|
| Autor | Wiadomość |
---|
Laurel Lancaster
| Temat: Przedział V Wto 18 Lis 2014, 04:43 | |
| |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Przedział V Wto 18 Lis 2014, 15:08 | |
| wpraszam się! xd
Kot wylał się z rąk Joe, jak tylko ta przekroczyła próg przedziału obcego. Widziała przed tymi drzwiami stadko kłębiących się Puchonów, a więc bez pytania wcisnęła się na siedzisko. Ufała, że Dwayne ją znajdzie i Clary też, wszak jeśli znaleźli ją na drzewie, to nic trudnego będzie odnaleźć w pociągu. Rozsiadła się wygodnie i już na wstępie przebrała w mundurek Hufflepuffu. Emanuel zamienił się w ciecz płynną i rozlewał się na kanapie. Joe nie wiedziała już gdzie on ma ogon, a gdzie nos i miała nadzieję, że przy głaskaniu i rozpieszczaniu nie będzie mu komplementować tyłka. Czubkami palców zgarnęła owej cieczy w bok, aby móc usiąść obok. - Mój kot stał się wodą. - powiedziała sama do siebie przerażona, że nie ma kota, a wodę o imieniu Emanuel. Nachyliła się nad ex kotem, próbując doszukać się ogona. Sięgnęła kawałek futra i uniosła, a okazała się to tylna łapa. Joe pobladła, bo jej kot stał się wodą, to niemożliwe! Wygrzebała z torebki portmonetkę, ostatni numer Lustra, pergamin i gęsie pióro. Napisała tam list i zapłaciła pierwszakowi za robienie za kuriera. Miał znaleźć sowę i poprzez nią wysłać wiadomość do Kapitana i Marynarza. Joe ich uwielbiała. Potrzebowała porady eksperta co robić, aby kot stał się z powrotem kotem, a nie wodą. |
| | | Laurel Lancaster
| Temat: Re: Przedział V Czw 20 Lis 2014, 04:58 | |
| Tłok, tłok i jeszcze raz tłok. Jak ona tego nie lubiła. O wiele bardziej doskonale by się czuła sama, bez nikogo. No może trochę przesadziła, bo ludzi lubiła, ale nie aż tylu. Szczerze powiedziawszy Henry'ego zgubiła zaraz po tym jak tylko weszła do pociągu. Może to i lepiej? Nie będzie jej mącił za uchem? Co prawda chciała z nim spędzić czas w pociągu, tutaj jest zawsze taki fajny klimat, ona go naprawdę bardzo lubiła. Jej znajomych jak na razie nigdzie nie widziała. Być może już zasiedli swoje miejsca i teraz nie może ich znaleźć? Tak też może być. Gdy tylko ominęła grupkę puchonów uśmiechnęła się sama do siebie, a więc tutaj żółci zarezerwowali część pociągu. Chciała być ze swoimi, na pewno nie będzie siedziała ze ślizgonami, co to to nie. Jednak wszystkie przedziały były tak zaludnione, że nie chciała się pchać na dziesiątego. W końcu wypatrzyła jeden dość pusty, jedynie była tam Jolene. Dziewczyna z tego samego domu o rok starsza. Znały się, jak mogły się nie znać skoro były w tym samym domu i tak naprawdę mało co je dzieliło. - Cześć Jol. Ci ludzie zachowują się jak zwierzęta, lub jeszcze gorzej... - burknęła pod nosem wkładając resztkami sił kufer na odpowiednie miejsce. Widząc Jol przebraną już w mundurek szkolny to postanowiła dłużej nie czekać i sama również go przyodziała, a co. - Co tam? - zapytała z czystej ciekawości. |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Przedział V Czw 20 Lis 2014, 08:29 | |
| Dźgała raz po raz kota, a ten ani trochę nie reagował. Joe odwróciła powoli głowę i ujrzała Laurel, którą powitała nieprzytomnym wzrokiem. Wskazała palcem na zwierzę rozlane na kanapie. - Mój kot stał się wodą. - powtórzyła to samo co mówiła chwilę temu do siebie. Powróciła spojrzeniem do Emanuela, nie wiedząc czy to przyszedł już jego czas śmierci, jedzenia, spania czy zmiany ciała stałego w ciecz płynną. - Lau, znasz jakieś zaklęcie, które robi z kota- wody kota-kota? Najpierw na widok Samuela zaczął jeżyć futro i obnażać pazury, a jak go tu przyniosłam... kota, nie Samuela, to zobacz co mi się z nim stało. Popsuł się. - otworzyła szeroko oczy i kucnęła na podłodze, tuż przy rozlanej białej plamie futra na obiciu ławki. W desperacji zanurkowała w swoim kufrze stojącym wciąż w przejściu (Dwayne się spóźniał, zgubił, zaginął bez śladu i nie miał kto jej tego wrzucić na górę, a przecież sama się przewróci zanim schowa to na półkę) i wyjęła stamtąd kocie przysmaki - whiskas zamrożony w postaci myszek do żucia. Złapała za ogon jadalną myszkę i zaczęła nią machać niczym hipnotyzerka nad głową Emanuela. Nawet położyła mu jedzenie na nos, a ten dalej nie reagował. - Emanuel stracił datę ważności! - stwierdziła z czystym przerażeniem, zakrywając rozchylone usta dłonią. Gdzie ta odpowiedź od Kapitana i Marynarza? Tajemniczy panowie pomogli jej w upichceniu ciastka Francisowi, najprzystojniejszemu człowiekowi jakiego Hogwart gościł, a więc powinni wspomóc jej w przemianie kota z cieczy na ciało stałe. Jolene lubiła tego kota, nie chciała go tracić. Jeszcze wsiąkłby w kogoś i co wtedy?! |
| | | Laurel Lancaster
| Temat: Re: Przedział V Czw 20 Lis 2014, 19:42 | |
| Puchonka miała przy sobie oczywiście klatkę w której trzymała swojego śliczonego kameleona. Z nim też coś się ostatnio działo niedobrego. Rodzice nawet zaproponowali, ażeby został w domu i doszedł do siebie, a później by jej go wysłali. Oczywiście się nie zgodziła. Jak mogłaby nie zabrać ze sobą swojego ukochanego zwierzaka? Był słodki i piękny, była w nim zakochana po uszy. Ale naprawdę coś kiepsko wyglądał. Obawiała się o jego zdrowie, ale może jakoś z tego wyjdzie. Wiedziała, że podróż pociągiem nie będzie mu służyła i na pewno to mu w żaden sposób nie pomoże, ale nie miała serca go zostawić w domu. Ona by spokojnie w dormitorium nie usnęła, gdyby nie miała pewności, że nic się z nim niedobrego nie dzieje. - Jak to stał się wodą? To pewnie jakiś żart chłopaków. Nie rzucili na niego jakiegoś zaklęcia czy coś? - zapytała i spojrzała na niby kota. Szczerze powiedziawszy nie widziała jeszcze czegoś takiego i można powiedzieć, że się trochę przeraziła. Nawet zaczęła się bać o swojego Pascala, a jak jemu też coś takiego zrobią? Doskonale rozumiała Joe, to był jej przyjaciel, więc musiała się o niego troszczyć, ale nie miała zielonego pojęcia w jaki sposób mogłaby dziewczynie pomóc. - Joe ja jestem na piątym roku nie oczekuj ode mnie cudów, ale może warto spróbować i oczyścić go z zaklęcia? Może to będzie jakieś rozwiązanie... Tylko nie patrz na mnie, ja na pewno nie będę celowała różdżką w żadne zwierzę, tym bardziej nie swoje. - powiedziała od razu reagując na poprzednie swoje słowa. W żaden sposób nie da sie przekonać, ażeby to ona użyła zaklęcia na kocie. Poza tym nie była doświadczoną czarownicą, znała te podstawowe zaklęcia, a na żywym istnieniu nie będzie testować żadnych poznanych do tej pory zaklęć. - Nie przesadzaj. Koty umierając nie zamieniają się w kałużę... - mruknęła. Nie widziała po drodze żadnego nauczyciela, bo pewnie on mógłby coś na ten temat powiedzieć i jakoś zareagować, a wołać uczniów z korytarza jest beznadziejnym pomysłem, bo jedynie zrobią mu krzywdę i to nie będzie dla nikogo zabawne. |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Przedział V Czw 20 Lis 2014, 20:35 | |
| - Nnie... dopiero co przyszłam i miałam go na rękach. U prefektów się zdenerwował na widok Samuela, bo wiesz, kojarzy go z kąpielą, a kąpać się nie lubi. - wyjaśniła trochę zawile w czym była rzecz. Nie sądziła, aby ktokolwiek mógł być tak niemiły i rzucić na jej kociaka zaklęcie. Pomysł Laurel wcale nie był jednak głupi i Joe zamyśliła się, czy aby nie przegapiła chwili, w której jakiś nicpoń/wielbiciel postanowił zabawić się kosztem Emka. Biednego Emka, zamienionego teraz w ciecz! - Lau, przesadzasz. W piątej klasie to ja sama rzucałam zaklęcia w panią Norris, gdy chciała mi się dobrać do Emanuela i spłodzić z nim potomków. - zamrugała długimi rzęsami i wzdrygnęła się na samą myśl, że jej ukochany kociak mógłby dotykać pani Norris. Przecież kot Filcha się nie mył! A nawet jeśli mył, to tylko w okolicach ogona. - Ale masz rację, może to jakieś zaklęcie? Sprawdzę! - dobyła rękojeści różdżki. Jeszcze przed otwarciem ust i wypowiedzeniem zaklęcia, dźgnęła kota, ale ten dalej leżał rozpłynięty na kanapie. Puchonka martwiła się, że Emanuel w końcu wyleje się na podłogę albo wchłonie do atmosfery. - Finite. - przyłożyła końcówkę różdżki do pyszczka kota (ewentualnie ogona, bo nie wiedziała z której strony jest góra, a z której dół) i odczekała kilkanaście sekund aż różdżka zabłyśnie. Niestety nic się tak nie stało. - To nie to. I co ja mam zrobić? Emek, obudź się. Dam ci wszystkie myszy, ale obudź się. - poprosiła kociaka, a ten dalej spał w płynnej postaci. Westchnęła i podjęła próbę pogłaskania futra. Zanurzyła dłoń aż po nadgarstek w sierści i poszukała okolic kociego serca. BIŁO! Uff. |
| | | Laurel Lancaster
| Temat: Re: Przedział V Pią 21 Lis 2014, 04:59 | |
| Kiwnęła jedynie głową, chociaż tak naprawdę nie mogła sobie skojarzyć tego Samuela, ale no dobra przecież to nie jest aż tak ważne, nie? To jest podróż do Hogwartu, tutaj nawet ucznia potrafią zmienić w sokoła, a co dopiero małego kota. Na szczęście z jej Pascalem nie miała takowych problemów, miała ale nie takie. Nikt go nie zamienił w taflę wody. Niekiedy koleżanki z domu zastanawiały się po co w ogóle zabiera ze sobą kameleona do szkoły. Pupil, ale tak naprawdę w Hogwarcie mało kiedy się jest w swoim pokoju no chyba że idziesz spać, albo na dworze szaleje jakaś beznadziejna burza. Tak to łazi się gdzieś i z kimś. Ona Pascala nie brała nigdy ze sobą, bała się, że go kiedykolwiek zgubi. Cały dzień spędzi w klatce i dopiero wieczorem gdy już zajdzie do pokoju kompletnie padnięta weźmie go na ręce i trochę pokołysze. Zaśmiała się o wzmiance o pani Norris. - No właśnie, ale to była pani Norris, że Emanuel. - powiedziała do niej i to chyba powinno wszystko wyjaśnić. Ale ta kotka Filcha jest chyba nie do zdarcia, była pewna, że jeszcze ich dzieci będzie w szkole podglądać i śledzić wraz z Filchem. Gdy tylko Jol posłuchała rady puchonki ucieszyła się, miała nadzieję, że to w jakiś sposób pomoże. Jednak po staraniach Jol nic się i tak nie wydarzyło. Westchnęła. Dobrze, że chociaż nie jest gorąco w pociągu wtedy woda by zaczęła parować i byłoby jeszcze gorzej. - Joe ja go popilnuję, a Ty idź po jakiegoś nauczyciela czy coś. Może już nie zobaczyć murów Hogwartu. - mruknęła. Była z nią szczera. No co jej miała powiedzieć, tutaj żadnego pocieszenia nie było, przecież Joe nie jest ślepa i widzi, że może być wielki problem, ażeby dostarczyć go do szkoły całego i zdrowego, o ile można to w ogóle tak nazwać. |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Przedział V Sob 22 Lis 2014, 12:10 | |
| Przerażające słowa Laurel dotknęły Joe. Jak to, nie zobaczy murów Hogwartu? Musi zobaczyć! Puchonka całkowicie nie wiedziała co ma zrobić, ale ufała swojej niezawodnej kobiecej intuicji. Kot najprawdopodobniej ewoluuje i zmienia swoją postać. Miała nadzieję, że ta przyszła postać, w którą się przemieni będzie też futrzana i wygodna do przytulania. - Wiesz, rozglądałam się za Francisem, ale on zapadł się pod ziemię. To taki stażysta, widziałam go na Hogwardzkim Spisie Futrzastym kilka dni temu. Jejuu, jaki przystojniak, nie uwierzysz! - ot nagle zmieniła temat rozmowy jak tylko padło słowo "nauczyciel". Dziewczyna rozmarzyła się i zatopiła w wizjach ich wspólnej przyszłości. Oczywiście rzecz jasna jeśli Francis ją zauważy i pozna w końcu jej imię. Wysłała mu Fale Tamizy, dzięki poradzie Kapitana i Marynarza i ten nawet złapał sowę Dwayne'a i odpisał! Joe przez godzinę beształa ptaszysko przyjaciela za takie gapiostwo. Przecież tajemniczy wielbiciele są tajemniczy i nie powinno się ich pod żadnym pozorem wydawać. Brakowało tylko tego, aby piórodawca Morisona nauczył się mówić i wydałby Jolene, że to ona podkochuje się w stażyście zaklęć. - Jest taki wysoki i ma bardzo niebieskie oczy. Brunet, później tobie go pokażę. Chciałam, żeby mi pomógł wnieść kufer, ale nie mogłam go znaleźć. Jest taki przystojny i silny, a jak wypisywał certyfikat dla Emanuela, wyglądał jeszcze bardziej olśniewająco. On musi mieć w sobie krew wily, bo przecież tacy przystojni ludzie nie chodzą po świecie ot tak! - zakryła usta zaskoczona swoją konkluzją. To wszystko by wyjaśniało! Francis Lacroix definitywnie urodę zawdzięczał odziedziczonym po wile genom, stąd jego bezkonkurencyjna uroda, wdzięk i gracja, z jaką wypisywał certyfikat. Nagle Joe złapała dłoń Lau, patrząc na nią z przerażeniem. - Laurel! Pomożesz mnie z nim zapoznać, pomożesz? On musi wiedzieć jak mam na imię, bo przypuszczam... przypuszczam, że on może być... moim przyszłym mężem. - ostatnie trzy słowa wyszeptała śmiertelnie poważnym tonem, a kryło się za tym niewymowne szczęście, że w końcu znalazła "tego jedynego". Dla panny Dunbar nie było problemem, że się nie znali i Francis był od niej starszy. Miłość jest ślepa, ona nie wybiera, ona strzela na oślep, a więc Joe była święcie przekonana, że Francis jest "tym jedynym". Musi go tylko o tym poinformować i najlepiej zdobyć jego zdjęcie, aby rozkleić je sobie w dormitorium Puchonów. |
| | | Gość
| Temat: Re: Przedział V Pon 24 Lis 2014, 18:47 | |
| Przechodziłem, a właściwie przedzierałem się przez kolejne jednostki życiowe zwane ludźmi. Szlag by was wszystkich trafił, spaśli kretyni. Niczemu niepotrzebni idioci. Miałem ochotę ściąć głowę każdemu, kto się o mnie ocierał i o kogo ja byłem zmuszony się otrzeć. Co gorsza, wysyp uczniów wydawał się przybierać na sile. Jakim cudem ten pociąg jeszcze jedzie… Wywróciłem oczyma, próbując odetchnąć. Nie było mi to jednak dane, a w momencie, gdy poczułem zbyt duży nacisk, dostałem chwilowego ataku furii: - KURWA NO! Uniosłem głos, rozpychając się dziko łokciami wśród nieszczególnie wysokich czwartoklasistów. Może jednemu, czy dwóm przetrąciłem to i owo, nie wiem. No, ale co zrobiłby ktokolwiek inny na moim miejscu? Chyba ich zabił… I tak zachowałem się wyjątkowo grzecznie, właśnie! Próbowałem znaleźć jakąkolwiek znajomą twarz. Nie, żebym chciał z kimś spędzać czas, ale wolałem siedzieć obok kogoś, kogo znałem i przed kim ewentualnie mógłbym się obronić, niż z kimś nieprzewidywalnym. Okej, co my tu mamy… Szarpnąłem za drzwi przedziału. Cóż ujrzałem… Dwie Puchonki. Jednej w ogóle nie kojarzyłem, druga… No tak. Twarz małpy, zez… Za duże czoło… Halo, halo? Czy kiedyś nie zdarzyło mi się tej samej osoby nazwać śliczną? Możliwe, ale miałem dziś wyjątkowo obrzydliwy humor i złe nastawienie. Niezamykająca się jadaczka. - Jolene… Rzuciłem z entuzjazmem znacznie mniejszym niż Krwawy Baron. Omiotłem ją spojrzeniem, a następnie zanalizowałem resztę małego pomieszczenia. Chciałem zapytać, czy mogę się tutaj umiejscowić, jednakże nie chciało mi się tyle gadać, dlatego też po prostu wszedłem i wepchnąłem sprawnym ruchem kufer na jego miejsce na górze. Usiadłem, założyłem nogę na nogę i skierowałem swe spojrzenie w okno. Tak naprawdę irytowało mnie nawet to, ze pociąg jechał, że świat istniał… EGHH. Nie dało się ukryć, że moje wejście było bardzo dziwne, aczkolwiek charakterystyczne dla mej osoby i nie powinno budzić zdziwienia tych, którzy mnie znali…
|
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Przedział V Wto 25 Lis 2014, 17:16 | |
| Harmider na korytarzu zwrócił uwagę Joe, łasą na głośne wydarzenia, plotki i ciekawe opinie otoczenia. Posłała żałobne spojrzenie kociakowi zamienionego w wodę i podeszła do drzwi. Wyjrzała przez szybę, lecz nic nie dojrzała. Na widok Allana w progu rozpromieniła się od ucha do ucha mimo jego nietęgiej miny. Z zasady ten Puchon nie uśmiechał się ot tak, co Joe szanowała i obierała sobie za cel rozśmieszanie go. Tak bardzo ucieszyła się ze znajomej twarzy (gdyż Dwayne zaginął w pociągu, za co Jolene śmiertelnie się obraziła i jeszcze nikt o tym nie wiedział), że bez respektowania miny Allana, zarzuciła mu ręce na szyję i ścisnęła mocno w silnym przytuleniu. - Allan! Słychać ciebie od dziesięciu metrów. - gdy już mu zmiażdżyła kawałek szyi, odsunęła się łaskawie o dwa kroki. - Słuchaj, znasz jakieś przeciwzaklęcie na kota-wodę? Spójrz na Emanuela. Już znalazł strój na Halloween. Nie wiem jak go odczarować. - wskazała mu białą plamę na siedzisku. Kot w cieczy, hit sezonu. Usiadła przy zwierzątku i jeszcze dwa razy spróbowała Finite jednakże niewiele to dało. Całkowicie nie przejmowała się brakiem nastroju Allana, traktując to jako coś naturalnego w jego specyficznym charakterze. Prawdopodobnie Jolene była odporna na jakiekolwiek niewerbalne sygnały, że ktoś nie ma ochoty być przytulanym, chwalonym i całowanym. Callas miał szczęście, że nie wszedł na etap tych dwóch ostatnich zachowań panny Dunbar, bowiem wpadłby w stan chorobowy i reagowałby w ten sposób ilekroć napotykałby się na Jolene. Warto zauważyć, że skoro należą do tego samego domu, spotykałby ją bardzo często. Jak tu jej nie kochać? |
| | | Gość
| Temat: Re: Przedział V Wto 25 Lis 2014, 19:03 | |
| Dobra. Zdecydowanie lepszą jednak opcją było miotanie się po korytarzu i znoszenie innych ludzi. Oni przynajmniej naruszali moją przestrzeń z przypadku, bo musieli. Jolene nie miała za grosz wyczucia i empatii, dlatego też najzwyczajniej w świecie rzuciła się na mnie, niemal łamiąc kark. Próbowałem ją odepchnąć, jednak nie zdało się to na zbyt wiele. Ach, jakby ją tak łupnąć jakimś porządnym zaklęciem, żeby raz na zawsze nauczyła się pewnych, elementarnych zasad… Stop, Allan. O czym Ty myślisz. Skarciłem się w myślach. Spojrzałem na przemienionego w wodę zwierzaka. Naprawdę fascynujące zjawisko. Wywróciłem oczyma, biorąc głęboki oddech. Chwilę potem, po przeanalizowaniu sytuacji, wypuściłem powietrze ze zrezygnowaniem. Nie znałem się na transmutacji, toteż zakładałem, iż ktoś… Się na tym znał przynajmniej tak dobrze, jak ja, jeżeli biedne kociało tak skończyło. - Najlepszym sposobem byłoby zabranie różdżki takim, takim… Wam… Omiotłem spojrzeniem obecne tu osoby. - … Którzy są chodzącym skupieniem niekompetencji… Ech. Nie wiem, co zrobić z tym kotem. Nie jestem zbyt dobry, a raczej jestem beznadziejnie żałosny, jeżeli chodzi o transmutację. W ogóle, kto rzucił to zaklęcie? To chyba była kluczowa do ustalenia kwestia. Mimo wszystko, wyciągnąłem różdżkę i wymierzyłem w mój cel, tzn… Jeszcze-niedawno-kota. Hmm… Wątpiłem, żeby moje zaklęcie było bardziej efektywne od czaru Puchonki, jednakże… Kto wie? Całkiem nieźle radziłem sobie w te klocki. Rzekłbym lepiej, niż inni w moim wieku. - No dobra… Zobaczmy. Obejrzałem wodę z kilku stron, po czym rzuciłem zaklęcie jedno, porządne finito, aby zakończyć trwanie poprzedniego czaru… Powinno było się udać, no ale… ? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Przedział V | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |