyba wiedział, że wróg nie da im czasu do namysłu. Liczył się szybki refleks, spryt, a przede wszystkim spore szczęście, jeżeli walczyło się z kimś mocniejszym od siebie. Nie zawsze bycie słabszym oznaczało przegraną. Cromwell nie była na tyle głupia, by dobrowolnie pchać się w jakiekolwiek niebezpieczeństwo, dobrze zdając sobie sprawę z własnych braków. Czy zajęcia więc miały na celu pomóc uczniom, czy dodatkowo dać im do zrozumienia, że powinni już teraz uciekać z podkulonymi ogonami? Postawienie naprzeciw siebie Bena i Claire stanowiło chyba idealne zwieńczenie nużącego monologu. Oczywiście Ślizgonka wolałaby sama wybić różdżkę z dłoni samozwańczego brata, ale liczyła na to, że jeszcze trafi się ku temu okazja. Posłała Annesleyównie więc tylko pokrzepiające spojrzenie, po czym sama odnalazła wzrokiem Riaana, uśmiechając się do niego. Nie znała chłopaka, nie wiedziała więc, czego mogłaby się po nim spodziewać. Sama zachowywała się uprzejmie – mogła, skoro jeszcze nie zdążył zaleźć jej za skórę. Nie miała również zamiaru czyhać na niego w ciemnościach, czekając, aż nadarzy się okazja do mordu. A nawet, gdyby przyszła jej na to ochota, Gryfon zapewne nigdy by się o tym nie dowiedział. Isabelle była raczej miła dla każdego, tak na wszelki wypadek. Oboje zajęli więc odpowiednie miejsca, wykonując polecenie aurorów. - Expelliarmus!
Gryfon był szybki, lecz nie tak szybki jak Isabelle. Zaklęcie dziewczyny pomknęło przed siebie, momentalnie pozbawiając Riaana różdżki. Wszystko wydawało się aż nazbyt proste, choć przecież całe zdarzenie mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej. Izzy uśmiechnęła się ponownie do stojącego naprzeciwko niej chłopaka, lecz uśmiech ten był pozbawiony jakichkolwiek oznak wyższości, czy też wrogości.
Ostatnio zmieniony przez Isabelle Cromwell dnia Pon 26 Paź 2015, 22:13, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Pon 26 Paź 2015, 10:40 | |
| The member ' Isabelle Cromwell' has done the following action : Dices roll'10-ścienna' : |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Pon 26 Paź 2015, 10:42 | |
| - Glo, wiem, że ciebie to nie interesuje, ale samej mi głupio iść i się na niego gapić - irytująca myśl, że to wcale nie chodzi o Dunbara, a o Romulusa gdzieś tam z tyłu głowy starała się wypłynąć na powierzchnię świadomości, skutecznie jednak tłumiła ją Blake starając się przekonać samą siebie, że chęć podpatrzenia jak wygląda kurs magicznej samoobrony wywołany był również ciekawością jak bardzo przystojny jest nauczyciel, który ma tej samoobrony uczyć. Żałowała, że nie zdążyła się zapisać, bo wtedy nie miałaby żadnego problemu, by się tam dostać, a tak musiała kombinować, ponieważ ustna relacja Annesley absolutnie jej nie zadowalała. - Może czegoś się nauczymy przy okazji - Blackwood posłała przyjaciółce spojrzenie szczeniaczka, które ostatecznie sprawiło, że obie puchonki znalazły się pod drzwiami do Wielkiej Sali, z której wnętrza dochodziły już odgłosy rozmów. Blake nikomu nie powiedziała o tym co zaszło. Nie było się czym chwalić tak naprawdę i wszystkie te złe uczucia, począwszy od poczucia winy, aż do kompletnego wstydu nie pozwalały na wyznanie prawdy zarówno Glorii, jak i samej Claire. Jedyną osobą, która znała prawdziwy powód jej rozstania z Enzo był jej starszy brat, który na szczęście nie był typem plotkarza, a sam Pride nie chwalił się nikomu swoimi podbojami. Nie miała pojęcia tylko co z tym zrobi Romulus i chyba to najbardziej zaważyło na tym, że tak usilnie starała się przekonać O'Loughlin do wślizgnięcia się do Wielkiej Sali. Puchonka pchnęła ciężkie, drewniane drzwi, które ustąpiły bezproblemowo i próbując nie zwracać na siebie uwagi weszła do środka, kierując swoje kroki gdzieś do kąta, w którym będą mogły przycupnąć i mieć widok na całą salę. - Przepraszamy najmocniej, ale my tylko pokibicujemy naszej przyjaciółce, nie będziemy przeszkadzać - powiedziała do (w sumie serio był niezwykle przystojny!) aurora. Od razu dostrzegła Enzo, a jego widok sprawił, że dziewczyna poczuła ukłucie w piersi. Dopiero potem spojrzała na Claire i mrugnęła w jej stronę zachęcająco. Była w parze z Wattsem. Cóż, nic dziwnego, skoro w pobliżu nie było widać żadnego Gallaghera. |
| | | Gość
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Pon 26 Paź 2015, 11:02 | |
| /jakość posta przerażająca, ale chwilowo nie mam czasu na nic lepszego/
Kiedy dziewczyna zajęła swoje miejsce i zorientowała się, że jedynym, co ją ominęło, była prezentacja uczestników kursu, odetchnęła z ulgą. Gdyby mogła teraz cofnąć czas bogatsza o tę wiedzę, nie pędziłaby tak na złamanie karku, a może nawet zdążyłaby przebrać się w jakieś inne ciuchy, które nie wyglądałyby jak wyciągnięte psu z gardła. Musiała jednak przyznać, że razem z niejaką Gwen postarały się o całkiem zacne wejście. Nawet jeśli reszta grupy była innego zdania. Kiedy więc udało jej się nawiązać kontakt wzrokowy z blondwłosą Krukonką, obdarzyła ją najserdeczniejszym uśmiechem, jaki tylko potrafiła przywołać na swoją piegowatą buźkę, co miało oznaczać nieme gratulacje. Niemniej, pytanie aurora szybko przerwało tę błogą chwilę radości i nieco zmąciło ogólne poczucie wewnętrznego samozadowolenia dziewczęcia. W jaki sposób miała odpowiedzieć, co skłoniło ją do wzięcia udziału w kursie, skoro nadal nie była pewna, czego się po nim spodziewać? Wnioskując po nazwie, liczyła, że będą ćwiczyć zaklęcia. Ale czy będą to zaklęcia ofensywne, czy defensywne? No i najważniejsze, czy nauczą ich czegoś nowego, czy każą tylko szlifować nabyte już umiejętności? Pluła sobie w brodę, że wcześniej nie wypytała o szczegóły tegoż przedsięwzięcia. Teraz jednak było na to za późno. Konieczna więc okazała się sztuka improwizacji. Postanawiając nie wyrywać się z odpowiedzią, grzecznie przysłuchiwała się wywodom ostatnich osób, próbując wyciągnąć z nich coś dla siebie. Za wiele się nie dowiedziała, w końcu trafiła na samą końcówkę autoprezentacji i mogła wysłuchać zaledwie jednej pełnej wypowiedzi. Wywnioskowała natomiast jedno – z całą pewnością wszyscy uczestnicy znaleźli się tutaj w konkretnym celu – aby się kształcić. Nikim raczej nie kierowała chęć zapewnienia sobie małej odskoczni od rutyny, jak to było w jej przypadku. Tego jednak nie zamierzała mówić na głos. O wiele przyzwoiciej wyglądałoby powiedzenie czegoś podobnego do reszty. Parę zdań o tym, jak bardzo potrzebuje praktycznych ćwiczeń i, że kurs uważa za świetną ku temu okazję, powinno wystarczyć. Kiedy jednak nastała chwila ciszy, podczas której mogła wtrącić swoje trzy grosze, w jej małej główce doszło do zwarcia i przepalenia wszystkich synaps, w efekcie czego wypaliła: - Jak już mówiłam, jestem w zastępstwie za Adama, więc moja obecność tutaj to trochę kwestia przypadku. Zaproponowano mi zajęcie jego miejsca, a że nie miałam na dzisiaj żadnych planów, to postanowiłam skorzystać z okazji na ciekawe spędzenie popołudnia - w tym miejscu strzeliła mentalnego facepalma. - No i mam nadzieję trochę poćwiczyć i może nauczyć się czegoś nowego. - Dodała szybko, reflektując się w porę. Nie chciała wyjść na mało ambitnego człowieka. Czasami jej beztroskie podejście do życia, które właśnie zademonstrowała, zaskakiwało nawet ją samą. Cóż, przynajmniej w swoim bezmyślnym wystąpieniu nie skrytykowała działań i ochrony zapewnianej przez aurorów, jak to niektórym się zdarzyło, więc może nie znalazła się jeszcze na zupełnie przegranej pozycji. Na szczęście prowadzący w swoim przydługim monologu postanowił udzielić odpowiedzi na kilka z dręczących ją pytań. Po jego przemowie dziewczę zapewne nie miałoby żadnych wątpliwości, co do celu kursu, gdyby tylko potrafiło skupić się na słowach aurora, zamiast szurać nogami pod krzesłem i błądzić wzrokiem po sali. Niestety, nie potrafiło. Oględziny pomieszczenia okazały się o wiele ciekawszym zajęciem. I nie były zupełnie bezowocne. Mianowicie, doprowadziły do dwóch wniosków. Po pierwsze, materace na niemal wszystkich powierzchniach płaskich to genialny i prześmieszny pomysł, dlatego Maisie uznała, iż powinny zostać tu na stałe, po drugie, grupa kursantów wcale nie była taka liczna, jakk na początku sądziła. Co prawda mogła pochwalić się lepszą znajomością jedynie dwóch osób, większość jednak kojarzyła z widzenia, czy z plotek. Wypowiedzi aurorki wysłuchała już z nieco większą uwagą, głównie po to, aby wiedzieć, z kim znalazła się w parze. Oczywiście samo imię nic jej nie powiedziało, przegapiła przecież większość prezentacji, a i tak rzadko kiedy je zapamiętywała. Postanowiła więc poczekać, aż chłopak zwany Severusem pierwszy do niej podejdzie. Jemu w końcu łatwiej będzie ją odszukać. Niewielu Haldane'ów mogło przebywać na tej sali, skoro znajdowała się tu tylko jedna ruda osóbka. Bezzwłocznie odwzajemniła uśmiech Claire, starając się dodać jej w ten sposób otuchy, chociaż zupełnie nie rozumiała jej powagi. W swej naiwności sądziła, że Puchonkę przeraża wzięcie udziału w pokazie, a to z kolei nie wydawało się Mairead takie złe. Raczej nie była świadoma relacji swojej koleżanki z Krukonem, dlatego jedyne, co mogła zrobić, to skrzyżować palce za jej powodzenie. Sama wkrótce również znalazła się w swojej parze z zupełnie nieznajomym Ślizgonem i, chociaż nie miała w zwyczaju oceniać ludzi po okładce, szybko doszła do wniosku, że temu konkretnemu chłopakowi przydałoby się porządne mycie głowy, o czym miała zamiar go poinformować zaraz po zajęciach. Chwilowo jednak, aby nie psuć współpracy, zignorowała pierwsze wrażenie, przedstawiła się ładnie, ukłoniła, po czym wykonała szybki, dobrze znany ruch różdżką. -Expelliarmus -rzuciła zdecydowanym tonem. |
| | | Mistrzynie Ohydki
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] Pon 26 Paź 2015, 14:46 | |
| Tanesha: 16[9+3+2+2] Rosalie: 18[9+5+2+2] Pojedynek wygrywa Rosalie Rabe [Efekt dodatkowy: Odrzucenie przeciwnika czyt. latająca Tanesha]
Isabelle: 17[8+7+2] Riaan: 14[4+8+2] Pojedynek Wygrywa Isabelle Cromwell |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] | |
| |
| | | | Wielka Sala [Kurs Magicznej Samoobrony] | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |