IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gabinet Cieni

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Mistrzyni Proxy
Mistrzyni Proxy

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptySro 01 Lip 2015, 18:17


Spore pomieszczenie, którego właściwie wszystkie ściany zajmują regały, zastawione dużymi ilościami wszelakich ksiąg i dziwnych przedmiotów, które wyglądają, jakby pochodziły sprzed wielu wielu lat, z różnych miejsc ziemi. Uważny obserwator, który w swoim życiu odebrał kilka lekcji historii, niektóre z tych cudów rozpozna. Albo właściciel tego pomieszczenia lubił podróże i kupowanie drogich pamiątek, albo… no właśnie. Albo co?

Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptySro 01 Lip 2015, 18:19

Od kilku dni przymierzała się do tej wyprawy. Filch, zapewne na polecenie Dumbledore’a odgrodził nowe przejście nędznym kawałkiem sznurka, ale z relacji innych uczniów wiedziała, że z przekroczeniem go nie było żadnego problemu, a po drugiej stronie korytarza rozpoczynał się labirynt opuszczonych od setek lat pomieszczeń. Co to oznaczało dla niej? Cóż, kto mógł wiedzieć, co się tam kryło. A jeśli Ci, ktokolwiek wcześniej tam mieszkał, ludzie wiedzieli coś więcej o runach, jeżeli pozostawili tę wiedzę zamkniętą w jednym z przepełnionych kurzem pomieszczeń, jeżeli tylko czekała ona na odkrycie? Cóż, Chiara zamierzała być pierwszą osobą, która się tego dowie. Którejś nocy wymknęła się swoim starym zwyczajem, który od pewnego czasu zaniedbywała, z Wieży Ravenclawu, przemknęła niczym blady cień i prześlizgnęła się do tych miejsc, w których miała nadzieję odnaleźć odpowiedzi albo nowe pytania.
Otulona grubym, czarnym swetrem, który sięgał jej połowy ud, nie czuła zimna, może to z resztą kwestia przyzwyczajenia albo rozgrzewającego ją od środka wyczekiwania i palącej ciekawości. W dłoni ściskała różdżkę, która rzucała krąg słabego światła na drogę przed nią, dookoła drugiego ramienia owinął się zaś Amante, gotów w każdej chwili ostrzec swoją panią przed niebezpieczeństwem. Nie potrafiła powiedzieć jak długo błądziła po zniszczałych korytarzach i pomieszczeniach. Dopiero kiedy udało jej się trafić do jakiegoś pomieszczenia, w którym znajdowały się książki, zorientowała się, że świta. Grube kotary były co prawda zasłonięte, ale przez wyjedzone przez mole dziury przedzierał się brzask jesiennego pranka. Szarawy, ale zdecydowanie rozróżnialny od nocy.
Niezrażona tym faktem ruszyła w kierunku regałów, zapominając o potencjalnym niebezpieczeństwie, zapominając o wszystkim, zapominając o zmęczeniu i o tym, że niedługo zaczynają się lekcje, na których powinna się wreszcie zacząć regularnie pojawiać. Jej palce nieśmiało dotknęły podniszczonych, zakurzonych grzbietów oprawionych w skórę tomiszczy. Pieściła je, niczym najwytrawniejszych kochanków, od czasu do czasu układając usta jak do pocałunku i delikatnie dmuchając pozbywała się warstwy kurzu, usiłując odczytywać tytuły. W pewnym momencie porzuciła jednak tę czynność i zbliżyła się do ogromnego biurka, które zasypane było stosem papierów, z których niektóre wyglądały, jakby ktoś pozostawił je tam stosunkowo niedawno. Rozgarnęła je na boki i zafascynowana zaczęła przerzucać pergaminowe stronnice jakiejś grubej księgi zapisanej językiem, którego nie rozumiała. Gdzieniegdzie jednak znajdowały się symbole, które rozpoznawała, co nadawało temu pewnej pikanterii, a poszukującemu wyzwań umysłowi Chiary dostarczało bodźców do działania. Przysiadła na skraju nieco podniszczonego, ale wciąż prezentującego się dumnie fotela i kontynuowała zabawę w zagadki z samą sobą, niepomna faktu, że zdecydowanie powinna wracać.
Mistrzyni Proxy
Mistrzyni Proxy

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptySro 01 Lip 2015, 20:00

Noc minęła spokojnie i nadchodził poranek wypełniając samotny gabinet na piętrze porannym światłem. Opuszczone skrzydło nie wydawało się o tej porze aż tak groźne, jak potencjalnie mogłoby parę godzin, w środku nocy, odpędzając od pomysłu eksploracji nowego skrzydła co tchórzliwszych uczniów. Ale nie zawsze było się czego bać, tak sobie sprytnie wmawiali niektórzy. Może i słusznie, może nie? Kto mógł to wiedzieć. Powietrze było pełne kurzu, kartki ksiąg śmierdziały stęchlizną, a niektóre, przegniłe lekko uniemożliwiały odczytanie zapisanego na nich tekstu. Jednak kilka z nich zachowało się w doskonałym stanie, a najciekawsze było to, co zostało w środku, bo jak głosi stara maksyma - liczy się wnętrze.

Spoiler:
Evan Rosier
Evan Rosier

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptyCzw 02 Lip 2015, 03:36

Wieść o nowym skrzydle rozprzestrzeniła się po szkole z niezwykłą prędkością jeszcze tej samej nocy, gdy półnaga i prawdopodobnie w sztok pijana Odineva do spółki z Lacroix pojawiła się w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Nauczanie zaklęć w Hogwarcie było, jak się okazuje, nie najgorszym wyborem życiowym, jeśli szły z nim w parze regularne dostawy rosyjskiej wódki i roznegliżowana przełożona, przynajmniej dopóki nie pociągało to za sobą obrączki na palcu, dzieci i kredytu na mieszkanie, a szeptało się po kątach, że Francis zdążył już popełnić ten pierwszy błąd. Tamtego wieczora Evan położył się spać, rozdrażniony, nie dość pijany i nieco zrezygnowany, kiedy wstał jednak następnego ranka, by udać się do Wielkiej Sali na śniadanie, zaciekawione głosy powtarzały już z każdego kąta wieść o nowym skrzydle, znikającej ścianie i niezbadanej części zamku, która musiała już od wielu długich lat pozostawać poza zasięgiem mieszkańców. Nie bez przyczyny, najpewniej. Ponoć zabroniono wstępu, ponoć stare charłaczysko przykuśtykało na miejsce z mopem i odgrodziło najnowszą część korytarza kawałkiem czerwonego sznurka (bardzo sprytnie, panie Filch, bardzo sprytnie), ale kimże by był, gdyby podobnie jak wielu innych śmiałków, nie zainteresował się ostatecznie tym, co tajemnicze, wciąż nieodkryte i najwyraźniej zakazane?
Pewnej bezsennej nocy, kilka dni po całym zdarzeniu, wciągnął więc na stopy ciężkie wojskowe buty, narzucił na grzbiet koszulę i z różdżką wsuniętą jak zazwyczaj za pasek spodni opuścił swoje dormitorium, przemknął się przez tonący w zielonkawym świetle Pokój Wspólny i udał korytarzami lochów w kierunku nowego skrzydła. Było chłodno, różdżka rzucała blady blask na kamienną posadzkę i najbliższe otoczenie, gruba warstwa kurzu pod stopami, wytarta w pobliżu liny oddzielającej od pozostałej części zamku, coraz bardziej zbita w miarę marszu, unosiła się w górę i szczypała w nos. Krążył po pokojach, starając się zachować orientację, kreśląc piórem na skrawku pergaminu orientacyjny plan rozkładu pomieszczeń, który miał zapewnić mu możliwość szybkiego powrotu i uchronić od zabłądzenia w labiryncie korytarzy obcego mu bądź co bądź środowiska. Z każdym kolejnym krokiem jego ciekawość jednak wzrastała, podsycana specyficzną atmosferą tajemnicy, mimowolnym zachwytem nad ogromem tego miejsca. W zetknięciu z historią, która toczyła się w tych murach i w nich zastygła, sam tracił poczucie czasu.
Był zresztą jeszcze jeden powód, który przywiódł go tutaj, choć mógł być bezsensowną i daremną próbą. Przeczuwając, że Tytan jest potężną i wiekową siłą, która mogła być ewentualnie związana z zamkiem od lat, nie mogąc znaleźć żadnych przydatnych wskazówek w szkolnych tomiszczach, kierowany przeczuciem postanowił szukać tam, gdzie żyły duchy przodków z nadzieją, że ten trop okaże się właściwym. I prawdopodobnie nawet minąłby Gabinet Cieni, zapomniawszy zajrzeć przez prześwit w drzwiach, gdyby nie szelest kartek i widmo ruchu, które dostrzegł pośród mroków. Zmarszczywszy brwi, uniósł różdżkę i nacisnął klamkę, z niejakim zaskoczeniem wyłapując przy zarzuconym pergaminami biurku postać, która nie wydała mu się obca.
— Chiara — mruknął krótko, opuszczając lekko ramię, wciąż jednak, nie wiedzieć czemu, trzymając różdżkę w pogotowiu. Omiótł spojrzeniem wnętrze pomieszczenia, wyłapując kilka ciekawych artefaktów. — W zasadzie, czego się spodziewałem? Jestem zaskoczony, że nie spotkałem tu jeszcze tabunu niebieskich. Krukoni przychodzą tu żądni wiedzy, Gryfoni przygód, a Ślizgoni… — Uśmiechnął się cierpko, wsuwając wolną dłoń do kieszeni spodni. Podszedł do biurka, przy którym siedziała, a potem zerknął nad jej ramieniem na karty księgi. Jego uśmiech spełzł momentalnie, a głos nabrał cech surowości. — Ten symbol. — Wskazał różdżką Oko Horusa w splotach uruborosa. — Co to?
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptyCzw 02 Lip 2015, 15:21

Naiwnie nie spodziewała się, że ktokolwiek może równocześnie z nią wpaść na pomysł zwiedzania tej właśnie części nowego skrzydła. Pod osłoną nocy czuła się bezpieczna i nie zadbała o najprostsze środki ostrożności, a przecież nie mogła wiedzieć, nie wiedziała kto pilnuje ukrytych tutaj tajemnic. Oprócz uczniów, potencjalnie także nauczycieli Hogwartu, te stare pomieszczenia mogły zamieszkiwać istosty znacznie bardziej wiekowe, znacznie bardziej niebezpieczne.
Ona jedna, pochylona nad księgą, zatraciła się w niej do cna, wyłączyła ze świata rzeczywistego, jak to bardzo często się jej zdarzało, kiedy odnajdywała nową księgę traktującą o starożytnych runach lub innej interesującej ją tematyce. Miała tę fascynującą zdolność, jeśli chodzi o zdobywanie wiedzy charakterystyczną przede wszystkimi dla krukonów, zatracania się całkowicie w tym, co robiła. I z jednej strony pozwalało jej to na maksymalne skupienie i, w efekcie, dużo bardziej efektywną pracę, z drugiej… można było ją podejść niepostrzeżenie. Tak jak to uczynił Rosier.
Dopiero kiedy światło z jego różdżki padło jej na twarz, drażniąc nieprzyjemnie oczy i częściowo oślepiając, a przynajmniej uniemożliwiając swobodną lekturę, zorientowała się, że nie jest w pomieszczeniu sama. Automatycznie spięła się i starła z twarzy ten wyraz zafascynowania, wyczekiwania i radości, który zdobił ją jeszcze przed momentem, przywdziewając maskę obojętności. Palcami objęła ukrytą w połach ubrań różdżkę, ale nie wyciągnęła jej. Niespecjalnie wierzyła w swoje umiejętności w tym zakresie, poza tym, w tym momencie nieznajomy odezwał się i przestał nim być.
- Rosier. - wyszeptała z wyraźnie słyszalną ulgą w głosie. Ślizgon opuścił różdżkę pozwalając jej na siebie spojrzeć i ostatecznie rozwiać wszystkie wątpliwości co do jego tożsamości. Z jakichś powodów nie spodziewała się go tutaj, a już na pewno nie spodziewała się go w tym samym miejscu, w którym znajdowała się ona, może właśnie dlatego, że ostatnimi czasy mijali się, a nie dostała jeszcze od niego jasnej odpowiedzi na pytanie, raczej prośbę właściwie, które skierowała do niego podczas lekcji transmutacji.
Nie zamierzała jednak w tej chwili zasypywać go nieprzyjemnymi, sakrakstycznymi odzywkami. Chciała wrócić do lektury, do tego labiryntu zagadek, zagłębianie się w którym przerwało jej przybycie Evana. Jej dłoń wciąż spoczywała na księdze, obejmując tajemniczy symbol, ale wzrok pozostawał utkwiony w chłopaku. Wielu rzeczy mogła wypierać się na głos, ale nie wszystkiemu dało się zaprzeczyć przed samą sobą. Tęskniła za nim. Nie wiedziała co dokładnie mówił, bardziej skupiona na chłonięciu jego obecności. Dopiero, kiedy zainteresował się tym, co budziło także jej ciekawość, poświęciła jego wypowiedzi nieco więcej uwagi. I wyrazowi jego twarzy także. Nie umknęło jej więc ta nagła jego zmiana, napięcie, pewne wyczekiwanie nawet. Nie skomentowała tego jednakże, nie takie było jego pytanie. Z jakichś powodów czuła się jak dziecko, któremu ktoś podarował loda. Zapytał o coś, na czym się znała i co uwielbiała. Chciała mu zaimponować, tak myślę.
Swoją odpowiedź zaczęła jednak w interesujący sposób, bo od zatrzaśnięcia księgi. Nie chodziło jej bynajmniej o drażnienie się z Rosierem, chciała jedynie pokazać mu, że identyczny symbol wytłoczony był na skórzanej okładce grubego tomiszcza.
- To coś w rodzaju podpisu, jak sądzę. - zaczynając od podobnego stwierdzenia odbierała Rosierowi nadzieję na to, że wie dokładnie czym jest symbol i co oznacza. - ta księga w większości zapisana jest językiem, którego nie znam albo jakimś kodem. Są elementy łaciny, greki, starofrancuskiego, nordyckiego, nawet hieroglify egipskie na początku. Albo ten facet był pasjonatem, albo... Był nieśmiertelny. Do czasu, oczywiście, bo zapiski urywają się w pewnym momencie. - kontynuowała, koncentrując się na przewracaniu delikatnych stronnic i prezentowaniu dowodów na swoje słowa. W pewnym momencie przerwała, spojrzała uważnie na Rosiera i dodała pół tonu ciszej, raczej instynktownie niż ze względu na środki ostrożności.
- Ktoś tutaj był niedawno. Te kawałki papieru są znacznie młodsze niż pozostałe, a ślady na kurzu wskazują, że oprócz nas to miejsce odwiedził ktoś jeszcze. Ktoś, kto pozabierał z półek kilka przedmiotów. Moim zdaniem nieprzypadkowych, choć oczywiście mógł to być jakiś uczeń czy nauczyciel... - ostatnie zdanie wypowiedziane zostało wysoce sceptycznym tonem. Palce Chiary wciąż spoczywały na kartach księgi, ale oczy były utkwione w Rosierze, od czasu do czasu przesuwając się jedynie na półki czy podłogę.
Mistrzyni Proxy
Mistrzyni Proxy

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptyCzw 02 Lip 2015, 17:47

W trakcie swoich poszukiwań i oględzin pomieszczenia niezniechęcony widocznie późną porą duet zauważył już sporo. Oprócz rzeczonych stosów kartek i paru zaginionych ksiąg po pewnym czasie w oczy rzucało się płótno z grubą, ciężką ramą, wstawione między regał a ścianę i skrzętnie owinięty szarym już kawałkiem niegdyś białego materiału. Jak bardzo dokładnych oględzin mógł być wart ten obraz? Pod chaotycznie rozrzuconymi na stoliku papierami mogli także natrafić bez większych problemów na notatkę oraz pierścionek.

Obraz front:

Obraz tył:

Notka i pierscionek:

Notka tył:
Evan Rosier
Evan Rosier

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptySob 04 Lip 2015, 23:26

Jeżeli bywały w życiu chwile, które w swej szczęśliwej przypadkowości poprzez splot związanych ze sobą nierozerwalnie decyzji i zbiegów okoliczności wiodły nas dokładnie do miejsca, którego świadomie bądź nie poszukiwaliśmy, chwile zwane zrządzeniem losu, a przez mniej sceptycznych przeznaczeniem, była to właśnie taka chwila. Nigdy by nie pomyślał, że ta nocna wyprawa rzuci mu pod nogi trop, którego mógłby się chwycić, że poda go jak na tacy, bez żadnego wysiłku, bez konieczności przekopywania setek i tysięcy ksiąg, strzępków pergaminów, nieraz tak wiekowych, że rozsypywały się pod wpływem dotyku, bez trudów związanych z poszukiwaniem na nieznanym terenie wskazówek, których równie dobrze mogło wcale nie być. Na krótki moment wrażenie, jakie wywarł widok tego konkretnego symbolu w chwili, gdy nijak się tego nie spodziewał, zawładnęło nim zupełnie, wpompowało w żyły ostry zastrzyk adrenaliny, która odsunęła na bok wszelkie inne mniej lub bardziej ważne sprawy. Prawdopodobnie były kwestie między nim a Chiarą, które wymagałyby rozjaśnienia, najpewniej były słowa czy gesty, które powinny teraz paść, nic z tych rzeczy nie miało jednak najmniejszego znaczenia w obliczu nowego odkrycia i nowych możliwości. Sama panienka di Scarno stała się z nagła elementem tak przezroczystym, że nie istniało nic prócz ust, z których spływały cenne jak złoto informacje.
Zacisnął palce na oparciu jej fotela i już chciał pochylić się lekko, by nieco uważniej zbadać symbol i dołączone do niego inskrypcje, gdy smukła dłoń Chiary przesunęła się po obitym skórą brzegu i zatrzasnęła księgę tuż przed jego nosem, wzbijając w powietrze chmurę pyłu. Odkaszlnął kilka razy w rękaw koszuli, a potem zerknął na nią spod uniesionych wysoko brwi, jednak ciemne spojrzenie powiodło ostatecznie za ruchem jej palców i spoczęło na wytłaczanej okładce. Słuchał jej ze zmarszczonym czołem, czując jak jego serce wybija szybszy niż zwykle rytm, lecz dość szybko zrozumiał, że jej słowa miast dawać jasne odpowiedzi, mnożą tylko pytania. Mięśnie jego szczęki stężały, a twarz zastygła w skupieniu, podczas gdy ze splecionymi na klatce ramionami wpatrywał się z ponurą determinacją w nowe znalezisko.
— Skąd pewność, że spisała to jedna osoba i że był to mężczyzna? Może niezliczone pokolenia czarodziejów z przeszłości zamieszczały tu zapiski i podpisywały się tym symbolem? — zapytał powoli, a jego głos wydawał się nieprzyjemnie chłodny i nakazujący. Znał prawdę, a przynajmniej się jej domyślał, odsłonięto przed nim bowiem większy fragment tajemnicy, znaczącą część układanki, musiał mieć jednak absolutną pewność, z kolei podstawy, na których oparła wnioski, wydały mu się interesujące. Uniósł brwi i bezpardonowo odebrał jej księgę, by począć ostrożnie kartkować jej stronnice. — To wszystko? — dodał z jakimś cieniem chłodnej dezaprobaty. — Skąd wiesz jakie przedmioty zabrano, skoro już ich tu nie ma? I najważniejsze… Czy będziesz umiała ją odczytać?
Mówiąc to wszystko, nie wznosił na nią wzroku, lecz powoli, kartka po kartce, przeglądał zawartość tomiszcza, by ostatecznie odnaleźć najświeższe zapiski i pobieżnie przebiec je wzrokiem. W płochym zamyśleniu delikatnie przesunął palcami po pożółkłym pergaminie i na wszelki wypadek rzucił Aperecjum, choć nie wiedział właściwie, czego dokładnie się spodziewał. Zmarszczywszy brwi, wyprostował plecy i uważnie przebiegł wzrokiem po rozrzuconych na biurku papierach, wyłapując wśród nich jakiś pierścień i kilka połamanych piór, nie sięgnął po niego jednak. Mierzwiąc sobie włosy na potylicy, zaczął krążyć pośród plączących się pod nogami strzępków pergaminów, zaś jego wzrok błądził pomiędzy rozstawionymi niedbale meblami i przedmiotami, a dłoń od czasu do czasu chwytała i obracała tę czy inną rzecz. Wreszcie przystanął w pobliżu regału, wyraźnie zainteresowany elementem wystroju, który niebywale rzucał się w oczy. Przesunął palcami po poszarzałym ze starości materiale i zerwał go jednym szarpnięciem, a to, co zobaczył, sprawiło, że jego brwi pomknęły błyskawicznie ku górze. Wysunął obraz i przykucnął przy nim, badając opuszkami fakturę.
— Po cholerę ktoś miałby to robić? — mruknął, choć ciężko było stwierdzić, czy jest autentycznie zainteresowany. Nic, co nie wiązało się ściśle z symbolem i księgą, nie mogło mieć dlań teraz istotnego znaczenia. — Była bardzo gderliwa czy bardzo brzydka? — zapytał jeszcze z ulotną nutą rozbawienia, jego brwi ściągnęły się jednak. — A może ktoś chciał ukryć jej tożsamość? Ten pierścień… Di Scarno, sprawdź ten na biurku, czy nie jest identyczny?
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptyNie 05 Lip 2015, 09:11

Nie jestem pewna, czy Chiara chciałaby w tej chwili rozmawiać o tym, o czym prawdopodobnie powinni. Być może jej ucieczki w głąb ksiąg i biblioteki nie były tylko i wyłącznie poszukiwaniem wiedzy, ale także unikaniem konfrontacji z czymś, co wydawało się jej za trudne. Musiała zabijać, musiała torturować, musiała znosić znęcanie się nad nią psychicznie i fizycznie, wydawała się twarda, nieporuszona, obojętna na wiele spraw, ale te kwestie ją przerastały, te problemy były nowe, skomplikowane i obce dla niej. Nie wiedziała, jak je traktować, a ucieczka wydawała jej się najłatwiejsza i odsuwała je na bok. Przynajmniej na jakiś czas. Choć zapalczywość Rosiera ją dziwiła, budziły ciekawość powody tak intensywnego zainteresowania tematem, nie zapytała o to. Przynajmniej jak na razie. Ona także bardziej niż nim, zajęta była księgą i jej zawartością. Uwielbiała tajemnice i zagadki, a w momencie, w którym Evan zaczął zadawać jej pytania dotyczące nieznanego jej symbolu, zyskała nowy powód oby odkryć czym dokładnie był. Nawet nie dlatego, żeby jemu było łatwiej i aby móc udzielić mu odpowiedzi, na którą czekał. Raczej po to, aby stać się współwłaścicielką kolejnego z jego sekretów.
Skrzywiła się, kiedy odebrał jej księgę, ale dobrze wiedziała, że wyrywanie mu jej z rąk będzie beznadziejnym pomysłem i to z wielu powodów. Choćby dlatego, że pod wpływem gwałtowniejszych ruchów rozsypałaby się zapewne w drobny mak. Początkowe stronice były zapisywane jeszcze na papirusie, który z biegiem lat stawał się coraz bardziej delikatny, podobnie jak widniejące na nim zapiski, blaknące i kruszejące. Skoncentrowała się więc na jego słowach, starając się nadążać za jego tokiem myślowym i skierować nurt swoich myśli w podobną stronę.
- Umiem odczytać niektóre z części. – odpowiedziała tonem, w którym chyba pojawiła się nutka dumy, może nawet wyższości. - Może nie rozumiem każdego słowa, ale wystarczająco dużo, aby zorientować się, że pisał to mężczyzna, choćby dlatego, że nie we wszystkich językach ignoruje się płeć mówiącego, jak w angielskim. Oczywiście możliwe, że w niektórych miejscach, których jeszcze nie przejrzałam, albo których odczytać nie umiem, autorką była kobieta. Ja jednak skłaniałabym się ku wersji, że to jedna osoba. Spójrz na charakter pisma. Albo wszyscy się na niego stylizowali, albo mam rację i to była jedna osoba. Jestem zresztą praktycznie pewna, że już się gdzieś z tym symbolem spotkałam. Z resztą Ty też, skoro tak Cię on interesuje.. – odparła, nie wstając na razie ze swojego miejsca, korzystając z faktu, że pozbawiona księgi mogła całkowicie skupić się na obserwowaniu Rosiera. Dopiero po chwili zaczęła przechadzać się wzdłuż półek, tym razem ignorując księgi i zwracając szczególną uwagę, na spoczywające na nich przedmioty. Albo miejsca po tych, które stąd zniknęły.
- To jasne, że nie wiem, co stąd zabrano. – odpowiedziała, krzywiąc usta w pobłażliwym uśmiechu, którego Rosier, zajęty czymś innym nie miał pewnie okazji zauważyć. - Ale zostało tutaj tyle cennych przedmiotów, że gdyby był to ktoś nieznający zawartości gabinetu, nie poszukujący rzeczy konkretnych, przypuszczalnie by ich sobie nie odpuścił. – stwierdziła zamyślona, podnosząc fiolkę, podpisaną w wymyślny sposób na poły zapomnianym językiem.
- Choćby to veritaserum. Musi mieć dobrych kilkaset lat. – stwierdziła znacznie ciszej, z fascynacją przyglądając się zawartości zakurzonego szkła. Głos Rosiera przywołał ją do porządku. Podeszła do niego nieco się ociągając i rzuciła okiem na obraz, niezbyt zainteresowana. Przy innych przedmiotach znajdujących się w tym gabinecie, on akurat wydawał się czymś banalnym i niewymyślnym.
- Nie wykluczaj, że była i gderliwa i brzydka. Na pewno nie miała dobrego gustu. – odparła, nawet rozbawiona na słowa Rosiera i posłusznie podeszła do stołu, żeby odnaleźć rzeczony pierścionek. Rozwinęła wciśniętą w niego notatkę, rzuciła na nią okiem i ponownie podeszła do chłopaka, aby oddać mu oba przedmioty.
- Moim zdaniem to ten sam. – rzuciła, przekręcając obraz w drugą stronę, w poszukiwaniu jakichś dodatkowych informacji. - Spójrz, ten facet odrestaurował też jakąś księgę, może chodzi dokładnie o tę księgę, którą my jesteśmy zainteresowani? Trzeba go sprawdzić. – to ostatnie zdanie wypowiedziała już właściwie bardziej do siebie, pod nosem. Pierwotnie chciała wstać w poszukiwaniu czegoś do pisania, ale ostatecznie stwierdziła, że praktyczniejsze będzie oderwanie ledwie trzymającej się płótna karteczki.
Mistrzyni Proxy
Mistrzyni Proxy

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptyNie 05 Lip 2015, 18:37

Panna di Scarno postąpiła dużo sprytniej niż w pierwszym momencie mogłoby się wydawać. Mniej lub bardziej przypadkowo ślizgońsko-krukoński duet, myśląc, że zrywa z obrazu zwykłą kartkę z podpisem rzemieślnika trafił na następny trop. Widocznie rewers tego arkusza ktoś postanowił zagospodarować, ale po co? No i co ważniejsze, kto?
Spoiler:

Także półka z książkami zdawała się interesować gości tego specyficznego miejsca.
Spoiler:

Evan Rosier
Evan Rosier

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptyPią 10 Lip 2015, 00:12

Słuchał jej cierpliwie i uważnie, samemu kręcąc się niespiesznie po pomieszczeniu, przystając na chwilę lub dwie przy poszczególnych półkach, stolikach, regałach. Zgiąwszy kolana przy obrazie, badał palcami jego fakturę, podczas gdy ona etapowo i możliwie dokładnie wykładała mu swoje spostrzeżenia i jakby ulegając tej zmowie milczenia, nie wybiegała nijak poza temat księgi, symbolu i samego w sobie Gabinetu Cieni, co więcej, odpowiadała posłusznie, nie zadając żadnych zupełnie pytań, choć bez wątpienia na usta cisnęło się ich wiele. Większość informacji przyjął właściwie bez drgnienia, jako coś dosyć oczywistego, tylko raz czy dwa zmarszczył nieznacznie brwi, a na jego czole uwypukliła się zmarszczka. Nie potwierdził ani nie zaprzeczył, jakoby miał przedtem styczność z interesującym ich symbolem, a choć wydawało się to raczej oczywiste, nie myślała chyba jednak, że postanowi uczynić ją strażnikiem kolejnego z jego sekretów. Wiedziała tyle, ile musiała wiedzieć, tyle, na ile byłby skłonny jej pozwolić. Nie tylko wrodzona ostrożność i intuicja kazały mu trzymać szczegóły tej sprawy w tajemnicy, lecz również fakt, że był to ważny element zadania powierzonego mu przez Czarnego Pana, ten zaś bez wątpienia cenił sobie lojalność i dyskrecję.
Veritaserum? — poruszył się wreszcie lekko, wyraźnie zainteresowany, podnosząc rozczochrany łeb i wlepiając ciemne ślepia w trzymaną przez nią małą buteleczkę. Był to w końcu rzadki i trudny do sporządzenia eliksir, a jego działanie, możliwości, które dawał, przyciągały uwagę rzeszy żądnych informacji, władzy i prawdy absolutnej. Powoli uniósł brwi. — A więc byłoby nierozsądne, gdybyśmy i my go sobie odpuścili. W końcu dotrą tu inni uczniowie i rozgrabią to miejsce z wszelkiej świętości, zabierając to, co przeoczyli inni.
Wzniósł na nią wzrok, gdy zbliżyła się do niego z kartką i pierścionkiem, a potem odebrał je od niej, powoli obracając w palcach. Dla pewności porównał sygnet z tym na płótnie, obejrzał go pod światło, szukając inskrypcji, by wreszcie przyjrzeć się notatce, która niewiele jednak mówiła. Nie był pewien, jaką literą podpisał się autor, czy mogła to być kobieta z obrazu i czy w ogóle powinno go to zajmować, czy warto było rozpraszać się w tym momencie elementem, który mógł wszak nie należeć do interesującej go zagadki. Obrócił skrawek pergaminu i dojrzał ślady atramentu na odwrocie akurat w momencie, gdy Chiara odczytawszy mu informację umieszczoną po drugiej stronie płótna, oderwała ją odeń. Zmarszczył lekko brwi i bez pytania wyjął z jej smukłej dłoni karteczkę, a wyczuwszy jak coś przemyka mu po palcu, strzepnął nieznacznie ręką.
— Cholerne mole — mruknął przez zęby, przez krótką chwilę wiodąc wzrokiem za umykającym szkodnikiem. Zerknął na obie trzymane w dłoniach kartki i wskazał panience di Scarno odwrót każdej z nich. — Nie ma pewności, czy mają jakikolwiek związek z książką, ale na pewno wiążą się z notatką i pierścieniem. Zdaje się, że fragmenty rysunku na każdej układają się w jakiś symbol, lecz musielibyśmy mieć pozostałe elementy, by go rozszyfrować. Oprócz tego każda jest opatrzona numerem. C2, A1. Co dalej, goniec na D6? — zapytał cierpko, podnosząc się z klęczek i prostując plecy. Zmierzwił palcami włosy, w które wkradły się już drobinki kurzu, a potem dodał: — A skoro to jedyny potencjalny trop, jaki mamy…
Będzie trzeba za nim podążyć. Wrócił się ku biurku i zebrał z niego księgę, pakując ją do torby. Ciężko w końcu oczekiwać po nim, że trafiwszy wreszcie na wskazówkę, po prostu ją tu pozostawi. Drapiąc się po policzku, przeszedł się wzdłuż regałów i jakby mimochodem zebrał jeszcze fiolkę veritaserum, by wreszcie na moment przystanąć przy półce z książkami i pobieżnie przebiec po nich wzrokiem. Z pewną nutą ironicznego rozbawienia dostrzegł na jednym z grzbietów tytuł Jak eksplorować zakazane miejsca cz. I. Może powinni ją przejrzeć.
— Tak czy inaczej, odczytasz ją, di Scarno. Bez zwłoki, pod moim okiem — stwierdził twardo, odnosząc się oczywiście do tomiszcza, które nosił teraz bezpiecznie w torbie. A potem przebiegł wzrokiem po pokoju, zdjęty jakby nagłym roztargnieniem. — Na ścianach nie ma śladu po ramie. Obraz nie wisiał tu pierwotnie.
Mistrzyni Proxy
Mistrzyni Proxy

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptyPią 17 Lip 2015, 13:02

Evan Rosier był orłem instynktu samozachowawczego. Tak mówiły gwiazdy. No i czyny, o czym nie należało nigdy zapominać. Zgarnął buteleczkę z przejrzystym płynem, oprawioną napisem Veritarserum. Widocznie Panu Rosierowi nigdy nikt nie wyjaśnił, że nie wchodzi się do cudzego domu i przegląda obce eliksiry. Widocznie jednak, ryzyko było mu bardzo na rękę, skoro sam chciał w pewnym momencie sprawdzić co tak naprawdę ze sobą zabrał, a czego nigdy nie był i nie będzie mógł być pewien do momentu użycia. Powodzenia, Panie Rosier.
Chiara di Scarno
Chiara di Scarno

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptySob 18 Lip 2015, 12:03

Chiara nie była idiotką. Udowodniła to zresztą chyba już wiele razy i Rosier powinien mieć to na uwadze. Nie potrzebowała z jego ust potwierdzenia, aby zorientować się, że Ślizgon zna ten symbol aż za dobrze i że znaczy on dla niego coś więcej niż dla niej samej. Że nie jest tylko intrygującą zagadką, że pożąda informacji o nim znacznie mocniej niż po sobie pokazuje. Znała Evana na tyle długo i na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie zawracałby sobie głowy czymś, co pozostawałoby dla niego bez znaczenia. Że owładnięty obsesją osiągnięcia ściśle określonego celu, nie rozpraszałby się niepotrzebnie.
Czyżby więc jej zachowanie było sprytną zagrywką, nowym sposobem działania? Trudno powiedzieć, prawdopodobnie na ten zaskakujący brak pytań z jej strony złożyło się wiele czynników. Być może wiedziała zresztą więcej, niż zdradzała Rosierowi, kontrolując wydostające się z jej ust informacje i za ich pomocą manipulując chłopakiem.
Na jej usta wystąpił pobłażliwy uśmiech, kiedy niepozorna fiolka rzadkiego i trudnego do wykonania eliksiru obudziła zainteresowanie Evana. Sama nie pokusiła się o zabranie jej, nie dotknęła jej nawet, bo jeśli czegoś nauczyły ją lata pozyskiwania tajemnej i często trudno dostępnej wiedzy, to ostrożności. Nigdy nie wiadomo kto i jakimi zaklęciami obłożył swoje zbiory. Poza tym, nie zawsze należało ufać słowu pisanemu, zbyt łatwo da się za jego pośrednictwem kłamać.
- Nierozsądnym byłoby myśleć, że ktoś niefrasobliwie pozostawiwszy po sobie tyle skarbów, nie zadbał o jakiekolwiek ich zabezpieczenie. Chyba, że nie spodziewał się takiego obrotu spraw. – stwierdziła, stojąc już przy nim i obserwując, jak bada pierścień i obraz. Jak porównuje je, jak usiłuje złożyć poszczególne kawałki w jakąś całość. Nie do końca rozumiała, dlaczego w ogóle go to zainteresowało, dlaczego ma zamiar iść za jakimiś mętnymi poszlakami z przeszłości, które prawdopodobnie od kilkuset lat są już nieaktualne. Jedyne, czego pragnęła ona, to powrót do lektury odnalezionej wcześniej księgi, którą Rosier butnie zabrał ją sprzed nosa. Nie skomentowała towarzyszących temu zaborczemu gestowi słów. Jeśli chce od niej jakichkolwiek informacji, będzie musiał jej zaufać.
- Możesz mi wytłumaczyć, z jakiego powodu to nas właściwie interesuje? – zapytała uprzejmie, nie komentując faktu, że wbrew jej ostrzeżeniu, fiolka z eliksirem powędrowała do jego torby. Zamiast tego także podeszła do regału i zaczęła przyglądać się księgom, czasem muskając którąś z nich opuszkami palców, które cofała jednak nie zrobiwszy nic więcej.
- Lugukartul. – wyszeptała pod nosem i ostatecznie zdecydowała się przytulić do piersi tomiszcze o tajemniczym, niezrozumiałym dla niej tytule. Po krótkiej chwili zastanowienia porwała w objęcia także See ei ole muumi. - To brzmi jak jakiś język skandynawski. – mruknęła pod nosem, właściwie bardziej do siebie i przyklęknęła, aby swobodnie móc zajrzeć do wybranych książek. Właściwie nie mieli nic więcej ponad dwa przypadkowe kawałki pergaminu. Mogli rozprawiać o tym wieki i dalej tkwić w tym samym miejscu, w którym byli teraz. Nie miała pojęcia, dlaczego w ogóle interesuje ich bezgłowa kobieta z obrazu, dlaczego interesuje ona Rosiera, konkretniej, bo dla niej zdecydowanie bardziej fascynujące było to, co zapisane. Szczególnie w języku, którego nie znała. Aż przykro się robiło, że na tak złej stopie była z Lasarusem.
Mistrzyni Proxy
Mistrzyni Proxy

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptySob 18 Lip 2015, 18:29

Dwójka dzielnych uczniów badała sobie w najlepsze tajemniczy gabinet nie zważając nawet na potencjalne niebezpieczeństwa. Albo po prostu nie byli jeszcze paranoikami, co też było w cenie, zwłaszcza w tych niepewnych czasach.
Na grzbiecie księgi dało się zauważyć dwa, przeschnięte już nieco ślady na grzbiecie w kolorze ochry, ciągnące się od góry grzbietu, zahaczając o parę stron i plamiąc je lekko.
Gdyby przejrzeli pozostałą zawartość półek to trafiliby na pudełko z korespondencją, skrzyneczkę z wiecznym piórem, parę zaśniedziałych monet porzuconych w pośpiechu.

Lugukartul nie miało w sobie nic specjalnie interesującego, poza faktem, że ksiązka pachniała lawendą w ten stęchły, nieco nieprzyjemny rodzaj, jak pachną stare, zaniedbane szafy. W środku było mnóstwo portretów królów i władców z krótkimi notkami, prawdopodobnie biograficznymi, publikacja nie wyglądała na specjalnie obiektywną, a parę stron kiedyś ktoś wyrwał, najwyraźniej w gniewie na niezbyt sprawnego w swojej funkcji lorda. Przy kilku można było trafić na notatki zapisane czarnym atramentem na marginesach i oprawione odbitymi ołówkiem pieczęciami na przestrzeni kilku wieków, ktoś tutaj wyraźnie był hobbistą takich spraw.

See ei ole muumi, w tym przypadku sytuacja prezentowała się odrobinę inaczej. Książka była widocznie przygotowana dla młodszego czytelnika, pełno było ilustracji, prostych, kreślonych cienka, ciemną kreską. Jednak przy kartkowaniu Chiarze udało się znaleźć kolejny element układanki.

Tył:
Przód:
Przód Tekstowo Gdyby Znowu Było Nieczytelnie:

Co teraz, drużyno?
Evan Rosier
Evan Rosier

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptyPon 27 Lip 2015, 03:49

Bez wątpienia znalazłyby się w całym Hogwarcie osoby, które miały go za idiotę, jednakże – podobnie jak panienka di Scarno i ku niezmiernemu zaskoczeniu niektórych – nie był nim. Nie, nie zamierzał bynajmniej za moment odkorkować fiolki z eliksirem i wlać jej komuś lub co gorsza sobie do gardła. Nie zawierzał też ślepo przypadkowym przedmiotom znalezionym w nowym tajemniczym skrzydle tuż obok księgi z symbolem, który nie kojarzył mu się z niczym dobrym, niezależnie od tego, czego nie głosiłby optymistycznie napis na etykiecie. Doświadczenie nauczyło go jednak, że osiągnięcie sukcesu wymaga niejednokrotnie umiejętności dostrzegania okazji, zwłaszcza tych rzadkich, oraz sięgania po nie, przy odpowiednim wyważeniu stosunku ryzyka do prawdopodobnych korzyści. Jak często czarodziej ma szansę zdobyć fiolkę tak cennego eliksiru, zakładając, że nie ma wystarczających umiejętności, by uwarzyć go samodzielnie? Raczej nieczęsto. A możliwości są niemierzone. Znał wszak osoby na tyle biegłe w dziedzinie eliksirowarstwa, by były w stanie szybko odróżnić veritaserum od tego, co tylko je imituje.
— Najwyraźniej zabezpieczenia nie powstrzymały kogoś przed nami przed wygrabieniem połowy zbiorów — odpowiedział tylko spokojnie, podrzucając w dłoni pierścień, przesuwając go w skupieniu pomiędzy palcami i przechadzając się po pomieszczeniu.
Dostrzegał w jej spojrzeniu nutę zwątpienia i brak zrozumienia dla jego poczynań, nie tłumaczył jej jednakże niczego, z niczego się nie spowiadał, brnął tylko konsekwentnie naprzód w swojej potrzebie rozwiązania tajemnicy, która wisiała nad nim od kilku długich miesięcy. Oczywiście, że Chiara domyślała się, że kwestie te nie były mu z jakiegoś powodu obojętne, bądźmy szczerzy, kto by tego nie zauważył. Na tym kończyła się jednak cała jej wiedza, a on, jak już było wspomniane, bynajmniej nie zamierzał wdrażać jej w tę sprawę bardziej dogłębnie niż uznałby to za konieczne do rozwiązania problemu. Póki co zaś jedynym, co mógł zrobić, było podążanie za mętnymi wskazówkami z przeszłości w nadziei, że nie wiodą one do martwego punktu i dadzą się powiązać z księgą, która spoczywała bezpiecznie na dnie jego torby. Mogła mu w tym pomóc albo nie, wedle własnej woli. Jak się okazuje, pozostawiał jej nawet element wyboru. Parsknął cierpkim, urywanym śmiechem na dźwięk jej pytania i wzniósł na nią wzrok.
— Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek usłyszę takie słowa od ciebie, di Scarno. Od tej, która odkąd pamiętam wciskała nos w nie swoje sprawy powodowana niczym innym jak czystą ciekawością. Głównym motorem twoich zachowań. — Odłożył fragmenty pergaminu i pierścień bezpiecznie na biurko, by chwilowo mu nie wadziły, po czym przeszedł się do niej, patrząc z umiarkowanym zainteresowaniem, jak przegląda poszczególne książki, spisane w większości w językach, których po prostu nie rozumiał. — Czy to nie to, co wy, Krukoni, lubicie i w czym jesteście dobrzy? Zagadki? — Rozejrzał się po półce i wygrzebał z jednej z nich pudełko, które otworzył i przejrzał pobieżnie. — Jakieś listy, zdaje się. A ty, co tam masz? — Zmarszczył lekko nos, kiedy jego wyczulony węch podrażnił nieprzyjemny zapach lawendy, który nieprzemijająco kojarzył mu się z garderobą pełną nadgryzionych przez mole łachów. Zajrzał Chiarze przez ramię i zerknął na notkę, przebiegając szybko wzrokiem po równym tekście spisanym kobiecą dłonią. Wynurzenia zdradzonej kobiety, jakże ironicznie. — M. Być może to kobieta z obrazu. A może wręcz przeciwnie, jej konkurentka. Pokaż tył.
A gdy to uczyniła, odebrał jej kartę i zaniósł ją do biurka, układając ją obok dwóch pozostałych i usiłując przy pomocy numerów zamieszczonych w rogu ułożyć jakikolwiek zrozumiały kształt. Zmarszczył brwi i w milczeniu przyjrzał się temu, co powstało, przesuwając palcami po swojej szczęce. Rysunek nie przypominał mu póki co niczego konkretnego i wciąż, jak się zdaje, do niczego nie prowadził. Powoli zaczynała wypełniać go irytacja, która zwykle towarzyszyła problemowi, którego nie potrafił rozwiązać, połączonego z poczuciem pomijania, niedostrzegania jakiegoś istotnego faktu. Zwrócił w kierunku Krukonki chłodne spojrzenie, by odkryć, że mu się przygląda.
— Odrobinę przypomina skrzydło. Ćmy? Motyla? W każdym razie to tylko domysły. Wygląda na to, że brakuje jeszcze trzech fragmentów. — Wsparłszy się biodrem o biurko, jął przeglądać niespiesznie pudełeczko z korespondencją, acz zmarszczone czoło wskazywało, że nad czymś rozmyśla. — Interesuje mnie symbol, di Scarno. Co zapewne zdążyłaś już zauważyć. Jeśli do informacji o nim wiedzie droga przez ckliwą historię miłosną, niech i tak będzie. Możesz odejść, jeśli taka twa wola, wiedz jednak, że nie oddam ci księgi, jeśli jej dla mnie nie odczytasz, a jestem zupełnie przekonany, że ciekawość zżera cię od środka, a instynkt każe zaszyć się gdzieś na kolejne kilka miesięcy izolacji od świata zewnętrznego z nosem schowanym w jej kartach.
Omiótł spojrzeniem jej twarz, ciało, mgliście pamiętając jeszcze samego siebie sprzed kilku miesięcy, w zachwycie, w oczarowaniu szukającego gdzieś pośród gorączki znajomej konstelacji pieprzyków. W jego oczach błysnęło coś nieprzyjemnego, potem jednak, jak gdyby nigdy nic, zwróciły się znów ku dzierżonemu pudełeczku.


Ułożenie kartek:
Mistrzyni Proxy
Mistrzyni Proxy

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni EmptyPon 27 Lip 2015, 20:24

Duet kręcił się po gabinecie szukając kolejnych tropów mających im służyć do rozwiązania zagadki, która, nawet nie wiedzieć czemu, ich zainteresowała. Kiedy zajęli się rozmową nie słyszeli mechanizmu lekko przesuwającego się za regałem, tykającego precyzyjnie jak zegarek, miarowo z metalicznym szczękiem. W końcu półka lekko zadrżała, regał zachybotał się, a książki poruszyły się, jakby miały zaraz spaść na ziemię. Któreś z nich nieopatrznie poruszyło egzemplarzem "Jak eksplorować zakazane miejsca" z przybrudzonym ochrą grzbietem, który upadł na parkiet. Z pomiędzy stron wystawał kawałek urwanej ciemnej żyłki albo bardzo cienkiego rzemienia. Przesuwający się po podłodze ciężki regał zostawił ślad w postaci głębokiej bruzdy, zaczepiając nieco o dywan i odsłaniając przejście, czego nie trudno się domyślić - tajemne, idące gdzieś w ciemność i bijące chłodem.
Do tyłu regału przyklejona była kolejna karta. Czyżby były mieszkaniec tego miejsca był zapalonym zbieraczem makulatury? Albo po prostu, szwankowała mu pamięć.
Tup:
Sponsored content

Gabinet Cieni Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Cieni   Gabinet Cieni Empty

 

Gabinet Cieni

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Gabinet Le Chiffre'a
» Gabinet Hendleya
» Gabinet Halla
» Gabinet K. Wattsa
» Gabinet Miltona

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: Na drugim końcu korytarza, który już istnieje :: Piętra
-