Temat: Hit me baby one more time Pią 12 Wrz 2014, 00:07
Opis wspomnienia
Nikt nigdy nie mówił, że było miedzy nimi kolorowo. Spokojnie. Właściwie, to nigdy nie było. Dwa silne charaktery. Jedno robi na przekór drugiemu, zrzucając wszystko na nienawiść. Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że to źle zinterpretowane uczucie. O kolejnym spięciu, które mogło skończyć się źle.
Osoby: Franz Krueger, Jasmine Vane
Czas: marzec 1977
Miejsce: szatnia Ślizgonów
Jasmine Vane
Temat: Re: Hit me baby one more time Pią 12 Wrz 2014, 00:30
Nic nie pomagało przy nadmiarze myśli i emocji, jak ciężki trening. Jasmine mimo, że była jedyną dziewczyną w drużynie to chwaliła sobie ten stan rzeczy. Rosier wyciskał z nich siódme poty i dla Vane nie było taryfy ulgowej. Dzięki temu stawała sie wytrwalsza, mogła wykorzystać swoje niezdrowe pokłady adrenaliny na boisku i odbywało się bez ofiar. Najczęściej. Jas utrzymywała dobre stosunki z wszystkimi członkami drużyny. Nawet z kapitanem, gdzie można było się bardziej pokusić o stwierdzenie, że sobie dogryzali na przyjacielskiej stopie. No dobra, prawie wszystkimi członkami drużyny. Jeden z zawodników w Niemieckich Siłach Pałkarskich, jak to żartobliwie określali Ślizgoni między sobą wyraxnie postawił sobie za punkt honoru uprzykrzyć życie Jasmine do cna. I ona nie pozostawała mu dłużna. Dzięki temu, że on był pałkarzem, a ona ścigającą, nie mieli ze sobą wiele do czynienia na murawie. Bardziej poza nią. Evan Rosier nie oszczędzał ich dzisiaj na treningu. Zaczęli gdzieś po obiedzie, gdy Słońce zaczynało powoli chylić się ku zachodowi i temperatura raptownie spadła. Był marzec, a pogoda chwiejna jak natura kobiety. Dzisiaj dzień powitał ich chmurami i zimnym wiatrem, który aż mroził stawy i blokował ich ruchy. Jasmine zagryzła wargi i grała dalej, odbierając prawie wszystkie podania i próbując zdobyć kolejne bramki w pętlach. Kiedy zaczynało się ściemniać, Evan ogłosił koniec treningu. Vane wylądowała gładko na trawie i skierowała się do szatni, idąc ramie w ramie z Regulusem. Zatrzymała się przed szatnią, by zapalić i dać chłopakom szansę na prysznic bez jej towarzystwa, co raczej by im nie przeszkadzało. Po paru minutach weszła do środka w opary wody z pryszniców, perfum i innych tego typu. Rozsiadła się wygodnie pod szafką, czasem tylko przyglądając się na w pół roznegliżowanym ciałom chłopaków. Nie zwracała uwagi na to, czy są tu wszyscy. W końcu wyprostowała się, otrzepując szatę z pyłu. -Dobra, jazda mi stąd. Mieliście dużo czasu. -oznajmiła im. Po paru minutach zachęceń, że wykąpią się z nią i nawet podadzą ręcznik, chłopcy zaczęli opuszczać szatnię Ślizgonów. Jasmine zdjęła przez głowę szatę do quidditcha, ujawniając pod nią cienki podkoszulek na ramiączkach. Zaczęła zwyczajowo szukać rzeczy do mycia w swojej szafce, nieświadoma dalszych wydarzeń. Jeszcze nie wszyscy wyszli.
Franz Krueger
Temat: Re: Hit me baby one more time Pią 12 Wrz 2014, 01:02
Tego tygodnia Krueger miał sporo nauki, co niezbyt mu się uśmiechało. Przykładał się tylko do niektórych przedmiotów, jednak jeśli chciał zdać ze wszystkich, czasami zmuszony był przysiąść do książek i poczytać o czymś zupełnie mu obojętnym. Tym razem czekało go nadrobienie zaległości z transmutacji, która nigdy nie była jego konikiem. Wydawało mu się jednak, że i tak rozumie ją lepiej, niżeli na początku swojej przygody w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Wystarczyło tylko przekonać profesor McGonnagal do tego, że jednak poświęcił trochę czasu na wykładany przez nią przedmiot, a to nie powinno przecież być tak trudnym zadaniem. Mimo wszystko, Franz czuł się już wyraźnie znużony, a nie było lepszego sposobu na zapomnienie o umysłowym wysiłku jak trening quidditcha. Chłopak był niezmiernie wdzięczny swojemu przyjacielowi, kapitanowi drużyny, za zorganizowanie tej małej odskoczni od codziennych trosk, od szarej rzeczywistości. Przygotował więc swoją szatę do gry oraz miotłę, po czym ubrany w nieco szersze, ciemnoszare spodnie od dresu seksownie opinające się na jego biodrach oraz czarny bezrękawnik i bluzę tego samego koloru, wybrał się na boisko do quidditcha. Czekał z utęsknieniem na ten wiatr we włosach towarzyszący wzbijaniu się w powietrze. Mimo że Niemiec nie wiązał swojej przyszłości z quidditchem, musiał przyznać, że te kilka chwil, kiedy uderzał kogoś tłuczkiem, słysząc za sobą wrzeszczące tłumy, sprawiało mu wiele przyjemności. W grze siedemnastolatek szczególnie dobrze dogadywał się z Gilgameshem, co zresztą nie powinno dziwić, skoro obaj nazywani byli, nie na darmo, niemieckimi siłami pałkarskimi. Poza tym jednak, Ślizgon potrafił zgrać się z każdym zawodnikiem zielonej kompanii, w dodatku nie tylko na boisku, ale i poza nim. Była tylko jedna osoba, która pałała do niego szczerą nienawiścią – panna Jasmine Vane. Ta przy każdym jego kroku próbowała wypomnieć mu jego pomyłki, a co gorsza, była niezwykle pyskata i czasami potrafiła mu działać na nerwy. Chociaż starał się podchodzić do niej z dystansem, traktować ją tak, jakby jej nie było, niekiedy dawał się sprowokować, co z kolei doprowadzało do tego, że niektóre treningi wymykały się spod kontroli samemu Rosierowi. Ile to już razy Krueger testował refleks jedynego kobiecego elementu ślizgońskiej drużyny. Brunetka jednak mogła poszczycić się nie tylko niewyparzonym językiem, ale i refleksem, którego wymagało się od ścigającego. Omijała zgrabnie większość jego tłuczków, a nawet jeżeli któregoś jej się nie udało, nadrabiała swoim ujadaniem po treningu. Tego wieczora obyło się jednak bez zbędnych utarczek, a wszyscy wykonywali polecenia Evana, żeby jak najlepiej przygotować się do meczu z Gryfonami, który zbliżał się małymi krokami. Każdemu z wychowanków Slytherinu zależało na tym, by boisko pokryło się czerwonymi szatami uderzającymi z łomotem o podłoże, nie zaś czerwonymi flagami wywieszonymi na trybunach. Niewątpliwie należało więc odłożyć wszelkie urazy na bok, przynajmniej na czas treningu. Co innego, rzecz jasna, poza boiskiem. Chociażby w szatni, gdzie już wiele razy dochodziło do rozlicznych kłótni czy nawet rękoczynów. Potężna dawka adrenaliny i testosteronu potrafiła nieraz zgubić nawet tych najbardziej rozważnych, choć zdecydowanie większe emocje panowały po meczach z drużynami innych domów. Franz zeskoczył z miotły, ocierając dłonią lewą skroń. Szło mu nienajgorzej, ale wiedział, że na meczu z Domem Lwa musi wyciągnąć z siebie jeszcze więcej. Złapał mocno swojego Nimbusa, kierując się bez słowa do ślizgońskiej szatni. Usiadł na ławce, wyciągając z szafki czyste ubrania i szampon pod prysznic, nie zwracając uwagi na rozmowy prowadzone obok. Nie śpieszył się jednak, analizując jeszcze w głowie wszelkie błędy, które popełnił podczas treningu. Zastanawiał się również nad tym, co powinien poprawić, by dokopać znienawidzonym Gryfonom. Nie zauważył nawet, kiedy niemal wszyscy z jego znajomych wyszli spod pryszniców. Dopiero słowa rzucone przez jedyną kobietę w drużynie uświadomiły go, że odpłynął myślami gdzieś w zaświaty. Panna Vane najwyraźniej poczuła władzę, ale on nie przejmował się w ogóle jej rozkazem. Uniósł jedynie brew w geście zaskoczenia i niejakiego politowania, po czym kompletnie zignorował tę śliczną brunetkę, wyciągając z szafki ręcznik, a chowając do niej kilka niepotrzebnych już szpargałów, jak na przykład bawełnianą frotkę, którą nosił na nadgarstku podczas rozgrywek. Stwierdził, że jeżeli Jasmine chciała być tutaj sama, to musiała jeszcze trochę poczekać. Najwidoczniej jednak, wielu członków drużyny traktowało jej głos niemalże jak wyrocznię, bo w mgnieniu oka Krueger został z dziewczyną w szatni sam na sam.
Jasmine Vane
Temat: Re: Hit me baby one more time Pią 12 Wrz 2014, 01:48
Mówiło się, że quidditch nie był sportem dla kobiet.. a juz na pewno w przekonaniu Ślizgonów. Nie trzeba było mówić, że Jasmine musiała sobie mocno zapracować na to, aby Evan raczył chociażby na nią spojrzeć podczas testów, a co dopiero mówić o tym, by została uznana za pełnowartościowego zawodnika, godnego przystąpienia do drużyny. Nigdy nie lubiła być od nikogo gorsza. Skoro Rosier powiedział, że przyjmuje tylko najlepszych, ona miała za zadanie mu udowodnić, że znajdzie taką zawodniczkę w jej osobie. I co z tego, że jest dziewczyną? Dzięki temu drużyna przeciwników mogła się chcieć skupić na wyeliminowaniu jej z gry, jako tej "najsłabszej". Musieli się przeliczyć, bo strategia zakładała, że Jasmine będzie dość zgrabnie omijać wszelkie tłuczki i faulujących ją zawodników. Przez to zyskiwali przewagę. Pałkarze starali się ją strącić z miotły, a nie osoby, które właśnie szarżowały na ich bramki. Oczywiście Jas potrafiła sama przejąć kafla i porwać się na pętle, wszystko zależało od sytuacji na boisku. Omijanie tłuczków miała opanowane do perfekcji. I to nie dlatego, że często one leciały na nią z powodu Gryfonów, Krukonów czy Puchonów. Nie. Franz Krueger, pałkarz z jej rodowitej drużyny miał niezły ubaw, posyłając piłki akurat w nią. Ta niechęć zrodzona między nimi osiągała czasami dość niebezpieczny poziom. Najzabawniejsze, że żadne z nich nie miało tak na prawdę pojęcia, dlaczego tak się nie lubią. Nikt już nie pamiętał głupiego wybryku z początku piątej klasy na eliksirach, gdy niecierpliwa dłoń Kruegera wylądowała na zgrabnym tyłku Vane, co podjudzane przez szczeniackie teksty skończyło się uderzeniem prosto w twarz. Od tamtej pory minęło przecież tak dużo czasu... oboje zrzucali to raczej na niezgodność charakterów. Jasmine widziała w Kruegerze nadętego bawidamka, który zaliczył więcej dziewczyn niż dobrych ocen z transmutacji. Co do Franza, dla niego panna Vane była zapewne pyskatą, wybuchową dziewczyną, która ochoczo doprowadzał do stanu wściekłości. Ot. Dla zabawy. Nie dało się jednak ukryć, że chyba oboje w jakimś małym stopniu czerpali przyjemność z tych słownych docinek. I nie tylko słownych, kiedy emocje zbierały swoje żniwa. Jasmine wiele nie było trzeba, aby ją uruchomić, a jak nazywało się Franz Krueger, to szanse wzrastały o sto procent. Z perspektywy czasu można by było gdybać, że po prostu ta dwójka była ślepa i pomyliło nienawiść z czymś innym. Tak się zdarzało. Czasami. Panna Vane nie mogła nigdy odmówić Franzowi, że nie był przystojny. Co gorsza, dla niej oczywiscie, był tym typem męskiej urody, który zwracał jej uwagę. Wszystko pięknie ładnie. Przystojny, pociągający, umięśniony chłopak ze Slytherinu... wady? No tak. Charakter. Nie można było wszystkim dogodzić. Dobrze, że z czasem niektóre rzeczy oglądało się w zupełnie nowym, właściwym świetle. Gdyby ktoś powiedział Jas, że za blisko miesiąc zacznie spotykać się z Niemcem, a chwilę później straci dla niego głowę, pokusiłaby się o paskudną klątwę na jegomościu. Jednak koniec z sentymentami i przyszłymi konsekwencjami. Ważniejsze było na tę chwilę tu i teraz. Jasmine zajęła się wykładaniem z szafki ubrań do przebrania, ręcznika i mydła o zapachu jaśminu. Miała właśnie zamiar zaczać zdejmować ciuchy, gdy zaciekawił ją dźwięk po swojej lewej stronie. Wychyliła się zza drzwiczek szafki i z jękiem stwierdziła, że chyba Krueger miał w nosie jej polecenia. Jak zwykle. Odpowiedziała na jego uniesienie brwi zmarszczeniem noska. Oparła się nonszalancko o drzwiczki i staksowała chłopaka od góry do dołu. -Czego nie rozumiesz w zdaniu "jazda stąd"? Mam dzisiaj dość dobry humor, więc wybaczę Ci nagły atak głuchoty. -uśmiechnęła się dość uroczo, co w jej przypadku nie zwiastowało niczego dobrego. Wpatrywała się w oczy Franza, doszukując się jakiegoś słabego punktu, w który mogła by atakować. Spostrzegła, że zostali sami, co w ich wydaniu mogło się bardzo źle skończyć. Nikt, kto znał tę parę nie pozwoliłby, aby zostali sam na sam. Zawsze byli rozdzielani. Kiedy jej słowa nie wywołały żądanego efektu, Jasmine wywróciła oczami z zażenowaniem. Znowu to samo. -Krueger, wynoś się stąd, chcę się wykąpać. Jak nie zdążyłeś tego zrobić za te dwadzieścia minut, które wam dałam to przykro mi – zjeżdzaj do łazienki w szkole. -rzuciła już bardziej jadowitym tonem, zatrzaskując drzwiczki. Odwróciła się, zamiatając powietrze ciemnymi lokami. -Jeśli liczyłeś na to, że mnie podejrzysz pod prysznicem, to mogłeś od razu powiedzieć. Bez żadnych skrupułów powiedziałabym Ci... że nic z tego i nie musisz marnować czasu, czekając. -posłała mu ironiczny uśmiech. Nie miała zamiaru się cackać z Niemcem. Już teraz podnosił jej ciśnienie. Czy on zawsze musiał jej robić na złość?! Na pewno czerpał z tego przyjemność, ku jej niezadowoleniu.
Franz Krueger
Temat: Re: Hit me baby one more time Pią 12 Wrz 2014, 23:49
Qudditch był z pewnością sportem przeznaczonym dla obu płci. Mimo wszystko, mężczyźni zazwyczaj mogli poszczycić się większą wytrzymałością oraz sprawnością fizyczną i to z tego względu stanowili o wiele bardziej liczną część ślizgońskiej drużyny. Rosier, jako kapitan, stawiał w końcu na jakość, a nie na ilość, więc zawsze sprawdzał potencjalnych kandydatów pod kątem tych cech, które na boisku okazywały się niezbędne. Panna Vane jednak musiała wpaść mu w oko nie bez powodu. Sam Krueger musiał przyznać, że dziewczyna niezwykle zręcznie omijała tłuczki i całkiem sprawnie operowała miotłą. Jej atutami były zatem szybkość i wyjątkowy refleks. Zresztą, niemiecki czarodziej nigdy nie wątpił w jej umiejętności, bowiem już nieraz podczas szkolnych rozgrywek pokazywała pazur. Czasami jednak sprawdzał czy nie straciła na wartości, a robił to oczywiście dla dobra drużyny, czyż nie? Na treningach dawał nieraz Jasmine popalić, chociaż podczas meczów potrafił zapomnieć o żywionych urazach. To prawda, że drużyny z innych domów często obierały jedyny kobiecy element zielonych jako swój cel, ale co z tego? Nie dość, że brunetka popisywała się swoimi manewrami z gracją, to nie należało zapominać o Gilgameshu i Franzu, którzy ochraniali swoich kompanów przed nadchodzącymi tłuczkami. Dzięki temu panna Vane podczas ostatniego roku szkolnego nie zaliczała raczej widowiskowych upadków na glebę, natomiast dość często punktowała, przerzucając kafel przez obręcze przeciwnika, czy też podając do swoich towarzyszy, którzy również nie przepuszczali odpowiedniej okazji na zdobycie gola. Uroku niewątpliwie tej ślizgońskiej przedstawicielce płci pięknej nie należało odmawiać. Była nad wyraz ponętną, wysportowaną dziewczyną, która przyciągała uwagę wielu mężczyzn. Była jednak również niedostępna i nieokiełznana, a w dodatku nieprzeciętnie irytująca. Jad i niepochlebne komentarze wręcz wylewały się z jej ust, czego na pewno doświadczyło już wielu wychowanków Salazara i nie tylko. Wielu chciało ją mieć tylko dla siebie, ale ona zręcznie odpychała wszelkich adoratorów, zamykając się w swoich czterech ścianach, w swym wyimaginowanym świecie, w którym nie było miejsca dla samca. Krueger zaś nie zamierzał pchać się tam na siłę. Gdyby nie okoliczności, może poświęciłby nawet trochę czasu, może umówiłby się z nią na drinka, ale ostatecznie zawsze stwierdzał, że nagroda nie jest warta swojej ceny. Zabawne było tylko to, że tak święcie przekonany o swoich racjach, nie był jeszcze świadomy tego, że dokładnie miesiąc po opisywanym treningu wpadnie jak śliwka w kompot i właśnie dla tej jednej straci głowę. Póki co zaś nie przejmował się zbytnio jej rozkazami i starał się ją ignorować, co oczywiście nigdy się nie udawało, bowiem Jasmine, jak zawsze, pokazywała się od strony upartego kozła. Takiego, który nie spoczął, dopóki nie zwyciężył walki. Tym razem również nie zamierzała odpuścić. Tylko sam Franz nie wiedział, co chciała przez to osiągnąć. Uśmiechnął się równie uroczo, jak i ona, w odpowiedzi na jej słowa, które nijak nie mogły odwieść go od jego planów. Może i to głupie, ale czerpał nawet pewną satysfakcję z doprowadzania jej na granicę jej cierpliwości. Widział, jak bardzo nie na rękę jest jej jego obecność, a to tym bardziej zachęcało go do tego, by nie opuszczać szatni przedwcześnie. Ogień w jej oczach sprawiał, że wyglądała jeszcze zabawniej, niż na co dzień. - Jesteś pełnoprawnym członkiem drużyny. Jak my wszyscy. Nikt Ci nie broni kąpieli w ślizgońskiej szatni. – mruknął spokojnym głosem, kiedy wreszcie jego towarzyszka postanowiła oznajmić mu, o co tak naprawdę jej chodzi. Jego nie obchodziło to, że dawała innym facetom dwadzieścia minut na załatwienie takich spraw. Nie było żadnej pisanej zasady, która zakazywałaby mu przebywania w tej miejscu, a nawet, gdyby takowa była, Krueger pewnie nie zwróciłby na nią uwagi. Nie mówiąc już o wyrzutach rozzłoszczonego dziewczęcia. Nie przejmując się więc w ogóle tym, że brunetka nadal stoi przy swojej szafce, zdjął z siebie koszulkę, ukazując całemu światu przyzwoicie wyrzeźbioną klatkę piersiową, która wyglądała jeszcze bardziej kusząco w połączeniu ze zwisającymi z jego bioder spodniami dresowymi. Zarzucił nawet na ramię ręcznik, jednak byłby głupcem, gdyby nie domyślił się, że jego przygotowania ponownie przerwie uszczypliwy komentarz z ust panny Vane. - Czyli wspólny prysznic odpada? Trudno. I tak nie miałem zamiaru Ci go proponować. Wolę takie, które mniej warczą, a więcej jęczą. – rzucił równie beznamiętnie, co wcześniej, rozwiązując zbyt mocno splątany supełek przy swoich dresowych spodniach. Jemu obecność Jasmine zupełnie nie przeszkadzała, a jeżeli ona miała z tym jakiś problem, zawsze mogła skorzystać z łazienek w Hogwarcie, które pewnie o tej porze i tak świeciły pustkami.
Jasmine Vane
Temat: Re: Hit me baby one more time Sob 13 Wrz 2014, 01:45
Niezmiennie tak samo, każdego dnia i w każdym miejscu, nienawiść i wrogość panny Vane do pana Kruegera były utrzymywane na tym samym, wysokim poziomie. Każdy, kto chociaż trochę znał Jasmine, wiedział, że na prawdę mało jej było trzeba, aby wybuchnąć. Jak zauważył Franz, należała do jednych z najatrakcyjniejszych dziewcząt w szkole i ta "nietykalność" podjudzała męski ród do walki o jej względy. Im mocniej byli odrzucani, tym bardziej chcieli ją mieć. Syndrom zakazanego owocu, który kusi z oddali i jest poza wyciagnięciem ręki. Jasmine nie była ślepa, widziała, że się podoba. Nawet bardzo. Flirt i komplementy były dla niej pochlebstwami i łaskotały jej czułe ego. Która kobieta nie lubiła być adorowana? Jas nie była inna. Nie można o niej powiedzieć, że jest wybredna w doborze partnera, raczej... rozsądna. Wielu z tych, którzy podrywali ją w wolnych chwilach była warta grzechu, ale Ślizgonka wolała się kierować zasadą, że tylko naprawdę wartościowi, mający to coś będą mogli zaznać smaku jej ust, nie mówiąc o innych rozkoszach. Te drugie jednak były już zarezerwowane dla samej elity lub jak kto woli – tego jedynego. Kiedyś uważała, że taki się już trafił, ale była w wielkim błędzie. Przepokutowała to wiele razy i nie chciała do tego wracać nawet myślami. Wolała cieszyć się chwilą, nieco szczelniej zamknąć swoje serce w okowach lodu, gdzieś na dnie mając nadzieje, że ktoś rozpali w niej taki ogień namiętności, że bez problemu roztopi zimną okrywę. Nigdy w życiu nie podejrzewałaby, że tą osoba ma być Niemiec. Ten sam, który zamiast namiętności wzbudzał w Jasmine wściekłość i szeroko pojętą niechęć. Gdyby nie miał opini faceta, który zalicza wszystko co jest piękne i ma długie nogi, może dziewczyna skusiałaby się, aby podjąć z nim subtelną grę flirtu i niedopowiedzeń, może zgodziła by się na spotkanie pod osłoną nocy i kto wie.... może ich historia zaczęła by się dużo, dużo wcześniej? Gdybanie nigdy nie prowadzi do niczego konstruktywnego, więc należało już wrócić do sytuacji z tu i teraz w ślizgońskiej szatni. -Oh, dziękuję, że to zauważyłeś. Prawie cztery lata w tej samej drużynie i taki dalekoidący wniosek. Cholera, Franz, zaskakujesz mnie z każdym dniem coraz bardziej. -rzuciła ironicznie słodkim tonem, co chyba niejednego doprowadziło by do zwrotu dzisiejszego obiadu na podłogę. Znała jego zagrywki aż za dobrze i była świadoma, że nic nie da jej ględzenie czy groźby, by natychmiast opuścił szatnię. Obserwowała dość uważnie ruchy Franza, nie mogąc jednak oprzeć się wrażeniu, że ma przed sobą jedno z najseksowniejszych męskich ciał w całej szkole. Tylko czemu tak ładne opakowanie musiało skrywać aż tak paskudne wnętrze? Nie jeden by zażartował, że trafił swój na swego. Może tak było. Nie było żadnych zasad w ślizgońskiej szatni, to fakt, jednak przez lata dziewczyna wypracowała sobie chociaż taką dozę szacunku u chłopaków, by wiedzieli, że chce zostać sama. Sama ze swoją kobiecością. Nikim więcej. Może nie krępowała ją obecność chłopaków, ale wiadomo, co by któremu odbiło, gdyby mieli świadomość, że pod jednym z pryszniców skrywa się nagie ciało ściagającej? Zwłaszcza teraz, gdy Jasmine miała za sobą bliskie spotkanie z kapitanem drużyny. Evan utrzymywał, że wszedł pod prysznic przez przypadek, w co nie chciała wierzyć panna Vane, ale było co było, rozeszło się po kościach, a Jas wzmogła swoją czujność pod tym kątem. Wzrok czekoladowych tęczówek przesunął się niby od niechcenia po torsie Kruegera i znowu Jas musiała przyznać w myślach, że był wysportowany. I to bardzo. Kolejny komentarz Franza spowodował, że ciśnienie Jasmine niezwykle mocno podskoczyło, a na usta cisnęły się same niepochlebne treści. Jak śmiał cokolwiek takiego mówić?! Było to jak ujma na honorze dla Jas, te słowa wręcz zakuły jak szpilki jej delikatną dumę. Nawet dziewczyna przez chwilę chciała coś odwarknąć, gdy wpadła na inny pomysł. -Ah tak... -szepnęła. Odłożyła rzeczy do mycia i sięgnęła za kraniec koszulki. Zdjęła ją przez głowę, ujawniając dość kusząco wykrojony czerwony stanik. -Skoro tak, nie mam już żadnych obiekcji. -powiedziała aż nazbyt spokojnie, wkładając koszulkę do szafki. Zaczęła rozpinać guziki spodni, tylko raz podnosząc wzrok na Niemca. Jeszcze nigdy Jasmine nie przebierała się tak jawnie przy chłopaku. Co więcej, przy chłopaku o nazwisku Krueger. Łagodnym ruchem zsunęła z siebie jeansy, ujawniając pasujące do stanika koronkowe majtki. Spodnie również wrzuciła do szafki. Otóż tak, pozostała w samej bieliźnie na oczach Kruegera. Nie była by sobą, gdyby nie chciała sprawdzić jego reakcji na nią. W sytuacji, której się nie spodziewał. Na pewno zachowałą się bardzo... nieszablonowo. Nie podniosła głosu, nie obrzuciła go epitetami, nawet nie tupnęła nogą czekając, aż łaskawie sobie pójdzie. Obrała inną strategię. Korzystajac ze swojego dobrego humoru. Podeszła wolno do chłopaka, podchwytując jego spojrzenie. Aż poczuła dziwny dreszcz idący wzdłuż ciała... satysfakcji? Może... Pokazywała, że czuje się dość swobodnie przy nim i o dziwo, nie złościła się. Zachowywała się dokładnie antagonistycznie do tego, jak powinna była się zachować. Zaskoczony, panie Krueger? -Jęczęć też potrafię... ale wyraźnie nie potrafisz u mnie tego wzbudzić. -powiedziała szeptem do jego ucha, unosząc w nieco triumfalnym geście kąciki ust. Tak, musiała uraczyć wszystko dość bolesnymi dla męskiej dumy słowami. Wet za wet. Odwróciła się, ukazując swe inne wdzięki, by wrócić po rzeczy pod prysznic i zająć miejsce w kabinie. Wreszcie.
Franz Krueger
Temat: Re: Hit me baby one more time Sob 13 Wrz 2014, 02:31
Nie można było zaprzeczyć temu, że panna Vane należała do kobiet wybuchowych. Każdy, kto znał ją wystarczająco dobrze, wiedział, że należy przy niej ważyć słowa, jeżeli nie chce się poznać jej gniewu. Ten zaś przybierał przeróżne formy: od uszczypliwych, acz niegroźnych komentarzy, przez męczące ujadanie, aż do rzucania wszystkim wokoło. Krueger był jednym z tych wątpliwych szczęśliwców, który najprawdopodobniej poznał już wszystkie odmiany zezłoszczonej Jasmine, a może tylko tak mu się wydawało. Na jednych zajęciach eliksirów oberwał już w twarz, na innych lekcjach natomiast doświadczył na swojej skórze niezbyt przyjemnie pachnącej krwi trolla. Dziewczyna w ogóle nie przejmowała się tym, że marnuje szkolne zapasy składników na magiczne mikstury. Dla niej liczyło się tylko „tu i teraz”, byleby jak najbardziej boleśnie dopiec temu, kto śmiał wprowadzić ją w paskudny nastrój. A że na Franza brunetka miała swego rodzaju alergie, nie powinno dziwić, że to właśnie jemu obrywało się najczęściej. Czasami nawet nie musiał się jej narażać, a i tak dostawał za swoje, niejako z zasady. Chłopak zdołał się jednak przyzwyczaić do jej niechęci, mimo że właściwie nie pamiętał czym w ogóle była ona spowodowana. Za każdym razem radził sobie z humorkami Ślizgonki coraz lepiej, znajdował odpowiednie riposty i nie poddawał się jej wdziękom, ani stanowczym rozkazom jak lwia część drużyny qudditcha. Zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że to, co dziewczynę denerwuje najmocniej to właśnie ignorowanie jej osoby i robienie sobie niczego z jej uwag. Mawiali w końcu, że obojętność była gorsza od nienawiści. Mimo tego plany niemieckiego czarodzieja często wymykały się spod kontroli, a on sam dawał się sprowokować i wdawał się w niepotrzebne słowne gierki, żałując później, że nie był mądrzejszy i nie wyszedł wcześniej, pozostawiając brunetkę samą sobie. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie wówczas doprowadziłby ją na skraj wytrzymałości, a tak, dawał jej tylko pożywkę i zachęcał do otwierania niewyparzonej buźki. Coś jednak było w jej głosie, w jej ruchach, że Krueger zbyt łatwo dawał się nabrać. Z jednej strony Jasmine grała mu na nerwach, z drugiej zaś jakaś czarodziejska siła sprawiała, że oboje ze swoich utarczek czerpali pewną dozę satysfakcji, obojgu również trudno było odpuścić. - Cieszę się, że nie jestem tak samo przewidywalny jak Ty. – burknął tylko cicho pod nosem, nie będąc nawet przekonanym, czy towarzyszka usłyszała jego słowa. Miał świadomość tego, że panna Vane się z niego zgrywa. Ameryki nie odkrył, chciał tylko przekazać dziewczynie fakt, że nie musi słuchać tego, co ma ona do powiedzenia, ani tym bardziej klękać do jej stóp. Był wolnym człowiekiem, a poza tym, łazienek w szkole było wiele. Zasada była raczej prosta – szatnię mógł opuścić ten, komu nie odpowiadały warunki. Jeszcze bardziej oczywiste było to, że Kruegerowi obecność Jasmine była obojętna, toteż nie zamierzał zmieniać swojego postępowania na skutek jej lamentów. Nawet, jeżeli ten słodki głosik doprowadzał do mdłości, chłopak już z czystej złośliwości zdecydował się nie ustępować. Zresztą, gdyby tylko to zrobił, przez kolejny tydzień musiałby znosić tryumfalne gesty Ślizgonki, która niewątpliwie twierdziłaby, że wygrała wojnę. Niestety, niektóre przedstawicielki płci pięknej, mimo swojej niezaprzeczalnej urody, bywały nieznośne, a panna Vane była wyjątkowo patologicznym przypadkiem. Takiej reakcji po swojej rozmówczyni nie spodziewałby się jednak nawet Franz, który, wydawałoby się, że poznał ją wzdłuż i wszerz. Cóż, skoro nawet nie miał jeszcze ku temu okazji, Jasmine pokazywała mu się teraz w całej okazałości. Bez zawahania zdjęła przez głowę bluzkę, a potem zabrała się za spodnie, czym wprawiła swojego towarzysza w niemałe osłupienie. Siedemnastolatek stał, opierając się o szafkę, na dłuższą chwilę nieruchomiejąc. Wpatrywał się w zgrabne, seksowne ciało brunetki, dostrzegając nie tylko najbardziej przykuwające wzrok krągłości, ale także i ten kuszący ruch, kiedy długie włosy opadły z jej ramion na plecy, ukazując jędrny biust. Czego by nie powiedzieć o wrednym charakterku tej panny, Niemiec skłamałby, gdyby stwierdził, że nie pociągają go jej długie nogi, niemal sięgające nieba, jej kształtne pośladki i te dwa wzgórza, które, ku jego rozczarowaniu, dziewczę skrywało pod koronkowym biustonoszem. Jeżeli Jasmine chciała swoim zachowaniem zamknąć Kruegerowi usta, to jej plan odniósł oczekiwany rezultat i to z nawiązką. Wreszcie jednak Ślizgon musiał się ocknąć, chociaż najchętniej obserwowałby ten widok przez cały wieczór. - W porządku, pomyliłem się. – przyznał się do błędu, odnosząc się do swojej poprzedniej wypowiedzi. Teraz poważnie zastanawiał się nad tym, czy jednak nie powinien od razu zaproponować dziewczynie wspólnego prysznica. Szkoda tylko, że najprawdopodobniej w tej chwili był już spalony na wejściu, a jego zaproszenie nie miałoby szans na powodzenie. Westchnął ciężko, odnosząc wrażenie, że tego wieczoru mógł trzymać język za zębami. Może jednak nagroda warta była swojej ceny? Skoro jednak już zabrnął tak daleko, zdrowy rozsądek podpowiadał mu, aby się wycofać albo przynajmniej wskoczyć pod prysznic i zapomnieć o całym zajściu. Niestety, ciało zdawało się nie słuchać rozumu i popychało go do czynów, które mogły okazać się opłakane w swych skutkach. Pewne „mądre” powiedzenie głosi, że natury nie można oszukać i tak było również i w tym przypadku. Chłopak po raz kolejny dał się nabrać na niezwykle skuteczne sztuczki panny Vane i podszedł do niej, przesuwając dłońmi, od jej biodra, przez talię, aż do materiału stanika. Delikatnymi ruchami, niemal opuszkami palców, przyjemnie głaskał jej skórę, mimo że nie powinien się nawet do niej zbliżać. Nie mógł nic poradzić na to, że jego największą słabością były kobiety, które z łatwością mogły złapać go w swoje sidła. - Chcesz się o tym przekonać? – wyszeptał, nachylając się nad jej uchem, ledwie muskając je swoimi ustami. Jasmine kusiła gestem, słowem, zapachem, a on, jak głupi, wpadł w pułapkę, nie potrafiąc oprzeć się swoim pragnieniom i instynktom. Tak jak i ona powoli zachęcał do wspólnych igraszek. Zapomniał tylko o jednym (a może po prostu nie chciał o tym myśleć) – zachowanie Ślizgonki było jedynie prowokacją.
Jasmine Vane
Temat: Re: Hit me baby one more time Sob 13 Wrz 2014, 04:00
Czy już teraz widać tę subtelną grę słów, gestów i spojrzeń? Czy już teraz było widoczne, że tak na prawdę ta dwójka Ślizgonów nie żywiła do siebie niechęci tylko jeszcze niesprecyzowany pociąg? Atmosfera między nimi była ciężka i gęsta, nie dlatego, że rzucali w siebie przysłowiowymi nożami, tylko męczyła ich wzajemna frustracja i tylko "zdrowy" rozsądek i opinia stopowały ich na tyle skutecznie, by się jej nie poddać. Stanie się to za blisko miesiąc, gdy Niemiec zacznie prowokować złaknioną pieszczot dziewczynę i wygra to starcie. Wygra nie tylko jej ciało i jej rozkosz, ale głębokie uczucie. Stracą dla siebie głowy i w końcu przyznają się do tego, że od początku byli ślepi, nie mogąc dobrze rozpoznac tego, co było między nimi. Duma i wybujałe ego potrafiły zaciemnić obraz rzeczywistości. Aż za mocno. Jasmine zabolały słowa Kruegera na tyle, żeby pokusić się o zachowanie, którego się nie spodziewał. Nie była warta prysznica z nim? Nie było w niej niczego, co mogło by skłonić Kruegera do uległości? By padł na kolana przed nią i przyznał, że jednak jest warta grzechu? Coś było w tym, przyglądając się niedalekiej przyszłości, że olewczy stosunek Niemca do dziewczyny działał na jego korzyść. Oczywiście Jasmine nie uważała się za szkolną piękność, nie puszyła się tym ani nic z tych rzeczy. Znała swoją wartość i wiedziała, że jest w stanie zawrócić w głowie pałkarza. Doskonale orientowała się w grze słów i gestów, by zaintrygować nawet najbardziej opornego chłopaka. Lata praktyk i słuchania rad od starszych koleżanek. Żadna jednak nie wpadła by na pomysł, aby skrzętnie skrywane pod ubraniami ciało odkryć. Gdy było się sam na sam z dorosłym chłopakiem z opinią bawidamka. Kiedy ów chłopak był umięśniony i silny na tyle, aby złapać ją w swoje ramiona i z pomocą silnych argumentów wykorzystać ten fakt. Jasmine nie bała się tego, podejrzewając raczej, że Franz stanie jak wryty. Nie pomyliła się. Widziała jego spojrzenie, gdy tylko zdjęła z siebie koszulkę. Nie przestała, rozpinając guziki spodni i je również zdejmując. Była kusząca, ale i bezbronna. Franza kopnął poniekąd zaszczyt. Należał do wąskiego grona osób, widząc ją w bieliźnie. Uśmiechała się triumfująco, kiedy spojrzenie Niemca zdradzało jego opinię. -No proszę, Franz Krueger przyznający się do błędu? Nie może być. -rzuciła z niedowierzaniem, stojąc przed nim pewnie i bez skrępowania. Dziwnym trafem jej wściekłość jakoś uleciała, zamieniając się w potrzebe satysfakcji i triumfu swoim wyczynem. I to uzyskała. Była gotowa odejść, zajęta rozpamiętywaniem miny Franza, gdy ten chyba nie był w stanie pokonać swojej męskiej natury. Drgnęła raptownie, gdy chłopak dotknął jej biodra i zaczął przesuwać palcami po jej ciele. Wraz za śladem nakreślonym przez dłonie pojawiało się dziwne, goręjące uczucie na skórze. Przyjemne uczucie. To i fakt, że Krueger odważył się ją dotknąc nieco wyprowadziło Jas z równowagii. Była zaskoczona i zła. Nawet bardzo. Jego szept spowodował, że włoski na karku stanęły dęba, a gorąc pojawił się i na szyi. Jasmine zacisnęła dłonie w pięści. -Chyba jedynie w Twoich mokrych snach, Krueger. Nie pozwoliłabym Ci na to nawet pod działaniem Imperiusa...-odszepnęła mu tym samym tonem co on, ale pojawiła się w tym wszystkim nutka zdenerwowania. Kiedy dłoń zaczepiła o materiał stanika, Jasmine poczuła, że traci nad sobą kontrolę. Dłoń sama wymierzyła policzek. Mocny. -Łapy precz... -ostrzegła ostrym tonem i faktycznie zebrała swoje rzeczy do mycia, aby iść do kabiny. Z bijącym mocno sercem schowała się za zasłonką. Dysząc wściekle zajęła się szykowaniem do kąpieli, by woda jakoś pozwoliła jej ochłonąć. Ten facet miał tupet! I czuły dotyk, niestety. I jednak była w stanie go skusić. Mały triumf, panno Vane.
Franz Krueger
Temat: Re: Hit me baby one more time Nie 21 Wrz 2014, 15:20
Gdyby popatrzeć na zachowanie dwójki Ślizgonów w szatni z perspektywy czasu, można było z pewnością dostrzec, że chemia wisiała w powietrzu. Wtedy jednak zarówno Franz, jak i Jasmine, bronili się jeszcze przed swoimi uczuciami rękoma i nogami, nie zapominając o dzielącej ich urazie. Chociaż, Krueger raczej dostosowywał się do gry prowadzonej przez pannę Vane. On sam bowiem nie pamiętał o powodzie jej nienawiści i najprawdopodobniej, gdyby dziewczyna nie traktowała go w tak okrutny sposób, on także byłby dla niej bardziej przystępny. Można było więc powiedzieć, że swego czasu młodzi wychowankowie Salazara prowadzili ze sobą nieustającą wojnę – ten, komu pierwszemu puściły nerwy przegrywał, a że zwykle to brunetka okazywała się bardziej wybuchowym elementem, nic dziwnego, że niemiecki czarodziej raczej wychodził ze starć jako zwycięzca. Musiał jednak przyznać, że Jasmine potrafiła zaskoczyć, a tym razem zdecydowała się uciec do sposobu, który nawet nie przyszedł chłopakowi na myśl. Trudno było stwierdzić, czy dziewczynę rzeczywiście uraziły jego słowa, jakoby nie miał ochoty na wspólny prysznic, czy może ta urocza brunetka jedynie chciała pograć mu na nerwach i wzbudzić w nim zwierzęce żądze, które tego wieczoru na pewno nie zostałyby zaspokojone. A może miała na celu nie tylko udowodnienie swojej wartości, ale i doprowadzenie go na skraj wytrzymałości. To by do niej pasowało. Jedno było jednak pewne – jej działania odnosiły oczekiwany rezultat, jaki by on w zamierzeniu nie był. Widok ciała Jasmine skrywanego jedynie skromną, koronkową bielizną musiał pobudzić wyobraźnię Niemca do życia i wzniecić w nim te emocje, które chłopak do tej pory starał się pozostawiać tylko dla siebie. Przecież zawsze twierdził, że panna Vane jest niezwykle atrakcyjną kobietą, problem stanowił tylko jej wredny charakterek. Mimo tego, siedemnastolatek nigdy nie przyznawał się do swoich upodobań, by nie dać Ślizgonce ani grama satysfakcji. Dzisiaj dał się jednak usidłać, a przy okazji zdradził się ze swoimi myślami. - Nigdy nie miałem z tym problemu, a to, że raczej nie popełniam ich przy Tobie to odrębna kwestia. – mruknął w odpowiedzi na jej uszczypliwe słowa, właściwie całkiem szczerze. Przy tej dziewczynie zachowywał się bowiem nad wyraz ostrożnie. Nikt jednak nie był nieomylny, każdy miał swoje słabości, a Jasmine zdążyła najwyraźniej przeanalizować jego piętę achillesową i uderzyć akurat w ten punkt, na który chłopak był najbardziej wyczulony. Nie od dzisiaj było przecież wiadome, że Krueger wobec kobiecych uroków był bezsilny, a przedstawicielce płci pięknej znacznie łatwiej było go okiełznać. Panna Vane spełniała wszystkie kryteria, a stojąc przed nim tylko w seksownej bieliźnie, miała pełną władzę nad jego instynktami. Franz więc rzeczywiście miał niemałe kłopoty z próbą przeciwstawienia się swojej naturze. Choć wiedział do czego prowadzi zachowanie Ślizgonki, nie mógł zahamować swoich zapędów. Podszedł do swojej towarzyszki, a jego dłonie wodziły po jej delikatnej skórze. To, co zobaczył i czego przez moment mógł posmakować, sprawiało mu niezwykłą przyjemność. Niestety, wszystko, co piękne, szybko się kończyło. Rozzłoszczona brunetka wymierzyła mocne uderzenie w jego policzek, który w mgnieniu oku zmienił barwę na lekko czerwoną. Niemiec, co prawda, złapał nadgarstek dziewczęcia, ale zrobił to zbyt późno, by oddalić od siebie to, co nieuniknione. Chłopak patrzył tylko groźnym wzrokiem w czekoladowe oczy swojej przeciwniczki, puszczając jej dłoń dopiero po dłuższej chwili. - Jeszcze przyjdzie dzień, w którym te sny się ziszczą i nie potrzeba będzie do tego żadnego Imperiusa. – rzucił krótko, co w jego ustach mogło zabrzmieć, niczym groźba. Tego dnia chłopak nie wiedział jednak jeszcze, że jego słowa będą miały wiele wspólnego z rzeczywistością. Wypowiedział je wówczas tylko po to, by choć w niewielkim stopniu zakamuflować smak swojej porażki. Zresztą, zaraz po nich odwrócił się, udając obojętnego na obecność Jasmine, zdjął z siebie dresowe spodnie i skierował się pod prysznic, gdzie dopiero pozbył się swoich bokserek. Po drodze jednak jeszcze raz zlustrował zgrabne ciało panny Vane, żałując, że ten wieczór będzie musiał spędzić samotnie.
Jasmine Vane
Temat: Re: Hit me baby one more time Nie 21 Wrz 2014, 19:39
Los na prawdę obrał sobie tę dwójkę Ślizgonów za wyśmienity cel swoich knowań, czerpiąc radość z ich – jak się potem okaże – bezsensownej walki z uczuciami. Tak po prawdzie, największą przeszkodą dla nich była duma. Skłamaliby, gdyby stwierdzili, że nie rozglądali się po korytarzu podświadomie szukając swoich sylwetek, nie uśmiechali się pod nosem widząc drugie w swej okolicy, nie rozmyślało każdego wieczora jakimi odzywkami się uraczyli i jakich można użyć kolejnym razem.. czyli myśleli o sobie. Przez większą część doby umysł leniwie koncentrował się na jednym lub drugim, niby z powodu tętniącej nienawiści, aby jeszcze mocniej dokuczyć. I za każdym razem oboje twierdzili, że nie ma w tym pozytywnych odczuć. Wielka bujda. Jasmine doprowadzał do wściekłości fakt, że Franz musiał być aż tak przystojny, a zarazem tak wredny i niedostępny. Poza tym nie potrafiła nim zakręcić jak to czasem robiła innym, biednym męskim duszyczkom, gdyż blokowało go to samo, co ją. Cholerna duma. Sytuacja w szatni była polem do popisu dla Jas. Z jednej strony chciała mu dopiec, pokazać mu, że nie potrafi być obojętny na jej wdzięki, a z drugiej... chciała upewnić samą siebie, czy aby na pewno w ubraniu czy też bez niego prezentuje się tak samo dobrze. Niestety, bez ubrań prezentował się o wiele lepiej i to tylko wzmogło dziwne uczucie frustracji i niezgody z rzeczywistością, które ona odbierała jako alergię na Kruegera. Mogło być i tak. Jasmine trochę kosztowało by z własnej woli ujawnić tak skrzętnie chowane przed napastliwym spojrzeniem facetów swoje ciało. Ponętne ciało skryte tylko pod seksowną, koronkową bielizną musiało kusić. Tym razem jednak Jas nie dała po sobie poznać, jak ją krępuje ta sytuacja, stojąc pewnie przed Kruegerem. Poniekąd chwaliła się swoimi walorami. I miała nadzieje, że Franz to doceni. Należał teraz do bardzo hermetycznego grona, które miało okazję widzieć ją w tak skąpym stroju. Nie planowała, aby widział ją kiedyś i bez bielizny. Jak panna Vane się myliła... Na końcu języka pojawił się cień smaku podniecenia. Wywołanego zwycięstwem dziewczyny nad chłopakiem... i może trochę faktem, że byli pół nadzy. To zawsze działało na wyobraźnie. Chociaż Jas była "niedotykalska", nikt prócz niej samej nie znał jej myśli podczas samotnych nocy. Dość niegrzecznych nocy. -W takim razie wygląda na to, że chcesz, bym miała o Tobie opinię pana idealnego. To bardzo budujące. -odpowiedziała spokojnym tonem, dalej pewnie stojąc przed Niemcem. Cień triumfu pojawił się na jej ustach, gdy widziała reakcje pałkarza. Efekt osiągnięty! Najśmielszych oczekiwaniach nie myślała, że ten uzna to za zachęte i zacznie ją dotykać. I w sumie to uderzenie nie było do końca wywołane faktem, że ośmielił się ją pieścić dłońmi, tylko tym, że ta czułość wywoływała w niej pożądanie i przyjemność. A przed tym musiała się bronić. Jeszcze wtedy o tym nie wiedziała, tak się działo, jak się było zaślepionym wyimaginowanym uczuciem niechęci podbudowanym tak szczeniackim zachowaniem, że już dawno należało to puścić w niepamięć. Uderzenie wyszło automatycznie z jej strony, otrzeźwiło ją pieczenie na wewnętrznej strony dłoni. Prychnęła, gdy usłyszała słowa Franza. Wtedy panna Vane była pewna, że nigdy do tego nie dopuści. Nie pozwoli z siebie zrobić seksualnej zabawki Kruegera... chociaż w sumie to była prawda. Przyszłość zwiastowała jej coś więcej jak bycie sposobem na zaspokojenie zwierzęcych instynktów. Jasmine udała się po swoje rzeczy, nieświadoma, że jest nadal lustrowana przez Kruegera. Gdy się odwróciła, on sam pozostał tylko w bokserkach i tym razem to wzrok czekoladowych ocząt prześlizgiwał się po ciele pałkarza, doceniając kształt mięśni. Przez ułamek sekundy nawet sama bielizna chłopaka stała się obiektem obserwacji, gdyż zdradzała wiele na temat kryjącej się tam anatomii. Jas wręcz wskoczyła pod prysznic, rozbierając się do naga i biorąc ożywczą kąpiel. Adrenalina nadal krążyła po jej ciele. Wzięła do rąk jaśminowe mydło i zaczęła rozprowadzać je po całym ciele. Przesuwała dłońmi po swoim ciele i nawet przez bardzo krótką chwilę odwzorywowała pieszczoty z rąk Kruegera. Znowu rozbudziło to w niej wewnętrzne ciepło. Zagryzła mocno dolną wargę, aby wybudzić się z tego transu. Nic już nie przeszkodziło dziewczynie w pobycie w szatni, a gdy wyszła z kabiny okryta skrzętnie ręcznikiem, nie było już w niej nikogo. Czy to była nutka żalu, panno Vane? Pospiesznie ubrała się i wysuszyła włosy,by ostatecznie zgasić światło i pogrążyć pomieszczenie w ciemności, kryjąc w niej wszystko, co się dzisij wydarzyło.