|
| Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Sebastian Machiavelli
| Temat: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Sob 16 Sie 2014, 19:51 | |
| Runy były bardzo ważnym przedmiotem, jeśli ktoś chciał poznać tajniki starożytnych znaków, które bardzo często towarzyszą czarodziejom. Odczytywanie i tłumaczenie starożytnego pisma wiązało się z umiejętnością rozpoznawania konkretnych znaków, którymi posługiwali się przodkowie. Często zapisywało się nimi przeróżne ważne księgi zaklęć, grimuary, przepisy na jedne z pierwszych, skomplikowanych eliksirów. Runy, jako jedno z największych źródeł wiedzy, ale i też jedno z najtrudniejszych rzeczy do nauczenia się. Jednak nie niemożliwe i tego właśnie starał się dowieść Sebastian. Postara się przekazać najłatwiej jak potrafi wiedzę, której zaczerpnął. Oczywiście cały komplet swoich książek za machnięciem różdżki poustawiał na ławkach. Nie sądził, żeby uczniowie przytargali ze sobą swoje własne książki, w końcu to wakacje, jednak osobiście uważał, że trochę wiedzy teoretycznej i praktycznej przyda się w każdym czasie, nawet w tym wolnym. A co jeśli jakiś Śmierciożerca rzuci im tekst do przetłumaczenia, od którego będzie zależało ich życie? No właśnie, trzeba się ubezpieczyć na każde okazje, szczególnie w tak niestabilnych czasach, jak te. Usiadł na krześle, wykładając nogi na biurko. Czekał na przybycie młodych, żądnych wiedzy uczniów, przy okazji zajadając się fasolkami wszystkich smaków. - Eh… lukrecja – mruknął, przeżuwając słodycz z niechęcią. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Sob 16 Sie 2014, 20:57 | |
| Runy nie były jej mocną stroną, znowuż astronomia wchodziła do jej mózgu z dziecinną łatwością. Właśnie z tego powodu przyszła na zajęcia run, aby poduczyć się ich i mieć dobry start we wrześniu na normalnych zajęciach. Nie wzięła ze sobą książek, bo takowych nie kolekcjonowała. Miała za to kilka rolek pergaminu, ostre orle pióro i fiolkę niebieskiego atramentu. Wchodząc na teren umeblowany ławkami zatrzymała się zaskoczona pozycją nauczyciela. Nogi na ławce i objadanie się fasolkami. Uśmiechnęła się pogodnie podchodząc i poprawiając rolki żółtego papieru pod pachą. - Proszę uważać. Wczoraj trafiłam na glutową. - po takim powitaniu przeszła między ławkami i usiadła wygodnie w drugiej. Skrzyżowała nogi i oparła policzek o rękę, rozkładając jednocześnie pergaminy. Znała angielski, znała japoński, więc pozna i język run. Nie sądziła, aby kiedykolwiek jakikolwiek śmierciożerca zmuszał ją do tłumaczenia tekstu w obronie swojego życia. Po pierwsze nigdy nie widziała na oczy sługi Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymiawać, a po drugie, miała piętnaście lat i była zwykłą Yumi, w dodatku czystokrwistą. Nie wzbudzała niczyjego zainteresowania... Runy miały zapełnić jej wolny czas. Lubiła uczyć się czegoś, co ją interesowało. Skoro sam nauczyciel przypadł jej do gustu trzymając nogi na stole, zachowując się luzacko musiał przedmiot prowadzić ciekawie. Zamoczyła pióro w błękitnym atramencie i narysowała gwiazdki w kątach pergaminu, oczekując aż zbierze się więcej uczniów. Rzadko wykłady dłużyły się dla Yumi. Była pewna, że czas minie szybciej, jeśli zajmie się czymś konkretnym i pochłaniającym całkowitą uwagę. |
| | | Chiara di Scarno
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Sob 16 Sie 2014, 21:02 | |
| To były pierwsze zajęcia, na których zdecydowała się pojawić. Machanie różdżką bez sensu nigdy jej specjalnie nie interesowało; nie leżało w jej naturze naumyślne wystawianie się na niebezpieczeństwo. Runy były stałe, trwałe, przez setki lat udowodniły swoją moc i potęgę. Pasowały do usposobienia Chiary, która ceniła sobie możliwość przemyślenia każdego kroku. Pojedynki czarodziejów nie dawały takiej możliwości. Weszła do namiotu, który został zaadaptowany na klasę i skinęła głową nauczycielowi. Był nowy, niewiele o nim jeszcze wiedziała i nie miała pojęcia, czy te zajęcia okażą się dla niej w ogóle wartościowe. Jej wiedza na temat run wykraczała dalece poza to, co wiedział przeciętny uczeń Hogwartu. Ba, poza to, czego świadom był niejeden dorosły. Nie znała połowy konstelacji, eliksiry często jej nie wychodziły, ale naprawdę trudno było ją zaskoczyć w temacie Starożytnych Run. Usiadła w jednej z ławek i ze znudzonym wyrazem twarzy zaczęła przeglądać leżącą na niej książkę. To był zwyczajny podręcznik, który traktował o tak wyświechtanych i oczywistych sprawach, że Chiara mogłaby go wyrecytować z pamięci. Nie zwróciła większej uwagi na Yumi, choć przecież obie były Krukonkami, a teraz dzieliły także obozowy namiot. Najwidoczniej jednak panna di Scarno nie miała dzisiaj ochoty na żadne uprzejmości i grzecznościowe pogaduszki. Cóż. Miała i do tego prawo. |
| | | Jasmine Vane
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Nie 17 Sie 2014, 13:54 | |
| W wachlarzu zajęć oprócz tych praktycznych i wymagajacych napływu adrenaliny były i nieco spokojniejsze. Jasmine ciekawiły runy i zawsze testowała nowych nauczycieli tego przedmiotu, by sprawdzić ich wiedzę. Do tej pory tylko jedno z nich wygrało to starcie. Był to kuzyn Jasmine, Sebastian. Nie mogła sobie odmówić przyjścia na te zajecia, a jakże! Postanowiła trochę mu podokuczać. Ubrana w nietypową jak na nią, krótką sukienkę z dekoltem w kolorze wrzosu. Nie musiałą dbać o to, by ktoś nie zobaczył w trakcie walki jej majtek. Dojrzała z daleka tylko Yumi, z którą dzieliła namiot i... Chiarę. Podeszła do niej, objęła lekko w pasie i złożyła na jej ustach krótki pocałunek w geście powitania. Uśmiechnęłą się uroczo do Sebastiana. -Cześć. -przywitała się. |
| | | Chris Dolmeth
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Nie 17 Sie 2014, 14:52 | |
| Jak Kay mógłby chociażby pomyśleć o opuszczeniu tych zajęć? Chociaż fakt, był trochę zły na prowadzącego, ale w gruncie rzeczy ten gość tylko wydawał się taki trochę odpychający, tak naprawdę nie był wcale taki zły. Najwidoczniej troszczył się o Harley, do tego uczył najpiękniejszego przedmiotu świata, więc Puchon ostatecznie mógł mu wybaczyć pewne nieprzyjemności których z nim doświadczył. Kiedy już się doczłapał i ocenił kto zdążył przed nim przyjść, zauważył że w towarzystwie zdecydowanie było trochę...niezręcznie. Co to niby miało być, jakaś darmowa kompilacja Hogwarckich piękności? O nie, nie, nie, to mu wcale aż tak nie pasowało, bo w pewien sposób czuł się trochę skrępowany, szczególnie ze względu na obecność Jasmine - ostatnio zwyczajnie przyniosła mu pecha, więc nie do końca był pewien czy ta piękność mu wsmak w pobliżu. No i jak dotąd nie było żadnego Puchona, więc trochę samotnie. -Cześć Seba, uważaj na nie, są dość niebezpieczne-rzucił zamiast dzieńdobry, orientując się dopiero po chwili że zwrócił się do niego nie tak jak powinien się zwracać uczeń. Nie miał jednak głowy do tego, jak powinien się zachować - nadmiar urody w jednym miejscu przerażał, do tego niedobór Ślizgońskich samców którzy swoją irracjonalną wrogością mogliby go rozpraszać i nie pozwalać mu na zatracenie się w zachwycie. Przykrość. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Nie 17 Sie 2014, 17:26 | |
| Zajęcia z run zobaczone na planie były swego rodzaju miłą niespodzianką. Możliwość wykorzystania teoretycznej wiedzy do faktycznego wpłynięcia na rzeczywistość była na swój sposób podniecająca. Krukon nie wątpił, że nauczą się robić coś pożytecznego z wiedzą odnośnie starożytnych run – gdyby było inaczej, dyrektor nie nie zatwierdziłby zajęć na obóz, który z założenia miał wyposażyć uczniów w umiejętności pożyteczne. Chociaż kto tam mógł wiedzieć profesora Dumbledore'a, wielokrotnie zdążył udowodnić mieszkańcom Hogwartu, że jego umysł kroczył nieco innymi ścieżkami. Tak czy inaczej chłopak znalazł się w namiocie zaadoptowanym na wzór prowizorycznej klasy, rozglądając się po niej niespiesznie. Kilkoro uczniów zajęło już miejsca, nie wpakował się w środek żadnej ożywionej dyskusji, na horyzoncie nie było Porunn gotowej irytować go przez kolejne zajęcia... Tak, nie powinien się przejmować, wiedział o tym. Potrzebował tylko chwili z dala od niej na powrót do stanu wewnętrznego zen. Jak gdyby nigdy nic przysiadł w pierwszym rzędzie, absolutnie nic sobie nie robiąc z faktu, że te miejsca zwykle zajmowały osoby potocznie nazywane kujonami. Z lekkim uśmiechem podniósł rękę na znak przywitania nauczyciela – łączyły ich trochę odmienne stosunki niż większość uczniowskiej braci i hogwarckiego personelu. Wszystko przez przypadek, dzięki któremu wpadli na siebie w trakcie porannej przebieżki na błoniach, gdy reszta zamku próbowała się dopiero wygrzebywać z ciepłych posłań. Codzienne ćwiczenia nagle stały się nieco zabawniejsze, kiedy miało się partnera do wyścigów i zamiast „profesorem Machiavellim” można go było nazywać po prostu Sebastianem. |
| | | Franz Krueger
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Nie 17 Sie 2014, 17:55 | |
| Kolejne zajęcia, niestety. Chłopak nie sądził, że będą one zajmowały prawie cały jego czas, nie miał nawet chwili dla siebie. Ale nie przyjechał też tutaj próżnować, toteż starał się nie opuszczać interesujących go lekcji. Na razie żałował szczerze, że nie był na zaklęciach defensywnych u Katji. Niestety, nie mógłby się rozdwoić, a urządzenie znane jako zmieniacz czasu nigdy nie trafiło do jego rąk. Pocieszał się jednak zasłyszanymi plotkami, po których odnosił wrażenie, że zajęcia prowadzone przez profesor Odinevę, mimo że pozwalały na rozwinięcie użytecznej dziedziny magii, nie odpowiadałyby mu wcale swoim stylem. Doszło bowiem do jego uszu, że uczniowie bronili się przed swoimi przeciwnikami w świecie iluzji, a on sam uważał, że to pójście na łatwiznę i najprawdopodobniej nie potrafiłby wczuć się w swoją rolę, gdyby miał świadomość tego, że jego oponent nie jest prawdziwy. Franz odrzucił jednak przemyślenia na bok, kiedy dotarł na miejsce. Wierzcie lub nie, ale Krueger pojawił się na zajęciach… ze starożytnych run. Co prawda, zawsze twierdził, że to nie jego klimaty, ale tym razem, znalazł trochę wolnego czasu (o dziwo!), a że nigdzie nie mógł odnaleźć swojej ukochanej, postanowił, że spożytkuje go na naukę. Nawet, jeżeli to nie był jego ulubiony przedmiot. Ba, siedemnastolatek nie miał zielonego pojęcia o runach, więc wiedział, że na lekcji u Sebastiana będzie musiał nadrobić zaległości. Podszedł do jednej z ławek, kiedy dojrzał kilka krzeseł dalej Jasmine i Chiarę. Zbliżył się więc do swojej lubej i pocałował ją krótko na przywitanie. - Hej, kochanie. Cześć, Chiaro. – mruknął do obu panienek, wcale nie żywiąc urazy do młodej Włoszki. Mimo że wiedział, iż ta nieszczególnie za nim przepada, nigdy nie odwzajemniał jej negatywnych względem swojej osoby uczuć. Panienka di Scarno wydawała mu się bowiem zawsze inteligentną i sympatyczną osóbką, a to że niegdyś spotkali się w niesprzyjających okolicznościach, dla niego akurat zdawało się nie mieć już żadnego znaczenia. Usiadł więc obok nich, rozglądając się po przybyłych wychowankach Szkoły Magii i Czarodziejstwa. - To jest ten Twój kuzyn czy coś pomieszałem? – zapytał jeszcze swojej partnerki, żeby się upewnić. Kiedyś na pewno wspominała mu jego imię i mówiła o tym, że należy do grona pedagogicznego, ale Niemiec nie przywiązywał zbytniej uwagi do koneksji rodzinnych i nie miał pod tym kątem za dobrej pamięci. Wystarczyło zresztą spojrzeć na to, że Franz nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, iż także Jasmine oraz Brooklyn były ze sobą spokrewnione. |
| | | Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Nie 17 Sie 2014, 19:23 | |
| Runy nigdy nie interesowały O'Connora tak naprawdę, więc samo jego przybycie na zajęcia właśnie z tego przedmiotu było raczej czystym impulsem. Ot, luka w planie dnia, więc czemu by nie zerknąć na taki przedmiot. Szczególnie, że obiło mu się o uszy, że nagrodą za udział może być ochronny amulet czy coś w tym stylu. Takie rzeczy zawsze się przydają, zwłaszcza, jeśli ktoś miał skłonności do pecha - i tak, mówimy tutaj właśnie o nim. Może i nie pokazał tego ostatni mecz ze ślizgonami ani pojedynek z Fimmel, ale w zwyczajnych, życiowych sytuacjach Cu nie należał do szczęśliwców. Przynajmniej połowa jego spóźnień była spowodowana pechem, a nie zaniedbaniem czy też totalnym olaniem sprawy. Gdy przybył na miejsce już kilkoro uczniów siedziało na swoich miejscach. Rozejrzał się orientacyjnie za znajomymi twarzami. Jasmine znał z widzenia, Chiarę też, pozostała dwójka również przemknęła mu gdzieś na korytarzu, jednakże za nic nie mógł sobie przypomnieć imion. Puchon miał śmieszne nazwisko, tyle wiedział. No i Ben. Benio był swego rodzaju ostoją znajomości, więc kiedy skinął głową nauczycielowi na "dzień dobry" postanowił skierować się w pobliże Krukona. Usiadł obok z uśmiechem i oparł łokcie na blacie ławki. - Witaj, Benio. Jak życie? Widziałem, że sobie poradziliście z Porunn na defensywnych. - powiedział zerkając na twarz znajomego, po czym powędrował wzrokiem do książek leżących przed nim. Ugh, prawie poczuł się jak podczas roku szkolnego. Może jednak nie powinien tutaj przychodzić? No dobra, już siedzi to zostanie, a nuż runy okażą się przydatne czy też interesujące. Cuda się zdarzały. - Byłeś jeszcze na jakiś zajęciach? Nieźle zapełnili ten czas obozu. Gdyby nie praktyczne ćwiczenia to poczułbym się jak w klasie. Na przykład jak teraz. - zaśmiał się ciszej, by nauczyciel go nie usłyszał. Jeszcze wziąłby to za afront, a tego O'Connor jako uczeń nie chciał. |
| | | Sebastian Machiavelli
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Nie 17 Sie 2014, 21:51 | |
| Sebastian obserwował spode łba przychodzących uczniów, co jakiś czas odpowiadając na powitania. Bardziej w tej chwili był zainteresowany słodyczami, które właśnie mu się kończyły. Gdy wziął do ust ostatnią fasolkę, zdjął nogi z biurka i podniósł się, klaszcząc w dłonie. - Teraz, żeby nie było tak dobrze, podzielę was na trzy grupy, zważając jednak na fakt, że jest was liczba nieparzysta, to mam nadzieję, że Jasmine i jej koleżanka zaopiekują się tym maleństwem siedzącym na uboczu – powiedział, wpatrując się w stronę Yumi, po czym zwrócił spojrzenie na Jas i mrugnął do niej z zadowoleniem. Nie znał jeszcze dobrze imion tych wszystkich uczniów. Nigdy nie miał dobrej pamięci do imion i nazwisk, co czasami w zawodzie nauczyciela było nieco denerwujące. – Pan siedzący obok mojej drogiej kuzynki siądzie obok Kaya – mruknął, po czym nie czekając aż Franz podniesie się z krzesła, machnął różdżką a mebel wraz z uczniem przejechał pół klasy, zatrzymując się przy ławce obok Puchona. Sebastian odwrócił się na chwilę tyłem do uczniów i za jednym machnięciem różdżki przed oczami zebranych rozwinęło się sześć pergaminów. Na każdym z nich były przedstawione dziwne postaci.. - Baldur i Sif lecą do płci pięknej – tutaj uśmiechnął się pod nosem, spoglądając w stronę Jasmine. Oh, ładnie dzisiaj wyglądała. Pewnie specjalnie ubrała tę sukienkę, żeby mógł popatrzeć, ach ta mała kusicielka. – Następnie Thora i Fenrira dostaną panowie… Watts i ten pan obok, którego jeszcze na oczy nie widziałem – powiedział i uniósł brwi wysoko. Skierował chwilę później spojrzenie na ostatnią parę… Puchon i Ślizgon, ale ich dobrał. – Wy panowie macie Odyna i Lokiego. Wszystkie sześć pergaminów wystartowało z miejsca w stronę uczniów, gdy tylko machnął różdżką. Gdy każde z nich dostało swoje mityczne postaci, Sebastian znów zasiadł przy biurku, wyciągając z kieszeni czekoladową żabę, która korzystając z chwili zamyślenia nauczyciela, po prostu mu uciekła. - Macie trochę czasu, aby opisać mi postaci, które dostaliście. Wszystko jest w podręcznikach, ale liczę na to, że ruszycie trochę głową i sami coś wymyślicie, albo sobie przypomnicie – powiedział, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Działajcie. Po chwili zamyślenia, Sebastian wstał, widząc mordercze spojrzenie Kreugera. - Dobra, Freddy Krueger, idź do Panienek, a maleństwo przyjdzie do Kaya - powiedział, po czym znów machnął różdżką, a krzesło z Frazem odjechało w stronę Jasmine i Chiary, a Yumi przyjechała do Kaya. - Teraz do roboty. |
| | | Jasmine Vane
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Nie 17 Sie 2014, 23:41 | |
