IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 baby, it's cold outside

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Aristos Lacroix
Aristos Lacroix

baby, it's cold outside - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: baby, it's cold outside   baby, it's cold outside - Page 2 EmptySro 24 Gru 2014, 20:36

Uchwyciła jego uśmiech, odpowiedziała na niego spojrzeniem, gestem, palcami wplecionymi we włosy, mocniejszym poruszeniem bioder, jękiem wreszcie; smukłe ciało wygięło się płynnie, poddało dotykowi, wyprężyło pod pieszczącymi ją palcami, oddalając niepotrzebne myśli. Bo czy naprawdę ważne było teraz to, co czuła, kiedy miała go tak blisko, na wyciągnięcie dłoni, na najmniejszy ruch palców? Tak blisko, że jego przyspieszony oddech parzył skórę na jej szyi, a w ciemnych ślepiach mogła bez problemu wyliczyć jaśniejsze plamki, gdy odpowiadał na spojrzenie bez cienia wstydu, bez zażenowania, jakby wszystko toczyło się swoim zwykłym, naturalnym rytmem.
Nie pozostawała bierna, choć z równą przyjemnością pozwalała mu na kontrolowanie sytuacji, na przemierzanie ciała zachłannymi rękami, na badanie, poznawanie, odkrywanie na nowo tych wszystkich miejsc, które zdawałoby się zdążył już poznać. Zasmakować. Zapamiętać.  Nie sądziła, by na jasnej, poznaczonej nielicznymi pieprzykami skórze znalazło się jeszcze miejsce, którego niecierpliwe, choć przecież delikatne w obejściu palce nie zdążyły jeszcze sięgnąć, podrażnić, zamknąć w objęciu,  rozpalić.
Jej oddech był ciężki, rwany, klatka piersiowa unosiła się nieregularnie, jakby każdy haust powietrza sprawiał trudność, jakby każdy kolejny łyk zbawczego tlenu miał oddzielić ją od tego, co teraz liczyło się najbardziej. Obdarzyła go kolejnym uśmiechem, kolejnym pocałunkiem; zauroczona w leniwym rytmie, w mocnych, głębokich pchnięciach, w spokojnym kołysaniu splecionych ciasno ciał obejmowała go zaborczo ramionami, mierzwiła wilgotne od potu włosy, całowała skórę na szyi i ramieniu, która również lśniła jego warstewką.  Karmiła się jego przyjemnością, zbierała plony wzrastające z chwili nieuwagi, z niepoważnego, nieodpowiedzialnego zrywu serca, z potrzeby bliskości, jaką odczuwali tego wieczoru mocniej niż zwykle.
Pochylił ją, wtulił twarz w zagłębienie szyi, przesunął wargami i językiem po piersi, a ona zacisnęła mocniej palce na jego włosach, przycisnęła niecierpliwie do siebie, nie zdołała zahamować cisnącego się na usta tęsknego jęku; powietrze drżało od wzrastającego podniecenia, przesycone zapachem jej perfum, jego wody kolońskiej, przepełnione aromatem świątecznego wina i ostrą nutą cynamonu. Przepełnione pragnieniem, niecierpliwością, łapczywym apetytem na więcej.
Rozgrzane ciała lgnęły do siebie w pełnym pożądania amoku, dłonie obłapiały zachłannie, nieuważnie, usta rozchylały się w gwałtownych wdechach po kolejnym pocałunku, a oczy szukały się i gubiły naprzemiennie, wyglądając w spojrzeniu drugiej osoby czegoś nowego, czegoś, czego nie dane im było ujrzeć wcześniej. I chociaż znali się tak doskonale, w tej chwili nie wiedzieli o sobie nic. Byli białymi kartami, fascynującymi, magicznymi przedmiotami, których tajemnice jedynie czekały na zgłębienie, na dawkę podniecających dreszczy.
Skórzane poduszki zdążyły już ostygnąć, więc gdy przycisnął do nich jej rozgrzane ciało, westchnęła głośno, poruszyła niespokojnie; rozburzone loki przylepiały się do jej karku i szyi, bławatkowe oczy jaśniały pożądaniem, zasnute mgiełką rozkoszy, przysłonięte czarnymi rzęsami przywoływały ku sobie jego uwagę, jego dotyk, zapach i smak.
Nie musiała czekać długo.
Dłonie zaciskające się na talii poprowadziły ją stanowczo, lecz delikatnie – ugięła się przed ich wolą, obróciła płynnie pełna gibkości, wdzięku, dziewczęcej delikatności, która nijak nie mogła konkurować z jego siłą, lecz w obliczu takiej potęgi splatała się z nią tak naturalnie, że nie sposób było szukać powodu do walki. Ułożyła się wygodniej, zacisnęła dłonie na podłokietniku, pozwoliła sobą kierować, gdy unosił jej biodra, nachylał się niżej, częstował ją słowami niczym ambrozją, równie mocno wpływającymi na buzujące w szczupłym ciele podniecenie, co wargi dotykające ucha, muskające małżowinę w przelotnym pocałunku.
Poruszyła się niecierpliwie, gdy kazał jej czekać; westchnęła z niezadowoleniem, wyprężyła się, poruszyła po raz kolejny, zapraszając, nęcąc, kusząc. Nie pozwolił jej długo czekać, nie, kiedy oboje tak bardzo pragnęli być znów jednym, spleść się w zmysłowym tańcu, który nie mógł prowadzić nigdzie indziej, jak na drugą stronę świadomości, ku temu specyficznemu miejscu, w którym umysł i materia stawały się tożsamym bytem.
Kiedy znów ją wypełnił, zrazu powoli, głęboko, przyjęła go z radością, z cichym pomrukiem, ze słowem urwanym w połowie, gdy przycisnął biodra do jej pośladków, zamieniając wyraz w przeciągły jęk w którym sama nie potrafiła rozpoznać już sensu. Uniosła ciało w jego stronę, kręgosłup wygiął się mimowolnie, ciemne loki zasłoniły twarz wtulaną w przedramię, by choć na moment zdusić niekontrolowane westchnienia, by ugasić wstydliwy brak opanowania, kiedy nieskrępowana pozwalała mu na własne oczy przekonać się jak dobrze jest jej w jego ramionach. Jak cudownie czuje się, gdy narzuca rytm, gdy bierze ją w posiadanie tak, jak nikt inny dotąd.
Ostatni jęk przeszedł w krzyk, Aristos zasłoniła usta dłonią, przygryzła wargę, a oszałamiająca fala ciepła rozchodząca się po jej ciele sprawiła, że na krótki moment wyłączyła wszystkie zmysły. Jego palce pieszczące supełek nerwów doprowadzały ją do pulsującego, tępego, rozkosznego oszołomienia, mięśnie zaciskały się jeszcze przez parę chwil, cyklicznie, wyraźnie, nim wyprężone w przyjemności ciało opadło miękko na poduszki; świat zatrzymał się na krótki moment, zawirował jej przed oczami, nie będąc jednak w stanie przyćmić ani przyjemności, ani ciężaru ciała Rosiera, jaki wciąż jej towarzyszył.
Czuła jak przyspieszył, jak jego biodra napierały na jej ciało, jak zatrzymał się wreszcie i znieruchomiał na parę chwil, nim znalazł się tuż obok oddychając równie ciężko, co ona sama. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko, nim wziął ją w ramiona; obezwładniające zmysły rozleniwienie spłynęło po karku w dół, ogarnęło trzewia, dostało się do motyli wciąż szalejących w jej wnętrzu, skłoniło do uniesienia ramion i splecenia ich z ramionami Rosiera. Pozwoliła by wtulał twarz w jej włosy gdy płonące wcześniejszą rozkoszą ciała powoli wytracały impet, zatracały się w spokoju, w szumie wiatru za oknem, w trzasku polan w kominku, w igraniu płomieni i świątecznej piosence skrzata, znów kręcącego się po korytarzu.
Nie zamierzała nic mówić, nie zamierzała szukać wyjaśnień, wytłumaczenia, nie zamierzała kłamać, że to nie może się powtórzyć. Uchyliła powieki, odwróciła się powoli, odnalazła jego usta – słodki, leniwy pocałunek, ukoronowanie wieczoru, zwieńczenie chwili. Złożyła go na jego wargach z namysłem, palcami dotykając mocnej szczęki, przesuwając dłoń na szyję by już tam pozostała; głos uwiązł w głębi gardła, wtuliła więc twarz w jego klatkę piersiową i milczała, zahipnotyzowana wspólnym rytmem serc.
Zagubiona w tym, czego pragnęła, co miała, czego mieć nie mogła, zaplątana w jego zapach, smak i bliskość, z tą jedną myślą, pierwotnym zrywem, obawą jaką odczuwała wcześniej tego dnia, gdy myślała, że nie zobaczy go nigdy więcej.



On n'aime que ce qu'on ne possède pas tout entier.
Joyeux Noël, bien-aimé



[koniec wspomnienia]
 

baby, it's cold outside

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Baby, baby, I'm not crazy
» te baby!
» Hit me baby one more time
» Baby, I'm not a monster.
» C'mon baby, light my fire

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-