IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:40

Jego obecność nie była mile widziana, mimo wcześniejszych zapewnień właściciela posesji. Tym razem nie rozmyślał nad tą kwestią z perspektywy oceny Yumi, ale właśnie jej ojca. Ujma na honorze z pewnością była wielka, kiedy przyszły zięć widział załamanie nerwowe tak poważnego, szanującego się czarodzieja. Dla wielu bogin był bardzo prostą sprawą do przełknięcia, zaledwie trywialną zmorą do pokonania. Osoby takie jak lokaj nie miały wystarczającej krztyny odwagi w sobie, aby chociażby spróbować chwycić za różdżkę i wypowiedzieć zaklęcie odpędzające.
Wyczekując na odpowiedź z jej strony nie zastanawiał się, jaką podejmie decyzję i czy spróbuje wprowadzić nowe elementy nici porozumienia, jakie znów się między nimi wiązało. Sam fakt, że Yumi potrafiła racjonalnie powiązać ze sobą fakty i poinformować go dobrodusznie o naturze bogina powiększał ten słaby blask, jakim była otoczona. Przyglądając się jej powierzchownie kategoriami codzienności ranił jej wewnętrzne piękno, skupiając się przede wszystkim na posiadanych przez nią wadach. Liczyło się to, że miała chude nogi i stanowczo zbyt często poprawiała włosy, próbując utrzymać je za uchem. Istotny był powód, dla którego spędzała godziny przesiadując w bibliotece z nosem w książkach i to, dlaczego poruszała się cicho jak myszka, przemykając korytarzami niezauważalna. Szarość i przeciętność jaką była na wskroś przesiąknięta były źródłem piekielnie silnego zainteresowania ze strony Amycusa. Było jednak stanowczo zbyt późno, aby Yumi mogła cokolwiek zrobić z tym błyskotliwym spostrzeżeniem.
Lekkie drgnięcie dolnej wargi oraz ściągnięcie się mięśni dookoła ust zakończyło się grymasem niemrawego uśmiechu, co w otoczeniu smutnego spojrzenia i okoliczności niesprzyjających – zrobiło piorunujące wrażenie. A przynajmniej powinno, gdyby Yumi miała odpowiednią publiczność w postaci chociażby lokaja. Amycus stał bowiem niewzruszony tym widokiem z wyciągniętą w jej stronę ręką aż do momentu, kiedy uniosła dłoń i zacisnęła smukłe palce. Nie podejrzewał u niej tak wielkiej śmiałości, aby wsunąć opuszki palców między zgięcia na jego dłoni, splatając je w jedno. W dość nagły sposób, gest ten nabrał nowego, intymnego znaczenia.
Nie komentując pierwszych słów dotyczących zachowania tchórzliwych mężczyzn sprawił, że Yumi mogła poczuć się zignorowana. Przez krótką chwilę, ponieważ spojrzał w stronę fortepianiu, poprawiając nieznacznie ułożenie ich dłoni poprzez nałożenie palców na jej. Trzymał ją delikatnie, ale stanowczo i mocno by wyczuła wsparcie, gdyby zechciało jej się stracić równowagę albo przytomność. W sumie to.. nie obraziłby się, jeśli rzeczywiście straciłaby świadomość i umożliwiła mu zaopiekowanie się nią tak, jak to widział w swoich wyobrażeniach.
- Mógłbym go przenieść do twojego pokoju, jeśli ojciec wyraziłby zgodę. Proponuję jednak nie pytać go o przez najbliższych kilka dni. Zapewne najmniejszy dźwięk sprawiałby mu cierpienie. – Mówił spokojnie, wykazując się tym samym troską w stosunku do zapłakanego staruszka jakim wydawał się teraz pan Merberet. Pochylił nieznacznie głowę, aby spojrzeć na Yumi, po czym zaproponował niezobowiązująco: - Jeśli będziesz chciała pograć, wiesz gdzie stoi taki instrument. Wystarczy tylko spytać. Kto wie, może nauczyłbym cię na nim grać coś więcej niż dziecięca kołysanka? – Ostatnie pytanie zadał wkradając w swoją wypowiedź lekkie rozczulenie, które mogło być odebrane równie dobrze za rozbawienie. Było to stwierdzenie czysto retoryczne jako pewien umilacz czasu podczas chowania różdżki na swoje prawowite miejsce. – Chodź, pójdziemy sprawdzić co z twoimi plecami. – Wskazał wolną dłonią na schody, najwyraźniej nie mając zamiaru wypuszczać jej ze swojego chwytu. Skóra na ręce, która trzymała jeszcze chwilę temu magiczny kijek wydawała się mrowić. Zupełnie tak, jakby Amycus ściskał ją trochę zbyt mocno niż trzeba było.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:41

Joseph był bardzo uradowany wizytą Amycusa Carrowa. Ktokolwiek z jego rodziny zechciałby go odwiedzić w jego na wpół opuszczonej posiadłości, ucieszyłby się. Rzadko bywał w domu, a więc podczas wolnych dni lubił miewać gości. Z kolei lokajowi wszystko było obojętne. Nie przejmował się niczym ani nikim, żywił tylko pewną słabość do Yumi, którą znał odkąd zaczęła raczkować. Doprowadzenie do zalęgnięcia się bogina w tym domu było niedopuszczalne. Nie bez powodu Pan Merberet pilnował, aby panował tutaj idealny porządek, niezakłócony żadnym brudem. Nie wziął jednak pod uwagę, że wydanie zakazu zbliżania się do strychu doprowadzi do takich sytuacji. Był człowiekiem słabszym i mniej odpornym psychicznie, co też musiała po nim Yumi odziedziczyć. Mimo tego miał też wiele zalet, na co dzień skrzętnie ukrywanych. Oddawał się z pasją temu, co go zainteresowało. Kochał bądź nienawidził już do końca, nawet po śmierci drugiej osoby. Nigdy nie zapomniał o urodzinach Yumi śląc jej do szkoły za każdym razem podarunek. Nic jednak z tych rzeczy nie było wstanie zwrócić mu córki.
Była szarą myszką od zarania dziejów. Nie miała w sobie tak wiele odwagi, ceniła sobie spokój i ciszę. Nie wymagała od świata za wiele, zrażona nim. Sparzyła się życiem, a więc oddawała się całym sercem książkom, które przyjmowały ją z radością. Zauważyła nawet pewną prawidłowość. Ilekroć pojawia się w Dziale Astronomicznym, z siódmej półki wciąż, bez ustanku w jej dłonie zlatywała ta sama książka o Ciałach Niebieskich. Jej pierwsza lektura, którą przeczytała mając lat jedenaście. Zawsze tak było i Yumi bardzo to sobie ceni, otwierając zawsze księgę, głaszcząc stronicę, odginając rogi pergaminów i odsyłając ją z powrotem na górę. Bycie szarą myszką starczało jej. Nie chciała być w centrum uwagi, bezpiecznie schowana za swoim murem.
Uśmiech u Carrowa był zjawiskiem nader rzadkim, a więc jeśli pojawiał się, zawsze robiło to piorunujące wrażenie. Odmieniało to całkowicie jego twarz, a on nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Gdyby lokaj był ich publicznością, nie wierzyłby, że ma przed sobą tego samego śmiertelnie poważnego chłopca, który teraz uśmiechnął się nikle. Jej śmiałość kończyła się tam, gdzie zaczynało się zaufanie. Bardzo dobrze pamiętała jego reakcję, gdy wparował na strych jako jedyny poświęcając jej wówczas uwagę. Stąd jej śmiałość splatania palców. Poczuwszy odwzajemniony uścisk, miała ochotę oprzeć się o jego tors i tak przez chwilę utknąć w letargu, chłonąc chwilę spokoju. Wiedziała jednak, że nie mogła sobie na to pozwolić.
Tylko Carrow nie obrażałby się za utraty przytomności i omdlenia we własnym towarzystwie. Yumi znowuż bardzo nie chciałaby tracić świadomości i zostawiać siebie na jego pastwę. Nie chodziło tu o zaufanie, bo ufała mu, a o niezręczność i brak komfortu sytuacji. Nie planowała chcieć zrywać kontaktu ze światem i narażanie Amycusa na obowiązek opieki nad jej sponiewieranym ciałem. Czuła się o wiele lepiej, gdy alternatywą było omdlenie. Przecież tylko uderzyła o ścianę plecami. Nic wielkiego. Ludzie nie z takich rzeczy wychodzili.
- Jakby zgodził się, razem z jeżem dotaszczyłabym instrument do pokoju ostatkami sił. Ale dziękuję za pomoc. Będę pamiętać do kogo zgłaszać się na wszelki wypadek. - próbowała niejednokrotnie przekonać rodziciela do zniesienia instrumentu gdziekolwiek. Nie miała tak dużego pokoju, aby pomieścić tam instrument, lecz były sypialnie dla gości, które mogłaby przemeblować, gdyby ojciec łaskawie zgodził się... może teraz, po spotkaniu bogina zmieni się coś na lepsze?
Uśmiechnęła się, bo faktycznie kołysanka była jedynym utworem, jaki umiała zagrać. Inne pieśni były zapomniane, głęboko ukryte w jej umyśle, gdy miała jeszcze dziesięć lat i razem z matką naciskała poszczególne klawisze, zapamiętując ich kolejność.
- Byłoby fajnie wrócić na chwilę do przeszłości...- odparła niejednoznacznie, zatopiona przez chwilę w swoich myślach i wizjach z dzieciństwa. Miał to cudo w swojej sypialni. Piękny, duży instrument działający cuda. Uleczył jej skołatane nerwy po spotkaniu z Derekiem. Wyleczyłby ją całkowicie pozwalając po prostu na sobie grać.
Dziewczyna nie miała nic przeciwko pozostania na strychu. Mimo obecności szafy z boginem, postałaby tak, jak stoi, bez nagłego poruszania się... wiedziała jednak, że prędzej czy później padnie propozycja zejścia na dół. Wykrzywiła usta i skinęła głową. Im szybciej znajdzie się gdzieś w normalnym miejscu, tym dłużej będzie mogła go nie opuszczać dopóty dopóki tworzący się siniak nie przestanie jej dokuczać. Czyli tak za dwa, trzy dni słodkiego lenistwa.
- Okej, ale powoli. - nie patrzyła już na niego i nie zapytała co ma na myśli mówiąc "sprawdzimy twoje plecy". Ściskała jego rękę trochę zbyt mocno niż powinna, gdy ślimaczym krokiem ruszyli ku schodom. Niby to przypadkiem dotknęła wolną ręką poręczy i powolutku niczym dwuletnie dziecko, schodziła na dół, trzymając Carrowa. Mogła jednak nie uderzać plecami o ścianę. To nie był dobry pomysł.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:42

Słodycz malin nie był aż tak pożądany jak przed godziną, kiedy wybierał odpowiednie kwiaty pasujące do charakteru Yumi. Nie zdecydował się na zakup jednego rodzaju prostych róż czy tulipanów, ponieważ wystarczyła mu pierwsza reakcja dziewczyny – zapewne na symbolikę. Porzucił więc obietnic składanych mową kwiatów, starając się nie przekazywać żadnych aluzji w ten niecodzienny sposób. Zamierzał sprawić jej zwyczajną przyjemność, doszukując się letnich bratków, frezji i innych, charakterystycznych dla tej pory roku roślinek. Odpowiednio dobrane, chociaż również zakradły się tam niepowołane elementy. Cały bukiet zabarwiony był w świadomy sposób na żółto, pozbawiony zaklęcia zmieniającego kolory. Perfekcjonista nie mógł pozwolić sobie na chwilę ułudy, jakim było bezsensowne dobieranie kwiatów. Mógł próbować oszukiwać samego siebie w ten sposób, ale zadbał przede wszystkim o nieobecność żółtego żonkila. Reszta nie miała dla niego większego znaczenia.
Zerknąwszy po raz ostatni na nieruchomą szafę zabezpieczoną zaklęciami i kłódką, porzucił rozmyślania na temat zapachów i przeniósł spojrzenie na czekającą ich podróż po schodach. Dotychczas nie miał możliwości przybycia na strych, gdzie zapoznałby się z mieszkającymi tutaj stworzonkami i do tej pory, nie odczuwał potrzeby zmieniania takiego stanu rzeczy. Nieświadomy prowokacji bogina, czego dokonała niewinna i w pełni bezbronna Yumi, zachęcił ją do opuszczenia tego tajemniczego pomieszczenia. Najwyraźniej wszystko przemawiało za tym, iż poddasze powinno być zlikwidowane bądź używane do przechowywania rzeczy zapomnianych, które nie miały już racji bytu. Ot, właściciel porzucił je z przeświadczeniem o ich autodestrukcyjnych cechach.
Szczery uśmiech na jego twarzy był widokiem niezwykle rzadkim, ponieważ bodźce jakie go pchały do wyrażenia tejże emocji musiał mieć ogromny potencjał. W obecnej sytuacji nie było nawet krztyny możliwości wydobycia z tego człowieka silnych emocji związanych z pierwotnymi tak naprawdę uczuciami. Pokręcił z lekkim niedowierzaniem głową, pochylając głowę w naturalnym odruchu ukrycia rozbawienia. I mimo, że nic ciepłego czy chłodnego nie rozlało się po organie pompującym krew, postanowił nie odbierać Yumi tych kilku możliwości dostrzeżenia czegokolwiek na jego twarzy – wszystkiego, byle nie obojętności. – Prędzej byś się złamała pod jego ciężarem, a jeża zmiażdżyła. – Brutalnie obdarł ją z mrzonek, przekonany iż wyczuje żartobliwy wydźwięk słów pozbawionych choćby rozbawienia. Zerknął na nią i pozwolił przyjrzeć się uważniej, kiedy popuściła wodze pamięci i zmazując krwawy obraz matki sprzed kilku chwil, przywołała wspomnienia o wiele przyjemniejsze. Poczucie taktu u Amycusa nie zawiodło go tym razem, ponieważ dobrodusznie nie otworzył ust i zatrzymał wszystkie komentarze dla siebie, brnąc powolutku po powierzchni strychu w stronę schodów.
Schodzenie nie stanowiłoby wielkiej przeszkody, gdyby tylko nie felerne uderzenie, jako efekt uboczny Protego. Dobrymi intencjami było piekło usiane, więc Amycus nie widział niczego korzystnego z wykorzystania takiego a nie innego zaklęcia. Właściciel posesji posiadał bogate doświadczenie czarodziejskie, a Ślizgon oczekiwał po nim trochę więcej niż użycie czaru mogącego w pośredni sposób uszkodzić jego jedyną córkę.
- W każdej chwili możemy skorzystać z sieci Fiuu. – Ośmielił się zauważyć, kiedy pokonali wspólnie przeszkodę w postaci trzech schodów. Asekurował ją prawym ramieniem, chociaż nie podejrzewał nagłej utraty równowagi. Mając oparcie z dwóch stron niezwykle trudnym było przewrócenie się. Chociaż mając na uwadze wszelkiego rodzaju plotki dotyczące niezdarności młodej Merberetówny, wszystkiego można było się spodziewać.
Ostatecznie udało im się dobrnąć do końca nieszczęsnych schodów, zostawiając otwarte drzwi na strych i możliwość ucieczki potencjalnych stworów pochowanych między poszczególnymi meblami czy kartonami. Amycus przystanął na krótki moment, aby zerknąć ukradkiem na zaczerwienienie na karku dziewczyny, przysłonięte w dużej mierze lekko potarganymi włosami. Nie dostrzegając większego starcia skóry, westchnął cicho – zdawać by się mogło, że z ulgą. Bez zbędnego czekania ruszyli ponownie przed siebie, tym razem kierując swoje kroki bezpośrednio do sypialni brunetki. Powstrzymując swoje niepoprawne myśli na temat analogii sytuacji i uczuć krążących po drobnym ciele, zerknął kątem oka na trzymaną przez niego prawą rękę. Z czystej ciekawości, która w bezpośredni sposób wynikała z braku wiedzy – postanowił sprawdzić czy otrzymany przed kilkoma dniami pierścionek widnieje na co dzień u piętnastolatki. Niestety, poprzez splecione dłonie nie wyczuł charakterystycznego uwypuklenia, a dopiero teraz miał okazję na zwiększenie terenu swoich obserwacji. Dodatkowo, nie krył się wcale z tym, że patrzył na jej prawą rękę.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:42

Miał rację przypisując jej reakcję na widok czerwonych róż przyniesionych tuż po zaręczynach. Zezłościła się doszukując się w tym kpiny pod jej adresem. Tym razem otrzymała piękne żółte tulipany, które ułożyła od razu w wazonie. Dopilnuje, aby Amycusa nie świerzbiła ręka i nie wywinął jej podobnego numeru z niszczeniem kwiecia. Barwa kwiatów mogłaby zastanawiać. Żonkil mógłby wydać Carrowa, wszak ten kwiat mówił o zazdrości, jednak żółć... we florystyce oznaczała wiele negatywnych uczuć, między innymi o uczuciu z góry skazanym na porażkę i niewymownej złości. Yumi jeszcze o tym nie wiedziała, nie przeczytawszy odpowiedniej książki. Zrobi to zapewne, jak tylko znajdzie chwilę czasu, pytanie, jak zareaguje na takie przesłanie. Łącząc gatunek kwiatów z ich kolorem wprowadzał zmieszanie, zaprzeczenie. Mógłby sprawić jej przyjemność samym widokiem roślin, lecz ich barwa bardzo zastanawiała.
Te pomieszczenie było bardzo rzadko odwiedzane. Yumi nie zdziwiłaby się, gdyby nie zaglądał tu nikt od pięciu lat. To ona pierwsza przełamała zakaz ojca i tak to się właśnie skończyło... może to był znak, uwaga przeznaczenia, aby nie rozdrapywać starych ran? Albo miało to ich do siebie zbliżyć, co w relacji ojciec vs. córka otrzymało skutek całkowicie odwrotny od zamierzonego? Cokolwiek by to nie było, Yumi zdała sobie sprawę ze swojej ulgi, jak tylko znalazła się na schodach.
Mogła pożegnać się z fortepianem do swojej siedemnastki. Robiła to z żalem i chociaż miała propozycję "pobierania nauk" w domu Amycusa, nie była pewna czy to jest dobry pomysł. W szczególności, iż instrument przechowywał w swojej sypialni. Wywróciła oczami, gdy założył od razu pesymistyczną wersję.
- Nie doceniasz potęgi i siły piętnastolatki i jej niepokonanego jeża. - odparła "urażona", ciągnąc żart. Nie zauważyła, że dała ponieść się wspomnieniom. One pojawiały się znikąd, bez ostrzeżenia, nagle i przechodziły niezauważone. Mózg projektował i przywoływał wiele obrazów, mających na celu umniejszenie nieprzyjemności sytuacji, jakiej byli świadkiem. Yumi chciała zapytać Amycusa o jego bogina. Bardzo chciała, Merlin jej świadkiem jak bardzo tego nie rozumiała. Może wiedziała podświadomie dlaczego widział samego siebie, lecz nie uświadamiała sobie? Bardzo ją to poruszyło, dlatego wtedy krzyknęła.
- Doceniam, ale nie lubię pojawiać się bez uprzedzenia. Zauważ, że wolałabym, aby twoja siostra nie widziała mnie w szczególności w takim stanie. - nie chciała kłótni z Alecto ani dyskusji na temat tego dlaczego porusza się w tak ostrożny i pokraczny sposób. Powinna oswajać ją ze swoją przyszłą szwagierką, jednak nigdy nie mogła zebrać się na to, aby powrócić do jego posiadłości. Nie czuła się tam tak swobodnie, jakby chciała. Nie, dopóty Alecto nie przestanie zabijać jej wzrokiem, a obrazy nie przestaną przyglądać się jej, jakby wyrosła jej z głowy dodatkowa kończyna.
Gdy pokonali schody, Yumi odetchnęła z ulgą. Dyskretnie rozejrzała się w poszukiwaniu lokaja, z zadowoleniem nie znajdując go. Nie chciałaby widzieć jego miny na widok ich ciasno związanych rąk. Nie umiałaby wytłumaczyć jak do tego doszło, bo nie wiedziała. Nie znała słów, aby nawet samej sobie wyjaśnić czemu trzyma mocno rękę Amycusa. I dlaczego, do jasnej anielki, podoba się jej to.
Yumi nie wiedziała gdzie ma zanieść swojego narzeczonego, gdzie ochłoną. Miała do wyboru wiele sypialni, pustych, niezamieszkanych... ominęła szerokim łukiem drzwi pokoju Dereka i chcąc nie chcąc nacisnęła klamkę do swojej sypialni, otwierając drzwi na oścież. Widziała gdzie patrzył Amycus i czego szukał. Nie znajdzie tego. Yumi nie mogła znieść ciężaru pierścionka. Już sam fakt, że powiedziała "tak", był powyżej oczekiwań, więc noszenie rzucającej się w oczy, lśniącej i pięknej obrączki było ponad jej siły. Jej pokój był duży, jednak nie tak wielki jak sypialnia Carrowa. Na środku tradycyjnie mieściło się jej łóżko, po lewej stronie stało biurko usłane wieloma księgami ułożonymi alfabetycznie i pergaminami. Mała biblioteczka, regał pełen zdjęć z jej przeszłości, głównie z matką. Na podłodze miękki, ciemnoniebieski dywan, a sufit wyklejony gwiazdozbiorem, który zbierała z "Czarownicy" przez okrągły rok dwa lata temu. Gwiazdy w nocy przemieszczały się, błyszczały, świeciły, tworzyły wokół siebie nienamacalne obłoki i chmury tworząc piękną iluzję gołego nieba.
Dziewczyna uśmiechnęła się dostrzegając na biurku tacę z dwoma kubkami soku malinowo-miętowego i babeczkami z oczywiście malinami. Jej najulubieńszy podwieczorek odkąd skończyła trzy lata.
- Soren już o nas pomyślał. - uśmiechnęła się. Lokaj wiedział co lubi, znał nazwę jej ulubionego owocu. Drzwi same zamknęły się cichutko za nimi, gdy już przekroczyli próg. Yumi spuściła głowę i zerknęła na ich dłonie, zastanawiając się jak do tego doszło. - Schowałam go. - odpowiedziała ze sporym opóźnieniem na niezadane pytanie. Nie mogła, po prostu nie mogła rozluźnić palców i sobie odejść. Nie mogła porozumieć się z mrowiącą na całej długości ręką.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:43

Rozglądanie się dziewczyny nie odebrał w prawidłowy sposób, z takich samych powodów ze względu na które pokusiła się o ten gest. Według niego chciała upewnić się przed nieobecnością rodziciela albo dostrzec pustą przestrzeń, informującą o bezpiecznym korytarzu – czyt.pozbawionym bogina i innych strachów. Za nic w świecie nie podejrzewałby, iż Yumi próbuje zamaskować gest przynależny przecież dla pary zaręczonych sobie ludzi, szczególnie młodych. Splecione razem dłonie wciąż nie były dla niego pustym gestem, przypominając mu o jego osobistym charakterze.
Zatrzymali się na krótki moment przed drzwiami prowadzącymi do sypialni dziewczyny i chociaż przy innej okazji byłoby to wielce niepożądane, jakoś nikt się tym nie przejmował. Dwuznaczność zainteresowała być może obrazy, jeśli jakiekolwiek znajdowały się na korytarzu posiadłości i szeptały między sobą o niestosowności zachowania reguł przyzwoitości. Czym prędzej weszli do pokoju, będącego małym królestwem Yumi Merberet.
Po raz pierwszy miał okazję przyjrzenia się poszczególnym pomieszczeniom, a raczej zorientowania się jak wiele detali zmieniło się od momentu, kiedy po raz pierwszy – podczas „chowanego” w ferie zimowe ’65 roku – wbiegł tutaj zdyszany. Zainteresowany był o wiele bardziej ozdobionym sufitem niż krótkim, słodkim posiłkiem czekającym na nich na blacie biurka. Powiódł bezwiednie spojrzeniem po całym wnętrzu, ostatecznie zadzierając podbródek w stronę wyklejonego nieboskłonu, przedstawiającego większość mniej czy bardziej popularnych gwiazdozbiorów. Doskonale wiedział o fascynacji Yumi związanej z astrologią, jednak dotychczas nie śmiał wysnuwać podejrzeń o tak daleko posunięte kroki, w celach pogłębienia pasji. Porzucił w naturalny sposób żartobliwe wypowiedzi na temat ściągania ciężkiego instrumentu muzycznego ze strychu na rzecz chwilowo absorbującej obserwacji. Mięśnie na jego twarzy spięły się nieznacznie, kiedy podziwiał ułożenie poszczególnych warstw makiety oraz sposobu dopasowania kształtu do powierzchni pokoju. – Alecto wyjechała za głosem serca i wróci dopiero do Hogwartu. – Rzucił swobodnie w międzyczasie, jak gdyby słowa te były błahe i nieistotne. Przez jakiś czas przesuwał spojrzeniem po błyszczących konstelacjach, doskonale zdając sobie sprawę ze szczerości i co ważniejsze – prawdziwości – wypowiedzianego zdania. Bliźniaczka zawsze kierowała się porywami serca, dzięki czemu była podatna na zranienie i o wiele słabsza. Miała jednak w sobie wystarczającą siłę, aby udowodnić całemu światu, że nie pozwoli kierować rodzicom czyichś życiem. Amycus odsunął od siebie strzępki myśli, prowadzących w bezpośredni sposób do niewygodnych wniosków. Wolał przemyśleć wszystko z czystym umysłem oraz samotnością jako towarzystwo. Opuścił spojrzenie na Krukonkę, zmieniając tor swoich przemyśleń w jej stronę. – Kogo boisz się urazić swoim wtargnięciem do posiadłości? Gruzdka czy portret mojej babki? – Zagadnął ją z pozostałością uśmiechu na twarzy, dostrzegając jak licznymi lękami musi być wypełniona ta oto dziewczyna. Przepełniona była na wskroś wątpliwościami oraz tajemnicami, które de facto sama trzymała w sobie i nie pozwalała komukolwiek dorwać się do wnętrza serca. Podejrzliwość i wyczuwalna wręcz ostrożność była cechami przewodnimi najprawdopodobniej we wszystkich znajomościach, jakie zawierała – a przynajmniej tak tłumaczył to sobie Carrow.
Zsunął spojrzenie chwilę po Yumi, podążając za swoim pierwotnie niemym pytaniem dotyczącym pierścionka. Przez dwie sekundy nie potrafił przypomnieć sobie o czym mówi i do czego się odnosi, szczególnie że zdążył zainteresować się już innymi detalami. Przesunął wskazującym palcem po miejscu, gdzie powinien się znajdować na jej dłoni pierścionek i podniósł ich ręce w kierunku swoich ust. Złożył delikatny pocałunek na skórze, próbując sprowokować ją swoim spojrzeniem do niewygodnego kontaktu wzrokowego. – Musisz go nosić tylko na oficjalnych uroczystościach czy odwiedzinach. – Poinformował ją o oczywistym fakcie, jednak wypowiadając te słowa na głos, chciał dać jej pewnego rodzaju zapewnienie. Obietnicę, że nie będzie zachowywał się jak niedopieszczony tyran, zmuszający ją do codziennego noszenia ciężkiego i niemalże parzącego przedmiotu. Maleńkiego, ale cholernie drogiego, z równie ogromną dawką symboliki. Ześlizgnął się spojrzeniem na zagłębienie między obojczykami dziewczęcia, zastanawiając się czy byłaby w stanie nosić inną biżuterię od tej, którą miała obecnie na sobie. Drobny element otrzymany od narzeczonego, jako zapewnienie trwałości i stabilności ich związku. Może i nie wymuszał na niej noszenia pierścionka zaręczynowego, kierując się zasadą wolności wyboru względem jej niezwykle młodego wieku. Męska duma nie pozwalała mu jednak poruszać się po omacku, a poinformować resztę świata iż nikt nie ma prawa dotknąć jego własności.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:44

Dla niego był pustym gestem, o którego zabiegał z niewiadomego powodu, dla Yumi oznaczało zbyt wiele niżby chciała. Kazało to zwrócić uwagę, że ich tak zwany "związek" opiera się już na wzajemnym zaufaniu. To dobry początek, dobrze rokowało to w przyszłości. Mawia się jednak, że po zrobieniu dwóch kroków do przodu można zrobić i trzy kroki w tył, jeśli los postanowi ponownie sobie z niej zakpić. Kpił z niej od pięciu lat, świetnie bawiąc się jej kosztem, tak więc zaufanie mogło zniknąć szybciej niż pojawiło się.
W jej domu nie było wiele obrazów. Daleki pradziad przesiadywał w ramie obok kuchni z malowidłem Picassa, sączył tam herbatę i wdawał się w dyskusję z trzema jegomościami w białych lokach. Chociaż znali bardzo zasady manier, etykiety i inne kurtuazyjne wymagania, na widok ich złączonych dłoni wzruszyliby się, w szczególności dziad, ciotka z siódmej wody po kisielu ćwicząca operę mydlaną co noc o godzinie dwudziestej trzeciej jedenaście, babka, daleki stryjeczny kuzyn przyklasnąłby i zapytał o datę narodzin potomka... w tych murach nawet obrazy pokazywały się od tej bardziej miękkiej strony. Gdyby nie były zajęte obgadywaniem bogina na parterze, z pewnością kłaniałyby się teraz Amycusowi, podziwiając go, a na osobności wypytując o wszystko, włącznie z rozmiarem buta.
Astronomia była jej pasją. Wiele elementów w jej otoczeniu zdradzało hobby, rozwinięte odkąd została zabrana przez ojca na spacer pod gołym niebem. Mówił jej o gwiazdach, nauczył ją rozróżniać je... to on zaszczepił w niej tę magię. Kto by pomyślał? Nieboskłon był niewątpliwie najlepszą sztuczką magiczną, jaką udało się jej zgromadzić. Nawet w dormitorium w Ravenclawie wykonała sobie imitację gołego nieba, chociaż nic nie równało się z tym tutaj. Pokój był typowo dziewczęcy, widocznie zamieszkany. Jej własne cztery kąty, prywatne miejsce, gdzie może być sobą. Uśmiechnęła się lekko widząc, że Amycus nie może oderwać wzroku od tej magii.
- Robią niesamowite wrażenie w nocy. Potrafię nie spać do drugiej w nocy i patrzeć na to. - pochwaliła sufit, chociaż zdecydowanie wolała spanie pod gołym niebem, gdzie były gwiazdy najprawdziwsze. Stała obok niego i też patrzyła na obecnie nieczynne, przygaszone ciała niebieskie. Drgnęła, gdy wspomniał o Alecto. Nie skomentowała tego, czując się dziwnie. To głównie przez nią dziewczyna opuściła swój dom w ramach buntu, a teraz dowiadywała się, że ta nie wróci do września. Nie będzie więc miała okazji z nią porozmawiać i starać się uregulować trochę ich znajomość. Yumi nie wiedziała czy cieszy się z tej nieobecności, czy już niekoniecznie. Jeśli chodzi o powrót do domu Carrowów, to było chyba dobrze.
- Twoja babcia zapytała mnie przed moim wyjazdem czy te skośne oczy będą mieli jej prawnukowie. Nie była z tego powodu zachwycona. - wykrzywiła usta w grymasie. Nie miała nic absolutnie do zarzucenia swoim innym, widocznie obcokrajowym oczom. Matka zaszczepiła w niej dumę ze swojego pół japońskiego pochodzenia, jednak uwaga babci Amycusa zirytowała Yumi. Nie dość, że wspomniała o potomkach tak wcześnie, to doczepiła się jej korzeni. Tak jak zdążyła poznać Gruzdka, mogła stwierdzić, że skrzat tylko załamie ręce nad dodatkową pracą przy panience Merberet, która potrafiła zgubić się nawet w ich rezydencji. Była pewną niezdarą... lecz nie zdarzało się jej to często. Skoro wypuściła bogina, prawdopodobieństwo palnięcia głupoty gafy w najbliższym miesiącu było niskie.
Jej uwaga została rozproszona. Jej palce zadrżały zdając sobie sprawę, że już od bodajże dziesięciu minut są splecione z ręką Amycusa. Dała sprowokować się do kontaktu wzrokowego, gdy musnął ustami skórę na wierzchu jej dłoni. Mrowiącej, ciepłej dłoni wyraźnie zachwyconej takim kontaktem fizycznym. Nie zmusiłby jej do noszenia obrączki, szczególnie w szkole. Nie zgodziłaby się, robiłaby problemy. Miała piętnaście lat i została już zaręczona. Nie chciała chwalić się tym na prawo i lewo, więc noszenie pierścionka zostawiała już na ostateczność.
- Czyli jeśli odwiedzę ciebie i twoich rodziców, muszę go założyć? - zapytała niewesoło, skupiając się teraz na swojej ręce, aby jej nie wyrwać i nie zabrać. Odzywał się w niej ten odruch zaraz po dżentelmeńskim, niewinnym pocałunku w dłoń. Nawet to rozpraszało ją, a szło tak dobrze. Amycus mógł zauważyć, że jej biżuteria jest nader skromna i nie rzucająca się w oczy. Mógł zrozumieć dlaczego maleńki i prześliczny, cholernie drogi pierścionek zupełnie nie pasował do jej osoby.
Yu zmusiła się do wzięcia głębszego wdechu i podeszła do biurka, ciągnąc za sobą Carrowa zważywszy, że ciągle trzymała jego rękę, wciąż nie wiedząc jak do tego doszło.
- Soren nie odezwie się do mnie przez tydzień, jeśli nie ruszymy jego podwieczorku. - uśmiechnęła się nikle, wyraźnie mając słabość do lokaja. Może nie był najdzielniejszym człowiekiem, ale był jej najulubieńszym charłakiem na świecie, który w dzieciństwie zdejmował ją z drzewa, naprawiał rower i bujał kołyską, gdy nie mogła zasnąć. Nie mogłaby zranić go tak śmiertelnie, przynajmniej nie mocząc ust w soku. Sięgnęła po jeden z eleganckich porcelanowych kubków i upiła łyk słodkiego napoju.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:45

Zerknął na nią nie odwracając głowy od chwilowo nieruchomego sufitu, wyobrażając sobie dziewczynę w piżamie w różowe pieski i zamyślony, lekko rozmarzony wyraz twarzy. Nie mógł zdecydować się nad tym, czy jej umysł przepełniony był różnymi pomysłami i dylematami czy pozwalała sobie na soczystą pustkę. Co jakiś czas każdy potrzebował oczyszczenia umysłu, przedłużając chwile milczenia i samotności wystarczająco, aby wrócić ze stoickim spokojem do układania myśli. Amycusowi wydawało się to naturalne, jednak szybko przekonał się, że niektórzy ludzie mają zupełnie inne preferencje i brak im zdolności do tak wyszukanej medytacji. Wrócił wzrokiem ponownie na sufit, rzucając niewyraźne i lekko zamyślone: - W piżamie z różowymi pieskami? – Sącząc chwilę milczenia jaka zapadła pochylił głowę i uniósł lewą brew do góry, a ostro zakończone kości policzkowe uniosły się w ogólnym rozbawieniu widocznym na jego twarzy. Naturalna pustka przesiąkająca go na wskroś pozwalała zebrać wystarczająco dużo pokładów motywacji, aby ukazać tę niewielką emocję. Tylko bezdenna głębia ciemnych oczu była niebezpieczną kotwicą, jaka przypominać mogła o poważnym defekcie Carrowa.
Mimo pozbycia się bogina i zażegnania kryzysu w postaci paniki, wciąż dostrzegał spięte mięśnie karku oraz ramion dziewczyny. Nie musiał zsuwać spojrzenia w obite miejsce, aby dostrzec brak pełnej swobody w ruchach Yumi. Swoim uszczypliwym pytaniem chciał wywołać na jej twarzy uśmiech oburzenia, może nawet doczekałby się lekko zmarszczonego noska i niewielkich piorunów wysyłanych w jego stronę. Szerokie wargi chłopaka rozchyliły się nieznacznie, kiedy wyprostował się z wciąż zadartą głową w górę. Planował przyglądać się poszczególnym gwiazdozbiorom jeszcze przez kilka minut, jednak wspomnienie obrazów nie mogło zostać zignorowane. Starł resztki rozbawienia ze swojej twarzy, więc kiedy spojrzał na nią poważniej, nie mogła dostrzec nic prócz surowej obojętności.
Starał się nie dostrzegać skrzywionych ust Yumi, zastanawiając się która z babek postanowiła uraczyć nastolatkę tak wyszukanym komplementem. Od pewnego momentu w holu głównym stał portret jego zhańbionego dziadka, który swoimi działaniami doprowadził do uwięzienia w Azkabanie. Z pewnością jego zastraszona żona nie miała w sobie wystarczającej odwagi, aby wypowiedzieć ostre słowa sugerujące o psuciu dobrej krwi Carrowów. Minęło kilka sekund zanim otworzył usta i zdecydował się odpowiedzieć. Nie chciał burzyć jej światopoglądu, jednak dotarło do niego, że dziewczyna nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, na co się zgodziła kilka dni temu. Zamiast poinformować ją o częstych komentarzach tego typu, zdecydował się powiedzieć: – Ma jakieś dwa, może trzy lata, aby to zaakceptować. – Nie miał nic przeciwko ostro zakończonym oczom Yumi, ponieważ ta cecha wyróżniała ją z tłumu przeciętnych dziewcząt. I tak jak potrafił zrozumieć niechęć babki do ludzi nieczystej krwi, tak przeczuwał analogię do mieszania narodowości. W żadnej mierze nie przeszkadzało mu to w realizacji zadania, jakie zostało mu wyznaczone przez ojca.
Potem zaś zdecydował się rozproszyć jej uwagę, łudząc się iż dziewczyna nie dostrzeże w jego słowach ukrytej przestrogi co się stanie za określony czas. Przesunął wargami po jej skórze, zastanawiając się w jaki sposób podchodzi ona do takich drobnych gestów. Dostrzegł wyraźną poprawę w jej zachowaniu i stosunku, jaki względem niego wystosowała. Właściwie to ciężko byłoby nie dostrzec braku odruchów ucieczki, które zdarzały się coraz częściej. Podskórnie przeczuwał iż zasługą była jego obecność oraz działania, jakich się podjął na rzecz usunięcia Dereka z jej życia.
- Tak. – Lakoniczna odpowiedź padła od razu, kiedy Yumi przymknęła swoje wargi, nie pozwalając na zapadnięcie ciszy między nimi. – Ponadto, będziesz mi towarzyszyć na każdej uroczystości, na którą zostanę zaproszony. Wtedy też musisz go nosić. – Dodał spokojnie, myślami odbiegając w stronę swojego biurka i zaproszenia na zbliżające się spotkanie urodzinowe. Zdecydowanie mniej wystawne niż zaręczyny, jednak obowiązywały oficjalne stroje i wysoka kultura w wąskim gronie najbliższej rodziny i przyjaciół.
Z niewielkim zaskoczeniem objawiającym się uniesieniem obu brwi w górę ruszył w stronę pozostawionego podwieczorku, dostrzegając po raz kolejny skrajność i nieprawidłową korelację między poszczególnymi zachowaniami brunetki. – Jestem uczulony na maliny. – Rzucił bezwiednie, będąc w lekkim szoku po mocno zaciśniętych palcach na swojej dłoni. Spodziewał się wyrwania, może nawet wrzasku i pretensji, a zamiast tego otrzymał nagłą zmianę tematu. Słodkie kłamstewko przeszło mu gładko przez gardło, a wbite w przyszykowane babeczki spojrzenie podkreślało powagę wypowiedzianych słów.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:46

Gdy poświęcała się wpatrywaniu w sufit wyobrażała sobie, że umie latać. Nie na miotle, tylko ot tak, jak ptak. Sięgała tam gwiazd, latała między nimi, przebijała obłoki... myśli poświęcone były wszystkiemu, co dobre. Nie pozwalała sobie na bezczeszczenie tego piękna bolesnymi wspomnieniami i rozważaniami. Cicha chwila wytchnienia po jednej z kłótni ojcem bądź ucieczka od codzienności.
- Tak, w piżamie z różowymi pieskami. Jeszcze z niej nie wyrosłam. - uśmiechnęła się rozbawiona, że Carrow zapamiętał ten detal jej ubioru. Dobrze wiedziała, że wyglądała w tej piżamie jak duży dzieciak, jednak z pewnych zwyczajów i słabości bardzo trudno jest wyrosnąć. Drżące serce uspokoiło się, oddychając z ulgą, gdy miała obok siebie rozbawionego Carrowa. Mógł powoli przyzwyczajać się do jej dziwnych, często niezrozumiałych zachowań, skoro bez protestów zgodził się dzielić z nią wiele lat życia. Dopóki nie patrzyła mu głęboko w oczy, mogła wmawiać sobie, że wszystko jest w porządku. Że on jest normalny, że ona wcale nie reaguje dziwnie na bliskość drugiego człowieka i w przyszłości będą spokojnym, przeciętnym małżeństwem staruszków... jeśli rzecz jasna Amycus dożyje tego wieku zważywszy kogo planował wziąć za małżonkę.
Spinanie mięśni było odruchem również bezwarunkowym. Przy każdym ruchu czuła rwanie na barku i karku i świetnie szło ignorowanie tej kontuzji. Miała pewną wprawę zapominania o doznanych obrażeniach. Nawet nie wołała o pomoc w postaci wyleczenia tego, przyzwyczajona do bólu od czasu do czasu w jakiejś kończynie. Zupełnie, jakby to było coś naturalnego.
Dostrzegła jak jego twarz nachmurza się, a chwilowe rozbawienie znika. Zmarszczyła brwi zła na siebie, że to ona to wywołała. Nie sądziła, że przejmie się tym i przejdzie do stanu irytacji. Yumi nie cierpiała jakoś z komplementu jego babki. Nie zmienia to faktu, że nie było to do końca na miejscu, lecz czego ma spodziewać się po obrazie? To tylko zaczarowane malowidło, którym nie planowała przejmować się. Skoro jej ojciec i ojciec Carrowa dobrali ich do siebie oznacza to, że jej pół japońskie pochodzenie nie ma znaczenia.
- Babka nie powinna tym przejmować się, bo wypadnie z ramy... Jej prawnuki będą w ćwierć Japończykami, nie zauważy tego. - odparła pół żartem pół serio i odsunęła od siebie wizję prawnuków. Nie chciała nawet wyobrażać sobie jak będą wyglądać, bo były to wizje bardzo dalekie i odłożone w czasie. Nawet jeśli malowidło nie zaakceptuje tego do czasu ślubu, to i tak Yumi nie będzie z tego powodu rozpaczać. Ostatecznie poprosi o przeniesienie obrazu gdzieś, gdzie nie będzie słyszała jej psioczeń.
Jej mina nie była wesoła na wieść o chodzeniu z Amycusem na każdą imprezę z wielkim i ciężkim pierścieniem na palcu. Jeszcze więcej odgrywania ról, sztucznego uśmiechania się i bycia idealnym.
- Będzie fajnie. - mruknęła mało entuzjastycznie, bo tłumy ją odrzucały. Nie czuła się w nich najlepiej, jednak skoro została zaręczona bez własnej zgody... musiała wypełnić obowiązki, jakie doszły do jej listy co musi, a czego nie może. Nie będzie problemów z ich wypełnieniem, to tylko będzie psuło nastrój Yumi i zapał. Umiała odgrywać role, a doszlifowanie tego kunsztu tylko zaowocuje w przyszłości. Niech ćwiczą bycie narzeczeństwem na uroczystościach czy balach, a nuż w końcu wszyscy przywykną do ich widoku. Włącznie z samą Yumi.
Nie spodziewała się takiej odpowiedzi Amycusa. Mógł zobaczyć niedowierzanie malujące się na jej twarzy. Spojrzała na niego bardzo podejrzliwie, mrużąc skośne oczy i próbując doszukać się w chłopaku co knuje. Nie była pewna czy mówił prawdę...
- Och, a czym objawia się to uczulenie...?- zapytała, pilnując, aby jej usta nie zadrżały od uśmiechu. Nie wiedziała co chciał tym osiągnąć, więc próbowała zapędzić go w kozi róg i dowiedzieć się jak cierpi... czy puchnie, czy czerwienieje, czy sam zapach go mdli i odrzuca, wszak wszystkie jej kosmetyki i rzeczy pachniały dokładnie malinami. Nie zamierzała z tego rezygnować, poza tym nie wierzyła Amycusowi.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:47

Groźba wypadająca spomiędzy kształtnych ust niewinnej nastolatki brzmiała zadziwiająco szczerze i w innych okolicznościach – zabawnie. Amycus zmrużył nieco powieki, dostrzegając pewnego rodzaju rozluźnienie podjętego przez nią tematu. Akceptując jego oficjalne pytanie o przyszłym małżeństwie musiała posiadać wyobrażenia przyszłości oraz ewentualnych scenariuszy, które wspólnie mogliby zrealizować. Sama myśl, że miałby na kimkolwiek polegać brzmiała absurdalnie. Pytanie o zdanie Yumi było póki co próbą udobruchania dziewczyny, mogącą zaowocować w przyszłości.
I tak jak dziewczyna odsuwała od siebie wizję posiadania dzieci, Amycus pozwolił sobie na spokojne rozmyślenie na temat samego sposobu ich spłodzenia. Czas, jaki upłynie zanim dobierze się do sekretnych punktów na ciele narzeczonej był zagadką trudną do rozwikłania. Wyobraźnia podsuwała mu jednak obrazy daleko posunięte w czasie, a niemalże dwuletnia różnica w ich wieku stanowiła ogromną przepaść fizyczną. Nie interesował się samym procesem ciąży czy narodzin, ponieważ zbyt oczywistym było iż to Yumi zajmie się wychowywaniem płaczących niemowląt, ograniczając jego aktywność do minimum – dopóki dzieci nie nauczą się porządnie chodzić i mówić.
I tak oto, zamiast myśleć o swojej biednej babce wypadającej z ramy, przeszedł do punktu w którym rozmyślał o tym, jak zdejmuje powoli koszulę narzeczonej we własnej sypialni. Wypuścił dziwnie ciężkie powietrze z płuc, przeczuwając iż niepohamowanie niegrzecznych myśli może doprowadzić do niewygodnej rozmowy, której oboje unikali. Zignorował całkowicie jej radosny okrzyk na wieść o licznych uroczystościach, na których będzie pełniła rolę nieodłącznej towarzyszki Amycusa.
Podniósł po chwili wolną rękę do góry i zamachał nią niespiesznie przed swoją twarzą, zsuwając ją na tors i resztę ciała. Wraz z prezentacją pośpieszył z wyjaśnieniem, które brzmiało irracjonalnie ze śmiertelną powagą w głosie i na twarzy: - Wszędzie pojawiają się krosty, mówię ci, ogromne i czerwone. Jak nie zażyję eliksiru, pojawia się opuchlizna na … – zerknął na swoje palce i improwizując podniósł rękę na wysokość twarzy dziewczyny, nieśpiesznie poruszając palcami. – ..palcach. Puchną i robią się równie czerwone. – Robiąc niewielką przerwę w swojej bezemocjonalnej wypowiedzi, tchnął nieco życia w martwy głos i rozluźnił mięśnie, zmuszając twarz do ponownego grymasu rozbawienia. – Potem może być gorzej, bo krosty rosną wraz z upływem czasu i zaczynają pękać. – Pod powierzchnią dźwięków czaił się tłumiony wewnątrz ciała śmiech, nadający historii Amycusa wyraźnie lżejszego charakteru. Przyglądał się wciąż podejrzliwemu spojrzeniu dziewczęcia, gromadząc po cichu kolejne odruchy organizmu, jakie mają uczynić jego opowieść bardziej realną. Oczywiście z założenia miał rozbawić Yumi wystarczająco, aby na kilka sekund zapomniała o drętwej atmosferze i pozwoliła sobie na szerszy uśmiech. Mimowolnie zerknął na jej usta, wyczekując pierwszego parsknięcia śmiechem.
Nie opuszczając swojej ręki przesunął ją w stronę nosa Krukonki, opuszkiem palca przesuwając po jego czubku. – Zazwyczaj jedna ogromna krosta wychodzi mi na nosie, zasłaniając mi pole widzenia. – Ponownie drgnął, wyraźnie wstrzymując drżący w przeponie śmiech. Niezrażony ewentualną reakcją dziewczyny przeniósł dłoń w stronę jej ucha, muskając małżowinę dwoma palcami tym razem. – A uszy? Całe czerwone, prawie nic wtedy nie słyszę. – Kontynuował dalej swój wywód, jeśli Merberetówna go nie przerwała.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:47

Nauczy go pytania o zdanie. Nie dopuści do sytuacji, kiedy jej głos nie będzie miał znaczenia. Może i kobiety miały mniejsze wpływy w obecnych czasach, lecz w kwestii życia małżeńskiego, nie będzie potulną, uległą żoną. Nie będzie nawet taką narzeczoną ani matką. Te określenia brzmiały w jej myślach bardzo obco, nie pasowały do niej. Nie czuła się z nimi związana i nie wiedziała czy kiedykolwiek pogodzi się z tymi nazwami. Jej własna matka zapewniła jej szczęśliwe dzieciństwo i nie była kobietą cichutką, bezbarwną i bez prawa głosu. Yumi to po niej odziedziczyła i to kwestia czasu zanim Amycus przekona się, że w pewnym sytuacjach nie uzyska od Yumi ani poparcia ani wsparcia. Byli sobie równi, nie zamierzała zmieniać swojego toku myślenia.
Nie umiała sobie wyobrazić Amycusa trzymającego w rękach maleńkiego człowieczka. To była na chwilę obecną abstrakcja, jednak mógł być pewien, że do tego dojdzie. Jeśli kiedykolwiek uda się im stworzyć rodzinę, co samo w sobie było zadaniem chyba czarnomagicznym, nie odpędzi się od dokuczania Yumi. Ona z tego nie wyrośnie. Oficjalnie będzie idealnie, lecz w czterech ścianach poza ślipiami społeczeństwa będzie sobą, czyli zlepkiem najbardziej pokręconych genów jaki chodził kiedykolwiek po ziemi.
Zachowanie zmartwionego i poważnego wyrazu twarzy robiło się coraz trudniejsze. Mrugała rzęsami, aby pozbyć się wesołych iskierek ze źrenic. Yumi wręcz zmuszała się do przejęcia jego słowami. Wciąż mu nie wierzyła, lecz skoro próbował ją wkręcić w swój niezrozumiały cel, chętnie poczeka i sprawdzi co chce tym osiągnąć. Chyba nie spodziewał się, że Yu padnie na kolana i rozpłacze się nad tak trudnym losem Amycusa. Zerknęła na jego palce, które demonstrował i z całych sił próbowała sobie wyobrazić na nich defekty uczulenia... Udało się jej tylko na chwilę posmutnieć i pokręcić z litością głową. Nie było jej na więcej stać, skoro czuła, że lada chwila zacznie śmiać się z Carrowa, podczas gdy on zwierzał się jej ze swojego strasznego cierpienia po spożyciu malin.
W jej oczach pojawiło się lekkie ostrzeżenie, aby nie pozwalał sobie na zbyt dużo. Uderzyło ją automatycznie gorąco jako reakcja na dotyk. I nos i ucho zaczęło ją łaskotać i dziwnie mrowić, lecz to było nic w porównaniu z potrzebą roześmiania się. Kąciki jej ust drżały i musiała pilnować się, aby nie ulec pokusie rozchichotania się.
- Amycusie, bardzo straszne rzeczy mi opowiadasz.- udawała zmartwioną narzeczoną. - Przy zapachu również wyskakują ci wszędzie brzydkie bąble? Będziesz zmuszony trzymać się ode mnie z daleka... - Amycus w izolatce? Nie zauważyła jakoby cierpiał, skoro stał obok niej tak długo i nie widziała na jego ciele żadnych bąbli. Nie wytrzymała długo i zakryła usta, tłumiąc parsknięcie śmiechem. Jako tako udało się jej to przemienić w nagły kaszel. Oczy przykryła mgiełka łez od śmiechu. Kasłała i kasłała... Nie, to wcale nie był śmiech. Aby jeszcze go bardziej ukryć, napiła się więcej soku malinowo-miętowego i za nic w świecie nie zerkała na Carrowa, aby nie zdradzić się i nie wybuchnąć śmiechem. Cały w pękających bąblach? Biedaczyna...
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:47

Każde z wypowiadanych słów miało podwójne znaczenie, najmniejszy nawet dźwięk mógł oznaczać coś zupełnie innego, a westchnięcie – popędzenie do odpowiedzi. Przyglądał się jej z pozornym spokojem, mając świadomość niewidocznych błysków czających się na samym dnie głębokiego spojrzenia. Mikroskopijne ruchy ciała Yumi były od razu odbierane i analizowane przez Carrowa, wbrew złożonej trzy tygodnie temu obietnicy. Nie wciskał w jej usta własnych słów, jednak nie potrafił odłożyć jedynej broni do walki z rzeczywistością. Wymagała od niego porzucenia stylu wychowania i życia, do jakiego przywykł przez blisko 17 lat. Do tej pory nie zauważyła jego podwójnej gry, którą prowadził cicho i skrycie, dostając powoli to, do czego dążył.
Wizje pojawiające się w jego umyśle były jedną z zachęt do podjęcia kolejnych kroków, obracając je w najbardziej dostępny sposób – w żart. Jakiś czas temu sprawdził czy ta technika jest skłonna opuścić lodowate mury fortecy, jaką się otoczyła Yumi i ku swojemu zadowoleniu, przynosiła efekty.
Przyjemnie ciepłe powietrze wpadało do sypialni przez uchylone okno, poruszając leniwie zasłonami jako zapowiedź spokojnego popołudnia. Gdzieś z tył głowy usłyszał po raz kolejny ciche „zostań” zakrapiane lękiem oraz desperacją, powstrzymującą go przed natychmiastową teleportacją. Zapewne jako jeden z uczestników usuwania bogina będzie musiał złożyć wyjaśnienia, na tyle krótkie i nieszkodliwe, że aż przyjemne.
Niewielki dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa Amycusa kiedy na moment jego myśli zbiegły z toru, umiejscawiając się w niewygodnym wspomnieniu. Bogin. Widmo potrafiące przybrać postać najgroźniejszej w swej prymitywnej formie strachu, dostosowując się odpowiednio do człowieka. Umiejętnie poruszył ramieniem, przesuwając niby przypadkiem ponownie po uchu Yumi, odganiając tym samym nieprzyjemne wspomnienia. Zadziwiająco łatwo udało mu się skupić całą uwagę na skromnym cieple jakie przywłaszczał sobie tymi drobnymi gestami. Odsunął rękę gdy zakaszlała, próbując utrzymać chwilowy brak powagi. Przestał opowiadać głupoty, dostrzegając iż nie uzyska swojego celu w ten sposób. Czyżby był za mało zabawny? Używał nieodpowiednich zwrotów? Dobitnie opisywał widok albo zbyt ogólnie? Nie zachowywała się tak, jak sobie tego życzył.
Przyglądał się jak spokojnie upija kolejne łyki soku, stopniowo odbierając jej radość z widoku rozbawionych oczu i twarzy. Pozwalając mięśniom odpocząć, odwrócił się od niechcenia, wypuszczając w końcu jej dłoń spomiędzy palców dziewczyny. Niemrawy uśmiech wciąż błąkał się po twarzy chłopaka, który bezceremonialnie wsunął dłonie do kieszeni spodni i odszedł w kierunku regału ze sporą kolekcją zdjęć.
- Gdybym naprawdę był uczulony, nie mógłbym cię dotknąć, malinowa panno. – Odezwał się w końcu przerywając lekko drżącą ciszę, wkładając między przyciszony głos dźwięki rozczulenia. Przystanął przed regałem, przesuwając wzrokiem po kolejnych zdjęciach przedstawiających Natsumi i córeczkę.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:48

Nie wymagała od niego ani nie zmuszała go do porzucania swojego poprzedniego życia. Sugerowała mu i pokazywała, że można też być inaczej. Łatwiej, prościej, przeciętniej. Nie mogła w stu procentach godzić się na jego zimną obojętność wobec wszystkiego. Mógł lekceważyć innych ludzi, lecz skoro mieli żyć obok siebie, wymagała odrobiny normalności. Wiedziała jaki jest i nie potępiała go za to, lecz nie siedziała cicho i nie udawała, że to nic takiego.
Uśmiechając się, oczywiście szczerze, bo dyplomatyczne i sztuczne uśmiechy w miarę wyłapywała, pokazywał Yumi, że jednak jakoś reaguje podczas rozmowy. Nie tylko gniewem. Nie wymagała śmiania się do łez, lecz nie mogłaby znieść zimnej obojętności, w której był wręcz utopiony. Była po prostu spokojniejsza wiedząc, że nie wszystko jest jeszcze stracone.
Amycus opowiadający głupoty... to również nader rzadki widok. Gdyby umiała zwierzać się i dzielić wrażeniami z przyjaciółkami tak jak robią to piętnastolatki, nikt nie dałby wiary jej słowom. Tylko dla niej pokazywał trochę swoich ludzkich odruchów, a przynajmniej starał się... dostrzegała, że nie jest to tak naturalne jak powinno, ale doceniała intencje. Może z biegiem czasu uda się wydobyć z niego więcej swobody?
Jej ręka zadrżała, zrobiła się zimna jak tylko Amycus odsunął się i odszedł gdzieś na bok. Zmrużyła oczy i przyglądała się przez chwilę jego plecom, zastanawiając się nad tą nagłą zmianą. Był... sztywniejszy będąc w tym domu mimo, że nie było tutaj nikogo. Uśmiechnęła się kącikiem ust z nowego epitetu.
- Wiem o tym, Amycusie. - odpowiedziała łagodnie i odstawiła naczynie na tacę, ocierając usta wierzchem dłoni. Patrzyła nań z zastanowieniem. - Kominek podłączony do sieci jest w salonie. Nie wiem jak tam zejdę, ale jeśli twoja babcia oszczędzi mi komplementów... chętnie wyrwę się z tego pustego domu. - westchnęła przeczuwając, że Carrow nigdy nie poczuje się w tym domu swobodnie, choćby temu przeczył. Z drugiej strony bardzo nie spodobała się jej ta nagła zmiana w nim. Oraz cisza w tych murach stała się bardziej dokuczliwa. Nie musiała pytać rodzica o nagłą wycieczkę do Carrowów na parę godzin. Nie musiała już nikogo o nich pytać, bo nie było tu Dereka, a jej ojciec nie pojawi się oficjalnie przez prawdopodobnie parę dni, udając pracę. Mogła zrobić to, co się jej żywnie podobało, w końcu odczuwając pewną wolność.
- Dziękuję za kwiaty. - powiedziała nagle ni stąd ni zowąd, podchodząc do wazonu stojącego na parapecie. Musnęła palcami płatki bratka i ferezję, nachyliła się ku bukietowi i wzięła głębszy wdech, wdychając zmieszany aromat żywego kwiecia. Odkąd zauważyła jego reakcje na brak radości z podarunków, które miały być w jego imieniu bezinteresowne, dbała o to, aby dziękować za te drobnostki i ustawiać je w swoim pokoju. Doceniała to, lecz bardziej ucieszyłoby ją, gdyby Carrow pozbył się z siebie zimnej osłony i ożył.
Wyjrzała przez okno na ogród. Nie pamiętała już, aby w tym domu rozbrzmiewał śmiech i życie. Było tu martwo...cicho i smutno. Wpędzało ją to w chandrę, a jedyną alternatywą był Amycus i fortepian. Nie chciała wracać na strych, więc odwróciła głowę i patrzyła na Carrowa oglądającego zdjęcia z jej młodości. Mógł tam zauważyć wesołą, beztroską małą Yumi. Zupełnie inną osobę od obecnej wersji.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:55

Powrót z chwilowego uniesienia miał się zakończyć zupełnie inaczej niż doszło do tego w rzeczywistości. Stojąc przed regałem pozwolił sobie na chwilę zastanowienia, co skłoniło dziewczynę do nieschematycznego zachowania i wybrnięcia z rozpierającego jej trzewia śmiechu. Postępując zgodnie z własnymi wytycznymi miał wysokie prawdopodobieństwo usłyszenia parsknięcia chociaż, niczym nie tłumionej radości i swobodnych słów. O wiele więcej uzyskał od Wandy, która ośmieliła się wykorzystać chwilę intymnej samotności ze wspomnieniami, otwarcie ukazując smutek i rozczulenie. Jak dziś pamiętał z jak wielką beztroską huśtała się z błądzącym po ustach uśmiechem, a następnie speszona odsunęła spojrzenie zdając sobie sprawę ze zbyt małej odległości między ich ciałami.
Pochylił się do przodu, wpatrując się w zdjęcie przedstawiające dziewczynkę siedzącą na kolanach grającej na fortepianie matki. I chociaż jego oczy wpatrzone były właśnie w ten obrazek, myśli Amycusa brnęły w niewłaściwym kierunku. Dostrzegając natarczywość swojego zachowania i słów stwierdził, że nie otrzyma w ten sposób tego, co pragnął. Już wcześniej dowiedział się, że nie jest w stanie niczego wymusić siłą, a jedynym sposobem jest daleko posunięta ostrożność – zarówno w słowach, jak i gestach.
Porzucając dalsze próby rozbawienia Yumi, zarejestrował z lekkim zdziwieniem informację o prośbie ukrytej między niepozornymi zdaniami. Przeniósł na nią spojrzenie, zatrzymując je gdzieś na wysokości jej barku i wsunął rękę po ostatnio coraz częściej używaną różdżkę. Pieszczotliwie przesunął opuszkami palców po fakturze magicznego przedmiotu, podejmując rychłą decyzję o wstrzemięźliwości względem brunetki. Zamiast sięgnąć i bez słowa rzucić czar usuwający ślady po uderzeniu, przedłużał chwilę milczenia na dłużące się minuty.
- Proszę. – Małe słówko wyprostowało nie tylko atmosferę między nimi, ale również sylwetkę Amycusa, kiedy spoglądał na Yumi z pewną rezerwą. Życzliwy uśmiech na twarzy niszczył beznamiętny obraz jego zachowania, zmuszając do – chociażby niewielkiej – zmiany postrzegania jego osoby. Pragnął usłyszeć z ust dziewczyny słowo „tęskniłam”, zdając sobie sprawę z równie mocnej beznadziejności usłyszenia tego kiedykolwiek. Nie była jedną z tych, które wystarczy zakręcić dookoła wyszukanymi gestami i szczerym zainteresowaniem. Znała go zbyt długo, aby mogła dać się nabrać na takie frazesy. I to właśnie burzyło krew w jego żyłach, prowadząc do wzrostu wewnętrznej irytacji. Rozpoczynała naukę jako dziecko, nieświadome brutalności i agresji świata. Popełniane błędy w przeszłości miały wpływ nawet obecnie, kiedy Yumi jako jedna z dwóch osób mogła coraz lepiej prześwietlać jego osobowość. Zawsze wydawało mu się, że doskonale odgrywa wszystkie emocje i nikt ze znajomych nie podejrzewa u niego poważnych deficytów. Nawet będąc z Evanem, tworząc z nim nowe uroki i ćwicząc ich rzucanie na własnych ciałach – zachowywał pozory.
W końcu ruszył się ze swojego tymczasowego miejsca i przywołując naturalny uśmiech grzecznego chłopca, chwycił za klamkę prowadzącą na korytarz. Nie to, żeby mu się spieszyło. Uszykowane babeczki i sok całkowicie zignorował, najwyraźniej nie mając aż tak wielkiej sympatii do lokaja co Yumi. - Wystarczy poprosić, Yumi. – Zagadnął dziewczynę, nie wyciągając dłoni z kieszeni spodni, spojrzeniem wwiercając się na kilka ułamków sekundy w obolały bark. Końcówki warg uniosły się nieznacznie ku górze w zachęcającym geście, a mimo to różdżka nie ujrzała jeszcze światła dziennego. Najwyraźniej, Amycus gotowy był katować dziewczynę schodzeniem ze schodów tylko i wyłącznie dlatego, że nie poprosiła. Musiał oduczyć ją tej głupiej dumy, która może w przyszłości doprowadzić do nieprzyjemnych sytuacji – szczególnie, że od 22 lipca mieli wspólną przyszłość. Trudność polegała na tym, że przez 5 lat ani razu nie otworzyła ust o pomoc, twierdząc uparcie iż sama jest w stanie sobie poradzić.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySro 06 Sie 2014, 14:55

Śmiech wydobywający się z jej gardła nie był znany nikomu. Ten dźwięk był zachowany na inne, przyszłe i bardziej odpowiednie chwile. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że Amycus próbował ją rozbawić, a ona powstrzymała to w sobie czyniąc to całkowicie odruchowo. Miała wyrobione w sobie utarte schematy i nie umiała ich oduczyć się. Nie wiedziała jak to jest śmiać się spontanicznie, nagle do łez. Śmiała się z Aną, jednak nigdy nie w głos, zazwyczaj chichotały jak małe dziewczęta na widok przystojnego nauczyciela. Derek zabił w niej szczerą radość z głupoty.
Na chwilę pozwoliła sobie zamyślić się. Nie chciała prosić o pomoc, bo nie umiała. Nie dalej jak tydzień temu zdobyła się na wielki krok milowy prosząc Amycusa o wyrządzenie krzywdy Derekowi. O sprawienie mu cierpienia, bólu, ukarania go. Dlaczego więc trudniej jej było poproszenie o usunięcie siniaka?
- To nic wielkiego. - nie umiała przełknąć swojej dumy, chociaż wiedziała, że powinna to zrobić i przestać ukrywać się za tabliczką "wszystko zniosę". Nie zniesie, była za słaba. Podeszła do Amycusa sztywnym krokiem, niezadowolona z rezerwy w jego spojrzeniu. Czuła się traktowana... tak jak reszta świata nieświadomego istnienia innej wersji Carrowa.
- Potrzebuję czasu. Zrozum, że ja też nie umiem zmienić się z dnia na dzień. - odpowiedziała na niezadane pytanie. Nie musiał zwracać uwagi, a wiedziała o co mu chodzi. Potrafiła znieść schody. Nie potrzebował wyjmować różdżki. W ślimaczym tempie pokonali kolejne stopnie i zeszli na parter. Yumi była zaskoczona cierpliwością Amycusa. Podczas gdy ona w myślach przeklinała ścianę na strychu w języku japońskim, on stał z tajemniczym uśmieszkiem, sprawdzając jak dużo może znieść. Właśnie przez tę mimikę, zaciskała mocno zęby i trzymając się mocno podręczy, umyślnie wolno schodziła. Cóż z tego, że czuła rwanie na karku, barku i chyba gdzieś w okolicy nerek na plecach... To tylko siniaki.
Jednak, kiedy już znaleźli się w salonie, gdzie czekał na nich kominek i miseczka z zielonym piachem, Yumi jęknęła. Podczas transportu trzęsło, wirowało, szarpało...
- Może gdybyś znał dobrego masażystę... - westchnęła, nie zerkając na niego nie bardzo chcąc oglądać jego zaciekawioną twarz. Ciekawe co teraz zrobi? A co tam, teleportuje się i tak. Pocierpi, ale pokaże Amycusowi, że to faktycznie "nic wielkiego". Yu była dumna niczym najprawdziwszy gryfon, zbyt dumna. Podeszła do stoliczka, złapała pergamin leżący na starych gazetach i czasopismach i gęsie pióro. Szybko zapisała parę słów do lokaja o nieobecności spowodowanej wizycie u Carrowów. Dopiero wtedy wyprostowała się z jękiem jeszcze raz przeklinając ścianę.
- No to chodźmy... - zerknęła spode łba na Carrowa, aby sprawdzić czy dalej uśmiecha się grzecznie, zupełnie jakby nie był rozbawiony jej stanem. Złapała garść piachu i weszła do kominka, w którym nigdy nie palono. Zniknęła po chwili w zielonym obłoku ognia... i bardzo, ale to bardzo pożałowała, że uderzyła w ścianę strychu.

z tematu oboje
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 EmptySob 06 Wrz 2014, 17:16

Muzyka dudniła w ścianach.
Wchodząc do domu nie napotykało się nikogo poza obrazem japońskiego staruszka o lasce przysypiającym nad starą księgą. Soren, czyli lokaj domu, znikał i pojawiał się jeśli zachodziła taka potrzeba. Ojca nie było. Odkąd odstawiono mu pod dom schorowaną córkę dwa tygodnie wcześniej, wymówił się pracą i przesiadywał w ministerstwie magii. Przychodził do domu raz na parę dni, lecz rzadko pytał o samopoczucie córki. Całą odpowiedzialność za jej powrót do zdrowia zrzucił na starego Sorena. Ten wezwał Uzdrowiciela Środowiskowego, który z kolei nakazał dziewczynie pić napary z korzenia asfodelusa dwa razy dziennie. Sam lek doprowadzał do rozpaczy.
Na pierwszym piętrze dało słyszeć się muzykę płynącą ze starego radia. Urządzenie wyciskało z siebie siódme poty, aby zaspokoić potrzebę Yui zagłuszenia wszystkich myśli. Dziewczyna leżała zwinięta w kłębek w swoim łóżku, podkuliwszy nogi pod brodę, a w dłoniach trzymająca pudełko chusteczek higienicznych. Po pokoju walały się ubrania, na wpół rozpakowany kufer. Na biurku leżały książki i niezapisane rolki pergaminu, wylany niebieski atrament. Kilka par butów plątało i rozplątywało między sobą sznurówki, a zaczarowany krab ognisty który był notabene nagrodą za Tor Przeszkód, wcinał róg zwisającej kołdry. Nie było widać Yui. Wybrzuszenie na łóżku mogło skrywać albo masę poduszek albo sylwetkę piętnastoletniej dziewczyny. Kilka dni temu została odstawiona pod sam dom przez nauczycieli. Podróży świstoklikiem nie pamiętała. Zajęta wówczas była przeklinaniem dorosłych i Carrowa, którzy wiedzą co jest dla niej najlepsze - tkwicie w domu. Yui nie pojmowała w jaki sposób ma tutaj pozbyć się dolegliwości żołądkowych. W efekcie biegała do toalety kilka razy dziennie, a gry wracała na łóżko zapadała w pół sen albo płakała. Zapytana przez lokaja dlaczego tak płacze, nie umiała udzielić porządnej odpowiedzi. Składała się ona głównie ze zlepku wielu informacji, niemożliwych do złożenia w sensowną całość bez pomocy. Soren błąkał się po domu i martwił, lecz niewiele mógł zrobić. Pozostało mu zostawić podopieczną samą, aby wydobrzała. Yui nie wyściubiała nosa z pokoju od trzech dni i mimo zażywania leczniczych naparów, jej stan nie ulegał zadowalającej poprawie.
Sponsored content

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]   Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire] - Page 2 Empty

 

Dworek Merberetów [ Sheffield, hrabstwo Yorkshire]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Bibury, hrabstwo Gloucestershire [Anglia]
» Dworek rodziny Montgomery
» Dworek rodu Fawley

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-