|
| Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Gwendolyn Scrimgeour
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sro 12 Sie 2015, 21:53 | |
| Blondwłosa zbladła i postąpiła kilka kroków w bok, opierając się o wilgotną ścianę. W stanie zupełnego zawieszenia przewertowała gamę następujących po sobie zdarzeń, nieudaną próbę rzucenia zaklęcia niewerbalnego sprowadzając do kwestii z kategorii tych mniej ważnych, za prymat obierając to, co akurat działo się z jej ciałem. Odruchowo oplotła swą wyjątkowo drobnych gabarytów talię lewą ręką, choć tym małym gestem starając się przeciwdziałać wycieczkom krajoznawczym treści pokarmowych. Z przekąsem przyznała sama przed sobą, że gdyby w pełni skupiła się na narzuconym zadaniu, zignorowawszy czynniki zewnętrze, mogłaby w akcie paniki bardzo poważnie zacząć zastanawiać się nad obraniem odpowiedniego imienia dla czającego się w jej wnętrzu obcego organizmu. Ale szczęśliwie świadomość tego, iż mdłości wywołane zostały zaklęciem choć w tej kwestii zdawała się relaksować Scrimgeour. Bo przecież chęć zwrócenia posiłku, inna, aniżeli potencjalna ciąża była nad wyraz pokrzepiająca. Instynktownie potoczyła wzrokiem za mającym niezły ubaw eks pedagogiem. Nigdy nie miała w sobie cierpliwości do tego rodzaju lekceważącego stosunku względem jej osoby, dlatego, mimo utemperowanej możliwości pełnej mimiki twarzy, choć spojrzeniem oddała wyraz rozdrażnieniu zaistniałym stanem rzeczy. Manifestujące chęć niepohamowanego mordu szafirowe tęczówki na ułamek sekundy odnalazły postać najstarszego z mężczyzn, z ewidentnym wahaniem uciekając ku z bliska wzorcowo oddanej kukle nadwornego woźnego. No to jeszcze raz. Mimo faktu, że ledwo słaniała się na nogach, zdecydowanym ruchem odepchnęła się od podtrzymującej ją w pionie ściany. Myśl o tym, iż w niedalekiej przyszłości postara się o doprowadzenie własnej osoby do stanu podobnego aktualnemu, acz uwarunkowanemu spożyciem niemałych ilości dobrze zmrożonej substancji, mimowolnie przemknęła przez zafrasowany umysł Krukonki. Dziewczyna, z racji niepełnej gamy możliwości gestykulacji licem jedynie wewnętrznie oddała wyraz rozbawienia wywołanego ową ideą. Omiotła spojrzeniem sprezentowane im kukły i raz jeszcze, usilnie manewrując lewą ręką w okolicach uciemiężonego żołądka, skupiwszy wszelakie pokłady psychicznej siły, poczęła wizualizować sobie nie – jakże – urodziwego – woźnego, a wyczekującego wymiernych (bo jakżeby innych) efektów pracy niewiasty, płowowłosego brata. Z wyrazem satysfakcji, czającym się w głębi ślepi, zamaszystym ruchem skierowała cisową różdżkę ku – już – dyktatorskiemu przedstawicielowi familii Scrimgeour i niewerbalnie starała się pozbawić go dolnych partii odzienia, w makówce recytując inkantację Portengo.
/bardzo przepraszam za zwłokę, na spotkaniu zobowiązuję się w ramach zadośćuczynienia dokonać niesamowitego aktu skruchy w formie jednej pompki ~ więcej nie potrafię/ |
| | | Ingrid Skarsgard
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sro 12 Sie 2015, 22:12 | |
| Niezależnie od wyniku, jaki osiągnęli uczniowie, Ingrid klasnęła w dłonie, aby zwrócić na siebie ich uwagę. Gdy się upewniła, że każde z obecnych spogląda właśnie na nią, kiwnęła krótko głową w kierunku Felixa, a następnie zaczęła wyjaśniać kolejny, już ostatni etap dzisiejszej lekcji. Nie zdjęła z żadnego z nich zaklęcia, które wciąż działały. To się nazywał trening, obóz przetrwania, a nie jakaś szkółka niedzielna dla niewiast modlących się do kogoś tam. - W porządku. Każde z was poćwiczyło, w lepszym, lub mniejszym stopniu rzucanie zaklęcia. Teraz macie za zadanie nikomu nic nie mówiąc, obrać sobie za cel jednego z was. Macie zadziałać szybko, skupić w sobie całą swoją energię. Oczywiście atakujecie zaklęciami transmutacyjnymi bądź użytkowymi. Żadnym innym. Skupcie się, uwolnijcie w sobie magię, która jest tam w was. Wystarczy tylko impuls, oczyśćcie umysł, pozwólcie, aby moc wami zawładnęła. Poczujcie, jak przez was przepływa. Dajcie z siebie wszystko. Chciejcie naprawdę skrzywdzić, pokonać osobę, którą sobie obraliście za cel. Macie dwie szanse – powiedziała sucho, spoglądając na każdego z nich. Teraz był ich czas. Musieli jej pokazać czego się nauczyli na jej zajęciach, czego nauczyli się o nich samych, o swoich kolegach. Chciała, wymagała wręcz od nich, żeby pokazali jej, że zajmowanie jej czasu na naukę tej techniki magii nie poszło na marne i wyciągnęli jakieś wnioski.
--- Kostki 10-ścienne Zaklęcie udane: 10 (zaklęcie udaje się tylko przy wysokiej koncentracji) Zaklęcie nieudane: 0-9
Koncentracja: Kostki 6-ścienne Poziom niski: 0-2 Poziom średni: 3-4 Poziom wysoki: 5-6
ZAKLĘCIA NIEWERBALNE: Kostka 1: Melanie Moore Kostka 2: Vincent Pride Kostka 3: Ben Watts Kostka 4: Gwen Scrimgeour
KONCENTRACJA: Kostka 5: Melanie Moore Kostka 6: Vincent Pride Kostka 7: Ben Watts Kostka 8: Gwen Scrimgeour
--- Ta część zadanie również będzie miała dwa etapy. Każde z Was rzuca w wybranego przez siebie przeciwnika i liczy na łut szczęścia. Po pierwszej kolejce rzucę kośćmi. Po tym nastąpi druga kolejka. Po niej czekacie na podsumowanie zajęć.
--- Następny post: 15.08 sobota, godzina ok. 21-22.
|
| | | Huncwot
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sro 12 Sie 2015, 22:12 | |
| |
| | | Franz Krueger
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Pią 14 Sie 2015, 01:38 | |
| W przerwach od rzucania iście denerwujących zaklęć Krueger przyglądał się poczynaniom Wattsa, nie tylko dlatego, że mu kibicował. Starał się podczas tej obserwacji wychwycić błędy, jakie chłopak popełniał, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że wcześniej sam mógł paść ofiarą podobnych pomyłek. Inaczej zaś patrzyło się na wszystko z boku, a analiza największych problemów na pewno nie pozostawała bez znaczenia dla procesu nauki. Z tego, co zdążył zauważyć Bena zgubił brak koncentracji. Niemca jednak wcale ten fakt nie zdziwił. Wydawało mu się bowiem, że Krukon musiał przetrwać znacznie większe katusze niż on sam, kiedy rzucał swoje zaklęcia. Z drugiej strony... na każdego działało coś innego, więc być może chłopak miał po prostu zwyczajnego pecha. Generalnie rezultaty kolejnej grupy uczniów nie różniły się wiele od tej pierwszej. Magia niewerbalna nie była tak prostą sztuką, dlatego nikt chyba nie łamał się na razie pasmem niepowodzeń. Ingrid zakończyła natomiast ten etap zajęciem głośnym klaśnięciem w dłonie, przykuwając uwagę wszystkich tych, którzy nadal zainteresowani byli poznaniem tajników tej dziedziny magii. Tym razem, wedle instrukcji, mieli obrać sobie za cel jedną z osób z grupy i zaatakować ją (a raczej spróbować zaatakować) niewerbalnym zaklęciem transmutacyjnym, bądź użytkowym. Krueger przemierzył wzrokiem salę, poszukując dla siebie odpowiedniego obiektu. Wreszcie jego wybór padł na Vincenta Pride'a, być może z tego powodu, iż chłopak najbardziej przypominał mu typa spod ciemnej gwiazdy, a w końcu to właśnie rychła walka ze śmierciożercami z Lordem Voldemortem na czele stanowiła podwaliny niezwykle silnej motywacji niemieckiego czarodzieja. Franz musiał jeszcze tylko pomyśleć nad zaklęciem, którego chciał użyć, jako że pragnął mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Poprzednim razem korzystał z zaklęć użytkowych, dlatego tym razem zdecydował się postawić na te z dziedziny transmutacji. Niestety nie był w niej orłem, dlatego ciężko było mu odnaleźć zaklęcie, które rzeczywiście, poza ćwiczeniem podstaw magii niewerbalnej, byłoby przydatne w starciu. Wreszcie przypomniał sobie jeden z czarów bodaj z piątego rozdziału podręcznika - zamianę w kanarka. Co prawda, nie brzmiało to nadal rewelacyjnie, ale cóż... na pewno łatwiej byłoby pokiereszować czarodzieja przemienionego w kanarka niż takiego w pełni sił. Stąd, jakkolwiek irracjonalny, by nie był ten pomysł, Krueger wyciągnął różdżkę zza pasa, choć póki co nie kierował jej na żaden cel. Mieli w końcu nie zdradzać innym swoich zamiarów, nie pokazywać po sobie, kogo chcą zaatakować. Mimo wszystko nie tracił wcale na szybkości. Kiedy spojrzał na Vincenta, a przez jego głowę przeszła myśl jak bardzo pragnął, by wreszcie udało mu się wyzwolić tę magiczną moc z wnętrza, wspomnienia zadziałały na jego mózg niczym impuls. Zupełnie nagle bowiem, choć Franz wcale nie starał się niczego sobie na siłę nie przypominać, przed jego oczami pojawił się obraz walki w lesie nad jeziorem, podczas gdy jego, Jasmine i jej ojca zaatakowali czarnoksiężnicy, z którymi Drake miał osobiste porachunki. Mężczyźni nie mieli na tyle honoru, by rozstrzygnąć spór tylko między nimi, a Vane'em, wręcz przeciwnie - chcieli skrzywdzić córkę swojego wroga. Krueger dobrze pamiętał jak stanął wtedy w jej obronie, obrywając groźnym czarnomagicznym zaklęciem, po którym nieomal wykrwawił się na śmierć. Tylko dzięki pomocy pani Vane powrócił do świata żywych. Pamiętał jednak także, co czuł wtedy, gdy stanął na linii ataku - nie pozwoliłby, by ktokolwiek skrzywdził kogoś mu najbliższego. Był gotowy do wszelkich poświęceń, byleby działać tylko zgodnie ze swoim sercem i sumieniem. To samo uczucie towarzyszyło mu teraz, kiedy wreszcie, po kilku sekundach, koncentrując się, wycelował prędko różdżką w Pride'a. " Cordonium Alevian" - inkantacja zaklęcia przemknęła mu przed oczami, ale chłopak nie wypowiedział jej na głos, oddając się w pełni poczuciu siły, pragnienia poczucia magicznej siły otulającej jego ciało i płynącej z jego różdżki wprost na obranego za cel przeciwnika.
|
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Pią 14 Sie 2015, 10:39 | |
| Odkąd pamiętała to nikt nigdy nie powiedział jej wprost, że będzie łatwo cokolwiek osiągnąć w świecie czarodziejów. Nie wystarczyło być mądrym, inteligentnym, sprytnym czy pracowitym. Talent pomagał, owszem – ale i nie tylko. Siła przebicia, siła zwrócenia na siebie uwagi, sprawienia by inni podążali za Tobą wzrokiem. Należało być widocznym, umieć wiele i pokazywać to na co Cię stać. Wanda nie należała do osób, które zwracają na siebie uwagę – była szara, momentami przeźroczysta, spychana na drugi plan. Niezbyt ją to uwierało, wiedziała bowiem, że istnieją ludzie o wiele bardziej potężni od niej, czy chociażby bardziej interesujący. Dążyła jednak do tego, by pokazać im na co ją stać. Usłyszawszy klaśnięcie w dłoń obróciła głowę w kierunku dźwięku wydanego przez dłonie Ingrid, po czym osunęła się na jedną ze ścian czując jak energia powoli z niej ulatuje. Oddychała coraz ciężej, a pot spowodowany gorączką wciąż zalewał jej oczy przez co skutecznie ograniczał widoczność. Przymknęła patrzałki dosłownie na moment by znieść dokuczliwe pieczenie w ich okolicach, po czym odetchnęła głęboko skupiając wzrok na kobiecie. Uczucie strachu dalej szarżowało po jej umyśle siejąc spustoszenie kiedy ona starała wyprzeć nieprzyjemne odruchy. Przygryzła mocno policzek, niemal do krwi wsłuchując się niesiony echem głos nauczycielki i przetoczyła ciemnym spojrzeniem po Sali w reakcji na zadane zadanie. Domyśliła się już, że na pewno co najmniej jedna bądź też dwie osoby obiorą ją sobie za cel – nie dziwiła im się wcale – ona również wybierze osobę, do której pała może nie tyle co nienawiścią, ale podchodzi do niej całkowicie neutralnie. Zerknęła raz ku Melanie, potem na Gwen chcąc sprawdzić jak jej przyjaciółki sobie radzą. Blondynie posłała słaby uśmiech – i tak w najlepszym wydaniu na jakim ją teraz było stać by za chwilę skupić swoje spojrzenie na Porunn. Szatynka wyglądała nie najlepiej - jak w sumie połowa uczniów w Hogwarcie i tylko przez chwilę Krukonce zrobiło się jej żal. Nic jednak nie powiedziała, a przypomniała sobie uczucie, które oplotło jej postać, gdy zaatakowała Wilsona czując nie tylko ogromną ulgę, ale i wewnętrzną siłę, która pchnęła ją do tego działania. Pamiętała rozgniewane spojrzenie Doriana, jego głos, dotyk. Nie mogła stracić brata. Wyrównała oddech, po krótkiej walce samej ze sobą i ścisnęła mocniej drewno wiązowe, które drgało za każdym razem, gdy dziewczyna przesuwała w pieszczotliwym geście palcem. Starała się oczyścić swój umysł myśląc jedynie o rozłące ze starszym Whisperem. Skupiła się również na pannie Fimmel, za którą nigdy szczególnie nie przepadała – ze wzajemnością oczywiście. Nie zagłębiała się jednak w powody tej dziwnej znajomości, a na tym w jaki sposób jej zaklęcie mogłoby się udać. Jej wargi drgnęły, jednak nie wypowiedziały inkantacji na głos. Jej myśli oczyszczone, skupiły się wyłącznie na Ślizgonce, która najpewniej ślicznie prezentowałaby się jako żółciutki kanarek. Uśmiech, o ile można było to tak nazwać przemknął niezauważalnie przez lico panny Pierniczkowej, kiedy ta usilnie wykrzyczała w umyśle nazwę zaklęcia - Cordonium Alevian – jej różdżka poszła w ruch, jednym płynnym ruchem zupełnie jakby ona sama była baletnicą, a okropna i cuchnąca sala sceną. Myśli o ukochanym barcie dodawały jej otuchy - jeszcze tylko chwila, jeszcze trochę i być może go spotka. Musi go spotkać. Taki był jej obowiązek. Poruszyć niebo i ziemię, by ocalić Doriana.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Pią 14 Sie 2015, 12:57 | |
| Jedno należało przyznać Skarsgardównie i panu Zolnerowichowi – zajęcia miały pozornie prostą formę, ale w praktyce zdecydowanie nie było łatwo. I dobrze, bo choć z pewnością wywoływały mniejszą lub większą frustrację, stanowiły wyzwanie. Nawet jeśli aktualnie pan prefekt czuł się jak mokry, przejechany trzykrotnie przez walec gołąb na autostradzie. Tak też prawdopodobnie wyglądał, ale nie zamierzał się tym specjalnie przejmować, bo prezencja, prezencją, ale jednak miał w tym momencie inne priorytety. Z cichym, nie do końca uświadomionym warknięciem po raz kolejny usunął się z drogi atakującemu sobowtórowi Filcha, krótkim Finite sprawiając, że znów znieruchomiał. Nie będzie się jeszcze przejmował kukłą, skoro prowadząca zarządziła dalszą część ćwiczeń. Potrząsnął lekko głową, próbując pozbyć się sprzed oczu świetlistych punktów, które tańczyły dzikie kankany, polki i piruety. Ciężkość w ciele wywołana kombinacjami zaklęć, jakimi został potraktowany, była póki co odsuwanym na bok problemem – na pewno miała wpłynąć na koncentrację Krukona, ale przecież nikt nie obiecywał, że wszystkie sytuacje w których przyjdzie im korzystać z magii, będą idealnie komfortowe. Lepiej pomęczyć się trochę bardziej ćwicząc, niż później zostać zaskoczonym. Obracając w palcach wciąż rozgrzaną różdżkę, Ben powiódł spojrzeniem po osobach zgromadzonych w sali – kogo obrać sobie za cel? Porunn zdawała się oczywistym wyborem, choć bardzo wątpił, że coś mu wyjdzie na tych zajęciach. Najwyżej pozostanie satysfakcja z wyobrażania sobie na niej skutków udanego zaklęcia. A może jednak nie? Ślizgonka wciąż wyglądała jak przeżuta przez stado gumochłonów, a potem stratowana przez hipogryfa. Klnąc w myślach na własne sumienie, Watts skierował wzrok ku Gwen, tak jak wcześniej próbując ukierunkować całą uwagę i wywołać smagnięcie gorąca wiążące się z przepływającą przez ciało magią. Koleżanka z domu nie byłaby zachwycona wyborem zaklęcia, gdyby wiedziała, że krótkim ruchem różdżki Szkot właśnie usiłował rzucić na nią Tentaclifors. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Pią 14 Sie 2015, 15:24 | |
| Ze zmartwieniem przyglądała się coraz to bledszej koleżance, obiecując sobie w duchu, że po zajęciach na pewno ją przeprosi. Gwen nigdy nie zrobiła jej nic złego, więc wszystkie instynkty zaczynały się budzić, karcąc Fimmelównę ostrym głosem. Coraz mocniej zaciskała palce na swojej różdżce, gotowa w każdej chwili wybawić Krukonkę z opresji. Przed oczami już widziała, jak dziewczyna słania się na nogach, rozbijając sobie przez nią głowę na brudnej posadzce. Aria nigdy nie należała do osób pewnych siebie, a w tym momencie poziom zadowolenia z własnej osoby zaczął spadać poniżej zera. Dopiero klaśnięcie w dłonie skierowało jej uwagę na ciotkę i zagłuszyło wszystkie inne myśli. Po wysłuchaniu Ingrid, Aria zamknęła oczy, koncentrując się na kolejnym zdaniu. Nie musiała długo szukać swojej "ofiary" - dokładnie wiedziała kogo zaatakuje. Szczerze wątpiła w to, że jej się uda, lecz musiała chociaż spróbować. Chciała być silna, przynajmniej na tyle, by samemu przetrwać, skoro chronienie osób, na których jej zależało, zdawało się być niemalże niemożliwym do spełnienia marzeniem. Musiała dać z siebie wszystko, tak, jak zawsze powtarzała Ingrid. Przed oczami wymalowała sobie twarz Vincenta, oczywiście z jego typowym uśmiechem. Nic innego teraz się nie liczyło, tylko skupienie. Ona i przeciwnik. Nie chciała go skrzywdzić, jedynie trochę nastraszyć - o ile w ogóle ktoś taki jak Aria jest w stanie przerazić drugiego człowieka. Poza tym Vincent nie powinien mieć jej niczego za złe, w końcu to tylko zajęcia, prawda? Próbowała obudzić wszystkie spoczywające w niej pokłady magii, by móc przekierować jej działanie na Pride'a. Tyle razy już marzyła o tym, by się po prostu odczepił od Porunn. Nie pozwoliła jednak złym emocjom przejąć panowania nad swoimi czynami, nie chcąc zrobić czegoś nadwyraz głupiego. Stwierdziła jednak, że skoro Vincent zainteresował się jej siostrą, musi lubić igrać z ogniem. Wyobraziła sobie, jak płomienie liżą jego szatę, po czym otworzyła znów oczy i spojrzała na swój cel. Relashio. Niech płonie. |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sob 15 Sie 2015, 14:17 | |
| Porunn wciąż walczyła z dusznościami. Miała wrażenie, że jej płuca zmniejszyły się do wielkości ziarnka grochu. Zaklęcie Vincenta się nie udało, więc i ona nie dostała pięknym za nadobne, chociaż miała wrażenie, że ich rachunki jeszcze zdążą się wyrównać. Posłała mu złośliwy uśmieszek, który sugerował, że to jeszcze nie koniec, a on a miała dla niego kilka innych niespodzianek w zanadrzu. Jednak na później, wszystko w swoim czasie. Teraz miała za zadanie nauczyć się chociaż w miarę dobrze władać magią niewerbalną. Musiała się skupić, chociaż było to naprawdę trudne, biorąc pod uwagę fakt, że brakowało jej tchu, a przed jej oczami ciemniało i jaśniało na zmianę. Musiała znaleźć w tym stanie jakieś powiązanie, coś, co przypominało jej o magii, która przez nią przepływała. Skupiła się, chcąc przywołać wspomnienie z dzieciństwa. Jej złość, uczucie wściekłości i niesamowitego pociągu do ognia właśnie wtedy, kiedy cudem uszła z życiem. Właśnie wtedy pojawiły jej się pierwsze zdolności magiczne – wywołanie pożaru, który szybko przemienił się coś na miarę Szatańskiej Pożogi. A zaczęło się od zwykłego zaklęcia zapalającego. Dym, który uniemożliwiał jej oddychanie, był niesamowicie podobny do klątwy, która właśnie została na nią rzucona. Chciała oczyścić umysł, wrócić do przeszłości i jeszcze raz spróbować rozpętać piekło. Z początku wydawało się to trudne, jednak już wiele rzeczy w swoim krótkim życiu przeszła, już raz udało jej się pokonać taki stan. Teraz też powinno jej się udać. Adrenalina w jej organizmie buzowała, przyćmiewając tym samym działanie eliksiru, który obniżał jej agresję. Jak wyszło, nie wszystko było w stanie powstrzymać jej naturalnych instynktów, a niektóre specyfiki były po prostu za słabe. Była jednak świadoma swoich umiejętności, swojej magii, która w niej drzemała. Wystarczyło tylko nacisnąć odpowiedni bodziec, który ją uwolni, a wtedy nikt nie będzie bezpieczny. Spojrzeniem przebiegła po obecnych, słuchając swojej ciotki uważnie. Mieli wybrać sobie kogoś, jako ofiarę? Jakie to było typowe dla kobiety, która większość swojego życia spędziła na siedzeniu w lesie, wyczekując zwierzyny, aby ją zaatakować. Chciała kiedyś zobaczyć, jak myśliwy staje się właśnie taką zwierzyną, ofiarą. To ona w tej chwili była czymś, na co się polowało, oglądało zmagania i walkę tak naprawdę o przetrwanie. Szybko jednak doszła do wniosku, że nie miała zamiaru na to przystawać. Dlatego też skierowała swoją leszczynową różdżkę w kierunku Ingrid, tuż na jej stopy. Chciała zemsty i chociaż wiedziała, że nie mogła się równać z jej umiejętnościami – przynajmniej na daną chwilę, to wychodziła z założenia, że chociaż musiała spróbować. Wyobraziła sobie ciotkę zaciągniętą w pułapkę. Bez możliwości wyjścia, samą, czekającą na wyrok. Chciała zobaczyć w jej oczach jakąś emocję, dezorientację, złość. Cokolwiek. Nikt nie był tak pozbawiony uczuć, każdy był tylko i wyłącznie człowiekiem. Zamknęła na chwilę oczy, aby przywołać do siebie energię, która gdzieś tam w niej była, siedziała i czekała aż przyjdzie odpowiedni moment na przebudzenie i uwolnienie. Perfossus. |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sob 15 Sie 2015, 19:19 | |
| Dalsza walka nad wykonaniem udanego zaklęcia wciąż trwała, jak do tej pory mało skutecznie. Niestety. Jak się okazuje być zaklętym w pół ośmiornicę przyjemne nie jest. Trzeba jakoś się utrzymać w pionie, a nie płaszczyć po podłodze. Do tego starania by trzymać różdżkę w dłoni, a raczej macce. Dodatkowy wysiłek i skupienie, a przy tym jednoczesna irytacja by to się już skończyło i warte było tego wszystkiego. Mel i tak już jest o kilka kroków na przód by w końcu osiągnąć wymarzony cel wykonania zaklęcia niewerbalnego. To lepiej, nawet bardzo. Powinna być dumna, że się nie poddała do tej pory i po prosu nie wyszła. Musi walczyć, bo chce i ma gdzieś ile jeszcze czasu spędzić pod wpływem tego...ohydnego zaklęcia, bo innego słowa na to chwilowo nie miała. Musiała zwracać uwagę na coś innego niż to w jakim kolorze są jej macki albo czy przypadkiem go nie zmieniają. Znowu ćwiczenia zostały przerwane słowami Ingrid. Obróciła się w kierunku prowadzącej, nie zastanawiając się dlaczego kolejna próba się nie udało. Wszystko jedno, jeszcze będzie mieć szansę. Po wysłuchaniu Mel mocniej zacisnęła różdżkę, gdyby miała więcej siły być może by ją złamała. Gotowa na kolejne zadanie, wybranie celu i wykonanie zaklęcia. dwa pierwsze punkty wybrała, zdeterminowana była, ofiarę również wybrała. Był nim Franz, nie wiedziała czemu po prostu lub dlatego, że jeszcze z nim do tej pory miała kontakt, jakby. Już nie zastanawiając się nad powodem tego wyboru wolała skoncentrować się na wykonaniu zadania. Wzięła głębszy oddech, chciała poczuć magię przepływającą przez jej ciało, powoli przelewające się do różdżki z jarzębiny i na koniec aby ta moc uformowała się w zaklęcie. Relashio. Strumień ognia skierowany na Ślizgona było tym czego teraz chciała najbardziej, wszystko inne poszło w odstawkę. Nie miała innego celu, tylko ten jeden. Zirytowana, ale jednocześnie spokojna. trudno to wyjaśnić, ale w takim stanie teraz się znalazła. Połączyć ze sobą dwie skrajne emocje i wykorzystać ten potencjał do wykonania zaklęcia. Niech się w końcu tak stanie i zadziała, pragnie ujrzeć ten ogień płonący prosto z końca jej różdżki. |
| | | Gwendolyn Scrimgeour
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sob 15 Sie 2015, 21:02 | |
| Gwendolyn była blada, nieomalże przezroczysta, a na czole od zbyt gorliwego myślenia utworzyła się jej zmarszczka. Włosy opadły Krukonce na twarz, tworząc wrażenie półotwartej zasłony, spod której śmiało wychylały się błyszczące niezdrową pasją oczy panny Scrimgeour. Przymknęła je na chwilę, tylko po to, by rychle otworzyć, bo pod zaciśniętymi powiekami wrzało istne piekło. Nie potrafiła myśleć o niczym innym, aniżeli z każdą chwilą narastającej złości, wywołanej stanem w którym akurat się znajdowała. Mimo, że praktycznie słaniała się na miękkich nogach, zataczając jak pijana, nie zamierzała oddać tej próby bez walki. Niestety, ze względu na zasklepioną maszynkę do świerkania, nie była w mocy samodzielnie wyzwolić się spod działania rzuconych na nią zaklęć, dlatego jeszcze silniej – o ile w ogóle było to możliwe – docisnęła lewą ręką okolice żołądka, wmówiwszy samej sobie, iż tworzy barierę niemożliwą do przebicia przez niestrawione substancje, wędrujące w jej wnętrzu. Niezadowolona, na co skumulowały się i mdłości i kolejna nieudana próba walki o nowe umiejętności magiczne, wzrokiem perfekcyjnie imitującym spojrzenie przynależnie bazyliszkowi, obiegła wnętrze lochu, jednocześnie słuchając kolejnych instrukcji prowadzącej. Narzucone uczniakom zmodyfikowane zadanie, urosło właśnie w oczach blondynki do rangi relaksacyjnego. Bo jakże inaczej określić fakt, iż mogła, ba!, musiała podejść do próby zaatakowania kapryśnie wybranej jednostki, kiedy pełen upust targających nią, negatywnych emocji osiągnęłaby prawdopodobnie jedynie w afekcie mordu, czynu którego zwykle była przeciwniczką? Relaks pełną parą. A, że zaklęcie mordujące powszechnie za użytkowe nie uchodziło (może w niektórych kręgach, wszakże nie tych uczniowskich), sprawę postanowiła rozwiązać nieco subtelniej. Piwnica była duża, a kamienny strop ciężko zwisał nad głowami delikwentów, jakby za chwilę miał runąć. Uczynna panna Gwendolyn postanowiła ułatwić sklepieniu zadanie, obierając punkt figurujący ponad wytypowaną zawczasu na cel, przyodzianą w żółć, Bulwę. Prawdę powiedziawszy nie znała nawet imienia znienawidzonej zawczasu Puchonki, aczkolwiek dokładnie przestudiowawszy pojęcie odpowiedzialności zbiorowej, zupełnie odcięła się od jakichkolwiek wyrzutów sumienia, nawiedzających każdego, typowo myślącego obywatela ziemi po niegodziwym traktowaniu pobratymców. Dlatego, gdyby tylko mogła uśmiechem oddać to co odczuwała, podczas próby niewerbalnego potraktowania stropu, rozciągającego się ponad makówką Melanie, Bombardą, byłoby mściwą satysfakcją rysującą się na całym licu niewiasty. Cholera, no, chciała żywcem pogrzebać przedstawicielkę domu-którego-trawić-nie-potrafiła. Przecież to musiało się udać. |
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sob 15 Sie 2015, 22:11 | |
| Znowu niewypał, niech to szlag. Spodziewał się, że nie pójdzie tak łatwo, magia niewerbalna była znacznie trudniejsza od Patronusa, a on nie był tak genialny, by urodzić się z ogromnym talentem w tej dziedzinie, oślepiając swym geniuszem wszystkich już na pierwszych zajęciach. A szkoda, choć z drugiej strony ciekawiej jest próbować z innymi - i na innych. Rzucanie w niego zaklęciami nie było niczym, czego nie przewidział, wątpił też, by którekolwiek go dosięgło. Póki co Porunn go urządziła ciekawie, pozbawiając szkielet Ślizgona jednej z kości. Zapamięta sobie, by odpłacił jej pięknym za nadobne, ale na pewno nie w tak łagodny sposób. Pracował między innymi nad zaklęciem, które powoduje efekt podobny do zaawansowanego stadium nowotworu kości, czyli ekspresowe rozwarstwianie się kości, by przypominały nastroszone łuski. Ciekawiły go efekty, ale jeszcze trochę nim je opracuje w pełni. Porunn wyglądała mu na idealnego ochotnika, urokliwą asystentkę magika, która z uśmiechem na twarzy daje się pociąć piłą. Odpowiedział jej szerokim uśmiechem, w którym nie było nic ze słodyczy. Zastąpiła ją niema obietnica Pride'owej miłości, która niczym czekoladka posiadała nadzienie, z tym że wiśnię w alkoholu zastąpiono krwią. Skinął jej głową, dziękując za przyjemnie spędzony czas, po czym rozluźnił się, strzelił karkiem i rozejrzał dookoła. Kolejny etap lekcji, celowanie w kogo popadnie zaklęciem użytkowym lub transmutacyjnym. Postanowił trzymać się tego pierwszego, posiadając na tym polu znacznie lepiej rozwinięte umiejętności. Tylko kogo by tutaj... Zauważył, że jeden z uczniów ma różdżkę wycelowaną właśnie w niego, a osobnikiem tym był nie kto inny jak Franz. Poznał go powierzchownie, do tej pory nie zaprzątając sobie głowy jego skromną personą, teraz najwyraźniej nadeszła pora, by to zmienić chociaż w minimalnym stopniu. I jemu posłał uśmiech, celując w Ślizgona w ramach uprzejmej odpowiedzi na zaczepkę. Relashio rozbrzmiało w głowie chłopaka, wypełniając echem każdy zakamarek jego umysłu, jednocześnie krystalizując przed oczami wyobrażenie efektu końcowego - o ile się pojawi, choć tym razem nie był optymistą. No cóż, mówi się trudno, choć udana próba byłaby przyjemnym podsumowaniem, a przynajmniej akcentem dnia obecnego. Skupił się, próbując obudzić ogień, który płonął we wnętrzu tego niepozornego ciała w każdej sekundzie życia, z każdym oddechem drżąc w pragnieniu wolności. Teraz chciał nie dość, że podsycić pulsującą magię to na dodatek skondensować w jednym punkcie i nakierować w konkretną stronę. Czas pokaże, los lubił mu sprzyjać ostatnimi czasy.
|
| | | Ingrid Skarsgard
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sob 15 Sie 2015, 22:15 | |
| Kostki 10-ścienne Zaklęcie udane: 10 (zaklęcie udaje się tylko przy wysokiej koncentracji) Zaklęcie nieudane: 0-9
Dla Wandy: Zaklęcie udane: 6 (zaklęcie udaje się tylko przy wysokiej koncentracji) Zaklęcie nieudane: 0-5
Koncentracja: Kostki 6-ścienne Poziom niski: 0-2 Poziom średni: 3-4 Poziom wysoki: 5-6
ZAKLĘCIA NIEWERBALNE: Kostka 1: Franz Krueger Kostka 2: Wanda Whisper Kostka 3: Ben Watts Kostka 4: Aria Fimmel Kostka 5: Porunn Fimmel Kostka 6: Melanie Moore Kostka 7: Gwen Scrimgeour Kostka 8: Vincent Pride
KONCENTRACJA: Kostka 1: Franz Krueger Kostka 2: Wanda Whisper Kostka 3: Ben Watts Kostka 4: Aria Fimmel Kostka 5: Porunn Fimmel Kostka 6: Melanie Moore Kostka 7: Gwen Scrimgeour Kostka 8: Vincent Pride
--- Druga kolejka. Druga szansa. Po tym poście nastąpi podliczenie procentowe i koniec zajęć. Następny post: poniedziałek (17.08) godz. 21-22.
|
| | | Huncwot
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sob 15 Sie 2015, 22:15 | |
| |
| | | Franz Krueger
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Nie 16 Sie 2015, 22:56 | |
| Niestety, ponownie mu nie wyszło. Właściwie cała ta walka na czary wyglądała dość zabawnie, jako że ostatecznie nikt nie został zaatakowany. Jak to jednak mawiano, nie od razu Rzym zbudowano, a pierwsze zajęcia z Ingrid tak czy siak na pewno nie pójdą na marne. W końcu uczniowie mieli okazję do sprawdzenia swoich umiejętności, nauczyli się podstaw magii niewerbalnej - potrzeba im było tylko więcej praktyki i ćwiczeń. Krueger zdążył już zauważyć, że z koncentracją raczej nie ma zbyt dużych problemów. Jedynie teraz, gdy próbował zaatakować Pride'a nieco się rozproszył, choć nadal nie było takiej tragedii. Ponadto, trzeba było przypomnieć, że wszystkie zaklęcia rzucone przez Skarsgard nadal działały, a pod naporem tak wielu czynników większość czarodziejów miałaby pewnie problemy ze skupieniem. Franz zdawał sobie jednak sprawę z tego, że w prawdziwej walce nie będzie mógł sobie pozwolić nawet na krótką chwilę nieuwagi, choćby gdzieś przed jego oczami Jasmine Vane odtańcowywała nago jakiś erotyczny taniec. Dlatego też naprawdę sumiennie przykładał się do lekcji i brał sobie do serca wszelkie wskazówki i uwagi Ingrid, a także jej pomocnika. Miał na tych zajęciach jeszcze jedną szansę i postanowił ją jak najlepiej spożytkować. Przypominał sobie więc sukcesywnie wszystkie słowa prowadzących, próbując odnaleźć sposób, który działałby bez zarzutu akurat w jego przypadku. Do tej pory szukał w pamięci pierwszego momentu, w którym użył przypadkiem magii niewerbalnej, jeszcze nie potrafiąc jej kontrolować. Ponadto wspomagał się wyobrażeniem osoby, której nienawidził, a także starał się zwizualizować sobie efekt zaklęcia oraz "wyciągnięcie" magicznej mocy ze swojego ciała. Wydawało mu się, że spróbował już wszystkiego, a nic z tych pomysłów nie zadziałało. Wreszcie stwierdził, że być może samą strategię ma dobrą i nie powinien jej zmieniać, a po prostu jeszcze mocniej skoncentrować się na celu, do którego dążył. Tak sobie wmówił, by jego poczucie pewności siebie czasem nie legło w gruzach. W końcu to wiara w swoje możliwości była jednym z najważniejszych czynników. Nie zmienił swoich planów co do atakowanej osoby, którą nadal był Vincent Pride. I tak pierwszy czar nie wyszedł, poza tym Franz wolał nie kołować jeszcze bardziej swojego mózgu. Ten sam cel, stojący w mniej więcej tym samym miejscu zdawał mu się najbardziej odpowiednim. Przez myśl przeszło mu jednak, że być może obrazy, które sobie wyobrażał wcześniej, zarówno Heinricha, jak i walki w lesie, należało zmienić na coś przyszłego. Zawsze warto było spróbować, skoro rozpamiętywanie przeszłości nie przyniosło widocznych rezultatów. Tym razem więc Krueger w głowie ułożył inny scenariusz - stał na środku pobojowiska. Wokół niego leżało mnóstwo zwłok otoczonych przez rzekę krwi i morze ognia. Jakiś budynek, a raczej to, co z niego zostało - wszystko stało w płomieniach. Na polu bitwy zostały tylko dwie osoby. On i Lord Voldemort. Wszyscy inni musieli toczyć swoje batalie gdzieś z dala od nich. Franz wiedział zaś, że nie może zawieść. Musiał przyznać, że tak daleko zabrnął w odmętach swojej wyobraźni, że nieomal widział jak twarz Vincenta zamienia się w twarz Toma Riddle'a. Tak rzeczywisty obraz sprawiał również, że niemiecki czarodziej o mało co nie podjął próby rzucenia w Pride'a zaklęciem czarnomagicznym. Na szczęście w porę zorientował się, że nadal pozostaje w sali lekcyjnej, a uczniowie wedle instrukcji Ingrid mieli ograniczyć się jedynie do czarów użytkowych i transmutacyjnych. Szybko wymyślił więc zaklęcie, które mu odpowiadało (a którego akurat na pewno nie rzuciłby, gdyby stanął twarzą w twarz z Czarnym Panem). Był to Turbonis. Ślizgon podniósł do góry różdżkę i, wymawiając inkantację w myślach, próbował rzucić czarem w Vincenta. Koncentrował się na uwolnieniu magicznej mocy i na twarzy "Vodemorta". Wyobrażał sobie, że smuga czarodziejskiej siły z jego wnętrza wypływa z ciała i formuje się w potężne tornado pędzące na przeciwnika.
|
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Pon 17 Sie 2015, 16:36 | |
| Czuła ciepło bijące od trzymanej różdżki, lecz ta uparcie odmawiała posłuszeństwa. Z całych sił próbowała skupić się na podpaleniu Ślizgona, który jednak wciąż stał nienaruszony jej czarem. Nie wiedziała, co się zmieniło, lecz nagle wszystko zaczęło ją rozpraszać. Każdy ruch pozostałych uczniów, szelest ubrań, kroki prowadzących zajęcia. Nawet bicie własnego serca działało na jej niekorzyść, wypełniając uszy cichym dudnieniem. Dopiero teraz zaczynało do niej docierać, jak bardzo zmarzła. Tęsknym wzrokiem spojrzała na Bena, ale skoro postanowiła udawać twardziela, teraz nie może okazywać słabości. Jeszcze trochę i będzie po wszystkim, w końcu zajęcia nie będą trwały całe wieki. Myśl o schowaniu się pod kocem oraz ciepłej herbacie nieco pokrzepiły serce Krukonki, która ponownie zamknęła oczy. Do wykorzystania miała jeszcze jedną szansę, a więc jej nie zmarnuje. Nie miało już znaczenia to, czy się uda - liczyło się tylko to, by się nigdy nie poddawać. Musiała zapomnieć o wszystkim, co ją otacza. Przestać myśleć o chłodzie i nieprzyjenym zapachu. Cofnąć się w czasie, zatopić w jednym z przyjemnych wspomnień, by móc znów w pełni spróbować się skoncentrować. Nie mogła jednak zabrnąć zbyt daleko, w końcu ostatnią rzeczą, która teraz była jej potrzebna, to karcący głos ciotki. Otworzyła oczy, odnajdując sylwetkę Ingrid. Zawsze podziwiała ją za to, że była silna - zarówno z różdżką w dłoni, jak i bez niej. Umiała sobie poradzić w każdej sytuacji, a Aria pragnęła pójść w jej ślady. Być może czasem niepotrzebnie idealizowała obraz kobiety, lecz zawsze jej imponowała. Nie była taka jak ona, czy jej matka - nie uciekłaby od zagrożenia, tylko stanęłaby do walki. Aria przeniosła spojrzenie na Porunn. Jeszcze przed chwilą myślała o tym, by chronić siebie samą, przetrwać. Miała dla kogo żyć, kogo chronić. Musiała więc stać się silniejsza. Niechęć znów ustąpiła miejsca motywacji, gdy adrenalina zaczęła buzować w żyłach Krukonki. Sprzeczne sygnały, ciągłe skakenie z jednej myśli na drugą nieco przeszkadzały w skupieniu, lecz nie było ono niemożliwym celem do osiągnięcia. Złość tylko mąciła w głowie, więc Aria postanowiła zostawić Vincenta w spokoju, przynajmniej na tę chwilę. Nie miała również zamiaru nikogo podpalać, skracać o głowę, bądź w jakimkolwiek stopniu kaleczyć. A przynajmniej tak jej się wydawało, bo już za chwilę to postanowienie mogło zostać obalone. Przyglądała się każdemu z osobna, szukając kolejnego celu, gdy nagle jej wzrok padł na Zolnerowicha. Wiedziała, że ten pomysł był prawdopodobnie jednym z najgłupszych, lecz co miała do stracenia? Dotychczas nie wyszło jej ani jedno zaklęcie, więc równie dobrze mogła zrobić mężczyźnie małego psikusa. Nauczyciele lubili utrudniać im wykonanie zadania, a z myślą zapewne i tak mi nie wyjdzie skupiła całą uwagę na wspólniku Ingrid. Zemsta za zabawę kosztem jej zębów... Nawet nie będzie musiała fatygować Charminga, by odwalił za nią brudną robotę, sama spróbuje! Najwyżej dostanie szlaban za celowanie w nauczyciela. Albo powie, że wcale w niego nie celowała, tylko przypadkowo natknął się na jej zaklęcie. Cierpliwie poczekała, aż Feliks znajdzie się blisko jakiegoś przypadkowego ucznia, by dokładnie w tym momencie spróbować zaatakować. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, różdżka Feliksa powinna zrobić się niesamowicie ciężka. Wycelowała w przedmiot, w myślach wypowiadając zaklęcie gravis. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} | |
| |
| | | | Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |