|
| Autor | Wiadomość |
---|
Jolene Dunbar
| Temat: Słodka budka Sob 15 Lis 2014, 10:54 | |
| *** - Cytat :
- Budka na Pokątnej pod opieką pewnej starszej pani. Całym latem stacjonuje w tym samym miejscu, na wiosnę również widać z daleka jej małą, śmieszną budkę. W menu oferuje najróżniejsze smakołyki: gofry ze smakami całego świata, najróżniejsze lody, koktajle, szejki, mrożone herbatki, a nawet fast foody. Ilekroć minie się te budkę, dobiegają stąd kuszące zapachy. Przed budką stoją dwa stoliki z duużym rozłożonym parasolem.
Ostatnio zmieniony przez Jolene Dunbar dnia Sob 15 Lis 2014, 11:11, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Słodka budka Sob 15 Lis 2014, 11:08 | |
| Razem z Benem opuścili Księgarnię Esy i Floresy. Wyszli zwycięsko ze stoczonej bitwy z potworzastą księgą i troglodytą o trzech podbródkach. Udało się im nawet kupić kilka książek na wrzesień. Resztę zakupów Joe zostawiła na później. Najpierw sprawy priorytetowe: uczcić zwycięstwo, pomścić ofiarę cukierków i szkieletów czekoladowych bez głów, które zjedli po drodze do budki. Słońce świeciło mocno, a więc Joe założyła na nos okulary przeciwsłoneczne i pełna energii prowadziła Bena do słodkiej budki. Bardzo się ucieszyła, gdy wybuchnął śmiechem w księgarni. Joe zdała sobie sprawę, że rzadko słyszała jak Ben się śmieje i musiała sama przed sobą przyznać, że to bardzo miły dla ucha dźwięk. Powinien śmiać się częściej i Puchonka powiedziałaby mu to bez owijania w bawełnę, gdyby tylko jej odrobinę nie onieśmielał. Bardzo niewiele osób onieśmielało Joe, czasami graniczyło to z cudem. - Nie widzę na horyzoncie żadnych trzech podbródków, a więc możemy uczcić pamięć cukierków i kupić dwa przepyszne koktajle z kostkami lodu. - rozejrzała się po ulicy Pokątnej i na szczęście nie dostrzegła żadnego takiego "niebezpieczeństwa". Odebrałoby to jej apetyt, a Joe bez apetytu to Joe chora. Dziewczyna niemal pędziła przez Pokątną, narzucając odgórnie tempo ich "spaceru". W zgięciu łokcia wisiała torba z kilkoma zakupionymi książkami. Joe po kryjomu zawiązała je w poprzek wstążeczkami, gdy Ben nie widział. Musiała zadbać, że żadne nie rzuci się na nią z zębiskami i wcale nie musiał o tym wiedzieć. Powitała głośno właścicielkę słodkiej budki i poprosiła o koktajl truskawkowo- miętowo-bananowy z lodem, słomką i małą parasolką. Orzeźwiający napój w parny dzień. - Słuchaj, Ben. Dostałam wczoraj sowę z Hogwartu z SUM'ami i boję się tam zajrzeć. Nawet rodzicom nie pokazałam. - spoważniała. Nie należała do prymusów i kujonów, a więc obawiała się oglądać wyników swojej "nauki". Bardziej rozluźniona podchodziła do egzaminów niż czekała na ich sprawdzenie i podsumowanie. - Pokazałaby.... nie, dobra, nie ważne. Nie chcę wiedzieć. - wycofała się raczkiem, rezygnując ze sprawdzenia wyników. Nie zapytała jeszcze Dwayne'a o jego SUM'y, a on był bardziej ambitny niż Joe, która w przyszłości chciała pracować ze smokami albo innym dzikim zwierzęciem. Wzięła koktajl od starszej pani i upiła łyczek, a potem westchnęła rozanielona cudownym, orzeźwiającym smakiem. - Pyszne, prawda? Kiedyś w mugolskiej lodziarni kupiłam smak gumy balonowej i wiesz co? Nawet w Miodowym Królestwie takiego nie znalazłam, a jest tutaj wszystko. - zagadała i zmieniła tor rozmowy. Cieszyła się, że założyła okulary i Ben nie widzi jej zestresowanego wzroku. SUM'y są okropne i tyle. Była jedynie pewna, że z ONMS poszło jej świetnie. Reszta... nie, nie chciała wiedzieć i tchórzyła. Koperta spoczywająca między książkami w torebce dalej pozostanie nienaruszona. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Słodka budka Sob 15 Lis 2014, 17:50 | |
| Reszta dnia po dwóch bitwach w Esach i Floresach zapowiadała się naprawdę przyjemnie. Słońce stało wysoko na niebie, w ustach Krukona wciąż pozostawał smak niedawno zjedzonych słodyczy, przez ramię niósł przerzuconą paczkę z książkami, przewiązaną grubym, szarym sznurkiem... Nawet szybkie tempo narzucone przez Joe miało swój urok i w ogóle mu nie przeszkadzało. Puchonka czasem dotrzymywała Benowi towarzystwa w trakcie porannych biegów i z zasady przyspieszał przy niej kroku. Ciężko było się inaczej zachowywać przy tym huraganie w spódnicy. Chłopak nie był do końca pewien, jak to się stało, ale nigdy nie miał okazji kupować nic w budce, do której zaprowadziła go panna Dunbar – a była to katastrofa równa tragedii w trzech aktach, bo przecież uwielbiał słodyczy, a tutaj wybór na krótki moment przytłoczył. Taki króciutki. Zamówił sobie dokładnie to samo, o co prosiła Joe, po czym wsunął dłoń do kieszeni, szukając w niej luźnych monet. Na wspomnienie SUMów zerknął szybko na koleżankę, mówiąc: - Wyniki egzaminów zawsze są stresujące, ale czekanie jest gorsze, niż samo spojrzenie na pergamin – w kącie jego ust pojawił się lekki uśmiech, który miał nadzieję wyrażał uprzejme wsparcie a nie rozbawienie z sytuacji. - To trochę jak stanie tyłem do potwora, który cię przeraża. Ma wielki cień, ale kiedy się odwrócisz, okazuje się, że nie jest taki straszny. Wyobraźnia zawsze podsuwa najgorsze możliwości. Podziękował starszej pani za koktajl, wciskając zapłatę również za napój Joe, zanim ta mogła zaprotestować. Z krótkim mrugnięciem w jej stronę wziął do ust wściekle różową słomkę, biorąc ostrożny łyk. - Nie za bardzo lubię banany, ale to jest naprawdę dobre – powiedział z zadowoleniem, przysiadając na brzegu krzesła ustawionego przy najbliższym stoliczku. Ciężka paczka z książkami wylądowała na ziemi obok jego stóp chroniona papierem, a Krukon odchylił na moment głowę i zamknął oczy, ciesząc się ciepłem słońca padającego na twarz. - Miodowe Królestwo lubi twierdzić, że ma wszystko, co może się nam zamarzyć, ale nie doceniają mugolskich słodyczy - jego brwi lekko się zmarszczyły. - Chociaż, gdyby Bertie Bott popatrzył na ich pomysły i spróbował zrobić fasolkę o smaku wyżutej gumy balonowej... Chociaż może taka jest. Nie chciałbym trafić. |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Słodka budka Sob 15 Lis 2014, 18:59 | |
| Ciągłe życie w biegu. Z przyzwyczajenia chodziła szybko, pewna siebie stawiała kroki i wiedziała gdzie idzie. Z reguły nie planowała biegać codziennie rano wokół szkolnego jeziorka. Jednak odkąd Allan napomniał, że przy takim tempie jedzenia słodyczy zamieni się w pulchną kulkę, Joe wzięła sprawy w swoje ręce. Uwaga Allana z Huffa nie zabolała jej, a tylko pomogła znaleźć wypełnienie wolnego czasu. Dzięki temu znalazła raniutko Bena i bez słowa dołączyła się do jego porannych treningów. Stało się to nawykiem, rutyną i zawsze chętnie wychodziła pobiegać. Miała przynajmniej z kim, gdyż wykopanie Dwayne'a z łóżka o świcie graniczyło z cudem. Nie chcieli jej w quidditchu (nie żeby miała jakikolwiek talent dosiadania miotły i łapania czegokolwiek) to znalazła inne ujście swej energii. Zsunęła okulary na nos i spojrzała uważniej na Bena. To, co powiedział zbiło ją z pantałyku i dotarło wprost do mózgu. Nie wleciało jednym uchem i nie wyleciało drugim, jak to z reguły się dzieje. Odruchowo nawet spojrzała za siebie i skomentowała to krótkim dziewczęcym chichotem. Tylko stoisko z prasą i sztywny, nieruszający się koleś w goglach. - Skąd można wiedzieć, że potwór jest mały, a nie gigantyczny jak smok? A jak okaże się duży, z dwoma głowami, trzema podbródkami i dwunastoma palcami? - zapytała Bena. Torebka z książkami i kopertą z Hogwartu nagle zaczęła jej ciążyć. Mogła przysiąc, że list zaczął się w środku wiercić i dopominać uwagi. Jolene miała bardzo wybujałą wyobraźnię, a więc w jej mniemaniu potwór musiał być okropny. Nie umiała teraz pomyśleć, że może tym potworem jest puszek pigmejski stojący pod złym kątem w światle. Za bardzo obawiała się wyników. Nauka nie była jej najmocniejszą stroną. Cały swój potencjał wkładała w odkrywanie świata magicznego - z tej najciekawszej strony, bez wojen goblinów i transmutowania kanarka w zegarek. Kochała magię, lecz nie do końca rozumiała wszystkie jej dziedziny, a więc spełniała tylko wyznaczone sobie cele i ambicje. Szukała w sobie siły i mocy, aby w przyszłości stanąć naprzeciwko smoka i... zapanować nad nim. Dostrzegła jego ruch, gdy zapłacił o dwie monety za dużo. - Płacę za siebie. - posłała mu "mordercze" spojrzenie i wygrzebała z torebki kilka pieniędzy. Tak szukając ich w kieszeni, zerknęła na Bena. W wakacje był całkowicie inny i prawie do siebie niepodobny. Bardziej... wyluzowany i bardzo się jej to podobało. Cieszyła się widząc jaśniejszą stronę kogokolwiek. Niemniej wielkim sukcesem okazałoby się rozbawienie Allana albo ujrzenie go bez wiecznej ponurej miny. - Polecam spróbować gumy balonowej. Jest inna niż wszystkie, taka... odmienna i trzeba ją próbować co jakiś czas, aby przypomnieć sobie jej smak. - rozmarzyła się przez chwilę. Ten smak królował w mugolskiej lodziarni, szczególnie w Cardiff. Wymacała w końcu największą monetę, galeona i wyciągnęła ją w stronę Bena, aby mu oddać. Joe była również uparta - bardzo. Z tej chwili nieuwagi skorzystała... koperta. Gdy tylko dotarło do niej światło dzienne, z rozpędu wyskoczyła spomiędzy ksiąg robiąc ze swego czubka dzióbek. Zupełnie jakby chciała coś powiedzieć, ale na szczęście nie przemówiła, bo wyjcem nie była. - Wracaj na miejsce, głupia koperto. - rozkazała jej, zaskoczona spoglądając na list z Hogwartu, wyniki SUM'ów. Spróbowała ją pochwycić, ale zabrakło jej rąk. W jednej trzymała koktajl, w drugiej galeona. - Ona mnie prześladuje. - jęknęła i złapała ją za róg. Ta poczęła się wyrywać, ale Joe ją utrzymała w ryzach. To był "jej potwór". Schowany był tam, w środku. Niby mały, ale mogła przysiąc, że jak otworzy i zajrzy do wnętrza, on urośnie i zacznie się złowieszczo śmiać nazywając ją nieudacznikiem. Joe nie była tak inteligentna jak Krukoni, ale starała się i dawała z siebie wszystko. Po prostu była średnim uczniem. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Słodka budka Sob 15 Lis 2014, 21:11 | |
| Powaga na twarzy Jolene, choć znalazła się tam tylko na krótką chwilę, była zmianą, którą Ben zaobserwował z ciekawością. Wiecznie zabiegana i roześmiana Puchonka jeszcze nie pokazała mu się z tej strony. Oczywiście pochwalał jej optymizm, ale w pewnych sytuacjach stawał się on męczący dla kogoś nawykłego do spokoju i cichego analizowania rzeczywistości. - Czasem potwór faktycznie jest wielki, ale kiedy się odwrócisz, przynajmniej wiesz, z czym się mierzysz. Możesz mu uciec albo podpalić łapy, a jeśli nie znajdziesz odwagi, żeby spojrzeć, zostajesz w ciemności. Tak nie można się skutecznie bronić – odparł w odpowiedzi na jej pytania. Miał dziwne przeczucie, że ta chwila ulicznej filozofii mogła spowodować coś dobrego, skorzystał więc z okazji, że Joe się na moment zamyśliła... Ale nie, nie dała dla siebie zrobić nic miłego i jednak wyciągnęła własne pieniądze. Wargi Bena na moment utworzyły wąską linię, wyraźnie sygnalizując jego niezadowolenie z takiego obrotu sprawy. Ze swoim koktajlem z dłoni zajął miejsce na stojącym w pobliżu krzesełku. - Jak tak bardzo chcesz oddać, kup coś słodkiego i mnie poczęstuj – rzucił, jakby od dłuższego czasu nie obracali się w podobnej rutynie. Krukon czuł się momentami trochę winny, że tak wyjadał zapasy Joe, ale z zamiłowaniem do wszystkiego, co posiadało w sobie cukier, ciężko było mu odmówić, gdy dziewczyna podsuwała mu pod nos pudełko z czekoladowymi żabami, czy innymi równie kuszącymi dobrociami. Popijając koktajl przez słomkę, obserwował batalię panny Dunbar z kopertą – jeśli dobrze zauważył, była na niej pieczęć Hogwartu odbita w czerwonym laku. Połączenie faktów nie stanowiło żadnego problemu i konkluzja odnośnie zawartości musiałaby stanąć przed nim w błyszczących lakierkach, kabaretkach i odtańczyć kankana, by być tylko odrobinę bardziej oczywistą. - Twoje wyniki? - spytał, ruchem głowy wskazując niepokorną kopertę. Więc nosiła swojego potwora tuż pod ręką... |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Słodka budka Sob 15 Lis 2014, 22:09 | |
| Kto jak kto, ale Joe nie analizowała rzeczywistości w ciszy. Z reguły myślała na głos, wszystko robiła głośno i dobitnie, aby świat to słyszał. Joe była upierdliwa i męcząca, a dla osób bardziej cierpliwych pozostawała mała nagroda w postaci dostrzeżenia w tej dziewczynie wrażliwej osóbki potrzebującej mnóstwa ludzi wokół siebie. Nie cierpiała samotności. Zmarszczyła brwi tak, aż między nimi pojawiła się podwójna zmarszczka. Podeszła z powrotem do budki i poprosiła o dwie bajaderki. Położyła je na stoliku i podsunęła jedną Benowi zgodnie z życzeniem. Sprawiał już jej przyjemność częstując się słodkościami i znosząc jej towarzystwo, które dla niektórych osób uznawane jest za męczące. Usiadła na plastikowym białym krzesełku z drugiej strony, zakładając nogę na nogę. Gapiła się na trzymaną kopertę obrażona. Nie chciała zaglądać do paszczy potwora bojąc się rozczarowania. Jak to jest w zwyczaju, dopiero teraz naszły ją wyrzuty sumienia, że mogła się przyłożyć bardziej do nauki, a nie chodzić z głową w chmurach i karmić słodyczami dogorywających przyjaciół ledwie radzących sobie ze stresem przed ważnymi egzaminami. - Dobra, masz. - podała mu kopertę odwracając głowę i odstawiając koktajl na stolik. - Ja tego nie otworzę. Jeśli będzie tragicznie to mi skłam i powiedz, że nie jest tragicznie, a jeśli będzie dobrze to mi powiedz. - przedstawiła mu zawikłaną, skomplikowaną zasadę informowania ją o wynikach. Dobra wersja i bardziej dobra, nie ma miejsca na złą. Optymiska w całej okazałości, w każdym calu. Przez ten czas zgarnęła swoje włosy na prawe ramię i zaczęła pleść sobie warkocza. Koperta, niuchając w powietrzu bliskie otwarcie, żwawiej i chętniej wyrywała się w stronę Bena, widząc w nim możliwość odczytania zawartości. W końcu! Jolene szybko uporała się z warkoczem sięgającym jej do passa. Niestety biedny warkocz okazał się nieidealny i niewygodny, a więc go rozplotła, rozczesując włosy palcami. Zarzuciła je z powrotem na plecy, a wszystkie te gesty świadczyły o zestresowaniu i to poważnym. Za nic jednak by się do tego nie przyznała. Miałaby bać się jakiejś koperty?Zajęła ręce łyczkiem koktajlu i kawalątkiem bajaderki, rozpływającej się w ustach. - Na egzaminie z wróżbiarstwa wróżyłam sobie same powodzenia w miłości i smokach, ale chyba trochę przegięłam, bo dalej nie mam chłopaka ani jaja smoka. Albo to może chodziło o miłość do kota? Hm.. możliwe. - rozgadała się w zdenerwowaniu i zatkała sobie usta kolejnym kęsem ciastka. Żuła go i żuła, patrząc przerażona na Bena. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Słodka budka Nie 16 Lis 2014, 01:23 | |
| No dobrze, Ben nie spodziewał się, że Joe tak dosłownie weźmie sobie do serca jego słowa odnośnie słodkości, ale skoro znalazła się przed nim kulka pokryta czekoladową polewą i wiórkami kokosowymi, kim był, by narzekać? W gruncie rzeczy musiał sobie przypominać, by nie włożyć całej naraz do ust. Odebrał dobre wychowanie wraz ze wszystkimi zasadami mającymi uczynić go osobą kulturalną, ale słodkości miały to do siebie, że trochę się zapominał. Niestety. Wciąż uparcie sącząc swój koktajl, Krukon przyglądał się napiętej twarzy Joe. Gdzieś tam pod burzą jasnych włosów toczyła się prawdziwie epicka batalia, jeśli sądzić tylko po zmarszczce między brwiami i krzywej linii ładnie wykrojonych ust. Decyzja wreszcie została podjęta, choć błękitne oczy Bena rozszerzyły się nieco, gdy koperta została przysunięta w jego stronę. Spojrzał na przedmiot, potem na Joe, potem znów na kopertę... - Na pewno nie będzie tak źle – powiedział wreszcie, wyciągając dłoń. Papierowy kubek z koktajlem został odstawiony na stolik, a czerwona pieczęć łatwo złamała się pod palcami chłopaka. Nie były to jego wyniki, więc nie miał się czym martwić, ale mimo to poczuł ukłucie niepokoju. Wszystko co związane z egzaminami zdawało się wpływać na samopoczucie młodego Wattsa – jego własne wyniki SUMów przed otwarciem sprawiły, że czuł się, jakby miał zwymiotować wszystkie wnętrzności, a za rok OWUTEMy... Wreszcie rozprostował pergamin, przesuwając spojrzenie na kolejne oceny w trakcie, gdy Jolene zaczęła paplać z nerwów. Nie mógł jej winić, rozumiał. - Nie zdałaś tylko astronomii i wróżbiarstwa – odezwał się wreszcie, nie owijając w bawełnę. Wyniki panny Dunbar nie były złe, więc nie widział sensu w naginaniu rzeczywistości. - Wybitny z ONMSu, reszta zadowalające albo powyżej oczekiwań – podniósł głowę, posyłając w stronę zestresowanej dziewczyny uśmiech. - Twój potwór okazał się mieć tylko jedną głowę i dwa podbródki – dodał, próbując zażartować, by trochę rozluźnić pełną napięcia atmosferę. Obrócił w dłoniach pergamin, podając go Joe. Teraz, gdy wiedziała co i jak, powinna nie bać się sama zerknąć na pismo. W przerażeniu zdecydowanie nie było jej do twarzy. Opanowanie Bena mogło trwać tylko przez pewien czas – smakowicie wyglądająca bajaderka zniknęła w jego ustach. |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Słodka budka Nie 16 Lis 2014, 10:33 | |
| Słodycze mają to do siebie, że nie można się im oprzeć. Joe w stresie zapomniała się delektować bajaderką z bitą śmietaną uformowaną w kształt bezy, czekoladą rozpływającą się w ustach i wnętrzem przyprawiającym o zawroty głowy. Joe nie pochodziła z arystokratycznej i zamożnej rodziny aczkolwiek od kilku lat nauczyła się delektować każdym kęsem. Świetny sposób, aby zatrzymać sobie świat na chwilę i oddać się całkowicie swemu hobby: słodyczom. Jolene bardzo dobrze rozumiała te pragnienie zjedzenia pysznego ciastka już, teraz, ale trzymała swoje chęci na wodzy i oddawała się delektowaniu ósmego cudu świata. Jak tylko Ben wziął do ręki kopertę i zabił znak Hogwartu, Joe odłożyła wszystko co miała w dłoniach i zakryła oczy. Miała spojrzeć na swojego potwora, ale tak jakoś odwaga uleciała i nie mogła jej za nic w świecie odnaleźć. Te kilka sekund napięcia było koszmarne do przeżycia. Wolała już walczyć z trzema podbródkami niźli czekać na werdykt, wyrok i skazanie na powtarzanie klasy i egzaminów. Ulga jaką odczuła po usłyszeniu pierwszego zdania, była nie do opisania. Od razu odsunęła dłonie z oczu i patrzyła w Bena przerażona. Szukała na jego twarzy oznak rozbawienia i żartu, czy przypadkiem się z niej nie nabija. Nie nabijał. Jeszcze zanim zdążył się poruszyć, zerwała się z krzesła i dobiegła do niego w jednym dużym kroku. Zajrzała mu przez ramię atakując go długimi włosami. Wyjęła z jego rąk pergamin-potwora i przysunęła blisko oczu, nie wierząc w to, co widzi. - Z transmutacji mam powyżej oczekiwań! Wszystko przez ten referat na trzy rolki pergaminu, przy którym kazałeś mi siedzieć przez cztery godziny. - wypowiedziała te słowa na jednym tchu, wcale ale to wcale niczego mu nie wyrzucając. - I z zaklęć też... ojeeeej. Lacroix postawiła mi Zadowalający z eliksirów! Dwayne'owi też... Zobacz, Ben. To jest Zadowalający? Z? Chyba źle widzę. - podsunęła chłopakowi pod nos list i wskazała trzecią linijkę od góry, aby potwierdził cud, jaki nastał właśnie w tej chwili. Jak tylko przyswoiła do siebie informację, że dostała Zadowalający z eliksirów, zapiszczała z radości i mogłaby w tym dźwięku konkurować nawet z Jęczącą Martą. Potwór nie okazał się straszny. Wyglądał rzeczywiście jak puszek pigmejski tylko z dwoma dodatkowymi kończynami. Nie przejęła się astronomią, bo na niej zasypiała ilekroć szła w nocy na zajęcia ani wróżbiarstwem, bo zamiast przepowiedzieć sobie cierpienie i śmierć, przepowiedziała sobie coś dobrego, a to dyskwalifikowało z dobrych ocen. W uniesieniu i pod wpływem niedowierzania oraz radości wyściskała Bena, miażdżąc mu trochę szyję i ponownie atakując go swoimi długaśnymi ciemnoblond włosami. - Jeju, nie wierzę! Ja myślałam, że Lacroix nienawidzi mnie i Dwayne'a, bo ciągle rzucamy latającymi samolotami do kosza. - zabrała Benowi znowu pergamin i gapiła się w niego, jakby objawił się jej cud. Kamień spadł jej z serca, a zdenerwowanie zniknęło jak ręką odjął. Nagle Joe zaczęła wierzyć, że skoro dostała Zadowalający z eliksirów, to i podbije świat, znajdzie sobie męża i wszystkie jej marzenia się spełnią. Wszak nie każdy ma to szczęście otrzymać Zadowalający z takiego przedmiotu od tak specyficznej nauczycielki. Już wiedziała co czuł Dwayne po otwarciu swoich wyników. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Słodka budka Nie 16 Lis 2014, 17:29 | |
| Obserwowanie gwałtownie narastającego przerażenia widocznego nie tylko na twarzy, ale w całej postaci Jolene, wywołało ukłucie gdzieś w okolicy serca. Sytuacja była pozornie błaha – w końcu wystarczyło tylko spojrzeć na słowa zapisane na pergaminie, a nie wchodzić w smoczą paszczę, ale Ben odnosił wrażenie, że Puchonka wolałaby opcję numer dwa, gdyby tylko dać jej możliwość wyboru. Pospieszył się więc z otwieraniem koperty, by niepotrzebnie nie przeciągać tej pełnej napięcia chwili i już miał wyniki przed oczami. Nie były tak dobre jak jego, czy innych Krukonów, których zagadywał, ale Jolene zdecydowanie nie pasowała łatka głupiej – poszło jej dobrze, ze wskazaniem w stronę bardzo dobrze. A astronomią i wróżbiarstwem (szczególnie wróżbiarstwem) nie było się co przejmować, osobiście uważał je za jedne z mniej przydatnych przedmiotów. Wypowiedziana na głos informacja sprawiła, że na twarz Joe powrócił kolor w postaci rumieńców – tak wyglądała zdecydowanie lepiej. Natomiast sus, jakiego dała w stronę Bena, sprawił, że odruchowo wcisnął się mocniej w swoje krzesło, odchylając głowę, by nie zderzyli się czołami. - Tak, to jest Z, na pewno – potwierdził, nie mając serca zażartować sobie, że to przypadkiem odwrócone N. Jeszcze uznałaby, że to prawda, a wtedy... Chyba wolał o tym nie myśleć. Jednoczesny atak w postaci pisku, oplecenia szyi ramionami i długimi włosami w ustach, zdezorientował Krukona, wyraźnie rozszerzając w zdumieniu jego niebieskie oczy. Starsza czarownica obsługująca budkę tylko zachichotała, usiłując ukryć swoją reakcję za podniesioną do ust dłonią. Ben wypuścił mocniej powietrze, próbując pozbyć się włosów z okolicy twarzy, po czym dwukrotnie klepnął Joe w plecy. Bardzo entuzjastyczne gratulacje, panie Watts, proszę uważać, by coś panu nie pękło z tej euforii. - Lepiej uwierz, bo drugiej koperty nie dostaniesz – wydusił, pocierając lekko szyję, gdy wreszcie został uwolniony. - A Lacroix nienawidzi większości uczniów, tylko stara się być sprawiedliwa. Tak mi się przynajmniej wydaje. |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Słodka budka Nie 16 Lis 2014, 18:16 | |
| Joe reagowała bardzo intensywnie i dzieliła się swoją reakcją ze światem. Prezentowała się wtedy skrajnie różnie i osoby przyzwyczajone do jej wiecznego śmiechu, mogły czuć się zagubione widząc w niej przerażenie czy ogólnie, zmartwienie, stres. W porównaniu ze znajomymi Joe poszło marnie. Taka na przykład Clary z pewnością dostała same Wybitne, bo uczyła się i lubiła to. Jolene szybko traciła cierpliwość, co wykluczało nauczenie się czegoś dłuższego na pamięć. Na nudnych lekcjach medytowała i robiła wszystko, aby nie przysnąć. Starała się raz na jakiś czas słuchać i notować, ale przed ziewaniem nie da się uciec. Nawet nie usłyszała jego potwierdzenia, pochłonięta niedowierzaniem i radością z oceny eliksirów. Nie kontynuowała chyba nauki tego przedmiotu, ale głównie z tego powodu się martwiła. Teraz spadł jej kamień z serca i chciała się z tego cieszyć. Zarejestrowała zabawne klepnięcie w plecy i odsunęła się od Bena oddając mu przestrzeń do oddychania. Dalej wpatrywała się w swój pergamin oczarowana wynikami. - To pewnie dzięki Clary dostałam taką ocenę. Wałkowała ze mną cierpliwie eliksiry rozśmieszające przed egzaminami. Jeju, nie mogę uwierzyć. - gdy pierwsza fala radości minęła, usiadła z powrotem na swoje krzesło. Sięgnęła po koktajl i napiła się sporo, przełykając słodycz. Odetchnęła z niewyobrażalną ulgą i zanurkowała w swojej torebce. Grzebała w niej długo. Dało się słychać z jej wnętrza piszczenie jakieś zabawki, szelesty pergaminów, obijanie się jakiś naczynek o siebie (kosmetyków) i brzęczenie kilku słodyczy. W końcu wyjęła... ramkę do zdjęć. Rozprostowała list, wygładziła go, a następnie kombinowała, manewrowała z ramką i wsadziła tam wyniki SUMów. Stuknęła dwa razy w szybkę i uśmiechnęła się szeroko sama do siebie. - Ta da-am. Mój pierwszy sukces. - postawiła rameczkę na stoliku i westchnęła uszczęśliwiona. - I ten wybitny z ONMS. Na początku jak spotkałam Hagrida to bałam się go, bo wiesz, mugole nie przywykli do widoku pół olbrzymów. A teraz mam najwyższą ocenę. - rozszerzyła oczy i dalej uśmiechała się do ramki i do Bena. Nagle zdała sobie sprawę, że niemal stratowała Krukona żywcem. Mimowolnie zarumieniła się. - Yyy... przepraszam, że ciebie tak stratowałam. Zawsze tak reaguję i puchoni się przyzwyczaili, a ty wyglądasz jak.. no... jak nie przyzwyczajony. - podrapała się w tył głowy i na siebie huknęła w myślach za mało inteligentny tekst. Mogła wymyślić coś mądrzejszego, a najlepiej nie atakować go znienacka. Ot, cały urok Jolene Dunbar. Nagle zerwała się na równe nogi zażenowana i zgarnęła wszystko do torebki. - Okej, jutro szkoła, Ben. To ja ten... no... pójdę już mugolskimi drzwiami. Do zobaczenia na peronie! - i nim zdążył coś powiedzieć, już jej nie było. Zostawiła do połowy zjedzone ciastko (tragedia, Joe zostawia słodycze!) i resztki koktajlu, gnając do domu. Musiała koniecznie pochwalić się sukcesem rodzicom, nawet jeśli nie rozumieją o co chodzi z tymi egzaminami.
[ koniec sesji Ben i Joe] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Słodka budka | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |