|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Lucas Salvage
| Temat: Re: Brzeg Sob 31 Sty 2015, 17:43 | |
| Październik nie należał do ulubionych miesięcy Lucasa, jednak czy to miało oznaczać, że chłopak zrezygnuje ze swojego hobby? Nie ma mowy. Może i było kilka deszczowych dni, jednak dziś okazało się być słonecznie, co oczywiście było mu na rękę. Ostatnio przez naukę nie miał zbyt wiele wolnego czasu dla siebie, dlatego uznał, że wykorzysta okazję i trochę poćwiczy. Épine zapewne miałaby mu za złe, gdyby całkiem o niej zapomniał. Wziął szpadę i udał się na zewnątrz. Teraz najtrudniejszym wyzwaniem było znalezienie takiego miejsca, gdzie nikt nie będzie mu przeszkadzał. Owszem, mógł wybrać coś w szkole, ale ostatnio natrafiał tam często na osoby, których nie chciał spotykać. Poza tym było większe prawdopodobieństwo, że jakiś uczeń przeszkodzi mu, kiedy będzie ćwiczył w szkole, niż jak wyjdzie na zewnątrz. Na zielonych terenach łatwiej będzie mu kogoś dostrzec i w razie potrzeby schować broń. Nie lubił ćwiczyć przed innymi, wtedy jakoś nie potrafił się skupić, a jego ambicja nakazywała mu, by dążył do perfekcji. Jego wybór padł na brzeg jeziora. Nie dostrzegł tam nikogo, tym bardziej uznał, że to będzie idealna miejsce. Przeciągnął się i chwilę przystanął, by spojrzeć na wodę. Wydawała się dziś taka spokojna, niczym nie zmącona. Nawet Wielka Kałamarnica nie wystawiała swoich macek. Prawie jak cisza przed burzą. Może miało się wydarzyć coś, co zmieni lody wielu osób? A może po prostu pogoda miała się popsuć i będzie jednak dziś padać? Jeśli tak to musi się pospieszyć i chociaż rozgrzać. Ćwiczenie w deszczu mu nie sprzyjało, przekonał się o tym wiele razy. Rozciągnął nadgarstki, w końcu nie chciał sobie niczego uszkodzić. Wziął szpadę do ręki i wykonał nią kilka machnięć. Usłyszał tak przyjemny dla ucha świst. Szkoda, że w szkole nie było nikogo z kim mógłby się zmierzyć. Ale czarodzieje w większości nie wiedzieli co to szpada i szermierstwo, więc nie mógł liczyć na wiele. Po wykonaniu kilku wymachów wykonał pchnięcie. Jednak nie wydało mu się tak czyste jak powinno. Odstawienie ćwiczeń na dłuższy czas skutkowało tym, że wyszedł z wprawy. Skrzywił się. Tak bardzo nie lubił porażek, a w tym momencie to była jego osobista. Zacisnął mocniej nadgarstek na rękojeści. Musiał się rozluźnić jeśli chce, aby wszystko wyszło płynnie. Musiał na powrót złączyć się z bronią, sprawić by stanowili jedność. W końcu tego go uczono czyż nie? Oczyścić umysł, wyzbyć się negatywnych myśli, które jedynie potrafiły rozpraszać. Wykonał kilka wdechów i wydechów. Wrócił do ćwiczeń. Zamach, pchnięcie, zamach, pchnięcie. I tak kilka razy. Krok w przód, krok w tył. Skok, odskok. Do wszystkiego musiał powrócić. Jednak nadal czegoś mu brakowało. W którymś momencie, kiedy ponownie uznał, że mu nie wyszło, przeciął ze złością powietrze. "Cholera" przeklął w myślach. Otarł spocone czoło dłonią. Nawet nie wiedział kiedy się tak zmęczył. A przecież nie zrobił praktycznie nic. Coś nie dawało mu spokoju, chłopak niestety nie wiedział tylko co. Oparł lekko czubek szpady o ziemię, by ochłonąć. Ponownie wykonał kilka wdechów i wydechów, i wrócił do ćwiczeń. Nie odejdzie stąd póki wszystko nie będzie idealnie. |
| | | Amelia Bones
| Temat: Re: Brzeg Sob 31 Sty 2015, 19:28 | |
| Są takie dni, w których jesteś w stanie ze wszystkimi śpiewać i cieszyć się ich szczęściem, ale są też ich antonimy: dni, kiedy to jesteś wkurzony na absolutnie wszystkich wkoło bez wyraźnego powodu. I Amelia miała właśnie taki dzień. Choć nie, tu można by wymieniać powody jej kiepskiego samopoczucia, jednak są one raczej niezwiązane ze społeczeństwem. Można zacząć od tego, że się nie wyspała, prawie całą noc przeleżała z otwartymi na oścież oczyma. Potem przy śniadaniu oblała się sokiem z dyni i leciała do dormitorium, żeby pozbyć się plamy. Zaowocowało to tym, że spóźniła się na zajęcia. Ona. Się. Spóźniła. Co za żenada, dokąd zmierza ten świat? Potem jakiś pierwszak chyba ją z kimś pomylił, bo zaczął się wydzierać na cały korytarz: Emily, zaczekaj na mnie, Emily! Amelia miała ochotę odwrócić się i przywalić mu z otwartej dłoni, no ale to tylko dzieciak. Skończyło się na tym, że ją w końcu dopadł (drąc się przy okazji, że mu się skończyły skarpetki i że ona musi powiadomić o tym mamę), przeżył niezły szok i uciekł bez słowa, nim Amelia zdążyła coś powiedzieć. Może to i dla smarka lepiej? No, ale wracając do tematu: ludzie są różni i mają różne lekarstwa na taki dzień. Dla jednych jest to zrobienie komuś idiotycznego kawału, dla drugich czytanie ploteczek z tego szmatławca - Lustra. Dla Amelii była to chwila na łonie natury z dobrą książką w ręku. Ale szybko okazało się, że znalezienie sobie wolnego, cichego skrawka zieleni nie jest takie łatwe. Po tym jak prawie wybuchła kilka razy zmieniając swoje zakwaterowanie na błoniach, zdecydowała się odejść trochę dalej. Już gdy dochodziła do jeziora dostrzegła jakąś sylwetkę. W chwili gdy miała zrezygnowana odejść i zawrócić, zauważyła, że ta postać jest jej znana i to nawet całkiem dobrze. Kamień spadł jej z serca i w jednej chwili jedyne zaufane „lekarstwo” na zły dzień, czyli książka, zostało odepchnięte na drugi plan. Przyspieszyła i w końcu prawie biegnąc znalazła się przy Lucasie. -Hej! Lucas, jak dobrze, że cię spotkałam. Mam tak cholernie zły dzień, że zaraz nie wytrzymam. Przez całą noc ani na chwilę oka nie zmrużyłam, potem się cała upaćkałam tych durnym sokiem i... i wyobraź sobie, że spóźniałam się na lekcje! Merlinie, jaki wstyd! A na dodatek jeszcze ten z choinki urwany pierwszak, który... – niespodziewanie przerwała w połowie. - Zaraz... co ty tu robiłeś? Masz w ogóle czas, bo jak nie to ja mogę... mogę sobie znaleźć jakiś inny kącik. Miałam zamiar tak naprawdę poczytać, ale cię zobaczyłam i... – tak naprawdę to sama się pogubiła w tym co mówiła. To jeszcze bardziej ją zirytowało. - Do jasnej cholery, już nawet sama nie wiem o czym gadam! – rozejrzała się szybko poszukując czegoś co mogłaby kopnąć. Nie, kamień to chyba nie najlepsza opcja. Lucasa też przecież nie kopnie! Nawet natura musi być przeciwko niej? Czując, że ją zaraz rozniesie klapnęła głośno na zwilżoną rosą trawę. Miała ochotę od razu wstać i wylać z siebie kolejny potok słów – teraz ma mokry cały tyłek! - ale tego nie zrobiła, bo po prostu nie miała siły. Ani ochoty. Zmęczyło ją jej własne zdenerwowanie. Tu nawet najlepsza książka nie pomoże. |
| | | Lucas Salvage
| Temat: Re: Brzeg Sob 31 Sty 2015, 21:52 | |
| Miał wrażenie, że dziś nie jest dobry dzień na ćwiczenia. Ale kiedy następnym razem będzie miał na tyle wolnego czasu, aby wyrwać się znad książek i oddać swojemu hobby? Nie mógł zmarnować tego, co zostało mu dane. Ale to nie znaczyło, że nie uważał iż świat właśnie się zbuntował i wszystko utrudniał. A może to on przesadzał? Zacisnął zęby. Nie mógł się poddać. Co powiedzieliby jego rodzice? Zresztą on sam wtedy by sobie nie wybaczył. Zamach i pchnięcie. I tak kilka razy. Po kilku podobnych akcjach zaczynało mu iść coraz lepiej. Gdzieś w nim zaczynało pojawiać się ziarenko satysfakcji. Jeśli spędzi w tym miejscu jeszcze trochę czasu na pewno uda mu się osiągnąć perfekcję, której tak bardzo ostatnio pragnął. Doskok, odskok. Jak bardzo pragnął teraz się z kimś zmierzyć, aby poczuć ducha walki. Aby udowodnić sobie, że potrafi, że szermierka jest właśnie tym, w czym jest bardzo dobry. Brakowało mu jeszcze do idealności, ale pracował nad tym. I oczywiście kiedy wszystko zaczynało iść po jego myśli, kiedy każdy kolejny ruch wydawał się coraz bardziej idealny coś musiało zakłócić jego spokój i skupienie, nad którym tak długo pracował. A może coś to złe słowo, zwłaszcza, iż była to pewne persona. Zapewne gdyby był to ktoś inny niż ona, zjechałby go z góry do dołu za przeszkadzanie. Nie miał oporów przed mówieniem podobnych rzeczy, o czym wiele osób wiedziało. Koło niego pojawiła się Amelia. I oczywiście jak zazwyczaj było przy ich spotkaniu, zanim zdążył powiedzieć cokolwiek, dziewczyna zalała go potokiem słów. Wysłuchał w skupieniu tego co miała mu do powiedzenia. W czasie, kiedy opowiadała mu swój dzień odwrócił się do niej i opuścił szpadę. Nie chciał, aby pomyślała, że w nią celuje. Kiedy skończyła mówić uśmiechnął się lekko. - Czemu nie mogłaś spać? I po wysłuchaniu tego wszystkiego przyznaję, że to nie najlepszy z twoich dni. Ale odetchnij trochę i opowiedz mi wszystko po kolei, bo szczerze mówiąc z tego monologu i potoku słów, którym raczyłaś mnie zalać, nie zrozumiałem wiele - stwierdził spokojnie. Przy niej zawsze mógł być szczery i ona dobrze o tym wiedziała. Zresztą miała podobnie - Tak mam czas, skoro już tu jesteś. Przecież wiesz, że nie mogę cię zostawić jeśli jesteś w potrzebie - miał tu na myśli jej ochotę i potrzebę wygadania się. Widział po niej, że właśnie tego najbardziej potrzebowała. Trening będzie musiał poczekać, skoro jego przyjaciółka była tak nabuzowana. Podszedł do niej bliżej. Kiedy dziewczyna usiadła na mokrej ziemi omal nie wybuchnął śmiechem. Wiedział jednak, że ten akt mógłby go srogo kosztować, a w tej chwili wolał się nie narażać pannie Bones. |
| | | Amelia Bones
| Temat: Re: Brzeg Nie 01 Lut 2015, 14:26 | |
| Niektórzy mogą ją w tej chwili uznać za samoluba, zapatrzonego w siebie i we własne problemy. No ale jak się ma zły dzień, to słowa same się na język cisną. I wprawdzie Amelia miała prawo zacząć drzeć się i kląć, ale że jest dobrze wychowania, a zasób jej przekleństw ogranicza się do słowa cholera, postanowiła to sobie darować. A teraz czas się do czegoś przyznać: w pierwszej chwili Amelia nawet nie zauważyła szpady, którą Lucas wymachiwał przed momentem. Tak naprawdę to wydawało jej się, że tak sobie z nudów ręką macha. Tak, tak, może to i jest bezsensowne, ale w tamtej chwili Krukonka była tak pochłonięta myślą o zbawieniu, a potem gadaniem, że logiczne myślenie, którego zazwyczaj używała nawet nalewając sobie soku (zazwyczaj, bo dzisiaj trochę jej się sok przelał i trochę zabrakło jej jak nie logiki to najzwyklejszego myślenia) wyłączyło się kompletnie. Dopiero gdy faktycznie zamknęła na chwilę japę i wysłuchała Lucasa, zaczęła sobie wszystko układać po kolei. Od początku jej dnia do sytuacji w której teraz oboje się znajdowali. Spojrzała na niego z wdzięcznością, gdy powiedział, że nie zostawi jej w potrzebie. -Dzięki Lucas, nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła. Nie mam pojęcia czemu nie mogłam spać, może to stres? Chyba tak, bo... bo ja mam... miałam... miałam takie wrażenie, że za mało uczyłam się na historię magii, ale to chyba nie przez to, no nie? Merlinie, ta szkoła mnie kiedyś wykończy! A potem przy śniadaniu... w sumie to nie wiem, chyba przysnęłam lekko. W jednej chwili nalewałam do kubka sok, a w następnej już wszystko wkoło było zalane. Jakbyś ty widział miny tych wszystkich osób! No to się zerwałam, pobiegłam do dormitorium i próbowałam się pozbyć tego soku z szaty i... straciłam trochę poczucie czasu i spóźniłam się na lekcję aż sześć minut! Jaka siara! No i stałam tam na środku tej klasy, cała czerwona i się tłumaczyłam, a cała klasa się na mnie gapiła i chichotała, i... no i potem już w sumie było nawet znośnie, ale po lekcjach jakiś smark się mnie czepił i pomylił mnie z jakąś.... Emily? Tak, chyba Emily i biegał za mną, i się darł, i kazał mi napisać do mamy, że nie ma skarpetek, a co mnie to do cholery obchodzi, że mu się skończyły skarpetki?! No i w końcu się skapnął, że nie jestem żadną Emily. No i chyba trochę się przestraszył, bo uciekł w podskokach. Miałam już dosyć, więc postanowiłam wyjść na dwór i trochę poczytać, ale nie mogłam znaleźć żadnego stosownego miejsca. No to poszłam nad jezioro i zobaczyłam ciebie jak... – tak, to był ten moment, w którym zwróciła uwagę na lucasową szpadę. Wpatrzyła się w nią częściowo z przerażeniem i częściowo z niedowierzaniem. - Na Merlina... Lucas, po co ci to?! – niespodziewanie zmieniła ton na ostry. - Ja nie wiem, czy ty chcesz tym kogoś zabić?! Przecież to jest... to jest bardzo niebezpieczny przedmiot! A ty tym sobie ot tak machasz? Merlinie, przecież jeszcze zrobisz sobie krzywdę! – czy przypominało to przemowę matki do synka? Może trochę, ale Amelia naprawdę porządnie się przestraszyła. I postanowiła, że zostanie na tej ziemi, bo po pierwsze: jak wstanie będzie miała brudny zadek i po drugie: nie miała siły. Zjechała krytycznym spojrzeniem Lucasa, widząc, że zbiera mu się na śmiech. Jej to jakoś nie śmieszyło. No, ale przecież – temu, kto ma mokry i brudny tyłek raczej nie jest do śmiechu. |
| | | Lucas Salvage
| Temat: Re: Brzeg Pon 09 Lut 2015, 19:10 | |
| Prawdę powiedziawszy Amelia była jedną z niewielu osób, którym Lucas pozwalał na przerywanie mu tak ważnego zadania jakim było ćwiczenie. Zresztą ona miała prawo do wielu rzeczy, w końcu była jego przyjaciółką. Każda inna osoba w tym momencie zostałaby pożarta przez jego nienawistny wzrok. To nie tak, że Lu atakował inne osoby, po prostu cenił sobie swoje skupienie i podejrzewał, iż nikt nie lubi jak mu się przeszkadza, zwłaszcza, kiedy człowiek szuka samotności. A o nią ostatnio było zbyt trudno. Poza tym jakoś musiał pomóc Krukonce, widząc jak jest zła. Miał też tu na uwadze dobro innych uczniów. Przecież nie wiadomo czy dziewczyna nie znalazłaby sobie jakiejś ofiary, którą by zjechała z góry na dół tylko dlatego, że ta minęła ją na korytarzu. Nie był do końca pewny, czy jego przyjaciółka była osobą zdolną do czegoś takiego, ale wolał nie ryzykować. Musiał dać upust jej emocjom. Szczerze zdziwił go fakt, że ta nie zauważyła czym chłopak się bawi. Była wyczulona na niebezpieczne rzeczy, a tym nawet się nie przejęła. A nie można było powiedzieć, aby wcześniej Salvage zachowywał szczególne bezpieczeństwo. Wręcz przeciwnie, machał szpadą na prawo i lewo nie przejmując się tym, że przecież ktoś może mu zaraz pod nią podlecieć. Uznał, że wtedy nie byłoby w tym jego winy, w końcu nie on się komuś tu pchał. Amelia najwyraźniej się rozkręciła, toteż nie chciał jej przerywać. Musiała dać upust wszystkiemu, co leżało jej na wątrobie. Poczekał więc, aż przyjaciółka spokojnie skończy swój wywód. - Myślę, że w tej chwili zniszczyłabyś psychikę jakiemuś biednemu dzieciakowi - powiedział z uśmiechem żartobliwie - Uważam, że nie powinnaś się tak przejmować tym wszystkim. Jesteś ambitną osobą, ale też bez przesady, nie możesz myśleć tylko o nauce. Uważam, że przez stres możesz mieć problemy ze snem, a jak nie będziesz się wysypiać, to i dzień nie będzie takim jakim będziesz chciała - stwierdził. On osobiście cenił sobie wypoczynek i nie miał większych problemu w z rozplanowaniem swojego czasu. Wysłuchując tego wszystkiego nadal powstrzymywał się, aby nie wybuchnąć śmiechem. Jakżeby sam chciał mieć podobne problemy. I nagle, kiedy wspomniała o spacerze jej wzrok w końcu padł na przedmiot, który trzymał w dłoni. I jak można było się spodziewać, nie była zadowolona. - Spokojnie, spokojnie Moja Kochana. Wiem jak się z tym obchodzić - powiedział i podniósł szpadę, aby lepiej ją widziała - To jest szpada. I nie mam zamiaru nikomu zrobić krzywdy, dlatego właśnie wyszedłem z nią na zewnątrz. Musiałem trochę poćwiczyć. Mówiłem ci kiedyś, że interesuję się szermierką. Ale pewnie wyleciało ci to z głowy - powiedział spoglądając na nią z rozbawieniem. Mało który czarodziej wiedział co to za sport, więc nic dziwnego, że nie potrafili tego zapamiętać. I nagle wpadł na wspaniały, według niego pomysł - Może chcesz poćwiczyć ze mną? Nauczę cię. Zrelaksujesz się, a przy okazji wyżyjesz - w jego głosie dało się wyczuć pewnego rodzaju podniecenia. |
| | | Amelia Bones
| Temat: Re: Brzeg Wto 10 Lut 2015, 15:37 | |
| Teraz to ją wkurzył. Chociaż – bądźmy szczerzy – ją to tego dnia wkurzyć wszystko mogło. Bez przesady, bez przesady! Nie myśleć o nauce! Fajnie, świetnie, najlepiej niech w ogóle ma wszystko w dupie, wagaruje i podrzuca łajnobomby! Na pewno przyjmą ją do Ministerstwa z otwartymi ramionami, może od razu awansują na najwyższe stanowisko. Chociaż z drugiej strony, to czasem Amelia chciałaby tak umieć się niczym nie przejmować, mieć wszystko w nosie, ubierać się na czarno i łamać na każdym kroku szkolny regulamin, i być najgorszym uczniem w klasie, i mieć co chwilę szlaban, i pić, i palić, i ćpać, i mieć wstrzymywane kieszonkowe... To dziwne, ale właśnie tego chciała. Tego, z czego inni z całej swojej siły starali się wybrnąć. Ale był jeden problem – nie potrafiła. - No ale jak nie myśleć o nauce, jak ciągle jakieś eseje, pytanie na lekcjach, a w tym roku jeszcze owutemy, to tak jak do sumów będę ślęczeć nad książkami dzień i noc. A zresztą: co ma sen do stresu, a stres do szczęścia? No... Dobra, może sen do stresu coś tam ma, ale szczęście? To już kompletnie coś innego. Coś, czym mnie Stwórca nie obdarował! - czy te gadanie jej pomogło? Może trochę, ale nadal czuła, że potrzebuje czegoś do rozładowania napięcia. Cholera, dlaczego nic. Tu. Nie. Ma?! W końcu poirytowana nabrała ręką garść ziemi i wyrzuciła najdalej jak potrafiła przed siebie... przy okazji częścią trafiając Lucasa. - O Merlinie, przepraszam! – na moment zatkała usta ręką. - Wszystko w porządku? O nieee, robię się niebezpieczna dla społeczeństwa, zaraz mnie zabiorą na Oddział Zamknięty w Mungu! - może i trochę przesadziła – w końcu to tylko garstka ziemi, ale że (zaczynam się powtarzać) ten dzień nie należał do udanych (fizycznie, mentalnie i psychicznie) to i Amelka już była na skraju wyczerpania nerwowego (po ludzku: powoli trafiał ją szlag). Kiedy Lucas zaczął zapewniać ją, że wie jak się obchodzić z tym długim, metalowym patykiem Krukonka popatrzyła na niego ze zwątpieniem. - Jesteś pewien, że wiesz co się z tym robi? Bo jak dla mnie to to wygląda jak narzędzie średniowiecznych tortur. Hm... Chyba faktycznie coś o tym mówiłeś, przypominam sobie, ale... ze ty... Ty to robisz tutaj? Na terenie szkoły? Nauczyciele wiedzą? Merlinie, jeszcze by ci ktoś wlepił szlaban! – przerwała na chwilę żeby zaczerpnąć powietrza. I dopiero wtedy dotarły do niej kolejne słowa chłopaka. Że niby ona?! Z tą całą szpadą? - Lucas... ja... wiesz, to chyba nie jest dla dziewczyn... - zaczęła. Sama nie wierzyła, że to powiedziała. Ona – zaufana zwolenniczka feminizmu! No ale szukała wymówki. Przecież nie powie, że się boi, że się zabije! - No a poza tym... no wiesz... – wydukała. Spojrzała ze zwątpieniem na dobrze zbudowanego, umięśnionego Lucasa, a potem wyciągnęła przed siebie swoje zgrabne, ale dosyć wątłe ręce. Jakoś ją to nie przekonywało. Nie wiedziała czy w ogóle będzie potrafiła podnieść tą całą szpadę, a co dopiero tak nią machać. Znając jej dzisiejsze szczęście to albo odetnie sobie samej tym głowę, albo wpadnie do jeziora i wciągnie ją gdzieś tam na dno jakieś nie wiadomo co. Ona nie uprawiała żadnego sportu, bo najzwyczajniej w świecie nie miała na niego czasu. Swoją zgrabną sylwetkę zawdzięczała odpowiedniej diecie. Ale kiedy Krukon wspomniał o relaksie i wyżyciu się to oczy zaświeciły się pannie Bones. - Ale... A to działa naprawdę? - zainteresowała się. Hm... Nie była jeszcze pewna czy woli idiotyczne machanie patykiem czy rzucanie ziemią. I właśnie w tym momencie Amelka przypomniała sobie o jednej, ważnej rzeczy. - Cholera! Esej na jutro! - zaklęła głośno, zrywając się z miejsca. Spojrzała na Lucasa przepraszająco. - Hmm... może nauczysz mnie kiedy indziej, co? - nie czekając na odpowiedź pobiegła klnąc pod nosem do biblioteki.
[zt] - przepraszam bardzo :(( |
| | | Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Brzeg Nie 24 Maj 2015, 12:08 | |
| Ostatnio wzięła się za siebie znów. Przez to, że jej prywatne życie nie układało się nie mogła przecież zawalić szkoły, chociaż prawda jest taka, że jakby spojrzeć na to wszystko przyszłościowo to i tak niewiele ta nauka mogłaby jej dać, ale… otrząsnęła się wreszcie ze snu, obudziła się i stwierdziła, ze musi zacząć żyć na nowo, bo ta marna egzystencja była dość nudna. Co się stało z tą energiczną dziewczyną, która kiedyś była tak pełna życia i emocji? Niestety, każdy miał kryzys, być może ta depresja jednak wyjdzie jej na dobre wreszcie? Wolny dzień – coś co uczniowie lubią najbardziej, Chayenne miała sporo do nadrobienia bo tym długim czasie bezsensownej bytności i unikaniu wszystkiego, jednak ten niezwykle ładny dzień postanowiła spędzić na błoniach, wzięła podręcznik do Eliksirów i udała się na brzeg jeziora, alby tam w spokoju spędzić kilka najbliższych godzin. Gdzieś na brzegu znalazła sobie dogodne miejsce, gdzie nie było jej widać, takie wygodne, przy skarpie, gdzie była najzwyczajniej w świecie schowana. Wyciągneła koc, który wcześniej pomniejszyła zaklęciem i teraz mogła go rozłożyć, usiąść na nim, podkulić nogi i otworzyć książkę ucząc się tego wspaniałego przedmiotu. Widziała po drodze kilka osób, jednak żadna z nich nie była na chwilę obecną warta jej uwagi. Jakoś nie miała ochoty gadać z kimś kogo średnio znała, albo z kimś, kogo ledwo kojarzyła. Wyciągnęła z kieszeni papierosa, którego zwinęła komuś tam w pokoju wspólnym, po co zostawiał na wierzchu? Chay nie paliła, ale jakoś tak dzisiaj ją naszło na jednego, w końcu od jednego się nie uzależni, prawda, a też wielkiej szkody sobie nie wyrządza. Spaliła go i zakopała gdzieś pod trawą, a potem po prostu zabrała się za czytanie książki. I tak…
|
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Brzeg Pią 05 Cze 2015, 16:31 | |
| Mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło w ostatnim czasie Lucas nie zrezygnował z codziennego biegania. Niekoniecznie z samego rana zabierał ze sobą butelkę wody, ręcznik i szedł na błonia. Najlepszy był wysiłek w słońcu, kiedy promienie wyciskały ostatni pot z jego zmęczonego ciała. Uciekał, to prawda. Uciekał przed problemami, przed uczuciami,przed samym życiem. Nic mu nie pozostało jak sam sport. I smoki. Dzisiaj potrzebował niesamowitego wysiłku, po którym zamierzał wskoczyć do jeziora i tam zostać. Biegł niczym sprinter naokoło boiska, nie zwalniając ani na moment. Słone krople moczyły mu koszulkę i spływały obficie po skroniach. Dopadł drzew na skraju akwenu i oparł się o pień, dysząc wściekle. Musiał pozbyć się tej adrenaliny z ciała. Czuł się lepiej, ale nie doskonale. Wyprostował się i zdjął przepoconą koszulkę. Usiadł na skraju jeziora i ochlapał tors oraz twarz, by zaznać ochłodzenia i ukojenia dla jęczących z bólu nerwów. Chwycił niedaleko leżący kamyk i rzucił go w taflę wody. Odbił się dwa razy i zatonął. Kolejny tak samo. Dopiero trzeci z kolei odbił się aż cztery razy i z głośnym pluskiem utonął, chlapiąc obficie brzeg skryty za szuwarami. Luc nie miał pojęcia, że ktoś stara się tam czytać książkę. I nie życzy sobie ochlapania. |
| | | Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Brzeg Pią 05 Cze 2015, 21:03 | |
| Świat wokół zniknął, przynajmniej dla niej, nie interesowało ją nic wokół, zagłębiła się w lekturze i całe swoje skupienie skoncentrowała na tej jednej czynności. Czy było to ciekawe? Eliksiry od zawsze były dla niej niesamowicie pasjonującym przedmiotem, uczenie się ich sprawiało jej czystą przyjemność, chociaż wiadomo, ostatnimi czasy przyjemność w jej życiu był kwestią jak najbardziej wątpliwą. A jednak, postanowiła ruszyć z miejsca i skupić się na swej egzystencji, plusk… jeden drugi, aż wreszcie poczuła na sobie krople wody, spłynęły po jej twarzy, aż skapnęły leniwie na książkę nim zdążyła je podnieść. Komuś ewidentnie się nudziło. Nie dość, że raz na jakiś czas zachciało jej się robić COKOLWIEK, to jeszcze ktoś jej przeszkadzał i chlapał ją na bezczelnego wodą. Karygodne. Podniosła się zaciskając powieki, miała ochotę nawrzeszczeć na tego kogoś i zrugać go z góry na dół, no ale cóż… Zobaczyła, że to Lucas, a na niego nie zamierzała krzyczeć i tak już wystarczająco dużo krzywdy w życiu mu wyrządziła. Poprawiła spódnicę, która jej się podwinęła, przecież nie będzie świecić tyłkiem czy coś, ona nie jest już taka, zdecydowanie nie. Podeszła do niego i uśmiechnęła się blado. - Cześć, Lucas. – dawno go nie wiedziała, ale dodawanie tego nie miało sensu, przecież wiedział. – Coś Cię zdenerwowało? – spytała. Miotanie kamieni w wodę było dobrym sposobem na rozładowanie nerwów, a przynajmniej Chay często tak robiła. Położyła swój koc na brzegu i usiadła sobie na nim spoglądając na chłopaka. Wprosiła się? Tak jakby.
|
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Brzeg Pią 19 Cze 2015, 00:24 | |
| W najśmielszych snach nie spodziewał się, że rzucając niewinnym kamyczkiem zafunduje komuś prysznic. I to komu. Chayenne. Byłej dziewczynie, obecnej przyjaciółce? Ciekawe jednak, że spotykał ją o wiele częściej niż zazwyczaj. Przeznaczenie? Los? Fatum? Kto to wie. Cokolwiek przywiało tutaj Ślizgonkę - dobre duchy czy sam Irytek - zagwarantowało jej mały deszcz, który na pewno nie pozostał bez komentarza w jej świadomości. Lucas poderwał zaskoczony głowę, widząc ruch w szuwarach. Zmarszczył nieco czoło i wytężył wzrok. Znajoma sylwetka i ściągnięte w wąską kreskę usta dały mu pewność, że trafił na pannę Montgomery. Wyraz twarzy zmienił się raptownie, gdy dojrzała jego. Mimo adrenaliny krążącej po jego żyłach uśmiechnął się przepraszająco i pokiwał nieśmiało, mając nadzieję, że nie oberwie mu się zbyt mocno. Przesunął się lekko, by zrobić miejsce dla dziewczyny. -Cześć Chay. -odparł prawie tym samym zmęczonym tonem co ona. Spojrzał na nią nieco uważniej i dojrzał niezdrową bladość skóry. -Życie. Raz na jakiś czas bierze mnie taka złość na niesprawiedliwości tego świata. Co Ciebie zdenerwowało to nawet nie pytam. -roześmiał się nawet krótko i chwycił kolejny kamyczek. Rzucił go do wody z głośnym pluskiem. -Słyszałem, że zostałaś przyjęta do drużyny Slytherinu na szukającą, w najbliższym meczu będziemy ze sobą rywalizować. -zagaił. Temat sportu zawsze wydawał mu się odpowiedni. |
| | | Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Brzeg Pią 19 Cze 2015, 23:18 | |
| Najwyraźniej nie było jej dane nawet pokontemplować i poczytać książki w spokoju. Może nawet dobrze? Może to kolejny znak by ruszyć do przodu i iść dalej nie zważając na nic? Chciałaby, aby wszystko to stało się prostsze, lepsze i łatwiejsze, jednak musiała przyzwyczaić się do licznych komplikacji i faktu, że będzie miała pod górkę. Niby zaakceptowała swoją beznadziejną sytuację, a jednak… wolałaby aby cały świat był skonstruowany inaczej, a tak jak jest teraz… nie do końca jednak przywykła do tej myśli. Gdyby to był ktokolwiek inny zgarnąłby pewnie opieprz, ale z uwagi na fakt, że to jej były… z którym wcale nie miała złych kontaktów, nie miała zamiaru się na nim odgrywać za to delikatne zmoczenie. Przecież z cukru nie jest i się nie rozpuści, prawda? Odetchnęła głęboko i delikatnie się uśmiechnęła, choć było to nieco wymuszone. - Uwierz mi, wiem co czujesz. – odpowiedziała cicho. Nie widziała sensu w miotaniu kamieni w wodę, bo co mu te biedne, niewinne kamienie zrobiły… no, ale każdy znajdował sobie inny sposób na rozładowanie emocji i nie… wcale Chay nie wyładowywała się na ludziach, raczej ostatnimi czasy unikała kontaktu z kimkolwiek. Wolała pobyć sama sobie, a rozmowa zazwyczaj ją męczyła niesamowicie. - Długo by mówić. – dodała jeszcze. Tak, miała mu się wyżalić z tego wszystkiego? Nie miało to sensu. Była nie tyle zdenerwowana co raczej nieszczęśliwa i zmęczona. A to w sumie dłużej przechodzi niż nerwy, więc na zdrowie by jej wyszło jakby się tylko powściekała, a potem wróciłoby wszystko do normy. - Tak, udało mi się w końcu. – sport. Będzie mogła odciągnąć myśli od wszystkiego i skupić się na czymś innym. Trudno, wyszło tak, że będą rywalizować między sobą, ale zdrowa rywalizacja nie jest zła, chociaż wiadomo jak postrzegają ślizgonów, więc pewnie i tak będą gadać i tak. – Tylko nie zrzuć mnie z miotły. – zaśmiała się lekko. Chay raczej wolałaby unikać konfrontacji z tłuczkami czy innymi zawodnikami. Jej zadanie było inne i zamierzała je wypełnić jak najlepiej się dało , a nie ukrywajmy, była w tym dobra wystarczająco, skoro przyjęli ją do drużyny musiała być najlepsza z kandydatów.
|
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Brzeg Nie 28 Cze 2015, 16:15 | |
| Każdy inaczej sobie radził z emocjami. Dla Lucasa najlepiej było się przebiec po szkolnych błoniach, skończyć bieg dopiero, gdy mięśnie zaczęły rozpaczliwie krzyczeć ze zmęczenia. Kiedy odczuwał ból w piersi, bo płuca nie mogły znieść takiego tempa. Dopiero wtedy padał na wilgotną od rosy trawę i łapczywie nabierał powietrza. Mięśnie i nerwy drgały jak napięte struny. Wtedy czuł się wolny. Prawdziwie wolny, pozbawiony tych złych emocji. Ciężko było leczyć wściekłość, bezsilność i złamane serce. O ile on je miał złamane, może jedynie zawiedzione i skruszone. Dziwne, że przyciągał do siebie wiele dziewcząt, umawiał się z nimi na randkę, jedną, drugą, może trzecią, aż w końcu kończył to za obopólną zgodą, gdyż nie widział w tym większego sensu. A ta jedyna gdzieś się kryła, niewiadomo gdzie. Przeczesał włosy nieco zmieszany, że w tak niemiły sposób przerwał dziewczynie. -Z cukru nie jesteś, nie rozpuściłaś się chyba? -zażartował, by poprawić nieco atmosferę. Skinął lekko głową. Chętnie słuchał innych, ale jak nie chcieli mówić to nie naciskał. Nikomu to nie wychodziło nigdy na dobre. Na szczęście temat sportu wydawał się na tyle neutralny. Lucas roześmiał się krótko. -No wiesz, to może być potencjalnie problematyczne. W końcu szukający ma małe szanse natknąć się na swej drodze na obrońcę. -zauważył, co w sumie było prawdą. Obrońca nie miał prawa opuszczać tyczek bramkowych. Jedynie szukający mógł przelatywać obok nich w pościgu za złotą piłeczką. -Prędzej Ty możesz mi przeszkadzać w łapaniu piłek. Ale.. zawsze mogę Cię wyeliminować wrzucając Cię za chwilę do jeziora. -wyszczerzył ząbki w uśmiechu i robiąc gwałtowny ruch, jakby faktycznie chciałby to uczynić. |
| | | Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Brzeg Nie 28 Cze 2015, 21:32 | |
| Radzenie sobie z negatywnymi emocjami ostatnimi czasy szło jej coraz lepiej. Prawdę mówiąc dawno nikogo nie rugała za niewinność, na nikogo nie krzyczała bez sensu, w sumie to bardzo się zmieniła pod tym względem. Najwyraźniej dotarło do niej, że całemu złu jakie jej się dzieje nie są winne trzecie osoby, nawet nie ona sama, mogłaby śmiało za to wszystko obwiniać swoją wspaniałą rodzinę, której miała dość. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Chayenne zaczęła dusić wszelkie emocje w sobie, nie pozwalała im wyjść na zewnątrz, ogólnie rzecz biorąc było to niedobrze dla niej, bo wiedziała, że w końcu nie wytrzyma i źle się to skończy, ale tym razem dla niej, a nie dla kogoś innego. Zaśmiała się lekko, jasne, rozluźnienie napiętej sytuacji było dobrym pomysłem, w końcu nie ma co trzymać się sztywno tego wszystkiego, przejmować się i w ogóle, skoro jest w pobliżu osoba, z którą można porozmawiać i spędzić czas tak, a nie inaczej. - Raczej… – popatrzyła na swoje ręce i zaśmiała się lekko. – Taki proces nie zaczął zachodzić, więc chyba jest dobrze. – dodała jeszcze i puściła mu oczko. Udawanie normalności? Tak mogłaby to nazwać. Jasne, że miała ochotę iść gdzieś, spędzić czas w samotności i po prostu krzyczeć, robić cokolwiek byleby to dziwne uczucie w jej wnętrzu zniknęło, ale nic tego nie zapowiadało. Wolała udawać, że jest okey. - Wiesz, jakbym się zapatrzyła na coś to mogłabym w Ciebie wlecieć, ale raczej to mało możliwe. – zaśmiała się. Fakt, ale próby zrzucenia z miotły zawsze są, ale w małym procencie ma w tym udział obrońca, prawda, prawda, szczera prawda! - Wrzuć mnie do jeziora, a pociągnę Cię za sobą… – powiedziała nieco złowrogim tonem, ale zaraz zaśmiała się delikatnie. Jasne, ze by tego nie zrobił, a jakby już próbował to Chay na pewno nie pozostawiłaby tego bez echa i zaraz i Lucas wpadłby do tego jeziora za nią. W sumie, to i tak byłoby raczej potraktowane jako zabawę przez nią, choć ochoty na kąpiel w jeziorku nie miała najmniejszej. Ale w geście obrony przez jego ruchem złapała go za ręce, wiadomo, żeby ją wrzucić musiałby ją złapać, więc musiała się jakoś bronić. – No spróbuj… – szepnęła nieco wyzywająco patrząc mu w oczy, ciekawa była co zrobi.
|
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Brzeg Nie 28 Cze 2015, 23:56 | |
| Przyjrzał się palcom dziewczyny i faktycznie nie zauważył aby ta zaczęła się rozpuszczać. Wzruszył ramionami. -A czasami wydawałaś się taka słodka, że mogłabyś być z cukru. -zauważył, starając się ukryć gdzieś swoje złości. Nie chciał się na niej wyżywać. Może i miała swój charakterek swego czasu - bo teraz złagodniała i spokorniała - ale nie miał zamiaru karać ją za nieswoje winy. Te kobiety. Należało się z nimi obchodzić jak z tykającą bombą zegarową. A nawet i wtedy mogły wybuchnąć bez powodu. A to raz Lucas oberwał bez powodu? Dobrze, że był wytrzymały na ból. Uśmiechnął się w odpowiedzi na jej oczko. Może i byli byłymi partnerami, ale relacje między nimi raczej by wskazywały na dobrych przyjaciół. -Na coś? Chyba na kogoś. -poruszał brwiami rozbawiony. Wiedział, jaka jest Chayenne. Może i się zmieniła, ale swoje upodobania miała ciągle te same. -Poza tym gdzie takie chucherko zrzuci mnie z miotły. Merlinie... prędzej Ty sobie krzywdę zrobisz. -zacmokał nieco aktorsko. Szeroki uśmiech zapowiadał tylko jedno. Że dziewczyna wyląduje w jeziorze. Czy z nim czy bez niego. -Sama się prosisz... -rzucił obrońca Krukonów. Jednym gwałtownym ruchem wyrwał dłonie i dzięki nim wziął dziewczynę na ręce. Mimo jej krzyków i wiercenia się zaczął iść w stronę jeziora. Aż sam do niego wkroczył. Kiedy woda sięgała mu pasa zatrzymał się. Ciągle trzymając dziewczynę w ramionach. -To co? Masz jeszcze jakieś argumenty? -zapytał. |
| | | Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Brzeg Pon 29 Cze 2015, 00:10 | |
| Nie rozpuszczała się i bardzo dobrze. No cóż, czy Chayenne była bądź wydawała się być słodka postanowiła pozostawić jego ocenie, ale to miłe słowa, jakby nie patrzeć. Uśmiechnęła się tylko, zdecydowanie nieco nerwowa i napięta sytuacja powoli ustępowała. O wiele lepszym rozwiązaniem jest zapomnieć chwilowo o problemach, najlepsze rozwiązanie, przynajmniej na chwilę obecną. Byli ze sobą kiedyś, przestali być przez nią, Chay nie wybaczyła sobie tego błędu nigdy, a wiedziała, że Lucas nie będzie chciał być z nią przez to jaka była, jaka jest, w końcu wciąż mógł uważać, że dziewczyna nie zmieniła się, bo przecież ludzie się nie zmieniają, takie przekonanie miało wiele osób. Nie twierdziła też, że Lucas od razu ją przekreśli, nie mogła tego powiedzieć, bo akurat jemu ufała. To pozostało po ich związku, relacje między nimi zostały pozytywne, chociaż prawda jest też taka, że panna Montgomery tęskniła za tamtym czasem, kiedy był przy niej, wspierał i troszczył się o nią. Niestety te czasy nie wrócą ze względu na jej sytuację ‘rodzinną’, chyba, że zdarzy się jakiś cud. - Nawet jeśli zapatrzyłabym się na kogoś to i tak jest to na nic. – zaśmiała się lekko. O co jej chodziło? W sumie nie wiedziała dlaczego z jej ust padły akurat te słowa. Chay nie umawiała się z chłopakami, ostatnio nawet nie zwracała na nich szczególnej uwagi. Jasne, było paru przystojnych w jej otoczeniu, a jednak nie miała teraz tego w głowie, o wiele większą uwagę skupiała na swojej sytuacji niż na czymkolwiek, a to niekoniecznie wychodziło jej na dobre. - I tak byś mnie złapał. – dodała wystawiając mu język. Przecież nie pozwoliłby jej spaść, ale testować tego też nie zamierzała. To zbyt ryzykowne, a akurat ona wolałaby nie robić sobie krzywdy zbyt dużej, ani nie lądować przypadkiem w skrzydle szpitalnym. Tego chyba by nie zniosła. Wcale się nie prosiła! No może trochę. No dobra, bardzo. Kiedy wziął ją na ręce pisnęła lekko i w naturalnym geście od razu objęła jego szyję, przecież jej nie wrzuci, a nie… jednak sam wszedł do wody, Chay tylko mocniej zacisnęła objęcia na jego szyi. Zaśmiała się lekko kiedy spytał ją o argumenty. Jasne, że nie miała, ale w sumie to skoro on już był mokry do pasa to co za różnica jak będzie więcej, a co za tym idzie ona też. - Czekam na więcej… – mruknęła mu do ucha, ale nie rozluźniła uścisku. Jak będzie chciał, żeby była mokra to będzie musiał wejść głębiej!
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Brzeg | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |