|
| Farma Pana Fimmela [Norwegia] | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Hallvard Olav Fimmel
| Temat: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Wto 29 Lip 2014, 22:23 | |
| Rozległy teren, należący w pełni do rodu Fimmelów. Hallavard Olav Fimmel hoduje w tym miejscu swoje Norweskie Smoki Kolczaste. Miejsce jest otoczone magiczną barierą, którą mogą przekroczyć tylko i wyłącznie osoby upoważnione i posiadające pozwolenie od właściciela. Nawet córki mają zakaz wstępu do tego miejsca... nieważne czy są w obecności ojca, czy też same. Gdy jedna złamała zakaz, dostała dożywotni szlaban, a stary Fimmel jest bardzo konsekwenty w tych sprawach. Gorąco, duszno i bardzo niebezpiecznie.
|
| | | Hallvard Olav Fimmel
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Wto 29 Lip 2014, 22:39 | |
| Pora wieczornego karmienia, była jedną z ulubionych części doby pana Fimmela. Zdecydowanie przyglądanie się jak jego ukochane pupile brutalnie rozprawiają się z jeszcze żywymi stworzeniami, było wspaniałe. Ten majestatyczny, cykliczny widok był godny uwiecznienia na obrazie, zamiast jakichś mało interesujących staruszków, z od dawna nic nieznaczących czasów, szczególnie że często byli to staruszkowie wątpliwego pochodzenia. Z czułością przyglądał się, jak jego wspaniałe kochania się pożywiają - a ten dzień mógł być jeszcze lepszy! Jego kochanej żony nie było do jutra, co oznaczało że nikt nie będzie mu zarzucał że się izoluje od świata i że nie ma racji w każdej możliwej sprawie, a to zdecydowanie był wielki plus. Do tego umówił się ze szwagierką na wino...nie, to nie był jakiś nieprzeciętny pozytyw, w końcu zabierało to mu czas który mógł spędzić tutaj. Chociaż w sumie wino nigdy nie oznaczało nic złego, więc czemu miałby być z tego powodu nieszczęśliwy? Prychnął sam do siebie, żałując że mimo całej swej wspaniałości, obecność smoków zawsze oznaczała gorąc - zdecydowanie wolał chłód, niestety, w tym pięknym miejscu nawet fakt pozbycia się górnej części garderoby nie pomagał. Pogładził palcem leżący obok ogon. Niestety, z tej strony nie był w stanie ocenić do którego z jego ulubieńców ów ogon należy - do takiego rozpoznania potrzebowałby zajrzeć od przodu. Wyłożył się wygodnie (oczywiście upewniając się wcześniej że omyłkowo nie ułoży się na cudzej łapie, ogonie, bądź innej części ciała) i spojrzał w niebo. Odgłosy rozdzierania trzody, smród dymu, smak siarki na języku i majestatyczne gady jak okiem sięgnąć...czyż ten świat miał do zaoferowania coś piękniejszego? |
| | | Ingrid Skarsgard
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Wto 29 Lip 2014, 23:22 | |
| Przedostanie się do Norwegii Północnej z Londynu nie należało do trudnych dzięki sieci Fiuu. Nie było oczywiście innego sposobu, żeby znaleźć się w okolicy domu Fimmelów. Był tak mocno schowany, że piechotą i tradycyjnymi metodami podróży w żaden sposób by się go nie znalazło. Ingrid postawiła na wygodę i szybkość, nigdy nie lubiła czekać, a tym bardziej nie znosiła długich i męczących podróży do nikąd. Bo właśnie, gdzie tak właściwie znajdował się dom Helgi i Hallavarda? Tego nie wiedziała, po prostu się tam teleportowała. Na miejscu dowiedziała się, że Pan domu jak zwykle przesiadywał ze swoimi… jak je nazwała… przerośniętymi jaszczurkami. Lubiła smoki, jednak obsesja Hallavarda na ich punkcie nieco ją przytłaczała, żeby nie powiedzieć, że wręcz przerażała. Ile był ten człowiek w stanie poświęcić, aby tylko jego gadom było dobrze? Nie chciała tego wiedzieć. Po prostu ją to nie interesowało. Odwiedzała go dosyć często. Może to dlatego, że oboje byli zwolennikami Czarnego Pana. A może dlatego, że czuli do siebie dziwny pociąg, któremu ona starała się mocno opierać. Lubiła jego towarzystwo mimo, iż był jednym z najwredniejszych osób, jakie kiedykolwiek w życiu poznała. To też w nim lubiła. Drogę na farmę przeszła już pieszo. Dobrze wiedziała, w którą stronę trzeba się kierować i zanim się spostrzegła, stanęła przed wielką bramą, przypominającą wejście do jaskini. Wszystko wyglądało raczej naturalnie, gdyby nie to, że na skałach były wyryte świecące się błękitnym blaskiem runy, a cały obszar przed nią otaczała przeźroczysta, delikatnie połyskująca błękitem bariera. To jednak nie powstrzymało Ingrid. Niedawno dostała pozwolenie na wejście na teren strzeżony i bez problemu przekroczyła magiczne ogrodzenie. Znalazła się na wielkiej, skalnej polanie. Było tam niezwykle gorąco i duszno. Z trudem mogła złapać swobodny oddech, jednak to ją nie dziwiło. Nie miała do czynienia na co dzień z takimi warunkami i to ją ucieszyło. Zdjęła skórzaną kurtkę, bez której na zewnątrz nie mogłaby się obyć. Różnica temperatur była wręcz powalająca. Rozejrzała się dookoła, aż w końcu dostrzegła Hallavarda i stanęła w bezpiecznym miejscu. Nie była głupia, żeby się zbliżać do smoków, chociaż i tak sam fakt, że znalazła się na farmie był szczytem lekkomyślności. Zmarszczyła brwi i przyglądała się mężczyźnie z niesamowitą intensywnością. Zawsze wierzyła, że drugi czarodziej jest w stanie wyczuć na sobie spojrzenie drugiej osoby. Może zadziała, może nie. Jeśli do tego nie dojdzie, to się odezwie, chociaż wolała nie zwracać uwagi smoków na swoją osobę. Życie było jej miłe.
|
| | | Hallvard Olav Fimmel
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Wto 29 Lip 2014, 23:45 | |
| Niestety, nic nie może trwać wiecznie, w szczególności chwile tak przyjemne jak jego błogi wypoczynek. Być może to instynkt go ostrzegł, chociaż stawiał raczej na podejrzliwe powarkiwania smoków - ktoś wpakował się z buciorami w jego intymne miejsce spokoju, a skoro bariery go nie powstrzymały, do tego tak późna pora...to mogła być tylko jedna osoba. A więc przyszła. Westchnął ciężko, po czym dostrzegł utkwione w sobie smocze oczęta. Mimo ze jego kochania były raczej dobrze wytresowane, to smoka nigdy do końca się nie ujarzmi, więc wolał nie ryzykować że nagle im się odwidzi rola "grzecznych i kochanych smoków". Powoli się podniósł i starając się nie zakłócać już posiłku swym podopiecznym i oddalił się od nich, podchodząc do Ingrid. Wybrała sobie moment - akurat zdążył się zrelaksować. Niestety - przez jej nagłe przybycie, zapomniał bardzo istotnego szczegółu - jego koszula dalej leżała pośród bestyjek, a sądząc po ich tempie przemierzania farmy, zapewne już była nie do użytku, więc nie było sensu się po nią wracać. Zresztą tutaj nie będzie mu raczej zimno, a droga pomiędzy farmą a domem zbyt długa nie była - mimo temperatury, dla kogoś tak zahartowanego jak on, to będzie tylko przyjemny spacerek, z lekkim, chłodnym wiaterkiem na plecach. -Wciąż Cie nie lubią.-mruknął do szwagierki zamiast dzień dobry. Sztuczne powitania nie były mu raczej na rękę, więc postanowił od razu poinformować ją o tym co uważał za istotne. -Nadmiar perfum drażni ich delikatne noski.-dodał, tak jakby się zamyślił nad zagadnieniem "dlaczego Ingrid jest na czarnej liście Norweskich Smoków Kolczastych". Nie mówił tego oczywiście złośliwie - nie bawiło go dogryzanie jej na siłę. Po prostu był przekonany że to dlatego właśnie istnieje możliwość, że droga siostra jego żony wyląduje w smoczym żołądku - ot tak, ze zwykłej niechęci jego pupilków. Chociaż...skoro smokowi śmierdzi, to czy zamierza to jeść? Raczej spali na chrupko, ewentualnie potem pożre. Tak, zapewne tak by było. |
| | | Ingrid Skarsgard
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Sro 30 Lip 2014, 00:09 | |
| Kobieta drgnęła, gdy śmierciożerca podniósł się jak na zawołanie i ruszył w jej kierunku. Domyślała się, że niekoniecznie dobrą porę wybrała, ale naprawdę nie obchodziło ją to. Przyszła, bo ją zaprosił, a skoro ją zaprosił, to powinien ją należycie ugościć. Tak to szło, taki był porządek i ona nie miała zamiaru tego zmieniać. Nie miała także ochoty siedzieć w towarzystwie tych bestii i przemilczała komentarz o tym, że jej nie lubiły. Niby za co miałyby? Przewróciła oczami i zlustrowała Hallavarda niechętnym spojrzeniem. Oboje mieli wybitne poczucie humoru, więc żadne z nich nawet nie wykrzywiło ust w uśmiechu. To nie był żart, tylko czysta, bolesna prawda. Ingrid nie załamała się z tego powodu. Niby po co była jej szczęścia potrzebna sympatia tych stworzeń? Herbaty się z nimi nie napije, chociaż… gdyby tak jednego oswoić to mógłby siać zniszczenie w odległych krainach zasypanych lodem, a ludzie mieszkali w domku z lodu. - Perfumy jakich używam nie są złe i nie wylewam ich na siebie w nadmiarze – powiedziała, a jej ton głosu nie wyrażał żadnych emocji, jakby nie potrafiła wykrzesać z siebie chociaż odrobiny wesołości. Wciąż stała z ponurą miną, czekając aż Fimmel zaproponuje, żeby wyszli na zewnątrz. Uparcie spoglądała na jego twarz, nie chcąc za nic w świecie zjechać niżej. Wiedziała, że był dobrze zbudowany, było to widać już pod koszulką, zarys mięśni, dobrze wyćwiczonych. Teraz widziała go w swojej nagiej glorii i mogła wyłapać, że miał na ciele mnóstwo blizn. Ona sama także miała trochę śladów po walce ze zwierzyną, ale nie myślała nawet, żeby komukolwiek je pokazywać. Zmarszczyła brwi i wskazała dłonią w stronę wyjścia. - Pozwolisz, że wyjdziemy? Nie mam zamiaru stać i się gotować – powiedziała sucho, niemalże na wydechu. Co prawda, to prawda. Czuła, że jej ciało oblewa gorący pot, a koszulka przylega do ciała, czego naprawdę nie mogła znieść. Co chwilę łapała za skrawek materiału i rozciągała go, aby się nie przyklejał. Wymamrotała coś pod nosem. – Ja, w przeciwieństwie do ciebie... nie biegam w negliżu – dodała, w końcu obrzucając go krytycznym spojrzeniem od góry do dołu. Nie była zwolenniczką nagich ciał, chociaż jego… zdecydowanie było warte uwagi. |
| | | Hallvard Olav Fimmel
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Sro 30 Lip 2014, 00:37 | |
| Nie miał innego wyboru - po prostu podcięła mu skrzydła. Wszystkie jego opcje sprowadzały się do jednego, przez co nie mógł zrobić niczego innego. Zlustrował ją wzrokiem z góry na dół i prychnął. -Doprawdy? Nawet w Oslo czują że mnie odwiedziłaś.-rzucił z krzywą miną. Co prawda zapach jej perfum nie był w żadnym stopniu drażniący, nie zmieniało to jednak faktu że jego zdaniem używała ich zdecydowanie zbyt wiele. Co ona, wylewała całą butelkę na siebie czy jak? Nic dziwnego że drażniła smoki - po prostu zakłócała ich spokojny byt, poprzez pakowanie im się z pachnidełkami w posiadłość. Gdyby był smokiem, zapewne też kierowałby łakome spojrzenie w jej stronę, albo przynajmniej pełne nienawiści i chęci mordu. Jedno z dwóch. Jakby nad tym pomyśleć, to faktycznie propozycja żeby się stąd oddalić wcale nie była najgorsza - jak tak dalej pójdzie, to może się okazać że będzie miał o szwagierkę mniej, w końcu smoczy gniew może być wyjątkowo nieprzyjemny dla tak miękkich i soczystych istot, jakimi są ludzie. Krytyczną uwagę na temat jego stroju skwitował krzywym spojrzeniem. W końcu był u siebie, kto mu bronił chodzić tak ubranym jak ma na to ochotę? -Nikt Ci nie broni.-burknął tylko i wskazał jej dłonią wyjście - panie przodem i tak dalej. Poszedł za nią, jednakże gdy już wyszła, rzucił jeszcze tęskne spojrzenie w stronę smoków - już teraz wiedział że jakaś część jego duszy będzie żałować tego, że porzuca je na korzyść kobiety. Jednakże wróci tu niebawem. Wyszedł.
z/t x2 |
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Wto 11 Lis 2014, 23:24 | |
| Rozstanie z Porunn w Oldie's Cafe faktycznie nie należało do najlepszych i Vincent w pierwszej chwili nie mógł do końca stwierdzić co się właściwie stało. Po pierwszym, krótkim szoku powiązał fakty i nie pozostało mu nic innego jak westchnąć, marszcząc brwi. Trafił najwyraźniej na dziewczynę z kompleksem przeszłości, najwyraźniej w postaci blizn. Ech, takie bywały upierdliwe i opierając wtedy łokcie na blacie stołu pokręcił głową. Nie lubił takich sytuacji - dziewczyna zamiast po prostu poinformować robiła scenę, rzucając pieniędzmi jakby była nie wiadomo kim. To nie był dobry znak i Vincentowi wybitnie nie pasował taki rozwój wypadków, szczególnie, że tak naprawdę nie zrobił nic złego. Jak już Fimmelówna wiedziała - nie czytał w myślach. Zabawne jak wiele kobiet posądza mężczyzn o taką umiejętność. Można by to wziąć za komplement, gdyby w dziewięćdziesięciu procentach przypadków nie było wymierzone jako oskarżenie rangi zapalnika bomby atomowej. Zgarnął galeony do kieszeni, jako iż żaden mugolski lokal nie uznawał waluty czarodziejów, po czym zapłacił funtami po dopiciu całego alkoholu, jaki został z tego spotkania. Były dwa plusy sytuacji - więcej procentów i więcej galeonów. Jedni tracą, inni zyskują, trudno się mówi. Opuścił kawiarnię z postanowieniem, że odczeka kilka dni, najwyżej sam spróbuje kontaktu z Porunn. Może przeprosi, w końcu to będzie na miejscu, jeśli chciał ją zachować przy sobie. Kobiecy mechanizm był największym paradoksem świata - prosty, a jednak bardziej skomplikowany od składanej po pijaku Enigmy. Ku jego zaskoczeniu to Ślizgonka pierwsza przełamała niezręczne milczenie między nimi, przysyłając sowę z propozycją spotkania i to u siebie w domu. No proszę, może zbyt pochopnie ją ocenił i stanowiła ten niewielki procent kobiet, z którymi aż przyjemnie było żyć, pomimo humorów? Nadzieja powracała. Odesłał sowę z bardzo oszczędną wiadomością. Na kawałku pergaminu zapisał godzinę i datę, nic poza tym. Kiedy nadszedł czas postanowił ubrać biały podkoszulek do spółki z czarną, rozpiętą koszulą, tego samego koloru spodnie i wygodnie, wiązane buty. Grunty północne wymagały odpowiedniego obuwia, w końcu kto wie na co się gotuje przybywając na obiad do posiadłości Fimmelówny. Trzymając w dłoni list ze współrzędnymi westchnął i skierował swoje kroki w stronę kominka. Sieć Fiu była niezawodna jeśli chodziło o nieznane lokalizacje, więc nie czuł najmniejszego ukłucia niepokoju. O dziwo znalazł się... w drzewie? Najwyraźniej, wstępne oględziny tylko potwierdziły tę informację. Intrygujące, stwierdził wychodząc z wielkiego konara. Połączenie drzewa z kominkiem, a to oryginalny wynalazek. Okolica przypadła mu do gustu i tym bardziej chciał zobaczyć dom Ślizgonki, dowiedzieć się więcej o jej rodzinie, profesjach. Informacje to potęga i nie zamierzał rezygnować z ulubionej taktyki nawet na teoretycznie niewinnym gruncie. Zastanawiało go tylko jedno - temperatura powietrza, która była zadziwiająco wysoka jak na ten rejon w porze późno letniej. |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Wto 11 Lis 2014, 23:57 | |
| Ucieszyła się, kiedy dostała wiadomość zwrotną. Najwyraźniej byli sobą na tyle zainteresowani, że żadne z nich nie postanowiło zakończyć znajomości przez głupi incydent. Porunn dała mu pewną lekcję, dzięki której na przyszłość będzie potrafił stwierdzić, czy warto posuwać się do pewnych czynów, czy lepiej zostawić je w spokoju. Godzina spotkania wybiła, a Porunn wyszła na zewnątrz, kierując się do kominka, który został ukryty w drzewie. Dzięki niemu nikt, kto zdobyłby adres przypadkowo, nie wejdzie od razu do posiadłości bez wcześniejszego zauważenia. Ojciec miał parę dobrych pomysłów, które wcielał w życie i dzięki czemu całkiem dobrze funkcjonowały. Złota rączka, kto by pomyślał. Z pomocą Arii, wybrała takie ciuchy, w których można było się swobodnie poruszać i równocześnie ładnie wyglądać. Zawsze uważała, że jej siostra była o wiele bardziej dziewczęca od niej i czasami prosiła o jakieś babskie porady, żeby nie wyjść na całkiem zdziczałą. W końcu wybrały czarną koszulkę i dżinsy, idealnie podkreślające jej długie nogi. Założyła na siebie skórzaną kurtkę, wiedząc, że mimo iż był środek sierpnia, to w Norwegii Północnej wcale ciepło nie było. I chociaż tak mogło się na początku wydawać, to chłodny wiatr dawał po chwili o sobie znać w postaci dreszczy. Rozejrzała się dookoła, a gdy w końcu dostrzegła znajomą sylwetkę chłopaka, ruszyła w jego kierunku. Zatrzymała się tuż za nim, po czym położyła dłoń na jego ramieniu. - Trafiłeś. Bałam się, że proszek fiuu wywiezie cię gdzieś w środek lasu, albo na Grenlandię – powiedziała, pochylając się tuż przy jego uchu. Ustami delikatnie musnęła jego szyję i odsunęła się, aby stanąć z nim twarzą w twarz. Przez chwilę milczała, przyglądając się mu uważnie. W końcu wzruszyła ramionami, wskazując dłonią drogę, która prowadziła prosto w stronę farmy jego ojca, która wciąż pozostawała zamknięta i zabezpieczona wszelkiego rodzaju barierami. Nikt nie miał możliwości tam się dostać. Mogli jednak udać się na jakiś mały spacer, prawda? - Pomyślałam, że się przejdziemy. Moja siostra na chwilę gdzieś wybyła, a obiado-kolacja się jeszcze robi – wzruszyła lekko ramionami, drapiąc się po policzku. Nie do końca wiedziała, gdzie jej siostra zniknęła, jednak z tego co widziała, to dostała jakąś sowę. Może któraś z jej przyjaciółek, o które de facto Porunn była chorobliwie zazdrosna, potrzebowała jej pomocy? Nie zdziwiłaby się, gdyby faktycznie tak było, Aria już na pierwszy rzut oka wyglądała na osobę, której można było zaufać. Cała jej siostra w swojej okazałości. Miała tylko nadzieję, że wróci bezpiecznie ze swojej tajnej misji.
|
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Sro 12 Lis 2014, 23:02 | |
| Musiał przyznać, że przez krótką chwilę brał pod uwagę możliwość żartu Porunn, jednakże szybka kalkulacja spowodowała odrzucenie tej teorii. Okolica w końcu wydawała się być poniekąd znajoma, a przynajmniej drzewa, skoro wylądował pamiętnego dnia tak blisko domu Ślizgonki. Poza tym miał przeczucie, że dziewczyna nie zamierzała pogarszać ich stosunków, a taki wybryk zdecydowanie by je nadszarpnął. Vincent przede wszystkim nie znosił lekceważenia i powrót do łask, jeżeli w ogóle możliwe, zajmował bardzo długo. Prawdopodobnie nawet tej wilczycy, która wzbudziła jego zainteresowanie nie przysługiwałaby taryfa ulgowa. Miejmy nadzieję, że odpowiednie zachowania obejmował instynkt samozachowawczy, bo w przeciwnym razie prognozy mogą przewidywać burze z piorunami. Usłyszawszy jej głos uśmiechnął się lekko, tylko o tyle, by nadać twarzy bardziej przystępny wyraz i pokazać, że ani myśli chować jakąkolwiek urazę. Nie było sensu rozgrzebywać takich błahostek niczym dziecko z piaskownicy, przede wszystkim nie pomoże to w werbowaniu Fimmelówny. Zresztą, ona także nie wyglądała na zła czy speszoną, więc najlepiej było przejść nad tym do porządku dziennego. Sam fakt, że zaprosiła go na obiad do swojego domu w ramach rekompensaty wystarczył w zupełności. - Witaj, Porunn. - powiedział spokojnie, kiedy już stanęli naprzeciwko siebie. Powitanie należało do przyjemnych, bardzo podobał mu się fizyczny aspekt ich relacji i będąc zupełnie szczerym, z jego strony na tym się kończył. No dobrze, może i pałał do Ślizgonki sympatią na podstawowym poziomie, ale głębsze uczucia traktował jako coś użytecznego tylko, jeśli należały do drugiej osoby i można było je zmanipulować na swoją korzyść. Cóż to było za ułatwienie, że w tym wypadku nawet się nie musiał wysilać - wszystko samo szło po jego myśli. - Podałaś dokładne dane, więc chyba tylko czysta złośliwość losu sprawiłaby, że Fiuu wysłałoby mnie zupełnie gdzie indziej. Ale nie martw się, gdybym trafił gdzieś w okolice bieguna to wróciłbym co najwyżej z pingwinem z kokardą na dziobie. Tym razem atmosfera uległa już zupełnemu rozluźnieniu i Vincent pozwolił sobie na szerszy uśmiech. Na propozycję spaceru skinął głową i ruszył gdzieś przed siebie tuż obok Porunn. Nawet pokusił się, muskanie palcami wierzchu jej dłoni, niby to przypadkiem, ale oboje zdążyli bardzo dobrze poznać siebie nawzajem w bardzo krótkim czasie, tak więc nic nie pozostawało "niewinne" przez dłuższą chwilę. Na początku rozglądał się po okolicy z ciekawością, chcąc jak zwykle zapamiętać chociaż punkty charakterystyczne lub po prostu elementy otoczenia warte umieszczenia w pamięci. W końcu jednak spojrzał na Fimmelównę, milcząc przez krótką chwilę, za to poświęcając uwagę na przesunięcie wzrokiem po wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych i linii szczęki, długiej szyi, obojczykach. Ciekawe ile czasu mu zajmie odkrycie całej jej, dotarcie do momentu, gdy ulegnie mu w stu procentach. - Musze przyznać, że szybko dotarliśmy do momentu rodzinnego obiadu. - przerwał milczenie z nutą rozbawienia w głosie. - Mam się liczyć z morderczymi zamiarami twojej rodziny i mieć armię zaklęć obronnych w zanadrzu czy po prostu pokazać się od najlepszej strony? Daj znać czy potrzebuję kwiatów z butelką szkockiej do kompletu na wstępne wkupienie się w łaski. - zaśmiał się, obracając w palcach prawej dłoni różdżkę, jak często robią to perkusiści. Drobna sztuczka na zajęcie rąk, nauczona przypadkiem. |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Sro 12 Lis 2014, 23:54 | |
| Porunn lubiła fizyczność ich relacji, która sprawiała, że chłopak jeszcze bardziej ją pociągał. Było w nim coś, co jeszcze żaden inny nie miał, co jej się bardzo podobało. Może chodziło o to spojrzenie, specyficzny akcent, jakim się posługiwał, ruchy. Był nieprzewidywalny, w pewnym stopniu wciąż dla niej nieodgadniony. Dziewczyna jednak miała w genach pchać się tam, gdzie niekoniecznie było bezpiecznie, czego pamiątka w postaci blizn na plecach była dowodem. Nie uczyła się jednak na błędach i po prostu ignorowała potencjalne zagrożenie. Pożądała go całym ciałem, chciała mieć dla siebie i mógłby być pewien, tego, że w pewnych przypadkach jeszcze nie raz doświadczy jej wybuchowego temperamentu w postaci zazdrości. Nie była zakochana, w żadnym wypadku nie łączyła tego uczucia, jakie do niego żywiła, z miłością. To zupełnie odrębny temat, którego nie miała zamiaru poruszać jeszcze długo, może wcale. TO śmieszne. Byli wspólnikami, wzajemnie pomagającymi sobie w niektórych sytuacjach, uczącymi nowych zaklęć, poszerzając przy tym granice wiedzy. Uczucia, oprócz pożądania nie wchodziły tutaj w grę. Jedyną osobę, którą całym sercem kochała była jej siostra, nikt inny. Zaśmiała się cicho na wiadomość o pingwinie z kokardą na dziobie. Zawsze chciała mieć pingwina. Porunn gustowała w większych zwierzętach. Centaurach, jednorożcach, pingwinach, żyrafach, słoniach... - Chętnie kiedyś takiego przyjmę pod swój dach – powiedziała, szczerząc się do niego wesoło. Lubiła jego poczucie humoru, było specyficzne, jednak ona rozumiała je bez problemu. Trafił swój na swego i to całkiem przypadkowo. Można więc powiedzieć, że oboje dostali prezent od życia, w postaci siebie samych. – Ale kokarda musi być oczywiście krwisto czerwona, jak krew puchonów – dodała. Warunek, może brzmiał dosyć przerażająco, dla niej był po prostu zabawny. Panna Fimmel dosyć specyficznie dobierała słowa i wcale nie zamierzała tego zmienić. Ważne, że Vincent rozumiał jej przekaz. Bo rozumiał, prawda? Gdy poczuła delikatne muśnięcie wierzchu jego dłoni, ujęła ją i splotła ich obie razem, jak to podczas wizyty w wesołym miasteczku. Lubiła dotyk jego skóry, ciepło. Miała wtedy pewność, że był blisko, że miała go na wyciągnięcie ręki kiedy tylko tego chciała. Przesunęła kciukiem po jego skórze, po czym przechyliła głowę lekko w bok, zerkając na niego. Zastanawiała się czy był dalej zły za jej ostatni wybuch złości. Nie był w sumie niczemu winny, to ona powinna mieć pretensje do siebie, że nie powiedziała mu wcześniej o jej małym kompleksie. Nie chodziło tutaj o fakt, że blizny wyglądały brzydko, tylko o to, że to miejsce wykraczało poza rejony ich wzajemnej fizyczności. Były dla niego niedostępne, nie na tym etapie. Chociaż nie ukrywała, że był naprawdę blisko tak zwanego awansu. W dodatku znalazł się na terenie jej domu, zaprosiła go wbrew woli ojca, wykorzystując do tego jego kilkudniową nieobecność. Był wieczór, więc kto wie, może Vincent zostanie na noc? Miała nadzieję, że siostra nie wyrazi jakiegoś większego sprzeciwu. I tak była jej wdzięczna za to, że pomimo uprzedzeń zgodziła się na jego wizytę. - Ojca nie ma, matka się w pewnym momencie spakowała i uciekła. Aktualnie jesteśmy z siostrą same przez jakiś czas. Mam nadzieję, że nie przygotowywałeś się na jakąś większą libację rodzinną? Jeśli tak, to muszę Cię rozczarować – zaśmiała się cicho. Rozejrzała się dookoła, po czym skręciła w lewo, ścieżka prowadziła w kierunku farmy ojca, gdzie mieszkały smoki. Już z daleka można było dostrzec błyszczącą na niebiesko barierę i mnóstwo run nordyckich wyrytych na skałach, które zapewne miały na celu wzmacnianie magii. - Wierz mi, pokazałabym Ci co tam dalej jest, ale nawet ja nie mam wstępu – powiedziała, stojąc niedaleko bariery. Spojrzała na Vincenta i wzruszyła lekko ramionami. – Jeśli chodzi o ojca, to można go przekupić tylko jakimiś dziwnymi, wymyślnymi rzeczami. Dajmy na to kiedyś, jak poprosiłam go o to, żeby mnie wpuścił na farmę, zażądał statku wikingów. Skąd ja mam mu wziąć statek? – prychnęła wyraźnie zdenerwowana faktem, że nie mogła dostać tego, czego chciała. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Czw 13 Lis 2014, 23:47 | |
| Podczas spotkania z Yumi w ogóle nie myślała o tym, że Porunn zaprosiła na obiad Vincenta. Na szczęście skrzat o tym pomyślał, teleportując się z nią do jej pokoju, by mogła się jeszcze doprowadzić do stanu używalności publicznej. Na cmentarzu zbrudziła spodnie, poza tym nie miała zamiaru paradować w takim ubraniu przed kimś obcym. Podziękowała skrzatowi, obdarowując go hojnie słodyczami, choć nigdy nie wiedziała, czy stworzonka faktycznie zjadają jej podarunki. Nagle przez otwarte okno do pokoju wpadła sowa, zrzucając na jej dłonie list. Wiadomość od Bena? A wraz z nią wydarty artykuł… który ją zaniepokoił i wyprowadził z równowagi. Zmięła kartkę, oddając ją skrzatowi, który natychmiast zniknął, by wrzucić makulaturę do kominka. Chociaż tym razem jej posłuchał! Pośpiesznie odpisała na wiadomość, wysyłając swoją ukochaną sowę w podróż. Nie ma to jak pozytywne nastrojenie się na wspólną obiadokolację! Będzie musiała uważać, by nie wypaplać się przed nimi na temat tego paskudnego artykułu… Nie wiedziała w co ma się ubrać. Pomagała Porunn, a teraz sama była w kropce. Biedny skrzat, który chwilę temu wrócił pochwalić się wykonanym zadaniem, patrzył teraz jak Fimmelówna panicznie grzebie w swoich rzeczach. Przeprosiła go, gdy przypadkiem oberwał jedną z koszulek, po czym wyciągnęła coś, w czym czuła się najlepiej – sukienkę. Zwiewna, sięgająca kolan, nie ograniczająca ruchów. Jednym słowem – idealna. Zniknęła, by się przebrać, po czym spytała Odyna – bo tak go nazwała, nie zgadzając się na paskudne imię wybrane dla niego przez ojca – o zdanie. Gdy tylko maluch z aprobatą pokiwał głową, zaczęła uwalniać długie włosy z warkocza, by opadały luźno na ramiona i plecy. Wpięła we włosy jeszcze dwie spinki, które podał jej Odynek, choć najchętniej pozwoliłaby im zasłonić się całkowicie. Tak przecież było najbezpieczniej! Udała się na poszukiwania swojej siostry, ale nigdzie w domu nie potrafiła jej znaleźć. Czyżby wybyła razem gdzieś z Vincentem? A może tak długo go witała? Na samą myśl o tym się wzdrygnęła, ponieważ obrazki wyskakujące w jej głowie ani trochę jej się nie podobały. Co ten paskudny artykuł zrobił z jej myślami! Już ona da im ślub, dzieci, chyba oszaleli. Nigdy nie pozwoli na to, żeby jej siostra została komuś sprzedana, tak jak ojciec postanowił zrobić to jej. Była nawet gotowa osobiście jej się oświadczyć, tylko po to, żeby nikt inny nie mógł tego zrobić. Nie, ten pomysł był głupi i niesmaczny. Ale przecież musiał istnieć jakiś sposób, żeby zatrzymać siostrę tylko dla siebie. Musiała się uspokoić. Wdech, wydech, od razu lepiej. Może Porunn sama odstraszy przyszłych kandydatów na męża? Z Benem poszło jej prawie idealnie… Odynek pociągnął delikatnie za materiał sukienki, by zwrócić na siebie uwagę zamyślonej Arii. Poświęcił się dla niej i odnalazł siostrę oraz gościa, więc Krukonka wiedziała już, gdzie powinna się udać. Dlaczego się tego nie domyśliła wcześniej? Objęła się ramionami, zapominając o chłodzie panującym na zewnątrz domu. Nie chciała się jednak wracać, musiała jak najszybciej dotrzeć do Porunn. W końcu w oddali zauważyła dwie sylwetki, przyśpieszyła więc kroku, choć wykorzystywała zdobyte dzięki Ingrid umiejętności cichego poruszania się. Musi wysłać cioci sowę z podziękowaniami, albo zjawić się u niej osobiście. Chwilka. Czy oni trzymają się za ręce? Dlaczego oni trzymają się za ręce? Gniewne iskierki wyskoczyły w brązowych oczach, choć starała się je szybko przygasić. Bądź miła, powtarzała sobie. Zawsze była miła, nieśmiałość nie pozwalała jej na bycie niemiłą dla paskudnych chłopców! Jednak tu chodziło o jej siostrę. JEJ siostrę. Jeszcze przed chwilą rozmawiała o więzi bliźniaków z Yumi, no proszę, oto idealny przykład na zazdrość i zaborczość. Dlaczego akurat tego Ślizgona uważała za zagrożenie? Przynajmniej przestała odczuwać zimno… A może to Ingrid zdołała wyzwolić chowające się w niej emocje? -Przepraszam za spóźnienie… – powiedziała spokojnie, odrobinę ciszej niż zamierzała. A jednak coś jeszcze ją hamowało. Gniew zniknął, bądź dobrze go ukryła. Uśmiechnęła się delikatnie, choć miała ochotę rzucić Vincenta prosto w paszczę jednego ze smoków ojca. Miałyby przekąskę. |
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Pią 14 Lis 2014, 01:10 | |
| Roześmiał się, próbując przyjąć wyraz twarzy prezentujący zrozumienie i powagę. Poległ z kretesem, ale nie można było zaprzeczyć, że się starał. - Oczywiście, Wilczyco. Co prawda specjalnie dla ciebie chciałem nasączyć kokardę prawdziwą krwią Puchona, ale jeśli kolor ci wystarczy... Droczył się z nią, ale w ten prosty, niegroźny sposób, który dodatkowo odprężał i poprawiał nastrój. Jeżeli ich relację można było już nazwać związkiem to zapewne takie zabawy należały do jednej z najlepszych jego części, umacniając więź. Świadomie czy też nie - wpadali w siebie nawzajem, zagłębiając się w tym wszystkim jak w ruchomych piaskach, z których ani myśleli uciekać. Zadziwiające było jak w takich momentach największe ryzyko i szansa życiowa stały blisko siebie, jak niewiele trzeba było, by stracić jedno na korzyść drugiego. Właśnie tak prezentowała się ta dwójka, bowiem powoli krystalizowały się wokół nich tylko dwie drogi - zapomnianych i wielkich. W którą stronę pójdą? To się okaże. - Chyba, że zostaniemy przy zwykłej, czerwonej kokardzie z puchońską łapką doczepioną do prezentu. Na szczęście. - uśmiechnął się szeroko, niczym dziecko, które właśnie informuje swoją ukochaną babcię, że upiekł jej cała blachę ciasteczek. Prawdopodobnie lata temu przed Vincentem również kreowały się dwie drogi, jednakże matka skutecznie wybrała tę najlepszą dla kogoś takiego jak on. Pasja jaką posiadał napędzała umysł, kreatywność popychała do najodważniejszych czynów i prób. Na nieobecność rodziców Porunn zareagował tylko krótkim westchnieniem i lekkim wzruszeniem ramion. No cóż, nie teraz to następnym razem. Miał przeczucie, że jeszcze nie raz zagości u Fimmelów, może nawet z korzyściami dla samego siebie. Kto wie czy ta rodzina nie skrywa przydatnych sekretów lub po prostu nie posiada ksiąg z przydatnymi informacjami.Vincent miał nadzieję to sprawdzić bardzo dokładnie, choć bez pośpiechu. Na szczęście potrafił wykazać się cierpliwością, kiedy było to absolutnie konieczne. Jak widać jeden z sekretów został mu podsunięty pod sam nos, choć oczywiście nie mogło być zbyt łatwo. Bariery były silne i Ślizgon miał świadomość, że na chwilę obecną nie poradzi sobie z takimi zabezpieczeniami. Komuś bardzo zależało na ukryciu tego miejsca i doskonale wiedział jak tego dokonać. To tylko podsycało ciekawość, umacniało w przekonaniu, że skarb jest warty grzechu, a raczej ryzyka. Dokładniejsze oględziny jednak przerwało mu przybycie nowego gościa, a mianowicie... siostry Fimmelówny? Tak podejrzewał, choć stuprocentowej pewności nie miał. Mgliście pamiętał jej postać z pamiętnego spotkania w sowiarni, więc najwyraźniej nie była uznana za wartą utrzymania jej drobnej twarzyczki w pamięci. Korzystając z sytuacji pozwolił sobie na wstępną ocenę dziewczyny, zachowując dyskrecję, by jej nie speszyć ani nie obrazić. W końcu powinien mimo wszystko robić dobre wrażenie. Była... zwykła. Pewnie minął masę takich szarych myszek, które nie posiadając wyrazistego charakteru ginęły w masie obcych, niewiele znaczących osób. Nie do wiary, że Porunn była z nią tak blisko spokrewniona, choć może pierwszy osąd był zbyt pochopny i nie oddawał w żadnym stopniu prawdziwej natury Arii? Liczył na to, ale nie robił sobie większych nadziei. Już zdążył zauważyć, że siostra była dla Wilczycy oczkiem w głowie, więc należało mimo wszystko zyskać sobie jej sympatię. A przynajmniej unikać czynów prowadzących do zdemaskowania, otwartej wrogości tudzież niewygodnych starć - zarówno na gruncie fizycznym jak i czysto mentalnym. Odwrócił się, słysząc ten delikatny głosik, który równie dobrze mógłby należeć do ducha, po czym uśmiechnął się lekko, bez przesady, ze zwykłą uprzejmością. Nie uszło jego uwadze, że Krukonka(bo chyba miała wtedy niebieski krawat) rzuca krótkie, acz ostre spojrzenia w kierunku ich złączonych dłoni. To go tylko rozbawiło, co zachował dla siebie. - Witaj. Jak mniemam jesteś siostrą Porunn. Podobieństwo rzuca się w oczy. - powiedział lekkim tonem, zupełnie jakby prowadził konwersację z ulubionym pupilem. Kto wie, może kiedyś zrobi z niej ozdobnego słowika w złotej klatce. Podszedł bliżej dziewczyny i wyciągnął dłoń, nie unikając kontaktu wzrokowego. Ba, wręcz przeciwnie - wręcz starał się go utrzymywać nieprzerwanie. - Pride, Vincent. Niemiernie miło mi cię poznać, w końcu jesteś dla Porunn najważniejszą osobą na świecie. - w tym momencie pozwolił sobie na mocniejsze uniesienie kącików ust. Nie na długo. |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Pią 14 Lis 2014, 20:38 | |
| Jeśli Porunn musiałaby wybrać jakąś cechę, którą najbardziej lubiła w Vincencie, to bez zawahania wybrałaby uśmiech. Było w nim coś nieodgadniętego, ukrytego pod grubą maską uprzejmości, która swoją drogą sprawiała, że zyskiwał ludzi ufających mu. Ślizgonka potrafiła rozpoznać prawdziwość zachowań, musiała więc przyznać, że chłopak był naprawdę wytrawnym kłamcą, mydlącym oczy tylko po to, aby zyskać jakieś korzyści. Miał jednak specyficzne podejście do Porunn, znalazł sposób, aby porozumieć się z nią bez problemu i tym samym coraz bardziej zacieśniając ich wzajemne stosunki. - Na dzień dzisiejszy może być zwykła czerwona wstążka. Później pomyślimy o czymś bardziej… Ambitnym – powiedziała, uśmiechając się kątem ust. Spoglądała na niego przez chwilę, starając się nawiązać znów ten intensywny kontakt wzrokowy, który czasami sprawiał, że zapominali o świecie, otaczającym ich dookoła. Wzruszyła lekko ramionami, mocniej zaciskając dłoń na tej jego, dając mu do zrozumienia, że tak łatwo się jej nie pozbędzie. Wątpiła też, żeby próbował, w końcu pociągali się wzajemnie. Miała jeszcze coś dodać, jednak zrezygnowała, gdy na horyzoncie pojawiła się jej siostra. Przez chwilę ich palce wciąż były ze sobą splecione, spojrzenie Arii skutecznie dało jej do zrozumienia, że ta nie była z tego zadowolona. Puściła go więc, po czym podeszła do swojej siostry, obejmując ją władczo ramieniem i przyciągając mocno do siebie. - Tak, to jest moja siostra. Aria, to jest Vincent, mój chłopak. To o nim Ci właśnie opowiadałam – powiedziała, wyszczerzając szeroko śnieżnobiałe zęby. Spojrzała na Vincenta przelotnie, po czym znów jej błękitne oczy skierowały się na swoją siostrę. W przeciwieństwie do chłopaka, na bliźniaczkę spoglądała z czułością, w pewnym rodzaju uczuciem. Relacja obu sióstr była silna i już na pierwszy rzut oka można było zobaczyć, że ciężko będzie wejść z butami między nie. Słowami jednak dała mu do zrozumienia, że już tak łatwo od niej nie da się uciec, jeśli w ogóle była taka możliwość. Zmrużyła lekko powieki, uśmiechając się kątem ust, po czym dłonią przesunęła po długich, lekko falowanych włosach. – Gdzie byłaś? – spytała, pochylając się tak, aby mruknąć jej te słowa do ucha. Nie szeptała jednak, więc wszystko można było dobrze usłyszeć. Nie krępowała się fizyczności, którą okazywała swojej siostrze. Może Lustro miało w pewnym sensie rację, jeśli chodziło o te dwie dziewczyny? Ślizgonka była specyficzna, a jej gesty czasami były bardzo sprzeczne w tym co myślała lub mówiła. Była nieodgadniona, skomplikowana. Odsunęła się w końcu, rozkładając ręce. Rozejrzała się, zastanawiając tym samym czy była już pora na obiad, czy może jeszcze powinni się trochę przejść po ogrodzie. Wiadomo, że bardzo jej zależało na tym, aby Aria zaakceptowała Pride’a bez względu na wszystko. Skąd mogła wiedzieć, że pod tą maską uprzejmości skrywał się bezwzględny potwór, który gdyby tylko dano mu pozwolenie, zrobiłby z przypadkowej osoby żyrandol lub jakąś domową ozdobę. Każdy miał jakieś predyspozycje, a to, że Vincent nadawał się na kreatora wnętrz, to już była kwestia do obgadania. Był utalentowany i nie powinno mu się zabierać sprzed nosa kredek i ołówków, wręcz przeciwnie! Porunn wychodziła z założenia, że gdyby dała mu przyzwolenie, naciskając guzik destruktor, była wręcz pewna, że zaskoczyły ją nie raz, nie dwa. Niestety, Aria na pewno by nie podzieliła ich wspólnej fascynacji zniszczeniem i rozbojem. Musieli więc zachować swoje upodobania dla siebie, a co do siostry, to może gdyby tak powoli zacząć ją nakierowywać na tę samą ścieżkę, którą oboje szli, to może by coś z tego wynikło pozytywnego. Fimmel jednak wiedziała, że taki scenariusz był nieco naciągany i nie do końca wchodził w grę. - Vincencie, podoba Ci się spacer? Okolica? – zagadnęła, dając mu tym samym możliwość wyboru, czy chciał już zobaczyć resztę domu tym samym zasiąść do stołu, czy może miał ochotę jeszcze pochodzić w towarzystwie sióstr. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Pią 14 Lis 2014, 23:20 | |
| Nie było nic dziwnego w tym, że Vincent nie rozpoznał niepozornej Krukonki. Aria nie zapadała w pamięci, zdawała się nie mieć charakterystycznych cech, zupełnie jakby była duchem, kimś bezbarwnym i po prostu nudnym. Nie rzucała się w oczy, nawet jeżeli wpadała na kogoś zamyślona, bądź czytająca książkę, jej twarz szybko zostawała zapomniana. Aria właśnie taka była, taka chciała być, gdy nieśmiałość jeszcze była jej dominującą cechą. Nie lubiła brylować w towarzystwie, ginęła w tłumie, który wciąż działał na nią przytłaczająco. Dopiero teraz, gdy zaczęła coraz więcej czasu spędzać w towarzystwie Ingrid, powoli zaczynała się zmieniać. A może już to zrobiła? Czuła złość, była zazdrosna o siostrę, czy można było ją za to winić? Wcześniej nigdy nie traktowała chłopców jako poważnego zagrożenia jej stosunków z Porunn, ale na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, że z Vincentem łączy ją coś zupełnie innego. Kochała siostrę, a choć chłopak podczas ich pierwszego spotkania, przez niego zapewne już zapomnianego, nie zrobił na niej dobrego wrażenia, postanowiła dać mu szansę. A przynajmniej spróbować, ze względu na bliźniaczkę. Cenna umiejętność szybkiego zduszania emocji, którą zawdzięczała Ingrid, była niezwykle przydatna. Odwzajemniła uśmiech Vincenta, lekko się przy tym rumieniąc. Czy ta paskudna czerwień nigdy nie przestanie jej nękać? Może wyglądała na niegroźną i niewinną, lepiej jednak, by nikt nie próbował sprawdzać, czy drzemie w niej ukryta bestia. Nie mogła zrozumieć, dlaczego niektórym tak bardzo zależy na łapaniu i trzymaniu czyjegoś wzroku w sidłach. Starała się nie uciec, nie spuszczać brązowych tęczówek, jednak w końcu stało się to dla niej nieprzyjemne. Nie lubiła takiego skupiania się na niej, wolałaby, znów zniknąć, ale nie chciała się poddać. Obserwowała jego ruchy, postawę, próbując dopatrzeć się czegoś niepokojącego. Delikatnie uchwyciła jego wyciągniętą dłoń, choć wzdrygnęła się w tym samym momencie. Dotyk był czymś, nad czym zdecydowanie musiała jeszcze popracować… A przynajmniej jeżeli chodzi o płeć przeciwną, która w bezpośrednim starciu wciąż ją peszyła. -Już się poznaliśmy… – była onieśmielona, co było zapewne spowodowane obecnością siostry. Zazwyczaj Porunn wyręczała ją we wszystkim, nawet w rozmowach. Nie zdziwiła się więc, gdy siostra otoczyła ją ramieniem, przyciągając do siebie, a później od razu przeszła do konkretów i wyręczyła ją w przedstawianiu. Stwierdzenie mój chłopak zdecydowanie jej się nie spodobało, najchętniej wyrzuciłaby to paskudne słówko ze słownika Porunn. Na próżno ślizgońska para mogłaby się teraz doszukiwać na jej twarzy gniewu, choć miała ochotę zedrzeć ten uśmieszek z twarzy siostry. Nie, nie, nie. Nie mogła tak myśleć, w końcu miała prawo się z kimś spotykać, nawet, jeżeli Arii się to nie podobało (i najchętniej by jej tego zabroniła). Krukonka po chwili zastanowienia objęła siostrę jedną ręką, zacieśniając tym samym więź ich ciał. Oparła również głowę o jej ramię. Może Vincent był „jej chłopakiem”, ale Porunn nigdy nie będzie całkiem jego. Nigdy. Przede wszystkim jest i zawsze będzie JEJ siostrą. -Spotkałam się z Yui, potrzebowała mnie – zwróciła się do siostry, skupiając na niej swój wzrok, na chwilę zapominając o obecności osoby trzeciej. Zmarszczyła lekko brwi, martwiąc się znów o przyjaciółkę, co można było również usłyszeć w jej głosie. Nie miała zamiaru nikomu mówić o tamtej rozmowie, było dla niej oczywiste, że wszystko powinno zostać między nimi. Nagle wyrwała się z zamyślenia, zerkając znów na chłopaka. Wykluczanie gościa z rozmowy było niekulturalne, choć jego związek z Porunn nadal miał status „chyba nie” i „nigdy na to nie pozwolę”. Skoro Aria jednak jakimś cudem zaakceptowała jej dziwną przyjaźń z Gilgameshem, a Vincent przynajmniej starał się być teraz kulturalny, nie mogła go tak od razy przekreślać. Siostry w tym samym momencie odsunęły się od siebie, jakby jedna była lustrzanym odbiciem drugiej. Idealna synchronizacja. -Nie jest wam zimno? – zagadnęła zaraz po pytaniu Porunn. Dla kogoś, kto nie był przyzwyczajony do specyficznego klimatu Norwegii, temperatura mogła być uciążliwa. |
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] Sob 15 Lis 2014, 00:00 | |
| Obserwowanie tej dwójki rozmawiającej ze sobą było... ciekawe. Tak, Vincent zdecydowanie użyłby tego słowa w pierwszej kolejności, bowiem traktował wszystko dookoła swojej osoby jak analizę matematyczną lub rozeznanie medyczne przed postawieniem diagnozy. W tym wypadku pokusiłby się o stwierdzenie, że wykryto uporczywego wirusa, który miał spore szanse okazać się nowotworem złośliwym. Patrzenie na niewątpliwie dobre relacje dwóch sióstr mogło topić lód w sercach, ale dla niego przede wszystkim był to zbiór wskazówek co zrobić, by opracować antidotum. Nie będzie łatwo, na pierwszy rzut oka widział, że Aria stanowiła dla Porunn coś w rodzaju przedłużenia własnego ciała, kompatybilny zespół puzzli, razem tworzący pełną układankę. Jeżeli dziewczyna nie była przynajmniej w siedemdziesięciu pięciu procentach podobna do Ślizgonki to stanowiła przeszkodę, którą w ten czy inny sposób musiał sforsować i to w taki sposób, by nie wyglądać na "tego złego". Musiał umiejętnie zastąpić tę część układanki, wypierając krukoński zestaw puzzli i zajmując ich miejsce niczym w naturalnym procesie. Będzie się uśmiechał, od czasu do czasu nawet sprawiał upominki, jeżeli to pomoże uśpić czujność i zdobyć sympatię Arii. Potem zaś sama podłoży się pod ostrze gilotyny z uśmiechem na twarzy. - Tak, faktycznie. - odparł na słowa bliźniaczki Porunn, która najwyraźniej pamiętała spotkanie w sowiarni. - Wybacz mi to zaniedbanie, powinienem był zapamiętać damę, która pomogła mi odnaleźć się w waszej szkole. Dżentelmen to stan umysłu, jak powiadają. Vincent wpisywał się w to powiedzenie, choć czasami używał taki umiejętności, by zdobyć to, czego potrzebował. Musiał po prostu nie dawać najmniejszych oznak, że coś jest nie w porządku, że Aria faktycznie miała się czym zamartwiać. Prędzej czy później ulegnie temu dobremu wrażeniu, miał czas na to, by czekać. Na uwagę o temperaturze musiał się powstrzymać przed ukazaniem siostrom pobłażliwego uśmiechu. Francja Francją, ale chyba zapominały(lub nie wiedziały), gdzie spędził ostatnie prawie siedem lat. Norwegia pod koniec lata była dla niego zapewne równie przyjemna, a wiatr nie wywołałby gęsiej skórki, choćby miał na sobie ubrania odpowiadające egipskim upałom. - Takie temperatury to dla mnie żaden problem. Durmstrang przygotował mnie na starcia z syberyjskimi śnieżycami. - zaśmiał się lekko, podchodząc do nich i przenosząc wzrok na Porunn. - W końcu obiecałem ci pingwina i nie rzucałem słów na wiatr. Sądzę, że możemy skierować się do waszego domu i ewentualnie pospacerować później w ramach relaksu po obiedzie. Bardzo podoba mi się ta okolica. O tak, teraz nadszedł czas na poznanie czterech ścian pamiętających dzieciństwo tych dwóch panienek. Skarbnica wiedzy i na pewno nie tylko na temat charakterów dziewczyn. Może zawczasu dowie się czegoś o ojcu? Pozwolił się zaprowadzić do celu tej małej wyprawy, ukrytej pod sprytnym kamuflażem, który został mu podany na tacy. Już on znajdzie sposób na nie obie, a przynajmniej plan B i C, gdyż najlepszą bronią przeciwko jednej siostrze zawsze będzie ta druga.
z/t x3 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Farma Pana Fimmela [Norwegia] | |
| |
| | | | Farma Pana Fimmela [Norwegia] | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |