IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Huncwot
Huncwot

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptySob 14 Lip 2018, 12:48

The member 'Tanja Everett' has done the following action : Dices roll


#1 'k6' : 5, 4

--------------------------------

#2 'k10' : 2
Rupert Purée Gullymore
Rupert Purée Gullymore

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptyNie 15 Lip 2018, 02:32

Czuł na plecach baczne spojrzenie pani profesor i może dlatego pod jego rudymi lokami opadającymi na czoło zaczęły zbierać się kropelki potu. Gdy on zdołał znaleźć odpowiednie składniki, poszedł do stolika, by je ułożyć, w sumie nie wiedział po co. Chyba po prostu próbował zająć czymś ręce, żeby nie przejmować się aż nadto. Eliksiry też go przerażały - nie był z nich aż taki zły, na pewno nie najgorszy, ale też nie najlepszy. Spojrzał w stronę Viniego, który gmerał teraz przy szufladach - miał nadzieję, że niczym się nie narazi ani nauczycielce, ani dziewczynom, które miałby być z nimi w grupie. Niestety jego przyjaciel z eliksirów był kiepski, łagodnie mówiąc i Rupert zobaczył ogromne pokłady zrezygnowania w jego spojrzeniu, gdy odwrócił się do niego, pełny bezradności.
- Okej, ja zobaczę - powiedział, wzdychając cicho, po czym wyminął go i zbliżył się do szuflad. Odsunął jedną z nich i spojrzał do środka. Początkowo wydawało mu się, że nie znalazł nic ciekawego, aż tuż przed zamknięciem rzuciła mu się w oczy paczka żądeł żądlibąka. Bingo! Skoro był tu żądlibąk, chropianka też powinna! Prawie wsadził głowę do szuflady, aż w końcu znalazł to, czego potrzebował. Ostrożnie, żeby broń Merlinie nie zmarnować ani jednego ze składników, wyciągnął jedno żądło i pięć pancerzy, po czym z szerokim uśmiechem odwrócił się do Viniego.
- Dziś tryumfują Puchoni! - stwierdził, dokładając resztę potrzebnych składników do dotychczas zebranych.


Otwieram szufladę 2
Biorę 1 żądło żądlibąka i 5 pancerzy chropianki


Ostatnio zmieniony przez Rupert Gullymore dnia Nie 15 Lip 2018, 02:47, w całości zmieniany 1 raz
Huncwot
Huncwot

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptyNie 15 Lip 2018, 02:32

The member 'Rupert Gullymore' has done the following action : Dices roll


#1 'k6' : 1, 2

--------------------------------

#2 'k10' : 4
Tanesha Hanyasha
Tanesha Hanyasha

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptyNie 15 Lip 2018, 17:44

Kiedy myślisz, że wszystko wreszcie zaczyna się jakoś układać, życie daje ci kopniaka w rzyć i posyła lotem wahadłowym prosto w kolczaste maliny. Ślizgonka obserwowała uczniów z Hufflepuffu zaledwie minutę i dokładnie tyle wystarczyło jej Niebliźniaczce, żeby urządzić konkretny bałagan. Przy wizytatorze i Chantal. Brunetka odwróciła wzrok idealnie w momencie, kiedy jej niemalże doskonała kopia bez większej refleksji, wsadziła rękę do niewłaściwej szuflady. Co dziwne nie ucierpiała ręka, tylko ucho Gryfonki, po tym jak wyskoczył na nią muchomor. Tan zdążyła odskoczyć od mebla, ale nie zdołała chwycić towarzyszki za rękaw, w efekcie czego Everett zachwiała się niebezpiecznie, zabierając ze sobą na posadzkę część dobytku Smoczycy. Hanyasha czuła jak jej i tak blada twarz, robi się wręcz kredowo biała, bo zdawała sobie sprawę, że nie ma różdżki i nic zrobić nie może. Na szczęście Chantal nauczona czym grozi komitywa bliźniaczek, zareagowała dostatecznie szybko. Już patrząc na latające szkło, Ślizgonka wiedziała, że  dostaje migreny z trawiącej ją wściekłości. Ucisnęła nasadę nosa, chowając się za kurtyną włosów, by ukryć bazyliszkowe spojrzenie zarezerwowane dla Everett. Co się do cholery wydarzyło w tych krzakach, że Gryfonka cały dzień próbuje je wystawić na pośmiewisko?
- Przepraszamy, pani profesor... Everett ma dziś problemy z pamięcią, a obecność jest obowiązkowa... - odezwała się konspiracyjnym szeptem, kiedy Lacroix postanowiła rozdać resztę brakujących składników. Hanyasha czuła się w obowiązku jakoś usprawiedliwić ten pełen żałości popis przed opiekunką Domu Węża, zwłaszcza, że wizytator zapewne to sobie odnotował. Kiedy upewniła się, że mają już wszystko, a nauczycielka i pan Cork wyszli, chwyciła Gryfonkę za ramię i wręcz siłą usadziła przy ich stole.
- Everett, do cholery, czy ty w tych krzakach to mózg zgubiłaś?! - wycedziła przez zęby, upewniając się, że nikt niepowołany nie słyszy tej poniewierki - Dopiero co powiedziałam, żebyś niczego nie ruszała, a ty z rozmachem wsadzasz tam łapsko. Wizytator to widział, jestem tego pewna...
Ślizgonka opadła ciężko na swoje krzesło, odwracając je wcześniej tak, żeby Puszki mogły najwyżej podziwiać jej plecy, a Tanji najlepiej wcale. Jeszcze by brakowało, żeby w swoim poirytowaniu komuś przyłożyła dla rozładowania napięcia. Nawet chwilowa nieobecność wizytatora tego nie usprawiedliwiała. Nie dzisiaj. Chociaż jej niezawodna parasolka wisiała teraz na oparciu krzesła i pobrzękiwała łańcuszkiem zdecydowanie kusząco...
c.d.n. bo nie lubię zostawiać pustych postów :V


Ostatnio zmieniony przez Tanesha Hanyasha dnia Wto 17 Lip 2018, 19:11, w całości zmieniany 1 raz
Huncwot
Huncwot

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptyNie 15 Lip 2018, 17:44

The member 'Tanesha Hanyasha' has done the following action : Dices roll


#1 'k6' : 3, 6

--------------------------------

#2 'k10' : 4
Chantal Lacroix
Chantal Lacroix

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptyWto 17 Lip 2018, 00:27

Tutaj sprawa miała się zgoła inaczej. Wiadome było, że tam gdzie są nie-bliźniacze siostry nie może być spokojnie i grzecznie. Zdawało się, że sama Chantal zaraz straci równowagę, kiedy Gryfonka nieopacznie włożyła łapę do niebezpiecznych składników, co skoczyło się wyskoczeniem muchomora, który ugryzł dziewczynę w ucho. Zachwiała się wpadając na szafkę ze szkliwem. Lacroix w ostatniej chwili rzuciła zaklęcie lewitujące, przez co dziewczyna nie upadła na odłamki szkła. Sprawnym ruchem kobieta zamroziła muchomora i wrzuciła go do szuflady. Pozwoliła szkliwu poskładać się do kupy i dopiero wtedy wycofała zaklęcie lewitujące, że Everett wylądowała na podłodze. Boleśnie.
-Merlinie, co ja mówiłam?! -obruszyła się.


W międzyczasie do nauczycielki podszedł wizytator, chcąc obejrzeć pozostałe sale lekcyjne. Chantal zgromiła go wzrokiem, chcąc mu powiedzieć, że chyba wątpi, iż ona zostawi sama uczniów z szafką pełną drogich składników. Gryząc się jednak mocno w język kobieta odnalazła brakujące składniki dla poszczególnych uczniów i osobiście im podała, zamykając szafkę na 4 spusty. Opuściła salę wraz z wizytatorem.
***

Pary czy osoby grające samotnie dostały w tym poście brakujące im składniki. W tej kolejce proszę opisać warzenie eliksiru przez OBIE osoby, do momentu dodania DWÓCH ostatnich składników. Nie wszystko na raz. Na tę chwilę Chantal i wizytatora nie ma w klasie, ale w czasie trwania tej kolejki pojawi się inna osoba, która zapewni Wam trochę niespodziewanych rozrywek. Kolejna data odpisu MG pojawi się na dniach.
Viní Marlow
Viní Marlow

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptyWto 17 Lip 2018, 14:23

Zaśmiał się trochę głupkowato, pozwalając by Rupert przejął pałeczkę. Tym śmiechem maskował zakłopotanie, nie lubił być bezużyteczny, ale nie miał na to zbyt dużego wpływu – mogło to być wynikiem zbyt małej wiedzy, ale także szczęścia do wyszukiwania składników. Ukradkiem podrapał się po tyłku, który wciąż swędział go trochę po spotkaniu z pokrzywami. Tak, zważając na bliskie spotkanie z tą rośliną można było uznać, że po prostu szczęście mu dziś nie sprzyja. Na szczęście Rupert miał go trochę więcej i już wkrótce usłyszał jego radosny okrzyk. Vini podniósł na niego ciemne oczy i uśmiechnął się szeroko.
Borsuki górą! – dołączył się swoim okrzykiem i poklepał kumpla po ramieniu kiedy podszedł znów do stanowiska, z którego wziął kociołek. Szybko napełnił go wodą, chcąc znów być przydatnym. Nie ma się co oszukiwać, wlanie wody do garnka było jedynym zadaniem, które można mu było powierzyć bez cienia wątpliwości. Wszystko inne mogło mu pójść już tylko gorzej. Właściwie nawet lejąc do środka przezroczystą ciecz zastanawiał się czy nie nalał jej za mało lub za dużo, choć niby odmierzył pół litra, starając się być przy tym dokładnym. Postawił kociołek na ogniu.
O rany, żeby tylko się udało. Zetrę te rogi i potnę rośliny, a ty będziesz mieszał, nie? – postanowił, że nie będzie zbliżał się do eliksiru bardziej niż potrzeba. Szykowanie składników nie sprawiało mu aż takiego problemu, w końcu potrafił obchodzić się z nożem i moździerzem, i nie groziło mu, że coś przy tym przypali. Chwycił moździerz i już miał przystąpić do pracy kiedy coś mu się przypomniało.
Tylko wrzuć te ogniste nasiona w rękawicach!
Po tym ostrzeżeniu zmiażdżył rogi na gładki pył i podał moździerz Rupertowi, a sam wydobył z pojemniczków kwiat ciemiernika i zdobyte z wielkim trudem stokrotki. Pokroił je na mniejsze kawałki i odłożył deskę bliżej kotła. Czas na figę, którą obrał ze skórki i bez krojenia położył tuż przy stokrotkach. Szło im całkiem sprawnie.
Tanesha Hanyasha
Tanesha Hanyasha

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptyWto 17 Lip 2018, 19:57

Koniec lekcji zbliżał się niczym zbawienie, a Ślizgonka nie zamierzała już tracić na czujności przez choćby minutę. Tanja była rozkojarzona do tego stopnia, że brunetce ciężko było sobie wyobrazić co też się działo w trakcie ONMS. Uderzenie w głowę parasolem nie przyprawiało ofiar o taką amnezję i bezmyślność, więc do ciężkiej cholery, co stało się Gryfonce? Co gorsza, nadal myślała o swojej Niebliźniaczce w przesadnych superlatywach, bo nawet przez moment nie brała pod uwagę, że może chodzić o chłopaka. Dla pana Sharewooda to nawet lepiej, bo te kilka metrów do jego ławki nie powstrzymałoby Ślizgonki, żeby urządzić sobie mały spacer z parasolem w celach bynajmniej matrymonialnych. Wiedziała, że razem z Tanją są jak chińskie Jing i Jang, a Gryfonka w przeciwieństwie do niej, ma branie dorównujące królowym ze Slytherinu... ale za uprawianie flirtów w trakcie lekcji wizytacyjnej, była i ją gotowa zdzielić po głowie za brak rozsądnych priorytetów. Hanyasha nie pamiętała kiedy ostatnio szło jej tak źle na wiodących przedmiotach i to zdawałoby się, że w tak dobranym towarzystwie.
- Będziesz teraz robić tylko to, co ja ci powiem. Żadnego ale. Przysięgam na Salazara, że jak cię łapy poświerzbią wrzucać coś do kociołka bez mojej zgody, to i ciebie tam wrzucę i ugotuję na potrawkę dla olbrzymów. - Gderanie dziewczyny mogło brzmieć jak żart, ale Everett powinna wiedzieć, że jej przyszywana siostra zbliżała się do granicy poprzedzającej szał godny berserkera. Kto wie, może gdyby nie zdrowy rozsądek nakazujący pokazać się przed Ministerstwem z jak najlepszej strony, mieszałaby właśnie potrawkę ze swojej Niesiostry, doprawiając ją arszenikiem i cykutą. Brunetka przeszła się do  szafki i przyniosła im resztę potrzebnych przedmiotów. Poza tymi od profesora Wattsa, zadbała o to, żeby miały pod ręką chochlę, moździerz, deskę do krojenia i jakiś zwykły nóż. W teorii pewnie miały to zrobić otrzymanym sztyletem, ale Ślizgonka byłaby niemal pewna, że przyszłoby jej wyskubywać stokrotki z pomiędzy posiekanych palców bliźniaczki...
- Zmiel nam te rogi. Idę po wodę. Masz tylko oddychać i ubijać w moździerzu. - Nachyliła się nad Gryfonką posyłając jej bazyliszkowe spojrzenie.
- Nie rób nam przypału, nie przy Puchonach, błagam cię... - dodała jeszcze ciszej, umęczonym głosem. Z duszą na ramieniu zabrała miarkę i poszła po odpowiednią ilość wody. Przelała przepisowe pół litra do kociołka, odkręciła lekko palnik i zajrzała do otworzonego wcześniej podręcznika.
- Pokroję kwiaty, a ty jak skończysz obierz figę. I zostaw całą.
Brunetka usiadła z lekkim westchnięciem i przysunęła sobie deskę i nóż. Nawet kiedy siekała stokrotki, kątem oka zerkała, czy towarzyszka nie wywija im właśnie kolejnego numeru. Ale zdawała się skupiona na pracy. Mimo to, rozdrabniając kolejne kwiaty, miała bardzo złe przeczucie. Wręcz wydawało jej się, że czuje specyficzny aromat kopru unoszący się w powietrzu...
Wzdrygnęła się lekko, wyrzucając z głowy ten czarny scenariusz. Gorzej już nie będzie. Po prostu nie może. Kiedy składniki były już wstępnie przygotowane, Ślizgonka ubrała jedną z rękawic i wrzuciła do kociołka odpowiednią ilość nasion. Pojawił się lekki, przepisowy płomień i mikstura wróciła do pierwotnego stanu. Następnie wzięła od Gryfonki moździerz i ostrożnie przesypała jego zawartość do przygotowywanego wywaru. Śledząc recepturę, sięgnęła po chochlę, mieszając zgodnie z instrukcją i znacząc eliksir równą ósemką. Wsypała poszatkowane kwiaty stokrotki i ciemiernika i zwróciła się do bliźniaczki.
- Masz już tą figę? Wrzuć ją tutaj, tylko ostrożnie - zamieszała zawartość dwa razy, czekając aż Gryfonka wykona polecenie.
Rupert Purée Gullymore
Rupert Purée Gullymore

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptySro 18 Lip 2018, 13:26

Rupert z kolei swoje powodzenie mógł zwalić na przypływ szczęścia, raczej nie na wątpliwe umiejętności, niemniej jednak korzystał, póki mógł. Składniki zebrali, Vini poszedł napełnić kociołek wodą, a rudzielec zajął się otworzeniem książki na przepisie, by zobaczyć kolejność wrzucania składników. Przeleciał wzrokiem po tekście, co jakiś czas zerkając w bok i lokalizując na stoliku składniki, o których byłą mowa. Wszystko mieli, zgadzało się! Jednak nie ma to jak współpraca. Rupert, gdyby przyszło mu robić wszystko samemu, prawdopodobnie skończyłby gorzej niż Vini ze swoim poparzonym pokrzywami tyłkiem.
Kiedy Puchon wrócił z kociołkiem oraz wodą w nim, Rupert ponownie rzucił okiem na przepis. Dobrze jednak, że kolega go uprzedził i polecił ubrać rękawiczki.
- Co? Och, tak, racja - powiedział nieco speszony, próbując udawać, że od początku o tym myślał i wcale nie chciał brać ognistych nasion w gołe paluchy. Rozejrzał się szybko w poszukiwaniu rękawic, a gdy je zlokalizował, stracił niestety trochę czasu, podczas którego Vini zdążył zetrzeć w moździerzu rogi garboroga na lekki proszek. - Ale poczekaj, ja muszę wrzucić nasiona pierwszy. Dosyp rogi dopiero jak ogień zgaśnie - polecił, po czym chwycił nasiona w palce i wrzucił je do kociołka. Od razu cofnął się o krok, ręką przesuwając też Viniego, bowiem z kociołka buchnął płomień. Szybko zgasł i mogli przejść dalej. Rupert zaczął mieszać w kociołku, pięć razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a następnie nakreślił ósemkę. Vini dodał kwiatki, a Rupert znów mieszał, tym razem tylko dwa razy.
- Pamiętaj, że figa musi być cała! Nie krój jej na kawałki - polecił, widząc kolegę zabierającego się za obieranie owocu.
Chwilę później wylądował on w miksturze.
Tanja Everett
Tanja Everett

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptySro 18 Lip 2018, 21:41

Może nie była orłem z nauki, ale ONMS i eliksiry akurat pozostawały w jej kręgu zainteresowań, więc liczyła tutaj na nadrobienie zaległości z zielarstwa. Dziewczyna rzuciła się niczym wygłodniały wilk na zdobycze, chcąc znaleźć ostatnie składniki, a skończyło się to jedynie nieopacznym włożeniem ręki do zakazanej szuflady. Everett odskoczyła jak oparzona z uwieszonym do ucha muchomorem. Syknęła, czując, jak traci równowagę. Nagle... Zawisła w powietrzu dzięki zaklęciu, a upierdliwy grzyb opuścił jej ucho zostawiając piekącą ranę. Gryfonka uderzyła o ziemię niezbyt delikatnie.
Odczekała, aż nauczycielka zniknie z wizytatorem i obrzuciła niesiostrę morderczym spojrzeniem.
-Słuchaj, to, że zaliczyłam wtopę na zielarstwie nie znaczy, że jestem upośledzona! -syknęła cicho, ale jadowicie. Była wściekła na przyjaciółkę za jej docinki zwłaszcza, że sama osoba rozwaliła na zielarstwie. Cholerni Ślizgoni i ich wyższość...
Tanja bez słowa porwała rogi i figę, nawet nie słuchając instrukcji dziewczyny. W niemym szale roztarła rogi i zgrabnymi ruchami obrała figę. Widziała wyciągnięte dłonie Taneshy po moździerz, więc postawiła go z hukiem przy kociołku.
-Nie zapomnij nakreślić ósemki, pani doskonała. -burknęła, zła jak osa. Sprawdziła jeszcze, czy na pewno obrała figę dokładnie. Wolała się wykazać przy warzeniu, ale Ślizgonka przejęła prym robiąc z Gryfonki dziecko szczególnej troski. Dość ją wszystko bolało - ciało i duma.
Wrzuciła figę już bez komentarza do kociołka, kiedy Tanesha tylko zapytała.
Argus Filch
Argus Filch

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptySro 18 Lip 2018, 23:43

Żodyn nie wiedział. Żodyn nie wiedział, ani nie doceniał sprytu Argusa Filcha. Stary charłak, jak tylko usłyszał o lekcji wizytacyjnej, czuł, że będzie to jego szansa. Szansa, na utarcie nosa nauczycielom, którzy tak pozwalali panoszyć się szkolnej gawiedzi bardziej niż wypadało. Ileż to razy biedny woźny musiał później sprzątać po ich wybrykach, kiedy wracali z zajęć w terenie, albo szorując posadzkę po wykipiałych wywarach. Taka Lacroix mogła to wszystko uprzątnąć jednym ruchem różdżki, ale najwyraźniej satysfakcjonowało ją zostawianie tak podłej pracy Filchowi. Nie żeby sam wpychał się do klas uzbrojony w wiadro z mopem, bynajmniej czekając na zaproszenie. Przecież robił to z czystej uprzejmości i poczucia obowiązku! Pan Cork nie bez powodu spóźnił się na eliksiry. Cwany charłak zaczepił go jeszcze na korytarzu, kierując rozmowę na odpowiednie tory. I tym oto sposobem, Argus Filch zyskał pozwolenie na nadzór nad tymi nicponiami.
***
Nikt z uczniów nie zauważył starucha czającego się za futryną, wszyscy uwijali się przy kociołkach, mniej lub bardziej pracowicie, a wodniste oczka woźnego lustrowały klasę w poszukiwaniu pierwszych przestępców. Przy pogarszającym się wzroku Wielebnego, w pierwszej kolejności mieli przerąbane ci, którzy przesadnie wyróżniali się z tłumu. Kiedy przy stanowisku nr 1 następowała parabola humorów od radości uczniów z Domu Borsuka do wymiany jadu pomiędzy bliźniaczkami, wzrok Argusa zatrzymał się na jednym z Puchonów. Stanął w drzwiach, wyprężony jak struna, z rękoma złowrogo splecionymi za plecami. Na jego wypłowiałym, roboczym kapoku lśniła wytarta i pordzewiała odznaka cholera-wie-czego, ale Filch uznał, że doda mu to więcej powagi. Ignorując ciekawskie spojrzenia, skierował swoje chybotliwe kroki bezpośrednio do rudowłosego Puchona.
- Co ci tak wesoło gagatku? - odezwał się nieprzyjemnie, świdrując wzrokiem biednego Ruperta. Argus Filch nie uznawał czegoś takiego jak radość. Była jedynie satysfakcja z dobrze wykonanych obowiązków. Woźny uważał, że życie jest ciężkie, a rolą człowieka jest zapieprzać z miotłą od świtu do kolejnego świtu, a nie radować się nad krojeniem kwiatków. Cóż za niepoważne zajęcie! - Dobrze wiem, że coś knujesz. Na pewno planujesz ugotować jakieś świństwo, zamiast tego co poleciła pani profesor! - Jedna z powiek charłaka zaczęła drgać, zdradzając tym samym nerwowość i podniecenie na myśl o aresztowaniu tego ryżego cwaniaczka. Przepchnął się pomiędzy Puchonów, zaglądając podejrzliwie do kociołka... i wtedy je zauważył. A wręcz wcześniej poczuł tą złowrogą obecność, zanim jego wodniste oczka zatrzymały się na tych dwóch cholerach.
- Wy! - wykrzyknął Argus, zaskoczony na widok Niesióstr. Trwało to jednakże zaledwie sekundę, bo chwilę później Wielebnym aż trzęsło z nerwów, a jego zazwyczaj ziemista twarz przybierała teraz kolor purpury. Wreszcie je znalazł! Wreszcie je dopadł! Od dłuższego czasu obie uczennice zdawały się rozpływać jak kamfora, kiedy próbował je osobiście złapać, przesłuchać i ukarać. Pani Noriss nadal pozostawała zaginiona, a on miał już serdecznie dość wypełniania idiotycznych rozkazów od rzekomych porywaczy. Trudno było się więc dziwić, że kiedy ponad burzą loków Marlowa zauważył tę bezczelniejszą część duetu Cholernych Klonów, jego krew się wręcz zagotowała. Czerwony na twarzy, niemalże z wytrzeszczem zaczął się przepychać, roztrącając Ruperta łokciami, a drugiego z chłopców najwyraźniej zamierzał staranować, nie zważając na to, jakie stanowił tym zagrożenie. Stół przy stanowisku pierwszym zachybotał się niebezpiecznie a eliksiry zachlupały ostrzegawczo, kołysząc się aż po szczyty ścianek. Zbliżała się katastrofa. Ale Argus miał to gdzieś. W swoim szale, wyciągał teraz sękate łapsko by pochwycić Hanyashę. Chociaż przy tak bliskim ustawieniu krzeseł, Vini mógł się poczuć jakby woźny zamierzał się raczej na niego...
Viní Marlow
Viní Marlow

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptyNie 22 Lip 2018, 21:16

Był wdzięczny Rupertowi za to, że odsunął go trochę od kociołka, woń palonych włosów nie była przyjemna dla nosa, a widok Viniego bez brwi - dla oczu. Sam przecież nigdy by się nie połapał, że coś może buchnąć z kociołka, nie śledził bowiem receptury zbyt uważnie. Właściwie odkąd wspólnie uzgodnili, że to Rupi będzie mieszał w kotle, przestał zwracać uwagę na to co powinni robić, skupiając się jedynie na sposobach przygotowania składników. Widział, że zostały im jeszcze dwie rzeczy do wrzucenia do mikstury, ale zanim rudzielec zdążył dokończyć eliksir, Vini usłyszał za sobą nierówne kroki, a wkrótce i charakterystyczny charczący oddech. Zaraz rozległ się średnio sympatyczny głos woźnego, któremu najwyraźniej nie podobała się radość Puchonów. Marlow... cóż, chyba poczuł się tym troszkę urażony. Nigdy nie należał do grona osób, które mają na pieńku z woźnym, a już na pewno się z niego nie nabijał, jak to miała w zwyczaju znakomita większość uczniów tej szkoły. Nie wchodził mu w drogę, a wręcz przeciwnie, marzyła mu się jakaś przyjemna rozmowa z panem Filchem, podczas której może mógłby spróbować wpłynąć na jego nieprzyjemne zachowanie. Chciał być dla niego miły, ale on wcale nie współpracował. A do tego był niemiły dla jego przyjaciela, co stawiało go w niekomfortowej sytuacji.
To moja wina, opowiedziałem mu żart. Chce Pan posłuchać? – Skłamał gładko, po czym obdarzył woźnego niezbyt szerokim (coby nie dawać mu powodów do narzekań) uśmiechem. Chyba nie podziałało, bo ten rozepchnął ich łokciami, próbując zajrzeć do kociołka. Dobrze, że teraz nie buchał już z niego ogień, dopiero by się działo...  Puchon westchnął bezgłośnie, pozwalając mu patrzeć na owoc ich ciężkiej pracy ile ten tylko zapragnie. Ba, pozwoliłby mu nawet spróbować, gdyby ten bardzo się do tego wyrywał. Woźny jednak nie zajrzał nawet do kociołka, kiedy coś, przykuło jego uwagę. Słysząc jego okrzyk i widząc jak odpycha Ruperta łokciami, westchnął w duchu, choć wciąż nie tracił do końca pogody ducha i wiary w to, że Argusa Filcha da się jeszcze nawrócić na dobrą drogę. Marlow był naprawdę spokojny i opanowany, aż do momentu kiedy woźny w jakiejś dziwnej furii ruszył wprost na niego, zamierzając go najwyraźniej staranować.
Co gorsza - wyciągnął rękę, najwyraźniej próbując go złapać. Ciemne oczy Puchona otworzyły się szeroko, zdradzając bezdenne zdziwienie jakie go ogarnęło. Usta wzięły przykład z oczu, rozwierając się bezmyślnie, bowiem jego umysł nie był w stanie ogarnąć tej sytuacji. Był przecież niewinny!
Proszę Pana, przecież nic nie zrobiłem! – zaprotestował zdecydowanie, mówiąc głośno, choć wciąż spokojnym tonem. Powoli złapał go za wyciągniętą rękę, a drugą położył mu na ramieniu. Gdyby ktoś pytał - nie, nie brzydził się.
Proszę wziąć głęboki oddech, takie nerwy szkodzą zdrowiu. – gestem pokazał mu żeby wziął wdech, a chwilę potem wydech. Nie był pewien co robi, ani jaki jest tego powód. W oczach innych pewnie było to czyste samobójstwo, ale Vini chciał mu jakoś pomóc. On widział woźnego inaczej, dla niego był to mężczyzna w podeszłym wieku, który miał bardzo dużo problemów, głównie ze sobą. A Puchon w swej naiwności uważał, że jest w stanie je rozwiązać.
Rupert Purée Gullymore
Rupert Purée Gullymore

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptyCzw 26 Lip 2018, 00:41

Musieli sobie pomagać, czyż nie? Vini ochronił go na części kolekcjonowanie roślin, dając mu zadania, które nie przerastały jego umiejętności i kompetencji. Chociażby te stokrotki - wystarczyło, że Puchon zamieniłby się i kazał Rupertowi zbierać ogniste nasiona, a już przy pierwszym rudzielec wypaliłby sobie dziurę w palcu mimo założonych rękawiczek, to pewne. Dlatego też czuł taką powinność, by zająć się eliksirem i dodać Viniemu o tyle komfortu, co by nie stresował się przesadnie.
Niestety radość nie trwała zbyt długo - drzwi uchyliły się, a w powietrzu od razu dał się poczuć znajomy odór, przebijający się nawet miedzy gęstymi oparami buchającymi znad kociołków. Rupert nie musiał się obracać, by wiedzieć, kto właśnie zaszczycił klasę eliksirów. Zesztywniał, z drewnianą chochlą zanurzoną w warzonym antidotum, po czym przełknął głośno ślinę i rzucił ukradkowe spojrzenie przyjacielowi. Kto jak kto, ale on powinien wiedzieć, jak często Rupert wpadał w tarapaty przez woźnego, który czerpał niewysłowioną przyjemność z dręczenia go. Może to dlatego, że był rudy? Nie miał pojęcia... Nigdy nie odważył się zapytać, co było powodem tak dużej niechęci w spojrzeniu Filcha, które kierował na jego twarz. Wzrok Ruperta spoczął na nim tylko na sekundę, a już zdążył zorientować się, że to w niego były wbite wodniste oczka mężczyzny. Z każdym kolejnym słowem, które cedził między zębami, z Ruperta uchodziło życie, a twarz przybierała coraz bledszy kolor. No tylko patrzeć, jak zostanie wyprowadzony z sali i będzie musiał przez kolejną godzinę słuchać o tym, jak dawniej pozwalano na torturowanie uczniów w lochach, przypinanie kajdanami i inne takie.
Pieprzony zbok fetyszysta.
- Tak, to żart był... - poparł słowa kolegi słabym głosem, próbując ponownie skupić się na warzeniu eliksiru. Czy teraz nie powinien dodać tej kupki roślin, które Vini tak pieczołowicie poszatkował? Chwała Merlinowi, że nie zdążył chwycić ich w dłoń, ponieważ Filch zaatakował go łokciami. Tylko patrzeć, jak posiekane listki uniosłyby się w powietrze i następnie opadły niczym konfetti... Na moment stracił oddech, ponieważ woźny miał niesamowitą celność i niezwykle efektywnie trafił go prosto w splot słoneczny. W sekundzie poczerwieniał, chwytając się dłońmi stolika, by się nie przewrócić, a dodatkowo zgiął się wpół. Oczy mu załzawiły, a to, co zdążył jeszcze zobaczyć, zanim łzy bólu przysłoniły mu widok, to dłoń Viniego spoczywająca na ręce Filcha.
Ohyda.
Żałował, że w ogóle podniósł głowę, bo teraz chyba będzie zmuszony przyprawić eliksir wymiocinami.
Tanesha Hanyasha
Tanesha Hanyasha

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptySob 28 Lip 2018, 21:26

Jak na ilość obelg pod adresem Gryfonki, jej pożądana przez Taneshę reakcja trwała nieprzyzwoicie długo. Dopiero solidne lądowanie na tyłku zdawało się pobudzić zwoje mózgowe bliźniaczki, którą rugała i upominała od dobrej godziny. Na te kilka uszczypliwości, które wreszcie wyszły z ust Tanji, Ślizgonka tylko prychnęła z politowaniem. Doprawdy, czy ona słyszała te milion zapytań o swój niewyjaśniony pobyt w krzakach? Zdecydowanie nie.
- Dobra, dobra, Everett. Opanuj swe żądze.
Brunetka nawet nie podejrzewała jak blisko trafiła z powodem roztrzepania swojej Niesiostry, bo w innym wypadku nie wrzucałaby teraz składników do kociołka, a raczej czerep pewnego panicza, którego obecność zarówno w bliskim otoczeniu jak i życiu jej przyjaciółki była dalece niepożądana. Ignorując fuknięcia i łomoty wydobywające się z moździerza, brunetka dalej nadzorowała prace nad eliksirem, puszczając mimo uszu co lepsze uwagi. Kiedy ich figa wylądowała w miksturze, wróciła spojrzeniem do podręcznika, by podąrząć dalej za instrukcjami.
I wtedy do jej nozdrzy dotarł wreszcie roznoszący się po sali smród. Nie były to ani przypalone włosy, ani przepocone męskie skarpetki. Nieprzyjemna woń mogła należeć tylko do jednego osobnika, adresata skrajnej pogardy ze strony Hanyashy, Argusa Filcha. Zatkała nos, choć wiedziała, że to zaledwie chwilowe rozwiązanie na ewentualne odruchy wymiotne, który mogły nastąpić lada moment. Jak na wariata, który pół życia spędził wdychając środki czystości, sam z higieną miał niewiele wspólnego. Za samo stanowienie zagrożenia biologicznego, Argusa już dawno powinien dopaść sanepid i zamkniętego w szczelne opakowanie wynieść ze szkoły. Niestety, zawsze były sprawy ważne i ważniejsze, niż pozbycie się tego siedliska chorób z zasięgu uczniów. Kiedy staruch łypał na około, najwyraźniej szukając zwady, Ślizgonka powoli i ostrożnie usiadła, by chociaż częściowo zniknąć mu za kociołkiem.
- Powiedz mi, że ty też go widzisz... - odezwała się półgębkiem do Niesiostry, zerkając na oparcie swojego krzesła. Jej niezawodna, poręczna parasolka nadal tam była, gotowa siać guzy i amnezję na każdym łbie, jaki jej się tylko pod pręty nawinie. Później zerknęła na pozostałe im składniki i... rozbujany, pluskający kociołek, który wyrzucił z siebie kilka kropel ich cennej mikstury. W całej klasie, uwzględniając nawet popisujących się Gryfonów i nieostrożnych Puchonów, był tylko jeden debil, gotowy w tak kretyński sposób psuć czyjąś pracę. Wielebny. Już zanim odezwał się tym swoim pyszałkowatym głosem, wiedziała, że praktycznie je znalazł. Ten dzień był tak wielką, cholerną katastrofą, że Tanesha już wiedziała, że cokolwiek zaraz nastąpi, to dożywotnie wczasy w Azkabanie wydadzą się jej przyjemnością...
Jedno zerknięcie w stronę Puchonów i w głowie Ślizgonki już kreował się plan ratunkowy.
- Możliwe, że jakimś cudem nas nie zauważy... - zaczęła szeptem, powolnym, precyzyjnym ruchem ściągając łańcuszek parasolki z oparcia i przenosząc ją pod stół. - ...ale jak już to nastąpi, zaklinam cię, Everett, dopilnuj eliksiru, bo utłukę dziada. No, w ostateczności ślij mi chociaż paczki do pierdla, bo i tak wiem, że się nie gniewasz...
Tanesha zdążyła ledwie opracować wstępną trajektorię swojej broni zagłady i plan pozbycia się charłaka na bezpieczną odległość od ich kociołków, kiedy ten wścibski starzec zauważył ją tymi swoimi zezowatymi gałami. Na samo spotkanie ich spojrzeń, oczy woźnego praktycznie wylazły z orbit, a ręka Ślizgonki zacisnęła się mocniej na parasolce. Mówi się trudno. W oczach szkolnej gawiedzi i tak będzie uchodziła za bohaterkę. Nawet, kiedy będzie się już wylegiwała w Azkabanie.
W momencie kiedy Argus Filch, niemalże tocząc pianę ust, gotowy był rzucić się na jej szlachetną osobę, Puchoni po raz kolejny postanowili udowodnić, że jednak są stworzeniami nie posiadającymi czegoś tak oczywistego w toku ewolucji, jak instynkt samozachowawczy, czy może raczej - instynkt przetrwania. Widząc, jak jeden z tych kajających się przed Wielebnym Puszków, bez cienia obrzydzenia na twarzy, dotyka tego żywego, gnijącego łachmana, brunetka poczuła, jak jej dzisiejsze śniadanie wzbija się w górę, pragnąc wydrzeć się z jej trzewi drogą, którą przybyło kilka godzin temu. Dziewczyna skrzywiła się, a jej twarzy wyrażała zarazem złość, skrajne obrzydzenie jak i niedowierzanie. Natomiast te pozbawione ogłady i honoru zachowanie Marlowa, dało jej kilka cennych sekund na podjęcie odpowiedniej decyzji. Bystre oko Tan zauważyło, że nie tylko Filch, trzymany za kapok, został chwilowo opóźniony w działaniu, ale i rudowłosy Puchon, niemalże przytulał teraz ławkę, robiąc spore przejście pomiędzy stołami. Lepszej okazji nie będzie. Ślizgonce było mocno nie w smak, posługiwać się swoim narzędziem zbrodni na tak małej przestrzeni a zarazem, nie móc lać kogo popadnie. Jeśli miała żywić nadzieję, że są szansę nie trafienia do pierdla, to niestety należałoby chociaż oszczędzić tych nieszczęsnych Puchonów. Tak mało miejsca, tak wielka precyzja dokonania wpierdolu.
Nie mając praktycznie żadnego pola manewru, a potrzebując go całkiem sporo na odpowiedni zamach by trzasnąć Argusa po jego niedomytych łapskach, zrobiła coś, co będzie musiała później solidnie zapić i wymazać ze swej żmijowej pamięci. Mianowicie wolna od parasola dłoń Hanyashy chwyciła ramię tego miłosiernego Puchona i szarpnęła go do tyłu, wprost na siebie. Była to jedna z ostatnich rzeczy, jakie miała ochotę zrobić, ale służba nie drużba. Tym sposobem miała Wielebnego jak na dłoni. Nie czekając aż dogorewające zwoje mózgowe starucha zaskoczą, uruchamiając mu ponownie tryb rozjuszenia, zdzieliła go parasolką po sękatych łapskach. Zanim przyszło mu do łysego łba brać odwet, kliknęła zameczkiem parasolki, a ta, przypominająca póki co namiastkę pałki do Qudditcha, z cichym trzaskiem rozłożyła się wpierw na długości, a następnie całkowicie. Ślizgonka odepchnęła zaskoczonego woźnego czaszą parasola niczym tarczą, aż za rząd ich krzeseł. Powinna była teraz wstać i dokończyć dzieła, ale w tym momencie coś połaskotało ją w nos, wywołując u dziewczyny przezabawne, ciche kichnięcie, które przypominało prychnięcie małego kociaka.
- A niechże... - wyrwało jej się. W amoku czynienia mordu na charłaku, zupełnie zapomniała o tym nieszczęsnym Puszku, którego nadal trzymała za ramię i to niestosownie blisko swojej osoby. Odepchnęła go szybko tak jak siedział wcześniej i poderwała się z krzesła. Teraz już z parasolką na wpół złożoną, niczym lanca, gotowała była bronić ich kociołka przed bezmyślnym Wielebnym, który na pewno nie zamierzał odpuścić.
- Radzę się panu uspokoić, panie Filch. - Odezwała się grzeczniej niż miała w zwyczaju, mierząc szpicem parasolki w postać woźnego. - Jak będzie się pan tak miotał między ławkami, to rozleje nam pan eliksiry. A wtedy profesor Lacroix się zdenerwuje. A jak ona się zdenerwuje, to ja na pana miejscu, byłabym już w drodze na Grenlandię...
Czy tyle wystarczyło, by zobrazować staruchowi, co go czeka jak dalej będzie prowadził samowolkę w klasie Smoczycy? Z pewnością nie. Cóż, Hanyasha i tak była zwolenniczką kija niżli marchewki, to też była gotowa to jakoś przyjąć na klatę i dokończyć dzieła...
Argus Filch
Argus Filch

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 EmptySob 28 Lip 2018, 22:34

Lęk w oczach uczniów sprawiał mu nie mniejszą przyjemność niż segregowanie świeżo zakupionych detergentów do sanitariatu. Dusza Argusa wręcz podśpiewywała, widząc jak ryży nicpoń, pod wpływem stresu ni to blednie, ni sinieje, a jednocześnie poci się z przerażenia na myśl o słusznej karze. Charłak nie mógł sobie wytypować lepszej ofiary na początek swej bytności w klasie. Zaraz po tym jak z nieukrywanym żalem stwierdził, że zawartość ich kociołka nie przejawia żadnych podejrzanych oznak, łypnął zezowatym okiem na drugiego gagatka, który jakże nieudolnie tłumaczył powód ich wesołości.
- Nic mnie to nie obchodzi! - Warknął, odwracając się w stronę Marlowa.
- Jesteście na lekcji i macie zachowywać się stosownie! Nie ma podśmiewania się! Jest ciężka praca! - Teraz już darł się, co by te celne uwagi nie umknęły uszom pozostałych przestępców. Nie ma żartowania pod nadzorem Argusa Filcha. Ich wścibskie nosy powinny znajdować się w podręcznikach, a ręce wrzucać co trzeba do tych cholernych garnków. I żadnych rozmów!
Być może uwaga Puchona była tym co spowodowało, że charłak wreszcie zauważył swoje dwie zmory, siedzące jedna za drugą, wpatrujące się nienawistnie w jego osobę. Wpierw poczuł dreszcz grozy przebiegający mu wzdłuż pokrzywionego kręgosłupa, a następnie dopadła go jakże szczera i pierwotna żądza mordu na tych cholerach, które oskarżał o porwanie jego najdroższej pani Noriss. Czerwony niczym flaga Gryffindoru, z wytrzeszczem i drgawkami wściekłości, niemalże zawył, kiedy jego łapsko mknące w stronę dziewczyny, zostało powstrzymane. To on. Ten pyskaty gagatek śmiał go powstrzymać! Oczy Argusa rozszerzyły się jeszcze bardziej, choć przy obecnym wytrzeszczu wydawało się to już być niemożliwe.
- Milcz, nicponiu! - Ryknął Wielebny, miotając się w tym śmiałym a zarazem bezczelnym uścisku ucznia. - Nic mnie to nie obchodzi! To ona! - Sękata dłoń wyrwała się Puchonowi,  kierując oskarżycielski, roztrzęsiony palec w stronę Taneshy - Wstrętna porywaczka! Dorwę cię!
Zanim zdołał się wyswobodzić z rąk tego nicponia, zapewne będącego w zmowie z tymi cholernymi klonami... ta bezczelna dziewucha znowu to zrobiła! Śmiała podnieść na niego rękę!
Woźny aż podskoczył, kiedy po jego spracowanych dłoniach, zostawiając uczucie tępego bólu, przemknął parasol. Odruchowo cofnął ręce, by chwilę później zostać wypchniętym aż za stół. Ta wstrętna gówniara śmiała go trącać tym swoim parasolem!
- TY - Wielebnym teraz trzęsło jak w febrze. Jak ona śmiała, podnosić rękę na stróża prawa! Jak... Filchem teraz już solidnie telepało, aż jego przetłuszczona szczecina na głowie zaczęła się majtać jak przy podmuchu wiatru. Którego na szczęście w klasie nie było, inaczej swąd jego wody kolońskiej rozniósł by się tak solidnie, że należałoby przeprowadzić ewakuację. Nie mniej to, charłakowi gały już niemalże wylazły z orbit, widząc odległość między mieszaną parą uczniów. Co za bezeceństwo! Co za... Nie zdążył zareagować, kiedy Ślizgonka wstała i tak po prostu zaczęła mu wygrażać, przy całej klasie.
- Nie pouczaj mnie ty niewychowana gówniaro! - Parsknął śliną, idąc taranem w stronę ławki. I gwałtownie się zatrzymał, widząc wycelowany  w niego szpic parasola. Co za skandal!
- Dorwę cię, już ty dobrze o tym wiesz! A Lacroix ci nie pomoże! Nie tym razem! - Wykrzykiwał, wymachując jej pięścią poza zasięgiem tego cholernego narzędzia dla wyniosłych panienek. Nawet najgłupsi Gryfoni nie byli aż tak aroganccy w stosunku do niego. Jakżeby z przyjemnością starł ją na proch czy może raczej zamęczył szorowaniem podłóg w toaletach. Gdyby kolejne 24 godziny spędziła na kolanach, w oparach cytrynowego środka do podłóg pani Skower, wiedziałaby co to życie i szacunek dla starszych! Przez moment myślał nawet czy nie podbiec i nie wyrwać jej tego parasola. Tak! To brzmiało jak plan!
Woźny niespodziewanie zaszarżował na butną Ślizgonkę, podskakując niezdarnie na schorowanym kolanie. Zgrabiałymi rękoma chwycił koniec parasola, próbując go wyszarpnąć z rąk przestępczyni. Niestety, przebiegła cholera, jak wcześniej zakładał, wcale nie zamierzała się stawiać. Tego Wielebny nie przewidział. W momencie kiedy z całej siły pociągnął ten diabelski przyrząd do siebie, Hanyasha go po prostu puściła. Charłak runął jak długi do tyłu, parasol wystrzelił w powietrze spadając z trzaskiem gdzieś dalej, a obecni przy stanowisku pierwszym, mieli okazję dowiedzieć się, jaki rozmiar buta nosi Argus Filch. Marne 42.
Sponsored content

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha   Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha - Page 2 Empty

 

Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Tanesha Hanyasha
» Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus
» Stanowisko 3 - Alecto, Castiel, Lucas, Nicolas
» Stanowisko 4 - Resa, Ethran, Nash, Nessy, Jon, Katarina
» Tanja Everett

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Parter i lochy
 :: Do-niedawna-nieużywana sala eliksirów
-