|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Aristos Lacroix
| Temat: Łazienka Prefektów Sro 17 Gru 2014, 17:58 | |
| Nie byłoby sprawiedliwości na świecie, gdyby dziewczęta miały mieć gorzej od chłopców! Co to, to nie. Łazienka Prefektów, przeznaczona dla żeńskiej części szkolnego szwadronu dowodzenia porządkiem i uczniowską cnotą, zadowoliłaby nawet najbardziej z wybrednych pań. Kolorowe bąbelki, pachnąca para, niezliczona mnogość płynów do kąpieli i odprężający brak tłoku sprawia, że żadna z pań szybko nie wychodzi, gdy raz już się tu znajdzie... |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Sro 17 Gru 2014, 20:33 | |
| Stop!
Zabawne, jak czasem układały się koleje losu – dzień pełen przypadków, sytuacji o różnym natężeniu szaleństwa i innych, czasem wykluczających się uczuć, był zdecydowanie jednym z dziwniejszych w krótkim życiu Krukona. Dla kogoś, kto dawno temu pokochał spokój, przejście przez całą gamę intensywnych emocji stanowiło duży wysiłek psychiczny. Zaraz po tym, jak adrenalina powoli przestawała działać, zmuszać jego ciało do ciągłego napięcia i czujności, jedynym czego pragnął, było pójść prosto do dormitorium i zagrzebać się w sypialni pod kocem. Tego jednak oczywiście nie mógł zrobić. Gdyby nie Aristos, zwieńczeniem tego dnia mogła być tragedia w jednym akcie z czyimiś zwłokami w roli głównej. Mimo że Ben nie miał przy sobie różdżki, zakładanie, iż to on dostałby angaż na rolę trupa, nie było tak oczywiste – gdyby chwycił gardło Porunn a nie jej policzki, sytuacja mogła potoczyć się zupełnie inaczej. W żadnym razie nie był z tego dumny, ale w pewnym momencie swojego życia stąpał tak daleko od granicy dobra i zła, iż prawie stracił ją z oczu, zaślepiony własną dumą i ambicją. Choć rodzina i społeczność szkolna znały go jako pilnego, pomocnego ucznia, który łatwo się uśmiechał, dla dzieci oraz żony Petera Hawkinsa był tylko potworem, jaki pojawił się znikąd, niszcząc dotychczasowy porządek ich życia. I nieważne jakie miał intencje oraz jak bardzo żałował tego wszystkiego. Teraz mogło być podobnie, gdyby nie nagłe pojawienie się pani prefekt Gryffindoru. Choć nie ukoiła sztormu, jaki w nim szalał po słowach Porunn, utrzymała chłopaka w ryzach, nie pozwalając ani jemu ani Ślizgonce przejść do dalszych rękoczynów. Idąc korytarzem i schodami prowadzącymi na siódme piętro, nie wypuszczał jej dłoni, milcząc jak zaklęty przez całą drogę. Chociaż nie znali się prawie wcale, na krótki okres czasu stała się jego kotwicą, punktem jakiego mógł się trzymać, by nie zniknąć pod powierzchnią. Dużo to dla niego znaczyło, choć czuł, że nie umiałby tego dokładnie wyrazić w słowach. A próbował odnaleźć te właściwe. Czemu jednak udawali się dwa piętra wyżej, gdy łazienka prefektów znajdowała się tuż za rogiem od gadającego gobelinu? Odpowiedź na to pytanie była bardzo prosta – głosy dochodzące z wnętrza. Konfrontacje i tłumaczenie kolejnym osobom, dlaczego zarówno Aristos jak i Ben wyglądali jak siedem nieszczęść podsypanych szczyptą egipskich plag, nie jawiło się jako przyjemna i relaksująca perspektywa. Koniec końców panna Lacroix nie skłamała Porunn, mówiąc że spędzą jeszcze trochę czasu w łazience. Co to się działo, naprawdę... Cała sytuacja była tak kuriozalna, iż gdyby nie złość, która wciąż utrzymywała jego twarz w napięciu, pewnie by się roześmiał. Krukon odetchnął nieco swobodniej, kiedy zdał sobie sprawę, że zostawili pannę Fimmel daleko w tyle. - Dziękuję – powiedział krótko, trochę chrapliwie, gdy Aristos przystanęła przed wejściem do drugiej łazienki prefektów. Nie wyjaśniał za co właściwie dziękował, patrząc w przypadkowy punkt, by nie złowić spojrzenia Gryfonki. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Czw 18 Gru 2014, 02:19 | |
| Zostawili za sobą Fimmelównę, której wilcze spojrzenie, gdyby mogło zabijać, położyłoby Gryfonkę i Krukona trupem na kamiennej podłodze. Na szczęście takiej mocy dziewczyna nie posiadła, a Aristos w czas zdążyła zapobiec pospolitej bójce, która była rzeczą, jakiej prefekt absolutnie robić nie powinien, a która mogła doprowadzić do poważnego uszczerbku na zdrowiu przynajmniej jednej ze stron. Wolała nie zastanawiać się na kogo postawić w tym pojedynku, bo chociaż Ben miał posturę żyrafy i szerokie barki, Porunn potrafiła radzić sobie z takimi osobnikami - przynajmniej tak słyszała z opowieści O'Connora. Skrzywiła się na samą myśl o chłopaku, wyganiając lazurowe oczy i ujmujący uśmiech z głowy jednym, niezadowolonym prychnięciem, a później przyspieszyła kroku, kierując się w stronę najbliższej łazienki prefektów. Niestety, limit szczęścia na ten dzień został wyczerpany, bo dochodzące zza drzwi głosy skutecznie zniechęciły i ją i Bena do ingerowania w wydarzenia dziejące się za nimi. Tłumaczenie kolejnym osobom dlaczego są tak malowniczo umorusani nie leżało na liście priorytetów żadnego z prefektów, dlatego Aristos chwyciwszy Krukona za dłoń, pociągnęła go w stronę schodów, pokonując je szybkimi krokami. - "Lawendowe pachnidło" - wymruczała do dużych, jasnobrązowych drzwi, gdy dostali się wreszcie na siódme piętro, a łazienka należąca do dziewcząt stanęła dla nich otworem. Jasne, pastelowe wnętrze przywitało ich intensywnym, przyjemnym zapachem płynu do kąpieli i świeżości; Gryfonka zatrzasnęła drzwi za Benem, nie chcąc, by ktoś niepowołany przypadkiem zobaczył co dzieje się w środku i rozniósł po szkole więcej zbędnych do szczęścia plotek, a potem spojrzała na swojego towarzysza, zaskoczona nagłym dźwiękiem jego głosu, przerywającego ciszę jaka zapadła od chwili opuszczenia Porunn pod gadającym gobelinem. - Za co mi dziękujesz? - zapytała zaskoczona, unosząc brwi w górę. Na jej ustach zagościł rozbawiony uśmiech, kiedy ramiona sprawnie zrzucały szatę, a palce odnalazły guziki białej koszuli, rozpinając ją jak gdyby nigdy nic. Jasna koszulka na ramiączkach była wszystkim, co dziewczyna miała pod spodem, ale nie wyglądała na specjalnie speszoną. - Zdejmij szatę, zrobię z nią porządek. Nie możemy dopuścić, żebyś pałętał się po szkole wyglądając jak coś, co dopiero co zostało wydobyte z kominowego szybu - rzuciła jeszcze zupełnie beztrosko, sięgając po różdżkę. Jej matka zawsze twierdziła, że dziewczyna, nawet z wysokiego rodu, powinna znać podstawowe zaklęcia czyszczące. Aristos nigdy nie uważała tego za konieczność, nauki jednak wbito jej do głowy dość skutecznie. Jak się okazuje, całkiem słusznie. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Czw 18 Gru 2014, 21:20 | |
| Zatrzaśnięcie drzwi, choć wiązało się z dźwiękiem co najmniej średnio przyjemnym we wzmacniającej echo łazience, skutecznie odcięło parę prefektów od mnóstwa potencjalnych sytuacji problematycznych oraz komplikacji. Tutaj jedynymi osobami, jakie mogły im zaszkodzić, byli inni prefekci – w sumie dziesięć osób w całej szkole, bo Ben jakoś wątpił, czy Filchowi lub jakiemuś nauczycielowi zechce się nagle zajrzeć w takie miejsce. Chyba trochę naiwnie sądził, że krótkie podziękowanie przejdzie przez echa, ale Aristos zapytała o jego powód i teraz zwyczajnie znalazł się w kropce. Na pełną i klarowną odpowiedź musiałoby się złożyć kilka wcześniejszych wyjaśnień, nakreślenie pewnych sytuacji, a panna Lacroix wciąż była dla niego kimś świeżo poznanym. Choć wyglądało na to, że nieźle się dogadywali, nie miał zamiaru nagle i spontanicznie obnażać przed nią serca oraz umysłu. Może kiedyś, jeśli dowiedzą się o sobie więcej, nabiorą wzajemnego zaufania, budując coś co wykraczałoby poza przypadkowe koleżeństwo. Ku swojemu delikatnemu zaskoczeniu Watts stwierdził po cichu, iż nie miałby nic przeciwko temu. Choć jego ostatni dodatek do metaforycznego pudełka ludzi wartych uwagi w postaci Porunn Fimmel okazał się kolosalnym niewypałem, nie mógł nagle przestać poznawać nowych osób tylko dlatego, że raz się sparzył. Gorąco prosząc wszelkie siły nadprzyrodzone, by nikt nagle nie wszedł do łazienki, dopóki byli tu z Aristos, która bez skrępowania zaczęła ściągać brudne fragmenty garderoby, Ben utkwił wzrok gdzieś ponad ramieniem dziewczyny. Choć ona nie wydawała się skrępowana, a w całej sytuacji nie dało się wychwycić ani grama nieprzyjemnego napięcia, Krukon czuł pewne zakłopotanie. - Nie jestem pewien za co dokładnie – przyznał wreszcie na wcześniejsze pytanie, pozwalając kątowi ust unieść się w cieniu przepraszającego uśmiechu. - Że mnie nie pożarłaś w schowku i powstrzymałaś sytuację z Fimmel? Odpowiedź była bardzo lakoniczna, niewystarczająca, pozostawiała wiele do własnej interpretacji. Może trochę zbyt wiele. - Będę ci się musiał jakoś odwdzięczyć, ale chyba mnie po coś szukałaś? - przypomniał, zsuwając szatę z ramion, gdy Aristos zaproponowała zrobienie z nią porządku. Akurat zaklęcia typowo gospodarskie nigdy nie należały do jego mocnych stron i choć prędzej czy później udałoby się Wattsowi doczyścić wszystkie plamy, oferta zbyt mocno kusiła perspektywą oszczędzenia czasu, by z niej nie skorzystać. Spokój, przyjemne towarzystwo i delikatny zapach pachnideł unoszący się w powietrzu skutecznie przepędzały resztki gniewu pozostałe w organizmie, pozwalając znów swobodnie oddychać. Upaprana czymś fioletowym oraz upstrzona jasnymi smugami kurzu szata Ravenclawu znalazła się w rękach panny Lacroix, a Ben oparł się swobodnie o ścianę, podwijając do łokci rękawy koszuli, na której gdzieniegdzie widniały drobne plamki atramentu. A przynajmniej tak sądził, jeśli się mylił, wolał nie wiedzieć. Krawat najpierw poluzował, po czym z ostentacyjnym zmarszczeniem brwi stwierdził, że nie chce patrzeć na jego opłakany stan i wcisnął kawałek materiału do kieszeni. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Czw 18 Gru 2014, 22:35 | |
| - Ludzie, którzy nie są pewni za co dziękują, z reguły dziękują za rzeczy, o których nie do końca chcą dyskutować – odparła, posyłając Krukonowi krótkie spojrzenie, w którym ciekawość mieszała się ze spokojną akceptacją. Aristos nie lubiła zadawać pytań; lata przyjaźni z Rosierem nauczyły ją cierpliwości i trzymania języka za zębami kiedy było to konieczne, nauczyły ją też, że prędzej czy później dostanie odpowiedzi, których tak łaknęła. Od źródła lub otaczających go ludzi. To akurat nie było ważne. Parsknęła śmiechem, pochylając się nad jedną z umywalek i odkręcając kurek z pachnącą lawendą wodą; ciemne loki odgarnięte na jedną stronę szyi sięgały niemal powierzchni zbierającej się w ceramicznej misie wody. - Dlaczego miałabym cię pożreć? – zapytała zaskoczona, nie ukrywając jednak rozbawienia, przebijającego się przez skupienie, gdy delikatnie zamaczała w parującej wodzie białą koszulę. Materiał nasiąkał natychmiast, stając się niemal przezroczystym w dłoniach Gryfonki. - A co do Porunn... Tu akurat nie masz za co dziękować. Wiem na co stać tą wariatkę, umawiała się z moim byłym, nasłuchałam się historii o jej... Wątpliwej jakości opanowaniu. Wracając zaś do schowka, wnioskuję, że nie tylko ona ma reputację agresywnej – dodała nieco kąśliwie, prostując się i zerkając na Bena wymownie, nieco mniej łagodnie niż wcześniej, lecz wciąż z wyraźnym rozluźnieniem. Nie miała zamiaru się denerwować, po szkole krążyły różne opinie na jej temat i do niektórych już przywykła, a inne niezmiernie ją bawiły. Miała również niejasne wrażenie, że Krukon był świadkiem tego, jak obeszła się z O’Connorem w przedziale prefektów – na to nie mogła nic poradzić, a tłumaczyć towarzyszowi sytuacji również nie zamierzała. Nutka sympatii, jaka obudziła się w jej sercu do Watts’a nie wystarczała, by Lacroix zechciała wprowadzić go w pokręcony, zapętlony jak stary szalik labirynt wydarzeń, które doprowadziły do oziębienia jej stosunków z pałkarzem Gryfonów. Być może kiedyś, być może za jakiś czas, być może kiedy nauczy się ufać nowemu znajomemu, kiedy ta znajomość wyjdzie poza ramy przypadkowych zbiegów okoliczności, sprowadzających na ich głowy całą talię nieszczęść. Ku swojemu zdumieniu i z niemałym zaskoczeniem stwierdziła, że nie ma nic przeciwko; chętnie pozna Krukona, dowie się o nim czegoś więcej, zagłębi w tajniki jego umysłu, pozna słabe i silne strony. Ben był wyjątkowo normalny – w świetle ostatnich tygodni, w obliczu tego, co działo się w jej życiu, Watts stanowił ostoję spokoju i rutyny, relaksującego odprężenia. Przyjęła od niego szatę, marszcząc brwi w wyrazie zdezorientowania, a potem przyłożyła dłoń do czoła, gdy po ferworze zaaferowania ostatnimi chwilami do umysłu powrócił powód jej pogoni za Krukonem. - Tak! Masz moją odznakę. Przynajmniej mam taką nadzieję. W schowku jej nie było, musiała spaść i przyczepić się... gdzieś... tu! – potrząsnęła trzymaną w dłoni szatą, oczekując najwyraźniej, że zagubiony przedmiot reprezentujący jej prawo do sprawowania porządku na szkolnych korytarzach zmaterializuje się magicznie w powietrzu. Nic takiego się jednak nie stało, a dziewczyna wykrzywiła wargi w wyrazie niezadowolenia, mrużąc oczy z pewną konsternacją. - Nie chciałabym przeszukiwać ci kieszeni, więc czy byłbyś tak miły...? – posłała chłopakowi taksujące spojrzenie, wyciągając szatę w jego kierunku i jednocześnie sięgając po różdżkę. Krótkie machnięcie i wymruczane pod nosem zaklęcie sprawiło, że namoczona w wodzie koszula zaczęła prać się sama, robiąc to cokolwiek energicznie; czysta do tej pory woda powoli zmieniała kolor na brudnoróżowy, gdy plamy z atramentu i innych, niewiadomego pochodzenia substancji zaczęły schodzić z delikatnego materiału.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pią 19 Gru 2014, 00:38 | |
| Jednym, celnie skonstruowanym zdaniem Gryfonka dowiodła swojej inteligencji i przenikliwości, pozytywnie zaskakując Wattsa. Czując falę spokoju, jaką przyniosło przejrzenie jego wykrętów oraz zrozumienie, na dłuższy moment utkwił w twarzy dziewczyny spojrzenie błękitnych oczu, utrzymując je tam nawet, gdy Aristos odwróciła wzrok. Robiła coś dokładnie odwrotnego, niż można by się w takiej sytuacji spodziewać – nie naciskała, nie próbowała wchodzić z butami w prywatność, jakiej jeszcze nie miał ochoty odsłaniać. Nie każdy mógł się poszczycić równym taktem i była to cecha, którą należało doceniać. - Gdybyś nie znalazła różdżki, a pani Pince nie zajrzała do środka... Coś w końcu trzeba by było jeść – zażartował w pierwszej chwili, nie tracąc iskierki dobrego humoru. - Co do reputacji... Raczej nie słucham plotek krążących po szkole, wolę sam sobie wyrabiać opinie. Ludzie za bardzo lubią wszystko wyolbrzymiać, czasem z bardzo prostej sprawy tworząc „mistyczną zagadkę stulecia” - uniósł dłonie, ruchem palców zaznaczając, który fragment jego wypowiedzi powinien się znaleźć w cudzysłowach. Idealnym przykładem tego, co właśnie powiedział, było Lustro – niewinna, szkolna gazetka robiąca z przysłowiowej igły widły we wszystkich swoich artykułach. - Chociaż w ekspresie serce mi trochę zadrżało – dodał wciąż lekkim tonem, w którym na próżno byłoby doszukiwać się nutek wyrzutu. Po prostu stwierdził fakt. Określenie O'Connora niechlubnym mianem „byłego” wiele wyjaśniało, choć Ben miał przeczucie, że wiązała się z tym jakaś paskudna, pogmatwana sprawa, jeśli sądzić tylko po sytuacji, jaka miała miejsce w pociągu. Zawsze przykro było słuchać o rozstaniach, szczególnie jeśli darzyło się kogoś sympatią, a Cu zdecydowanie figurował na liście osób, które Szkot po prostu lubił i uważał za wartych uwagi. Samozachowawczo nie poczynił żadnego komentarza w tej sprawie, odkładając potencjalny temat na jedną z przyszłych rozmów – jeśli się zdarzą, a miał taką nadzieję. Aristos zaintrygowała go szybko i skutecznie, przypuszczając cichy, choć gwałtowny szturm na wszystkie struny, które trzeba było szarpnąć, by obudzić zainteresowanie Krukona. Zapewne robiła to zupełnie nieświadomie, ale trafnie dobranymi słowami, taktem i uśmiechem na ustach dokonała więcej, niż gdyby odtańczyła przed nim kankana. Chociaż z jej figurą i zgrabnymi nogami... Chłopak uniósł lekko brwi, przyglądając się, jak twarz Aristos rozjaśniło nagłe przypomnienie sobie istotnej informacji. Zgubienie odznaki było z jednej strony zabawne, a z drugiej rozumiał jej frustrację – sam zapewne rozbierałby zamek kamień po kamieniu, gdyby był na miejscu Gryfonki. - Już patrzę. Jak tu nie będzie, pomogę ci szukać – zaproponował, odbierając swoją szatę i nieznacznie wykrzywiając usta, sprawdził najpierw zawartość wewnętrznych kieszeni, w których nie znalazł nic poza świstkiem pergaminu oraz pustym pudełkiem po czekoladowej żabie. Przerzucił sobie materiał przez jedną rękę, drugą po kolei wsuwając do zewnętrznych rozcięć. W pierwszej nic, w kolejnej... Watts syknął krótko, unosząc do ust palec, na którym pojawiło się rozcięcie szybko nachodzące krwią. Na chwilę przycisnął miejsce niewielkiego zranienia do ust, czując wyraźnie atakujący nozdrza metaliczny zapach. - Chyba zapięcie ci się ułamało – rzucił, gdy mógł z powrotem mówić, krótko potrząsając dłonią. Takie maleństwo, a piekło jak sto sukinsynów. Tym razem wiedząc, co znajdowało się w środku, ostrożnie odchylił materiał i chwycił za brzeg odznaki, która jak gdyby nigdy nic leżała sobie w jego kieszeni. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pon 22 Gru 2014, 14:38 | |
| - W ekspresie obeszłam się z nim całkiem uprzejmie. Zasłużył na gorsze traktowanie – rzuciła wyzywającym tonem, wracając do wtrąconej przez chłopaka uwagi, gdy ten metodycznie, kieszeń po kieszeni, przetrząsał całą szatę w poszukiwaniu zguby. Aristos oderwała od niego wzrok jedynie na moment, by skontrolować rzucone przez siebie zaklęcie, a kiedy znów spojrzała na Krukona, ten wyciągał do niej dłoń z odznaką, jednocześnie pakując palucha do ust. - Niezbyt to higieniczne, wiesz? – spytała z nutką politowania czającą się na dnie przyjemnego dla ucha, dziewczęcego głosu. Przyjęła od niego odznakę, poświęcając jej jedynie przelotne, kontrolne spojrzenie, a chwilę później odłożyła ją na brzeg umywalki, podchodząc do Bena z różdżką w dłoni. - Daj – nakazała, wyciągając rękę i cierpliwie czekając, aż Watts poda jej swoją. Gdy nie zrobił tego w pierwszej chwili, najwyraźniej nieco zdezorientowany, Aristos przewróciła oczami i sama chwyciła jego nadgarstek, przyciągając blondyna bliżej, by przyjrzeć się rozcięciu. - Powinnam przebywać z tobą częściej. Tyle różnorodnej praktyki jednego dnia nie miałam od czasu obozu – ciemne brwi dziewczyny drgnęły, unosząc się lekko, a w kącikach jej ust zamigotał uśmiech, nim stanowczo, spokojnym tonem wypowiedziała zaklęcie -Rakkausinta – koniec jej różdżki przytknięty do małego skaleczenia rozjarzył się ciepłym blaskiem, a dłoń Krukona zniknęła w rozbłysku miękkiego światła, które gasnąc ukazało nieskażoną zranieniem skórę. - Bardzo proszę – skinęła uprzejmie głową, wtykając różdżkę za pasek spódniczki. Zapach lawendy rozchodził się w powietrzu przyjemnie i powoli, łaskotał nosy, osiadał na ciuchach i włosach, sennie kołował nad powierzchnią wody zebranej w umywalce, w której koszula Gryfonki wciąż uparcie próbowała usunąć z siebie plamy z atramentu. Jej właścicielka zaś właśnie rozkładała na jasnoróżowych kafelkach obie szaty, by następnie klęknąć przy nich i przysiąść na stopach; podwinięta spódniczka odsłaniała fragment zgrabnych ud, pomiędzy jej skrajem, a krawędzią czarnych zakolanówek, a Aristos znów sięgnęła po różdżkę, dłonią wygładzając gdzieniegdzie pozaginany materiał czarnych, szkolnych mundurków. - Chłoszczyść – mruknęła cicho, przesuwając różdżką nad ubraniami, powoli i z uwagą skupioną na zaklęciu, upewniając się, że wszystkie plamy znikną tak, jak sobie tego życzyła. Najwyraźniej pozycja w której się znajdowała zupełnie jej odpowiadała, choć gdy nachylała się by sięgnąć do dalszych partii, czarne loki opadały jej na twarz i wyraźnie przeszkadzały, bo odgarniała je co chwilę z niecierpliwym grymasem na twarzy. Czuła na sobie spojrzenie Bena, jednak dopóki nie skończyła zadania, nie zwracała na niego uwagi, nie chcąc przez przypadek by zaklęcie wymknęło jej się spod kontroli i spowodowało nagłą transformację szat w sito do wyławiania ryb z jeziora. Odwróciła się tylko na moment, by machnąć różdżką w stronę umywalki, w której zdążyło się już tak spienić, że woda chlupotała na boki wraz z kaskadą bąbelków, bałaganiąc wszędzie tam, gdzie tylko mogła dosięgnąć. - Dobrze, że nie widzi tego mój brat – zachichotała nagle, zerkając na koszulę, która próbowała się właśnie wykręcić, w efekcie zaplątując się w rękawy i z pluskiem opadając do wody – znów powiedziałby, że jestem niedbała, niezbyt skoncentrowana i nie robię niczego porządnie – wyjaśniła, widząc pytające spojrzenie Bena. Podniosła się wreszcie z podłogi i poprawiła spódniczkę, nachylając się by podnieść i podać towarzyszowi jego szatę. - Francis jest zakochany w zaklęciach i urokach. Zaraził mnie tym kiedy byłam dużo młodsza, ale jakoś nigdy nie miałam serca do typowo... kobiecego odłamu magii – dodała po chwili, zerkając na swoją odznakę, lśniącą dumnie w kroplach wody, jakie ugodziły w nią rykoszetem, gdy koszula wymknęła się Gryfonce spod kontroli. Powiesiła swoją szatę na wieszaku do ręczników i podeszła do umywalki, niecierpliwymi ruchami dłoni splatając długie włosy w gruby warkocz; odrzucony na plecy powstrzymywał wszędobylskie kosmyki przed samowolką, a Aristos mogła spokojnie wykręcić znów czystą jak łza koszulę, strzepując z niej resztki wody i rozprostowując w rękach. - Moja mama z reguły wyręcza się skrzatami, ale najdelikatniejsze ubrania zawsze czyściła sama. Ja nie jestem w tym niestety tak dobra... – mruknęła jeszcze pod nosem, krytycznym wzrokiem przyglądając się wymiętemu, wilgotnemu materiałowi.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pon 22 Gru 2014, 17:35 | |
| Gwałtowność, jaka przebrzmiała w głosie Gryfonki tylko utwierdziła Bena w przekonaniu, że jej zerwanie z Cu nie było przyjemne ani bezbolesne dla żadnej ze stron. Temat związków był jak zdradzieckie trzęsawisko, jeden nieodpowiedni ruch i już wpadałeś w mulistą toń. - To sprawa między wami i nic mi do tego – uciął, nie przerywając przeszukiwania swojej szaty. Nie przepadał za rozmowami tego typu nie tylko dlatego, że porażająco łatwo było urazić czyjeś uczucia, ale również przez fakt, iż sam nie miał szczęścia z dziewczynami. Zawsze znajdował się ktoś lepszy, bardziej kompatybilny. Chyba musiał pogodzić się z losem. Rozcięcie palca w tej chwili wydawało się pewną formą kosmicznego żartu – przypomnienia o treści: „dokładnie tak, nie myśl sobie, że może być za dobrze!”. - Ślina dezynfekuje – odparł odruchowo, słysząc w uchu głos Samuela, który często lubił wtrącać w rozmowy biologiczne ciekawostki. Chcąc, nie chcąc, Krukon zapamiętał ich znacznie więcej, niż mógł sobie tego życzyć i oto wychodził efekt. Polecenie Aristos w pierwszej chwili nieco go zaskoczyło – co jej miał dać? Rękę? Przecież rozcięcie było tak niewielkie, że nie warto się nad nim pochylać, to tylko kilka kropli krwi i pieczenie. Powiedział to nawet na głos, ale panna Lacroix pozostała nieugięta, samodzielnie przyciągając chłopaka te dwa kroki w swoją stronę, by obejrzeć wnętrze jego dłoni. Zamieszanie nad czymś tak nieznaczącym wydawało mu się zbędne, ale ciepło, jakie rozlało się we wnętrzu klatki piersiowej Szkota, było niezaprzeczalnie przyjemne. Blask zaklęcia odbił się w jego błękitnych oczach, powołał do życia miękkie cienie na ich twarzach, podkreślając niewielkie uśmiechy. Na krótką chwilę świat zwolnił. - Teraz „dziękuję” będzie jak najbardziej na miejscu – rzucił lekko, zginając palce dłoni, która jeszcze moment wcześniej była pod tak baczną obserwacją. Nic, nawet igiełki bólu. To nawet lepiej, jeśli miał wieczorem pomagać Samowi w czymś, czego nie raczył doprecyzować w swojej wiadomości, to jednak lepiej, by coś tak drobnego i upierdliwego nie rozpraszało uwagi. Rozpinając dwa guziki u góry koszuli, chłopak podszedł do jednej z wolnych umywalek, odkręcając kran z ciepłą wodą. Porządne namydlenie rąk dopiero pokazało, ile wciąż było na nich kurzu i brudu ze schowka, co Ben skwitował zmarszczeniem brwi oraz natychmiastową decyzją o umyciu twarzy. Musiał wyglądać jak nieboskie stworzenie, albo coś co przed chwilą wyczołgało się z niezbyt przyjemnego miejsca. Pachnącą lawendą wodą (teraz już wszystko mu tak pachniało, zmysł powonienia wariował) ochlapał też kark i szyję, czując kropelki zakradające się pod koszulę, zazdrośnie spływające w dół. Wziął jeden z czystych, puchatych ręczników złożonych w zgrabną kostkę, przysunął sobie nieduży drewniany stołek wyraźnie wykonany dla kogoś o gabarytach znacznie subtelniejszych niż on sam i przysiadł niedaleko Aristos. Ręcznik wylądował na ramionach Wattsa, dłoń odgarnęła do tyłu wilgotne kosmyki tuż przy czole. Nawet gdyby nie chciał na nią patrzeć, Gryfonka stanowiła najbardziej interesujący obiekt w całej łazience i choć kilka razy próbował przenieść wzrok gdzieś indziej, by nie zostać oskarżonym o ostentacyjne gapienie się, oczy chłopaka uparcie do niej powracały. W pewnym momencie po prostu odetchnął cicho, poddając się. Z zaklęciami typowo „gospodarskimi” nie radziła sobie tak swobodnie i naturalnie jak z bombardą, która uwolniła ich ze schowka, ale nie można było też powiedzieć, że używała ich w sposób tragiczny. Bycie kobietą nie musiało od razu oznaczać, iż jej miejscem powinna być kuchnia, czy w tym wypadku pralnia. Krukon przekrzywił lekko głowę, gdy Aristos nagle zaczęła mówić, wspominając o swoim bracie – widział go na obozie, choć wtedy jeszcze nie miał pojęcia, kim dokładnie był, zyskując tę wiedzę dopiero na uczcie powitalnej przed nowym rokiem szkolnym. Przysiadł przed tym niewielkim okienkiem pozwalającym zajrzeć w życie dziewczyny, chłonąc jej słowa i nie przerywając niepotrzebnymi komentarzami. Jeśli tylko uważał kogoś za odpowiednio interesującego, Ben był bardzo dobrym i wiernym słuchaczem. - Na pewno masz talent do innych zaklęć, nie musimy być przecież mistrzami każdej dziedziny – stwierdził, kiedy skończyła. Nagle jego twarz wyraźnie się rozjaśniła, a uśmiech zaczął ciągnąć kąciki ust w górę. - Mój wujek naopowiadał kiedyś swojej żonie, że dobrze się uczę, szybko chwytam zaklęcia i tak dalej – zaczął, nie kryjąc rozbawienia. - Zaczęła mnie prosić, żebym przetransmutował trochę rupieci w domu na coś bardziej przydatnego. Z tym nie miałem problemu, ale potem wymyśliła sobie, że jeśli zaczaruję kosiarkę i szpadel, praca w ogródku pójdzie w mgnieniu oka, a ona sobie odpocznie. Uprzedziłem, że z użytkowymi miewam czasem problemy – między wygiętymi wargami Krukona coraz wyraźniej zaczęły błyskać zęby. - Zanim je później opanowałem, kosiarka ogoliła wszystkie owocowe drzewa za domem, a trawnik po szpadlu wyglądał jak pole minowe. Do końca wakacji miałem zakaz dotykania różdżki. Przygryzł lekko dolną wargę, by nie wybuchnąć śmiechem, ale błyski w błękitnych oczach wyraźnie zdradzały, jakie emocje wywołała w nim opowiedziana historia. Rozłożył lekko ręce, dodając jeszcze: - Nasze rzeczy wciąż są całe i w odpowiednim kolorze, myślę, że naprawdę świetnie sobie poradziłaś. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pon 22 Gru 2014, 19:00 | |
| - Użytkowe są... czekaj, czekaj, zrobiłeś co?! – bławatkowe oczy na krótką chwilę rozszerzyły się, błysnęło w nich coś niejasnego, trudnego do sprecyzowania, a chwilę później dziewczyna osunęła się po ścianie na podłogowe kafelki, chowając twarz w dłoniach i chichocząc z taką radością, że słońce wydawało się świecić jaśniej. Trzymana przez nią koszula z plaskiem charakterystycznym dla mokrego materiału opadła na najpierw na krawędź umywalki, by następnie zsunąć się z niej z gracją i wdziękiem, wprost na kałużę wody wymieszanej z pianą, będącej efektem samoistnego prania wytworzonego przez Aristos. Czas na chwilę zwolnił, jakby świat przypatrywał się tej osobliwej parze, zamkniętej na kilka chwil w ciasnym świecie wspomnień i kolorowego światła igrającego na mokrej podłodze, przedzierającego się przez witraże wprawione w okna, z zaciekawieniem muskającego jasne włosy Watts’a, wślizgującego się pomiędzy spięte w warkocz loki Gryfonki, pieszczącego jej alabastrową cerę noszącą gdzieniegdzie ślady atramentu. Wszystko zatrzymało się w obliczu tej nieskrępowanej chłodną postawą radości, wobec naturalnego, perlistego śmiechu, spływającego z ust dziewczyny, docierającego do wszystkich zakamarków łazienki, ślizgającego się na wodzie i odbijającego od ścian; wypełnione echem pomieszczenie wibrowało, jak gdyby próbowało zawtórować temu chichoczącemu szaleństwu. Pierwiastkowi chaosu, zwanemu Aristos Noir Lacroix. Opanowała się wreszcie, ucichła na moment, wierzchem dłoni ocierając wilgotne od łez oczy, a jej spojrzenie powędrowało do twarzy Watts’a; pokraśniałe z nadmiernej wesołości policzki dziewczyny nabrały różowego odcienia, a jej wargi wyginały się w uśmiechu niezależnie od woli właścicielki. - Pięknie, panie Watts, pięknie! Ale tego nie przebijesz – uklękła naprzeciwko niego, opierając dłonie na udach i błysnęła wyzywająco ząbkami, odsłaniając je w kolejnym uśmiechu – W święta uparłam się, że ubiorę choinkę za pomocą różdżki i nie potrzebuję absolutnie żadnej pomocy. Oczywiście Rosier z góry założył, że nawet jeśli jakimś cudem mi się to uda, to zapewne po długich godzinach walki – bławatkowe oczy na moment pociemniały, umysł był jednak zbyt rozbudzony, by zatrzymać się na dłużej przy Ślizgonie, jak gdyby ten był jedynie krótkim, przelotnym epizodem. - Odniosłam zadowalający sukces w stosunkowo szybkim czasie, co oczywiście spowodowało, że byłam sobą niesamowicie zachwycona... A potem doszłam do genialnego wniosku, że skoro tak doskonale radzę sobie z manipulowaniem przedmiotami, na pewno zdołam też podpalić świece na choince... – urwała wymownie, unosząc brew i na moment spuszczając wzrok. Gdy znów go uniosła, jej oczy śmiały się do wtóru malinowym wargom. - Spaliłam drzewko, firany mojej matki tkane ręcznie przez skrzaty, a na koniec osmaliłam Rosierowi nos – skwitowała opowieść, a jej ramiona zadrżały od śmiechu – Można więc powiedzieć, że mam niebywały talent do wszystkich zaklęć, które niosą ze sobą zniszczenie, spustoszenie i powodują ogólnie pojęte... Przemeblowanie – dodała, rozkładając bezradnie ramiona, choć nic nie wskazywało na to, by było jej przykro. Wręcz przeciwnie. Wpatrywała się w Watts’a z przyjemnością, błądziła wzrokiem po jego sylwetce, po czystej już twarzy, sięgała niebieskich oczu i ładnie wykrojonych warg, a później znów powracała do tęczówek, posyłając mu pełne wyzwania spojrzenie, uśmiech niosący jedynie ciepło i wesołość, nie komplikujący niczego. Siedzieli tak blisko siebie, że mogła poczuć jego perfumy; on na taborecie, pochylony lekko w jej stronę, ona tuż przed nim, klęcząc na kafelkach, w zapomnienie rzucając wyuczone przez matkę maniery, która zapewne załamałaby teraz ręce nad niefrasobliwością swojej córki. A czas wciąż trwał w tym samym momencie, bojąc się choćby drgnąć, by nie zniszczyć tej beztroskiej chwili.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pon 22 Gru 2014, 21:00 | |
| Dawno nie czuł takiej radości – gęstej, zostawiającej delikatny posmak słodyczy na koniuszku języka, złociście rozświetlającej całe pomieszczenie, jakby oboje właśnie połknęli po kawałku słońca. Wszystkie troski zniknęły z kątów, odeszły, nie mając gdzie się ukryć, gdy promienieli, wypędzając z nich cienie. Świat poza łazienką prefektów na siódmym piętrze po prostu nie istniał, zapadł się i rozpłynął wraz z resztą szarej rzeczywistości, jaka nie miała mocy wyciągnąć po nich teraz swoich macek. Śmiech Aristos był pięknym dźwiękiem. Pochylił się nieco do przodu, gdy dziewczyna opuściła przytulną ścianę i uklękła tuż przed nim, opierając dłonie na udach Krukona. Nie mogło być żadnych wątpliwości, że w tej chwili właśnie siebie nawzajem uważali za najbardziej interesujące istoty, jakie zdarzyło im się spotkać. Z każdym kolejnym słowem w wyrazie twarzy Bena coś się zmieniało, jego klatka piersiowa drżała od powstrzymywanego śmiechu, którego nigdy nie potrafił wyrażać, przygryzane usta delikatnie puchły, a w kącikach oczu zbierała się wilgoć. Jeszcze zanim panna Lacroix zdążyła dojść do końca swojej opowieści, ocierał łzy śmiechu brzegiem dłoni, czując jak płonęła mu twarz. Na moment pochylił głowę, zaciskając powieki, by uspokoić się chociaż odrobinę, mimo buzującej w każdej komórce ciała radości. - Na Merlina, jesteś cudowna – wydusił, zanim mógł pojąć, jak bardzo nie na miejscu był ten komplement. - Miałem ci opowiedzieć, jak rzuciliśmy z Samem engorgio na majtki jego babci i zrobiliśmy z nich żagiel do łódki, ale zaraz pęknie mi twarz, jeśli nie przestanę się uśmiechać. Zakrył wspomnianą twarz dłońmi, na ich wewnętrznej stronie czując ciepło buzujące od jego własnej skóry. Czuł, jak waliło serce, ale nie było w tym trzepocie nic naglącego, nic zalęknionego. Jak to było możliwe, że wszystkie te reakcje i emocje wywoływała osoba, jakiej tak naprawdę nie znał? Jeśli tylko skrawek tego, kim była, miał moc rozświetlania nieba nad głową Krukona z tak dziecinną łatwością, to jak mogło być, gdyby wiedział o niej więcej? Gdyby oboje odsłonili przed sobą to, co kryło się głębiej? Biorąc głębszy wdech i ostatnim ruchem ocierając resztki wilgoci, na powrót uniósł głowę, z powrotem znajdując się twarzą w twarz z promieniejącą radością panną Lacroix. Być może był to wynik złotawego poblasku, jaki emocja ta rzucała na całą jej postać, a może resztek szaleństwa, które jeszcze nie opuściło w całości organizmu Szkota. Może obu naraz. Efekt pozostawał wciąż ten sam – z cieniem uśmiechu wciąż widocznym na ustach, Ben zamknął pozostający między nimi dystans, przyciskając przygryzane wcześniej wargi do tych Gryfonki w pocałunku, który z założenia miał chyba być niewinnym gestem, a oszołomił uderzeniem gorąca. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pon 22 Gru 2014, 21:32 | |
| Widziała jak na jego twarzy rozlewają się plamy czerwieni, obejmując policzki Krukona, szczękę, sięgają szyi, gdy jego ramiona i klatka piersiowa drżały od śmiechu, a usta wyginały się w uśmiech, który przy odrobinie dobrej woli mógłby uleczyć głód i zatrzymać wszelkie toczące się na świecie wojny. Ona sama, również zaróżowiona na policzkach, rozchichotana jak dziecko, z oczami łzawiącymi z radości nie potrafiła powstrzymać się od wtórowania mu w tym napadzie szaleńczej wręcz wesołości, opierając dłonie na udach chłopaka i zaciskając je zagięciach jeansów; paznokcie wbijały się w nieustępliwy materiał, gdy Gryfonka również pochyliła głowę, wciągając powietrze ze spazmatycznym świstem, w reakcji na wyduszony przez Bena komentarz. Ciemne loki wymykające się z warkocza opadły na jej twarz i szyję, gdy drobna sylwetka trzęsła się od niepohamowanego śmiechu, skulona na kolanach, pośrodku pachnącej lawendą łazienki. Gdyby ktoś powiedział jej tego ranka, że przed południem wyląduje w schowku, rozmiecie drzwi w drobny pył, przegoni wariatkę z korytarza, będzie czyścić ciuchy z niewiadomego pochodzenia substancji, a potem popłacze się ze śmiechu w łazience prefektów, zapewne wzięłaby delikwenta za wariata i odesłała do Poppy Pomfrey z przykazaniem zażycia czegoś na uspokojenie. Teraz sama sprawiała wrażenie osoby, której przydałoby się coś na opanowanie, bo jej ciało wyrwało się spod żelaznych szponów kontroli, a troski uciekły wraz z nią, pozostawiając Gryfonkę nieskażoną najmniejszym nawet smutkiem; nie potrafiłaby oderwać się teraz od tej radości, od napełniającej serce i umysł beztroski, przyniesionej wraz z potężnymi gabarytami, jasnymi włosami i niebieskimi oczami Szkota. - Żagiel? – wykrztusiła wreszcie, podnosząc głowę by spojrzeć na Watts’a, zanim jednak zdążyła dodać do tego błyskotliwy komentarz dotyczący myśli uczniowskiej matki wynalazków, blondyn zaskoczył ją po raz kolejny tego dnia, niwelując dzielący ich – wątpliwej zresztą jakości – dystans, ujmując rozgrzaną śmiechem, zarumienioną twarz dziewczyny, by złożyć na jej ustach spontaniczny, najwyraźniej nieprzemyślany pocałunek, będący wynikiem jakiegoś niesprecyzowanego szaleństwa. Po jej kręgosłupie przesunął się elektryzujący dreszcz, szybki jak myśl i przyjemny, tak jak przyjemny był dotyk nabrzmiałych od przygryzania, ciepłych ust Krukona; w pierwszej chwili zaskoczona, w drugiej oburzona jego bezpośredniością. Szybko jednak zrezygnowała z agresywnej reakcji, błyskawicznie robiąc w głowie rachunek sumienia i dochodząc do zaskakującego w konkluzji, acz zupełnie odpowiadającego jej wniosku: nie miała nic przeciwko. Nie miała nic przeciwko temu, by Watts ją całował, nawet jeśli oboje nie wiedzieli o sobie zupełnie nic, nawet jeśli związała ich tego dnia istna szopka, urządzona przez zbiegi okoliczności i przewrotny los. Było, nie było, od miesiąca niemalże powróciła do stanu wolnego, a wciąż krwawiące serce zagłuszyła odpowiednią dawką wściekłości i determinacji; nie zmieniało to niczego, wciąż była kobietą, a umiejętna, zapraszająca pieszczota skutecznie ją zachęciła. Odpowiedziała na pocałunek rozchylając delikatnie wargi, opierając dłonie mocniej na udach Krukona, by wreszcie wesprzeć się na nich, nie przerywając czynności i unieść ciało z kafelek; przesunęła się do przodu, stanęła pomiędzy nogami chłopaka, wplatając palce w jego włosy, a chwilę później zaciskała uda na jego nogach, odnajdując w kolanach Bena całkiem przyjemne miejsce do siedzenia. W tej chwili diabli mogli brać wszystkie wyniesione z domu nauki, jej własne opory, jej kamienną dumę i chłodny, logiczny umysł – zachęcała go z wrodzoną naturalnością, z niewymuszoną chęcią, przesuwając paznokciami po karku chłopaka.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Wto 23 Gru 2014, 00:57 | |
| Gdyby chcieć rozrysować ścieżkę, która od samego rana poprowadziła dwa zupełnie sobie obce indywidua, doprowadzając do kolizji, dziwacznych ratunków i w efekcie do spontanicznego samozapłonu, okazałaby się krętą linią pełną nieprawdopodobnych przypadków. Splotem wydarzeń jednym na milion, a jednak. Ktoś przewrócił odpowiednie kostki domina, a oni nieświadomie stąpali po kolejnych układach oczek. Decyzja, by wyciągnąć dłoń i pocałować Aristos była objawem nieprzemyślanego szaleństwa, czymś czego w normalnym warunkach w ogóle by nie rozważył. Teraz jednak z ustami przyciśniętymi do jej, brakiem odepchnięcia ze strony Gryfonki, ani odrobinę nie żałował swojego rzadkiego odruchu spontaniczności. Lubił mieć wszystko poukładane, starannie rozważone pod wieloma względami, ale powoli i opornie uczył się, że nie zawsze musiał mieć nad wszystkim całkowitą kontrolę. Nad pewnymi czynnikami po prostu nie dało się zapanować i poddać swojej woli. Krukon odetchnął cicho, gdy dziewczyna odpowiedziała na pocałunek, czując się nagle dużo lżejszy, jakby zabrano mu z barków niewidoczny ciężar. Położył wolną dłoń na jej biodrze, kiedy zaczęła się podnosić, by znaleźć wygodniejszą pozycję. Klęczenie na podłodze nie było zbyt atrakcyjną opcją, to nie podlegało żadnej dyskusji, a łazienka nie miała do zaoferowania wygodnych miejsc. Aristos jednak i na to znalazła sposób, zmuszając Wattsa do złączenia nóg, po czym jakby miała pełne prawa do tej miejscówki, usiadła mu na kolanach. Protest znajdował się w tej chwili w odległym świecie abstrakcji, do którego nawet nie miał ochoty zaglądać. Chłopak lekko zatopił zęby w dolnej wardze Gryfonki, czując jej palce przeczesujące jasne włosy, zsuwające się w dół na kark. Paznokcie delikatnie drapiące skórę z siłą daleką od progu bólu wywołały kilka elektrycznych dreszczy, które gwałtownie spłynęły wzdłuż kręgosłupa, wywołując gdzieś w tyle gardła odległy pomruk. Dłoń do tej pory potulnie leżąca na biodrze zsunęła się w dół, podejmując wędrówkę wzdłuż częściowo ukrytego pod spódniczką szczupłego uda, aż wreszcie wsunęła się pod nie, wspierana z drugiej strony przez swoją bliźniaczkę. Jednym, zdecydowanym ruchem silnych ramion, Aristos została przesadzona kawałek do przodu, skracając i tak niewielki dystans między ich ciałami. Po wykonaniu swojego zadania, obie dłonie powróciły na jej biodra, palcami rysując na materiale koszulki przypadkowe wzory. Panna Lacroix chociaż na chwilę mogła odwrócić uwagę Bena od ciemnej, ziejącej gdzieś w jego wnętrzu dziury, która od czasu do czasu z różnym natężeniem wyła i zawodziła potępieńczo, żądając bliskości. Czasem udawało się ją zagłuszyć przebywaniem w towarzystwie Sama, ale coraz częściej przestawało to wystarczać. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Wto 23 Gru 2014, 01:26 | |
| Nie potrafiła przywołać ani jednej trzeźwej myśli; jednego, krótkiego momentu, w którym rozsądek mógłby znaleźć wyjście z sytuacji, jaka pozornie nie powinna mieć między tą dwójką miejsca. Nie potrafiła i – prawdę powiedziawszy – nie miała ku temu najmniejszych powodów, zbyt zajęta ciepłem rozlewającym się po ciele falą elektryzujących dreszczy, przyjemnością płynącą z bliskości, której nie zaznała od zbyt dawna, nie pozwalając na objęcie swoich ramion nawet własnemu bratu. Po obozie coś się w niej zmieniło, coś zostało na polanie, na której Chiara wyjawiła jej tajemnicę, na której stawiła czoło własnemu lękowi, na której wreszcie piekło ostatnich miesięcy osiągnęło apogeum, by zakończyć się w murach Emerald Fog, chroniących przed zewnętrznym światem równie skutecznie, co mocny, zdrowy sen. Bez snów. A teraz znów śniła na jawie, w otoczeniu upajającego zapachu lawendy zmieszanego z aromatem wody kolońskiej Watts’a, jej własnych perfum i mydła; w otoczeniu szumu wody, jaką napierająca na siebie magia dwóch kompletnie obcych sobie osób wyswobodziła z czarodziejskich kurków zupełnie samoistnie, sprawiając, że w powietrze zrobiło się gęstsze, a lustra zaparowały delikatnie. W nosie miała czy takie zachowanie pasuje do panny z dobrego domu, czy jej reputacja i duma zniosą takie ekscesy, czy nie będzie tego rozpamiętywać noc w noc, zastanawiając się, co też uderzyło jej do głowy i czy na pewno nie znajdowała się pod wpływem Imperiusa – wszystko w dziwacznie naturalny i swobodny sposób straciło znaczenie, gdy Ben przesunął dłonie po jej udach, pieszcząc przelotnie aksamitnie gładką skórę. Gdy chwycił miękkie ciało i z siłą jakiej można się było po nim spodziewać przysunął Aristos bliżej siebie, usadzając ją na swoich udach. Gdy te silne dłonie znów znalazły się na jej biodrach, kreśląc na materiale koszulki niesprecyzowane wzory. W odpowiedzi skrzyżowała nogi w kostkach, obejmując nimi biodra Krukona, niwelując odległość do narzuconego przez prawa fizyki minimum; przylgnęła do jego piersi nie przerywając pocałunku i swobodnie zarzuciła ramiona na szyję chłopaka, czując jak na ich skórze powoli zaczyna osiadać gorzkawy w smaku zapach lawendy, niesiony wilgotną parą. Serca przyspieszały w rytm niewymuszonego, podświadomego ruchu ciał, spragnionych więcej tej magicznej bliskości, więcej energii od delektujących się nią prefektów, splecionych ciasno w uścisku. Dłonie dziewczyny przesunęły się wzdłuż pleców Watts’a, paznokcie zaznaczyły linię jego kręgosłupa wracając do karku, drapiąc go zapraszająco, mocniej niż wcześniej; szaleństwo trwało w najlepsze, nie wyglądało jednak na to, by którekolwiek z nich miało je przerywać, lub chociaż rozważało taką ewentualność. Nie, kiedy miękkie, malinowe wargi Aristos rozchylały się tak kusząco, nie kiedy Ben przejmował inicjatywę, całując ją zachłanniej; hamulce i moralność zostały odsunięte na bok, gdy oboje, utraciwszy w przeszłości coś niebywale cennego, w tej chwili próbowali wynagrodzić sobie te braki, wypełnić pustkę, zająć dłonie, usta, umysły i dusze czymś przyjemnym, ciepłym, miękkim jak wełniany koc. Smukłe palce odnalazły swoją drogę do kołnierzyka jego koszuli, do dwóch rozpiętych uprzednio guzików, wreszcie – do trzeciego – delikatnie przepychając go na druga stronę, uwalniając kolejny fragment skóry Szkota. Aristos nie była nachalna, nie zamierzała posunąć się dalej bez odpowiedzi, wręcz przeciwnie: zostawiała mu wolny wybór, jednocześnie dając do zrozumienia, że nie zamierza targnąć się na jego życie żadną butelką, schowkiem czy innym niebezpiecznym przedmiotem. Wręcz przeciwnie. W jego dłoniach robiła się coraz cieplejsza, rozproszona, jej ciało poruszało się płynnie i z wrodzonym wdziękiem, a bławatkowe oczy, rozchylone delikatnie, polowały na spojrzenie Watts’a, dostrzegając w nim ten sam głód, samotność i potrzebę.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Wto 23 Gru 2014, 02:59 | |
| W swojej ostatniej wiadomości wysłanej Samowi, Ben przyznawał się, że upicie się dobrze by mu zrobiło. Cóż, miał rację – nie miał okazji nawet dotknąć przemyconej do męskiego dormitorium ognistej, ale szybko i z iście miażdżącym efektem upijał się ustami Aristos, ciepłem jej ciała, miękkością skóry. W przestrzeni, w której wydawać by się mogło, nikt nie miał prawa im przeszkodzić, w oparach mieszających się zapachów odurzających zmysły, istnieli poza resztą świata. Poza wspomnieniami próbującymi ich dogonić, by przypomnieć o zalegających w nich ziarnach goryczy mających moc rozwiewania chwilowego szczęścia. Nie tym razem. Choć pewnie powinien, nie potrafił myśleć o tym, że Gryfonka niedawno kogoś straciła – nie na zawsze, ale rozstania potrafiły boleć bardzo długo, zostawiać rozjątrzone rany. Być może ona też potrzebowała bliskości, by chociaż na chwilę zapomnieć o złu, które kiedyś ją dotknęło. Brali od siebie i dawali w równych częściach, próbując załatać niewidoczne gołym okiem rozdarcia i dziury. Czuł każdą nierówność, każdy kontur ciała, które przylgnęło do jego własnego – słodki ciężar, jaki się z tym wiązał, napór krągłych półkul biustu na tors nie pozostawiający wiele do wyobraźni. Dłonie sunące wzdłuż kręgosłupa, powtarzając zadziorną pieszczotę na karku. Odpowiadał na wszystko w ruchu ust, kąsaniu warg, aż nie mogło być wątpliwości, co doprowadziło do ich napuchnięcia i zaczerwienienia. Jedna z rąk opuściła swój posterunek na biodrze panny Lacroix, powoli badając jej bok, aż zatrzymała się na nagim ramieniu, musnęła knykciami szyję i sięgnęła palcami do wysypanych z warkocza ciemnych kosmyków. Każdy ruch jej ciała był jak powolna, słodka tortura, systematycznie rozdmuchująca płomień, który obudził się gdzieś w dole brzucha. Rozpięcie guzika koszuli stanowiło tak subtelne pytanie, że gdyby już nie siedział, Ben prawdopodobnie poczułby, jak miękną mu kolana, każąc paść w ukłonie. Zachwycała go w sposób, który niczego nie wymuszał, a mimo to nie pozostawiał innego wyboru, jak poddać się. Choć Aristos była od niego dużo drobniejsza i słabsza fizycznie, opleciony jej ramionami czuł się zadziwiająco bezpieczny, spokojny. Odpowiedział na pytanie Francuzki, pozwalając jej złowić spojrzenie przymrużonych błękitnych oczu mniej więcej w tym samym momencie, gdy wciąż pozostała na jej biodrze druga dłoń Wattsa powoli zniknęła pod cienkim materiałem koszulki. Skóra na plecach dziewczyny prawie parzyła w palce, była miękka i plastyczna jak glina, gdy powoli sunął nimi wzdłuż jej kręgosłupa, czując każde zagłębienie między kręgami. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Wto 23 Gru 2014, 21:44 | |
| Żadna siła nie potrafiłaby jej teraz skłonić do oderwania myśli, skupionych w całości na paniczu Watts’ie – zupełnie jakby za dotknięciem magicznej różdżki ktoś litościwie wymazał resztę świata, zamykając ich w szklanej kuli pośród wirujących kłębów pary, zapachu uderzającego w zmysły, pośród pragnienia, które niecierpliwie szukało ujścia w dotyku nieuważnych palców, w spotkaniu zachłannych warg. W łapczywości obejmującej serca, w falach gorąca oszałamiającego wszystkie komórki splecionych ze sobą ciał, w narastającym pospiechu, opadającym falą zamroczenia na i tak rozproszone już umysły. Aristos doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że powinni przestać. Nie sprawiło to jednak, że miała ochotę do tego doprowadzić. Palce Watts’a muskające jej biodra, przesunęły się do góry, połaskotały w żebra, dotknęły odkrytego ramienia i sięgnęły szyi, jedynie po to, by wplątać się zaraz w ciemne kosmyki niesfornych włosów; dreszcz, jaki przesunął się po kręgosłupie Aristos sprawił, że brunetka jęknęła głucho w wargi chłopaka, zacisnęła mocniej dłonie na jego koszuli, wyprężyła się nieświadomie. Elektryzujące, kumulujące się w podbrzuszu ciepło powoli dosięgało do reszty ciała, pozostawiało na języku słodki posmak przyjemności, wyostrzało zmysły, które wciąż pragnęły więcej. Odpowiedział na jej zaproszenie, odpowiedział szybko i bez chwili zastanowienia, złowił niebieskie spojrzenie i pozwolił, by w nim utonęła, a kiedy jego dłonie wsunęły się pod materiał białej koszulki, wilgotnej już od pary unoszącej się w łazience w coraz większej ilości, palce Aristos sięgnęły do kolejnego guzika w jego koszuli, by następnie pokonać kolejny i jeszcze jeden. Jej ruchy straciły nieco wcześniejszego opanowania, choć gdy przerwała pocałunek, a nabrzmiałe, zaczerwienione usta dotknęły odsłoniętego obojczyka, wyraźnie rysującego się pod skórą Krukona, znów nieco zwolniła, odzyskała kontrolę. Rozpięła ostatni guzik i zatrzymała się, by ułożyć dłonie na ramionach blondyna, przesunąć je w dół, poznać fascynująco nowe krzywizny jego klatki piersiowej i twardego, umięśnionego brzucha. Palce musnęły krawędź spodni, szorstka faktura jeansu nie była jednak jeszcze tak pociągająca, jak rozgrzana, jasna skóra; wróciły wyżej, paznokcie pozostawiły po sobie ledwo widoczne, czerwone ślady, a wargi dziewczyny przylgnęły do tego miejsca na jego szyi, w którym udało jej się zauważyć przyspieszony puls. Merlinie, choćby świat miał się teraz skończyć, Filch zapukać do drzwi, a zaparowane lustra odtańczyć polkę pośrodku napełniającej się wodą, wpuszczonej w podłogę wanny , Aristos nie miała zamiaru przerywać. Znajomy żar, ogarniające ją pragnienie, ściskanie w dołku i nienasycona potrzeba otrzymania kolejnej dawki tego cudownego eliksiru, jakim była bliskość Watts’a; wszystko po trochu i każdy z tych czynników z osobna sprawiało, że zapominała się w nim coraz bardziej, zapadała w grząski, lepki teren, z którego nie było ucieczki, nie było odwrotu. Podwinięta spódniczka odsłaniała jasność smukłych ud, biodra falowały w naturalnym tańcu, dyktowanym przez instynkt i dotyk, na który odpowiadała nieświadomie poruszając się w jego ramionach; koszulka, pod którą wślizgnęły się jego dłonie była już wilgotna od pary, przylepiała się do gibkiego ciała podobnie jak kosmyki włosów, muskające jego pierś, gdy wargi Gryfonki leniwie wędrowały w okolicy ramienia.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Łazienka Prefektów | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |