IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Posiadłość rodziny Carrow

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Next
AutorWiadomość
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyPon 28 Lip 2014, 13:25



Posiadłość rodziny Carrow


Rezydencja seniora rodu – Carrowa mieści się w centralnej części Londynu, stojąc na uboczu z powodu swoich rozmiarów. Otoczona ze wszystkich stron wysokim płotem chroniona jest przede wszystkim zaklęciami przeciwko złodziejom i innym nieproszonym gościom. Zazwyczaj mugole omijają ją z daleka, przekonani iż widzą jedynie mało interesujący budynek jakiegoś urzędu. Jeśli ktoś z nich podejdzie do bramy, postanawia odwiedzić swoją dawno niewidzianą kuzynkę/siostrę/koleżankę jako sprawę niezwykle wręcz pilną.
Po posiadłości przemieszcza się oswojony kuguchar imieniem Feliks, pełniący przede wszystkim rolę ochroniarza. O porządek w domostwie dba oddany rodzinie skrzat domowy imieniem Gruzdek, zdawałoby się w sile wieku gdyby nie wiecznie zgarbiona postawa ciała.
Za czarnym płotem znajduje się zadbany ogród, w którym znajduje się między innymi staw z różnokolorowymi rybkami i innymi wodnymi zwierzątkami, żywopłot w kształcie labiryntu sięgającego dorosłemu człowiekowi do pasa, duży dąb ze starą acz zadbaną huśtawką i kilka innych pomniejszych detali, przyciągających uwagę na upodobanie gospodyni domostwa do przyrody.
W środku posiadłości znajduje się wielka jadalnia na blisko 30 miejsc siedzących, salon z białym fortepianem i ustawioną zaczarowaną harfą, umilającą czas przy posiłkach i rozmowach. Z salonu można wyjść na taras, udać się do łazienki, kuchni czy innych pomieszczeń niedostępnych dla gości. Piętro usłane jest kilkoma gościnnymi sypialniami oraz tymi przynależnych do mieszkańców posiadłości. Każde z pomieszczeń: czy należące do Amycusa czy seniora rodu oznakowane jest odpowiednim zaklęciem, nie pozwalające wejść osobom trzecim – dopiero po uzyskaniu werbalnej zgody bądź polecenia, można wejść do środka.
W każdym z pokoi gościnnych znajduje się wielkie łóżko, nieskazitelnie wręcz pościelone. Lustro stojące obok antycznej szafy, mała komoda pełniąca również rolę nocnego stolika, obrazy i okna zasłonięte beżowymi zasłonami.
Pod posiadłością znajdują się pomieszczenia piwniczne, których senior Carrow nie ukrywa – ile może, chwali się swoją kolekcją win rozciągającą się wzdłuż fundamentów posiadłości. Znajduje się tam jednak kilka ukrytych pomieszczeń, o których istnieniu nie wiedzą nawet poszczególni członkowie rodu.
Rezydencja uważana jest za bogatą, stosownie wybudowaną do zamożności właścicieli i statusu społecznego. Jak każdy budynek powiązany z czarną magią, skrywa w sobie tajemnice i krwawe wspomnienia.

Amycus Carrow
Amycus Carrow

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyPon 28 Lip 2014, 14:26

Dzisiejsze popołudnie musiał spędzić na przyglądaniu się ostatnim przygotowaniom do zaręczyn, na które zostały zaproszone co bardziej znamienite rody, związane chociaż więzami sympatii z Carrowami. Większość gości miało przybyć punktualnie za pomocą różnych środków transportu, uprzednio informując o formie przybycia seniora rodu.
Amycus nie czuł nerwów związanych z połączeniem rodów z Merberetami, ufając rodzicielowi iż dokonał o wiele przyjemniejszą zamianę kandydatki na małżonkę niż panna Cassidy. Trudno było powiedzieć, że spadł mu ciężar z serca. Ale jednak, gniew kierowany w kierunku Anastasii zaczął przybierać barwę coraz bardziej obojętną i pustą. Nabrał znaczącej rezerwy do Krukonki, porzucając wszelkie rozmyślania nad nieadekwatnością jej zachowania do nadziei, jakie z pewnością pokładała w niej jej rodzina. Właściwie nie interesował się również tym, czy przyjaciółki domu Raveny zdążyły ze sobą porozmawiać i wyjaśnić sprawę zaręczyn. Wczorajszego wieczoru zastanawiał się nad tym, jak będzie przebiegać dzisiejszy wieczór i czy ujrzy wiele zaskoczonych spojrzeń swoich krewnych czy przyjaciół.
Gdzieś głęboko, bardzo głęboko odczuwał przyjemność płynącą z nadchodzącego święta jako symbolicznego przejścia Amycusa do stanu pełnoletniości. Od prawie miesiąca przestał być dzieckiem powstrzymującym się używania różdżki poza Hogwartem, a ukończenie kursu teleportacji jedynie upiększyło jego „dorosłe” zasługi.
Stał w progu jadalni, obserwując mamroczącego pod nosem Gruzdka, który po raz piąty poprawiał jedno i to samo krzesło, na którym miał siedzieć gospodarz domu. Oficjalnie wieczorna uroczystość miała rozpocząć się za niespełna godzinę. Amycus usłyszał kroki za swoimi plecami, zmuszające go do odwrócenia głowy w tamtym kierunku i przywitanie łagodnie uśmiechniętej rodzicielki. – Ślicznie wyglądasz, matko. – Podszedł do niej kilka kroków, odwzajemniając grymas na swojej twarzy, uprzejmie rozpoczynając z nią rozmowę. W celu podkreślenia swoich słów, delikatnie zlustrował spojrzeniem jej kreację, wysłuchując przy tym prośby matki o zdjęcie bandaży na rękach syna.
Rozmowa między nimi jak zwykle przebiegała spokojnie, z daleko posuniętą ostrożnością i życzliwymi uśmiechami, nie pozwalając na opuszczenie gardy i cieplejsze uczucia. Wystarczyło kilka minut zaledwie, aby oboje nacieszyli się swoim towarzystwem i udali w celu pełnienia swoich ról.
Amycusowi bardzo zależało na obecności Alecto przy jego boku w sytuacjach, które wymagały interwencji kogoś o zdrowym podejściu do życia. Nigdy nie miał zachwianej pewności siebie, jednak z bliźniaczką przy boku był w stanie perfekcyjnie odgrywać rolę w społeczeństwie, które miało się tutaj spotkać.
Ubrany był w nienagannie czarny garnitur, zapięty tylko i wyłącznie dzięki wirtuozerii ojca, który załatwił magiczny przyrząd do schładzania powietrza w posiadłości. Jego ręce przewiązane były bandażami, które kontrastowały ze śnieżnobiałą koszulą. Jedynie palce pozostały odsłonięte, umożliwiając mu swobodę ruchów, nie ograniczając przy tym ich precyzji. Włosy zaczesał w tył, a przez kołnierz przewiązał czarną muszkę. Gdy usłyszał powiadomienie o pierwszej podróży za pomocą sieci Fiu, wziął głębszy wdech i zaczął witać gości.


/Uroczystość zaręczynową czas zacząć!

Małe ogłoszenia:
1. Napiszcie w jaki sposób dotarliście do posiadłości: sieć Fiu czy teleportacja, etc. Jeśli wcześniej nie napisaliście sowy (w domniemaniu) potwierdzającej przybycie, możecie spotkać się z agresywnym zachowaniem kuguchara.
2. Razem z Yumi będziemy wstawiać jednego posta dziennie, więc będziecie mieli średnio 24 godzin na odpisanie i ogarnięcie się co dokładnie dzieje na uroczystości.
3. Zaproszenia były rozsyłane nie tylko dla uczniów, ale dla rodzin. Więc jeśli ktoś otrzymał takowe zaproszenie, niech napisze chociaż dwa-trzy zdania o przybyciu rodziców/rodzica/opiekuna i jego ogólny stosunek do przyjęcia.
4. Na zaręczynach nie ma bilokacji.


Ostatnio zmieniony przez Amycus Carrow dnia Wto 29 Lip 2014, 10:43, w całości zmieniany 1 raz
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyPon 28 Lip 2014, 20:18

Powietrze tego wieczoru było wyjątkowo lekkie.
Zaskakujące, jak miękko może brzmieć muzyka, jak przyjemnie może pieścić skórę materiał sukienki, jak miłe dla nosa mogą być perfumy, których używa się od lat, a w których niespodziewanie odkrywa się nową nutę.
Aristos przejrzała się w lustrze po raz ostatni, krytycznym wzrokiem obrzucając zanikający na szyi ślad po niedawnym spotkaniu z Vincentem. Burza loków upiętych z jednej strony głowy kilkoma błękitnymi wsuwkami pozwalała ukryć tę skazę na jasnej skórze, a sukienka otulała ciało, podkreślając jego smukłość.
Nie przykładała specjalnej troski do swojego wyglądu; miała być tam gościem, nie chciała przyćmić narzeczonej, ani żadnej innej z dziewcząt. Pragnęła się wtopić, zniknąć z oczu i zwyczajnie cieszyć chwilą oddechu, w duchu, pomiędzy wszystkimi jasnymi myślami delektując się smakiem zwycięstwa. Słodkim, żelaznym aromatem krwi, który wciąż czuła. Poczuciem władzy, którą miała, odbierając życie z premedytacją i dziką, pierwotną radością łowcy, który zakończył polowanie zwycięstwem.
Do rezydencji Carrowów dostała się dla odmiany za pomocą sieci Fiuu; świstokliki budziły w niej wstręt od czasu imprezy powitalnej zorganizowanej dla Lasarusa. Krótkim strzepnięciem różdżki oczyściła sukienkę i uśmiechnęła się radośnie do Amycusa, stojącego niedaleko niej; najwyraźniej witał się z gośćmi, ubrany w czarny garnitur i zaskakująco przystojny.
Zauważyła ten fakt z pewną konsternacją, a potem mrugnęła do niego tylko, podchodząc lekkim krokiem.
- Dobry wieczór, Amycusie. – przygryzła figlarnie wargę, lekko kiwając głową w powitalnym geście. Nie odezwała się jednak, nie zależało jej na podtrzymywaniu rozmowy, na wymianie krótkich grzecznościowych formułek. Przybyła tu, bo wymagała tego etykieta i jej matka, upierająca się nie wiedzieć czemu, by wypchnąć swoją jedyną córkę z domu i skonfrontować ją ze światem, na który wcale nie miała okazji.
Wolałaby siedzieć w stajni ze swoimi cennymi wierzchowcami i rozkoszować się niezmąconą nawet szeptem ciszą, słodką rozłąką między nią, a ludźmi. Chciała mieć chwilę na oddech, na zaspokojenie egoistycznej potrzeby bycia samej z własnymi myślami. Niestety Amanda miała na to zupełnie inne poglądy.
Gryfonka uniosła dłoń, witając się z kimś znajomym, a srebrna biżuteria zamigotała na jej nadgarstku, wyłapując wszystkie możliwe źródła światła; gest ten był jednak jedynie drogą do odwrócenia od siebie uwagi Amycusa. Szukała wzrokiem Rosiera.
Wiedziała, że mógł nie otrzymać jeszcze listu, choć Ombre bywała z reguły niezawodna; sygnet i wiadomość były jednak w tej sytuacji rzeczą wręcz trzeciorzędną. Zupełnie inaczej przedstawiała się zaś sprawa Vincenta, która jątrzyła się w jej sercu jak zaraza, mimo podejmowanych kroków. Determinacja i odwaga w tej sytuacji wcale nie musiały okazać się wystarczające, a ona sama przed sobą musiała przyznać, że nie myślała jasno. Nie potrafiła już myśleć jasno, podczas gdy jej serce niepostrzeżenie otulało się mrokiem.
Dostrzegła go wreszcie tuż przy wejściu. Ciężko zresztą byłoby Ślizgona przegapić; wysoki, wyprostowany jak struna, z miną dumną i lekko znudzoną, jak zwykle zresztą. Błysk w czarnych ślepiach pojawiał się jedynie gdy coś go zainteresowało, wargi wykrzywiały się w ironicznym uśmieszku, gdy był rozbawiony, lecz zwykle zachowywał pełną dystansu powagę. Jak teraz.
Starała się nie wpaść na nikogo znajomego, by nie oderwał bławatkowego spojrzenia od celu, do którego dążyła właścicielka oczu. Stanęła wreszcie u jego boku, wspięła się na palce, miękkimi wargami musnęła policzek chłopaka i zwróciła wzrok ku gawędzącemu towarzystwu, opierając dłoń na biodrze i przez moment jeszcze milcząc, nim ponownie zwróciła się do Evana.
- Pozwolisz, że porwę cię na moment, gdy nadarzy się ku temu odpowiednia chwila? – spytała cicho, posyłając mu spokojne, poważne spojrzenie. Nie zamierzała rościć sobie do Rosiera żadnych praw już na początku przyjęcia – mogła poczekać. Nie wypadało wszak odciągać go od gospodarzy i innych gości, nie wypadało zajmować mu czasu, gdy nie wyrażał takiej chęci. Teraz już wszystko zależało od niego.
Alecto Carrow
Alecto Carrow

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyWto 29 Lip 2014, 01:38

Zaręczyny Amycusa były teraz jednym z najważniejszych wydarzeń w rodzinie Carrow. Przygotowania do tego jakże ważnego wydarzenia trwały od kilku miesięcy, niczego nie można było przegapić czy pominąć. Aż w końcu nastał ten długo wyczekiwany dzień, wszyscy byli nim bardzo poruszeni, nawet sama Alecto, która rzadko kiedy wykazywała zainteresowanie tego typu przyjęciami, właściwie nadal sprzeciwiała się temu, aby to rodzice wybierali im przyszłych małżonków. Jej związek z Regulusem Blackiem okazał się pomyłką, za którą słono zapłaciła, gdy zerwała łączący ich „pakt” Rodzice, a przede wszystkim ojciec nie pozwala jej wciąż zapomnieć, co takiego uczyniła i jakie to było głupie. A ona? Co mogła poradzić na to, że jej serce wybrało inaczej? Gdy myślała o Danielu czuła się tak jakby serce miało zaraz wyskoczyć z jej piersi. Czuła, że przy nim może być lepsza. Potrząsnęła głową, aby odgonić od siebie te myśli. To był dzień Amycusa i to jemu należała się cała uwaga. Al. wiedziała, iż ten dzień jest trudnym dla jej brata, Ślizgon nie przywykł do tego, aby grać pierwsze skrzypce i być obiektem zainteresowania wszystkich wokoło. Zazwyczaj to ona przejmowała tę rolę, będąc gwiazdą sytuacji, choć w ostatnim czasie nie wychodziło jej to najlepiej, ściągała na siebie uwagę innych, jednakże w złym słowa tego znaczeniu.
Blondynka stała przed lustrem od trzydziestu minut, studiując każdy szczegół swojego wyglądu. Czerwoną sukienkę. Łuk szyi pod błyszczącym, czarnym naszyjnikiem. Jej blond włosy, lśniące i gładkie, które dziś spływały jej na plecy. Oczy miała pomalowane czarnym linerem, jej wargi lśniły od czerwonej szminki i błyszczyku. Była piękna, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Odwróciła wzrok dopiero kiedy usłyszała, że ktoś puka do jej sypialni. –Proszę – odezwała się, kierując do drzwi. To był jeden ze skrzatów domowych. –Panienko Carrow, panienka wybaczy, ale oczekują panienki – oznajmił, po czym ukłonił się nisko i wyszedł. Alecto westchnęła spoglądając jeszcze raz na swoje odbicie po czym opuściła pokój.
Po drodze do ogrodu w którym miała odbyć się uroczystość witała się z przybyłymi, każdy komplementował jej wygląd i uroczo się uśmiechał. Poruszała się krokiem pełnym gracji, który powodował, że jej sukienka falowała lekko. W końcu dotarła do ogrodu w którym przebywało już kilka osób, wzrokiem odszukała Amycusa. Stał rozmawiając z jakąś czarownicą. Nawet ona musiała przyznać, że w czarnym garniturze jej brat wyglądał przystojniej niż zwykle. Dopiero teraz mogła ujrzeć jego prawdziwe piękno, jego przyszła żona powinna bardzo uważać na dziewczyny kręcące się wokół niego.
Gdy tylko ich wzrok się spotkał, na ustach blondynki pojawił się szeroki, szczery uśmiech, sięgający jej oczu. Podeszła do niego, witając buziakiem w policzek –Witaj Amycusie, to Twój wielki dzień, a Ty jak zawsze wyglądasz świetnie – zagadnęła.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyWto 29 Lip 2014, 09:45

Czas działał na jego korzyść, kiedy wskazówki niespiesznie przesuwały się po tarczy zegara ustawionego w holu domostwa. Zatrudnieni specjalnie na tę okazję kelnerzy mieli wskazywać gościom drogę z głównego kominka na ogromną połać zieleni, gdzie miała odbyć się uroczystość. Kiedy do posiadłości przybyła Aristos, Amycus nie rozmawiał jeszcze z nikim, ale przyglądał się nieco bezwiednie umykającym do kuchni skrzatom. Swoją główną uwagę zwrócił na Gruzdka, który tego wieczoru wyjątkowo usilnie próbował utrzymać doskonałość rodziny.
Usłyszawszy powitanie skierowane w jego stronę odwrócił się w kierunku źródła dźwięku, dostrzegając kobiecą sylwetkę odzianą w biało-czarną sukienkę sięgającą zaledwie kolana. Obdarzył Gryfonkę nie tylko badawczym wzrokiem, ślizgając się spojrzeniem po jej talii, ale przede wszystkim życzliwym uśmiechem gdy pokonywali dystans. – Witaj Aristos, miło mi ciebie widzieć. - Sztywne słowa padające z jego ust nie były aż tak wyuczone jak to się mogło wydawać, szczególnie iż dzisiejszego wieczora i zapewne część nocy przepełniona będzie zasadami pełnymi kurtuazji. Panna Lacroix była rówieśniczką przyszłej narzeczonej Amycusa, stanowiła jednak całkowicie odmienny charakter – mógł to stwierdzić tylko ze względu na te nielicznie wymienione listy i charakter jej pisma. Delikatnie zaróżowione policzki dziewczyny idealnie współgrały z figlarną fryzurą, która nadawała jej sylwetce nieco mniej grzecznego wyglądu. Skinął jej głową, nie pozwalając sobie na zatrzymanie się tylko i wyłącznie ze względu na nadchodzącą ciotkę. Postanowił dzisiejszego wieczoru znaleźć chociaż pięć minut na prywatną rozmowę z Gryfonką, aby podziękować jej w należyty sposób za prawdę, która pomogła mu podjąć decyzję do młodej Cassidy.
Kątem oka dostrzegł młodego Rosiera wchodzącego do posiadłości, jednak zajęty rozmową z najbliższą rodziną, nie mógł wykręcić się i podejść do Ślizgona. W dniu dzisiejszym musiał odłożyć na bok swoje sympatie i niechęci, aby pokazać zbierającej się powoli społeczności o świadomości roli, jaką przyszło mu pełnić. Domyślał się, iż uroczystość zaręczyn nie jest jedynym celem jego ojca, ale po drodze istnieje wiele szans do otwarcia drzwi związanych z zawarciem nowych znajomości. Dlatego też Amycus nie zamykał się w czterech kątach wśród mieszkańców domu węża, ale popatrywał dalej i wyżej. Wielokrotnie słyszał od ojca nazwisko Creswella, które dotychczas nie robiło na nim aż takiego wrażenia jak pragnął senior rodu. Wychodząc na ogród odprowadził ciotkę do suto zastawionego stołu szweckiego, będącego jedynie przekąską przed podaniem głównego dania. Przybyli goście musieli odczekać na pojawienie się innych zaproszonych ludzi, zapełniając powoli miejsca w oświetlonym ogrodzie.
Przymknął na krótki moment powieki, wyostrzając spojrzenie na skromnej orkiestrze przygrywającej na świeżym powietrzu, kiedy do jego nozdrzy dotarł kobieco zmysłowy, lekko zbyt intensywny zapach. Wskazał na stojącą w oddali altankę, informując czarownicę gdzie ma zanieść samotną różę przygotowaną na sam moment intymnych oświadczyn. Odwrócił się z zagadkowym uśmiechem przez ramię, aby po chwili sięgnąć do ramienia Alecto, pochylając się ku niej na przywitanie. Przez krótki moment zastanawiał się czy czerwone usta zostawią ślad na jego policzku, kiedy wyprostował się i przesunął dłonią po odkrytej skórze dziewczyny. Zatrzymał rękę na wysokości jej łokcia, utrzymując z nią kontakt fizyczny. – Wyglądasz zdecydowanie bardziej olśniewająco, Alecto. – Dla podkreślenia wagi swoich słów odsunął się o krok i zlustrował jej sylwetkę, z błądzącym po twarzy zagadkowym uśmiechem. – Daniel przybędzie? – Najwyraźniej Amycus postanowił wykazać się brakiem taktu, zatrzymując twarde spojrzenie na oczach siostry. Informacja ta nie była dla niego szczególnie istotna, jednak dałaby mu pogląd na przebieg całych zaręczyn. Bliźniaczka kierowała się przede wszystkim sercem, a podążając za jego głosem mogła przyczynić się do pewnych zaniedbań w stosunku do roli, jaką dzisiaj grała. Przesunął kciukiem po miękkim naskórku siostry, przerywając nieco niechętnie ten kontakt fizyczny i odwrócił głowę w kierunku nadchodzących gości, którzy postanowili deportować się bezpośrednio przed bramą.
Ojciec bliźniaków wdał się w żarliwą dyskusję na temat zastosowań poszczególnych środków ostrożności przeciwko mugolom oraz sposobom, w jaki zabezpieczył dzisiejszą uroczystość, ryzykując używania magii na świeżym powietrzu. Kątem oka Amycus obserwował tę scenę, dostrzegając iż ojciec zaczyna wygrywać swoimi żelaznymi argumentami, o których chłopak słyszał przynajmniej trzy razy dzisiejszego dnia.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyWto 29 Lip 2014, 10:51

Troje Merberetów i osoba towarzysząca Yumi również wybrało sieć Fiuu. Rozległ się trzask, dało się słyszeć przyciszone rozmowy, gdy wyszli po kolei z kominka, doprowadzając się do ładu. Najpierw pojawił się Josheph Merberet w nowym garniturze wykupionym specjalnie na tę okazję. Za nim siedemnastoletni elegancko odziany młodzieniec w srebrnym fraku, czyli starszy brat Yumi - Derek z Drumnstrangu. Chłopaczyna rozglądał się na wszystkie strony w poszukiwaniu młodych dam na wydanie, nie pomagając swej młodszej przyrodniej siostrze wyjść z kominka. Gdy tylko wyłapał czystokrwistą pannę stojącą samotnie przy stoliku, zniknął udając się ku niej, aby obdarzyć ją masą komplementów.
Na samym końcu pojawiła się Yumi i Michael. Na ten niekoniecznie wyczekiwany przez nią dzień ubrała się całkiem elegancko i oczywiście skromnie. Ranę na lewym ramieniu po zadrapaniu przez Greybacka musiała zatuszować trzema eliksirami, które warzyła przez tydzień. W efekcie z daleka nie było widać żadnego defektu na jej przedramieniu. To był niewątpliwy sukces.Sukienka została specjalnie dopasowana do trochę zbyt chudego dorastającego ciała Yumi, podkreślając jej wąską talię. Delikatny makijaż oczu dodał jej twarzy nieokreślonego blasku mimo, że jej spojrzenie nie należało do najweselszych. Czaiła się w nich pewna trudno zauważalna pustka i rezygnacja. Nie świergotała radośnie z nadchodzącej uroczystości, na której pojawi się wiele znaczących, prestiżowych osób. Gdyby mogła, nie pojawiłaby się tutaj wybierając zacisze swojego pokoju.
Wyciągnęła rękę do Michaela, jej poturbowanego towarzysza na zaręczynach. Wspólnie przez dwie godziny wybierali odpowiedni kolor jego krawatu, w końcu przybijając sobie piątkę przy trafnym doborze. Bonner wyglądał bardzo przystojnie, o czym Yumi nie omieszkała mu dwukrotnie wspomnieć. Poprawiła jego krawat i strzepnęła pył z kołnierzyka, uśmiechając się doń uspokajająco. Sama potrzebowała stoickiego spokoju na ten wieczór.
Tak więc dobrani przeszli do ogrodu i do zaproszonych gości. Napotkali panią Carrow, przed którą Yumi dygnęła. Kątem oka zauważyła, że jej ojciec wyhaczył rodzica Amycusa i Alecto, witając się z nim zastanawiająco entuzjastycznie. Derek gdzieś zniknął i nie tęskniła za nim. Musiała znaleźć miejsce, gdzie przestoi całą uroczystość mając nadzieję, że nikt jej nie zobaczy i nie zmusi do odgrywania roli ułożonej panny. Zauważyła Alecto, której posłała pełen rezerwy uprzejmy uśmiech. Minęła parę znajomych z widzenia twarzy, nie zatrzymując się przy nich dłużej niż to koniecznie. Ciągnęła za sobą Michaela, nie pozwalając mu odejść od siebie ani na krok.
- Stój przy mnie, Mike, byleby nie podszedł tutaj Carrow. Udawaj, że ze mną rozmawiasz. - spojrzała znacząco na chłopaka i zasłoniła się nim, dostrzegając w oddali znajomą odwróconą sylwetkę Amycusa. Nie pozwoliła sobie na dłuższe przyglądanie się mu. Rozmawiali dosyć długo i oficjalnie pogodzili się z tą zamianą, która odebrała Yumi wiele nerwów. "Zapomniała" wspomnieć o tym nawet Mike'mu, który był przekonany, że są tutaj tylko okazjonalnie. Zachowywała się egoistycznie, trzymając przy sobie zaprzyjaźnionego ślizgona, nie pozwalając mu odejść ani na krok. Nie chciała zostać sama narażona na zauważenie przez gwiazdkę dzisiejszego wieczoru. Im dłużej go nie oglądała, tym mniej stresowała się i panikowała. Bała się spotkać Anastasii. Bardzo bała się i z trudem zachowywała normalny wyraz twarzy, aby nie wykrzywić się i nie uciec gdzie pieprz rośnie. To był drugi z powodów, dla którego pilnowała Michaela, trzymając go przy sobie. Raz na jakiś czas zerkała ukradkiem na osobistości pojawiające się przed posiadłością Carrowów.
Michael Bonner
Michael Bonner

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyWto 29 Lip 2014, 15:44

Michael przybył przed zaręczynami do domu Merberetów, gdzie oczekiwała na niego już jego dobra znajoma, Yumi. Chłopak obiecał, że wybierze się z nią na uroczystość w posiadłości Carrowów jako osoba towarzysząca. Co prawda, na początku nie potrafił przywyknąć do myśli, że przyjdzie mu spędzić cały wieczór na jakiejś nudnej i sztywnej imprezie, a już szczególnie w równie niewygodnym i niekomfortowym garniturze. Po tym wszystkim jednak, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni, zaczynał dostrzegać pozytywne strony zaproszenia. Przynajmniej mógł chwilę odpocząć od problemów, czy to swoich, czy Tanji, a w dodatku poczucie spełnienia, że pomógł tej okrutnie doświadczonej przez los Gryfonce dodał mu sił i otuchy. Po prostu zaręczyny przestały w jego oczach być czymś nieprzyjemnym i wymuszonym. Zresztą, sama ceremonia może i przyprawiała go o mały zawrót głowy, ale z drugiej strony cieszył się, że będzie mógł zobaczyć się z Krukonką. Lubił ją, była niezwykle uprzejma, nigdy nie przejmowała się tym, że w szkole krążyły o nim same złe opinie, a ponadto zawsze była gotowa pomóc mu w lekcjach, a mimo że brzmiało to dość trywialnie, ta pomoc okazywała się dla niego naprawdę nieoceniona. Gdyby nie Yumi, najpewniej nie zdałby z astronomii, która stanowiła dla niego ciężki orzech do zgryzienia. A właściwie, to należało powiedzieć, że Bonner jest z niej po prostu beznadziejny i do tej pory dla nauczyciela zagadką było to, jakim cudem udało mu się wybronić przed powtarzaniem roku.
W każdym razie, rok szkolny uczniowie pozostawili za sobą i przyszedł czas na beztroskie wakacje, a przynajmniej tak wydawało się Mike’owi dopóki ten nie poznał panny Everett i dopóki nie dostał zaproszenia od panny Merberet na carrowowe zaręczyny. Cała rodzina Yumi wraz jej osobą towarzyszącą obrała za środek transportu sieć Fiuu. Ślizgon, co prawda, zdawał sobie sprawę z tego, w jaki sposób z niej korzystać, chociaż nie ukrywał, że nie przepada za tym rodzajem podróży. Wreszcie pojawił się w posiadłości Carrowów razem ze swoją partnerką. Wyglądał nawet nieźle, choć sam usilnie twierdził, że jest inaczej. Miał na sobie czarny, elegancki garnitur połączony z lakierkami i krawatem, który przekrzywił mu się podczas wyskakiwania z kominka. Chłopak nawet nie zauważył tego mankamentu, nie był przyzwyczajony do takiego stroju. Na szczęście, jego towarzyszka czuwała nad wszystkim i sama poprawiła jego krawat, na co Michael odpowiedział jej wesołym uśmiechem. Wyczuwał jednak jej niepokój, jej oczy przepełnione były pewną obawą, a samo dziewczę wyglądało tak, jak gdyby chciało znajdować się teraz w zupełnie innym miejscu. Cóż, przynajmniej w tej kwestii byli niezwykle zgodni.
-Coś się stało? – zapytał, chcąc zaspokoić swą ciekawość i, jeżeli było to możliwe, w jakiś sposób pokrzepić zmartwioną Krukonkę. Może to po prostu stres zapukał do jej drzwi, a tak niepotrzebnie mu je otworzyła? Przecież to tylko zaręczyny jakiegoś Carrowa, nie powinna się przesadnie nimi przejmować. Tak, mody Bonner nie miał jeszcze tej świadomości, że to nie tylko Amycus miał dzisiaj złączyć się z nową partnerką zaręczynowym węzłem, najpewniej ustawionym przez swoich rodziców. Yumi przecież nie wspomniała mu ani słowem o tym, że to również jej przyszykowano tę wątpliwej przyjemności niespodziankę. Kolejne jej słowa wcale nie rozjaśniły mu sytuacji. Wręcz przeciwnie, w jego głowie pojawiło się jeszcze więcej pytań, których jednak na razie postanowił nie zadawać.
-Nie muszę udawać. Rozmawiam z Tobą. – odpowiedział na jej nietypową prośbę, chociaż zastanawiał się nadal, o co w tym wszystkim chodzi. Przez myśl przeszło mu, że panna Merberet może po prostu nie lubi, nie toleruje tego wypindrzonego na swoje zaręczyny Ślizgona, a pojawiła się tutaj tylko przez wzgląd na rodziców. Chociaż takie tłumaczenie mu zupełnie nie odpowiadało, biorąc pod uwagę stan, w którym znajdowała się jego partnerka. Westchnął więc tylko ciężko, odrzucając ten temat na bardziej stosowny moment.
-Nie wiem czy ci już mówiłem, ale naprawdę pięknie wyglądasz. W jasnych kolorach ci do twarzy. – rzucił zaraz komplementem, i to nie tylko dlatego, że tak nakazywała mu dżentelmeńska etykieta. Jego słowa były szczere. Biel i inne jasne barwy dodawały dziewczętom niewinności, a z tego powodu Yumi prezentowała się naprawdę wspaniale.
Lucjusz Malfoy
Lucjusz Malfoy

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyWto 29 Lip 2014, 17:56

Lucjusz zawsze lubił rodzinę Carrow. Była bardzo szanowana, gdyż zawsze na pierwszym miejscu stawiali dobro rodu i czystość krwi. Teraz nie było inaczej, jedno z bliźniąt – Amycus Carrow zaręczał się z czysto krwistą czarownicą. Sam fakt, że dziewczę pochodziło z rodu o czystej linii krwi był dla Lucjusza wystarczającym powodem do zaakceptowania tego związku.
Teleportował się wraz z panną Black dzięki sieci Fiuu, a gdy przekroczył próg posiadłości Carrow, rozejrzał się dookoła i uśmiechnął się nieznacznie kątem ust, gdy napotkał na pełne przepychu urządzenie wnętrza. Było już wiele gości i miał wrażenie, że przybył jako jedna z ostatnich oczekiwanych osobistości. Bo był oczekiwany, prawda? Trzymał swoją kobietę pod rękę i szedł dumnie wyprostowany prosto w kierunku gospodarza domu, aby się przywitać. Ukłonił się lekko, obdarzając chłodnym spojrzeniem Amycusa, młodzieńca, który już niedługo miał poprosić swoją wybrankę o rękę. O dziwo, dziewczyny nie było obok niego i to dosyć mocno zainteresowało Malfoya.
- To wielki dzień, Amycusie – powiedział spokojnym, opanowanym głosem, pozbawionym jednak całkowicie emocji, jakby odczytywał tekst z kartki, bądź recytował z pamięci coś oczywistego i niezwykle nudnego. – Ale nie widzę nigdzie Twojej wybranki... Nie mogła znieść presji, czy coś podobnego? – teatralnie rozejrzał się dookoła i rozłożył ręce w geście rezygnacji, jakby poddał się z poszukiwaniami dziewczyny, zanim w ogóle je zaczął. Tak naprawdę przyszedł tutaj z czystej ciekawości, niż obowiązku. Chciał także zrobić przyjemność Narcyzie, a przyjście wraz z nią na przyjęcie zaręczynowe było czymś, co powinno ją uszczęśliwić. O swoim prezencie, który dla niej przygotował jeszcze nie wspominał, chociaż nie był już do końca pewny, czy serce mugolaka zapakowane w pięknej szklanej szkatule było dobrze przemyślane. Wzruszył lekko ramionami i znów się ukłonił, tym razem Narcyzie i puścił ją, pozostawiając w towarzystwie gospodarzy.
- Proszę wybaczyć, zaraz wrócę – powiedział uprzejmie i odwrócił się, ruszając w stronę Rosiera, którego wypatrzył w towarzystwie młodej dziewczyny, którą już gdzieś widział. Dopiero po chwili sobie przypomniał… Nowa zwolenniczka Czarnego Pana? Oh, no przecież to oczywiste – to ona pozbawiła życia starszego Whispera, tego miłośnika mugoli i zdrajcę krwi. Uśmiechnął się lekko na samą myśl. Gdy dotarł do tej dwójki, przystanął w odpowiedniej odległości od nich i uniósł lekko kieliszek wina, który chwycił po drodze.
- Same niezwykłe osobistości – powiedział nieco ekscentrycznie, kłaniając się lekko Aristos, po czym ujął jej dłoń w swoją i musnął ustami wierzch jej dłoni. Niektóre kobiety, jak na przykład ona potrafiły się niezwykle ubrać, a do tego dobrać odpowiednie perfumy, aby powalać nie tylko wyglądem, ale i zapachem. Zrobiła na Lucjuszu wrażenie i wcale tego nie starał się ukryć. Poczuł delikatny dreszcz emocji, po czym przechylił głowę lekko w bok, zwracając uwagę na Evana. Zmarszczył lekko brwi, badając go spojrzeniem jasnych oczu.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, ale nie mogłem się powstrzymać od poznania … - tutaj na chwilę urwał i znów zerknął na Lacroix. Cisnęły mu się na usta inne, suche słowa, jednak powstrzymał od wypowiedzenia ich na głos. – … tak uroczej osoby.
Gość
avatar

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyWto 29 Lip 2014, 20:13

Zaproszenie od Regulusa, choć przyjęte przez nią w stanie dość wątpliwej świadomości, okazało się mieć swoje dalsze konsekwencje. I chociaż Brooklyn protestowała i próbowała się wywinąć, jej partner nie miał w sercu nawet cienia litości - w końcu raz dane słowo musiało zostać wyegzekwowane do samego końca, czyż nie?
Amelia westchnęła ciężko, schodząc po schodach prowadzących do holu i ostatni raz jeszcze zmierzyła krótkim spojrzeniem swoje odbicie; nie przywykła do wysokich obcasów i obcisłych sukienek, okazja jednak wymagała ściśle określonego rodzaju ubioru i nawet ona nie byłaby w stanie tak przeciwstawić się etykiecie, by pojechać tam w koszuli i krótkich spodenkach. Włosy, wyjątkowo proste i lśniące, spięła nisko na karku w zwykły koński ogon, wplatając w gumkę białą lilię i dołączyła do Regulusa, czekającego na nią przy kominku.
Był wyraźnie spięty i zupełnie mu się nie dziwiła - sprawa jego zerwanych zaręczyn z jedną z mieszkanek domu, do którego się udawali, jeszcze nie zdążyła dobrze ostygnąć. Miała jednak nadzieję, że Blackowi uda się utrzymać nerwy na wodzy, choć niewątpliwie zostaną one wystawione na ciężką próbę.
Chwyciła go za dłoń, ściskając ją lekko, nim zmuszona została do wypuszczenia jej ze smukłych palców; pył używany do sieci Fiuu jak zwykle połaskotał ją w gardło, ciemność kominka zastąpiła natomiast jasność salonu, w którym wylądowała. Kilka sekund później zjawił się i Regulus - Brooklyn była jego osobą towarzyszącą, jej rodzice nie byli więc obecni, co do rodziców Blacka... Nie była pewna. I właściwie wolałaby nigdzie nie wpaść na matkę chłopaka, która słynęła z paskudnego charakterku.
- Wszystko gra? - spytała, gdy jej partner pojawił się obok; obrzuciła go badawczym spojrzeniem, a potem przywołała na usta uśmiech, unosząc do nich jego dłoń. Musnęła krótkim, przelotnym pocałunkiem sygnet na palcu Blacka, a potem rozejrzała się po twarzach otaczających ich gości.
W salonie było tłumnie, ale mimo to powietrze było chłodne, przyjemnie świeże. W oczach mieniło się od biżuterii i sukienek, od odświętnych garniturów, spinek do mankietów, wymyślnych fryzur.
Kilka osób rozpoznała, kilka stanowiło dla niej zupełną zagadkę. Dostrzegła Michaela; uniosła dłoń, pozdrawiając go krótko, a potem jej spojrzenie skrzyżowało się na moment ze spojrzeniem Alecto.
Ten wieczór będzie pełny wrażeń.
Właściwie nie zastanawiała się wcześniej w jaki sposób powinna ustosunkować własne nastawienie do relacji z jasnowłosą Ślizgonką - nie przepadała za nią już wcześniej, krytycznym spojrzeniem przyglądając się jej roszadzie i nieczystej grze prowadzonej na rzecz Daniela, który zastąpił miejsce Regulusa u jej boku, niemniej jednak teraz sytuacja nabrała dla obu dziewcząt o wiele bardziej... Personalnego wydźwięku.
Uniosła brew, krzywiąc się niezauważalnie, a potem znów spojrzała na Regulusa.
- Powinniśmy przywitać się z Amycusem. - zauważyła cicho, widząc jak mięśnie na jego szczęce drgają lekko, gdy zaciskał zęby.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyWto 29 Lip 2014, 20:16

Siostra zawsze stanowiła dla niego źródło wiedzy, zarówno teoretycznej jak i praktycznej o świecie zewnętrznym, ze szczególnym naciskiem kładąc informację o wewnętrznych rozterkach człowieka. Już poprzez samą obserwację jej pierwszych prób gry na skrzypcach dowiadywał się, w jaki sposób opisuje się frustrację oraz zdenerwowanie, spowodowane kolejnymi uchybieniami. Po kilku latach był w stanie porównać ów wspomnienie z euforią oraz rozmarzeniem wymalowanym na twarzy tej samej osoby, która pokonała zawiłe przeszkody w nauce i stała wyprostowana przed publicznością. Nawet, jeśli była to publiczność licząca tylko i wyłącznie skromną część rodziny, trzeba było oddać kunszt wykonywanemu przedsięwzięciu. Amycus nie potrafił ocenić czy jego twarz jest w stanie oddać te same emocje, które widoczne są u bliźniaczki, kiedy zasiadł przy fortepianie. Jako spadkobiercy Carrowów musieli posiąść pewne umiejętności, otwierające im drogę do „wyższych sfer”. Wychowani na osiągnięcie jak najlepszych wyników, zmuszeni obrać za cel perfekcyjność, jaka Amycusowi wychodziła z zadziwiającą łatwością i naturalnością. Jakby nie patrząc miał o wiele łatwiej niż Alecto, która była rozrywana między powinnościami a potrzebami wewnętrznych uczuć.
Wraz z upływem czasu pojawiało się coraz więcej gości, twarze bardziej lub mniej znane młodemu pokoleniu Carrowów. Wśród nich pojawił się Lucjusz Malfoy ze swoją wybranką, Narcyzą Black. Chłopak powitał ich oboje uprzejmym uśmiechem z lekkim skłonieniem głową, odpowiadając na beznamiętnie wypowiedzianą formułkę, życzliwym tonem: - Masz rację, Lucjuszu. Dziękuję za wasze przybycie. Nazwisko mojej towarzyszki poznacie dopiero po tym, jak usłyszę od niej to cudne, najważniejsze dziś słowo. Przykro mi, ale nie mogę zrobić wyjątku i zdradzić jej tożsamości wcześniej. – Mówił spokojnie i równomiernie, spychając Śmierciożercę do parteru w próbach zdemaskowania skrywanej przez całą rodzinę Yumi. Prawda była taka, że nikt prócz zainteresowanych stron nie wiedziała o prawdziwej podmianie jaka nastąpiła.
Amycus przeprosił swoją siostrę i Narcyzę, aby przywitać się z innymi gośćmi. Głównie z przyszłym teściem. Póki co dostrzegł jedynie sylwetkę Dereka, nie obdarzając nawet przelotnym spojrzeniem. Przyjemny chłód letniego wieczoru wprawiał go w stosunkowo dobry nastrój, więc gdy podszedł do starzejących się czarodziejów, nie zwrócił większej uwagi na ojcowski gest jakim został obdarzony. Dłoń przez krótki moment ciążyła chłopakowi na barku, jednak zniósł to subtelnie wtrącając się w rozmowę z daleko posuniętą ostrożnością. Joseph Merberet był człowiekiem brutalnie potraktowanym przez życie, odbierając mu żonę w stosunkowo młodym wieku. Trudno jednak doszukiwać się litości i współczucia w Amycusie, który widział w nim również personę do szpiku kości żałosną i słabą, nie potrafiącą stanąć na wysokości zadania jakim było chociażby wychowanie w bezpiecznym otoczeniu jedynaczki. Sam fakt, że dopuścił się niegdyś zdrady klasyfikowała go do grupy, którą młody Ślizgon zwyczajnie w świecie  pragnął w przyszłości zniszczyć. Uśmiechał się życzliwie, uprzejmie odpowiadając na zadawane przez niego pytania, perfekcyjnie odgrywając rolę człowieka dumnego, doceniającego zaszczyt oddania w jego ręce kobiecej latorośli.
Matka bliźniaków dała sygnał skrzypkowi oraz pianiście, aby rozpoczęli swoją grę bez pomocy zaklęć. Jakże prostym było stosowanie magii w zaczarowaniu instrumentów muzycznych, podczas gdy prawdziwym kunsztem wykazywali się ci, potrafiący działać bez żadnego oszukiwania. Zakręciwszy granatową suknią dookoła, zaczęła grzecznie zwoływać wszystkich gości do stołu. Już niedługo miał zostać podany posiłek, szczególnie iż wybiła godzina rozpoczęcia uroczystości. Amycus nie dostrzegł tego, wdając się w dyskusję dotyczącą działania Veristaserum i ewentualnych skutków ubocznych, jednak jego ojciec poklepał go po ramieniu. Dobrodusznie poinformował rozmawiających o obowiązkach, dzięki czemu Amycus ruszył w kierunku elegancko, wręcz perfekcyjnie zastawionego stołu. Podczas gdy ojciec obserwował wszystkich i witał poszczególne osoby, chłopak przystanął na celowo uszykowanym dla niego miejscu. Zatrzymał się, trzymając dłonie na oparciu dębowego krzesła, swoim spojrzeniem lustrując sylwetkę drobnej dziewczyny odzianej w białą sukienkę. Nie znał się nigdy na różnych odcieniach kolorów, dlatego przyglądał się lejącemu materiałowi, dopasowującym się do miarowo stawianych kroków. Zbadał również przepaskę nad biodrami, z niecierpliwością wyczekując aż ciemnowłosa piękność odwróci się do niego przodem. Skromne wycięcie na plecach ukazywało jędrną skórę młodej właścicielki, a kilka kosmyków włosów wydostało się z ciasno zaplecionego koka. Amycus wypuścił powietrze przetrzymywane od kilku sekund w płucach, kątem oka zerkając na otoczenie i ryzyko zdemaskowania jego bacznych obserwacji. Nie miał bladego pojęcia dlaczego nie potrafił przypieczętować sylwetki nieznanej mu dziewczyny do odpowiedniego nazwiska. Siłą rzeczy należała do Hogwartu, ponieważ partner którego trzymała pod rękę zamieszkiwał ten sam dom. Kiedy powrócił wzrokiem do linii ramion nieznajomej, zaczął dostrzegać dobrze znane mu elementy wyglądu. Potrafił przypomnieć sobie kształt ust malinowej panny, lekko skośne oczęta oraz niesforne włosy, które nigdy nie były jej w pełni posłuszne. Palce Amycusa zacisnęły się nieznacznie mocniej na oparciu krzesła, kiedy wyrwany ze swoich myśli zerknął na puste jeszcze miejsce przynależne Alecto. Skinął jej głową, udając że ją słucha i powrócił wzorkiem na jej osobę, aby w naturalny sposób odepchnąć od siebie niewygodne myśli dotyczące Yumi Merberet.
- Usiądźcie moi mili, usiądźcie wygodnie. – Rozbrzmiał dookoła gromki głos gospodarza, pogłośniony za pomocą zaklęcia. Szmery i rozmowy między gośćmi zaczęły stopniowo zanikać, przytłumione szuraniem krzeseł i moszczeniem się w eleganckich kreacjach. Również Amycus usiadł, dostrzegając pokrzepiający uśmiech na twarzy siostry. Odwzajemnił go pośpiesznie, skupiając resztę uwagi na wyprostowanej sylwetce ojca.
Stał dumie u szczytu stołu, po prawej stronie mając uśmiechniętą i szczęśliwą małżonkę. – Drodzy przyjaciele, wszyscy doskonale wiemy z jakiej okazji przyszło nam się spotkać. Blisko miesiąc temu moje dzieci – w tym momencie zniżył głos i z czułością spojrzał na Alecto, perfekcyjnie odgrywając rolę przykładnego tatusia – Alecto i Amycus weszli w próg dorosłości. Jako pełnoprawni czarodzieje mają pełne prawo do wyboru swojej przyszłej drogi życiowej. W dniu dzisiejszym poznamy wybrankę serca mego pierworodnego, a już za niespełna dwa lata spotkamy się w podobnym gronie na ich hucznym weselu. – Ktoś zaklaskał, ktoś parsknął śmiechem. Swoją drogą Amycus był pewien, iż zrobił to Derek. Niezrażony jednak przerywnikami, Carrow kontynuował dalej, przesuwając spojrzeniem po młodym pokoleniu zebranym przy stole. – Chciałbym uczcić tę chwilę życiowej decyzji mego syna. Podnieśmy kieliszki, wypijmy zdrowie jego i przyszłej małżonki, której tożsamość poznamy już za kilka minut. Wypijmy za ich szczęście i pomyślność. – Mężczyzna podniósł kieliszek z wytrawnym szampanem do góry, zachęcając również innych do tego samego gestu. Sam Amycus podniósł się z miejsca, słysząc iż wiele osób poparło prośbę jego ojca. Pochwycił kieliszek, utrzymując od kilku dobrych minut uśmiech rozbawienia i zadowolenia. Nie było czasu na głębsze spojrzenia i poważniejsze miny, zaś wieczór dopiero się rozpoczął.


/Ogłoszenie nr2!
5. Ci, którzy nie zdążyli jeszcze napisać posta, proszę aby pisząc go uznali, że postać dotarła przed rozpoczęciem przemówienia i zasiadła przy stole w ogrodzie.
6. Niektórzy z Was mogą posiadać informację, że narzeczoną Amycusa jest Anastasia Cassidy, jednak informacje te nie są sprawdzone i pochodzą przynajmniej sprzed miesiąca. Nikt nie wie (prócz Amycusa i samej Yumi), że to młoda Merberetówna będzie ów ową narzeczoną. Carrowie utrzymywali w tajemnicy tę istotną wzmiankę.
7. Uroczystość ma miejsce w ogrodzie.
Gość
avatar

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyWto 29 Lip 2014, 21:32

Adral przez cały dzień w pracy nie mógł sobie znaleźć miejsca. Zastanawiał się jak ma właściwie się ubrać na uroczystość, na którą otrzymał zaproszenie od samej Głowy Rodu. Nie mógł po prostu odmówić i nawet nie miał takiej możliwości zważywszy na ich wieloletnią przyjaźń. Będąc w gabinecie ochrzanił parę osób za to, że przeszkadzają mu i zawracają głowę głupotami, do tego takimi nieważnymi jak nadmuchanie czyichś krewnych czy też rzucenie zaklęcia Lumos na latarnię uliczną. Ludzie kto by się zajmował takimi głupotami pomyślał i po odprawieniu paru ważnych petentów znów wrócił do swoich rozważań. Po przyjściu z pracy do domu wcale nie czuł się lepiej. Jego domowe skrzaty po prostu umykały mu z drogi by przypadkiem nie dostać jakimś zaklęciem, od którego mógłby im wyrosnąć świński ogonek czy też jakaś inna wątpliwa ozdoba. Skrzatka, która prasowała białe koszule Adrala dostała taką reprymendę, że schowała się pod szafę i nie chciała spod niej wyjść. Wreszcie jednak do Creswella dotarło, że najwłaściwszym strojem na taką uroczystość będzie czarny garnitur i biała koszula. No przecież, to najprostszy i najbardziej odpowiedni strój na każdą tego typu uroczystość pacnął się w głowę i zaczął przeszukiwać swoją szafę. Wreszcie znalazł to czego szukał. Wiedział, że nie jest to garnitur od Armaniego czy też jakiegoś innego, znanego włoskiego projektanta. Gdy wreszcie przyszła pora, by wyjść z domu, Adral wyjął różdżkę i przeteleportował się do posiadłości Carrowów. To był najodpowiedniejszy sposób przybycia, oczywiście według Creswella. Po chwili doszedł do drzwi i wręczył lokajowi zaproszenie. Po czym przetarł buty chusteczką, którą zawsze miał na podorędziu i wszedł do posiadłości rodowej Carrowów. Przez chwilkę musiał się witać ze wszystkimi znajomymi i osobami, które były bądź prominentami w Ministerstwie, bądź też miały znaczące pozycje w świecie Magii. Trwało to trochę zanim doszedł do Państwa Carrow. Na początku wymienił uprzejmości z rodzicami Amycusa. Nawet rzucił komplement na temat ubioru Pani Carrow, co u niego było niezwykle rzadkim zachowaniem. Po tych wszystkich uprzejmościach wreszcie podszedł do najważniejszej osoby tego popołudnia i wieczoru.
- No Anycusie muszę powiedzieć, że zaskoczyła mnie tak szybka decyzja o zaręczynach. Nie mogę zrobić nic innego jak tylko ci pogratulować. Powiedz mi tylko kim jest ta zapewne urocza wybranka. – powiedziałem i uścisnąłem dłoń chłopakowi, po czym kiwnął głową w kierunku Lucjusza.
- Witam kolegę. Nie mówię, że nie spodziewałem się ciebie tutaj. – stwierdził i lekko się uśmiechnął. Po czym zaczął czekać na rozpoczęcie uroczystości. Czekanie na wielkie szczęście nie było długie. Dosłownie chwilę po jego przybyciu zaproszono wszystkich gości do stołu usytuowanego w ogrodzie co szczerze powiedziawszy zdziwiło trochę Adrala. Cóż spodziewał się po Carrowach wystawnego przyjęcia, ale w życiu nie zgadłby, że chodzi właśnie o Garden Party. Na wielkie szczęście jego ubiór pasował do prawie do każdej wersji eleganckiego bankietu. Usiadł na miejscu, które wskazał mu jeden z wielu kelnerów i wsłuchał się w głos Pana Domu. Zdziwił się, że nie słychać było w jego głosie zdenerwowania. Gdy padło hasło o podniesieniu kieliszków uczynił to z rozkoszą.


Ostatnio zmieniony przez Adral Creswell dnia Sro 30 Lip 2014, 17:30, w całości zmieniany 1 raz
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptyWto 29 Lip 2014, 21:49

Yumi w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że jej grono znajomych jest w głównej mierze mieszane, jeśli chodzi o status krwi. Miała pewien problem w znalezieniu zaprzyjaźnionej osoby, którą mogłaby zaprosić na uroczystość zaręczyn. Tylko Michael pasował, a gdyby odmówił, odczułaby to dotkliwie. Nie wyobrażała sobie, aby była teraz sama, bez nikogo u boku. Zgadzając się, Mike zyskał u Yumi bardzo wiele plusów, szczególnie przy śmiechach podczas dobierania odpowiedniego odcienia krawatu. Był fantastycznym ślizgonem z własnym, specyficznym charakterkiem. Jego słabość do astronomii bardzo ją rozczulała. Nic więc dziwnego, że podczas udzielania korków ani razu na niego nie zdenerwowała się, cierpliwie tłumacząc co ma zrobić, aby zdać. Cieszyła się wraz z nim, kiedy dowiedziała się, że został przepuszczony do następnej klasy, zdając przedmiot astronomii.
Zdenerwowana chodziła już od paru dni i nic dziwnego, skoro na jej barkach wciąż spoczywał ciężar tymczasowej tajemnicy. Gdyby miała taką szansę, zapadłaby się pod ziemię w chwili, gdy zostanie wyczytanie nazwisko "wybranki serca". Mogłaby wesoło roześmiać się, bo wybrankami swoimi nie byli. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zaakceptowałby tej dwójki jako pary, a tu mowa już o związku małżeńskim.
Uśmiechnęła się do Mikaela bardzo wdzięcznie, że został z nią i nie odszedł witać się z prawdopodobnie swoimi znajomymi. Nie mogła odpowiedzieć mu czy coś się stało. Działo się bardzo wiele, a Yumi była narażona na stres od jak nie dalej miesiąca. Podczas rozmowy osoby trzecie rzadko z reguły podchodzą i nie przerywają prowadzonej konwersacji. Wciąż zasłaniała się sylwetką Michaela i nie spoglądała już nigdzie poza nim. Jej oczy pojaśniały od otrzymanego komplementu, który w ustach Mikiego brzmiał szczerze.
- Dziękuję, Mike. To miłe. Musisz zatem wiedzieć, że wyglądasz w tym garniturze bardzo szarmancko. - odwzajemniła uprzejmość i również nie robiła tego ot tak, bo wypada, tylko tak konkretnie myślała. Robił wrażenie w elegancko dobranym garniturze. Wyglądał bardzo dojrzale i dorośle, zupełnie jakby przed chwilą wyszedł z ministerstwa magii.
Odwróciła głowę w stronę mini orkiestry, zdziwiona, że czarodzieje grają ręcznie, nie używając magii. Przypatrywała się im przez chwilę mile zaskoczona. Lubiła muzykę, szczególnie lubując się w mocy fortepianu. Dostrzegła w oddali trajkotającego starszego przyrodniego brata, męczącego biedną obcą Yumi dziewczynę, namierzyła ojca, który rozmawiał z... Amycusem w czarnym garniturze i porażającą muchą. Yu zacisnęła mocno usta i oderwała od niego wzrok, spoglądając życzliwie na Mike'a. Pewnie już domyślił się jej umniejszonej sympatii wobec bliźniąt. Nie wyglądał na zachwyconą, tylko zrezygnowaną. Stała grzecznie obok Michaela, gdy ojciec Carrowa rozpoczął przemowę. Z kamienną twarzą wpatrywała się w ich rodziciela, zdając sobie sprawę, że pewien ktoś już ją zauważył i niemal bezczelnie przygląda się jej. Przez chwilę myślała, że może była gdzieś brudna, ale z koka sterczał jej strąk... niby to przypadkiem poprawiła kilka kosmyków, chowając je za uszy. Nie patrzyła na żadne z bliźniąt, a jeśli napotkała na sobie jakiekolwiek spojrzenie kogo innego, słała tej osobie pełen rezerwy uśmiech.
- A to będą darmowe pyszności, o którym wspomniałam tobie w liście. - uśmiechnęła się do Mikaela i razem jakoś dotarli cali i zdrowi do stołu. Yumi zaprowadziła chłopaka bliżej jej rodziny. Gdy już usiedli na swoich miejscach, dziewczyna przykleiła na usta jako tako "zachwycony" uśmiech, obiecując sobie skupić całą uwagę na Mike'm. Chcąc nie chcąc musiała napotkać Carrowa, niechcący zahaczając o niego wzrokiem. Posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, zaciskając mocno szczękę. Dyskretnie rozejrzała się. Gdzie jest Anastasia? Musi ją dopaść jak najszybciej, szybciej niż zrobi to ktokolwiek z nazwiskiem Carrow.
Regulus Black
Regulus Black

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptySro 30 Lip 2014, 01:11

Bycie członkiem szlachetnej i znanej rodziny miało swoje plusy i minusy. Regulus wolał się skupiać na zaletach, ale niestety obowiązki wzywały. Jednym z nich było uczestnictwo w sztywnych imprezach innych, zaprzyjaźnionych rodzin. Były sztywne i bardzo urzędowe, młody Black ich nie lubił. Już jego własne zaręczyny z Alecto wołały o pomstę do nieba za swój przebieg. Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż planowano.. teraz to Brooklyn stała koło niego i to jej proponował przyjście do Carrowów. Gdyby nie musiał, nie pojawił by się tutaj ani na moment. Jeśli już musiał tu być, to chciał, aby Amelia m u towarzyszyła. Uśmiechnął się do niej, gdy czekał ubrany w garnitur przy kominku.
-Jak zawsze olśniewająca. -przywitał ją, gratulując jej niemo wyboru kreacji. Objął ją w pasie i pocałował krótko, zanim skorzystali z Sieci Fiuu. Podróż jak zawsze trwała krótko. Reg był już przyzwyczajony do tego rodzaju transportu. Przepuścił najpierw Lyn, a później sam zniknął w odmętach szmaragdowych płomieni. Czy był zdenerwowany? Raczej spięty. Gdy wylądował w salonie, przeszli od razu do ogrodu, gdzie odbywała się uroczystość i rozejrzał się krótko po zebranych gościach. Większość znał. Usłyszał pytanie Amelii, więc spojrzał na nią swymi stalowymi oczami.
-Jak mam Ciebie obok to nie może być lepiej. -odpowiedział z czarującym uśmieszkiem. Od dawna mówiono mu, że miał niebywałą lekkość w posługiwaniu się słowem mówionym. Kącik ust drgnął, gdy Lyn ucałowała sygnet, który dostał od niej. Miał szczególną wartość dla obojga.
Dojrzał w tłumie ludzi, których szanował i lubił jak chociażby Michaela. Postanowił jednak zadbać o etykietę.
-Dobrze, że matki tutaj nie ma. -mruknął pod nosem Regulus. Zaczęli się przebijać przez ludzi, by dotrzeć do Amycusa. Regulus podał mu dłoń i uścisnął krótko.
-I na Ciebie przyszła kolej. -zażartował Black. Wskazał na Amelię. -Poznaj, to moja partnerka, Brooklyn Lowsley, na pewno ją kojarzysz ze szkoły. -uśmiechnął się do dziewczyny. Ucałował ją w cudnie pachnące włosy. Gdy podniósł wzrok dojrzał Alecto. Nie rozmawiali od czasu listu. Regulus nie mówił nic przez chwilę, patrząc w oczy młodej Carrow.
-Nie przywitasz sie ze mną Alecto? -zapytał cicho. Nie żywił jakiejś specjalnej urazy do blondynki, chociaż fakt - musieli sobie wiele wyjaśnić i porozmawiać. Nie czekając długo Reg ujął jej dłoń i ucałował jej wierzch, co nie mogło dziwić. Witał tak każdą pannę na tej uroczystości. Po tym szybkim przywitaniu postanowili odejść kawałek do Michaela i jego partnerki. Chłopcy znali sie z roku. Regulus i jego przywitał uściskiem dłoni, a jego osobę towarzyszącą szarmanckim gestem jak przy Alecto dodatkowo się przedstawiając.
-Cześć. Mam nadzieję, że nie umrzemy tu z nudów. To Brooklyn, moja dziewczyna. -chłopak przedstawił Lyn i odsunął jej krzesło. Sam usiadł dopiero, gdy ona zajęła miejsce. Nie dane było im rozmawiać długo, gdyż zaczęły się przemówienia i toast. Regulus uniósł swój kieliszek w milczeniu i potem uczcił go, biorąc łyk alkoholu.
Michael Bonner
Michael Bonner

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptySro 30 Lip 2014, 16:04

Jeżeli zaś mowa o gronie znajomych Michaela, chłopak ograniczał się raczej do ślizgońskiego towarzystwa, jako że niewiele osób spoza jego własnego domu było gotowe zaakceptować jego wredny charakterek. Młody Bonner wiecznie przecież szukał zaczepki, a i nieraz już zdarzało mu się uczestniczyć w mordobiciu wraz ze swoimi wężowymi pobratymcami. Yumi była tym jednym z niewielu chlubnych wyjątków. Z nią akurat chłopak dogadywał się bardzo dobrze, a to ze względu na to, że i zachowywał się przy niej nadzwyczajnie grzecznie. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest mu wroga i że nie przejmuje się opinią innych krążącą na jego temat, co powodowało, że nie stosował na niej swoich nieodpowiednich zagrywek. Zresztą, panna Merberet zawsze pomagała mu w lekcjach, dawała mu korepetycje, nie mógłby zatem być wobec niej nie w porządku. Mimo wszystko, nawet i do niej podchodził z rezerwą, pozostał tak samo skryty i tajemniczy i nigdy nie mówił zbyt wiele o sobie. Prócz Dumbledore’a, a teraz częściowo i Tanji, nikt nie znał jego historii, nikt nie miał także pojęcia, że Mickey boryka się z futerkowym problemem. Sam Ślizgon twierdził, że taka wiedza jest nikomu do szczęścia niepotrzebna, a on sam zamykał się w swoim świecie, nie pozwalając nikomu dotrzeć do jego wnętrza. Natomiast, jego trzymanie wszystkich na dystans nie kłóciło się wcale z poczuciem troski wobec osób, z którymi wiązały go jednak pozytywne relacje. Dlatego też szesnastolatek szybko zwietrzył, że Yumi zachowuje się nienaturalnie i że coś najzwyczajniej w świecie zadręcza jej złote serduszko. Bonner miał ostatnio to szczęście, albo i pecha, że wpadał na ludzi z poważnymi problemami, a on sam czuł się zobowiązany, żeby wesprzeć je swoim ramieniem. Szkopuł tkwił w tym, że Krukonka nie chciała mu zdradzić, co się stało, ale on przecież należał do typu nieugiętego, który poprzysiągł sobie, że i tak wyciągnie z niej, co się święci. Postanowił jednak odczekać chwilę, by jego towarzyszka nie uznała go za nachalnego. Obserwował uważnie sytuację, dostrzegając te niekomfortowe spojrzenia, które panna Merberet rzucała w kierunku młodego Carrowa.
-Szarmancko? Może powinienem częściej w takim razie zakładać garnitur, chociaż w tajemnicy powiem ci, że to strasznie sztywne i krępujące. – mruknął do niej w odpowiedzi, rozpinając parę guzików marynarki i dając upust swojemu nieprzyzwyczajonemu do takiego rodzaju stroju ciału. W gruncie rzeczy cieszył się z tego, że przybył do posiadłości Carrowów jedynie jako osoba towarzysząca. I tak nikt nie zwracał na niego uwagi, co dodawało mu choć trochę swobody. W oddali Mike zauważył tylko swojego kumpla z domu, Regulusa, któremu posłał jednak tylko porozumiewawcze spojrzenie, nie odchodząc od swojej partnerki. On także pojawił się na uroczystości z dziewczyną z Domu Węża, której Bonner może i nie znał osobiście, ale kojarzył ją z widzenia. Odwrócił jednak od nich wzrok, kiedy panna Merberet poprowadził go do ogrodu. Tam oboje wysłuchali jakiejś nudnej przemowy, podczas której Krukonka wydawała się jednak dziwnie spięta. Wspomnienie o darmowych przekąskach Ślizgon odczytywał jako próbę odwiedzenia go od pytania, które zadał jej na początku. A jednak, coś go korciło, żeby spróbować ponownie.
-Odnoszę wrażenie, że czujesz się jeszcze bardziej niekomfortowo, niż ja w garniturze, a to raczej trudne. Coś nie tak z Carrowem? Nie przepadasz za nim? – znów zagadał do niej, tym razem starając się ugryźć problem od innej strony. Nie sądził jednak, by jego próby odniosły oczekiwany rezultat. Przy okazji toastu ujął więc tylko kieliszek szampana w dłoń i upił parę małych łyków, odstawiając następnie szkło z powrotem na stół. Nie odrywał spojrzenia od swojej partnerki, mając nadzieję, że jednak dowie się, co chodzi jej po głowie i tak bardzo oddala nie pozwala skoncentrować się na dobrej zabawie. Niedane było mu jednak poznać jej myśli, bo na horyzoncie ujrzał zbliżające się do nich dwie postaci, w tym wspomnianego wcześniej Blacka. Chłopak zdecydował się przedstawić mu swoją dziewczynę. No tak, dziewczynę! Mike wyrzucił sobie tę niewiedzę, ale cóż, prawda była taka, że ostatnimi czasy nie widywał się zbyt często z Regulusem, a jeśli już to nastąpiło, jego kumpel przychodził sam.
-Miło poznać. Michael. - odpowiedział z czarującym uśmiechem, podając Brooklyn dłoń, a dopiero potem uścisnął rękę kolegi z roku. Z jednej strony żałował, że pojawili się w takim momencie, z drugiej jednak liczył na to, że może jego osoba towarzysząca trochę się rozluźni i zapomni o swoich rozterkach.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow EmptySro 30 Lip 2014, 16:58

Oboje kierowali się wobec siebie z rezerwą, jednak nie przeszkadzało im to w zawarciu znajomości, która przy dobrych wiatrach mogłaby zamienić się w przyjaźń. Mieli swoje powody, aby milczeć i ze strony Yumi nie stanowiło to problemu. Nie nalegała na zwierzenia i nawet jeśli dostrzegała w nim pewne podobieństwo do siebie samej, starała się być po prostu zaprzyjaźnioną Krukonką. Nie wspomniała mu nawet o swoim doświadczeniu w Hogsmade, gdy spotkała pijanego Greybacka, po którym miała pamiątkę. Prawdopodobnie zaciekawiłoby go to, bo mieliby ze sobą troszeczkę więcej wspólnego. Nie oczekiwała zdradzania sekretów, szanując cudzą prywatność. Może lepiej dogadaliby się przeistaczając swoją znajomość w przyjaźń, lecz Yumi wolała pozostawić to naturalnemu rozwojowi w czasie. Michael był bardzo miłym ślizgonem. Znała niektóre z jego wybryków, traktując je jako żarty. Potrafił zaskoczyć ją swoim charakterem, lecz musiała przyznać mu rację - przy niej był bardzo grzecznym ślizgonem. Złego słowa nie mogła na niego powiedzieć, w szczególności, że pozwolił się tutaj przytaszczyć i wpakować w garnitur.
- Domyślam się i współczuję. Powiem w tajemnicy, że lubię zwykłe szorty. - szepnęła do chłopaka, uśmiechając się już naturalniej, troszeczkę weselej. Działał cuda zagadując ją głupotami i odsuwając jej myśli od dzisiejszego wieczoru. Wyginała pod stołem swoje palce, wyraźnie zestresowana. Widziała gości podchodzących do Amycusa, ściskających mu dłoń i gratulujących zaręczyn. Była wręcz pewna, że pytano go niejednokrotnie o wybrankę. Już sama myśl o tym powodowała ssanie w żołądku.
Zerknęła na Mikaela zaskoczona jego spostrzegawczością. Yumi bowiem nie wiedziała, że wygląda na dosyć zdenerwowaną, szczególnie, że wyginała ręce pod stołem i ukradkiem rozglądała się na boki.
- Aż tak to widać? - zapytała cicho, ukrywając stres za bladym uśmiechem. Nachyliła się trochę w stronę chłopaka, aby tylko i wyłącznie on słyszał co ma do powiedzenia.
- Po prostu nie mogę doczekać się, aby poznać nazwisko wybranki serca... Carrowa. - szepnęła, a przy wypowiadaniu nazwiska przeklętego ślizgona, jej głos trochę zasłabł. Wyprostowała się z powrotem i uśmiechnęła do Mikego mając pewność, że ją zrozumie. Pod koniec uroczystości prawdopodobnie będzie chciała zniknąć z powierzchni ziemi, ewakuować się i schować przed spojrzeniami gości. Miała nadzieję, że wówczas Mike pojmie w lot o co chodzi i pomoże jej opuścić grono. Jeśli oczywiście będzie miała szansę zwiać i wymyślić ku temu sensowny powód.
Uniosła wyżej głowę zauważając dwoje nastolatków idących w ich stronę. Nie znała ich tak samo jak połowy gości w ogrodzie, lecz nie przeszkadzało to w posłaniu miłych uśmiechów w ich stronę.
- Mnie też jest bardzo miło was poznać. Yumi. - przedstawiła się skromnie zauważając, że Regulus jest znajomym Mikaela. Przyjrzała się Regowi i Brooklyn z zaciekawieniem. Tworzyli parę i wyglądali całkiem ładnie ze sobą mimo, że ich nie znała. - Znając bliźnięta, nie powinno być nudno. - odparła z uśmiechem na wzmiankę Regulusa. Nikt nie mógł wyczuć w jej słowach ironii, którą perfekcyjnie zatuszowała. Niestety i tak było po niej widać, że nie cieszy się z przyjścia tutaj. Rozluźniła się trochę, gdy tu podeszli, lecz wciąż nie mogła pozbyć się ssania żołądka. Yumi siedziała wyprostowana jak struna i nie rozglądała się już nigdzie. Nie patrzyła na ojca, na brata, na bliźniaki. Czas na udawanie normalnej dziewczyny.
Sponsored content

Posiadłość rodziny Carrow Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość rodziny Carrow   Posiadłość rodziny Carrow Empty

 

Posiadłość rodziny Carrow

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 12Idź do strony : 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Next

 Similar topics

-
» Dworek rodziny Montgomery
» Rezydencja rodziny di Scarno
» Posiadłość Rifflesione'ów
» Posiadłość van Dykenów
» Posiadłość Potterów

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Londyn
 :: 
Mugolski Londyn
 :: 
Dzielnice mieszkalne
-