| Ślizgonka o dziwo nie spodziewała się raczej dużej frekwencji, a już na pewno nie obecności jej chłopaka. Zbyt zajęła się krótką rozmową z Chiarą, gdy gdzieś z oddali doszedł ją znajomy odgłos kroków, a ciepła dłoń na boku spowodowała, że Jasmine odwróciła głowę, by napotkać czułe usta Franza. Wygięła usta w uśmiechu i ochoczo odwzajemniła pocałunek. -Cześć Franz. -odezwała się w końcu. Była zadowolona z faktu, że chłopak mimo wspominania, iż nie pała sympatią do przedstawicielki domu Kruka starał się chociaż tolerować fakt, że Chiara była dla Jas niczym siostra. Najbliższa jej kobieta, z którą nie łączyła ją tylko przyjaźń. Podniosła głowę, akurat gdy Sebastian przyglądał się jej figurze okrytej przez wrzosowy materiał wydekoltowanej sukienki. Uniosła brew w geście rozbawienia, że mimo, iż był jej rodziną, to i tak zachowywał się jak czysty facet. Nawet gdzieś kątem oka mignął jej ten Puchon, który dostał ostry wpier....nicz od Franza. Właśnie, do tej pory go nie zapytała o co poszło.. -Czym Cię ostatnio tak wkurzył, hm? -zagadnęła go szeptem na ucho. Nie dane jej było kontynuować zbyt długo tej rozmowy, bo Seba postanowił ich porozdzielać na grupy. Jasme otworzyła szerzej oczy, gdy zobaczyła jak nauczyciel przesuwa krzesło wraz z Franzem do Puchona. Czekoladowe oczy Jas posłały w kierunku Sebastiana gniewne spojrzenie, by sobie aż tak nie pozwalał. Nie była pewna, czy to jego chwilowy nastrój czy może zawinił fakt, że Franz był chłopakiem Jasmine i Seba chciał go przetestować. Wywróciła oczami słuchając dalszych instrukcji. Nie spodziewała się, że Machiavelli postanowi znowu przestawić Kruegera wraz z meblem w tak obcesowy sposób. Krzesło uderzyło w to od niej, że aż się zachwiało. -Sebastian! -syknęła cicho i ostrzegawczo do nauczyciela. Nie ukrywała się z tym, że są rodziną. Widziała, że Franzowi się to bardzo nie podoba, więc chwyciła mocno dłoń Ślizgona i gładziła kciukiem. Nachyliła się do jego ucha. -Jak nie wybuchniesz to dostaniesz fajną nagrodę. -zachęta jak dla małego dziecka, ale z tematów raczej mało dziecięcych. Jakby przypadkiem przesunęła końcówką języka po wnętrzu warg, patrząc Franzowi w oczy. A z Sebą to ona sobie pogada, oj pogada... Jasme obejrzała się na Chiarę, chcąc zająć czymś myśli niż tylko przyjemnościami. -Baldur to był syn Odyna i Frigg, nie? Coś tam było o jemiole.. -rzuciła do Chi. Cos tam kojarzyła. |
| | | Franz Krueger
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Nie 17 Sie 2014, 23:58 | |
| Sebastian szybko przeszedł najpierw do organizacyjnej części zajęć, a mianowicie do podziału uczniów na grupy. Pech chciał, by Kayneth został przydzielony właśnie Franzowi. Ślizgon od momentu, w którym Puchon rzucił paroma zbędnymi komentarzami na temat Jasmine, podczas zajęć walki wręcz, nienawidził go z całego serca. A na domiar złego, nauczyciel uraczył jeszcze Niemca niezbyt przyjemną podróżą z krzesłem. Chłopak cały dygotał z wściekłości, a swoim gniewnym spojrzeniem obdarował El-Melloia. Właściwie, Krueger gotów był już do oddania kolejnego ciosu, byleby wyżyć się na przedstawicielu Domu Borsuka, kiedy to prowadzący wykład nagle zmienił zdanie i przetransportował siedemnastolatka z powrotem do dziewczyn, przy okazji przekręcając jego imię. Tego było już dla Franza za wiele. Tym razem odwrócił spojrzenie spod byka na kuzyna Jasmine, a jego oczy wręcz płonęły. Jego dłoń, mimowolnie, zacisnęła się w pięść, a niewiele brakowało do tego, by niemiecki czarodziej rzucił się na członka grona pedagogicznego. Na szczęście, na ratunek przybyła panna Vane. - Teraz nie ma to już większego znaczenia. – odburknął na jej pierwsze pytanie niezbyt przyjemnym tonem, chociaż dziewczyna powinna sobie zdawać sprawę z tego, że nie zrobił tego celowo. Po prostu nadal kipiał jeszcze ze złości, a jedynie słowa jego ukochanej działały na niego kojąco. Ostatecznie westchnął ze zrezygnowaniem, starając się zapomnieć o całym zajściu. Propozycja jego lubej wydawała mu się bowiem bardziej opłacalna, niżeli ponowne obicie komuś ryja. W każdym razie, należało przyznać, że Franz idealnie nadawał się do dezorganizacji zajęć i najpewniej, gdyby nie Jasmine, pozwoliłby sobie znów na wyrazy niesubordynacji i brutalności. - Oby naprawdę była „fajna”, w innym wypadku zabiję tego Twojego kuzyna. – dodał jednak zaraz do swojej drugiej połówki, choć jego mimika twarzy nadal okazywała szczere niezadowolenie. Nadal również w jego oczach widać było coś na podobieństwo groźby. Albo dobra nagroda – albo śmierć Puchona, bądź nauczyciela starożytnych run. Cóż, wydawało się jednak, że Krueger zaufał swojej partnerce, bo sięgnął zaraz po podręcznik do run i zaczął przerzucać bez sensu kartki, jakby licząc na to, że informacje, których szukał, znajdą się same. Był beznadziejny, jeśli chodziło o starożytne runy, choć wypowiedź panny Vane przypomniała mu jedną historyjkę, którą opowiadała mu kiedyś matka. O jemiole. To była chyba jedyna rzecz z runów, o której chłopak miał jakiekolwiek pojęcie. - Nie wiem czyim był synem, ale coś o tej jemiole słyszałem. Od tego się wziął podobno ten świąteczny zwyczaj z całowaniem. Ale nie pamiętam, jak to było dokładnie. Ta jemioła miała przynosić pokój po tym, jak go zamordowała? W sumie brzmi to trochę bez sensu. – odparł, powracając do spisu treści, bo ta opowieść jako jedna z niewielu wydawała mu się godna jego uwagi i w ogóle cokolwiek mu mówiła. Aż sam się dziwił, że coś mu w jego głowie zaświtało, skoro do run nigdy się nie przykładał. - A ten drugi, to nie wiem. Brzmi jak „syf”. – skwitował pana o imieniu Sif, nie przejmując się tym, że wyraził swoją opinię zbyt głośno i że Sebastian mógł usłyszeć jego przejaw „ogromnego zainteresowania” nauczanym przez niego przedmiotem. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Pon 18 Sie 2014, 10:32 | |
| Dwie dziewczyny z jej namiotu również przyszły na zajęcia run. Yumi ograniczyła się do skinięcia im głową, nie pakując się w pogawędki. Dalej poświęcała swoją uwagę mazaniu w rogu pergaminu gwiazdek i innych dziwnych finezji dopóty dopóki nie usłyszała klaśnięcia w dłonie. Uniosła głowę, wyprostowała się i skrzywiła usta na wieść o przydzielaniu do grup. Zerknęła na Chiarę i Jasmine, gdy w pierwszej chwili została im przydzielona. Z jej oczu miotały pioruny przy słowie "maleństwo". Spojrzała spode łba na nauczyciela urażona takim określeniem. Wstała, złapała niedelikatnie pergamin, aby podejść do dziewczyn. Nie zaszła daleko, bo zaklęcie przesuwające ławkę zrzuciło ją z powrotem do pozycji siedzącej. Nim cokolwiek zrobiła, ławka uderzyła o biurko Puchona i siedzieli teraz obok siebie. Rozwścieczona posłała niezadowolone spojrzenie nauczycielowi. Już go nie lubiła, a wydawał się taki przyjazny. Lecz "maleństwo"?! Yui była zdruzgotana, bo wszyscy określali ją podobnymi epitetami nie zważając jak bardzo tego nie lubi. Zdjęła mordercze spojrzenie z profesora i odwróciła się całą sylwetką do mniej znanego jej Puchona. - Co za człowiek. - mruknęła poirytowana i sięgnęła po pióro i duży skrawek pergaminu. Uśmiechnęła się lekko do Kaya próbując jednocześnie ocenić jak bardzo uwielbia runy. Yui była z tego przedmiotu mało wybitna, ale nigdy nie jest za późno na naukę, prawda? Wstała na chwilę od biurka i poszła po jakąś książkę, ani razu nie patrząc na Sebastiana, który sobie nagrabił u piętnastoletniej Krukonki. Powróciła do Puchona. Było jej obojętne czy siedzi z dziewczynami czy z uczniem Hufflepuffu. Każdy, kto nie jest Carrowem jest mile widziany. - Biorę Odyna, bo Loki kojarzy mi się z kotem mojej ciotki. Był taki włochaty, gruby i przypominał ghula. - wyjaśniła i otworzyła książkę w poszukiwaniu czegoś o Odynie. Znalazła go na dziesiątej stronie, a więc nie szukała go długo. Łypał na nią spode łba na wielkim obrazku, dzierżąc oręże w owłosionych łapskach. - Zapisz, że on był bogiem wojen i wojowników... poezji, magii...ale mu się musiało nudzić. Współtwórca świata. Atrybuty to wilk... - wzdrygnęła się poirytowana, bo gdzie nie poszła, napotykała wzmianki o wilkach, co z kolei nasuwało na myśl o wilkołakach i Greybacku. Wypuściła powietrze z płuc i przesunęła palcem linijkę niżej. - ... włócznia i kruk. - zamknęła tomiszcze, gdy usłyszała stamtąd piskliwe wycie wilczka i krakanie ptaka. Oparła policzek o rękę i zmarszczyła lekko brwi, próbując sobie przypomnieć co ona wie o Odynie. Niewiele. - On to chyba odkrył pismo runiczne. Jak myślisz? - spojrzała na Kaynetha w poszukiwaniu pomocy w spisaniu czegokolwiek. Czas... czas wlókł się niemiłosiernie, a powinien mknąć szybciej niż kiedykolwiek. |
| | | Carney Ua Duibhne
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Pon 18 Sie 2014, 13:27 | |
| Carney zaspał. Tak najzwyczajniej w świecie, po prostu zaspał. Nie pomogło nawet to, że jeden z kolegów z namiotu dwa razy go budził, raz normalnie, a raz trochę bardziej niekonwencjonalną metodą (bo nie powiecie chyba, że wrzucenie czekoladowych żab do wyra to coś normalnego). Ua Duibhne miał mocny sen, więc gdy się już wreszcie obudził, ze zgrozą stwierdził, że powinien być już na zajęciach. Jednak nie mógł po prostu się ubrać i na nie pobiec, bo podczas przewracania się utytłał się cały w czekoladzie, miażdżąc ciężarem ciała kilka słodkich płazów. Najpierw więc zatem wziął szybki prysznic, a dopiero potem zarzucił na grzbiet jakieś ciuchy i popędził co sił w nogach na zajęcia. Może nie będzie tak źle? Ale było. Gdy dotarł na miejsce, kilkoro uczniów siedziało już w grupkach, zawzięcie nad czymś pracując. Carney próbował się jakoś przemknąć, ale to było z góry skazane na porażkę. Machiavelli nie był idiotą (choć czasem sprawiał takie wrażenie), więc młody czarodziej już zaczął układać w głowie jakąś dobrą wymówkę. Gdyby tylko jego brat dowiedział się, że ten robi problemy już od początku, miałby przekichane. I tak sam obóz był pewną formą kary, jaką Diar mu wymierzył za akcję z Wielkiej Sali, nie chciał dokładać sobie więcej. Byli rodziną, ale pozory trzeba było zachować, a zasad przestrzegać. No nic, Car westchnął pod nosem, podszedł do Sebastiana i otworzył paszczę, by się jakoś wytłumaczyć. - Panie psorze... – zaczął, ale nie dokończył, gdyż nic, co mogło uratować jego tyłek, nie przyszło mu do głowy. Wcześniejsze pomysły nagle utraciły pierwotny sens, więc po prostu stał tak, jak ten jełop i czekał na wyrok. A co mu tam, jedna kara mniej czy więcej... |
| | | Chris Dolmeth
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Pon 18 Sie 2014, 16:39 | |
| Kayowi z czasem coraz mniej zaczynało się tu podobać. Sama obecność twardogłowego Ślizgona od konsekwencji, trochę psuła mu humor, ale jak widać to było małe piwo. Kiedy Sebastian postanowił dojechać Kruegerem, Puchon już zaciskał pięści, spodziewając się że zaraz zrobi się nie przyjemnie - wolał być przygotowany na moment kiedy Ósmy Pasażer Krzesłomo postanowi "uprzyjemnić" El-Melloiowi obecność na zajęciach kolejną bójką (w końcu gadowi nie można ufać). I wtedy nadeszło zbawienie - taka zmiana składów zdecydowanie mu się podobała. Niezbyt znał maleństwo, ale na pewno była ona lepszą partnerką niż koszmar z ulicy wiązów. Można rzec więcej - to nie było możliwe, by na całym świecie był ktoś gorszy od tej wrednej, Ślizgońskiej mendy. Pozwolił sobie odetchnąć z ulgą kiedy gadzina już od niego odjechała. -Wbrew pozorom nie jest wcale taki zły. Chyba.-odparł Yumi na wzmiankę o Sebastianie. Swoją drogą, Kayneth nie miał pojęcia dlaczego Krukonka tak uważa - w końcu taka przejażdżka krzesłem musiała być całkiem fajna, a "maleństwo" było wyjątkowo uroczym określeniem. Zresztą wiedział że u nauczyciela run to zdecydowanie był okaz życzliwości, w końcu gdyby chciał być nieprzyjemny...cóz, w tym Machiavelli potrafił być dobry. Odpowiedział Yumi uśmiechem, odnosząc wrażenie że tym razem ma szczęście, w przeciwieństwie do zajęć walki wręcz - w końcu trafił mu się ktoś całkiem przyjazny - a już powoli zaczynał wątpić że poza Heńkiem i Jackiem znajdzie tu jakąkolwiek duszę która nie spróbuje go rozszarpać zamiast dzieńdobry. Swoją drogą, Kay czuł się jakby był na swoim terenie - runy były jego mocną stroną, więc jakby mógł tym razem zawieść? Szczególnie że mityczne postaci należały do ciekawego zagadnienia, które raczej nie powinno sprawiać trudności. Wyszczerzył się na wzmiankę o kocie i zaczął przypominać sobie to, co wiedział już od dawna. -I mądrości, o ile dobrze pamiętam.-dopowiedział i dodał jeszcze: -A jego symbolem jest krzyż celtycki. I tak, odkrył pismo runiczne i jego właściwości. No i o ile się nie mylę, to piastował jakiś rodzaj legilimencji, bo był w stanie odgadywać ludzkie myśli. Teraz Loki - nie potrafił znieść tej paskudy, zupełnie tak jak Kruegera - chyba właśnie odnalazł ich cechę wspólną. Obaj byli zdradliwi. Loki Krueger - to zdecydowanie lepiej by pasowało od Franz. Franz kojarzył się z czymś pozytywnym, a ten był tak daleki od pozytywu jak to tylko możliwe...aczkolwiek, wracając do Lokiego - uznał że dobrze będzie wypowiedzieć na głos to co pamiętał. -Loki to bodajże był olbrzym, zaliczany w poczet bogów. Chyba towarzyszył Thorowi przez jakiś czas. Jest symbolem ognia i oszustwa - no popatrz, taki typowy Ślizgon trochę co? Też podpalają i kłamią. Pamiętam że miał też całkiem ciekawe twory - boginię umarłych Hel, węża z cholernie trudnym imieniem...ciekawe czy miał na nazwisko Grossherzog, bo ten paskudny pałkarz też ma trudne imie...no i wilka Fenrira. A może Fenrisa. Różnie to zapisują. Co tu jeszcze...miał żonę Sigyn...zginie w Ragnaroku, kiedyś...a może to mi się już pomyliło? Coś było jeszcze z atrybutami...to chyba dzięki niemu bogowie je zdobyli, ale tutaj nie jestem pewien. No i przykuli go do skały za zabicie Baldura i jakiś wąż na niego jadem pluł. Albo coś w tym stylu.-wygłosił z pamięci. No, teraz to dopiero czuł się jak Krukon - chyba nikt w tej szkole nie miał takiego pociągu do wiedzy i zaparcia, jak Kayneth do run. Pewnie coś pomylił, bo nie był mistrzem dokładności, ale na pewno powiedział sporo pożytecznych informacji - to się na pewno ceni. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli Pon 18 Sie 2014, 17:31 | |
| Jej humor poprawił się, bo miała do czynienia z inteligentną osobą. Runy nie były jej mocną stroną i nie chciałaby robić wszystkiego sama. Mając za towarzysza Puchona zadanie było znacznie ułatwione. Dodawszy do tego jego biegłość w przedmiocie run... Yumi wpatrywała się w chłopaka z ulgą i z szerszym uśmiechem. Nie miała w planach nikogo rozszarpywać. Na pewno nie jego, skoro był zbawieniem. Odszukanie wszystkich informacji zajęłoby jej dużo czasu, a tutaj Kayneth rzucał wiadomościami na prawo i lewo. Zapisała jako tako to, co powiedział podkreślając o kim były informacje. - Nazwał mnie maleństwem. Nie lubię go już. - odparła i wzruszyła ramionami. Miała piętnaście lat, to wcale nie tak mało. Wszyscy mówili jej, że w ciągu dwóch lat urośnie i rozwinie się bardziej, a więc wtedy nie będzie już podstaw do takich bezpodstawnych epitetów wzbudzających w niej irytację. - Był leglimentą? - zapytała ze zdziwieniem i zmarszczyła brwi namyślając się. - A to nie oni stworzyli niby świat z kości olbrzyma? Na historii magii była kiedyś o tym wzmianka. - pytała, nie wiedząc czy jej myśli biegną dobrym torem. Dopisała jeszcze parę zdań na pergaminie zachwycona, że zebranie informacji poszło im tak dobrze i szybko. Miło było mieć czasem speca od Run u boku. Wzdrygnęła się przy Frenirach, Frenirsach uznając to za mało śmieszną ironię ze strony losu. Jeszcze więcej wilkołaczych sytuacji? Bogin, lekcja walki ze swoimi demonami, a nawet teraz, w książkach i na runach. Yumi bała się iść na inne zajęcia w obawie, że znowu ten temat obije się o jej uszy. Roześmiała się cichutko słuchając analogię Kaynetha do ślizgonów. - Gil nie jest taki zły... ale nazwisko ma trudne, racja. Same atrybuty slytherinu. Węże, czytanie w myślach to jest przecież umiejętność czarnomagiczna... Loki musiał być takim ślizgonem. - przyznała mu rację, zapisując w podpunktach to i owo. - Oni dwaj to byli też chyba jakimiś wojownikami, tak mi się wydaje. Nie wiem. Ale byli za to brzydcy. - stwierdziła skromnie, nie otwierając już książki, która delikatnie ruszała się na wszystkie strony zezłoszczona gwałtownym zamknięciem. Yumi oparła łokcie o nią i nie pozwalała na otwieranie się, krakanie i wycie. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli | |
| |
| | | | Starożytne Runy - Sebastian Machiavelli | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |