|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Mistrzyni Alpacalipsa
| Temat: Pułapki Pią 05 Wrz 2014, 13:15 | |
| Mistrzyni Proxy Uczestniku! Uczestniczko!
Skoro czytasz ten list oznacza to mniej więcej tyle, ze rozpoczął się II. etap obozu, a Ty jesteś jego szlachetnym uczesnikiem. Gratulacje! To już pierwszy sukces na tej wyboistej ścieżce, jednak zanim będziemy wspólnie świętować Wielkie Zwycięstwo musisz poznać parę detali.
Nie. Nie możesz zrezygnować ani uciec. Zostaliście podzieleni w zespoły, a Waszym zadaniem jest współpracować i wspólnymi siłami realizować postawione zadania. Wskazówka po wskazówce dotrzecie do miejsca w którym znajdziecie nagrodę. Puchar. Panno Pierunn, prosimy się tym razem powstrzymywać. Szczególny nacisk połóżcie na pracę zespołową, to klucz to zwycięstwa.
Jeśli zrobi się zbyt niebezpiecznie, co oczywiście się nie stanie, bo jesteście w pełni bezpieczni i pod opieką, to możecie wezwać pomoc przy użyciu czerwonej racy.
Powodzenia. Patrzcie pod nogi i noście szaliki. P.S: Niech ktoś dopilnuje, by pan Kayneth nie rzucał zaklęć |
| | | Mistrzyni Proxy
| Temat: Re: Pułapki Sob 06 Wrz 2014, 17:29 | |
| "Zasady, zasady, zasady... A ja chcę być wolny i dziki!" 1. Odpis MG następuje maksymalnie po 48h, może być to krótszy okres czasu, jeżeli wszyscy uczestnicy zdążą odpisać, a ja znajdę czas. 2. Ominięcie 2 kolejek wiąże się z eliminacją z II etapu. I to w sposób niekoniecznie przyjemny. 3. Uprasza się o używanie trybu przypuszczalnego, jeśli wasza postać robi coś, co potencjalnie mogłoby jej się nie udać. W razie konieczności będę rzucała kostkami, jeżeli uznam to za stosowne. 4. Limit słów wynosi 500. Wiadomo, odstępstwa mogą się zdarzyć, ale starajcie się ich unikać. :D 5. W razie pytań/zażaleń/czegokolwiek piszcie PW do Proxy. Odpowiem, wytłumaczę, postaram się być kłębkiem miłości wbrew przeciwnościom. Członkowie drużyny:1. Henry Lancaster 2. Jasmine Vane 3. Amycus Carrow 4. Gwendolyn Scrimgeour Skrzat zostawił czworo bohaterskich członków drużyny "Pułapki" w miejscu, które do złudzenia przypominało loch. Zimno, wilgotno, oddech zamieniał się w parę. Oprócz grzyba, który zachłannie zajął większość przestrzeni ścian, w niewielkim pomieszczeniu znajdowała się jedna pochodnia budząca ze snu rozedrgane cienie, nie wyglądające zbyt solidnie drzwi, oraz potężna drewniana skrzynia, na której leżał list. Nic więcej, nic niebezpiecznego, co by chciało wbić w nich swoje pazury, dzioby, kły czy inne ostre-i-niebezpieczne części ciała. Ale przyjemnie nie było. Zapach nie zachęcał do rozbicia sobie w tym miejscu obozu./czas na posty do: 17:30; 08.09.2014r. Powodzenia. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Pułapki Sob 06 Wrz 2014, 19:11 | |
| Dotychczasowe zachowania uczniów oraz nauczycieli przebywających na obozie było czymś wyraźnie nienaturalnym, przez co czujność Amycusa opierającego się o pień drzewa wzmagała się z każdą chwilą. Nie wątpił w bezpieczeństwo zapewniane im z ramienia Ministerstwa Magii oraz dyrektora, który istotnie sprawiał wrażenie zaniepokojonego wszystkimi tymi dźwiękami i powoli następującym chaosem. Przyglądał się bez większego zainteresowania poszczególnym osobom, tracąc je z zasięgu swojego wzroku z zadziwiającą wręcz prędkością i to właśnie zmusiło go do odejścia od drzewa i przyjrzenia się bliżej wszystkim stworzeniom, które chwytały przypadkowych uczniów, deportując ich zapewne w bezpieczne miejsca. Z różdżką w prawej dłoni podchodził właśnie w stronę Dumbledore’a, kiedy jeden ze skrzatów wpadł mu prosto w nogi niemalże zbił równowagę, jaka zakończyłaby się upadkiem – gdyby nie deportacja.
Odzyskawszy rozeznanie w sytuacji przeniósł spojrzenie na znaną mu jedynie ze szkolnych korytarzy postać Krukonki, której twarz zapadała w pamięci za każdym razem, kiedy mówiono o ślicznych dziewczynach. Jego uwaga skupiła się jednak przede wszystkim na Lancasterze, z którym znajomość była o wiele głębsza i skomplikowana w swojej prostocie, niż można byłoby podejrzewać. Zatrzymał na nim ciemne, nieodgadnione spojrzenie oznaczone zmarszczonymi brwiami i zaniepokojonymi, mocno zaciśniętymi ustami. Kątem oka dostrzegł jeszcze Jasmine, którą obdarzył o wiele krótszym spojrzeniem niż Puchona. Przesunął palcami nerwowo po chropowatej powierzchni ciemnej różdżki, odwracając się po dwóch sekundach od momentu teleportacji bokiem w stronę towarzyszy, przesuwając uważnym spojrzeniem po okolicy, która nie wydawała się być aż taka … zła. Zmrużone nieznacznie powieki badały poszczególne elementy pomieszczenia, w jakim się znaleźli, próbując odnaleźć we własnym umyśle pozostałości po „dobrych radach” nauczycieli. Delikatne mrowienie na opuszkach palców mówiło jasno, że możliwa obecność śmierciożerców i przedostanie Amycusa w „bezpieczne” miejsce nie było jednym z właściwych scenariuszy, jakie pragnął obrać. Nie mniej, nie zamierzał ingerować w poszczególne zdarzenia, pozwalając póki co biec losowi wedle własnych wydzimisiów. Bez słowa powitania do towarzyszy niedoli w lochach podszedł raźnym krokiem do pozostawionej skrzyni i najpierw chwycił list, przekazując go w ręce Jasmine do odczytania. Nie posyłając jej wyjaśniającego spojrzenia, wrócił do skrzyni i próbował zajrzeć do skrzyni, sprawdzając co znajduje się we wnętrzu. Jeśli zaszła taka potrzeba – używając zaklęcia „Alohomora”, otwierająca miejmy nadzieję – niezabezpieczony zaklęciem zamek.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Pułapki Nie 07 Wrz 2014, 10:29 | |
| Wraz z teleportacją pojawił się w mało atrakcyjnym miejscu. Postąpił trzy kroki w tył, aby utrzymać równowagę i otrzepał po chwili z siebie popiół. Nigdy nie lubił skrzatów, tolerował jedynie tego w domu. Skoro teraz go skrzacisko deportowało w tak obskurne miejsce nie zapowiadało się, aby zaczął je lubić. Henry nie zdążył nawet jęknąć na wieść, że jest w drużynie z Jasmine Vane. Jest tyle ślizgonek na tym świecie, a musiała trafić mu się ta konkretna. Ta, na którą nie mógł nawet spojrzeć. Nie nienawidził jej ani nie był skłócony. Powód niechęci skrywał się w nim bardzo głęboko o czym nie mogła wiedzieć. Postukał stopą o obleśne podłoże i zirytowany przeniósł wzrok na dwoje pozostałych teleportowanych uczniów. Carrowi skinął głową na powitanie, ograniczając się do zwykłego gestu. Ślizgon do zaakceptowania. Szkoda, że nie mogli tu zapalić. Co Henry widywał Amycusa przypominał sobie jak ten wprowadził go w ten mały nałóg. Co śmieszniejsze, nie miał mu tego za złe, bo nawet teraz odczuwał nacisk, aby nie myśleć o niczym co nie obejmuje obozu. Żeby nie gapić się na Vane, która była połowicznym powodem jego przeszłych tortur. Następna była Krukonka, a ją obdarzył uśmiechem i gestem podniesienia drogi w ramach pozdrowienia. Postanowił, że to ją "popilnuje" a nuż nie będzie gapił się na Vane spode łba. Jego szare oczy nie miały w sobie dawnych iskierek, które musiała widzieć, gdy był nią przez krótki czas zauroczony. Teraz nie lubił jej, a powód był cholernie niewygodny, skoro są w jednej drużynie. Chyba wolał gburowatego Aerona i zrzędliwego Chanta. Podszedł za Amycusem do listu i wziął go od niego, dwukrotnie przelatując po nim wzrokiem. Współpraca z Jasmine Vane? Na gacie Merlina, Henry rozważał czy aby nie podłożyć się i nie dać komuś zabić. Był w tym całkiem dobry i miał niemałe doświadczenie. Odpuścił i schował ręce do kieszeni. Chłopak podał list Gwen, posyłając jej przy tym uśmiech, który przy przymrużeniu oka mógł uchodzić za pogodny. Skrzynia nie zachęcała do oglądania jej wnętrza, ale skoro są w lochach to musza sprawdzić wszystko. Kopnął butem bok skrzyni. Jeśli będzie tam smok, Henry podłoży się mu na obiad. Wszystko diabli brali i Puchon zastanawiał się co on tutaj właściwie robi? Każda komórka w ciele lgnęła do Soleil. Z Rosiera było niezłe ziółko, a mając takie Słoneczko w drużynie, zejdzie na zawał przynajmniej trzy razy bowiem niewiele ślizgonów potrafiło pojąć charakter Słońca. Wbił spojrzenie w skrzynię. Smok czy nie smok, oto jest pytanie. Chociaż jeśli będzie tam bogin, Henry zyska kolejny powód aby dać się zjeść. Potrząsnął głową pozbywając się pesymistycznych myśli. Soleil, Vane, ostatnie dni sio do szafy, bo Henry musi się skupić na obozie. Nie mógł ich roztrząsać. Nie teraz. |
| | | Jasmine Vane
| Temat: Re: Pułapki Nie 07 Wrz 2014, 21:22 | |
| Sytuacja na polanie była bardzo podejrzana. Dumbledore na pewno nie pozwoliłby na ewakuacje tak późno, a poza tym czy skrzaty nie porwałyby najbliżej stojące osoby zamiast szukać tych "wybranych"? To wszystko miało znamiona podstępu i Jasmine klęła pod nosem, że nie dane jej było dokończyć rozmowy z Franzem. Rozmowy jak rozmowy, jak można nazwać wyrzucone w emocjach parę zdań i szarpanie za ramię, by tylko odciągnąć Jas od źródła problemów? Miała na końcu języka, aby warknąć coś do swojego chłopaka, że chyba należy jej się trochę szacunku i powinien jej wytłumaczyć, co się do cholery dzieje... ale skrzat targający ją za nogawkę spodni skutecznie jej to uniemożliwił. Posłała tylko Chiarze jedno spojrzenie, pełne wymowności. Chyba szykowała się poważna rozmowa z Franzem i Chiarą na osobności. Jasmine miała przeczucie, że oboje wiedzieli o czymś, co nie miało wyjść na światło dzienne i czekoladowe oczy Jasme miały się z tego trzymać z daleka. W ich mniemaniu. Deportacja wywołała w niej niemiłe uczucie skumulowane w żołądku. Uderzyła stopami o podłożę. Rozejrzała się po otoczeniu. Przypominało wyglądem lochy, czyli znany dziewczynie teren. Dopiero wtedy przesunęła wzrok na zgromadzonych. Uniosła lekko brew, widząc Puchona. Lancaster, chyba tak mu było. Nie miała pojęcia o jego przygodzie pośrednio związaną z jej nazwiskiem. Poza tym, co ja to obchodziło? Jak nie będzie się do niej zbliżał i się do niej odzywał to lepiej dla niej. Na pewno nie będzie się tym przejmować. Obecność Amycusa jakoś ją rozpogodziła w duchu. Chociaż on ze Slytherinu, z którym dobrze się dogadywała. Odebrała od niego list i przejrzała go szybko. No tak. Stara gra Dropsa. Cudownie... oddała list Amycusowie, który od razu odebrał Lancaster i później ta Krukonka. Kojarzyła ją ze szkolnych korytarzy, poza tym, Jas jako jedyny dom poza Slytherinem trawiła własnie Ravenclaw. -Lepiej wyjmijmy różdżki, Gwen... -szepnęła do dziewczyny, pozwalając aby chłopcy pierwsi podeszli do kufra. |
| | | Mistrzyni Proxy
| Temat: Re: Pułapki Pon 08 Wrz 2014, 21:46 | |
| Skoro dogłębnie zgłębiliśmy (głębię) wzajemnych relacji członków drużyny "Pułapek", możemy w końcu przejść do rzeczy. Bo choć uczniowie wiedzieć nie mogli jakie wspólnie zyskali miano, chyba z natury byli bardzo podejrzliwi i ostrożni. Wskazuje na to przynajmniej ich podejście do kufra, który był mimo ich nadziei zwyczajną, drewnianą, trochę spróchniałą skrzynią. Bez zamka. Bez bogina. Ale za to z dnem, to niesamowite! Coś się jednak zaczynało dziać, bo zarówno Gwen i Jasme, jak i Henry oraz Amycus poczuli nieodpartą chęć przytulania się. Do siebie, do ścian, nawet do zdradzieckiego, bo pustego kufra. Chyba coś wisiało w powietrzu. Coś zgoła niebezpiecznego, bo co za dużo miłości to raczej nie zdrowo, zwłaszcza jak twój chłopak/dziewczyna/narzeczona znajduje się wiele kilometrów od ciebie. Zdaje się, że należało się trochę pospieszyć. Oczywiście ja nikogo nie poganiam. Chętnie popatrzę. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Pułapki Wto 09 Wrz 2014, 09:28 | |
| Poczucie osamotnienia nigdy jeszcze nie nawiedziło Amycusa wystarczająco mocno, aby zaczął zastanawiać się nad prawdziwą przyczyną takiego stanu, bardziej doszukując się w sobie jakichś niepokojących objawów organizmu, które mogłyby prowadzić do choroby. Uczucie, jakie zaczęło mącić mu w głowie nie było aż tak niewinne jak w przypadku innych person, a przynajmniej nie, jeśli spojrzy się na milczącą i chyba solidnie przestraszoną Gwen, która była jedyną nieznaną w tym gronie osobą. Nie zagłębiając się w rozważania na temat palącej potrzeby podejścia do kogokolwiek lub czegokolwiek i objęcia w czułym uścisku, nie podzielił się swoimi przemyśleniami na ten temat, przekonany do cna iż jest to zachowanie stanowczo zbyt podejrzane. Tęsknota za marudzeniem Yumi nie zdążyła się nawet porządnie wykształtować, kiedy dzisiejszego poranka otrzymał od niej stanowczo nieprzychylną sowę z wyrzutami sumienia, w które niepotrzebnie próbowała go wpędzić. Po raz kolejny przypomniał sobie w tej chwili jak wielką głupotą kieruje się ta młoda dziewczyna, przekonana o własnej nieomylności oraz dumie, która w pewnym momencie doprowadzi ją na próg szaleństwa albo śmierci. Wtedy jednak nie będzie mogła zatrzymać się i podjąć inną decyzję, żałując że nie pozwoliła się prowadzić się za rękę bardziej doświadczonego człowieka, jakim oczywiście był on sam. - Proponuję iść jeden za drugim. Ja pierwszy, Jasmine za mną, potem Gwen i na końcu Henry. Pasuje? – Odezwał się w końcu przerywając ciężką ciszę, jaka między nimi zapadła i podszedł do przymocowanej na ścianie pochodni, próbując wyjąć ją z zaczepu. W prawej dłoni trzymał różdżkę i jeśli trzeba było, użył zwykłego Diffindo. Następnie odwrócił się w kierunku potężnych drzwi z podejrzliwym wyrazem na twarzy, chwytając za klamkę – próbował je otworzyć i ujrzeć przestrzeń za nimi, oceniając gdzie dokładniej się znajdują.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Pułapki Wto 09 Wrz 2014, 15:40 | |
| Przystanął z nogi na nogę, rozglądając się na boki. Wrodzona powściągliwość uchyliła rąbka, zaś Henry ze zdziwieniem wyczytał z siebie chęć przytulenia ściany, pochodni i dziewcząt. Dobrze, że nie Amycusa. Uparcie nie spojrzał ani na jedną ani na drugą udając, że absolutnie wszystko jest w porządku. Schował świerzbiące ręce do kieszeni i gapił się na skrzynię. Ciężko szło pozbyć mu się z głowy Soleil, a nagła chęć objęcia tej małej dziewczyny w ramiona przeszkadzała Henry'emu w skupieniu się na zadaniu - przetrwaniu. Ignorował obecność Jasmine czując sie w jej towarzystwie co najmniej dziwnie i nieswojo. Wyciągnął różdżkę z kieszeni i obrócił ją wokół osi przed nosem. Tym razem nie pozwoli, aby ktokolwiek pozbawił go broni. Skinął głową Amycusowi i puścił dziewczęta przodem, pilnując tyłów. Oberwie albo pierwszy albo ostatni, rzadko ci ze środka. Nie spojrzał ani na jedną ani na drugą, bez bicia pozwalając się nazwać gburowatym Puchonem. Uparcie ignorował i kontrolował chęć przytulenia skrzyni i każdego przedmiotu na jaki spojrzał. Tym gorzej się poczuł, gdy miał przed sobą dwie sylwetki dziewcząt oglądane od tyłu. Dyskretnie poczerwieniał i zamiast wbijać wzrok w ziemię, gapił sie na boki. Wypada aby dożył do końca niż zostać zabitym przez dziewczyny. Dzielnie więc wytrwał i ani razu nie zerknął na pośladki pannic, skoro miał je przed sobą. Odtwarzał w głowie Soleil i czuł się juz spokojniejszy. Dziwne, że sama myśl o lubej działała na taką odległość. Ciekawe jak sobie radzi. Czy Evan Rosier już ma dosyć czy dopiero będzie miał za chwilę? Henry zaczął sobie nucić piosenkę Upiornych Wyjców chwaląc sie swoim marnym talentem wokalnym. Ale miał za to pewność, że dziewczyny będą chciały przytulić bardziej ścianę niż jego i te nucące wyjce. Włączył Lumos nad ich głowami, wspomagając jakoś płonącą pochodnię. Jak już poszli, raz na jakiś czas obracał sie w tył i sprawdzał czy nie mają niezapowiedzianych gości. |
| | | Gwendolyn Scrimgeour
| Temat: Re: Pułapki Wto 09 Wrz 2014, 16:12 | |
| /Wybaczcie zwłokę z odpowiedzią, ale ledwo wczoraj wieczorem co dostarczono mi komputer i net do szpitala, co bym z nudy tu nie umarła, a kochani lekarze co chwile wyciągali mnie gdzieś na badania, także wolna chwila nadeszła dopiero teraz/
Stała. Stała i to w całości. Nie została przepołowiona, nie wkomponowano jej w podłoże, nie straciła żadnej kończyny. Już sam ten fakt napawał ją dużym optymizmem i dumą.-'Mogło być gorzej'- Skwitowała w duchu, przebiegając patrzałkami po twarzach zebranych. Dwójka Ślizgonów, których stosunkowo kojarzyła jako równolatków i Puchon podchodzący pod maksymę „dzwoni, choć nie wiadomo, w którym kościele”. Posłała im krótki uśmiech, który rychło spełzł z jej twarzy, gdy pełnię uwagi skupiła na odrażającym wnętrzu. Nie, z pewnością nie tego spodziewała się nasza blond niewiasta. Ciche przeklęcie wydobyło się z malinowych ust krukonki, gdy ta uważnie, acz bezdźwięcznie [abstrahując od chwilowego wyłamu na rzecz „rzucania mięsem”], monitorowała chłodny loch. Dłonie machinalnie skrzyżowała na wysokości klatki piersiowej, kilkakrotnie pocierając zmarznięte przedramiona. Milczenie z reguły oznaczało zgodę, dlatego Gwen pierwsze chwile w jakże ujmującym i przytulnym lochu spędziła na obserwacji działań przymusowych towarzyszy, powstrzymując się od wygłoszenia naturalnego-dla-niej monologu pełnego sprzeciwu. Pobieżnie przewertowała pozostawiony im list, by następnie według sugestii Jasmine wyciągnąć różdżkę, która jak dotąd na nic się zdała. Ta izolacja i dziwne środowisko powodowało, że każda chwila trwała o wiele dłużej niż mogło to wydawać się w rzeczywistości. Przymrużyła lekko oczy, szepcząc coś pod nosem. Uspokajała się mentalnie, wmawiając sobie, iż dane położenie wcale jej nie denerwuje. Następnie odliczyła do zera, finalnie przybierając wyraz uprzejmej zadumy. Gwen z reguły nie była roztargniona. Trzeźwo oceniała sytuację, skupiając się na tym, co robi. Jednak w tej chwili jej myśli krążyły wokół zupełnie innych kwestii aniżeli zazwyczaj. To całe zabieganie, pewne niedomówienia całkowicie ją rozstroiły. Dziewczyna przeszła łukiem wokół skrzyni, nieufnie przyglądając się jej wnętrzu. Czy to wyobraźnia dziewczyny, czy rzeczywiście odczuwała (nie)przyjemne mrowienie w okolicach brzucha. Motyle? Tak na to mówią? Nigdy wcześniej nie dane jej było odbierać takowych bodźców. Czas przeznaczony na potencjalne rozmyślania posiadał jednak wyraźną granicę „prywatnego bytowania”, z racji czego Gwen wyzbyła się wszelakich problematycznych idei, ustępując miejsca jedynie tym dobitnie potrzebnym. Chciało jej się przytulać. Do niedawna nieco zażenowana mimika krukonki, diametralnie „didżimorfowała” aka ewoluowała w swą niepokojąco bestialską odmianę. Delikatny chód, płynne ruchy drobnego ciałka ni stąd ni zowąd stały się alarmująco zUe. W dodatku ten morderczy wzrok.-Dobra, wesoła kompanijo, nie ma to tamto, czas się wydostać z tej uroczej okolicy!- Oznajmiła, po czym wraz z resztą ruszyła za Amycusem, jeśli pozwoliły im na to drzwi, trzymając cisową różdżkę w pogotowiu i starając się nie poddawać chęci przytulenia kogokolwiek.
*Post TROSZECZKĘ przydługi, bo nadrabiam dwa!*
Ostatnio zmieniony przez Gwendolyn Scrimgeour dnia Sro 10 Wrz 2014, 09:24, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Jasmine Vane
| Temat: Re: Pułapki Wto 09 Wrz 2014, 18:04 | |
| Cała ta maskarada, gonienie za Pucharem zamiast wzbudzić w Jasmine chęć rywalizacji wzbudziło inną ochotę... aby to się jak najszybciej skończyło, by móc spakować do końca kufer i się stąd wydostać, korzystając z ostatnich wolnych dni wakacji. Nie trafiła najgorzej, Amycusa znała i lubiła, Gwendolyn była jej rówieśniczką z Ravenclawu, a jak powszechnie wiadomo, dom Węża tolerował dość dobrze dom Kruka. No i Henry. Nie można było mieć wszystkiego, więc nie należało narzekać. Nie na głos. Im szybciej uda im się dostać na koniec tej wędrówki, tak szybciej zobaczy się z Franzem albo chociaż z Chiarą. Trzymała różdżkę w dłoni i obracała ją leniwie, czekając na dalszy rozwój wypadków. Nagłe osamotnienie, dręcząca pustka wdarła się do jej podobno lodowatego serca i Jasmine poczuła nieodpartą chęć, by przytulić się. Do Amycusa, do Gwen, nawet do Henry'ego, ale obejmowało to też ściany, dziwny kufer... Vane przełknęła ślinę i zacisnęła palce tak mocno, że paznokcie wbiły się w dłoń. Ta drobna dawka bólu miała za zadanie ją otrzeźwić. Skinęła głową na propozycję Amycusa. -Idziemy. -przyznała rację i ustawiła się tuż za Carrowem. Trzymała różdżkę w pogotowiu i podążyła za "dowódcą". Majac szeroko oczy otwarte i nadal walcząc z dołującą pustką. |
| | | Mistrzyni Proxy
| Temat: Re: Pułapki Sro 10 Wrz 2014, 14:17 | |
| Cóż za godna pochwały zgodność! Cóż za siła woli pozwalająca się oprzeć miłości! Jeszcze po Ślizgonach, z natury wielbiących głównie samych siebie (o tak, bądźmy niesprawiedliwi i szafujmy stereotypami) oraz Krukonce ponad drugiego człowieka miłującej przypuszczalnie wiedzę, można się było spodziewać, ale Henry? Zdezorientowany poważnie nagłym przypływem czułości do dziewcząt, które w ani jednym calu nie były jego słoneczkiem, nie zauważył nawet, że zatrzymała ich ściana, którą ktoś niezbyt inteligentnie zabudował drzwi. Jakimś cudem jego marsz nie zakończył się bliskim spotkaniem z porośniętym przez grzyb murem, ale małym randez vous z kufrem, który stał się nagle dla Lancastera tak nieodparcie pociągający, że przytulenie się do niego przebiło nawet potrzebę spania, jedzenia i odnalezienia pucharu bez większych strat w ludziach. Pozostała część naszej przezacnej drużyny mogła zaś poprzyglądać się napisowi na ścianie, usiłując go zrozumieć i powstrzymać ciągłą potrzebę dostarczania czułości innym i bycia ich odbiorcą. Miejmy nadzieję, że szybko rozwikłają zagadkę, bo dłoń panny Gwen sama pomknęła w kierunku ręki Amycusa, a Jasmine z niepokojącą tkliwością zaczęła gładzić kamienną ścianę lochu. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Pułapki Sro 10 Wrz 2014, 14:58 | |
| - Henry, radzę powstrzymać chęci śpiewania i zachować milczenie. Nie wiemy co będzie się czaić na korytarzu. – Zgasił drugiego przedstawiciela płci męskiej w drużynie chwilę po tym, jak Puchon otworzył usta i postanowił zafałszować. Według Amycusa niepotrzebnie hałasował i demaskował ich dotychczasowe położenie, jeżeli cokolwiek ich obserwowało. Podobna rzecz miała się z bezpieczeństwem dziewcząt oraz stereotypowego podejścia w jakim został wychowany, iż rzekomo płeć piękna nie potrafi się bronić wystarczająco zaciekle, zbudowana z o wiele delikatniejszych i bardziej kruchych elementów niż chłopcy. Przesunął spojrzeniem po ścianie i napisie, jakiego dotychczas żadne z nich nie dostrzegło. Podszedl nieznacznie bliżej z pochodnią i odczytał słowa dla wszystkich, nawet dla Henia przytulającego z uporem maniaka biedny kufer. W międzyczasie, nie do końca zdając sobie z tego sprawę objął drobną dłoń Krukonki, utrzymując w zgiętym palcu wskazującym różdżkę jaka z całą pewnością dotykała skóry dziewczyny i dostarczała nieprzyjemnego, ostrego pieczenia, jak gdyby Gwen dotykała rozżarzonego pręta. Ślizgon spojrzał na Krukonkę i cofnął dłoń, przekładając różdżkę do dłoni z pochodnią, posyłając jej lekko przepraszające spojrzenie. Bez słowa wyjaśnienia, ponownie ujął jej rękę i pociągnął ją za sobą w stronę biednego kufra, nie potrafiącego odwzajemnić uczucia Puchona. - Na wszystkich działa czar albo coś wisi w powietrzu. Drugie dno może mieć tylko kufer. Ktoś ma inne podejrzenia? – Zagadnął wyswobadzając biedną Barbie ze swojego uścisku i beznamiętnie szarpnął ramionami Henia, próbując odkleić go od przedmiotu. Nie wziął jednak pod uwagę tego, że odczuł pilną potrzebę objęcia Puchona i potraktowania go niczym dawno niewidzianego przyjaciela. – Trzymajcie go. – Burknął urażony, popychając chłopaka w stronę Jasmine, która stała najprawdopodobniej najbliżej niego. Oczywiście wmawiał to sobie,ponieważ ze Ślizgonką swego czasu łączyła go dziwna relacja i miał pewność, że polecenia zostaną przez nią na tyle zrozumiane, by nie poczuła się urażona jego przywództwem w grupie. Gwen zaś kojarzył jedynie jako osobę zamieszkującą dom Kruka, zbyt piękną aby zwrócił na nią swoją uwagę. Jeśli mu się nie udało odczepić Henia od kufra, poprosił o pomoc dziewczyny i możę jakoś wspólnie daliby radę? – Kto ma race? – Zagadnął z pozoru tylko nieadekwatnie do sytuacji.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Pułapki Sro 10 Wrz 2014, 17:17 | |
| Ściana tu, ściana tam. Wszędzie ściany, ale to kufer przykuł jego uwagę. Fałszowanie urwał w trakcie, bez potrzeby interwencji ślizgona. Odwrócił się powoli w stronę przedmiotu i uśmiechnął sie szeroko do siebie. To nic, że się omal o niego nie potknął. To musiało być przeznaczenie, skoro tak się stało, co nie? Tak, ten kufer jest bardzo ładny. Stary, wiekowy, ale ma w sobie to coś. Ten otwarty zamek lśnił w blasku pochodni, albo mu się wydawało. Wieko aż prosiło się o pogłaskanie. Henry nawet nie wiedział kiedy jego nogi klęknęły przy nim ochoczo. Śledził uważnie wszystkie wzory na nim i wiódł palcami, badając i poznając każdy szczegół. Uczył się tego na pamięć, a szare puchońskie oczy lśniły niezdrową fascynacją. Dotknął wieka całą dłonią, głaskał je, wytarł rąbkiem rękawa bluzy zamek, aby lśnił. Faktura kufra pociągała na wszystkie sposoby. Lancaster usiadł obok niego i przytulił się do przedmiotu, pod nosem chwaląc je za miękkość i wygodę. Czuł się jak w siódmym niebie. Tak, tego mu brakowało! Ten lśniący kufer był spełnieniem jego marzeń. Musiał mu okazać uczucie i przytulić, aby kufer nie czuł się samotny w tych brzydkich lochach. Może uda się to wynieść i zanieść do domu, gdzie będzie dumnie lśnił? Pokaże rodzicom i pochwali się jakie to arcydzieło odnalazł w zapyziałej dziurze. Głaskał wieko i boki szczerząc się trochę obłąkańczo, nieświadomy powodu nagłej miłości do kuferka. Henry pytał w myślach: jak można nie kochać tej skrzyni? No jak? Przecież jest tak piękna i idealna! Miękka w dotyku, pachnąca starą korą, gładka i fascynująca. To drewno musiało być najlepszej jakości, nie było innej możliwości. Ten stojący samotnie cud potrzebował towarzystwa, Henry czuł to w środku. Nie mógł go teraz opuścić. A gdyby coś mu się stało? To co wtedy? Takie piękno zostałoby zniszczone i zbezczeszczone? Ten święty przedmiot, który trzeba czcić i okazywać mu uwielbienie? Nie, na takie rzeczy Henry nie mógł pozwolić. Ciaśniej objął kufer, przysuwając go nieznacznie do siebie. Mamrotał niewyraźnie cos pod nosem w stylu "Już cię nie opuszczę, wrócimy do domu, będziemy razem, jesteś piękny mój kuferku", ale tylko wprawne ucho pojęłoby ten bełkot. Lancaster wściekł się, gdy jakiś bezczelny ktoś próbował go oderwać od skrzyni. - No co ty robisz? Zostaw mnie. Ja tu zostaję, idźcie sobie dalej. Albo weźmiemy to na plecy, co? Amycus, razem damy radę, co? - odepchnął go od siebie z większą siłą, nie czując do niego tak wielkiej miłości jak do kufra. Widocznie nie był tak atrakcyjny jak stara skrzynia. Kiepska sprawa, przegrać z kufrem? Nie żeby Henry miał coś nie tak z głową... wolał dziewczęta, na która i tak nie patrzył, bo nie były tak interesujące jak skrzynia. I tak daleko im było do wdzięku kufra. Burknął coś na Jasmine i Gwen, a potem usiadł z powrotem na ziemi, głaszcząc co chwila wieko z nadzwyczajną delikatnością. - Ej, jaka raca? Nigdzie nie idę! - krzyknął burząc się, bo wbrew pozorom coś tam rozumiał z tego co gadają, ale to pewnie opowiadają głupoty, bo nie widzą tego piękna stojącego przy ścianie. Henry nie zamierzał pozwolić na odwrót. Nie mógł zostawić tutaj tego kufra, ot tak. Albo z nim pójdzie, albo zostaje tu i koczuje. - Co wy od niego chcecie? Zostawcie go, macie brudne ręce. Ja go popilnuję, nie ma sprawy, a wy sprawdzajcie dalej. - machnął ręką na lochy, nie odrywając wzroku od nowego obiektu miłości. Burczał niewyraźnie niby będąc skłonnym do współpracy, ale i tak wolał siedzieć z kufrem niż się użerać z nimi, nie doceniającymi urody skrzyni. Byli ślepi!
/ sory, za długi post pewno, bo się skupiłem na wychwalaniu kufra :D A myślałem, że już mnie nic nie zaskoczy hehe |
| | | Gwendolyn Scrimgeour
| Temat: Re: Pułapki Sro 10 Wrz 2014, 18:46 | |
| Gwendolyn Scrimgeour była kobietą o iście skomplikowanym charakterze, dlatego paleta reakcji na poszczególne zdarzenia wahała się niczym amplituda w ruchu falowym. Jedynym co wiedział każdy, komu choć raz dane było obcować z blond księżniczką był fakt, iż bliskość emocjonalna nigdy nie stanowiła dla tejże panny punktu odniesienia. Dlatego też irracjonalna chęć złapania w łapska któregokolwiek z towarzyszy, by następnie wyściskać delikwenta od góry do dołu nie najlepiej wpłynęła na samopoczucie niewiasty. Aczkolwiek chciała tego! I to namiętnie. Krukonka mimochodem wysłuchała recytacji Amycusa, pełnię uwagi skupiając jednak na własnej łapce, która bezwiednie podążyła za ręką Ślizgona. Niespecjalnie przejęła się także chwilą owocującą w drobne „przypalanie”, koncentrując myśli na przyjemnym aksamicie bijącym z dłoni młodego Carrowa. Gdyby tak go pogłaskać, czyżby się obraził? Zanim jednak zdążyła jakkolwiek zadziałać czy też zaprotestować, została przeprowadzona przez pomieszczenie, de facto zatracając fizyczny kontakt z chłopakiem. W okamgnieniu do skonsternowanej makówki niewiasty dotarł sens uprzednich odczuć. Na lico Gwen wpłynął wyraźny motyw zażenowania, wzbogacony odczuciem wstydu. Opuściła wzrok, rozpocząwszy bezsensowną przechadzkę wokół towarzyszy niedoli, przeczesując dłońmi włosy, tak, by przypadkowo nie zahaczyć o któregoś z hogwartczyków. Specyficzny odór, cuchnący kurzem, wilgocią i wszechobecnym grzybem coraz bardziej drażnił nozdrza Krukonki. Bezzwłocznie pragnęła się stamtąd wydostać. Gwen stanęła obok Amycusa. Przyszło jej na myśl, by ponownie wpleść palce w dłoń Ślizgona, jednak pełnią woli powstrzymała ów odruch. Roześmiała się w głos – ironiczny, samotny śmiech przeciął powietrze wśród członków kółka wzajemnej adoracji.- Fiksuję - Oznajmiła, bez zbędnych ceregieli i kucnęła tuż przy Henrym, usiłując nie dopuścić do kontaktu fizycznego.-Jasne, zabierzemy go ze sobą.- Wychrypiała, starając się bliżej obadać wnętrze kufra.-Tylko oderwij się na chwilę od niego, wiesz, żebyśmy sprawdzili czy damy radę go unieść.- Skwitowała, posyłając chłopakowi pokrzepiający uśmiech. |
| | | Jasmine Vane
| Temat: Re: Pułapki Czw 11 Wrz 2014, 02:18 | |
| Atmosfera w lochu, dziwne czucie tęsknoty...to wszystko musiało być udziałem magii. Jakiejś klątwy. Czaru. Cokolwiek. Jasmine dzielnie walczyła z uczuciem osamotnienia i ochotą przytulenia kogokolwiek i czegokolwiek, mając za sobą lata doświadczeń. Miała miano "niedotykalskiej", więc nauczyła się walczyć z pokusą bliskości. To było coś podobnego, tyle, że wzbudzonego sztucznie. Nie dało się jednak stale walczyć z tym dziwnym uczuciem. Jas nie dostrzegała, jak omiata sylwetki każdego w grupie myśląc o mocnym przytuleniu. Nie czuła, jak jej dłoń sama rwie się aby głaskać i tulić wszystko wokół niej. Blokowała to na tyle, ile się dało. Nawet nie zauważyła straty jednego z członków grupy, idąc za Amycusem i Gwen. Oparła dłoń o ścianę i przypatrywała sie długo i intensywnie napisowi. Nieświadomie głaskała troskliwie ścianę, oddając się tej czynności bez opamiętania. To było takie miłe... -Drugie dno.. pasuje na kufer. Chyba, że ściana, ale nie chcę mi się w to wierzyć... -westchnęła Jas, wracając się z pozostałymi do kufra. Uniosła brew widząc trzymanie się za ręce Gwen i Amycusa. Cóż... ta atmosfera działała nie tylko na nią. Jednak obraz Lancastera uparcie przytulającego się do kufra ją osłabił. Na jej malinowych ustach błąkał się uśmiech rozbawienia. Co on do licha robił?! Chyba faktycznie Puchoni byli dość kochliwi. Jasmine starała się złapać Puchona, by im nie przeszkadzał w oględzinach, ale chyba na nic się to zdało. Zdmuchneła z oczu kosmyk włosów. Zaczeła przyglądać się skrzyni we wszystkich możliwych kombinacjach. -Może ją zamkniemy i otworzymy na nowo? Albo rzućmy Aperacjum? -zaproponowała, chociaż nie podejrzewała, że coś to da. Stuknęła w wieko różdżki.
/pytanie, czy my tę racę dostaliśmy.... ;P |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pułapki | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |