|
| Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Porunn Fimmel
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Pon 18 Sie 2014, 21:13 | |
| Porunn uśmiechnęła się delikatnie, gdy obok niej stanął Cu. Pokręciła głową, odsuwając od swojej twarzy gałązkę z liśćmi, które miały za zadanie stworzyć świetny kamuflaż. Spojrzała na niego w milczeniu, a jej błękitne oczy przez chwilę były w nim utkwione, jakby się nad czymś zastanawiała. Wyglądał dziwnie, inaczej. Czasami zadawała sobie pytanie, czy czarodziej mocno związany z innym czarodziejem jest w stanie zobaczyć jego aurę, wydawało jej się to możliwe, jednak nigdy nie przykładała do tego większej wagi. Cicho westchnęła i pokręciła głową. - Wyglądasz po prostu inaczej… jakbyś się zastanawiał czemu się gapię – powiedziała w końcu, uprzedzając ewentualne pytania swojego przyjaciela. Nie dane było jej jednak porozmawiać z nim długo, gdy na horyzoncie pojawiła się Aristos Lacroix, która żwawym krokiem zaszła Cu od tyłu i przywitała się z nim wylewnie. Porunn przewróciła tylko oczami, jakby zdawała sobie sprawę z tego, że Gryfonka z całą pewnością chciała pokazać do kogo O’Connor należy. Nie od dzisiaj wiedziała, że ta zazdrosna harpia nienawidziła jej za to, że kiedyś, dawno temu nie tylko przyjaźń ich łączyła. Zdarza się. Na pewno nie miała zamiaru się tym przejmować. Podniosła się z trawnika i poklepała chłopaka po ramieniu i odeszła, nie mogąc znieść zapachu tych słodkich, odurzających perfum Ari. Jak na gust młodej Fimmelówny, to lała na siebie tych pachnideł stanowczo za dużo. Może cały flakon? Kto ją tam wie. Zatrzymała się w pół kroku, gdy niedaleko dostrzegła Wattsa. No cóż, mogła się spodziewać, że znowu na siebie wpadną. Ruszyła w jego kierunku i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, siadła po turecku naprzeciwko niego. Przechyliła głowę lekko w bok i wyszczerzyła zęby w uśmiechu, jednak nie przyszło jej to z łatwością. - Znowu się spotykamy, Benie Watts – powiedziała powoli, starając się, żeby jej głos brzmiał całkowicie neutralnie. Zmrużyła oczy, spoglądając na niego uważnie, a chłodny błękit stał się bardzo intensywny. Wyszczerzona od ucha do ucha, starała się być chyba miła… albo zrobić chociaż takie wrażenie. Hej, każdy próbował się zmienić, prawda? To, że go nie lubiła, nie znaczyło, że musiała mu to okazywać. Nie lubiła? A może lubiła? Porunn sama nie wiedziała jak brzmiała definicja słowa „lubić” w jej słowniku. Ojciec, Hallvard Fimmel zdecydowanie nie nauczył jej okazywania takich uczuć innym. Jego zdaniem lepiej było komuś przywalić w głowę butelką, wtedy uczucia były jak najbardziej prawdziwe. Gdy nauczycielka odeszła, Porunn opadła na trawnik i przyglądała się wszystkiemu do góry nogami. Uniosła brwi, gdy jakaś dziewczyna pojawiła się tuż przy kociołku. Coś tam gadała o piciu soku malinowego… nawet wzięła chochlę, żeby było lepiej spróbować. Czy ona całkowicie postradała rozum? A może już wcześniej go nie miała? No cóż, rodzili się przecież ludzie tak głupi, którzy nie potrafili odróżnić rzeczy głupich, od głupszych. Przewróciła się na brzuch i oparła łokcie o trawę, aby mieć lepszy widok na całe to przedstawienie. - Może jak tego spróbuje, to eksploduje? To byłoby całkiem ciekawe – roześmiała się, machając nogami w powietrzu. – W sumie, nawet jak nie eksploduje, to Profesor ją rozszarpie. Na jedno wychodzi.
Ostatnio zmieniony przez Porunn Fimmel dnia Pon 18 Sie 2014, 21:31, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Tanesha Hanyasha
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Pon 18 Sie 2014, 21:25 | |
| Już samo zniknięcie nauczycielki wydawało jej się dziwne. Chantal zostawiająca grupę uczniów sam na sam z nieznanymi eliksirami? Wydawało jej się to zbyt nieodpowiedzialne jak na jej osobę. Chociaż po zachowaniu pozostałych zainteresowanych Tanesha wywnioskowała, że równie dobrze mogła ich uznać za zbiorowisko rozsądnych, młodych ludzi, którzy nie będą lali w gardło napoju, o którego właściwościach nie mają pojęcia. Mogło się również okazać, że to nie są eliksiry przeznaczone do spożycia a na ten przykład - wcierania. Tak czy inaczej, próbowanie ich w ciemno byłoby ewidentną głupotą, ze względu na zakaz od nauczycielki - może i ostatnią w życiu. Opiekunka Domu Węża z pewnością mogła być do tego zdolna. Dziewczyna dłuższą chwilę skubała jeszcze bluzę z elementów poszycia leśnego, kiedy na polanie pojawiła się Nowa. A przynajmniej tak ją Ślizgonka w myślach nazwała. Czemu? Zachowywała się nad wyraz podejrzanie. Takiej beztroski mogła się tylko spodziewać po pierwszoklasistce... a na aż tak młodą owa dziewczyna nie wyglądała. W bajkę o 5 latach kiblowania też raczej nie zamierzała uwierzyć. Hanyasha odłożyła bluzę na konar i zamarła w bezruchu uważnie obserwując jej coraz bezczelniejsze zachowanie. Po tym, jak pozwoliła sobie mieszać w kociołkach miała już pewność, że coś jest ewidentnie nie halo. Czy na prawdę w szkole był jeszcze ktokolwiek, komu życie było niemiłe na tyle, żeby wsadzać paluchy do wywarów Chantal? Bez pozwolenia? Pod jej nieobecność? Różnych wariatów już w zamku widziała, ale aż tak upośledzonych społecznie to raczej do Hogwartu nie przyjmowano. - Ej, nowa. Odłóż to i siadaj z tyłkiem. - gwizdnęła wskazując jej kilka pniaków. W międzyczasie trzymała już niezobowiązująco różdżkę, a samą rękę schowaną nieco z tyłu. Była przyzwyczajona, że do osób z takim podejściem mało co docierało. Jak będzie trzeba to sama ją tam usadzi. Jeszcze brakuje, żeby nas Lacroix powywieszała za pomysły typowej blondynki. Psia jej mać. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Pon 18 Sie 2014, 23:07 | |
| Nie spodziewał się, że ktokolwiek do niego podejdzie – specjalnie obrał zresztą miejsce na uboczu. W sam raz, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, a móc obserwować innych. Uniósł tylko dłoń w odpowiedzi na gest O'Connora, odchylając się nieco do tyłu na swoim pniaczku. Bo był to w gruncie rzeczy pniaczek bardzo gustowny, jeśli nie liczyć, że twardy i po dłuższej chwili zaczynał od niego boleć tyłek. Zmiana pozycji co jakiś czas jak najbardziej wskazana. Wykrzywił usta w nieznacznym grymasie, kiedy Chantal wycofała się z pola widzenia, przestrzegając przed ruszaniem kotłów – każdy kto miał kiedyś do czynienia z profesor od eliksirów dobrze wiedział, by tego nie robić, nawet bez przypominania. Korzystając z dodatkowych kilku minut względnego spokoju przed rozpoczęciem zajęć, Krukon zaczął cicho wygwizdywać jedną z dobrze znanych sobie melodii. Szkoda że Wandy nie było w pobliżu, pewnie bez problemu rozpoznałaby dźwięki „Little Lovera”... Kątem oka uchwycając ruch Ben urwał i przekrzywił nieznacznie głowę, z wyraźnym zaskoczeniem spoglądając na Porunn, która bezczelnie postanowiła znaleźć się w jego przestrzeni osobistej. - Jak oficjalnie, panno Fimmel – odparł na nieco dziwne powitanie. Kąt ust chłopaka drgnął lekko, jakby rozbawiła go ta sytuacja. Przyzwyczajony do utrzymywania z ludźmi dłuższego kontaktu wzrokowego wytrzymał spojrzenie, którego intensywność była... W pewien sposób odurzająca, co nie pomagało w odpowiedzeniu na pytanie, dlaczego Ślizgonka stwierdziła, że siedzenie z nim stanowiło dobry pomysł. Mógł niemal przysiąc, że świadomie mieszała mu w głowie. A on jak ostatni kretyn na to pozwalał zamiast spojrzeć na sytuację z odpowiednim dystansem. - A ta dostała w głowę czymś ciężkim? - mruknął Ben, marszcząc brwi, gdy w miejscu zbiórki pojawiła się dziewczyna wpychająca ręce do kotłów profesor Lacroix. Nie wróżyło to dobrze, jeśli chciała kiedykolwiek przekazać geny przyszłemu pokoleniu. Chociaż patrząc na ten nikły poziom instynktu samozachowawczego to może i lepiej? - Jakoś nie sądzę, żeby Lacroix zostawiła nas z eksplodującym eliksirem – rzucił w odpowiedzi na komentarz Porunn. - Ale nawet idioci wiedzą, żeby nie pchać rąk do kociołków. No chyba, że chcą się ich pozbyć. |
| | | Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Wto 19 Sie 2014, 12:05 | |
| Aristos go mile zaskoczyła tym powitaniem, bo będąc szczerym nie spodziewał się tego po niej. Pocałunek, słodki uśmiech, uściśnięcie dłoni i trzymanie jej - naturalnie, ale taką przyjemną niespodziankę zrobiła mu po raz pierwszy, i to publicznie. No proszę było coraz lepiej. .Gdzieś tam kołatał się cichy głosik, że to wszystko jest zbyt piękne i należało być ostrożnym, jednakże póki co Cu zamierzał go ignorować. Nie ma co roztrząsać złych scenariuszy, tylko cieszyć się tym dobrym, który właśnie był odgrywany przez jego życie. Jak poetycko, nie do wiary. Uśmiechnął się, po czym chwycił jej dłonie. - No nie wiem, któż to może być. - powiedział rozbawiony, po czym obejrzał się na Gryfonkę, również całując ją w kącik ust. - Twój zapach jest tak bardzo charakterystyczny, że pewnie po zmianie wyglądu też bym cię znalazł w tłumie ludzi. Objął ją, kiedy stanęła obok niego i spojrzał tylko za odchodzącą Pierun. Ech, te dwie nie znosiły siebie nawzajem jak zarazy morowej i Cu już nawet nie próbował jakoś na to wpłynąć. Nie było sensu, bo skoro dziewczyny za sobą, delikatnie mówiąc, nie przepadały, a do tego Aristos była cięta na Fimmel przez to, że była jego byłą to nie ma co się niepotrzebne denerwować. Całe szczęście nie przyszło Lacroix do głowy, żeby mu zabronić zadawania się z Porunn. Kiedy Chantal zakomunikowała, że musi na chwilę opuścić swoich uczniów wszyscy oczywiście wykorzystali sytuację do swobodnych rozmów i dalszego nic-nie-robienia, bo w końcu gdy kota nie ma myszy harcują. Czy jakoś tak. Co do harcujących myszy - pojawienie się blondyneczki rodem z którejś baśni Grimmów O'Connor przywitał uniesieniem brwi. Szmer reszty uczniów prawie porwał go za sobą, ale w ostatniej chwili w głowie zaświtała mu pewna myśl. - Nie wydaje ci się to podejrzane, że twoja ciotka znika, a pojawia się mały czerwony kapturek? Ot tak, nagle i robi dokładnie to czego zabroniła Lacroix? - zapytał. Chyba Ari kiedyś mu napomknęła o tym, że Chantal jest metamorfomagiem. Nie był pewny w stu procentach, ale postanowił zaryzykować. Skupił się mocno na wizerunku jednego z nauczycieli i akurat padło na ...Diarmuida. Też Irlandczyk, więc akcent będzie ten sam, a postarzanie się w tak stosunkowo niewielkim stopniu opanował w miarę zadowalająco. Po chwili obok Aristos stał nauczyciel transmutacji. Puścił oko do młodszej Lacroix i postanowił krzyknąć do obcej dziewczynki. - Hej, nie powinnaś tego robić. Kiedy wydawało mu się przez ułamek sekundy, że go dostrzegła - uśmiechnął się łobuzersko, po czym najszybciej jak umiał wrócił do swojego wyglądu. I oby się nie mylił. - Dawno tego nie robiłem. - stwierdził do Aristos. |
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Wto 19 Sie 2014, 12:22 | |
| Obserwując wszystko z boku miał chyba najlepszy widok na całą sytuację. Słodkie powitanie Ari względem Irlandczyka wręcz go rozbawiło, ale też zastanowiło. Oczywiście, nie miała już najmniejszego powodu, by ukrywać się ze swoimi uczuciami przed Pride'em, jednakże była zbyt pewna siebie jak na Aristos godzącą się z losem, który jej nie odpowiada. Czyżby miała jakiegoś asa w rękawie? Kto wie. Należało to bliżej zbadać, ale stopniowo. W międzyczasie ma jeszcze inne sprawy do załatwienia i oceny - nic pochopnie. O, panna z sowiarni nie przepadały za sobą wyraźnie, któż by się spodziewał. No tak, jeśli ją i tego O'Connora coś łączyło wcześniej to jego kuzynka będzie niesamowicie cięta broniąc swojego terenu. Zaśmiał się w duchu na myśl, że powinna dodatkowo dać swojemu lubemu metkę ku przestrodze potencjalnym kandydatkom. Kiedy profesorka zniknęła z pola widzenia był nieco rozczarowany. Wydawała się być zorganizowaną kobietą, a przynajmniej takie wrażenie sprawiała na zajęciach z walki wręcz, a tu proszę. Kiedy jednak obca wszystkim, z tego co zauważył po reakcji uczniów, blondynka zaczęła bawić się przy kociołku, jakby była na jakimś baśniowym wypadzie po bukiet kwiatków... Tylko uniósł brwi. To było podejrzane już na pierwszy rzut oka. Nie było nikogo takiego wśród uczennic, tym bardziej nauczycielek, a wątpił, by Hogwart nie zabezpieczył terenu obozu przed przypadkowymi gośćmi w postaci mugoli i nie tylko. Eliksir wielosokowy? Istniało takie prawdopodobieństwo, nie zdziwiłby się, gdyby to radosne dziecko okazało się właśnie nauczycielką. Akurat spojrzał w stronę Aristos i udało mu się dojrzeć jak Irlandczyk... Oczywiście. Metamorfomagia. Czyli taka była jeszcze opcja. Pomimo koligacji rodzinnych nie miał specjalnej wiedzy na temat ciotki Lacroix, więc nie miał jak wykluczyć i tego kamuflażu. Jakież byłoby to typowe zagranie na początek zajęć właśnie na ten temat. Uśmiechnął się do siebie wracając spojrzeniem w stronę kociołka. - Sprytne, pani profesor, bardzo sprytne. - stwierdził cicho, ni to do siebie, ni w kierunku blondynki. Nie dość, że zajęcia mogą mu się przydać to jeszcze zbierał informacje na temat ukochanego swojej drogiej kuzynki. Dwa w jednym, fantastycznie. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Wto 19 Sie 2014, 13:38 | |
| Przyjęła pocałunek z uśmiechem, bławatkowe oczy zamigotały wesoło, a wspomnienie poprzedniego wieczornego spaceru sprawiło, że miała ochotę parsknąć śmiechem. Żadne z nich nie spodziewało się takiego obrotu spraw, zdecydowanie, chociaż Aristos nie miała zamiaru narzekać. Miała doskonały nastrój. - Sugerujesz, że powinnam zmienić perfumy? – spytała, unosząc brew i opierając dłoń luźno na biodrze., a gdy ją objął, oparła się wygodnie o jego ciało, wędrując rozleniwionym spojrzeniem po innych obecnych. Spojrzała nawet raz w stronę Vincenta i uśmiechnęła się do niego pogodnie, w najbardziej naturalny sposób, na jaki było ją stać. Nie miała nawet ochoty by denerwować się nim tego dnia; chciała się odprężyć, choć na parę chwil utonąć w ramionach O’Connora i zwyczajnie zapomnieć o chmurach. Okazja taka jak ta była idealna, nawet, jeśli miała trwać krótko. Przybycie ciotki Chantal skwitowała uniesieniem dłoni, jednak kiedy kobieta zniknęła, tłumacząc się brakiem kryształu, który absolutnie nie był jej potrzebny do żadnego ze znajdujących się w kotłach eliksirów, Aristos zmrużyła podejrzliwie oczy. Potrafiła rozróżnić mikstury na pierwszy rzut oka, może dlatego, że kilka razy warzyła je z ciotką w czasie wolnym, jednak w żadnym przepisie nie było mowy o użytkowaniu specyfiku w towarzystwie jakiegokolwiek naturalnego przekaźnika. Jej zdziwienie zniknęło jednak, gdy na polanie pojawiła się jasnowłosa nimfa, podskakując niczym łódka na falach, wdzięcząc się, śmiejąc i wykazując wyjątkowo przemyślanym... Kretynizmem. Nie zdążyła się jednak odezwać, Cu ją uprzedził; patrzyła z nutą podziwu i uznania jak chłopak podnosi się, górując nagle niemal nad wszystkimi pozostałymi uczniami, a jego twarz rozmazuje się, zmienia, porasta ją kilkudniowy zarost, a szczęka poszerza się nieznacznie. Nawet kolor oczu się zgadzał, dziwnym zbiegiem okoliczności; profesor Diarmuid jak malowany, tylko ten chłopięcy, łobuzerski błysk w spojrzeniu zdradzał O’Connora. Ua Duibhne miał może urok chłopca, ale zdecydowanie już nim nie był. Parsknęła śmiechem, widząc jak na twarzy blondynki pojawia się wyraz zaskoczenia, a potem prześmiewczo zaklaskała. - Chantal, piękne przedstawienie, ale wyciągnij już palec z tego kotła, wiesz, że ten eliksir kiepsko się domywa. – zawołała, uśmiechając się do ciotki zwycięsko. Jej chmurne, charakterystycznie ubarwione oczy nie ulegały przemianie, nie mogła na nie wpłynąć, nie mogła ich zasłonić. A potem bezwiednie spojrzała w stronę Cu Chulainna, upewniając siostrzenicę, że próbowała ich nabrać. - Zaraz zginę. – mruknęła jeszcze do Irlandczyka, który przybrał swoją postać. Zmierzyła go figlarnym spojrzeniem sekundę później. - Powinieneś nosić zarost.
|
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Wto 19 Sie 2014, 17:42 | |
| Doskonale wiedziała, że mała scenka rodzajowa w jej wykonaniu nie nabierze wszystkich uczniów.. a na pewno nie tych, którzy ją dobrze znali. Urodziła się już jako metamorfomag, co było widoczne w momencie, gdy jej ciemne włosy przybrały fioletowy kolor, a następnie rudy. Wykorzystywała swoje zdolności nieświadomie będąc jeszcze dzieckiem, ale wraz z pojawieniem się w Hogwarcie sumiennie poznawała swoje możliwości i je kontrolowała. Jedyną rzeczą, której nigdy nie mogła opanować, to zmiana koloru włosów podczas skrajnych emocji. Tak było i nie potrafiła tego kontrolować. Przez to uczniowie wiedzieli, kiedy Chantal faktycznie jest wściekła. Wystarczyła odrobina bordowego odcienia na jej kosmykach, by zacząć się bać. Gorzej, jak ten kolor był iście krwisty. Wtedy to był znak, że wpadła w istną furię i nawet schron nie pomoże. Dlatego postanowiła trochę uświetnić swój mały występ. Kiedy tylko dojrzała, że O'Connor zamienia się w Diara, faktycznie była zaskoczona. Lecz to było najmilsze odczucie w jej ciele w tej chwili. Później pojawiła się istna wściekłość, że Gryfon, chociaż bliski sercu Ari śmiał sobie drwić z niej w tak impertynencki sposób. -Widzę, że się doskonale bawisz. -zauważył kobiecy głos zlokalizowany tuż za plecami Cu i Aristos. Gdy wszyscy uczniowie odwrócili swój wzrok od kociołków mogli zobaczyć za Gryfonami... Chantal. W ciemnej szacie, ze skrzyżowanymi rękami pod biustem wpatrywała się w Cu. Cała ta sytuacja miała jednak znamiona dziwności. Chantal była nader spokojna jak na nią. Miny, jakie mieli uczniowie prosiły się o wybuch śmiechu, ale Chantal nie było do śmiechu. Oj nie. Profesor Lacroix była nieco bardziej przebiegła, niż się mogło wydawać. Cu mógł poczuć, jak kobieca dłoń zaciska się na jego ramieniu, ale... frontem do niego?! Przed nim w stanie silnego wzburzenia stała Chantal. Chantal Lacroix, nauczycielka eliksirów. W kwiecistej sukience w maki. Z jej chmurnych oczu ciskały pioruny, a jej włosy przybierały bardzo złowróżbny kolor kwiatów z ubrania. -Nie radzę Tobie ze mnie drwić O'Connor, bo właśnie zarobiłeś sobie miesięczny szlaban wraz z rozpoczęciem roku i NIE radzę Ci dyskutować, czy mi wolno czy nie! -warknęła bardzo nieprzyjemnie. Gdyby Cu przybrał postać kogokolwiek innego - może i by się roześmiała, ale dla niej to była jawna obraza, że uczniowie wiedzieli i chcieli czerpać z tego jakieś korzyści. -A jeszcze się zastanowię, czy nie będziesz czyścił toalet do końca obozu. -Syknęła. Niedoczekanie. Chantal podniosła wzrok nad głowę Gryfona, puściwszy jego ramię. -Dziękuję Ci Claro. -mruknęła. I cała sytuacja się rozwiązała. Za Gryfonami stała już uczennica o miedzianych włosach i ciemnoniebieskich oczach. Chodziła do ostatniej klasy Ravenclawu i również była metamorfomagiem. Uśmiechnęła się lekko do nauczycielki. Chant posłała ostanie spojrzenie na O'Connora i odwróciła się, by wrócić do kociołków. Zaskakujące, że jej włosy nie przestawały migotać szkarłatnie, a ona sama zaczęła rozpinać sukienkę. Guzik po guziku. Gdy doszła do kociołków zrzuciła z ramion materiał, pod którym była zielona bluzka i spodnie z jeansu do kolan. -Wasza koleżanka z Ravenclawu i ja dałyśmy wam właśnie pokaz umiejętności kamuflażu. Metamorfomag ma tych zdolności najwięcej, bo może ich używać bez zbędnego przygotowania. -zaczęła mówić, a loki powoli wracała do czerni. Złość na Gryfonów jednak jej nie mijała. -To jedna z możliwości. To dar wrodzony. Co, jeśli go nie mamy? Wtedy pozostają trzy inne możliwości. Eliksiry. Zaklęcia transmutacyjne. Artefakty. Zaczniemy od kociołków. -pokazała na nie. -Są tu trzy różne eliksiry umożliwiające zmianę wyglądu człowieka. Ktoś jest w stanie je rozpoznać? -zapytała uczniów. Jeden z kociołków zawierał gęstą breję o barwę ziemi, a zapach był daleki od zachęcających. W drugim płyn miał barwę niebiesko-zieloną i nie bulgotał. W ostatnim eliksir o barwie bladoróżowej. Dokładnie ten sam, który Chantal śmiała nazwać sokiem malinowym w swym małym pokazie. |
| | | Luca Chant
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Wto 19 Sie 2014, 18:56 | |
| Wyciągnął skądś gałązkę lawendy i znużony czekaniem zaczął odrywać drobne kwiatki, a później także listki. Po chwili na ziemi dookoła jego stóp pełno było fioletowawych drobinek a w powietrzu rozchodził się ciężki zapach. Zawzięcie darł na strzępy także łodyżkę, zastanawiając się, jak coś tak małego może roztaczać wokół siebie wyczuwalna woń. Tak po prostu było, drobiazgi powodowały największe zamieszanie, odnosiło się to tak samo do strzępków lawendy jak i ludzkiego postępowania... - Wiesz, jeśli to ziarenko jest wielkości jednej czwartej ciebie... - Mruknął, z uśmiechem odwracając głowę w jej kierunku. Czasem ludziom brakowało drugiego punktu widzenia. Zwykle patrzyli z jednej, swojej perspektywy, nie zwracając uwagi na to, jak wielką trudnością było dla drobnego owada utrzymać się na gładkim, stromym zboczu pod ostrzałem ziarenek piasku. Zwykle widzieli tylko to, jak ziarenko było małe. W pewien sposób współczuł pełnokrwistym czarodziejom; Yu, wychowana w rezydencji nigdy nie miała szansy zobaczyć niektórych rzeczy z innej perspektywy. Starał się jej to jakoś wynagrodzić, niedorzecznie dzieląc się swoją wiedzą o baśniach snutych przez zwyczajnych ludzi i drobnicy zasiedlającej lasy i łąki. - Mordujesz mrówkolwy. - Wyszczerzył zęby i sprzedał jej kuksańca. Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo domniemany Amycus Carrow postanowił stać się po prostu Amycusem Carrowem. Nie do końca go to cieszyło. - Chant. - Uścisnął wyciągniętą rękę i spojrzał mu w oczy. To, co tam zobaczył zrodziło w nim przekonanie, że w tym momencie rozpoczyna się gra. Nie wiedział nic o jej zasadach ani celu, ale zdawała się zacząć istnieć w momencie, kiedy rzucił swoje nazwisko, a coś nieokreślonego błysnęło w ślepiach Carrowa. Chyba niedługo tajemniczy drugi etap przestanie być jego największym zmartwieniem... Nie rozglądał się dookoła zbyt uważnie, dlatego też nie bardzo rozumiał to, co się wydarzyło chwilę później. Miał nadzieję, że nie będzie mu to niezbędne do zrozumienia lekcji. To, co Lacroix powiedziała chwilę później skwitował kolejnym uśmiechem. Z pewnością ciekawy wstęp do zajęć. Sam co prawda nie przykładał dużej wagi do swojego wyglądu, ale mimo to nie chciałby być metamorfomagiem. Chwilowa zmiana wyglądu bywała z pewnością przydatna, ale dlatego właśnie ktoś wymyślił eliksiry i zaklęcia kamuflujące. Umiejętność wrodzona nie pociągała go w najmniejszym stopniu. - Znasz się na eliksirach? - Szepnął do Y. Na lekcji szło mu nie najgorzej, z powodu swojego zamiłowania do zielarstwa i wrodzonej dokładności miał wprawne oko i uwarzenie eliksiru o umiarkowanym stopniu zaawansowania zwykle nie stanowiło dla niego niesamowitego wyzwania, kiedy miał dokładny przepis. Często jednak nazwy, właściwości i wygląd, jaki powinien do nich przyporządkować umykały mu z pamięci. Pierwszy był zapewne eliksir wielosokowy, ale pozostałe? Eliksir fluorescencji, bujnego owłosienia, zmiany koloru włosów? A może po wypiciu któregoś zamienia się w świnie? |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Wto 19 Sie 2014, 19:42 | |
| Wyobraziła sobie agresywne mrówkolwy atakujące niewinne robaczki mające zostać ich obiadem. - To mają przechlapane. - stwierdziła "smutno", wciąż rzucając kamyki przed siebie i nie zwracając większej uwagi na zamieszanie wywołane przez nową dziewczynkę kwapiącą się do popełnienia samobójstwa jeśli nie z powodu bulgoczącego eliksiru, to z powodu wściekłości Chantal. Nie przeliczyła się, bo też i nauczycielka zrobiła się wściekła. Yumi zmarszczyła brwi przez chwilę odkładając odpowiedź na pytanie Amycusa na drugi plan. Connor z Gryffindoru był metamorfomagiem? Nie wierzyła w to, co zobaczyła. Zachwyciła ją ta umiejętność, a chłopak zyskał sobie u pół japońskiej dziewczyny sporego plusa. Nie tylko za wrodzony talent, ale również za odwagę oraz doprowadzenie Lacroix do białej gorączki. Współczuła mu z powodu szlabanu, ale i tak gdy Chantal nie patrzyła, uniosła kciuk do góry z uznaniem. Gryfoni są bardzo odważni, oj bardzo. Dopiero gdy nauczycielka odeszła do kociołków, Yumi powróciła uwagą do chłopców, między którymi siedziała. Przez chwilę czuła się, jakby obaj jej pilnowali. Zapoznali się uprzejmie... Yui nie dojrzała rozpoczynającej się między nimi gry. Żyła w tej błogiej nieświadomości; inaczej zmartwiłaby się o obu chłopaków. Wywróciła oczyma, gdy otrzymała kuksańca. Oddała mu, popychając go lekko w ramię i odwzajemniając uśmiech. - Ja, taka groźna. - podała mu kamyczek, aby strzelił do celu - piaskowej kałuży. Od czasu do czasu trzeba kogoś zamordować. To uzdrawiające. Nawet jeśli ofiarą mają być mrówkolwy albo ich jedzonko. - Odineva doprowadziła wszystkich do rozpaczy. Później ci opowiem. - odpowiedziała Amycusowi na zadane pytanie, nie patrząc na niego. Wystarczająco czuła ciepło jego ramienia, skoro siedział tuż obok. Nie chciała poruszać teraz tego tematu, skoro wywoływał u niej i u Luca wzdrygnięcia i grymas na twarzy. Miała serdecznie dosyć wilków i wilkołaków na jakieś najbliższe pięćdziesiąt lat. Nie ruszając się z miejsca zamyśliła się na temat potencjalnych eliksirów kamuflujących. - Radzę sobie, ale do wybitnych nie należę. Oprócz tego wielosokowego... nie wiem, transmutacyjne? - zapytała Luca i wzruszyła ramionami. Nie podchodziła do kociołków. Żywiła do nich awersję aż do września. Miała nadzieję, że będą mogli rzucać na siebie zaklęcia i Chantal nie zmusi ich do picia eliksirów. Jeśli tak, Yumi uda omdlenie i pozwoli się wynieść poza las. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Wto 19 Sie 2014, 20:29 | |
| Luca Chant należał do grona osób niebezpiecznie kręcących się wokół istotnych kwestii w życiu Amycusa, nadszarpujący cierpliwość samą swoją obecnością i stylem, o którym przecież nic nie wiedział. W pamięci wciąż miał żałośnie dziecinne pragnienie Merberetówny na udanie się pod gołe niebo w celu rozbicia biwaku i cieszenia się swobodą taką, na którą nie mogła już sobie pozwolić. Zdążył zaobserwować jedynie całkiem sporą różnicę we wzroście między nim a Chantem, zastanawiając się na jakim poziomie znajdują się jego umiejętności walki wręcz, skoro nie uraczył swoją obecnością na zajęciach prowadzonych przez tą samą kobietą co obecnie. Przeniósł swoje spojrzenie w kierunku Connora, który do złudzenia przypominał postać nowego nauczyciela i pozwolił sobie na spokojnie opuszczenie brwi, marszcząc je wystarczająco mocno, aby na czole utworzyła się drobna zmarszczka. Nieznacznym ruchem głowy opuścił podbródek, skrywając w ten sposób w cieniu swoje uważne spojrzenie, sycąc oczy nowym doświadczeniem związanym z towarzystwem zmiennokształtnego człowieka. To, co zazwyczaj Yumi zwykła nazywać odwagą, dla Amycusa była to czysta forma głupoty, która uniemożliwiała rozwinięcie skrzydeł i wykorzystanie otwierających się dla tej umiejętności drzwi. Powiódł nieśpiesznie w kierunku dziewczynki przy kociołkach, dostrzegając również i na niej zmianę wyglądu, podczas gdy panna Lacroix informowała Gryfona o nieuchronnie zbliżającym się szlabanie. Szturchnięcia wymieniane między dwójką siedzących obok siebie osób nie zostało przez niego w żaden sposób skomentowane, szczególnie iż spojrzenie miał utkwione gdzieś stanowczo dalej niż powierzchnia kilku zaledwie metrów. Ciepło odsłoniętych przedramion Yumi dawało mu przyjemne poczucie przynależności, niemniej obecność Chanta była tutaj zupełnie zbędna. Siłą rzeczy zbyt mocno zaczął dysponować panną Merberet, świadomie bądź nieświadomie wkradając się do jej wewnętrznego świata, oferując o wiele więcej znaczących możliwości niż to, co miał do zaprezentowania Carrow. Wrodzona podejrzliwość nakazywała mu na podjęcie kolejnych kroków mających na celu uziemienie w czułym objęciu ramion Yumi, aby nie była w stanie spojrzeć w kierunku persony, jaka w dalekiej przyszłości mogłaby stać się mile słodką, zakazaną alternatywą kochanka. Skinął ostatecznie głową na lakoniczną wypowiedź dziewczyny, która usilnie próbowała wyprzeć się jego osoby tuż przy swoim ramieniu. Zamiast odejść z godnością, tkwił tuż przy niej niczym piąte koło u wozu, informując Chanta o zajętym terenie – najwyraźniej sygnał przybycia nie został zrozumiany poprawnie, chociaż świadome przeciwstawienie się mu również należało brać pod uwagę. I chociaż przyszedł tutaj przede wszystkim nauczyć się czegoś nowego, gdzieś na granicy świadomości obserwował poczynania własnej narzeczonej. - Postarzający? – Zagadnął głośniej niż szeptem, zwracając na siebie uwagę zarówno prowadzącej, jak i z pewnością kilku uczniów. Przerywając ciężką ciszę zmuszał resztę do porzucenia rozmyślań na temat udanego pokazu i zaprezentowaniu cudownych umiejętności czysto magicznych, na korzyść wysilenia mózgownicy co bardziej ogarniętych osób w eliksirach od niego. Wielu rówieśników wiedziało aż za dobrze o korepetycjach, jakie pobierał od panny Vane, aby podszkolić się w tym zakresie.
|
| | | Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Czw 21 Sie 2014, 02:44 | |
| Jeśli O'Connor miał być zupełnie szczery to nie rozumiał zupełnie wściekłości Chantal. Ani trochę, nic mu nie świtało, więc, kiedy wściekła darła się na niego tak, że pewnie obudziłaby Filcha w Hogwarcie z południowej drzemki on tylko patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Było to spowodowane raczej ogromnym zdziwieniem, przerażenie zapomniało chyba się pojawić. O co chodzi? Jaka kpina i z kogo? Dlaczego miałby kpić z Chantal, nabijać się z niej czy co tam jeszcze wykrzyczała na pół lasu? Choćby Sam-Wiesz-Kto go w tej chwili traktował Cruciatusem nie odpowiedziałby na te pytania, bo zwyczajnie nie miał zielonego pojęcia w kwestii swojej winy. Czyżby chodziło o sam wybór osoby, której wygląd przybrał? Dlaczego Chantal tak ostro na to zareagowała, Marlinie? No i na dodatek dostał szlaban, chociaż to go obeszło na mniej. Nie pierwszy i nie ostatni, a prawdopodobnie dalej zaszedł niż Syriusz na tym obozie pod tym względem. Znając te drobne huncwockie zwyczaje to Black postawi mu piwo kremowe albo odstąpi część swojej drogocennej poduszkowej whisky. Kiedy ciotka Ari odeszła demaskując przy okazji sekret swojej małej sztuczki jaką była uczennica Ravenclaw Cu nachylił się lekko do Gryfonki i szepnął rozbawiony: - Na nic się zda uświadamianie jej, że Ua Duibhne był wyborem losowym pokierowanym ewentualnie akcentem językowym, prawda? Dostrzegł jeszcze jak pewna Krukonka, ta sympatyczna z twarzy Azjatka pokazała mu ukradkiem uniesiony w górę kciuk. Uśmiechnął się do niej szeroko i odpowiedział tym samym gestem, kiedy Chantal nie patrzyła. - Nie wciskaj mi tu jeszcze zarostu. - zaśmiał się do Aristos, znowu skupiając na niej na chwilę wzrok. - Nie pasuje mi. Akurat po tych słowach zostało wszystkim zadane pytanie o zawartość kociołków. Poziom Irlandczyka w eliksirach był...mierny, więc po prostu nasłuchiwał co inni mieli do powiedzenia na ten temat, samemu stając poza głównym kółeczkiem zainteresowanych udzieleniem poprawnej odpowiedzi. Chyba czas szykować się do korepetycji z tego przedmiotu. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Czw 21 Sie 2014, 03:26 | |
| Z trudem powstrzymała wybuch wesołości, gdy Chantal rugała O’Connora z góry do dołu, odgrażając mu się tak głośno i dobitnie, jak gdyby chłopak dopuścił się wyjątkowo karygodnego czynu. Nie mógł wiedzieć o tym, o czym wiedziała większość uczniów, a Gryfonka z doświadczenia wiedziała, że raczej nie słucha plotek. Opowieść o wyczynie nowego profesora krążyła wśród obozowiczów od czasów lekcji samoobrony, na które Aristos nie trafiła z czystego lenistwa; niemniej jednak trudno było zignorować tą sensację, lub przynajmniej raz nie wysłuchać historii o tym, jak Smoczyca dostała pstryczka w nos od przystojnego, bezczelnego Irlandczyka. Oczywiście dla Lacroix nie była to nowość – domyślała się już od jakiegoś czasu, od wydarzeń na meczu i wizyty w domu ciotki. Nie miała jednak okazji poinformować o tym O’Connora, a przestrzec go przed fatalnym w skutkach błędem – zwyczajnie nie zdążyła. Kiedy kobieta odeszła, mrucząc coś wściekle pod nosem, a potem rzucając w tłum wyjaśnienie sztuczki. Ton jej głosu wyraźnie wskazywał, że następna osoba, która ją zirytuje, pożałuje, że w ogóle przyszła na świat. Aristos szturchnęła swojego chłopaka łokciem, śmiejąc się do niego z błyskiem w niebieskich oczach. - Lepiej nie próbuj, jeśli nie chcesz od OWUTeMów sprzątać Hogwartu razem z Filchem i tym wyleniałym kociskiem. – poradziła spokojnie, splatając palce z palcami Cu. Ciepło jego dłoni wywoływało przyjemne dreszcze w całym jej ciele, a na ustach uśmiech, jaśniejszy od słońca. - Naprawdę uważam, że zarost to świetny pomysł! – szepnęła jeszcze, nim ciotka odwróciła się do swoich słuchaczy, wskazując dłonią kociołki i zadając pytanie. Widząc, że uczniowie szepczą między sobą, słysząc niepewny głos Amycusa, zwracającego na siebie uwagę w niezbyt pomyślny sposób, zwłaszcza, że brzmiał jakby ktoś celował do niego z broni i wyczuwając rosnące zniecierpliwienie Chantal, podniosła litościwie dłoń. - Niebiesko-zielony eliksir to mikstura, który powoduje zmianę koloru włosów z naturalnej barwy na barwę, o której pomyśli ta osoba, która zażyła ten eliksir. Efekt utrzymuje się nawet przez miesiąc. – wyrecytowała spokojnie, patrząc na Chantal z niewinnym uśmiechem, migotliwą iskierką w bławatkowym spojrzeniu – W kolejnym kociołku znajduje się baza eliksiru wielosokowego. Surowa, ponieważ eliksir wymaga cząstki osoby, w którą chcemy się zamienić, a jego kolor ulega zmianie pod jej wpływem. Dla każdego jest unikatowy. – jej głos brzmiał pewnie, swobodnie, jakby opowiadała o pogodzie. Usiadła wygodniej, zakładając nogę na nogę i zmarszczyła lekko nos, przyglądając się ostatniemu kociołkowi, temu z sokiem malinowym. - Natomiast to, co nazwałaś sokiem malinowym, ukochana ciociu, to eliksir postarzający. Spożyta ilość warunkuje efekt. Im więcej go wypijemy, tym więcej lat nam przybędzie. Efekt działania zależny jest od poprawności wykonania eliksiru. – zakończyła wreszcie, gładząc palcami dłoń O’Connora i mierząc Chantal spokojnym spojrzeniem. Uwielbiała mistrzynię eliksirów do granic możliwości, dogadując się z nią o wiele lepiej niż z własną matką i to od niej podchwytując żyłkę do warzenia, mieszania i sprawdzania granic możliwości eliksirów przeróżnej maści. Także tych, których nigdy nie powinna była poznawać.
|
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Czw 21 Sie 2014, 17:03 | |
| Całe zajście obserwował uważnie, szczególnie, że zaskoczyła go i zdolność metamorfomagii i O'Connora, i pojawienie się Chantal ni stąd, ni zowąd, a mała blond istotka zaczęła powoli się przemieniać. A jednak miał rację, choć nie w stu procentach. Musiał oddać honor nauczycielce za element zaskoczenia, raczej spodziewał się, że to właśnie ona zmieniła swoją postać i kolokwialnie rzecz ujmując robi w konia resztę uczniów. Nie pomyliłby się zbytnio biorąc pod uwagę fakt, że gdy prawiła kazanie Irlandczykowi jej włosy zaczęły wzbogacać się o drobne bordowe refleksy. Była to więc realna teoria, ale jednak nie ta trafiona. Słuchając zarzutów Chantal Ślizgon doszedł do wniosku, że plotki krążące po obozie mają swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Jednak profesor Ua Duibhne był słabym punktem nauczycielki eliksirów i biada każdemu, kto chociaż pokusi się o drobny żart z nim jako elementem prowadzącym - jak widać na załączonym obrazku. Ach, te kobiety. Wystarczy taka głupia, niewinna sztuczka, by wyprowadzić je z równowagi, jeśli w grę wchodziły plotki czy też ktoś bliski sercu i już się odsłaniały. Zupełnie jakby uznały, że nie warto już się bronić/ukrywać lub wręcz przeciwnie, że powinny zaciekle bronić swojej prywatności, którą w ten sposób paradoksalnie traciły potwierdzając domysły i drobne śmiechy po kątach. Pride westchnął, żeby powstrzymać parsknięcie wywołane rozbawieniem, jeszcze chwilę obserwując parę Aristos-O'Connor. Przynajmniej chłopak nie nakrył się nogami jak przyszło mu się skonfrontować z rozjuszoną nauczycielką. Może chociaż odwagę ma przyzwoitą. Jeszcze to sprawdzi. Kiedy wrócono do właściwych zajęć podszedł do kociołków razem z pozostałymi i przyjrzał im się uważnie. Znał te barwy, w głowie krystalizowała mu się odpowiedź, jednakże po chwili doszedł do wniosku, że przecież mają do czynienia z eliksirami. Jeśli ktokolwiek ubiegnie Aristos weźmie to za zniewagę, co znów przywołało uśmieszek na jego ustach. I miał rację, chwilę potem wyrecytowała wszystko głosem, który czasem potrafił brzmieć tak, jakby chciała udowodnić innym uczniom o ile wyżej od nich stoi w hierarchii. Cała Aristos. Przesunął spojrzeniem po reszcie twarzy, na dłużej zatrzymując się znów przy dziewczynie z sowiarni, po czym wrócił do dwóch gołąbeczków. Niedługo zacznie się polowanie, a on musiał wszystko dobrze rozegrać. |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Czw 21 Sie 2014, 19:22 | |
| Pierwsze na co zwróciła uwagę, to była przemiana Cu w profesora od transmutacji. Wiedziała, że chłopak miał takie zdolności od dawna, jednak nigdy nie przywiązywała do tego większej wagi – przyzwyczaiła się, że czasami jej przyjaciel przychodził na ich spotkania z ryjkiem zamiast nosa, albo z uszami i ogonem. Wariat pozostanie wariatem, a przemiana w Diarmuida nie była jego najrozsądniejszym pomysłem. Pokręciła głową w geście dezaprobaty, gdy usłyszała rozwścieczony głos opiekunki Domu Węża. Zawsze się obawiała tej kobiety, gdyż sprawiała wrażenie, jakby całe życie cierpiała na zespół napięcia przedmiesiączkowego. Gdyby kiedyś wspomniała ojcu, że miała problemy z eliksirami… To znając jej ojca, pewnie poszedłby na spotkanie z profesorką. Obawiała się tylko jednego – Hallvard Fimmel wróciłby z tego żywy, czy też martwy? Podniosła się z ziemi i otrzepała, spoglądając podejrzliwie na krukonkę. Nagle mnóstwo uczniów było metamorfomagami, Porunn wydawało się, że taka zdolność była bardzo rzadko dziedziczona… No cóż, Hogwart miał więc szczęście, że dostał tylu utalentowanych uczniów. Znając tylko podstawy eliksirów, rozpoznała jeden, jedyny wywar, gotujący się w środkowym kociołku. Pochyliła się nad nim, spoglądając na gotujące się COŚ przypominające błoto. - To jest eliksir wieloskokowy – powiedziała Porunn, zakładając ręce na piersiach. – Czas przyrządzania to miesiąc, na koniec dodaje się do niego na przykład włos osoby, w którą chcemy się zamienić. Krótkotrwałe działanie, około godziny? I prawdopodobnie smakuje jak rzygi pomieszane z odchodami smoka – na samą myśl aż się wzdrygnęła i zadrżała… - I tu kończy się moja zacna wiedza – powiedziała dziewczyna raczej do siebie niż do pozostałych. Osoby, stojące niedaleko niej mogły ją usłyszeć, chociaż starała się nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. To ona lubiła obserwować ludzi, niekoniecznie chciała, żeby ktoś zaczął obserwować ją. Zmarszczyła brwi, rozglądając się dookoła, po czym usunęła się w cień… Lacroix i tak wiedziała od niej więcej.
|
| | | Tanesha Hanyasha
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix Pią 22 Sie 2014, 14:32 | |
| Po raz kolejny zajęcia Chantal przybrały nieprzewidywany obrót. Poniekąd podejrzewała, że być może nauczycielka podesłała im kogoś naszprycowanego eliksirem, żeby ich nieco zaciekawić czy wyprowadzić z równowagi... ale to co stało się chwilę później stanowczo wykraczało poza intuicyjne domysły Hanyashy. Trzech metamorfomagów na jednej lekcji. Tego chyba nikt nie mógł się spodziewać. Ślizgonka nawet nie podejrzewała, że w szkole jest ich aż tylu, a co dopiero na obozie. Mały pokaz zdolności został jednak szybko ubarwiony kolorem bordo na włosach nauczycielki, co zwiastowało ni mniej ni więcej jak tylko armagedon. Jej pełen wściekłości głos niósł się lekkim echem po całej polanie i była niemalże pewna, że co niektórzy w obozie również ją słyszeli. Lacroix miała z nimi na prawdę ciężkie życie. Chociaż po minie Gryfona nasuwały się na myśl dwa wnioski - albo był świetnym aktorem, albo rzeczywiście nie wiedział o incydencie na zajęciach z walki wręcz. Tak czy inaczej zafundował sobie upojny miesiąc na robotach, które do przyjemnych należeć nie będą. A już na pewno opiekunka domu węża o to zadba. Hanyasha podeszła bliżej kociołków ale jedynie na tyle, żeby widzieć ich zawartość. Chantal nadal stanowiła niejakie zagrożenie więc wolała się nie wychylać. Z rozpoznaniem eliksirów nie miała większych problemów ale ochotniczka w postaci Gryfonki szybko wyręczyła niezbyt rozmownych uczniów. Brunetka cofnęła się nieco przysiadając na jednym z pni i czekając na dalszy przebieg lekcji. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix | |
| |
| | | | Sztuka kamuflażu - Chantal Lacroix | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |