IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gabinet dyrektora

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
Gość
avatar

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptyNie 30 Mar 2014, 20:26

Mówi się, że o wilku mowa, a wilk idzie. W przypadku Soleil, powiedzenie to stare jak świat sprawdziło się idealnie. Słysząc pukanie, podniosła spojrzenie najpierw na Dumbledore'a, który wszak był tutaj gospodarzem, a następnie na dziewczynę, która przeszła przez próg. Nieco już zmęczona Katherine, która musiała ważyć każde słowa, nie chcąc niepotrzebnie dręczyć uczniów, nie mogła się jednak nie uśmiechnąć ciepło do Gryfonki, która na pierwszy rzut oka wydała się jej personą tak pozytywną, że aż nierealną.
- Proszę. Zechciej usiąść z nami.
Za pozwoleniem dyrektora, wskazała Soleili wolne miejsce a także gestem zachęciła, aby się nie krępowała w skosztowaniu smakołyków przygotowanych przez skrzaty. Sama Katherine również trzymała już w dłoni filiżankę, z której sączyła tak zwaną malinową nutę. Była wdzięczna Dumbledorowi, że zadbał o to, aby nie musiała tkwić nad krzesłem, na którym siedział wezwany, jakby był winowajcą a nie świadkiem bądź poszkodowanym.
- Nazywam się Katherine Wilson. Z ramienia ministerstwa pełnie obowiązki aurora i zostałam poproszona o interwencję w związku z zajściem, które miało miejsce w Zakazanym Lesie i dotyczyło Henry'ego Lancastera. Pozwól, że na wstępie zaznaczę, że to, co zostanie dzisiaj powiedziane, znać będą wyłącznie zaufane osoby oraz że nie ponosisz żadnej konsekwencji z tytułu tej rozmowy. Kiedy będziesz gotowa, chciałabym cię prosić o odtworzenie tego, jak znalazłaś Henry'ego tak najdokładniej, jak będziesz potrafiła.
Soleil Larsen
Soleil Larsen

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptySro 02 Kwi 2014, 15:47

Prawdopodobnie w powiedzeniu tym sporo jest racji, jednak sama Sol niewiele wspólnego miała z wilkiem. Gdyby nie była człowiekiem, zapewne zostałaby kanarkiem, albo kucykiem. Tymczasem jednak była tylko i aż słoneczkiem, a zatem nie mogła być już niczym innym, bo bycie sobą zajmowało jej cały wolny czas, o zajętym nie wspominając. Czy Soleil była niesłychanie pozytywna? No oczywiście! Nikt nie  śmiał by zaprzeczyć! A nierealna? Hmm, na pewno nie bardziej niż Tytan, który w tej chwili przyglądał się z pewnym pobłażaniem całemu zajściu. Zapewne żałował, że nie wybrał sobie kogoś innego i musiał spędzać całe dnie z osóbką tak mało wplątaną w zawiłości Hogwartu jak Sol.
Uśmiechnęła się szeroko do kobiety i do dyrektora, który mrugnął do niej okiem i zaczął podgryzać jedno z bardzo apetycznie wyglądających ciasteczek. Usiadła na wolnym fotelu i poszła w jego śladu, trochę zapominając o tym, że z pełną buzią nie wypada się odzywać. Herbata Henry'ego okazała się nie zawierać cukru, ale dziewczyna stwierdziła, że w ostateczności może nawet raz w życiu pogodzić się z tą zdrowszą wersją napoju. Tak czy siak rzadko pijała wywar z liści, kochała bowiem mleko. Zwłaszcza od kozy i renifera. Mniam.
Nie wiedziała czy wszystkie przesłuchania tak wyglądają, ale jak na razie cała sytuacja przedstawiała się nader sympatycznie. Dyrektor wydawał się pogrążony we własnych myślach, a ona i aurorka popijały sobie aromatyczne napary i cieszyły podniebienia wyrobami skrzatów. I czego chcieć więcej? Choć oczywiście takie same wygody Sol mogłaby odnaleźć w Wielkiej Sali, otoczenie jednak też się liczy, a dziewczyna nigdy jeszcze nie była w gabinecie dyrektora, który był nader interesującą lokalizacją.
-Ja jestem Soleil Larsen, z uprzejmości Dyrektora od pięciu lat pozostaję uczennicą Hogwaru, a moim domem jest Gryffindor, choć kto wie jak to się właściwie stało i po co ktoś wpadł na pomysł przydzielania nas do domów. - Sol najwyraźniej z entuzjazmem podchwyciła sposób przedstawiania się aurorki i choć dla niewprawnego oka mogło sprawiać to wrażenie drwiny, blondynce nic tak perfidnego nie przyszłoby do głowy. Słysząc o zaufaniu, braku konsekwencji pokiwała jedynie beztrosko głową. Przecież o tym wiedziała. Kobieta zdaje się chciała ją uspokoić, ale Słoneczko zupełnie tego nie potrzebowało. Była daleka od zdenerwowania, a jeśli się martwiła to tylko o to, jak całe przesłuchanie zniósł Henry, kiedy wychodził nie wyglądał bowiem zbyt dobrze.
-Znalezienie go było całkiem proste, bo wychodząc z biblioteki upuścił list. - odparła wzruszając ramionami. Nagle zreflektowała się, że zapewne jej opis powinien być dokładniejszy, a poza tym aurorka przypuszczalnie chciałaby wiedzieć w jaki sposób dziewczyna zorientowała się, że list nie był pisany ręką żadnej dziewczyny.
-Nie uważa pani, że zapraszanie kogokolwiek na rozmowę raczej rzadko podaje lokalizację, która jest bliżej nieznana odbiorcy, a poza tym nielegalna? - zapytała zamyślonym tonem. -Poza tym raczej do napisania listu nie ma potrzeby używania samopiszącego pióra, o ile nie chce się pozostać anonimowym, albo nie jest się zupełnym leniem. Znam chyba wszystkie rodzaje pisma, które wychodzą spod takich automatycznych piór. - stwierdziła z pewnością w głosie. -Co tydzień dostaję przynajmniej trzy listy i całkiem sporo z nich nie jest pisanych ręką wysyłających. Przy setnej sztuce człowiek jest się w stanie od razu zorientować, ale przy liście Henry'ego poszłam to na wszelki wypadek sprawdzić. -stwierdziła. I nagle w jej głosie pojawiły się nutki smutku.
-Dlatego nie zdążyłam go zatrzymać. - westchnęła. -Kiedy zjawiłam się pod chatą, było już za późno. Z resztą wydawało mi się, że nikogo tam w środku nie ma, ale na wszelki wypadek postanowiłam poczekać przed wejściem. Coś mi mówiło, że nie wszystko jest w porządku- stwierdziła cicho i zerknęła w stronę okna, gdzie Tytan uśmiechał się drapieżnie. On wiedział, że to nie było coś. Nie żadna intuicja, czy szósty zmysł, ale właśnie on.
-Schowałam się w krzakach, a w końcu wyszedł z chaty on. - jej głos zadrżał od tłumionego gniewu, a w oczach zabłyszczało coś nieprzyjemnie. Wyobrażenie Soleil jako anioła zemsty było mniej więcej tak surrealistyczne jak próba przekonania sfinksa aby został potulnym wierzchowcem, a jednak dziewczyna pierwszy raz w życiu kogoś nienawidziła. Ona, która dotychczas nie wiedziała nawet czym są negatywne uczucia w stosunku do drugiego człowieka, wiedziała, że chciałaby wymierzyć sprawiedliwość człowiekowi, który odważył się skrzywdzić chłopaka, którego kochała. Który był jej przyjacielem.
Jared Wilson
Jared Wilson

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptySob 14 Cze 2014, 16:21

/bla bla bla, po sesji tej tu idziemy dalej z nową.zakładam, że Drops jest już w środku.

Powiedział hasło do chimery, która posłusznie ze zgrzytem obróciła się wokół własnej osi, pokazując schody. Aurorzy znali hasło do gabinetu dyrektora, mając prawo wejść tam choćby w środku nocy.
- Do środka. - nakazał pozbawionym emocji głosem profesorowi i uczennicy. Gdy już stanęli na schodkach, również wszedł i zabijając oboje wzrokiem cierpliwie czekał aż zatrzymają się piętro wyżej. Zapukał do drzwi dyrektora i otworzył je, już nie czekając aż winni wejdą za nim. Nie mieli już innego wyjścia.
- Profesorze Dumbledore? - zapytał i schował obie różdżki, swoją i Heisenberga. Tutaj nie będzie mu to potrzebne, chyba, że facet od mugoloznawstwa zacznie się stawiać i robić problemy, a nie wyglądał na takiego. Nie dość, że posłusznie przeszedł cały Hogwart świadom tego, co zrobił, tak teraz również zachowywał się spokojnie. Niestety to nie pomagało w polepszeniu ich sytuacji. Przyłapał ich na czymś wysoce niedopuszczalnym i wydalenie ze szkoły było w mniemaniu Wilsona najłagodniejszą formą kary.
Gdy osiwiały czarodziej pojawił się przed nimi, Wilson uścisnął mu dłoń, lecz nie uśmiechnął się ani razu. Jego ciemne oczy mówiły o wrogości i wściekłości, którą miał ochotę wylać na nauczyciela.
- Profesorze, znalazłem tę dwójkę nad brzegiem jeziora. Obściskiwali się. Oskarżam Heisenberga o molestowanie, a tę Krukonkę przesłucham w najbliższym czasie. Oboje byli wówczas półnadzy. - zauważył, nie bawiąc się w łagodzenie słów. Mówił prosto z mostu, nazywał rzeczy po imieniu. Wskazał głową na wygląd dwójki. Marni, bladzi, świadomi, że zostali przyłapani. Wilson nie należał do wyrozumiałych osób. Nie ruszało go łkanie uczennicy ani kamienna twarz nauczyciela. Dumbledore mógł pojąć od razu, że Wilson nie zamierza zostawić tego samemu sobie. Cieszył się pewnym szacunkiem, był głównym dowódcą szwadronu, a więc mógł pozwolić sobie na wpłynięcie na pewne jednostki. Jakkolwiek los dziewczyny go nie interesował, tak nauczycielowi nie chciał dać spokoju.
- Jeśli zajdzie taka potrzeba, profesorze, świadkami tego wydarzenia był duch gryfonów Sir Nicholas i uczennica panna Lacroix. - coraz bardziej podobała mu się wizja dymisji. Wilson był bardzo staroświecki, a zaistniała sytuacja podchodziła pod pedofilstwo. Auror nie kwestionował doboru kadry nauczycielskiej. Domagał się jedynie sprawiedliwości. Stanął gdzieś z boku, aby mieć oko na dwójkę. Heisenberg mógł wyczuć na sobie jego mordercze spojrzenie.
Albus Dumbledore
Albus Dumbledore

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptyNie 15 Cze 2014, 22:39

ach, te obowiązki dyrektora! Albus postanowił choć na chwilę odpocząć, usiąść wygodnie i uciec we własne przemyślenia. Może uda mu się wpaść na nowy wynalazek? W każdym razie machnięciem ręki uchylił wszystkie okna, wpuszczając do środka powietrze. Chciał poczuć chłodny powiew tu i tam. W końcu usiadł wygodnie w ulubionym fotelu, z opakowaniem fasolek wszystkich smaków w rękach. Zdjął nawet tiarę z głowy, ukazując w pełnej krasie siwe włosy, z kilkoma ciemniejszymi pasami, które jeszcze nie poddały się starości.
Wyłowił z pudełka podejrzanie wyglądającą fasolkę o pięknym, intensywnie zielonym kolorze i niepewnie włożył ją do ust. Po chwili poczuł intensywny aromat świeżo skoszonej trawy, a kubki smakowe wyczuły dziwny, ale nie nieprzyjemny smak.
- Bertie Bott wciąż mnie zadziwia - mruknął pod nosem i poprawił na nosie opadające okulary, słysząc kroki, a chwilkę potem pukanie. Machnął w stronę drzwi, które zaraz się uchyliły, ukazując mu przybyłych gości.
Dumbledore wstał i splótł dłonie, patrząc dobrotliwie na przyszłego nauczyciela, uczennicę i aurora. Coś musiało się wydarzyć, ale był pewien, że zaraz wszystkiego się dowie. Grzecznie uścisnął rękę Wilsona i powitał pozostałą dwójkę, a potem wskazał fotele po drugiej stronie biurka, patrząc przy tym na nich w sposób nie znoszący sprzeciwu.
Oczywiście nie tracił dobrego humoru, a przynajmniej nie było tego po nim widać. W zamyśleniu pogładził długą brodę, w którą dzisiaj wczepił srebrne i złote gwiazdki i pokiwał kilka razy głową.
- Usiądź, Jaredzie, bardzo cię proszę. - sam również zajął wcześniej obrane miejsce i spokojnie, acz przenikliwie zmierzył Leonarda wzrokiem. Dziewczynę zamierzał zostawić w spokoju, w jego mniemaniu była niewinnym dzieckiem. Potem się nią zajmie. - Później porozmawiam z Nicholasem, choć jeszcze nigdy mnie nie okłamałeś, Jerry. Leonardzie, powiedz mi proszę, co dokładnie robiliście z panienką Cassidy i jak doszło do tego spotkania? Myślę, że trzeba to wyjaśnić na samym początku, żeby rzucić światło na tę... niecodzienną sytuację. Może szklaneczkę whisky, Jaredzie? Dobrze działa na nerwy.
Uśmiechnął się ciepło do aurora. Chciał usłyszeć wersję Leonarda, aczkolwiek wierzył w każde słowo Wilsona. Oczywiście przejął się faktem, iż w szkole działy się takie rzeczy. Był świadom, że nie można tego uniknąć, ale uczniowie byli dobrze przygotowani, profesor Lacroix uczyła ich warzyć eliksir antykoncepcyjny. Jednak związek ucznia z nauczycielem... cóż, to nie do pomyślenia.
Gość
avatar

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptyPon 16 Cze 2014, 07:17

Posłusznie wędrował za Wilsonem, w końcu nie miał najmniejszego powodu aby stawiać opór, prawda? Mimo to nie można powiedzieć, że polubił "nowego znajomego". Słysząc jego suche polecenie, przez myśl przemknęło mu tylko "co za gbur", chociaż czy powinno go to dziwić? W końcu pan wielce szanowny auror, zdążył już dzisiaj udowodnić że cham i prostak z niego. Wszedł za nim do gabinetu i przywitał się uprzejmie z profesorem Dumbledorem. Nie wyrywał się aby cokolwiek dopowiadać, bądź próbować przerwać czyjąś wypowiedź i grzecznie zaczekał aż dyrektor zwróci się bezpośrednio do niego. Nie zabolało go ani jedno słowo, do momentu spojrzenia przenikliwego spojrzenia Albusa. Zawiódł swego pracodawce i wbrew pozorom to właśnie to mu doskwierało, nie sam czyn którego się dopuścił.
-Otóż profesorze Dumbledore, nie działo się nic co by zaprzeczało słowom szanownego...-tutaj na chwilę urwał. Sam nie wiedział kim właściwie jest ten odpychający, ciemnoskóry czarodziej. Uznał że grzeczniej będzie użyć jego imienia, które wypowiedział już dyrektor, niż nie określić swego oprawcy w żaden sposób...szanownego Jareda, o nieznanym mi nazwisku, także przepytywanie Sir Nicholasa nie będzie konieczne. Zapewne wciąż jest wstrząśnięty. Zaczynając więc od początku, spotkanie było całkowicie przypadkowe. Wybrałem się na późny spacer i przypadkiem wpadłem na panne Cassidy. Zaś co do późniejszych wydarzeń...-ponownie urwał. Nie był w stanie powiedzieć całej prawdy, bo nie chciał żeby dziewczyna miała problemy. Mimo iż brzydził się kłamstwem, tym razem musiał to zrobić, aby nie utrudniać życia Anastasii bardziej niż zrobił to dotychczas.
-Wszystko co się wydarzyło, jest tylko i wyłącznie winą mnie, moich słabości i lubieżności. Panienka Cassidy nie jest niczemu winna. W przypływie braku opanowania pocałowałem ją i w dość nieodpowiedni sposób, zacząłem się do niej dobierać. Wówczas, zapewne ze strachu przed moim gniewem, panienka odpowiedziała mi tym samym. Następnie zacząłem ją rozbierać i dotykać aż wreszcie bawić się jej strefami intymnymi. Później próbowałem ją nakłonić również do miłości oralnej, jednakże w odpowiednim momencie zjawił się Jared, z panną Lacroix i Sir Nicholasem, aby uratować biedną, wykorzystaną przeze mnie uczennice, oraz skutecznie mnie unieszkodliwić. Powtórzę - w całym zdarzeniu, wina w całości leży po mojej stronie, dlatego też prosiłbym o nie karanie panienki Cassidy za moje grzechy.-całość opowiadał spokojnie, z kamienną twarzą. Lekko drgnął tylko wypowiadając ostatnie zdanie. Za pierwszym razem kłamstwo przeszło mu gładziej jednakże powtórzenie go lekko wytrąciło go z równowagi, miał jednak nadzieję że dyrektor odbierze to jako żal za swe czyny. Leonard był świadom tego że miał kłopoty, jednakże chciał obarczyć całą winą samego siebie i przyjąć konsekwencje.
-Jeszcze dziś złożę swą rezygnacje, jeśli tego profesor ode mnie wymaga, oraz oddam się w ręce aurorów jeśli zajdzie i taka potrzeba.-rzekł sucho. Cała sytuacja była wyjątkowo...deprymująca. Starał się znosić wszystko z godnością, jednakże gdzieś w głębi duszy zasiane miał jedno z najbardziej ludzkich uczuć - gniew. Gniew, który w całości nie skupił się na Leonardzie. Nie był to gniew również wycelowany w stronę panny Cassidy. Gdzieś tam, głęboko w sercu, cała jego niechęć kumulowała się na tylko jednym celu - czarnoskórym gburze. Nie miał wątpliwości, że niezależnie od tego co się stanie, odpłaci mu pięknym za nadobne. Za podejście, brak szacunku, niewychowanie i za wyczucie czasu, które okazało się dla Heisenberga zgubne. A tymczasem z jego twarzy co jakiś czas kapały kolejne krople krwi, po przebyciu policzka, brudząc jego marynarkę która i tak była w opłakanym stanie.


Ostatnio zmieniony przez Leonard Heisenberg dnia Pon 16 Cze 2014, 07:44, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Bo ważne słowo zjadłem i zdanie straciło sens.)
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptyWto 17 Cze 2014, 18:52

Echo roznoszące się po korytarzach towarzyszyło również szmerom ubrania i przyspieszonego, nieco zbyt głośnego oddechu. Amycus Carrow bardzo rzadko dawał się oglądać w pośpiechu, właściwie tylko niewiele osób widywało go z grobową maską i energicznymi ruchami. Nie musiał nawet przepychać poszczególnych uczniów, ponieważ Ślizgońskie szaty i puste, groźne spojrzenie jakim obdarzał stojących mu na drodze sprawiało, że sami usuwali się z drogi. Przepchnął barkiem tylko trójkę uczniaków z drugiej klasy, który go zwyczajnie nie zauważyli na schodach. Rumor spadających książek urwał się chłopakowi tuż za rogiem, kiedy pokonywał ostatnie metry dzielące go od gabinetu dyrektora.
Ile mogło minąć czasu? Zaledwie godzina od spotkania z Sir Nicholasem, a wedle jego słów – Anastasia i nauczyciel zbliżyli się do siebie kilka godzin temu. Nie miał pewności, że tu właśnie zastanie Krukonkę. Czekać cierpliwie nie zamierzał, ponieważ Alecto oraz ojciec jasno dali mu do zrozumienia, kogo ma prosić o rękę.
W końcu znalazł się w odpowiedniej wieży i podszedł spokojnie do jednego z obrazów, uprzejmie i życzliwie pytając czy dziewczyna z takimi a takimi cechami wyszła już z gabinetu. Otrzymał odpowiedź, że jest jeszcze wraz z ciemnoskórym aurorem i nauczycielem jakimś. Nawet nie słuchał tego, że rzewnie płakała i wyglądała jak siódme nieszczęście.
Przystanął naprzeciwko drzwi, wwiercając się spojrzeniem w przejście i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Oddech zaczął się normować dopiero po chwili, zaś szum w uszach i głowie był odczuwalny jeszcze przez jakiś czas. Przypatrywał się drzwiom, jak gdyby miały one zniknąć z zasięgu wzroku. Ubrany był w białą koszulę z krótkim rękawem i krawatem Salazara, przypominając bardziej oddychający posąg niż żywego człowieka.

Zamierzał czekać, aż wyjdą - na zamiarach się zakończyło, ponieważ czarna sowa należąca do ojca przysiadła na parapecie informując o sporej treści listu. Siłą rzeczy, Amycus musiał odpisać na niego niezwłocznie.

[zmiana tematu]


Ostatnio zmieniony przez Amycus Carrow dnia Pią 27 Cze 2014, 18:01, w całości zmieniany 1 raz
Anastasia Cassidy
Anastasia Cassidy

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptyWto 17 Cze 2014, 21:48

Cała drogę do gabinetu dyrektora, dziewczyna cichutko szlochała. Chyba nigdy wcześniej tak się nie bała. Co z nią zrobią? A jeśli słowa aurora były prawdziwe? A jeśli rzeczywiście ją wyrzucą? Nie dostanie się do innej szkoły. Wpływy rodziców nie były aż tak wielkie, by mogły pokryć hańbę jaką się okryła. Ale nie bała się tylko o siebie. Bała się także o Leonarda, przepraszam... profesora Heisenberga. Że też wcześniej się nie zorientowała! Od razu przecież coś jej mówiło, że mężczyzna nie może być uczniem. Zbyt poprawnie się wysławiał, za dobrze wyglądał. Tyle znaków, a ona była jak ślepa! Głupia, naiwna dziewucha dała się nabrać. A choć czuła gniew na mężczyznę za to, że ją okłamał, wciąż się o niego bała. Podejrzewała, że Jared nie rzuca słów na wiatr i zrobi wszystko, by usunięto go z zamku i zwolniono z posady, zanim jeszcze zdążył ją objąć. A wszystko przez nią.
Gdy znaleźli się w gabinecie, oddech Any był już bardziej miarowy. Łzy przestały płynąć, choć ciało nadal się trzęsło, ale to pewnie od przemoczonych ubrań.
Z początku nie chciała spojrzeć na Dumbledora. Tak bardzo było jej wstyd. Policzki pokrył rumieniec, gdy wreszcie odważyła się podnieść wzrok. Ku jej zaskoczeniu dyrektor wydawał się spokojny i opanowany, a może nawet nieco rozbawiony. To ją zaskoczyło. Czy uważał to wszystko za żart?
Anastasia siedziała spokojnie na wyznaczonym jej miejscu, marszcząc brwi i nos. Wszyscy zachowywali się jakby jej tu nie było. Dziwne, bardzo dziwne.
A potem odezwał się Leo. Jego słowa bynajmniej nie zaskoczyły Cassidy. Dobrze wiedziała, że weźmie winę na siebie. Jak zawsze pełen dobrych manier i spokoju, choć mówił o tak kompromitujących rzeczach. W momencie gdy usłyszała o "biednej, wykorzystywanej uczennicy" otworzyła szeroko oczy, spoglądając na nauczyciela z niedowierzaniem. Chciała się odezwać, nawet już otwierała usta, by zaprzeczyć tym bzdurą, jednak napotkawszy przelotne spojrzenie dyrektora, po prostu milczała.
A może właśnie tak to wyglądało? Może rzeczywiście dała się zmanipulować doświadczonemu mężczyźnie? A jeśli naprawdę była ofiarą? Choć wszystko się w niej buntowało, ziarnko niepewności już wzrastało.
Wciąż wszyscy zachowywali się jakby jej tu nie było. A ona? Ona już nie wiedziała co myśleć o tej całej sytuacji. Wpatrywała się jedynie pustym wzrokiem gdzieś daleko, jakby rzeczywiście nie było jej w gabinecie.
Jared Wilson
Jared Wilson

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptySro 18 Cze 2014, 12:19

Usiąść? Szklaneczka whisky? To nie pomoże na nerwy, już poważnie nadszarpnięte. Wilson bardzo szanował i respektował osobę Dubmledore'a, więc posłusznie usiadł nie spuszczając jadowitego wzroku z nauczyciela od mugoloznawstwa.
- Nie ośmieliłbym się ciebie nigdy okłamać, Dumbledorze. - powiedział szczerze, acz nadal dało się słyszeć w jego głosie tłumiony gniew. Nie dziwiło go, że Albus siedzi spokojnie, opanowany i pogodny. Na tyle, na ile znał tego człowieka, na tyle był pewien, że wiedział co robi. Nie łagodziło to jednak postawy aurora, przypominającego teraz wygłodzoną, egzotyczną bestię przymierzającą się do rozerwania gardła winowajcy. Nie widział w nim ani odrobiny skruchy. Nie odbierał potencjalnego żałowania za występek. To była pewna wada u Jareda. On nie dawał nigdy drugiej szansy, nie obchodziło go czy oskarżonego ruszyło sumienie, czy chce odpokutować. Nie, gdyby był na tyle rozumny, nie dopuściłby się do takiego występku. Molestowanie uczennicy nie dało się ot tak wyjaśnić ani puścić w niepamięć.
Możliwe było, że Jerry spuści z tonu przez autorytet Dumbledore'a. To było bardzo prawdopodobne do czasu aż Heisbenberg się nie odezwał. Przedstawił prawdę i nazwanie rzeczy po imieniu rozjuszyło Jareda, który przestał się ukrywać ze szczerym gniewem pod jego adresem. Zerwał się na nogi, przewracając krzesło.
- Słono mi to za to zapłacisz. Rezygnacja? Załatwię ci dożywotni zakaz wykonywania zawodu. - warknął dosyć głośno i zacisnął pięść, aby nie sięgnąć po różdżkę i w sposób fizyczny ukarać chłopaka. Dumbledore nie musiał nic mówić; swoją obecnością hamował mordercze zapędy Wilsona. Czując na sobie wzrok dyrektora, Jared odwrócił się do niego.
- Z całym szacunkiem, Dumbledorze, ale nie będę siedział spokojnie. W tej szkole jest moja córka i za parę lat dołączy syn. Cokolwiek zrobisz, musisz zrozumieć, że ja nie pozwolę, aby... Heisbenberg - wypluł jego nazwisko z siebie z obrzydzeniem - ... nauczał w Hogwarcie. Mówię to jako auror i rodzic. - Katherina była członkiem Wizengamotu. Jakkolwiek byłaby łagodna i urocza dla podległych jej osób, zapewne podzieli decyzję Jareda w perspektywie trzymania niezaspokojonego seksualnie nauczyciela w szkole, w której uczy się ich córka. Gdyby mógł, poprawiłby rozcięcie nad brwią nauczyciela. Zrobiłby z niego miazgę. Jared ani razu nie spojrzał na dziewczynę. Jej nie mógł wiele zrobić poza pismem do rodziców, a gdyby mógł, również poznałaby co to znaczy życie. Usprawiedliwianie się swoją naiwnością i strachem nie przechodziło u Jerry'ego. Każdy mówił, że brakuje mu delikatności i empatii. Zaprzeczał temu wczuwając się w innych rodziców, którzy na pewno dowiedzą się o tym występku. Dotychczas Wilson skrzętnie unikał tej młodej Skeeter, nękającej go swoimi czasy o jakieś interwencje w szkolnych gazetkach, robieniu wspólnych zdjęć i chwaleniu się znajomościami oraz męczącej o wywiady na różne tematy. Przewidywał się, że młoda krwiożercza dziennikarka z chęcią przeżuje i wypluje Heisbenberga, niszcząc mu opinię w społeczeństwie. Usłyszał za sobą szepty obrazów, ale nie wiedział co oni o tym myślą. Gdy Jerry powziął sobie coś za cel, bardzo trudno było go od tego odwieść.
Złapał za poręcz krzesła i postawił je, ale już nie usiadł z powrotem. Zabijał wzrokiem nauczyciela, życząc mu jak najgorzej. Pedofil, molestujący dziecko, pracownik Hogwartu nadużywającej swojej władzy, wymuszający uległość, napalony przez ubogie życie prywatne, nieopierzony, mało inteligentny czarodziej. Wystarczy, aby utrudnić mu życie.
Albus Dumbledore
Albus Dumbledore

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptyCzw 26 Cze 2014, 14:47

Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart – miejsce, które wybrał sobie sam, jako najbardziej odpowiednie zważywszy na jego plany i aspiracje. Pozostając z daleka od brudnej polityki zachowywał czystość umysłu oraz zbawienną swobodę, równocześnie zyskując namacalny wpływ na przyszłość czarodziejskiego świata, tych wszystkich młodych ludzi, których rodzicie powierzali swoje potomstwo jego opiece. Jego myśli zajmowały sprawy dalekie od murów Hogwatu, dla wielu pewnie znacznie istotniejsze i bardziej znamienne niżeli potencjalnie niestosowne zachowanie jednego z nauczycieli, ale Dumbledore nie przejmował się priorytetami świata. Znał swoje obowiązki i nigdy im nie uchybiał. Łagodny wyraz jego twarzy nie był efektem rozbawienia, jak wydawało się Anastasii, a nabytego przez długie lata praktyki spokoju i opanowania. Początkowo wyczekująco spojrzał na profesora Haisenberga, lecz już na początku jego opowieści przeniósł przenikliwie, chłodne spojrzenie na młodą Krukonke. Leonarda prześwietlił wzrokiem dopiero wtedy, kiedy jego krótka spowiedź dobiegała już końca. Złożył swoje długie, szczupłe palce w piramidkę i bez widocznych oznak zdenerwowania, czy też innych, gwałtownych emocji, przyglądał się siedzącej przed nim parze. I zapewne byłby sobie pozwolił na dłuższą chwilę głębokiego zamyślenia, które mogło nosić nawet znamiona snu na jawie, gdyby nie dość niepożądane, acz spodziewane zachowanie Wilsona.
Dumbledore nawet się nie poruszył na swoim obszernym fotelu, przesunął jedynie spojrzenie swoich jasnoniebieskich tęczówek na aurora i pozwolił mu wyrzucić z siebie choć część targającej nim złości.
-Usiądź Jaredzie albo będę zmuszony usunąć Cię z mojego gabinetu. – stwierdził stanowczo, a jego postawa dawała klarowny przekaz: nie żartował i nie miał zamiaru zaakceptować sprzeciwu. –Dobro każdego ucznia Hogwartu jest moim priorytetem. – dodał spokojnie coś, co było oczywistością. Czymś równie niezaprzeczalnym jak to, że skrzaty wykonywały polecenia swoich panów. Skoro zaś tak właśnie było, to nie zamierzał ignorować głosu jeszcze jednej zainteresowanej osoby, która do tej pory nie odezwała się ani słowem.
-Panno Cissidy, czy chciałaby Pani coś dodać? – zapytał obdarzając ją badawczym i przenikliwym spojrzeniem, które wyrażało także jawne zainteresowanie jej odpowiedzią. Obserwował ją wcześnie, a jej ciało mówiło więcej, niż chciałaby zdradzić.
Anastasia Cassidy
Anastasia Cassidy

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptyPią 27 Cze 2014, 15:32

Dziewczyna wciąż siedziała, wpatrując się pustym wzrokiem w przestrzeń. W jej małej, ślicznej główce aż huczało od sprzecznych myśli, a serce rozpierały różnorodne uczucia od sympatii dla dyrektora, przez niechęć do aurora, a skończywszy na poczuciu zdrady i niesprawiedliwości względem Leonarda. Czy to co mówił było prawdą, czy mówił tak tylko, by jej nie zaszkodzić? Choć w tej sytuacji w jakiej się znalazła, można by nazwać ją głupią, ale ona wciąż miała nadzieję. Nadzieję na to, że może wszystko uda się jakoś załatwić w pokojowych stosunkach. Naiwne myślenie? Być może. Ale nie była idiotką. Wiedziała, że to, czego się dopuściła zaważy na nie tylko jej dalszej przyszłości w Hogwarcie, ale także na losie nauczyciela.
Choć wzrok skierowany wciąż w jeden punkt, dokładnie słuchała wszystkiego co się działo w gabinecie.
Na wzmiankę o "troskliwym rodzicu" Anastasia miała ochotę przewrócić oczami. To było zagranie poniżej pasa. To, że raz zdarzyło im się przekroczyć granicę przyzwoitości, nie oznaczało wcale, że kiedyś dojdzie do tego samego. Sądząc po zachowaniu Leo, mężczyzna nie miał zamiaru nigdy więcej zbliżać się do uczennicy. Dziwne... uświadomiwszy sobie tę myśl, dziewczyna zmarszczył brwi. Postąpiła źle. Jednak to nie zmieniało faktu, że tego nie żałowała. Że z chęcią kontynuowała by, to co się zaczęło, tylko że za zamkniętymi drzwiami.
Gdy dyrektor zwrócił się bezpośrednio do niej, dziewczyna obdarzyło go tym samym spojrzeniem ciemnych oczu. Dodać? Czy chciała coś dodać? Spojrzała w wzburzoną twarz aurora, po czym przeniosła spojrzenie na obojętnego nauczyciela.
- Hm... Panie Dyrektorze, wiem że to co zrobiliśmy zasługuje na karę. Nie będę więcej płakać, ani wypierać się tego co się stało. Jedyne co mogę dodać to, to że nigdy się to nie powtórzy. - powiedziała cichym, acz stanowczym głosem. Co się stało, to się nie odstanie. Teraz mogła jedynie czekać na zakończenie sprawy.
Albus Dumbledore
Albus Dumbledore

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptySob 28 Cze 2014, 23:24

Wysłuchał dziewczyny do końca i skinął głową. Machnął różdżką w stronę ukrytego barku, z którego zaraz wyleciała butelka ognistej i szklaneczka. Butelka sama się odkorkowała i zapełniła szkło bursztynowym płynem, po czym wróciła na swoje miejsca. Szklanka z delikatnym stuknięciem wylądowała na biurku, możliwe jak najbliżej aurora.
Niebieskie oczy przeniosły się ponownie na dziewczynę. Można było w nich dostrzec zawód. Tak, to dobre słowo, Albus Dumbledore był w tej chwili niezmiernie zawiedziony zachowaniem uczennicy.
- Jako że mamy koniec roku nie odejmę punktów twojemu domowi, poza tym sprawa nie powinna wyjść poza to grono. Sir Nicholasa upomnę osobiście, natomiast pannie Lacroix wieść powinien przekazać opiekun domu. Zadbam o to. - pozwolił sobie usiąść w wygodnym fotelu i westchnąć pod nosem, tak jednak, by nikt tego nie widział. Dzień, który z początku był spokojny, teraz kończył się kolejnymi problemami. Albus był przekonany, że nikt w zamku nie wyczekuje wakacji tak niecierpliwie jak on. Kochał swoich uczniów, ale ten rok szkolny sprawił,  że osiwiał w stu procentach. Ach, ta młodzież!
- Chcę żebyś we wrześniu poszła do naszego woźnego, który udzieli ci kilku rad i naganę. A teraz prosiłbym byś opuściła gabinet. Poza tym... chyba ktoś na Ciebie czeka - uśmiechnął się do niej tajemniczo i odczekał aż dziewcyzna wyjdzie z pomieszczenia. Wówczas pogładził srebrną brodę i wskazał Leonardowi krzesło naprzeciw biurka.
- Leonardzie, wiesz dobrze, że dostaniesz drugą szansę. Każdy na taką zasługuje. Byłbym jednak głupcem, gdybym nie wyciągnął z zaistniałej sytuacji konsekwencji. Podejrzewam, że nie zmuszałeś do niczego panienki Cassidy, ale coś takiego nie powinno mieć miejsca. No i błonia... gdyby zobaczył to pierwszoroczny? To takie lekkomyślne.
Pokręcił głową i po chwili namysłu sobie również nalał whisky, w ten sposób co Jaredowi. Pociągnął łyka alkoholu, a przyjemne ciepło rozogniło umysł. Było mu przykro, że musi postąpić w taki, a nie inny sposób, ale o byłoby prawdopodobnie najlepsze wyjście z sytuacji.
- Od września miałeś zacząć nauczanie wraz z pieczą nad domem Roweny. Myślę jednak, że sprowadzenie cię do stanowiska zwykłego nauczyciela będzie najlepszym wyjściem z sytuacji. Poza tym będę miał na Ciebie oko.
Dalej nie odezwał się już nic, czekając na reakcję mężczyzn. Trzymał w dłoniach szklankę, trzęsąc znajdującym się w środku płynem.

/pomijam kolejkę, bo wasze posty nie wprowadziłyby nic nowego, a zależy nam na czasie :)
Jared Wilson
Jared Wilson

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptyNie 29 Cze 2014, 15:05

Zachowanie spokoju nie leżało w naturze tego człowieka. Cechował się gwałtownością, szybkością, precyzją podejmowania decyzji, systematycznością i dokładnością. Nie obchodziło go czy swoim zachowaniem kogoś rani. Nie miał czasu na zawracanie sobie głowy czyimiś uczuciami, skoro miał przed sobą pedofila, któremu Dumbledore właśnie dawał drugą szansę. W przypływie gniewu niekontrolowanego wziął szklankę ognistej i bez spoglądania na rubrykę wypada/nie wypada, wypił alkohol duszkiem. Nie skrzywił się ani razu. Koniecznie musi zajść do Hagrida, sprosić połowę ministerstwa i upić się na umór. Inaczej mógłby zrobić coś, co mógłby w przyszłości żałować. Jerry nie chciał, aby przez jego brutalne działania cierpiała Kate z dzieciakami. Zamilkł więc na prośbę Dumbledore'a i zabijał wzrokiem Leonarda. Nie spojrzał na dziewczynę ani razu. Nie obchodziło go co się z nią stanie. Istotny był los nauczyciela.
- Dumbledorze, nie mówisz chyba poważnie. - odezwał się, nie będąc w stanie utrzymać języka za zębami. Druga szansa dla pedofila i zdegradowanie do rangi zwykłego nauczyciela? To miała być kara za latanie z gołym tyłkiem po błoniach i zmuszanie dzieciaka do zrobienia sobie loda? Rodzina Wilsonów bardzo szanowała Albusa. To był wspaniały i potężny czarodziej, jednak jego poglądy na współczesność stały się przestarzałe. Jared nigdy nie daje nikomu drugiej szansy. Tym się właśnie różnił od poczciwego Dumbledore'a. Różdżkę Heisbenberga położył na biurku dyrcia. Nie oddawał wprost do ręki. Mógłby ulec pokusie i złamać palce nauczyciela na oczach takiej szychy.
- Z całym szacunkiem, ale lepiej wyjdę. Nie zgadzam się z twoją decyzję, Albusie, ale skoro tak zadecydowałeś, niechaj tak będzie. - zdobył się na ton życzliwy wobec dyrektora Hogwartu. Nie musiał uciekać się do kłamstwa ani do obietnic zawieszenia broni. Cokolwiek by mu nakazano, zrobi to po swojemu. To Dumbledore będzie trzymał pod skrzydłami pedofila. Już w tym głowa Jareda, aby Leośkowi odechciało się pracować w tej szkole.
- Życzę ci miłego dnia, Dumbledorze. Żywię głęboką nadzieje, że wiesz co robisz. - spojrzał czarodziejowi prosto w oczy i skinął mu głową z szacunkiem. Faceta od mugoloznawstwa ignorował. To najlepsze wyjście, jeśli ma nie złamać tysiąca przepisów i nie ukarać go własną różdżką.
Odwrócił się na pięcie niczym żołnierz i nie czekając aż Cassidy wyjdzie, jeśli ku temu się zbierała, zamknął za sobą drzwi. Pokonał stopnie po trzy, aby się nie rozmyślić i nie wrócić i nie urządzić tam awantury. Na dole napotkał kolejnego uczniaka. Wyjątkowo ich nie trawił.
- Co tak sterczysz? - huknął na niego posyłając mu mordercze spojrzenie, a potem wyminął go i miotając pod nosem przekleństwa na całą tę sprawę, zszedł po schodach, kierując się wprost do wyjścia. Chrzanić patrol, zrobią to inne posłuszne aurorki sikające ze strachu przed Dumbledore'm. Wilson lubił tego czarodzieja, ale nie zamierzał odpuszczać. Doprowadzi do dymisji Heisbenberga, choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobi w zawodzie aurora.

[zt]
Gość
avatar

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptyPon 30 Cze 2014, 02:36

Leonard nie był zły na decyzję Dumbledore'a, mimo że spodziewał się surowszej kary. Niestety, Albus najwyraźniej nie uwierzył w zapewnienia Leonarda że wszystko wyszło z jego własnej winy. Co innego za to, zaczęło go powoli wyprowadzać z równowagi, a mianowicie zachowanie Wilsona. Profesor Heisenberg przez długi czas ze spokojem znosił gorzkie słowa, jednakże nie można odmówić owemu afroanglikowi że był wyjątkowo niegrzecznym gburem. To zdecydowanie nie podobało się Leonardowi, bowiem nie trawił takich osób. Zdecydowanie zamierzał go zapamiętać i w przyszłości na swój sposób, pozwolić mu odczuć skruchę za swe złe czyny. W końcu czarnoskóry czarodziej nie był nikim innym, jak przerośniętym uczniakiem, który zgubił drogę i potrzebował pomocy poprzez surowe metody wychowawcze. Ktoś kto się tak zachowywał, był jeszcze mniej odpowiednią osobą do sprawowania funkcji stróża prawa, niż Leonard do nauczania, po swoich dzisiejszych wyczynach. Jeszcze te śpiewki o aurorze i rodzicu. Kto jak kto, ale ktoś taki jak Jared chyba nie powinien się rozmnażać. Heisenberg był sam zaskoczony swoją wrogością wobec czarodzieja, ponieważ od dawna nie pozwolił sobie aby gniew nad nim panował. Kiedy czarodziej wychodził, Leonard pozwolił sobie na obdarzenie go pełnym niechęci spojrzeniem. Przez moment jeszcze milczał.
-Niech tak będzie, skoro taka jest pańska wola profesorze Dumbledore. Jeśli pan pozwoli oddalę się, bowiem zdecydowanie wystarczy mi wrażeń na dzisiejszy dzień. Życzę dobrej nocy dyrektorze.-rzekł, po czym ukłonił się grzecznie przed Albusem i obrócił na pięcie, kierując się do wyjścia. Po drodze tylko spojrzał przepraszająco na Anastasie, po czym wyszedł z gabinetu.

z/t
Anastasia Cassidy
Anastasia Cassidy

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptyPon 30 Cze 2014, 21:08

Dziewczyna spokojnie przyglądała się dyrektorowi. Nie bała się, chociaż powinna. Jedną z cech, którą wyuczyli jej rodzice było opanowanie i wiecznie wpajana odwaga. Dotychczas nie sądziła, by ją posiadała, ale w obecnej sytuacji nie miała cienia wątpliwości, że należy do rodu Cassidy. A ten ród nie bał się niczego i ponosił odpowiedzialność za swoje czyny.
Usłyszawszy karę jaką otrzymała, odetchnęła głęboko. Była to chyba najbezpieczniejsza opcja, jaką mógł wymyślić dyrektor, zwłaszcza w obliczu tego co się stało.
- Dziękuję - odparła jedynie, po czym tak jak jej kazano opuściła pomieszczenie, nie spoglądając ani na profesora ani na aurora. Wiedziała, że skoro Leo zostaje w Hogwarcie chcąc czy nie chcąc są na siebie skazani i nie unikną spotkań. Z jednej strony obawiała się ich, a z drugiej nie mogła się ich doczekać. Miała ogromną ochotę porządnie wygarnąć mężczyźnie, nawet wiedząc, że może za to solidnie zapłacić. Był jeszcze Jared. Nie wątpiła, by auror od teraz miał na nią oko. Ale co miało być, to będzie. A zapowiadało się na to, że to był dopiero początek.

[zt]
Dorian Whisper
Dorian Whisper

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 21:25

List od dyrektora nie był tym, czego Dorian się spodziewał podczas wakacji. Była w nim zawarta informacja, że  Dumbledore zaprasza go na spotkanie do swojego gabinetu w Hogwarcie, najlepiej dzień po koncercie, bo zakłada, że chłopak tam będzie, a z Hogsmeade do szkoły nie było daleko… Dorian miał dziwne przeczucie, że to nie będzie przyjemna rozmowa, chociaż jeszcze nigdy nie podpadł dyrektorowi tak bardzo, żeby te go wzywał do siebie. Był tam tylko kilka razy. Raz wtedy, kiedy zmarła jego matka i Dumbledore wezwał go do siebie. Tam Dorian zdecydował mu się zwierzyć z wizji jakie go nawiedziły dzień wcześniej, nie patrząc na to, że dyrektor mógł uznać go za stukniętego. Kto w tych czasach brał na poważnie rzekomych jasnowidzów? Nikt nie wierzył w przepowiadanie przyszłości, na pewno nie teraz. Jednak czego dyrektor chciał od niego teraz? Szczególnie, ze były wakacje i nie zdążył nic nabroić czy też złamać szkolny regulamin. Magii też nie używał, chociaż w jego przypadku było to już dosyć nużące – był w takim wieku, że już dawno powinien skończyć Hogwart i móc używać różdżki w różnych sytuacjach. No cóż, postanowił, że jeszcze ten rok będzie chodził do szkoły. Miał nadzieję, że tego to wezwanie nie będzie dotyczyć, bo co dyrektorowi do tego? Oblał owutemy, musiał zostać, żeby je poprawiać, proste.
Gdy wszedł do gabinetu dyrektora otworzył szeroko oczy, spoglądając na rząd obrazów przedstawiających portrety byłych dyrektorów Hogwartu. Później jego oczom ukazał się siedzący niedaleko feniks, do którego chłopak niepewnie podszedł. Zawsze fascynowały go te stworzenia i nie ukrywał tego nawet teraz. Gdy się napatrzył, zaczął poszukiwania dyrektora, jednak znając jego zachowania… pewnie zaskoczy go od tyłu, gdy będzie się tego najmniej spodziewał.
- Dzień dobry, profesorze Dumbledore, dostałem Pański list i stawiłem się o wyznaczonej porze – wyjaśnił, mówiąc wszystko do ściany, bo przy biurku dyrektora nie zastał…
Sponsored content

Gabinet dyrektora - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet dyrektora   Gabinet dyrektora - Page 2 Empty

 

Gabinet dyrektora

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

 Similar topics

-
» Gabinet Hristiny
» Gabinet Cieni
» Gabinet Katji
» Gabinet Le Chiffre'a
» Gabinet Hendleya

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Wieże
-