|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Wto 23 Gru 2014, 23:55 | |
| Spoiler time, proszę państwa. I stempelek +18, cobyśmy mieli jasność. - Spoiler:
(ładnie to tak, zboczuszki? :>)
Jęk, który nagle został zmuszony przełknąć wraz z pocałunkiem Aristos, na moment odebrał dech, dźgnął czymś rozżarzonym do czerwoności w to miejsce w jego ciele, gdzie napięcie stawało się coraz bardziej wyczuwalne. Choć nie widział tego gołym okiem, był pewien, że na ich skórze przeskakiwały drobne, elektryczne wyładowania wywołane przyciąganiem. Sposób, w jaki się poruszyła, przypominał hipnotyzujący taniec potencjalnie śmiercionośnej kobry – Watts miał to szczęście, że nie pragnęła ofiary z jego krwi, by się nasycić, a czegoś zupełnie innego. Choć minęło wiele czasu od ostatniego razu, gdy był z jakąś dziewczyną blisko, w jego ruchach nie dało się dostrzec przesadnej nieporadności, czy niezdecydowania. Nie łączyło go z Aristos nic poza wspomnieniami tego jednego dnia, ale wrażenie zgrabnie dopasowujących się puzzli ciężko było zignorować. Być może stanowiło to wynik adrenaliny i endorfin krążących w jego organizmie, szumiącej cicho krwi pompowanej przez wzburzone serce, ale był niemal pewien, że nigdy wcześniej nie czuł tak intensywnie, tak pełnie, wszystkimi zmysłami. Co ta kobieta z nim robiła? Z pewnym rodzajem satysfakcji rejestrował lekkie drżenie dłoni Gryfonki, kiedy odpinała guziki jego koszuli. Utrzymał jej spojrzenie po przerwanym pocałunku i odetchnął krótko, urywanie, gdy te same usta, które jeszcze chwilę wcześniej łakomie pieścił, odnalazły drogę do zagłębienia przy obojczyku. Świat i postrzeganie Wattsa coraz gwałtowniej kurczyło się do drobnych rozmiarów ciała panny Lacroix – jeśli wcześniej jej jakimś cudem nie miała, to teraz posiadła każdy okruch uwagi chłopaka. Dłonie ciekawie badające odsłonięte ciało zostawiały po sobie rozgrzany, mrowiący ślad, bezkompromisowo budząc do życia każdy skrawek skóry, którego dotknęły. Przez krótką chwilę, gdy znalazły się w dole brzucha, Krukon miał przelotną nadzieję, że nie powrócą od razu w górę, ale widocznie jeszcze nie była na to pora. Pocałunek złożony w miejscu skaczącego na szyi pulsu, wyrwał z gardła chłopaka zaskoczone westchnięcie przeciągnięte w dźwięk, któremu nieco bliżej było do czegoś desperackiego. Dłonie mocniej zacisnęły się na biodrach Aristos, choć jeszcze nie na tyle mocno, by zostawiać ślady. Gdy poruszyła się na jego udach, wspomagana siłą delikatnie, acz pewnie popychających ją rąk, mogła wyczuć coraz wyraźniejsze oznaki rosnącej gorączki. Nieubłaganie zbliżała się do punktu, w którym nie zostanie nic poza nią, poza podsycanym żarem, który przysłoni świat czerwonawą mgiełką. Ben przekrzywił lekko głowę, na krótki moment przyciskając usta do skroni Gryfonki w geście, jaki wydawał się zbyt delikatny. Jeśli jednak panna Lacroix też to zauważyła, jej uwaga szybko została odwrócona przez dłoń, która musnęła opuszkami palców jej brzuch, zadarła w górę wilgotną koszulkę, odsłaniając więcej miękkiej skóry i brzeg koronkowego stanika. Najchętniej w tej samej chwili sięgnąłby na plecy, odnalazł zapięcie i zdjął to małe bieliźniarskie cudo, ale jeszcze całkiem nie stracił panowania nad sobą. Musnął kciukiem pierś ukrytą pod delikatnym materiałem, palce drugiej dłoni wplatając w ciemne włosy na potylicy Aristos.
|
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Sro 24 Gru 2014, 01:21 | |
| - Spoiler:
Westchnienie, jakie wyrwało się z ust Krukona tuż po krótkim pocałunku złożonym na jego szyi sprawiło, że uśmiechnęła się tryumfalnie, zamruczała z zadowoleniem, sięgając do tego miejsca zębami, by zostawić na skórze boleśnie piekący ślad. Ból ten jednak nie miał nic wspólnego z nieprzyjemnościami, z cierpieniem i irytacją, jaką niechybnie mógłby odczuwać, gdyby na jej miejscu znajdowała się Porunn; balansowała z wdziękiem na granicy bólu i przyjemności, dawkując jedno i drugie trochę z wrodzonym wyczuciem, trochę zdając się na niegdysiejszą praktykę. W odpowiedzi zacisnął dłonie na jej biodrach, a stanowcze, choć niezbyt gwałtowne szarpnięcie sprawiło, że jeśli była między nimi jeszcze jakaś przestrzeń, teraz zupełnie przestała istnieć, ginąc w splocie rozgrzanych ciał, coraz bardziej niecierpliwych, coraz bardziej spragnionych kolejnej pieszczoty, najmniejszego muśnięcia. Złowiła jego wzrok, uśmiechnęła się kusząco, przygryzła zaczerwienioną wargę, jednocześnie unosząc brew i spoglądając w dół na jego dłoń; powoli wślizgująca się pod koszulkę, w przelocie dotykająca smukłego brzucha ręka Krukona była zaskakująco swobodna, pewna swojego celu. Jej ciałem wstrząsnął kolejny dreszcz, gdy kciuk przesunął się po wątpliwej przeszkodzie, jaką stanowiła koronkowa miseczka stanika obejmująca pełną pierś; jeśli do tej pory jakimś cudem Ben nie stanowił centrum jej wszechświata, tym dotykiem, przelotnym pocałunkiem na skroni, rozognionym spojrzeniem, tymi drobnymi rzeczami zdobył Aristos całkowicie. Wyprostowała się gdy wplątał palce w jej włosy, uniosła głowę i odetchnęła cicho, leniwie przymykając oczy. Jej dłonie pokonywały dystans od jasnych, miękkich kosmyków na głowie Krukona do jego brzucha i znów w górę, podrażniając skórę, pobudzając zmysły, powoli i z wyczuciem sprawiając, że nie liczyło się nic ponad tą wędrówkę, ponad przelotne, muskające zmysły pieszczoty. Poruszyła się niecierpliwie, gdy droczył się z nią z rozmysłem, chociaż wiedziała, że jest tak samo pobudzony jak ona, tak samo łapczywie spragniony następnego ruchu, kolejnych stopni pokonywanych w dół, choć zdawać by się mogło, że tym razem los zabrał ich na przejażdżkę kolejką górską i zapomniał o dołączeniu instrukcji obsługi do wajchy hamulca. Zabawne w jaki sposób zwykłe zbiegi okoliczności potrafią wpływać na życie niemal zupełnie obcych sobie ludzi. Krukon wpatrywał się w jej twarz, a Aristos oddychała szybko, nieregularnie; klatka piersiowa unosząca się rytmicznie w krótkich wdechach pod chroniącym ją jeszcze materiałem koszulki zdawała się błagać, by oswobodzić ją z materiału. Nie czekając jednak aż Ben zdecyduje się na ten ruch, Gryfonka przyciągnęła go do kolejnego zachłannego pocałunku, jednocześnie zsuwając z jego ramion koszulę, koniec końców doprowadzając do tego, że podzieliła losy jej własnej, lądując w plamie wody na jasnoróżowych kafelkach. Żadne nie wydawało się zbyt przejęte tym faktem, gdy wargi starły się w pocałunku po raz kolejny, a dłonie dziewczyny powędrowały w dół, wślizgnęły się między złączone ciała, przesunęły wzdłuż linii spodni Krukona, zostawiły czerwone ślady po paznokciach na jego krzyżu, a szczupłe nogi Aristos do tej pory obejmujące go wygodnie znów beztrosko zwisały kilka centymetrów nad podłogą, by nie stać dziewczynie na drodze.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Czw 25 Gru 2014, 01:40 | |
| - Spoiler:
Przebywanie z nią w ten sposób było jak letni poranek w miękkim łóżku ze słodkim zapachem syropu klonowego łaskoczącego w nos. Zupełnie nie planowane, moralnie niewłaściwe, w jakiś sposób było wszystkim, czego tylko można było sobie życzyć. Gdyby nie płonący w podbrzuszu żar rozlewający się systematycznie i łapczywie w każde miejsce na ciele, Krukon byłby zupełnie ukontentowany mogąc przygarnąć do siebie Aristos, otoczyć ją ramionami i usnąć z twarzą wtuloną w zagłębieniu między szyją a obojczykiem dziewczyny pachnącym fiołkami i winogronami. Żałosne, jak łatwo odnajdywał ukojenie w kimś, kto okazał mu zwykłą dawkę zainteresowania i ciepła, jak łatwo sięgnął po więcej, choć nie powinien. Nawet jeśli był nad wyraz inteligentną osobą, wciąż pozostawał tylko nastolatkiem i pewne związane z tym ograniczenia wciąż obowiązywały, nieważne jak mocno zaprzeczał ich istnieniu. Ukąszenia zgrabnie balansujące gdzieś na granicy bólu i przyjemności tylko rozpraszały jego wolę, rozbijały Szkota na drobne kawałki, za chwilę zmuszając by z powrotem poskładał się w całość. Nigdy nie podejrzewał, że mógłby lubić takie połączenie, ale może właśnie dlatego podświadomie tak długo nie chciał pozwolić sobie na wypuszczenie z dłoni Porunn. Mimo podpowiedzi rozumu, że Ślizgonka prędzej rozerwie go na strzępy, niż pozwoli się poznać. Dzisiejszy dzień był tego najlepszym i ostatecznym dowodem. Obserwował zmiany na twarzy Aristos, jej ruchy w odpowiedzi na pieszczoty, łakomie doszukując się w nich oznak zadowolenia, których było aż nadto. Nie potrafiłby dokładnie określić, ile przyjemności sprawiało mu samo rozpalanie dziewczyny, ale coraz częściej następowały chwile, gdy przyćmiewało to bodźce płynące z własnego ciała. Sama świadomość, że mógł ją doprowadzać do stanu coraz głębszego zapomnienia, była bardzo satysfakcjonująca. Dłonie badające krągłość piersi, wplatające palce w ciemne włosy nie drżały ani odrobinę, nie zdradzały żadnych oznak niepewności czy zawahania, które mógłby czuć, ale o dziwo nawet nie przeszło mu to przez myśl. Gdy panna Lacroix uniosła głowę, nachylił się do przodu, składając rząd niespiesznych pocałunków od zagłębienia między obojczykami przez całą długość smukłej kolumny szyi, przestając gdy paznokcie lekko acz wyraźnie wbite w ramiona zaznaczyły, że dziewczyna chciała sięgnąć niżej. Watts posłusznie się wyprostował, choć w kąciku jego ust pojawił się cień rozbawionego uśmiechu szybko starty krótkim syknięciem wywołanym przez pieszczotę. Zachłannie łowiąc spojrzenie tych niesamowitych oczu, pozwolił na kolejny pocałunek i zsunięcie koszuli z ramion. Wilgotne, pełne pary powietrze musnęło nagrzaną, nagą skórę, wywołując serię krótkich dreszczy, które rozeszły się po ciele. Dłonie, które wsunęły się pod niewiele już zasłaniającą spódniczkę, zadarły ją do góry, powoli badając gładkie uda, zauważając jak ich krzywizny dobrze do nich pasowały. Nieubłaganie zbliżały się do rozgrzanego centrum jej potrzeby ukrytego za koronkową bielizną, choć wyraźnie droczyły się z Aristos, nie dając jej tak szybko tego, czego mogła w tej chwili potrzebować. Szczupłe palce zacisnęły się na materiale osłaniającym fragment biodra, zsunęły go w dół dokładnie na tyle, by rozpalać, a nie dawać ulgi.
|
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pią 26 Gru 2014, 17:02 | |
| - Spoiler:
Dopasowywał się do ruchów jej ciała, do niemych poleceń, do dłoni krążących po klatce piersiowej, brzuchu i plecach z taką naturalnością, jakby nie był to pierwszy raz, jakby wcześniej ćwiczyli wiele razy, zgrywając się w płynnym instynktownym tańcu. Napotykała jego spojrzenie i zapominała o rozsądku kolejny raz, widząc zasnuty mgiełką pożądania błękit; jasne rzęsy otaczające tęczówki rozjaśniały je, nadawały im niesamowitego wyrazu, kusiły czymś nowym i niezbadanym, tak, jak kusi nowa księga, receptura eliksiru. Tak, jak kusi nieznane, gdy po raz pierwszy znajdujemy się w nowym miejscu, łasi na wyzwania, przygody, na dreszcz ekscytacji powoli wspinający się po kręgosłupie, wyostrzający zmysły. Uśmiechnęła się rozbawiona gdy syknął, po raz kolejny przesunęła paznokciami po jego krzyżu, wędrując ciekawskimi palcami do brzucha, tuż nad linią jeansów. Nie mógłby już teraz ukryć stopnia, w jakim jego ciało należało do niej, w jakim mogła dyrygować i narzucać swoje zasady, w jakim mogła posiąść go na własność choć na tych kilka kradzionych chwil; rozgrzane ciała napierały na siebie gdy sięgali po pocałunki, materiał jej koszulki ocierał się o jego skórę, powietrze było parne, pachniało lawendą, mieszanką jej perfum, słodkim aromatem dziewczęcego potu i mocną, piżmową nutą jego wody kolońskiej, uderzało do głowy równie mocno co dotyk. Aristos była przekonana, że gdyby jakimś cudem ktoś wtargnął teraz do środka, byłaby skłonna bez namysłu potraktować go bombardą i wrócić do przerwanej czynności, byleby tylko nie wytracić rytmu, nie wyrwać się spod czaru ust Krukona, dłoni badających krągłość i jędrność piersi, sprawdzających gładkość skóry na jej udach, szarpiących niecierpliwie choć delikatnie materiał koronkowej bielizny. Byleby tylko móc uwodzić go dalej, zarzucać kobiece sieci, mieć dla siebie jego siłę, smak i zachwycone spojrzenie. Tętno gnało jak szalone, kiedy wymieniali się kolejnymi pieszczotami, a temperatura wzrastała dostarczając do grających pod skórą mięśni adrenalinę buzującą w pogrążonych w gorączce ciałach; jego dłonie na wewnętrznej stronie jej ud, jej na jego biodrach, wreszcie muskające miejsce, w którym podniecenie Watts’a wyczuć można było niezaprzeczalnie. Palce walczące z klamrą paska, usta sięgające ku miejscu, w którym puls na jego szyi wyraźnie dawał do zrozumienia jak bardzo Kurkon był już zatracony w tej bliskości; Gryfonka zdawałoby się zupełnie skupiona na tej czynności zauważała jego przyspieszony oddech, rozszerzone źrenice, niewypowiedziany podziw dla swojego ciała i tego, co potrafiła z nim zrobić tym jednym zaledwie pocałunkiem, który zaprowadził totalną apokalipsę w ich samokontroli. Aristos nie od dzisiaj wiedziała, że los potrafi być przewrotny i złośliwy, a przeznaczenie jakie przygotowywał dla każdego urodzonego na tym padole łez człowieka mógł zaskakiwać pozytywnie w jednej chwili, w drugiej zaś zesłać na nieszczęśnika falę niepowodzeń i cierpienia. Teraz jednak nie miała zastrzeżeń, mimo iż sytuacja faktycznie była z kategorii tych, których nie potrafiłaby przewidzieć choćby i w największym amoku. Nie było to zresztą tak ważne, jak ważny wydawał jej się teraz smak ust blondyna, napięte mięśnie na jego brzuchu i ramionach, dotyk jego palców wędrujących w okolicach bioder, już nie dziewczęco smukłych, a krągłych, kobiecych. Nie było tak ważne jak klamra paska, z cichym szczękiem odskakująca wreszcie pod niecierpliwymi palcami dziewczyny, jak zamek spodni, ulegle pozwalający się rozsunąć. Nie tak ważne jak jego podniecenie, świetnie wyczuwalne pod materiałem bokserek, gdy tylko musnęła go dłonią, by zaraz cofnąć ją, zabrać, wpleść w jasne włosy. Nic nie było ważniejsze od tej szaleńczej bliskości, tego wariackiego zbliżenia, potrzeby poznania, posiadania i zatracenia się w drugiej osobie. Nie, kiedy jego usta smakowały tak dobrze, a ona podnosiła się z jego ud lekko i z gracją, chwytając chłopaka za kark i pociągając za sobą.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Sob 27 Gru 2014, 23:33 | |
| - Spoiler:
Biada temu, kto nieopatrznie zapuściłby się do rzadziej uczęszczanej łazienki prefektów – nieważne, uczeń, nauczyciel czy duch, nawet gdyby delikwent był już teoretycznie martwy, Ben i Aristos znaleźliby sposób, by zabić go ponownie. Pozostali... No cóż, z kafelek krew zmywało się zdecydowanie łatwiej niż z drewnianego parkietu czy puszystego dywanu. Zabawne, jak łatwo można było manipulować poczynaniami jednostek, jeśli szarpnęło się odpowiednie struny – a pożądanie zawsze zaciemniało umysł i osąd, ukierunkowywało wszystkie decyzje ku jednemu, wyraźnemu punktowi. Świadomość celu, do którego zmierzali, wyrażała się w każdym ruchu, oddechu i rozpalonym spojrzeniu błyszczącym coraz silniejszą gorączką. Przez rozedrgany umysł Krukona przebiegła niewyraźna myśl, że jeśli niedługo nie zrobią czegoś, by zbliżyć się w sposób, jakiego wyraźnie oboje potrzebowali, to umrze i zamieszka w tej cholernej łazience po wsze czasy. Jęcząca Marta na pewno byłaby zachwycona. Czując usta Aristos na swojej szyi, dłonie muskające już nie tak niewinne wybrzuszenie w spodniach, Szkot mocno zagryzł dolną wargę, szybko wyczuwając na języku rdzawy, uderzający do głowy posmak krwi. Jedyną wyraźną reakcją, jaką mogła zaobserwować nie patrząc na jego twarz, był ruch bioder, które zdały się poruszyć instynktownie, bez żadnego wyraźnego polecenia. Gdyby tylko mieli do dyspozycji wygodne łóżko, trochę czasu i pewność, że nikt nikt nie zajrzy do pomieszczenia, byłby skłonny spędzić z nią więcej niż te wyrwane, ukradzione chwile. Wzajemne przyciąganie między nimi trzeszczało w powietrzu, pełgało po nagiej skórze, gęstniało. Szczęk klamry i szelest rozpinanego zamka przywitał z pewnym rodzajem ulgi, bo choć jeszcze nie było to tym, czego naprawdę chciał, stanowiło krok niezbędny. Ba, niezwykle pożądany. Podnieśli się ze stołka w sposób całkiem naturalny, bez niepotrzebnych, nieprzewidzianych potknięć – niewielki mebel zatrzeszczał, gdy opuścił go połączony ciężar Wattsa i panny Lacroix. Cud, że wytrzymał tak długo, nie pękając pod obojgiem oraz skutecznie przerywając tych przyjemnych igraszek. To by dopiero było zwieńczenie dnia pełnego chaosu i szaleństwa! Odnajdując wzrokiem oczy Aristos, Ben uśmiechnął się lekko, pochylając głowę na tyle, by dziewczyna nie musiała za mocno stawać na palcach chcąc sięgnąć jego ust. Znaczna różnica wzrostu stanowiła pewne utrudnienie w sytuacjach takich jak ta, ale w tym samym czasie było w niej coś uroczego, prawie rozczulającego. Dłonie wcześniej pewnie zaciśnięte na biodrach Gryfonki powędrowały w górę, chwyciły za brzeg cienkiej koszulki i pociągnęły ją w górę, nie pozostawiając żadnych złudzeń, co do intencji Krukona. Reszta ubrań mogących przeszkadzać szła precz. Był na to najwyższy czas. Materiał bezszelestnie upadł na wilgotne kafelki, palce odgarnęły za ucho niesforne, ciemne kosmyki, wargi odnalazły się w kolejnym uderzającym do głów pocałunku. Lekko obejmując dłońmi twarz Aristos, Ben powoli zrobił krok do przodu, a potem kolejny zapoczątkowując niespieszną wędrówkę ku jednej ze ścian, do której po prawdzie nie mieli tak daleko. Pokrywające ją od podłogi po sufit lustro zaparowało, odbijając tylko niewyraźne kontury dwóch ciał.
|
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pon 16 Lut 2015, 13:24 | |
| - Spoiler:
Podniosła się, wyprostowała, ciepło rozlewające się po całym ciele potęgowało jedynie uczucie miękkości w kolanach, a nabrzmiałe, czerwone od pieszczot wargi wygięły się w zachęcającym, zapraszającym uśmieszku; niebieskie spojrzenie skrzyżowane z tym drugim, równie błękitnym co jej własne, wysyłało sygnały, których pomylić nie można było z żadnymi innymi. Panienka Lacroix porzuciła już wszystkie marzenia o odzyskaniu kontroli, rozsądku i własnej, zwykle dość niedostępnej godności, na rzecz tych silnych dłoni szarpiących koszulkę w górę, na rzecz ust Krukona zachłannie sięgających po kolejne pocałunki, na rzecz tych drobiazgów, jakimi była konieczność unoszenia się na palcach, by jego oddech znów mógł musnąć jej twarz, przesunąć się po wilgotnej od pary i ciepła skórze. Podniosła ramiona, pozwalając mu zerwać z siebie koszulkę, a potem zarzuciła je na szyję Watts’a odpowiadając na pieszczotę jeszcze gwałtowniej niż przed sekundą. Cierpliwość i uległość nigdy nie leżały w naturze Aristos, nigdy nawet nie musnęły podstaw jej charakteru, pozostając wypchniętymi na sam skraj świadomości przymiotami, których nie sposób nie zignorować, gdy dookoła działo się tyle ciekawszych rzeczy; zimne lustro w kontakcie z jej skórą sprawiło, że jęknęła głośno, roześmiała się. Perlisty, dziewczęcy śmiech rozniósł się po łazience, wypełnił ich uszy, gdy na moment rozproszeni zdolni byli do wychwycenia tego dźwięku. Ta chwila dezintegracji nie trwała jednak długo, wyparta przez drobne, delikatne dłonie muskające podbrzusze Bena, przez palce niecierpliwie ciągnące materiał jeansów w dół. Oderwały się od niego jedynie na moment, by uprzedzić fakty i rozsunąć zamek w spódniczce; czarny materiał osunął się na podłogę, odsłaniając fantastyczną resztę tego, co Gryfonka miała w obecnej chwili do zaoferowania. Magia buzowała pod jej skórą wzmagając jedynie wariacką potrzebę przebywania w pobliżu Watts’a, budując i rozburzając na nowo więź, jaka połączyła te dwie, zbłąkane w zbyt trudnym świecie dusze. Być może w normalny dzień minęłaby go bez słowa na korytarzu. Być może w innej godzinie nie poprosiłaby o pomoc, nie zapoczątkowała tej serii niefortunnych zdarzeń, która koniec końców doprowadziła ich do momentu, w którym napięcie pękło jak tama i wyswobodziło rzekę emocji, z którymi niezdolni byli poradzić sobie w inny sposób. Być może gdyby tego dnia nie poszła do biblioteki, nic by się nie stało. Niemniej jednak nie był to odpowiedni moment na takie rozważania; nie, kiedy jej usta przylgnęły do jego sutka, kiedy zęby przygryzły go leniwie, a dłonie wsunęły się pod materiał bokserek nęcąc, zapraszając, drażniąc. Prowokując, budząc nowe dreszcze, kolejne fale gorąca kumulujące się w podstawie kręgosłupa, rozlewające jak lawa po reszcie ciała, ogarniające kończyny, serce i umysł żarem, przed którym nie sposób było uciec. Powoli wyswobadzające się z warkocza ciemne loki łaskotały skórę Bena, delikatnie jak pióra dotykały jej powierzchni, muskały, nie pozwalając mu nawet na moment zapomnieć o tym, że wargi panienki Lacroix przesuwały się w dół, jej smukłe ciało wymykało się z zasięgu jego dotyku, a smukłe palce powoli odsuwały materiał bokserek, uwalniając wreszcie to miejsce, w którym gromadziła się cała jego gorączka, wyraźnie oczekując zresztą na uwagę. Przygryzła wargę, na moment unosząc wzrok, napotykając spojrzenie Krukona; bławatkowe tęczówki powlekła już warstwa mgiełki, plama pożądania rozlała się w nich wyraźnie i bezsprzecznie, policzki dziewczyny pokrywał rumieniec, ale łobuzerski uśmieszek na jej ustach nie pozostawiał wiele dla wyobraźni. Aristos była Francuzką, a to do czegoś zobowiązywało – Watts zdążył to zrozumieć w chwili, w której te nabrzmiałe, czerwone, cudownie nienasycone wargi objęły go swoją ciepłą wilgocią, wtórując cichemu pomrukowi Gryfonki.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pią 20 Lut 2015, 01:06 | |
| - Spoiler:
Czy błyskawice przecinające czasem ciemne niebo siatką gwałtownych błysków można było pochwycić i zatrzymać w naczyniu? Piękne, groźne, pełne rozedrganej energii desperacko szukającej ujścia. Gdy ich usta kolidowały ze sobą, dłonie ocierały o ciała, Ben miał ulotne wrażenie, że widział pod skórą Aristos cienie gromów, a pocałunki smakowały burzą. Wpadła do jego życia nagle i niespodziewanie jak tornado, a przebywając tuż obok mąciła mu w głowie w sposób zupełnie inny niż dziewczęta, którymi wcześniej się interesował. Najlepszy możliwy i choć powinna Krukona przerażać łatwość, z jaką sięgnęła bez wahania do odpowiednich strun, chciał się jej poddać. Na chwilę opuścić postawę bezwzględnego dominatora, jakiej zawsze się od niego wymagało, gdy wykazywał kimś zainteresowanie. Panienka Lacroix była ulepiona z innego rodzaju gliny. Wilgotna koszulka przyklejająca się zazdrośnie do ciała Gryfonki i uwydatniająca jego kształty szybko skapitulowała w rękach Wattsa, została ciśnięta gdzieś pod nogi. Ręce zarzucone na szyję zapraszały, by zanurzyć się jeszcze głębiej, by nie dbać o to, że przy próbie odwrotu możliwe było roztrzaskanie się o zdradzieckie, przybrzeżne skały. A on jak głupiec wiedziony syrenim śpiewem stawiał krok za krokiem. Gorąco bijące od ciała Aristos niemal parzyło dłonie, które zachłannie sunęły po skórze, ścisnęły pierś obleczoną koronką. Właściwie dlaczego wciąż się tu znajdowała? Ben sięgał już zapięcia stanika, gdy powietrze gwałtownie przeciął jęk oraz dźwięczny śmiech Francuzki. Nawet nie zauważyli, kiedy znaleźli się tuż przy ścianie, a nagrzane plecy dziewczyny przylgnęły do chłodnej tafli lustra. Czując lekki uśmiech ciągnący w górę kąciki ust, Krukon nieznacznie pochylił głowę, przyciskając wargi do słodkiego zagłębienia między uchem a szczęką. Delikatnym, ale zdecydowanym ruchem odsunął Aristos od lustra, na którym jej plecy starły część zebranej tam kondensacji i wreszcie odpiął zawadzający im obojgu stanik. Oddech blondyna wyraźnie przyspieszył, zyskał na ciężkości, gdy para drobnych dłoni zaczęła szarpać się z jego spodniami, a spódniczka dołączyła do garderoby zaściełającej w nieładzie podłogę. Z gardła Wattsa wydobyło się westchnięcie zmieszane z pomrukiem, który mógł świadczyć tylko o przyjemności, gdy zęby panny Lacroix bawiły się wrażliwym fragmentem skóry, a dłonie pewnie ujęły ten fragment męskiej anatomii, który domagał się natychmiastowego zainteresowania. Chyba, że ktoś zdecydowałby się w tym momencie zmienić to doświadczenie w torturę, granica między rozkoszą a bólem była bardzo cienka. Na szczęście dla zdrowia psychicznego Krukona, Aristos wykazała się miłosierdziem, bo choć drażniła, podprowadzając na skraj szaleństwa, to ciało wymykające się z chętnych dłoni w ciszy obiecywało spełnienie. Cóż, powiedzieć, że Ben był niezadowolony z utraty kobiecych wdzięków na wyciągnięcie ręki, stanowiłoby duże niedopowiedzenie. Cały ewentualny protest gwałtownie umarł na jego ustach, gdy Gryfonka gładko opadła na kolana, posyłając spojrzenie więcej niż wymowne. Dotąd względnie cichy Szkot wydał z siebie gardłowy, niemal zwierzęcy dźwięk, który zwielokrotniony echem, przeciął powietrze jak bat, zadrżał przy powierzchni skóry. Ben oparł jedną z dłoni na lustrze, znajdując choć odrobinę podparcia. Zanim jego niebieskie oczy opadły w dół, by spojrzeć na Aristos, na nabrzmiałe wargi otaczające napięte ciało, zobaczył ich odbicie w lustrze. Dziwne, na swój sposób podniecające doświadczenie. Wolna dłoń Krukona powędrowała ku głowie panny Lacroix, palce musnęły ciemne włosy i potylicę. Powoli, zachęcająco poruszył biodrami, dreszcze czując jak małe błyskawice biegnące przez wszystkie najdrobniejsze komórki. Czuł je nawet w opuszkach palców.
|
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Sob 21 Lut 2015, 18:44 | |
| - Spoiler:
Granice były umowne, bariery – zatarte. Mgliście znamionowały swoją obecność w szorstkim materiale jeansów, w miękkiej gładkości ukrytej pod nim bawełny, w skomplikowanych koronkowych wzorach zaciskających się w nad wyraz interesujący sposób na biodrach i pośladkach Gryfonki. Mgliście, po bogowie i sam Merlin mogliby poświadczyć, że żadne z zagubionych w tym szalonym sztormie nastolatków nie zwracało na nie większej uwagi, zbyt zaaferowanych żarzącym się w ciałach pragnieniem, adrenaliną pulsującą pod skórą, uwypuklającą najmniejszą nawet krawędź czy krzywiznę ciała, zapraszające do tego by zacisnąć na nich dłonie. Poczuć, posmakować, przyciągnąć bliżej. Zawilgotniały od pary stanik, uczynnie usunięty przez zwinne palce Krukona odsłonił pełne, krągłe piersi; czerwone ślady od ramiączek odcinały się delikatnie na ramionach dziewczyny, zdradzając ich ciężkość. Do tej pory skrywane przed zachłannymi, pociemniałymi z pożądania oczami Watts’a, teraz prosiły się o dotyk, o pieszczotę, o palce zaciskające się na wrażliwym ciele w prowadzącej do kolejnych gromów przyjemności. I zapewne nikt nie musiałby prosić prefekta o takie poświęcenie, gdyby nie fakt, że Aristos wymknęła się z zasięgu jego palców, przyklęknęła, bławatkowe spojrzenie wodziło przez moment po napiętej w jakimś nieświadomym oczekiwaniu twarzy Bena, a palce drażniły, zapraszały, nęciły niemiłosiernie zdawałoby się długo, nim wreszcie zdecydowały się na obdarzenie go tym, czego jego ciało pragnęło najbardziej. Przymknęła leniwie powieki, ściskając w dłoni krawędź jeansów chłopaka; ciemne loki przyklejały się do wilgotnej skóry, do podejmowała Krukona leniwą pieszczotą, na moment zapominając o wszystkim innym. Absurdalność i niedowierzanie jakim los postanowił otulić tę sytuację zeszły na dalszy plan, wyparte przez pokonany rozsądek, przez pragnienie bliskości, przez buzujące w głowach przeświadczenie, że jeśli teraz przestaną, stanie się coś bardzo złego. Coś pęknie, rozbije się nieodwracalnie, złamie magię momentu, pozostawiając ich bezbronnymi na pastwę rozszalałego huraganu w jaki zmieniły się histeryczne żarty, będące jedynie drogą do iskrzącego błyskawicami ciągu dalszego. Nic nie mogłoby teraz oderwać ich od siebie, a gdyby jakiś nieszczęśnik, niepomny zamkniętego magicznie wejścia, nazbyt nierozsądny, by zignorować to subtelne ostrzeżenie zdecydował się na sforsowanie drzwi do łazienki prefektów… Cóż. Chociaż Ben słynął ze spokoju, Aristos zaiste przypominałaby w tym momencie groźną, nordycką boginię, uosobienie burzy, gotowe zaprowadzić własne porządki jednym, brutalnym zaklęciem, nie zawracając sobie nawet głowy przerywaniem aktualnie wykonywanej czynności. Dźwięk jaki wyrwał się Krukonowi rozniósł się po wypełnionej parą łazience, wypełnił ją, odbił się od tafli niespokojnie falującej wody, od wilgotnych kafelek, zimnego lustra, po którym powoli spływały krople; zawibrował w uszach Aristos niczym najprzyjemniejsza muzyka, przesunął dreszczem wzdłuż kręgosłupa, spomiędzy jej własnych warg wyzwalając ciche westchnienie. Uniosła wzrok gdy dotknął jej włosów, napotkała spojrzenie tak niebieskie, że niemal pulsujące własnym blaskiem. Kąciki jej ust powędrowały w górę, palce odnalazły w lokach dłoń Bena, przesunęły ją niżej, na moment przytuliły do policzka. Ta chwila czułości trwała jednak zaledwie jedno rozedrgane mgnienie, jedno lub dwa rytmy serca, rozszalałego gorączką potrzeby. Jej dłonie były miękkie, gładkie, choć sposób w jaki przesuwały się po ciele Krukona niewiele miał wspólnego z delikatnością; paznokcie zostawiały czerwone ślady, wbijały się w miejscach, w których wywołać mogły tą słodką walkę między przyjemnością, a bólem. Ciepła wilgoć obejmujących napiętą kwintesencję pragnień Bena przyjemnie przylegała do skóry, pobudzała ciało, dzieliła się zazdrośnie strzeżoną uległością z tym, który przecież nie próbował dominować jej właścicielki. Nie musiał. Uniosła się wreszcie powoli, wyprostowała, odsunęła; jej plecy znów napotkały szklaną ścianę, ramiona uniosły do góry, gdy dziewczyna przeciągnęła się powoli, kusząco, wznosząc ciało na palcach. Nogi, ukryte pod noszącymi na sobie ślady wilgoci zakolanówkami skrzyżowała w kostkach, obróciła się powoli, spojrzała w lustro napotykając w zamglonej tafli migoczące odbicie własnych oczu, zarumienionej twarzy. Wystarczyło jednak przesunąć wzrok nieco w lewo, by dostrzec górująca nad smukłym ciałem sylwetkę Krukona, jak w transie przypatrującego się swojej towarzyszce.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Nie 01 Mar 2015, 01:35 | |
| - Spoiler:
Relacje międzyludzkie nigdy nie były zagadnieniem prostym ani trywialnym. Rozważając kwestie związane z przyjaciółmi, wieloletnimi znajomościami o solidnych fundamentach, które miało się okazję przetestować w różnych warunkach, wciąż należało brać pod uwagę możliwość, że wzięta pod lupę osoba zachowa się w sposób nieoczekiwany. Skoro w takich sytuacjach nie można było mieć gwarancji co do trafności własnego osądu, to jak znaleźć w sobie wystarczającą pychę, by choć próbować rozważać schemat zachowania kogoś, kogo poznało się tego samego dnia? Jak kwalifikować w sposób jak najbardziej trafny? Choć zdawał sobie sprawę z tych ograniczeń, Ben miał ulotne wrażenie, że dane mu było zobaczyć i poznać Aristos od innej strony niż większość. I nie szło tu tylko o fakt, iż aktualnie byli więcej niż półnadzy, w sytuacji cokolwiek jednoznacznej. Gdyby miał odpowiednio jasny umysł niezasnuty mgiełką pulsującego pod skórą pożądania, mógłby przywołać wspomnienia rozbawienia zabarwionego histerią, uwagi wymieniane w ciemności schowka, historie którymi się dzielili poza nim. Jak w ogóle zacząć definiować to dziwaczne połączenie? Każda komórka drgała. Żar zbierał się dookoła drżącego delikatnie ciała, otulał muśnięte dłonią Aristos mięśnie grające pod skórą. Oddychanie nagle stało się trudną sztuką, czynnością na której należało skupić większość uwagi, by nie dopuścić do zgonu. Wdech i wydech. Tlen siłą przepychany do odpowiednich organów. Watts sięgał do najgłębszych pokładów samokontroli, gdy wilgotne ciepło ust Gryfonki poruszyło się, otoczyło go głębiej, rozdmuchiwało pożar w podbrzuszu. Paznokcie nie tak delikatnie sunące po skórze wydzierały z gardła Szkota ciche syknięcia, słowa tak zdeformowane przy narodzinach, że ich prawdziwego znaczenia ciężko byłoby się domyślić. Był rozedrgany, a jednak skupiony jak rzadko kiedy – błękitne oczy uparcie, niemal zazdrośnie śledziły ruchy panienki Lacroix, zdawały się zapamiętywać każdy szczegół, drgnięcie. Ten moment nie miał prawa należeć do nikogo innego, tylko do nich. Gdy Aristos powoli podniosła się z klęczek, odetchnął cicho, niemal z utęsknieniem, opuszczając dłoń, którą opierał się o lustro. Nie był pewien, jak wiele wytrzyma, ale nie rozkładał tej cichej obawy na czynniki pierwsze. Póki co pozwalał oczom sycić się widokiem smukłego, miękko zarysowanego ciała. Uśmiechnął się samym kątem ust, odgarniając włosy z karku dziewczyny, kiedy odwróciła się do niego tyłem, po czym bez pytania o pozwolenie pochylił głowę, kąsając delikatne miejsce. Prawdopodobnie mocniej niż powinien, niebezpiecznie balansując na granicy między przyjemnością a bólem. Gdyby Gryfonka powiedziała mu teraz, że w tym miejscu kończy się ich spotkanie, uznałby to za najgorszą możliwą torturę. Nic takiego jednak nie nastąpiło mimo pewnych mglistych obaw, które napłynęły nie wiadomo skąd. Opuszki palców Wattsa wciąż wychłodzone od dotykania tafli lustra powoli przesunęły się od jednej, wyraźnie zaznaczonej łopatki w dół aż do biodra. Biodra, na którym wyczuł ostatnią przeszkodę, bezczelną barierę osłaniającą to, czego teraz pragnął zasmakować w ten czy inny sposób. Koronka ustąpiła bez żadnego problemu, odpowiednio uchwycona rozdarła się z cichutkim trzaskiem, wzgardzona upadła gdzieś między zdarte wcześniej ubrania. Pociemniały błękit odbił się przelotnie w tafli lustra, gdy dłoń Krukona zacisnęła się między szczupłymi udami Aristos, dając jej choć odrobinę ukojenia. Czuł, jak bardzo była rozgrzana, plastyczna pod palcami badającymi gładkość skóry i ciężar piersi. Przylgnął do jej pleców, lekko przygryzając płatek ucha.
|
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Nie 08 Mar 2015, 18:33 | |
| - Spoiler:
Jej dłonie zostawiały na tafli niewyraźne ślady, naruszały zaparowaną powłokę, pozwalały, by woda skraplała się w miejscach w których musnęło ją rozgrzane ciało, by kropelki powoli spływały w dół, zaznaczając ścieżkę na całej długości lustra. Mgliste odbicie twarzy Watts’a znajdującej się nad jej ramieniem, sylwetki górującej nad szczupłym ciałem majaczyło zbliżając się denerwująco powoli, skradało się w pełnej napięcia ciszy, przerywanej jedynie szumem wody, rytmem rwących się oddechów. Aristos westchnęła głęboko, niecierpliwie, bławatkowe tęczówki pojaśniały jednak rozbawieniem, gdy dostrzegła cień uśmiechu na wargach Szkota; pochyliła głowę, czując jak odgarnia loki z jej karku, jak nachyla się, muskając wyeksponowane miejsce wargami, poprzedzając krótką pieszczotą bolesne ugryzienie. Syknęła głośno, uniosła dłoń, sięgnęła za siebie; palce zacisnęły się na jasnych włosach chłopaka, szarpnęły wyraźnie zapraszająco, biodra wychyliły się do tyłu, ocierając o drugie ciało w wywołującej dreszcze odpowiedzi. Nie miała nic przeciwko tym drobnym impulsom, bólowi balansującemu na cienkiej granicy z przyjemnością, sygnałom rozbudzającym trwające w słodkim odrętwieniu ciało, nagle jednak dzieląca ich ciała odległość zaczęła uwierać, wszystkie dzielące ich bariery tak cholernie przeszkadzać. Przygryzła wargę czując jak dłonie Bena odnajdują jej skórę, zimne opuszki przesuwają się po niej, natrafiają na wąski pasek materiału – cichy trzask poprzedzał jej chichot, uniesienie brwi, rozbawione spojrzenie rzucone blondynowi przez ramię. - Watts, nie spodziewałam się po tobie takiej agre… - urwała, zachłysnęła się słowem, wygięła w łuk, gdy jego dłoń sięgnęła pomiędzy jej uda, objęła pulsującą, rozgrzaną kobiecość, zamknęła się na niej w niebywale umiejętny jak na takiego niepozornego człowieka sposób. Palce nie znajdując oparcia na szklanej, gładkiej powierzchni lustra zacisnęły się bezwiednie w pięści, biodra poruszyły niespokojnie, w naturalnym odruchu, w gibkim tańcu wychodząc naprzeciw pieszczocie, w próbie zwiększenia jej intensywności, spotęgowania doznań. Gdy przylgnął do jej pleców, gdy palcami badał jej ciało, drugą dłonią obejmując pierś, odchyliła się bezwiednie, wyciągnęła ramiona do tyłu obejmując Krukona za szyję, wplotła palce w jego włosy, przytulając ciało do przyjemnie umięśnionej klatki piersiowej. Powieki opadły na moment, usta rozchyliły się w niemym jęku; półprzymknięte oczy, których spojrzenie niczym zahipnotyzowane powracało do odbicia w lustrze łapczywie zbierały widok jej własnego ciała, wyprężonego, śmiesznie małego przy potężnej sylwetce Bena, biorącego w posiadanie jej zmysły. Było w tym coś perwersyjnie dobrego, coś niesamowicie pobudzającego gdy czuła jak ją dotyka, gdy jego ciało ocierało się o jej pośladki, a zamglony wzrok napotykał jej własny w tym cholernym odbiciu, niepozostawiającym niczego dla wyobraźni, niczego dla domysłów. Byli tak blisko siebie, jak tylko można było; szalejący sztorm nie ustawał, nabierał na sile, dostosowywał się plastycznie i naturalnie do potrzeb, do gonitwy serc, stłamszonych w jednym, wspólnym rytmie. W melodii, która napędzała adrenalinę, przyspieszała oddech, powlekała skóry warstewką potu błyszczącego w świetle łazienkowych lampionów; bariery zniknęły, szorstki materiał jego jeansów drażnił napiętą, gładką skórę jej pośladków, wyraźnie potrzebująca uwagi męskość wślizgiwała się pomiędzy uda gdy ich ciała falowały niespokojnie, ścierając się w niepozornej walce o choć odrobinę więcej kontroli, odrobinę więcej dominacji. O dziwo, to ona przegrała to starcie. Aristos jęknęła wreszcie, jej ramiona wyswobodziły Krukona z objęcia, dłonie znów oparły się na tafli lustra, szczupłe ciało wygięło się w przyjemny łuk gdy oparła czoło na przedramieniu, usiłując zapanować nad oddechem, odzyskać kontrolę nad własnym ciałem. Zadanie to wcale nie było proste; nie, kiedy Szkot przenikał bez problemu przez jej potrzeby, uprzedzając je dotykiem, gestem, pieszczotą, doskonale wyczuwalnym na karku i uchu oddechem, kiedy muskał te miejsca ustami. Wiedziała, że niezależnie od tego co miało nadejść później, ten moment należeć mógł jedynie do nich – tak, jak ona należała teraz tylko do niego.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Wto 10 Mar 2015, 02:43 | |
| - Spoiler:
Aristos Lacroix zapewne nie spodziewała się po Benie Wattsie wielu rzeczy. Zaczynając od samiusieńkiego wierzchołka góry lodowej, choćby zwykłej rozmowy, a co dopiero wspólnego wpadnięcia w tarapaty czy wymiany myśli wybiegających poza zwykłe, szkolne informacje. Lub tego, przypadkowego tańca głodnych ust i zachłannych dłoni, któremu przygrywały szaleńczo bijące serca, urywane oddechy. Nie mogła przypuszczać, że w tak niepozornym człowieku, którego wizytówką był stoicki spokój, kryło się coś uśpionego. Cień o żółtych oczach, pazurach delikatnie zagłębiających się w ziemię tuż przed skokiem na niczego niepodejrzewającą ofiarę. Nie spodziewała się, bo nie zaprzątał jej myśli, nie miał najmniejszego powodu. Do dzisiaj. Dość było tego boleśnie słodkiego oczekiwania, dość gry dającej jedynie przedsmak ukojenia. Napięcie sięgało poziomów, w których nie można było już powstrzymać delikatnego drżenia dłoni, serca tłukącego od wewnątrz w klatkę piersiową jak ptak chcący wyrwać sobie drogę na wolność. Moment, w którym Aristos poddała się kontroli Krukona, zmienił coś w gęstniejącej atmosferze. Zerwał ostatnią tamę, pozwolił śpiącej głęboko części jego natury w pełni zawładnąć żywicielem. Wystarczyło jedno szarpnięcie, by jeansy jeszcze jakimś cudem utrzymujące się nisko na biodrach chłopaka, zsunęły się w dół. Klamra paska uderzająca w kafelki zadzwoniła głucho, jeden niecierpliwy ruch, a materiał został kopnięty gdzieś w bok. Słodki łuk kobiecego ciała drażnił zmysły, przyciągał jak magnes, sycił potrzebę miękkości. Dłonie Szkota przesunęły się wzdłuż boków panienki Lacroix, jedna z nich pewnie zacisnęła palce na krągłym biodrze, utrzymując ją w miejscu. Zmuszał się do wolniejszego oddechu, ale w jaki sposób jeden samotny człowiek mógłby powstrzymać szalejącą, sztormową falę, która lada chwila miała dogonić niewielką łódkę i wcisnąć go w ciemną toń? Nie prosił, sam rozsunął uda dziewczyny, naparł na nią, a czując jak się otworzyła, przyjęła go do swojego wnętrza, zagryzł wargę tak mocno, że żelazisty posmak krwi zaatakował zmysły. Można by pomyśleć, iż gdy wreszcie ich ciała się ze sobą zespolą, poczują ulgę, a wszystko stanie się prostsze. Nie stało. Gorąco i napięcie brały udział w jakiejś szalonej gonitwie tuż pod powierzchnią skóry, testowały jak wiele może wytrzymać, nim pojawią się na niej rozdarcia, a substancja tego, kim było każde z nich zacznie ściekać po członkach, zbierać się w lśniące kałuże tuż pod stopami. Ben naprawdę chciał być delikatny, w końcu tego wymagał od niego charakter i ogólne nastawienie do świata, ciało jednak zdawało się mieć inne pomysły na zachowanie w tej sytuacji. Wolna dłoń ponownie objęła rozgrzaną, pulsującą kobiecość, palce aż nadto wyraźnie wyczuły miejsce ich połączenia. Rytm, jaki narzuciły biodra, był z początku nierówny, urywany. Zdecydowanie niedostatecznie satysfakcjonujący. Wszystko do momentu, gdy z gardła Krukona wydobył się bliżej niezidentyfikowany dźwięk, który zawibrował w powietrzu wzmocniony echem, a on sam pochylił się na krótką chwilę, opierając czoło w zagłębieniu między łopatkami Aristos. Chwycił okruch opanowania wymykający się dotąd z rąk i zwolnił, każdym kolejnym ruchem wypełniając partnerkę tak głęboko, jak pozwalało na to natura. Obejmująca go rozgrzana wilgoć była odurzająca, zagarniała w posiadanie wszystko, co dane było jej sięgnąć.
|
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Wto 10 Mar 2015, 21:12 | |
| - Spoiler:
Aristos Lacroix nie spodziewała się po Benie Wattsie wielu rzeczy – co zapewne wynikało z faktu, iż jej myśli ostatnimi czasy coraz częściej zaprzątały ciemne ślepia niebezpieczeństwa, czającego się w mroku niczym przekleństwo – niemniej jednak w tej jednej chwili, w krótkiej, przynoszącej olśnienie sekundzie doszła do wniosku, że z najwyższą rozkoszą pozna pozostałe ukryte w Krukonie tajemnice. Z przyjemnością obedrze go z tej intymności, brutalnie i pewnie pozbawi osłony, przedrze się przez zakryte niebieskimi oczami sekrety i zdobędzie każdy, najmniejszy z nich. Obejrzy go dokładnie, rozłoży na pierwsze czynniki, przeanalizuje, a kiedy nie będzie miał już nic, nic czego w jakiś sposób nie dotknęłyby jej drobne dłonie, nie musnęły wykrzywione uśmiechem wargi, nie zlustrowały bławatkowe oczy; kiedy będzie miała go na dłoni, prawdziwego, niestłamszonego wymogami społeczeństwa, kiedy nie zostanie nic do ukrycia, da mu w zamian coś, co poruszy jego światem, potrząśnie jego fundamentami i na nowo postawi znak zapytania nad sprawami, których Watts był do tej pory zupełnie pewny. Chwilowo jednak ta satysfakcjonująca, karmiąca mruczącego w głębi jej ciała potwora myśl odpłynęła w wilgotnym dotyku ciała, w zapachu pary wodnej, perfum i podniecenia, wrzącego tuż pod skórą niczym lawa w wulkanie gotowym do nieokiełznanej erupcji. Zaniknęła, rozmyła się, przytłoczona ogromem zupełnie innych emocji, strzępków urywanych słów, być może przekleństw, które wyrwały się z jej rozchylonych ust, walczących o każdy krótki wdech łapczywymi haustami. Uniosła głowę, napotykając pociemniałe spojrzenie Szkota, zaczajonego tuż nad jej sylwetką, potężnego, pewnego siebie. Spragnionego jak ona sama. Nieprzyjemny, metaliczny dźwięk klamry od paska napotykającej kafelki otrzeźwił ją nieco, wyostrzył zmysły, skumulował napięcie pozwalając mu rozejść się swobodnie po członkach, dotrzeć falą gorąca do tych wszystkich miejsc, które jeszcze jakimś cudem nie zdołały jej zaznać. Wygięła się miękko kierowana jego dłońmi, płynnie i swobodnie poddając się niememu nakazowi; z niemałym zaskoczeniem, z uśmieszkiem rodzącym się w kącikach ust powitała jego kolano bezpardonowo wsuwające się między uda, zmuszające ją do rozchylenia nóg, do przyjęcia pewniejszej pozycji, do oparcia dłoni na lustrze, wyprostowania się. Znów widziała go dokładnie, obserwowała spod wpół przymkniętych powiek jak zbliża się, napiera, wypełnia ją z razu powoli, by już w następnej chwili mocnym pchnięciem bioder wyrwać spomiędzy malinowych, nabrzmiałych od pocałunków warg niski, drżący jęk. Zachłysnęła się powietrzem, zacisnęła usta, lecz oczy wciąż odszukiwały twarz Wattsa w niewyraźnym, znów zachodzącym parą odbiciu. Z jakąś perwersyjną przyjemnością, bez nuty wstydu czy zażenowania, która zapewne każdej innej pannie pojawiłaby się w głowie niczym denerwujący dzwonek patrzyła, chłonęła i podziwiała jak chłopak toczy ze sobą walkę, najwyraźniej koniec końców przegrywając z mniej pobłażliwą naturą. Przegrywając z własnym opanowaniem, z chęcią zachowania pozorów, z brakiem skłonności do odsłaniania się w tak bezprecedensowy sposób. Narzucony przez niego rytm był niespokojny, urywany, ciała ocierały się o siebie, temperatura wzrastała gdy przyjmowała go głęboko w siebie, a ciemne loki poruszały się w rytm pchnięć, opadając na jej plecy, ramiona, muskając stwardniałe sutki, naprężoną, gładką skórę piersi. Kiedy kolejny raz uniosła spojrzenie, Ben nachylił się, ukrył twarz w jej włosach, w zagłębieniu między łopatkami, zwolnił wyraźnie. Przez sekundę, przez chwilę zaledwie przymknęła oczy, zagryzła mocno wargę, na siłę wyrzucając z pamięci wspomnienie kogoś innego; kogoś, kto jako ostatni, będąc jednocześnie pierwszym, w podobny sposób przylegał do jej ciała, obdarowywał tą samą przyjemnością. Bliska ciśnięcia słownej klątwy pod adresem Rosiera otworzyła oczy, uniosła pojaśniałe, bławatkowe spojrzenie – czy już zawsze będzie nawiedzał ją w ten sposób? Pozostawił na ciele Francuzki ślad, mgliste wspomnienie zapachu, poruszające struny w głębi serca uczucie bliskości i zawsze, zawsze miał pozostać tym, do którego należała. Oderwała wzrok od własnych oczu, odetchnęła głęboko i pozwoliła, by emocje, które odczuwała teraz, znów wzięły górę; czas na sentymenty przeminął, przygnieciony ciężarem drugiego ciała, dotykiem na biodrach, oddechem na skórze. Kotłujące się w ciele napięcie, niczym fale uderzające o skalne brzegi, wcale nie zamierzało opadać; nadzieja, że zespolenie przyniesie ulgę, że dwa odrębne byty stające się jednością zaznają nieco upragnionego spełnienia rozbiła się o krawędź ich podniecenia jak mydlana bańka. Gryfonka jęknęła głośno, wyprężyła, jej pierś falowała w nierównych oddechach, a palce bezskutecznie poszukiwały punktu zaczepienia, oparcia na gładkiej, szklanej tafli. Przylgnęła do niej wreszcie bezsilnie, płonące pożądaniem ciało zetknęło się z zimną powierzchnią, biodra wychyliły się miękko w tył, a ona odwróciła głowę, palcami na oślep odszukując miękkie, wilgotne kosmyki włosów Szkota, by przyciągnąć go do rozpaczliwie zachłannego pocałunku.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Czw 19 Mar 2015, 00:25 | |
| - Spoiler:
Bywają takie momenty, gdy przenikliwe klarowne myślenie ustępuje miejsca zakorzenionym głęboko instynktom, zalewając ciało falami buzującej czerwieni. Czerwieni, która zawęża pole widzenia, zostawia na języku gorzko-słony smak cudzej skóry, sprawia że ciało staje się zbyt ciasne dla zamieszkującej je duszy. Ben jeszcze nigdy nie czuł się w ten sposób – jakby grunt osuwał mu się spod stóp, ale perspektywa spadania wcale nie jawiła się jako coś złego. Aristos była zupełnie inna niż dziewczęta, którym zdarzało się z nim wcześniej przespać. Jego spokój, swego rodzaju potulność w kontaktach lubiły brać za oznakę uległości, przyzwolenie by rozstawiać chłopaka po kątach, gdy ubrania schodziły im z drogi. Jak wielkie było ich zaskoczenie, jak głośne oburzenie, gdy okazywało się, że nie chciał oddawać nad sobą całkowitej kontroli i przyjmować roli pokornego sługi. Może dlatego koniec końców zawsze zostawał sam? Natury w pewnych aspektach nie można oszukiwać, a panna Lacroix zdawała się to idealnie rozumieć – nie łamała dla Wattsa swojej charakternej osobowości, naginała ją tylko gdzieniegdzie jak brzozową witkę, która łatwo mogła później powrócić do pierwotnego kształtu. Wabiła, przyciągała do siebie, prowadząc na skraj przepaści. Choć opanowany napięciem i pożądaniem, Szkot zupełnie odruchowo pochylił głowę, na chwilę ukrywając się przed palącym spojrzeniem odbijającym się w tafli lustra. Nie nawykł do bycia obiektem tak intensywnej obserwacji, nie lubił się odsłaniać, choć sam chciał wiedzieć wszystko o ludziach, którzy go interesowali. Podręcznikowy przykład hipokryzji. Moment zdecydowanie nie był dobry na pokazywanie swoich małych ułomności, gdy cel wszystkiego, co robili, leżał zupełnie gdzie indziej. Biorąc w płuca powietrze i owiewając nim odsłoniętą skórę pleców Gryfonki przy wydechu, Szkot poprawił uścisk na jej biodrze, zatoczył palcami leniwe koło na rozgrzanej kobiecości. Podjęty na nowo rytm był coraz pewniejszy, przerwy między momentami, gdy wilgotna skóra mogła się o siebie otrzeć, krótsze. Watts był porażająco dokładny w tym, co robił – nie szedł na żadne kompromisy, nie pozwalał na chwilę wytchnienia, za każdym razem wypełniając dziewczynę tak głęboko, jak pozwalała na to anatomia. Kilka mocniejszych pchnięć zmusiło ją do delikatnego wspięcia się na palce. Gdy Aristos uniosła rękę, próbując odszukać go dłonią, Krukon chętnie uniósł głowę, pozwalając schwycić jasne włosy i przyciągnąć się bliżej. W pocałunku na próżno byłoby doszukiwać się delikatności, niepodzielnie królowała w nim potrzeba, chęć zaznaczenia swojego terytorium. Stłamszone dźwięki sypiące się spomiędzy ust Francuzki i iskierki bólu wywołane niezbyt skoordynowanym ciągnięciem za krótkie włosy gromadziły się, spływały wzdłuż kręgosłupa do wnętrza podbrzusza. Im bliżej słodkiego finiszu, tym śmielej coś gęstego i ciemnego unosiło łeb, podsuwając Benowi chęć zostawienia śladów na ciele dziewczyny, siniaków w kształtach jego palców na biodrze, ukąszeń na karku i szyi. Nie odrywając ust od warg Aristos, przelał swoją frustrację w coraz śmielsze ruchy dłoni pieszczącej kobiecość.
|
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Wto 24 Mar 2015, 23:16 | |
| - Spoiler:
Gdyby ktoś zadał jej teraz pytanie, krótkie, treściwe, właściwe dla sytuacji – kim jesteś? – nie potrafiłaby odpowiedzieć. Być może dlatego, że nie potrafiła już określić gdzie zaczynało się jej ciało, a gdzie kończyło jego; zatonęła w mocnym uścisku, w zapachu perfum, skóry, w aromacie lawendy otaczającym ich lepką, mokrą parą ze wszystkich stron. W jego oddechu, w cieple, w uścisku dłoni na biodrze, w palcach krążących leniwie po nabrzmiałej, rozgrzanej kobiecości, której najmniejsze muśnięcie posyłało elektryzujące dreszcze we wszystkich kierunkach ciała dziewczyny. Nie potrafiła tego określić i nie chciała. Zbyt dobrze zapamiętana w ruchach bioder, zbyt chętnie oddająca się chwili, czarowi burzy krążącej nad ich głowami, sile sztormu, z jaką odbijali się od rzeczywistości, wyrywając dla siebie tych parę momentów, choć ich istnieniu przeczyło wszystko, co tylko mogło. Głównie również to, że ta niepowaga, ten brak rozsądku, ta zupełna, niepohamowana chęć do zaprzeczenia wszystkiemu co w życiu praktyczne i pewne były zbyt silne, zbyt rozkoszne; rozlewały się ciepłem w żołądkach, pieściły podbrzusza, rozpalały skórę ogniem, który ugasić mogło jedynie spełnienie płynące z brutalnej, obdartej z kłamstw czułości. Z potrzeby znalezienia ujścia dla duszy, której jedno ciało nie potrafiłoby już pomieścić, która potrzebowała punktu zaczepienia – dokładnie tak, jak palce Gryfonki, jak jej paznokcie, przesuwające się po szklanej tafli lustra. Pocałunek, którym go obdarzyła, kiedy tylko zaczerwienione, nabrzmiałe od pieszczot wargi musnęły usta Watts’a nie miał nic wspólnego ze spokojem, z rozwagą, jaką dziewczyna odznaczała się zwykle w codziennym życiu. Zaborczy, zachłanny, agresywny, wypełnił pozostałe pomiędzy nimi powietrze czymś głodnym, nienasyconym, zapraszającym. A chociaż Szkot odpowiedział w ten sam sposób, dopiero mocny, pewny rytm jego bioder, dopiero śmielszy dotyk pomiędzy udami, dopiero niezidentyfikowany, niski pomruk wyrywający się z jego gardła sprawił, że Aristos odpowiedziała głośnym jękiem, rozchyliła usta ulegle, nie będąc zapewne w stanie rozpoznać w tej iskrzącej pożądaniem osobie samej siebie. Ben nie był jak O’Connor, nie stał nawet obok chłodnego, wyrachowanego, zawsze spokojnego Rosiera – jednocześnie w jakiś trudny do zrozumienia sposób łączył ich w sobie niemal idealnie, stanowiąc granicę, swoistego rodzaju balast między naturą żywiołowego, porywczego Irlandczyka, a chłodnym, groźnym Anglikiem. W jakiś sposób definiował sobą i tą irytująco stoicką postawę i ten żar, jątrzący się pod skórą niczym trucizna, a gotowy zaatakować w każdej chwili. Definiował i przerysowywał na nowo, wpadając w życie Gryfonki niczym kula armatnia, rozbijając w pył przekonanie, że świat może być czarny i biały, lecz nigdy przesadnie usiany szarościami. Pojawił się i zatrząsnął fundamentami, na jakich opierała się cała jej wiedza, a potem kierowany impulsem sięgnął po więcej, postępując dokładnie tak, jak postąpiłaby ona sama – być może dlatego jego pieszczoty były tak elektryzujące, tak wyczekiwane, być może dlatego ruch jego bioder, teraz już silniejszy, powodował w niej gwałtowne fale utęsknienia. Wspięła się delikatnie na palce, gdy naparł na nią po raz kolejny, wypuściła z uścisku jasne włosy; dążące do spełnienia, do wyładowania nadmiaru emocji, do skumulowania doznań i wybuchu przyjemności ciało wyprężyło się pod jego palcami, kręgosłup wygiął jeszcze trochę, ciemne loki wiły się jak węże na pokrytych lśniącą warstewką potu plecach. Teraz był tylko on i jej potrzeba, splątani w tańcu oddechów, w impulsach mocy krążącej w powietrzu, nasycającej je magią, zapachem ocierających się o siebie ciał i doznaniami, powoli, acz nieubłaganie sięgającymi drażniąco zenitu.
Ostatnio zmieniony przez Aristos Lacroix dnia Czw 16 Lip 2015, 21:52, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Łazienka Prefektów Pią 27 Mar 2015, 22:31 | |
| - Spoiler:
Logiczne myślenie zawodziło, przegrywało z kretesem w boju z potrzebami i namiętnościami ciała. Prawda prosta, klarowna, powtarzana w ten czy inny sposób od zarania dziejów, a jednak zawsze zaskakiwała dotykane nią osoby. Przed uczuciami nie sposób się obronić – zalewają cię od środka, wypełniają wszystkie zagłębienia i pęknięcia, wdzierają się pod pieczołowicie stawiane bramy, sięgają samego gorejącego rdzenia pełnego światła. Poruszają niewidzialne struny, wprawiają kości i ścięgna w drżenie dające początek cichej muzyce zlewającej się z hipnotyzującym szumem krwi i dudnieniem serca. A jeśli symfonia drugiego ciała gładko uzupełniała własną, nie mogło być odwrotu. Choć mieli przed sobą lustro odbijające obraz ich splecionych ciał, Ben w jakiś sposób żałował, że nie może oprzeć czoła o te Gryfonki, poczuć jej zgrabnych nóg otaczających biodra. Szklana tafla z każdym kolejnym spojrzeniem odrealniała zbliżenie, wyciągała z dłoni poczucie połączenia ducha z ciałem, rozbijała ich na części, które choć stanowiące jedną całość, coraz mocniej odsuwały się od siebie. Gwałtowny pocałunek, palce wsuwające się w jasne włosy na moment odwróciły uwagę Szkota, skupiły ją na przymkniętych bławatkowych tęczówkach, ledwie widocznych przy rozszerzonych źrenicach. Czy jego własne oczy mogły wyglądać podobnie? Czy też zasnuwała je delikatna mgła? Jęk, który śmiało przebił się przez powietrze,wilgocią osiadł na skórze, smagnął Wattsa jak cienki, rozgrzany do czerwoności drut. Ze słowami umierającymi gdzieś w warkocie mającym niewiele wspólnego z ludzką mową, Krukon przerwał ich słodkie połączenie i dłonią zaciśniętą na biodrze Aristos gładko obrócił ją przodem do siebie. Wszelkie protesty nie miałyby w tym momencie większego sensu – nie kiedy przyszpilając ją w miejscu intensywnością spojrzenia w kolorze sztormowego nieba, pochylił się nieco, wsuwając ręce pod gładkie uda i jednym, pewnym ruchem uniósł dziewczynę w górę, opierając o chłodne lustro. Jeśli wcześniej pozostało między nimi niewiele możliwej do zagospodarowania przestrzeni, co mogliby powiedzieć o tej pozycji? O piersiach muskających tors przy każdym oddechu, o nogach ciasno trzymanych przy wyraźnie zarysowanych biodrach? Ben nieznacznie przekrzywił głowę, dopiero po chwili trwającej mniej niż mgnienie oka pochylając ją i odzywając się po raz pierwszy, odkąd rozpoczęli ten szalony taniec. - Obejmij mnie – wyszeptana przy uchu Aristos prośba była jasna, choć niedoprecyzowana. Głos Wattsa brzmiał nieco szorstko, ale nie nieprzyjemnie – odnosiło się wrażenie, że właściciel przypominał sobie, jak go znów poprawnie używać. Napierając na nią po raz kolejny, nie odczuł oporu, gładko wsunął się z powrotem w gorące, wilgotne wnętrze, czując drobne dreszcze rozlewające się po ciele, sięgające każdego jego zakamarka. Był blisko, wiedział to z taką jasnością jak to, że po każdej nawet najciemniejszej nocy słońce wstawało nad horyzontem. Narzucony na nowo rytm był szybki, mocny – miał za zadanie trzaskać ostatnimi coraz silniejszymi wyładowaniami, nim oboje nie spłoną na popiół porażeni błyskawicą, za którą gonili w sposób zapamiętały i zupełnie szalony.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Łazienka Prefektów | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |