|
| Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ingrid Skarsgard
| Temat: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Wto 28 Lip 2015, 19:43 | |
| Sala znajduje się jeszcze głębiej, pod lochami. Prowadzą do niej kręte, metalowe schody, na których łatwo się potknąć i rozwalić sobie nos, albo złamać nogę. Ostrożnie! Przez okna odbija się zielonkawe światło pochodzące od jeziora. Jest wilgotno i chłodno. |
| | | Ingrid Skarsgard
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Wto 28 Lip 2015, 19:49 | |
| Na spróchniałych, starych drzwiach wisiała kartka, na której wypisana była lista uczniów, których zadaniem było się zjawić na zajęciach. Do rozpoczęcia było jeszcze trzydzieści minut, więc na spokojnie i bez nerwów można było przychodzić i się wpisać, a później wejść do środka. - Cytat :
- - Wanda Whisper
- Porunn Fimmel - Vincent Pride - Ben Watts - Aria Fimmel - Franz Krueger - Gwendolyn Scrimgeour - Melanie Moore Schodząc po krętych schodach w dół, nie mogliście dostrzec nic, oprócz zielonkawej poświaty, która delikanie oświetlała Wam drogę. Być może jedno z Was się potknęło, inne o mało nie straciło życia lub zębów. Jednak dotarliście na miejsce. Sala była pusta i potwornie zimna. W powietrzu unosił się obrzydliwy zapach wilgoci wymieszany z jakąś zgnilizną niewiadomego pochodzenia. Jeśli dopiero co jedliście, to możecie być pewni, że Wasz organizm niedługo będzie chciał zwrócić to, co przyjął. Nikogo jeszcze nie było. Żadnego z prowadzących. Tylko Wy. Pozostało Wam tylko czekać. Jeszcze pozostało Wam trochę czasu. Być może na ucieczkę. Czas na posty do 3.08.2015r. Korzystajcie mądrze.
Ostatnio zmieniony przez Ingrid Skarsgard dnia Nie 02 Sie 2015, 10:28, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Wto 28 Lip 2015, 22:17 | |
| Jeżeli jeszcze kilka dni temu Aria myślała, że najgorsze miała za sobą, życie ponownie ją zaskakiwało. Nie była zbyt przytomna, a wyglądem przypominała raczej kogoś, kogo powinno się zamknąć na oddziale zamkniętym szpitala. Ciemne włosy znajdowały się w nieładzie, kontrastując z niezwykle bladą twarzą. Podkrążone oczy również nie wyglądały najlepiej, lecz chodziła często ze spuszczoną głową, bądź chowała twarz za książkami. Nocami nie była w stanie zmrużyć oka, a gdy udało jej się na chwilę zdrzemnąć, wciąż nawiedzały ją koszmary. Najchętniej zrezygnowałaby w tej chwili z zajęć, by bez przerwy towarzyszyć siostrze. Nie mogła się na niczym skupić, wyszła więc szybciej, by nie spóźnić się na zajęcia Ingrid. Poza tym krótka rozmowa na pewno by jej się teraz przydała, o ile uda jej się złapać ciocię bez zbędnego towarzystwa. Szła z nogi na nogę, co chwilę odwracając głowę, jakby bała się, że ktoś może ją śledzić. Chyba brak snu powodował paranoję, skoro za każdym rogiem czaiło się zagrożenie. Gdy doszła do drzwi, wpisała się na listę, po czym ruszyła dalej, w dół. Wilgotne powietrze w nieprzyjemny sposób opierało się o skórę, a panujący chłód nieco rozbudził Krukonkę. Aria nieomal nie zginęłaby śmiercią tragiczną, potykając się o własne nogi, lecz w ostatniej chwili zdołała złapać równowagę. Głośno westchnęła, kręcąc głową. Jeszcze tylko tego by brakowało, by coś sobie złamała. Teraz nie mogła sobie na to pozwolić. Dotarła na miejsce, odwracając się za siebie i mrożąc niebezpieczne schody wzrokiem. Nieprzyjemny zapach zgnilizny sprawił, że momentalnie zrobiło jej się niedobrze. Skrzywiła się, przytrzymując rękaw szkolnego mundurka przy nosie. Okazało się, że przyszła na miejsce nie dość, że przed czasem, to jeszcze pierwsza. Podeszła do ściany, mając nadzieję, że za chwilę nie oprze się o coś obrzydliwego. Kątem oka obserwowała otoczenie oraz schody, by nie dać się nikomu zaskoczyć. Nie, że ktoś chciałby jej tu zrobić jakąkolwiek krzywdę… A mogła poczekać na Porunn i iść z nią razem. |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Wto 28 Lip 2015, 22:24 | |
| Ostatnie dni nie były dla niej najłatwiejsze. Najpierw tydzień w szpitalu św. Munga, a później na powitanie została poinformowana o tym, że będzie kontynuować picie tych paskudnych ziół tak długo, aż chęć rozwalania wszystkiego jej przejdzie. No cóż. Ważne, że działały, jednak nakazane miała, żeby nie zapominała o codziennej dawce napoju – czyli najlepiej pić go co jakieś trzy godziny, aby cały czas działał, a jego moc nawet na chwilę się nie zmniejszała. Nie mogła się jednak dziwić tym rygorystycznym krokom, podjętych przez personel, który w chwili wysłania listu ze szpitala dowiedział się o jej przypadłości. Nazywała to chorobą i miała głupią nadzieję, że nikt inny spoza grona pedagogicznego się nie dowie. A przynajmniej nie teraz. Mgliście pamiętała czas, który spędziła na łóżku, jednak gdy tylko spoglądała na siniaki wokół jej nadgarstków od razu sobie przypominała jedno – nie były to miłe chwile lenistwa, a raczej ciągłej walki z samą sobą. Przypomniała sobie, że tuż przed tą nieszczęsną misją, którą obarczył ją ojciec, zapisała się na zajęcia z Magii Niewerbalnej, którą prowadziła jej ciotka. Z jakimś jej kolegą, czy kimś tam. Obiło jej się tam o uszy, chociaż mogła się też mylić co do tego. Średnio ją to interesowało. Najgorszy był fakt, że musiała wyjść z dormitorium. Ubrała więc czarny sweter z za długimi rękawami i wygodne dżinsowe spodnie. Przejrzała się sobie w lustrze, ponownie zauważając sińce pod oczami i to spojrzenie, jakby uzależniła się od używek, którymi Mellory nie gardziła. Cóż, zawsze miała jakieś wytłumaczenie swojego wyglądu, prawda? Szybko przemieściła się przez Pokój Wspólny, nie zaczynając z nikim rozmowy, po czym ruszyła do miejsca, w którym miało się odbyć szkolenie. Nie zdziwił ją nawet fakt, że ciotka wybrała sobie takie, a nie inne miejsce. Zawsze uważała, że była niespełna rozumu. Wpisała się na listę wywieszoną na starych drzwiach, po czym weszła do środka. Zeszła powoli po krętych schodach, uważając, aby się nie przewrócić. W dłoniach trzymała ciepły, papierowy kubek z ziołami, które w tej chwili przydawały się o wiele bardziej niż tylko po to, aby obniżyć poziom jej agresji. Dawały ciepło, którego w tej kamiennej sali brakowało. Czy ta szalona wariatka chciała, żeby poumierali z zimna, czy jak? Gdy zeszła na dół i stanęła na wilgotnej podłodze, rozejrzała się uważnie dookoła. Zauważając swoją siostrę, podeszła do niej jak gdyby nigdy nic i podsunęła jej pod nos kubek z naparem. - Łyka? – spytała nieco w zwolnionym tempie. Jakby wszystkie jej czynności życiowe spadły do poziomu żółwia. Z jednej strony całkiem przydatne, jeśli chciało się egzystować dłużej niż kilka sekund w jej towarzystwie. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Wto 28 Lip 2015, 23:07 | |
| Dlaczego wszystkie zajęcia dodatkowe musiały się odbywać w miejscach cokolwiek nieprzyjemnych? Najpierw patronus na błoniach, gdzie szarpał ich wiatr, teraz jakaś zapomniana przez wszystkich sala poniżej poziomu lochów... Jak się w ogóle nazywało takie miejsce? Pod-podziemie? Hades, Hel, czy inne piekło? Zanim wyszedł z wieży Krukonów, Ben zamienił koszulę na grubszy sweter, mając przeczucie graniczące z pewnością, że w sali w której miały odbywać się zajęcia z magii niewerbalnej, będzie zwyczajnie lodowato. Gdy dotarł do lochów, ledwie opanował chęć naciągnięcia kaptura szaty na niedawno podgoloną głowę – mniej włosów panie i panowie oznaczało gorszą izolację, gdyby umknął wam ten fakt, tak samo jak paniczowi Wattsowi, kiedy zgadzał się na spełnianie cudzych artystycznych zapędów na własnym łbie. Konsekwencje, konsekwencje... Wstyd się przyznać, ale musiał się trochę pokręcić po korytarzach, zanim znalazł odpowiednie drzwi – gdyby nie lista nazwisk, na której złożył podpis, uznałby, że to jakieś wejście do starego składziku. Drzwi zdawały się ledwie trzymać na zawiasach, skrzypiąc w iście potępieńczy sposób, gdy chłopak je popchnął, znajdując się na swego rodzaju spiralnej klatce schodowej. - Na Merlina, co za dziura – mruknął cicho pod nosem, ostrożnie dotykając poręczy i powoli stawiając kolejne kroki w dół. Może to tylko paranoja, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że cała konstrukcja zawali się z hukiem pod jego ciężarem. Stawiając stopy na stałym gruncie, odetchnął z ulgą, posyłając w powietrze obłoczek białej pary i wsunął dłonie do kieszeni szaty. Nieprzyjemny zapach sprawiał, że chłopak nieco się krzywił, ale nie czuł się, jakby miałoby być mu zaraz dane ponownie przywitać się z obiadem. Choć w sali nie znajdował się jeszcze żaden prowadzący, nie tak daleko od schodów Ben zauważył dwie postaci i zanim się nad tym porządnie zastanowił, już szedł w ich kierunku. Najwyraźniej miał dzisiaj nieodpartą chęć do socjalizowania się. Cokolwiek nie chciał powiedzieć na powitanie obu sióstr Fimmel, umarło mu gdzieś w tyle gardła, gdy dostrzegł twarze obu dziewcząt – blade, jakby szarawe i chore. - Coś się stało? Wyglądacie, jakby was przejechano – spytał, w średnio wybrednych słowach wyrażając zainteresowanie ich stanem. Nawet Porunn, mając w pamięci ich krótką chwilę porozumienia przy ostatnim spotkaniu. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Wto 28 Lip 2015, 23:36 | |
| Mimo ogólnego zmęczenia, czujność Arii nie pozostawała uśpiona. Ciężkie kroki siostry można było usłyszeć już u samego szczytu schodów. Stojąca na uboczu dziewczyna spojrzała w górę, śledząc ruchy postaci, której twarz dostrzegła dopiero, gdy ta się zbliżyła. Cieszyła się, że była to jej siostra, przy której mogła rozluźnić napięte mięśnie. Skrzywiła się nieco, gdy Ślizgonka podsunęła jej pod nos kubek z naparem, który jej zdaniem nie pachniał zbyt przyjemnie. Nie chciała nawet wiedzieć jak smakował, pokręciła więc głową. - Dziękuję, nie skorzystam – uśmiechnęła się, a głos brzmiał nieco słabo. Bardzo rzadko go ostatnio używała. Znów zaczęła przemykać przez korytarze Hogwartu jak jakaś mysz, która nie chciała zostać zauważona. Na samą myśl o tym, znów zrobiło jej się słabo, lecz szybko się opanowała. Zbliżyła się do Porunn, całując ją delikatnie w policzek. - Jak się czujesz? – spytała, zatroskana. Dobrze wiedziała, co dzieje się w głowie siostry. Szczególnie, że praktycznie nie spuszczała jej z oczu, gdy tylko mogła. Najchętniej zamieszkałaby w jej bluzie. Czuła się ponownie jak mała dziewczynka, która nie chciała choćby na chwilę odejść od łóżka poparzonej siostry… Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią. Głowa Krukonki ponownie poderwała się ku górze, gdy zbliżała się kolejna osoba. Musiała przestać podskakiwać z zaskoczenia, przecież znajdowali się w szkole. Powinno tu być bezpiecznie, a nie mogła od nikogo oczekiwać, że nagle nie będzie się zbliżał na odległość słuchu. Zbliżała się do nich o wiele postawniejsza sylwetka, więc niestety nie była to Ingrid. Pojawienie się Porunn już zaprzepaściło możliwość rozmowy, nie mówiąc o kolejnej – na szczęście przyjaznej – twarzy. Ben był dla Arii neutralny. Nie wiązała z nim uczucia zagrożenia, spięte ramiona więc ponownie nieco się obniżyły. Cicho zaśmiała się pod nosem słysząc komentarz na temat wyglądu. - Cześć, Ben. Też miło cię widzieć – spróbowała powiedzieć nieco głośniej, marszcząc nieco brwi, gdy głos wciąż nie chciał się porządnie wybudzić. Nagle jednak znów się speszyła, lecz na twarzy nie pojawił się rumieniec wstydu. Najwidoczniej ciało nie nadążało z pompowaniem krwi w odpowiednie rejony. Widząc ubiór chłopaka, zrobiło jej się zimno. Mogła założyć coś cieplejszego. Być może jednak chłód sprawi, że porządnie skupi się na zajęciach. |
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Wto 28 Lip 2015, 23:38 | |
| Magia niewerbalna od długiego czasu znajdowała się na liście umiejętności obowiązkowych w małym kajeciku Vincenta. Wstyd się przyznać, ale ominęły go zajęcia w Durmstrangu przez to, że trafił na dwa tygodnie do skrzydła szpitalnego po eksperymentowaniu z zaklęciami. Wszystko jest dla ludzi - jak to mówią, a on nigdy się nie ograniczał w zabawach. Na szczęście dodatkowy rok w Hogwarcie postanowił mu pomóc w nadrabianiu wszelkich braków z Durmstrangu, a on nie omieszkał skorzystać z tak wspaniałej sposobności. Teleportacja, patronus, magia niewerbalna, a do tego bardzo prawdopodobne douczanie z run u panienki di Scarno. Wspaniale, nie lubił marnować czasu. Pora roku już nikogo nie rozpieszczała ciepłem, jednak on też nie był specjalnie wrażliwy na zimno, biorąc pod uwagę fakt, iż Durmstrang gościł niższymi temperaturami. Dla ochrony założył tylko czarny sweter z grubym kołnierzem i po chwyceniu różdżki opuścił dormitorium, a następnie Pokój Wspólny. Zaszedł jeszcze do kuchni i ubezpieczywszy się w kilka ciastek wrócił na szlak prowadzący do miejsca lekcji. W końcu znalazł stare drzwi, które aż szeptały przypadkowemu uczniowi, że skrywają coś znacznie większego od kilku mioteł i wiadra z brudną wodą. Wzrokiem odszukał swoje nazwisko obok którego złożył szybki podpis, po czym wszedł do ciemnego i zimnego pomieszczenia. Schodził bardzo powoli po krętych schodach, bynajmniej nie dlatego, że przy każdym kroku drżał o swoje życie. Nie, on najzwyczajniej w świecie rozglądał się z zaciekawieniem, obserwując ściany, okna, z których padał niebieskawo-zielony blask od jeziora. To chyba najbardziej mu się tutaj podobało, ta bliskość zbiornika wodnego, która wprowadzała w lochach niepowtarzalny klimat. Będąc w połowie wysokości dostrzegł na dole jak znajomy mu już Krukon podchodzi do obecnych sióstr Fimmel. Porunn, Ben, Aria i on w jednym pomieszczeniu i to póki co sam na sam. Idealnie. Zszedł jak najciszej potrafił i w taki sam sposób zaszedł Bena od tyłu, wyłaniając się zza jego pleców niczym duch - naturalnie w towarzystwie szerokiego, sympatycznego uśmiechu. Tylko oczy zdawały się jarzyć intensywniej, zapewne przez poświatę w sali. - Elokwentny jak zwykle. - przemówił, wymijając Prefekta, by stanąć tuż obok Porunn. Faktycznie, on też zauważył różnicę w wyglądzie Ślizgonki, nie skomentował tego jednak, czekając na dogodny moment aż mu wyjaśni powód takiej zmiany. - Witajcie, siostry Fimmel. - dodał, posyłając im uśmiech, który był zadziwiająco ciepły. A może to wilgoć i chłód miejsca tak działał? Musnął policzek Porunn i skinął głową Arii, po czym uraczył Wattsa długim spojrzeniem - o tyle sympatycznym co aż do przesady. - Witaj, Ben. Dopiero po tych wypowiedzianych tym samym tonem, acz wyczuwalnie wolniej powitaniu ponownie skupił uwagę na Ślizgonce, przesuwając uważnym spojrzeniem po jej twarzy. - Czuję, że powinienem ci zaproponować bardzo miękką pościel i herbatę z alkoholem.
|
| | | Gwendolyn Scrimgeour
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sro 29 Lip 2015, 07:43 | |
| Pierwszą rzeczą, za jaką wzięła się Gwen po konfrontacji z falą niezrozumiałych dlań emocji horrendalnego smutku i żalu, roztaczanych przez jej wiernego kompana – Wandę było zacięte poszukiwanie jakiegoś bezpiecznego sposobu na rozładowanie psychicznego napięcia, by zapobiec nieuchronnym głupstwom, do których przyjaciółka jej gotowa była posunąć się prędzej czy później. A, że ogłoszenie mające na celu zrzeszyć tych co bardziej ambitnych nieomalże samo wpadło w jej ręce, choć bardziej precyzyjnym byłoby stwierdzenie – nogi, kiedy to w stopniowo wyludniającym się Pokoju Wspólnym Ravenclawu przypadkiem dostrzegła, że coś przykleiło się do jej prawej podeszwy, wizja ponadprogramowej wiedzy poczęła jawić się Gwen jako rozwiązanie idealne, mogące choć na chwilę odsunąć myśli zawczasu zrozpaczonej Wandy od osoby znienawidzonego Puchona. Więc zapisała je obie. Kiedy w oznaczonej porze opuściła krukońską wieżę, niebo ciemniało, a chłodne powietrze wskazywało na rychłą wizytację zimy. Magia niewerbalna, myślała nerwowo, mocniej oplatając się bogatym w barwy granatu i srebra szalikiem. Było jej tak zimno, że mogłaby przysiąc, iż z chwilą otwarcia ust wypowiadane słowa zamarzłyby w pół zdania. Spojrzała na zegarek , a jaźń jej przecięła seria niezbyt obytych kulturalnie epitetów, upiększonych hiszpańskim szwargotem. Gwen ruszyła biegiem, nie chcąc narażać się na konsekwencje choćby kilkusekundowego spóźnienia. „Nie – na – wi –dzę – bie – gać”, pomyślała, wypadając z któregoś z kolei zakrętu i kontynuując przebieżkę wzdłuż prostej, popękanej ściany. Szczerze powiedziawszy nie miała już nawet pojęcia w której części zamku się znajdowała - poruszała się na tak zwanym, mugolskim autopilocie, uparcie brnąc do celu. Niecały kwadrans później, pośpiesznie pozostawiwszy autograf na wzbogacającej wejście kartce, Krukonka zamknęła za sobą zmurszałe drzwi. Mimo niekwestionowanie morderczej przeprawy do lochów oddychała stosunkowo miarowo i wciąż nie zwalniając tempa, nieostrożnie przeskakując kręte stopnie po dwa- w porywach do trzech, poprawiała niesforne kosmyki, bezustannie wymykające się z niedbałego koka. I choć można by się spodziewać, że to właśnie momentami niezdarna Scrimgeour skończy przygodę z magią niewerbalną jeszcze przed właściwym rozpoczęciem zajęć, zespolona z niespecjalnie kuszącą perspektywą zbliżenia podłogą, ta – w myśl domeny ”głupi ma zawsze szczęście, a mądry uważa, że sukces to zwyczajnie efekt jego geniuszu”, zgrabnie, niczym rasowa balerina wylądowała w porywającym gamą egzotycznych zapachów lochu. Prędko uzmysłowiła sobie, że sposobność poznania tegoż miejsca i wiedzy czającej się gdzieś w jego zakamarkach, budzi w niej entuzjazm, jakiego by się po swoim-marudnym-ja nie spodziewała. Nawet jeżeli musiała zmierzyć się z kolejną falą chłodu, a odór dobiegający nozdrza tak jej, jak i innych obecnych niespecjalnie motywował do pozostania w tymże pomieszczeniu dłużej aniżeli przez kilka krótkich sekund. Jakkolwiek ironicznie, blondwłosa dystyngowanie dygnęła nadobnej części towarzystwa, resztę obdarzając jedynie chłodno-beznamiętnym, choć nie wrogim spojrzeniem. Karminowe usta niewiasty rozciągnęły się w sztucznym, nie obejmującym lazurowych tęczówek, półuśmiechu.- Bez wątpienia przyświecają mi skłonności samobójcze. – Scrimgeour otwarcie skwitowała fakt nazbyt lekceważącego potraktowania zdezelowanych schodów i otrzepując poły rozciągniętego swetra, idealnie odegrała lekkie zażenowanie, okraszając pozorowane speszenie obłudnym uśmiechem. Na chwilę zawiesiła głos, akurat taksując spojrzeniem wyraźnie zmizerniałą Porunn.- A tobie co się stało? Wyglądasz jak ofiara porannego, pozbawionego makijażu oblicza Aristos. -Wypowiedziała pozornie lekkim tonem, z typowym dla siebie, lekkodusznym gadulstwem-poprzedzającym-proces-myśleniowy i nie zważywszy na to, czy insynuacja owa wywołała dozę obruszenia u jakiejkolwiek jednostki, Gwennie postąpiła kilka kroków do tyłu, uważnie lustrując wnętrze komnaty.
A, że więcej postów przed trzecim wrzucić nie dałaby rady, można uznać, że post ten kolejkowo jest przed samym pojawieniem się Ingrid. Joł. Do poniedziałku! |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sro 29 Lip 2015, 08:58 | |
| Dni mijały szaleńczym tempem, godziny przewijały się nie pytając nikogo o zdanie, a co poniektóre obrazy migały jej przed oczyma. Nadszedł czas na odsunięcie głębokiego żalu i rozpaczy na bok – która powoli, acz sukcesywnie zabijała w pannie Whisper miłość i spokój. Dalej nie mogła pogodzić się z utratą kolejnej, bliskiej osoby – nic jednak nie mogła na to poradzić, gdyż Henry jakkolwiek by go mocno nie kochała zostawił ją, bez możliwości kontaktu z jego osobą. Wanda zatem wzięła się w garść. Tak przynajmniej wyglądało – zaczęła ponownie uczestniczyć w zajęciach i bywać na posiłkach. Trzymała się jednak blisko przyjaciół, a raczej – oni blisko niej, jakby bali się, że każdy, nawet najmniejszy poduch wiatru byłby w stanie ją złamać. I pewnie by tak było, gdyby nie nauka i dodatkowe zajęcia utrzymujące ją przy życiu. Gdy Gwen perfidnie zapisała je na kurs nauki niewerbalnej i kilka dni temu jej o tym powiedziała podczas ich nocnej eskapady do kuchni, szatynka tylko uśmiechnęła się do siebie kątem ust nie zdradzając absolutnie nic, że z tym rodzajem magii miała już co nieco do czynienia. Lekcje z Francisem – mimo, że niedokończone – dały jej nowy pogląd na naukę, nowe horyzonty, niejakie przygotowanie. Wiedziała z czym to się je, jak się tym posługiwać, jak wczuć – przynajmniej w teorii. Dlatego skrzętnie i całkiem chętnie wybrała się na pierwsze zajęcia organizowane przez Ingrid nie wiedząc jeszcze jaka grupa została jej przydzielona – była świadoma tylko obecności Gwen. Wieczory listopadowe bywały chłodne, tak więc wzięcie ciepłego, czarnego i mocno rozciągniętego swetra okazało się być strzałem w dziesiątkę. Podeszwy skórzanych butów z wysoką cholewą co prawda ślizgały się odrobinę po schodach, jednak skupienie i kurczowe trzymanie się barierki dało możliwość zejścia na dół bez utraty jakiejkolwiek części ciała, za co dziękowała w duchu Merlinowi. Stanąwszy przed starą salą dziewczyna słyszała jakieś poruszenie za drzwiami, do których przytwierdzona była lista osób uczestniczących na zajęciach. Kolejny grymas wykrzywiający jej usta, który miał się okazać uśmiechem pojawił się zaraz po tym jak dostrzegła nazwiska Porunn i Vincenta, z którymi miała już przeprawę podczas zajęć z patronusa. Złożenie szybkiego podpisu nie zajęło jej wiele czasu, natomiast pchnięcie drzwi już tak. Nie dość, że wrota były spróchniałe, to jeszcze zawiasy się zatrzasnęły i nie chciały ruszyć, dlatego Krukonka musiała użyć siły, by w ostateczności wtargnąć do pomieszczenia, które śmierdziało trupem. - Czy to sypialnia Filcha? Cześć. – Spytała wpierw wszystkich tutaj zebranych zanim zdążyła zasłonić nos rękawem swetra i odszukać wzrokiem blond przyjaciółki, do której podreptała. Kątem oka zauważyła Bena, do którego pomachała – tak samo uczyniwszy z Arią. Do Porunn i Vincenta kiwnęła głową uprzejmie, a do Gwen posłała nie za ciekawą minę mówiącą Mogłam tyle nie żreć. Widziała niewyraźne grymasy panienek Fimmel – i parujący kubek z ziołami. Nie wiedziała jednak co im się stało, jak coś się stało, a i wolała nie wnikać póki co. Atmosfera panująca zresztą w tym pomieszczeniu nie sprzyjała przyjaznym pogaduszkom. Było zdecydowanie zbyt zimno.
|
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sro 29 Lip 2015, 11:15 | |
| Spojrzała na siostrę lekko nieprzytomnie, jakby wypowiadane przez nią zdania były dla niej w pierwszej chwili niezrozumiałym bełkotem. W duchu przeklinała działanie naparu, który nieco przyćmiewał jej umysł i lekko ograniczał. Miała nadzieję, że pierwsze fazy jego działania w późniejszym czasie zniknął i będzie mogła funkcjonować trochę bardziej normalnie i efektywniej. - Nie widzisz, że czuje się wprost fantastycznie? - odpowiedziała w końcu pytaniem na pytanie, a następnie wzruszyła ramionami. To, że była spokojniejsza, wcale nie znaczyło, że pogodziła się z tym, co jej się przydarzyło. Musiała jednak chociaż w miarę możliwości zachować względne pozory, a zły stan fizyczny tłumaczyć ludziom jako efekt przeziębienia czy jakiejś innej kompletnej bzdury. Pomyślała nawet, że mogłaby iść do biblioteki poszukać czegoś więcej o wilkołakach, bo mimo dość obszernej wiedzy na ich temat, do raczej w to jakoś głębiej nie wnikała. Trzeba było to w końcu zmienić. - Powinnaś się w końcu wyspać. Zapytaj jakiegoś mistrza eliksirów o dobry środek nasenny - powiedziała całkiem poważnie, gdyż widok siostry w takim stanie napawa ją jeszcze większym obrzydzeniem do samej siebie. Przybycie Bena zarejestrowała dopiero wtedy, kiedy stanął przed nimi i Aria się z nim przywitała. Powoli podniosła głowę do góry, aby spojrzenia dwóch par jasnych oczu się ze sobą spotkały. Zmarszczyła brwi,a przez jej umysł przebiegła jak zwykle kąśliwa uwaga na jego temat, co zdarzało się niezwykle często, gdy tylko go widziała. - Nie twój interes, Watts. Nie masz własnych problemów? - spytała, po czym zdecydowała się kichnąć, co miało się równać z odpowiedzią na jego głupie pytania. Spojrzała do kubka, aby oszacować ile tego świństwa jej zostało, a następnie mocniej ścisnęła go w dłoniach, chcąc tym samym zaczerpnąć od niego jak najwięcej ciepła. Dalej wpatrywała się wzywająco w Bena, dopóki nie poczuła jak jakieś niezidentyfikowane ciepło muska jej policzek. Przekręciła głowę w bok, aby spojrzeć na Vincenta. Z trudem przez głowę przeszedł jej fakt, że będzie najwyraźniej musiała mu powiedzieć prawdę. Miała tylko nadzieje, że nie wyjedzie z pomysłem kupienia jej misek na karmę i wodę. Czekała jednak na dogodny moment, który miała nadzieję w ogóle nie najdzie. Milczała, nie zwracając uwagi na to, że się odezwał i coś powiedział. Być może nawet nie zarejestrowała znaczenia tych słów, które w tej chwili brzmiały juz niesamowicie odlegle. Zmierzyła go tylko spojrzeniem, jakby w tej chwili był dla niej kimś zupełnie obcym. W oddali dobiegł ja głos Gwen. Dziewczyna miała niesamowity dar trafiania w sedno sprawy. Sprawiło to nawet, że się zaśmiała cicho i kiwnęła głową. Uwagi na temat Aristos były zawsze w cenie i nieważne od jej stanu psychicznego, napawały ją niesamowitą satysfakcją. To zadziwiające, że wspólna nienawiść do jednej osoby mogła połączyć dwie zupełnie obce i obojętne sobie osoby. Pojawienie się Wandy natomiast zignorowała, nie posyłając jej nawet jednego spojrzenia. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sro 29 Lip 2015, 16:06 | |
| Czego się właściwie spodziewał? Że przez wzgląd na chwilowe porozumienie we wspólnym wylewaniu wiadra pomyj na tematy związane z quidditchem Porunn nagle zapała do niego sympatią? Byłoby to bardzo naiwnym przeświadczeniem, ale nadzieja ponoć zawsze umierała ostatnia. Ben posłał w stronę Arii krótki uśmiech, gdy ta bez problemu wyłapała nutkę sarkazmu i nie wyglądała, jakby zamierzała się obrazić za niekoniecznie uprzejme słowa. Jej siostra natomiast zareagowała w sposób boleśnie przewidywalny – nawet się nie zdenerwował, że znowu warczała, choć brakowało jej tej iskry, która zwykle tańczyła gdzieś na dnie oczu. - Na tę chwilę nie – rzucił, przekrzywiając nieco głowę i przenosząc spojrzenie z jednej bliźniaczki na drugą. Obie wyglądały, jakby powinny położyć się do ciepłego łóżka z herbatą pod ręką i przespać przynajmniej jedną dobę, a nie stać w zimnych piwnicach na dodatkowych zajęciach. Wewnętrzny Wattsowy rycerz zaczął domagać się, by coś zrobić z tą sytuacją, gdy zza pleców prefekta wyłonił się jeszcze ktoś – chłopak, którego twarz nie kojarzyła mu się z żadnym nazwiskiem, póki nie przyjrzał się sposobowi, w jaki zachowywał się wobec sióstr Fimmel. Dłuższe spojrzenie mu w oczy wywołało dziwne, nie dające się jednoznacznie zakwalifikować wrażenie, które jednocześnie budziło zaciekawienie i delikatne dzwonki alarmowe. - Vincent, jak sądzę – rzucił tym samym spokojnym tonem, jakiego zwykle używał - Chyba przegapiłem moment, w którym się sobie przedstawialiśmy. Domyślał się, skąd Pride mógł znać jego imię i biorąc to pod uwagę, postanowił póki co mieć się mniej lub bardziej na baczności. Przynajmniej dopóki nie wyjdą z tej sali. Biorąc głębszy, bezgłośny wdech przeniósł spojrzenie z powrotem na Arię, przygryzając lekko wnętrze policzka i marszcząc brwi. Jej bladość wyraźnie rzucała się w oczy, ale tym co ostatecznie roztopiło ostatnie wątpliwości Bena był fakt, że zaczęła się lekko trząść, prawdopodobnie nie zdając sobie z tego sprawy. Prefekt przełożył różdżkę z kieszeni za pasek spodni, po czym zsunął wierzchnią szatę i narzucił ją Arii na ramiona, zbierając ze sobą poły, by zamknąć ją w swego rodzaju ciepłym kokonie. Prawdopodobnie zapakowałby w ten sposób obie panienki Fimmel, gdyby nie pojawienie się Vincenta. - Nie zamarzaj – rzucił z cieniem rozbawienia w głosie, zerkając w stronę schodów, gdy dobiegł go głos Wandy. Odpowiedział na powitanie lekkim skinieniem głową. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Sro 29 Lip 2015, 23:21 | |
| Siostra najwyraźniej wciąż nie miała zamiaru dopuścić Arii do siebie. Nie miała pojęcia, czym ta niechęć była spowodowana. Porunn unikała jej, rzucając tylko kąśliwe uwagi, gdy tylko udało jej się do niej dotrzeć. Czy aż tak bardzo nie chciała się z nią widzieć? Krukonka nie mogła zrozumieć, co takiego mogła zrobić, by doprowadzić do takiego obrotu sprawy. Przecież próbowała ją wspierać, pomagać, być kiedy tylko jej potrzebowała. A może te czasy już się skończyły i Porunn wolała polegać na kimś innym? Napar nie powinien mieć z tym nic wspólnego, a więc to jej wina. Popełniła jakiś błąd i nie wiedziała, jak go naprawić. Powoli pojawiało się coraz więcej osób. Próbowała się uśmiechać, gdy zza pleców Bena nagle wyłonił się Vincent, lecz gdy tylko chłopak skupił się na Porunn, Aria skierowała wzrok w inną stronę. Chłód, nieprzyjemny zapach oraz nagłe zamieszanie tylko sprawiały, że najchętniej postąpiłaby kilka kroków w tył. Nim zdążyła się ruszyć, ciemne spojrzenie skupiło się na stojącym niedaleko Krukonie. Czyżby nagle zrobiło mu się zbyt ciepło? Dopiero, gdy poły nagrzanej szaty spoczęły na jej ramionach, zrozumiała co się stało. Musiała wyglądać bardzo kiepsko. - Dziękuję – powiedziała cicho, z wdzięcznością wtulając się w ciepły materiał. Obiecała sobie, że gdy tylko się ogrzeje, natychmiast zwróci Benowi szatę. Nie pomyślała, by się cieplej ubrać, a przez brak odpowiedniej dawki snu, zimno jeszcze mocniej jej dokuczało. - Nie zmarzniesz? – spytała, podchodząc nieco bliżej niego. Wszędzie było jej teraz lepiej, niż przy ślizgońskiej parze, do której celowo odwróciła się plecami. Ani Vincent, ani Porunn nie musieli czytać niezadowolenia z jej twarzy. Czy też jakiegokolwiek innego uczucia. – Nie jest mi aż tak zimno – dodała pospiesznie, machając dłonią w stronę Wandy, która się z nią przywitała. Uśmiechanie wychodziło jej znów kiepsko, ale miała nadzieję, że starsza koleżanka jej to wybaczy. Stała w bezruchu dobrych kilka sekund, po czym nawet nie czekając na odpowiedź Bena, odeszła nieco od stojącej gromadki, by oprzeć się o ścianę. Zazwyczaj była niewidzialna, wątpiła więc w to, że ktoś nagle zapragnie z nią rozmawiać. Postoi tak, aż nie zjawi się Ingrid. Zawinięta w ciepły kokon, całkowicie się w niego zatopiła. |
| | | Franz Krueger
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Czw 30 Lip 2015, 20:07 | |
| Po niedługiej nieobecności powrócił do Hogwartu, jednak nie patrzył już tak samo na mury swojej szkoły. Rozłąka z przyjaciółmi i ciężki trening pod okiem Drake'a sprawiły, że nie szukał kontaktu z innymi. I chociaż nigdy nie był zbyt rozmowny, teraz wydawać by się mogło, że wręcz unika ludzi, jednak i takie stwierdzenie również nie było prawdą. Czasami zamienił bowiem parę zdań ze znajomymi w dormitorium Slytherinu przy szklaneczce Ognistej Whiskey, czy piwie. Mimo tego skoncentrowany był przede wszystkim na swoim największym celu - pragnął zyskać siłę, by któregoś dnia móc stanąć w walce przeciwko Voldemortowi i jego sprzymierzeńcom. Na razie wiele mu brakowało, ale wierzył, że sumienna praca pozwoli mu nadrobić zaległości. Zajęcia ze Skarsgard z zakresu magii niewerbalnej jawiły się zaś jako dobry początek męczącej wędrówki. Franz miał to szczęście, że zdążył się na nie zapisać po powrocie do szkoły. Tego dnia nie miał nawet ochoty przesiadywać w pokoju wspólnym Domu Węża. Grossherzog i Rosier tak czy siak znaleźli się poza zasięgiem jego wzroku, toteż chłopak podążył do tajemniczej sali pod lochami dużo wcześniej niż inni. W drodze zdecydował jednak, że nie będzie się wyrywał niczym Filip z konopii i udawał przykładnego uczniaka, więc ostatecznie usiadł na dziedzińcu, zagłębiając się w lekturze podręcznika do transmutacji dla średnio-zaawansowanych. Trzeba było Kruegerowi przyznać, że przez ostatni rok poczynił ogromne postępy w tym przedmiocie, ale że zaczynał praktycznie od zera, nadal nie należał do grona "orłów". Mógł sobie pluć w brodę z tego względu, że przez wiele lat nie doceniał transmutacyjnej sztuki magii. Pewnie, gdyby przyłożył się do nauki od początku, teraz mógłby poszczycić się naprawdę mistrzowskimi umiejętnościami. Jednak nie oszukujmy się... Franz wiele się nie zmienił. Może i solidniej ukształtował się jego system wartości, może i Ślizgon obrał wreszcie drogę, którą będzie podążał, ale nadal był to ten sam człowiek, przesiąknięty mrokiem, pełen fascynacji w stosunku do czarnej magii. Nie przyjął nagle poglądu, jakoby zło należało zwalczać dobrem - wręcz przeciwnie - miał zamiar dalej brnąć w tę otchłań, traktując to, co do tej pory poznał, jedynie jako przedsionek swojego własnego piekła. Nadal kolekcjonował wszelkie egzemplarze traktujące o magii określanej mianem czarnej, a jego apetyt wciąż pozostawał nienasycony. W domu Kruegerów nie brakowało może dzieł o tego rodzaju tematyce, jednak chłopak chciał sięgnąć jeszcze dalej, stawiając sobie za cel odwiedziny Działu Ksiąg Zakazanych pod osłoną nocy i tym samym uzupełnienie swojej biblioteczki. I to w najbliższym czasie. Nawet teraz, siedząc pod drzewem na dziedzińcu, czytając podręcznik do transmutacji, układał w głowie plan działania - kiedy dokonać wspomnianego wcześniej "włamu" i w jaki sposób prześlizgnąć się tam, gdzie nie powinien się nigdy, wedle grona pedagogicznego, znaleźć. Z zamyślenia wyrwał go pisk jakiejś małej Puchonki niemal na drugim końcu dziedzińca. Odłożył więc podręcznik do transmutacji do torby i mimowolnie spojrzał na zegarek, stwierdzając, że pora ruszać. Powoli podążył w kierunku sali znajdującej się pod lochami. Kręte schody prowadzące na zajęcia nie były zbyt dobrze oświetlone, ale chłopak zrezygnował z zaklęcia lumos. Po prostu ostrożnie stawiał kroki, by wreszcie, bez nieprzyjemnych przygód po drodze, dotrzeć pod drzwi. Odhaczył się, rzecz jasna, na liście, i wszedł do środka, witając się ze wszystkimi krótkim "cześć". Po tym usiadł gdzieś na uboczu, nie wdając się w rozmowy; w spokoju czekając na rozpoczęcie lekcji przez Ingrid.
|
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Nie 02 Sie 2015, 20:02 | |
| Kilka ostatnich dni rudowłosa mogła ocenić jako pozytywne. Głównie ze względu na brak jakichkolwiek kłopotów, czy też fakt, że co chwilę znajdywała dla siebie jakieś zajęcie. Nie tyle co obowiązki, ale w końcu zaczęła bardziej korzystać z życia i częściej korzysta z okazji do czegokolwiek. Byle by to życie nie było zbyt monotonne, jak to bywało w latach wcześniejszych. Być może jej powolne zmiany są dostrzegane przez innych, przynajmniej taką ma nadzieję, bo ona sama zdecydowanie czuje, że staje się lepsza. Jakkolwiek to można zrozumieć, bo podręcznikowych regułek do tego słowa jest wiele. Czyli w jakim sensie można to tłumaczyć w jej przypadku? Bardziej otwarta i pewniejsza, jednakże powolnymi krokami bo jak do tej pory jest wstanie się otwierać jedynie przy najbliższych, a nawet i nie. Liczy na to, że kiedyś nie będzie miała takich oporów, by móc wyjawiać swoje najskrytsze uczucia. Chyba to brzmi jak marzenie zakochanej dziewczyny czy coś w tym stylu. Po prostu przeszłość odbiła się na niej i stała się zamknięta. Częścią jej zmian jest też rozwój, dlatego dzisiaj też wylądowała na zajęciach z zaklęć niewerbalnych. Coś o czym wcześniej tylko sobie marzyła, a teraz? Ma tak cudowna okazję by zrobić coś nowego i nie przeciętnego. Była już pod starymi drzwiami, kartka z listą uczestników zajęć ją zaciekawiła. Nie dlatego, że musiała znaleźć swoje nazwisko i się podpisać, ale też inni. Zaczęła trochę wątpić, ale zobaczyła nazwisko Whisper i Scrimgeour. Natychmiast jej ulżyło, reszty nijak znała, kojarzyła. Machnęła szybko podpis i mogła wejść do środka. Pchnęła drzwi i zobaczyła bladozielone światło, do tego schody prowadzące w dół. Dlaczego miała przeczucie, że miejsce nie będzie zbyt sympatyczne? Powoli, krok po kroczku i ostrożnie schodziła w dół, trzymając się poręczy o ile i ona by się nie rozwaliła. Czuła chłód, aż ciarki ją przeszły. W końcu zobaczyła już innych -Lepszego miejsca nie było? - skomentowała na tyle głośno by obecni mogli ją zauważyć. Zmarszczyła nos kiedy poczuła ten wstrętny zapach - Cześć - rzuciła dodatkowo i podeszła do Wandy, przysłaniając nos rękawem, powinna za chwile jakoś przywyknąć, ale z trudem. Atmosfera jaką czuła tutaj zdecydowanie nie była zbyt sprzyjająca wszelkim uśmiechom i żartom, do tego to zimno. Gorzej być nie mogło, ewentualnie prowadzący, który jeszcze się nie zjawił. |
| | | Ingrid Skarsgard
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} Nie 02 Sie 2015, 22:53 | |
| - Skoro wszyscy są, to możemy zaczynać – odezwał się nagle obcy, kobiecy głos gdzieś z końca sali. Nikt wcześniej nie zauważył jej obecności, a ona nie miała zamiaru dać siebie zauważyć. Być może użyła wcześniej zaklęcia kameleona, bądź po prostu uczniowie byli zaaferowani wyglądem sali tak bardzo, że nie wiedzieli co się działo dookoła nich. Od razu zauważyła, że potrzebowali samokontroli, koncentracji, a już na pewno musieli zadbać o swoją spostrzegawczość. Jej zdaniem wszystko było na poziomie parteru, lub jeszcze niżej. - Witam na pierwszej lekcji Magii Niewerbalnej. Moje nazwisko, to Skarsgard. Niektórzy z was mogli mnie poznać na zajęciach tegorocznego obozu – powiedziała spokojnie, przyglądając się każdej twarzy z osobna. Pamiętała niektórych, zainteresowali ją. Jednak czy zainteresowanie ze strony Śmierciożerczyni było czymś potencjalnie pozytywnym? Zależy jak każdy postrzegał ten termin. - Jak już wiecie, umiejętność rzucania zaklęć bez ówczesnej inkantacji jest umiejętnością bardzo trudną. Niekiedy czarodziej nie potrafi jej do końca opanować. Do tego jest potrzebna niesamowita siła woli, spokój i najważniejsze, co oblaliście już na wstępie, skupienie. Obserwując Was, doszłam do wniosku, że długa droga przed wami. Mogę jednak śmiało stwierdzić, że z pewnością są w waszym gronie osoby, które mają predyspozycje i nieograniczony potencjał – wyjaśniła, stojąc w miejscu, niczym dąb. Zauważyła, że jej siostrzenice wyglądają jakby ktoś użył na nich zaklęcia Cruciatus. W wielkim Krukonie odezwał się wewnętrzny altruista. Krueger postanowił zagrać samotnika. Pride pozostawał Pridem. Dwie Krukonki i Puchonka tworzyły kółko różańcowe. Wspaniale. - Dzisiejsze zadanie będzie miało na celu nauczenia was, jak być niewrażliwym na otoczenie. Będziecie musieli spróbować oczyścić swój umysł do tego stopnia, aby nic nie istniało między wami, a celem – dodała, ruszając w stronę uczniów. Przechadzała się między nimi, przyglądając się każdemu z osobna uważnie, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów; ich wyraz twarzy, nastawienie, postawę. - Cele przyniesie mój asystent, który już jest w drodze. Jest to wieloletni, były nauczyciel czarnej magii w Szkole Magii Durmstrang. Zapewniam was, że będziecie miło wspominać chwile, które tutaj spędzicie – dodała, a następnie wyjęła różdżkę i machnęła nią, rzucając zaklęcie niewerbalne, dzięki któremu małe, szklane, okrągłe pudełko przypłynęło w powietrzu tuż przed nią. W środku były karteczki z imionami każdego z obecnych uczniów. - Wylosuję teraz pary. Wasze zadanie będzie polegało na tym, że jedno z was będzie musiało spróbować wszystkich sił, aby rozzłościć i zdekoncentrować swojego partnera. Nie interesuje mnie to, że możliwe, ze się nie znacie na tyle, na ile sobie wyobrażacie. Macie użyć WSZYSTKICH dostępnych Wam metod – oznajmiła, a następnie zaczęła wyjmować po dwie kartki, aż w końcu tabela par zaczęła przedstawiać się w ten sposób: - Cytat :
- Melanie Moore oraz Franz Krueger - Vincent Pride oraz Wanda Whisper - Gwendolyn Scrimgeour oraz Porunn Fimmel - Ben Watts oraz Aria Fimmel
*po lewej osoby, które dekoncentrują swojego partnera * po prawej osoby, które próbują rzucić zaklęcie niewerbalne *czekajcie na posta Felixa |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} | |
| |
| | | | Pusta Sala za starymi, spróchniałymi drzwiami {Magia Niewerbalna} | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |